Dziennik Polski, 28.10.2009 - Polska Izba Gospodarcza w Niemczech

Transkrypt

Dziennik Polski, 28.10.2009 - Polska Izba Gospodarcza w Niemczech
ŚRODA, 28 PAŹDZIERNIKA 2009
Polacy na rynku niemieckim
WYMIANA GOSPODARCZA. W roku 2011 zmieni się
pozycja polskich firm w Niemczech, gdyż będą mogły one
konkurować na równych prawach z innymi podmiotami
Polacy przygotowują się do otwarcia niemieckiego rynku pracy, co nastąpi 1 maja 2011 roku.
Zachodni sąsiedzi chronią ten segment swojej gospodarki od wielu lat. Zgodnie z traktatem
akcesyjnym, każdy z krajów starej Unii Europejskiej mógł utrzymać zakaz zatrudnienia dla
nowych państw członkowskich przez pięć lat od poszerzenia wspólnoty.
W praktyce poszerzenie rynku powinno dokonać się w tym roku, niemiecki rząd uznał jednak,
że nadzwyczajną okoliczność stanowi kryzys finansowy i to właśnie on posłużył za główny
argument uzasadniający decyzję o blokadzie sektora zatrudnienia.
Potrzebne wsparcie ze strony polskich banków
Równocześnie poprawi się pozycja firm budowlanych, które staną się równoprawnymi
podmiotami i będą mogły konkurować z niemieckimi firmami. - Obecnie mogą one
funkcjonować jedynie w charakterze podwykonawców - mówi mecenas Ryszard Pietrzyk,
przedstawiciel zarządu powołanej do życia w ubiegłym roku w Düsseldorfie Polskiej Izby
Gospodarczej w Niemczech (PWD). - Ich działalność ogranicza się do wykonywania ściśle
określonego zakresu prac na rzecz generalnego wykonawcy lub innego niemieckiego
podwykonawcy. W roku 2011 nastąpi radykalna zmiana sytuacji. Polskie firmy budowlane
będą mogły uczestniczyć w przetargach, kupować materiały budowlane i sprowadzać sprzęt,
co spowoduje wzrost ich konkurencyjności i będzie też miało znaczący wpływ na ich
przychody. Oczywiście, sytuacja ta ma również drugie dno, gdyż nałoży dużo większą
odpowiedzialność na polskie podmioty, wynikającą m.in. z większego ryzyka finansowego
oraz udzielonych gwarancji.
Niemiecki rynek jest bardzo dobrze rozpoznany przez polskie firmy, w czym bardzo poważny
udział mają przedsiębiorstwa z Małopolski. Znaczące inwestycje ma m.in. Chemobudowa
Kraków S.A., obecna w Niemczech od ponad trzydziestu lat, która realizowała największą w
swoim czasie inwestycję, jaką była budowa Terminalu II frankfurckiego portu lotniczego.
Krakowianie budowali również najwyższe budynki w tym mieście - m.in. biurowce: Trianon
(185 m), Kastor (90 m) i Pollux (135 m) oraz Skyper (154 m). Dużym dorobkiem może
poszczycić się Krakbau, specjalizujący się m.in. w budowach tunelowych (np. najdłuższy
tunel w Niemczech - Rennsteig o długości 8 km) czy obecny na krakowskim rynku od kilku
lat Polbau, chlubiący się dziesiątkami obiektów, m.in. realizacją Muzeum Mercedesa w
Stuttgarcie.
Dotychczasowe realizacje dają pojęcie o perspektywach, jakie otwierają się przed polskimi
firmami. - Mamy świadomość, że decyzja o otwarciu rynku w Niemczech nie musi wcale
oznaczać ułatwionego dostępu do inwestycji - przyznaje Jerzy Kaliski, prezes firmy Krakbau.
- Nasi sąsiedzi z pewnością już dziś zastanawiają się nad ograniczeniem napływu inwestorów
z Polski. Mogą to uczynić m.in. poprzez ograniczenie dostępu do kredytów i stawianie
wysoko poprzeczki formalnych wymagań dotyczących referencji, dorobku firmy i kapitału.
Według mnie kluczowe znaczenie będzie miało mocne wsparcie w polskich bankach, które
już dzisiaj powinny rozpocząć przygotowania do uruchomienia instrumentów finansowych,
które w Niemczech wesprą polskich przedsiębiorców.
Zastanawiające jest, że na przykład we Frankfurcie, który jest dziś jednym z największych
centrów finansowych Europy, nie ma polskiego banku. - Współpracą z nami był
zainteresowany przez pewien czas Mitteleuropäische Handelsbank AG, w którym udziały
miał Bank Pekao SA. W pewnym momencie jednak Polacy wycofali z niego swoje udziały i
Niemcy z dnia na dzień wypowiedzieli nam umowy kredytowe - mówi Andrzej Stojanow,
dyrektor oddziału Chemobudowy Kraków SA we Frankfurcie nad Menem. - Skutek był taki,
że z dnia na dzień znaleźliśmy się w sytuacji podbramkowej, gdyż brakło nam środków do
prowadzenia działalności. Obecnie bazujemy na bieżących przychodach i kapitałach
własnych, ale to za mało, aby poważnie myśleć o generalnym wykonawstwie. - Polska Izba
Gospodarcza w Düsseldorfie stawia sobie za cel m.in. integrację polskiego środowiska
gospodarczego w Niemczech, przede wszystkim jednak stworzenie solidnego lobbingu
polskiego businessu w Niemczech, skutecznie broniącego interesów polskich przedsiębiorstw
oraz propagowanie wiedzy na temat zasad, zarówno ekonomicznych, jak i prawnych, które
regulują funkcjonowanie niemieckiej gospodarki - podkreśla Barbara Dzierwa, prezes
Zarządu Izby.
Ostatnie lata świadczą o dużej dynamice rozwoju polskiego sektora w Niemczech. Znaczący
kapitał zainwestował tu m.in. Orlen, który za 150 mln euro kupił 500 stacji benzynowych i
sponsoruje trzy kluby piłkarskie - berlińską Herthę BSC, hamburski SV oraz Bayer
Leverkusen.
Dwie strony medalu
Interesującym zjawiskiem pozwalającym obejść bariery zatrudnieniowe i uzyskać dostęp do
nowoczesnych technologii jest przejmowanie dużych niemieckich firm przez polskie
przedsiębiorstwa. Taką politykę prowadzi m.in. spółka Ciech, która za 75 milionów euro
przejęła Sodawerke Stassfurt GmbH w Saksonii Anhalt, a także katowicki Kopex, nabywca
monachijskiej firmy Hansen Sicherheitstechnik, zajmującej się produkcją sprzętu na potrzeby
górnictwa. Z powodzeniem radzą sobie w Niemczech również niewielcy, indywidualni
inwestorzy. Polacy dość szybko zorientowali się, że założenie jednoosobowej firmy jest tu
bardziej uproszczone niż w ich ojczyźnie. Z informacji Wydziału Promocji Handlu i
Inwestycji Ambasady RP w Berlinie wynika, że w tym kraju prowadzi działalność
gospodarczą ponad 50 tys. Polaków, z czego ponad 7 tys. w Berlinie.
Rodacy chętnie korzystają też z możliwości sześciomiesięcznej pracy sezonowej, która dzisiaj
możliwa jest m.in. w takich branżach, jak rolnictwo, gastronomia, hotelarstwo i przetwórstwo
owoców i warzyw. - Obserwujemy duże zainteresowanie rynkiem niemieckim w Polsce stwierdza Piotr Hrabia, dyrektor małopolskiego oddziału Polskiej Izby PrzemysłowoHandlowej Budownictwa w Krakowie, który w ostatnich dniach uczestniczył w rozmowach
prowadzonych z Polską Izbę Gospodarczą w Düsseldorfie. - Polskie firmy mają tam bardzo
dobrą opinię, uważane są za bardzo profesjonalne i solidne. Problem w tym, że poruszanie się
w Niemczech wymaga bardzo dobrej znajomości miejscowych przepisów. Wydaje nam się,
że kluczowe znaczenie w perspektywie otwarcia tego rynku będzie miała integracja polskich
organizacji, które - tak jak dusseldorfska PWD, organizator w pierwszych dniach
października dużej konferencji na temat niemieckiego rynku pracy po roku 2011 - dysponują
rozległą wiedzą i doświadczeniami. Stworzenie takiej platformy pod egidą Krajowej Izby
Gospodarczej pozwoli zainteresowanym odpowiednio przygotować się do nowej jakościowo
sytuacji, jaka powstanie z chwilą otwarcia rynku niemieckiego.
- Mamy świadomość, że może być to moment niełatwy dla gospodarki w Polsce - mówi Jerzy
Kaliski, prezes Krakbau. - Ten medal ma dwie strony: otwarcie rynku niemieckiego może
spowodować m.in. dalszy ubytek na krajowym rynku fachowców w różnych branżach i
wywołać negatywne reperkusje w całej gospodarce.
Janusz Michalczak