Jakub Urbański
Transkrypt
Jakub Urbański
Jakub Urbański Kryteria literackości i autentyczności w odniesieniu do Pamiętników Jana Chryzostoma Paska Wstęp. Zarys kultury czasów J.Ch.Paska. Schyłek polskiego baroku, druga połowa wieku siedemnastego, na który przypada twórczość Jana Chryzostoma Paska, to okres wojen, grabieży i zaraz, wśród których chwiały się fundamenty Rzeczypospolitej, choć ostateczna klęska była jeszcze odległa. Pośród zamętu udawało się jeszcze odnaleźć enklawy spokojnego, ziemiańskiego bytowania „człowieka poćciwego”. Jednak zagrożenie życia, głód i choroby zintensyfikowały tylko dylematy człowieka tych czasów1. Ale czasy wojny sprzyjały także ludziom czynu, wolnym od wątpliwości. Najważniejsze dla historyków i literaturoznawców jest to, że wielu sarmackich kondotierów, zażywających awanturniczych przygód w całej Europie, sięgnęło po pióro. Wydarzenia tak niezwykłe, jak Dymitriada czy odsiecz wiedeńska, domagały się wręcz upamiętnienia2 Jednym z takich pamiętnikarzy jest Jan Chryzostom Pasek. Autoportret, który kreśli w swym dziele, w pełni odpowiada przedstawionej powyżej wizji sarmackiego bohatera. Ale żmudna praca historyków3 dowiodła, że nie zawsze odpowiada on rzeczywistości. Celem niniejszej pracy jest wykazanie, że w przypadku Paska surowe stosowanie kryteriów historycznych jest nieporozumieniem – Pamiętniki są bowiem dziełem literackim korzystającym z historycznej materii, w dużym stopniu realizującym cel moralizatorski. Intencją Paska, tworzącego na kartach Pamiętników swój literacki autoportret, jest wyznaczenie dla potomnych ideału Sarmaty. Jego dzieło to coś w rodzaju syntezy gatunkowej – nie jest to jeszcze powieść, czy „romans historyczny polski”4, ale to już nie zwykły pamiętnik. Ponadto, jako integralna całość, stanowią jedyny w swoim rodzaju pomnik kultury schyłkowego baroku polskiego. Geneza Pamiętników Na wstępie każdej próby interpretowania Pamiętników pojawia się oczywiście problem 1 niekompletności zachowanego tekstu, który pozbawiony jest wstępu i zakończenia. Powód, dla którego powstały Pamiętniki, mógł zostać we wstępie wyrażony explicite – a ukazana tutaj prawdopodobna motywacja będzie niczym więcej, jak tylko hipotezą. Po pierwsze, zwraca uwagę swoisty kontrast pomiędzy opisem kampanii duńskiej oraz przystawstwa moskiewskiego, a pozostałą częścią Pamiętników. „Nikła i stosunkowo słaba jest warstwa opisowa pamiętników poza relacjami z podróży, w których autorzy starali się opisać widziane obce kraje”5 - jak pisze Jadwiga Rytel. Pasek wszakże, choć „wiele było medytacyj” postanowił wyruszyć „tam, gdzie noga polska nigdy nie postała”6 i odczuwał potrzebę zdania z tego szczegółowej relacji rodakom. Poświęca swą uwagę duńskiej przyrodzie, cenom, żywności, wyglądowi i obyczajom ludności. Wiele wywołanych przez niego obrazów budzi w nim konkretne wspomnienia: gdy pisze o duńskich obyczajach w sypialni, dość oględnie wspomina o „niecnotach”, jakich dopuszczali się „nasi chłopcy” względem Duńczyków, a gdy o kościołach, to opisuje zajście podczas „luterskiego” kazania, którego był świadkiem. W Danii Pasek czuje się więc swojsko, wykonuje swój wojenny fach, ale pośród potyczek, rekwizycji i posłowania znajduje czas, aby przyjrzeć się rzeczom, które „w Polszcze widzieć trudno”. Największy podziw połączony z lękiem budzi w nim morze. Sarmata z równin Mazowsza pragnie poznać obcy sobie żywioł: „Różnych się rzeczy dziwnych napatrzy się na dnie morskim. Miejscem są piaski czyste, miejscem trawy i coś jak drzewka; miejscem stoją skały tak, jako jakie słupy, jako budynki, a na owych skałach siedzą jakieś zwierzątka dziwne”7 Opis jakże odpowiadający barokowej estetyce, dla której „dziwne” znaczy zarówno „piękne”, jak i „niezwykłe”. „Zadziwia w Pamiętnikach sprawność językowa, z jaką Pasek opisuje morze”8 trafnie spostrzega J. Korkozowicz. Pasek, samorodny talent epicki, nie czuje się speszony konfrontacją z czymś całkowicie obcym, próbuje dokonać kategoryzacji, bądź po prostu odnaleźć jakieś podobieństwa ze światem dobrze mu znanym. Trudno wymagać od siedemnastowiecznego żołnierza analitycznych zdolności i obiektywizmu właściwego współczesnym antropologom – uproszczenia i przekłamania, spowodowane często powtarzaniem plotek9, są u Paska na porządku dziennym. Zwraca uwagę jego nastawienie wobec Moskwy – podczas gdy w Danii umiał czasami przyznać, że w Rzeczypospolitej nie napotka się czegoś tak niezwykłego, to rosyjską kulturą gardzi. „Gorzałczysko u nich, im najbardziej śmierdzi, tym w większej jest cenie”10 - stwierdza drwiąco. Kpi także z bezustannie okazywanego przez Moskali kultu carskiego majestatu11, jakże odmiennego od sarmackiego stosunku wobec monarchy – którym mógł przecież zostać, 2 przynajmniej teoretycznie, każdy szlachcic. Pamiętać jednak należy, że relacja podróżnicza zajmuje tylko część opowieści Paska, że on sam dystansuje się od czystego, bezosobowego opowiadania o zagranicznych niezwykłościach: „Ale dawszy pokój [opisowi] tamecznych prowincyj i natury ich, ponieważ ja tu nie historyje, ale c u r s u m ż y c i a m e g o o p i s a ć p r o p o s u i ,[podkr. J.U] wracam się jednak do odbiegłej materyjej”12 A zatem to „bieg życia” ma stanowić, w autorskim zamyśle, główny wątek opowieści. Należy się jednak zastanowić, dlaczego. Pasek niewątpliwie czyni samego siebie centrum opowieści, dystansuje się od dziejopisarstwa, choć w pewnych częściach Pamiętników ulega pokusie relacjonowania wydarzeń, w których nie brał udziału. Jednak gdy jest jeszcze bliżej zdarzeń, bliżej dworu królewskiego i swojego dowódcy, czyni to rzadko: „I to była chwalebna i wielka wiktoryja, ale ja o niej nie piszę, bom tam nie był, o tych tylko piszę okazyjach, w których sam byłem, gdyż to propositum moje: opisać statum vitae meae, non statum Reipublicae, z tej racyjej, żebym sobie mógł reducere in memoria kożde moje actiones, przeczytawszy in scripto, in quantum, by pamięć nie mogła dotrzymać.13” Porozsiewane po „Pamiętnikach” zwroty adresatywne do „sukcesorów” książki mogą świadczyć o moralizatorskiej funkcji dzieła. Pisze więc Pasek: „Kto będzie po mnie sukcessorem tej książki mojej, przestrzegam i napominam [...]”14(s.120), odradza żenienia się z wdową:„Tak to pojąć wdowę z dziećmi i z kłopotami [...] ty dla cudzych interesów uschniesz, zdrowie stracisz [...]Ja to kładę pro memento, kto ma tak uczynić, do mnie na radę”15 (s.xxx) innym razem opis wojowania mają rozważyć „panowie żołnierzowie teraźniejszego wieku”16 (s.173). Niespełnionym pragnieniem Paska było na pewno przekazanie summy swych doświadczeń potomkom: „bo ten mam zwyczaj, żeby synkowie wiedzieli, jeżeli mi ich P.Bóg obiecał, żem florem aetatis nie na próżnowaniu stracił i w tych bywałem, jako szlachcicowi należy, okazyjach”17 (s.158). Można przejść do porządku dziennego nad tego typu refleksjami autotematycznymi, uznając je za nieodzowną część konwencji pamiętnika staropolskiego – ale u Paska są one szczególnie częste18. Pamiętnikarz uznał najwyraźniej, że z jego błędów i osiągnięć wypłynie moralna nauka, a „sukcesor” rozważy pod ich wpływem własne postępowanie. Harmonizuje to z barokową wizją dziejopisarstwa, które nadal było dziedziną działalności moralnej, nie zaś werystyczno – faktograficznej19. Wzniosłe exempla miały natchnąć przyszłe pokolenia do szlachetnych czynów, a przestrogi ustrzec przed grzechem. W obliczu tak ważnego celu mniej istotne wydawało się zachowanie wszystkich szczegółów, dokładne odzwierciedlenie 3 społecznej pozycji narratora, oraz wspominanie o pewnych epizodach na tyle wstydliwych, że godnych co najwyżej wzmianki. Autoportret Jana Chryzostoma Paska. Literacka kreacja zdarzeń. Na wizerunek Jana Chryzostoma, który wyłania się z lektury Pamiętników, składa się kilka elementów. Pierwszym, który wydaje się najwyrazistszy, jest jego wojenne doświadczenie. Choć zawodowa służba wojskowa zajmuje pamiętnikarzowi tylko lata 1656-1661, to ten okres jest dla niego najważniejszy, opisy najbardziej szczegółowe, wydaje się, że to właśnie do swych wojennych przewag powracał najchętniej w opowieściach. Przynależność do elitarnej dywizji Czarnieckiego, jak pisze Jadwiga Rytel20, odcisnęła się na całym światopoglądzie autora i wielu jego późniejszych wyborach. Przyjrzyjmy się bliżej sposobowi, w jaki Pasek konstruuje wydarzenie z kampanii duńskiej – oto sprzymierzone wojska cesarsko-polsko-duńskie są nękane przez Szwedów stacjonujących na wyspie Als (u Paska Alsen). Stefan Czarniecki natychmiast każe swoim oddziałom wyruszyć do walki: „Wojewoda[...] nic nie mówiąc, kazał otrąbić, żeby nazajutrz gotowość była wszelka i wsiadać na koń” 21(s. 38). Następnie „Sam tedy, przeżegnawszy się, wojewoda wprzód w wodę, pułki za nim, bo jeno trzy były, nie całe wojsko, kożdy za kołmierz zatknąwszy pistolety, a ładownicę uwiązawszy u szyje”. Szwedzi, spostrzegłszy desant, zaczęli uciekać, zwycięstwo było całkowite. Przetrzymywani w twierdzy więźniowie mówili z uznaniem na żołnierzy Czarnieckiego „żeście dyabli, nie ludzie”. Zdobycie jednej z ważniejszych twierdz znajdujących się we władaniu Szwedów, Koldyngi, zostało przez Paska opisane ze wszystkimi detalami. Rozpoczyna się szturm od wzruszającego kazania, wygłoszonego przez jezuitę Pikarskiego (wuj Paska). Potem piechota, wykorzystująca jako osłony snopy siana, rusza do ataku, Pasek zaś wydaje rozkaz: „zacząłem to ja z owemi, co w mojej komendzie byli, Już pochwalmy króla tego etc. Wolski także Paweł [...] kazał toż śpiewać. Tak Bóg dał, że z pod tych chorągwi i jedna dusza nie zginęła, a u inszych, co nie śpiewali, powytykano dziesięcinę”22 (s.26). Po wejściu na teren zamku walka toczy się na szable, twarzą w twarz. Jednak wyszkolenie czarniecczyków bierze górę nad zapałem przypartych do muru Szwedów. W chwili, gdy narrator i dwaj postronni żołnierze spierają się o losy pochwyconego jeńca, dochodzi do potężnej eksplozji – zgromadzone pod jedną z baszt prochy zostają zdetonowane. Ukrywający się na niej Szwedzi wraz z komendantem twierdzy wylatują w powietrze: „[...]tak lecieli do góry, przewalając się tylko między dymem, że ich okiem pod 4 obłokami nie mógł dojrzeć, dopiero zaś impet straciwszy, widać ich było lepiej, kiedy nazad powracali a w morze, jako żaby, wpadali.”23 (s.33). Pasek dorzuca jeszcze anegdotyczną przemowę świętego Piotra do koziołkujących w powietrzu Szwedów, a sam zamyka scenę konkluzją: „Miły Boże, jakież to sprawiedliwe sądy Twoje! Szwedzi naszym Polakom tak wyrządzili w Sandomierzu, zasadziwszy miny zdradziecko w zamku. A tu sami na siebie uczynili samołówkę, bo im to nasi nie z umysłu uczynili[...]”24 (s.34) Dramatyzm obydwu scen jest podkreślony przez krótkie, urywane zdania, pozbawione łacińskich wtrętów, opowiadanie „toczy się żywym, jasnym, barwnym językiem”25. Pasek jest w tych fragmentach znakomitym stylistą, ale jak się okazuje, nienajlepszym historykiem. Relacja pamiętnikarza nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Atak na Alsen przeprowadzony został za pomocą łodzi i tratw. Najważniejsze zadanie wypełnił oddział piechoty brandenburskiej, który zajął przyczółek na wyspie, dopiero potem do akcji wkroczyła polska jazda, do której przerzucenia „użyto pozostałych łodzi, a że nie było ich wiele, więc nie wszystkie chorągwie zostały przeprawione w pierwszym rzucie”26. Szwedzka piechota, osłaniana przez rajtarów, wycofała się do zamku. Zdobycie Koldyngi także wyglądało nieco inaczej. Przede wszystkim opis lecących w powietrzu Szwedów to czysta licentia poetica, rozmiary eksplozji były mniejsze, choć rzeczywiście spowodowały pewne straty (po obu stronach)27. Samo znaczenie zwycięstwa wydaje się znacznie mniejsze, niż w opisie Paska - zlikwidowanie niewielkiej bazy, obsadzonej przez stu żołnierzy, urasta u niego do rangi triumfu rozstrzygającego losy kampanii. W obydwu przypadkach istotniejsza dla pamiętnikarza jest moralna wymowa opisywanych zdarzeń, ujęta w dobitnie sformułowanej puencie. Czarniecki pod Alsen zachowuje się dokładnie w taki sam sposób, jak w znanej choćby z Potopu Sienkiewicza bitwy pod Warką, ale tym razem na większą skalę – nie zważając na niebezpieczeństwa morza (których Pasek przecież także sam doświadczył!) prowadzi swoje oddziały do całkowitego zwycięstwa. Oczywiście o żadnej piechocie brandenburskiej nie ma nawet wzmianki. Zaś pełen dramaturgii opis zdobycia Koldyngi ujawnia kolejną motywację zabiegów o charakterze literackim – jest to swoista, typowo barokowa religijność Paska. Wszystkie ważne wydarzenia z pola walki tłumaczy on przez interwencję sił nadprzyrodzonych. 21 „Nagrodą” za wyśpiewywanie religijnych hymnów są niewielkie straty w ludziach, wszak Pan Jezus daje większą „protekcyję” niż jakiś Pan Hu. Puenta epizodu, czyli nagła śmierć „heretyckich” Szwedów, ujawnia autorski do nich stosunek – z całą pewnością zasłużyli na potępienie, a 5 święty Piotr zamknął przed nimi wrota niebios. Dodatkowo wydarzenie to jest karą za czyn, jakiego dopuściła się szwedzka załoga Sandomierza, która celowo spowodowała wybuch prochów, by zadać Polakom jak największe straty. Ale nawet i wtedy „Pan Bóg obronił od śmierci, kogo miał obronić”28 (s.34). Perswazyjny walor tych opisów jest tak duży, że wielu wcześniejszych historyków29 uwierzyło im bez zastrzeżeń, chętniej nawet poddając w wątpliwość relację Jakuba Łosia, również żołnierza dywizji Czarnieckiego. Kolejnym ważnym atrybutem wzorowego Sarmaty jest pełniona przez niego służba publiczna. Jan Chryzostom Pasek był nie tylko uczestnikiem, ale i propagatorem instytucji szlacheckiej demokracji. Sejm to dla niego najlepsza szkoła obywatelska. Oto jak pamiętnikarz rozpoczyna opis przebiegu obrad w 1666 roku: „Kładę na tym miejscu młodym ludziom, którzy to po mnie czytać będą, taką admonicyją, żeby kożdy, ze szkół wyszedłszy, starał się o to pilno, aby się rzeczom przypatrywał i przyglądał na sejmach [...]. Nauczysz się polityki, nauczysz się prawa, nauczysz się tego, o czym w szkołach, jako żyw, nie słyszałeś; życzę kożdemu czynić tak.”(s.359). Niestety, nie wszystko jest tak idealne. Pasek dostrzega pewne wady: choć nie instytucji, czy całokształtu rozwiązań ustrojowych, lecz posłów. Z goryczą stwierdza o sejmie 1666 roku: „a po staremu nic dobrego nie usejmowali”.(s.361). Przyzwyczajony do karności i dyscypliny zawodowy żołnierz, „niechętny”, lecz jednak regalista, mógł się czuć niezadowolony z czczego gadulstwa i braku konkretnych osiągnięć kolejnych sejmów i sejmików. Krytycyzm jest to jednak specyficzny – zawsze wiedzie do konstatacji, że Jan Chryzostom jest właśnie ideałem obywatela i szlachcica23, on jest przeciwstawiony masie niekarnych „szaraków”, niedoceniających wspaniałego ustroju sarmackiego państwa. Przykładem niech będzie wypowiedź Paska na temat pospolitego ruszenia: „Poko żyw będę, nigdy się już takiej komendy nie podejmę, i wolałbym paść świnie, niżeli z pospolitego ruszenia komenderowanych prowadzić na podjazd” (s.441). Sam pamiętnikarz znacząco się odróżnia od swych podkomendnych, bowiem, jak mówi starosta kaniowski: „nauczył się bo w dobrym porządku wojować” (s. 447). Więc to nie w samej idei pospolitego ruszenia leży błąd – tylko w tchórzostwie zasiedziałej szlachty. Niezwykle obfite w literackie ozdobniki są te fragmenty pamiętników, które opisują życie dworskie. Pasek ukazuje czytelnikom skonwencjonalizowany, bajkowy obraz, bliższy ideałowi („tak powinno być”) niż rzeczywistości („tak jest”). Dodatkowo jest to sfera silnych zabiegów autokreacyjnych. Jeden z wielu oficerów Czarnieckiego urasta tutaj co najmniej do roli wybitnego dowódcy, z którym liczą się król i senatorowie.24 6 Kiedy w 1661 Pasek, opuściwszy zrewoltowane wojsko, wpadł w ręce oddziałów królewskich, został oskarżony o szpiegowanie i udział w buntowniczym związku wojskowym. Te suche fakty na pewno są prawdziwe – ale literackim zmyśleniem jest następujący po nich szereg retorycznych popisów pamiętnikarza, który udziela reprymendy senatorom. „Do ojczymów tedy mówię ojczyzny, to sobie praecustodio, nie do ojców, nie do poczciwych senatorów[...][zasługi] ten trudno to miał widzieć, kto w domowych wczasach siedząc jadł ostrygi, ślimaki i tartufole [...]Insza to rzecz rozlewać słodkie likwory, insza rozlewać krew [...] za niewinność moją ujmą się Bóg, wojsko, i moja uboga parantela” (s.207-211) Ta kunsztowna mowa, napisana wedle wszelkich prawideł wyniesionych przez Paska z jezuickiego kolegium rawskiego, jest dobrym przykładem ówczesnej retoryki politycznej, szkoda tylko, że powstałym post factum. Wątpliwym jest, by zagrożony na gardle średni szlachcic, w czasach zwiększającej się magnackiej potęgi, pozwolił sobie na tak bezpośrednią krytykę senatorskich przywar. Jednak autoportret idealnego Sarmaty, który nie lęka się śmierci, i jako reprezentant swych praw broni jednocześnie praw ogółu, musiał zostać odmalowany zgodnie z parenetycznymi założeniami Paska. Dobry epicki obraz postaci nie może się składać jedynie ze schematycznego wyliczenia jej politycznych dążeń i militarnych przewag – potrzebny jest także, choćby pobieżny, opis jej uczuć. Jan Chryzostom Pasek wprowadza w swoich Pamiętnikach także i wątki miłosne. Spośród trzech niewiast, które były obiektem jego matrymonialnych zabiegów, najciekawsza wydaje się Eleonora Dyvarne. Postać ta zostaje wprowadzona wnet po opisie kampanii wojennej w Danii. Paska, wnet po zajęciu Friderycji, spotkał „afekt taki, któremu o podobny trudno (s.73)”. Jeżeli damy wiarę pamiętnikarzowi, to romans ten przedstawia się jako pełna dramaturgii historia, w której jest wszystko, co powinno się w niej znaleźć – wymiana miłosnych listów, iście romantyczny stan wewnętrznego niepokoju i zmartwienia, porada przyjaciela i decyzja o zerwaniu. Zwieńczona, jak przystoi Sarmacie, pijatyką. Zwraca jednak uwagę, że Pasek w opisach swych uczuć „wycofuje się jak gdyby z potocznej, humorem zabarwionej narracji na pozycje >>retoryczne<<”24. Świadczą o tym choćby: obszerny odpis łacińskiego listu otrzymanego od Eleonory, czy zastosowanie techniki opisu, niezdynamizowanego dialogami. Cały fragment pozostawia wrażenie literackiej kreacji – co zostało potwierdzone przez badania naukowe Stanisława Roszneckiego 25. Typowa duńska szlachcianka z wieku XVII nie znała łaciny – z tego słabego punktu swej opowieści sam Pasek 7 zdaje sobie sprawę, pisząc: „Który list, że terminami nie bardzo podobien do konceptu białogłowskiego, i ja sam nie bardzo bym wierzył, gdybym nie wiedziął scientiam i nie nasłuchał się nieraz extemporaneos discursus” (s.xxx). Badania archiwalne dowiodły dodatkowo, że domniemany ojciec Eleonory, sekretarz królewski Ricaldus, nigdy nie istniał. Jak konstatuje słusznie Roman Pollak26, Eleonora to postać stuprocentowo fikcyjna, a „jej” list napisał sam Pasek. Odmalowana ze swadą miłosna historia była niewątpliwie pamiętnikarzowi potrzebna – pozostałe jego amory mają w sobie coś z kupieckich targów i nie posiadają wielkich epickich walorów. Prymitywizm27 technik pisarskich Paska sprawił jednak, że jego duńska przygoda miłosna wydaje się wyjątkowo niewiarygodna i nierzadko śmieszy zamiast wzruszać. Zakończenie. Sztuka pamiętnikarska a weryzm. Pamiętniki pomnikiem kultury. „Bo ja nie jestem sobą. A kim? Cholera wie.28” – napisał Leopold Tyrmand w swoim Dzienniku, odnosząc się do własnego literackiego wizerunku. O Janie Chryzostomie Pasku można z całą pewnością powiedzieć, że nie zadawał sobie pytania „cóż jest prawda?” i nie czuł wyrzutów sumienia, gdy pewne fakty uwypuklał bądź przemilczał. Nie można także zapominać o fakcie, że Pamiętniki powstawały w latach dziewięćdziesiątych XVII wieku, gdy pamięć ich autora była już dość zawodna. Rzadko podawał jednak rzeczy całkowicie zmyślone. 29 Pamiętniki to oczywiście także „mocno podchlebiony, podmalowany samochwalstwem konterfekt”29, ale wydaje się, że nie tylko samochwalstwo stoi za takim, a nie innym ich kształtem. To właśnie zamysł moralizatorski Paska przesłonił dążenie do sumiennego odzwierciedlenia rzeczywistości, a to z bardzo prostej przyczyny – życiowe losy nie zawsze potwierdzają, że dobro, wierność i odwaga przynoszą korzyść.30 Wyrozumiałość połączona z poczuciem wyższości, z jaką zwykliśmy traktować Jana Chryzostoma, powinna ustąpić chęci zrozumienia jego motywów. Do których, należy, jak powinniśmy wiedzieć, także dbałość o estetyczne walory dzieła. „Pamiętnikarz z prawdziwego zdarzenia chwyta i rejestruje to, co dla niego jest nowością”(trzynadłowski,271) – więc i absurdalna opowieść o krasnoludkach ma jakiś sens w planie Jana Chryzostoma Paska. 8 Przypisy 1 J.Pelc,[w:] Barok – epoka przeciwieństw,s.234, charakteryzuje to następująco: „Postawa człowieka baroku i postawa siedemnastowiecznego Sarmaty wykazują znamienne cechy wspólne. Przede wszystkim wymieniłbym tu uporczywe poszukiwanie równowagi, poczucie zagrożenia i konieczność wyjścia ze stanu zagrożenia”. 2 Choć już w XVI wieku odnajdziemy wiele godnych uwagi relacji pamiętnikarskich, to właśnie siedemnaste stulecie przynosi nam ich najwięcej. Por. A.Sajkowski, Nad staropolskimi pamiętnikami, s. 17 – 29. 3 ustalaniem rozbieżności pomiędzy prawdą historyczną a prawdą Pamiętników zajmowali się przede wszystkim badacze dziewiętnastowieczni, m.in. H. Biegeleisen Rozbiór krytyczny Pamiętników Paska, Przegląd Narodowy i Literacki, t.III 1884; J.Czubek, J.Ch.Pasek w oświetleniu archiwalnym (1667-1701) Rozpr.Ak.Um.Wydz.Fil, S.II, t. XII, 1900 4 Tezę tę wysunął w swym wstępie do wyd. Pamiętników z 1928 Aleksander Bruckner. Przez większość badaczy została uznana za zbyt pochopną. Por. A.Bruckner Wstęp [w:] op.cit, s. XXXI 5 J.Rytel, Pamiętniki J.Ch.P na tle pamiętnikarstwa staropolskiego, Wrocław 1962, s. 55 6 s. 11. Wszystkie cytaty w tej pracy pochodzą z wydania: J.Ch.Pasek, Pamiętniki, oprac. W.Czapliński, Warszawa 1962. 7 J.Ch Pasek, op.cit,s. 50 8 J.Korkozowicz, Zbrojna turystyka pana Chryzostoma [w:] Od Paska do Przybyszewskiej, Olsztyn 1988, s. 13 9 przykładem może być fragment: „jest tam wszelakich ryb dosyć, i mówiących, i jęczących, oprócz karpia, bo o tego skąpo.” (s.47). Pasek uwierzył zapewne w czyjąś opowieść, sam bowiem z rybami nie rozmawiał. 10 J.Ch.Pasek, op.cit, s. 280 11 por. J.Ch.Pasek, op. cit., s. 151, 275 12 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 13 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 130 14 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 15 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 16 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 17 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 18 por. J. Rytel, op.cit., s. 57 por. E.H. Carr, What is history, New York 1961, s. 70-113 J.Rytel, op.cit.,s. 118 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 19 20 21 22 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 23 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 24 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 25 A. Bruckner, op.cit., s. XIV. Z. Spieralski, Stefan Czarniecki, s.228. 27 Z. Spieralski, op.cit., s.233 21 por. J.Pelc, op.cit., s. 243, J. Rytel, op.cit., s. 155. 28 J.Ch.Pasek, op.cit., s. 66 26 29 por. L.Kubala, Wojny duńskie i pokój oliwski 1657-1660, Lwów 1922, s.164-174. W obydwu przypadkach, historyk rekonstruuje przebieg wydarzeń całkowicie ufając Paskowi, niejednokrotnie przytacza też in extenso duże części jego relacji. Próbuje także tłumaczyć rozbieżności pomiędzy jego wersją, a wersją Łosia. „Bajkowy ten opis tak mocno utrwalił się w tradycji narodowej, że o przeprawie przez morze śpiewamy nawet w naszym hymnie państwowym”. - zauważa słusznie L.Podhorecki w swojej pracy Stefan Czarniecki, Warszawa 1998, s. 171. 23 J.Rytel, op.cit., s.153. 24 R.Pollak, op.cit., s. 6 24 J. Rytel, op.cit. s. 174. 25 S. Rosznecki, Autoreferat z pracy w jęz. duńskim o Pamiętnikach Paska, („Wisła” 1898, XII, s. 354) [za:] 9 R.Pollak, op.cit., s. 29. R.Pollak, op. cit, s. 23 27 To określenie nie ma charakteru wartościującego, bo byłoby to wartościowanie z perspektywy współczesnych dokonań epickich. Pod pojęciem prymitywizm rozumiem tutaj 28 L.Tyrmand, Dziennik 1954, Londyn 1993, s. 35 26 29 Niektórzy badacze są zdania, że wszystkie wydarzenia mają jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości:„Pasek chętnie wyolbrzymia poszczególne rzeczy, niejednokrotnie zmienia lekko przebieg wypadków, by opowieść wydała się dowcipniejsza, niemniej jed n a k w yd a je mi s ię (podkr.J.U), że nigdy nie podaje rzeczy całkowicie zmyślonych.”(W.Czapliński, Wstęp [w:] J.Ch.Pasek, Pamiętniki, Warszawa 1962, s LVII.). Podany w niniejszej pracy przykład Eleonory Dyvarne zdaje się jednak wskazywać na to, że tak nie jest. Sam W. Czapliński nie stawia przecież swojej tezy w sposób zdecydowany. 29 R.Pollak, op.cit., s. 7. 30 Natomiast Jakub Łoś wydaje się tym nie przejmować. 10