semper fidelis
Transkrypt
semper fidelis
Maciej Koszewski, uczeń klasy III a Liceum Ogólnokształcącego w Sulejówku. Tekst wygłoszony w etapie wojewódzkim Konkursu Krasomówczego. Dom rodzinny to miejsce wypełnione kochanymi osobami i drogimi pamiątkami. Wszystko to jednak przemija. Zostaje coś, czego nam nikt i nic nie zabierze … moŜemy to coś ocalić tylko w swoich sercach. Wspomnienia – klucz, który słuŜy tylko do otwierania pamięci. Są wśród nas, w Sulejówku osoby, które w sercach mają wyryte SEMPER FIDELIS … komu i czemu pozostały na zawsze wierne? Ojczyźnie, a raczej ojcowiźnie, utraconej we Lwowie. Spacerując ulicami Sulejówka, dostrzegamy fasady domów pięknych, bogatych albo skromnych, drewnianych, starych i nowoczesnych. Rzadko zatrzymujemy się przy tych, które w objęciach bzów, jaśminów i dzikiego wina chronią jakąś tajemnicę. Odkryłem takie domy w moim mieście. Wchodząc do jednego z nich, otwieramy drzwi drewnianej werandy, a potem naszym oczom ukazuje się Lwów. To dom rodziny Grabskich. Stanisław Grabski, profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie w 1946 roku musiał opuścić wraz z rodziną swoje ukochane miasto. Do samolotu moŜna było zabrać tylko najcenniejsze skarby – biurko słuŜące do pracy intelektualnej, maszyna do pisania, ksiąŜki i portrety przodków, pamiątki i trochę mebli. Mijały lata, zmieniały się mody i władze a stworzone z tych skarbów miejsce do dziś tchnie klimatem lwowskich domów i ulic. Oto słyszymy z ust gospodyni pani Anny Grabskiej opowieści o Orlętach Lwowskich, honorze i dowcipach batiarów, o grzeczności stróŜów dbających o czystość podwórek, o autentycznej przyjaźni ludzi róŜnych wyznań i poglądów. W kuchni p. Anny unosi się zapach domowego jedzenia. Na lwowskich meblach w stylu empire poustawiane bibeloty opowiadają róŜne historie. Oto maleńka szmaciana laleczka, która ozdabiała lwowską choinkę. KsiąŜeczka do naboŜeństwa z adnotacją carskiej cenzury, okulary „dziadowinki”, czyli pani profesorowej Zofii Grabskiej, obrazy przedstawiające lwowskie krajobrazy. Na starym pianinie gromnica ogromnych rozmiarów z herbem papieskim i orłem w koronie. Otrzymana przez profesora od ówczesnego papieŜa Piusa XI w podzięce za przygotowanie umowy konkordatowej. W szkatułce obok, przechowywane z pietyzmem, pamiątki od pierwszej komunii córek, a nawet specjalnie dla nich ofiarowane medaliki przez papieŜa. Wśród tak cennych przedmiotów muszelka znaleziona w ogrodzie lwowskiego domu. A teraz podejdźmy do biurka. Drobiazgi zostawione jakby wczoraj. Binokl, bilet wizytowy, kieszonkowy zegarek, pióro i sterta dokumentów. Paszporty, legitymacje uczennic Lwowskiej Szkoły Plastycznej, listy oficjalne i te prywatne, zdjęcia osobiste, na przykład brata Władysława i fotografie dokumentujące udział profesora w wierzchosławickich doŜynkach razem z autorem „Chłopów”. Na dnie szuflady wyłoŜonej „Gazetą Lwowską” prawdziwy skarb, którym nie pogardziłoby Warszawskie Muzeum Literatury - rękopis nigdy nie opublikowanego wiersza Artura Oppmana, który artysta dedykował profesorowi za działalność propolską podczas obrad na konferencji w Wersalu. Na półkach stosy ksiąŜek pisanych w róŜnych językach, wśród nich te, które wyszły spod pióra pierwszej damy polskiej teologii - córki profesora - pani Stanisławy. Wszystkich tych skarbów strzegą wykute w kamieniu pracowitą dłonią artystki –córki Anny rzeźby a, wśród nich najznaczniejsze: potęŜny medalion z orłem oraz herb Lwowa, na którym widnieje szarfa z napisem SEMPER FIDELIS. Opuszczamy juŜ ten gościnny dom, choć pani Anna wciąŜ opowiada nowe historie. Tymczasem zaprasza nas kolejna lwowiaka, pani Irena Snarska. Osieroconą w czasie wojny we Lwowie los, a raczej serce rodziny Grabskich przywiodło do Sulejówka. Dziesięcioletnią Irenkę Stanisław Grabski przygarnął do swojej rodziny i w ten sposób na trwałe splotły się losy lwowskiego dziecka z historią mojego miasta. Mała Irenka, niezwykle utalentowana, ukończyła Liceum Plastyczne i Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie w klasie znanego ilustratora ksiąŜek Jana Marcina Szancera. Artystka została profesorem tej uczelni. Za swoje prace zdobyła uznanie na całym świecie. W jej domu zwiedzimy pracownię. Na środku potęŜna maszyna do powielania grafik, sztalugi, kartony, na biurku dzbany pełne pędzi, rylce, i inne narzędzia pracy. Na centralnej ścianie skromna, z surowego drewna półka. Na niej największe skarby pani Ireny. Jedyne materialne pamiątki ze Lwowa. RóŜaniec mamy i album przedstawiający historię Lwowa pod tytułem „SEMPER FIDELIS”. Biorąc do ręki tę najukochańszą ksiąŜkę, p. Sanrska otwiera kluczem pamięci swoje serce. Oto szpital izraelicki przy ulicy Rapapporta, w którym leŜała p. Snarska jako dziecko, kruŜganki katedry ormiańskiej, kopiec Unii Lubelskiej, gdzie autorka zgubiła szmacianą laleczkę, kościół św. ElŜbiety miejsce chrztu Irenki i inne. Wszystkim tym wspomnieniom p. Snarska nadała artystyczny wyraz. Artystka wykonała cykl grafik pod tytułem „Mój Lwów”. Jedną z ciekawych prac jest obraz kloszardki – lwowskiej Kasandry, ślepej Minci, która to mieszkając na ulicy, przepowiadała przyszłość i ostrzegała przechodniów przed niebezpieczeństwem. Te i inne grafiki moŜecie państwo obejrzeć w internetowej galerii Sulejówka. Lwowską atmosferę pracowni podkreśla, konieczna pani Irenie do pracy, lwowska muzyka. Słyszymy więc, Ŝe „nigdzie ludziom tak dobrze nie jest, jak tylko we Lwowie”. Zamykamy oprawione w skórę poŜółkłe kartki albumu. śegnamy wzruszoną do łez lwowiankę, która do dziś przechowuje w swym sercu zapach kulikowskiego chleba i słowa Hemara: „Tym co nie chcą pamiętać – pamięcią dokuczać, I tych co juŜ nie płaczą – znowu do łez wzruszać...” Szanowni państwo, w kaŜdym mieście stoją domy schowane w objęciach bzów, jaśminu i dzikiego wina, chroniące niezwykłe historie ludzi. Warto do nich zapukać, warto je otworzyć kluczykiem pamięci. Tekst powstał na podstawie rozmów latem 2011 roku z Paniami: Anną Grabską i Ireną Snarską – mieszkankami Sulejówka. Pomoc i opieka nad uczniem: Krystyna Pachnik. Oprac. Magdalena Nowakowska, Gim nr 1