Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1.qxd
Transkrypt
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1.qxd
Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 Wrzesień – Październik 2014 2014-10-15 13:48 nr 9–10 (30–31) Strona 1 PISMO PARAFII ŚW. JÓZEFA KALASANCJUSZA W RZESZOWIE Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen. Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:48 Strona 2 RZESZOWSKI Jak sobie radzić z… 23 sierpnia br. – tuż przed odpustem parafialnym – Ojcowie Pijarzy rozpoczęli w naszym kościele cykl konferencji, dyskusji i warsztatów przeznaczonych przede wszystkim dla rodziców i małżonków, z cyklu JAK SOBIE RADZIĆ Z… Konferencje zainaugurował nasz gość specjalny Michał Piekara, psychoterapeuta i doradca małżeński, dyrektor merytoryczny w Klinice Małżeńskiej w Krakowie. O godz. 10.00 wygłosił konferencję dla rodziców pt. „Jak wychować dziecko i nie zwariować? ”, a tego samego dnia o godz. 19.00 mówił do małżonków na temat „Razem przez życie. Jak zbudować szczęśliwe małżeństwo?”. Podczas pierwszej konferencji rodzice powierzyli swoje dzieci pod opiekę osób prowadzących świetlicę parafialną, dlatego też mogli bez przeszkód wysłuchać ciekawej konferencji. Frekwencja była spora, bo każdej konferencji wysłuchało kilkadziesiąt osób, i trzeba przyznać, że nikt się nie nudził, bo pan Michał jest fachowcem w swojej dziedzinie i potrafił przekazać nie tylko teorię, ale podawał przykłady z życia wzięte, okraszone anegdotami, które często zmuszały nasze przepony do wytężonej pracy podczas głośnego, niepohamowanego śmiechu… Na wstępie państwo Urszula i Michał Piekarowie przedstawili siebie i swoje dzieci: dwoje z nich jest już u Boga, pozostała trójka – dwie dziewczynki i chłopiec – gościła u nas w Rzeszowie. Pan Michał przyznał, że wielu rodziców ma bardzo poważne problemy z wychowaniem dzieci. Czują się niekompetentni, rozczarowani, przewrażliwieni i w końcu przemęczeni i bliscy załamania nerwowego. W końcu dochodzą do wniosku, że ich dzieci są złe. Tymczasem to nie dzieci są złe, ale narzędzia używane przez nas w procesie wychowania są niewłaściwe. Michał Piekara z żoną i synem Pan Michał przygotował dla nas 10 ZASAD SKUTECZNEGO RODZICA, które w półtoragodzinnej konferencji bardzo dokładnie przedstawił. Oto te zasady: ZASADA I – Okazuj dziecku szacunek, a ono będzie szanowało ciebie… – Wysłuchaj do końca, nim skomentujesz – Nie wmawiaj swojej racji – Zaakceptuj, że nie musicie się we wszystkim zgadzać – Zwracaj uwagę na osobności – Nigdy nie przezywaj – Nie stosuj ironii ZASADA II – Naucz się uniżać, a będziesz dla dziecka autorytetem – Przyznaj się do swojej niewiedzy – Przyznaj się do swojej słabości – Kiedy zrobisz coś źle, proś o przebaczenie ZASADA III – Panuj nad swoimi emocjami, a twoje dziecko będzie się czuło bezpiecznie – Panuj nad swoimi emocjami, nie reaguj w gniewie – Nie stosuj swojej przewagi i siły z powodu bezradności – Mów o tym, co czujesz Michał Piekara Pan Michał przyznał, że panowanie nad emocjami jest dla nas chyba najtrudniejsze. Podał wyniki badań, z których wynika, że kiedy dajemy się ponieść emocjom i ilość uderzeń serca na minutę przekracza 180, nie jesteśmy już w stanie logicznie myśleć – nie jest to możliwe z powodu Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:48 Strona 3 KALASANCJUSZ odpływu krwi z mózgu do mięśni…Po prostu mózg przełącza się na bardziej prymitywny sposób reagowania, czyli na ucieczkę lub atak. I dlatego warto znać ten prosty mechanizm: kiedy nie panujemy nad emocjami – rozum śpi… ZASADA IV – Patrz na intencje dziecka, a ono będzie chciało otwierać się przed tobą – Zakładaj dobre intencje i mów o nich – Wyjaśniaj swoje intencje ZASADA V – Doceniaj i podziwiaj swoje dziecko, a będzie miało mocne poczucie własnej wartości – Doceniaj i podziwiaj – Nie porównuj – Nigdy nie okazuj, że dziecko nie jest dość dobre, by zasłużyć na twoją akceptację, uznanie czy miłość – Nie stosuj kar, stosuj zachęty ZASADA VI – Pozwól dziecku przeżywać swoje emocje, a nauczysz je wrażliwości – Dawaj dziecku prawo do czucia złości, smutku, bólu, radości i lęku – Nazywaj uczucia dziecka – Oceniaj zachowanie dziecka, nie jego uczucia ZASADA VII – Dawaj mu swój czas, a będzie ci za to wdzięczne do końca życia – Obecność znaczy więcej niż tysiąc obietnic – Liczy się ilość, nie tylko jakość – Okazuj bliskość RZESZOWSKI 3 Kurs 7 mostów Na kurs zapraszamy pary małżeńskie o dowolnym stażu małżeńskim 22–23 listopada 2014 Parafia pw. św. Józefa Kalasancjusza Koszt: 90 zł + 40 zł (materiały) od pary Zapisy do 9 listopada poprzez e-mail: [email protected] tel. 790541379 lub w zakrystii kościoła pw. św. Józefa Kalasancjusza PODCZAS KURSU: • Przyjrzycie się, jak dziś wygląda wasze małżeństwo i określicie bardzo precyzyjnie, co wymaga wprowadzenia zmian; • Dowiecie się, co jest siłą waszego małżeństwa i jak na tym budować wspólną przyszłość; • Nauczycie się nowych sposobów wyrażania siebie w związku oraz nowych sposobów radzenia sobie z konfliktami; • Popracujecie nad poczuciem bliskości i sympatii, • Otrzymacie konkretne wskazówki do skutecznej komunikacji swoich potrzeb i zastrzeżeń; • Doświadczycie dialogu; • Weźmiecie udział w ćwiczeniach, które wprost oddziałują na poczucie przynależności do siebie; • Dowiecie się również, co zrobić, aby pozytywne zmiany trwały. Ponieważ jest to kurs dla par, w związku z tym nie przewiduje się udziału tylko jednego z małżonków. Dwudniowy kurs trwa od godz. 9.00 rano w sobotę (rejestracja Uczestników od godz. 8.30) do ok. godz. 16.00 w niedzielę. Kurs jest bardzo intensywny i składa się z 15 godzin warsztatowych. Kurs ten jest owocem przeszło półtora roku poszukiwań rzetelnej wiedzy na temat funkcjonowania związku małżeńskiego, gromadzenia i weryfikowania obserwacji z prowadzonych sesji terapeutycznych, analizowania dotychczasowego dorobku terapeutycznego w zakresie pracy z parami. Małżonkowie poznają 7 zasad, które podniosą ich poziom satysfakcji ze związku! Ten unikalny program może odmienić Twoje małżeństwo! Do rozpoczęcia kursu potrzeba co najmniej 10 par małżeńskich. ZASADA VIII – Nie karć dziecka za to, że jest inne niż sobie wyobrażałeś, a będzie szczęśliwe z tego, kim jest – Akceptuj jego pragnienia – Rozwijaj w dziecku to, co je cieszy (nie ciebie) – Pozwalaj mu również na niezależność PROWADZĄCY Michał Piekara – psychoterapeuta małżeński, autor kilku książek i poradników dla małżeństw, w tym bestsellerowej „Razem przez życie. Przewodnik dla małżeństw, które pragną zwyciężać”. Gość audycji radiowych i telewizyjnych. Ceniony mówca i prelegent. Kształci się między innymi w The Gottman Relationship Institute (Seattle, USA). ZASADA IX – Pozwalaj dziecku na błędy, a nauczysz je odpowiedzialności – Niech konsekwencje będą nauczycielem – Motywuj do zmian, nie karć za porażki – Obdarzaj zaufaniem, choćby miało to boleć ZASADA X – Troszcz się o swoje małżeństwo, a nauczysz dziecko, czym jest miłość – Zadbaj o dobrą relację z małżonkiem – Nie kłóć się przy dziecku, ale gódź się przy dziecku We wrześniu br., z okazji „Tygodnia wychowania”, wysłuchaliśmy kolejnych konferencji z cyklu JAK SOBIE RADZIĆ Z… 18 września Anna Kucharska-Zygmunt wygłosiła konferencję „Wychowanie do wartości – od czego zacząć”, a 25 września odwiedził nas ponownie Michał Piekara z konferencją „Twórcza miłość, czyli Stop nudziarzom”. W dniach od 22 do 23 listopada Michał Piekara poprowadzi kurs dla małżonków „7 MOSTÓW” (szczegółowe informacje na stronie internetowej naszej parafii i w gazecie na sąsiedniej kolumnie). Kolejne konferencje Michała Piekary odbędą się 16 października („Razem przez życie. Stań się zmianą, której pragniesz”), 20 listopada i 11 grudnia br., ale tematy tych konferencji nie są jeszcze ustalone. Konferencje Anny Kucharskiej-Zygmunt odbędą się 23 października („Wychowanie do wartości – dobra komunikacja, tego się można nauczyć”), 27 listopada i 18 grudnia br. Ojcowie Pijarzy serdecznie zapraszają wszystkich zainteresowanych na konferencje i kursy. Nie bójcie się przyjść, naprawdę warto posłuchać profesjonalistów i mądrych ludzi, którzy trudne zagadnienia potrafią przedstawić w sposób przystępny i zrozumiały dla każdego. A przecież każdy ma jakieś problemy w relacjach z małżonkiem i dziećmi, bo jesteśmy tylko ludźmi… Opracował Igor Witowicz Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 4 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:48 Strona 4 RZESZOWSKI 24 sierpnia br., w wigilię uroczystości św. Józefa Kalasancjusza, parafianie przy znacznej pomocy naszych Ojców Pijarów i nowicjuszy zorganizowali piknik rodzinny. Tego dnia pogoda była – można śmiało powiedzieć – bardzo dynamiczna. Padał deszcz, za chwilę świeciło słońce, potem straszyły nas ciemne, ołowiane chmury. Początek pikniku był sielankowy, niebo błękitne nad nami, a z kociołków opalanych drewnem wydobywały się aromaty, które wróżyły, że nasze żołądki skosztują czegoś wyjątkowego. Pan Grzegorz Stęchły z małżonką przygotowali tego dnia danie gorące, które zaskoczyło wszystkich… Nie wiem, czy był to bogracz, czy coś w tym rodzaju, ale po nagłym i niespodziewanym deszczu, który zmusił nas do przeniesienia pikniku do salki pod kościołem, danie gorące smakowało wybornie. Panie spisały się na medal, serwując wypieki własnej roboty: serniki, szarlotki, pierniki i inne delicje… Dzieci wraz z nowicjuszami i naszymi animatorami tańczyły, śpiewały, wygłupiały się, brały udział w różnych zabawach. Starsi, przy kawce, herbatce i ciastku, rozmawiali i cieszyli się wspaniałą atmosferą tego niecodziennego spotkania. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania pikniku i poświęcili swój czas, by inni mogli się dobrze bawić. Wszystkim serdeczne Bóg zapłać! Igor Witowicz Młodzi wykorzystali ostatnie promyki słońca Pan Grzegorz i jeden z jego kociołków z... Wodzirej Arek sprawnie i pomysłowo poprowadził gry i zabawy… W salce pod kościołem było wiele radości... Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:48 Strona 5 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 5 Z Ojcem Wojciechem Kałafutem, proboszczem naszej parafii w latach 2003–2011, rozmawia Stanisław Alot Ojciec wywodzi się ze Spisza? –Tak, z polskiego Spisza, z Łapsz Niżnych, gdzie pijarzy także posługują. Tam był śp. ksiądz Stanisław [Góralczyk – red.], który nas dwu zapalił, poszliśmy do seminarium, jeden do Łodzi, a ja do pijarów. Nowicjat skończyłem w Łowiczu. Na studia trafił Ojciec do Krakowa? –Tak, my studiujemy u misjonarzy, na Stradomiu, wtedy była to część Papieskiej Akademii Teologicznej. A pierwsze obowiązki młodego księdza Wojciecha przebiegały w…? – Miałem praktykę diakońską w Cieplicach Śląskich, później po święceniach zostałem skierowany do pracy katechetycznej. Pierwszy rok uczyłem jeszcze w salkach katechetycznych, a za rok poszliśmy do szkoły ku zdziwieniu niektórych nauczycieli, to był nowy widok – ksiądz w sutannie chodzi po państwowej szkole – zresztą nie było umów o pracę. To był trudny start, w szkole podstawowej, tysiąclatce, uczyło się ponad tysiąc dzieci, ósmych klas było z osiem. Tam był Ojciec rok? – Dwa lata. To była praca katechetyczna; zajmowałem się również ministrantami, służbą liturgiczną. A po tych dwóch latach? – Wróciłem do Krakowa, na Wieczystą, dziś jest tam piękny kościół, a wtedy w podziemiach domu zakonnego była kaplica zaaranżowana na czas budowy kościoła. Kiedy po czterech latach odchodziłem z Wieczystej, odbyła się Pierwsza Komunia w budynku nowego kościoła, pustego jeszcze, bez wystroju, ale kościoła. Przez cztery lata był Ojciec tam katechetą? – Tak, najpierw w szkole podstawowej, potem uczyłem dwie klasy liceum. W czwartym roku mojej pracy ksiądz prowincjał szukał chętnych do pracy na Wschodzie. Zażartowałem, kiedy dowiedziałem się, że mam iść od września do Szczuczyna, i zapytałem prowincjała: Czy mam iść tam za karę? Odpowiedział, że nie, więc odpowiedzia-łem, że znam lepsze nagrody, ale pojechałem. Zyskałem nowe doświadczenie; Polacy, którzy nie znają języka polskiego, ale przyznawali się do tego, że są Polakami – zresztą tak mieli wpisane w dowodzie. Ale dzieci mówiły po polsku z takim akcentem rosyjskim, że będąc na jakimś występie szkolnym nie zauważyłem, że występ był po polsku. Kiedyś wezwano mnie do chorej, w domu mieszkało dwoje starszych ludzi, w domu klepisko, i oni mówili czystym językiem polskim. Na ścianie obraz Serca Jezusowego z 1926 r. i smutek w głosie: Kołchoz nam zrobili, dzieci wyjechały; zostali sami, nie chcieli jechać do Polski. Rok byłem w Szczuczynie, potem rok w Lidzie, ale po dwóch latach pojawiła się milicja. Proboszcz miał pozwolenie na pracę, a drugi ksiądz był nielegalnie, nie mogło być dwu Polaków w jednej parafii. Pani z urzędu, prawosławna, chodziła na mszę sprawdzać, kto ją odprawia i ostrzegła koleżankę, katoliczkę, że jutro będzie KGB. Musiałem wyjechać. Wrócił Ojciec do Krakowa. – U nas są kadencje czteroletnie i zostałem na dokończenie swego czterolecia w Krakowie, na Rakowicach, jako katecheta. Po tych dwóch latach… A czy prowincjałem nie był wtedy Ojciec Jan Taff? – Chyba kończył kadencję. W Łowiczu pracowałem w naszej szkole podstawowej. Nie mamy tam parafii, ale po czterech latach dostałem mianowanie do Rzeszowa. Miałem być proboszczem, a nigdy nie pełniłem tej funkcji. W dodatku miałem zastąpić kogoś tak szczególnego jak ksiądz Kazimierz Zborowski: budowniczy kościoła, organizator parafii. To było mocne wyzwanie. Nie wybierałem placówek, jeśli prowincjał nakazał, to w duchu posłuszeństwa przyjmowałem, taka wola przełożonego, wola boska. Zmierzę się z zadaniem, jeśli nie dam rady – poślą kogoś innego, tak jak w Lidzie czy Szczuczynie. O. Tarnawski w trakcie Mszy Jubileuszowej Ojca Kazimierza mówił o najważniejszej cesze O. Kazimierza – o posłuszeństwie; przyjął decyzję o odwołaniu z funkcji proboszcza tak po prostu, choć parafianie uznali zmianę proboszcza za… zaskakującą. – Ludzie, parafianie zwykle traktują funkcję proboszcza jako właściwie dożywotnią, ale u nas w Zakonie jest kadencyjność. I choć czasem ze względu na budowę kościoła funkcję komuś przedłużą, to jednak jest to zmiana tylko odłożona w czasie. I im dłużej to trwa, tym pewnie boleśniejsze odchodzenie. Nie ukrywam, że po tych ośmiu latach też zżyłem się z parafią, ludzi poznałem, wiedziałem Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 6 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:48 Strona 6 RZESZOWSKI na kogo mogę liczyć, ciężko było odchodzić. Przejście na nowe miejsce to poznawanie nowych ludzi, nawiązywanie nowych kontaktów, a ludzie inaczej odbierają nowego proboszcza po poprzedniku, który był z nimi wiele lat. Kiedy Ojciec wiedział już o proboszczowaniu w Rzeszowie, mógł Ojciec dobrać sobie współpracowników? – Nie. U pijarów skład Domu ustala prowincjał ze swoimi asystentami, on decyduje, z kim się współpracuje. Nigdy nie zabiegałem o dodanie bądź odwołanie kogoś. Raczej staram się współpracować z każdym – na ile jest to możliwe. Ale parafianie dostrzegli zupełnie inny, odmłodzony zespół z nowym proboszczem. – Prowincjał dostrzegł potrzebę zmian: trzeba dać komuś odpocząć i dać innym szansę. Biskup Kazimierz [Górny – red.] też uważał, że powinienem podjąć to zadanie. A jak Ojciec wspomina te pierwsze miesiące w parafii; pożegnanie ks. Kazimierza już się odbyło, trzeba objąć obowiązki. Czy coś z tamtych zdarzeń utkwiło w pamięci? – Szczerze, nie było to takie łatwe. Przez rok mieszkała tutaj siostra ks. Kazimierza, trzeba było jakoś to uregulować, podjąć decyzje, znaleźć mieszkanie. Dobrze, że trafił się o. Janusz, obecny Magister nowicjatu, który czuł potrzebę pracy z młodzieżą, zorganizował Klub Sportowy bez sali, bez boiska. W piwnicach, gdzie leżał węgiel, dzięki pracy nowicjuszy i zapałowi ówczesnego Magistra nowicjatu, o. Tomasza, naszym własnym kosztem i wysiłkiem powstała sala, gdzie mogła się młodzież spotykać. Powstały różne rzeczy, bo i kawiarenka pod plebanią… – Kancelarię z piwnicy przenieśliśmy wyżej… Gazeta się pojawiła, Rada Parafialna zaczęła działać… – Rada zaistniała, pojawili się ludzie, którzy pomogli. Kontynuowaliśmy wymianę okien, myślałem o aluminiowych oknach, ale pan Tracz powiedział, że ks. Kazimierz materiał kupił, składowany jest u niego, potem się okazało, że nie wszystko było zapłacone. Dobrze, że była Rada Parafialna, więc kosztów zbyt dużych nie ponieśliśmy z tego tytułu, choć na chórze trzeba było wtedy dać inne okna. ksiąg wieczystych, że teren cmentarza był własnością MPWiK, jako teren rekreacyjny. Kupować zamknięty cmentarz leżący na cudzej działce, albo liczyć na dokupienie działek, by cmentarz powiększyć nie wydawało mi się roztropne i z korzyścią dla parafii. Sądziłem, że i tak będzie tam cmentarz, jak to wtedy planowano i jak to dzisiaj urządzono. Miasto chciało nas obciążyć kosztami inwentaryzacji… Wycinką drzew… – Ale pisaliśmy, że nas nie stać na takie koszty i udało się. Przekazaliśmy cmentarz bez żadnych kosztów i pozbyliśmy się kłopotu. Drugim wyzwaniem było sprzątanie kościoła, kiedy osoby wyznaczane czasem przychodziły, czasem nie, więc ratowali sytuację nowicjusze – zawsze mogliśmy i musieliśmy na nich liczyć. Osoby wyznaczane często mówiły, że one wolałyby komuś zapłacić, niż same sprzątać. Z Radą Parafialną ustaliliśmy nowy sposób… Działający do dziś… – Wbrew opinii bpa Białogłowskiego, który mówił, że to nie za dobry pomysł, że widocznie jesteśmy bogaci, kiedy chcemy wynajmować ludzi do sprzątania. Mimo, że był to sposób uciążliwy dla Rady Parafialnej, bo musieli raz w miesiącu siedzieć na cle i pewnie tak jest do dziś. Sam tak siedzę… – Potem analizowaliśmy wpłaty i wyszło nam, że ci, którzy przychodzili do sprzątania i kupowali kwiaty, to prawie te same osoby, które teraz płacą na sprzątanie. Ci, którzy mówili, że zapłacą za sprzątanie, w większości ani nie sprzątali, ani nie płacili. Za czasów Ojca pojawił się w parafii organista. – Tak się złożyło, że na początku był z nami brat Krzysztof Wierciński i 13 maja nie przyszedł na modlitwy pierwszy raz w mojej kadencji. Poszedłem do niego i nie żył, zasnął. Trzeba było znaleźć kogoś na jego miejsce, pojawił się pan Maciej, a po roku zaczął posługiwać nasz parafianin, pan Paweł. Pewnie lepiej, bo mamy bardziej oddanego organistę. Ale Radę Parafialną udało się Ojcu powołać. Pierwsze wybory, 860 kart ponumerowanych, urny wyborcze. – To pan Grzegorz Pelczar się zaangażował i wraz z Piotrem Wąsaczem byli również tymi, którzy gazetę prowadzili, składali. Trudniej było z artykułami. Od kadencji Ojca zaczęli skupiać się przy parafii młodzi ludzie i przy Parafiadzie i ze względu na wyjazdy do Taizé i na Dni Młodzieży. – Rzeczywiście, Ojciec Janusz umiał to zorganizować. Na działalność Klubu Sportowego pojawiły się pieniądze z miasta i mogliśmy organizować wyjazdy na basen czy zimą na lodowisko w Dębicy. Pojawiły się pieniądze, które można było zainwestować w młodzież, w związanie ich z parafią. Na pewno mankamentem i wtedy i dziś był brak szkoły. Katecheta szedł do „Dwunastki” i mógł objąć duszpasterską troską grupę dzieci i zachęcić je, by przychodziły do naszej parafii. Trudniej było i jest z młodzieżą. A czy przez te osiem lat były jakieś zdarzenia, które Ojciec musiał rozwiązać? Nie z kontynuacji, ale nowe, kłopotliwe, trudne wyzwania – na przykład cmentarz. – Ten cmentarz to była taka kula u nogi, kiedy raz, dwa, trzy razy w miesiącu przychodziły rachunki za śmieci, a trudno było ustalić, ile tych koszy ze śmieciami wywieziono, ile kosztowało sprzątania, ile porządkowanie. Zresztą cmentarz był w zasadzie zamknięty, nie można było tam nikogo nowego pochować, a potocznie mówiono, że to własność parafii. Okazało się dzięki komuś z Rady, kto zajrzał do Jak powstała Drogą Krzyżowa w naszym kościele? – Pan Kauczyński wybrany został przez księdza Kazimierza na wykonawcę witraży, a ponieważ trzeba było zaaranżować prezbiterium, postanowiliśmy powierzyć panu Kauczyńskiemu to zadanie. Projekt, w który zaangażował się również prowincjał, zakładał prezbiterium mozaikowe i od tego autor chciał zacząć. Ale mówił też o Drodze Krzyżowej wykonanej tą techniką i żeby rozłożyć realizację w czasie i zobaczyć, jak to wygląda, lepiej byłoby zrobić najpierw Drogę Krzyżową. Widziałem takie wykonanie w pa- Teraz i tak trzeba okna wymienić. – Tak jest z kontynuacjami. Rada Parafialna bardzo pomogła, ale czasem byliśmy bezradni wobec wcześniejszych zakupów i decyzji; coś wcześniej wybrano, przygotowano i nie zawsze dało się zatrzymać. Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:48 Strona 7 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 7 rafii pw. Matki Bożej Różańcowej, więc zdecydowaliśmy się z Radą Parafialną na mozaikową Drogę Krzyżową. Dotychczasowe stacje z Veritasu nie były zbyt oryginalne, ale w tym czasie kończyli pijarzy kościół w Lidzie i ofiarowaliśmy im naszą Drogę Krzyżową. O. Andrzej przewiózł samochodem stacje przez granice i są tam do dziś. Witraże są, jakie są, w ołtarzu bocznym miała być figura św. Józefa Kalasancjusza, w drugim – obraz Matki Bożej w ozdobnej ramie. Tak się nie stało, pan Kauczyński się obraził, prezbiterium mozaikowe nie powstało. Czy pamięta Ojciec jakieś sprawy, które trzeba było rozstrzygnąć z urzędami, z urzędem miasta? – Pod koniec kadencji z o. Józefem Tarnawskim udaliśmy się do pana Ferenca w sprawie szkoły, prosiliśmy pana Wolickiego o pomoc. Wiedzieliśmy, że tu jest teren edukacyjny na osiedlu, które to osiedle ma powstać w przyszłości. Rada Parafialna wystosowała pismo, żeby Miasto przekazało nam teren pod budowę szkoły, by zjednoczyć parafię. Ale to były tylko takie spotkania, na których było wyczekiwanie, co będzie dalej i nie doszło do niczego konkretnego. Miasto /gmina/ ma obowiązek zbudować szkołę tam, gdzie istnieją potrzeby edukacyjne. Nasze osiedle spełnia te kryteria od kilkunastu lat, na pewno od dziesięciu, i to nie tylko na poziomie podstawowym ale i gimnazjalnym. I tylko szkoły nie ma. – Pod koniec mojej kadencji powstała szkoła w Załężu… Tak, ale to była szkoła wybudowana w ramach transakcji wiązanej: wy przystępujecie do Rzeszowa, Rzeszów buduje wam szkołę. Piękną, choć tylko w pierwszym roku szkolnym miała 108 uczniów, a potem uczniów w Załężu ubyło. U nas szkoły dotąd nie ma. Co Ojciec teraz robi po odejściu z naszej parafii? – Jestem proboszczem parafii Najświętszego Imienia Maryi w Krakowie, przełożonym Domu z dość dużą wspólnotą. To nowe wyzwanie, bo mój poprzednik był tam proboszczem przez dwadzieścia kilka lat. To miejska parafia, ale na szczęście jest nas tam więcej. Są ojcowie uczący w liceum, uczący w seminarium, którzy odprawiają u nas msze. To odmienność tej parafii, a ponieważ każdy celebrans głosi na swojej mszy Słowo Boże, więc parafianie nie są zdani na jednego kaznodzieję, jak to się zdarza w małych parafiach. Nie jest to parafia rozwojowa; w tym roku mija pół wieku od zasiedlenia i prawie nie ma młodych ludzi. Jest osiedle wojskowe, są tam rodziny z małymi dziećmi, ale to osiedle rotacyjne, gdzie zwykle rodziny pomieszkują dwa, trzy lata. A jak Ojciec przyjął decyzję o zakończeniu proboszczowania w Rzeszowie? – Czasami trzeba zacząć, żeby skończyć. Obawiałem się, żeby nie było tak, jak z księdzem Kazimierzem, bo wtedy jeszcze ciężej odejść i może czułbym się pokrzywdzonym przez los. Nie wybierałem i nie prosiłem przełożonych o jakieś względy. Jeśli taka jest decyzja i tak to rozważyli, to tak ma być. Przyjmuję to w duchu posłuszeństwa i tak się stało tym razem ze mną. Jestem świadomy, że przyjdzie ktoś inny, kto ma inne, nowe spojrzenie. Zasiedzenie sprzyja uspokojeniu. Bałem się, żebym nie uwierzył, że tylko ja mam rację, że mam receptę na wszystko. Trzeba zobaczyć innych ludzi, dostrzec inne możliwości. Przyszedłem do nowej parafii i na pierwszej kolędzie spotkałem starszych ludzi, samotnych, którzy skarżyli się, że nie mają się do kogo odezwać. Pomyśleliśmy o nich, udało się zmobilizować ludzi i stworzyliśmy Pijarski Klub Seniora. Trzy razy w tygodniu, popołudniami, spotykają się starsi ludzie, bo przed południem niektórzy mają zajęcia; wnuki, zakupy. Prawie równolegle powstała Świetlica Świętej Doroty i trzeba było podzielić się pomieszczeniami z Klubem Seniora. Dobry pomysł, nie wiem, czy i u nas już nie powinien pojawić się taki Klub Seniora. – W blokach jest większa anonimowość, na wsi ludzie się częściej odwiedzają. W Krakowie często mieszkają w blokach starsze małżeństwa, jeśli nie radzą sobie finansowo, kupują mniejsze mieszkanie, przenoszą się, są samotni. A miał Ojciec marzenia, że pojedzie gdzieś na studia, gdzieś na misje, do Mongolii, gdzieś daleko? – Dawno temu jako młody kapłan miałem propozycję wyjazdu na Słowację. Mam korzenie słowackie, a w czasach komunistycznych nawet prowincjał słowacki składał mi ofertę. Ale wychowali mnie pijarzy polscy i trudno było tak przejść do prowincji słowackiej, a w tej chwili raczej nie ma takiej potrzeby. Może kiedyś… /westchnienie/ Rozmawiamy w Rzeszowie, a rozmawiamy w roku Ojca jubileuszu. Jak można ocenić te ćwierć wieku? Kiedy to minęło? – Bardzo szybko. Czasami się człowiek w lustrze zobaczy i dopiero wtedy dostrzeże, że się starzeje. Ciągle jestem w akcji i nie mam czasu, by się zastanawiać. Osiem lat w Rzeszowie już minęło, teraz już prawie cztery w Krakowie. Co Ojciec chciałby powiedzieć swoim, przez osiem lat, parafianom? – Na pewno chciałbym podziękować ludziom za to, że okazali mi serce. Nie zostałem odrzucony, choć przyszedłem jako obcy, na nowy teren. Zostałem przyjęty, zaakceptowany, pomimo tego wszystkiego, co ksiądz Kazimierz zrobił dla parafii i pomimo tego, co parafianie zrobili wraz Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 8 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:48 Strona 8 RZESZOWSKI z ks. Kazimierzem. Parafianie dali mi szansę, chcieli ze mną współpracować. Wszystkim tym, którzy byli mi bardzo życzliwi, chciałbym podziękować za te osiem lat mojego kapłaństwa tu przeżywanego, gdzie się wielu rzeczy musiałem uczyć. Wiadomo, że ksiądz sam nic nie zrobi, może mieć pomysły, może mieć pragnienia, ale jeśli ludzie nie przyjdą, jeśli parafianie nie podejmą jego pomysłów, no to klapa. Za tę dobroć mi okazywaną przez parafian, choćby przez chór parafialny, który był założony przez Kazimierza, a dalej chciał śpiewać na chwałę Bożą. Dziękuję za zrozumienie i pomoc w realizacji inicjatyw, które czasem dziwiły, ale były podejmowane. Dziękuję za pomoc i organizację Bożego Ciała, bo gdzieś księża przygotowują ołtarze, zdobią je, a ja podjeżdżałem do parafian, prosiłem i… ołtarz zbudowany, sąsiedzi się jednoczyli przy tym budowaniu ołtarza, sąsiedzi przy tym się poznawali. Za dobroć wszelką, za dobroć okazaną księdzu, który po raz pierwszy proboszczował właśnie w Rzeszowie – Bóg zapłać wszystkim! Dla parafian – rówieśników Ojca, w czasie proboszczowania te wszystkie nowości wprowadzone do parafii były ogromnymi skokami: kawiarenka i sala ćwiczeń, schola i scholka, klub sportowy i wyjazdy na lodowisko, kurs tańca i wyjazdy do Taizé, Parafiada i świetlica i inne dzieła i dziełka ku zjednoczeniu parafian wokół parafii. Również uregulowanie sprzątania kościoła i dekorowania go przez opodatkowanie się parafian zdało egzamin. Za te może nieduże, ale dostosowane do potrzeb ludzi starszych i młodszych zrealizowane pomysły w roku Jubileuszu dziękuję Ojcze Wojciechu w imieniu parafian. Szczęść Boże! Jubileusz Ojca Wojciecha Kałafuta, proboszcza naszej parafii w latach 2003–2011 25 sierpnia br. zebranych gości, ojców pijarów i parafian powitał ojciec Jan Taff, szczególnie gorąco witając ojca Wojciecha Kałafuta, który w naszym kościele odprawiał Mszę św. dziękczynną z okazji dwudziestu pięciu lat posługi kapłańskiej, w tym ośmiu w naszej parafii, a Akcja Katolicka zamówiła Mszę w intencji o. Wojciecha. W imieniu Rady Parafialnej głos zabrał Stanisław Alot. Czcigodny Ojcze Jubilacie! Imieniem Rady Parafialnej, imieniem parafian pijarskiej parafii pod wezwaniem św. Józefa Kalasancjusza witam Cię, Ojcze, wśród nas. Dokładnie jedenaście lat temu, w Święto patronalne od Mszy św. i procesji rozpocząłeś posługę proboszcza u nas, w Rzeszowie. Nam szkoda było kończącego swą pracę ojca Kazimierza, a w dodatku i Ty, Ojcze, wraz z o. Januszem i o. Tomaszem byliście od poprzednika o pokolenie młodsi. Wówczas nie wiedzieliśmy, że przyjąłeś święcenia kapłańskie w roku powolnego wychodzenia z mroków komunizmu, że przełożeni wyznaczali Ci zadanie od Cieplic po Białoruś i od Łowicza do Krakowa, by w końcu wyznaczyć Ci proboszczowanie w Rzeszowie – nową funkcję w nowym miejscu. Choć kościół stał i nawet zaczęliśmy inwestować w witraże, to jednak jeszcze wiele należało zrobić. Czy dziś wyobrażamy sobie msze bez czytnika tekstu? Czy wyobrażamy sobie zajęcia z dziećmi bez świetlicy pod nowicjatem, czy kawiarenki pod plebanią? Albo piękna mozaikowa Droga Krzyżowa, utwardzone otoczenie kościoła, podjazd dla niepełnosprawnych; bo o uporządkowaniu tak zwanego cmentarza parafialnego, o systemie nagrzewania powietrza w kościele, o systemie nagłaśniającym, o wymianie okien to dziś ledwie kto pamięta, podobnie jak o pokryciu dachu kościoła. Innych niezbędnych prac nawet nie wspominam. Ważne było dalsze ożywianie życia parafii, życia duchowego, skupianie dzieci i młodzieży, kontynuowanie pracy naszego chóru parafialnego, Scholi, która się ubogaciła o scholkę, stworzenie Klubu Sportowego CALASANZ przez przybyłego z Tobą Ojca Janusza, zajęcia turystyczne, wyjazdy w góry, zajęcia sportowe, Parafiada, wyjazdy młodzieży – zaczęły się w trakcie Twojego, Drogi Jubilacie, proboszczowania. I do dziś działający system datków na sprzątanie kościoła i częstsze wizyty gości, w tym misjonarzy, w naszym kościele. A po śmierci ś.p. brata Krzysztofa rozpoczął pracę nowy organista, parafianin. To było osiem lat łączenia się parafian starych i tych, którzy przybywając nawet spoza Rzeszowa i budując domy stawali się naszymi nowymi parafianami. Spotykali się z pracą i opieką nad dziećmi, zajęciami dla młodzieży, sportem i rekreacją dla wszystkich w duchu Parafiady – w parafii i w Warszawie. To czas sięgnięcia parafii w głąb i trochę na zewnątrz – wtedy powstała parafialna gazeta i wtedy obda- Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:48 Strona 9 KALASANCJUSZ rowaliśmy parafię w Lidzie naszą dotychczasową, drewnianą Drogą Krzyżową – służy tam katolikom do dziś. Powiem tak, że toutes proportions gardees – zachowując odpowiednie proporcje – że Ty, Ojcze Jubilacie i Twoja ekipa duszpasterska weszliście wraz z nami w dwudziesty pierwszy wiek. I za to wszystko, o czym mówiłem, i za to wszystko, o czym nie powiedziałem, ale parafianie pamiętają i nieco później, na spotkaniu mówić będą, za Twoje, Ojcze Jubilacie, u nas przebywanie przez trzecią część kapłaństwa, za Twoją, Ojcze Jubilacie, pogodę ducha, wsłuchiwanie się w głos parafian, za te pierwsze wybory do Rady Parafialnej, za Twój uśmiech budzący zaufanie, i raczej przewodniczenie niż kierowanie, za odczuwaną u Ciebie, Ojcze Jubilacie, ufność w zawierzeniu Bogu, w takim dniu uroczystym – ja – imieniem parafian – dziękuję i cieszę się, że jubileusz obchodzisz z nami. Szczęść Boże! /długie oklaski/ PS. Kiedy przełożeni odwołali Cię z naszej parafii, było nam smutno, że odchodzisz. Zasłużyłeś Ojcze Jubilacie na nasz smutek i na naszą wdzięczną pamięć i na naszą modlitwę. Na zawsze zostałeś wpisany w naszą pamięć i historię naszej parafii. Bóg zapłać! RZESZOWSKI 9 Przedstawiciele chóru „Kantylena” W imieniu dzieci z naszej parafii Julia Różańsk powiedziała: Kochany Ojcze Wojciechu! Od 25 lat za Panem Jezusem bierzesz dzieci w swoje objęcia i błogosławisz je. Prosimy dzisiaj o błogosławieństwo z Twoich rąk i życzymy Ci zdrowia, pogody ducha i wielu łask Bożych na drodze ziemskiej pielgrzymki. /oklaski/ W imieniu chóru „Kantylena” głos zabrała pani Dorota Mendoń: Ksiądz Jan Twardowski w Autobiografii napisał: W świecie niewiary próbuję mówić o wierze, w świecie bez nadziei – o nadziei, w świecie bez miłości – o miłości… Chór „Kantylena” pod dyrekcją R. Olszowego W imieniu ministrantów i lektorów do ojca Wojciecha zwrócił się Łukasz Stachyra: Przewielebny Ojcze Wojciechu! W tym jakże uroczystym dniu my, ministranci i lektorzy, pragniemy Ojcu złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji 25 rocznicy kapłaństwa. Wielu z nas składało na Ojca ręce pierwsze przyrzeczenia ministranta i lektora, a wielu odnawiało przyrzeczenie złożone parę lat temu. Nie składaliśmy tego przyrzeczenia na jakieś tam ręce, ale na ręce, które udzielały rozgrzeszenia, przyjmowały do kościoła nowych chrześcijan, namaszczały chorych, a przede wszystkim trzymały żywego Boga. Ojcze Wojciechu! Maryja na wielu swych wizerunkach wskazuje na małego Jezusa, na małe Dziecko, z którym można zrobić tylko jedno – przytulić. I Ojciec postanowił przytulić właśnie to Dziecko do swego serca. Przytulić i nie puszczać. To Dziecko uświęciło Ojca. Ojciec swym przykładem, swym uświęceniem, pociągnął nas do zrobienia tego samego – przytulenia Boga. Ojcze Wojciechu! Z okazji 25 rocznicy święceń kapłańskich pragniemy życzyć Ojcu zdrowia, szczęścia, wytrwałości w tym przytuleniu, dalszego błogosławieństwa Bożego, opieki Maryi, św. Józefa Kalasancjusza i św. Wojciecha. /oklaski/ Drogi Ojcze Wojciechu! Dostojny Jubilacie! Jubileusz święceń kapłańskich uświadamia nam tajemnicę Bożego powołania, a świadectwo kapłańskiej posługi minionych lat ukazuje nam wszystkim znaczenie słów Chrystusa: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosił i by owoc wasz trwał. Ojcze Wojciechu! Jesteś kapłanem, który wyruszył z nami wiernymi w podróż w poszukiwanie Ziemi Obiecanej, który rozbudza w nas marzenia, ale jednocześnie wskazuje drogę. Jesteś pasterzem, który dba o to, abyśmy pili ze źródła wody żywej i grzali się w ogniu gorejącego krzewu. Jesteś nauczycielem, który sieje Słowo, mając nadzieję, że wzejdzie plon stokrotny. W tym uroczys- Ojciec Wojciech i ojciec Jan przekazują sobie znak pokoju Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 10 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:48 Strona 10 RZESZOWSKI tym dniu pragniemy w imieniu chóru parafialnego w dniu 25. rocznicy Twoich święceń kapłańskich podziękować Ci za Twoją służbę Bogu i Kościołowi, a szczególnie za lata Twojego kapłaństwa spędzone z nami, kiedy byłeś naszym proboszczem i opiekunem naszego chóru. Dziękujemy za to, że byłeś wśród nas, za wszystko dobro, które stało się Twoim udziałem, za czas, siły i talenty, którymi służysz ludziom. Otaczamy Cię naszą szczerą modlitwą i składamy życzenia, by Dobry Ojciec przez kolejne lata wspierał Cię swoją łaską oraz umacniał wszystkie dzieła, które podejmujesz w Kościele, aby Jezus Chrystus, Najwyższy Wieczny Kapłan żył w Twoim sercu i napełniał je światłem, pokojem i dobrocią. Aby Duch Święty Cię oświecał, kierował, prowadził, wspierał i uświęcał. I aby Maryja, Matka Kapłanów, nieustannie wstawiała się razem z nami o to, byś jak najdłużej służył Kościołowi i wiernym. Szczęść Boże! /oklaski/ Chór odśpiewał Plurimos annos. Podziękowania Ojca Wojciecha: Jak zwykle staję przed Wami z bojaźnią i drżeniem, tym bardziej, że zaskoczyło mnie powitanie, którego nie jestem godzien i okazanie serca, dzisiaj, tak jak przez minione lata. Wolę powiedzieć to na początku tej Mszy świętej, niż pó- źniej, gdy nasze grono się powiększy. Kiedy w rodzinie pojawia się dziecko, rodzina się przygotowuje, marzy, jakie to będzie wspaniałe dziecko, spełni wszystkie pragnienia, wszystkie marzenia rodziców i rodzeństwa. Można powiedzieć, że każdy proboszcz jest jak takie małe dziecko. Przychodzi do rodziny, jak proboszcz do swej rodziny parafialnej i często się zdarza, że rodzące się dziecko nie jest tak idealne, jak sobie wymarzyliśmy, ale najważniejsze jest, żeby to dziecko zaakceptować i przyjąć, takie, jakie ono jest. Dziękuję Wam, że przed jedenastu laty, kiedy przyszedłem, i kiedy także mieliście jakieś oczekiwania i marzenia, że jeśli już musi dokonać się ta zmiana, to niech będzie jeszcze lepiej. Przez te osiem lat starałem się między Wami być, a Wy otaczaliście mnie życzliwością. Dziękuję za serce, za dobroć, za to, że potrafiliście – mimo moich wad – ze mną współpracować. A teraz – tak jak robimy to zawsze na początku Mszy św. – zacznijmy od modlitwy, od prośby o przebaczenie. Ja za te osiem lat chciałem teraz na początku mszy przeprosić i za siebie i za moich współpracowników, za to, co może nie było takie, jakie sobie wymarzyliście czekając na nowego proboszcza, za wszystko co było nie tak. Niech Pan Jezus mnie i moim współpracownikom przebaczy, a wam nadal błogosławi. Będę w tej Mszy św. za was wszystkich tu obecnych dziś się modlił i za tych, których nie ma dziś z nami, aby Pan Jezus błogosławił, i za te osiem lat, kiedy okazaliście tyle serca, niech Pan wam wynagradza i błogosławi. /oklaski/ Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:48 Strona 11 KALASANCJUSZ Stara, rosyjska legenda opowiada o patronie Rusi – św. Andrzeju, który, gdy dostał się do nieba, zwiedzał niebieskie komnaty. Święty Piotr, który go oprowadzał, zauważył, że święty Andrzej niecierpliwie rozgląda się po niebie. Klucznik Nieba zapytał więc swojego brata: Za kim się tak rozglądasz? Chciałbym spotkać Maryję, Matkę Naszego Pana – odpowiedział św. Andrzej. Nie spotkasz Jej tutaj, Ona, choć Wniebowzięta, nieustannie opuszcza niebo i schodzi na ziemię – chce być z ludźmi, którzy Jej nieustannie potrzebują. Ta legenda w sposób poetycki i obrazowy ukazuje niezbitą prawdę, że Maryja, Matka Kościoła, nieustannie przebywa na ziemi. Maryja, zgodnie z wolą Bożą, chce być zawsze tam, gdzie Jej dzieci – uczniowie Chrystusa, bo potrzebują Jej orędownictwa, pomocy i troski. Również współcześnie można spotkać Maryję w przeróżnych miejscach, w których zaznaczyła się Jej niezwykła obecność, są to wspaniałe sanktuaria – miejsca święte.1 30 sierpnia br. wyruszyliśmy z naszej pijarskiej parafii do dwóch takich świętych miejsc: do Sanktuarium Karoliny Kózki w Zabawie i następnie do Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Pasierbcu. Wesoły, wypełniony pielgrzymami bus, wyruszył z Rzeszowa zgodnie z planem o godz. 8.30. Nasz przewodnik, ojciec Janusz, serdecznie wszystkich powitał, następnie podjął modlitwę o szczęśliwą podróż i piękne duchowe przeżycia. Pierwszy postój mieliśmy w Sanktuarium w Zabawie u Błogosławionej Karoliny Kózkówny. Pan przewodnik pięknie i wzruszająco opowiedział życiorys tej młodej wiejskiej dziewczyny, której życie przepełnione było Bogiem. Następnie każdy z nas miał możliwość modlitwy i zawierzenia siebie samego, naszych rodzin, parafii, a w szczególności oddania naszych dzieci i młodzieży opiece Karolinki przy Jej RZESZOWSKI 11 doczesnych szczątkach – relikwiarzu, który znajduje się w głównym ołtarzu kościoła. Sanktuarium jest piękne, a w nim mnóstwo pamiątek po krótkim życiu Karolinki – Męczennicy. Jej życie było mocno związane z parafią. To przykład dla nas, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości, choć każdy ma inną drogę do przejścia, by osiągnąć ten cel – życie wieczne. Życie nie kończy się tu na ziemi, ale ono się tam zaczyna. Ostatecznie zwycięża życie nad śmiercią, światło nad ciemnością, piękno nad brzydotą i nienawiścią. Wierzymy, że bestialsko zamordowana Karolina zwyciężyła i teraz jest naszą orędowniczką w niebie. Kolejnym punktem naszej pielgrzymki był Pasierbiec – na marginesie, to miejscowość rodzinna ojca Janusza, więc mamy odpowiedź, dlaczego On taki Maryjny! I chwała Bogu, że taki jest! Część grupy do Pasierbca dojechała autobusem, a część kilkukilometrowy odcinek przez góry i lasy przeszła pieszo. Krajobrazy były cudowne, pogoda piękna, zachwycające widoki radowały nasze dusze i serca. Z naszych ust płynęła modlitwa Koronki do Bożego Miłosierdzia oraz Różaniec, pod górę było ciężko, że aż dech zapierało. Bohaterami pieszej wędrówki były nasze „gwiazdki”: Madzia, Szymek i pani Józia, którzy pokazali nam jak wygląda prawdziwy pielgrzymwędrowiec. To taki, który wytrwale dochodzi do celu, mimo napotkanych trudności, i robi to z uśmiechem. W pewnym momencie dało się słyszeć echo Maryjnych pieśni i śpiewanych Zdrowasiek, to znak, że za chwilę staniemy przed obliczem Pani Pasierbieckiej. Serce biło coraz mocniej z radości, a marzenia stały się faktem.Za kilka minut klęczeliśmy u stóp Maryi dziękując za to, że szczęśliwie dojechaliśmy do celu. O godz. 18.00 rozpoczęła się Eucharystia, czyli szczyt naszej modlitewnej wdzięczności Bogu za Jego Miłość. Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 12 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:48 Strona 12 RZESZOWSKI Po Mszy Św. rozpoczęły się Dróżki Maryjne. Tłum ludzi, śpiew, orkiestra, ciepły wieczór, wszystko sprzyjało modlitwie, oddaniu i zawierzeniu się Maryi i Jej Synowi: O Maryjo pociesz nas… O godz. 22.00 rozpoczęła się Droga Krzyżowa na szczyt góry obok Sanktuarium. Rozważania, ciemna noc, rzeźby poszczególnych stacji Krzyżowej Drogi nawiązujące do współczesnych czasów, pozwoliły nam zbliżyć się do Pana Jezusa w Jego ciężkiej i trudnej próbie życiowej. Jakże i nam nieraz jest trudno, jest ciężko, ale pamiętajmy, że Bóg zawsze z nami. On pokazał nam, jak mamy dźwigać krzyż codzienności. O północy rozpoczęła się Msza Święta odpustowa, przewodniczył jej biskup pomocniczy diecezji tarnowskiej Andrzej Jeż. Przeżycia tej pielgrzymki napełniły nasze serca niepojętą radością, bo przecież byliśmy u Matki Bożej Pocieszenia, a Ona nikomu z nas nie odmówi łask, których potrzebujemy, tylko napełni nas na nowo Mocą Ducha Świętego Maryjo, błogosław nam, pociesz nas, tylko u Ciebie nasza pomoc w codziennych troskach i zmaganiach. Z pijarskimi nowicjuszami, Arkiem (Arkadiuszem Niewęgłowskim), Pawłem (Pawłem Pastuszynem) i Olkiem (Aleksandrem Hetsevichem), którzy za tydzień złożą śluby proste, rozmawiają Stanisław Alot i Igor Witowicz. tak przemożne wrażenie, że zachowacie ją na wiele lat w pamięci? Co u siebie nowego dostrzegliście przez ten rok nowicjatu w Rzeszowie? Arek: Cały ten rok był rokiem intensywnej pracy, formacji, poznawania siebie, swoich wad i zalet, pogłębiania wiedzy o sobie, o swoich zachowaniach w nowych sytuacjach. Co przez ten rok zmieniło się u Was, czy nadal macie to samo przekonanie i nastawienie, z którymi przyjechaliście do rzeszowskiego nowicjatu rok temu, czy coś się zmieniło w waszym spojrzeniu na siebie i świat, czy poznaliście siebie lepiej? Może któreś ze spotkań, z wyjazdów w góry czy do Krakowa wręcz wstrząsnęło Wami, a któraś rozmowa w nowicjacie wywarła na was Serce Jezusa, źródło wszelkiej pociechy, zmiłuj się nad nami. Matko, Pocieszycielko strapionych, módl się za nami. Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej, amen. PS. Aby uzyskać dodatkowe informacje o Sanktuarium w Pasierbcu, wejdź na stronę internetową www.pasierbiec.info Parafianka Ks. Zygmunt Bochenek, Sanktuarium Imienia Maryi i Królowej Rodzin w Ropczycach 1 W zarządzaniu robi się analizę stron silnych i słabych, a nowicjat to jakby też taka analiza, stron dobrych i wymagających poprawy. Arek: Tak, coś podobnego, ale w formie rocznych rekolekcji. To czas dość trudny; żeby wejść w formację, poznać Nowicjusze przed złożeniem pierwszych ślubów. Od lewej: Paweł, Olek i Arek Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:48 Strona 13 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 13 siebie – wymagało to ode mnie pewnego wysiłku, otwarcia się, pogodzenia się z tym, jakim naprawdę jestem i pogodzenia się ze sobą. To są roczne rekolekcje, które dla mnie minęły bardzo szybko. Oprócz poznania siebie, usystematyzowałem swoją duchowość i modlitwę. To był czas, kiedy moja duchowość, moja modlitwa nabierała konkretnych kształtów. Wcześniej to było jakby poszarpane, duchowość z różnych kawałków poskładana, a teraz poznawałem duchowość św. Józefa Kalasancjusza, duchowość pijarów. A jak żyło się Wam w oddaleniu i oddzieleniu od domu? Olek: Oddzielenie od domu sprzyja zastanawianiu się nad sobą, bo nie jest już tak łatwo skontaktować się z mamą, tatą, nie ma presji rodziców, nie ma takiego silnego związku, nacisku emocjonalnego. To również pomaga w określeniu, co ja czuję do rodziców, pomaga – jak w Polsce mówią – uporządkować związki emocjonalne z rodziną. To na nowo ustala, porządkuje związki z rodziną i z Bogiem. A co udało się u siebie przez rok dostrzec? Paweł: Przed wstąpieniem do zakonu pijarów, byłem pewien, że znam siebie dostatecznie dobrze, że przebywanie we wspólnocie zakonnej nie będzie dla mnie czymś trudnym. Ale przez ten rok w nowicjacie okazało się, że nie wszystko we mnie jest poukładane, tu poznałem jaki jestem, do czego jestem zdolny, a z czym mam jeszcze kłopot. Nowicjat pomógł mi otworzyć się na innych, poznać zdanie innych na mój temat. To był wielki dar od Pana Boga. Głębiej poznałem modlitwę i wzmocniłem swoje powołanie – ono wzrosło przez ten rok. Olek podczas Orszaku Trzech Króli to nie do połączenia, a po poznaniu pijarów okazało się to możliwe i oczywiste. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Gdzie bym siebie widział? W szkole! Miałem wspaniałych nauczycieli, którzy pokazywali, że nawet do najtrudniejszych, najoporniejszych dzieci, trudnej młodzieży można trafić, można naprawiać, można nakierowywać. Moi nauczyciele byli dla mnie wzorem, ich praca miała sens, oni byli potrzebni i tym trudniejszym uczniom i mnie. Byli nauczycielami z powołania, prawdziwymi ludźmi, którzy do tego się narodzili i taką drogą poszli. Patrzyłem na nich, patrzyłem na siebie i postanowiłem być do nich podobny. W zakonie pijarów zobaczyłem taką możliwość – pójść drogą moich nauczycieli. A ty Olku? Będziesz wykonywał polecenia przełożonych, to oczywiste, ale czego byś dziś chciał? Jaką drogą, jako pijar, poszedłbyś, gdybyś mógł ją wybierać? Olek: Bardzo bym chciał pracować w szkole, jeszcze zanim dowiedziałem się o istnieniu zakonu pijarów, księży, którzy uczą, lubiłem oglądać filmy o wybitnych nauczycielach. Paweł i Olek podczas tegorocznej Parafiady Pijarski szczególny charyzmat to nauczanie, zwłaszcza dzieci, od dawna również młodzieży. Tutaj nie ma szkoły, ale nauczanie będzie dla was ważnym zadaniem; większość pijarów było – dłużej lub krócej – katechetami i nauczycielami. Jak ten charyzmat wam się podoba, czy będziecie się dobrze czuli pracując z młodzieżą, z dziećmi? A pijar to również wychowawca, kształtuje młodych. Czy macie w sobie chęć pracy w szkole? A może wyjazd na misje? Jakie cele sobie stawiacie? Co chcielibyście robić zostając pijarem? Arek: Chciałbym być nie tylko katechetą, również nauczycielem. Właśnie dlatego zwróciłem uwagę na pijarów, bo kapłani diecezjalni mogą być tylko katechetami, a pijarzy – nauczycielami. Odkrywając swoje powołanie miałem dylemat: ksiądz czy nauczyciel? Zwłaszcza chemii. Wydawało się Arek na mecie Biegu Kalasancjusza Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 14 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:48 Strona 14 RZESZOWSKI Takich, którzy przychodzą do zaniedbanej szkoły, do najgorszej klasy, gdzieś na prowincji. Nikt tym uczniom nie daje szans, nikt w nich nie wierzy, aż tu dzięki podejściu nauczycieli ci najgorsi zaczynali przewodzić, nauczyciele odmieniali los uczniów. Ale przed poznaniem pijarów, przed wyborem pijarów, nie wyobrażałem sobie, że mógłbym być wychowawcą. W nowicjacie zrozumiałem, że Bóg odpowiedział na moje pragnienia, których ja nawet sobie nie uświadamiałem! Chciałbym być wybitnym nauczycielem pijarem, choć wiem, że długa droga przede mną. A ty Pawle? Charyzmat nauczyciela, czy misjonarza? Jaką drogę dziś wybrałbyś? Paweł: Chciałbym w przyszłości pomagać ludziom; kiedyś myślałem, że najlepiej zostać lekarzem, psychologiem, może nauczycielem. Prowadzić dzieci, młodzież do Pana Boga przez katechizację, przez uczenie podstawowych prawd wiary, żeby młodzi widzieli w kogo wierzą, żeby widzieli sens życia. A jako pedagog chętnie uczyłbym dyscypliny, samodyscypliny. Chcę uczyć dzieci, być ich nauczycielem, ale kim będę w przyszłości to tylko Pan Bóg wie! A chcielibyście Pawle, Aleksandrze, wrócić do ojczyzny, czy też raczej kuszą was dalekie kraje i misje? O. Piotr został wysłany do Chile, a o. Mariusz marzył o Chinach. A wy wrócicie na Białoruś? Olek: Chce się wrócić do siebie, znam ludzi, ich mentalność, język, wiem jak do nich trafić, to łatwiej, to – w pewnym sensie – pójście na łatwiznę. Ale tam potrzeba misji. Możemy jechać na misję na Ukrainę, jeśli po kilku latach będzie tam jeszcze Ukraina. Paweł: To trzeba oddać Opatrzności Bożej /śmiech/. Wszędzie są dzieciaki, młodzież, która pragnie poznać Pana Boga i żyć z Nim. Pod względem językowym, mentalnościowym – raczej Ukraina, Białoruś, Rosja, może Polska. Nowicjusze podczas Patrocinium A ty Arkadiuszu? Gdzie chciałbyś uczyć? Może w Polsce? Arek: O ile w Polsce za kilka lat będzie można w ogóle uczyć czegokolwiek i będzie sens uczyć czegokolwiek w zmienianych na gorsze warunkach, zmienianych ustawowo programach. Za pięć, dziesięć lat polskiej szkoły w dzisiejszym rozumieniu może nie będzie i będzie tylko czas przeznaczony na naukę funkcjonowania dzieci w nowoczesnym państwie. Paweł i Olek mówili o potrzebie misji na Białorusi, Ukrainie, Rosji. Ja mogę to samo powiedzieć o Polsce – widzę coraz większą potrzebę wychowania i nauki dzieci i młodzieży. Może nawet bardziej wychowania, ale nauki coraz bardziej też. Coraz mniej jest nauki w szkole w porównaniu ze szkołą moich rodziców, nawet moje rodzeństwo uczy się mniej niż jeszcze mnie uczono. A ja myślałem, że mój program nauczania był minimalny. Sądzę, że teraz od pijarów wymaga się takiej misji drugiego Konarskiego, misji odnowy polskiej szkoły, jeśli nie w całej Polsce, to choć tam, gdzie będą mogli odnowę wprowadzić, na przykład w swoich szkołach. Zanim postępowe zmiany w szkole, zmiany cywilizacyjne, dotarły do Polski, zaczęto realizować je w innych krajach. Zmiany skierowane są i przeciwko Bogu, i przeciwko zbyt dogłębnemu nauczaniu, i przeciwko nauczaniu o przeszłości. Nauczanie o narodzie, o historii, o losach Polaków w dwudziestym wieku są systematycznie umniejszane. W Polsce jest to tym groźniejsze, że ogromna większość podręczników historii, literatury, została napisana przez ludzi PRL, a teraz zamiast odkłamać naukę i nauczanie zmniejsza się jej zakres utrzymując marksistowskie, lewackie i lewicowe patrzenie na Polskę. Uczniowie dziś przygotowujący się do bierzmowania wiedzą o przeszłości mniej niż ich ojcowie i dziadkowie. Ale mają ofertę mediów, internet i coraz ciekawsze telefony, esemesy, kult seksu. Jak z takim światem i z takimi Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:48 Strona 15 KALASANCJUSZ wyzwaniami świata się zmierzycie? Ci młodsi od was o dziesięć lat mają jeszcze inne spojrzenie na Polskę, na Europę, na świat. Inne od waszego. Jak z takim światem i z taką młodzieżą, która może jeszcze nie całkiem odrzuciła Boga, choć takich już niemało, mówić o Bogu, prowadzić katechezę, tłumaczyć, że Dekalog obowiązuje, nawet jeśli nikt za rękę mnie nie złapał i nie wydał wyroku w Strasburgu. Jak z takim światem chcecie się zmierzyć, kiedy odejdziecie z nowicjatu na studia, a świat nadal będzie się toczył w złym kierunku? Paweł: Uważam, że Słowo Boże jest niezmienne, w różnych wiekach były różne problemy, a młodzieży trzeba mówić prawdę, taką, jaka jest, bez upiększeń. To i tak nie da efektu, jeśli nie będzie wsparte własnym przykładem. Dzieci, młodzież we wszystkich epokach patrzą na osobisty przykład, na człowieka, który uczy, na kapłana, na ojca. Zwracają uwagę, na ile jego słowa zgadzają się z jego życiem. Tak jest zawsze i jeśli nie od razu da efekt, to zmusi do przemyśleń, do zastanowienia nad swoim życiem, swoja wiarą. To bardzo ważne. Tak jak wyjście człowiekowi na spotkanie, pokonanie dystansu, zrozumienie drugiego człowieka, zrozumienie jego problemów. I towarzyszenie mu w życiu, rozwiewanie jego wątpliwości, odpowiedzi na wiele pytań, zwłaszcza młodzieży. Otwierać im oczy na Pana Boga, traktować ich poważnie jako tych, którzy szukają Prawdy i chcą Boga poznać; oni mają prawo do poznania Prawdy. A Ty Aleksandrze? Olek: Jak to zrobić? Wzywać na pomoc rodziców, bo oni mają swoje doświadczenie, wiedzą, że w szkole nie można się zaniedbywać. Rację mają i rodzice i nauczyciele, gdy przymuszali do nauki, kiedy dzieciom lepiej grało się w piłkę. To dawne czasy, dziś piłka byłaby lepsza niż siedzenie przed komputerem. Rodzice mogą pokazać, że spotkanie z człowiekiem twarzą w twarz jest ciekawsze i pełniejsze niż spotkanie przez telefon czy internet, że rodzinne spotkanie, że rodzinny turniej w jakąś grę czy szachy jest lepszy niż czat. Dzieci dziś nie wchodzą w relacje z innymi, bo nie potrafią, bo ich nikt tego nie nauczył. Młodzi tworzą swój lepszy obraz przez słuchawki, przez czaty, przez komunikatory, bo innego sposobu nie znają. Dowartościowują siebie przez grę w sieci, są lepsi od innych, bo mają tysiąc znajomych na Facebooku, ale często nie wiedzą, jak znajomi naprawdę wyglądają. Nazywamy to życiem w wirtualu. Jak sobie poradzisz Arkadiuszu z nowymi wyzwaniami? Arek: Mamy zbliżony sposób patrzenia na te sprawy. Jak mówił Paweł – Prawda, Słowo Boże, Chrystus obroni się sama, nie potrzebuje dobrego pijaru, potrzebuje dobrych pijarów /śmiech/. Fascynują mnie Wyznania św. Augustyna, a zwłaszcza odpowiedź św. Ambrożego na prośby św. Moniki przez dwadzieścia lat modlącej się o nawrócenie syna: Jeżeli dąży do Prawdy, na pewno Ją znajdzie. Jej modlitwy i ofiary na pewno nie pójdą na marne! To z jednej strony pomoc rodziców, o której mówił Aleksander, bo w domu rodzinnym wszystko się zaczyna. Musi być razem i modlitwa i konkretna pomoc, konkretny przykład dawany przez rodziców. Obserwując młodych tu, w Rzeszowie, dostrzegam w nich chęć szukania Prawdy, nawet jeśli jest ta chęć mocno tłumiona przez siedzenie przed komputerem, oglądanie telewizji. Szukają Prawdy, sensu istnienia i potrzebują pomocy. RZESZOWSKI 15 A jak zapamiętaliście naukę śpiewu? Wiemy, że jeden sobie radzi, ale jakie były początki? Olek: Czasem wyskakuje mi melodia z głowy i…pustka. Ratunkiem był pan organista, który podegrał kilka nut i melodia wracała. Paweł: Od razu nie było tak łatwo. Czytanie tak, ale wyjść ze śpiewem było trudno. Pomogło mi śpiewanie w seminarium w Grodnie. Czy któryś z wyjazdów – do Krakowa, w Bieszczady, do Pasierbca został zapamiętany jako ważny? Olek: Dla mnie rekolekcje w czasie Festiwalu Wiary. Doświadczenia ze wspólnej modlitwy uwielbienia w hali na Podpromiu zmieniło mnie. Coś nowego w moim życiu modlitewnym przeżyłem i doznałem, coś nowego w moich relacjach z Bogiem. I ostatni wyjazd do Pasierbca, co prawda byłem zabiegany, zmęczony, bo zawsze coś trzeba było zrobić, ale to było zmęczenie z satysfakcją, nauczyłem się modlić zmęczeniem, na chwałę Bożą. Byłem zmęczony pracą dla innych i nauczyłem się modlitwy bez specjalnej okazji. Paweł: Utkwiły mi w pamięci nasze wyjazdy do DPS, jechaliśmy ze scenkami z Pisma Świętego, z teatralnymi scenkami, z kolędami i widziałem ogromną radość starszych ludzi, oni na nas czekali. Dzięki nam czuli się lepiej. Mogłem popatrzeć na siebie ich oczami – był w nich uśmiech, oczekiwanie, podziękowanie, radość. Czułem się z tym bardzo dobrze, chciałem im przynosić radość, czułem się potrzebny i szczęśliwy, bo innym dawałem radość. Radość i pocieszenie. Arek: Chyba jednak odpust w Pasierbcu. Tam czułem, że moja praca jest potrzebna, i choć przyjmowanie intencji nie jest zbyt trudne, ale ktoś inny w tym czasie mógł spokojnie się pomodlić. I widziałem świadectwa wiary, przez dwa dni przewinęło się wiele tysięcy ludzi, którzy mieli autentyczny głód Pana Boga. Z głęboką wiarą prosili o pomoc i dziękowali. Kiedy rok temu byłem w Pasierbcu, przed nowicjatem, widziałem wielki zbiór ludzi z dużą ilością folkloru, stroje, ale nie wszystko rozumiałem, niektóre elementy uważałem za zbędne, np. orkiestry, wręcz przeszkadzające. Ale teraz dostrzegłem, że to ludziom pomaga głębiej, autentyczniej przeżywać tajemnice Mszy św., dostrzegłem wielkie dobro w czasie odpustu. To najbardziej zapamiętałem i będę tam wracał, będę odwiedzał inne, podobne do Pasierbca, miejsca. No, proszę, jak to się zmienił Pasierbiec po jednym roku nowicjatu. A jak zapamiętaliście dobór figur Drogi Krzyżowej? Arek: Części postaci nie znałem, zwłaszcza misjonarzy. Ale stacje są wymowne, zmuszają do osobistej refleksji: jak ja uczestniczę w Drodze Krzyżowej tu na Ziemi, wśród mojego otoczenia, w pracy, na kim się wzoruję, w którą postać mógłbym się wcielić? Każdy z nas może być i widzem i może być uczestnikiem. To zależy ode mnie, od mojego starania. Czy Chrystus w innym człowieku będzie pocieszony dzięki mnie? Chcieliśmy podziękować Wam za włączanie się w życie parafii, byliście zauważalni i na Parafiadzie i na procesjach. Jak Wy czuliście się u nas, jak z Waszej strony patrząc przyjęła Was parafia, jak zapamiętacie ten rok w parafii? A może coś trzeba zmienić, poprawić? Co zaskoczyło Was mile, a co mniej mile? Paweł: Tu w Rzeszowie spotkałem niesamowitych ludzi, to nie są tylko piękne słowa, bo tak wypada. Spotkałem ludzi, Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 16 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:48 Strona 16 RZESZOWSKI którzy wierzą w Pana Boga i żyją swoją wiarą. Okazali mi otwartość i miłość, ja to czułem, i nie tylko ze strony starszych osób, ale również ze strony młodzieży i dzieciaków, ze strony ministrantów i scholki. To było widać, że przyjęli nas jak do rodziny, ja tu się czułem jak w domu. Nauczyłem się tu większej miłości do innych. Uważam, że to miejsce, ci parafianie, mieszkańcy Rzeszowa, zostaną w mym sercu na całe życie i będę zawsze o nich pamiętał, A szczególnie zapamiętam współpracę parafian z Ojcami Pijarami, otwartość z każdej strony, chęć do pracy, budowanie wspólnoty. Byłem dumny, że mogę w tym uczestniczyć, że mogę na to patrzeć. A Ciebie, Olku, co zaskoczyło najbardziej? Olek: Ilość placków /śmiech/! I choć relacji ani przyjaźni nie można oceniać przez smak i ilość placków, ale to mnie całkowicie zaskoczyło. Tak jak ciepłe przyjęcie w parafii. Zawsze, kiedy spotykałem kogoś z parafian, widziałem uśmiech na twarzy, to było bardzo miłe. Może były różnice między Twoją parafią, Arku, a naszą? Arek: Różnice? Najpierw o parafianach, którzy przez sam uśmiech, zapytanie: Co u Was? Jak żyjecie? – wprowadzali atmosferę życzliwości, ciepła, dobra, trochę jak ciocia ze złotym sercem, która dba o nas, opiekuje się, dopytuje się o nasze potrzeby i oczekiwania, chce usuwać wszystkie przeszkody. A bardzo wiele osób – tak to czułem – chciało wprowadzić taką domową atmosferę. Parafianie wiedzą, że chłopaki z daleka przyjechali, od rodzin odłączeni, trzeba ich przyjąć jak w domu, plackami też. Arek: Ja też chciałem podziękować za przyjęcie, ale zaskoczyły mnie te wtorkowe nabożeństwa o powołania i za powołanych, które dla mnie były takim niesamowitym zbudowaniem, takim wyrazem troski parafian o kapłanów i to nie tylko w naszym Zakonie, ale o wszystkie osoby konsekrowane, takim spełnieniem wezwania Chrystusa, żeby prosić o robotników Chrystusa. Za to czuję największą wdzięczność. Dziękujemy za wasze wypowiedzi na zakończenie nowicjatu w Rzeszowie, we wrześniu 2014 r. Dziękujemy za wasze świadectwo. Szczęść Boże! Po rozmowie poprosiliśmy Arkadiusza, Pawła i Aleksandra o wypowiedzi własne, o rodzaj post scriptum. Powiedzieli nam: PS. Arek: Gdybym miał podsumować nowicjat w jednym zdaniu, to na pewno był to czas niesamowitej łaski, miejscami trudny, ale czas łaski, czas doświadczenia Pana Boga – we wszelkich trudnościach, w codziennym życiu, w spotkaniach z ludźmi, ze współbraćmi. To był czas poznawania siebie i wychowania do życia. Myślę, że dobrze byłoby, gdyby każdy otrzymał taki rok do uporządkowania siebie. PS. Paweł: Chciałbym podziękować Panu Bogu za nowicjat, za przejście tej inicjacji. Chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do mojej formacji, Ojcu Magistrowi, Ojcu Mariuszowi, Ojcu Proboszczowi, Ojcu Dawidowi, wszystkim pracującym w nowicjacie, wszystkim przyjaciołom nowicjatu za to, że im zależało na mnie, na mojej formacji, że chcieli dla mnie tylko dobra. I dziękuję całej parafii rzeszowskiej, bo każdy z nich jakąś cegiełkę dołożył do mojej formacji, bo każdy z mojego otoczenia przyczynił się do ukształtowania mnie i za to chciałbym serdecznie podziękować. PS. Olek: To był piękny czas. A odejście współbrata początkowo było dla mnie wielkim wstrząsem, straciliśmy jednego z nas, tyle rozmów, przyjaźni poszło na marne. Nowicjat to czas próby i pewnie lepiej wybrać inną drogę teraz niż po święceniach. Ale musiałem sobie jeszcze raz odpowiedzieć na pytanie: czy ja dobrze rozpoznałem moje powołanie? I smutek – jednego miejsca za stołem będzie mniej. 12 września 2014 r. Po rocznej formacji w nowicjacie Ojców Pijarów w Rzeszowie, nasi nowicjusze stanęli przed Bogiem i przełożonymi, by prosić o możliwość złożenia ślubów prostych i o przyjęcie do wspólnoty zakonnej. Homilię wygłosił ojciec Józef Matras, Prowincjał Zakonu Pijarów: Czcigodni Kapłani, drodzy bracia i siostry! Dzięki słowom odczytanej przed chwilą Ewangelii gościmy dzisiaj w domu Maryi, w Nazarecie, w chwili Zwiastowania. Po raz kolejny wybrzmiały w naszych uszach i sercach słowa Maryi, będące odpowiedzią na Boże wybranie, na Boże powołanie, by była Matką Syna Bożego – Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa. Słuchamy tych słów Maryi, Jej zgody na powołanie, jakim Ją Bóg obdarzył, zgromadzeni na Eucharystii, w czasie której trzej współbracia – nowicjusze w tej samej postawie zawierzenia się Bogu i chęci pełnienia Jego woli wypowiedzą słowa profesji zakonnej. Arkadiusz Niewęgłowski za chwilę ubierze habit zakonny Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:49 Strona 17 KALASANCJUSZ Maryja, zgadzając się na Bożą wolę, by stać się Matką Syna Bożego, tym samym zgodziła się, by być Jego wychowawczynią. Ten wymiar posługi Maryi – wychowanie – chciałbym dzisiaj szczególnie podkreślić, bo jest to także istotny element naszego, pijarskiego życia, jest to charyzmat naszego Zakonu, wyrażony czwartym ślubem, jakim jest troska o wychowanie dzieci i młodzieży. Ten rys pijarskiego powołania przychodzi mi na myśl, kiedy patrzę na naszych współbraci – nowicjuszy i na miejsca ich pochodzenia: Arkadiusz z Radzynia Podlaskiego, gdzie całkiem niedaleko, w Łukowie, pijarzy z końcem XVII w. założyli wspólnotę i otworzyli szkołę. Z czasem pojawiła się kolejna szkoła w Drohiczynie i innych miejscowościach tego regionu. Z kolei Paweł i Aleksander, to współbracia z Białorusi, ze Szczuczyna i Mińska. Także i tam, w samym Szczuczynie w początkach XVIII w. powstaje pijarskie kolegium, był także nowicjat, i wielu wybitnych pijarów, jak chociażby o. Stanisław Jundziłł, profesor botaniki i zoologii. Tuż nieopodal Lida ze słynną pijarską szkołą handlową, a patrząc bardziej na wschód, to właśnie z Jurkowszczyzny, z powiatu mścisławskiego, pochodził pijar o. Anioł Dowgird, wybitny, choć zapomniany dzisiaj logik i filozof, który uczył i egzaminował m.in. Adama Mickiewicza. To jest pijarska historia terenów, z których, drodzy współbracia, pochodzicie. Ale ta historia nie jest tylko przeszłością, bo tutaj, w Waszych osobach, jest pijarska teraźniejszość i przyszłość, bo zadanie wychowania młodego pokolenia jest wciąż aktualne i ważne, i potrzeba nowych pokoleń pijarów, by kontynuowali dzieło swoich starszych współbraci, nieraz sprzed wieków. Przeżywamy dzisiejszą uroczystość w przededniu kolejnego, obchodzonego w całej Polsce „Tygodnia Wychowania”, który w tym roku przeżywany będzie pod hasłem Prawda fundamentem wychowania. I trzeba powiedzieć, że jest to hasło bardzo pijarskie, bo nasz Założyciel, św. Józef Kalasancjusz, zakładając pijarski Zakon, nazwał swoich współbraci pijarów współpracownikami Prawdy. Rzeczywiście, być pijarem to współpracować z Chrystusem, który powiedział o sobie: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem, wychowywać w oparciu o wartości, jakie Chrystus głosił. Być RZESZOWSKI 17 pijarem, współpracownikiem Prawdy, to także pomagać młodemu człowiekowi stawać w prawdzie o sobie samym: kim jest, kim powinien się stawać, jaką drogą może dojść do tego celu, pomagać mu stawać w prawdzie o drugim człowieku i otaczającym go świecie. Niełatwa to praca, niełatwe posługiwanie towarzyszenia młodemu człowiekowi w jego wzrastaniu, ale nawet jeśli owoce tej pracy nieraz można zobaczyć dopiero po latach, daje ona autentyczną radość. Oto jak pisał o pijarskim charyzmacie, o wychowaniu dzieci i młodzieży św. Józef Kalasancjusz: Gdy ktoś troszczy się przez wychowanie o zdrowie zarówno duszy, jak i ciała, spełnia względem dzieci niejako to samo zadanie, które wypełniają ich aniołowie stróżowie. Ci, którzy podejmują się nauczania, powinni odznaczać się wielką miłością, najwyższą cierpliwością, a zwłaszcza głęboką pokorą. Wtedy staną się godni, by Pan uczynił ich skutecznymi współpracownikami prawdy, by umocnił ich w wypełnianiu tak szlachetnego zadania, a na koniec obdarzył radością niebios. Bóg wciąż potrzebuje ludzi, by dzięki ich zaangażowaniu móc czynić dobro w świecie. Zauważmy, że Bóg cały czas zaprasza człowieka do współpracy. Poprosił o nią Maryję w chwili zwiastowania, by stała się Matką Syna Bożego, poprosił o współpracę apostołów chociażby przy rozmnożeniu chleba, gdy polecił im, by przynieśli Mu to, co mają, a następnie, by rozdzielali rozmnożone chleby ludziom. Jezus prosi o współpracę każdego z nas, dając nam nasze życiowe powołanie: do życia w małżeństwie lub w samotności, do założenia rodziny, do kapłaństwa lub życia zakonnego. Dziękując dzisiaj za trzech naszych współbraci, że odpowiedzieli na tę Chrystusową prośbę i chcą z Nim współpracować w pijarskim charyzmacie, równocześnie my tu obecni: kapłani, zakonnicy, małżonkowie, rodzice, popatrzmy, jak przeżywamy nasze życiowe powołanie i przykład tych trzech młodych ludzi niech pomoże nam – mówiąc słowami Apokalipsy – wracać do pierwszej miłości, pierwszej gorliwości. Ty zaś, młody człowieku, który stawiasz sobie pytania, jaką drogą iść przez życie, co wybrać, szukaj odpowiedzi razem z Chrystusem, na modlitwie. Nie zamykaj drzwi swojego serca na Boże natchnienia. Odnajdź swoją drogę. Arkadiusz Niewęgłowski składa śluby przed Ojcem Prowincjałem Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 18 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:49 Strona 18 RZESZOWSKI A jeśli odkryjesz, że Bóg pragnie cię widzieć we wspólnocie pijarskiej, będzie to dla nas wielką radością. To fakt, że jest wiele różnych zakonów i charyzmatów na świecie, ale z całą pewnością możemy powiedzieć, że pijarski zakon będzie potrzebny zawsze, bo rodzące się, nowe pokolenia na całym świecie, tysiące dzieci i ludzi młodych na nas czekają. Może także i na ciebie. Drodzy, Bóg wkroczył w życie Maryi, a ona, w chwili zwiastowania, całkowicie zawierzyła Mu siebie, przyjmując Jego wolę. Bóg wkroczył także w życie św. Józefa Kalasancjusza, a on z wiarą i ufnością dał się poprowadzić drogą pijarskiego powołania. Bóg wkroczył także w życie naszych współbraci: Pawła, Aleksandra, Arkadiusza, a oni wspaniałomyślnie odpowiedzieli na Boże zaproszenie i pragną to wyrazić wobec Kościoła składając śluby w zakonie pijarskim. Prośmy Maryję, wychowawczynię powołań kapłańskich i zakonnych, Patronkę naszego Zakonu, by wypraszała u Boga łaskę ufności i wierności dla braci, którzy za chwilę złożą swoje pierwsze śluby zakonne, dla dwóch nowicjuszy, którzy wczoraj rozpoczęli czas nowicjatu i dla wszystkich osób Bogu powierzonych. Maryjo, Królowo Szkół Pobożnych, módl się za nami. Amen. Modliliśmy się na tej Mszy św. w intencjach i pijarów i neoprofesów i ich bliskich: Módlmy się za zakon pijarów, aby oddany wychowaniu dzieci i młodzieży wiernie naśladował Chrystusa błogosławiącego dzieci i módlmy się o nowe powołania do Szkół Pobożnych. Módlmy się za neoprofesów, aby obdarzeni łaskami Boga, w Trójcy Jedynego, umieli bez reszty poświęcić się sprawom Królestwa Niebieskiego. Módlmy się za rodziców i rodzeństwo neoprofesów, aby Bóg nagrodził im trudy i obdarzył ich pokojem i radością Neoprofes Paweł Pastuszyn Składając profesję, poświęcacie Bogu całe swoje życie, całkowicie składacie je w Bożych rękach, jako zakonnicy pijarzy, na wzór św. Józefa Kalasancjusza. W czasie wizytacji powiedziałem Wam to, o co chcę Was prosić także i teraz: przeżywajcie Wasze oddanie się Bogu całym sobą, starajcie się być w pełni zakonnikami, wiedząc, że nasze powołanie możemy przeżywać tylko w jeden sposób: pełni miłości do Boga, do współbraci oraz dzieci i młodzieży, których Bóg stawia na naszej drodze. Łączę się w radości z Waszymi rodzinami i bliskimi, Waszymi przyjaciółmi i całą Polską Prowincją Pijarów. Bóg błogosławi nam poprzez Wasze powołanie i będzie nam dalej błogosławił w osobach, które zechcą poświęcić całe swoje życie jako pijarzy, kapłani i zakonnicy. Z wytrwałością i ufnością prośmy o ten dar. Drogi Pawle, Aleksandrze i Arkadiuszu, możecie liczyć na moją pamięć w modlitwie i moje wsparcie. Najświętszą Maryję Pannę, do której jako pijarzy codziennie się zwracamy, a szczególnie w dniu dzisiejszym, proszę, by Was ochraniała i wspierała. Niech Bóg zawsze Wam błogosławi. Z serdecznym pozdrowieniem. O. Pedro Aguado, O. Generał Zakonu Pijarów Opracował Stanisław Alot Neoprofes Aleksander Hetsevich List Ojca Generała Zakonu Szkół Pobożnych Drogi Pawle, Aleksandrze i Arkadiuszu! Piszę do Was z wielką radością w dniu Waszych ślubów w zakonie pijarskim, by łączyć się z Wami w dziękczynieniu Bogu za Wasze powołanie. Gratuluję Wam z całego serca i dziękuję za Wasze pragnienie oddania swego życia, by iść za Chrystusem, mówiąc mu TAK z całego serca, całej swej duszy i ze wszystkich sił. Pamiętam moje odwiedziny Nowicjatu w Rzeszowie w maju br., nasze spotkanie wspólne i osobiste rozmowy. Cieszę się bardzo, że mogłem dzielić z Wami Wasze pragnienia i to, jak przeżywacie swoje powołanie. Jestem pewien, że z pełnym oddaniem i hojnością serca czynicie ten dzisiejszy krok, składając śluby zakonne. Neoprofes Arkadiusz Niewęgłowski Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:49 Strona 19 KALASANCJUSZ Nazywam się Michał Veselei. W listopadzie skończę trzydzieści trzy lata. Pochodzę z Nitry na Słowacji, jednak urodziłem się w Litoměřiciach w Czechach, gdzie mieszkałem tylko dwa miesiące. Mam świetnych rodziców oraz siostrę ze szwagrem i siostrzenicą. Zawsze szukałem odpowiedzi na pytania: dlaczego jesteśmy tutaj? Dlaczego wszyscy umieramy? Jaki jest sens istnienia świata? Skończyłem nauczycielskie studia z historii i filozofii. Uzyskałem również tytuł doktora biologii oraz pedagogiki. Jednak przez ostatnie pięć lat pracowałem jako urzędnik. Jestem chrześcijaninem od trzech lat. Chciałbym oddać się Bogu za Jego łaskę i miłość, że mogę być Jego dzieckiem. Chciałbym być nauczycielem i móc przekazywać wiarę dalej jako kapłan. Wierzę, że to właśnie mnie Bóg woła do bycia pijarem. Dziękuję za serdeczne przyjęcie i proszę was o modlitwę. Nazywam się Ľuboš Tkáčik. Urodziłem się w mieście Žilina, na północnym-zachodzie Słowacji. Mam dwadzieścia siedem lat. Wychowałem się w niezbyt wierzącej rodzinie i droga mojej wiary jest dla mnie nieustającym owocem wielkiej Bożej łaski. Mam jedną siostrę Zuzannę, która już ma własną rodzinę. Chodziłem na studia z dokumentacji dziedzictwa kulturalnego Słowacji, a później ukończyłem licencjat z pracy Michał Veselei i Ľuboš Tkáčik RZESZOWSKI 19 Ľuboš Tkáčik (jeszcze z brodą) i Michał Veselei socjalnej z dziećmi i młodzieżą. Podczas studiów pracowałem w Caritasie w noclegowni z ludźmi bezdomnymi oraz jako elektrotechnik w prywatnej firmie. Bardzo kocham jazdę na rowerze, górskie wędrówki, wspinaczkę skalną i jaskiniową. Także lubię pływać i grać w piłkę nożną. Interesuje mnie sztuka, literatura, szczególnie literatura fantasy i science-fiction. Dużo przyjemności sprawia mi rysowanie grafiki. Do Rzeszowa przyjechałem, aby głębiej poznać życie pijarskie. Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 20 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:49 Strona 20 RZESZOWSKI W wyniku przebudowy wejść do naszego kościoła przekształcona została w nim przestrzeń „pod chórem”. Na miejscu wahadłowych drzwi powstały ściany z wnękami na konfesjonały. W ten sposób, jakby w wydzielonym pomieszczeniu, stanęły obok siebie trzy zamknięte, szafowe konfesjonały; powstało miejsce sprawowania sakramentu pokuty – kaplica pojednania. Dla spowiadających się, jak i dla spowiedników, stworzyło to lepsze warunki do spowiedzi: lepsza słyszalność, bo można mówić głośniej, nie słychać organów czy śpiewu wiernych, zapewniona jest dyskrecja gwarantująca zachowanie tajemnicy spowiedzi. Dotychczasowe konfesjonały z głównej części kościoła zostały przeniesione do dolnego kościoła. Ich miejsce zajęły dwa boczne ołtarze: Jezusa Miłosiernego i św. Jana Pawła II. Obraz do pierwszego ołtarza był namalowany wcześniej przez pana Ryszarda Kusza, autorem drugiego obrazu jest rzeszowski malarz Bartosz Nalepa. Zabudowę samych ołtarzy należy traktować jako tymczasową, docelowo powinna ona współgrać z wystrojem prezbiterium. Dla podkreślenia ważności miejsca spowiedzi, zamieszczamy fragmenty artykułu z „Przewodnika Katolickiego” wydawanego przez archidiecezję poznańską autorstwa ks. Mariusza Pohla. Konfesjonały – meble miłosierdzia Nie ma mebla bardziej wytrzymałego, odpornego i pojemniejszego niż konfesjonał. Szafy gdańskie w jednym procencie nie dorównują pierwszemu lepszemu konfesjonałowi, nawet zwykłej „przystawce”, wystawianej z komórki przed odpustową spowiedzią. Jaki ogrom grzechów, w tym tych o największym ciężarze gatunkowym, a konfesjonały jak stały, tak stoją. Co prawda siedzenie może nieco poskrzypieć, ale bardziej od ciężaru postawnego kanonika niż od wagi grzechów. Jaki żrący kwas złości, nienawiści, kłamliwych plotek, przekleństw, złodziejstwa – a drewno konfesjonałów wszystko to wytrzymuje, jakby było z kwasoodpornej stali, co najwyżej politura może być trochę starta, ale nie przeżarta. Konfesjonały to istne cuda, arcydzieła. Owszem, arcydzieła kunsztu artystycznego, ale przede wszystkim to cuda Bożego miłosierdzia. Miejsce przebaczenia To tu, w konfesjonale, skandaliczna, „antywychowawcza” i radykalna nauka Ewangelii o całkowitym, bezwarunkowym przebaczeniu przekłada się na język życiowej praktyki. Pokłócisz się śmiertelnie, popełnisz zbrodnię, zdradzisz – a tu słyszysz: „Za pokutę proszę… Udzielę Ci teraz rozgrzeszenia…”. Prokurator depce ci po piętach, wierzyciele chcą cię rozerwać, żona od ciebie odeszła, a Jezus ustami księdza mówi do ciebie: „I ja odpuszczam tobie grzechy, w imię Ojca…”. Wystarczy wiara, szczery żal, wyznanie win, postanowienie poprawy, modlitwa i… zostajesz ułaskawiony. Czy to nie cud? Milczenie konfesjonału Gdyby konfesjonały umiały mówić… Ale nie mogą, podobnie jak spowiednicy. W ciągu swego długiego życia nie słyszałem, by jakiś ksiądz wyjawił tajemnicę spowiedzi. Nawet anonimowo księża unikają poruszania tematu ludzkich grzechów, a jeśli już trzeba przeanalizować jakąś zasadę moralną czy spowiedniczy casus, robi się to z największą ostrożnością i ogólnością, by wyeliminować jakiekolwiek skojarzenia. Znam dobrze księży, także od strony skłonności do plotkarstwa, ale nie słyszałem, by kiedykolwiek plotkowali o cudzych grzechach. Męczeństwo konfesjonału Ale męczeństwo konfesjonału nie wymaga koniecznie umierania. Wystarczy dużo spowiadać. Ojciec Pio spędził w konfesjonale pewnie z połowę swego zakonnego życia, siadał rano, wychodził nieraz w nocy, skonany, ale nigdy się nie skarżył na ciężar spowiedzi. Denerwowało go tylko, gdy ktoś do spowiedzi przystępował lekkomyślnie i beztrosko albo ze świadomym zamiarem zatajenia grzechów – wtedy wpadał w pasję: „Chrystus umierał za ciebie na krzyżu, a ty chcesz Go oszukiwać?”. Iluż jest takich bezimiennych męczenników spowiedzi? Opracował o. Jan Taff SchP Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:49 Strona 21 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 21 Dzwony w naszym kościele Wnętrze kościoła mówi o Bogu. Ono należy do Pana, jest całe przepełnione Boską obecnością. Jest to przecież Dom Boży, wyodrębniony od świata, zamknięty ścianami i sklepieniem. Przestrzeń ta zwrócona w głąb, ku temu, co skryte: mówi ona o tajemnicy Bożej. A przestrzeń na zewnątrz? Ten wielki przestwór ponad równinami, rozciągający się bez granic na wszystkie strony? Przestwór, który na wysokościach rozpina się w nieskończoność, który głęboko leży w dolinach, opasany górami – czy nie jest i on związany ze świętością? O, z pewnością i on również! Z domu Bożego wyrasta w powietrze wieża, biorąc go również w posiadanie Bogu. Obiekt wieży kościoła parafialnego wykonano w technologii wylewanej żelbetowej. Wysokość wieży od poziomu posadzki parteru do szczytu daszka wynosi ok. 26,40 m, od terenu przyległego do szczytu daszka ok. 27,65 m. Na szczycie wieży znajduje się krzyż stalowy o wysokości ok. 3,35 m. Do wysokości ok. 10,30 m wieża połączona jest z budynkiem kościoła przewiązką. Wieża od kościoła jest oddylatowana. Na wieży, umocowane ramą belkową, wiszą dzwony, ciężkie, spiżowe. Rozkołysane od nasady, chwieją się całe to w jedną, to w drugą stronę. Wyraziście zarysowane ich bryły na przemian wznoszą się w górę, to znów opadają, wysyłając ustawicznie w dal szeroką dźwięk za dźwiękiem. Chore serce „Andrzeja” Dzwon „Andrzej” Na trzech poziomach wieży zawieszone są trzy dzwony wykonane w słynnej przemyskiej ludwisarni Janusza Felczyńskiego. – Na wysokości ok. 19,15 m znajduje się dzwon „Andrzej”, o masie 290 kg, wykonany w 1982 r. – Na wys. ok. 21,10 m zawieszony jest dzwon „ Jan Paweł II”, o masie 150 kg, wykonany w 1985 r. – Na wys. ok. 23,20 m jest dzwon „Leon i Józef ”, o masie 90 kg, wykonany w 1983 r. Dzwony zostały zawieszone na jarzmach prostych – belkach stalowych zakotwionych sztywno w filarach żelbetowych wieży. Aby zminimalizować przekazywanie drgań dzwonów na konstrukcję wieży, należy wykonać zmianę zawiesi dzwonów z jarzmowych prostych na zawieszenie wykorbione z gumowymi izolatorami drgań. Zadanie to zostanie powierzone firmie specjalistycznej, która posiada już duże doświadczenie przy remontach dzwonów i ich mechaniki. Serca dzwonów są jednym z najważniejszych elementów samego dzwonu. Zbudowany jest z gatunkowo miękkiej stali oraz specjalnej skórzanej obejmy mocującej objętej dodatkowo stalową opaską. Wskutek wieloletniej pracy uległy utwardzeniu, przez co w nadmiernym stopniu zużywają dzwony. Wykonanie nowych kompletnych serc dzwonów o odpowiednich wagach z stali o niskiej zawartości węgla z uplastycznieniem kowalskim o twardości 110 HB wg normy DIN 4178 pozwoli na dłuższe użytkowanie samych dzwonów oraz zapewni wydobycie tonów o wysokości zgodnej z projektem. Płyną fale harmonijnych tonów: to żwawe i przenikliwe, to pełne i ciężkie, to znów głębokie, powolne, huczące. Wylewają się z wieży, idą nurtem przez dal rozległą, napełniając ją zwiastowaniem świętości. Zwiastowaniem dali, zwiastowaniem Boga bez miar i bez granic, zwiastowaniem tęsknoty i nieskończonego wypełnienia. Nawołują człowieka tęskniącego, którego serce stoi otworem dla dali ogromnej. Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 22 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:49 Strona 22 RZESZOWSKI Zaprawdę! Słysząc głos dzwonów, mamy poczucie dali! Gdy głos ten z wieży mknie po równinie na wszystkie strony hen, w nieskończoność, wówczas tęsknota wraz z nim ciągnie w dal, póki w końcu nie uświadomi sobie, że zaspokojenie znajduje się nie na rozpływających się w błękicie krańcach równin, ale w ich obrębie. w człowieku! Powstaje i odżywa niejedno, co już od dawna uległo zapomnieniu, iż człowiek stoi w zadziwieniu, nadsłuchuje, zamyśla się: „Co to takiego?... ach, co?”… Wtedy to odczuwa się dal. Zda się, jakby dusza rozpościerała ramiona, wyprężała się tam kędyś daleko, odpowiadała na odległy zew nieskończoności. Istniejąca automatyka i mechanika dzwonów jest niezdatna do zastosowania przy planowanej wymianie zawieszenia. Dwa silniki liniowe uległy spaleniu, a trzeci zaczyna pękać. Elementy wykonawcze w postaci styczników nie spełniają norm w zakresie kompatybilności elektromagnetycznej, a także nie gwarantują właściwego (zgodnego z normą DIN 4178) sterowania pracą dzwonów. Zostanie wykonana nowoczesna automatyka dzwonów z zastosowaniem nowoczesnych modułów sterujących MT-3 z atestem bezpieczeństwa, system napędowy oparty o silniki liniowe zgodne z branżową normą DIN 4178 pozwoli na takie sterowanie rozruchem oraz wyhamowaniem pracy dzwonów, aby uniknąć działania niekorzystnych sił dynamicznych zrywających, pojawiających się przy braku płynności wyhamowania procesu pracy dzwonu. Przez zastosowanie silnika liniowego ruch dzwonu odbywa się w naturalny dla niego sposób. Dzięki temu system ten nie tylko poprawia jakość dzwonienia, ale również minimalizuje negatywne skutki dzwonienia na wieżę kościelną. System napędowy firmy „RDUCH” jest rozwiązaniem bardzo nowoczesnym, czego dowodem jest współpraca z największymi firmami z dziedziny dzwonów i automatyki w Europie. Po raz pierwszy system ten zaprezentowany został w 2000 roku na największych targach sakralnych w Europie Środkowo-Wschodniej SACROEXPO i na tych samych targach w 2001 roku firma RDUCH została uznana za najlepszą w dziedzinie „Napędu i Sterowania” Przykładem dobrego wykonania może być zastosowanie systemu MT-4 do uruchomienia czterech potężnych dzwonów w kościele Mariackim w Krakowie, uruchomienie jednego z najstarszych dzwonów w Polsce z 1399 roku w Trzebiatowie oraz Srebrnych Dzwonów w wieży Wikaryjskiej w Katedrze na Wawelu. Firma RDUCH posiada nagrody i wyróżnienia na SACROEXPO w latach 2001–2008. Gdy z kościoła na górze dźwięki dzwonów spływają w dolinę, albo gdy wzbijają się w błękitną wysokość, wówczas pierś się wznosi i czuje, iż jest o wiele szersza niż kiedykolwiek. Innym znów razem tony dzwonów przeciągają przez przyćmioną zieloną ciszę leśną, nie wiadomo skąd, z daleka, z daleka … O, co wtedy budzi się „Tak rozległy jest świat” – mówią dzwony. „Tak pełno w nim tęsknoty… Bóg wzywa… w Nim tylko jest spokój”. O Panie! Szersza niźli świat jest dusza moja. Głębsze niż wszystkie doliny jest jej pożądanie. A jej tęsknota boleśniejsza niż zagubiony kędyś w dali dźwięk dzwonów. Ty, Panie, jedynie możesz ją zaspokoić… Ty jeden. Tekst Kard. Romano Guardiniego, Znaki święte i opracowanie Marka Malinki, członka Rady Parafialnej Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:49 Strona 23 KALASANCJUSZ Rozdział 28. Księgi Powtórzonego Prawa podaje nam listę błogosławieństw i przekleństw. Rozpoczyna się od słów: Jeśli więc pilnie będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego… W pierwszej kolejności wymienione są błogosławieństwa. Między innymi jest to wywyższenie, powodzenie, zdrowie, zwycięstwo, płodność i Boża przychylność. W dalszej części tego rozdziału mamy przestrogę: Jeśli nie usłuchasz głosu Pana, Boga swego, i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw, które ja dzisiaj tobie daję, spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa. Przekleństwo to konsekwencja nieposłuszeństwa. Skutkiem tego jest poniżenie, nędza, niepłodność, klęska, rozłam rodziny, niepowodzenie i brak Bożej przychylności. Kiedy człowiek odwróci się od Boga, przyjdą wszystkie nieszczęścia. Z tego powodu będą stale ograbiani, pozostawieni bez ratunku, poniosą śmierć od miecza. Będą wojny, niewola i głód. Spadną na ludzi wtedy choroby fizyczne i psychiczne. Słowo Boże nie koncentruje się na nieszczęściu. Bóg daje obietnicę szczęścia. Jeśli mówi o nieszczęściu, to tylko po to, by dać przestrogę. Tym, którzy weszli na złą drogę, zawsze wskazuję drogę do szczęścia, wyprowadza na wolność. Dlatego proponowałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na błogosławieństwo w naszej rodzinie, aby nie koncentrować się zbytnio na nieszczęściu. Gdyby nawet spoczywało jakieś przekleństwo, można je zerwać. Drogą jest nawrócenie. Błogosławieństwo powinniśmy otrzymać od swoich rodziców. Jeśli tak nie było, trzeba zwrócić się do Boga, który jest dla nas ojcem i matką, aby zostały uzupełnione wszystkie braki. Błogosławieństwo nie znaczy wolności od cierpienia. Ktoś może być niezdolnym do utrzymania zdrowych relacji. Wtedy rani. Zazwyczaj cierpienie w rodzinach jest tak samo wielkie, jak niepotrzebne. Pamiętajmy jednak, że Syn Boży wszedł w ludzkie cierpienie. Osoba zraniona przez bliskich ma okazję jeszcze bardziej zbliżyć się do Boga. Tam, gdzie inni nas poniżyli, wyśmiali, tam jest Jezus i Jego miłość. Ukrzyżowany Pan, Ranami swymi jest blisko naszych ran. Tam wylewa swe błogosławieństwo. Cała rodzina jest szczęśliwa, czyli błogosławiona, kiedy wszyscy się wspierają, jeżeli obdarowują się miłością. Gdyby nawet ktoś przeklinał tych, którzy trwają w miłości Boga, to klątwa ich nie dosięgnie (zob. Księga Zachariasza, rozdział 13). Kiedy natomiast w rodzinie nie miłują Boga, kierują się egoizmem, pychą, przemocą, robią sobie na złość, wyzywają się w kłótniach, nienawidzą się i żyją tak, jakby Boga nie było, to schodzą na złą drogę. Silne piętno wyciska wywoływanie duchów, długotrwały kontakt z jakimś niebezpiecznym człowiekiem, np. wróżbitą, fascynacja satanizmem, np. poprzez słuchanie muzyki satanistycznej, itd. To działa jak klątwa. Jeśli ludzie bliscy sobie złorzeczą, to również przeklinają swoją rodzinę. Jeśli matka lub ojciec złorzeczą swoim dzieciom, robią im krzywdę. Niekiedy przekleństwo może być wypowiedziane w złości. Co zrobić, kiedy zostaną wypowiedziane złe słowa? Natychmiast trzeba je odwołać. Jak to zrobić? Najprostszy sposób to pójść i przeprosić: „Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć”. Bywa i tak, że strona, która rzuciła przekleństwo, nie chce tego odwołać. Myślę, że może to zrobić osoba przeklinana. Tak robił Pan Jezus wiszący na krzyżu: Ojcze RZESZOWSKI 23 przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. Możemy robić podobnie. Pewna kobieta cierpiała z powodu nieznośnego poczucia winy. Powodem były klątwy jej ojca, które często słyszała. Obwiniał ją o to, czego nie zrobiła. Kiedy coś było nie po jego myśli, natychmiast padały mniej więcej takie słowa: „ Jesteś złym człowiekiem”. Trwało to latami. Usłyszała, że trzeba takie przekleństwo odwołać: „W Imię Jezusa Chrystusa odwołuję słowa mego ojca”. Kiedy to zrobiła, poczuła ulgę. Była wolna od fałszywego poczucia winy. Zapraszam na nabożeństwa z modlitwą o uzdrowienie, które w tym roku będą miały miejsce w kościele pijarskim na Wilkowyi 13 listopada i 11 grudnia (zawsze w drugi czwartek miesiąca). Podczas modlitwy wstawienniczej będziemy modlić się między innymi o uwolnienie od przekleństwa. O. Pacyfik Iwaszko Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 24 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:49 Strona 24 RZESZOWSKI Milena Kindziuk jest już dobrze znaną nam dziennikarką i publicystką. To ona jest autorką książki o mamie ks. Jerzego – Mariannie Popiełuszkowej, o której pisałam w Kalasancjuszu Rzeszowskim (nr 1-2 z 2013 r.). Tym razem spod jej pióra wyszła pierwsza biografia Emilii z Kaczorowskich Wojtyłowej. Jej pełny tytuł brzmi: MATKA PAPIEŻA. PORUSZAJĄCA OPOWIEŚĆ O EMILII WOJTYŁOWEJ. Zadanie, którego się podjęła, tym razem było karkołomne, bo jak tu pisać o kimś, kto nie żyje już od niemal stu lat, a czas skutecznie zatarł ślady jego istnienia w ludzkiej pamięci i w miejscach, które znał i kochał? Autorka jednak odważnie stawiała czoła temu wyzwaniu. Cierpliwie, krok po kroku, nie zrażając się niepowodzeniami docierała do dokumentów, miejsc, rzeczy i ludzi, którzy jeszcze cokolwiek mogli powiedzieć na temat mamy św. Jana Pawła II. I dzięki tej jej determinacji – w warunkach dla pisarza arcytrudnych – otrzymaliśmy tak pełną, niezwykle ciepło i barwnie nakreśloną historię życia kobiety, która wydała na świat „pierwszego z rodu Polaków”. I tak najpierw poznajemy dom rodzinny Emilii, szóstkę jej rodzeństwa, rodziców, dowiadujemy się, jakie otrzymała wykształcenie, a potem na arenę wydarzeń wkracza sam Karol Wojtyła. Pani Kindziuk podaje czytelnikowi najważniejsze fakty z życia jego i jego rodziny. Niestety, żadna z żyjących osób, do których dotarła, nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, kiedy rodzice św. Jana Pawła II się poznali. Ustaliła natomiast ponad wszelką wątpliwość, kiedy i gdzie się pobrali. Było to 10 lutego 1906 roku w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła przy ulicy Grodzkiej w Krakowie. Emilia wiodła skromne życie żony wojskowego. Treścią jej codzienności była rodzina: ukochane dzieci i mąż . Autorka pisze, że Emilia chciała mieć dużo dzieci, choć ciąże znosiła bardzo źle. Tak było, kiedy na świat przyszedł Edmund i tak też stało się za drugim razem, kiedy mama Papieża urodziła dziewczynkę. Córka zmarła po szesnastu godzinach życia. Śmierć maleńkiej Olgi była dla niej ogromną traumą. Tym większa była jej radość, gdy ponad trzy lata później znów spodziewała się dziecka. Ale i obawy o zdrowie swoje i maluszka też musiały być większe. Stały się one realne w chwili, gdy lekarz oznajmił pani Emilii, że ciąża jest zagrożona, a ona może nie przeżyć porodu. Kobieta musiała dokonać wyboru. I wybrała – wbrew wszelkim złym diagnozom i lekarskim przewidywaniom – urodziła trzecie dziecko. Dzięki temu wyborowi świat otrzymał ponad pięćdziesiąt lat później Papieża, który zaniósł miłość Boga-Stworzyciela w najdalsze, najbardziej zapomniane zakątki globu. Po narodzinach Karola, pani Emilia – jak podkreślały jej sąsiadki z ul. Kościelnej – niemal oszalała na jego punkcie. Czułość okazywała mu do tego stopnia, że nie mówiła do niego Karol, tylko zawsze zdrobniale – Loluś. Niestety, rodzinne szczęście Wojtyłów zakłóciła rozwijająca się z każdym rokiem choroba matki. 13 kwietnia 1929 roku pani Emilia Wojtyłowa zmarła w wieku zaledwie 45 lat. Karol miał wtedy tylko 9 lat. Tak naprawdę, to można o tej książce pisać i pisać... Tyle w niej wątków i faktów, które po raz pierwszy ujrzały światło dzienne. Szkoda tylko, że powstała ona dopiero teraz, a nie zaraz po rozpoczęciu przez Karola Wojtyłę pontyfikatu. Zapewne wtedy dowiedzielibyśmy się o jego mamie jeszcze więcej. Ale cóż, wtedy Milena Kindziuk nie była jeszcze pisarką, tylko małą dziewczynką… Joanna Federkiewicz OKIEM WYCHOWAWCY Przeglądając ostatnio magazyn „Moja Rodzina” natknąłem się na ciekawy artykuł zatytułowany : „Dzieci Disneya: seks, dragi, pornografia”1. Walt Disney kojarzy nam się z sympatycznymi kreskówkami, z Myszką Miki, Kaczorem Donaldem. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, że oprócz sympatycznych bohaterów bajek, The Walt Disney Company promuje „młode gwiazdy”, które tak naprawdę mają siać spustoszenie w umysłach dziewcząt i chłopców wpatrzonych w swoich idoli. Działanie jest bardzo proste: na początku słodkie, sympatyczne i rozrywkowe nastolatki, żyjące w sielskim świecie swojej niewinności, przeobrażają się w światowej sławy, wulgarne i zdemoralizowane celeb- rytki. Młodzi ludzie wpatrzeni w swoich idoli pragną ich naśladować, stawać się takimi, jakimi oni są. Zarówno w tym co dobre, jak i w tym co złe. Nierzadko nie zdajemy sobie sprawy, że świat mediów, filmów jest nastawiony wyłącznie na czerpanie korzyści materialnych. Nie liczą się wartości, godność, kreowanie pozytywnych postaci; liczy się zysk. Wypromowane gwiazdy mają z góry przygotowane scenariusze, także dotyczące życia prywatnego. Często romanse, zdrady, skandale są spreparowane w celu rozgłosu i przyciągnięcia jak największej liczby młodych odbiorców. Problem w tym, że młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że jest to sztuczny świat; specjalnie dla nich przygotowany, pchający ich w złym kierunku. Dlaczego o tym piszę? Bo myślę, że skutki powyżej opisywanego zjawiska dostrzegalne są pośród nas. Kilka dni temu, po zakończonej katechezie w szkole podstawowej, natchnąłem się na grupkę szóstoklasistek, które właśnie zmierzały na szkolną dyskotekę. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby niecodzienny „ubiór” tych dziewczynek. Krótkie spódniczki i bluzki, ostry makijaż itp. A przecież to Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:49 Strona 25 KALASANCJUSZ jeszcze dzieci… Zrodziło się wtedy we mnie pytanie; czy świat „toksycznej kultury” już ich dopadł? Co na to ich rodzice? Czy tego nie zauważyli, czy po prostu przyzwyczailiśmy się do „panseksualizmu”, który nie widzi w tym nic złego? A może mama w podobny sposób podkreśla swoją kobiecość? Również na niedzielnej Liturgii… I nie wiadomo czy świętuje wtedy spotkanie z Bogiem w Jego świątyni, czy wraca z klubu „Go Go”? Być może także mężowi i ojcu nie przeszkadza taka sytuacja, bo ma „na czym” zawiesić oko… Piszę to, aby zrodziła się w nas refleksja, w jaki sposób postrzegamy otaczający nas świat. Czy stać nas na to, by RZESZOWSKI 25 podnosić poprzeczkę, stawiać sobie i naszym dzieciom wymagania? Uczyć ich co jest dobre, co promuje życie, co pozwala zachować godność dziewczyny i chłopaka, kobiety i mężczyzny, a w końcu żony i męża? Zainteresujmy się, jakich idoli mają nasze dzieci, czemu poświęcają najwięcej uwagi, w jakie gry komputerowe grają i z jakich stron internetowych korzystają. Dzieci, wbrew pozorom, lubią, jak stawia się im wymagania i określa granice, w których mogą się poruszać. Świat wartości, praw i obowiązków jest wtedy uporządkowany i jasny! Zawalczmy o to w naszych rodzinach, zanim świat mediów zrobi to za nas! O. Dawid Borkowski SP Agnieszka Piwowar, „Dzieci Disneya: seks dragi, pornografia”, [w:] Moja Rodzina 10(2014), s. 10−11. 1 W dniach od 10 do 12 października 2014 r. w obiektach Zespołu Szkół im. ks. Stanisława Konarskiego w Krakowie odbyło się 14. Spotkanie Młodzieży Pijarskiej. Hasłem tegorocznego SMP brzmiało: ,,Ubodzy na bogato”. Podczas SMP rozważaliśmy jedno z błogosławieństw, które Papież Franciszek zaproponował w tym roku jako temat przygotowań do Światowych Dni Młodzieży w 2016 r. ,,Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie” (Mt 5,3). Co roku przyjeżdża tutaj młodzież z całej Polski, a także z zagranicy, z Węgier i Słowacji. W piątek o godzinie 15.00 grupa 33 młodych ludzi wraz z opiekunami, o. Mariuszem Rabczakiem i panią Gabrielą Wąsacz wyruszyła do Krakowa. Po zakwaterowaniu i powitaniach ze znajomymi z różnych pijarskich wyjazdów i imprez, przyszedł czas na posilenie ciała – jedzenie pysznych kanapek przygotowanych przez animatorów krakowskich. O godzinie 20.00 rozpoczął się program powitalny. Głównym jego punktem były „Kuchenne Rewolucje”, podczas których ojciec Rafał prawie-Gessler uczył gotować ojca Tomasza i Grzegorza, a członkowie różnych grup mogli podzielić się swoimi regionalnymi specjałami. W jadłospisie były oscypki, chleb z metką, mieszanka wedlowska, krówki, precle, chleb z wędliną węgierską i wiele innych smakołyków. Nasza grupa przygotowała proziaki z dżemem. Po oficjalnym rozpoczęciu SMP przeszliśmy na salę gimnastyczną Gimnazjum, gdzie odbyło się modlitewne czuwanie pokutne. Z okazji do spowiedzi skorzystało wiele osób. Po czuwaniu przyszedł czas na Adorację Krzyża. Następny dzień rozpoczęliśmy Koronką Dwunastu zmiennego Rziri – wszystko to złożyło się na wyśmienitą, wyGwiazd, modlitwą ku czci Najświętszej Maryi Panny, ułożoną czerpującą i wypacającą zabawę. przez Założyciela Zakonu Pijarów św. Józefa Kalasancjusza. Po wyszaleniu się przeszliśmy na salę gimnastyczną GimPo modlitwie przeszliśmy do holu Liceum na śniadanie, zwynazjum, gdzie odbyła się Adoracja Najświętszego Sakraczajowo złożone z kanapek oraz herbaty. mentu, połączona z możliwością otrzymania osobistego 15 minut po godzinie dziesiątej swoją konferencję rozbłogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Nabożeńpoczął Piotr Żyłka, katolicki dziennikarz i publicysta. Wygłosił stwo to uświetniał Zjednoczony Chór pod przewodnictwem świadectwo wiary, uczulając nas na miłość i nabożeństwo do Gabrieli Wąsacz. Czuwanie trwało do 2.00 w nocy. Kolejny Matki Bożej, umiłowanie Słowa Bożego, uprzedzając, że oddzień rozpoczęliśmy o godzinie 8.00 śniadaniem. Potem wykrywać Pana Boga nie można bez ryzyka oraz kierując nasze ruszyliśmy na Mszę świętą do pijarskiego kościoła Matki pragnienia na chęć spotkania z Bogiem. Bożej Ostrobramskiej przy ul. Wieczystej. Mszy św. przePo konferencji młodzież podzieliła się na grupy prowawodniczył ojciec Łukasz Adamusiak, homilię o wchodzeniu dzone przez animatorów z Krakowa. Na spotkaniu mieliśmy do Królestwa Niebieskiego i obudzonym Kościele wygłosił okazję zastanowić się głębiej nad tematem ubóstwa, poojciec Piotr Recki. Oprawę muzyczną przygotował sprawdzielić przemyśleniami i rozważyć, co Bóg chce nam dziś podzony już Zjednoczony Chór SMP. Po przejściu z powrotem wiedzieć. Następnie udaliśmy się do centrum miasta na do Liceum przyszedł czas na podziękowania, pożegnanie modlitwę za prześladowanych. Odbyła ona się na placu i zamknięcie tegorocznego Spotkania Młodzieży Pijarskiej. przed dworcem PKP punktualnie o godzinie 15.00. Podczas Po podziękowaniu wszystkim zaangażowanym w organizację niej kilkuset młodych ludzi padło na kolana, a następnie skui przygotowanie SMP ojciec Tomasz Abramowicz wypowieliło się, przyjmując postać poniżonego człowieka. Po podział – wśród buczenia niezadowolonych – te słowa: Czterwrocie z centrum miasta udaliśmy się na Mszę świętą. Po naste… Spotkanie Młodzieży Pijarskiej… uważamy za… zapadnięciu zmroku odbył się Przegląd Piosenki Religijnej. zakończone! Każda grupa przedstawiła swój program artystyczny, bawiąc Po oficjalnym zakończeniu udaliśmy się na szybki obiad. śpiewem oraz grą widownię. Po parówkowej kolacji przyZ oczu popłynęły łzy smutku z powodu rozstania z przyjaszedł czas na tańce! „Taniec z Pijarami” – występy gości: Arciółmi. A następnie każdy ruszył w swoją stronę… by być mando i Stefano, Super Pijara i Jego Pomocnika, zespołu ubogim… na bogato! Non-Perfect oraz Grubego i Siwego, komentarze i oceny Karolina Mendoń Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 26 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:49 Strona 26 RZESZOWSKI Wrzesień obfitował w wiele ciekawych wydarzeń. Po rozpoczęciu nowego roku szkolnego udało się nam też wyskoczyć na rowery. Tym razem była to Jańciówka koło Głogowa Małopolskiego. Trasa ciekawa: ruch uliczny przeplatany uroczymi, leśnymi krajobrazami. Trzeba przyznać, że pogoda trzymała nas długo w niepewności. Na całej trasie z Rzeszowa do Jańciówki towarzyszył nam delikatny, przelotny deszczyk. Lektorzy z naszej parafii to naprawdę dzielni wojownicy i nie wystraszyli się pierwszego starcia. W Jańciówce czekał na nas ojciec Mariusz z Państwem Pado – gospodarzami miejsca. Rozpalili ognisko i upiekliśmy smaczne kiełbaski. Nic tak nie smakuje jak proste jedzenie, na łonie przyrody, po wielkim wysiłku fizycznym… Dodatkową atrakcją była dla nas jazda konna. Niektórzy z nas po raz pierwszy dosiedli rasowego araba. W końcu nadszedł czas na drogę powrotną. Spodziewaliśmy się, że zostanie na nas więcej suchych aniżeli mokrych nitek. Niestety, tutaj nie sprawdziły się nasze prognozy. Ostatnie 20 km do Rzeszowa upłynęło w strugach deszczu. Dobrze, że po drodze Właśnie te słowa zapraszały nas, abyśmy w sobotę 27 września br. przyszli spotkać się ze Zmartwychwstałym Jezusem, abyśmy Go uwielbiali za cuda, które dokonuje w życiu każdego z nas. Pijarski Wieczór Uwielbienia zaczął się od krótkiej pantomimy – w wykonaniu Teatru ATMOSFERA – skłaniającej do refleksji nad swoim życiem… Na twarzach wielu pojawiły się łzy… Dlaczego? Bo to była historia moja i Twoja. Każdy z nas mógł się utożsamić z główną bohaterką, z bohaterką, której złudna miłość do pieniędzy, alkoholu, sławy przysłoniła prawdziwe Źródło Szczęścia – Boga… Dobry Ojciec nie przygląda się bezczynnie, ale walczy o każdego człowieka! (Ci, którzy nie widzieli przedstawienia, mogą wpisać w youtube – „Lifehouse EverythingDrama”). Niekiedy nasze życie jest podobne do tej pantomimy – nasze życie jest jednym wielkim „dramatem”… były wiaty przystankowe – można było przynajmniej wylać wodę z butów. Chłopaki z naszej Liturgicznej Służby Ołtarza spisali się na medal. Podjęli wyzwanie i wytrwali do końca. Za to bardzo im dziękuję. Widać, że stają się prawdziwymi mężczyznami! O. Dawid Borkowski SP Dlatego każdy mógł oddać swoje lęki, swoje własne dramaty Zmartwychwstałemu Jezusowi, który był obecny w Najświętszym Sakramencie. On wziął te słabości na Siebie i dlatego należy Mu się uwielbienie!!! Podczas Wieczoru każdy uwielbiał Boga na tyle, na ile było go stać – śpiewem, tańcem, klaskaniem − czy po prostu trwaniem przy Przyjacielu… Jakikolwiek by to nie był sposób, ważne jest, aby ta wdzięczność wychodziła prosto z serca. I to jest piękne! Ostatnim, ale najważniejszym punktem była Eucharystia – centrum każdego uwielbienia! Wieczór Uwielbienia każdy z nas może przeżyć w ciszy własnego pokoju… Uwielbiaj Boga za Jego nieskończoną Miłość, za męża, żonę… Uwielbiaj Boga swoim życiem! Damian Ruszel Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 2014-10-15 13:49 Strona 27 KALASANCJUSZ Październik jest miesiącem modlitwy różańcowej. Jest to prosta i skuteczna modlitwa, która była tak bardzo doceniania przez wielu świętych. Święty Jan Paweł II nie rozstawał się z różańcem. Podczas odmawiania Różańca rozważamy tajemnice ziemskiego życia Jezusa i Maryi. Włączamy w nie sprawy naszego życia. Modlitwa różańcowa polecana jest szczególnie, gdy borykamy się z różnymi trudnościami, problemami. Powierzając je Matce Bożej, możemy ze zdziwieniem odkryć, jak bardzo zmienia się nasze do nich nastawienie i jak Ona pokazuje drogi wyjścia z sytuacji, z których wydaje się, że już wyjścia nie ma. Figura Matki Bożej z kwiatami ofiarowanymi przez dzieci podczas codziennego Różańca RZESZOWSKI 27 Różaniec powinien być codzienną modlitwą chrześcijanina; przybliża nas do Eucharystii i Słowa Bożego. Jest to również szczególna forma spotkania z Maryją, która wstawia się za nami. Różaniec to nieustająca tajemnica zwiastowania. W naszym kościele Nabożeństwa Różańcowe celebrowane są w październiku codziennie o godz. 17.15 i od wtorku do piątku o godz. 19.30. Ten pierwszy termin upodobały sobie szczególnie dzieci, które przejęły inicjatywę prowadzenia modlitwy. W listopadzie modlitwą różańcową o godz. 17.15 będziemy obejmować intencję pomocy duszom czyśćcowym naszych bliskich polecanych w tradycyjnych WYPOMINKACH. J. T. 5 października br. modliliśmy się na ulicach Rzeszowa w Krucjacie Różańcowej za Ojczyznę ze św. Janem Pawłem II. W marszu wzięli udział również nasi parafianie i nowicjusze. W sobotę 11 października 2014 roku wyjechaliśmy do Częstochowy na spotkanie ewangelizacyjno-modlitewne z Mszą św. w intencji o uzdrowienie. Wyjazd został zorganizowany przez ojca Dawida Borkowskiego z naszej pijarskiej parafii. Spotkanie prowadziła Wspólnota Przymierza Rodzin „Mamre”, której celem jest szukanie i głoszenie Królestwa Bożego i służba w Kościele Katolickim, zwłaszcza przez służbę rodzinie w duchu Maryi śpieszącej z pomocą do Elżbiety (zobacz: Ewangelia wg św. Łukasza 1,39−56). W październiku wspólnota ta koncentruje się na temacie miesiąca: „Jezus Mesjaszem Królewskim (dawidycznym)”. Nasze spotkanie rozpoczęliśmy Mszą św., wysłuchaliśmy ubogacającego kazania, które wygłosił ks. Włodzimierz Cyran, biblista, egzorcysta i moderator wspólnoty „Mamre”. Pieśnią uwielbialiśmy Pana Boga, mieliśmy też okazję uczestnictwa w modlitwie wstawienniczej. Spotkaniu towarzyszyło wiele emocji i wrażeń. Pan Bóg działał cuda! Miało miejsce wiele uzdrowień z różnych chorób i dolegliwości. Poprzez posługę ks. Włodzimierza, egzorcysty, Pan Jezus uwalniał osoby zniewolone przez złego ducha i można było doświadczyć działania Żywego Boga. W trakcie modlitwy bardzo wiele osób przeżywało spoczynek w Duchu Świętym. Pan Jezus wlał w moje serce wiele miłości, wiary i nadziei. Wiem, że „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”! Pielgrzymka bardzo mi się podobała i cieszę się, że mogłam w niej uczestniczyć. Spotkanie zakończyło się po północy uroczystym błogosławieństwem. Kasia Korzystając z chwili refleksji chcę podzielić się swoimi doświadczeniami, a zarazem chcę podziękować Panu Bogu za wszystkie łaski, które otrzymałam na tym spotkaniu. Otóż jadąc po raz pierwszy nie zdawałam sobie sprawy, jakie niespodzianki czekają na mnie. Na spotkaniu zostałam uzdrowiona na duszy i ciele. Pan Jezus uzdrowił mnie z lęku, który tkwił we mnie jeszcze z lat dzieciństwa. Kiedy ks. Włodzimierz Cyran rozpoczął modlitwę, to w tym momencie oddałam siebie Panu, zawierzyłam Jemu swoje troski, słabości, zmagania i zrozumiałam w jednej chwili jak WIELKI JEST BÓG, wtedy to doznałam niesamowitego spokoju serca, jakiego nigdy do tej pory nie miałam. Druga niespodzianka, jaka mnie spotkała, to uzdrowienie mojego ucha. Podczas modlitwy ksiądz powiedział, że Jezus uzdrawia wszystkie osoby, które mają problemy ze słuchem. Za wszystko Chwała Panu! Uczestniczka Kalasancjusz_9,10_2014_kor:Layout 1 28 KALASANCJUSZ 2014-10-15 13:49 Strona 28 RZESZOWSKI Czekamy na wolontariuszy na XXXI Światowe Dni Młodzieży – Kraków 2016 Decyzją Ojca Świętego Franciszka Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku odbędą się w Krakowie. Motywem jest pielgrzymowanie Papieża Franciszka do Ojczyzny św. Jana Pawła II, twórcy ŚDM, i 1050. rocznica Chrztu Polski. Na spotkanie w Polsce pielgrzymować będzie również młodzież z całego świata. Główne obchody wielkiego święta młodości odbędą się w Krakowie w dniach od 26 do 31 lipca 2016 r. Hasłem spotkania jest cytat z Ewangelii wg św. Mateusza /Mt 5,7/: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. W Polsce trwa już peregrynacja symboli ŚDM (Krzyża i ikony Matki Bożej Salus Populi Romani). W naszej diecezji przyjmiemy je między 1. a 11. czerwca 2015 r. Pierwszego grudnia br. rozpocznie się duchowe przygotowanie do ŚDM pod hasłem „BYĆ to więcej niż MIEĆ” i akcja „Bilet dla Brata” – zbiórka funduszy na koszty przejazdu dla młodzieży ze Wschodu. 3 lipcu br. Metropolita krakowski, Kardynał Stanisław Dziwisz, gospodarz spotkania, zaprezentował logo i modlitwę ŚDM. Przez tydzień – przed 26 lipca 2016 roku – uczestników spotkania będą gościć polskie parafie. Każda diecezja będzie opiekowała się pielgrzymami z innego regionu świata. Dlatego i nasza parafia będzie mogła przygarnąć uczestników tego spotkania. Zapraszam młodych ludzi z naszej parafii do odkrywania, jakimi zdolnościami chcieliby i mogliby podzielić się z pielgrzymami, którzy zawitają do naszej parafii. Potrzebni będą tłumacze, przewodnicy, animatorzy wspólnych spotkań modlitewnych, organizatorzy wolnego czasu, osoby uczestniczące w opiece medycznej, służbie przy posiłkach itp. Chętnych do tej posługi proszę o zgłaszanie się do ojca Mariusza i Dawida. Będą też potrzebne kwatery dla pielgrzymów, ale to będziemy organizować w późniejszym czasie. Za zaangażowania się w tę ważną sprawę z góry dziękuję. O. Jan Taff SchP – proboszcz PORADY PRAWNE Organizatorem powyższych programów jest Parafialny Klub Sportowy CALASANZ przy współfinansowaniu Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego (porady prawne) i Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Rzeszowie, we współpracy z Podkarpackim Stowarzyszeniem Pracowników Pomocy Społecznej (konsultacje psychologiczne). We wrześniu, październiku i listopadzie nasi parafianie mają możliwość korzystania w kancelarii parafialnej z bezpłatnych porad prawnych. Prawnik Marek Kasza pełni dyżury we wtorki od 16.00 do 20.00. Według jego informacji we wrześniu w programie wzięło udział ponad dwudziestu beneficjentów. Porady prowadzone są w kilku najważniejszych działach prawnych, w tym: w zakresie prawa cywilnego, rodzinnego i opiekuńczego, prawa administracyjnego, gospodarczego, karnego, a także prawa ubezpieczeń społecznych. Program tych porad w parafii wychodzi naprzeciw zapotrzebowaniu społeczności parafialnej w rozwikłaniu często skomplikowanych problemów prawnych i ma na celu ułatwienie dostępu do wiedzy prawnej w szczególności dla osób w podeszłym wieku i potrzebujących pomocy. Program realizowany będzie do końca listopada. Zapraszamy! KONSULTACJE PSYCHOLOGICZNE dla rodziców z dziećmi, młodzieży i dorosłych Możemy uzyskać pomoc w różnych trudnych sytuacjach życiowych. Mogą to być: – konflikty rodzinne – trudności wychowawcze z dziećmi i młodzieżą – doświadczenie przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej – doświadczenie kryzysu życiowego (żałoba, choroba, rozwód) – doświadczenie poczucia smutku i izolacji, stresu i przeciążenia Dyżury w kancelarii parafialnej: w soboty – 11, 18, 25 października i 8, 22 i 29 listopada – w godzinach od 9.00 do 14.00 w środy – od 15 października do 26 listopada – w godzinach od 19.30 do 21.30 Wcześniej trzeba zapisać się i uzgodnić termin. Można to uczynić w zakrystii lub kancelarii parafialnej. Od października br. mamy w naszym kościele obraz św. Jana Pawła II (na zdjęciu fragment obrazu). Jego autorem jest rzeszowski malarz Bartosz Nalepa. Wydawca: Parafia Rzymskokatolicka pod wezwaniem św. Józefa Kalasancjusza w Rzeszowie, ul. Lwowska 125, 35–301 Rzeszów, tel. 17 853 62 62, e-mail: [email protected] Teksty do redakcji można wysyłać na adres: [email protected], www.rzeszow.pijarzy.pl Skład: Anna Maternia; Druk: EuroPrint Rzeszów, ul. Wspólna 4, tel. 17 860 05 60; Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.