Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1.qxd

Transkrypt

Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1.qxd
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
Wrzesień – Październik 2014
2014-10-15
13:48
nr 9–10 (30–31)
Strona 1
PISMO PARAFII ŚW. JÓZEFA KALASANCJUSZA W RZESZOWIE
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, Błogosławionaś Ty między niewiastami
i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo,
Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:48
Strona 2
RZESZOWSKI
Jak sobie radzić z…
23 sierpnia br. – tuż przed odpustem parafialnym – Ojcowie Pijarzy rozpoczęli w naszym kościele cykl konferencji,
dyskusji i warsztatów przeznaczonych przede wszystkim
dla rodziców i małżonków, z cyklu JAK SOBIE RADZIĆ Z…
Konferencje zainaugurował nasz gość specjalny Michał
Piekara, psychoterapeuta i doradca małżeński, dyrektor
merytoryczny w Klinice Małżeńskiej w Krakowie. O godz.
10.00 wygłosił konferencję dla rodziców pt. „Jak wychować dziecko i nie zwariować? ”, a tego samego dnia o godz.
19.00 mówił do małżonków na temat „Razem przez życie.
Jak zbudować szczęśliwe małżeństwo?”. Podczas pierwszej
konferencji rodzice powierzyli swoje dzieci pod opiekę
osób prowadzących świetlicę parafialną, dlatego też mogli
bez przeszkód wysłuchać ciekawej konferencji. Frekwencja była spora, bo każdej konferencji wysłuchało kilkadziesiąt osób, i trzeba przyznać, że nikt się nie nudził, bo pan
Michał jest fachowcem w swojej dziedzinie i potrafił przekazać nie tylko teorię, ale podawał przykłady z życia wzięte,
okraszone anegdotami, które często zmuszały nasze przepony do wytężonej pracy podczas głośnego, niepohamowanego śmiechu…
Na wstępie państwo Urszula i Michał Piekarowie przedstawili siebie i swoje dzieci: dwoje z nich jest już u Boga,
pozostała trójka – dwie dziewczynki i chłopiec – gościła
u nas w Rzeszowie. Pan Michał przyznał, że wielu rodziców
ma bardzo poważne problemy z wychowaniem dzieci.
Czują się niekompetentni, rozczarowani, przewrażliwieni
i w końcu przemęczeni i bliscy załamania nerwowego.
W końcu dochodzą do wniosku, że ich dzieci są złe. Tymczasem to nie dzieci są złe, ale narzędzia używane przez
nas w procesie wychowania są niewłaściwe.
Michał Piekara z żoną i synem
Pan Michał przygotował dla nas 10 ZASAD SKUTECZNEGO RODZICA, które w półtoragodzinnej konferencji
bardzo dokładnie przedstawił. Oto te zasady:
ZASADA I – Okazuj dziecku szacunek, a ono będzie
szanowało ciebie…
– Wysłuchaj do końca, nim skomentujesz
– Nie wmawiaj swojej racji
– Zaakceptuj, że nie musicie się we wszystkim zgadzać
– Zwracaj uwagę na osobności
– Nigdy nie przezywaj
– Nie stosuj ironii
ZASADA II – Naucz się uniżać, a będziesz dla dziecka
autorytetem
– Przyznaj się do swojej niewiedzy
– Przyznaj się do swojej słabości
– Kiedy zrobisz coś źle, proś o przebaczenie
ZASADA III – Panuj nad swoimi emocjami, a twoje
dziecko będzie się czuło bezpiecznie
– Panuj nad swoimi emocjami, nie reaguj w gniewie
– Nie stosuj swojej przewagi i siły z powodu bezradności
– Mów o tym, co czujesz
Michał Piekara
Pan Michał przyznał, że panowanie nad emocjami jest dla
nas chyba najtrudniejsze. Podał wyniki badań, z których
wynika, że kiedy dajemy się ponieść emocjom i ilość uderzeń serca na minutę przekracza 180, nie jesteśmy już
w stanie logicznie myśleć – nie jest to możliwe z powodu
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:48
Strona 3
KALASANCJUSZ
odpływu krwi z mózgu do mięśni…Po prostu
mózg przełącza się na bardziej prymitywny
sposób reagowania, czyli na ucieczkę lub atak.
I dlatego warto znać ten prosty mechanizm:
kiedy nie panujemy nad emocjami – rozum śpi…
ZASADA IV – Patrz na intencje dziecka,
a ono będzie chciało otwierać się przed tobą
– Zakładaj dobre intencje i mów o nich
– Wyjaśniaj swoje intencje
ZASADA V – Doceniaj i podziwiaj swoje
dziecko, a będzie miało mocne poczucie
własnej wartości
– Doceniaj i podziwiaj
– Nie porównuj
– Nigdy nie okazuj, że dziecko nie jest dość
dobre, by zasłużyć na twoją akceptację, uznanie
czy miłość
– Nie stosuj kar, stosuj zachęty
ZASADA VI – Pozwól dziecku przeżywać
swoje emocje, a nauczysz je wrażliwości
– Dawaj dziecku prawo do czucia złości,
smutku, bólu, radości i lęku
– Nazywaj uczucia dziecka
– Oceniaj zachowanie dziecka, nie
jego uczucia
ZASADA VII – Dawaj mu swój
czas, a będzie ci za to wdzięczne
do końca życia
– Obecność znaczy więcej niż tysiąc
obietnic
– Liczy się ilość, nie tylko jakość
– Okazuj bliskość
RZESZOWSKI
3
Kurs 7 mostów
Na kurs zapraszamy pary małżeńskie
o dowolnym stażu małżeńskim
22–23 listopada 2014
Parafia pw. św. Józefa Kalasancjusza
Koszt: 90 zł + 40 zł (materiały) od pary
Zapisy do 9 listopada poprzez e-mail:
[email protected]
tel. 790541379
lub w zakrystii kościoła pw. św. Józefa Kalasancjusza
PODCZAS KURSU:
• Przyjrzycie się, jak dziś wygląda wasze małżeństwo i określicie bardzo precyzyjnie, co wymaga wprowadzenia zmian;
• Dowiecie się, co jest siłą waszego małżeństwa i jak na tym budować wspólną
przyszłość;
• Nauczycie się nowych sposobów wyrażania siebie w związku oraz nowych
sposobów radzenia sobie z konfliktami;
• Popracujecie nad poczuciem bliskości i sympatii,
• Otrzymacie konkretne wskazówki do skutecznej komunikacji swoich potrzeb i zastrzeżeń;
• Doświadczycie dialogu;
• Weźmiecie udział w ćwiczeniach, które wprost oddziałują na poczucie przynależności do siebie;
• Dowiecie się również, co zrobić, aby pozytywne zmiany trwały.
Ponieważ jest to kurs dla par, w związku z tym nie przewiduje się udziału tylko
jednego z małżonków.
Dwudniowy kurs trwa od godz. 9.00 rano w sobotę (rejestracja Uczestników
od godz. 8.30) do ok. godz. 16.00 w niedzielę. Kurs jest bardzo intensywny
i składa się z 15 godzin warsztatowych.
Kurs ten jest owocem przeszło półtora roku poszukiwań rzetelnej wiedzy na
temat funkcjonowania związku małżeńskiego, gromadzenia i weryfikowania
obserwacji z prowadzonych sesji terapeutycznych, analizowania dotychczasowego dorobku terapeutycznego w zakresie pracy z parami. Małżonkowie poznają 7 zasad, które podniosą ich poziom satysfakcji ze związku! Ten unikalny
program może odmienić Twoje małżeństwo!
Do rozpoczęcia kursu potrzeba co najmniej 10 par małżeńskich.
ZASADA VIII – Nie karć dziecka
za to, że jest inne niż sobie
wyobrażałeś, a będzie szczęśliwe
z tego, kim jest
– Akceptuj jego pragnienia
– Rozwijaj w dziecku to, co je cieszy
(nie ciebie)
– Pozwalaj mu również
na niezależność
PROWADZĄCY
Michał Piekara – psychoterapeuta małżeński, autor kilku książek i poradników dla małżeństw, w tym bestsellerowej „Razem przez życie. Przewodnik dla
małżeństw, które pragną zwyciężać”. Gość audycji radiowych i telewizyjnych.
Ceniony mówca i prelegent. Kształci się między innymi w The Gottman
Relationship Institute (Seattle, USA).
ZASADA IX – Pozwalaj dziecku
na błędy, a nauczysz je
odpowiedzialności
– Niech konsekwencje będą nauczycielem
– Motywuj do zmian, nie karć za porażki
– Obdarzaj zaufaniem, choćby miało to boleć
ZASADA X – Troszcz się o swoje małżeństwo,
a nauczysz dziecko, czym jest miłość
– Zadbaj o dobrą relację z małżonkiem
– Nie kłóć się przy dziecku, ale gódź się przy dziecku
We wrześniu br., z okazji „Tygodnia wychowania”, wysłuchaliśmy kolejnych konferencji z cyklu JAK SOBIE RADZIĆ
Z… 18 września Anna Kucharska-Zygmunt wygłosiła konferencję „Wychowanie do wartości – od czego zacząć”,
a 25 września odwiedził nas ponownie Michał Piekara
z konferencją „Twórcza miłość, czyli Stop nudziarzom”.
W dniach od 22 do 23 listopada Michał Piekara poprowadzi kurs dla małżonków „7 MOSTÓW” (szczegółowe
informacje na stronie internetowej naszej parafii i w gazecie na sąsiedniej kolumnie).
Kolejne konferencje Michała Piekary odbędą się 16 października („Razem przez życie. Stań się zmianą, której
pragniesz”), 20 listopada i 11 grudnia br., ale tematy tych
konferencji nie są jeszcze ustalone. Konferencje Anny
Kucharskiej-Zygmunt odbędą się 23 października („Wychowanie do wartości – dobra komunikacja, tego się można
nauczyć”), 27 listopada i 18 grudnia br.
Ojcowie Pijarzy serdecznie zapraszają wszystkich zainteresowanych na konferencje i kursy. Nie bójcie się przyjść,
naprawdę warto posłuchać profesjonalistów i mądrych
ludzi, którzy trudne zagadnienia potrafią przedstawić
w sposób przystępny i zrozumiały dla każdego. A przecież
każdy ma jakieś problemy w relacjach z małżonkiem i dziećmi, bo jesteśmy tylko ludźmi…
Opracował Igor Witowicz
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
4
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:48
Strona 4
RZESZOWSKI
24 sierpnia br., w wigilię uroczystości św. Józefa Kalasancjusza, parafianie przy znacznej pomocy naszych Ojców
Pijarów i nowicjuszy zorganizowali piknik rodzinny. Tego dnia pogoda była – można śmiało powiedzieć – bardzo dynamiczna. Padał deszcz, za chwilę świeciło słońce, potem straszyły nas ciemne, ołowiane chmury. Początek pikniku był sielankowy, niebo błękitne nad nami, a z kociołków opalanych drewnem wydobywały się aromaty, które wróżyły, że nasze
żołądki skosztują czegoś wyjątkowego. Pan Grzegorz Stęchły z małżonką przygotowali tego dnia danie gorące, które zaskoczyło wszystkich… Nie wiem, czy był to bogracz, czy coś w tym rodzaju, ale po nagłym i niespodziewanym deszczu,
który zmusił nas do przeniesienia pikniku do salki pod kościołem, danie gorące smakowało wybornie. Panie spisały się
na medal, serwując wypieki własnej roboty: serniki, szarlotki, pierniki i inne delicje… Dzieci wraz z nowicjuszami i naszymi animatorami tańczyły, śpiewały, wygłupiały się, brały udział w różnych zabawach. Starsi, przy kawce, herbatce i ciastku, rozmawiali i cieszyli się wspaniałą atmosferą tego niecodziennego spotkania. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili
się do zorganizowania pikniku i poświęcili swój czas, by inni mogli się dobrze bawić. Wszystkim serdeczne Bóg zapłać!
Igor Witowicz
Młodzi wykorzystali ostatnie promyki słońca
Pan Grzegorz i jeden z jego kociołków z...
Wodzirej Arek sprawnie i pomysłowo poprowadził gry i zabawy…
W salce pod kościołem było wiele radości...
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:48
Strona 5
KALASANCJUSZ
RZESZOWSKI
5
Z Ojcem Wojciechem Kałafutem, proboszczem naszej
parafii w latach 2003–2011, rozmawia Stanisław Alot
Ojciec wywodzi się ze Spisza?
–Tak, z polskiego Spisza, z Łapsz Niżnych, gdzie pijarzy
także posługują. Tam był śp. ksiądz Stanisław [Góralczyk –
red.], który nas dwu zapalił, poszliśmy do seminarium,
jeden do Łodzi, a ja do pijarów. Nowicjat skończyłem
w Łowiczu.
Na studia trafił Ojciec do Krakowa?
–Tak, my studiujemy u misjonarzy, na Stradomiu, wtedy
była to część Papieskiej Akademii Teologicznej.
A pierwsze obowiązki młodego księdza Wojciecha
przebiegały w…?
– Miałem praktykę diakońską w Cieplicach Śląskich, później po święceniach zostałem skierowany do pracy katechetycznej. Pierwszy rok uczyłem jeszcze w salkach
katechetycznych, a za rok poszliśmy do szkoły ku zdziwieniu niektórych nauczycieli, to był nowy widok – ksiądz
w sutannie chodzi po państwowej szkole – zresztą nie było
umów o pracę. To był trudny start, w szkole podstawowej,
tysiąclatce, uczyło się ponad tysiąc dzieci, ósmych klas było
z osiem.
Tam był Ojciec rok?
– Dwa lata. To była praca katechetyczna; zajmowałem się
również ministrantami, służbą liturgiczną.
A po tych dwóch latach?
– Wróciłem do Krakowa, na Wieczystą, dziś jest tam piękny
kościół, a wtedy w podziemiach domu zakonnego była
kaplica zaaranżowana na czas budowy kościoła. Kiedy po
czterech latach odchodziłem z Wieczystej, odbyła się Pierwsza Komunia w budynku nowego kościoła, pustego
jeszcze, bez wystroju, ale kościoła.
Przez cztery lata był Ojciec tam katechetą?
– Tak, najpierw w szkole podstawowej, potem uczyłem
dwie klasy liceum. W czwartym roku mojej pracy ksiądz
prowincjał szukał chętnych do pracy na Wschodzie. Zażartowałem, kiedy dowiedziałem się, że mam iść od września
do Szczuczyna, i zapytałem prowincjała: Czy mam iść tam
za karę? Odpowiedział, że nie, więc odpowiedzia-łem, że
znam lepsze nagrody, ale pojechałem. Zyskałem nowe doświadczenie; Polacy, którzy nie znają języka polskiego,
ale przyznawali się do tego, że są Polakami – zresztą tak
mieli wpisane w dowodzie. Ale dzieci mówiły po polsku z
takim akcentem rosyjskim, że będąc na jakimś występie
szkolnym nie zauważyłem, że występ był po polsku. Kiedyś
wezwano mnie do chorej, w domu mieszkało dwoje starszych ludzi, w domu klepisko, i oni mówili czystym językiem polskim. Na ścianie obraz Serca Jezusowego z 1926 r.
i smutek w głosie: Kołchoz nam zrobili, dzieci wyjechały;
zostali sami, nie chcieli jechać do Polski. Rok byłem
w Szczuczynie, potem rok w Lidzie, ale po dwóch latach
pojawiła się milicja. Proboszcz miał pozwolenie na pracę,
a drugi ksiądz był nielegalnie, nie mogło być dwu Polaków
w jednej parafii. Pani z urzędu, prawosławna, chodziła na
mszę sprawdzać, kto ją odprawia i ostrzegła koleżankę, katoliczkę, że jutro będzie KGB. Musiałem wyjechać.
Wrócił Ojciec do Krakowa.
– U nas są kadencje czteroletnie i zostałem na dokończenie
swego czterolecia w Krakowie, na Rakowicach, jako katecheta. Po tych dwóch latach…
A czy prowincjałem nie był wtedy Ojciec Jan Taff?
– Chyba kończył kadencję. W Łowiczu pracowałem w naszej szkole podstawowej. Nie mamy tam parafii, ale po czterech latach dostałem mianowanie do Rzeszowa. Miałem
być proboszczem, a nigdy nie pełniłem tej funkcji. W dodatku miałem zastąpić kogoś tak szczególnego jak ksiądz
Kazimierz Zborowski: budowniczy kościoła, organizator
parafii. To było mocne wyzwanie. Nie wybierałem placówek, jeśli prowincjał nakazał, to w duchu posłuszeństwa
przyjmowałem, taka wola przełożonego, wola boska. Zmierzę się z zadaniem, jeśli nie dam rady – poślą kogoś innego,
tak jak w Lidzie czy Szczuczynie.
O. Tarnawski w trakcie Mszy Jubileuszowej Ojca Kazimierza mówił o najważniejszej cesze O. Kazimierza –
o posłuszeństwie; przyjął decyzję o odwołaniu z funkcji proboszcza tak po prostu, choć parafianie uznali
zmianę proboszcza za… zaskakującą.
– Ludzie, parafianie zwykle traktują funkcję proboszcza
jako właściwie dożywotnią, ale u nas w Zakonie jest kadencyjność. I choć czasem ze względu na budowę kościoła
funkcję komuś przedłużą, to jednak jest to zmiana tylko
odłożona w czasie. I im dłużej to trwa, tym pewnie boleśniejsze odchodzenie. Nie ukrywam, że po tych ośmiu latach też zżyłem się z parafią, ludzi poznałem, wiedziałem
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
6
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:48
Strona 6
RZESZOWSKI
na kogo mogę liczyć, ciężko było odchodzić. Przejście na
nowe miejsce to poznawanie nowych ludzi, nawiązywanie
nowych kontaktów, a ludzie inaczej odbierają nowego proboszcza po poprzedniku, który był z nimi wiele lat.
Kiedy Ojciec wiedział już o proboszczowaniu w Rzeszowie, mógł Ojciec dobrać sobie współpracowników?
– Nie. U pijarów skład Domu ustala prowincjał ze swoimi
asystentami, on decyduje, z kim się współpracuje. Nigdy nie
zabiegałem o dodanie bądź odwołanie kogoś. Raczej staram
się współpracować z każdym – na ile jest to możliwe.
Ale parafianie dostrzegli zupełnie inny, odmłodzony
zespół z nowym proboszczem.
– Prowincjał dostrzegł potrzebę zmian: trzeba dać komuś
odpocząć i dać innym szansę. Biskup Kazimierz [Górny –
red.] też uważał, że powinienem podjąć to zadanie.
A jak Ojciec wspomina te pierwsze miesiące w parafii;
pożegnanie ks. Kazimierza już się odbyło, trzeba objąć
obowiązki. Czy coś z tamtych zdarzeń utkwiło w pamięci?
– Szczerze, nie było to takie łatwe. Przez rok mieszkała tutaj
siostra ks. Kazimierza, trzeba było jakoś to uregulować,
podjąć decyzje, znaleźć mieszkanie. Dobrze, że trafił się
o. Janusz, obecny Magister nowicjatu, który czuł potrzebę
pracy z młodzieżą, zorganizował Klub Sportowy bez sali,
bez boiska. W piwnicach, gdzie leżał węgiel, dzięki pracy
nowicjuszy i zapałowi ówczesnego Magistra nowicjatu,
o. Tomasza, naszym własnym kosztem i wysiłkiem powstała
sala, gdzie mogła się młodzież spotykać.
Powstały różne rzeczy, bo i kawiarenka pod plebanią…
– Kancelarię z piwnicy przenieśliśmy wyżej…
Gazeta się pojawiła, Rada Parafialna zaczęła działać…
– Rada zaistniała, pojawili się ludzie, którzy pomogli. Kontynuowaliśmy wymianę okien, myślałem o aluminiowych
oknach, ale pan Tracz powiedział, że ks. Kazimierz materiał kupił, składowany jest u niego, potem się okazało, że
nie wszystko było zapłacone. Dobrze, że była Rada Parafialna, więc kosztów zbyt dużych nie ponieśliśmy z tego tytułu, choć na chórze trzeba było wtedy dać inne okna.
ksiąg wieczystych, że teren cmentarza był własnością
MPWiK, jako teren rekreacyjny. Kupować zamknięty cmentarz leżący na cudzej działce, albo liczyć na dokupienie
działek, by cmentarz powiększyć nie wydawało mi się roztropne i z korzyścią dla parafii. Sądziłem, że i tak będzie
tam cmentarz, jak to wtedy planowano i jak to dzisiaj
urządzono. Miasto chciało nas obciążyć kosztami inwentaryzacji…
Wycinką drzew…
– Ale pisaliśmy, że nas nie stać na takie koszty i udało się.
Przekazaliśmy cmentarz bez żadnych kosztów i pozbyliśmy
się kłopotu.
Drugim wyzwaniem było sprzątanie kościoła, kiedy osoby
wyznaczane czasem przychodziły, czasem nie, więc ratowali
sytuację nowicjusze – zawsze mogliśmy i musieliśmy na
nich liczyć. Osoby wyznaczane często mówiły, że one wolałyby komuś zapłacić, niż same sprzątać. Z Radą Parafialną
ustaliliśmy nowy sposób…
Działający do dziś…
– Wbrew opinii bpa Białogłowskiego, który mówił, że to
nie za dobry pomysł, że widocznie jesteśmy bogaci, kiedy
chcemy wynajmować ludzi do sprzątania. Mimo, że był to
sposób uciążliwy dla Rady Parafialnej, bo musieli raz w miesiącu siedzieć na cle i pewnie tak jest do dziś.
Sam tak siedzę…
– Potem analizowaliśmy wpłaty i wyszło nam, że ci, którzy
przychodzili do sprzątania i kupowali kwiaty, to prawie te
same osoby, które teraz płacą na sprzątanie. Ci, którzy mówili, że zapłacą za sprzątanie, w większości ani nie sprzątali,
ani nie płacili.
Za czasów Ojca pojawił się w parafii organista.
– Tak się złożyło, że na początku był z nami brat Krzysztof
Wierciński i 13 maja nie przyszedł na modlitwy pierwszy
raz w mojej kadencji. Poszedłem do niego i nie żył, zasnął.
Trzeba było znaleźć kogoś na jego miejsce, pojawił się pan
Maciej, a po roku zaczął posługiwać nasz parafianin, pan
Paweł. Pewnie lepiej, bo mamy bardziej oddanego organistę.
Ale Radę Parafialną udało się Ojcu powołać. Pierwsze
wybory, 860 kart ponumerowanych, urny wyborcze.
– To pan Grzegorz Pelczar się zaangażował i wraz z Piotrem
Wąsaczem byli również tymi, którzy gazetę prowadzili,
składali. Trudniej było z artykułami.
Od kadencji Ojca zaczęli skupiać się przy parafii
młodzi ludzie i przy Parafiadzie i ze względu na wyjazdy do Taizé i na Dni Młodzieży.
– Rzeczywiście, Ojciec Janusz umiał to zorganizować. Na
działalność Klubu Sportowego pojawiły się pieniądze
z miasta i mogliśmy organizować wyjazdy na basen czy zimą
na lodowisko w Dębicy. Pojawiły się pieniądze, które
można było zainwestować w młodzież, w związanie ich
z parafią. Na pewno mankamentem i wtedy i dziś był brak
szkoły. Katecheta szedł do „Dwunastki” i mógł objąć duszpasterską troską grupę dzieci i zachęcić je, by przychodziły
do naszej parafii. Trudniej było i jest z młodzieżą.
A czy przez te osiem lat były jakieś zdarzenia, które
Ojciec musiał rozwiązać? Nie z kontynuacji, ale nowe,
kłopotliwe, trudne wyzwania – na przykład cmentarz.
– Ten cmentarz to była taka kula u nogi, kiedy raz, dwa, trzy
razy w miesiącu przychodziły rachunki za śmieci, a trudno
było ustalić, ile tych koszy ze śmieciami wywieziono, ile
kosztowało sprzątania, ile porządkowanie. Zresztą cmentarz był w zasadzie zamknięty, nie można było tam nikogo
nowego pochować, a potocznie mówiono, że to własność
parafii. Okazało się dzięki komuś z Rady, kto zajrzał do
Jak powstała Drogą Krzyżowa w naszym kościele?
– Pan Kauczyński wybrany został przez księdza Kazimierza
na wykonawcę witraży, a ponieważ trzeba było zaaranżować prezbiterium, postanowiliśmy powierzyć panu
Kauczyńskiemu to zadanie. Projekt, w który zaangażował
się również prowincjał, zakładał prezbiterium mozaikowe
i od tego autor chciał zacząć. Ale mówił też o Drodze
Krzyżowej wykonanej tą techniką i żeby rozłożyć realizację
w czasie i zobaczyć, jak to wygląda, lepiej byłoby zrobić najpierw Drogę Krzyżową. Widziałem takie wykonanie w pa-
Teraz i tak trzeba okna wymienić.
– Tak jest z kontynuacjami. Rada Parafialna bardzo pomogła, ale czasem byliśmy bezradni wobec wcześniejszych
zakupów i decyzji; coś wcześniej wybrano, przygotowano
i nie zawsze dało się zatrzymać.
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:48
Strona 7
KALASANCJUSZ
RZESZOWSKI
7
rafii pw. Matki Bożej Różańcowej, więc zdecydowaliśmy się
z Radą Parafialną na mozaikową Drogę Krzyżową. Dotychczasowe stacje z Veritasu nie były zbyt oryginalne, ale w tym
czasie kończyli pijarzy kościół w Lidzie i ofiarowaliśmy im
naszą Drogę Krzyżową. O. Andrzej przewiózł samochodem
stacje przez granice i są tam do dziś. Witraże są, jakie są,
w ołtarzu bocznym miała być figura św. Józefa Kalasancjusza, w drugim – obraz Matki Bożej w ozdobnej ramie. Tak
się nie stało, pan Kauczyński się obraził, prezbiterium mozaikowe nie powstało.
Czy pamięta Ojciec jakieś sprawy, które trzeba było
rozstrzygnąć z urzędami, z urzędem miasta?
– Pod koniec kadencji z o. Józefem Tarnawskim udaliśmy
się do pana Ferenca w sprawie szkoły, prosiliśmy pana Wolickiego o pomoc. Wiedzieliśmy, że tu jest teren edukacyjny
na osiedlu, które to osiedle ma powstać w przyszłości. Rada
Parafialna wystosowała pismo, żeby Miasto przekazało nam
teren pod budowę szkoły, by zjednoczyć parafię. Ale to były
tylko takie spotkania, na których było wyczekiwanie, co będzie dalej i nie doszło do niczego konkretnego.
Miasto /gmina/ ma obowiązek zbudować szkołę tam,
gdzie istnieją potrzeby edukacyjne. Nasze osiedle
spełnia te kryteria od kilkunastu lat, na pewno od
dziesięciu, i to nie tylko na poziomie podstawowym
ale i gimnazjalnym. I tylko szkoły nie ma.
– Pod koniec mojej kadencji powstała szkoła w Załężu…
Tak, ale to była szkoła wybudowana w ramach transakcji wiązanej: wy przystępujecie do Rzeszowa, Rzeszów
buduje wam szkołę. Piękną, choć tylko w pierwszym
roku szkolnym miała 108 uczniów, a potem uczniów
w Załężu ubyło. U nas szkoły dotąd nie ma.
Co Ojciec teraz robi po odejściu z naszej parafii?
– Jestem proboszczem parafii Najświętszego Imienia Maryi
w Krakowie, przełożonym Domu z dość dużą wspólnotą.
To nowe wyzwanie, bo mój poprzednik był tam proboszczem przez dwadzieścia kilka lat. To miejska parafia, ale na
szczęście jest nas tam więcej. Są ojcowie uczący w liceum,
uczący w seminarium, którzy odprawiają u nas msze. To
odmienność tej parafii, a ponieważ każdy celebrans głosi
na swojej mszy Słowo Boże, więc parafianie nie są zdani na
jednego kaznodzieję, jak to się zdarza w małych parafiach.
Nie jest to parafia rozwojowa; w tym roku mija pół wieku
od zasiedlenia i prawie nie ma młodych ludzi. Jest osiedle
wojskowe, są tam rodziny z małymi dziećmi, ale to osiedle
rotacyjne, gdzie zwykle rodziny pomieszkują dwa, trzy lata.
A jak Ojciec przyjął decyzję o zakończeniu proboszczowania w Rzeszowie?
– Czasami trzeba zacząć, żeby skończyć. Obawiałem się,
żeby nie było tak, jak z księdzem Kazimierzem, bo wtedy
jeszcze ciężej odejść i może czułbym się pokrzywdzonym
przez los. Nie wybierałem i nie prosiłem przełożonych
o jakieś względy. Jeśli taka jest decyzja i tak to rozważyli, to
tak ma być. Przyjmuję to w duchu posłuszeństwa i tak się
stało tym razem ze mną. Jestem świadomy, że przyjdzie ktoś
inny, kto ma inne, nowe spojrzenie. Zasiedzenie sprzyja
uspokojeniu. Bałem się, żebym nie uwierzył, że tylko ja mam
rację, że mam receptę na wszystko. Trzeba zobaczyć innych
ludzi, dostrzec inne możliwości. Przyszedłem do nowej parafii i na pierwszej kolędzie spotkałem starszych ludzi, samotnych, którzy skarżyli się, że nie mają się do kogo
odezwać. Pomyśleliśmy o nich, udało się zmobilizować ludzi
i stworzyliśmy Pijarski Klub Seniora. Trzy razy w tygodniu,
popołudniami, spotykają się starsi ludzie, bo przed południem niektórzy mają zajęcia; wnuki, zakupy. Prawie równolegle powstała Świetlica Świętej Doroty i trzeba było
podzielić się pomieszczeniami z Klubem Seniora.
Dobry pomysł, nie wiem, czy i u nas już nie powinien
pojawić się taki Klub Seniora.
– W blokach jest większa anonimowość, na wsi ludzie się
częściej odwiedzają. W Krakowie często mieszkają w blokach starsze małżeństwa, jeśli nie radzą sobie finansowo,
kupują mniejsze mieszkanie, przenoszą się, są samotni.
A miał Ojciec marzenia, że pojedzie gdzieś na studia,
gdzieś na misje, do Mongolii, gdzieś daleko?
– Dawno temu jako młody kapłan miałem propozycję wyjazdu na Słowację. Mam korzenie słowackie, a w czasach
komunistycznych nawet prowincjał słowacki składał mi
ofertę. Ale wychowali mnie pijarzy polscy i trudno było tak
przejść do prowincji słowackiej, a w tej chwili raczej nie
ma takiej potrzeby. Może kiedyś… /westchnienie/
Rozmawiamy w Rzeszowie, a rozmawiamy w roku
Ojca jubileuszu. Jak można ocenić te ćwierć wieku?
Kiedy to minęło?
– Bardzo szybko. Czasami się człowiek w lustrze zobaczy
i dopiero wtedy dostrzeże, że się starzeje. Ciągle jestem
w akcji i nie mam czasu, by się zastanawiać. Osiem lat
w Rzeszowie już minęło, teraz już prawie cztery w Krakowie.
Co Ojciec chciałby powiedzieć swoim, przez osiem lat,
parafianom?
– Na pewno chciałbym podziękować ludziom za to, że okazali mi serce. Nie zostałem odrzucony, choć przyszedłem
jako obcy, na nowy teren. Zostałem przyjęty, zaakceptowany, pomimo tego wszystkiego, co ksiądz Kazimierz
zrobił dla parafii i pomimo tego, co parafianie zrobili wraz
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
8
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:48
Strona 8
RZESZOWSKI
z ks. Kazimierzem. Parafianie dali mi szansę, chcieli ze mną
współpracować. Wszystkim tym, którzy byli mi bardzo życzliwi, chciałbym podziękować za te osiem lat mojego kapłaństwa tu przeżywanego, gdzie się wielu rzeczy musiałem
uczyć. Wiadomo, że ksiądz sam nic nie zrobi, może mieć
pomysły, może mieć pragnienia, ale jeśli ludzie nie przyjdą,
jeśli parafianie nie podejmą jego pomysłów, no to klapa.
Za tę dobroć mi okazywaną przez parafian, choćby przez
chór parafialny, który był założony przez Kazimierza, a dalej
chciał śpiewać na chwałę Bożą. Dziękuję za zrozumienie
i pomoc w realizacji inicjatyw, które czasem dziwiły, ale były
podejmowane. Dziękuję za pomoc i organizację Bożego
Ciała, bo gdzieś księża przygotowują ołtarze, zdobią je,
a ja podjeżdżałem do parafian, prosiłem i… ołtarz zbudowany, sąsiedzi się jednoczyli przy tym budowaniu ołtarza,
sąsiedzi przy tym się poznawali. Za dobroć wszelką, za
dobroć okazaną księdzu, który po raz pierwszy proboszczował właśnie w Rzeszowie – Bóg zapłać wszystkim!
Dla parafian – rówieśników Ojca, w czasie proboszczowania te wszystkie nowości wprowadzone do parafii
były ogromnymi skokami: kawiarenka i sala ćwiczeń,
schola i scholka, klub sportowy i wyjazdy na lodowisko, kurs tańca i wyjazdy do Taizé, Parafiada i świetlica
i inne dzieła i dziełka ku zjednoczeniu parafian wokół
parafii. Również uregulowanie sprzątania kościoła i dekorowania go przez opodatkowanie się parafian zdało
egzamin.
Za te może nieduże, ale dostosowane do potrzeb ludzi
starszych i młodszych zrealizowane pomysły w roku
Jubileuszu dziękuję Ojcze Wojciechu w imieniu parafian. Szczęść Boże!
Jubileusz Ojca Wojciecha Kałafuta,
proboszcza naszej parafii w latach 2003–2011
25 sierpnia br. zebranych gości, ojców pijarów i parafian
powitał ojciec Jan Taff, szczególnie gorąco witając ojca Wojciecha Kałafuta, który w naszym kościele odprawiał Mszę
św. dziękczynną z okazji dwudziestu pięciu lat posługi
kapłańskiej, w tym ośmiu w naszej parafii, a Akcja Katolicka
zamówiła Mszę w intencji o. Wojciecha. W imieniu Rady
Parafialnej głos zabrał Stanisław Alot.
Czcigodny Ojcze Jubilacie!
Imieniem Rady Parafialnej, imieniem parafian pijarskiej parafii pod wezwaniem św. Józefa Kalasancjusza witam Cię,
Ojcze, wśród nas. Dokładnie jedenaście lat temu, w Święto
patronalne od Mszy św. i procesji rozpocząłeś posługę proboszcza u nas, w Rzeszowie.
Nam szkoda było kończącego swą pracę ojca Kazimierza, a w dodatku i Ty, Ojcze, wraz z o. Januszem i o. Tomaszem byliście od poprzednika o pokolenie młodsi.
Wówczas nie wiedzieliśmy, że przyjąłeś święcenia kapłańskie w roku powolnego wychodzenia z mroków komunizmu, że przełożeni wyznaczali Ci zadanie od Cieplic po
Białoruś i od Łowicza do Krakowa, by w końcu wyznaczyć
Ci proboszczowanie w Rzeszowie – nową funkcję w nowym
miejscu. Choć kościół stał i nawet zaczęliśmy inwestować
w witraże, to jednak jeszcze wiele należało zrobić. Czy dziś
wyobrażamy sobie msze bez czytnika tekstu? Czy wyobrażamy sobie zajęcia z dziećmi bez świetlicy pod nowicjatem, czy kawiarenki pod plebanią? Albo piękna mozaikowa
Droga Krzyżowa, utwardzone otoczenie kościoła, podjazd
dla niepełnosprawnych; bo o uporządkowaniu tak zwanego cmentarza parafialnego, o systemie nagrzewania powietrza w kościele, o systemie nagłaśniającym, o wymianie
okien to dziś ledwie kto pamięta, podobnie jak o pokryciu
dachu kościoła. Innych niezbędnych prac nawet nie wspominam.
Ważne było dalsze ożywianie życia parafii, życia duchowego, skupianie dzieci i młodzieży, kontynuowanie pracy
naszego chóru parafialnego, Scholi, która się ubogaciła o
scholkę, stworzenie Klubu Sportowego CALASANZ przez
przybyłego z Tobą Ojca Janusza, zajęcia turystyczne, wyjazdy w góry, zajęcia sportowe, Parafiada, wyjazdy młodzieży – zaczęły się w trakcie Twojego, Drogi Jubilacie,
proboszczowania. I do dziś działający system datków na
sprzątanie kościoła i częstsze wizyty gości, w tym misjonarzy, w naszym kościele. A po śmierci ś.p. brata Krzysztofa
rozpoczął pracę nowy organista, parafianin.
To było osiem lat łączenia się parafian starych i tych, którzy przybywając nawet spoza Rzeszowa i budując domy stawali się naszymi nowymi parafianami. Spotykali się z pracą
i opieką nad dziećmi, zajęciami dla młodzieży, sportem
i rekreacją dla wszystkich w duchu Parafiady – w parafii
i w Warszawie. To czas sięgnięcia parafii w głąb i trochę na
zewnątrz – wtedy powstała parafialna gazeta i wtedy obda-
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:48
Strona 9
KALASANCJUSZ
rowaliśmy parafię w Lidzie naszą dotychczasową, drewnianą Drogą Krzyżową – służy tam katolikom do dziś.
Powiem tak, że toutes proportions gardees – zachowując odpowiednie proporcje – że Ty, Ojcze Jubilacie
i Twoja ekipa duszpasterska weszliście wraz z nami w dwudziesty pierwszy wiek.
I za to wszystko, o czym mówiłem, i za to wszystko,
o czym nie powiedziałem, ale parafianie pamiętają i nieco
później, na spotkaniu mówić będą, za Twoje, Ojcze Jubilacie, u nas przebywanie przez trzecią część kapłaństwa, za
Twoją, Ojcze Jubilacie, pogodę ducha, wsłuchiwanie się
w głos parafian, za te pierwsze wybory do Rady Parafialnej,
za Twój uśmiech budzący zaufanie, i raczej przewodniczenie niż kierowanie, za odczuwaną u Ciebie, Ojcze Jubilacie, ufność w zawierzeniu Bogu, w takim dniu uroczystym
– ja – imieniem parafian – dziękuję i cieszę się, że jubileusz
obchodzisz z nami. Szczęść Boże! /długie oklaski/
PS. Kiedy przełożeni odwołali Cię z naszej parafii, było
nam smutno, że odchodzisz. Zasłużyłeś Ojcze Jubilacie na
nasz smutek i na naszą wdzięczną pamięć i na naszą modlitwę. Na zawsze zostałeś wpisany w naszą pamięć i historię naszej parafii. Bóg zapłać!
RZESZOWSKI
9
Przedstawiciele chóru „Kantylena”
W imieniu dzieci z naszej parafii Julia Różańsk powiedziała:
Kochany Ojcze Wojciechu! Od 25 lat za Panem Jezusem bierzesz dzieci w swoje objęcia i błogosławisz je. Prosimy dzisiaj o błogosławieństwo z Twoich rąk i życzymy Ci zdrowia,
pogody ducha i wielu łask Bożych na drodze ziemskiej pielgrzymki. /oklaski/
W imieniu chóru „Kantylena” głos zabrała pani Dorota
Mendoń:
Ksiądz Jan Twardowski w Autobiografii napisał: W świecie
niewiary próbuję mówić o wierze, w świecie bez nadziei
– o nadziei, w świecie bez miłości – o miłości…
Chór „Kantylena” pod dyrekcją R. Olszowego
W imieniu ministrantów i lektorów do ojca Wojciecha
zwrócił się Łukasz Stachyra:
Przewielebny Ojcze Wojciechu! W tym jakże uroczystym
dniu my, ministranci i lektorzy, pragniemy Ojcu złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji 25 rocznicy kapłaństwa.
Wielu z nas składało na Ojca ręce pierwsze przyrzeczenia
ministranta i lektora, a wielu odnawiało przyrzeczenie
złożone parę lat temu. Nie składaliśmy tego przyrzeczenia
na jakieś tam ręce, ale na ręce, które udzielały rozgrzeszenia, przyjmowały do kościoła nowych chrześcijan, namaszczały chorych, a przede wszystkim trzymały żywego Boga.
Ojcze Wojciechu! Maryja na wielu swych wizerunkach
wskazuje na małego Jezusa, na małe Dziecko, z którym
można zrobić tylko jedno – przytulić. I Ojciec postanowił
przytulić właśnie to Dziecko do swego serca. Przytulić
i nie puszczać. To Dziecko uświęciło Ojca. Ojciec swym
przykładem, swym uświęceniem, pociągnął nas do zrobienia tego samego – przytulenia Boga. Ojcze Wojciechu!
Z okazji 25 rocznicy święceń kapłańskich pragniemy życzyć
Ojcu zdrowia, szczęścia, wytrwałości w tym przytuleniu, dalszego błogosławieństwa Bożego, opieki Maryi,
św. Józefa Kalasancjusza i św. Wojciecha. /oklaski/
Drogi Ojcze Wojciechu! Dostojny Jubilacie!
Jubileusz święceń kapłańskich uświadamia nam tajemnicę Bożego powołania, a świadectwo kapłańskiej posługi
minionych lat ukazuje nam wszystkim znaczenie słów
Chrystusa: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem
i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosił
i by owoc wasz trwał. Ojcze Wojciechu! Jesteś kapłanem,
który wyruszył z nami wiernymi w podróż w poszukiwanie
Ziemi Obiecanej, który rozbudza w nas marzenia, ale jednocześnie wskazuje drogę. Jesteś pasterzem, który dba
o to, abyśmy pili ze źródła wody żywej i grzali się w ogniu
gorejącego krzewu. Jesteś nauczycielem, który sieje Słowo,
mając nadzieję, że wzejdzie plon stokrotny. W tym uroczys-
Ojciec Wojciech i ojciec Jan przekazują sobie znak pokoju
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
10
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:48
Strona 10
RZESZOWSKI
tym dniu pragniemy w imieniu chóru parafialnego w dniu
25. rocznicy Twoich święceń kapłańskich podziękować Ci
za Twoją służbę Bogu i Kościołowi, a szczególnie za lata
Twojego kapłaństwa spędzone z nami, kiedy byłeś naszym
proboszczem i opiekunem naszego chóru. Dziękujemy za
to, że byłeś wśród nas, za wszystko dobro, które stało się
Twoim udziałem, za czas, siły i talenty, którymi służysz ludziom. Otaczamy Cię naszą szczerą modlitwą i składamy
życzenia, by Dobry Ojciec przez kolejne lata wspierał Cię
swoją łaską oraz umacniał wszystkie dzieła, które podejmujesz w Kościele, aby Jezus Chrystus, Najwyższy Wieczny
Kapłan żył w Twoim sercu i napełniał je światłem, pokojem
i dobrocią. Aby Duch Święty Cię oświecał, kierował, prowadził, wspierał i uświęcał. I aby Maryja, Matka Kapłanów,
nieustannie wstawiała się razem z nami o to, byś jak
najdłużej służył Kościołowi i wiernym. Szczęść Boże!
/oklaski/
Chór odśpiewał Plurimos annos.
Podziękowania Ojca Wojciecha:
Jak zwykle staję przed Wami z bojaźnią i drżeniem, tym
bardziej, że zaskoczyło mnie powitanie, którego nie jestem
godzien i okazanie serca, dzisiaj, tak jak przez minione lata.
Wolę powiedzieć to na początku tej Mszy świętej, niż pó-
źniej, gdy nasze grono się powiększy. Kiedy w rodzinie pojawia się dziecko, rodzina się przygotowuje, marzy, jakie to
będzie wspaniałe dziecko, spełni wszystkie pragnienia,
wszystkie marzenia rodziców i rodzeństwa. Można powiedzieć, że każdy proboszcz jest jak takie małe dziecko. Przychodzi do rodziny, jak proboszcz do swej rodziny
parafialnej i często się zdarza, że rodzące się dziecko nie
jest tak idealne, jak sobie wymarzyliśmy, ale najważniejsze
jest, żeby to dziecko zaakceptować i przyjąć, takie, jakie
ono jest. Dziękuję Wam, że przed jedenastu laty, kiedy przyszedłem, i kiedy także mieliście jakieś oczekiwania i marzenia, że jeśli już musi dokonać się ta zmiana, to niech
będzie jeszcze lepiej. Przez te osiem lat starałem się między Wami być, a Wy otaczaliście mnie życzliwością. Dziękuję za serce, za dobroć, za to, że potrafiliście – mimo
moich wad – ze mną współpracować. A teraz – tak jak robimy to zawsze na początku Mszy św. – zacznijmy od modlitwy, od prośby o przebaczenie. Ja za te osiem lat chciałem
teraz na początku mszy przeprosić i za siebie i za moich
współpracowników, za to, co może nie było takie, jakie
sobie wymarzyliście czekając na nowego proboszcza, za
wszystko co było nie tak. Niech Pan Jezus mnie i moim
współpracownikom przebaczy, a wam nadal błogosławi.
Będę w tej Mszy św. za was wszystkich tu obecnych dziś się
modlił i za tych, których nie ma dziś z nami, aby Pan Jezus
błogosławił, i za te osiem lat, kiedy okazaliście tyle serca,
niech Pan wam wynagradza i błogosławi. /oklaski/
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:48
Strona 11
KALASANCJUSZ
Stara, rosyjska legenda opowiada o patronie Rusi – św. Andrzeju, który, gdy dostał się do nieba, zwiedzał niebieskie
komnaty. Święty Piotr, który go oprowadzał, zauważył, że
święty Andrzej niecierpliwie rozgląda się po niebie. Klucznik Nieba zapytał więc swojego brata: Za kim się tak rozglądasz? Chciałbym spotkać Maryję, Matkę Naszego Pana –
odpowiedział św. Andrzej. Nie spotkasz Jej tutaj, Ona, choć
Wniebowzięta, nieustannie opuszcza niebo i schodzi na ziemię – chce być z ludźmi, którzy Jej nieustannie potrzebują.
Ta legenda w sposób poetycki i obrazowy ukazuje niezbitą prawdę, że Maryja, Matka Kościoła, nieustannie przebywa na ziemi. Maryja, zgodnie z wolą Bożą, chce być
zawsze tam, gdzie Jej dzieci – uczniowie Chrystusa, bo potrzebują Jej orędownictwa, pomocy i troski.
Również współcześnie można spotkać Maryję w przeróżnych miejscach, w których zaznaczyła się Jej niezwykła
obecność, są to wspaniałe sanktuaria – miejsca święte.1
30 sierpnia br. wyruszyliśmy z naszej pijarskiej parafii
do dwóch takich świętych miejsc: do Sanktuarium Karoliny
Kózki w Zabawie i następnie do Sanktuarium Matki
Bożej Pocieszenia w Pasierbcu. Wesoły, wypełniony pielgrzymami bus, wyruszył z Rzeszowa zgodnie z planem
o godz. 8.30. Nasz przewodnik, ojciec Janusz, serdecznie
wszystkich powitał, następnie podjął modlitwę o szczęśliwą podróż i piękne duchowe przeżycia.
Pierwszy postój mieliśmy w Sanktuarium w Zabawie
u Błogosławionej Karoliny Kózkówny. Pan przewodnik pięknie i wzruszająco opowiedział życiorys tej młodej wiejskiej
dziewczyny, której życie przepełnione było Bogiem. Następnie każdy z nas miał możliwość modlitwy i zawierzenia siebie samego, naszych rodzin, parafii, a w szczególności
oddania naszych dzieci i młodzieży opiece Karolinki przy Jej
RZESZOWSKI
11
doczesnych szczątkach – relikwiarzu, który znajduje się
w głównym ołtarzu kościoła. Sanktuarium jest piękne,
a w nim mnóstwo pamiątek po krótkim życiu Karolinki –
Męczennicy. Jej życie było mocno związane z parafią. To
przykład dla nas, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości,
choć każdy ma inną drogę do przejścia, by osiągnąć ten cel
– życie wieczne. Życie nie kończy się tu na ziemi, ale ono się
tam zaczyna. Ostatecznie zwycięża życie nad śmiercią,
światło nad ciemnością, piękno nad brzydotą i nienawiścią.
Wierzymy, że bestialsko zamordowana Karolina zwyciężyła i
teraz jest naszą orędowniczką w niebie.
Kolejnym punktem naszej pielgrzymki był Pasierbiec –
na marginesie, to miejscowość rodzinna ojca Janusza, więc
mamy odpowiedź, dlaczego On taki Maryjny! I chwała
Bogu, że taki jest!
Część grupy do Pasierbca dojechała autobusem, a część
kilkukilometrowy odcinek przez góry i lasy przeszła pieszo.
Krajobrazy były cudowne, pogoda piękna, zachwycające widoki radowały nasze dusze i serca. Z naszych ust płynęła
modlitwa Koronki do Bożego Miłosierdzia oraz Różaniec,
pod górę było ciężko, że aż dech zapierało. Bohaterami pieszej wędrówki były nasze „gwiazdki”: Madzia, Szymek i pani
Józia, którzy pokazali nam jak wygląda prawdziwy pielgrzymwędrowiec. To taki, który wytrwale dochodzi do celu, mimo
napotkanych trudności, i robi to z uśmiechem. W pewnym
momencie dało się słyszeć echo Maryjnych pieśni i śpiewanych Zdrowasiek, to znak, że za chwilę staniemy przed obliczem Pani Pasierbieckiej. Serce biło coraz mocniej z radości,
a marzenia stały się faktem.Za kilka minut klęczeliśmy u stóp
Maryi dziękując za to, że szczęśliwie dojechaliśmy do celu.
O godz. 18.00 rozpoczęła się Eucharystia, czyli szczyt naszej modlitewnej wdzięczności Bogu za Jego Miłość.
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
12
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:48
Strona 12
RZESZOWSKI
Po Mszy Św. rozpoczęły się Dróżki Maryjne. Tłum ludzi,
śpiew, orkiestra, ciepły wieczór, wszystko sprzyjało modlitwie, oddaniu i zawierzeniu się Maryi i Jej Synowi: O Maryjo pociesz nas…
O godz. 22.00 rozpoczęła się Droga Krzyżowa na szczyt
góry obok Sanktuarium. Rozważania, ciemna noc, rzeźby
poszczególnych stacji Krzyżowej Drogi nawiązujące do
współczesnych czasów, pozwoliły nam zbliżyć się do Pana
Jezusa w Jego ciężkiej i trudnej próbie życiowej. Jakże
i nam nieraz jest trudno, jest ciężko, ale pamiętajmy, że Bóg
zawsze z nami. On pokazał nam, jak mamy dźwigać krzyż
codzienności.
O północy rozpoczęła się Msza Święta odpustowa, przewodniczył jej biskup pomocniczy diecezji tarnowskiej
Andrzej Jeż.
Przeżycia tej pielgrzymki napełniły nasze serca niepojętą
radością, bo przecież byliśmy u Matki Bożej Pocieszenia,
a Ona nikomu z nas nie odmówi łask, których potrzebujemy, tylko napełni nas na nowo Mocą Ducha Świętego
Maryjo, błogosław nam, pociesz nas, tylko u Ciebie nasza
pomoc w codziennych troskach i zmaganiach.
Z pijarskimi nowicjuszami, Arkiem (Arkadiuszem Niewęgłowskim), Pawłem (Pawłem Pastuszynem) i Olkiem
(Aleksandrem Hetsevichem), którzy za tydzień złożą śluby
proste, rozmawiają Stanisław Alot i Igor Witowicz.
tak przemożne wrażenie, że zachowacie ją na wiele lat
w pamięci? Co u siebie nowego dostrzegliście przez
ten rok nowicjatu w Rzeszowie?
Arek: Cały ten rok był rokiem intensywnej pracy, formacji,
poznawania siebie, swoich wad i zalet, pogłębiania wiedzy
o sobie, o swoich zachowaniach w nowych sytuacjach.
Co przez ten rok zmieniło się u Was, czy nadal macie
to samo przekonanie i nastawienie, z którymi przyjechaliście do rzeszowskiego nowicjatu rok temu, czy
coś się zmieniło w waszym spojrzeniu na siebie i świat,
czy poznaliście siebie lepiej? Może któreś ze spotkań,
z wyjazdów w góry czy do Krakowa wręcz wstrząsnęło
Wami, a któraś rozmowa w nowicjacie wywarła na was
Serce Jezusa, źródło wszelkiej pociechy, zmiłuj się nad
nami.
Matko, Pocieszycielko strapionych, módl się za nami.
Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej, amen.
PS. Aby uzyskać dodatkowe informacje o Sanktuarium
w Pasierbcu, wejdź na stronę internetową
www.pasierbiec.info
Parafianka
Ks. Zygmunt Bochenek, Sanktuarium Imienia Maryi i Królowej Rodzin
w Ropczycach
1
W zarządzaniu robi się analizę stron silnych i słabych,
a nowicjat to jakby też taka analiza, stron dobrych
i wymagających poprawy.
Arek: Tak, coś podobnego, ale w formie rocznych rekolekcji. To czas dość trudny; żeby wejść w formację, poznać
Nowicjusze przed złożeniem pierwszych ślubów. Od lewej: Paweł, Olek i Arek
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:48
Strona 13
KALASANCJUSZ
RZESZOWSKI
13
siebie – wymagało to ode mnie pewnego wysiłku, otwarcia
się, pogodzenia się z tym, jakim naprawdę jestem i pogodzenia się ze sobą. To są roczne rekolekcje, które dla mnie
minęły bardzo szybko. Oprócz poznania siebie, usystematyzowałem swoją duchowość i modlitwę. To był czas, kiedy
moja duchowość, moja modlitwa nabierała konkretnych
kształtów. Wcześniej to było jakby poszarpane, duchowość
z różnych kawałków poskładana, a teraz poznawałem duchowość św. Józefa Kalasancjusza, duchowość pijarów.
A jak żyło się Wam w oddaleniu i oddzieleniu od
domu?
Olek: Oddzielenie od domu sprzyja zastanawianiu się nad
sobą, bo nie jest już tak łatwo skontaktować się z mamą,
tatą, nie ma presji rodziców, nie ma takiego silnego
związku, nacisku emocjonalnego. To również pomaga
w określeniu, co ja czuję do rodziców, pomaga – jak w Polsce mówią – uporządkować związki emocjonalne z rodziną.
To na nowo ustala, porządkuje związki z rodziną i z Bogiem.
A co udało się u siebie przez rok dostrzec?
Paweł: Przed wstąpieniem do zakonu pijarów, byłem pewien, że znam siebie dostatecznie dobrze, że przebywanie
we wspólnocie zakonnej nie będzie dla mnie czymś trudnym. Ale przez ten rok w nowicjacie okazało się, że nie
wszystko we mnie jest poukładane, tu poznałem jaki jestem, do czego jestem zdolny, a z czym mam jeszcze kłopot.
Nowicjat pomógł mi otworzyć się na innych, poznać zdanie
innych na mój temat. To był wielki dar od Pana Boga.
Głębiej poznałem modlitwę i wzmocniłem swoje powołanie – ono wzrosło przez ten rok.
Olek podczas Orszaku Trzech Króli
to nie do połączenia, a po poznaniu pijarów okazało się to
możliwe i oczywiste. Moje modlitwy zostały wysłuchane.
Gdzie bym siebie widział? W szkole! Miałem wspaniałych
nauczycieli, którzy pokazywali, że nawet do najtrudniejszych, najoporniejszych dzieci, trudnej młodzieży można
trafić, można naprawiać, można nakierowywać. Moi nauczyciele byli dla mnie wzorem, ich praca miała sens, oni
byli potrzebni i tym trudniejszym uczniom i mnie. Byli nauczycielami z powołania, prawdziwymi ludźmi, którzy do
tego się narodzili i taką drogą poszli. Patrzyłem na nich,
patrzyłem na siebie i postanowiłem być do nich podobny.
W zakonie pijarów zobaczyłem taką możliwość – pójść
drogą moich nauczycieli.
A ty Olku? Będziesz wykonywał polecenia przełożonych, to oczywiste, ale czego byś dziś chciał? Jaką drogą,
jako pijar, poszedłbyś, gdybyś mógł ją wybierać?
Olek: Bardzo bym chciał pracować w szkole, jeszcze zanim
dowiedziałem się o istnieniu zakonu pijarów, księży, którzy uczą, lubiłem oglądać filmy o wybitnych nauczycielach.
Paweł i Olek podczas tegorocznej Parafiady
Pijarski szczególny charyzmat to nauczanie, zwłaszcza
dzieci, od dawna również młodzieży. Tutaj nie ma
szkoły, ale nauczanie będzie dla was ważnym zadaniem; większość pijarów było – dłużej lub krócej – katechetami i nauczycielami. Jak ten charyzmat wam się
podoba, czy będziecie się dobrze czuli pracując
z młodzieżą, z dziećmi? A pijar to również wychowawca, kształtuje młodych.
Czy macie w sobie chęć pracy w szkole? A może wyjazd na misje? Jakie cele sobie stawiacie? Co chcielibyście robić zostając pijarem?
Arek: Chciałbym być nie tylko katechetą, również nauczycielem. Właśnie dlatego zwróciłem uwagę na pijarów, bo
kapłani diecezjalni mogą być tylko katechetami, a pijarzy –
nauczycielami. Odkrywając swoje powołanie miałem dylemat: ksiądz czy nauczyciel? Zwłaszcza chemii. Wydawało się
Arek na mecie Biegu Kalasancjusza
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
14
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:48
Strona 14
RZESZOWSKI
Takich, którzy przychodzą do zaniedbanej szkoły, do najgorszej klasy, gdzieś na prowincji. Nikt tym uczniom nie
daje szans, nikt w nich nie wierzy, aż tu dzięki podejściu
nauczycieli ci najgorsi zaczynali przewodzić, nauczyciele
odmieniali los uczniów. Ale przed poznaniem pijarów,
przed wyborem pijarów, nie wyobrażałem sobie, że
mógłbym być wychowawcą. W nowicjacie zrozumiałem, że
Bóg odpowiedział na moje pragnienia, których ja nawet
sobie nie uświadamiałem! Chciałbym być wybitnym nauczycielem pijarem, choć wiem, że długa droga przede mną.
A ty Pawle? Charyzmat nauczyciela, czy misjonarza?
Jaką drogę dziś wybrałbyś?
Paweł: Chciałbym w przyszłości pomagać ludziom; kiedyś
myślałem, że najlepiej zostać lekarzem, psychologiem,
może nauczycielem. Prowadzić dzieci, młodzież do Pana
Boga przez katechizację, przez uczenie podstawowych
prawd wiary, żeby młodzi widzieli w kogo wierzą, żeby
widzieli sens życia. A jako pedagog chętnie uczyłbym
dyscypliny, samodyscypliny. Chcę uczyć dzieci, być ich
nauczycielem, ale kim będę w przyszłości to tylko Pan
Bóg wie!
A chcielibyście Pawle, Aleksandrze, wrócić do ojczyzny, czy też raczej kuszą was dalekie kraje i misje?
O. Piotr został wysłany do Chile, a o. Mariusz marzył
o Chinach. A wy wrócicie na Białoruś?
Olek: Chce się wrócić do siebie, znam ludzi, ich mentalność, język, wiem jak do nich trafić, to łatwiej, to – w pewnym sensie – pójście na łatwiznę. Ale tam potrzeba misji.
Możemy jechać na misję na Ukrainę, jeśli po kilku latach
będzie tam jeszcze Ukraina.
Paweł: To trzeba oddać Opatrzności Bożej /śmiech/. Wszędzie są dzieciaki, młodzież, która pragnie poznać Pana
Boga i żyć z Nim. Pod względem językowym, mentalnościowym – raczej Ukraina, Białoruś, Rosja, może Polska.
Nowicjusze podczas Patrocinium
A ty Arkadiuszu? Gdzie chciałbyś uczyć? Może w Polsce?
Arek: O ile w Polsce za kilka lat będzie można w ogóle
uczyć czegokolwiek i będzie sens uczyć czegokolwiek
w zmienianych na gorsze warunkach, zmienianych ustawowo programach. Za pięć, dziesięć lat polskiej szkoły
w dzisiejszym rozumieniu może nie będzie i będzie tylko
czas przeznaczony na naukę funkcjonowania dzieci w nowoczesnym państwie. Paweł i Olek mówili o potrzebie misji
na Białorusi, Ukrainie, Rosji. Ja mogę to samo powiedzieć
o Polsce – widzę coraz większą potrzebę wychowania
i nauki dzieci i młodzieży. Może nawet bardziej wychowania, ale nauki coraz bardziej też. Coraz mniej jest nauki
w szkole w porównaniu ze szkołą moich rodziców, nawet
moje rodzeństwo uczy się mniej niż jeszcze mnie uczono.
A ja myślałem, że mój program nauczania był minimalny.
Sądzę, że teraz od pijarów wymaga się takiej misji drugiego
Konarskiego, misji odnowy polskiej szkoły, jeśli nie w całej
Polsce, to choć tam, gdzie będą mogli odnowę wprowadzić, na przykład w swoich szkołach.
Zanim postępowe zmiany w szkole, zmiany cywilizacyjne, dotarły do Polski, zaczęto realizować je w innych krajach. Zmiany skierowane są i przeciwko
Bogu, i przeciwko zbyt dogłębnemu nauczaniu, i przeciwko nauczaniu o przeszłości. Nauczanie o narodzie,
o historii, o losach Polaków w dwudziestym wieku są
systematycznie umniejszane. W Polsce jest to tym
groźniejsze, że ogromna większość podręczników historii, literatury, została napisana przez ludzi PRL,
a teraz zamiast odkłamać naukę i nauczanie zmniejsza się jej zakres utrzymując marksistowskie, lewackie i lewicowe patrzenie na Polskę. Uczniowie dziś
przygotowujący się do bierzmowania wiedzą o przeszłości mniej niż ich ojcowie i dziadkowie. Ale mają
ofertę mediów, internet i coraz ciekawsze telefony,
esemesy, kult seksu. Jak z takim światem i z takimi
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:48
Strona 15
KALASANCJUSZ
wyzwaniami świata się zmierzycie? Ci młodsi od was
o dziesięć lat mają jeszcze inne spojrzenie na Polskę,
na Europę, na świat. Inne od waszego. Jak z takim
światem i z taką młodzieżą, która może jeszcze nie
całkiem odrzuciła Boga, choć takich już niemało,
mówić o Bogu, prowadzić katechezę, tłumaczyć, że
Dekalog obowiązuje, nawet jeśli nikt za rękę mnie nie
złapał i nie wydał wyroku w Strasburgu. Jak z takim
światem chcecie się zmierzyć, kiedy odejdziecie z nowicjatu na studia, a świat nadal będzie się toczył
w złym kierunku?
Paweł: Uważam, że Słowo Boże jest niezmienne, w różnych wiekach były różne problemy, a młodzieży trzeba
mówić prawdę, taką, jaka jest, bez upiększeń. To i tak nie
da efektu, jeśli nie będzie wsparte własnym przykładem.
Dzieci, młodzież we wszystkich epokach patrzą na osobisty
przykład, na człowieka, który uczy, na kapłana, na ojca.
Zwracają uwagę, na ile jego słowa zgadzają się z jego
życiem. Tak jest zawsze i jeśli nie od razu da efekt, to zmusi
do przemyśleń, do zastanowienia nad swoim życiem, swoja
wiarą. To bardzo ważne. Tak jak wyjście człowiekowi na
spotkanie, pokonanie dystansu, zrozumienie drugiego
człowieka, zrozumienie jego problemów. I towarzyszenie
mu w życiu, rozwiewanie jego wątpliwości, odpowiedzi na
wiele pytań, zwłaszcza młodzieży. Otwierać im oczy na Pana
Boga, traktować ich poważnie jako tych, którzy szukają
Prawdy i chcą Boga poznać; oni mają prawo do poznania
Prawdy.
A Ty Aleksandrze?
Olek: Jak to zrobić? Wzywać na pomoc rodziców, bo oni
mają swoje doświadczenie, wiedzą, że w szkole nie można
się zaniedbywać. Rację mają i rodzice i nauczyciele, gdy
przymuszali do nauki, kiedy dzieciom lepiej grało się
w piłkę. To dawne czasy, dziś piłka byłaby lepsza niż siedzenie przed komputerem.
Rodzice mogą pokazać, że spotkanie z człowiekiem
twarzą w twarz jest ciekawsze i pełniejsze niż spotkanie
przez telefon czy internet, że rodzinne spotkanie, że rodzinny turniej w jakąś grę czy szachy jest lepszy niż czat.
Dzieci dziś nie wchodzą w relacje z innymi, bo nie potrafią,
bo ich nikt tego nie nauczył. Młodzi tworzą swój lepszy
obraz przez słuchawki, przez czaty, przez komunikatory, bo
innego sposobu nie znają. Dowartościowują siebie przez
grę w sieci, są lepsi od innych, bo mają tysiąc znajomych na
Facebooku, ale często nie wiedzą, jak znajomi naprawdę
wyglądają.
Nazywamy to życiem w wirtualu. Jak sobie poradzisz
Arkadiuszu z nowymi wyzwaniami?
Arek: Mamy zbliżony sposób patrzenia na te sprawy. Jak
mówił Paweł – Prawda, Słowo Boże, Chrystus obroni się
sama, nie potrzebuje dobrego pijaru, potrzebuje dobrych
pijarów /śmiech/. Fascynują mnie Wyznania św. Augustyna,
a zwłaszcza odpowiedź św. Ambrożego na prośby św. Moniki przez dwadzieścia lat modlącej się o nawrócenie syna:
Jeżeli dąży do Prawdy, na pewno Ją znajdzie. Jej modlitwy
i ofiary na pewno nie pójdą na marne! To z jednej strony
pomoc rodziców, o której mówił Aleksander, bo w domu
rodzinnym wszystko się zaczyna. Musi być razem i modlitwa i konkretna pomoc, konkretny przykład dawany przez
rodziców.
Obserwując młodych tu, w Rzeszowie, dostrzegam
w nich chęć szukania Prawdy, nawet jeśli jest ta chęć mocno
tłumiona przez siedzenie przed komputerem, oglądanie telewizji. Szukają Prawdy, sensu istnienia i potrzebują pomocy.
RZESZOWSKI
15
A jak zapamiętaliście naukę śpiewu? Wiemy, że jeden
sobie radzi, ale jakie były początki?
Olek: Czasem wyskakuje mi melodia z głowy i…pustka.
Ratunkiem był pan organista, który podegrał kilka nut i melodia wracała.
Paweł: Od razu nie było tak łatwo. Czytanie tak, ale wyjść
ze śpiewem było trudno. Pomogło mi śpiewanie w seminarium w Grodnie.
Czy któryś z wyjazdów – do Krakowa, w Bieszczady,
do Pasierbca został zapamiętany jako ważny?
Olek: Dla mnie rekolekcje w czasie Festiwalu Wiary. Doświadczenia ze wspólnej modlitwy uwielbienia w hali na
Podpromiu zmieniło mnie. Coś nowego w moim życiu
modlitewnym przeżyłem i doznałem, coś nowego w moich
relacjach z Bogiem. I ostatni wyjazd do Pasierbca, co
prawda byłem zabiegany, zmęczony, bo zawsze coś trzeba
było zrobić, ale to było zmęczenie z satysfakcją, nauczyłem
się modlić zmęczeniem, na chwałę Bożą. Byłem zmęczony
pracą dla innych i nauczyłem się modlitwy bez specjalnej
okazji.
Paweł: Utkwiły mi w pamięci nasze wyjazdy do DPS, jechaliśmy ze scenkami z Pisma Świętego, z teatralnymi scenkami, z kolędami i widziałem ogromną radość starszych
ludzi, oni na nas czekali. Dzięki nam czuli się lepiej.
Mogłem popatrzeć na siebie ich oczami – był w nich uśmiech, oczekiwanie, podziękowanie, radość. Czułem się
z tym bardzo dobrze, chciałem im przynosić radość, czułem
się potrzebny i szczęśliwy, bo innym dawałem radość.
Radość i pocieszenie.
Arek: Chyba jednak odpust w Pasierbcu. Tam czułem, że
moja praca jest potrzebna, i choć przyjmowanie intencji
nie jest zbyt trudne, ale ktoś inny w tym czasie mógł spokojnie się pomodlić. I widziałem świadectwa wiary, przez
dwa dni przewinęło się wiele tysięcy ludzi, którzy mieli autentyczny głód Pana Boga. Z głęboką wiarą prosili o pomoc
i dziękowali. Kiedy rok temu byłem w Pasierbcu, przed
nowicjatem, widziałem wielki zbiór ludzi z dużą ilością
folkloru, stroje, ale nie wszystko rozumiałem, niektóre elementy uważałem za zbędne, np. orkiestry, wręcz przeszkadzające. Ale teraz dostrzegłem, że to ludziom pomaga
głębiej, autentyczniej przeżywać tajemnice Mszy św., dostrzegłem wielkie dobro w czasie odpustu. To najbardziej
zapamiętałem i będę tam wracał, będę odwiedzał inne, podobne do Pasierbca, miejsca.
No, proszę, jak to się zmienił Pasierbiec po jednym
roku nowicjatu. A jak zapamiętaliście dobór figur
Drogi Krzyżowej?
Arek: Części postaci nie znałem, zwłaszcza misjonarzy. Ale
stacje są wymowne, zmuszają do osobistej refleksji: jak ja
uczestniczę w Drodze Krzyżowej tu na Ziemi, wśród mojego otoczenia, w pracy, na kim się wzoruję, w którą postać
mógłbym się wcielić? Każdy z nas może być i widzem
i może być uczestnikiem. To zależy ode mnie, od mojego
starania. Czy Chrystus w innym człowieku będzie pocieszony dzięki mnie?
Chcieliśmy podziękować Wam za włączanie się w życie
parafii, byliście zauważalni i na Parafiadzie i na procesjach. Jak Wy czuliście się u nas, jak z Waszej strony
patrząc przyjęła Was parafia, jak zapamiętacie ten rok
w parafii? A może coś trzeba zmienić, poprawić? Co zaskoczyło Was mile, a co mniej mile?
Paweł: Tu w Rzeszowie spotkałem niesamowitych ludzi, to
nie są tylko piękne słowa, bo tak wypada. Spotkałem ludzi,
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
16
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:48
Strona 16
RZESZOWSKI
którzy wierzą w Pana Boga i żyją swoją wiarą. Okazali mi
otwartość i miłość, ja to czułem, i nie tylko ze strony starszych osób, ale również ze strony młodzieży i dzieciaków,
ze strony ministrantów i scholki. To było widać, że przyjęli
nas jak do rodziny, ja tu się czułem jak w domu. Nauczyłem
się tu większej miłości do innych. Uważam, że to miejsce,
ci parafianie, mieszkańcy Rzeszowa, zostaną w mym sercu
na całe życie i będę zawsze o nich pamiętał, A szczególnie
zapamiętam współpracę parafian z Ojcami Pijarami, otwartość z każdej strony, chęć do pracy, budowanie wspólnoty.
Byłem dumny, że mogę w tym uczestniczyć, że mogę na to
patrzeć.
A Ciebie, Olku, co zaskoczyło najbardziej?
Olek: Ilość placków /śmiech/! I choć relacji ani przyjaźni
nie można oceniać przez smak i ilość placków, ale to mnie
całkowicie zaskoczyło. Tak jak ciepłe przyjęcie w parafii.
Zawsze, kiedy spotykałem kogoś z parafian, widziałem uśmiech na twarzy, to było bardzo miłe.
Może były różnice między Twoją parafią, Arku, a naszą?
Arek: Różnice? Najpierw o parafianach, którzy przez sam
uśmiech, zapytanie: Co u Was? Jak żyjecie? – wprowadzali
atmosferę życzliwości, ciepła, dobra, trochę jak ciocia ze
złotym sercem, która dba o nas, opiekuje się, dopytuje się
o nasze potrzeby i oczekiwania, chce usuwać wszystkie
przeszkody. A bardzo wiele osób – tak to czułem – chciało
wprowadzić taką domową atmosferę.
Parafianie wiedzą, że chłopaki z daleka przyjechali, od
rodzin odłączeni, trzeba ich przyjąć jak w domu, plackami też.
Arek: Ja też chciałem podziękować za przyjęcie, ale zaskoczyły mnie te wtorkowe nabożeństwa o powołania i za powołanych, które dla mnie były takim niesamowitym
zbudowaniem, takim wyrazem troski parafian o kapłanów
i to nie tylko w naszym Zakonie, ale o wszystkie osoby konsekrowane, takim spełnieniem wezwania Chrystusa, żeby
prosić o robotników Chrystusa. Za to czuję największą
wdzięczność.
Dziękujemy za wasze wypowiedzi na zakończenie nowicjatu w Rzeszowie, we wrześniu 2014 r. Dziękujemy
za wasze świadectwo. Szczęść Boże!
Po rozmowie poprosiliśmy Arkadiusza, Pawła i Aleksandra o wypowiedzi własne, o rodzaj post scriptum.
Powiedzieli nam:
PS. Arek: Gdybym miał podsumować nowicjat w jednym
zdaniu, to na pewno był to czas niesamowitej łaski, miejscami trudny, ale czas łaski, czas doświadczenia Pana Boga
– we wszelkich trudnościach, w codziennym życiu, w spotkaniach z ludźmi, ze współbraćmi. To był czas poznawania
siebie i wychowania do życia. Myślę, że dobrze byłoby,
gdyby każdy otrzymał taki rok do uporządkowania siebie.
PS. Paweł: Chciałbym podziękować Panu Bogu za nowicjat, za przejście tej inicjacji. Chciałbym podziękować
wszystkim tym, którzy przyczynili się do mojej formacji,
Ojcu Magistrowi, Ojcu Mariuszowi, Ojcu Proboszczowi,
Ojcu Dawidowi, wszystkim pracującym w nowicjacie,
wszystkim przyjaciołom nowicjatu za to, że im zależało na
mnie, na mojej formacji, że chcieli dla mnie tylko dobra.
I dziękuję całej parafii rzeszowskiej, bo każdy z nich jakąś
cegiełkę dołożył do mojej formacji, bo każdy z mojego otoczenia przyczynił się do ukształtowania mnie i za to
chciałbym serdecznie podziękować.
PS. Olek: To był piękny czas. A odejście współbrata początkowo było dla mnie wielkim wstrząsem, straciliśmy jednego z nas, tyle rozmów, przyjaźni poszło na marne.
Nowicjat to czas próby i pewnie lepiej wybrać inną drogę
teraz niż po święceniach. Ale musiałem sobie jeszcze raz
odpowiedzieć na pytanie: czy ja dobrze rozpoznałem moje
powołanie? I smutek – jednego miejsca za stołem będzie
mniej.
12 września 2014 r.
Po rocznej formacji w nowicjacie Ojców Pijarów w Rzeszowie, nasi nowicjusze stanęli przed Bogiem i przełożonymi,
by prosić o możliwość złożenia ślubów prostych i o przyjęcie do wspólnoty zakonnej.
Homilię wygłosił ojciec Józef Matras, Prowincjał Zakonu
Pijarów:
Czcigodni Kapłani, drodzy bracia i siostry!
Dzięki słowom odczytanej przed chwilą Ewangelii gościmy
dzisiaj w domu Maryi, w Nazarecie, w chwili Zwiastowania.
Po raz kolejny wybrzmiały w naszych uszach i sercach słowa
Maryi, będące odpowiedzią na Boże wybranie, na Boże powołanie, by była Matką Syna Bożego – Oto Ja służebnica
Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa. Słuchamy
tych słów Maryi, Jej zgody na powołanie, jakim Ją Bóg obdarzył, zgromadzeni na Eucharystii, w czasie której trzej
współbracia – nowicjusze w tej samej postawie zawierzenia
się Bogu i chęci pełnienia Jego woli wypowiedzą słowa profesji zakonnej.
Arkadiusz Niewęgłowski za chwilę ubierze habit zakonny
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:49
Strona 17
KALASANCJUSZ
Maryja, zgadzając się na Bożą wolę, by stać się Matką Syna
Bożego, tym samym zgodziła się, by być Jego wychowawczynią. Ten wymiar posługi Maryi – wychowanie – chciałbym
dzisiaj szczególnie podkreślić, bo jest to także istotny element naszego, pijarskiego życia, jest to charyzmat naszego
Zakonu, wyrażony czwartym ślubem, jakim jest troska o wychowanie dzieci i młodzieży.
Ten rys pijarskiego powołania przychodzi mi na myśl,
kiedy patrzę na naszych współbraci – nowicjuszy i na miejsca
ich pochodzenia: Arkadiusz z Radzynia Podlaskiego, gdzie
całkiem niedaleko, w Łukowie, pijarzy z końcem XVII w.
założyli wspólnotę i otworzyli szkołę. Z czasem pojawiła się
kolejna szkoła w Drohiczynie i innych miejscowościach
tego regionu. Z kolei Paweł i Aleksander, to współbracia
z Białorusi, ze Szczuczyna i Mińska. Także i tam, w samym
Szczuczynie w początkach XVIII w. powstaje pijarskie kolegium, był także nowicjat, i wielu wybitnych pijarów, jak chociażby o. Stanisław Jundziłł, profesor botaniki i zoologii. Tuż
nieopodal Lida ze słynną pijarską szkołą handlową, a patrząc
bardziej na wschód, to właśnie z Jurkowszczyzny, z powiatu
mścisławskiego, pochodził pijar o. Anioł Dowgird, wybitny,
choć zapomniany dzisiaj logik i filozof, który uczył i egzaminował m.in. Adama Mickiewicza.
To jest pijarska historia terenów, z których, drodzy
współbracia, pochodzicie. Ale ta historia nie jest tylko przeszłością, bo tutaj, w Waszych osobach, jest pijarska teraźniejszość i przyszłość, bo zadanie wychowania młodego
pokolenia jest wciąż aktualne i ważne, i potrzeba nowych
pokoleń pijarów, by kontynuowali dzieło swoich starszych
współbraci, nieraz sprzed wieków.
Przeżywamy dzisiejszą uroczystość w przededniu kolejnego, obchodzonego w całej Polsce „Tygodnia Wychowania”,
który w tym roku przeżywany będzie pod hasłem Prawda
fundamentem wychowania. I trzeba powiedzieć, że jest to
hasło bardzo pijarskie, bo nasz Założyciel, św. Józef Kalasancjusz, zakładając pijarski Zakon, nazwał swoich
współbraci pijarów współpracownikami Prawdy. Rzeczywiście, być pijarem to współpracować z Chrystusem, który
powiedział o sobie: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem, wychowywać w oparciu o wartości, jakie Chrystus głosił. Być
RZESZOWSKI
17
pijarem, współpracownikiem Prawdy, to także pomagać
młodemu człowiekowi stawać w prawdzie o sobie samym:
kim jest, kim powinien się stawać, jaką drogą może dojść do
tego celu, pomagać mu stawać w prawdzie o drugim
człowieku i otaczającym go świecie.
Niełatwa to praca, niełatwe posługiwanie towarzyszenia
młodemu człowiekowi w jego wzrastaniu, ale nawet jeśli
owoce tej pracy nieraz można zobaczyć dopiero po latach,
daje ona autentyczną radość. Oto jak pisał o pijarskim charyzmacie, o wychowaniu dzieci i młodzieży św. Józef Kalasancjusz: Gdy ktoś troszczy się przez wychowanie o zdrowie zarówno duszy, jak i ciała, spełnia względem dzieci
niejako to samo zadanie, które wypełniają ich aniołowie
stróżowie. Ci, którzy podejmują się nauczania, powinni odznaczać się wielką miłością, najwyższą cierpliwością,
a zwłaszcza głęboką pokorą. Wtedy staną się godni, by Pan
uczynił ich skutecznymi współpracownikami prawdy, by
umocnił ich w wypełnianiu tak szlachetnego zadania,
a na koniec obdarzył radością niebios.
Bóg wciąż potrzebuje ludzi, by dzięki ich zaangażowaniu
móc czynić dobro w świecie. Zauważmy, że Bóg cały czas zaprasza człowieka do współpracy. Poprosił o nią Maryję
w chwili zwiastowania, by stała się Matką Syna Bożego, poprosił o współpracę apostołów chociażby przy rozmnożeniu
chleba, gdy polecił im, by przynieśli Mu to, co mają, a następnie, by rozdzielali rozmnożone chleby ludziom. Jezus
prosi o współpracę każdego z nas, dając nam nasze życiowe
powołanie: do życia w małżeństwie lub w samotności, do
założenia rodziny, do kapłaństwa lub życia zakonnego. Dziękując dzisiaj za trzech naszych współbraci, że odpowiedzieli
na tę Chrystusową prośbę i chcą z Nim współpracować w pijarskim charyzmacie, równocześnie my tu obecni: kapłani,
zakonnicy, małżonkowie, rodzice, popatrzmy, jak przeżywamy nasze życiowe powołanie i przykład tych trzech
młodych ludzi niech pomoże nam – mówiąc słowami Apokalipsy – wracać do pierwszej miłości, pierwszej gorliwości.
Ty zaś, młody człowieku, który stawiasz sobie pytania,
jaką drogą iść przez życie, co wybrać, szukaj odpowiedzi
razem z Chrystusem, na modlitwie. Nie zamykaj drzwi swojego serca na Boże natchnienia. Odnajdź swoją drogę.
Arkadiusz Niewęgłowski składa śluby przed Ojcem Prowincjałem
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
18
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:49
Strona 18
RZESZOWSKI
A jeśli odkryjesz, że Bóg pragnie cię widzieć we wspólnocie
pijarskiej, będzie to dla nas wielką radością.
To fakt, że jest wiele różnych zakonów i charyzmatów na
świecie, ale z całą pewnością możemy powiedzieć, że pijarski zakon będzie potrzebny zawsze, bo rodzące się, nowe
pokolenia na całym świecie, tysiące dzieci i ludzi młodych
na nas czekają. Może także i na ciebie.
Drodzy, Bóg wkroczył w życie Maryi, a ona, w chwili
zwiastowania, całkowicie zawierzyła Mu siebie, przyjmując
Jego wolę. Bóg wkroczył także w życie św. Józefa Kalasancjusza, a on z wiarą i ufnością dał się poprowadzić drogą pijarskiego powołania. Bóg wkroczył także w życie naszych
współbraci: Pawła, Aleksandra, Arkadiusza, a oni wspaniałomyślnie odpowiedzieli na Boże zaproszenie i pragną to
wyrazić wobec Kościoła składając śluby w zakonie pijarskim.
Prośmy Maryję, wychowawczynię powołań kapłańskich
i zakonnych, Patronkę naszego Zakonu, by wypraszała u
Boga łaskę ufności i wierności dla braci, którzy za chwilę
złożą swoje pierwsze śluby zakonne, dla dwóch nowicjuszy,
którzy wczoraj rozpoczęli czas nowicjatu i dla wszystkich
osób Bogu powierzonych. Maryjo, Królowo Szkół Pobożnych, módl się za nami. Amen.
Modliliśmy się na tej Mszy św. w intencjach i pijarów
i neoprofesów i ich bliskich:
Módlmy się za zakon pijarów, aby oddany wychowaniu
dzieci i młodzieży wiernie naśladował Chrystusa błogosławiącego dzieci i módlmy się o nowe powołania do Szkół
Pobożnych. Módlmy się za neoprofesów, aby obdarzeni łaskami Boga, w Trójcy Jedynego, umieli bez reszty poświęcić
się sprawom Królestwa Niebieskiego.
Módlmy się za rodziców i rodzeństwo neoprofesów, aby
Bóg nagrodził im trudy i obdarzył ich pokojem i radością
Neoprofes Paweł Pastuszyn
Składając profesję, poświęcacie Bogu całe swoje życie,
całkowicie składacie je w Bożych rękach, jako zakonnicy pijarzy, na wzór św. Józefa Kalasancjusza. W czasie wizytacji powiedziałem Wam to, o co chcę Was prosić także i teraz:
przeżywajcie Wasze oddanie się Bogu całym sobą, starajcie
się być w pełni zakonnikami, wiedząc, że nasze powołanie
możemy przeżywać tylko w jeden sposób: pełni miłości do
Boga, do współbraci oraz dzieci i młodzieży, których Bóg stawia na naszej drodze.
Łączę się w radości z Waszymi rodzinami i bliskimi,
Waszymi przyjaciółmi i całą Polską Prowincją Pijarów. Bóg
błogosławi nam poprzez Wasze powołanie i będzie nam
dalej błogosławił w osobach, które zechcą poświęcić całe
swoje życie jako pijarzy, kapłani i zakonnicy. Z wytrwałością
i ufnością prośmy o ten dar.
Drogi Pawle, Aleksandrze i Arkadiuszu, możecie liczyć na
moją pamięć w modlitwie i moje wsparcie.
Najświętszą Maryję Pannę, do której jako pijarzy
codziennie się zwracamy, a szczególnie w dniu dzisiejszym,
proszę, by Was ochraniała i wspierała.
Niech Bóg zawsze Wam błogosławi. Z serdecznym
pozdrowieniem.
O. Pedro Aguado, O. Generał Zakonu Pijarów
Opracował Stanisław Alot
Neoprofes Aleksander Hetsevich
List Ojca Generała Zakonu Szkół Pobożnych
Drogi Pawle, Aleksandrze i Arkadiuszu!
Piszę do Was z wielką radością w dniu Waszych ślubów w zakonie pijarskim, by łączyć się z Wami w dziękczynieniu Bogu
za Wasze powołanie. Gratuluję Wam z całego serca i dziękuję za Wasze pragnienie oddania swego życia, by iść za
Chrystusem, mówiąc mu TAK z całego serca, całej swej duszy
i ze wszystkich sił.
Pamiętam moje odwiedziny Nowicjatu w Rzeszowie
w maju br., nasze spotkanie wspólne i osobiste rozmowy.
Cieszę się bardzo, że mogłem dzielić z Wami Wasze pragnienia i to, jak przeżywacie swoje powołanie. Jestem pewien, że
z pełnym oddaniem i hojnością serca czynicie ten dzisiejszy
krok, składając śluby zakonne.
Neoprofes Arkadiusz Niewęgłowski
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:49
Strona 19
KALASANCJUSZ
Nazywam się Michał Veselei. W listopadzie skończę trzydzieści trzy lata. Pochodzę z Nitry na Słowacji, jednak urodziłem się w Litoměřiciach w Czechach, gdzie mieszkałem
tylko dwa miesiące. Mam świetnych rodziców oraz siostrę
ze szwagrem i siostrzenicą.
Zawsze szukałem odpowiedzi na pytania: dlaczego jesteśmy tutaj? Dlaczego wszyscy umieramy? Jaki jest sens istnienia świata? Skończyłem nauczycielskie studia z historii
i filozofii. Uzyskałem również tytuł doktora biologii oraz
pedagogiki. Jednak przez ostatnie pięć lat pracowałem jako
urzędnik.
Jestem chrześcijaninem od trzech lat. Chciałbym oddać
się Bogu za Jego łaskę i miłość, że mogę być Jego dzieckiem. Chciałbym być nauczycielem i móc przekazywać
wiarę dalej jako kapłan. Wierzę, że to właśnie mnie Bóg
woła do bycia pijarem.
Dziękuję za serdeczne przyjęcie i proszę was o modlitwę.
Nazywam się Ľuboš Tkáčik. Urodziłem się w mieście Žilina, na północnym-zachodzie Słowacji. Mam dwadzieścia
siedem lat. Wychowałem się w niezbyt wierzącej rodzinie
i droga mojej wiary jest dla mnie nieustającym owocem
wielkiej Bożej łaski. Mam jedną siostrę Zuzannę, która już
ma własną rodzinę.
Chodziłem na studia z dokumentacji dziedzictwa kulturalnego Słowacji, a później ukończyłem licencjat z pracy
Michał Veselei i Ľuboš Tkáčik
RZESZOWSKI
19
Ľuboš Tkáčik (jeszcze z brodą) i Michał Veselei
socjalnej z dziećmi i młodzieżą. Podczas studiów pracowałem w Caritasie w noclegowni z ludźmi bezdomnymi
oraz jako elektrotechnik w prywatnej firmie.
Bardzo kocham jazdę na rowerze, górskie wędrówki,
wspinaczkę skalną i jaskiniową. Także lubię pływać i grać
w piłkę nożną. Interesuje mnie sztuka, literatura, szczególnie literatura fantasy i science-fiction. Dużo przyjemności sprawia mi rysowanie grafiki.
Do Rzeszowa przyjechałem, aby głębiej poznać życie
pijarskie.
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
20
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:49
Strona 20
RZESZOWSKI
W wyniku przebudowy wejść do naszego kościoła przekształcona została w nim przestrzeń „pod chórem”. Na
miejscu wahadłowych drzwi powstały ściany z wnękami na
konfesjonały. W ten sposób, jakby w wydzielonym pomieszczeniu, stanęły obok siebie trzy zamknięte, szafowe
konfesjonały; powstało miejsce sprawowania sakramentu
pokuty – kaplica pojednania. Dla spowiadających się, jak
i dla spowiedników, stworzyło to lepsze warunki do spowiedzi: lepsza słyszalność, bo można mówić głośniej, nie
słychać organów czy śpiewu wiernych, zapewniona jest
dyskrecja gwarantująca zachowanie tajemnicy spowiedzi.
Dotychczasowe konfesjonały z głównej części kościoła
zostały przeniesione do dolnego kościoła. Ich miejsce zajęły dwa boczne ołtarze: Jezusa Miłosiernego i św. Jana
Pawła II. Obraz do pierwszego ołtarza był namalowany
wcześniej przez pana Ryszarda Kusza, autorem drugiego
obrazu jest rzeszowski malarz Bartosz Nalepa. Zabudowę
samych ołtarzy należy traktować jako tymczasową, docelowo powinna ona współgrać z wystrojem prezbiterium.
Dla podkreślenia ważności miejsca spowiedzi, zamieszczamy fragmenty artykułu z „Przewodnika Katolickiego”
wydawanego przez archidiecezję poznańską autorstwa
ks. Mariusza Pohla.
Konfesjonały – meble miłosierdzia
Nie ma mebla bardziej wytrzymałego, odpornego i pojemniejszego niż konfesjonał. Szafy gdańskie w jednym
procencie nie dorównują pierwszemu lepszemu konfesjonałowi, nawet zwykłej „przystawce”, wystawianej
z komórki przed odpustową spowiedzią. Jaki ogrom grzechów, w tym tych o największym ciężarze gatunkowym,
a konfesjonały jak stały, tak stoją. Co prawda siedzenie
może nieco poskrzypieć, ale bardziej od ciężaru postawnego kanonika niż od wagi grzechów. Jaki żrący kwas
złości, nienawiści, kłamliwych plotek, przekleństw, złodziejstwa – a drewno konfesjonałów wszystko to wytrzymuje, jakby było z kwasoodpornej stali, co najwyżej
politura może być trochę starta, ale nie przeżarta. Konfesjonały to istne cuda, arcydzieła. Owszem, arcydzieła
kunsztu artystycznego, ale przede wszystkim to cuda
Bożego miłosierdzia.
Miejsce przebaczenia
To tu, w konfesjonale, skandaliczna, „antywychowawcza”
i radykalna nauka Ewangelii o całkowitym, bezwarunkowym przebaczeniu przekłada się na język życiowej
praktyki. Pokłócisz się śmiertelnie, popełnisz zbrodnię,
zdradzisz – a tu słyszysz: „Za pokutę proszę… Udzielę
Ci teraz rozgrzeszenia…”. Prokurator depce ci po piętach,
wierzyciele chcą cię rozerwać, żona od ciebie odeszła,
a Jezus ustami księdza mówi do ciebie: „I ja odpuszczam
tobie grzechy, w imię Ojca…”. Wystarczy wiara, szczery
żal, wyznanie win, postanowienie poprawy, modlitwa i…
zostajesz ułaskawiony. Czy to nie cud?
Milczenie konfesjonału
Gdyby konfesjonały umiały mówić… Ale nie mogą, podobnie jak spowiednicy. W ciągu swego długiego życia nie
słyszałem, by jakiś ksiądz wyjawił tajemnicę spowiedzi.
Nawet anonimowo księża unikają poruszania tematu
ludzkich grzechów, a jeśli już trzeba przeanalizować
jakąś zasadę moralną czy spowiedniczy casus, robi się to
z największą ostrożnością i ogólnością, by wyeliminować
jakiekolwiek skojarzenia. Znam dobrze księży, także od
strony skłonności do plotkarstwa, ale nie słyszałem, by
kiedykolwiek plotkowali o cudzych grzechach.
Męczeństwo konfesjonału
Ale męczeństwo konfesjonału nie wymaga koniecznie
umierania. Wystarczy dużo spowiadać. Ojciec Pio spędził
w konfesjonale pewnie z połowę swego zakonnego życia,
siadał rano, wychodził nieraz w nocy, skonany, ale nigdy
się nie skarżył na ciężar spowiedzi. Denerwowało go
tylko, gdy ktoś do spowiedzi przystępował lekkomyślnie
i beztrosko albo ze świadomym zamiarem zatajenia grzechów – wtedy wpadał w pasję: „Chrystus umierał za ciebie na krzyżu, a ty chcesz Go oszukiwać?”. Iluż jest takich
bezimiennych męczenników spowiedzi?
Opracował o. Jan Taff SchP
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:49
Strona 21
KALASANCJUSZ
RZESZOWSKI
21
Dzwony w naszym
kościele
Wnętrze kościoła mówi o Bogu. Ono należy do Pana,
jest całe przepełnione Boską obecnością. Jest to przecież Dom Boży, wyodrębniony od świata, zamknięty
ścianami i sklepieniem. Przestrzeń ta zwrócona w głąb,
ku temu, co skryte: mówi ona o tajemnicy Bożej.
A przestrzeń na zewnątrz? Ten wielki przestwór
ponad równinami, rozciągający się bez granic na
wszystkie strony? Przestwór, który na wysokościach
rozpina się w nieskończoność, który głęboko leży
w dolinach, opasany górami – czy nie jest i on
związany ze świętością?
O, z pewnością i on również! Z domu Bożego wyrasta w powietrze wieża, biorąc go również w posiadanie Bogu.
Obiekt wieży kościoła parafialnego wykonano w technologii wylewanej żelbetowej. Wysokość wieży od poziomu
posadzki parteru do szczytu daszka wynosi ok. 26,40 m,
od terenu przyległego do szczytu daszka ok. 27,65 m. Na
szczycie wieży znajduje się krzyż stalowy o wysokości ok.
3,35 m. Do wysokości ok. 10,30 m wieża połączona jest
z budynkiem kościoła przewiązką. Wieża od kościoła jest
oddylatowana.
Na wieży, umocowane ramą belkową, wiszą dzwony,
ciężkie, spiżowe. Rozkołysane od nasady, chwieją się
całe to w jedną, to w drugą stronę. Wyraziście zarysowane ich bryły na przemian wznoszą się w górę, to
znów opadają, wysyłając ustawicznie w dal szeroką
dźwięk za dźwiękiem.
Chore serce „Andrzeja”
Dzwon „Andrzej”
Na trzech poziomach wieży zawieszone są trzy dzwony
wykonane w słynnej przemyskiej ludwisarni Janusza Felczyńskiego.
– Na wysokości ok. 19,15 m znajduje się dzwon „Andrzej”,
o masie 290 kg, wykonany w 1982 r.
– Na wys. ok. 21,10 m zawieszony jest dzwon „ Jan Paweł II”,
o masie 150 kg, wykonany w 1985 r.
– Na wys. ok. 23,20 m jest dzwon „Leon i Józef ”, o masie
90 kg, wykonany w 1983 r.
Dzwony zostały zawieszone na jarzmach prostych – belkach stalowych zakotwionych sztywno w filarach żelbetowych wieży. Aby zminimalizować przekazywanie drgań
dzwonów na konstrukcję wieży, należy wykonać zmianę
zawiesi dzwonów z jarzmowych prostych na zawieszenie
wykorbione z gumowymi izolatorami drgań. Zadanie to
zostanie powierzone firmie specjalistycznej, która posiada już duże doświadczenie przy remontach dzwonów
i ich mechaniki.
Serca dzwonów są jednym z najważniejszych elementów samego dzwonu. Zbudowany jest z gatunkowo miękkiej stali oraz specjalnej skórzanej obejmy mocującej
objętej dodatkowo stalową opaską. Wskutek wieloletniej
pracy uległy utwardzeniu, przez co w nadmiernym stopniu zużywają dzwony.
Wykonanie nowych kompletnych serc dzwonów o odpowiednich wagach z stali o niskiej zawartości węgla
z uplastycznieniem kowalskim o twardości 110 HB wg
normy DIN 4178 pozwoli na dłuższe użytkowanie samych
dzwonów oraz zapewni wydobycie tonów o wysokości
zgodnej z projektem.
Płyną fale harmonijnych tonów: to żwawe i przenikliwe, to pełne i ciężkie, to znów głębokie, powolne,
huczące. Wylewają się z wieży, idą nurtem przez dal
rozległą, napełniając ją zwiastowaniem świętości.
Zwiastowaniem dali, zwiastowaniem Boga bez miar
i bez granic, zwiastowaniem tęsknoty i nieskończonego wypełnienia.
Nawołują człowieka tęskniącego, którego serce stoi
otworem dla dali ogromnej.
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
22
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:49
Strona 22
RZESZOWSKI
Zaprawdę! Słysząc głos dzwonów, mamy poczucie
dali! Gdy głos ten z wieży mknie po równinie na
wszystkie strony hen, w nieskończoność, wówczas tęsknota wraz z nim ciągnie w dal, póki w końcu nie
uświadomi sobie, że zaspokojenie znajduje się nie na
rozpływających się w błękicie krańcach równin, ale
w ich obrębie.
w człowieku! Powstaje i odżywa niejedno, co już od
dawna uległo zapomnieniu, iż człowiek stoi w zadziwieniu, nadsłuchuje, zamyśla się: „Co to takiego?...
ach, co?”…
Wtedy to odczuwa się dal. Zda się, jakby dusza rozpościerała ramiona, wyprężała się tam kędyś daleko,
odpowiadała na odległy zew nieskończoności.
Istniejąca automatyka i mechanika dzwonów jest niezdatna do zastosowania przy planowanej wymianie zawieszenia. Dwa silniki liniowe uległy spaleniu, a trzeci
zaczyna pękać. Elementy wykonawcze w postaci styczników nie spełniają norm w zakresie kompatybilności elektromagnetycznej, a także nie gwarantują właściwego
(zgodnego z normą DIN 4178) sterowania pracą dzwonów.
Zostanie wykonana nowoczesna automatyka dzwonów z zastosowaniem nowoczesnych modułów sterujących MT-3 z atestem bezpieczeństwa, system napędowy
oparty o silniki liniowe zgodne z branżową normą DIN
4178 pozwoli na takie sterowanie rozruchem oraz wyhamowaniem pracy dzwonów, aby uniknąć działania
niekorzystnych sił dynamicznych zrywających, pojawiających się przy braku płynności wyhamowania procesu
pracy dzwonu.
Przez zastosowanie silnika liniowego ruch dzwonu odbywa się w naturalny dla niego sposób. Dzięki temu system ten nie tylko poprawia jakość dzwonienia, ale
również minimalizuje negatywne skutki dzwonienia na
wieżę kościelną.
System napędowy firmy „RDUCH” jest rozwiązaniem bardzo nowoczesnym, czego dowodem jest współpraca z największymi firmami z dziedziny dzwonów i automatyki
w Europie.
Po raz pierwszy system ten zaprezentowany został
w 2000 roku na największych targach sakralnych w Europie Środkowo-Wschodniej SACROEXPO i na tych samych
targach w 2001 roku firma RDUCH została uznana za najlepszą w dziedzinie „Napędu i Sterowania”
Przykładem dobrego wykonania może być zastosowanie
systemu MT-4 do uruchomienia czterech potężnych dzwonów w kościele Mariackim w Krakowie, uruchomienie
jednego z najstarszych dzwonów w Polsce z 1399 roku
w Trzebiatowie oraz Srebrnych Dzwonów w wieży
Wikaryjskiej w Katedrze na Wawelu. Firma RDUCH posiada nagrody i wyróżnienia na SACROEXPO w latach
2001–2008.
Gdy z kościoła na górze dźwięki dzwonów spływają
w dolinę, albo gdy wzbijają się w błękitną wysokość,
wówczas pierś się wznosi i czuje, iż jest o wiele szersza niż kiedykolwiek.
Innym znów razem tony dzwonów przeciągają
przez przyćmioną zieloną ciszę leśną, nie wiadomo
skąd, z daleka, z daleka … O, co wtedy budzi się
„Tak rozległy jest świat” – mówią dzwony.
„Tak pełno w nim tęsknoty… Bóg wzywa… w Nim
tylko jest spokój”.
O Panie! Szersza niźli świat jest dusza moja. Głębsze
niż wszystkie doliny jest jej pożądanie. A jej tęsknota
boleśniejsza niż zagubiony kędyś w dali dźwięk dzwonów.
Ty, Panie, jedynie możesz ją zaspokoić… Ty jeden.
Tekst Kard. Romano Guardiniego, Znaki święte
i opracowanie Marka Malinki,
członka Rady Parafialnej
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:49
Strona 23
KALASANCJUSZ
Rozdział 28. Księgi Powtórzonego Prawa podaje nam listę
błogosławieństw i przekleństw. Rozpoczyna się od słów:
Jeśli więc pilnie będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego…
W pierwszej kolejności wymienione są błogosławieństwa.
Między innymi jest to wywyższenie, powodzenie, zdrowie,
zwycięstwo, płodność i Boża przychylność. W dalszej części
tego rozdziału mamy przestrogę: Jeśli nie usłuchasz głosu
Pana, Boga swego, i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw, które ja dzisiaj tobie daję, spadną na ciebie
wszystkie te przekleństwa. Przekleństwo to konsekwencja
nieposłuszeństwa. Skutkiem tego jest poniżenie, nędza,
niepłodność, klęska, rozłam rodziny, niepowodzenie i brak
Bożej przychylności. Kiedy człowiek odwróci się od Boga,
przyjdą wszystkie nieszczęścia. Z tego powodu będą stale
ograbiani, pozostawieni bez ratunku, poniosą śmierć od
miecza. Będą wojny, niewola i głód. Spadną na ludzi wtedy
choroby fizyczne i psychiczne.
Słowo Boże nie koncentruje się na nieszczęściu. Bóg
daje obietnicę szczęścia. Jeśli mówi o nieszczęściu, to tylko
po to, by dać przestrogę. Tym, którzy weszli na złą drogę,
zawsze wskazuję drogę do szczęścia, wyprowadza na wolność. Dlatego proponowałbym zwrócić uwagę przede
wszystkim na błogosławieństwo w naszej rodzinie, aby nie
koncentrować się zbytnio na nieszczęściu. Gdyby nawet
spoczywało jakieś przekleństwo, można je zerwać. Drogą
jest nawrócenie.
Błogosławieństwo powinniśmy otrzymać od swoich rodziców. Jeśli tak nie było, trzeba zwrócić się do Boga, który
jest dla nas ojcem i matką, aby zostały uzupełnione wszystkie braki. Błogosławieństwo nie znaczy wolności od cierpienia. Ktoś może być niezdolnym do utrzymania zdrowych
relacji. Wtedy rani. Zazwyczaj cierpienie w rodzinach jest tak
samo wielkie, jak niepotrzebne. Pamiętajmy jednak, że Syn
Boży wszedł w ludzkie cierpienie. Osoba zraniona przez bliskich ma okazję jeszcze bardziej zbliżyć się do Boga. Tam,
gdzie inni nas poniżyli, wyśmiali, tam jest Jezus i Jego miłość.
Ukrzyżowany Pan, Ranami swymi jest blisko naszych ran.
Tam wylewa swe błogosławieństwo.
Cała rodzina jest szczęśliwa, czyli błogosławiona, kiedy
wszyscy się wspierają, jeżeli obdarowują się miłością. Gdyby
nawet ktoś przeklinał tych, którzy trwają w miłości Boga,
to klątwa ich nie dosięgnie (zob. Księga Zachariasza,
rozdział 13).
Kiedy natomiast w rodzinie nie miłują Boga, kierują się
egoizmem, pychą, przemocą, robią sobie na złość, wyzywają się w kłótniach, nienawidzą się i żyją tak, jakby Boga
nie było, to schodzą na złą drogę. Silne piętno wyciska
wywoływanie duchów, długotrwały kontakt z jakimś niebezpiecznym człowiekiem, np. wróżbitą, fascynacja satanizmem, np. poprzez słuchanie muzyki satanistycznej, itd.
To działa jak klątwa. Jeśli ludzie bliscy sobie złorzeczą, to
również przeklinają swoją rodzinę. Jeśli matka lub ojciec
złorzeczą swoim dzieciom, robią im krzywdę. Niekiedy
przekleństwo może być wypowiedziane w złości. Co zrobić, kiedy zostaną wypowiedziane złe słowa? Natychmiast
trzeba je odwołać. Jak to zrobić? Najprostszy sposób to
pójść i przeprosić: „Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć”. Bywa i tak, że strona, która rzuciła przekleństwo,
nie chce tego odwołać. Myślę, że może to zrobić osoba
przeklinana. Tak robił Pan Jezus wiszący na krzyżu: Ojcze
RZESZOWSKI
23
przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. Możemy robić podobnie. Pewna kobieta cierpiała z powodu nieznośnego
poczucia winy. Powodem były klątwy jej ojca, które często
słyszała. Obwiniał ją o to, czego nie zrobiła. Kiedy coś było
nie po jego myśli, natychmiast padały mniej więcej takie
słowa: „ Jesteś złym człowiekiem”. Trwało to latami.
Usłyszała, że trzeba takie przekleństwo odwołać: „W Imię
Jezusa Chrystusa odwołuję słowa mego ojca”. Kiedy to zrobiła, poczuła ulgę. Była wolna od fałszywego poczucia winy.
Zapraszam na nabożeństwa z modlitwą o uzdrowienie, które w tym roku będą miały miejsce w kościele pijarskim na Wilkowyi 13 listopada i 11 grudnia
(zawsze w drugi czwartek miesiąca). Podczas modlitwy wstawienniczej będziemy modlić się między
innymi o uwolnienie od przekleństwa.
O. Pacyfik Iwaszko
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
24
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:49
Strona 24
RZESZOWSKI
Milena Kindziuk jest już dobrze znaną nam dziennikarką i publicystką. To
ona jest autorką książki o mamie ks. Jerzego – Mariannie Popiełuszkowej,
o której pisałam w Kalasancjuszu Rzeszowskim (nr 1-2 z 2013 r.). Tym
razem spod jej pióra wyszła pierwsza biografia Emilii z Kaczorowskich
Wojtyłowej. Jej pełny tytuł brzmi: MATKA PAPIEŻA. PORUSZAJĄCA
OPOWIEŚĆ O EMILII WOJTYŁOWEJ.
Zadanie, którego się podjęła, tym razem było karkołomne, bo jak tu
pisać o kimś, kto nie żyje już od niemal stu lat, a czas skutecznie zatarł ślady
jego istnienia w ludzkiej pamięci i w miejscach, które znał i kochał? Autorka jednak odważnie stawiała czoła temu wyzwaniu. Cierpliwie, krok po
kroku, nie zrażając się niepowodzeniami docierała do dokumentów, miejsc,
rzeczy i ludzi, którzy jeszcze cokolwiek mogli powiedzieć na temat mamy
św. Jana Pawła II. I dzięki tej jej determinacji – w warunkach dla pisarza arcytrudnych – otrzymaliśmy tak pełną, niezwykle ciepło i barwnie nakreśloną historię życia kobiety, która wydała na świat „pierwszego z rodu
Polaków”. I tak najpierw poznajemy dom rodzinny Emilii, szóstkę jej rodzeństwa, rodziców, dowiadujemy się, jakie otrzymała wykształcenie,
a potem na arenę wydarzeń wkracza sam Karol Wojtyła. Pani Kindziuk podaje czytelnikowi najważniejsze fakty z życia jego i jego rodziny. Niestety,
żadna z żyjących osób, do których dotarła, nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, kiedy rodzice św. Jana Pawła II się poznali. Ustaliła natomiast ponad
wszelką wątpliwość, kiedy i gdzie się pobrali. Było to 10 lutego 1906 roku
w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła przy ulicy Grodzkiej w Krakowie. Emilia wiodła skromne życie żony wojskowego. Treścią jej codzienności była rodzina: ukochane dzieci i mąż . Autorka pisze, że Emilia chciała
mieć dużo dzieci, choć ciąże znosiła bardzo źle. Tak było, kiedy na świat przyszedł Edmund i tak też stało się za drugim
razem, kiedy mama Papieża urodziła dziewczynkę. Córka zmarła po szesnastu godzinach życia. Śmierć maleńkiej Olgi
była dla niej ogromną traumą. Tym większa była jej radość, gdy ponad trzy lata później znów spodziewała się dziecka. Ale
i obawy o zdrowie swoje i maluszka też musiały być większe. Stały się one realne w chwili, gdy lekarz oznajmił pani Emilii, że ciąża jest zagrożona, a ona może nie przeżyć porodu. Kobieta musiała dokonać wyboru. I wybrała – wbrew wszelkim złym diagnozom i lekarskim przewidywaniom – urodziła trzecie dziecko. Dzięki temu wyborowi świat otrzymał ponad
pięćdziesiąt lat później Papieża, który zaniósł miłość Boga-Stworzyciela w najdalsze, najbardziej zapomniane zakątki globu.
Po narodzinach Karola, pani Emilia – jak podkreślały jej sąsiadki z ul. Kościelnej – niemal oszalała na jego punkcie. Czułość
okazywała mu do tego stopnia, że nie mówiła do niego Karol, tylko zawsze zdrobniale – Loluś. Niestety, rodzinne
szczęście Wojtyłów zakłóciła rozwijająca się z każdym rokiem choroba matki. 13 kwietnia 1929 roku pani Emilia
Wojtyłowa zmarła w wieku zaledwie 45 lat. Karol miał wtedy tylko 9 lat.
Tak naprawdę, to można o tej książce pisać i pisać... Tyle w niej wątków i faktów, które po raz pierwszy ujrzały światło
dzienne. Szkoda tylko, że powstała ona dopiero teraz, a nie zaraz po rozpoczęciu przez Karola Wojtyłę pontyfikatu. Zapewne wtedy dowiedzielibyśmy się o jego mamie jeszcze więcej. Ale cóż, wtedy Milena Kindziuk nie była jeszcze pisarką,
tylko małą dziewczynką…
Joanna Federkiewicz
OKIEM
WYCHOWAWCY
Przeglądając ostatnio magazyn „Moja Rodzina” natknąłem
się na ciekawy artykuł zatytułowany : „Dzieci Disneya: seks,
dragi, pornografia”1. Walt Disney kojarzy nam się z sympatycznymi kreskówkami, z Myszką Miki, Kaczorem Donaldem. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, że oprócz
sympatycznych bohaterów bajek, The Walt Disney Company promuje „młode gwiazdy”, które tak naprawdę mają
siać spustoszenie w umysłach dziewcząt i chłopców wpatrzonych w swoich idoli. Działanie jest bardzo proste: na
początku słodkie, sympatyczne i rozrywkowe nastolatki,
żyjące w sielskim świecie swojej niewinności, przeobrażają
się w światowej sławy, wulgarne i zdemoralizowane celeb-
rytki. Młodzi ludzie wpatrzeni w swoich idoli pragną ich
naśladować, stawać się takimi, jakimi oni są. Zarówno
w tym co dobre, jak i w tym co złe. Nierzadko nie zdajemy
sobie sprawy, że świat mediów, filmów jest nastawiony
wyłącznie na czerpanie korzyści materialnych. Nie liczą się
wartości, godność, kreowanie pozytywnych postaci; liczy
się zysk. Wypromowane gwiazdy mają z góry przygotowane
scenariusze, także dotyczące życia prywatnego. Często romanse, zdrady, skandale są spreparowane w celu rozgłosu
i przyciągnięcia jak największej liczby młodych odbiorców.
Problem w tym, że młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy
z tego, że jest to sztuczny świat; specjalnie dla nich przygotowany, pchający ich w złym kierunku.
Dlaczego o tym piszę? Bo myślę, że skutki powyżej opisywanego zjawiska dostrzegalne są pośród nas. Kilka dni
temu, po zakończonej katechezie w szkole podstawowej,
natchnąłem się na grupkę szóstoklasistek, które właśnie
zmierzały na szkolną dyskotekę. Nic by nie było w tym
dziwnego, gdyby niecodzienny „ubiór” tych dziewczynek.
Krótkie spódniczki i bluzki, ostry makijaż itp. A przecież to
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:49
Strona 25
KALASANCJUSZ
jeszcze dzieci… Zrodziło się wtedy we mnie pytanie; czy
świat „toksycznej kultury” już ich dopadł? Co na to ich rodzice? Czy tego nie zauważyli, czy po prostu przyzwyczailiśmy się do „panseksualizmu”, który nie widzi w tym nic
złego? A może mama w podobny sposób podkreśla swoją
kobiecość? Również na niedzielnej Liturgii… I nie wiadomo czy świętuje wtedy spotkanie z Bogiem w Jego
świątyni, czy wraca z klubu „Go Go”? Być może także
mężowi i ojcu nie przeszkadza taka sytuacja, bo ma „na
czym” zawiesić oko…
Piszę to, aby zrodziła się w nas refleksja, w jaki sposób
postrzegamy otaczający nas świat. Czy stać nas na to, by
RZESZOWSKI
25
podnosić poprzeczkę, stawiać sobie i naszym dzieciom wymagania? Uczyć ich co jest dobre, co promuje życie, co pozwala zachować godność dziewczyny i chłopaka, kobiety
i mężczyzny, a w końcu żony i męża? Zainteresujmy się, jakich idoli mają nasze dzieci, czemu poświęcają najwięcej
uwagi, w jakie gry komputerowe grają i z jakich stron internetowych korzystają. Dzieci, wbrew pozorom, lubią, jak
stawia się im wymagania i określa granice, w których mogą
się poruszać. Świat wartości, praw i obowiązków jest wtedy
uporządkowany i jasny! Zawalczmy o to w naszych rodzinach, zanim świat mediów zrobi to za nas!
O. Dawid Borkowski SP
Agnieszka Piwowar, „Dzieci Disneya: seks dragi, pornografia”, [w:] Moja Rodzina 10(2014), s. 10−11.
1
W dniach od 10 do 12 października 2014 r. w obiektach Zespołu Szkół im. ks. Stanisława Konarskiego w Krakowie odbyło się 14. Spotkanie Młodzieży Pijarskiej.
Hasłem tegorocznego SMP brzmiało: ,,Ubodzy na bogato”. Podczas SMP rozważaliśmy jedno z błogosławieństw, które Papież Franciszek zaproponował w tym
roku jako temat przygotowań do Światowych Dni Młodzieży w 2016 r.
,,Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie”
(Mt 5,3). Co roku przyjeżdża tutaj młodzież z całej Polski, a także z zagranicy, z Węgier i Słowacji.
W piątek o godzinie 15.00 grupa 33 młodych ludzi wraz z opiekunami, o. Mariuszem Rabczakiem i panią Gabrielą Wąsacz wyruszyła do Krakowa. Po zakwaterowaniu i powitaniach ze znajomymi z różnych pijarskich wyjazdów i imprez,
przyszedł czas na posilenie ciała – jedzenie pysznych kanapek przygotowanych
przez animatorów krakowskich. O godzinie 20.00 rozpoczął się program powitalny.
Głównym jego punktem były „Kuchenne Rewolucje”, podczas których ojciec Rafał
prawie-Gessler uczył gotować ojca Tomasza i Grzegorza, a członkowie różnych grup
mogli podzielić się swoimi regionalnymi specjałami. W jadłospisie były oscypki,
chleb z metką, mieszanka wedlowska, krówki, precle, chleb z wędliną węgierską
i wiele innych smakołyków. Nasza grupa przygotowała proziaki z dżemem. Po oficjalnym rozpoczęciu SMP przeszliśmy na salę gimnastyczną Gimnazjum, gdzie odbyło się modlitewne czuwanie pokutne. Z okazji do spowiedzi skorzystało wiele osób.
Po czuwaniu przyszedł czas na Adorację Krzyża.
Następny dzień rozpoczęliśmy Koronką Dwunastu
zmiennego Rziri – wszystko to złożyło się na wyśmienitą, wyGwiazd, modlitwą ku czci Najświętszej Maryi Panny, ułożoną
czerpującą i wypacającą zabawę.
przez Założyciela Zakonu Pijarów św. Józefa Kalasancjusza.
Po wyszaleniu się przeszliśmy na salę gimnastyczną GimPo modlitwie przeszliśmy do holu Liceum na śniadanie, zwynazjum, gdzie odbyła się Adoracja Najświętszego Sakraczajowo złożone z kanapek oraz herbaty.
mentu, połączona z możliwością otrzymania osobistego
15 minut po godzinie dziesiątej swoją konferencję rozbłogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Nabożeńpoczął Piotr Żyłka, katolicki dziennikarz i publicysta. Wygłosił
stwo to uświetniał Zjednoczony Chór pod przewodnictwem
świadectwo wiary, uczulając nas na miłość i nabożeństwo do
Gabrieli Wąsacz. Czuwanie trwało do 2.00 w nocy. Kolejny
Matki Bożej, umiłowanie Słowa Bożego, uprzedzając, że oddzień rozpoczęliśmy o godzinie 8.00 śniadaniem. Potem wykrywać Pana Boga nie można bez ryzyka oraz kierując nasze
ruszyliśmy na Mszę świętą do pijarskiego kościoła Matki
pragnienia na chęć spotkania z Bogiem.
Bożej Ostrobramskiej przy ul. Wieczystej. Mszy św. przePo konferencji młodzież podzieliła się na grupy prowawodniczył ojciec Łukasz Adamusiak, homilię o wchodzeniu
dzone przez animatorów z Krakowa. Na spotkaniu mieliśmy
do Królestwa Niebieskiego i obudzonym Kościele wygłosił
okazję zastanowić się głębiej nad tematem ubóstwa, poojciec Piotr Recki. Oprawę muzyczną przygotował sprawdzielić przemyśleniami i rozważyć, co Bóg chce nam dziś podzony już Zjednoczony Chór SMP. Po przejściu z powrotem
wiedzieć. Następnie udaliśmy się do centrum miasta na
do Liceum przyszedł czas na podziękowania, pożegnanie
modlitwę za prześladowanych. Odbyła ona się na placu
i zamknięcie tegorocznego Spotkania Młodzieży Pijarskiej.
przed dworcem PKP punktualnie o godzinie 15.00. Podczas
Po podziękowaniu wszystkim zaangażowanym w organizację
niej kilkuset młodych ludzi padło na kolana, a następnie skui przygotowanie SMP ojciec Tomasz Abramowicz wypowieliło się, przyjmując postać poniżonego człowieka. Po podział – wśród buczenia niezadowolonych – te słowa: Czterwrocie z centrum miasta udaliśmy się na Mszę świętą. Po
naste… Spotkanie Młodzieży Pijarskiej… uważamy za…
zapadnięciu zmroku odbył się Przegląd Piosenki Religijnej.
zakończone!
Każda grupa przedstawiła swój program artystyczny, bawiąc
Po oficjalnym zakończeniu udaliśmy się na szybki obiad.
śpiewem oraz grą widownię. Po parówkowej kolacji przyZ oczu popłynęły łzy smutku z powodu rozstania z przyjaszedł czas na tańce! „Taniec z Pijarami” – występy gości: Arciółmi. A następnie każdy ruszył w swoją stronę… by być
mando i Stefano, Super Pijara i Jego Pomocnika, zespołu
ubogim… na bogato!
Non-Perfect oraz Grubego i Siwego, komentarze i oceny
Karolina Mendoń
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
26
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:49
Strona 26
RZESZOWSKI
Wrzesień obfitował w wiele ciekawych wydarzeń. Po rozpoczęciu nowego roku szkolnego udało się nam też wyskoczyć na rowery. Tym razem była to Jańciówka koło
Głogowa Małopolskiego. Trasa ciekawa: ruch uliczny przeplatany uroczymi, leśnymi krajobrazami. Trzeba przyznać,
że pogoda trzymała nas długo w niepewności. Na całej trasie z Rzeszowa do Jańciówki towarzyszył nam delikatny,
przelotny deszczyk. Lektorzy z naszej parafii to naprawdę
dzielni wojownicy i nie wystraszyli się pierwszego starcia.
W Jańciówce czekał na nas ojciec Mariusz z Państwem Pado
– gospodarzami miejsca. Rozpalili ognisko i upiekliśmy
smaczne kiełbaski. Nic tak nie smakuje jak proste jedzenie,
na łonie przyrody, po wielkim wysiłku fizycznym… Dodatkową atrakcją była dla nas jazda konna. Niektórzy z nas po
raz pierwszy dosiedli rasowego araba. W końcu nadszedł
czas na drogę powrotną. Spodziewaliśmy się, że zostanie
na nas więcej suchych aniżeli mokrych nitek. Niestety, tutaj
nie sprawdziły się nasze prognozy. Ostatnie 20 km do Rzeszowa upłynęło w strugach deszczu. Dobrze, że po drodze
Właśnie te słowa zapraszały nas, abyśmy w sobotę 27 września br. przyszli spotkać się ze Zmartwychwstałym Jezusem,
abyśmy Go uwielbiali za cuda, które dokonuje w życiu
każdego z nas. Pijarski Wieczór Uwielbienia zaczął się od
krótkiej pantomimy – w wykonaniu Teatru ATMOSFERA –
skłaniającej do refleksji nad swoim życiem… Na twarzach
wielu pojawiły się łzy… Dlaczego? Bo to była historia moja
i Twoja. Każdy z nas mógł się utożsamić z główną bohaterką,
z bohaterką, której złudna miłość do pieniędzy, alkoholu,
sławy przysłoniła prawdziwe Źródło Szczęścia – Boga…
Dobry Ojciec nie przygląda się bezczynnie, ale walczy
o każdego człowieka! (Ci, którzy nie widzieli przedstawienia, mogą wpisać w youtube – „Lifehouse EverythingDrama”). Niekiedy nasze życie jest podobne do tej
pantomimy – nasze życie jest jednym wielkim „dramatem”…
były wiaty przystankowe – można było przynajmniej wylać
wodę z butów. Chłopaki z naszej Liturgicznej Służby Ołtarza spisali się na medal. Podjęli wyzwanie i wytrwali do
końca. Za to bardzo im dziękuję. Widać, że stają się prawdziwymi mężczyznami!
O. Dawid Borkowski SP
Dlatego każdy mógł oddać swoje lęki, swoje własne dramaty
Zmartwychwstałemu Jezusowi, który był obecny w Najświętszym Sakramencie. On wziął te słabości na Siebie i dlatego należy Mu się uwielbienie!!! Podczas Wieczoru każdy
uwielbiał Boga na tyle, na ile było go stać – śpiewem, tańcem, klaskaniem − czy po prostu trwaniem przy Przyjacielu… Jakikolwiek by to nie był sposób, ważne jest, aby ta
wdzięczność wychodziła prosto z serca. I to jest piękne!
Ostatnim, ale najważniejszym punktem była Eucharystia –
centrum każdego uwielbienia!
Wieczór Uwielbienia każdy z nas może przeżyć w ciszy
własnego pokoju… Uwielbiaj Boga za Jego nieskończoną
Miłość, za męża, żonę… Uwielbiaj Boga swoim życiem!
Damian Ruszel
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
2014-10-15
13:49
Strona 27
KALASANCJUSZ
Październik jest miesiącem modlitwy różańcowej. Jest to
prosta i skuteczna modlitwa, która była tak bardzo doceniania przez wielu świętych. Święty Jan Paweł II nie rozstawał się z różańcem. Podczas odmawiania Różańca
rozważamy tajemnice ziemskiego życia Jezusa i Maryi.
Włączamy w nie sprawy naszego życia. Modlitwa różańcowa polecana jest szczególnie, gdy borykamy się z różnymi trudnościami, problemami. Powierzając je Matce
Bożej, możemy ze zdziwieniem odkryć, jak bardzo zmienia
się nasze do nich nastawienie i jak Ona pokazuje drogi wyjścia z sytuacji, z których wydaje się, że już wyjścia nie ma.
Figura Matki Bożej z kwiatami ofiarowanymi przez dzieci podczas codziennego Różańca
RZESZOWSKI
27
Różaniec powinien być codzienną modlitwą chrześcijanina; przybliża nas do Eucharystii i Słowa Bożego. Jest to
również szczególna forma spotkania z Maryją, która wstawia się za nami. Różaniec to nieustająca tajemnica zwiastowania.
W naszym kościele Nabożeństwa Różańcowe celebrowane są w październiku codziennie o godz. 17.15
i od wtorku do piątku o godz. 19.30. Ten pierwszy termin upodobały sobie szczególnie dzieci, które przejęły inicjatywę prowadzenia modlitwy.
W listopadzie modlitwą różańcową o godz. 17.15
będziemy obejmować intencję pomocy duszom czyśćcowym
naszych bliskich polecanych w tradycyjnych WYPOMINKACH.
J. T.
5 października br. modliliśmy się na ulicach Rzeszowa w Krucjacie Różańcowej za Ojczyznę
ze św. Janem Pawłem II. W marszu wzięli udział również nasi parafianie i nowicjusze.
W sobotę 11 października 2014 roku wyjechaliśmy do Częstochowy na spotkanie ewangelizacyjno-modlitewne z Mszą
św. w intencji o uzdrowienie. Wyjazd został zorganizowany
przez ojca Dawida Borkowskiego z naszej pijarskiej parafii.
Spotkanie prowadziła Wspólnota Przymierza Rodzin
„Mamre”, której celem jest szukanie i głoszenie Królestwa
Bożego i służba w Kościele Katolickim, zwłaszcza przez
służbę rodzinie w duchu Maryi śpieszącej z pomocą do
Elżbiety (zobacz: Ewangelia wg św. Łukasza 1,39−56).
W październiku wspólnota ta koncentruje się na temacie
miesiąca: „Jezus Mesjaszem Królewskim (dawidycznym)”.
Nasze spotkanie rozpoczęliśmy Mszą św., wysłuchaliśmy
ubogacającego kazania, które wygłosił ks. Włodzimierz
Cyran, biblista, egzorcysta i moderator wspólnoty „Mamre”.
Pieśnią uwielbialiśmy Pana Boga, mieliśmy też okazję
uczestnictwa w modlitwie wstawienniczej. Spotkaniu towarzyszyło wiele emocji i wrażeń. Pan Bóg działał cuda!
Miało miejsce wiele uzdrowień z różnych chorób i dolegliwości. Poprzez posługę ks. Włodzimierza, egzorcysty, Pan
Jezus uwalniał osoby zniewolone przez złego ducha
i można było doświadczyć działania Żywego Boga. W trakcie modlitwy bardzo wiele osób przeżywało spoczynek
w Duchu Świętym. Pan Jezus wlał w moje serce wiele
miłości, wiary i nadziei. Wiem, że „wszystko mogę w Tym,
który mnie umacnia”! Pielgrzymka bardzo mi się podobała
i cieszę się, że mogłam w niej uczestniczyć. Spotkanie zakończyło się po północy uroczystym błogosławieństwem.
Kasia
Korzystając z chwili refleksji chcę podzielić się swoimi doświadczeniami, a zarazem chcę podziękować Panu Bogu za
wszystkie łaski, które otrzymałam na tym spotkaniu. Otóż
jadąc po raz pierwszy nie zdawałam sobie sprawy, jakie niespodzianki czekają na mnie. Na spotkaniu zostałam uzdrowiona na duszy i ciele. Pan Jezus uzdrowił mnie z lęku,
który tkwił we mnie jeszcze z lat dzieciństwa. Kiedy
ks. Włodzimierz Cyran rozpoczął modlitwę, to w tym momencie oddałam siebie Panu, zawierzyłam Jemu swoje troski, słabości, zmagania i zrozumiałam w jednej chwili jak
WIELKI JEST BÓG, wtedy to doznałam niesamowitego spokoju serca, jakiego nigdy do tej pory nie miałam.
Druga niespodzianka, jaka mnie spotkała, to uzdrowienie mojego ucha. Podczas modlitwy ksiądz powiedział,
że Jezus uzdrawia wszystkie osoby, które mają problemy ze
słuchem.
Za wszystko Chwała Panu!
Uczestniczka
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1
28
KALASANCJUSZ
2014-10-15
13:49
Strona 28
RZESZOWSKI
Czekamy na wolontariuszy na XXXI Światowe
Dni Młodzieży – Kraków 2016
Decyzją Ojca Świętego Franciszka Światowe Dni Młodzieży
w 2016 roku odbędą się w Krakowie. Motywem jest pielgrzymowanie Papieża Franciszka do Ojczyzny św. Jana Pawła
II, twórcy ŚDM, i 1050. rocznica Chrztu Polski. Na spotkanie w Polsce pielgrzymować będzie również młodzież
z całego świata. Główne obchody wielkiego święta młodości
odbędą się w Krakowie w dniach od 26 do 31 lipca 2016 r.
Hasłem spotkania jest cytat z Ewangelii wg św. Mateusza /Mt
5,7/: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
W Polsce trwa już peregrynacja symboli ŚDM (Krzyża
i ikony Matki Bożej Salus Populi Romani). W naszej diecezji
przyjmiemy je między 1. a 11. czerwca 2015 r. Pierwszego
grudnia br. rozpocznie się duchowe przygotowanie do ŚDM
pod hasłem „BYĆ to więcej niż MIEĆ” i akcja „Bilet dla
Brata” – zbiórka funduszy na koszty przejazdu dla młodzieży
ze Wschodu. 3 lipcu br. Metropolita krakowski, Kardynał Stanisław Dziwisz, gospodarz spotkania, zaprezentował logo
i modlitwę ŚDM.
Przez tydzień –
przed 26 lipca 2016
roku – uczestników
spotkania będą gościć polskie parafie.
Każda diecezja będzie
opiekowała się pielgrzymami z innego regionu świata. Dlatego i nasza parafia będzie mogła przygarnąć uczestników
tego spotkania. Zapraszam młodych ludzi z naszej parafii do
odkrywania, jakimi zdolnościami chcieliby i mogliby podzielić się z pielgrzymami, którzy zawitają do naszej parafii. Potrzebni będą tłumacze, przewodnicy, animatorzy wspólnych
spotkań modlitewnych, organizatorzy wolnego czasu, osoby
uczestniczące w opiece medycznej, służbie przy posiłkach
itp. Chętnych do tej posługi proszę o zgłaszanie się do
ojca Mariusza i Dawida. Będą też potrzebne kwatery
dla pielgrzymów, ale to będziemy organizować w późniejszym czasie. Za zaangażowania się w tę ważną sprawę z góry
dziękuję.
O. Jan Taff SchP – proboszcz
PORADY PRAWNE
Organizatorem powyższych programów jest Parafialny Klub
Sportowy CALASANZ przy współfinansowaniu Podkarpackiego
Urzędu Wojewódzkiego (porady prawne) i Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Rzeszowie, we współpracy z Podkarpackim Stowarzyszeniem Pracowników Pomocy Społecznej
(konsultacje psychologiczne).
We wrześniu, październiku i listopadzie nasi parafianie mają
możliwość korzystania w kancelarii parafialnej z bezpłatnych
porad prawnych. Prawnik Marek Kasza pełni dyżury we wtorki
od 16.00 do 20.00. Według jego informacji we wrześniu w programie wzięło udział ponad dwudziestu beneficjentów. Porady
prowadzone są w kilku najważniejszych działach prawnych,
w tym: w zakresie prawa cywilnego, rodzinnego i opiekuńczego,
prawa administracyjnego, gospodarczego, karnego, a także prawa
ubezpieczeń społecznych. Program tych porad w parafii wychodzi
naprzeciw zapotrzebowaniu społeczności parafialnej w rozwikłaniu często skomplikowanych problemów prawnych i ma na
celu ułatwienie dostępu do wiedzy prawnej w szczególności dla
osób w podeszłym wieku i potrzebujących pomocy. Program realizowany będzie do końca listopada. Zapraszamy!
KONSULTACJE PSYCHOLOGICZNE
dla rodziców z dziećmi, młodzieży i dorosłych
Możemy uzyskać pomoc w różnych trudnych sytuacjach życiowych. Mogą to być:
– konflikty rodzinne
– trudności wychowawcze z dziećmi i młodzieżą
– doświadczenie przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej
– doświadczenie kryzysu życiowego (żałoba, choroba, rozwód)
– doświadczenie poczucia smutku i izolacji, stresu i przeciążenia
Dyżury w kancelarii parafialnej:
w soboty – 11, 18, 25 października i 8, 22 i 29 listopada – w godzinach od 9.00 do 14.00
w środy – od 15 października do 26 listopada – w godzinach
od 19.30 do 21.30
Wcześniej trzeba zapisać się i uzgodnić termin. Można to
uczynić w zakrystii lub kancelarii parafialnej.
Od października br. mamy w naszym kościele obraz
św. Jana Pawła II (na zdjęciu fragment obrazu).
Jego autorem jest rzeszowski malarz Bartosz Nalepa.
Wydawca: Parafia Rzymskokatolicka pod wezwaniem św. Józefa Kalasancjusza w Rzeszowie,
ul. Lwowska 125, 35–301 Rzeszów, tel. 17 853 62 62, e-mail: [email protected]
Teksty do redakcji można wysyłać na adres: [email protected], www.rzeszow.pijarzy.pl
Skład: Anna Maternia; Druk: EuroPrint Rzeszów, ul. Wspólna 4, tel. 17 860 05 60;
Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

Podobne dokumenty