pobierz treść - Saeculum Christianum

Transkrypt

pobierz treść - Saeculum Christianum
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Wydział NAUK HISTORYCZNYCH
I SPOŁECZNYCH
Redaguje zespół
Redaktor naczelny: Ks. Józef Mandziuk
Zastępca redaktora: Ks. Henryk Skorowski
Sekretarze: Ks. Jerzy Koperek, Ks. Janusz Nowiński
Okładkę projektował: Stanisław Stosiek
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej
ISSN 1232-1575
Zgłoszenia prenumeraty przyjmuje Wydawnictwo UKSW
ul. Dewajtis 5, 01-815 Warszawa, tel./fax 22 561 89 23
Adres redakcji: ul. Dewajtis 5, 01-815 Warszawa
www.wydawnictwo.uksw.edu.pl
Pozycja dofinansowana ze środków
Komitetu Badań Naukowych
Druk i oprawa:
OFICYNA WYDAWNICZO-POLIGRAFICZNA „ADAM”
02-729 Warszawa, ul. Rolna 191/193,
tel. 022-843-37-23, 022-843-08-79; tel./fax 022-843-20-52
e-mail: [email protected]
http://www.oficyna-adam.com.pl
SPIS TREŚCI
ROZPRAWY I ARTYKUŁY
Ks. Józef M a n d z i u k, Postacie Kościoła śląskiego w czasach nowożytnych
(c.d) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
Mieczysław K u r i a ń s k i, Wieś Młodoszowice (Zindel) w latach 1189-1945.
Szkic historyczny w świetle źródeł pisanych, opracowań oraz wspomnień
przedwojennych i powojennych jej mieszkańców . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55
Małgorzata W r z e ś n i a k, Felicjana Junoszy Piaskowskiego Włoch zwiedzanie . 95
Paweł T o m a s z e w s k i, Wpływ Kazimierza Pułaskiego na współczesne miasto
Warka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 111
Małgorzata W r z e ś n i a k, Podróż włoska Stanisława Staszica. Kilka słów
o guście estetycznym polskiego peregrynanta u schyłku XVIII wieku. . . . . . . . 129
Edgar S u k i e n n i k, Prasa katolicka na Górnym Śląsku w służbie krucjaty
trzeźwości w połowie XIX wieku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 165
Olga Iwona K a r c z e w s k a, Mormoni amerykańscy w XIX wieku. Dzieje
i ideały wychowawcze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 181
Wacław P a n e k, Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog. Studium biografistyczno-muzykologiczne. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 213
Piotr Z a w a d a, Praca socjalna w parafii rzymsko-katolickiej w Samborze. . . . . 241
Renata G r z y w a c z, Dominik G r z y w a c z, Rola Kościoła w kształtowaniu
kultury fizycznej młodzieży . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 255
RECENZJE I OMÓWIENIA
Sabina B o b e r, Patriotyzm w procesie wychowawczym na tle przemian historycznych w Polsce XIX i XX wieku. Poznań-Warszawa 2008, ss. 100. . . . . . . . . . . 263
Rola i miejsce Instytutu Historii Kościoła KUL w historiografii. Red. J. W a l k u s z.
Wydawnictwo KUL. Lublin 2010, ss. 212 – ks. Józef M a n d z i u k . . . . . . . . 264
Aleksander J a c y n i a k SJ, Święta Lipka. Perła na pograniczu ziem, kultur i wyznań.
Wydawnictwo Rethos. Warszawa 2008, ss. 373 – ks. Jerzy S w ę d r o w s k i .266
O. Andrzej P o t o c k i OP, Wychowanie religijne w polskich przemianach.
Wydawnictwo UKSW. Warszawa 2007, ss. 557 – Marcin D r e w i c z . . . . . . 269
Joseph E. S t i g l i t z, Making Globalization Work. New York –London 2007,
s. XXV+374 – Krzysztof C z u b o c h a. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 274
KRONIKA WYDZIAŁU
Ks. Józef M a n d z i u k, Kronika Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych za
rok 2009. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 279
4
INDEX RERUM DISSERTATIONES
Mieczysław K u r i a ń s k i, Das Dorf Zindel (1189-1945). Der historische Abriβ
im Licht des geschriebenen Quellen, Bearbeitungen und Erinnerungen von
seiner Vorkriegs- und Nachkriegseinwohnern . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55
Małgorzata W r z e ś n i a k, Fenicjan Junosza Piaskowski visita l’Italia . . . . . . . . 95
Paweł T o m a s z e w s k i, Kazimierz Pułaski’s influence to the modern town
Warka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 111
Małgorzta W r z e ś n i a k, Viaggio in Italia di Stanislaw Sztaszic. Quelche parola
sul gusto di un viaggiatore p[olacco alla fine’800 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 129
Edgar S u k i e n n i k, Die katholische Presse in Oberschlesien im Dienst der
Anti-Alkoholiker-Bewegung in der Mitte des XIX. Jahrhunderts . . . . . . . . . . . 165
Olga Iwona K a r c z e w s k a, The american Mormons in XIX century. History and
ideal of believer. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 181
Wacław P a n e k, Ada Sari (1886-1968) – a singer and a pedagogue. The biographical
and musicologal study . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 213
Piotr Z a w a d a, Social work in Sambor. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 241
Renata G r z y w a c z, Dominik G r z y w a c z, Role of the Church in physical
culture creation among the youth . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 255
Recensiones. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 263
R O Z P R A W Y
I
A R T Y K U Ł Y
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
Ks. Józef Mandziuk
POSTACIE KOŚCIOŁA
ŚLĄSKIEGO W CZASACH
NOWOŻYTNYCH (c.d.)
GENERAŁ VANDAMME – DOWÓDCA WOJSK
NAPOLEOŃSKICH NA ŚLĄSKU
Na początku XIX stulecia wojny napoleońskiej na ziemi śląskiej przyniosły
zniszczenia i spustoszenia, które objęły także obiekty sakralne oraz spowodowały zdziczenie obyczajów. Napoleon, cesarz Francuzów, pod koniec 1806 r.
podjął decyzję zajęcia Śląska, mającego dla Prus wielkie znaczenie ekonomiczne i wojskowe. Walki prowadzone były w l. 1806-1807, następnie w ciągu kilku miesięcy w 1813 r. Po księciu Hieronimie, bracie cesarza, dowódcą
wojsk francuskich, liczących 20 000 żołnierzy, został generał Vandamme.
Prowincję śląską miała bronić 15-tysięczna armia pruska, wzmocniona następnie do 31 000 żołnierzy, rozmieszczonych w śląskich twierdzach.
Pierwsze walki miały miejsce przy oblężeniu Głogowa, którego załoga tamtejszej twierdzy poddała się na początku grudnia 1806 r. Mieszkańcy
musieli zapewnić kwatery żołnierzom francuskim, wyżywienie, zaopatrzenie w sukno, skórę, obuwie oraz świadczyć usługi transportowe. Po zdobyciu Głogowa wojsko napoleońskie ruszyło na Wrocław, którego załoga liczyła
blisko 6 000 ludzi, 208 dział na wałach i 46 w rezerwie. Na rozkaz komendanta miasta generała von Thile spalono przedmieścia. Śpieszące na odsiecz
miasta odziały pruskie księcia pszczyńskiego zostały rozbite pod Strzelinem.
W tej sytuacji podpisano kapitulację, na mocy której oficerowie pruscy zostali zwolnieni, a szeregowi poszli do niewoli. Podczas krótkiego oblężenia stolicy Śląska zginęło około 200 osób. Wojna wywołała głód i wielką drożyznę,
dały się odczuć koszty utrzymania żołnierzy francuskich, chociaż wzajemne stosunki między nimi a miastem układały się poprawnie. Zwłaszcza kupcy i rzemieślnicy byli zadowoleni, bowiem obecność wojska była dla nich
źródłem dochodów. Niektórzy mieszczanie zapraszali nawet oficerów napo-
6
Ks. Józef Mandziuk
[2]
leońskich na organizowane bale. Tylko część wojska pozostała w Głogowie
i Wrocławiu, resztę sił wysłano przeciwko pruskim twierdzom. 10 I 1807 r.
korpus francusko-wirtembersko-bawarski w sile 8 200 żołnierzy pod dowództwem generała Vendemme’a dotarł do Świdnicy Śląskiej, którą broniło 6 000
pruskich żołdaków. W połowie lutego podpisano kapitulację, w wyniku której Francuzi otrzymali jako trofea – armaty, wielkie zapasy amunicji i żywności. Okupacja miasta trwała aż do końca października 1809 r. Natomiast
już 16 stycznia 1807 r. padła twierdza w Brzegu nad Odrą, którą zdobyto bez
większych trudności. Większą walecznością odznaczyła się załoga twierdzy
w Koźlu. Wojska napoleońskie ograniczyły się tylko do jej blokady. Część
korpusu francuskiego ze Świdnicy udała się do Kłodzka i Srebrnej Góry.
Kiedy propozycja kapitulacji została odrzucona przez dowództwo pruskie,
wówczas korpus Vandamme’a, składający się wyłącznie z Wirtemberczyków,
udał się w kierunku biskupiej Nysy, penetrując okolice Barda Śląskiego,
Ziębic, Paczkowa i Otmuchowa. W końcu lutego 1807 r. rozpoczęło się długie oblężenie „śląskiego Rzymu”. Na miasto padło ponad 70 000 pocisków,
obracając je w perzynę; tylko 5 domów właściwie zostało nie uszkodzonych.
Wyczerpanie zapasów żywności i amunicji, brak leków(apteka została zniszczona), straty w ludziach, odznaczających się wielkim patriotyzmem i ofiarnością, zmusiły dowództwo twierdzy do podpisania 3 czerwca kapitulacji. Po
opuszczeniu twierdzy przez załogę pruską, żołnierze wirtemberscy, wbrew
postanowieniom układu kapitulacyjnego, rabowali mienie i znęcali się nad
mieszkańcami. Nysa musiała zapłacić kontrybucję w kwocie 19 200 talarów. Ponadto tytułem okupu za dzwony kościelne, które zgodnie z ówczesnym zwyczajem stały się własnością zwycięzców, magistrat nyski zapłacił
6 756 talarów, a kasa kościelna wyłożyła aż 66 666 talarów. Miasto musiało wyremontować wszystkie zniszczone budynki królewskie, umeblować pomieszczenia oficerów, żywić ich służbę, chorych w lazarecie i całe wojsko.
Okupacja Nysy trwała do 13 XI 1808 r.
Wojska napoleońskie nie tylko dążyły do zdobycia śląskich twierdz, ale
rozpanoszyły się również w wielu miastach, w których mieszkańcy musieli
przybyszów żywić i ubierać. Żołdactwo dopuszczało się grabieży i profanacji
świątyń, w których niekiedy urządzano stajnie dla koni.
Działania wojenne na Śląsku zakończyło zawieszenie broni i zawarcie
pokoju w Tilży w dniach 7-9 VII 1807 r. Ostatecznie Śląsk, po zapłaceniu
ogromnej kontrybucji, pozostał przy Prusach. Wojska napoleońskie stopniowo zaczęły się wycofywać, a odejście okupantów stało się powodem patriotycznych manifestacji w wielu śląskich miastach.
Wojna się jednak jeszcze nie skończyła. Po klęsce Napoleona w zaśnieżonej Rosji, król pruski Fryderyk Wilhelm III ogłosił 13 III 1813 r. słynną
odezwę do walki o wolność. W jej wyniku młodzież organizowała oddzia-
[3]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
7
ły ochotnicze, junkrzy wystawiali na własny koszt oddziały kawalerii, mieszczaństwo na swój sposób śpieszyło z pomocą formującej się armii. Tymczasem
w maju Francuzi zdołali pobić w Saksonii Rosjan i Prusaków i ponownie
wkroczyli na ziemię śląska, zajmując nawet Wrocław. Na Śląsku znalazło się
ponad 100 000 żołnierzy, z których dwie trzecie stanowili Rosjanie. 26 sierpnia doszło do słynnej bitwy nad Kaczawą, w których dowódca sił rosyjskopruskich Blücher pobił francuskiego marszałka Macdonalda. Jednak dopiero
klęska Bonapartego w bitwie pod Lipskiem i jego rychły upadek oznaczały
dla Śląska koniec działań wojennych. Zwycięstwa nad wojskami napoleońskimi w większości miast śląskich obchodzono bardzo uroczyście i cieszono
się z zesłania cesarza Francuzów na wyspę św. Heleny.
Skutki wojen napoleońskich na Śląsku były opłakane. Miasta zaciągnęły długi na spłacanie kontrybucji, kwaterunki wojsk i inne wydatki wojenne,
które musiały spłacać przez kilkadziesiąt następnych lat. Pojawiły się nastroje rewolucyjne, a na Górnym Śląsku doszło nawet do powstania chłopskiego,
które zostało spacyfikowane przy pomocy wojska. Pod wpływem haseł rewolucyjnych doszło do generalnej reformy państwa pruskiego. Na Śląsk dotarł też Kodeks Napoleona, który otwierał drogę do unowocześnienia różnych
dziedzin życia i emancypacji burżuazji. Liberalizm etyczny Napoleona spowodował wzmożenie czujności śląskiego Kościoła w zachowaniu wierności
zasadom Ewangelii. W okresie napoleońskim pojawiały się liczne paszkwile przeciwko celibatowi księży, ceremoniom kościelnym, cudom, procesjom,
pielgrzymkom oraz łacinie w liturgii. Władze kościelne musiały włożyć wiele wysiłku, aby w sprofanowanych przez wojska napoleońskie obiektach sakralnych mogła być z powrotem sprawowana służba Boża. Nałożona przez
uzurpatora francuskiego wielka kontrybucja była główną przyczyną podjęcia
decyzji o sekularyzacji dóbr i instytucji kościelnych.
KRÓL FRYDERYK WILHELM III I EDYKT SEKULARYZACYJNY
Z 1810 ROKU
Władca pruski, Fryderyk Wilhelm III (1797-1840), był wyjątkowo źle
usposobiony do katolicyzmu, usiłując nawet włączyć Kościół katolicki do
utworzonej unii wyznań chrześcijańskich w Prusach. Przejawem jego postawy wobec katolicyzmu było m. in. zarządzenie z 2 II 1810 r., wymagające od
żołnierzy katolików uczestniczenia w co czwartą niedzielę w protestanckich
nabożeństwach wojskowych. Największe upokorzenie Kościoła katolickiego
ze strony tego monarchy nastąpiło poprzez podpisanie edyktu sekularyzacyjnego odnośnie dóbr kościelnych i zniesienia wspólnot zakonnych.
Wywłaszczenie i sprzedaż własności kościelnej miało umożliwić państwu
pruskiemu spłaty ogromnej kontrybucji wojennej na rzecz zniewalającego
8
Ks. Józef Mandziuk
[4]
Europę Napoleona. Likwidacja majątków biskupich, kapitulnych i zakonnych, wartości 13 milionów talarów, spowodowała ograniczenie możliwości
pracy wychowawczo-szkolnej i uderzyła najmocniej w niższe warstwy społeczeństwa śląskiego, dotąd szczególnie korzystające z opieki charytatywnych
instytucji kościelnych (szpitali, przytułków, sierocińców). Skasowane dobra
dostały się w większości po zaniżonych cenach w ręce posiadaczy protestanckich, którzy nie mieli zamiaru spełniać podobnej co zakonnicy funkcji wobec poddanych.
Z pewnością utracone dobra ziemskie przyczyniły się do oswobodzenia Kościoła ze starych, krępujących go naleciałości. W zaistniałej sytuacji
Kościół uprzytomnił sobie właściwe zadanie prowadzenia wiernych do zbawienia, którego wprawdzie nigdy nie stracił z oczu, ale od czasu do czasu musiało ono zbytnio ustępować sprawom doczesnym. W tym zakresie Kościół
śląski po zadbaniu o dostateczną bazę materialną, konieczną do jego działalności zewnętrznej, mógł z większą siłą przystąpić do odnowy życia duchowo-wewnętrznego. Należy jednak zauważyć, że przeprowadzona przez
protestancki rząd pruski sekularyzacja była wymierzona bezpośrednio w wewnętrzne struktury Kościoła katolickiego. Zniszczyła prawie wszystkie zakony, a nie tylko zagarnęła ich uposażenie. Przez ponad 30 lat na ulicach
miejscowości śląskich nie było widać różnokolorowych habitów zakonników
i sióstr zakonnych. Katolicy byli pozbawieni bogatych form życia duszpasterskiego, reprezentowanych przez zakonników w swoich świątyniach klasztornych. Osłabły pielgrzymki, zmniejszyły się nabożeństwa paraliturgiczne,
zniknęli wielcy kaznodzieje i gorliwi spowiednicy w zakonnych habitach.
Pruska sekularyzacja z 1810 r. była jednym z największych ciosów wymierzonych w Kościół katolicki w jego 1000-letnich dziejach na ziemi śląskiej.
Po prostu, rządowi pruskiemu nie chodziło tylko o zagarnięcie dóbr materialnych, ale o zniszczenie, a przynajmniej wielkie osławienie katolicyzmu.
Władca pruski podpisał dokument kasujący śląskie dobra kościelne 30 X
1810 r. Tekst dekretu królewskiego podano do wiadomości publicznej we
wrocławskiej prasie dopiero 19 listopada, przystępując bezpośrednio do jego
wykonania. W komentarzu, w oparciu o argumenty filozoficzno-oświeceniowe, zaznaczono, że istnienie klasztorów jest nieprzydatne, gdyż ich cele
i zadania postawione przez fundatorów się zdezaktualizowały. Na drugim miejscu wymieniono argumenty dotyczące żądań Napoleona spłacenia ogromnej kontrybucji, a w skarbcu brakuje pieniędzy. W dalszej części
edyktu kasacyjnego podano, że cały majątek ruchomy i nieruchomy instytucji kościelnych z dochodami przechodzi na własność państwa. Państwo, bez
powołania się na jakiekolwiek przepisy prawne (takich po prostu nie było),
przejęło wszelką własność kościelną: majątki ziemskie, zabudowania, sprzęty gospodarcze, kapitały, wyposażenia świątyń zakonnych w postaci sprzę-
[5]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
9
tów liturgicznych, przedmiotów ze złota i srebra. Dotychczasowym prawnym
właścicielom zabroniono sprzedawania sprzętów i nieruchomości, udzielania
pożyczek z kapitałów oraz dokonywania wszelkich transakcji handlowych,
dzierżaw, ściągania długów lub przedłużania umów gospodarczych. Tak zabezpieczony stan majątkowy miał być przekazany państwu bez uszczerbku.
W ostatniej części edyktu sekularyzacyjnego władca pruski wykazał swoją „wspaniałomyślność”. Otóż ograbionemu duchowieństwu obiecano wypłacenie odszkodowania i odpowiednich pensji, miesięcznych lub ryczałtowych.
Natomiast instytucje charytatywne i szkoły istniejące dotychczas przy klasztorach miały otrzymać dotacje państwowe.
FRYDERYK TEODOR MERKEL – GŁÓWNY WYKONAWCA
EDYKTU SEKULARYZACYJNEGO
Dnia 12 XI 1810 r. został zatwierdzony przez rząd pruski skład Głównej
Komisji Sekularyzacyjnej, w której najbardziej zdecydowane stanowisko
w sprawie kasaty zajmował ówczesny wiceprezydent regencji wrocławskiej
Fryderyk Teodor Merkel. Miał on pozyskać dla tej sprawy odpowiednich ludzi, a zwłaszcza niepewnego Massowa, swojego szefa. Posiedzenia Komisji
odbywały się 4 razy w tygodniu w opactwie św. Wincentego we Wrocławiu.
Poszczególne czynności prac komisyjnych zostały podzielone pomiędzy
członków. Merckel zarezerwował sobie sprawy biblioteczne i szkolne kasowanych placówek zakonnych.
W praktyce wykonanie edyktu kasacyjnego miało następujący przebieg:
wyznaczeni komisarze rządowi wkraczali do pomieszczeń klasztornych, odczytywali dekret królewski, oznajmiając wystraszonym członkom konwentów, że są zwolnieni ze ślubów zakonnych…! Przełożeni składali przed nimi
krzyż, pierścień, klucze i pieczęcie. Na opuszczeni klasztoru dawano zakonnikom 4 tygodnie czasu. Wkrótce ten termin wydłużono, ponieważ był on niemożliwy do zrealizowania. Przejmowanie dóbr kościelnych rozpoczynano od
sporządzenia szczegółowych inwentarzy. W parafiach zakonnych spisywano
nawet dochody płynące z stypendiów mszalnych. Świątynie klasztorne zamykano, zamieniając je często na cele poza sakralne.
Duchowieństwo zakonne było postawą rządu zaskoczone, przerażone
i wprost oszołomione. Starsi mnisi pamiętali zapewnienia króla Fryderyka
Wielkiego o „opiece” nad poszczególnymi zakonami. Niektórzy spodziewali się raczej grabieży mienia kościelnego ze strony żołnierzy francuskich,
wychowanych na ideach rewolucyjnych, niż od własnego „króla i pana miłościwego”. Jednak nie stawiano oporu i przejmowanie mienia zakonnego odbywało się bez większych przeszkód. Zresztą wrocławski wikariat generalny
uzmysławiał zakonnikom, że „każde rozporządzenie władcy państwa musi
10
Ks. Józef Mandziuk
[6]
uchodzić za święte, chociaż jest twarde i nie pozwala się nam jemu sprzeciwiać”. Można wyrazić zdziwienie, że po kilkudziesięciu latach panowania
pruskiego Ślązacy, a zwłaszcza katolicy, okazywali tak lojalną postawę wobec narzuconego im rządu.
Ostatecznie skasowano na Śląsku pruskim 69 placówek zakonnych
(56 męskich i 13 żeńskich). Kasacie uległo 96% domów zakonnych męskich
i 76% żeńskich. Ocalały jedynie zakony: bonifratrów, opiekujących się chorymi, benedyktynek (w Lubomierzu), urszulanek i elżbietanek czarnych, prowadzących szpitale i szkoły dla dziewcząt.
W myśl postanowień edyktu kasacyjnego zakonnicy musieli złożyć habity
i przejść do szeregów duchowieństwa parafialnego. Niekiedy był problem
z ich zatrudnieniem. Oprócz zaangażowania w parafiach niektórzy byli zakonnicy przejmowali z własnej inicjatywy różnego rodzaju kapelanie, a także osiedlali się przy kościołach filialnych, czy pomocniczych. Byli też i tacy,
którzy wędrowali od parafii do parafii i pomagali dorywczo w pracy duszpasterskiej. Pensje państwowe były obniżane i wypłacane nieregularnie. Wielu
mnichów było skazanych na wegetację i przebywanie w skasowanych pomieszczeniach klasztornych. Samych cystersów mieszkało w 4 klasztorach aż 53.
Starych i schorowanych zakonników umieszczano w dwóch domach księży emerytów w Nysie, zorganizowanych w pomieszczeniach klasztoru bożogrobców i kapucynów.
Odnośnie zakonów żeńskich zorganizowano w klasztorze benedyktynek w Lubomierzu dom zbiorczy dla licznych zakonnic ze skasowanych
klasztorów.
Obok zakonników-kapłanów klasztory musieli opuścić bracia-laicy, którym
przyobiecano skromne pensje z kasy państwowej na utrzymanie. Niektórzy
z nich powrócili do własnych rodzin, inni starali się pracować w swoim zawodzie lub zdobyć jakiś inny fach, by podjąć pracę zawodową. Można sobie
wyobrazić ich tęsknotę za wspólnotą, modlitwą i codziennym realizowaniem
ślubów zakonnych. Wobec tych ludzi rząd pruski okazał się wprost brutalny.
Dobra kościelne były wystawiane na licytację, podczas których często zaniżano ich rzeczywistą wartość. Nabywali je najczęściej protestanci, nie mający
żadnych skrupułów. Katolicy bowiem z reguły wstrzymywali się z ich nabywaniem. Niektóre posiadłości przekazywano jako nagrodę dla zasłużonych
dla państwa pruskiego. Protestanci przejmowali nawet świątynie katolickie,
nie mówiąc już o różnych zabudowaniach poklasztornych. W wielu budynkach umieszczano różne instytucje państwowe, szkoły, magazyny, warsztaty,
fabryki, a nawet więzienia. Na własność państwa przeszły zbiory archiwalnobiblioteczne i dzieła sztuki. Nie trzeba się domyślać, ile przy tej okazji eksponatów zaginęło lub znalazło się w rękach prywatnych.
[7]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
11
Protestancki rząd pruski zdecydował się nawet na licytację naczyń, szat
i innych przedmiotów liturgicznych, o wielkiej wartości zabytkowej i kultycznej. Przedmiotów tych nigdy nie sprzedawano, nawet w okresie największej
biedy, wojen i kataklizmów. Wszak były one poświecone i przeznaczone na
służbę Bożą. Ich zbeszczeszczenie było świętokradztwem, którego dopuściło
się protestanckie państwo pruskie, zamieniając je w przedmiot handlu i sprzedając za bezcen różnym lichwiarzom. Trudno jest dzisiaj nawet oszacować
powstałe straty kulturalne, a jeszcze większe szkody duchowe.
Należy zauważyć, że akcja kasacyjna na Śląsku pruskim była przeprowadzona w bardzo trudnym okresie dla Kościoła katolickiego. Papież Pius VII
w 1809 r. został wygnany do Savony, a w l. 1812-1814 przebywał w niewoli francuskiej na zamku w Fontenebleau. Natomiast Kościołem wrocławskim
rządził biskup Józef Chrystian Hohenlohe, człowiek o słabym charakterze,
który nie potrafił energicznie przeciwstawić się wielkiej grabieży dóbr kościelnych. Mógł więc Teodor Merkel zupełnie swobodnie realizować wszelkie zarządzenia władcy pruskiego i jego rządu.
JAN GUSTAW GOTTLIEB BÜSCHING – KOMISARZ
DO SPRAW POKLASZTORNYCH ZBIORÓW
BIBLIOTECZNO-ARCHIWALNYCH
W wyniku edyktu kasacyjnego na własność państwa pruskiego przeszły
ogromne zbiory biblioteczne, archiwalia i dzieła sztuki, często o wielkiej wartości zabytkowej. Zadanie przejęcia, uporządkowania i scalenia tych zbiorów
zlecono Janowi Gustawowi Gottliebowi Büschingowi (1783-1829). Mając
polecenie kanclerza Hardenberga, przybył on z Berlina do Wrocławia pod koniec 1810 r. i z młodzieńczym zapałem rozpoczął poszukiwania w poszczególnych klasztorach. Zorientowany w zbiorach śląskich opracował obszerny
plan założenia Centralnej Biblioteki Śląskiej we Wrocławiu, która miała obejmować wszystkie biblioteki wrocławskie i najważniejsze księgozbiory klasztorne z prowincji.
Büsching wielką pracę rozpoczął od wrocławskich klasztorów, przyjmując najpierw księgozbiór opactwa norbertanów św. Wincentego, a następnie
zbiory klasztoru kanoników regularnych na Piasku. W tym klasztorze upatrzył
sobie siedzibę Centralnej Biblioteki Śląskiej. Przenoszono więc tam zbiory
innych wrocławskich klasztorów, które porządkowano na miejscu. W lutym
1811 r. pracowity komisarz udał się w teren i do września tegoż roku udało mu się wraz z współpracownikami zabezpieczyć 32 biblioteki klasztorne
na prowincji. Założył on następujący plan pracy: na podstawie istniejących
katalogów przeglądał każdy obiekt, polecał dawać naklejki proweniencyjne,
następnie pakować i wysyłać do Wrocławia. Zapakowane zbiory oznaczał li-
12
Ks. Józef Mandziuk
[8]
terami działów, do których należały, celem zapobieżenia ich pomieszaniu.
W ten sposób wydobyto spośród ogromnej masy książek i rękopisów najbardziej wartościowe w liczbie ok. 152 000 średniowiecznych rękopisów, inkunabułów i starodruków.
Pozostało jeszcze do skatalogowania 38 zbiorów klasztornych. Komisja Se­
kularyzacyjna wydała zakaz sprowadzania książek do Wrocławia i Büsching,
mimo sprzeciwu, musiał je katalogować i selekcjonować na miejscu, odsyłając do centrali tylko najcenniejsze egzemplarze. Z wielkim zaangażowaniem pracował do 1817 r., kiedy objął katedrę uniwersytecką we Wrocławiu.
W tymże roku zakończono poszukiwania klasztornych zasobów bibliotecznych. Wiele woluminów po uporządkowaniu wysłano jako dublety do bibliotek: Berlina, Królewca, Bonn, Greifswagen. Znaczną część przekazano
księgozbiorom gimnazjalnym, m.in. w Nysie i Raciborzu, a resztę sprzedano
za bezcen prywatnym bibliofilom albo na makulaturę.
Scalone zbiory poklasztorne, umieszczone w Bibliotece Centralnej we
Wrocławiu, stały się podstawą Biblioteki Uniwersyteckiej, która powstała
w wyniku połączenia frankfurckiej Viadriny z wrocławską Leopoldiną. Bilans
połączonych zbiorów w jedną książnicę uniwersytecką został zakończony dopiero w lutym 1823 r. Najcenniejszymi były rękopisy i inkunabuły. W sumie
zbiory uniwersyteckie w 1823 r. liczyły przeszło 120 000 woluminów, z czego 70 000 pochodziło ze Śląskiej Biblioteki Centralnej, będącej dziełem nadzwyczaj pracowitego Büschinga.
Duże znaczenie dla przyszłych badań historycznych miało przejęcie do połowy 1812 r. archiwów wrocławskich, dolnośląskich i górnośląskich klasztorów, które dały początek Pruskiemu Archiwum Państwowemu we Wrocławiu.
Gromadzenie archiwaliów było o wiele trudniejsze od książek, ponieważ brakowało spisów w formie katalogów. Dokumenty znajdowały się w różnych pomieszczeniach klasztornych i w świątyniach. Duża część archiwaliów uległa
zniszczeniu lub znalazła się w ręku prywatnych kolekcjonerów. Oczywiście
wraz ze skasowaniem dóbr kościelnych dokumenty straciły swoją moc prawną i stały się jedynie materiałem źródłowym do badań historycznych.
Büsching, człowiek o wszechstronnych zainteresowaniach, zajął się również ocaleniem różnych dzieł sztuki, jak obrazy, rzeźby i przedmioty użytkowe o określonej wartości artystycznej. Z jego inicjatywy powstało Muzeum
Sztuki Rzemieślniczej we Wrocławiu, gdzie umieszczano wyznaczone przez
niego eksponaty. Do pomieszczeń muzealnych trafiły jednak tylko najbardziej wartościowe przedmioty, pozostałe uległy zniszczeniu lub rozproszeniu,
a także dostały się do zbiorów prywatnych kolekcjonerów.
Jak można ocenić działalność Büschinga? Z jednej strony była ona oczywiście wynikiem brutalnej akcji sekularyzacyjnej rządu pruskiego, natomiast
z drugiej przyczyniła się do uratowania wielu zbiorów kultury śląskiej. Można
[9]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
13
przypuszczać, że gdyby nie ten człowiek, który z oddaniem, znajomością rzeczy i niespotykaną wprost pracowitością ratował śląskie zbiory, uległyby one
w jeszcze większej mierze zniszczeniu, dewastacji i grabieży. Dzięki niemu
w dużej mierze zostały one uratowane i umieszczone w powstałych państwowych instytucjach kulturalnych, służących następnym pokoleniom mieszkańców ziemi śląskiej.
PAPIEŻ PIUS VII I JEGO BULLA
DE SALUTE ANIMARUM Z 1821 ROKU
Kongres Wiedeński, obradujący w l. 1814-1815, przeprowadził zmiany ustrojowe i terytorialne po ostatecznym pokonaniu Napoleona, cesarza
Francuzów. W niektórych krajach prowadzono prace nad uporządkowaniem
spraw kościelnych. W Prusach, król Fryderyk Wilhelm III, człowiek o wąskich horyzontach myślowych, był przekonany, że Opatrzność Boża powierzyła mu kierowanie sumieniami poddanych. W jego państwie było wówczas
ok. 4 000 000 katolików wobec 6 370 000 protestantów, z których luteranie i kalwini utworzyli wspólny Kościół państwowy. Jednak nie udało się
władcy przejąć całkowitej kontroli nad życiem katolików, mimo straszliwego ograbienia Kościoła przez edykt sekularyzacyjny. Wobec dążenia ościennych państw niemieckich do nawiązania kontaktów ze Stolicą Apostolską,
udało się niektórym urzędnikom pruskim, a zwłaszcza kanclerzowi Karolowi
Augustowi Herdenbergowi – sceptykowi w sprawach wiary, ale trzeźwemu
politykowi – przekonać władcę pruskiego o konieczności nawiązania porozumienia z papiestwem.
Rozpoczęły się długie i trudne negocjacje między Berlinem a Rzymem,
prowadzone ze strony Prus przez posła Bertolda Niebura, a ze strony Stolicy
Apostolskiej przez kardynała Ercole Consalviego, najwybitniejszego dyplomaty rzymskiego pierwszej połowy XIX stulecia. W wyniku prowadzonych
rokowań dyplomatycznych doszło do zawarcia porozumienia, które normowało prawie w całości i po raz pierwszy w dziejach protestanckich Prus stosunki między państwem a Kościołem katolickim. Nie był to jednak konkordat,
ponieważ nie życzyły sobie tego Prusy. Porozumienie więc zostało ogłoszone
w formie bulli papieskiej De salute animarum, wydanej 16 VII 1821 r. przez
papieża Piusa VII, więźnia cesarza Napoleona, który jako jedyny z władców
europejskich okazał mu miłosierdzie.
Bulla papieska dotyczyła również diecezji wrocławskiej w jej granicach
Śląska pruskiego. Zapewniała jej dalszy byt poprzez fundusze na rozwój kultu religijnego, wnosiła pewne zmiany w jej struktury prawne z pominięciem
spraw zakonnych oraz wyznaczała nowe granice. Dotyczyła tez spraw organizacyjnych i personalnych. M.in. kapituły, mające prawo wyboru kandyda-
14
Ks. Józef Mandziuk
[10]
tów na biskupów, miały proponować tylko takich kandydatów, którzy byli dla
władców pruskich „osobami miłymi”.
Król Fryderyk Wilhelm III rozkazem gabinetowym z 23 VII 1821 r. nadał
bulli papieskiej rangę prawa obowiązującego państwo i Kościół katolicki.
Zaznaczył jednak, że jej stosowanie nie może w niczym naruszać praw „majestatu królewskiego” i protestantów. Wykonawcą bulli papieskiej został książe biskup warmiński Józef von Hohenzollern, krewny króla pruskiego, który
wprowadził ją w życie do 1830 r.
Na mocy bulli De salute animarum nastąpiła egzempcja diecezji wrocławskiej, polegająca na bezpośrednim podporządkowaniu jej Stolicy Apostolskiej.
W ten sposób doszło do pierwszego oficjalnego stwierdzenia niezależności
Wrocławia od Gniezna. Ten stan trwał do 13 VIII 1930 r., kiedy została powołana metropolia wrocławska przez papieża Piusa XI.
Bulla papieska z 1821 r. miała duże znaczenie w ustaleniu nowych granic
diecezji wrocławskiej. Na jej podstawie zostały wyłączone z diecezji wrocławskiej dekanaty: Ostrzeszów i Kępno, które przydzielono do archidiecezji poznańskiej. Natomiast do diecezji wrocławskiej włączono dekanaty:
Pszczyna i Bytom z diecezji krakowskiej. Do Wrocławia włączono również
21 parafii z terytorium Łużyc. Jurysdykcji biskupa wrocławskiego poddana
została także tzw. delegatura berlińska, obejmująca Marchię Brandenburską
i Pomorską. Było to terytorium Wikariatu Apostolskiego Misji Północnych.
Tak więc diecezja wrocławska po 1821 r. w nowych granicach była jedną z największych na świecie. Jej terytorium obejmowało ok. 100 000 km².
Liczyła w tym czasie 2 238 000 katolików (1 800 000 na Śląsku pruskim,
296 000 na Śląsku austriackim i 142 000 w okręgu delegatury berlińskiej.
Na jej terytorium znajdowało się 858 ośrodków duszpasterskich (parafii i kuracji), w których duszpasterzowało i 156 duchownych. Zakonników, oprócz
bonifratrów, w ogóle nie było. Podobnie zniknęły z mapy Śląska mniszki,
z wyjątkiem urszulanek i franciszkanek czarnych.
LUDWIK KONSTANTY CORVISART MONTMARIN – DZIEKAN
ODNOWIONEJ WROCŁAWSKIEJ KAPITUŁY KATEDRALNEJ
Edykt sekularyzacyjny z 1810 r. zniósł sędziwa kapitułę katedralną we
Wrocławiu wraz ze wszystkimi kapitułami kolegiackimi. Trudno było sobie
wyobrazić zarządzanie ogromnym biskupstwem wrocławskim bez prałatów
i kanoników, pełniących różne funkcje w strukturach diecezjalnych. Stad została ona przywrócona dekretem królewskim z 12 III 1812 r. jako tzw. „kapituła tymczasowa”. Sankcje prawną stałej kapitule świętojańskiej na Ostrowie
Tumskim nadała dopiero bulla De salute animarum, która regulowała sprawy
kapituł w całym państwie pruskim.
[11]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
15
We Wrocławiu do gremium kapitulnego wchodziło 2 prałatów (prepozyt
i dziekan) i 10 kanoników gremialnych oraz 6 honorowych. Była to największa kapituła katedralna w Prusach. Otrzymała ona też najlepsze uposażenie ze wszystkich pruskich kapituł. Jako rekompensatę za odebrane majątki
i inne dochody z czasów przed sekularyzacyjnych – prepozyt i dziekan miał
otrzymać po 2 000 talarów rocznej pensji, pierwszy kanonik mający prebendę
scholastyka – 1500, każdy z dwóch następnych – 1 100, a pozostali po 1 000
talarów. Jeden kanonikat zarezerwowano dla profesora teologii z Wydziału
Teologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Natomiast w poczet kanoników honorowych miał wchodzić z urzędu każdorazowy proboszcz kościoła
parafialnego św. Jadwigi w Berlinie. Kanonikiem honorowym miał też być
każdorazowy wielki dziekan Hrabstwa Kłodzkiego. Przy katedrze było 8 wikariuszy, których wspomagało 4 wikariuszy z fundacji biskupa Jana Baltazara
Liescha von Hornau, sufragana wrocławskiego. Ponadto duszpasterstwo przy
katedrze spełniał tzw. kuratus z 6 beneficjantami z fundacji biskupa wrocławskiego Franciszka Ludwika Neuburga.
Odnowiona kapituła świętojańska w swoim gronie miała wybitne osobistości, jak również i bardzo przeciętne, czy nawet słabe. Jednym z wybitniejszych
był dziekan kapituły Ludwik Konstant Corvisart Montmarin (1767-1835), pochodzący z Lichtenbergu. Przybył on do Wrocławia na zaproszenie biskupa
Hohenlohe. W 1802 r. został kanonikiem honorowym oraz członkiem kapituł
kolegiackich we Wrocławiu i Opolu. W 1812 r. otrzymał miejsce w kapitule świętojańskiej, będąc na krótko przed śmiercią jej dziekanem. W zarządzie
diecezją był od 1824 r. wikariuszem generalnym, prezesem Konsystorza II
Instancji, inspektorem Alumnatu.
Bulla papieska regulowała sprawę nadawania godności kapitulnych. Mia­
nowicie rezerwowała obsadzenie prepozytury i kanonikatów, które zawakują
w miesiącach nieparzystych dla papieża, natomiast biskupowi pozostawiała obsadę dziekanii i kanonii, które zawakują w miesiącach parzystych. Rząd
pruski w rzeczywistości miał nieograniczony wpływ na obsadę godności
kapitulnych przez zawarowane sobie „prawa zatwierdzania kandydatów”.
W wypadku wakansu kanonii biskup bowiem powiadamiał o tym władze państwowe i przedstawiał kandydatury. Nominacje papieskie załatwiał przedstawiciel rządu pruskiego przy Stolicy Apostolskiej.
Kanoników gremialnych obowiązywała rezydencja na Wyspie Tumskiej.
Z ich grona biskup dobierał sobie najbliższych współpracowników. Natomiast
całe grono kapitulne uświęcało uroczystości kościelne przez udział w liturgii
katedralnej.
16
Ks. Józef Mandziuk
[12]
JÓZEF CHRYSTIAN HOHENLOHE-WALDENBURGBARTENSTEIN – BISKUP WROCŁAWSKI TRUDNYCH CZASÓW
Nie ulega wątpliwości, że Kościół śląski przeżywał w 1 poł. XIX stulecia
poważny kryzys. Do jego powstania przyczynili się m.in. ówcześni biskupi
wrocławscy. Wszyscy wywodzili się z rodów magnackich lub szlacheckich,
kontynuując pod tym względem tradycję sięgająca XVII w. Mimo likwidacji
księstwa nysko-otmuchowskiego, nosili nadal tytuł „książąt-biskupów”, który zwiększał ich dystans w stosunku do reszty duchowieństwa i rzesz wiernych. Ich wykształcenie teologiczne było słabe, aczkolwiek kończyli studia
na różnych uniwersytetach europejskich. Brakowało im często „katolickiego zmysłu myślenia”, stałości i zdecydowania oraz gorliwości w wypełnianiu
podjętych obowiązków.
Pierwszym z nich był Józef Chrystian Hohenlohe-Waldenburg-Bartenstein,
pochodzący ze starej niemieckiej rodziny szlacheckiej. Urodził się 6 XI 1740 r.
w Bartenstein, na północ od Wittenbergi, jako syn sędziego Karola Filipa
i Marii Zofii Charlotte Hessen-Homburg. Wśród krewnych zarówno po kądzieli, jak i po mieczu, było wielu członków różnych kapituł. Jako dziecko
swojej epoki wcześnie wspinał się po szczeblach kariery kościelnej. Mając
8 lat przyjął za dyspensą tonsurę, której udzielił mu opat cysterski. W 1751 r.
wszedł do grona kapituły w Strasburgu i Salzburgu, a w 1768 r. osiągnął godność prepozyta kapituły kolońskiej. W wieku 24 lat przyjął święcenia niższe
i subdiakonat, a cztery lata później – święcenia kapłańskie. W 36 roku życia,
ulegając ówczesnej modzie, wstąpił do loży masońskiej w Bonn, będąc czynnym jej członkiem. Oczarowany postacią pruskiego króla – filozofa, przybył
na Śląsk i dzięki mecenatowi królewskiemu w 1781 r. wszedł do grona wrocławskiej kapituły katedralnej, uzyskując następnie godność jej prepozyta.
Po śmierci króla Fryderyka II, z inspiracji jego następcy, kapituła katedralna
wybrała prałata Hohenlohe na koadiutora biskupa Schaffgotscha, ciągle przebywającego na banicji w swojej rezydencji na Janowej Górze. Prekonizacja
papieska nastąpiła dopiero 4 IX 1788 r. Sakry biskupiej udzielił mu biskup Jan
Jakub Lentz, sufragan strasburski. Po przeszło pół roku od śmierci ordynariusza, 27 VIII 1795 r. biskup Józef Chrystian przejął pełnię władzy rządcy diecezji wrocławskiej i wprowadził ją w trudne XIX stulecie.
Nowy ordynariusz wrocławski do końca swojego pontyfikatu kursował
między Berlinem a Wrocławiem. Nadal wykazywał aktywność w loży masońskiej i w postępowaniu kierował się ideami oświeceniowymi. Po tragicznym
w skutkach pożarze Wyspy Tumskiej w 1795 r., odbudował w stylu klasycystycznym rezydencję biskupią i był współzałożycielem Parku Szczytnickiego.
Stosunkowo mało interesował się sprawami religijno-kościelnymi w rozległej
diecezji, zlecając je wrocławskiemu Wikariatowi Generalnemu.
[13]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
17
Niewątpliwie nad pontyfikatem biskupa Hohenlohe zaciążyły lata wojen napoleońskich, kiedy Prusy ugięły się pod militarną potęgą Napoleona.
Zachowały się z tego okresu listy pasterskie, charakteryzujące jego postawę
jako wiernego poddanego monarchy pruskiego. W lipcu 1813 r. skierował on
odezwę do śląskiego duchowieństwa, w której polecił rozbudzać u wiernych
gotowość do ponoszenia ciężarów związanych w wypadkami wojennymi.
O królu Fryderyku Wilhelmie III pisał w liście pasterskim, że jest to „dobry,
sprawiedliwy, dzielny, o nasze dobro niezmiernie starający się, prawdziwy ojciec ojczyzny, bohater[…], który rządzi nami, a jest naszym królem i panem”.
W świetle jego listów pasterskich można łatwiej zrozumieć postawę rządcy
biskupstwa śląskiego wobec pruskiej sekularyzacji z 1810 r., która była wielką tragedią dla życia kościelnego na Śląsku.
Książę-biskup starł się – acz bezskutecznie – o pozyskanie koadiutora.
Ostatnie lata życia spędził w letniej rezydencji na Janowej Górze w austriackiej części diecezji. Dzięki niemu odnowiony został tamtejszy zamek i w takim stanie przetrwał do zakończenia II wojny światowej. 77-letni hierarcha
śląski zmarł 21 I 1817 r. w komnatach zamkowych i został pochowany w grobowcu na cmentarzu parafialnym w Jaworniku.
EMANUEL SZYMOŃSKI – BISKUP „NAJGODNIEJSZY
I MIŁY KRÓLOWI”
Praktycznie rządy diecezja pod koniec życia słabnącego biskupa Hohenlohe
spoczywały w ręku sufragana Emanuela Szymońskiego. Jego ród wywodził
się z polskiej linii Szymońskich, herbu Ostoja, należącego do jednego z najstarszych rodów na Śląsku. Urodził się na zamku brzeźnickim 23 VII 1752 r.,
jako syn Karola Józefa, właściciela ziemskiego na Górnym Śląsku i Karoliny
Gruttschreiberów. Studia teologiczne odbył we wrocławskiej Leopoldynie
i jako germanik w Rzymie. W Wiecznym Mieście przyjął święcenia kapłańskie, lecz nie uzyskał stopnia naukowego. Po powrocie na Śląsk został
proboszczem w parafii Łany k. Koźla, gdzie wzniósł murowaną świątynię
i plebanię wraz z zabudowaniami gospodarczymi. Będąc już od 1771 r. kanonikiem nyskim, w 1791 r. został prałatem-kustoszem w kapitule świętokrzyskiej we Wrocławiu, a dwa lata później otrzymał kanonię gremialną w kapitule
katedralnej. Był bliskim współpracownikiem ordynariusza, pełniąc obowiązki wikariusza generalnego. Po otrzymaniu bulli prejonizacyjnej, przyjął 11 II
1798 r. sakrę biskupią z rąk biskupa Rothkircha w jego kaplicy domowej.
Jako sufragan musiał podejmować liczne decyzje, gdyż ordynariusz często
przebywał poza Wrocławiem. Podczas wojen napoleońskich musiał uczestniczyć w życiu politycznym kraju. Za wierność i przywiązanie do władcy pruskiego został odznaczony Orderem Czerwonego Orła I klasy.
18
Ks. Józef Mandziuk
[14]
Po śmierci ordynariusza Hohenlohe biskup Szymoński został jednomyślnie wybrany na wikariusza kapitulnego przez reaktywowaną nielegalnie kapitułę katedralną. Sprawa została rozwiązana dopiero po ukazaniu się bulli
De salute animarum i zgodnie z jej ustaleniami odbył się 16 X 1823 r. wybór
biskupa wrocławskiego. Podczas elekcji komisarz rządowy w swoim przemówieniu do elektorów wskazał na biskupa Szymońskiego, jako kandydata
„najgodniejszego i miłego królowi”. Na papieskie zatwierdzenie oczekiwano
aż 7 miesięcy. Wielu zadawało sobie pytanie, czy ten stary i schorowany biskup zdoła pokierować ogromną diecezją w jej nowych granicach.
W lutym 1825 r. biskup Emanuel obchodził swój złoty jubileusz kapłański. Wśród składających życzenia znaleźli się dostojnicy państwowi z królem
na czele. Z tej okazji kapituła wydała medal okolicznościowy z wizerunkiem
jubilata. Mimo postępującej choroby ordynariusz przez 7 lat starał się rozwiązywać trudne problemy codzienności Kościoła śląskiego. Miał on trudności przy obsadzaniu członków kapituły przez kandydatów rządowych. Inne
trudności płynęły ze strony Wydziału Teologii Katolickiej na nowopowstałym
Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie dokonywano doboru kadry profesorskiej
przez uczonych duchownych owianych ideałami oświeconymi. Nękał ordynariusza ruch neologów, na czele którego stał ks. Antoni Theiner. Członkowie
tego ruchu domagali się wprowadzenia języka niemieckiego do sprawowania
liturgii, zniesienia celibatu duchowieństwa i usiłowali jeszcze bardziej poddać
Kościół władzy państwowej.
Trudnym problemem za rządów biskupa Szymońskiego była sprawa budownictwa sakralnego, ponieważ władze państwowe nie udzielały nań zezwolenia. Ciągle wisiała groźba likwidacji przez władze państwowe parafii
„wygasłych”. Na plus biskupowi należy przypisać przygotowanie nowej agendy liturgicznej i poprawionego katechizmu diecezjalnego. Papież Leon XII
w swoim brewe z 8 VI 1827 r. nazwał te opracowania pierwszym zwycięstwem światła w ciemnościach śląskiego Kościoła. Przy okazji w piśmie papieskim zostały napiętnowane antykościelne przepisy wydawane przez władzę
państwową. Brewe, zawierające krzepiące słowa, było wyrazem uznania dla
działalności biskupa wrocławskiego, który ze względu na ówczesna sytuację
w protestanckim państwie, zwlekał nieco z odpowiedzią. Nadeszła ona do
Rzymu dopiero w 10 dni po śmierci papieża Leona XII.
Ordynariusz wrocławski 4 VI 1831 r. za pośrednictwem ks. Karola de
Augustinisa przesłał relację ad limina o stanie swojego biskupstwa. Tłumaczył
się, że osobiście nie mógł wypełnić tego obowiązku z powodu podeszłego
wieku, słabego zdrowia i trudności związanych z daleką podróżą.
Sędziwy biskup, który ciągle szukał z różnym skutkiem wzajemnego mo­
dus vivendi Kościoła i państwa, zmarł 27 XII 1832 r. we Wrocławiu i został
pochowany w katedrze świętojańskiej przed ołtarzem Trójcy Świętej, po le-
[15]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
19
wej stronie prezbiterium. Potomni wystawili mu skromną tabliczkę marmurową z krótkim łacińskim napisem.
LEOPOLD SEDLNICKI VON CHOLTITZ
– WROCŁAWSKI BISKUP APOSTATA
Apogeum kryzysu życia kościelnego w diecezji wrocławskiej nastąpiło w l. 1836-1840 za rządów biskupa Leopolda hrabiego Sedlnickiego von
Choltitz. Był on najsmutniejszą postacią wśród hierarchów wrocławskich
w tysiącletnich dziejach biskupstwa nadodrzańskiego. Służalczo oddany protestanckiemu rządowi pruskiemu, musiał zrezygnować z godności biskupiej
i pod koniec życia przeszedł na protestantyzm.
Przyszły książę-biskup wrocławski pochodził z morawskiej rodziny szlacheckiej. Przyszedł na świat 29 VII 1787 r. w Lenarcicach k. Głubczyc w rodzinie hrabiowskiej Józefa i Marii Józefy z d. Haugwitz. Od najmłodszych lat
przez przykładnie żyjących rodziców i otoczenie rodzinne był przeznaczony
do stanu duchownego. Początkowo naukę pobierał od domowych nauczycieli, w znacznej mierze duchownych. Szybko wspinał się po szczeblach kariery
kościelnej. Mając 11 lat otrzymał nominację na kanonika wrocławskiej kapituły katedralnej jako domicellerius, przyjmując tonsurę z rąk biskupa wrocławskiego w kościele parafialnym w Opawicach. Widok chłopca w stroju
kanonickim ucieszył szczególnie jego babkę, która poleciła nawet przygotować specjalny ornat dla swojego wnuka. W wieku 15 lat otrzymał kanonikat
w nyskiej kapitule kolegiackiej. Nauki gimnazjalne, interesując się szczególnie naukami przyrodniczymi, pobierał w domu rodzinnym, a maturę z wyróżnieniem zdał w gimnazjum głubczyckim. Studia uniwersyteckie odbył we
Wrocławiu, mieszkając w konwikcie teologów, gdzie jako kanonik zasiadał
do stołu przy wspólnych posiłkach wespół z przełożonymi. Podczas studiów
szczególnego zamiłowania nabrał do Biblii, którą czytał z dziecięcym uczuciem i prawdziwa pokora jako źródło mądrości i prawdy. Święcenia kapłańskie udzielił mu biskup Szymoński 8 VI 1811 r. we wrocławskim kościele
Świętego Krzyża.
Po święceniach myślał o podjęciu studiów doktoranckich na nowo zorganizowanym Uniwersytecie Wrocławskim, marzył o wiejskim probostwie,
a ostatecznie – nękany chorobą płuc – podjął pracę w Wikariacie Generalnym
we Wrocławiu. Jako asesor zetknął się z szarą rzeczywistością znoszonych
przez państwo instytucji i tragediami wielu ludzi, wyrzucanych z kasowanych klasztorów. Ponadto nawiązał kontakt z ewangelikami, pracując w Pro­
wincjonalnym Konsystorzu Szkolnym.
Mając przyjazny stosunek do protestantyzmu i wyjątkową lojalność wobec władz rządowych, hrabia Sedlnicki zyskał uznanie zwłaszcza prezydenta
20
Ks. Józef Mandziuk
[16]
prowincji śląskiej Teodora Merckla i za jego protekcją wszedł do „tymczasowej” kapituły katedralnej, będąc w l. 1830-1835 jej prepozytem. Po śmierci
biskupa Szymońskiego został wskazany przez Merckla jako „najodpowiedniejszy kandydat” na rządcę osieroconej diecezji. I rzeczywiście kapituła
30 XII 1832 r. jednomyślnie wybrała prepozyta na wikariusza kapitulnego
i administratora biskupstwa, a następnie zwróciła się o państwowe zatwierdzenie elekta. Długo trwały zabiegi o elekcję biskupa śląskiego. Jedynym
kandydatem rządowym był Sedlnicki, którego osoba budziła niezadowolenie
w sferach kościelnych zarówno nad Odrą jak i nad Tybrem. Dopiero po złożonych wyjaśnieniach wyznaczono termin elekcji na 27 X 1835 r. Przy zamkniętych drzwiach katedry 11 kanoników elektorów jednomyślnie wskazało na
Leopolda Sedlnickiego jako ordynariusza wrocławskiego. Wzruszony do łez
elekt podziękował zebranym, wskazując na wielką odpowiedzialność biskupa przed Bogiem i wyraził nadzieję na dobrą współprace dla dobra diecezji.
Król pruski wyraził się o biskupie elekcie, że zasłużył on sobie na królewskie
wyróżnienie z powodu swoich osobistych przymiotów i religijnego myślenia.
Jednak długi był proces informacyjny, zlecony przez Stolice Apostolską arcybiskupowi Marcinowi Duninowi. Prekonizacji dokonał papież Grzegorz XVI
dopiero na tajnym konsystorzu w dniu 11 VII 1836 r. Konsekracja biskupia
wraz z instalacją nowego rządcy biskupstwa odbyła się w połowie września
w katedrze wrocławskiej.
Przed nowym biskupem stanął ogrom pracy duszpasterskiej. Dopiero po
dwóch latach pojawił się biskup pomocniczy, stąd ordynariusz przekazał szereg uprawnień komisarzom biskupim i dziekanom. On sam nie kwapił się do
spełniania czynności liturgicznych, a Mszę św. pontyfikalną odprawiał tylko
wtedy, gdy został zmuszony przez względy duszpasterskie. Natomiast położył
znaczne zasługi na polu dobroczynności chrześcijańskiej, wspomagając sierocińce, szpitale, przytułki, dom księży emerytów i zakład dla niewidomych
przy katedrze świętojańskiej.
Ślepe oddanie Sedlnickiego rządowi pruskiemu było przyczyną przyznania racji władzy świeckiej w wielkim sporze o małżeństwa mieszane. Ta jego
postawa była przyczyną złożenia rezygnacji z urzędu biskupiego. Dymisję
przyjął papież Grzegorz XVI i jego dekret został odczytany na posiedzeniu
kapituły w dniu 27 XI 1840 r. Tydzień później kapituła wybrała kanonika
Józefa Ignacego Rittera wikariuszem kapitulnym.
Po rezygnacji książę-biskup Sedlnicki zamierzał udać się w zacisze prywatnego życia, aby w pobliżu przyjaciół i rodziny z pomocą Bożą rozwijać
cichą działalność. Rząd przyznał mu roczną pensję w wysokości 5 000 talarów, którą przyjął z wdzięcznością. Ostatecznie zamieszkał w Berlinie razem
z rodziną Harrachów. Żyjąc w otoczeniu protestanckim, oddawał się lekturze dzieł innowierczych i coraz bardziej przyjmował zasady ewangelickie.
[17]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
21
Z swoich dochodów utworzył fundację dla protestanckich chłopców Paulinum
i drugą dla teologów-Johanneum. Na początku 1863 r. biskup Henryk Förster
zwrócił się do swojego poprzednika z prośbą o wyjaśnienie jego stosunku do
katolicyzmu. Być może przyczyniło się to do oficjalnego przejścia na protestantyzm, które nastąpiło 12 IV 1863 r. Po długim badaniu i wahaniu w wieku
76 lat apostata przekonał się rzekomo o wysokiej wartości wiary ewangelickiej, czuł się w sumieniu zobowiązany do jej wyznawania i przyłączenia
się do wspólnoty Kościoła ewangelickiego. Jednak przed apostazją przyjął
Komunię św. Nawiedzony ślepotą i głuchotą zmarł w Berlinie 25 III 1871 r.
na udar mózgu. Został pochowany w kaplicy na cmentarzu protestanckim
w Rękowie k. Sobótki.
JÓZEF KNAUER – STARZEC NA WROCŁAWSKIEJ
STOLICY BISKUPIEJ
Po rezygnacji biskupa Sedlnickiego zapowiadał się długi wakans na stolicy
biskupstwa wrocławskiego. Wybrany przez kapitułę na wikariusza kapitulnego kanonik Józef Ritter otrzymał pozwolenie rządowe na tymczasową administrację diecezją. O jego wyborze na biskupa nie mogło być mowy, ponieważ
nie był on „miły” dla króla. Przez półtora roku prowadzone były rozeznania i rokowania na temat osoby elekta. Kanonik Förster informował Stolicę
Apostolską o tych przedsięwzięciach, gdyż pragnął dla diecezji, gdzie „było
wiele chwastów do zniszczenia, biskupa z krwi i kości”. Takim kandydatem
według niego był Melchior Diepenbrock, dziekan z Ratyzbony. Niestety tym
razem ten wybitny duchowny niemiecki odmówił kandydowania.
W kapitule pojawiły się dwa stronnictwa: prokościelne kanonika Förstera
i prorządowe biskupa Latusska. Na jednej z list pojawił się 77-letni Józef
Knauer, wielki dziekan z Kłodzka, który miał największe szanse na wybór.
Znalazł on również uznanie komisarza królewskiego. Na nic zdały się zabiegi kanonika Förstera, aby odwieść go od zamiaru przyjęcie sakry biskupiej.
Cóż, w starcu odezwała się wprost niezrozumiała chęć objęcia rządów w olbrzymiej diecezji, ciągnącej się od Sudetów do Bałtyku. Elekcja odbyła się
27 VIII 1841 r. w katedrze świętojańskiej, podczas której sędziwy kanonik
honorowy otrzymał 9 głosów spośród 15 elektorów.
Nowy książę-biskup przyszedł na świat 1 XII 1764 r. w robotniczej rodzinie Józefa i Teresy z Luxów w Czerwonym Strumieniu k. Międzylesia.
Gimnazjum i studia uniwersyteckie odbył we Wrocławiu, utrzymując się
z korepetycji i śpiewu w chórze. Po przyjęciu 7 III 1789 r. święceń kapłańskich
był wikariuszem w Międzylesiu, a następnie proboszczem w Wambierzycach.
W 1802 r. został sekretarzem wikariusza biskupiego Wintera, dziekana kłodzkiego. Po jego śmierci w 1808 r. otrzymał od rządu pruskiego nominację na
22
Ks. Józef Mandziuk
[18]
stanowisko wielkiego dziekana w Kłodzku, a w roku następnym przejął obowiązki wikariusza biskupiego. Ponadto pełnił funkcję książęco-biskupiego
radcy konsystorialnego, członka komisji naukowej w Berlinie, a także proboszcza w Bystrzycy Kłodzkiej. Otrzymał też różne godności: w 1820 r.
został prałatem papieskim, w 1822 r. kanonikiem honorowym kapituły wrocławskiej, a w 1837 r. doktorem h. c. Uniwersytetu Wrocławskiego.
Z otrzymaniem rządowego zatwierdzenia dokonanej elekcji nie było najmniejszych trudności. Gorzej było z prekonizacją papieską, która nastąpiła
dopiero 15 I 1843 r. Wreszcie 23 kwietnia t. r. w katedrze świętojańskiej odbyła się konsekracja biskupia, a głównym konsekratorem był biskup Daniel
Latussek, sufragan wrocławski. W herbie biskupim znalazła się gołębica
z gałązką oliwną w dziobie, która miała symbolizować łagodność i wyrozumiałość nowego biskupa śląskiego. W czasie jego 13-miesięcznych rządów
dawała jeszcze znać o sobie sprawa małżeństw mieszanych, kontynuowane były prace restauracyjne w katedrze i prowadzono starania o rozwiązanie kwestii zniesionych parafii. Biskup z całą mocą występował przeciwko
założycielom Kościoła niemiecko-katolickiego, nowej sekty w chrześcijaństwie. 80-letni włodarz biskupstwa nadodrzańskiego zmarł 16 V 1844 r. we
Wrocławiu i został pochowany w podziemiach katedry przed ołtarzem św.
Wincentego.
DANIEL LATUSSEK – BISKUP POMOCNICZY WE WROCŁAWIU
W I pol. XIX w. w ogromnej diecezji wrocławskiej ordynariusze mieli do
pomocy tylko po jednym biskupie sufraganie. Były nawet lata, gdy ich brakowało. Czasem pełnili oni rolę administratorów diecezji, piastowali różne
urzędy kurialne, oddając się pracy administracyjnej. Głównym jednak ich zadaniem była działalność duszpasterska, związana z sakrą biskupią.
Przypatrzmy się bliżej ciekawej postaci biskupa Daniela Latuska, współpracującego z kilkoma ordynariuszami. Pochodził on z rodziny mieszczańskiej z miasteczka Bralin k. Sycowa, gdzie urodził się 1 VIII 1787 r. Wcześnie
stracił rodziców i mimo biedy ukończył słynne Gimnazjum św. Macieja we
Wrocławiu. Studia teologiczne odbył w Akademii Leopoldyńskiej, zdobywając magisterium z filozofii. Święcenia kapłańskie przyjął 21 IX 1811 r. z rąk
biskupa Szymońskiego, Po święceniach duszpasterzował w Siołkowicach, następnie był wikariuszem w Oleśnie, Ligocie-Turawie k. Opola i w Strzelcach
Opolskich, gdzie zasłynął z pracy wśród młodzieży. W l. 1815-1818 pełnił
służbę kapelana wojskowego we Francji. Pracował więc w szpitalu wojskowym w Rennes, wśród chorych w paryskim lazarecie, jako kaznodzieja polowy w Lotaryngii i nauczyciel w szkole wojskowej
[19]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
23
Po powrocie na Śląsk, 31-letni duchowny objął funkcję sekretarza w Wi­
kariacie Generalnym, będąc beneficjantem w katedralnej kaplicy elektorskiej.
Jesienią 1825 r. przeszedł do duszpasterstwa parafialnego, zostając proboszczem w Wiązowie, a następnie dziekanem tamtejszego dekanatu. W 1831 r.
wszedł do grona kapituły katedralnej, jako kanonik gremialny. We Wrocławiu
był radcą kurialnym, kuratorem bonifratrów i inspektorem Alumnatu.
Ks. Latussek, obdarzony szczególnym względami przez biskupa Sedlnic­
kiego, został przez niego upatrzony na wakująca od trzech lat sufraganię wrocławską. Prekonizację na biskupa tytularnego Diany w Numidii otrzymał
12 II 1838 r. od papieża Grzegorza XVI. Konsekrowany 27 maja przez biskupa wrocławskiego w jego prywatnej kaplicy, przejął obowiązki dziekana kapituły i wikariusza generalnego. Z miejsca stał się prawą ręką ordynariusza,
zwłaszcza w wykonywaniu czynności pontyfikalnych. Obaj prowadzili też
wspólną politykę w sprawie małżeństw mieszanych i ta antykościelna działalność Latusska w dużej mierze przyczyniła się do złożenia rezygnacji przez
Sedlickiego. Po jego odejściu ruchliwy i niezmiernie czynny sufragan, wprawdzie nie został wikariuszem kapitulnym, ale doprowadził do wyboru sędziwego Józefa Knauera na biskupa wrocławskiego i udzielił mu sakry biskupiej.
Wybrany 22 V 1844 r. na wikariusza kapitulnego przez rok administrował diecezją. Spełniły się jego marzenia o władzy, a z zamierzeń duszpasterskich zasługuje przygotowanie katechizmu dla dzieci w wieku od 10 do 14 lat, który
ukazał się drukiem także w języku polskim. Po roku rządów władzę przekazał
w godne ręce biskupa Melchiora Diepenbrocka.
Nowy rządca wysłał biskupa Daniela najpierw jako swojego komisarza na
Janową Górę celem prawnego przejęcia posiadłości biskupich na Śląsku austriackim. Zadanie to wykonał ku zadowoleniu ordynariusza w ciągu trzech
miesięcy. Na początku 1846 r. w gronie kapituły katedralnej awansował do
godności prepozyta. Ponadto pełnił wówczas obowiązki oficjała, wikariusza generalnego, inspektora Alumnatu, radcy tajnej kancelarii i generalnego
prokuratora kapituły. Pod nieobecność ordynariusza w 1849 r. administrował
diecezją.
Biskup Latusek zdołał pozyskać przychylność i zaufanie księcia-biskupa
Henryka Förstera, z którym przed laty był w licznych konfliktach. Tymczasem
biskup-elekt w 1853 r. powołał go na urząd wikariusza generalnego i oficjała. Ciesząc się wybornym zdrowiem, sufragan czterech ordynariuszy z zapałem oddawał się pracy duszpasterskiej, zwłaszcza podczas częstych wizytacji
kanonicznych. Z jego rąk aż 418 diakonów otrzymało święcenia prezbiteratu.
Po krótkiej chorobie zmarł 17 VIII 1857 r. we Wrocławiu i został pochowany
w podziemiach katedry świętojańskiej.
24
Ks. Józef Mandziuk
[20]
KS. PROF. JAN ANTONI THEINER – PRZEDSTAWICIEL
NEOLOGÓW ŚLĄSKICH
W I poł. XIX stulecia wiele zamieszania w życiu religijnym na Śląsku
wnieśli tzw. neologowie. Tworzyli oni ruch zmierzający przede wszystkim
do zmian liturgicznych, mszału, brewiarza i rytuału oraz do wprowadzenia
języka narodowego do nabożeństw. Ruch ten przedostał się na Śląsk z południowych Niemiec, będących pod wpływem zaborczej Francji. Zdaniem teoretyków neologizmu liturgia, nawiązująca do pierwotnego chrześcijaństwa
(wpływy gallikanizmu), powinna dawać silne wrażenia estetyczne, zbliżając
przez przestępne nauczanie i zrozumiałą akcję liturgiczną wiernych do Boga.
Natomiast wprowadzenie języka narodowego miało przyczynić się do pełnego udziału wiernych w nabożeństwach, zwłaszcza w liturgii Mszy św.
Na Śląsku ks. Franciszek Scharfenberg, proboszcz z Soboty, opracował
własną agendę liturgiczną i wprowadził ją w życie bez kościelnego zezwolenia. Ks. Ignacy Franz, rektor Alumnatu, wydał śpiewnik, zawierający pieśni
poranne i wieczorne, mszalne, katechizmowe, pogrzebowe i świętych. Inny
śpiewnik wydał własnym sumptem ks. Kasper Rachner, proboszcz Twardocic.
Wybitny biblista śląski, ks. Tadeusz Antoni Dereser, dał duchowieństwu niemiecki brewiarz, który różnił się zasadniczo od rzymskiego.
Największą rolę wśród śląskich neologów odegrali bracia Jan Antoni
i Augustyn Theinerowie z Wrocławia. Pierwszy z nich działał na Śląsku,
a drugi w Rzymie. Pochodzili oni ze zubożałej rodziny rzemieślniczej, lecz
obaj odznaczali się wybitnymi uzdolnieniami umysłowymi. Już od młodości hołdowali ideom oświeceniowym. Z wyróżnieniem ukończyli Gimnazjum
św. Macieja we Wrocławiu, gdzie też odbyli studia teologiczne. Antoni, po
przyjęciu święceń kapłańskich 15 III 1823 r., uzyskał doktorat z nauk biblijnych i rozpoczął kilkumiesięczna pracę w charakterze wikariusza w parafii
Sobota, gdzie zetknął się z nowatorskimi poczynaniami wspomnianego wyżej
proboszcza i stał się ich gorliwym zwolennikiem. Z podobną praktyką spotkał się jako wikariusz w Legnicy, gdzie proboszczem był ks. Augustyn Ober.
Za protekcją swojego promotora, ks. Deresera, w 1824 r. otrzymał stanowisko profesora nadzwyczajnego na Fakultecie Teologicznym Uniwersytetu
Wrocławskiego. Wkrótce habilitował się, otrzymując tytuł samodzielnego
pracownika naukowego.
Latem 1826 r. ukazało się dzieło anonimowego autora pt. Die Katholische
Kirche Schlesiens, dargstellt von einem katholischen Heistlichen. Później
okazało się, że tym duchownym był właśnie profesor Antoni Theiner. Zawarte
w książce postulaty dotyczyły liturgii, hierarchii kościelnej, duchowieństwa
i duszpasterstwa. Żądania odnośnie życia liturgicznego były wprost rewolucyjne. Ponadto zawarte postulaty były klasyczną próbą dostosowania się do
[21]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
25
poziomu liturgii protestanckiej. Anonimowy autor polecał opracowanie nowego katechizmu i nawoływał do wydania nowych modlitewników dla wiernych. Te postulaty zasługiwały na realizację, ale w duchu katolickim, a nie
oświeceniowym. Dalej „pewien duchowny” sprzeciwiał się autorytetowi
Stolicy Apostolskiej i hierarchii kościelnej, usiłując podać Kościół władzy
świeckiej. Własnemu biskupowi zarzucał błahą treść listów pasterskich i wyrażał pogląd, ze urząd biskupi został wypatrzony przez pozbycie się funkcji
nauczycielskiej w biskupstwie na rzecz administracji gospodarczej i zewnętrznej reprezentacji. Odnośnie stanu intelektualnego śląskiego duchowieństwa
zaatakował stronę wychowawczą i dydaktyczną wrocławskiego Alumnatu.
Z wielką gwałtownością wypowiedział się przeciwko celibatowi duchownych, uznając, że jego zniesienie podniosłoby poziom moralny duchowieństwa. Pisał, ze bezżeństwo pozbawiało księży domowej radości, pogody
ducha i wesela, stając się powodem przynależności wielu z nich do masonerii,
w której strukturach szukano namiastki rodzinnego szczęścia.
Książka zyskała duży rozgłos i jej 2-tysuięczny nakład rozszedł się w ciągu kilku tygodni. Wydawca przygotował drugie wydanie poszerzone. Obaj
Theinerowie wydali następną książkę o celibacie, która wywołała ostra reakcje ze strony władz diecezjalnych. Antoni został pozbawiony wykładów
z prawa kanonicznego i teologii pastoralnej, a miał tylko prawo do wykładów
z egzegezy biblijnej. W 1830 r. on sam zrezygnował z działalności akademickiej, został proboszczem w Pełcznicy, krótko duszpasterzowi w Krzeszowie
i w 1837 r. objął probostwo na Psim Polu we Wrocławiu. W 1845 r. złożył
urząd proboszczowski i po 10 latach przeszedł na protestantyzm, obejmując
stanowisko sekretarza Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu.
Młodszy Theiner w 1929 r. uzyskał doktorat na uniwersytecie w Bonn, odbył podróż do Wiednia, Anglii, Paryża i Rzymu, gdzie nastąpiła jego konwersja na katolicyzm. Wstąpił do oratioranów i po przyjęciu święceń kapłańskich,
pracował w Sekretariacie Stanu, a następnie w Archiwum Watykańskim, wydając obszerne publikacje na temat dziejów Kościoła w Szwecji, Polsce,
Rosji, Francji i na Śląsku. Do Wrocławia nigdy już nie zawitał. Zmarł 9 VIII
1874 r. Citavecchia. Poprzez swoja działalność naukową wszedł do panteonu
wybitnych postaci śląskiego Kościoła.
Wróćmy jeszcze do sprawy neologów, którzy w 1826 r. za inspiracją
ks. Antoniego Theinera, a pod przewodnictwem ks. Józefa Neukircha z Soko­
łowca, sformułowali postulaty reformy liturgii w diecezji nadodrzańskiej
i przekazali je biskupowi. Jedenastu sygnatariuszy petycji odznaczało się gorliwością duszpasterską, a żyjąc w diasporze, cieszyli się życzliwością, a nawet
przyjaźnią protestantów, którzy uczęszczali nieraz na nabożeństwa katolickie,
podczas których stosowano język niemiecki. Był to zwyczajny ekumenizm
życiowy. Po otrzymaniu petycji biskup Szymoński zasięgnął rady kapituły,
26
Ks. Józef Mandziuk
[22]
a Wikariat Generalny skierował pismo okólne do duchowieństwa. Z wielu dekanatów napłynęły wyrazy wierności wobec ordynariusza i spraw przeciwko
postulatom zawartym w petycji neologów. Biskup usiłował ukazać nowatorów, ponieważ ich sprawa nabierała coraz większego rozgłosu.
Ruch neologów znalazł na Śląsku silne oparcie wśród magnatów, którzy
wystosowali petycję do króla Fryderyka Wilhelma III, nawiązującą do treści wymienionej wyżej książki. Znalazły się tam słowa: „[…] Jego Wysokość
z całym szacunkiem prosimy, by zechciał zarządzić z monarszej łaskawości
dochodzenie, czy i jakie nadużycia, o których mówi owa książka, obciążają
nasz Kościół, i by zechciał nas od nich uwolnić”. Ostatecznie władca pruski
zajął stanowisko odżegnujące się od dążeń śląskich neologów.
Ta postawa króla Fryderyka Wilhelma III zadecydowała o uznaniu przez
neologów 6 XII 1828 r. zwierzchności swojego biskupa i przyjęciu dekretów Soboru Trydenckiego. Po otrzymaniu polecenia przestrzegania przepisów kościelnych oraz zwalczania błędnych nauk, stanowiących zagrożenie
dla jedności Kościoła, zostali oni przywróceni do łask i pozostali na swoich stanowiskach. Jeden z nich, ks. Józef Neukirch, rozwinął owocną działalność duszpasterską w charakterze proboszcza w Legnicy, następnie wszedł do
grona kapituły katedralnej, piastując w niej najwyższe stanowiska: dziekana
i prepozyta, a w zarządzie diecezją pełnił obowiązki wikariusza generalnego.
W ten sposób został zakończony spór neologiczny, który w początkowym stadium groził formalną schizmą.
KS. JAN RONGE – TWÓRCA KOŚCIOŁA
NIEMIECKO-KATOLICKIEGO
W I poł. XIX w. pojawiły się tendencje tworzenia kościołów narodowych,
opartych na podłożu racjonalistycznym i nacjonalistycznym. Kościoły te nie
były modne wśród duchowieństwa mimo pożywki, jakiej dostarczał wybujały i romantyczny ówczesny nacjonalizm. W Niemczech były próby tworzenia Kościoła niemiecko-katolickiego, którego początki zrodziły się na Śląsku.
Twórca sekty był ks. Jan Ronge, do którego dołączył ks. Jan Czerski, kapłan
archidiecezji poznańskiej.
Pierwszy z nich urodził się 16 X 1813 r. w Biskupowie, w rodzinie wieśniaczej. W wyborze drogi życiowej więcej kierował się wolą i życzeniem rodziców, niż głosem powołania kapłańskiego. Podjął jednak studia teologiczne
we Wrocławiu i po rocznym pobycie w Alumnacie, pełnym wewnętrznych
niepokojów, zdecydował się na przyjęcie 30 VIII 1840 r. święceń kapłańskich. Już jako wikariusz w Grodkowie, opublikował anonimowy artykuł pt.:
Rom und das Breslauer Domkapitel, w którym zaatakował rosnący w siłę ultramontanizm i przestrzegał przed ograniczeniem wolności działania w po-
[23]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
27
dejmowanych decyzjach przez Kościoły lokalne. Po podaniu do publicznej
wiadomości, że autorem artykułu, nabierającego rozgłosu, był wikariusz
grodkowski, 70 duszpasterzy zażądało usunięcia go ze stanowiska wikariuszowskiego i opuszczenia Grodkowa. On sam nie wyraził żadnej skruchy
ani subordynacji wobec władzy diecezjalnej i został suspendowany przez ks.
Józefa Ignacego Rittera, wikariusza kapitulnego. Po opuszczeniu szeregów
kapłańskich, udał się na Górny Śląsk, gdzie objął posadę nauczyciela dzieci protestanckich urzędników kopalni w Siemianowicach. Swoimi poglądami dzielił się z innymi, wyjeżdżając do niektórych miejscowości na całym
Śląsku.
Ronge wielką kampanię antykościelną i antypapieską rozwinął w związku
z wystawieniem do publicznej czci tuniki Zbawiciela w katedrze trewirskiej
w dniach 18 VIII – 6 X 1844 r. W liście otwartym do tamtejszego biskupa
Arnolda, określając siebie jako kapłana katolickiego, zaatakował prawdziwość
relikwii i rzekome nadużywanie przez Kościół katolicki „ciemnoty i zabobonności prostego ludu”, a biskupa trewirskiego nazwał „odpustowym kramarzem XIX stulecia”. Wystąpienie Rongego ostro skrytykował kanonik Henryk
Förster w kazaniu, które wygłosił 10 listopada w katedrze wrocławskiej. To
wystąpienie kaznodziei katedralnego przyśpieszyło karę ekskomuniki, nałożonej na Rongego 4 grudnia przez biskupa Daniela Latuska, ówczesnego wikariusza kapitulnego.
List Rongego do biskupa Arnolda spotkał się jednak z poparciem racjonalnych i liberalnych kręgów katolickich i protestanckich. On sam został
uznany nawet za „drugiego Lutra”. Odtąd celem jego działalności było odłączenie Kościoła w Niemczech od Stolicy Apostolskiej, czyli założenie nowego Kościoła niemiecko-katolickiego. Określone przez niego zasady wiary
i dyscyplina kościelna były bardzo zbliżone do protestantyzmu. Celem zyskania poparcia państwa pruskiego, nie uznawał zakazu małżeństw mieszanych.
W kalendarzu liturgicznym przyjmował tylko święta uznane przez państwo.
Największym sprzymierzeńcem Jana Rongego był Jan Czerski, kapłan archidiecezji poznańskiej, który po ogłoszeniu swojej apostazji, założył w 1844 r.
w Pile gminę chrześcijańsko-apostolsko-katolicką. Ekskomunikowany przez
arcybiskupa Leona Przyłuskiego, w lipcu 1844 r. przybył do Poznania i za
zgodą władz rządowych rozwinął swoją działalność. Jego wielkim przeciwnikiem był ks. Józef Wick, młody kapłan śląski, który później stał się znanym
społecznikiem we Wrocławiu. Roczna posługa kaznodziejska ks. Wicka przyczyniła się do zaniku sekty Czerskiego w Poznaniu, a jemu samemu zjednała miano jej „grabarza”.
Na Śląsku Kościół niemiecko-katolicki zyskiwał coraz więcej zwolenników. W samym Wrocławiu liczba członków nowej wspólnoty dochodziła do
7 000. Obaj sekciarze Ronge i Czerski zakładali gminy nie tylko na Śląsku,
28
Ks. Józef Mandziuk
[24]
ale i w innych miastach niemieckich. W połowie 1845 r. sekta liczyła 170
gmin, 41 predykantów i ok. 60 000 wiernych.
Pierwszy sekciarski sobór narodowy odbył się w Lipsku w dniach
23-26 IX 1825 r. Wzięło w nich udział 15 wspólnot z całych Niemiec. Ronge
w 51 artykułach opracował zasady wiary i formy nabożeństw wraz z normami uprawiania pracy duszpasterskiej. Kościołowi nadano ustrój synodalny,
a gminom przyznano prawo wolnej elekcji kapłanów.
Kościół niemiecko-katolicki znalazł początkowo uznanie i poparcie władz
państwowych. Wspierali go najwyżsi urzędnicy, a sam Ronge odbywał „triumfalne podróże” po Niemczech. Ta dobra passa nowej wspólnoty nie trwała
długo. Najpierw doszło do poróżnienia obydwu założycieli sekty na tle interpretacji Biblii odnośnie osoby Jezusa Chrystusa. Ronge uznawał w Chrystusie
tylko Zbawiciela i posłańca Bożego, natomiast Czerski bronił bóstwa Jezusa
z Nazaretu. Ważną przyczyną podziału w łonie sekty był radykalizm społeczny, protegowany przez Rongego. Cały ruch zagubił się podczas Wiosny
Ludów w 1848 r. Ronge musiał uciekać z Niemiec i osiedlił się w Londynie,
gdzie pojął za żonę pewną Angielkę. Władze pruskie rozwiązał trzeci synod,
a policja zakazała działalności wrocławskiej wspólnocie, która 1855 r. sama
się rozwiązała. Od tej pory trwał powolny rozpad sekty. Część jej członków
wróciła do Kościoła katolickiego, część połączyła się z wolnymi gminami
protestanckimi. Sam założyciel jako życiowy bankrut, zarówno religijny, jak
i polityczny, zmarł 26 X 1887 r. w Wiedniu i został pochowany we Wrocławiu.
Nie udało mu się rozbić jedności Kościoła katolickiego w Niemczech, choć
początkowo miał poparcie władz państwowych i kręgów protestanckich.
KS. FRANCISZEK KLIMKE WOBEC PROBLEMU
MAŁŻEŃSTW MIESZANYCH NA ŚLĄSKU
W pracy duszpasterskiej duchowieństwa katolickiego na Śląsku pruskim
duże trudności nastręczał problem małżeństw mieszanych. Miał on wydźwięk
wyznaniowy, narodowościowy i polityczny. Rząd pruski przy ich pomocy
usiłował protestantyzować populację katolicką, zmniejszyć czynnik polskości wśród górnośląskiej ludności i podporządkować Kościół absolutystycznemu państwu.
Dotychczas przeszkodę w zawarciu małżeństwa katolika z protestantem
lub osobą prawosławną można było usunąć przez konwersję lub otrzymanie dyspensy. W tym drugim wypadku strona akatolicka musiała złożyć gwarancje, że nie będzie współmałżonka odwodzić od katolicyzmu, zapewniając
wolność w wyznawaniu wiary i spełnianiu praktyk religijnych. Dzieci miały otrzymać chrzest i wychowanie katolickie. W podzielonej wyznaniowo
Rzeszy małżeństwa mieszane były zjawiskiem częstym. Stąd doszło do prak-
[25]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
29
tyki zawierania takich małżeństw bez dyspensy, przy czym chłopców wychowywano w religii ojca, a dziewczęta w religii matki.
Problem małżeństw mieszanych i związanych z nim sporych kwestii odnośnie do wychowania potomstwa wystąpił tuż po wkroczeniu wojsk pruskich
na ziemię śląską. Do Rzymu słano petycje w sprawie udzielania odpowiednich dyspens. Właściwy spór rozpoczął się jednak w 1803 r., kiedy król
Fryderyk Wilhelm III wydał dekret, mocą którego dzieci z małżeństw mieszanych będą wychowywane w religii ojca. Władcy chodziło o wzmocnienie
stanu posiadania protestantów kosztem katolików. Dekret był też uderzeniem
w ludność polską, małżeństwa bowiem protestanckich Niemców z katolickimi Polkami były o wiele częstsze, aniżeli Polaków-katolików z Niemkamiprotestantkami.
Dekret królewski obejmował również zachodnie prowincje Nadrenii
i Westfalii, gdzie arcybiskup koloński Ferdynand Spiegel nie zareagował na
posuniecie rządowe. Większość jednak duchowieństwa niemieckiego nie
chciała błogosławić małżeństw mieszanych bez gwarancji katolickiego wychowania dzieci. Księża odmawiali też rozgrzeszenia katolikom, którzy zawierali ślub wobec pastorów ewangelickich. W odpowiedzi rząd zaczął stosować
liczne represje wobec duchowieństwa wiernego przepisom kościelnym i gnębić je różnymi procesami. Z Rzymu nadeszło brewe papieża Grzegorza XVI
z 27 V 1832 r., w którym znalazło się wyjaśnienie, ze małżeństwa mieszane są
dozwolone pod gwarancjami katolickiego wychowania potomstwa i nie przeszkadzania stronie katolickiej w wypełnianiu jej praktyk religijnych.
Nowy arcybiskup koloński, Klemens August Droste-Vischering, oświadczył otwarcie, że będzie wiernie przestrzegał zasad prawa kanonicznego.
Został aresztowany i osadzony w twierdzy Minden. Arcybiskup poznański
i gnieźnieński Marcin Dunin w styczniu 1838 r. wydał specjalny list pasterski,
w którym wyjaśniał kapłanom i wiernym ważność problemu małżeństw mieszanych, a w lutym ogłosił instrukcję, zabraniającą księżom pod karą suspensy
błogosławienia małżeństw mieszanych bez gwarancji katolickiego wychowania potomstwa. Za te pociągnięcia został pozbawiony urzędu i wywieziony do
Kołobrzegu, gdzie był internowany w prywatnym domu. Uwięzienie arcybiskupa Dunina wywołało powszechną żałobę i wielkie napięcie, które zespoliło sprawy kościelne z narodowościowymi.
Nowy władca pruski, Fryderyk Wilhelm IV, dążył do zakończenia sporu na
drodze kompromisu. Doszło do zawarcie 23 IV 1841 r. porozumienia między
młodym królem a starym papieżem, które przyniosło Kościołowi katolickiemu w Prusach daleko idące swobody.
Na Śląsku problem małżeństw mieszanych podzielił duchowieństwo na
dwa obozy. Jedni z biskupem Sedlnickim stali po stronie rządowej, drudzy
usiłowali zachować przepisy prawa kanonicznego. Jak palącym był pro-
30
Ks. Józef Mandziuk
[26]
blem małżeństw mieszanych w diecezji śląskiej świadczy następujące wydarzenie. Kiedy ks. Józef Zahn, proboszcz konarski, odmówił błogosławienia
małżeństwa bez złożenia deklaracji o wychowaniu dzieci, wówczas urzędnik państwowy zażądał od ks. Franciszka Klimke, proboszcza ze Strzegomia,
aby tego dokonał. Duszpasterz strzegomski, odznaczony przez rząd orderem
Czerwonego Orła IV klasy, wykonał polecenie bez zgody miejscowego proboszcza. Sprawa dotarła do Wrocławia, ponieważ ks. Klimke ipso facto wpadł
w karę kościelną. Po złożeniu wyjaśnień, że chciał ratować duszę, o suspensie nie było mowy. Ostatecznie duszpasterz strzegomski otrzymał naganę
z biskupiej kancelarii, ale zawarte małżeństwo polecono wpisać do ksiąg metrykalnych w Strzegomiu, a nie w Konarach. To wydarzenie skłoniło kanonika Förstera do złożenia rezygnacji ze stanowiska radcy kurialnego.
Postawa biskupa Sedlnickiego w sprawie małżeństw mieszanych znalazła
swój finał w rozstrzygnięciach papieża Grzegorza XVI, który po kilkakrotnym upomnieniu zwrócił się do niego z kategorycznym żądaniem ustąpienia z biskupstwa wrocławskiego. Rygorystycznym w sprawach małżeństw
mieszanych był biskup Melchior Diepenbrock, który wszystkie zasady błogosławienia tych małżeństw zestawił w Rytuale wrocławskim z 1847 r. Wielki
bojownik o przestrzeganie prawa kościelnego w zakresie małżeństw mieszanych, Henryk Förster, jako biskup wrocławski w 1855 r. w specjalnym liście
pasterskim jeszcze raz powtórzył wszystkie przepisy dotyczące tegoż problemu. Powrócono wówczas do prawa zwyczajowego, że synowie mieli być wychowywani w religii ojca, a córki w religii matki. Bez wątpienia wielka walka
o stosowanie norm wytyczonych przez Stolicę Apostolską w zakresie małżeństw o różnym wyznaniu, przyczyniła się do obudzenia większej świadomości religijnej na ziemi śląskiej.
PROF. WILHELM VON HUMBOLD I SPRAWA POŁĄCZENIA
FRANKFURCKIEJ VIADRINY Z WROCŁAWSKĄ LEOPOLDINĄ
Przemiany w Prusach na początku XIX w. dotyczyły również dziedziny
szkolnictwa na różnych szczeblach. Reforma oświatowa wykreowała nową
ideę uniwersytetu. Profesorowie mieli być nie tylko dydaktykami, ale także pracownikami naukowymi. Natomiast studenci powinni przede wszystkim
uczyć się myślenia, a nie konkretnego zawodu. Na gruncie tych idei w 1810 r.
powołano do zycia Uniwersytet w Berlinie, który był dziełem wybitnego filozofa i przyrodnika Wilhelma von Humboldta, kierownika wydziału kultury i wychowania w pruskim ministerstwie spraw wewnętrznych. W wyniku
różnych koncepcji dotyczących dwóch pruskich uczelni wyznaniowych: protestanckiej Viadriny we Frankfurcie n. Odrą i Leopoldyny we Wrocławiu, doszło do ich połączenia. Na powstałym Uniwersytecie Wrocławskim powołano
[27]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
31
do istnienia dwa fakultety: teologii katolickiej i teologii protestanckiej. Miały
one własne grono nauczycieli akademickich, regulamin, program nauczania
i studentów, przygotowujących się do przyszłej pracy duszpasterskiej.
Jak doszło do fuzji tych dwóch uczelni? Idea utworzenia we Wrocławiu była
rozpatrywana przez różne osoby i ich gremia po 1807 r. Sam prof. Humbold
nie opowiadał się za tworzeniem nowej uczelni w stolicy Śląska. Jego zdaniem bowiem Leopoldyna powinna nadal kształcić księży katolickich, a losy
uczelni frankfurckiej miały być uzależnione od dalszego jej rozwoju. Jednak
jego następca, Wilhelm Süvern, był innego zdania i po uwzględnieniu różnych opinii i ekspertyz skierował do króla pismo, w którym zapronował połączenie obu uczelni. Sprzyjała temu sekularyzacja dóbr kościelnych, ponieważ
znalazły się fundusze na funkcjonowanie uniwersytetu państwowego.
Król Fryderyk Wilhelm III wydał 24 IV 1811 r. rozkaz gabinetowy, na mocy
którego nastąpiło przeniesienie protestanckiej Viadryny do Wrocławia i połączenie jej z Leopoldiną. W ten sposób powstał nowy, bezwyznaniowy, uniwersytet o łacińskiej nazwie Universitas Litterarum Vratislaviensis. Kształt
uczelni został określony dokumentem królewskim z sierpnia t. r., który wprowadzał całkowitą laicyzację uczelni (poza wydziałami teologicznymi), równość wszystkich wydziałów, wolność nauczania i nauki oraz przynajmniej
formalnie dużą autonomię. W inauguracji nowego roku akademickiego –
19 X 1811 r. – w Auli Leopoldyńskiej wzięli udział przedstawiciele władz
państwowych i miejskich. W trakcie uroczystości, w obecności 218 immartykulowanych poprzedniego dnia studentów, podano do wiadomości ukonstytuowanie się najważniejszych urzędów i godności uniwersyteckich, a rektor
Karol August Wilhelm Berends złożył przysięgę.
W następnych latach opracowano statut uczelni i własne regulaminy poszczególnych wydziałów, które stanowiły podstawę ich działalności naukowej i dydaktycznej. Uczelnia miała wydziały: filozofii, teologii katolickiej
i teologii protestanckiej, prawa i medycyny. Państwo w pełni finansowało
nowy uniwersytet, decydowało o zatrudnieniu profesorów, stawiało okreś­
lone zadania i sprawowało pełny nadzór. Profesorowie obok stałych pensji
mogli mieć udział w dodatkowych dochodach, pochodzących ze stypendiów
i fundacji poszczególnych fakultetów oraz z immatrykulacji i wydawania dyplomów. Rektor, wybierany na jednoroczną kadencję, reprezentował szkołę na zewnątrz, zwoływał i przewodniczył posiedzeniom senatu, czuwał nad
poprawnym przebiegiem głosowania nad rozporządzeniami ministerialnymi
oraz przyjmował studentów przez immatrykulację. Ponadto sprawował nadzór nad sądownictwem uniwersyteckim i nad rejestrem uczelnianym, a także
organizował uroczyste obchody dnia urodzin władcy. Senat, wybierany również na jednoroczną kadencję, był organem opiniującym i prawodawczym.
Zbierał się na zaproszenie rektora dwa razy w miesiącu, a jego postanowie-
32
Ks. Józef Mandziuk
[28]
nia zapadały większością głosów. Do jego gremium wchodzili: rektor, prorektor, dziekani, 7 profesorów. Stronę rządową reprezentował kurator. Pisma
do niego, jak i do ministra, w imieniu „rektora i senatu” podpisywali wszyscy senatorowie, po uzgodnieniu ich treści, nawet w drobnych szczegółach
redakcyjnych.
Stanowiska administracyjne i profesorskie na wydziałach nieteologicznych powierzano zarówno katolikom jak i protestantom, a od 1847 r. także
Żydom. Profesorowie często reprezentowali dwie i więcej specjalizacji. Spod
ich pióra miały wychodzić książki naukowe, ubogacające innych pracowników nauki i studentów. Nauczyciele akademiccy jako urzędnicy państwowi
w hierarchii urzędniczej plasowali się bardzo wysoko. Profesorów zwyczaj­
nym mianował władca, a nadzwyczajnych – minister. Zazwyczaj każdy
profesor zwyczajny miał dodający mu splendoru tytuł honorowy, np. radcy rządowego czy tajnego. Pozostali wykładowcy nie byli opłacani przez
państwo, lecz musieli mieć zgodę ministerstwa na prowadzenie zajęć dydaktycznych. Ich wykłady były opłacane przez studentów, stąd wysokość wynagrodzenia zależała od liczby słuchaczy.
Studenci byli zobowiązani do pilnego uczestnictwa w wykładach i składania egzaminów semestralnych w cyklu 3-letnim, a na studiach medycznym
– 4-letnim. Istniała możliwość uzyskania stypendiów w postaci „fundacji”
studenckich i darmowych obiadów. Przekroczenie etyki studenckiej było karane, ze zastosowaniem aresztu włącznie.
Upłynęło wiele lat zanim doszło do urządzenia sal wykładowych, instytutów, komórek naukowych i dydaktycznych na odpowiednim poziomie,
a także mieszkań dla profesorów spoza Wrocławia. Oczywiście wykorzystano
wszystkie urządzenia dawnej Leopoldyny. W klasztorze kanoników regularnych na Piasku urządzono bibliotekę, którą tworzyły księgozbiory dawnych
uczelni oraz zebrane przez Gustawa Büschinga rękopisy i druki skasowanych klasztorów śląskich. W następnych latach Uniwersytet Wrocławski im.
Fryderyka Wilhelma III otrzymywał coraz to nowy kształt organizacyjny.
KS. PROF. MARCIN PEŁKA – DZIEKAN WYDZIAŁU TEOLOGII
KATOLICKIEJ UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO
Uniwersytet Wrocławski od początku miał dwa wydziały teologiczne: teologii katolickiej i protestanckiej. Państwo pruskie protegowało jednak więcej
fakultet teologii protestanckiej, co przejawiało się m.in. w uposażeniu i w procedencji uczelnianej. Między pracownikami obu wydziałów była pewna rywalizacja w zakresie twórczości naukowej, lecz życie obok siebie na jednej
uczelni prowadziło do wypracowania zasad wspólnej tolerancji. Teologowie
ewangeliccy byli bardziej uzależnieni od władz państwowych, teologowie ka-
[29]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
33
toliccy musieli się liczyć z autorytetem miejscowego biskupa i władz kościelnych. Zarówno jedni jak i drudzy mieli świadomość, że są odpowiedzialni za
odpowiednie przygotowanie intelektualne przyszłych duszpasterzy.
Dopiero w 1840 r. nastąpiło zatwierdzenie regulaminu Wydziału Teologii
Katolickiej, zresztą wraz z regulaminami innych wydziałów. Przy jego opracowywaniu brano pod uwagę, ze nowy fakultet jest kontynuatorem jezuickiej
Leopoldyny i pozostaje w szczególnych związkach z władzami kościelnymi.
Dotyczył on spraw wykładowców, wykładów, nadzoru nad studentami, egzaminów, promocji, wzajemnego stosunku obydwu wydziałów teologicznych
oraz relacji do biskupa, który sprawował nadzór i miał prawo wizytowania.
Ministerstwo nie mogło zatrudnić profesora teologii bez uprzedniego zaciągnięcia opinii biskupa, który mógł odrzucić kandydata z powodu uzasadnionych zarzutów odnoszących się do ortodoksji katolickiej lub sposobu jego
życia.
Plan studiów z 1811 r. odnośnie kształcenia narybku kapłańskiego zakładał 2-letnie studia filozoficzne i 3-letnie teologiczne. W 1829 r. przyjęto plan
i system wykładów Uniwersytetu w Bonn. Trwanie studiów teologicznych
wydłużono do 8 semestrów, chociaż przez długi okres czasu pruskie przepisy
o kształceniu księży pozwalały na utrzymanie się studiów 3-letnich. Pierwszy
semestr rozpoczynał się jesienią w poniedziałek po 14 października i kończył sobota po 20 marca. Semestr drugi rozpoczynał się wiosną w najbliższy
poniedziałek po 8 kwietnia, a kończył się w pierwszą sobotę po 7 sierpnia.
Wykłady odbywały się w języku łacińskim i niemieckim. Przeciętnie studenci słuchali 20 godzin wykładowych tygodniowo.
Po ukończeniu studiów uniwersyteckich klerycy wstępowali do Alumnatu,
gdzie przez rok przygotowywali się bezpośrednio do przyjęcia prezbiteratu.
Tak więc droga do kapłaństwa miała dwa etapy: uniwersytecki i alumnacki.
Wśród duchownych absolwentów Uniwersytetu Wrocławskiego znaleźli się
biskupi śląscy, zarówno ordynariusza, jak i sufragani, przedstawiciele wyższego duchowieństwa, a przede wszystkim śląscy duszpasterze parafialni.
Trzykrotnie pełnił obowiązki dziekana Wydziału Teologii Katolickiej ks.
prof. Marcin Pełka, wybitny kanonista, senior katolickich uczonych wrocławskich. Urodził się 4 XI 1757 r. w Brożcu k. Prudnika jako syn Jerzego
i Marianny. Nauki gimnazjalne pobierał w Głubczycach, studia filozoficzne odbył w Akademii Leopoldyńskiej, prawnicze w Wiedniu, a teologiczne we Wrocławiu, wieńcząc je doktoratem z teologii. Po przyjęciu święceń
kapłańskich 22 XII 1781 r., pełnił obowiązki kaznodziei najpierw w Brzegu
n. Odrą, a następnie we Wrocławiu. W 1786 r. został profesorem filozofii
w Leopoldynie, ucząc metafizyki, estetyki, prawa natury. W 1790 r. został
profesorem prawa kanonicznego i lektorem języka polskiego. Ponadto uczył
jeszcze historii teologii, literatury, historii Kościoła, patrologii, encyklopedii
34
Ks. Józef Mandziuk
[30]
teologicznej, dogmatyki. Był więc typowym „doktorem wszech nauk” i znakomitym dydaktykiem. Podobnie wszechstronną była jego twórczość naukowa. W nowo powstałej uczelni we Wrocławiu został kierownikiem katedry
prawa kościelnego i uczył tego przedmiotu do 1823 r. Na temat wyrażonych
opinii na temat stosunku Kościoła do państwa można uważać go za umiarkowanego józefistę. Wykłady prowadził w języku łaciński i trzymał się ściśle
swojego podręcznika, opartego na dziele Bernarda Bolla z 1794 r. Na uczelni
był rzecznikiem polskości, tłumacząc z języka niemieckiego na polski zwłaszcza książeczki do nabożeństwa i katechizmy. W 1822 r. jako dziekan wpłynął na utworzenie seminarium teologii katolickiej, które obejmowało 4 działy:
egzegeza Starego i Nowego Testamentu, historia Kościoła i dogmatyka. Te
cztery działy stawały się coraz bardziej prężne i dopiero po I wojnie światowej powstaną seminaria naukowe dla innych przedmiotów teologicznych.
Ks. prof. Marcin Pałka w 1823 r. przeszedł na emeryturę i otrzymał godność prałata-scholastyka we wrocławskiej kapitule katedralnej. Zmarł 5 VI
1828 r. we Wrocławiu. Niewątpliwie był on jednym z filarów Fakultetu
Teologii Katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego.
KS. PROF. JÓZEF IGNACY RITTER – HISTORYK
KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO
O obliczu każdej uczelni w pierwszym rzędzie decyduje dobór odpowiedniej kadry profesorskiej. We Wrocławiu z Leopoldyny przeszli do nowej
uczelni starzy profesorowie, którzy kontynuowali swoje wykłady na oświeceniowych podręcznikach, a ich spuścizna naukowa była słabiutka. Rzucało się
w oczy znamienne zjawisko częstego przechodzenia w stan spoczynku i wymierania pierwszego pokolenia grona nauczycieli akademickich. Łączyły się
z tym długie wakanse, a władze uczelniane i ministerstwo starały się pozyskać
uczonych teologów z całych Niemiec, lecz starania te od początku napotykały na poważne trudności różnej natury. Składano nieraz propozycje osobom,
reprezentującym wysoki poziom naukowy i wielkie umiejętności dydaktyczne, lecz były one odrzucane. Niektórzy odmawiali przyjęcia stanowska wykładowcy we Wrocławiu ze względu na sytuację, w jakiej znalazł się śląski
Kościół w wyniku edyktu sekularyzacyjnego z 1810 r. W związku z tym decydowano się na zatrudnienie miejscowych teologów, którzy niekiedy przysparzali problemy władzom kościelnym. Dopiero w latach 30-tych pojawiły
się w murach wrocławskiej uczelni wybitniejsze osobistości z zachodnich regionów Niemiec. Spowodowało to krytykę w miejscowych środowiskach,
budząc śląskie kompleksy wobec zachodnich Niemiec. Podkreślano, że na
Wydziale Teologii Katolickiej, mającym prawie 200 studentów było mniej
[31]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
35
profesorów niż na Wydziale Teologii Ewangelickiej, gdzie studiowało tylko
80 studentów.
Spośród profesorów wrocławskich przypatrzmy się bliżej ks. Józefowi
Ignacemu Ritterowi, historykowi Kościoła śląskiego. Pochodził on ze
Świdnicy k. Zielonej Góry, gdzie przyszedł na świat 12 IV 1784 r. Studia teologiczne odbył we Wrocławiu, przyjmując tam w 1811 r. święcenia prebiteratu. Był więc księdzem wrocławskim. Przez 7 lat pełnił obowiązki wikariusza
w Grodkowie, a w l. 1818-1823 w parafii św. Jadwigi w Berlinie. Po święceniach pogłębiał studia zwłaszcza z zakresu historii Kościoła w starożytności, zdobywając kolejne stopnie naukowe. W 1823 r. został profesorem na
Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Bonn. Wykładał tam historię, egzegezę Nowego Testamentu, homiletykę i teologię pastoralną. Wraz z innymi
profesorami był zwolennikiem hermezjanizmu. Wydany przez niego 3-tomowy podręcznik historii Kościoła był przez pewien czas najważniejszym podręcznikiem dla studentów teologii w niemieckim obszarze językowym.
Latem 1828 r. ministerstwo zwróciło się do 44-letniego teologa z propozycją przejścia na uczelnię wrocławską. Sprawa została sfinalizowana dopiero
w 1830 r., kiedy 4 grudnia został kanonikiem gremialnym kapituły katedralnej.
Na Fakultecie Teologii Katolickiej objął katedrę historii Kościoła i wykładał
także patrologię. Był nie tylko znakomitym dydaktykiem, ale i naukowcem,
redagując czasopismo „Breslauer Zeitschrift für katholische Teologie”. Aż
5-krotnie był dziekanem wydziału, a w 1835/1836 piastował godność rektora
uczelni. Jako rektor zatwierdził Towarzystwo Literacko-Słowiańskie, mające
duże znaczenie w życiu wrocławskiej uczelni. W swojej spuściźnie naukowej
pozostawił oprócz wspomnianego podręcznika, mającego kilka wydań, także
Geschichte der Diözese Breslau oraz kilka innych znaczących pozycji.
Oprócz działalności naukowo-dydaktycznej na Uniwersytecie Wrocław­
skim, ks. Józef Ignacy Ritter był znacząca postacią w gronie kapituły świętojańskiej. Razem z kanonikiem Henrykiem Försterem bronił katolickiego
spojrzenia na problem małżeństw mieszanych. Członkom kapituły przedstawił własny pogląd na temat elekcji biskupa wrocławskiego. Zarzucił władcy
pruskiemu, że przez desygnacje kandydata na biskupa, narzuconą kapitule,
postępuje korzystnie tylko dla siebie. Ze strony kapituły jest ona niedopuszczalna, gdyż w takim wypadku nie kapituła jest źródłem wyboru, lecz sam
władca. Władze pruskie dobrze zapamiętały to stanowisko profesora-kanonika, dotyczące elekcji biskupa wrocławskiego.
Po przymusowej rezygnacji biskupa Sedlnickiego, kanonik Ritter został
wikariuszem kapitulnym i choć nie był kandydatem „miłym dla króla” otrzymał tymczasowa administrację biskupstwem. Za jego rządów przeprowadzono renowację katedry wrocławskiej. W 1846 r. został dziekanem kapituły
katedralnej. Był on klasycznym przykładem łączenia stanowisk uczelnianych
36
Ks. Józef Mandziuk
[32]
i kurialno-kapitulnych. Koniec życia tego wielce zasłużonego duchownego dla biskupstwa wrocławskiego był tragiczny. Popadł on bowiem w nałóg pijaństwa i kanonik Förster jako wikariusz kapitulny był zmuszony do
zastosowania kary kościelnej, aby uniknąć skandalu. Zmarł 5 I 1857 r. we
Wrocławiu.
PROF. FRYDERYK SCHLEIERMACHER – PRZEDSTAWICIEL
ODRODZONEGO PROTESTANTYZMU ŚLĄSKIEGO
Na Śląsku pruskim żyli obok siebie katolicy i protestanci. Czasem dochodziło miedzy nimi do sporów i nieporozumień, a niekiedy była symbioza
i współdziałanie dla dobra wspólnego; istniał po prostu ekumenizm życiowy.
Zdarzało się i to dość często, że w jednej miejscowości były dwa obiekty sakralne: świątynia katolicka i zbór protestancki. Były one większe lub mniejsze w zależności od liczby wyznawców i zaradności duszpasterzy.
W I poł. XIX stulecia Prusy przeżywały pewien renesans w wielu dziedzinach. Inteligencja niemiecka zajęła się więcej nauką, filozofią i religią i na
tym tle zrodziła się idealistyczna filozofia niemiecka, przeciwstawiająca się
filozofii oświecenia i materializmowi. Wojna o niepodległość z Francją spowodowała odrodzenie narodowe z ożywieniem patriotyzmu, a także widoczna było chęć przezwyciężenia indyferentyzmu religijnego. Duże rezultaty
w tej dziedzinie osiągnęła działalność Fryderyka Schleiermachera, wrocławianina z urodzenia, profesora teologii na powstałym Uniwersytecie Berlińskim.
Znane były jego Kazania patriotyczne. Odrodzona pobożność protestancka
stała się teocentryczna i bliższa katolicyzmowi. Ruch ten wzmógł się wyraźnie
po 1814 r., a przełomową datą była rocznica 300-lecia wystąpienia Marcina
Lutra i początku reformacji. Następnie ruch odnowy i rozwoju „pobożności
serca” został wzmocniony przez romantyzm i pogłębiony nadnaturalizm religijny. W niektórych ośrodkach niemieckich dochodziło do radykalnych zmian
w formie religijnego przebudzenia do „religijności pietystycznej i surowo biblijno-nadnaturalnej”. W następstwie tego zjawiska zrodził się nowoczesny
pietyzm, mający wzięcie również na Śląsku. Na jego gruncie po 1820 r. wyrosła wpływowa kościelna partia protestancka.
Próby odrodzenia religijnego wywołały niezwykłą płodność intelektualną
protestantów. Myśliciele ewangeliccy, mniej skrępowani od katolickich, próbowali pogodzić tradycyjną doktrynę z nowożytną filozofią oraz z postępem
nauk historycznych, archeologicznych i metod filologicznych. W niektórych
przemyśleniach nastąpiło skażenie posłania biblijnego. Niektórzy zaczęli traktować Biblię jako jedynie dzieło ludzkie, bez nadprzyrodzonego objawienia
Bożego. Z drugiej strony protestanci chcieli więcej z Biblią dotrzeć do wier-
[33]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
37
nych, starając się rozpowszechniać treść biblijną w społeczeństwie. Służyło
temu powstałe w 1814 r. berlińskie Pruskie Stowarzyszenie Biblijne.
Ruch biblijny pojawił się również na Śląsku, gdzie spotkał się z poparciem
dla rozwoju protestantyzmu wśród Ślązaków. W różnych miejscowościach
powstawały towarzystwa biblijne: już w 1815 r. widzimy je we Wrocławiu,
Bolesławcu Śląskim i Legnicy, w 1816 r. w Zgorzelcu i w 1821 r. w Szprotawie.
Głównym celem tych organizacji było umożliwienie wiernym nabywanie po
dostępnych cenach Starego i Nowego Testamentu. Najuboższym rozdawano
nawet książki religijne bezpłatnie.
Jaki był stosunek katolików śląskich do ruchu biblijnego? Widoczne było
większe zainteresowanie Pismem Świętym przez ogół wiernych, propagowane przez niektórych duszpasterzy. Jednak kuria wrocławska stała na stanowisku negatywnym w sprawie jakiejkolwiek współpracy księży z protestanckimi
towarzystwami biblijnymi. W parafiach, na terenie których rozdawano za darmo egzemplarze Biblii i książki religijne nakazano duszpasterzom postępować w duchu roztropności, łagodności i miłości, wyjaśniać ludowi naukę
katolicką, aby „katolicka prawda mogła jaśnieć i promieniować we wszystkich dziedzinach życia”.
Paradoksalnie wielkim zwolennikiem popierania ruchu biblijnego, wbrew
działaniom własnej kurii, był Leopold hrabia Sedlnicki, biskup wrocławski.
Od 1815 r. był członkiem Towarzystwa Biblijnego. Jako rządca diecezji usiłował studium Pisma Świętego na Fakultecie Teologii Katolickiej uczynić centralnym punktem wykształcenia teologicznego. We wrocławskim Alumnacie
nakazał zwiększyć liczbę godzin egzegezy biblijnej z dwóch do czterech w tygodniu. Polecał rozpowszechnianie Biblii w szkołach na różnych poziomach.
Po przejściu na protestantyzm, Sedlnicki zapisał Pruskiemu Towarzystwu
Biblijnemu legat w wysokości tysiąca talarów, aby z procentów od tego kapitału mogło ono dostarczać egzemplarze zwłaszcza Nowego Testamentu ludności na Górnym Śląsku. Dla ludności polskiej przygotowywano egzemplarze
biblijne w języku polskim. W tej akcji ukryty był cel powolnej protestantyzacji społeczeństwa górnośląskiego.
BISKUP MELCHIOR DIEPENBROCK I JEGO DROGA
DO WROCŁAWIA
Niewątpliwie osobowość biskupa wpływa na oblicze diecezji i na poziom życia religijnego duchowieństwa i wiernych. Klasycznym tego przykładem jest pontyfikat kardynała Melchiora Diepenbrocka, który trwał tylko
niespełna 8 lat, a on sam hbyl słabowitego zdrowia, a jednak dzięki jego zaangażowaniu, postawie i roztropności zmieniło się oblicze nadodrzańskiego
biskupstwa, dla którego nastała „nowa epoka”.
38
Ks. Józef Mandziuk
[34]
Przyszły rządca rozległej diecezji wrocławskiej pochodził z Westfalii,
gdzie urodził się w miasteczku Bocholt, na terenie diecezji monasterskiej.
Jego ojciec Antoni był producentem materiałów bawełnianych i właścicielem
ziemskim. Matka Marta Franciszka z Keslingów była córka wysokiego urzędnika administracyjnego i sądowego. Była to więc rodzina zamożna, której stać
było zapewnienie wykształcenia dziewięciorgu dzieci. Melchior był chłopcem trudnym i nie ukończył dwóch szkół katolickich, ani francuskiej szkoły
wojskowej w Bonn. Jeden z nauczycieli powiedział o nim, że „może być kimś
wielkim, albo nic z niego nie wyrośnie”. Pobierał więc prywatnie nauki matematyki, nauk przyrodniczych i języków, zwłaszcza hiszpańskiego i francuskiego. W 1813 r. zgłosił się jako ochotnik do wojska pruskiego, ale za jakieś
„tajemnicze wykroczenia” musiał opuścić szeregi żołnierzy, rwąc na strzępy
swój mundur wojskowy i łamiąc szpadę. Wrócił do domu pełen wewnętrznego niepokoju. W 1818 r. poznał osobiście ks. Jana Michała Sailera i odbył
z nim w majątku rodzinnym długą rozmowę, podczas której doznał olśnienia. W roku następnym przeniósł się do Landshut, gdzie zaczął studiować politologię. Wraz z Klemensem Brentano odwiedził stygmatyczkę bł. Katarzynę
Emmerich w Dülmen. Tam doznał religijnych wzruszeń, gdy w ich obecności stygmaty Katarzyny zaczęły krwawić. Odtąd myślał o stanie kapłańskim
i przybył do Ratyzbony, gdzie pod kierunkiem nowego biskupa sufragana
Sailera zaczął prywatnie studiować teologię. Tenże wybitny myśliciel i pisarz
udzielił mu 27 XIII 1823 r. święceń kapłańskich.
25-letni kapłan przyjął posadę prywatnego sekretarza biskupa Sailera i mając dużo wolnego czasu poświecił się mistrzowskim tłumaczeniom na język
niemiecki dzieł różnych autorów z języków: łacińskiego, francuskiego, hiszpańskiego, włoskiego i flamandzkiego. Swoje przekłady poezji przedstawiał
przyjaciołom, gromadzącym się w jesienne wieczory w małym zameczku
w Barbing, gdzie dyskutowano na różne tematy, czytano wiersze i śpiewano
patriotyczne pieśni.
W 1829 r. ks. Diepenbrock został oficjalnym sekretarzem biskupa Sailera,
który przejął rządy w diecezji ratyzbońskiej. Był jego „piszącą ręką”. W roku
następnym otrzymał obywatelstwo bawarskie i wszedł do grona kapituły katedralnej. Po śmierci biskupa Sailera – nauczyciela, ojca duchownego i przyjaciela – ks. Melchior odsunął się nieco od spraw diecezji, choć nowy biskup
Jerzy Michał Wittmann bardzo go szanował i polecił nawet w 1833 r. na swojego następcę. Jednak biskupem ratyzbońskim został Franciszek Ksawery
Schnäbl, który mianował go dziekanem kapituły katedralnej.
Mając tak znakomitą opinię. Ks. Diepenbrok dwukrotnie był wysuwany na
urząd biskupi: koadiutora metropolity kolońskiego, po jego wyjściu z więzienia oraz na biskupstwo wrocławskie po przymusowej rezygnacji Sedlnickiego.
W obu wypadkach nie wyraził zgody na przyjęcie proponowanych stanowisk.
[35]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
39
Podobnie było z propozycja objęcia biskupstwa Spiry i prepozyta kapituły
kolońskiej. Nie mając zbyt dobrych relacji z następnym biskupem ratyzbońskim Walentym Riedlem, zrezygnował z funkcji kurialnych i w ciszy własnego mieszkania usiłował badać rozwój chrześcijańskiej duchowości.
Opatrzność Boża miała jednak wobec tego dziwnego kapłana swoje plany. Otóż po śmierci biskupa wrocławskiego Józefa Knauera, znalazł się on na
liście królewskich kandydatów do osiągnięcia stolicy biskupstwa śląskiego.
Podczas elekcji 15 I 1845 r. w katedrze wrocławskiej otrzymał on 9 głosów od
13 obecnych kanoników. Wybór z miejsca został zatwierdzony przez komisarza królewskiego, a kapituła skierowała prośbę o prekonizację papieską. Elekt
bardzo męczył się z podjęciem odpowiedzialności za przyjęcie lub odrzucenie wyboru. Cały czas powtarzał, że wewnętrznie nie jest przekonany o powołaniu na stolicę biskupią i zasłaniał się słabowitym zdrowiem. Dopiero po
otrzymaniu listu od nuncjusza monachijskiego, odpisał, że gotowy jest przyjąć biskupstwo tylko wtedy, gdy sam papież wyraźnie tego od niego zażąda.
Cóż, nie przypuszczał, że papież Grzegorz XVI zobliguje go wyraźnym nakazem do przyjęcie urzędu. Tymczasem drogą dyplomatyczną otrzymał list
od sekretarza stanu Lambruschini’ego, że papież wyraża życzenie, by biskupelekt zaakceptował dokonany wybór we Wrocławiu. W tej sytuacji odpowiedź
Diepenbrocka była pozytywna.
W ten sposób po raz pierwszy w dziejach diecezji wrocławskich za rządów
pruskich władze kościelne i państwowe były zgodne co do elekta. Rzuca się
w oczy delikatność Kurii Rzymskiej z pontyfikatu surowego Grzegorza XVI
oraz wyjątkowa przychylność rządu pruskiego z królem Fryderykiem Wil­
helmem IV na czele. Proces prejonizacyjny zakończył się 21 IV 1845 r.
Biskup-elekt otrzymał dyspensę z braku doktoratu i miał złożyć wyznanie
wiary i przysięgę dochowania wierności Stolicy Apostolskiej. Konsekracja
biskupia miała miejsce 8 VI 1845 r. w katedrze salzburskiej, a głównym konsekratorem był tamtejszy arcybiskup Fryderyk Schwarzenberg. W uroczystości brał udział kanonik Henryk Förster jako jedyny przedstawiciel środowiska
wrocławskiego. Odchodząc z Bawarii, nowy biskup wrocławski otrzymał od
króla wysokie odznaczenie, nobilitację do stanu szlacheckiego i tytuł barona królestwa bawarskiego. Otrzymał tez doktoraty h. c. w Monachium i we
Wrocławiu
Droga biskupa Diepenbrocka do Wrocławia, w towarzystwie ks. Józefa
Lipfa, jako osobistego sekretarza, prowadziła przez Berlin, gdzie odbyła się
uroczystość złożenia przezeń przysięgi wierności wobec monarchy i jego ministrów. Podobną przysięgę wierności złożył biskup śląski wobec austriackiego cesarza Ferdynanda I, która odebrał w październiku kanclerz Klemens
Metternich. W ten sposób rozpoczęły się lata pontyfikatu, który przyniósł obfite owoce dla dobra śląskiego Kościoła katolickiego.
40
Ks. Józef Mandziuk
[36]
KARDYNAŁ MELCHIOR DIEPENBROCK – RESTAURATOR
ŚLĄSKIEGO KATOLICYZMU
Nowy rządca diecezji nadodrzańskiej stanął 14 VII 1845 r. na granicy
Śląska i odbył wprost triumfalną podróż do Wrocławia. W wielu miejscowościach stawiano powitalne bramy ozdabiane girlandami, bito w dzwony, wygłaszano serdeczne powitania, słano pod nogi kwiaty. Ludzie byli spragnieni
zobaczyć prawdziwego pasterza, oczekiwanego od dawna. Oficjalny ingres
odbył się w niedzielę 27 lipca. Kaznodzieja katedralny kanonik Förster wygłosił jedno ze swoich pełnych natchnienia kazań, a mistrz organowy Hahn
skomponował specjalna mszę. Wielkie wrażenie na obecnych wywarły słowa nowego ordynariusza: „Ślubuję Bogu być wiernym i sumiennym biskupem tego Kościoła”.
Usiłując dokonać restauracji życia religijnego nad Odrą w duchu wyniesionych z katolickiej Bawarii poglądów ultramontańskich, książę-biskup od
początku spotkał się ze specyficznym stylem pobożności ludności polskiej,
żyjącej przed wszystkim na Górnym Śląsku. Stanął przed nim problem języka
polskiego, któremu starał się zapewnić należyte miejsce w duszpasterstwie.
Znane są jego słowa, wypowiedziane w kazaniu podczas poświęcenia kościoła w Piekarach w 1849 r., iż dałby sobie uciąć palec u ręki, aby móc przemówić do wiernych w ich ojczystym języku. Wydany z jego polecenia rytuał
wrocławski w 1847 r. uwzględniał literacki język polski obok niemieckiego,
czeskiego i oczywiście łaciny. Język polski usiłował też wprowadzić do szkół
średnich, domagając się od państwa rozszerzenia uprawnień Kościoła katolickiego w dziedzinie szkolnictwa.
Wychowany w duchu romantyzmu biskup Melchior marzył o Wielkiej
Rzeszy, obejmującej wszystkie państwa niemieckie pod przewodnictwem
monarchii habsburskiej. Jego poglądom narodowościowym kierowała wizja
cesarstwa – ojczyzny wielu ludów i języków. Przyszło mu działać w dobie
Wiosny Ludów. Przed wyborami parlamentarnymi w 1848 r. zachęcał duchowieństwo do udziału w nich, zalecając głosowanie na „przeciwników anarchii, jak i reakcji”. Przyjął mandat poselski do parlamentu frankfurckiego, lecz
z obrad sejmowych nie był zadowolony. Złożył więc mandat poselski i wrócił
do Wrocławia, mówiąc, że jest tam o wiele więcej do zrobienia, niż potykanie
się wśród jałowych debat sejmowych. Z powodu niedomagań zdrowotnych
nie uczestniczył w pierwszej konferencji biskupów niemieckich, jaka miała
miejsce w Würzburgu jesienią 1848 r. Natomiast wziął udział w konferencji
biskupów w Wiedniu, zwołanej w następnym roku, z racji sprawowania zarządu diecezją wrocławską w granicach monarchii austriackiej. Był to jeden
z jego nielicznych wyjazdów poza obręb biskupstwa.
[37]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
41
Nowością dla biskupa Diepenbrocka było duszpasterzowanie w diasporze,
z którą nie spotkał się na terenie Bawarii. Z wielkim zaangażowaniem wizytował parafie, spotykając się z wiernymi, zwłaszcza z młodzieżą, której udzielał sakramentu bierzmowania. Przy aprobacie Stolicy Apostolskiej utworzył
6 nowych parafii, 59 przekształcił w filie, a 56 uznał za wygasłe. Jego dziełem był fundusz centralny, mający na celu utrzymanie budynków kościelnych
i różnych instytucji parafialnych. Wspierał akcję trzeźwości, prowadzoną z inicjatywy ks. Alojzego Ficka, proboszcza piekarskiego. Troszczył się
o duszpasterstwo wojskowe, otrzymując zgodę państwa, by kierował nim
każdorazowy biskup wrocławski. Wielkim problemem dla niego był ruch niemiecko-katolicki, założony przez ks. Jana Rongego. Ekskomunikował tegoż
założyciela i innych przywódców sekty, wskazując na jej niebezpieczeństwo
dla państwa w pismach do władz w Berlinie. Stanowczo przeciwstawiał się też
ciasnemu nacjonalizmowi niemieckiemu, który znalazł wyraz w działalności
śląskich neologów na czele z ekskomunikowanym ks. Antonim Theinerem.
Hierarcha wrocławski z wielkim zaangażowaniem rozwijał akcję dobroczynną, zwłaszcza podczas szalejącej zarazy na Górnym Śląsku. Z jego inicjatywy zakładano sierocińce, a on sam w osobnym liście pasterskim wzywał
rodziny do przyjmowania sierot. Dużą wagę przywiązywał do angażowania się
osób świeckich w różnych organizacjach kościelnych i społecznych. Pod jego
okiem ks. Józef Wick założył centralny Związek Katolicki, mający wkrótce
w diecezji ponad 100 oddziałów filialnych. We Wrocławiu przyjął ks. bł. Adolfa
Kolpinga i popierał jego Stowarzyszenie Czeladnicze. Za jego rządów z inicjatywy ks. Józefa Sauera powstało Stowarzyszenie św. Wincentego á Paulo,
niosące pomoc ubogim i cierpiącym. Przeniósł nad Odrę idee Stowarzyszenia
św. Bonifacego, wspierające katolików w diasporze. Pod jego zwierzchnictwem wzięło początek Stowarzyszenie Studentów Katolickich.
Ważnym problemem dla gorliwego biskupa było wychowanie i wykształcenie przyszłych kapłanów. Polecił rozbudowanie konwiktu i ułożenie nowego statutu, w którym większy nacisk położono na wykształcenie pedagogiczne
i katechetyczne studentów. Dążył do przeprowadzenia pełnej reorganizacji
Fakultetu Teologii Katolickiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Zachęcał profesorów do udziału w organizowaniu prasy katolickiej. Swojemu duchowieństwu nakazywał przestrzeganie rezydencji w parafiach, prowadzenie ksiąg
metrykalnych, gorliwe szafartswo sakramentów świętych, głoszenie kazań
niedzielno-świątecznych i nauczanie „podstaw wiary” w szkołach i w kościołach w niedzielne popołudnie. Zarządził odbywanie konferencji dekanalnych
i polecił księżom odbywanie rekolekcji kapłańskich. Z wiernymi kontaktował
się poprzez liczne listy pasterskie. W 1847 r. aprobował nowy rytuał wrocławski i ubogacił proprium śląskie.
42
Ks. Józef Mandziuk
[38]
Ważne miejsce w wizji duszpasterskiej Diepenbrocka zajmowało odradzające się śląskie życie monastyczne. Uznał powstanie Stowarzyszenia św.
Jadwigi i ambulatoryjną działalność elżbietanek szarych. Sprowadził na ziemię śląską boromeuszki, siostry szkolne de Notre Dame i franciszkanki.
Niewątpliwie dokonał on odrodzenia żeńskiego monastycyzmu śląskiego
i doceniał jego duchowy wymiar. Na powrót na ziemię śląską czekały jeszcze
męskie zakony i zgromadzenia.
W 1850 r. za wierną służbę Kościołowi śląskiemu pasterz wrocławski został przez papieża bł. Piusa IX wyniesiony do godności kardynalskiej. Władze
państwowe nadały mu order Czerwonego Orła I klasy. Kardynał zmarł 20 I
1853 r. w letniej rezydencji na Janowej Górze, cierpiąc od wielu lat na chorobę przewodu pokarmowego. Śmierć przerwała jego życie, kiedy mając 55 lat
snuł jeszcze wiele planów duszpasterskich.
KANONIK HENRYK FŐRSTER – CHLUBA
KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO
Podczas kryzysu katolickiego życia kościelnego na Śląsku pojawiałi się
duchowni, dzięki którym ten kryzys został przezwyciężony. Do ich grona należy zaliczyć na pierwszym miejscu kanonika Henryka Förstera, późniejszego włodarza diecezji nadodrzańskiej.
Pochodził on z Głogowa, gdzie przyszedł na świat 24 XI 1799 r. w rodzinie wziętego malarza Jana Kaspra i Marianny z Rittlerów. Dzieciństwo
spędził w pobliskiej wsi Kłobuczyn, ponieważ zamieszkała tam jego rodzina
w związku z okupacją Głogowa przez wojska napoleońskie. Naukę gimnazjalną pobierał w Głogowie, a studia teologiczne odbył we Wrocławiu. Po odbyciu rocznej formacji ascetyczno-pastoralnej we wrocławskim Alumnacie,
przyjął 17 IV 1825 r. święcenia kapłańskie.
Pierwszą placówką neoprezbitera była parafia św. Jana Chrzciciela
w Legnicy. Już wtedy dużą satysfakcję sprawiała mu działalność kaznodziejska, kiedy stawał na ambonie w barokowym kościele pojezuickim. Miał
propozycję objęcia probostwa w Świerzawie i w Złotoryi, lecz ją odrzucił.
W 1828 r. wysunął swoją kandydaturę na probostwo w parafii s. Piotra
i Pawła w Kamiennej Górze. Biskup Szymoński przychylił się do jego prośby
i mianował go najpierw administratorem, a następnie proboszczem kamiennogórskim. Na tym stanowisku – jak sam zaznaczył – najradośniejsze chwile
w swoim długim życiu. Prawdą jest, że nie brał on udziału w przedsięwzięciach neologicznych, ale utrzymywał przyjacielskie kontakty z miejscowym
pasterzem ewangelickim. Przemawiał na jego pogrzebie, rozwijając myśl, że
miłość jednoczy tam, gdzie wiara rozdziela. Stąd był on niewątpliwie zwolennikiem praktycznego ekumenizmu. W 1835 r. został wicedziekanem i już wte-
[39]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
43
dy snuto przypuszczenia o jego przeniesieniu do Wrocławia. Bronił się przed
tym, lecz jego zabiegi okazały się bezskuteczne.
W październiku 1837 r. ks. Förster zamieszkał na Wyspie Tumskiej we
Wrocławiu, zostając kaznodzieją katedralnym i kanonikiem gremialnym
w kapitule świętojańskiej. Bardzo niepokoiła go niegodziwa postawa biskupa
Sedlnickiego i jego współpracowników z biskupem Danielem Latusskiem na
czele w sprawie małżeństw mieszanych. To dzięki niemu Stolica Apostolska
zmusiła ordynariusza do złożenia rezygnacji z urzędu biskupiego. W zaistniałej sytuacji nadprezydent Śląska zarzucał mu, że kapituła opuściła swojego
biskupa. Usłyszał od niego odpowiedź, że nie ma zamiaru brać w obronę kapituły, bo to nie ona opuściła biskupa, lecz on sam ją po prostu lekceważył.
Podczas wakansu po przymusowej rezygnacji biskupa Sedlnickiego, kanonik Förster czynił usilne – acz bezskuteczne – zabiegi wokół kandydatury ks. Diepenbrocka z Ratyzbony, aby Wrocław otrzymał biskupa „z krwi
i kości”. Wiele wysiłku kosztowały gorliwego kanonika starania, aby odwieść
77-letniego starca Józefa Knauera od przyjęcia wrocławskiej stolicy biskupiej. Podczas długotrwającego procesu zatwierdzenia tego wyboru przez papieża, był on niesłusznie posądzany o knowania przeciwko tejże prekonizacji
papieskiej. Z tego okresu znane było jego odważne wystąpienie na ambonie
katedralnej przeciwko wyśmiewaniu tuniki Chrystusa w Trewirze przez śląska prasę. Po tym słynnym kazaniu twórca całego zamieszania, ks. Jan Ronge,
4 XII 1844 r. został ekskomunikowany przez wikariusza kapitulnego Daniela
Latusska.
Kanonik Förster był nie tylko kaznodzieją katedralnym, ale pracował także w administracji biskupstwa jako radca kurialny. Podczas walki o kościelny
profil małżeństw mieszanych prosił biskupa Sedlnickiego o zwolnienie z tej
funkcji, a nawet nosił się z zamiarem rezygnacji z kanonikatu i przejścia do
pracy parafialnej w Nysie. Ostatecznie pozostał na Ostrowie Tumskim i objął
jeszcze funkcję inspektora Alumnatu.
Najbardziej nasz kanonik związany był z kardynałem Diepenbrockiem, bowiem między nimi zawiązała się wielka przyjaźń i ścisła współpraca. Rządca
diecezji darzył go pełnym zaufaniem , powierzając coraz to nowe funkcje,
a ks. Henryk wykazywał wierność, przywiązanie i oddanie. Czasem prosił
kardynała, by ulżył mu w obowiązkach. Ten jednak tylko błogosławił i zachęcał do wytrwania. Wyrazem ich bliskości zainteresowań i współpracy było napisanie biografii ordynariusza przez kanonika i wydanej drukiem w 1859 r.
Należy wspomnieć o pracy naszego kanonika w ogólnoniemieckim parlamencie we Frankfurcie n. Menem. Szerokim echem odbiło się jego przemówienie na forum sejmowym wygłoszone 24 VIII 1848 r., które dotyczyło
relacji między Kościołem a państwem. Wkrótce przekonał się, że nie było tam
odpowiedniego ducha, z którego mogłoby wyjść zjednoczenie Niemiec i do-
44
Ks. Józef Mandziuk
[40]
bro dla Kościoła. Z pewnym zadowoleniem w połowie października t. r. powrócił do Wrocławia i po kilku dniach wyruszył z kanonikiem Franciszkiem
Heine do Würzburga, aby reprezentować swojego biskupa na pierwszej ogólnoniemieckiej konferencji biskupów. Mocne były jego słowa odnośnie praw
Kościoła wobec szkolnictwa, wzywając hierarchów do tworzenia szkół katolickich i zbieranie odpowiednich funduszy na ich utrzymanie i funkcjonowanie. Z wielką uwagą biskupi wysłuchali jego wystąpienia na temat stosunku
Kościoła do państwa. Natomiast nie przyjęto wysuniętej przezeń propozycji
powołania do istnienia trzech „grup arcybiskupów”, do których poszczególni
biskupi mogliby się zwracać o radę i pomoc w trudnych sprawach.
Sława kanonika wrocławskiego rozchodziła się poza granice Śląska.
Otrzymał propozycję objęcia parafii katedralnej pw. św. Bartłomieja we
Frankfurcie n. Menem i kanonikatu w limburskiej kapitule katedralnej. Znalazł
się też na liście kandydatów do objęcia biskupstwa w Moguncji. Był równiez
brany pod uwagę powołania go na nie obsadzone biskupstwo w Ausfiecht.
On jednak wszystkie te propozycje odrzucał „z miłości do swojej rodzimej
diecezji”.
Pogarszający się stan zdrowia wrocławskiego purpurata powodował, że ks.
Förster nieustannie kursował między Wrocławiem a Janową Górą, gdzie ordynariusz przebywał w swojej rezydencji. Przed śmiercią kardynał powiedział do swojej siostry Apolonii: „Życzyłbym sobie, aby Förster był moim
następcą”. Rzeczywiście ks. Henryk został 27 I 1853 r. wybrany przez kapitułę wikariuszem kapitulnym, otrzymując pochlebne opinie ze względu na
„zdolności i prawość charakteru”. On sam twierdził, że nie liczy na wybór
na urząd biskupi, ponieważ nie ma odpowiedniego zdrowia. Dodawał przy
tym, że przyjąłby biskupstwo tylko na wyraźne życzenie Stolicy Apostolskiej.
Długo trwały przetargi na temat kandydatów i na listach pojawiały się coraz
to nowe nazwiska. Elekcja miała miejsce 19 V 1853 r. Elektorzy z wyjątkiem
dwóch optowali za kanonikiem Försterem, który po obliczeniu głosów wygłosił wzruszającą mowę. Proces kanoniczny celem uzyskania prekonizacji papieskiej, zakończył się 12 IX 1853 r. W ciągu dziewięciu miesięcy Wrocław
otrzymał nowego biskupa i zakończył się jeden z najkrótszych wakansów
w nowożytnych dziejach śląskiego Kościoła. Konsekracja nowego ordynariusza wrocławskiego odbyła się 18 października w katedrze wrocławskiej,
a głównym konsekratorem był kardynał Fryderyk Schwarzenberg z Pragi.
ARCYBISKUP HENRYK FŐRSTER I JEGO DŁUGI
PONTYFIKAT WROCŁAWSKI
Inicjatywy duszpastersko-społeczne biskupa z Zachodu kontynuował
Henryk Förster, rodowity Ślązak, człowiek nieugięty, który ostatnie lata swo-
[41]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
45
jego życia musiał spędzić na wygnaniu, gdyż nie zgadzał się z pociągnięciami „żelaznego” kanclerza Ottona Bismarcka.
Nowy biskup, mający długoletnią praktykę urzędnika kurialnego, usiłował
usprawnić działanie Wikariatu Generalnego. W swojej pracy duszpasterskiej
kontaktował się z wiernymi za pomocą listów pasterskich. Przeprowadził trzy
konferencje duchowieństwa we Wrocławiu, podkreślając jego rolę w życiu
Kościoła. Zatwierdził część przygotowanych nowych statutów kapitulnych.
Zwracał dużą rolę na budowę nowych obiektów sakralnych i troszczył się
o tworzenie nowych placówek duszpasterskich. Organizował rekolekcje dla
kapłanów, wydając również rozporządzenia dotyczące m. in. urlopów księży,
stroju duchownego, dochodów materialnych. Dla chorych i wysłużonych kapłanów utworzył fundusz emerytalny.
Będąc znakomitym kaznodzieją biskup Henryk przywiązywał wielką
wagę do głoszenia niedzielno-świątecznych kazań w kościołach parafialnych.
Popierał misje ludowe i prace rekolekcyjne, prowadzone przez zakonników,
zwłaszcza jezuitów i franciszkanów. Katedrze wrocławskiej przekazał nabytą w Rzymie figurę, zwaną Madonną Rafaelowską, będącą dziełem rzeźbiarza niemieckiego Steinhausera z 1857 r. Wystarał się o odpusty dla wiernych
odmawiających modlitwę różańcową. Rządca śląskiej diecezji słynął z hojności na cele charytatywne i wychowawcze. Popierał bractwa i stowarzyszenia,
śpieszyły z pomocą modlitewną i materialną Stolicy Apostolskiej, wspierały misje, włączały się w budowę świątyń, organizowały biblioteki parafialne,
przyczyniały się do krzewienia katolickiej nauki społecznej.
Baczne oko księcia-biskupa spoczywało na adeptach do kapłaństwa. Dla
100 chłopców ufundował konwikt, wyposażając go w odpowiednie środki
materialne. Rozbudował konwikt dla kleryków, uczęszczających na wykłady do gmachu uniwersyteckiego. Dużo wysiłku kosztowało go pozbycie się
nauczycieli akademickich związanych z modnymi odchyleniami od ortodoksji katolickiej (neologizm, hermezjanizm, güntherianizm). Na ich miejsce powołał mniej znanych profesorów, którzy byli mocno związani z Kościołem
i wnosili ożywienie we wrocławskim środowisku teologicznym.
Biskup Henryk był wielkim protektorem zgromadzeń zakonnych. Darzył
względami jezuitów, a franciszkanom przekazał sanktuarium na Górze Świętej
Anny. Interesował się rozwojem sióstr elżbietanek szarych, podziwiając ich
ambulatoryjną opiekę chorych. Życzliwym jego poparciem cieszyło się zgromadzenie sióstr Maryi Niepokalanej, założone przez ks. Jana Schneidera, celem ratowania zagrożonych dziewcząt. Pomoc ordynariusza otrzymały także
jadwiżanki, założone przez ks. Roberta Spiske, opiekujące się bezdomnymi
i opuszczonymi dziećmi. Wiele życzliwości otrzymały siostry szkolne de
Notre Dame, mające na celu zakładanie szkół i nauczanie dzieci, zwłaszcza
46
Ks. Józef Mandziuk
[42]
z ubogich rodzin. Z życzliwości biskupa korzystały też inne zgromadzenia,
jak boromeuszki, szarytki, służebniczki śląskie, siostry Dobrego Pasterza.
Wielkim problemem dla biskupa Förstera była wojna prusko-austriacka,
gdyż w obu armiach byli jego diecezjanie. Chcąc uniknąć podejrzeń o stronniczość zarządził modlitwy w obu częściach diecezji: pruskiej i austriackiej,
za króla i za cesarza. Z materiałów archiwalnych wynika jednak, że biskup
z sympatią odnosił się do katolickiej Austrii, a na protestanckie Prusy patrzył
niechętnym okiem. W 1870 r. wydał pismo przeciwko zarzutom stawianym
przez laicką prasę katolikom, że w czasie wojny prusko-francuskiej stawali po
stronie katolickiej Francji. Podkreślił, że katolik zawsze stoi po stronie swojej
ojczyzny, ale w członkach innych narodów widzi braci.
Biskup Förster był ojcem Soboru Watykańskiego I, lecz w dyskusjach
teologicznych w auli soborowej niczym się nie odznaczył. Od początku był
jednak przeciwnikiem ogłoszenia dogmatu o nieomylności papieskiej i po
jego uchwaleniu złożył 15 VIII 1870 r. rezygnacje z biskupstwa śląskiego.
Rezygnacja nie została przyjęta przez papieża Piusa IX i biskup wrocławski promulgował uchwały soborowe oraz przystąpił do tępienia antypapieskiej opozycji.
Wkrótce dał znać o sobie Kulturkampf i rozpoczął się drugi etap pontyfikatu Henryka Förstera, który charakteryzował się jego stanowczością wobec pociągnięć rządu kanclerza Bismarcka, za co spotkały go represje ze
strony władzy państwowej. W maju 1873 r. wraz z innymi biskupami podpisał oświadczenie, w którym dano wyraz sprzeciwu wobec wprowadzonych „ustaw majowych”. Po aresztowaniu w 1874 r. metropolity kolońskiego
Melchersa, objął przewodnictwo konferencji biskupów niemieckich. Kładł
swój podpis na listach biskupów, kierowanych do władz, duchowieństwa
i wiernych. Z innymi biskupami piętnował rząd za uwięzienie metropolity poznańskiego i gnieźnieńskiego Mieczysława Ledóchowskiego.
Za postawę księcia-biskupa Förstera wobec restrykcji Kulturkampfu spotykały go procesy i nakładane kary, a w końcu banicja. Nie przyjmował on
do wiadomości decyzji władz pruskich i nie uiszczał nakładanych na niego
grzywien. W takiej sytuacji władze administracyjne zarządziły ich egzekucję
i zajęły nieruchomości w pałacu biskupim. Dwukrotnie wrocławski kupiec,
Grossmann, wykupywał je i zwracał biskupowi.
17 IV 1874 r. w katedrze wrocławskiej odbyła się doniosła uroczystość
złotego jubileuszu kapłaństwa biskupa Henryka. W pontyfikalnej Mszy św.
nie wziął udziału żaden z urzędników państwowych. Jubilat natomiast otrzymał wiele dowodów szacunku i wdzięczności od duchowieństwa i wiernych.
Z tej okazji kapituła wrocławska wystarała się u Stolicy Apostolskiej o paliusz
ad personam, który został uroczyście włożony na ramiona arcybiskupa 17 IV
1875 r. w katedrze świętojańskiej.
[43]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
47
Nadanie godności arcybiskupa rządcy diecezji wrocławskiej nasiliło jeszcze bardziej falę prześladowań wobec jego osoby. Bezpośrednia przyczyną
opuszczenia stolicy biskupiej była kara ekskomuniki, jaka arcybiskup zastosował na mocy brewe papieskiego Quo nunquam wobec ks. Konstantyna
Kicka z Kamionnej, należącego do nielicznej grupy księży prorządowych.
W ciągu 8 dni miał złożyć rezygnację z urzędu biskupiego. Ostrzeżony przez
życzliwą mu cesarzową Augustę, schronił się 5 V 1875 r. w letniej rezydencji w zamku biskupim na Janowej Górze. Stamtąd nadal kierował diecezją w
części pruskiej, a w austriackiej części normalnie duszpasterzował. Rozwiązał
wrocławski Wikariat Generalny, a gorliwi i odważni urzędnicy kurialni pracowali w ukryciu.
Arcybiskup Henryk II nie doczekał się za życia powrotu do Wrocławia.
Kulturkampf ciągle szalał i pochłaniał nowe ofiary, chociaż jego ostrze ulegało powolnemu stępieniu. Sędziwy hierarcha zmarł 20 X 1881 r. w komnacie zamkowej. Jego ciało na mocy specjalnej łaski cesarza Wilhelma I zostało
sprowadzone do Wrocławia i pochowane w podziemiach katedry świętojańskiej. Spoczął obok swoich wielkich poprzedników: przyjaciela, kardynała
Melchiora Diepenbrocka i biskupa Sebastiana Rostocka, wybitnego restauratora życia kościelnego na Śląsku po zakończeniu wojny 30-letniej.
BISKUP JÓZEF BERNARD BOGEDAIN – SYMPATYK
LUDU ŚLĄSKIEGO
Jednym z ciekawszych postaci z grona wrocławskich biskupów pomocniczych był Józef Bernard Bogedain, cieszący się dużą sympatia ludu śląskiego. Pochodził spod Głogowa, gdzie przyszedł na świat 11 IX 1810 r.
w niemieckiej rodzinie wieśniaczej Jana Józefa i Anny Rozyny z d. Gottlieb.
Po śmierci ojca w 1813 r., rodzinie pomagał stryj Zbigniew, cysters w polskim
klasztorze w Obrze, a potem proboszcz parafii w Kopanicy w Wielkopolsce.
Dzięki niemu mały Bernard znalazł się w klasztorze obrzańskim, gdzie nauczył się języka polskiego. Nauki gimnazjalne pobierał w Głogowie, a po
uzyskaniu matury miał zamiar studiować medyczne, lecz ostatecznie znalazł
się na Wydziale Teologii Katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Po dwóch
latach przeniósł się do Seminarium Duchownego w Poznaniu, gdzie po ukończeniu studiów teologicznych przyjął 22 VI 1834 r. święcenia kapłańskie z rąk
arcybiskupa Marcina Dunina.
Jako kapłan archidiecezji poznańskiej Bogedain pracował w charakterze
wikariusza w Grodzisku Wielkopolskim, a następnie w Bydgoszczy, gdzie
był również katechetą gimnazjalnym. Tam poznał problemy ówczesnego
szkolnictwa, m.in. niski poziom kultury nauczycieli gimnazjalnych i brak
odpowiednich podręczników. W 1837 r. został katechetą w Seminarium
48
Ks. Józef Mandziuk
[44]
Nauczycielskim w Poznaniu, a trzy lata później objął stanowisko dyrektora
Seminarium Nauczycielskiego w Paradyżu. Zorganizował tam internat i sierociniec. W 1844 r. dzięki poparciu kurii poznańskiej został radca szkolnym
w Poznaniu, a w roku następnym otrzymał nominację na cenzora lokalnego i okręgowego czasopism w języku polskim i francuskim. Rozwinął wówczas działalność wizytacyjną i opracował śpiewnik polski, życzliwie przyjęty
przez duchowieństwo i ludność wielkopolską.
W maju 1848 r. ks. Bogedain znalazł się na Śląsku i otrzymał nominację na
stanowisko radcy szkolnego w rejencji opolskiej. Na tym urzędzie szczególnie dbał o wysoki poziom nauczania języka polskiego, który dzięki niemu stał
się językiem nauczania we wszystkich szkołach ludowych Opolszczyzny. Do
szkół wprowadził nowe podręczniki nauczania. Dzięki niemu wzrastała liczba
szkół elementarnych, rosły kwalifikacje pedagogiczne nauczycieli i zwiększała się frekwencja na lekcjach. Sprowadzał nawet z Wielkopolski nauczycieli biegle posługujących się literacka polszczyzną. Począwszy od 1850 r.
przeprowadzał coroczne lustracje inspektorów szkolnych, przy czym sam
wizytował niektóre szkoły. Podczas wizytacji szkoły w Pielgrzymowicach
w 1853 r. spotkał 35-letniego nauczyciela Karola Miarkę, którego przekonał
o pięknie języka polskiego. Razem z Józefem Nachbarem wydał w Berlinie
w 1856 r. zbiór polskich melodii kościelnych, zawierający pond 700 pieśni na
4 głosy lub z towarzyszeniem organów. Mógł rozwijać tak znaczą działalność
propolską dzięki powiewowi wolności powstałemu w wyniku Wiosny Ludów.
Był jednak nieraz krytykowany przez szowinistyczne władze pruskie.
Oprócz działalności szkolnej ks. Bogedain dał się poznać jako polityk.
W 1849 r. został wybrany w okręgu opolskim na posła do sejmu pruskiego, gdzie zajął stanowisko pełne lojalności wobec życzliwego katolicyzmowi
króla Fryderyka Wilhelma IV i rządu pruskiego, głosując przeciw przyjęciu
tzw. konstytucji frankfurckiej. Jako poseł bronił praw językowych ludności
polskiej i był redaktorem „Gazety Wiejskiej dla Górnego Śląska”.
Dnia 21 XII 1857 r. ks. Józef Bernard Bogedain otrzymał prekonizację papieską na biskupa tytularnego Hebronu z przeznaczeniem do pomocy ordynariuszowi wrocławskiemu. Z prowizji papieskiej wszedł do grona kapituły
katedralnej. Konsekracja biskupia odbyła się 9 V 1858 r. w katedrze wrocławskiej, a głównym konsekratorem był arcybiskup Leon Przyłuski z Poznania.
W swojej posłudze biskupiej wielką wagę przywiązywał do wizytacji kanonicznych, bierzmując ok. 21 000 osób. Ludność polska była dumna, że biskup
w stroju pontyfikalnym przemawia do niej w jej literackim języku ojczystym.
W swojej działalności wyświęcił 48 diakonów na kapłanów. Był wytrawnym radcą w Tajnej Kancelarii Biskupiej. Otoczony szacunkiem kapłanów
i wiernych, otrzymał wiele ustnych i pisemnych życzeń dalszej owocnej pracy
[45]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
49
z okazji 50-lecia urodzin. Tymczasem dała znać o sobie choroba, której pierwsze oznaki były już widoczne w okresie poznańskim.
Gorliwy sufragan wrocławski zmarł 17 IX 1860 r. podczas odbywania wizytacji kanonicznej w Pszczynie. Decyzja władz kurialnych został pochowany na miejscowym cmentarzu. Podczas pogrzebu kaznodzieja powiedział:
„Cudowne drogi Opatrzności Bożej! Ponieważ zmarły biskup nade wszystko ukochał lud górnośląski, jego język i obyczaje, nie chciał bóg, aby spoczywał w stolicy, Wrocławiu, lecz tu na ziemi śląskiej, wśród ludu polskiego, do
którego tak wielką pałał miłością i przywiązaniem. Nad grobem wystawiono mu pomnik z marmurowym krzyżem i insygniami biskupimi, a także tablicą, na której podano nazwisko i imię oraz portret wykonany przez Juliusza
Schneidera.
BISKUP ADRIAN WŁODARSKI – SKROMNY
SUFRAGAN WROCŁAWSKI
Cechą charakterystyczną wrocławskich biskupów pomocniczych w czasach pruskich było to, że każdy z nich musiał znać język polski, którym posługiwał się podczas wizytacji kanonicznych, zwłaszcza na Górnym Śląsku.
Tak też było z sufraganem Adrianem Włodarskim. To on jako kanonik przewodniczył delegacji kurialno-kapitulnej na pogrzebie biskupa Bogedaina
w Pszczynie. Był on człowiekiem bardzo skromnym, pozostającym jakby
w cieniu swojego poprzednika na sufraganii wrocławskiej.
„Zapomniany biskup” pochodził z Górnego Śląska, gdzie urodził się 2 III
1807 r. w Hajdukach, w rodzinie młynarza Wojciecha i Józefy z d. Byczek.
Naukę rozpoczął w bezpłatnej szkole elementarnej w Królewskiej Hucie,
a nauki gimnazjalne pobierał w klasycznym gimnazjum w Gliwicach, poznając znakomicie język łaciński. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości w 1826 r.,
porzucił zamiar studiowania filozofii i rozpoczął studia teologiczne na
Wydziale Teologii Katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Święcenia kapłańskie przyjął 25 III 1830 r. z rąk biskupa Emanuela Szymońskiego.
Jako neoprezbiter przez 2 lata pełnił obowiązki wikariusza w parafii pw.
św. Mikołaja w Lublińcu, a następnie otrzymał nominację na administratora
parafii w Pyskowicach. Tam roztoczył opiekę nad sparaliżowanym proboszczem Janem Wyciskiem. Po roku, mając 26 lat, został proboszczem tej eksponowanej placówki, okazując się gorliwym i energicznym duszpasterzem,
wziętym kaznodzieją i dobrym gospodarzem. Ciesząc się wielkim zaufaniem
władzy kościelnej, w 1835 r. został dziekanem i wkrótce otrzymał do pomocy wikariusza. Jako powiatowy inspektor szkolny prowadził akcje szerzenia
oświaty, przypominając wiernym o obowiązku szkolnym dla wszystkich dzieci. Dzięki jego inicjatywie powstało w 1849 r. Seminarium Nauczycielskie
50
Ks. Józef Mandziuk
[46]
w Pyskowicach, które przyczyniło się do podniesienia poziomu kulturalnego miasta i pomogło w kształceniu nauczycieli. Z pełnym zaangażowaniem
proboszcz propagował w parafii Bractwo Wstrzemięźliwości, do którego
w 1844 r. wpisali się niemal wszyscy dorośli mieszkańcy Pyskowic. Powstało
wówczas wiele utworów poetyckich na pochwałę wstrzemięźliwości, a autorem niektórych z nich był duszpasterz pyskowicki. W uznaniu zasług został
odznaczony przez rząd pruski orderem Czerwonego Orła III klasy, a władza
diecezjalna mianowała go książęco-biskupim komisarzem.
Działalność duszpastersko-społeczna ks. Adriana Włodarskiego była dobrze znana na Wyspie Tumskiej we Wrocławiu. Dlatego nowy biskup Henryk
Förster powołał go do grona kapituły katedralnej, w której 16 III 1854 r. otrzymał godność prałata scholastyka. Ordynariusz znalazł w nim praktycznego
doradcę i oddanego współpracownika, któremu wyjątkowe zdolności organizacyjne, wysoki stopień inteligencji, dobra znajomość języków klasycznych
i kultura osobista zjednały szybko wśród kurialistów wielu życzliwych ludzi. Jego dziełem było przetłumaczenie na język łaciński nowo opracowanych statutów kapitulnych. Dużo czasu poświęcał pracy duszpasterskiej,
będąc wytrawnym spowiednikiem we Wrocławiu. Ponadto chętnie służył rada
rozwijającym się żeńskim zgromadzeniom zakonnymi. Pomagał więc w rozwiązywaniu trudnych spraw siostrom urszulankom, a najbardziej związał się
z elżbietankami szarych, zostając ich kuratorem. Osobiście napisał projekt
konstytucji zgromadzenia, który przez ordynariusza został przekazany do zatwierdzenia w Rzymie.
Książę-biskup Förster po śmierci biskupa Bogedaina wystosował pismo do
Stolicy Apostolskiej z prośbą o prekonizację biskupią kanonika Włodarskiego.
Propozycja została przyjęta przez papieża Piusa IX i całą procedurą kanoniczną zajęła się nuncjatura wiedeńska. 18 III 1861 r. ks. Włodarski otrzymał nominację na biskupa tytularnego Ibora z przeznaczeniem do pomocy
biskupowi wrocławskiemu. Uroczystość konsekracji biskupiej odbyła się
2 VI 1861 r. w kaplicy domowej ordynariusza o godz. 630 rano i miała charakter bardzo skromny. Konsekratorem był biskup Henryk w asyście dwóch kanoników katedralnych: Emanuela Józefa Elslera i Józefa Neukircha.
Rozpoczęła się 14-letnia posługa biskupia Adriana Włodarskiego, pełna wiary, pobożności, cichej dobroczynności i budującej cierpliwości. W sumie zwizytował 32 archiprezbiteraty, prawie wszystkie na Górnym Śląsku.
Przemawiał tam do wiernych piękną polszczyzną. Z zaangażowaniem udzielał wiernym sakramentu bierzmowania, np. w jednym dniu w Lublińcu sakrament ten przyjęło 1 000 osób. W swojej posłudze biskupiej konsekrował
7 kościołów. Każdego roku udzielał klerykom tonsury, a także święceń niższych i wyższych. W sumie wyświęcił 57 kapłanów; był też współkonsekratorem biskupa Leopolda Peldrama, ordynariusza trewirskiego.
[47]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
51
Pracowity sufragan wrocławski zmarł 30 V 1875 r. w swoim mieszkaniu na Ostrowie Tumskim. O jego śmierci kapituła poinformowała arcybiskupa Förstera, przebywającego na wygnaniu, i umieściła w prasie nekrolog.
Msza św. pogrzebowa została odprawiona 2 czerwca w katedrze, a kondukt
na cmentarz św. Wawrzyńca w asyście ok. 100 kapłanów poprowadził kanonik Franciszek Ksawery Peschke. Zmarły został pochowany na tym cmentarzu zgodnie z osobistym życzeniem. Wdzięczne elżbietanki szare wystawiły
mu pomnik nagrobny.
KANONIK FRANCISZEK LORINSER – TWÓRCZY
PRZEDSTAWICIEL WROCŁAWSKIEJ KAPITUŁY KATEDRALNEJ
W odnowie życia religijnego na Śląsku dużą rolę odegrała kapituła katedralna, odnowiona w myśl zasad bulli Piusa VII De salute animarum z 1821 r.
Jej głównym celem było nadal sprawowanie i uświetnianie służby Bożej w katedrze. Bez jej pomocy trudno wyobrazić sobie administrowanie ogromnym
biskupstwem. W czasie wakansu stolicy biskupiej miała prawo wyboru wikariusza kapitulnego. Zachowany był jej przywilej dotyczący elekcji ordynariusza. I rzeczywiście za rządów życzliwego katolicyzmowi króla Fryderyka
Wilhelma IV obaj wielcy biskupi wrocławscy: Melchior i Henryk byli wybrani przez kanoników w całkowicie wolnej elekcji.
W l. 1845-1853 diecezja wrocławska miała wybitnego biskupa i wspaniale pracująca kapitułę. Kardynał Diependbrock żył w zgodzie z kapitułą, która
okazywała mu wielki szacunek i oddanie. Jej członkowie zdawali sobie sprawę, że biskup, westfalskiego pochodzenia, przybył do Wrocławia z katolickiej
Bawarii, szybko podbił serca Ślązaków i dążył do zdobycia zaufania swoich
najbliższych współpracowników. Doleciał i podziwiał pracowitość biskupa
Daniela Latusska, którego mianował prepozytem kapituły i wikariuszem generalnym. Godność dziekana kapituły otrzymał profesor Józef Ignacy Ritter,
wybitny dydaktyk historyk oraz urzędnik administracyjny. Niewątpliwie osobą najbliższą Diepenbrockowi był kanonik Förster, bowiem łączyła ich nie
tylko ścisła i pełna zrozumienia współpraca, ale i węzły przyjaźni. Postacią
wielce kontrowersyjną był profesor dogmatyki Jan Chrzciciel Balzer, zwolennik hermezjanizmu, a następnie güntherianizmu, który początkowo miał
pewne zasługi w administracji kościelnej. Niczym specjalnie nie wyróżniał
się kanonik Józef Reiss, pochodzący z Kłodzka, radca kurialny i pracownik Wikariatu Generalnego. Natomiast ozdobą kapituły był kanonik Józef
Sauer, rektor Alumnatu, mąż uczony, znakomity wychowawca, płodny publicysta i wydawca w l. 1835-1848 czasopisma diecezjalnego „Schlesische
Kirchenblatt”.
52
Ks. Józef Mandziuk
[48]
A jak było za pontyfikatu arcybiskupa Henryka Förstera? Za jego długich
rządów zmieniali się prepozyci i dziekani, którzy tę godność pełnili dożywotnio. Ordynariusz z grona kapituły dobierał sobie najbliższych współpracowników. Przez 20 lat obowiązki wikariusza generalnego pełnił kanonik Józef
Neukirch, były proboszcz legnicki. Upór i niepodporządkowanie się decyzjom biskupa, wspomnianego wyżej kanonika Balzera, spowodował wykluczenie jego z szeregów duchowieństwa (zmarł nie pojednany z Kościołem).
Prałatem-scholastykiem był Adrian Włodarski, od 1860 r. sufragan wrocławski. Kanonik Franciszek Ksawery Peschke, pochodzący z austriackiej części
diecezji, był radcą prawnym, oficjałem i dziekanem kapituły. Podobnie radcą prawnym był kanonik Józef Klopsch, były inspektor szkolny i archiprezbiter głogowski. Znanym duszpasterzem i wydawcą był kanonik Mateusz
Thiel, pełniący obowiązki wrocławskiego komisarza biskupiego, radcy kurialnego, który występował też jako magister fabricae pokolegiackiego kościoła Świętego Krzyża na Wyspie Tumskiej. Podobnie kanonik dr Franciszek
Künzer był dobrym duszpasterzem, a z ramienia kapituły pełnił obowiązki kaznodziei katedralnego. Niestety jego postawa w dobie Kulturkampfu przysporzyła wiele kłopotu biskupowi. Sławę kapitule przyniósł dr obojga praw
Mortimer Jan Montbach. Do grona kapituły wszedł w wieku 30 lat, jako osobisty sekretarz ordynariusza i radca konsystorialny. Jego nominacja ze strony
rządu była zaskoczeniem dla biskupa. Okazał się człowiekiem bardzo pracowitym, wydając statuty diecezjalne i schematyzm. Przez ponad 40 lat pełnił
z ramienia kapituły rozmaite funkcje. Znaczącą postacią z grona wrocławskich kanoników był Hugo Lämmer, który wzrastając w środowisku protestanckim przez swoją konwersję stał się prawdziwym autorytetem w śląskim
Kościele.
Najbardziej twórczym przedstawicielem wrocławskiej kapituły katedralnej
w okresie restauracji katolicyzmu był kanonik Franciszek Lorinser, rodowity
berlińczyk. Po ukończeniu studiów w Rzymie, przyjął tam w 1843 r. święcenia kapłańskie i wkrótce uzyskał doktorat z teologii w Monachium. Był gorliwym kapłanem, znakomitym kaznodzieją, uczonym nie tylko w teologii, ale
i w naukach ścisłych (wydał 7-tomowe dzieło pt.: Buch der Natur) oraz bardzo płodnym pisarzem i publicystą. Ponadto był wybitnym znawcą języka
i kultury hiszpańskiej. Po przybyciu na Śląsk pełnił obowiązki ojca duchownego we wrocławskim Alumnacie, a swoje nauki rekolekcyjne, wygłaszane
do diakonów przed przyjęciem prezbiteratu, zebrał i wydał w osobnej książce. Następnie pracował jako redaktor tygodnika „Schlesische Kirchenblatt”,
otrzymując miano „pierwszego śląskiego dziennikarza katolickiego”. Był
radcą kurialnym, a w l. 1858-1869 duszpasterzował jako proboszcz wrocławskiej parafii św. Macieja. Po otrzymaniu godności prałata-scholastyka, występował jako magister fabricae świątyni katedralnej, prokurator Alumnatu
[49]
POSTACIE KOŚCIOŁA ŚLĄSKIEGO W CZASACH NOWOŻYTNYCH
53
i radca kurialny. Kapituła zawdzięcza mu drogocenny krucyfiks, który sprowadził z Tyrolu i umieścił w kaplicy Świętego Krzyża. Biskup Förster wziął
go na swojego doradcę na Sobór Watykański I. W Rzymie kanonik wrocławski stał się, w przeciwieństwie do biskupa, wielkim propagatorem uchwalenia
dogmatu o nieomylności papieża. Po wyjeździe biskupa pozostał w Wiecznym
Mieście, skąd przesyłał swoje publikacje do „Breslauer Hausblätter”. Po powrocie do Wrocławia pracował nadal przy boku arcybiskupa Henryka, a po
jego śmierci był współpracownikiem biskupa Roberta Herzoga. Zmarł 12 XI
1893 r. we Wrocławiu.
PRAŁAT JÓZEF NEUKIRCH – DŁUGOLETNI WROCŁAWSKI
WIKARIUSZ GENERALNY
W XIX stuleciu biskupstwo wrocławskie posiadało bardzo rozbudowane centralne urzędy ze względu na ogromne terytorium oraz dużą liczbę parafii i spraw administracyjno-kościelnych. Do Kurii Biskupiej należały trzy
główne urzędy: Wikariat Generalny (osobny był dla części austriackiej diecezji w Cieszynie), Sąd Duchowny zwany konsystorzem oraz Tajna Kancelaria
Książęco-Biskupia. Głównymi urzędnikami tychże urzędów byli członkowie
kapituły katedralnej, co podnosiło rangę tej odnowionej po 1821 r. instytucji.
Wikariat Generalny miał charakter administracyjno-duszpasterski i do jego
zadań należało: obsadzanie stanowisk kościelnych, udzielanie jurysdykcji
i dyspens oraz sprawy kandydatów do święceń i problematyka wspólnot zakonnych. Wikariat odbywał swoje posiedzenia każdego tygodnia pod przewodnictwem ordynariusza, względnie wikariusza generalnego. Personel
urzędniczy stanowili: wikariusz generalny jako przewodniczący, mianowany każdorazowo przez ordynariusza, ok. 10 radców duchownych, asesorowie, radcy świeccy – justyriariusze, sekretarze, dyspozytariusze, księgowi,
registratorzy. W 1841 r. personel urzędniczy obejmował aż 31 osób, ale przed
1870 r. został zredukowany do 15, a nawet 13 osób.
Za pontyfikatu arcybiskupa Förstera urząd wikariusza generalnego owocnie pełnił kanonik Józef Neukirch. Urodził się 30 XI 1800 r. w miejscowości
Maciowakrze k. Koźla. Studia teologiczne odbył we Wrocławiu i po rocznym
pobycie w Alumnacie przyjął 21 IX 1822 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jako
proboszcz w Sokołowcu należał do neologów i był głównym sygnatariuszem
pisma skierowanego do biskupa Emanuela Szymońskiego, które zawierało
postulaty duchownych w sprawie reformy liturgii w diecezji nadodrzańskiej.
Po wyciszeniu sprawy śląskich neologów, pozostał na swoim urzędzie, a następnie objął probostwo w Legnicy. Zachował się jego list wysłany w Legnicy
do kanonika Förstera, w którym zachęcał go do pozostania we Wrocławiu,
gdyż obawiał się, że na opuszczone miejsce kaznodziei katedralnego nie znaj-
54
Ks. Józef Mandziuk
[50]
dzie się taki drugi dobry kandydat. Za biskupa Sedlnickiego wszedł 10 XI
1843 r. do grona kapituły wrocławskiej, pełniąc z jej ramienia obowiązki ma­
gistri fabricae kościoła katedralnego i książęco-biskupiego komisarza wrocławskiego. W kapitule doszedł w 1860 r. do godności dziekana, a w 1870 r.
– prepozyta. Jako infułat był współkonsekratorem biskupa Förstera, swojego ordynariusza i biskupa Hermana Gleicha, sufragana wrocławskiego.
W latach 50-tych wyróżnił się działalnością w śląskiej frakcji partii Centrum,
występując obok ks. Józefa Szafranka, proboszcza bytomskiego, ks. Bernarda
Bogedaina, opolskiego inspektora szkolnego i ks. Augustyna Weltzla, proboszcza tworkowskiego.
Biskup Henryk Förster 4 XI 1857 r. powołał kanonika Józefa Neukircha
na stanowisko wikariusza generalnego swojej kurii. Ten odpowiedzialny
urząd prałat pełnił przez ponad 20 lat. W Archiwum Archidiecezjalnym we
Wrocławiu znajdują się liczne pisma z jego podpisem i pieczęcią kurialną.
Obok obowiązków wikariusza generalnego, należał on do egzaminatorów posynodalnych, których zadaniem było przeprowadzanie konkursów na stanowiska proboszczowskie. Ponadto przewodniczył Komisji Zarządu Majątków
Kościelnych zniesionych 244 parafii, przekazanych zwłaszcza po 1833 r. przez
rząd pruski protestantom na Dolnym Śląsku i na pograniczu Wielkopolski.
W trudnym okresie walki o kulturę „żelaznego” kanclerza Bismarck wprowadzał w życie decyzje, podejmowane przez ordynariusza, przebywającego na
banicji w austriackiej części biskupstwa. Pracowity prałat wrocławski zmarł
19 IX 1879 r. we Wrocławiu.
W diecezji nadodrzańskiej bardzo rozbudowany był Konsystorz KsiążęcoBiskupi, obejmujący sad kościelny I, II i III (do 1855 r.) instancji oraz kilka
innych różnych komisji. W skład Sądu Duchownego wchodził oficjał i radcy duchowni oraz świeccy. Do jego kompetencji należały sprawy małżeńskie
i dyscyplinarno-kryminalne.
Trzeci niezależny urząd we wrocławskiej diecezji stanowiła KsiążęcoBiskupia Tajna Kancelaria, która powstała na początku XIX w. z dawnej kancelarii dworu biskupiego. W jej zakres wchodziły sprawy związane
z administracją i duszpasterstwem biskupstwa, o których decydował sam
ordynariusz.
Przedstawione pokrótce urzędy kurii wrocławskiej świadczą o niemieckiej
pedanterii w zarządzaniu ogromnej pod względem terytorialnym diecezji, sięgającej od Bałtyku po Sudety. Z hierarchów był tylko ordynariusz i jeden
biskup pomocniczy. Jednak mieli oni do pomocy cały sztab oddanych duchownych i świeckich urzędników, dzięki których diecezja mogła funkcjonować zarówno w centrali, jak i w terenie.
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL)
W LATACH 1189-1945
Wstęp
Jeszcze podczas trwania drugiej wojny światowej alianci wraz ze Związ­
kiem Radzieckim zdecydowali o nowym podziale Europy, i to zarówno pod
względem terytorialnym, jak i politycznym1. Wskutek przesunięć granic
w strefie sowieckiej dokonały się przesiedlenia ludności na niespotykaną dotychczas skalę. Ponad głowami milionów ludzi zapadły postanowienia, które
rzutowały w sposób zasadniczy na ich przyszłe losy. Łączyły się one bowiem
z niebywałym cierpieniem i poniżeniem, kiedy odcinano wiekowe korzenie
przesiedleńców, zapuszczone niegdyś w glebę już to na Kresach, już to na
Śląsku. W pierwszym wypadku rugowały Polaków z ojcowizny ogień i nóż
Stefana Bandery oraz terror na tle religijno – narodowym2, w drugim przypadku Niemców z ziemi śląskiej jałtańskie rozstrzygnięcia mocarstw. Rozpoczął
się koszmarny exodus licznych nacji3. Nie ważne, jak nazwiemy tamte wyda Zob. K. K e r s t e n, Jałta z polskiej perspektywy. Londyn-Warszawa 1989.
Zob. A. B. Szcześniak, W. Z. Szota, Droga donikąd. Działalność Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów i jej likwidacja w Polsce. Warszawa 1973; R. Torzecki, Kwestia ukraińska
w polityce III Rzeszy (1933-1945). Warszawa 1972.
3
Tak opowiadała jedna z mieszkanek Młodoszowic, Barbara Kreysing (z d. Hillebrand)
o ucieczce z Młodoszowic, nadając tytuł wsponieniom „Der Fluchtweg der Zindler aus der
Heimat 1945”: “Am 25 Januar gegen 17 Uhr kam der Befehl, sofort fertig machen, das Dorf muss
in kürzester Zeit verlassen werden. Nach 22 Uhr, wurde das Dorf Zindel mit 56 Wägen unter
Glockengeläut in Richtung Bankau verlassen. Űber folgende Ortschaftten ging der Fluchtweg.”
Tu następuje wymienienie wszystkich miejscowości leżących na trasie wędrówki. Dalej autorka
relacji dodaje: „Um die 800 Kilometer, mit 40 Űbernachtungen und Ruhetagen, war der grösste
Teil des Zindler Treck΄s 56 Tage (8 Wochen) unterwegs, bis die letzten Zielorte Anstorf, Simbach,
Kollbach usw. erreicht waren. Diese Strecke wurde von grössten Teil der Zindler, ausser Kinder,
alter und kranker Leute zu Fuss zurückgelegt” – wspomnienie spisał H. Kleiner. Reichenöd
1995, s. 1 – 4 (relacja w prywatnym zbiorze materiałów historycznych autora artykułu). Obszerna
bibliografia dotycząca wypędzonych jest zamieszczona: M. R. Górniak, Wypędzeni. W: Ency­
klopedia „białych plam”. T. 20. Suplement. Red. A. W i n i a r c z y k. Radom 2006, s. 301-305.
1
2
56
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[2]
rzenia, czy wypędzeniem, czy przesiedleniem, czy ucieczką – wszystkie one
naznaczone były piętnem bezprawia, bólu i łez. Owe dni znalazły się w cieniu dwóch socjalizmów: stalinowskiego4 i hitlerowskiego5; każdy z nich budował przyszłość świata bez Boga. Jak wiadomo, ich budowle runęły, a spod
gruzów wydobyły się narody srodze doświadczone skutkami bestialskiej wojny, narody pokaleczone, z krwawiącymi ranami, które zabliźniają się do dziś.
Pośród strachu, wycieńczenia, poniewierki, rozłąki, tęsknoty, zapomnienia
wielu uczestników wojennego teatru odeszło do wieczności w wieku starca,
młodzieńca bądź dziecka, na posterunku żołnierza bądź cywila6.
Na szczęście nastał wreszcie czas, kiedy Niemcy i Polacy zechcieli przerzucić między sobą mosty pojednania i pokoju. Najbardziej wymierne rezultaty
przyniósł proces łączenia realizujący się między konkretnymi osobami, rodzinami, miejscowościami. Dali temu wyraz dawni obywatele Młodoszowic,
osiedleni pod koniec drugiej wojny światowej w Dolnej Bawarii, poprzez odwiedziny w 1997 r. swej rodzinnej wsi, czyli „Heimatdorfu”. Po wspólnym
spotkaniu starych i nowych mieszkańców Zindla uwidoczniły się symptomy
zrozumienia i zbliżenia7, tu i ówdzie zadzierzgnęły się więzy przyjaźni. Na
M. Smoleń, Stracone dekady. Historia ZSRR 1917 – 1991. Warszawa 1994, passim.
M. Steinert, Hitler. Wrocław-Warszawa-Kraków 2001, s. 222 nn. oraz 388 nn.
6
P. Peikert, Kronika dni oblężenia. Wrocław 22 I - 6 V 1945. Do druku podali oraz wstępem
i komentarzem opatrzyli K. Jońca i A. Konieczny. Wrocław-Warszawa-Kraków 1984, s. 32:
„Ostatnio dochodziły coraz to nowe informacje o nieopisanej nędzy uciekinierów. Cały wschód
wielkoniemieckiej Rzeszy wyrzucił na drogi ponad 6 milionów osób. Ucieczka przypadła w środku srogiej zimy. Śmierć szerzyła pośród uchodźców straszliwe spustoszenie, zwłaszcza wśród
dzieci i starszych osób. Już teraz ocenia się liczbę ofiar na 150 do 200 tys. osób, a twierdzi się, że
nawet ta liczba jest zbyt niska. Setkami zbierano trupy w przydrożnych rowach, na skraju dróg
i pochowano w masowych grobach na pobliskich cmentarzach. Ta gwałtowna ucieczka na rozkaz
władz partyjnych jest chyba największą katastrofą, jaka kiedykolwiek dotknęła nasz naród”. Tak
pisał proboszcz parafii św. Maurycego we Wrocławiu ks. Paul Peikert, wielki kapłan i patriota
niemiecki, o morzu cierpienia swojego narodu.
7
W miejscowości Simbach (Dolna Bawaria), gdzie osiedliła się po wojnie część mieszkańców Młodoszowic, w 50-tą rocznicę ucieczki i wypędzenia odsłonięto tablicę upamiętniającą
tę tragedię. Napis w języku niemieckim brzmi: „Zum Gedenken aller verstorbenen von Zindel.
Von der Gemeinschaft Zindler 1995”. Poza tym czytamy, że tablicę ufundował Ernst Siegmund.
Powyższą informację podał Helmut Kleiner – Simbach (Reichenöd) z sierpnia 1995 r. (wspomnienie w zasobach historycznych autora). Ponadto w Simbach na głazie narzutowym wyryto:
„Als Dank / 1945-1997 / Zindler”, też jednej z tamtejszych ulic nadano nazwę Zindler Weg.
Z kolei polscy mieszkańcy Młodoszowic przed lokalnym kościołem w miejscu byłego pomnika
poległych Niemców – młodoszowiczan w pierwszej wojny światowej erygowali w 1996 r. tablicę
pamiątkową dla uczczeniu 800 – lecia istnienia swojej miejscowości. Na płycie widnieje napis:
„Są ludzie, na których od dawna czekamy, / są przyjaźnie nagłe, niespodziewane, / o których
nigdy nie zapomnimy/ Igor Newerly / Młodoszowice 1189-1989 roku /. Wszystkie wspomniane
akty są ukłonem w stronę pięknej tudzież bolesnej przeszłości i wychyleniem się ku przyjaznej
przyszłości.
4
5
[3]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
57
wiele spraw otworzyły się oczy po obydwu stronach stołu przyjęcia. W umysłach niektórych młodoszowiczan zrodziło się zapotrzebowanie na bliższe poznanie historii wsi osiedlenia. Do działania pobudziły ich też bez wątpienia
wspomnienia spisane przez wypędzonych w zaciszu okolic Landau i przesłane m.in. do proboszcza parafii w Kolnicy.
W trakcie refleksji u mniej lub bardziej wiekowych mieszkańców Mło­
doszowic myśli powędrowały ku przeszłości, do lat ongiś młodych, kolorowych, początków pełnych wyzwań na nieznanej ziemi. Tu wszystko było inne,
nie takie, jak na wschodzie, jakieś obce – wspominają repatrianci. Z tego powodu niektórzy z nich nie rozpakowywali nawet walizek, bo uważali, iż czas
przejściowego zamieszania minie niechybnie i wszyscy przepędzeni wrócą do
własnych zagród położonych w tzw. Centrali, zza Bugiem czy gdzie indziej.
Tak się jednak nie stało, utrwalił się status quo. Trzeba było wrastać w nową
rzeczywistość, gdzie murowane duże gospodarstwa chłopskie, asfalt, maszyny i prąd elektryczny towarzyszyły wcale nie łatwej na początku codzienności. Wkrótce rozpoczęła się nachalna kolektywizacja, niszczenie niezależnych
postaw. Nie dobita inteligencja znalazła się w więzieniach. Kościołowi wydano bezpardonową wojnę na wszystkich płaszczyznach8. Do głosu i władzy
dochodziły nierzadko miernoty, zarówno pod względem intelektualnym, jak
i moralnym; nie były one wcale przedmiotem fascynacji ludzi prawych, zasługiwały tylko na politowanie. Donosy, terror, prymitywizm myślenia uchodziły za płatne cnoty9. Mimo trwania nocy stalinizmu, zdecydowana większość
młodoszowiczan obstawała przy chłopskim rozsądku i na wszelkie sposoby
broniła własnej racji bytu. Najważniejsze, nie poddała się reżymowi i doczekała się okresu swobód obywatelskich. W tych warunkach miejscowa społeczność sięgnęła nie tylko po wydajną pracę na roli, ale też po edukację swoich
dzieci oraz próbę zrozumienia historii nowej małej ojczyzny.
Autor niniejszego artykułu, niegdyś mieszkaniec Młodoszowic, zapragnął
sprostać oczekiwaniom poznawczym swych ziomków, czyniąc to z pobudek
wdzięczności za wspólnie spędzone tam dni w ich przyjaznym gronie pośród
niepowtarzalnego wiejskiego klimatu. Dla odkrycia prawdziwych dziejów
miejscowości wykorzystano źródła pisane, opracowania oraz wspomnienia
M. L a s o t a, Czasy PRL-u. Odzyskana wolność. W: Dzieje Kościoła w Polsce. Red. A. W i e nc­ e k. Warszawa 2008, s. 420-470; M. K u r i a ń s k i, Ku poszerzeniu horyzontów polskiej
szkoły. Szkic historyczny edukacji. Zagrożenia i szanse. „Saeculum Christianum”. R. 15: 2008,
nr 1, s. 201-207.
9
N. W e r t h, Państwo przeciw społeczeństwu. Przemoc, represje i terror w Związku
Sowieckim. W: Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania. Warszawa 1999,
passim. Wzorce sowieckie sprawowania władzy po wojnie zostały przeniesione na grunt krajów
satelickich, m.in. Polski.
8
58
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[4]
byłych i aktualnych mieszkańców, Niemców10 i Polaków11. Warto przy okazji
nadmienić, że dawne materiały źródłowe, zredagowane najczęściej w języku
łacińskim i niemieckim, nastręczają trudności translacyjne i w dalszej konsekwencji znaczeniowe; z kolei niektóre opracowania niemieckie nie są wolne
od błędów i nieścisłości. Dlatego należy postępować ostrożnie przy doborze
informacji w tej sferze naukowej eksploracji.
Obecne przedłożenie należy potraktować jako pierwsze, może niedoskonałe, przetarcie ścieżki prowadzącej do przeszłości wsi, której na imię
– Młodoszowice. Autor liczy na życzliwe uwagi, dopowiedzenia i korekty,
które zostaną uwzględnione w następnym artykule.
1. Nazwa, położenie oraz przynależność administracyjna miejscowości
a. Nazwa
Większość miejscowości śląskich posiada pochodzenie średniowieczne,
w jakiś sposób źródłowo potwierdzone. Również wieś Młodoszowice12 sięga swoimi korzeniami do osadnictwa na Śląsku tego okresu. Gwoli ścisłości tereny śląskiej prowincji od najdawniejszej przeszłości były stosunkowo
gęsto zaludnione ze względu na korzystne warunki klimatyczno – glebowe.
Liczne zabytki kultury materialnej potwierdzają dużą dynamikę zasiedlenia
nadodrzańskiej krainy na przestrzeni wieków. Silne procesy kolonizacyjne na
całym Śląsku dały się zauważyć od początków panowania Piastów, a zwłaszcza za Henryka I Brodatego i później. Na warstwę żywiołu słowiańskiego
zaczęła nakładać się warstwa germańska, flamandzka, romańska. To doprowadziło do rywalizacji spotykających się ze sobą nacji i kultur. Z upływem
czasu powstawały albo syntezy kulturowe i pokojowa koegzystencja, albo
o zróżnicowanym nasileniu rywalizacja między uczestnikami zasiedleń. Na
ogół zwyciężał element liczniejszy, zaradniejszy, lepiej zorganizowany i mający więcej szczęścia. Przy okazji rodzi się pytanie: Kto zakładał wieś? Mogli
H. K l e i n e r, Zusammenfassung der von mir gesammelten Unterlagen von der geschichtli­
chen Entwiklung und Besiedlung Schlesiens, besonders von dem Dorf Zindel, Kreis Brieg Nieder.Mittelschlesien. Simbach 1995 – jest to historyczne ujęcie dziejów Śląska ze szczególnym
uwzględnieniem dziejów wsi Młodoszowic, oparte na literaturze przedmiotu i wspomnieniach
młodoszowiczan zamieszkałych z reguły w Dolnej Bawarii (maszynopis w zasobach historycznych autora).
11
Dotychczas nie spotkałem spisanych wspomnień autorstwa obecnych mieszkańców
Młodoszowic, natomiast w niektórych wypadkach korzystałem z relacji ustnych i pomocy
w kwerendzie materiałów historycznych dotyczących czasów najnowszych. Znacząco w sukurs
przyszedł proboszcz parafii w Kolnicy ks. Jan Konik, Edward Kuriański, Leszek Mucha oraz
anonimowi miłośnicy historii własnej małej ojczyzny.
12
W tekście będzie występować podwójna nazwa wsi Młodoszowice albo Zindel. Ten zabieg
jest ukłonem autora w stronę historii.
10
[5]
59
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
fundować ją osadnicy miejscowi czy też napływowi, lecz ci ostatni otrzymywali od władcy szereg udogodnień w zagospodarowaniu ziemi, co wzmacniało ich pozycję na rynku ekonomii i tym samym zachęcało innych do pójścia
w ślady poprzedników. Przy poparciu i nadaniach łanów przez księcia zasadźca pełnił rolę sołtysa, organizował nowe życie wspólnoty, dbał o porządek
i z wybranymi ławnikami wymierzał kary, gdy była taka potrzeba. Z tytułu
sprawowania urzędu sołtysowi przysługiwały pewne profity, a w wielu wypadkach dziedziczne sołectwo stanowiło pokaźne źródło dochodu, jak też prestiżu, nie łącząc się wcale z urzędem w czasach bardziej nam bliskich. Na
pokaźną skalę w procesie kolonizacji Śląska brały udział zakony, które fundowały wsie na starym korzeniu bądź całkiem od nowa. Również bogatszy
patrycjat większych miast za sprawą hojności księcia, własnej pozycji majątkowej oraz inwencji angażował się w lokowanie kapitału w zakup nieruchomości wiejskich. Tam zakładał nierzadko na prawie niemieckim nowe wsie.
Tak było zapewne z Młodoszowicami.
Z problemem lokacji łączyło się ściśle nazewnictwo. Najczęściej miejscowość otrzymywała nazwę od założyciela. Wskutek braku zasad ortograficznych jej zapis w dokumentach na przestrzeni wieków przedstawiał się bardzo
interesująco, co ilustruje poniższa tabela nr 1.
Tabela 1. Wykaz form nazwy wsi Młodoszowice w średniowieczu
Nr w źródle
DATA NAZWA WSI
ŹRÓDŁO INFORMACJI
lub stronica
Mlodossouiz
Regesten zur Schl. Gesch., CDS - 7 Bd. / 1
55
Mlodossouici
66
Kodeks dyplomatyczny Śląska, K.
1189 Mlodossouiz
Maleczyński - t. I.
67
Národni archiv Praha, Komenda Tyniec
Mlodossouiz
585
n. Ślęzą
Národni archiv Praha, Komenda Tyniec
1189? Mlodossouici
586
n. Ślęzą
Kodeks dyplomatyczny Śląska, K.
1203 Mlodoseuiz
98
Maleczyński - t. I.
Kodeks dyplomatyczny Śląska, K.
1203 Mlodoscurz
249
Maleczyński - t. II.
1291
Zindel
Regesten zur Schl. Gesch., CDS - 7 Bd. / 3
2209
1317
Czindel
Regesten zur Schl. Gesch., CDS - 18 Bd.
3671
60
DATA
NAZWA WSI
Cindal
1318
Cindeto
1324
Cindal
Cindato
1332
Cyndato
1335
Cindelo
1347
Cyndal
1359
1363
1364
1364
1364
1364
Czindal
Zindel
Czindal
Zindel
Cindal
Zindel
1390
Czindal
1396
1400
1409
1481
1483
Zindel
Zindel
Zindel
Czyndel
Zindel
Czindel
Czindel
Czindel
1485
[6]
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
ŹRÓDŁO INFORMACJI
Vera monumenta Poloniae et
Lithuaniae…, T. 1
Zeitschrift d. Vereins f. Gesch. Schl. - 7
Bd. / 2 H.
Regesten zur Schl. Gesch., CDS - 18 Bd.
Regesten zur Schl. Gesch., CDS - 18 Bd.
Národni archiv Praha, Komenda Oleśnica
Mała
Regesten zur Schl. Gesch., CDS - 29 Bd.
Národni archiv Praha, Komenda Oleśnica
Mała
Regesty śląskie - t. IV
Urkunden Herzog Ludwig I., ZdVfGSchl.
- 6 Bd. / 1
Urkunden Herzog Ludwig I., ZdVfGSchl.
- 11 Bd. / 2
Urkunden der Stadt Brieg, CDS - 9 Bd.
Národni archiv Praha, Komenda Oleśnica
Mała
Nr w źródle
lub stronica
CCXXIII
s. 295
3842
4393
755
5409
768
628
483
560
568
569
578
1031
572
601
670
1063
1078
891
893
894
Skąd się więc wzięła nazwa Młodoszowice? Pochodzi ona zapewne od
słowiańskiego protoplasty nazywanego Młodoszem. Patronimiczne nazwy
miejscowości dość często występują w średniowiecznych dokumentach sporządzanych z różnych okazji (Młodoszowice też), np. nadania przez biskupa lub księcia jakichś dóbr ziemskich i określenia ich granic (circumscriptio),
alienacji nieruchomości wiejskich, pobierania dziesięcin, a nawet sporu poddanych z miejscowymi notablami. Prawdopodobnie za czasów panowania
Henryków patrycjat wrocławski (XIII w.), kiedy okrzepł i osiągnął pewien
status ekonomiczny, zaczął sięgać po urzędy i wpływy polityczne w księstwie. Jednym z przedstawicieli wrocławskiego świata mieszczańskiego była
[7]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
61
nam bliżej nieznana rodzina Zindlów (Czindel, Cindal, Cindato itp.- zob.
tab.), która znalazła się w posiadaniu Młodoszowic. W bliżej nieokreślonym
czasie zbyła je na rzecz rycerskiego zakonu w Oleśnicy Małej. Wraz ze wzrostem znaczenia żywiołu niemieckiego na Śląsku przyjęła się na stałe nazwa
miejscowości Zindel od wspomnianego rodu o przeróżnej pisowni, zaś nazwa
słowiańska poszła w zapomnienie; dopiero po wojnie ze zrozumiałych względów odzyskała prawo obywatelstwa13.
b. Topografia
Teraz odnieśmy się do topografii terenu. Obszar należący do Młodoszowic
w średniowieczu od 1400 r. znajdował się w księstwie brzeskim i w brzeskim
weichbildzie – wraz z terenem sąsiedniego Bąkowa tworzył najbardziej wysunięty na zachód zakątek powiatu. Południowym sąsiadem była Kolnica należąca do księstwa nyskiego. Na północy rozciągała się wieś Jaworów podległa
jurysdykcji weichbildu oławskiego. Wschodni sąsiad – Przylesie leżało w tym
samym, co Młodoszowice, stołecznym weichbildzie.
Pod względem geograficznym jest to Równina Grodkowska położona
między rzekami środkową Oławą i dolną Nysą Kłodzką – będącą południowo-wschodnią częścią Równiny Wrocławskiej14. Teren ten posiada dosko Słownik etymologiczny nazw geograficznych Śląska. Red. S. S o c h a c k a. T. 8. Opole
1997, s. 33.
14
Tzw. klasyfikacja Kondrackiego. Za: J. K o n d r a d z k i, Geografia regionalna Polski.
Warszawa 2002.
13
62
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[8]
nałe warunki glebowe sprzyjające intensywnej gospodarce rolnej. Dlatego
też historycy uważają Równinę Wrocławską za element jądra osadniczego
Śląska. Młodoszowickie pola znajdują się w prawobrzeżnej zlewni Oławy,
między strumieniami Gnojną (Olsenbach), który opływa z zachodu Bąków,
i Przyleską Strugą (Ulmenbach), płynący przy wschodnich zabudowaniach
Przylesia. Warstwice terenu leżącego w granicach Młodoszowic rozciągają
się między rzędnymi od 152 m n.p.m. na wschodniej granicy z Bąkowem do
176,4 m n.p.m. na północ od wzgórza (Mühlberg – pol. Młyńska Góra) za
wsią, na którym funkcjonował niegdyś wiatrak. W tym przypadku na odcinku 1500 m daje to 24-metrową różnicę, odpowiadającą ośmiu piętrom w budynku mieszkalnym15.
W przeszłości, gdy ranga starych traktów drogowych przebiegała inaczej
niż w obecnej dobie, Młodoszowice znajdowały się przy drodze prowadzącej z Oławy do Grodkowa. Natomiast drogą przez Przylesie jechano do stołecznego Brzegu, w przeciwnym kierunku można było dotrzeć do biskupiego Wiązowa16.
c. Przynależność administracyjna
Dla uzyskania pełniejszego kontekstu historycznego miejscowości pożyteczną jest rzeczą naszkicować jej przynależność administracyjną na tle dokonujących się ciągle zmian politycznych. Wieś Młodoszowice, jako przedmiot
niniejszego przedłożenia, leży obecnie w gminie Grodków, w powiecie brzeskim. Na przestrzeni ponad ośmiu wieków zachodziły tu kolejne zmiany
ustrojowo-administracyjne.
W okresie tzw. rozbicia dzielnicowego na obszar ten bezpośrednio oddziaływał ośrodek władzy kasztelańskiej w Ryczynie, pośrednio z sąsiedniej
Niemczy. Kasztelania ryczyńska obejmowała teren, na którym głównymi osadami były: Brzeg, Oleśnica Mała, Wiązów i Grodków. Od początku XIII wieku, wraz z napływem i osiedlaniem się ludności głównie z państw Rzeszy
Niemieckiej, zaczęto stosować na Śląsku różne warianty prawa niemieckiego.
Lokacja Brzegu na prawie magdeburskim (jego średzka odmiana) w 1248 r.
wytworzyła przestrzenne więzi między miastem i otaczającymi je wsiami.
Obszar taki nazywano, jak już wspomniano, weichbildem (łac. districtus). Był
„Karte des Deutschen Reiches“ (Messtischblätter), 1: 25000. Blatt 5269 Marienau. Hrsg.
Berlin 1937; Blatt 5270 Böhmischdorf. Hrsg. Berlin 1932.
16
D.G. R e y m a n, Krieges Karte von dem Herzogthum Schlesien und der Grafschaft Glatz,
neben dem angegrenzenden Theilen von Suedpreussen längst der Warthe. 1802-1803; Także
wcześniejsza mapa: I.W. W i e l a n d, Principatus Silesiae Wratislaviensis exactissima Tabula
Geographica.... Norimbergae 1736.
15
[9]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
63
on jednostką wewnętrznego terytorialnego podziału księstwa i przetrwał do
zajęcia Śląska przez Prusy w połowie XVIII wieku17.
W l. 1248-1251, w wyniku wojny domowej prowadzonej między śląskimi
Piastami, ukształtowały się trzy samodzielne księstwa: wrocławskie, legnickie i głogowskie. Interesujący nas obszar w całości znalazł się w księstwie
wrocławskim (Ducatus Wratislaviensis, Herzogthum Breslau) wraz z miastami Brzegiem i Oławą. W l. 1311-1312, po śmierci Henryka V Grubego (zm.
1296) nastąpił podział pozostałej po nim spuścizny na trzy dzielnice: legnicką, wrocławską i brzeską. Bolesław III Rozrzutny objął księstwo brzeskie
(Ducatus Bregensis, Herzogthum Brieg). Od 1329 r. było ono lennem Korony
Czeskiej i pozostało jego częścią do zagarnięcia Śląska przez Prusy w roku
1742. Ostatni Piast na tronie brzeskim książę Jerzy Wilhelm zmarł w 1675 r.
Walka o krakowski seniorat została przegrana przez śląskiego księcia
Henryka IV Probusa. Prymat przejął książę kujawski Władysław Łokietek.
Ostatni wrocławski władca Henryk VI szukał opieki u możniejszego suwerena. Wybór padł na króla niemieckiego Ludwika Wittelsbacha, któremu
śląski Piast w 1324 r. złożył hołd. Jednak inwestycja okazała się chybiona,
gdyż nieakceptowany przez papieża Wittelsbach stał się mało wiarygodnym
wsparciem. Ostatecznie w 1327 r. Henryk VI zawarł umowę z czeskim królem
Janem Luksemburskim, w myśl której zachował dożywotnią władzę i dochody z księstwa. Sojusz ten zerwał więzy polityczne łączące Wrocław z Polską.
Piastowski książę zmarł w 1335 roku18.
Bezpośrednią konsekwencją przejścia Korony Czeskiej pod panowanie
habsburskie był układ zawarty w Wiedniu w 1515 r. Wówczas grę polityczną
podjęły dwa rywalizujące ze sobą monarsze rody – austriaccy Habsburgowie
i polscy Jagiellonowie. Okazją do zawarcia układu było spotkanie monarchów, na którym uzgodniono zawarcie małżeństw dzieci króla czeskiego Władysława Jagiellończyka: syna Ludwika, z Marią, wnuczką cesarza
Maksymiliana I Habsburga i córki Anny z cesarskim wnukiem Ferdynandem
(cesarz 1556-1564). Przedmiotem umowy było ewentualne dziedziczenie tronu czesko-węgierskiego przez Habsburgów na wypadek bezpotomnej śmierci
Ludwika Jagiellończyka. Jako że król Ludwik zginął w bitwie z Turkami pod
Mohaczem w 1526 r., nie pozostawiwszy po sobie potomka, to spowodowało
przejęcie przez Habsburgów m.in. Śląska, jako części Korony Czeskiej19.
K. O r z e c h o w s k i, Historia ustroju Śląska 1202-1740. Wrocław 2005, s. 28-30.
N. D a v i e s, R. M o o r h o u s e, Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego.
Vratislavia Breslau Wrocław. Kraków 2002, s. 127-128.
19
R. Ż e r e l i k, Dzieje Śląska do 1526 roku. W: „Historia Śląska”. Red. M. C z p l i ń s k i.
Wrocław 2002, s. 107-108; R. H e c k, K. O r z e c h o w s k i, Historia Czechosłowacji.
Wrocław-Warszawa-Kraków 1969, s. 123.
17
18
64
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[10]
Zajęcie zdecydowanej części Śląska przez Fryderyka II Hohenzollerna
w l. 1740-1741 zdominowało dzieje cesarstwa niemieckiego, wzmagając rywalizację austriacko-pruską o prymat w gronie państw niemieckich. Potencjał
zdobytej prowincji zapewnił Prusom drugą, obok Austrii, pozycję w Rzeszy
Niemieckiej. Zarządzeniem Fryderyka z 25 XI 1741 r. w miejsce dotychczasowych weichbildów powołano nowe jednostki administracyjne – okręgi,
w polskiej literaturze nazywane też powiatami. Tak oto powstał interesujący
nasz Kreis Brieg. Na jego czele postawiono landrata (odpowiednik polskiego
starosty), który był królewskim urzędnikiem kierującym administracją i pełnili nadzór policyjny na podległym terenie. Dla miast, tym samym dla Brzegu,
pruskie zmiany zamknęły długi okres samorządnych organizmów miejskich
o średniowiecznym rodowodzie. Nastąpiła unifikacja miasta w skali państwa.
Narastająca od połowy XIX w. rywalizacja między Prusami i Austrią doprowadziła do wojny. Konsekwentna polityka kreowana przez berlińskiego
kanclerza Otto von Bismarcka posunęła obie strony do konfrontacji zbrojnej, w której zdecydowanie zwyciężyły Prusy, umacniając pozycję lidera na
niemieckiej arenie (3 VI 1866 – bitwa pod Sadową, Czechy). Teraz, w myśl
kalkulacji Bismarcka, potrzebna była zwycięska wojna ze starym wrogiem
Francją. Oczekiwana gloria miała zapewnić Prusom hegemonię w Niemczech
i być czynnikiem cementującym nową wspólnotę. Tak też się stało. Dokładnie
przemyślane posunięcia polityczne Berlina doprowadziły do oczekiwanej wojny i rychłego zwycięstwa. Konflikt zbrojny z lat latach 1870-71 zakończono
pokojem podpisanym 26 II 1871 r. w Wersalu, gdzie wcześniej w Lustrzanej
Sali uroczyście ogłoszono powstanie Cesarstwa Niemieckiego popularnie nazywanego Drugą Rzeszą Niemiecką. Od tego momentu okręg brzeski automatycznie znalazł się w nowym państwie20.
W l. 1872-1875 przeprowadzono reformę administracji terytorialnej i samorządu. Ustawa o organizacji powiatów (Kreisordnung) z 13 XII 1872 r.
zniosła uprawnienia policyjno-administracyjne właścicieli dóbr w stosunku do wsi, utrzymując jednocześnie ich uprawnienia wobec obszarów dworskich. Wkrótce utworzono obwody urzędowe (Amtsbezirk)21 składające się na
powiat. Dzieliły się one na gminy wiejskie (Gemeindebezirk) i obszary dworskie (Gutsbezirk). Gminy posiadały władzę w postaci naczelnika i dwóch
ławników wybieranych przez zgromadzenie gminne na 6 lat i zatwierdza S. S a l m o n o w i c z, Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa. Warszawa 2004, s. 320-333,
354-355.
21
Amtsbezirk – w polskiej literaturze historycznej występują różne odpowiedniki tej jednostki
administracyjnej. K. Orzechowski stosuje określenie obwód policyjny (Historia Śląska, t. III,
cz.1. Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1976). Natomiast P. Wiszewski (Dzieje Powiatu
Wrocławskiego. Wrocław 2002) proponuje Urząd Obwodowy. Ponieważ w języku niemieckim
rzeczownik złożony posiada rodzajnik od ostatniego ze składanych rzeczowników, dlatego
w niniejszej pracy używa się określenia obwód urzędowy.
20
[11]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
65
nych przez landrata. Była to władza komunalna w ramach gminy, stanowiąca zarazem organ wykonawczy naczelnika obwodu urzędowego. W obszarach
dworskich odpowiednie funkcje pozostały w rękach właściciela ziemskiego.
W obwodach urzędowych obejmujących tylko jedną gminę naczelnik gminy był zarazem naczelnikiem tego obwodu. W obwodach złożonych z kilku
gmin naczelnika obwodu urzędowego mianował na lat 6 prezydent prowincji.
We wrześniu 1928 r. zlikwidowano obszary dworskie włączając je do gmin
wiejskich22.
Pruska ustawa ustrojowa (Preußische Gemeindeverfassungsgesetz) z 15 XII
1933 r. zlikwidowała dotychczasowy dorobek prawodawstwa samorządowego w Niemczech. W myśl nazistowskiej doktryny odstąpiono od tradycyjnego
zróżnicowania ordynacji dla poszczególnych krajów niemieckich. W okresie
trwania kultu jednostki wodza nakreślono nowe zasady ustroju terytorialnego, tzw. Führerprinzip, narzucając gminom całkowitą zależność od państwa
i partii nazistowskiej. Porzucono dotychczasową praktykę demokratycznego
wyłaniania członków organów gminy (zwłaszcza sołtysa). W zamian mianowano szefa gminy (Gemeindeschulze) powołując go przeważnie z nadania
NSDAP. Powierzano mu kierownictwo nad mieszkańcami gminy na okres
12 lat. Po ponad rocznej działalności pruskiej ustawy ustrojowej wprowadzono w życie niemiecką ordynację gminną (Deutsche Gemeindeordnung)
z 30 I 1935 r. – tym razem jednolitą dla całej Rzeszy. Odtąd w gminach wiejskich sołtys nosił miano burmistrza (Bürgermeister). Zachowano system powoływania na stanowisko oferując sześcioletnią kadencję23.
30 I 1874 r., a więc jeszcze w dobie pruskiej, utworzono obwód urzędowy Młodoszowice (Amtsbezirk Zindel Nr. 8) składający się z trzech gmin
(wspólnot) wiejskich: Młodoszowic, Bąkowa (Bankau) oraz sąsiedniego
okręgu obejmującego dobra leśne (Gutsbezirk Hochwald). W 1908 r. dobra
te wchodziły w skład nadleśnictwa Kotowice (Oberförsterei Kottwitz). Od
1 IV 1935 r. dotychczasowe określenie „gmina wiejska” zastąpiono pojęciem
„gmina”. Pierwszym naczelnikiem obwodu – Amtsbezirku był sołtys dziedziczny Friedrich Raabe z Młodoszowic i piastował ten urząd przez sześć
lat. Po nim w następnej kadencji władzę objął właściciel dóbr w Bąkowie
Robert Reichert, potem Paul Franzke. Na nim skończyła się samorządowa
K. O r z e c h o w s k i, Państwo i prawo na Śląsku w latach 1848-1890. W: „Historia
Śląska”. T. 3, cz.1, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1976, s. 64-65.
23
M. C z e ś n i a k, Początki nowożytnego samorządu, reforma steinowska i okres mię­
dzywojenny. W: „Consensus. Studenckie Zeszyty Naukowe”. R. R.9: 2008, s. 31; A. von
Saldern, Rückblicke. Zur Geschichte der kommunalen Selbstverwaltung in Deutschland. W:
Kommunalpolitik. Politische Handeln in den Gemeinden. Red. R. R o t h, H. W o l l m a n.
Bonn 1998, s. 27-28.
22
66
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[12]
niezawisłość. W 1933 r. wójtem – Bürgermeistrem został mistrz stolarski Paul
Friedrich z Młodoszowic24, członek NSDAP.
2. Młodoszowice jako zakonna posiadłość
a. Geneza zakonów rycerskich
„Największym osiągnięciem ideału rycerstwa chrześcijańskiego były zakony rycerskie. Powstały one w okresie krucjat. Jako główny cel stawiały
sobie opiekę nad pielgrzymami, pielęgnowanie chorych i ubogich pielgrzymów, a nieco później walkę w obronie wiary przeciw poganom, muzułmanom
w Ziemi Świętej i na pograniczu chrześcijańskich państw”25. Propagatorem
owych ideałów spectantes milites christianos stał się św. Bernard, opat cysterski z Clairvaux, oraz biskup Jan z Salisbury. Wspólny etos dla rycerstwa opierał się na subordynacji Chrystusowi jako „Królowi zastępów”, sztandarem był
krzyż, śmierć na polu walki uchodziła za wiarygodne świadectwo i wyczerpywała znamiona męczeństwa. Zarówno wierność, jak i służba zostały uświęcone, wraz z nimi miecz i sztandar. Pasowanie na rycerzy odbywało się w czasie
liturgiczno – religijnych ceremonii połączonych z kościelnym błogosławieństwem. Stan rycerski w zachodnim świecie nabrał charakteru międzynarodowego. Po 1250 roku stracił on na znaczeniu wraz z przesileniem się wypraw
krzyżowych. Reguły militiae Christi opierały się najczęściej na regule cysterskiej, augustiańskiej, benedyktyńskiej i bazyliańskiej. Członkowie zakonów rycerskich dzielili się na trzy klasy: a) rycerzy, wywodzących się spośród
feudałów, mających za zadanie służyć pielgrzymom oraz brać udział w walce zbrojnej; b) kapłanów zakonnych, pełniących obowiązki duszpasterskie
w zakonach rycerskich; c) braci – laików, zobowiązanych do pracy rzemieślniczej i powinności żołnierskich. Niejednokrotnie do tych zakonów wstępowali tzw. donati lub oblati, a więc synowie ofiarowani do zakonu przez
rodziców. Wszyscy rycerze składali zwykle trzy śluby: ubóstwa, czystości
i posłuszeństwa oraz czwarty – żołnierstwa Chrystusowego – votum militiae
Christi. Na czele zakonu stał wielki mistrz, którego władzę ograniczały jedynie kapituły generalne. Zakony dzieliły się na prowincje, te zaś na przeoraty,
przeoraty na komturie.
W naszym przedłożeniu przybliżymy dwa zakony rycerskie: joannitów
i templariuszy ze względu na poruszaną tematykę. Joannici (szpitalnicy) –
R. J e h k e, Territoriale Veränderungen i Deutschland und deutsch verwalteten Gebiete
1874-1945. W: www.territorial.de. Bürgermeister Paul Friedrich mieszkał w budynku, który po
wojnie zajęła rodzina Marców, tj. Józef z żoną i dziećmi, później jego zamężna córka – uwaga
autora.
25
B. K u m o r, Historia Kościoła. T. 3: Złoty okres średniowiecza chrześcijańskiego. Lublin
2001, s. 83.
24
[13]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
67
to najstarszy zakon rycerski. Założyli go kupcy włoscy z Amalfi ok. 1050 r.
w Jerozolimie. Związany był on z powołaniem do życia szpitala przy kościele św. Jana Chrzciciela, który początkowo prowadzili benedyktyni. Z czasem
kierownik szpitala Gerard zastąpił ich laikami (1120), a placówce nadał nową
organizację, z kolei jego następca Rajmund de Puy (1120-1160) nową regułę, napisaną przez św. Bernarda. Zakon ten zatwierdził papież Paschalis II.
W 1137 r. otrzymał charakter rycerski przez dodanie czwartego ślubu mi­
litiae Christi i jako taki uzyskał aprobatę papieża Anastazego II (1154).
Rozpowszechnił się on we Włoszech, Francji i Polsce. Joannici nosili czarne płaszcze z białymi krzyżami, podczas walki używali płaszczy czerwonych
z białymi krzyżami. Po zdobyciu Jerozolimy przez Turków (1187) przenieśli się do Akki, gdzie przebywali do 1291 r. Następnie znaleźli schronienie
na Cyprze, a od 1310 r. na wyspie Rodos. Tam pełnili przednią straż skierowaną przeciw Turkom do 1522 r. Mimo dzielnej defensywy wyspy przed nawałnicą turecką joannici musieli opuścić pozycje obronne, otrzymawszy od
Sulejmana II Wspaniałego honorowe warunki kapitulacji. Wówczas udali się
na Maltę, skąd nie przestawali prowadzić antytureckich działań wojennych.
W 1798 r. Napoleon zdobył Maltę. Chociaż dla krzyżowców nie było tam
miejsca, to jednakże zakon przetrwał w innych państwach. Papież Leon XIII
zrównał mistrza zakonu maltańskiego z rangą kardynała (1879), a papież
Pius XII w 1953 r. uznał zakon za samodzielny o charakterze religijnym26.
Na Śląsku joannici pojawili się przed 1189 rokiem27. Jedna z ich komturii znajdowała się w Tyńcu n. Ślężą. W 1314 r. wszystkie dobra templariuszy,
należące do komendy w Oleśnicy Małej, po kasacie zakonu, zasiliły majątki joannickie. „W uzyskanych posiadłościach prowadzili pracę duszpasterską, wznosząc świątynie filialne w Bąkowie (Bankau), Jaworowie (Jauer),
Kłosowie (Klosdorf / Klossow), (Niefnig / Kressenheim)28 i Owczarach
(Tempelfeld).”29
J. U m i ń s k i, Historia Kościoła. T. I. Przygotował do druku i uzupełnił W. U r b a n. Opole
1959, s. 438; B. K u m o r, Historia Kościoła, s. 83-84.
27
J. M a n d z i u k, Historia Kościoła katolickiego na Śląsku. T. I, cz. 2 (1302-1417).
Warszawa 2004, s. 300; Kodeks Dyplomatyczny Śląska. t. I, wyd. K. M a l e c z y ń s k i.
Wrocław 1951, nr 55, 66, 67.
28
Już w 1250 roku wieś ta należała do proboszcza wrocławskiej katedry, a tym samym wchodziła
do uposażenia kapituły św. Jana na Ostrowie Tumskim. Tak było aż do kasaty dóbr kościelnych
w 1810 roku. Ponadto kościół w Niwniku wzniesiono dopiero w 1893 r. Powyższe dane przeczą
obiegowym informacjom dotyczącym joannickiej proweniencji świątyni w Niwniku.
29
J. M a n d z i u k, Historia Kościoła na Śląsku, s. 307. Umieszczone w nawiasach nazwy
niemieckie pochodzą od autora. Por. ponadto: K. D o l a, Zakon joannitów na Śląsku do połowy
XIV wieku. „Studia Teologiczno-Historyczne Śląska Opolskiego”. T. 3: 1974; R. S t e l m a c h,
Dokumenty śląskich komend joannitów w zasobie Centralnego Archiwum Państwowego w Pradze.
„Archeion”. T. 102: 2000; Zarys dziejów joannitów na ziemiach polskich w średniowieczu. W:
26
68
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[14]
Templariusze (Fratres militiae Templi) zostali założeni w roku 1118
w Jerozolimie przez rycerza francuskiego Hugona de Payenne z grupą swych
towarzyszy. Zatwierdził ich patriarcha jerozolimski Warmund. Zadaniem
nowo powstałego zakonu było otoczenie zbrojną opieką drogi do Grobu
Świętego i pielgrzymów. Król jerozolimski Baldwin II (1118-1131) umieścił
zakonników obok świątyni Salomona. Św. Bernard z Clairvaux zredagował
dla nich regułę i wyjednał im zatwierdzenie kościelne, pisząc w tym celu De
laude novae militiae i Ad milites templi. Na synodzie w Troyes (1128) uzyskali aprobatę, później papież Innocenty II wyjął zakon spod jurysdykcji biskupów (1139). Zrazu templariusze byli naprawdę bardzo ubogimi, ale dzięki
rozgłosowi św. Bernarda, którego zdanie niezmiernie liczyło się w świecie chrześcijańskim, stali się wkrótce bogatymi i popularnymi. Początkowo
składali się tylko z rycerzy i braciszków, dopiero Aleksander III pozwolił im
w roku 1172 mieć kapłanów. Nosili białe płaszcze z czerwonymi krzyżami. Za
sprawą swojego męstwa zdobyli duże uznanie u wszystkich. W dalszej konsekwencji zyskali nawet zaszczytny przywilej walki zawsze w pierwszych szeregach, na czele innych krzyżowców, i osłaniania relikwii Krzyża Świętego,
o ile były brane do bitwy.
Milites templi brali udział w wojnach krzyżowych w Ziemi Świętej,
Hiszpanii, w 1241 r. w walce z Tatarami pod Legnicą. Zajmowali się też szpitalnictwem. Po upadku ostatniej twierdzy chrześcijańskiej w Palestynie Akki
(1291) przenieśli się na Cypr, a następnie na wyspę Rodos Dzięki swojej popularności doszli do znacznej potęgi, co z czasem spowodowało z ich strony nadużywanie przywilejów oraz upadek. Z zawiści spotkały ich oskarżenia
o odstępstwa od wiary. W 1307 r. na skutek fałszywych insynuacji król francuski Filip IV Piękny uwięził ok. 2 tys. zakonników. W 1312 r. Klemens V,
zbyt uległy monarsze, skasował zakon na drodze administracyjnej, zaś jego
dobra miały przejść częściowo na własność joannitów, częściowo obrócone
na potrzeby Ziemi Świętej. Tak się jednak nie stało, bowiem król francuski
zagarnął mienie templariuszy, a wielkiego mistrza Jakuba de Molay i kilku
innych dostojników kazał spalić publicznie na stosie w Paryżu (1314). W ten
sposób monarcha francuski chciał usprawiedliwić swoje niecne postępowanie
przed ludem. W tym samym roku zmarł papież i król30.
„Na Śląsku książę Henryk Brodaty przed 1227 rokiem przekazał templariuszom Oleśnicę Małą k. Oławy, która stała się ich centrum i główną po-
J. K u c z y ń s k i, M. L i b i c k i, A. R o t t e r m u n d, M. S t a r n a w s k a, Zakon
Maltański w Polsce. Red. S. K. K u c z y ń s k i. Warszawa 2000; T.W. L a n g e, Szpitalnicy,
joannici, kawalerowie maltańscy. Warszawa 1999.
30
J. U m i ń s k i, Historia Kościoła, s. 439; 521-523; B. K u m o r, Historia Kościoła, s. 84.
[15]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
69
siadłością, zwaną polem templariuszy”31. W otrzymanych dobrach zakonnicy
założyli do końca XIII w. 3 lub 4 wsie32.
b. Związki Młodoszowic z rycerskimi zakonami na Śląsku
Młodoszowice / Zindel a templariusze. Należy powiedzieć, że nie znamy
dokładnej metryki Młodoszowic, ponieważ nie dysponujemy wystarczającymi dokumentami. Tutaj uciekamy się do przypuszczeń i analogii, porównań.
Tak czyniąc, stąpamy po gruncie niepewności. Nie możemy jednak zatrzymać się, trzeba spożytkować tę wiedzę, którą posiadamy na interesujący nas
temat. W literaturze przedmiotu spotykamy dość często informację, że założycielem kościoła w latach trzydziestych XII wieku był Piotr Włostowicz
(?-1153), palatyn na dworze księcia Bolesława Krzywoustego (1085-1138)
i jego najstarszego syna Władysława II Wygnańca (1105-1159)33. Raczej jest
to pobożne życzenie niż historyczne stwierdzenie. Aby odnieść się do powiązań między Młodoszowicami a templariuszami, posłużymy się tekstem często
występującym współcześnie we wspomnieniach przedwojennych młodoszowiczan, oczywiście bez podania kanwy źródłowej34. Brzmi on tak: „Zindel
gehörte seit seiner Gründung dem Orden der Tempelherren von Klein Oels im
Kreise Ohlau (1). Diese lieβen das Dorf von einem Angehörigen der Breslauer
Patrizierfamilie Cindato oder Zindel im Umfang von 50 Hufen zu deutschem
Recht aussetzen (2). Diese Zindel benannten es nach ihrem Familiennamen
(3). Natürlich gaben sie ihm auch eine Kirche (4)”35. Zdanie pierwsze: „Zindel
od swego założenia należał do Zakonu Templariuszy w Oleśnicy Małej
w powiecie oławskim”. W tym stwierdzeniu jest zawarta teza. Jak się ma ona
do źródeł historycznych? Otóż we wszystkich wymienionych wyżej źródłach
(zob. tab. 1) Młodoszowice/Zindel jest przyporządkowany przez cały czas
joannitom, w l. 1189-1314 joannitom w Tyńcu nad Ślęzą (Groß Tinz), w l. 13141485 joannitom w Oleśnicy Małej (Klein Oels) – por. niżej: „Młodoszowice/
Zindel a joannici”. Przeczy temu też treść odnosząca się do przypisów nr 30
J. M a n d z i u k, Historia Kościoła katolickiego na Śląsku, t. 1, cz. 2, s. 309.
T a m ż e, s. 310. Por. M. S t a r n a w s k a, Między Jerozolima a Łukowem. Zakony
krzyżowe na ziemiach polskich w średniowieczu. Warszawa 1999, s. 61.
33
J.G. K n i e, Alphabetisch-statlich-topographische Űbersicht der Dörfer, Flecken, Städte
und andern Orten der königl. Preuss. Provinz Schlesien… Breslau 1845, s. 776; “Die Kirche
[in Zindel] soll von Peter Wlast gegründet sein”.
34
Może powyższe informacje zostały zaczerpnięte z: W. I r r g a n g, Ältere Geschichte der
Stadt Brieg in ihrem schlesischen Umfeld. Bd. 1, Goslar 1988, albo z literatury wymienionej w:
H. K l e i n e r, Zuzammenfassung der von mir gesammelten Unterlagen von der geschichtli­
chen Entwicklung und Besiedlung Schlesiens, besonders von dem Dorf Zindel Kreis Brieg Nieder.
– Mittelschlesien. Simbach 1995, s. 23, mps.
35
Numeracja poszczególnych zdań oraz tłumaczenie pochodzą od autora.
31
32
70
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[16]
i 31. Zdanie drugie: „Ci [tj. templariusze] sprawili, że jeden z krewnych rodziny patrycjuszy wrocławskich Cindato lub Zindel założył na prawie niemieckim wieś, wyposażając ją w 50 łanów ziemi”. Należy zwrócić przy tym
uwagę, iż pierwotna, może bardziej żywiołowa, lokacja wsi na korzeniu słowiańskim (stąd nazwa Młodoszowice) posiadałaby wtedy przybliżoną cezurę
czasową: od 1189 do 1291. W tym czasie mieszkańcy przedmiotowej miejscowości, obok Tyńca, Piławy, Gosławic, Glinicy, płacą joannitom z Tyńca
dziesięcinę, a nie templariuszom w Oleśnicy Małej36, co zaprzecza informacji, że Zindel od swego założenia należał do Tempelherren. W następnych
dokumentach przewija się ten sam adresat, gdy idzie o czynsze. Idąc przeto
tropem sensu powyższego zdania, druga hipotetyczna lokacja i to na prawie
niemieckim przypadałaby na ok. 1291 rok, kiedy pojawia się w dokumentach
po raz pierwszy nazwa Zindel. Wtedy przynależność do templariuszy trwałaby krótko, bo od 1291 do 1314 r., zaledwie 23 lata, ale przeczą również temu
źródła, gdyż dziesięciny nadal są odprowadzane joannitom. Natomiast pozostaje prawdą, że zabudowa osady uzyskała z czasem kształt wsi owalnicy, co
świadczy o kolonizacji tej miejscowości. Zdanie trzecie: „Ci [Zindlowie] nazwali ją [tj. wieś] imieniem swej rodziny”. Jak wynika z powyższego miejscowość bierze nazwę od nazwiska fundatora, który wyznacza jej nowe drogi.
Zdanie czwarte: „Oczywiście, fundują jemu także [Zakonowi – dem Orden]
kościół”. Jest to zrozumiałe, że lokator, żeby usatysfakcjonować zakonników
i wiernych: miejscowych, nade wszystko kolonistów, buduje świątynię, niezbędną jak gospodarstwo bądź warsztat rzemieślniczy – każde z nich służy
bowiem do innych, ale jakże potrzebnych, celów. Nie wiemy, jak wyglądał
pierwotny kościół?, czy został zbudowany w miejscu starej świątyni (o ile takowa istniała)? czy też został zlokalizowany gdzie indziej?
Teraz spróbujmy podsumować nasze rozważanie. Na podstawie analizy zaprezentowanego tekstu i odniesień do źródeł Młodoszowice/Zindel nigdy nie
były w posiadaniu templariuszy, lecz dzierżyli jego joannici z Tyńca nad Ślęzą
bądź z Oleśnicy Małej. Zatem nie ma mowy o proweniencji sięgającej braci
– Stróżów Świątyni. Skąd się więc wzięło twierdzenie o powiązaniu metryki wsi z templariuszami? Wydaje się, że zapotrzebowanie ludzkiej wyobraźni,
zwłaszcza na antyczność i tajemniczość, niepospolitość i bohaterskość wzięła górę. Te warunki spełniali w jakimś sensie fratres novae militiae. Właśnie
wokół nich powstały z upływem wieków legendy o ich wielkim bogactwie,
przedsiębiorczości, rycerskości i przebiegłości, a to prowokowało potomnych
do sięgania po tego rodzaju konfabulacje. Wreszcie może najzwyczajniej wystąpiło zapoznanie historii? Podobnie, jak się wydaje, miała się sprawa z mło Ehrhardt’s Diplomatische Bieträge Bd. I. pag. 20 Anm. 9: “In Silesia habuerunt templarii ab
anno 1226 domum in Olesnicz”.
36
[17]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
71
doszowickim klasztorem, który jakoby został zmieciony z powierzchni ziemi
przez husytów w latach trzydziestych XV w.
Młodoszowice / Zindel a joannici. Niekwestionowaną sprawą jest związek Młodoszowic z joannitami, i to zarówno przed zniesieniem templariuszy
w 1312 r., jak i po tej dacie. Pierwsza wzmianka o Młodoszowicach występuje
w dwóch dokumentach wystawionych przez biskupa wrocławskiego Żyrosława
(1170-1198) z roku 1189, w związku z dziesięcinami przyznanymi dla joannitów z pewnych wsi. Streszczenie pierwszego dyplomu brzmi: „Żyrosław
II biskup wrocławski nadaje joannitom dziesięciny dwóch wsi imiennie wyliczonych zamienionych z Janem synem dziekana Benika. Nadto zatwierdza
zakonowi dziesięciny trzech miejscowości oznaczonych imiennie, nadane joannitom przy poświęceniu kościoła w W. Tyńcu.” Tam czytamy m.in.: „In
nomine Patris et Filii et Spiritus sancti amen. Ego Scirozlaus dei gracia episcopus Vratizlauiensis notum facio universis sanctę eclesię filiis, tam presentibus quam futuris, ad honorem dei et beatę Marię et beati Johannis Baptistę me
in obsequium sanctorum pauperum Christi dedisse hospitali Iherosolimitano
decimam villę, quę vocatur Mlodossouici…”37, co się tłumaczy: „W imię Ojca
i Syna i Ducha Św. Amen. Ja Żyrosław za łaską Bożą biskup wrocławski
czynię wiadomym wobec wszystkich synów Kościoła, zarówno obecnych,
jak i przyszłych, na chwałę Boga i świętej Maryi oraz św. Jana Chrzciciela,
iż, będąc wielce posłusznym świętym Chrystusowym, dałem Szpitalnikom
Jerozolimskim dziesięcinę wsi, która nazywa się Młodoszowice”. Fragment
końcowy drugiego dokumentu przedstawia się następująco: „Preterea quoque
hic ipsi paginę signum censuimus adnotare decimas nichilominus, quasi iam
pridem eiusdem hospitalis fratribus confirmaveramus et in consecratione ecclesie in Tinchia sub anathemate posueramus, villarum scilicet eiusdem Tincie,
Pilauie atque Gostizlauie alteriusque ville nomine Mlodossouiz et alterius nomine Gliniz, cuius decima spectabat ad prebendam Johannis filii Benicj, licet
eius loco aliam ei dedimus in villa nomine Vilcov. Hec et supradicta eque iam
sepius pretextato hospitali confirmamus et eiusdem sigilli nostri appositione
corraborando stabilimus. Actum anno domini MCL XXXIX”38, którego sens
jest mniej więcej taki: „Ponadto postanowiliśmy również zapisać dziesięciny, mimo że już wcześniej zatwierdziliśmy je braciom szpitalnym i podczas
konsekracji kościoła w Tyńcu nałożyliśmy karę ekskomuniki, z następujących wsi: tegoż Tyńca, Piławy, Gościsławic i innych o nazwie Młodoszowice
i Glinica, z której dziesięcina należała do Jana syna Benika, w to miejsce daliśmy jemu inną we wsi Wilków. Te i wcześniejsze rzeczy szpitalnikom potwierdzamy i naszą pieczęcią obwarowujemy. Sporządzono w roku Pańskim
37
38
Kodeks dyplomatyczny Śląska. T. 1. Wyd. K. M a l e c z y ń s k i. Wrocław 1956, nr 66.
T a m ż e, nr 67.
72
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[18]
1189”. W tym i podobnym duchu redagowano dokumenty w średniowieczu
w kancelariach książęcych czy biskupich. Wszystkie nadania udzielone joannitom potwierdził w 1203 r. biskup wrocławski Cyprian (1198-1203)39.
Z kolei pod tym samym rokiem, tj. 1203, mamy następujący zapis dokumentu w streszczeniu: „Innocenty III, papież, zatwierdza w posiadaniu mistrza i komandorii joannitów w Tyńcu kościół w Bardo i dziesięciny w szeregu
imiennie wyliczonych miejscowości nadanych przez Żyrosława i Cypriana
biskupów wrocławskich”. Wśród wymienionych wsi czynszowych występują
Młodoszowice (Mlodoscurz)40.
Na uwagę zasługuje fakt, że nazwa miejscowości zapisanej Zindel występuje po raz pierwszy pod rokiem 129141.
Teraz przytoczymy jeden z wielu regestów, znajdujących się w Pradze,
a odnoszących się do joannitów w Oleśnicy Małej (1347), gdzie są wspomniane Młodoszowice: „Boleslav, kniře slezský a břežský, ustanovuje ve
sporu mezi vesničany 4 vesnic olesnických křižovnίků (Olse) Bierzów
(Bertholdisdorf), Mlodoszowice (Cyndal), Baków (Bankaw) a Czestocice
(Guntherisdorf), kteřί si koupili osvobozenί od olawského mýta, a olawskými
konšely, že má být od mýta osvobozeno to, co se vesničanům urodilo, nikoli to,
co koupili jinde. Dojde – li ke sporům, majί vypovίdati pod přίsahou dva staršί
z těchto vesnic. Purkmistr Mikulaš Beyer a ostatni konšelé na to přistupujί”42.
W wolnym tłumaczeniu tekst ma następujący sens: „Bolesław, książę śląski
i brzeski, postanawia w sporze mieszkańców czterech wsi należących do oleśnickich krzyżowców (Oleśnica Mała): Bierzowa, Młodoszowic, Bąkowa
i Częstocic, którzy wykupili zwolnienie od oławskiego myta, a oławskimi
rajcami, że zwolnienie dotyczy własnych płodów, nie zaś kupionych gdzie
indziej. W tym sporze mają wypowiedzieć się pod przysięgą dwaj starsi
z tychże wsi. Burmistrz Mikołaj Beyer i ostatni [z pomnianych] rajców na to
wyrazili zgodę”. Pierwotny tekst był sporządzony w języku łacińskim.
W związku z wystawieniem dokumentu przez papieża Jana XXII upoważniającego archiprezbitera Gabriela, głównego kolektora do zbierania daniny na terenie Czech, Moraw i Polski, dowiadujemy się, że w 1318 roku
w Młodoszowicach istniał kościół, zaś jego rektorem był niejaki Marcin.
Ów stan rzeczy poświadcza tekst łaciński: „Item recepit a D. Martino Rectore
Kodeks dyplomatyczny Śląska, t. 1, nr 98.
Kodeks dyplomatyczny Śląska. T. II, wyd. K. M a l e c z y ń s k i i A. S k o w r o ń s k a.
Wrocław 1959, nr 249.
41
Regesten zur Schlesischen Geschichte, Codex Diplomaticus Silaesiae. T. 7, cz. 3. Breslau
1886, nr 2209.
42
Národni archiv Praha, Komenda Oleśnica Mała nr 768 albo w języku niemieckim z roku 1317.
Regesten zur schlesischen Geschichte. W: Codex Diplomaticus Silesiae. T. 18. Breslau 1898, nr
1316-1326.
39
40
[19]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
73
ecclesie in Cindal prope Bregam pro fructibus eiusdem ecclesie II. marchas”43.
To zdanie należy rozumieć tak: „Również otrzymał dwie grzywny od pana
rektora kościoła w Cindal k. Brzegu z dochodów tegoż kościoła”.
Warto przytoczyć jeszcze jedno świadectwo z roku 1364 o Młodoszowicach,
zredagowane w łacińskim języku w kancelarii księcia brzeskiego Ludwika I
i podane w literaturze w wersji niemieckiej: „H. L. verkauft 3 Mrk. jährl. ewig.
Zins von den herzogl. Einkünften in Saulwitz (b. Ohlau) an die Jutta, Wittwe
des Joh. Michaelis, u. nach ihrem Tode an ihren Sohn, den Priester Joh., für
30 Mrk. baar bezahlt. Et si contingeret, nos cum illustri duce Bolkone, domino Swidnicensi, terras Bregenses et Olavienses dividere, et si dicta villa Sulenczin in partem ipsius ducis Bolkonis ceciderit, extunc sollen Jutta
und ihr Sohn Peter ihren Zins von 3 Mrk. von den Schulzen u. Bauern der
Dörfer Frauenhain, Bankau, Tempelfeld, Klosdorf, Zindel, Jauer u. Bärzdorf
erhalten”44, co się tłumaczy: „Książę Ludwig sprzedaje w wysokości 3 grzywien roczny wieczysty czynsz z dochodów z Sulęcina (k. Oławy) dla Juty,
wdowy po Janie Michaelis, a po jej śmierci dla jej syna, księdza Jana, za 30
grzywien w gotówce. Gdyby
���������������������������������������������������
się zdarzyło, że między mną a jaśnie oświeconym księciem Bolkiem, panem świdnickim, doszło do podziału ziem brzeskich i oławskich, i jeżeli odeszłaby wspomniana wieś Sulęcin w części
posiadanej przez tegoż księcia Bolka, wtedy Juta i jej syn Piotr mają otrzymać
jej trzygrzywnowy czynsz od sołtysów i kmieci z wsi: Chwalibożyce, Bąków,
Owczary, Kłosów, Młodoszowice (Zindel) Jaworów i Bierzów”. Zacytowany
fragment dokumentu winien nam uzmysłowić m. in. liczne obciążenia ówczesnej wsi na rzecz różnych instytucji i osób.
Po zademonstrowaniu jedynie egzemplarycznie niektórych średniowiecznych dokumentów można by pokusić się na pewne wnioski:
Młodoszowice były zawsze wsią joannicka; do zniesienia templariuszy, tj.
do roku 131445, jej mieszkańcy płacili czynsz do komturii w Tyńcu nad Ślęzą,
potem do Oleśnicy Małej, przejętej przez szpitalników.
Uciekając się do nazwy można sądzić, że miejscowość miała dwie lokacje:
pierwszą przed rokiem 1189 na fundamentach żywiołu słowiańskiego i związaną z nazwą Młodoszowice; drugą odnoszącą się do Zindla i opartą na pra-
Vetera monumenta Poloniae et Lithuaniae gentiumque finitimarum historiam illustrantia ma­
ximam partem nondum edita ex tabularis Vaticanis deprompta collecta ac serie chronologica dis­
posita. T. 1. Ab Honorio PP. III. usque ad Gregorium PP. XII. 1217-1409. Wyd. A. T h e i n e r.
Roma 1860, s. 141.
44
R. R ö β l e r, Urkunden Herzog Ludwigs I von Brieg. „Zeitschrift des Vereins für Geschichte
und Alterthum Schlesiens”. T. 6: 1864, Bd. 6, z. 1, s. 64.
45
Właściwie templariuszy zniesiono administracyjnie w roku 1312, ale ich kasata na Śląsku
rozpoczęła się nieco później, bo od 1314 r. – przypis autora.
43
74
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[20]
wie niemieckim (ok. roku 1291?), co poświadcza zabudowa wsi (owalnica,
zwarta zabudowa, działki przylegające do zagród, kościół itp.).
Zapewne przy drugiej lokacji odegrał niepoślednią rolę ród Zindlów, należący do patrycjatu wrocławskiego. Jego przedstawiciele występują również
na dworze księcia brzeskiego Ludwika I.
Istnienie świątyni w 1318 r. mogłoby sugerować wcześniejszą metrykę
fundacji, zrealizowanej niegdyś przez Zindlów.
Nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć pewnego o świątyni w Młodoszowicach
przed 1318 r., nie dysponując źródłami. Wszelkie pewniki w tej materii mają
znamiona licentiae poeticae.
W 1400 r. wieś Młodoszowice, jak już wspomniano, przeszła administracyjnie z weichbildu Oława do weichbildu Brzeg, a w roku 1485 zgodnie z
umową trafiła do rąk brzeskiego księcia. Później wraz z Bąkowem znalazła
się w posiadaniu innych ziemian, by w 1549 r. na powrót zasilić dobra kamery
książęcej. Dopiero w okresie reformy katolickiej niektóre kościoły z dawnym
uposażeniem wróciły do poprzedniego właściciela według starożytnej zasady:
res sacra clamat ad dominum46.
Tabela 2. Wykaz wsi należących kiedyś do komendy kawalerów maltańskich w
Oleśnicy Małej 12 wsi i 3 folwarki obejmujące obszar ok. 7600 ha
Nazwa niemiecka
Nazwa polska
L.p.
1783
1895
1990
Tytuł kościoła:
KREIS OHLAU
OLEŚNICA
1 w OELS, KLEIN
KLEIN=OELS
S. Laurentius
MAŁA
2 w TEMPELFELD
TEMPELFELD
OWCZARY
S. Martinus
S. Barbara V.
3 w GÜNTERDORF
GÜNTHERSDORF CZĘSTOCICE
M.
4 f HERMANNSDORF HERMSDORF
KOWALÓW
S. Ursula
KLEIN=JENJANKOWICE
5 f JÄNKWIZ, KLEIN
brak kościoła
KWITZ
MAŁE
KALLEN, auch
6 f
KALLEN
KALINOWA
S. Floriani M.
KALN
7 w Pominięto
DORF=JAUER
JAWORÓW
S. Michael
8 w KLOSDORF
KLOSDORF
KŁOSÓW
S. Hedwigis
NIEHMEN
9w
NIEHMEN
NIEMIL
S. Catharina
(NIEMEN)
F.A. Z i m m e r m a n n, Beyträge zur Beschreibung von Schlesien. T. 1. Brieg 1783,
s. 4-72.
46
[21]
10 w
POLNISCH-BREYPOLN.=BREILE
LE
KREIS STREHLEN
BRYŁÓW
B. M. V.
11 w BROSEWIZ
BROSEWITZ
BROŻEC
S. Jacobus maj.
12 w MARJENAU
MARIENAU
JUTRZYNA
S. Franciscus
Ass.
13 k
75
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
WÜLSCHEHÄUSER
Karczma należąca do Jutrzyny
KREIS BRIEG
14 w BANKAU
BANKAU
BĄKÓW
S. Catharina
15 w ZINDEL
ZINDEL
MŁODOSZOWICE
S. Martinus
w – wieś, f – folwark, k – karczma
3. Obraz wsi Zindla na przestrzeni wieków
a. Średniowieczny plan wsi
Właściciel ziemi, na której zamierzano założyć nową wieś lub przekształcić starą, przedsięwzięcie lokacji powierzał zasadźcy. Po zorganizowaniu wsi
zasadźca obejmował w niej urząd sołtysa, stawał się przywódcą samorządu
wiejskiego, a równocześnie przedstawicielem właściciela wsi. Lokator (sołtys) czerpał ze swego stanowiska znaczne korzyści47. Oprócz prowizji z kar
sądowych, dochodów z karczm, młynów itp. uzyskiwał zwyczajowo, jak każdy inny kmieć, 1 łan ziemi oraz dodatkowo od 4 do 6 łanów z tytułu dzierżenia sołectwa48. Przy obszarze wsi, wynoszącym 1500 morgów (50 łanów),
stanowiło to niewątpliwie łakomy kąsek. Niestety nie zachował się żaden
dokument dotyczący przekształcenia Młodoszowic w wieś niwową, zorganizowaną według prawa niemieckiego49. Nastąpiło to prawdopodobnie na
przełomie XIII i XIV w. wraz ze zmianą nazwy z Młodoszowic na Zindel.
Por. R. H e c k, Okres gospodarki czynszowej (od połowy XIII do początków XVI w.). W:
Historia chłopów śląskich. Red. S. I n g o t. Warszawa 1979, s. 75-77.
48
B. Z i e n t a r a, Henryk Brodaty i jego czasy. Warszawa 1997, s. 159. Obliczono, że
w Zindlu łan wynosił 11,50 ha – por. H. K l e i n e r, Zusammenfassung der von mir gesammelten
Unterlagen von der geschichtlichen Entwiklung und Besidelung Schlesiens, besonders von dem
Dorf Pindel Kreis Brieg Nieder. – Mittelschlesien. Simbach 1995, s. 14.
49
Pojecie „lokacja na prawie niemieckim” (locatio iure Teutonico) nie zawsze związane było
z osadzaniem kolonistów, natomiast zawsze oznaczało nadanie wsi przywilejów osadniczych
związanych z tym prawem, przywiezionych niegdyś przez przybyszów niemieckich. Zawierało
ono pierwiastki flamandzkie i frankońskie.
47
76
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[22]
Miejscowość otrzymała również wszystkie instytucje potrzebne do samodzielnej działalności, jak: sołectwo i związany z nim samorząd, sądownictwo i własny kościół, który zapewne został wzniesiony kosztem miejscowych
chłopów. Za powstaniem parafii równocześnie z wsią niwową50 przemawia
fakt, iż już na początku XIV w. (1318) istniał tu kościół, którego rektorem był
Marcin. Mimo braku dokumentu lokacyjnego istnieją inne dowody pośrednie, świadczące o fundacji słowiańskiej Młodoszowic na prawie niemieckim.
Są to: 1. Zmiana nazwy wywodzonej od mieszczan wrocławskich i brzeskich
zajmujących się lokacją wsi. 2. Regularny układ przestrzenny zabudowy.
3. Centralne położenie wsi w obrębie posiadanych pól.
Topografia terenu wskazuje na przemyślaną lokację osady wiejskiej. Na
płaskim, najwyżej położonym miejscu (ok. 170 m n.p.m.), rozplanowano zabudowania lokowanego Zindla. Takie usytuowanie z góry porządkowało stosunki wodne w obrębie wsi. Osią układu przestrzennego Młodoszowic jest
trakt prowadzący z Oławy do Grodkowa. Na przełomie XIX i XX wieku przebudowano tę drogę, prostując linię jej przebiegu, wskutek czego miejscowość
znalazła się obok głównego szlaku. Ten stan rzeczy spowodował wybudowanie nowej karczmy przy bitej szosie. Natomiast stare karczmy zadawalały
się z reguły obecnością miejscowych konsumentów. Jeszcze na współczesnej mapie topograficznej – na co trzeba zwrócić uwagę – wyraźnie widoczne są zasadnicze elementy średniowiecznego planu. Pierwotny plan nawsia
– wspólnego placu, wzdłuż którego na przeciwległych podłużnych bokach
wytyczono kolonistom poszczególne zagrody – mierzył około 800 m długości i 75 m szerokości. Za ogrodami przyległymi do zagród przeprowadzono dwie drogi równolegle do osi podłużnej całego założenia wiejskiego. Aby
uzyskać tak sprawiedliwy efekt podziału działek budowlanych, od centralnej
osi leżącej na kierunku północ – południe odmierzono około 145 m na wschód
i tyleż samo na zachód. Oczywiście w miernictwie posługiwano się tamtejszymi miarami długości: łokciami bądź łańcuchami. Wspomniane drogi miały charakter gospodarczy, ułatwiały one bowiem gospodarzom poruszanie się
ze sprzętem i płodami. Miały także znaczenie sanitarne (Seuchenweg), ponieważ tędy przepędzano zwierzęta z jednej wsi do drugiej. Prawie w centralnym miejscu siatki osadniczej średniowiecznego Zindla usytuowano kościół,
będący okazałą budowlą. Poza tym założono kilka sadzawek, które widnieją na przedwojennej mapie. Z czasem na wspólnym placu pojawiły się inne
zabudowania. Niewykluczone, że mogła stanąć tam szkoła lub dom kościelnego skryby, poprzednika późniejszego nauczyciela albo plebania. Kościół
wraz z przylegającym cmentarzem otoczono kamiennym murem, pełniącym
funkcje sakralne a zarazem obronne. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej (1914-1918) wzniesiono przed murem świątyni, od jej strony połu50
B. Z i e n t a r a, Henryk Brodaty i jego czasy, s. 197-198.
[23]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
77
dniowej, pomnik upamiętniający tutejszych wojaków poległych na licznych
frontach. Po 1945 roku stanowił on symbol niechcianego dziedzictwa, toteż
z inicjatywy lokalnego aktywu partyjnego został usunięty z pejzażu wsi, ale nie
z historii. Począwszy od około połowy XVIII wieku na wspólnym placu zaczęto budować dodatkowe budynki, zwykle dla uboższych mieszkańców wsi.
Z czasem na parceli usytuowanej na północ od kościoła zlokalizowano budynek szkolny (1838). Wraz z procesem budowlanym wyłoniły się współczesne
drogi, których przebieg ma kształt wrzecionowaty, jakże charakterystyczny
dla dolnośląskich wsi. Ich główny odcinek, położony na wschód od kościoła, nazywano Dorfstraβe, natomiast drogę przeciwną od południa Die Kleine
Seite. U zbiegu tych dróg, na północnym krańcu nawsia stała gospoda; podobnie było po przeciwnej stronie wsi.
b. Kościół parafialny
Posiadamy o nim pierwszą wzmiankę pochodzącą z 1318 roku51.
Zadedykowano go św. Marcinowi, popularnemu patronowi śląskich parafii.
Ceglana bryła jednonawowej budowli52, która dotrwała do naszych czasów,
posiada styl późnogotycki. W ciągu wieków przeprowadzono tu szereg remontów: w 1591, 1655, 1900 i 1936 r. Podczas ostatnich prac konserwatorskich
odkryto nad chórem obecność polichromii mistrzów szkoły brzeskiej z końca XVI w. W roku 1809 został obniżony dach nad nawą, a następnie podwyższony w latach osiemdziesiątych XX stulecia. Nawa świątyni jest przykryta
płaskim stropem; od wschodu przylega do niej węższe i niższe dwuprzęsłowe
prezbiterium, zamknięte trójbocznie i sklepione krzyżowo – żebrowo. Żebra
są profilowane, polichromowane, spoczywające na kamiennych wspornikach
o dekoracji maswerkowej. Od strony północnej prezbiterium przylega kwadratowa zakrystia, zaś od południa nawy gotycka kruchta z manierystycznym
szczytem – obie dobudówki sklepione kolebkowo. Kościół jest oskarpowany. Od zachodu obiektu sakralnego znajduje się kwadratowa wieża (zapewne
z 1526 roku), zwieńczona ośmioboczną iglicą, z trójkątnymi sterczynami
w narożach u podstawy; jej wysokość wynosi 40 m.
We wnętrzu świątyni dominuje prospekt organowy z 1722 r. Przed remontem z lat osiemdziesiątych XX w. istniał drewniany chór muzyczny
z około 1725 r., połączony z typowymi dla dawnych kościołów protestanckich emporami (nadwieszonymi galeriami), biegnącymi wzdłuż ścian nawy.
H. N e u l i n g, Schlesiens ältere Kirche und kirchliche Stiftungen nach ihren frühesten
urkundlichen Erwähnungen. Ein Beitrag zur schlesischen Kirchengeschichte. Breslau 1884,
s. 144: “Zindel bei Brieg. Pfarrk. St. Martini, E. P. II. 164. Im Zinsregister des Erzpriester Gabriel
von Rimini von 1318 wird Martinus rector ecclesie in Cindal erw., M. P., I. 141.”
52
H. L u t s c h, Verzeichnis der Kunstdenkmäler der Provinz Schlesien. II. Die Landkreise des
Reg.-Bezirks Breslau. Breslau 1889, s. 367.
51
78
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[24]
Późnobarokowa ambona z początku XVIII wieku została usunięta. Nie zachowały się również stalle i ławy z XVIII stulecia. Dotrwały do naszych czasów
kamienna chrzcielnica z XVI w. oraz nastawa ołtarzowa. W ołtarzu znajduje się rzeźbiony późnogotycki tryptyk z 1495 r. z następującymi przedstawieniami: główna część ołtarza - MB z Dzieciątkiem między św. Katarzyną
i Barbarą; skrzydło lewe – św. Małgorzata, skrzydło prawe – Dorota, predella
– Izajasz, Dawid, Zachariasz i Jeremiasz53.
Fot. 1. Wnętrze świątyni w Młodoszowicach, www.wrocław.hydral.com.pl
W kościele młodoszowickim na uwagę zasługują dzwony. Jeden z nich pochodzi z roku 1428, co potwierdza następująca informacja: „Einen ziemlichen
Beweis davon giebt die Mönchschrift, die noch heutigs Tags auf der hiesigen
grossen Glocke also zu lesen ist: ‘Anno Domini M.C.C.C.C. Vigesimo Octavo
Fusa est (sc. haec Campana) in honorem Mariae Virginis”54. W rzeczywistości świątynia miała trzy dzwony. Dwa: średni i najmniejszy, musiano podczas
wojny odstawić do Hamburga na cele wojenne. Jednak nie uległy one przetopieniu na amunicję, lecz na Wielkanoc w 1952 r. znalazły się w kościołach
w Dolnej Bawarii. Pierwszy z nich wydzwania chwałę Bożą w Neukirchen
Zabytki sztuki w Polsce. Śląsk. Wyd.: E. B a d s t ü b n e r, G. G a j e w s k i, D. P o p p,
A. T o m a s z e w s k i, D. v. W i n t e r f e l d. Warszawa 2006, s. 575-576.
54
S.J. E h r h a r d t, Presbyterologie des evangelischen Schlesiens, s. 164; R. K i r c hn e r, Mein Heimatdörflein Pindel. Wspomnienia z 1962 r. (?) byłego mieszkańca Zindla
(w prywatnym zbiorze autora).
53
[25]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
79
k. Coburga, drugi w Günzburgu nad Dunajem, trzeci (największy i pozostawiony na miejscu) wzywa wiernych na modły w Młodoszowicach55, nosi nazwę Maria i ma ciężar 600/700 kg. Jak wspominają byli mieszkańcy Zindla
– dzwonił on w południe każdego dnia oraz na ślub, ponadto wybijał równe
godziny. W czasie wojny był nieczynny. Po raz ostatni słyszano jego wierny dźwięk za sprawą kościelnego Hermanna Daniela, gdy „zindlerzy” w kolumnie opuszczali wieczorem 25 stycznia swoją rodzinną wieś. Drugi dzwon
Józef dzwonił niegdyś w soboty w obiad i na chrzty. Waży 240 kg. Trzeci
dzwon bezimienny, o ciężarze 120 kg, został odlany w 1783 r. w warsztacie
Jana Jerzego Kriegera we Wrocławiu56.
Fot. 2. Kościół w Młodoszowicach. www.wroclaw.hydral.com.pl
c. Parafia
Zamieszczone niżej dane pochodzą z lat dwudziestych XX w z ewangelickiego schematyzmu. Warto je przybliżyć. Zindel jest wtedy złączony ad H. M a t r i c k e, Prähistorische Funde in Zindel – wspomnienie z grudnia 1962 r. byłego
mieszkańca Zindla (w prywatnym zbiorze autora).
56
H. K l e i n e r, Zusammenfassung…., s. 19-20. Niektóre dane są nieścisłe, dlatego trzeba
było z nich zrezygnować
55
80
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[26]
ministracyjnie i kościelnie z Bąkowem, liczy 540 mieszkańców. Informacje
pogrupowano wg następującego schematu:
I. Młodoszowice (Zindel) należą do powiatu brzeskiego, mieszka w nich
521 ewangelików i 19 katolików. We wsi jest kościół, ewangelicka szkoła z dwoma nauczycielami, z których jeden jest organistą. Na miejscowym
ewangelickim cmentarzu chowani są też zmarli z pobliskiego rejonu leśnego
Hochwald, gdzie mieszka 5 ewangelików i 3 katolików. W sąsiedniej Kolnicy
(Lichtenberg57 – powiat grodkowski) mieszkało jedynie 4 ewangelików i aż
600 katolików. Był tam kościół katolicki, katolicka szkoła z dwoma nauczycielami i katolicki cmentarz.
II. Stan posiadania: 1. własność Kościoła: budynki kościelne i cmentarz;
2. własność parafii: a) nieruchomości rolne położone w Bąkowie: rola uprawna 58,25 ha, łąki 8,25 ha, z czego 3 ha klasy II, 17 ha klasy III, 30,20 ha klasy
IV, 16,30 ha klasy V, b) budynek plebanii z obiektami towarzyszącymi, stan
techniczny – zły (wzniesiony w 1766 roku, wyremontowany w 1892, od 1913
wynajęty). 3. uposażenie związane z posadą organisty: a) grunty: rola 14,438
ha klasy III/IV i łąka 1,672 ha klasy III/IV, b) budynki: budynek kościelnego
(Küsterschulhaus).
III. Sposób zorganizowania zarządu parafii (Verfassung): 5 starszych
(Ältesten) i 12 członków rady (Gemeindeverordneten), patronat państwowy;
2
/3 obciążenia budowlane58.
IV. Nabożeństwa, zwłaszcza pasyjne: latem i zimą w piątki o godz.
8.00/8.30; dziesięć piątkowych nabożeństw pasyjnych.
V. Organizacje kościelne z podaniem ilości członków: Koło Rodziców
(Elternbund), Koło Ewangelików (Evangelischer Bund).
VI. Dane statystyczne z 1924 r. (wspólnie dla Bąkowa i Młodoszowic):
ochrzczonych 25 (dwoje z małżeństw mieszanych), bierzmowanych 20, zmarłych 7, uczestniczących we Mszy św. 598.
VII. Dane personalne duchownego: pastor Erich Kraft, ur. 16 III 1882 r. we
Wrocławiu; syn radcy księgowego (Rechnungsrat); absolwent Uniwersytetu
Wrocławskiego; ordynowany 23 II 1910 r. we Wrocławiu; ożeniony 15 II
1912 r.; dwoje dzieci; siedziba parafii Bąków (w tutejszej parafii od 1911);
konto bankowe: Wrocław 755 59.
VIII. Dane historyczne: Wezwanie kościoła: św. Marcin; wzmiankowany
w 1318 r. Kościół nowo wybudowany w 1526 (raczej rok ukończenia wieży);
wzniesiony z cegły, późnogotycki; najstarszy (największy) dzwon z 1428 r.
Pulpit, jak w Bąkowie, z żelaznej blachy z wyciętym podwójnym orłem au Katolicy z Zindla uczęszczali do najbliższego kościoła w Kolnicy, bo ta miejscowość leżała na
terenie księstwa biskupiego i dominował w niej żywioł katolicki – uwaga autora.
58
Zapewne chodzi tu o stopień zadłużenia kasy parafialnej z związku z remontami i inwestycjami budowlanymi.
57
[27]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
81
striackim. Ołtarz – tryptyk późnogotycki z roku 1495; (treść tryptyku została
omówiona wyżej); jego gruntownej renowacji dokonano w 1900 roku. Kościół
Reformowany 1534 (i taki pozostał do 1945 r.). W 1913 r. złączony kościelnie
z Bąkowem. – Kronika wojenna: 27 poległych; prospekt organowy; dzwon
skonfiskowany (podczas pierwszej wojny światowej) i ostatnio oddany; tablica pamiątkowa w kościele; pożyczka wojenna w wysokości 5300 marek59.
Protestancki okręg w powiecie brzeskim, do którego też należał Zindel,
w 1927 r. posiadał 33 wsie (zob. Tab. 3).
Tabela 3. Okręg kościelny Brzeg w 1927 r.
L.p.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
NAZWA PARAFII (niektóre wsie występują wspólnie pod
kierownictwem jednego pastora)
BĄKÓW
MŁODOSZOWICE
CZESKA WIEŚ
JANKOWICE WIELKIE
BRZEG
LUBSZA
STRZELNIKI
KRUSZYNA
KURZNIE
KARŁOWICE
PRZYLESIE
OBÓRKI
KRZYŻOWICE
GIERSZOWICE
ŁUKOWICE BRZESKIE
BIERZÓW
LIPKI
BRZEZINA
LEWIN BRZESKI
ŁOSIÓW - RÓŻYNA
MĄKOSZYCE
MICHAŁÓW
BANKAU
ZINDEL
BÖMISCHDORF
GROß-JENKWITZ
BRIEG
GROß-LEUBUSCH
JÄGERNDORF
SCHÖNAU
KAUERN
KARLSMARKT
KONRADSWALDAU
SCHŐNFELD
KREISELWITZ
GIERSDORF
LAUGWITZ
BÄRZDORF
LINDEN
BRIESEN
LÖWEN
LOSSEN-ROSENTHAL
MANGSCHÜTZ
MICHELAU
Pierwsza
wzmianka
o kościele
pocz. XIV w.
1318/1319
1335
1483
1279
1631
1376
1325
1345
1500
1376
1335
1376
1300
1347
1335
1303
1316
1312
1255
1297
1276
Silesia Sacra. Historisch – statistisches Handbuch über das evangelische Schlesien. Görlitz
1927, s. 94-95.
59
82
L.p.
15
16
17
18
19
20
21
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
NAZWA PARAFII (niektóre wsie występują wspólnie pod
kierownictwem jednego pastora)
MAŁUJOWICE
ZIELĘCICE
PĘPICE
POGORZELA
SZYDŁOWICE
MICHAŁOWICE
ZWANOWICE
PRĘDOCIN
STOBRAWA
CZEPIELOWICE
KOŚCIERZYCE
MOLLWITZ
GRÜNINGEN
PAMPITZ
POGORELL
SCHEIDELWITZ
MICHELWITZ
SCHWANOWITZ
PRAMSEN
STOBERAU
TSCHÖPLOWITZ
GROß-NEUDORF
[28]
Pierwsza
wzmianka
o kościele
1288
1305
1334
1273
1352
1375
1295
1310
1408
1318
1302
Podstawa źródłowa: Silesia sacra: historisch-statistisches Handbuch über
das evangelische Schlesien, Görlitz 1927, s. 93-113.
Sama parafia kształtowała się różnie na przestrzeni wieków. Trzeba wiedzieć m.in., że w przeszłości przez ponad 100 lat Bierzów wraz z Mło­
doszowicami tworzył jeden organizm parafialny. O tym fakcie czytamy:
„Ehemals ist Zindel mit der Pfarr = Kirche zu Bärzdorf über 100 Jahre unter
einem Geistlichen verbunden geblieben. Im Jahre 1667 ist aber, durch eine
hd = here Hand eine Trennung beider Parochial = Kirchen erfolgt. Daher hat
seitdem die Kirche zu Zindel weiter kein Filial noch Eingepfarrte”60. Dopiero
w 1667 r. odłączono Bierzów i przyłączono go do Łukowic. Dla przybliżenia
obrazu ewangelickiej parafii w Młodoszowicach poczyniono próby skompletowania listy pastorów pracujących w l.1534-1945. Jednakże naukowa kwerenda nie powiodła się stuprocentowo. Tu i ówdzie widnieją bowiem na niej
znaki zapytania61. Przeto należy uzbroić się w cierpliwość, ufam, że z czasem
lista pastorów zostanie uzupełnienia i załączona w następnym artykule. Na
uwagę zasługuje pierwsze nazwisko, mianowicie, Samuel Latochius urodził się
w Raciborzu, jako predykant głosił słowo Boże w Zindlu do 1560 r., zmarł
w Zwanowicach k. Brzegu w roku 1605 na stanowisku proboszcza. Jego syn,
o tym samym imieniu i nazwisku, parając się poezją, napisał m. in.: Laurifolia
60
61
S.J. E h r h a r d t. Presbyterologie des evangelischen Schlesiens, s. 164.
T a m ż e, s. 164-166.
[29]
83
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
seu Carminum libri XII – Liść laurowy czyli Pieśni ksiąg XII (Francof. 1601. 8)
oraz Poemata – Poematy (Olsn. 1606. 8)62.
Tabela 4. Wykaz pastorów z ewangelickiego kościoła w Młodoszowicach
L.P.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
IMIĘ I NAZWISKO (pochodzenie)
Samuel LATOCHIUS z Raciborza
Mathäus ZENKNER z Nysy
Johann HENNEMANN z Grodkowa
M. George SCHOLTZ z Lwówka
Christian LINDNER ze Świebodzic
Bartholomäus SCHLEICHER z Brzegu
Thomas ANTHONIUS z Nysy
Georg ALBINUS z Gnojnej
Gittfried ALBINUS z Małujowic
Johann Christoph GAUß
M. Christian SENZKY
Friedrich Wilhelm OBERLÄNDER
Carl Heinrich KRIEG, autor kroniki napisanej w
zakończeniu drugiej księgi kościelnej.
?
Karl Julius LÖSCHKE ze Zgorzelca, autor lub
współautor wielu opracowań z historii Kościoła
ewangelickiego na Śląsku
?
Paul TITTEL ze Wschowej
Erich KRAFT
Hans Joachim MOERENBERG
Edmund SCHOLZ
DATY (okres
posługi)
1560 - 1598
1598 - 1636
1636 - 1641
1641 - 1645
1645 - 1648
1648 - 1649
1649 - 1674
1674 - 1711
1712 - 1758
1758 - 1767
1767 - 1784?
?
1784 - 1825
1825 – 1848
1848 - 1873?
1873? – 1882
1882 – 1911
1911 - ?
?
? – 1945
d. Szkoła
W tym pojęciu kryje się strona materialna i ludzka problemu. Wchodzą
tu w grę obiekty szkolne, jak też personel szkolny, nauczyciele i obsługa.
W poruszanej kwestii dotarliśmy do kilku ciekawych informacji. Otóż obiekt
szkolny63 został zlokalizowany na parceli przylegającej od strony północ A. K a h l e r t, Schlesiens Antheil an deutscher Poesie: ein Beitrag zur Literaturgeschichte.
Breslau 1835, s. 22-23.
63
Przez obiekt szkolny należy rozumieć budynek, w którym mieściło się zarówno mieszkanie
nauczyciela, jak i pomieszczenie lekcyjne, czyli klasa.
62
84
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[30]
nej do muru okalającego kościół. Powstał on w l. 1829/1830 i istnieje do
dziś. W 1884 r. szkoła ewangelicka we wsi Zindel należała do Rejonowego
Inspektoratu Szkolnego (Schulinspektionsbezirk) w Brzegu I, który obejmował 46 szkół z 6 096 uczniami. Wówczas stacja pocztowa (Poststation) znajdowała się w Czeskiej Wsi (Böhmischdorf). W miejscowej szkole uczyło
się 120 uczniów w dwóch klasach. W pierwszej klasie (I. Stuf) na naukę poświęcano 20 godzin tygodniowo, w drugiej (II. Stuf) odpowiednio 12 godzin.
W imieniu władz szkolnych funkcję inspektora tutejszej placówki oświatowej
powierzono miejscowemu pastorowi Paulowi Tittelowi, zaś stanowisko nauczyciela i organisty Karlowi Schulzowi, absolwentowi seminarium nauczycielskiego w Ścinawie (Steinau am Oder)64. Szkoła z tamtego okresu mogła
poszczycić się uczniowską biblioteczką złożoną z ok. 80 woluminów, szkolnej kroniki i wielu książek, wypożyczanych przez dorosłych w czasie długich
zimowych wieczorów65.
W 1925 r. Zindel miał 530 mieszkańców. Duchowny mieszkał w Bąkowie
(Geistlicher in Bankau). Według rozwiązań ewangelickich – obsługiwał obydwie świątynie w wymienionych wsiach, wszakże mających status kościołów parafialnych. W budynku byłej plebanii mieściła się ewangelicka szkoła
elementarna, która miała jedno pomieszczenie klasowe, bo drugie zajmował
kantor66. Związek Szkolny pełniący funkcję samorządu szkoły (Eigentlicher
Schulverband) dysponował pięcioma głosami. Na jego czele stał Gustav
Kremser. Do szkoły uczęszczała tylko miejscowa młodzież (86 uczniów,
w tym 1 dziecko katolickie). Nauka odbywała się w trzech klasach. Od 1 I 1917 r.
nauczycielem i organistą był wspomniany Gustav Kremser (ur. 1874), który wcześniej uczył od 1894 r. w Kluczborku (Kreuzburg), od 1899 w Brzegu.
Jako nauczyciel zajmował 4 – izbowe mieszkanie o łącznej powierzchni
90 m2 i miał do dyspozycji służbową działkę o pow. 23 ary. Ponadto pracował tu jeszcze inny nauczyciel, niejaki Kurt Gerlach (ur. 1899), zatrudniony
w młodoszowickiej szkole od 1 XII 1922 r., wcześniej stawiający pierwsze
kroki w szkolnictwie w Brzegu (1920). Zespół nauczycielski powiększał jeszcze młody narybek (Junglehrer). Do niego zaliczali się: Gotthard Kremser
Schematismus der öffentlichen evangelischen Elementarschulen Schlesiens. Opr. J. H e r o l d.
Breslau 1884, s. 24.
65
F. A n d e r s, Historische Statistik der evangelischen Kirche in Schlesien. Breslau 1867,
s. 183-185.
66
G. M a r t i c k e, Erinnerungen und “Gedankensplitter” beim Abschauen eines alten
Bildes – wspomnienie o szkole w Zindel bez miejsca i czasu powstania maszynopisu, w którym
pisze: “Das eigentliche Schulgebäude hatte nur einen Klassenraum, der andere Teil war Wohnung
des Kantors. Der Lehrer auf dem Dorf wurde so angeredet, weil er gleichzeitig der Organist
war” – mps w zbiorze autora.
64
[31]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
85
(ur. 1902), mający już za sobą odbyty staż w Świdnicy (Schweidnitz) w 1922 r.,
oraz Ernst Gerlach (ur. 1903), uczący od 1923 r. w Brzegu67.
W 1939 r. w szkole w Zindel pracował nauczyciel Konrad Kremser, który był tam zatrudniony od roku 1932. Wtedy on posiadał 4 – izbowe mieszkanie, o pow. 92 m2, ogrzewane, z doprowadzoną instalacją elektryczną. Heinz
Kraft (ur. 1909) dzielił z nim zawód nauczycielski. Do 3 – klasowej szkoły
z 2 izbami lekcyjnymi (prawdopodobnie w obydwu budynkach) chodziło 84
dzieci z Zindla i nieokreślona ilość z Kolnicy (Lichtenberg). Gdy idzie o stan
budynku szkolnego z 1829/1830 r. – według ówczesnej oceny – był dobry68.
Szkoła miała na uposażeniu 8 ha ziemi i niedużą grządkę (2 ary) przy budynku szkolnym.
e. Kształtowanie się obwodu urzędowego Zindel69
Jak wzmiankowano wyżej, 30 I 1874 r. został utworzony obwód urzędowy (Amtsbezirk) Zindel nr 8, składający się z gmin wiejskich Bąkowa
i Zindla oraz majątku Hochwald. Na jego czele stał przed wojną wójt w Zindlu
(Amtsvorsteher), który kierował tymi społecznościami. Zarządzenia rządowe
z 1880 i 1908 r. podtrzymywały zasadniczo dotychczasowy stan rzeczy pod
względem terytorialnym, chociaż ostatni akt formułował tę kwestię w nieco zmienionej formie: „Der Amtsbezirk Zindel umfaβt die Landgemeinden
Bankau und Zindel und den Gutsbezirk Kottwitz, Anteil Kr. Brieg
(3 Gemeinden/Gutsbezirke).” Z kolei na mocy decyzji rządu niemieckiego
z 1 II 1933 r. obwód urzędowy nr 8 został ograniczony do dwóch miejscowości: Bąkowa i Zindla. Odtąd „der Amtsbezirk Zindel umfaβt die Gemeinden
Bankau und Zindel (2 Gemeinden)”. Warto jeszcze raz powtórzyć, że od 1935 r.
w terminologii administracyjnej używa się słowa „gmina” zamiast „wiejska gmina.” Nie koniec na tym. 1 VI 1941 r. nastąpiło przyłączenie części
gminy Zindel do gminy Przylesie (Konradswaldau) w obwodzie urzędowym Obórki (Amtsbezirk Schönfeld)70. Pod datą 1 I 1945 r. przypomniano
– niejako dla uniknięcia nieporozumień – wielkość obwodu Zindel: „Der
Amtsbezirk Zindel umfaβt die Gemeinde Bankau und Zindel (2 Gemeinden).
Er wird zuletzt verwaltet vom Amtsvorsteher in?” Zatem obejmował on tyl Schematismus der Volksschulen Schlesiens in drei Bänden. Wyd.. J. H e r o l d, Breslau
1925, s. 77.
68
Budynek szkolny istnieje, w którym mieszkają dwie rodziny. Szkoła podstawowa została zlikwidowana. Zaraz po wojnie mieszkali tam państwo Sozańscy, potem Owczarowie. Pani Teresa
Sozańska i pan Jan Owczar byli nauczycielami.
69
R. J e h k e, Territoriale Veränderungen in Deutschland und deutsch verwalteten Gebieten
1874 – 1945. Herdecke 2009, s. 12 nn.
70
Prawdopodobnie chodzi tu o przyłączenie do Przylesia rewiru leśnego Hochwald z leśni­
czówką.
67
86
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[32]
ko dwa obwody urzędowe: Młodoszowice i Bąków. Nastał czas brzemienny
w skutki dla mieszkańców Zindla. Wkrótce mieli opuścić swoją ukochaną wieś
i w mroźny styczeń udać się do ziemi nieznanej – do Dolnej Bawarii. Miejscowi
urzędnicy musieli podejmować często niepopularne decyzje, a zwłaszcza ówczesny wójt (Amtsvorsteher), Paul Friedrich (od 1933), który kierował akcją
uchodźstwa.
f. Stosunki: własnościowe, ludnościowe, instytucjonalne
W tej materii są różne dane, czasem w szczegółach niespójne. Skorzystajmy
z informacji z lat osiemdziesiątych XVIII w. występującej u F.A. Zimmer­
manna: „Zündel, (Zindel), ist von Brieg 2 ½ Meile entfernt, gehöret zum
Burgamt, hat eine evangelische Kirche, ein Pfarr = ein Schulhaus, 25 Bauern,
welche 49 Hufen bisitzen, 19 Gärtner, 9 Häusler und 307 Einwohner”71. –
„Zindel jest odległy 2,5 mili od Brzegu, podlega pod Urząd Zamkowy, ma jeden kościół ewangelicki, jedną plebanię i jeden budynek szkolny, 25 kmieci,
którzy posiadają 49 łanów ziemi, 19 zagrodników, 9 chałupników i 307 mieszkańców.” Jako że Bąków z Młodoszowicami tworzył jeden obwód urzędowy
warto też zacytować o nim dane: „Bankau, zum Briegschen Burgamte gehörig, liegt 2 ½ Meile von der Kreisstadt, und fasset eine evangelische Kirche,
ein Pfarr = ein Schulhaus, 28 Bauern, so 47 ½ Hufe besitzen; 13 Gärtner und
Häusler, eine Wassermühle und 340 Menschen.”72 �����������������������
– „Bąków, związany [administracyjnie] z Urzędem Zamkowym w Brzegu, leży w odległości 2,5 mili
od miasta powiatowego, ma jeden ewangelicki kościół, jedną plebanię i jeden
budynek szkolny, 28 kmieci, którzy posiadają 47 ½ łanu ziemi; 13 zagrodników i chałupników, jeden młyn wodny i 340 mieszkańców”.
Według spisu przeprowadzonego 3 XII 1864 r. Zindel liczył wtedy 627 ludzi. We wsi znajdowało się 110 domów i 4 budynki, w których prowadzono
działalność rzemieślniczą – wszystkie te obiekty były obciążone podatkiem.
Pozostałe budynki w liczbie 124 nie podlegały opodatkowaniu. Całkowita powierzchnia ziemi wynosiła 3637, 14 morgi [928, 64 ha]73. Średnio od morgi
płacono 64 srebrnych groszy podatku74. Gdy idzie o bonitacje gleby w Zindlu,
to nie występuje rola I i II klasy. Natomiast pozostałe układają się następują F.A. Z i m m e r m a n n, Beyträge zur Beschreibung von Schlesien. T. 1. Brieg 1783, s.
100; J.A. W e i g e l, Geographische, naturhistorische und technologische Beschreibung des
souveräneren Herzogthums Schlesien. T. 3: Fürstenthümer Münsterberg und Brieg. Berlin 1801,
s. 148-149.
72
F.A. Z i m m e r m a n n, Beyträge… s. 93.
73
Die Ergebnisse des Grund- und Gebäudesteuerveranlagung im Regierungsbezirk Breslau.
Hrsg. vom Königlichen Finanzministerium. Berlin 1868, s. 18-25.
74
W Prusach przed 1870 r. obowiązywała jednostka monetarna w systemie trójstopniowym:
1 Thaler = 30 Silbergroschen, 1 Silbergrosch = 12 Pfennige.
71
[33]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
87
co: III – 1476, 71 mrg, IV – 1034, 83 mrg, V – 495, 05 mrg, VI – 57, 47 mrg,
VII – 10, 11 mrg.75
Jeszcze niektóre dane z roku 1905: nazwa gminy – Zindel; ogólna powierzchnia ziemi – 932,1 ha (areał nie ulega zmianie, różnice mieszczą się
w błędach pomiarów geodezyjnych); obciążenia podatkowe przypadające na
1 ha – 25,56 marki; budynki mieszkalne (zamieszkane) – 96; inne obiekty
mieszkalne, jak szopy, namioty, wozy – 1; gospodarstwa domowe z 2 lub więcej osobami – 128; pojedyncze gospodarstwa domowe – 31; liczba mieszkańców (ogółem) - 586, w tym: mężczyzn – 273, [ kobiet – 255]; liczba
ewangelików (ogółem) – 528, w tym: niemieckojęzycznych – 527, niemieckojęzycznych i nie tylko – 1; katolicy (ogółem) – 58, w tym niemieckojęzycznych – 55 i polskojęzycznych – 376.
W przedwojennym Zindlu mieszkało 553 osoby w 155 gospodarstwach domowych. Rada gminy (Gemeinderat) składała się z 8 członków.
Przewodniczył jej wójt (Bürgermeister) Paul Friedrich, który dysponował aparatem telefonicznym (tel. nr 17), podłączonym do pocztowej centrali telefonicznej w Przylesiu (Konradswaldau), gdzie był też okręg policyjny
(Gendarmeriebezirk). Wieś miała jeszcze inne instytucje, jak: podstawową komórkę organizacyjną NSDAP, podporządkowaną kierownictwu partyjnemu w Brzegu, wspomnianą wcześniej szkołę ludową (Volksschule
– nauczyciel Klose), prowadzoną w ramach miejscowego związku szkolnego (Schulverband) oraz urząd stanu cywilnego (Standesamt)77. Reprezentował
go Ludwig Klippe (zm. 1945). Funkcję honorową męża zaufania pełnił sołtys
Herbert Marticke (Heimatortsvertrauensmann – Erbbesitzer +). We wsi istniał chór męsko – żeński (Gesangverein) i działała ochotnicza straż pożarna
(Freiwillige Feuerwehr) oraz koło kombatanckie.
Ciekawych wiadomości z lat trzydziestych można było zaczerpnąć z księgi adresowej właścicieli ziemskich. Otóż zostało wymienione dziedziczne sołectwo, mające 120 ha ziemi, które od 1910 roku stało się własnością rodziny
Herberta Marticke, byłego nadporucznika rezerwy (Oberleutnent der Reserve
auβer Dienst). Sołtys parał się hodowlą bydła nizinnego, uprawą buraków cukrowych. Posiadał akcje w cukrowni strzelińskiej, w spółdzielni mleczarskiej
w Bąkowie i w płatkarni w Grodkowie. Cieszył się powszechnym poważaniem. Oprócz Herberta Marticke, do większych gospodarzy zaliczali się następujący rolnicy:
Die Ergebnisse der Grund…, s. 18.
Dane pochodzą ze spisu ludności przeprowadzonego w 1905 r., które opublikowano w:
Gemeindelexikon für das Königreich Preußen ... Berlin 1908.
77
Alfabetisches Verzeichnis der Stadt – und Landgemeinden im Gau Niederschlesien mit den
dazugehörigen Ortsteilen, Kolonien, Siedlungen usw. Dresden [circa 1939], s. 247.
75
76
88
gospodarstwo - majątek
gospodarstwo - majątek
gospodarstwo nr 50
gospodarstwo nr 9
gospodarstwo nr 53
gospodarstwo nr 42
gospodarstwo nr 16/17
gospodarstwo nr 37
gospodarstwo nr 40
gospodarstwo nr 2
gospodarstwo nr 44
gospodarstwo nr 45
gospodarstwo nr 15
gospodarstwo nr 52
gospodarstwo nr 14
gospodarstwo nr 19
gospodarstwo nr 20
[34]
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
Oswald Müller
Max Űberschär
Richard Gerlach
Erben Űberschär
Albert Broiler
Richard Schlosser
Bruno Gerlach
Oswald Kober
Karl Müller
Eli (Elizabeth) Metzner
Emil Broiler
Robert Kleiner
Julius Franzke
Adolf Schwarzem
Reinhold Franzke
Gustav Franke
Wilhelm Franzke
50,00
49,15
38,00
43,00
31,00
33,00
37,00
35,00
33,00
34,00
24,00
24,00
26,00
16,50
22,00
19,50
19,00
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
ha
W 1939 r. całkowita powierzchnia wsi Zindel wraz z polami, nie ulegała
w ciągu wieków zmianie i wynosiła ok. 932 ha. Grupa powyższych 18 właścicieli gospodarstw rolnych posiadała 654,15 ha, czyli 70% areału. Reszta ziemi znajdowała się w rękach drobnych gospodarzy78.
Zindel, jako typowo rolnicza wieś, odległa 15 km od Brzegu i 10 km od
Grodkowa, radziła sobie dobrze z usługami rzemieślniczymi. Wśród tamtejszej społeczności w 1927 r. działali następujący rzemieślnicy i handlowcy:
Duschek Fritz
Friedrich Paul
Gebhardt Julius
Gebhardt Robert
Hilbich Richard
Hillebrand August
Kienast Robert
Klose Karl
Kopatschek Marie
78
sklep
kołodziej
kowal
młynarz
krawiec
rymarz
piekarz
szewc
sklep kolonialny
Schlesische Güter – Adreßbuch. Breslau 1937, s. 55.
Warenhaus
Stellmachmeister
Schmiedemeister
Müllermeister
Schneidermeister
Sattlermeister
Bäckermeister
Schuhmachermeister
Kolonialwaren
[35]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
Maywald Hermann
Meisner Fritz
Nippert Oskar
Nitsche Oswald
Reichert Hugo
Reichert Paul
Seidel Otto
Wabnitz Max
Wohlfahrt Erich
gospoda
sklep kolonialny
rzeźnik
szewc
właściciel młocarni
kowal
gospoda
kowal
właściciel młocarni
89
Gastwirtschaft
Kolonialwaren
Fleischermeister
Schuhmachermeister
Dreschmaschinenbesitzer
Schmiedemeister
Gastwirtschaft
Schmiedemeister
Dreschmaschinenbesitzer
W tym czasie wójtem gminy (Gemeindevorsteher) był Paul Franzke (do
1933). Wieś od 1913 r. miała prąd elektryczny (zmienny: siła – 500 V, światło
– 220 V) dostarczany przez firmę Elektrizitätswerk Schlesien (Tschechnitz).
Mając energię elektryczną, można było wykorzystać maszyny w gospodarstwach rolnych, żarówkę do wyeliminowania kopcącej lampy i oświetlenia domowych i użyteczności publicznej pomieszczeń79. Aby ludziom
żyło się lepiej, założono kasę oszczędnościowo – pożyczkową (Spar- und
Darlehnkasse). Słowem, mieszkańcom nie brakowało pomysłów. Technika
wkraczała na wieś. Pojawiły się silniki elektryczne wykorzystywane m.in.
przy hydroforach, młocarniach; tu i ówdzie spotykano centralne ogrzewanie
oraz pierwsze egzemplarze ciągników80. Zintensyfikiwała się uprawa roślin
przemysłowych. Buraki cukrowe odstawiano do Łukowic (Laugwitz), gdzie
była stacja kolejowa, odległa zaledwie 7,5 km od Młodoszowic. Młodzi mężczyźni wyjeżdżali do różnych prac w Brzegu i Wrocławia albo zatrudniali się
przy budowie pobliskiej autostrady. Zindel jako typowo rolnicza wieś, która
nie żałowała na co dzień swym mieszkańcom licznych zajęć, ale też oferowała im niemało niepowtarzalnych uroków. Nic więc dziwnego, że po tylu latach
rozłąki byli młodoszowiczanie ciągle wracają myślą do swojego Heimatdorfu
z taką nostalgią i rozrzewnieniem. Wielu z nich z uczuciami przepełnionymi
gorącym umiłowaniem rodzinnych stron odeszło do Pana.
Amtliches Adressbuch der Provinz Niederschlesien für Industrie, Handel, Gewerbe. Breslau
1927, s. 216.
80
Według opowiadań z lat siedemdziesiątych XX w. powojennych mieszkańców Młodoszowic:
Kazimierza Szumnego +, rolnika, oraz Józefa Kozośwista, rolnika i równocześnie długoletniego
komendanta miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej (OSP), w 1945 roku, kiedy przyjechali
pierwsi repatrianci, zastali we wiosce dwa ciągniki. Może to były 28 - PS – Buldogi - 1926,
a może traktory jeszcze nowszej generacji.
79
90
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[36]
Tabela 5. Ilość mieszkańców Młodoszowic w l. 1783-1941
DATA
ILOŚĆ MIESZKAŃCÓW
ewangelicy katolicy razem
1783
-
-
307
1840
514
16
530
1867
609
24
633
1868
-
-
627
1895
598
15
613
1905
528
58
586
1927
-
-
540
1927
521
19
540
1939
-
-
553
1941
-
-
533
ŻRÓDŁO INFORMACJI
F.A. Zimmermann, Beyträge zur
Breschreibung von Schlesien, I Bd., Brieg
1783, s. 100.
J.G. Knie, Alphabetisch-statistischtopographisches Handbuch Übersicht des...
Herzogthums Schlesien..., Breslau 1845, s. 776.
F. Anders, Historische Statistik der
evangelischen Kirche in Schlesien, Breslau
1867, s. 183.
Die Ergebnisse der Grund- und
Gebäudesteuerveranlagung im
Regierungsbezirk Breslau, Berlin 1868, s. 18.
Schematismus des Bisthums Breslau und
seines Delegatur-Bezirks für das Jahr 1895,
s. 52
Gemeindelexikon für das Königreich
Preußen, Heft 6, Schlesien, Berlin 1905.
Amtliches Adressbuch der Provinz
Niederschlesien für Industrie, Handel,
Gewerbe, Breslau 1927,
Silesia sacra: historisch-statistisches
Handbuch über das evangelische Schlesien,
Görlitz 1927, s. 94
Alphabetisches Verzeichnis der Stadt- und
Landgemeinden im Gau Niederschlesien mit
den dazugehörigen Ortsteilen, Kolonien,
Siedlungen usw., Dresden [ca. 1939], s. 247.
Schlesisches Ortschaftsverzeichnis. Teil 1,
13 Aufl., Breslau 1941, s. 421.
g. Wypędzenie. Ucieczka
„Nasz wójt, Paul Friedrich – wspomina jedna z mieszkanek Zindla – został
wezwany w niedzielę 21 I 1945 r. do Brzegu przez tamtejsze władze powiatowe. Żeby nie narażać się na dyskomfort jazdy w pojedynkę, poprosił mojego
ojca o współtowarzyszenie. Pojechali więc rowerami razem. Tam otrzymali zaklejoną i opieczętowaną kopertę. Mieli ją otworzyć dopiero wtedy, kiedy
przyjdzie stosowny rozkaz z powiatu. Ale mój ojciec, powodowany niezmierną ciekawością i niepokojem, zdecydował się odkleić list w Zindlu na własne
ryzyko. Zawierał on instrukcję ewakuacji wsi w ciągu dwóch godzin (sic!),
[37]
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
91
licząc czas od chwili otrzymania nieludzkiego polecenia. Ojciec wraz z panem Schwarzerem oraz naszym sąsiadem Karolem następnego dnia przeliczyli konie i zaprzęgi, rozdzielili furmanki i nakazali mieszkańcom pakować
się czym prędzej. Dzięki wcześniejszej informacji ewakuacja naszej wsi przebiegła dość sprawnie”. Dalej relacjonuje uciekinierka: „O godz. 2245 opuściliśmy Zindel. Kolumna złożona z 70 (?) wozów ciągnęła się w nieskończoność.
Kościelny Hermann Daniel dzwonił tak długo, aż ostatni wóz skrył się za
Bąkowską Górką. Wszyscy mieszkańcy Bąkowa nie spali, lecz wylegli na
drogę. W ich oczach pojawiły się łzy i przerażenie. To było pożegnanie, od
którego pękało serce, także wydarzenie, które przechodziło ludzką wyobraźnię. Niektórzy bąkowiacy nie przeżyli tych okropnych dni81.
Droga uciekinierów była długa, wyścielona cierpieniem. Prowadziła ona
do Dolnej Bawarii w mroźną i śnieżystą zimę, trwała prawie do końca marca.
Na wozach jechali starcy, dzieci i chorzy, pozostali wygłodzeni człapali pieszo. W pochodzie przeważały kobiety, nielicznym mężczyznom, najczęściej
niezdolnym do służby wojskowej, groził znienacka pobór do Volkssturmu.
Taki los zgotowali rodacy rodakom podczas próby zbudowania tysiącletniego
królestwa Trzeciej Rzeszy82.
Tabela 6. Skład kolumny uchodźców z Zindla, pow. Brzeg, liczący 367
osób i 70 wozów konnych z dnia 25 I 1945 r.
L.p.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
Nazwisko i imię
Gebhardt Hanna
Metzner Eli
Exner Berta
Exner Emma
Pliefke Margarete
Klose Pauline
Opitz Paul
Jakob Martha
Michler Martha
Kienast Emma
Sandek Paul
Mattuschek Hilde
ilość
osób
4
3
4
1
2
2
6
3
3
1
3
2
L.p.
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
Nazwisko i imię
Körber Emma
Seidel Emilie
Hausam Ruth (Lehr.)
Schnoy Anna
Weide Max
Abend Paul
Deger Berta u. Ab. D.
Scholz Robert
Kunisch Liesbeth
Mühlnikel Martha
Ertz Jakob (?)
Duschek Frieda
ilość
osób
4
3
1
1
2
1
5
3
1
5
4
3
Ucieczka z Zindla spisana przez p. Freysing (wspomnienie chyba z lat dziewięćdziesiątych
XX w. znajduje się w zbiorze autora).
82
W(alter) Metzner, Meine Kinder – und Jugendjahre in Zindel. Simbach 1995, s. 5: “Unsere
Eltern die ja schon einmal einen Krieg miterlebt hatten, wuβten was Krieg bedeutet. Zuerst immer
groβe Siege, dann Tod und Armut als Abschluβ, aber dismal kam es ja noch viel schlimmer.”
81
92
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
Schoefinius Martha (?)
Joppich Erna (?)
Reiter Berta
Schiewietz Paul
Hanusa Agnes
Hermann Ida
Czwirtnia Selma
Winkler Gertrud
Franzke Reinhold
Gerhardt Käthe (Lehr.)
Daniel Hermann
Andermann Else
Seidel Paul
Krautwurst Ernst
Perschke u. Seeliger
Gerlach Bruno
Schwarz Margarete (Lehr.)
Kirchner Martha
Nitsche Ida
Hanusa Karl
Stiller Frieda
Reiter Ida
Seidel/ Enderich
Reiter Otilie
Gebhardt Emilie
Sonntag Paula
Krautwurst Martha
Kluβ Berta
Sonntag Ernst
Nutsch Martha
Krowitzke Emma
Wohlfahrt Martha
Lappin
Siegmund/ Reiter
Reiter Ernst
Brauns Martha
Hillebrand Hermann
Stiller Emma
1
2
2
4
3
8
2
4
2
1
2
2
4
3
2
5
5
2
7
3
5
1
2
6
4
3
2
4
5
4
2
3
3
2
3
3
3
1
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
Lakomy Paul
Wolf Maria
Wohlfahrt Helene
Seemann August
Kleiner Herbert
Deger Sophia
Kirchner Oskar
Kleiner Oswald
Stiller Ida/ Klose
Ritter Berta
Kudell Martha
Gerlach Richard
Seidel Karl
Kluβ Richard
Wilde Anna
Scholz Gertrud
Loske Martha
Breiler Meta
Scheiblich Ida
Hilbich Frieda
Reichert Frieda
Reichert Anna
Mündel Anna
Mündel Martha
Klose Emma
Daniel Hermann (?)
Haverkamp, Paula (?)
Jahn Gertrud
Klamt Elsbeth
Hiblich Hilde
Gebhardt Robert
Kudell Martha
Reichert Martha
Bürkner Ida
Knote Frieda
Knote Fmma
Michler Erwin
Eisner Margarete (?)
[38]
2
4
4
4
6
9
4
4
4
1
2
4
3
2
7
1
2
4
2
4
3
2
2
2
4
1
3
3
4
3
2
4
3
4
4
1
4
4
[39]
51
52
53
54
55
56
57
58
WIEŚ MŁODOSZOWICE (ZINDEL) W LATACH 1189-1945
Winter Emma
Gavor Frieda
Herrmann Ida
Kornek Karl
Filpe M. und Klose
Hartmann Georg
Jäschke Luise
Klose Ernst
8
2
3
2
6
2
3
4
109
110
111
112
113
114
115
Wuttke Marie
Friedrich Paul
Perschke Berta
Hillebrand Johannes
Schwarzer Karl
Raabe (?) (Brieg)
Lakomy
Razem (osób)
93
1
1
2
7
5
3
5
367
Zestawienie sporządził wójt gminy Zindel Paul Friedrich.
W niniejszym opracowaniu starano się ukazać dzieje śląskiej wsi Mło­
doszowice w aspekcie historycznym w l. 1189-1945. W tym celu wykorzystano źródła pisane, jak również relacje ustne i wspomnienia przelane na papier.
Tu trzeba liczyć się z zawodnością pamięci, niemniej jednak ma ona również wartość pewnego źródła informacji, chociażby w głównych zarysach.
Nie oznacza wcale, iż informacja spisana nie może być obarczona takim czy
innym błędem. We wszystkich przypadkach, bez względu na rodzaj przekazu,
należy podchodzić krytycznie. Poruszoną problematykę zamknięto w trzech
punktach. W pierwszym opisano lokalizację miejscowości, w drugim wykazano, że Młodoszowice w średniowieczu były cały czas własnością joannitów, a nie templariuszy, jak podaje historiografia niemiecka a za nią polska.
W trzecim naszkicowano obraz wsi, kształtujący się poprzez długie wieki.
Z opisu wyłoniła się wieś typowo rolnicza, położona z dala od większych skupisk miejskich.
Przed wojną (i nie tylko) wieś posiadała podstawowe instytucje, jak: kościół, cmentarz, dzwony kościelne, elementarną szkołę, kilka sklepów,
wystarczającą ilość rzemieślników do zaspokojenia potrzeb w ramach miejscowego rynku usługowego, a nade wszystko większych i mniejszych gospodarzy. Ogólny areał wynosił 932 ha i nie ulegał zmianie od średniowiecza.
Honorowym mężem zaufania i duchowym przywódcą był Herbert Marticke,
dawny oficer pruski w stanie spoczynku, właściciel 120 – hektarowego dziedzicznego sołectwa83. Władzę na co dzień sprawował wójt Paul Friedrich. Na
miejscu znajdował się urząd stanu cywilnego, natomiast poczta w Przylesiu.
W okresie międzywojennym wieś stała się uczestnikiem dynamicznych przemian technicznych.
Zindel w 1534 r. przeszedł w ręce protestantów. Był czas, że do parafii
należały Młodoszowice, Bąków i Hochwald (las i przyleska leśniczówka),
a niegdyś Bierzów. W latach nazizmu parafia obejmowała tylko Zindel oraz
W ramach kolektywizacji wsi w ogromnej zabudowie zorganizowano po wojnie PGR, a w
budynku mieszkalnym biura dyrekcji.
83
94
MIECZYSŁAW KURIAŃSKI
[40]
Bąków. Pastor rezydował w tej ostatniej miejscowości. W 1941 r. parafia
(wieś) liczyła 533 osoby, wedle statystyki wszyscy byli wyznawcami luteranizmu(?). Wcześniej, gdy jeszcze mieszkali tam w diasporze katolicy, uczęszczali do pobliskiego kościoła w Kolnicy, gdzie dominował żywioł katolicki.
Wreszcie nastąpiło wypędzenie mieszkańców z Zindla i przepędzenie, wtedy do ziemi obcej – wcześniej wspomnianej – dalekiej Bawarii. Spowodowało
to wylanie morza łez i wiele ofiar. Tę niedolę zgotował hitleryzm swoim obywatelom. Był to tylko nieubłagany skutek wyrzucenia Boga z przestrzeni
życiowej pojedynczego człowieka tudzież całych społeczności. Dobrze, że
skończył się koszmar wojny i ludzie mówiący czy to po niemiecku, czy to po
polsku, mogą podać sobie ręce do zgody. Zadaniem zwykłych ludzi jest pielęgnowanie pokoju i unikanie naśladowania niektórych współczesnych polityków, skorych do waśni i przewrotności, jeśli historia ma być fons scientiae
et magister vitae.
Das Dorf Młodoszowiec (Zindel) in Jahren 1189-1945
Zusammenfassung
Dieser Artikel bezieht sich auf die Geschichte des Dorfs Zindel (1189-1945). Er umfasst folgende Probleme: 1. Name, Lage und Verwaltungszugehörigkeit der Ortschaft.
2. Zindel als ein Ordensbesitztum. 3. Das Dorfbild von jahrhundertelangen Zindel. Anfangs
hieβ das Dorf Młodoszowice. Seine slavische Ethymologie wurde von Gründer Młodosz
– Jung, Junge abgeleitet. Aber germanische Wortforschung stammt von der Breslauer Patrizierfamilie Cindato oder Zindel, die das Dorf zu deutschem Recht ausgesetzt hat. Zindel befindet sich zwischen zwei Städten: Brieg und Grottkau statt. Es hat günstige Bedingungen im Landwirtschaftsgebiet. Zu jeder Zeit besaß die Ortschaft 932 ha, in 1318 Jh.
wurde die Kirche zum ersten Mal erwähnt als das Erbe Sancti Martini.
Man soll betonen, daβ Zindel immer ein Grundeigentum der Johanniter, niemals
der Tempelherren war. Das ist ganz einfach ein historischer Irrtum.
Vor dem letzten Weltkrieg gab es in Zindel verschiedene Anstalten, unter anderen:
Pfarrei, Kirche (die drei Glocken hatte), Volksschule, Standesamt, Bezirkamt und Freiwillige Feuerwehr. Zindel und Bankau bildeten seit 1913 Jh die lutherische Pfarrgemeinde. Die dortigen Bewohner leiteten Läden, Werkstätten und Gasthöfe, die Bauern
führten ihre Wirtschaften. Jeden Tag arbeiteten sie schwer, aber danach vermochten zu
feiern. Plötzlich wurde das Glück durchgebrochen. Es folgte am 25. Januar 1945 und
ein Befehl: Sofort muß man das Dorf verlassen! Der Zindeler Treck machte sich auf
den Vertreibungsweg. Zu Ende kam die Geschichte von Zindel, begann die neue Zeit
von Młodoszowice.
Übersetz von Mieczysław Kuriański
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
FELICJANA JUNOSZY PIASKOWSKIEGO
WŁOCH ZWIEDZANIE
Pamiętnik Felicjana Junoszy Piaskowskiego wydany we Lwowie w 1865
roku1 (najpierw na łamach „Przyjaciela Domowego”, następnie w formie osobnej publikacji) dość rzadko jest wykorzystywany jako źródło przez współczesnych badaczy historii czy literatury. Wspominali go jedynie w kontekście
historycznym Józef Gierowski2 i Aleksandra Iwanowska3 oraz Marian Chachaj4,
którego omówienie pt.: Zapomniana podróż zagraniczna (1717 – 1720)
Felicjana Piaskowskiego podejmuje problematykę przede wszystkim edukacyjnego charakteru wojażu. O postrzeganiu Włoch, włoskich miast przez
polskiego peregrynanta – także Felicjana Piaskowskiego – znalazło się kilka wzmianek w opracowaniu Małgorzaty Ewy Kowalczyk Obraz Włoch
w polskim piśmiennictwie geograficznym i podróżniczym osiemnastego wie­
ku5. Autorka ta jednak pominęła niemal zupełnie problematykę związaną ze
sztuką i jej odbiorem przez polskich wojażerów. Estetyczne przeżycia podróżników z terenów Rzeczpospolitej interesowały Bronisława Bilińskiego, który
i relacji Piaskowskiego poświęcił mały fragment tekstu Viaggiatori polacchi
F. P i a s k o w s k i , Pamiętnik […] podstolego podskarbiego, majora J. K. Mości,
począwszy od roku 1690. Lwów 1865.
2
J. A . G i e r o w s k i , La Pologne et Venise au dernier siècle des deux républiques
nobiliaires. W: L . C i n i , Venezia e la Polonia nei secoli dal XVII al XIX. Venezia - Roma
1965, s. 136.
3
A. I w a n o w s k a , Polskie rękopiśmienne relacje podróżnicze z epoki saskiej. W:
Staropolska kultura rękopisu. Red. H . D z i e c h c i ń s k a . Warszawa 1990, s. 123-152.
4
M. C h a c h a j , Zapomniana podróż zagraniczna (1717 – 1720) Felicjana Piaskowskiego
na tle szlacheckich peregrynacji czasów saskich. W: Rzeczpospolita w dobie wielkiej wojny
północne. Red. J . M u s z y ń s k a . Kielce 2001, s. 343-360. Autor ten jako pierwszy opracował biogram Felicjana Piaskowskiego oraz ustalił daty podróży na 1717 – 1720, które błędnie
podawała Iwanowska na 1714 – 1720.
5
M. E. K o w a l c z y k , Obraz Włoch w polskim piśmiennictwie geograficznym i podróż­
niczym osiemnastego wieku. Toruń 2005.
1
96
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[2]
a Venezia6 omawiając pobyt tego podróżnika w mieście na lagunie. Krótki
ten stan badań jasno dowodzi, że Pamiętnik Felicjana Piaskowskiego zaczęty
w 1690 r. a zawierający kompletny opis podróży do Włoch i Francji z l.
1717 – 1720 nie był przedmiotem analiz historyków sztuki pod kątem postrzegania dzieł sztuki Włoch oraz przeżyć estetycznych związanych z ich
oglądem przez polskiego podróżnika w pierwszej połowie XVIII w.
***
Kiedy Felicjan Junosza Piaskowski (ur. w Łucku w 1690 r.), nie ukończywszy żadnych szkół w roku 1708 został paziem na dworze Jerzego Dominika
Lubomirskiego7, dostrzegł swoje braki w edukacji: „Dwór mi otworzył oczy
– pisał – co to być człowiekiem, a bez nauki nazywać się nim trudno”8. Zaczął
więc intensywnie pracować nad swoim wykształceniem. Po sześciu latach
służby, przepisywaniu różnych pism i diariuszy sejmowych Piaskowski zapragnął nauczyć się obcego języka, a skoro jego chlebodawca nie zamierzał
go wysłać do szkół, postanowił sam zatroszczyć się o wykształcenie. Ok. roku
1714, dzięki wstawiennictwu brata Ludwika, udało mu się zapewnić sobie
miejsce w orszaku młodego Jana Małachowskiego wojewodzica poznańskiego, z którym w roku 1717 ruszył w obce kraje. Opis podróży włoskiej i francuskiej skreślony przez Piaskowskiego jest więc przede wszystkim rejestrem
edukacyjnego wojażu odbytego przez Małachowskiego (i Piaskowskiego) pod
opieką wychowawcy, profesora Akademii Krakowskiej i jej późniejszego rektora – Marcina Waleszyńskiego. Pamiętnik tego zagranicznego wojażu ma typowy układ chronologiczno – geograficzny i niewiele się różni od podobnych
tekstów z XVI i XVII w., ani pod względem układu, ani treści. Piaskowski,
tak jak to czynili jego poprzednicy, zapisuje najczęściej nazwę miasta z odległością w milach od poprzedniego, notuje kilka uwag na temat fortyfikacji
a następnie poświęca kilka słów „rzeczom widzenia godnym”, wśród których
obok poloników często wspomina o dziełach architektury i plastyki, nie opisując ich jednak zbyt dokładnie. Analiza zapisków Piaskowskiego wskazuje,
że autor pamiętnika nie korzystał z historycznych opracowań, ani przewodników po Italii, choć wiadomo, że je kupował. Jego opisy dzieł sztuki włoskiej
mają raczej charakter inwentaryzatorski nie poparty głębszymi przemyśleniami, studiami czy fachową lekturą. Widać tutaj wyraźnie, że Piaskowski ruszył
Br. B i l i ń s k i , Viaggiatori polacchi a Venezia nei secoli XVII – XIX. , w: L . C i n i ,
Venezia e la Polonia…, s. 341-417.
7
J. A. G i e r o w s k i , Lubomirski Jerzy Dominik h. Szreniawa (ok. 1665-1727). W: PSB,
t. 18: 1973, s. 20-21.
8
F. P i a s k o w s k i , Pamiętnik…, s. 9.
6
[3]
FELICJANA JUNOSZY PIASKOWSKIEGO WŁOCH ZWIEDZANIE
97
w obce kraje bez uprzedniego przygotowania. Pobyt we Włoszech miał posłużyć poszerzeniu horyzontów i wyedukować kulturalnie młodych szlachciców, którzy regularną naukę rozpoczęli dopiero w Turynie, w roku 1718
„po jedenastu miesiącach podróży widziawszy wszystko co było ciekawego”9. Jak przekonująco dowodzi Marian Chachaj układ europejskiego wojażu
Jana Małachowskiego i Felicjana Piaskowskiego powiela zalecania instrukcji
wychowawczych z drugiej połowy wieku XVII. Andrzej Maksymilian Fredro
i Stanisław Herakliusz Lubomirski zalecali zatrzymać się w Wiedniu, następnie zwiedzić Włochy, Szwajcarię i Niderlandy, by udać się do Paryża celem
nauki szermierki, jazdy konnej, sztuki fortyfikacji i władania bronią palną.
W czasie podróży zaś do obowiązków młodego szlachcica należało obserwować architekturę obronną i urządzenia polityczne, poznać miejscową szlachtę, uczyć się języków, w końcu obejrzeć dzieła sztuki10.
***
Jak wyglądało polskie zwiedzanie Italii około roku 1720? Młodzi szlachcice przez Wiedeń, Innsbruck ruszyli ku włoskiej ziemi. Pierwszym wizytowanym miastem był Trydent, który nie wywarł na Piaskowskim wielkiego
wrażenia: „miasto nad rzeką Adigą, przez walne tam concilium znacze bardziej, niż przez swoich kamienic strukturę. Tu każdego przejeżdżającego ciekawość prowadzi do kościoła St. Maria Majoris, gdzie się concylium
odprawowało”11. Nie zwrócił tutaj podróżnik uwagi na żadne dzieła sztuki
pochłonięty raczej osobliwościami odnotował jedynie istnienie: „ciała nienaruszonego od lat dwóchset kilkanaście św. Szynona, dziecięcia dwuletniego
od Żydów zakłutego”12.
Następnie podróżni udali się do Werony, której urokowi już nie mógł się
Piaskowski oprzeć, pisał: „miasto i piękne i obszerne, środkiem rzeką wielką Adigą podzielone, na której wspaniałe kilka murowanych mostów i wygodę ludziom i piękność miastu przydają”13. Uwagę podróżnika przykuł przede
T a m ż e , s. 62.
H. B a r y c z , Andrzej Maksymilian Fredro wobec zagadnień wychowawczych. Kraków
1948, s. 31-41. S . H . L u b o m i r s k i , Instrukcja synom moim do cudzych krajów ode mnie
wyprawionym, Teodorowi i Franciszkowi Lubomirskim w Jazdowie, d. 29 novembris A. 1699. W:
T e n ż e, Wybór pism. Opr. R. P o l l a k , Wrocław 1953, s. 273-278. Na temat problematyki
edukacji artystyczno estetycznej i stosunku do sztuki polskich peregrynantów w XVI i XVII
wieku zob. M . W r z e ś n i a k , Roma Sancta, Fiorenza Bella, Dzieła sztuki w pamiętnikach
polskich podróżników do Włoch w XVI – XVII wieku. Warszawa 2010, s. 215-243.
11
F. P i a s k o w s k i , Pamiętnik…, s. 27.
12
T a m ż e , s . 28.
13
T a m ż e.
9
10
98
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[4]
wszystkim amfiteatr, który chociaż bardzo zrujnowany wydał mu się tak ogromy iż szacował, że w swoich czterdziestu czterech rzędach może „sto tysięcy
ludzi objąć”, podczas gdy obiekt ten mieści zaledwie dwadzieścia.
W drodze z Werony do Wenecji udali się jeszcze do Vicenzy gdzie zwiedzili galerię w Palazzo Leoni Montanari, dzieło architektury barokowej projektu
prawdopodobnie lombardzkiego mistrza Giuseppe Marchi, powstałe po połowie XVI stulecia i ozdobione freskami o tematyce mitologicznej w 1692 r.
przez Paolo Pagani. Tak o nim pisał Piaskowski: „Z Werony do Padwy mil 10,
gdzie w pół prawie drogi nie można minąć Vicencyi, miasta sławnego i pięknego z największą swoją ozdobą nie z kościołów, ale z pałaców, osobliwie del
Conte Montenari w architekturze i w malowaniu najwydatniejszy”14.
Kolejnym miastem na trasie zwiedzania była Padwa: „w pięknej równinie, ściąga na się już z dala przyjeżdżających oczy. Z bliska zaś pustek swoich
ukryć nie może, znaki tylko pokazując, jako kiedyś kwiknęła; jednak i teraz
jest jeszcze gdzie oko obrócić, ile że ze starych ruin nowe powstały fabryki”15.
Tutaj zwyczajem polskich peregrynantów, podróżni odwiedzili Akademię „na
cały świat głośną z medycyny do promocji słynącą”16, kościół św. Justyny,
„który wspaniałością i wyśmienitością w pośrodku Rzymu nawet stać by się
nie wstydził” i kościół św. Antoniego, którego gotycka architektura zupełnie Piaskowskiemu nie przypadła do gustu17. Zwrócił tutaj jedynie uwagę na
barokową kaplicę autorstwa Filippo Parodi, w której przechowywane są relikwie św. Antoniego. Notował: „kaplica jednak, gdzie ciało świętego niemałą ma ozdobę, nie tylko z lamp różnej wielkości srebrnych, których przeszło
czterdzieści zawsze gorejących liczy, ale i z wyśmienitych z białego marmuru
skulpur. Przy tymże kościele jest ustawiczny cud w zakrystii: szczęka, podniebienie i język św. Antoniego od lat wielu żadnej korupcji nieznający, gdzie zaraz w tymże ołtarzu mleko i włosy Najświętszej Panny, krew extimagnatibus
św. Franciszka i tak siła inszych relikwii pokazują, są widzenia godnych”18.
Najbardziej jednak przybyszowi z Polski spodobała się Wenecja. Piaskowski
nie krył zachwytu: „Wenecya zadziwienia godna zbrzydziwszy sobie lądy,
rozlokowała się w odnodze morskiej na 138 wyspach, przemieniwszy ulice
w kanały samym tylko gondolom przystępne, a dla wygody pieszych czterystą czterdzieści dziewięć mostami przykryła kanały. Jak kanał wielki insze
w piękności przechodzi, tak i na nim Ryalto nad drugie celuje. Miasto to ra T a m ż e.
T a m ż e.
16
T a m ż e , s . 29.
17
„[…] staroświecczyzną swoją do rewerencji miejsca bardziej wzbudza, niż oczy na się obraca”, T a m ż e , s . 28.
18
F. P i a s k o w s k i, Pamiętnik…, s . 28-29.
14
15
[5]
FELICJANA JUNOSZY PIASKOWSKIEGO WŁOCH ZWIEDZANIE
99
chuje 20 farnych kościołów, 27 konwentów, 24 klasztorów mniszek, 17 szpitalów, 17 oratoriów i 116 wież wysokich”19. Tutaj zwiedził Piaskowski kościół
św. Marka, San Giorgio Maggiore i Santa Maria della Salute, które wymienił
jednym tchem nie poświęcając im większej uwagi20. Obejrzał Palazzo Ducale,
o którym zanotował: „Pałac książęcia z kościołem św. Marka prawie złączony, machina z ciosanego kamienia niemniej wielka jak piękna, którym się najlepiej przypatrzył, będąc przy obieraniu senatora”. Jednak to dopiero skarbiec
przy bazylice św. Marka wywarł na nim znaczne wrażenie, przede wszystkim zgromadzonymi w nim relikwiami, które – jak się wydaje – zajmowały pierwsze miejsce wśród jego zainteresowań: „Skarbiec Rzeczypospolitej
w kościele św. Marka jest także widzenia godny, lubo że za kluczem prokuratora dostać się doń jest nieco trudniejsza; tu przechowują mitrę, którą koronują
książęca i insze klejnoty, lubo to miejsce bardziej jest w relikwie wzbogacone,
niż w insze bogactwa, których tak wiele obaczyć można: Krew Pana Jezusa,
mleko Najświętszej Panny, kamienia sztuka, przy którym Pan Jezus był biczowany, palec św. Chyzostoma, obraz Pana Jezusa malowany ręką św. Łukasza,
gwóźdź i ciernie, którymi Pana Jezusa koronowali, ewangelię pisaną ręką św.
Marka, ząb i pastorał św. Heleny diamentami i różnemi bogatemi nasadzony
kamieniami […] i tak wiele inszych rzeczy”21.
Musiał Piaskowski przepisywać swój diariusz po powrocie do kraju z notatek czynionych na bieżąco i nie posiłkować się literatura fachową, polegając na własnej – jak się okazuje, dość zawodnej – pamięci, bowiem opis
części kościołów Bolonii został zaliczony jeszcze do notatek z Wenecji, pisał:
„Kościół św. Petroniusza uwagi jest godny dla swojej wielkości i że miasto
T a m ż e , s . 30. Opis Wenecji autorstwa Piaskowskiego jest typowy dla polskich peregrynantów XVI i XVII stulecia, którzy najczęściej wyliczają ilości kościołów, parafii, mostów etc.
(Czynił tak Anonim Kórnicki w roku 1595. Zob. Anonimowy Dziennik podróży do Włoch (1595).
Rkps Biblioteki Kórnickiej sygn. 529). Opis ten zapewne wzorowany był na włoskich przewodnikach po Italii, jak F. B a r t e l l i , Delle antiquità di Roma e altre città d’Italia, Padova 1629, który
w każdym z włoskich miast podaje dane liczbowe zupełnie jak Piaskowski w Wenecji.
20
„Między kościołami prym bierze św. Marka dawnością i łupem konstantynopolskim sławny,
którym Wenetowie po odebraniu raz tego miasta kościół ten przyozdobili. Widzenia i obserwowania godne także są St. Giorgio Magiore, wspaniała budowa na osobnej wyspie, jako i Madonna
Dela Salute, i Kapucynów kościół magnificencją architektury swojej insze przewyższający; karmelitański na kanale wielkim lubo już z pomienionymi dla swojej szczupłości w paragon iść nie
może, jednak między piękniejszymi swoją może mieć estymacją. Między klasztorami mniszek
jest najzacniejszy di St. Lorenzo i St. Zacharya, gdzie same tylko zacne panny przyjmować się
godzi”. F. P i a s k o w s k i , Pa mi ę t n i k … , s . 30-31.
21
T a m ż e, s. 31. Skarbiec bazyliki św. Marka należał do obowiązkowych miejsc na trasie
zwiedzania polskich peregryrynantów, wielu z nich opisywało jego skarby (W. R a d o l i ń s k i, Pamiętnik podróży odbytej w 1661-1663 po Austrii, Włoszech i Francji. Wyd. Z . C [ e l i c h o w s k i ] . Toruń 1874; T. B i l l e w i c z , Diariusz podróży po Europie w latach
1677-1678. Opr. M . K u n i c k i -G o l d f i n g e r. Warszawa 2004).
19
100
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[6]
jest pod tego świętego protekcją; sławny niemniej jest kościół Barnabitów di
St. Salvatore, że jest nad drugie wydatniejszy; klasztor św. Dominika pięknością i wielkością nad insze celuje, gdzie piwnica nie z win wyśmienitości, ale
z fabryki swojej może mieć estymacją. Wieża przy kościele św. Bartłomieja
jest przez to sławna, że krzywa a do ruiny nie skłonna i tem samem swego
wsławiła architekta. Jest i druga wieża przezwiskiem Garysenda, wysokością
swoją kopułę St. Piotra w Rzymie dosięgająca. Także Fontana przy pałacu legata à latere jest obserwowania godna”22. Z opisu tego jasno wynika, że nie
chodziło o dzieła Wenecji lecz słynne bolońskie krzywe wieże, kościół San
Petronio23 i klasztor św. Dominika oraz Fontannę Neptuna z 1567 r. autorstwa
Giovanniego da Bolonia.
Z Bolonii droga wiodła przez Faenzę, Forlì, Rimini, w którym Piaskowski
podziwiał Łuk Triumfalny Juliusza Cezara, Ankonę, gdzie zachwycił się portem – do Loreto. Tutaj znów poświęcił dłuższy passus opisowi wotów i relikwii. Notował z wielkim pietyzmem: „depozyt tam domku nazaretańskiego
Najświętszej Panny sławnego, który przeniesiony przez aniołów z Nazaretu
do Dalmacyi, a z Dalmacyi znowu tu do Włoch, zdaje się na zawsze swoje
tu położył fundamenta. Lubo wcale bez fundamentów stoi, tem bardziej widzieć można w tym moc Boską, pokazując, i choć jest w około obwiedziony
murem, jednak tak, że ten nowy kamień od starych domu cegieł więcej niż
na dwie piędzie nie nietykając się odstaje. Samo to miejsce święte, do którego z żadnym orężem pod ekskomuniką wniść się nie godzi, do weneracyi
najprzód, a potem do nabożeństwa przeznaczone, gdzie i ja nazajucz po przyjeździe naszym, przy wzięciu w samymże domku komunię świętą, dnia 10.
Junii 1717 zażyłem, po której zaraz i ciekawości mojej wodzę dałem przypatrzeć się tej świętej chacie. […] W ołtarzu samym drewnianym Najświętszej
Panny piastującej na ręku Pana Jezusa statua, do której, że jest roboty Łukasza
św., jak wszyscy twierdzą, niezliczonemi klejnotami jak i tyleż cudami jaśnieje; a między temi za odebranie tam łask wielkich, od monarchów i różnych
partykularnych osób zawieszone bogate wota. Między inszemi jest wielka
lampa szczerozłota od Zygmunta III króla polskiego zrobiona i ofiarowana;
statua mała Ludwika XIV króla francuzkiego śrebrna pozłocista; noga śrebrna
na znak odebranej łaski zostawiona przez jenerała cesarskiego, że postrzelony w batalii w nogę, natychmiast prawie ozdrowiał […]. Pod tą Najświętszej
F. P ias kows k i , Pa mi ę t n i k … , s . 31.
Mowa o średniowiecznym kompleksie kościołów zwanym Sette Chiese na Placu św. Stefana
w Bolonii. Pierwszy z nich miał być założony przez św. Petroniusza, biskupa bolońskiego
w V wieku na ruinach świątyni Izydy, ku czci dwóch męczenników z IV stulecia, świątynia ta
nosi wezwanie San Vitale ed Agricola. Do kompleksu należą jeszcze: kościół Santo Crocefisso
(pod wezwaniem Jana Chrzciciela) z VIII wieku, San Sepolcro datowany na VIII-IX wiek, tzw.
Studnia Piłata z VIII wieku oraz kościół św. Trójcy z wieku XIII.
22
23
[7]
FELICJANA JUNOSZY PIASKOWSKIEGO WŁOCH ZWIEDZANIE
101
Matki statuą jest kominek niewielki przedtem dla wygody domkowi temu
służący, blisko zaraz w szafie zaś kilkoro naczynia farfurowego, z których
Najświętsza matka pana Jezusa karmiła – mające podobieństwo do czarek,
ale jednak bez uszek; z drugiej strony naprzeciwko tego kominka jest kwadratowe okno, przez które anioł zwiastował Najświętszej Pannie; w górze
w samem sklepieniu wybita dziura dla odchodu ustawicznego dymu z tak
siła lamp i dla wpuszczania poniekąd światła, którego jednak więcej przez
dwoje drzwi wchodzi. Przy samem wyjściu z tego domu stoi na boku obraz księdza jednego świeckiego niemałe podziwienie sprawiający, który będąc w niewoli u Turków, kiedy im pragnienie swoje nawiedzenia tego miejsca
św. często opowiadał wyrwawszy z przerzniętych jego piersi serce, tak pójść
mu kazali, który cudownie aż tu serce swoje w ręku doniósłszy, skonał. Jest
niemniej i skarbiec bogactwem swoim wszelką imaginacją przewyższający,
i w całej prawie Europie niemały walor zachowujący. Z wotów najbogatszy
jednak ze wszystkich tych ofiar jest ornat cały perłami haftowany, przysłany
od Katarzyny Zamojskiej, kanclerzyny Wielkiej koronnej 100 tysięcy czerwonych złotych Premium w sobie zamykający. W tymże skarbcu wyrażona
jest na podłodze cudowna o złodzieju jednym historya, który roku 1626 podkopawszy się spodem, kiedy prawie się był dobył, przez tęż samą posadzkę,
którą chciał wleźć, ścieniony był póty, póki pilnujący tego miejsca stróżowie
nie nadeszli”24.
Następnie podróżni nawiedzili grób św. Mikołaja w Tolentino25, św. Fran­
ciszka w Asyżu26, św. Klary w Montefiacone27. Opisom asysykich świętości
i relikwii św. Klary w Montefiascone poświęcił Felicjan wiele miejsca w swoim diariuszu, rzec by można, że trasa podróży przez Italię nosiła znamiona pielgrzymki, wydaje się, że została celowo ułożona szlakiem świętych relikwii,
pokrywa się bowiem ze szlakiem pielgrzymki Krzysztofa Zawiszy odbytej na
F. P i a s k o w s k i…, s . 33-34.
„Miasto te nie przez magnificencją domów swoich, ale przez depozyt tam relikwii Mikołaja
św. Zakonu św. Augustyna całemu światu wsławione i nas do widzenia ich zatrzymało”. Ta m ż e ,
s. 35.
26
„Na drugim końcu miasta jest wspaniały Franciszkanów klasztor; na wzgórku będąc, zachwycający przedstawia widok; przy nim kościoły trzy jeden nad drugim podziwienie niemałe czynią;
pierwszy że ciało św. Franciszka chowa, oglądać się nie może, bo wchodu nikt nie wie; w średnik
tylko kościele jest dziura pod wielkim ołtarzem, którą spuszczają na dół lampę na znak weneracyi
ciału świętemu. Na tym drugi kościół staroświeckiej architektury, w którym, naszego Stanisława
świętego biskupa krakowskiego kanonizacja stanęła. Między inszemi w kościele Epitafiami
królowej cypryjskiej najznaczniejszy, przy którym niemałe z porfiru orientalnego naczynie,
w którym ta królowa przywiozła z sobą była prawdziwego lazura do malowania sufitu całego
tego kościoła. Przy tymże kościele w skarbcu są relikwie różne zachowane”. Ta m ż e , s . 36.
27
Tamże, s . 37. Później w Viterbo Piaskowski nawiedzi kościół benedyktynek z grobem
św. Róży. Tam ż e , s . 52.
24
25
102
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[8]
obchody roku świętego 1700 do Rzymu28. Dodać trzeba, że drogę prowadzącą do Rzymu przez Loreto wybierali częściej w wieku XVIII mnisi wybierający się do Wiecznego Miasta na kapitułę generalną: w 1723 roku Kazimierz
Symforonian Arałkiełowicz29, w 1761 Łukasz Baraniecki30, w 1768 Juwenalis
Charkiewicz31, w 1775 Maciej Borkowski32, i w 1789 Stanisław Filipecki33.
Można zatem przypuszczać, że pierwszorzędnym celem italskiej drogi Jana
Małachowskiego i Felicjana Piaskowskiego było odbycie pielgrzymki, drugim
dopiero nauka i zwiedzanie. Z całą pewnością dla Felicjana Piaskowskiego
część podróży obejmująca Włochy była – żeby użyć określenia innego polskiego podróżnika z XVIII wieku, Józefa Drohojowskiego – peregrynacją
pobożno-ciekwą34, podczas której najwięcej notował na temat oglądanych
świętości we włoskich kościołach pomijając niemal zupełnie dzieła sztuki się
tam znajdujące. Czy było tak w przypadku Jana Małachowskiego, trudno dziś
stwierdzić, na temat bowiem jego wrażeń z podróży nic nie wiadomo.
W końcu podróżni przybyli do Wiecznego Miasta. Zadziwiający jest fakt,
że o Rzymie właściwie nic Piaskowski nie zanotował. Kupił tutaj książkę,
która służyła mu za przewodnik i do niej odsyłał czytelnika: „Miasto Rzym
głową kiedyś całego świata będąc, tyle w sobie zamykało rzeczy, że teraz
i po samych ruinach dawnego Rzymu potencją i magnificencją poznać można. Bo kto dobrze uważa Colisseum, Teatrum, Thermaes Antonii, Caracoli
Zob. Pamiętniki Krzysztofa Zawiszy, wojewody mińskiego, wyd. J . B a r t o s i e w i c z ,
Warszawa 1862.
29
M. E. K o w a l c z y k , O Kazimierzu Symforianie Arałkiełowiczu i jego łacińskim
rękopisie podróży do Rzymu z pierwszej połowy XVIII wieku. W: Studia z dziejów XVII i XVIII
wieku. Red. K . M a t w i j o w s k i , B . R o k , Wrocław 2003, s. 137-151.
30
Ł. B a r a n i e c k i , Diariusz odprawionej na kapitułę rzymskiej podróży w roku 1761-ym
cum R. P. Antonio de Zdziane (Przedwojewski) promo custode Romano ex providencia nostra.
Wyd. F. J. D u c h n i w e s k i . „Studia Franciszkańskie”. T. 10: 1999, s. 273-288.
31
J. C h a r k i e w i c z , Dyariusz podróży hiszpańskiej z Wilna do miasta Walencji na
kapitułę generalną Zakonu Mniejszych Braci św. Franciszka, to jest Bernardynów, odprawionej
w roku 1768. Opr. B . R o k . Wrocław 1999.
32
M. B o r k o w s k i , Diariusz wojażu rzymskiego, szczególniejsze osobliwości i osobliw­
sze ciekawości krótko dla wiadomości i pamięci zebrany przez księdza Macieja Borkowskiego,
tenże wojaż w roku 1775 odprawującego zawierający wraz z szczególniejszymi osobliwościami
przypadki. Opr. M . G r z y b o w s k i . „Warszawskie Studia Teologiczne”. T. 5: 1992,
s. 95-145.
33
S . F i l i p e c k i , Opisanie podróży rzymskiej na kapitułę generalną z świętego posłuszeń­
stwa odprawionej przez x. Stanisława kapucyna na ten czas kustosza generalnego w roku 1789.
Rkps Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego nr 38. Na temat tras włoskich podróży Polaków
w XVIII wieku zob. M . E . K o w a l c z y k , Obraz Włoch…, s. 91-152.
34
J. D r o h o j o w s k i , Pielgrzymka do Ziemi Świętej, Egiptu, niektórych miast wschod­
nich południowych krajów odbyta w r. 1788, 1789, 1790, 1791, pobożno ciekawej publiczności
ofiarowana. Kraków1813 (Wilno 1822).
28
[9]
FELICJANA JUNOSZY PIASKOWSKIEGO WŁOCH ZWIEDZANIE
103
i insze, przyznać musi, że niemasz teraźniejszego wieku monarchy, ktoryby
takie koszta na podobne fabryki czynić mógł. Ale ja ani starego ani nowego
Rzymu opisać w moim dyaryuszu nie podejmuję się, bo to miasto tyle w sobie zamyka godnych notowania rzeczy, że niemało by ksiąg o sobie samem
tyle mówiąc, napełniło. Referuję przeto tylko co ciekawszego, co znalazłem
w księdze, którą z sobą z Rzymu biorę; ta we dwóch tomach opisuje wszystko, co się w tem miejscu godnego znajdzie. Tytuł jej: Lentichita di Roma
Conte Cose pui Memorabili tanto Antiocheche moderne di Giacomo Pinaroio
Milanese”35. Pozostaje pytanie w jaki sposób korzystał Felicjan Piaskowski
z tego włoskiego przewodnika po Rzymie, skoro nawet tytułu w swoim diariuszu nie był w stanie zanotować poprawnie. Rzym jednak, a zwłaszcza bazylika św. Piotra wywarła na min ogromne wrażenie. Na kolejnych kartach
pamiętnika, w opisie Neapolu będzie się to tego obiektu odwoływał, porównując doń inne kościoły.
Zwiedzanie Neapolu także poparł Piaskowski lekturą przewodnika autorstwa Domenico Antonio Parrino: Nuova Guida de Forastieri per Napoli36.
Tym razem jednak nie przemilczał już ciekawostek miasta. jak to uczynił
w Rzymie Pisał: „Tego jednak zmilczeć niepodobna, że to miasto nie tylko, że przy wspaniałych kamienicach, przy bruku z ciesanego kamienia, przy
pięknych i bogatych tak siła kościołach, prym bierze nie tylko we Włoszech,
ale i sytuacją tak miłą drugie przewyższa, prócz wspaniałości fabryk, które się w Rzymie znajdują; bo wyjąwszy pałac vicerexa, który z ciesanego
kamienia wewnątrz przy wspaniałych schodach pokazuje magnificencją,
nie masz żadnego inszego, któryby w paragon z rzymskiemi miał wchodzić.
I kościoły, lubo są piękne, ale przy rzymskim św. Piotra szczupleją i gasną;
jedynie La Certosa di sant Martino tak w srebra jak i w marmury bogaty, widzenia jest godny, tak że tam przyszedłszy nie żal podjętej fatygi wspinając
się do góry”37. Resztę obiektów architektury sakralnej i świeckiej już tylko
jednym tchem wymienił38, by przejść do opisów raritates. Zwiedził kościół
św. Januarego przede wszystkim celem oddania czci relikwiom (podróżni
G . P. M i l a n e s e , L’Antichtà di Roma con le cose più memorabii, tanto antiche che
moderne. Roma 1713.
36
F. P i a s k o w s k i , Pamiętnik…, s. 45. D . A . P a r r i n o , Nuova guida de’ forastieri,
per l’antichità curiosissime di Pozzuoli. Naples 1709.
37
F. P i a s k o w s k i , Pamiętnik…, s. 47.
38
„St. Paulo – przerobiony z pogańskiego przemieniwszy starą w teraźniejszą architekturę,
Giesu – nowo jezuicki, Sant Apostoli, Sant Pilippo Nerio i Annuncyata z bogatą zakrystią, La
Madonna del Carmine, Santa Marieta Nuova, Santa Catarina delli Fornelli, Dominikański z apteką, karmelici bosi „jest ołtarz wielki cały z drogim kamieni ułożony z dziwną ich symetrią. […]
prócz kościół są zamki cztery obserwowania godne, jako to: Castel Sant Elmo dominujący nad
miastem, Castel Nuovo w mieście, Castel del Carmine przy kościele Karmelitów, i Castel Nuovo
broniący port od przykrych wiatrów” T a m ż e , s . 47.
35
104
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[10]
przybyli w dniu św. Januarego)39, odwiedził grób Wergiliusza, oraz Grotta del
cane – Psią Grotę – niedaleko Pozzuoli, na koniec wspiął się na Wezuwiusz.
W drodze powrotnej do Rzymu peregrynanci z północy zwiedzili Tivoli
i Frascati. Zwłaszcza Tivoli zwróciło uwagę Piaskowskiego, w szczególności Villa i ogrody rodziny d’Este: „Villa Desie od kardynała tegoż imienia
niezmiernym kosztem wystawiona. W tej nie tylko pałac w architekturze,
w malowania i statuy sławny, ale i sama Villa dyspozycyją ulic i fontannami
niezliczonemi do rzucania wód invencyją insze cele przechodzi, osobliwie la
Girandola, jakiej ani w Rzymie ani w Frascati mniemasz”40. Ciekawe, że wśród
wielu fontann o wyszukanej architekturze spodobała się Piaskowskiemu jedynie fontanna smoków. (To tylko potwierdza zamiłowanie podróżnika do rzeczy dziwnych).
Jadąc z Rzymu do Sieny podróżni zatrzymali się w Caprarola, żeby zobaczyć Villę Farnese, słynne dzieło Vignoli wzniesione po 1560 r. Zafascynowało
ono Felicjana, który po raz pierwszy dał dłuższy opis architektury, notując „tu
pałac i w architekturze i wspaniałości, i dyspozycji apartamentów jest przedziwny; zda się, że sławny architekt Vinidi, który go stawiał, wsiąknął weń
swą umiejętność. We środku malowania alfresco albo Rafaela d’Urbino albo
pierwszych jego uczniów piękne”41. Musiał Piaskowski uważać Rafaela za
największego mistrza, bowiem jest to właściwie jedyny malarz o jakim wspomina, a jeśli już jakieś dzieła wywarły na podróżniku szczególne wrażenie
zaraz mu je przypisywał. Wiadomo, że w Villi Farnese w Caprarola nie ma
fresków tego mistrza, pracowali tu artyści manierystyczni, Taddeo i Federico
Zuccari, Annibal Caro i Onorfio Panvinio.
W Sienie podróżni polskim zwyczajem nawiedzili katedrę. „Miasto to
przedtem Rzeczpospolita, teraz pod mocą Grande di Toscana, nie szpetne
i na wzgórku w pięknym osiadło miejscu. Bruk wszędzie po ulicach z dobrze
układanych cegieł, nie czyni przykrości tej jadącemu, co nierówność kamieni gdzie indziej; rynek wspaniały z wysoką przy ratuszu wieżą. Kościół katedralny przy staroświeckiej architekturze piękny”42.
„Nazajutrz że był dzień św. Januaryusza, z rana zaraz do kościoła tego świętego, który staroświecczyzną swoją katedry tytułem się szczyci, przyszedłem. Na boku w tym kościele jest
skarbiec, gdzie głowa i ampułka z krwią tego świętego jest zachowana”. T a m ż e , s . 43.
40
T a m ż e , s . 50.
41
T a m ż e , s . 51.
42
T a m ż e , s . 52.
39
[11]
FELICJANA JUNOSZY PIASKOWSKIEGO WŁOCH ZWIEDZANIE
105
W Toskanii zwiedzili jeszcze port w Livorno43, obejrzeli kompleks katedralny w Pizie44, katedrę w Lukce45, by poświęcić jeden dzień na zwiedzanie
Florencji. Nie dziwi zatem lapidarny opis tego miasta, po którym podróżni
„przebiegli” by zobaczyć jedynie najważniejsze obiekty. Ale Florencja bardzo
podobała się Piaskowskiemu. Pisał: „Przy obszerności swojej między piękniejszymi we Włoszech ma miejsce, bo nie tylko przez się samo przy fabrykach
swoich jest wydatne, ale przez różne statuy i insze pomniejsze abelimenta”46.
Spacer zaowocował krótką notatką na temat dzieł sztuki, wśród których pamiętnikarz zwrócił uwagę przede wszystkim na rzeźby przed Palazzo Vecchio
i w Loggia dei Lanzi, „które – jak notował – żal się Boże, że tak na deszczu
bez przykrycia stoją” oraz Fontannę Neptuna47. Kościoły wymienił jednym
tchem: „Między kościołami Anuncyaty, cudownym Najświętszej Matki obrazem wsławiony; katedralny, lubo starej architektury, jednak swoją może mieć
pochwałę, przy którym baptysterium bardzo piękne, jak i drugi kościół i wieża lubo nie dokończona z ciesanego marmuru, dla wysokości swojej nie tylko
„Miasto te książęca florenckiego na cały świat głośne dla portu, który ustawicznie zewsząd
kupieckie przyjmując okręty, całym Włochom przywodniczy, a że jest od wszystkich wiatrów
bezpieczny, dla tego tem bardziej zachęca do siebie kupców, jakoś nie tylko pomniejsze okręty,
ale całą flotę przy obszerności swojej i przy nowej teraz baterii, na której 30 dział stoi, zakryć
może od wszelkiego niebezpieczeństwa. Molo tego portu niemniej piękne, przy którym jest statua
Ferdynanda Wielkiego Duci di Fiorenza z bronzu ze czterema niewolnikami wyśmienitej roboty:
Piazza w pośrodku miasta wspaniała, którą pałac jeden nowy bardzo zdobi. Jedna strona miasta
jest nazwana nową Wenecyą dla przerzniętych kanałami ulic. Z kościołów, Trynitarzów i delle
Orfanelli są najpiękniejsze; przy rynku jest miejsce jedno, które zowią il Banio, gdzie wszyscy
niewolnicy jak Turcy tak i chrześcijanie osądzeni na galery, są zamknięci. […] szpital obszerny
i piękny”. T a m ż e , s . 52-53.
44
„Tu fabryk wyśmienitych nie wiele, bo prócz kościołów jedna wyszczególnia się piękną
strukturą tak zwana Sapiencya, gdzie szkół uczą. Między kościołami prym bierze katedralny,
w którym jest cyborium śrebrne. Niemniej i drzwi jedne starością swoją, drugie nowsze wyśmienitością roboty znaczne – oboje z bronzu; Campo Santo zaś, to jest smetarz dla osobliwej
i pięknej struktury równego we Włoszech niema. Przy tym kościele jest wieżaTorre Storta dla
krzywości swojej tak nazwana. Ta jest tak zkrzwiona, że wziąwszy linią perpendykularną, to na
siedem łokci u góry mur nachylony bardziej niż u dołu, a ztym wszystkim do upadku wcale nie
skłania się, lubo dzwonów tak siła wielkich ciężar dźwiga. O tej wieży, że jest nachylona bardziej
niż ta w Bononii, może się słusznie mówić to, co się powiedziało o tamtej. Kościół di Cavalieri
di St. Stephano, kościół Barnabitów i St. Matheo, mają także swoją estymacyą. Ogród medyków
dla ziół i drzew różnych do medycyny służących, jest sławny na całe Włochy. Arsenał, gdzie
galery robią, opatrzony bastionami, lezy tuż przy morzu, nakoniec most na rzece Arno obszerny
z ciesanego kamienia, daje komunikacją miastu”. T a m ż e , s . 53.
45
„W mieście wyśmienitości w fabrykach nie masz; kościół tylko katedralny nad insze jest
wydatny”. T a m ż e, s . 54.
46
T a m ż e , s . 55.
47
„Fontana także jedna nadzwyczaj piękna, lubo są insze, ale mniej estymacyi godne”.
T a m ż e, s . 57.
43
106
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[12]
całe miasto, ale i pobliskie dominuje okolice”. Dopiero Capella dei Principi48
przy kościele św. Wawrzyńca olśniła podróżnika, że poświęcił jej więcej uwagi. Podobnie jak podróżnicy z XVI i XVII stulecia zachwycał się kosztownymi
kamieniami, z których wykonano okładzinę jej ścian. Marmurowa okładzina
Kaplicy Książęcej uchodziła do połowy XVIII wieku za dzieło wyjątkowo
piękne, podziwiali ją wszyscy przybywający z Rzeczpospolitej. Jako jedyny z polskich podróżników tego czasu Bartłomiej Nataniel Wąsowski pozwolił sobie na słowa krytyki, opisując ten obiekt49, pozostał jednak odosobniony
w swoich osądach. Trzeba było jeszcze poczekać ponad sto dwadzieścia lat na
Augusta Moszyńskiego, architekta Stanisława Augusta Poniatowskiego, który
w roku 1773 – 1774 ganił „pstrokaciznę marmurów”50. Piaskowski zaś pisał:
„kościół di St. Lorenzo sam przez się nieszpetny, ale najbardziej tem sławny,
że przy nim i owszem z nim prawie złączona jest owa na cały świat głośna
książąt florenckich kaplica, która i w bogactwie i we wszystkiem nie mówię
sławnej, ale i podobnej nie ma. Ta lubo od tak dawnego czasu koło niej robią,
jest jeszcze niedokończona; ściany ma nie z prostego marmuru, ale z przedniejszych kamieni, jako to: aspisu, agatu i inszych przy dobrej ich semetryi.
Same zaś epitaphia książąt są jeszcze bogatsze, bo prócz innych ornamentów,
mitry książęce, które są przy trumnach, nie tylko przez się wielki mają walor, ale i wezgłowia kamienne, na których leżą drogiemi nasadzane kamieniami; jak n.p. gdzie ma być wezgłowie czerwone, to z rubinów, gdzie zielone, to
z szmaragdów i tak dalej”51.
Podróżni zwiedzili też galerię Uffizi, której zbiory wywarły na Piaskowskim
ogromne wrażenie, ale ich nie opisywał wymieniając jedynie salę autoportretów powstałą w 1681 – 1609, rzeźbę Venus Medici, zbrojownię oraz gabinet woskowych modeli. Jest to ciekawy, choć bardzo lapidarny opis muzeum
sprzed oświeceniowej przebudowy: „Między pałacami widzenia godny jest
Cappella dei Principi – Kaplica Książęca, projektu Mattea Nigetti’ego została rozpoczęta
w 1603 r. a zakończona dopiero w 1737 r.
49
„Wyjście mają ze świątyni za ołtarzem głównem, tak wielkim błędem, że ołtarz kaplicy
i rozplanowanie czterech rogów odpowiada prostej linii kościoła. Plan jest ośmiokątny, czterema
bokami średnimi wychodzi głębiej i szerzej, niż pozostałymi czterema”, Europea peregrinatio
quam… Nicolai a Grudno Grudziński… et Sigismundi a Grudno Grudziński… peregrinationis
comes Bartholomeus Nathanael Wąsowski… anno a peregrino in terris verbo Domini 1650 - 55.
Rkps Biblioteki Czartoryskich w Krakowie sygn. 3031, s. 394.
50
„Wydaje mi się niedostatecznie oświetlona, pstrokacizna marmurów kłóci się z belkowaniem,
a okładziny wzdłuż ścian, których część powinna być obramowana złoconymi brązami, nadają
się bardziej do salonu niż do kaplicy, gdzie tyle innych części wygląda źle”, A . M o s z y ń s k i ,
Dziennik podróży do Francji i Włoch Augusta Moszyńskiego architekta JKM Stanisława Augusta
Poniatowskiego 1784-1786. Tłum. B . Z b o i ń s k a - D a s z y ń s k a . Kraków 1970,
s. 168.
51
F. P ias kows k i , Pamiętnik…, s. 55.
48
[13]
FELICJANA JUNOSZY PIASKOWSKIEGO WŁOCH ZWIEDZANIE
107
stary pałac książęcy, w którym teraz nikt nie mieszka – jest on nie tak z siebie, jak z galeryi swojej sławny, o której może się to śmiele powiedzieć, że
czego w Rzymie po siła pałacach ciekawy szukać musi, tu razem znajdzie.
Począwszy od malowania każdy przyznać musi, że na wyśmienitych sztukach
mu nie zbywa, jako jest jeden pokój, w którym samych tylko sławnych malarzów wiszą portrety, z których jest kilka, co się sami patrząc we zwierciadle,
malowali; na drugiem miejscu wszystkich godnych ludzi wciąż idą obrazy.
[…] statuy widzenia godne, bo wszystkie prawie stare z Rzymu poprzywożone, między któremi Wenera ukradziona w Rzymie dla wyśmienitości roboty
więcej niż złoto szacowana. Potem rożne z wosku sztuki, jako to: reprezentacja powietrza w Neapolu z niezmierną delikatnością ułożona, pajęczyna jakby naturalna widzi się; stołów także jest kilka z drogich kamieni, ktoremi są
nasadzone tak z roboty niemałego szacunku jak z metalów; nareszcie diament niezmiernej wielkości i inszych tak siła rzeczy godnych widzenia. Do
tej galeryi przyłączona jest armerya, gdzie strzelby, zbroję i oręże staroświeckie i teraźniejsze są zachowne, między któremi jest koncerz piękny od księcia Radziwiłła darowany”52. Trzeba podkreślić, że przebywając tylko jeden
dzień we Florencji podróżni całkiem sporo zwiedzili, poświęcając go w całości na obchód miasta oraz galerię Uffizi. Być może udali także do Villi Poggio
Imperiale, o której napisał Piaskowski: „Villa Gorgio Imperiale o milę włoską
odległa i Pratolino w różne Fontany i igrzyska obfite”53.
Z Florencji ruszyli przez Modenę, Parmę, Piacenzę i Pawię do Mediolanu,
w którym zwiedzili Bibliotekę Ambrozjańską. Tutaj zachwyciły Piaskowskiego
miniatury: „z tych jednak najbardziej admiracyją czynią te, co są tak subtelnie
malowane, że dopiero przez mikroskop dopatrzeć się można sztuki malarza”54.
O jakich dziełach mowa dziś już nie da się dociec, ale warto wspomnieć, że
prawdopodobnie te same obiekty oglądała Teofila Konstancja z Radziwiłłów
Morawska podróżująca po Italii w latach 1773 – 1774. Tak o nich pisała:
„Widzieliśmy w Bibliotece Ambrosiano nazwanej miejsce małe, ale dosyć
pięknych oryginałów i antyków, i kopii w najlepszych obrazach i statuach pełne, miniatury różnych magistrów piękne, osobliwie Brudzyna55, który olejem
najdelikatniejszym miniaturę robiąc, landszafty te widzieliśmy, wzrok utra-
T a m ż e, s . 5 5 - 5 6 .
T a m ż e, s . 5 6 .
54
T a m ż e , s . 59.
55
Wydawca dziennika Teofili Morawskiej, Bogdan Rok sugerował, że mowa o manieryście
Agnolo Allori, zwanym Bronzino. Bardziej prawdopodobnym wydaje się, że podróżniczka
oglądała obrazy Jana Breughla Starszego bądź Paula Brila specjalizujących się w malowaniu
niewielkich pejzaży, tworzących dzieła przeznaczone do mediolańskiej pinakoteki.
52
53
108
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[14]
cił”56. Zwiedziwszy bibliotekę podróżni udali się do Katedry, która podobała
się mimo „staroświeckiej architektury”, ale z powodu rozmiaru i ogromnych
kosztów jakie poniesiono na jej wzniesienie. Wewnątrz pamiętnikarz zwrócił
uwagę jedynie na grób św. Karola Boromeusza i statuę św. Bartłomieja „ze
skóry odartego dla dziwnej w niej roboty”57.
Z Mediolanu droga wiodła do Turynu, gdzie nawiedzili kaplicę całunu.
Ostatnim miastem na szlaku włoskiej peregrynacji była Genua, „zacne miasto”, bardzo bogate „la Superba ztąd jest nazwana, że pałaców pięknych
i kościołów siła w sobie zamyka”58. Tu Małachowski i Piaskowski zwiedzili kościoły przede wszystkim by oddać cześć relikwiom. Jedynie architektura
kościoła Santa Maria di Carignano spodobała się notującemu wrażenia wojażerowi z powodu podobieństwa do rzymskiej bazyliki św. Piotra.
***
Tutaj kończy się droga włoska Felicjana Junoszy Piaskowskiego, droga,
na której kształt nie miał wpływu, podporządkowując się wyborom chlebodawcy. Nie ulega wątpliwości, że podróż ta musiała zostać ukształtowana
przez nauczyciela Jana Małachowskiego, Marcina Waleszyńskiego, pewnie w porozumieniu z ojcem młodego szlachcica. Dobór obiektów sztuki na
trasie włoskiego wojażu wskazuje bowiem na osobę o wysokim poziomie
edukacji i kultury. Zauważyć należy, że na typowej trasie dla polskich peregrynantów znalazły się obiekty, które wcale nie często odwiedzali przybysze
z Rzeczpospolitej, jak galeria Leoni Monatanari w Vicenzy i Villa Farnese
w Caprarola. Pozostaje jedynie wyrazić żal, że autorem diariusza był jednak
mało wrażliwy na dzieła sztuki Piaskowski, a nie Waleszyński, który z pewnością bardziej doceniał sztukę, skoro jednodniowy pobyt we Florencji przeznaczył głównie na zwiedzanie zbiorów galerii Uffizi.
Piaskowski zaś na trasie włoskiego wojażu interesował się przeważnie relikwiami i osobliwościami. Książki kupował chyba po to, aby je później przeczytać, ale diariusza z nich nie uzupełnił, jak to czynili polscy podróżnicy.
Notował na gorąco to co usłyszał, zapewne od nauczyciela, który był mu jednocześnie przewodnikiem w podróży. Sztuką był raczej mało zainteresowany,
wśród artystów wymieniał jedynie Rafaela, któremu przypisywał dzieła innych mistrzów. Nie był w tym poglądzie z resztą odosobniony. Rafael cieszył
się bowiem powszechnym uznaniem wśród polskich podróżników do Italii
T. K. M o r a w s k a , Diariusz podróży 1773-1774. Opr. B . R o k . Wrocław 2002,
s. 114.
57
F. P i a s k o w s k i , Pamiętnik…, s. 60.
58
T a m ż e , s. 64.
56
[15]
FELICJANA JUNOSZY PIASKOWSKIEGO WŁOCH ZWIEDZANIE
109
w XVIII stuleciu. Dzieł tego mistrza poszukiwał Kazimierz Kognowicki59,
Stanisław Staszic60, Teofila Morawska61 czy Katarzyna Platerowa62, niejednokrotnie przypisując mu podobnie jak Piskowski obrazy innych artystów.
Architektura podobała mu się barokowa, podczas gdy tak jak w poprzednich
stuleciach kościoły średniowieczne określane jako „staroświeckie”, były zupełnie nie w jego guście, chyba, że zachwycały wielkością, jak Santa Maria
del Fiore we Florencji czy mediolańska katedra.
Cenił więc tak jak podróżnicy z minionych stuleciach na pierwszym miejscu
to co święte, potem duże i bogate jeśli chodzi o kruszec jak i wybujałą formę.
Pod tym względem diariusz Piaskowskiego nie odbiega zupełnie od pamiętników z podróży z XVI i XVII stulecia, prezentując mało wrażliwego przybysza
z Rzeczypospolitej, podziwiającego bezkrytycznie włoskie miasta, używającego nader skromnego zasobu estetycznych określeń, ograniczającego się do
słów: „piękny” i „godny zobaczenia”. Jest jednak pamiętnik Piaskowskiego
dokumentem ciekawym ilustrującym zmiany jakie dokonują się na trasie włoskich podróży w XVIII stuleciu, nie w samym sposobie podróżowania, ale
w doborze obiektów sztuki. Warto zwrócić uwagę, że kiedy w XVI i XVII wieku trasa peregrynacji była niemal zawsze ta sama, zwiedzano i opisywano te
same obiekty architektury i plastyki, w osiemnastowiecznych pamiętnikach zaczynają się coraz częściej pojawiać opisy mniej uczęszczanych miejsc. Można
zaryzykować stwierdzenie, że w XVIII stuleciu, już w jego pierwszej połowie,
czego jasno dowodzi diariusz Piaskowskiego, niektórzy przybysze z Polski
kierowali się własnym gustem w doborze zabytków i do typowej trasy doda Kazimierz Kognowicki podziwiał najbardziej Rafaela z Urbino, o którym zdecydowanie
najwięcej pisał w różnych miejscach swego diariusza. Wyszczególnił go jako wielkiego projektodawcę bazyliki św. Piotra, pomijając Bramantego – architekta znacznie jednak większego
formatu i autora najbardziej kosztownych w Rzymie dzieł, a nawet był skłonny przypisywać
mu dzieła innych mistrzów. K . K o g n o w i c k i , Droga Rzymska z nawrotem do swoiey
oyczyzny nie bez gościńca nazad powróconego. Warszawa 1783, s. 128-129.
60
Stanisław Staszic często pisał o dziełach Rafaela. Odwiedzając Chiesa Nuova – kościół św.
Filipa Neri zwrócił jedynie uwagę na dzieła Rafaela przedstawiające Sybille. Dziennik podróży
Stanisława Staszica 1789-1805. Wyd. C z . L e ś n i e w s k i . „Archiwum do Dziejów
Literatury i Oświaty w Polsce”. Seria II, t. 2, Kraków 1931, s. 189. Pozostawił dokładny opis
Stanz Rafaela. T a m ż e , s. 160-164, wspominał o dziełach malarskich tego mistrza w galerii
Uffizi. T a m ż e, s. 235.
61
Teofila Morawska pozostawiła obszerny opis Stanz Rafaela, zwróciła uwagę na jego dzieła
w galerii Uffizi oraz w na portret tego mistrza w Biblitece Piccolominich w Sienie. T. M o r a w s k a ,
Diariusz..., 139-140, 147, 161-162.
62
Katarzyna Platerowa zwróciła uwagę na obraz Święta Cecylia z ok. 1514 - 16 roku przechowywany jest w Pinacoteca Nazionale w Bolonii. W Foligno zatrzymali się Platerowie głównie
dla sławnej Madonny Rafaela, przechowywanej w klasztorze franciszkanek. [K . P l a t e r ], Mon
voyage en Italie, Second livret 1785 et 6. rkps Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich
we Wrocławiu sygn. 4443/1, s. 35, 49, 54.
59
110
[16]
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
wali rzadziej wizytowane obiekty. Proces ten będzie jeszcze bardziej widoczny w drugiej połowie stulecia, kiedy to Polacy (August Moszyński, Stanisław
Staszic) i Polki (Teofila Konstancja z Radziwiłłów Morawska, Katarzyna
Platerowa) ruszą do Italii szlakiem już bardziej zróżnicowanym, dostosowanym do indywidualnych zainteresowań.
Felicjan Junosza Piaskowski visita l’Italia
Riassunto
Nel 1714-1720 Felicjan Junosza Piaskowski viaggiò in Italia come compagno di
Jan Małachowski, tutti due curati da professore ed il futuro rettore dell’Accademia
di Cracovia - Marcin Waleszyński. Questo Iter Italicum é stato registrato nel diario
di Piaskowski cominciato nell’anno 1690 (e pubblicato nel 1865). Il diario di viaggio
in Italia e Francia presenta l’autore come la persona mal educata e poco sensibile,
che non conosceva l’arte ed non la capiva, che aprezzava solo le sante reliquie e le
opere costose o grandi come lo facevano i viaggiatori polacchi dei secoli scorsi. Ma il
testo di cui tratta l’articolo sopra è una fonte interessante perchè presenta l’inizio del
cambiamento nel modo di visitare l’arte italiana che si svolgerà poi nella seconda metà
del XVIII secolo. Bisogna sottolineare che le osservazioni sull’arte sono di Piaskowski,
ma le opere da vedere sceglieva una persona beneducata, di sicuro il direttore del
viaggio – allora Waleszyński, il quale a parte dei monumenti tipici mostrò ai suoi
alievi le opere poco visitate dai polacchi, le opere che piacevano a lui, e che sono anche
molto interessanti dal punto di vista dello storico dell’arte. Si tratta di Galleria Leoni
Montanari a Vicenza e Villa Farnese a Caprarola. Questo mostra che già nella prima
metà dell’Ottocento i polacchi cominciavano ad aprezzare l’arte segliendo la pittura ed
architettura che corrispondeva con il loro gusto individuale.
Małgorzata Wrześniak
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
PAWEŁ TOMASZEWSKI
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO
NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
Kazimierz Pułaski był jednym z najzdolniejszych dowódców wojskowych konfederacji barskiej. Jego spektakularne sukcesy w prowadzeniu działań przeciwko rosyjskiej okupacji przyniosły mu sławę, która stała się kanwą
do powstania legendy „zagończyka Pułaskiego”. Osoba Kazimierza na skutek sfingowanej przez Rosjan intrygi, została zamieszana w próbę zamachu
na króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Prowokacja ta oznaczała, że
Pułaski jako niedoszły królobójca nie miał szans na przebaczenie dworu po
upadku barskiego zrywu. Piętno niesłusznego oskarżenia i grożąca za nie
kara śmierci skłoniły Kazimierza do ucieczki z Rzeczypospolitej. Tułaczka
emigracyjna rzuciła Pułaskiego między innymi do: Turcji, Saksonii, Francji
by ostatecznie zakończyć się wyjazdem do walczących o niepodległość 13
północno amerykańskich kolonii. Kazimierz po wstąpieniu w szeregi armii
kontynentalnej dzielnie walczył z tłumiącymi rebelię wojskami angielskimi.
Jego zasługi i talenty zostały docenione przez władze Stanów Zjednoczonych
Ameryki nadaniem mu stopnia generała brygady. Pułaski zmarł śmiercią żołnierską, na skutek ran poniesionych podczas szturmu na ufortyfikowane miasto Savannah.
Miejscem w Polsce, w którym pamięć o bohaterze dwóch narodów szczególnie pielęgnuje się, jest Warka. Taki stan rzeczy jest niewątpliwie związany z majątkiem Winiary, który niegdyś stanowił własność rodu Puławskich.
Kazimierz będąc dzieckiem, uczył się w szkole parafialnej w Warce położonej w pobliżu majątku. W młodocianym wieku, chętnie spędzał wolny czas
w Winiarach, które stanowiły doskonałą bazę do wypraw myśliwskich w pobliskich lasach. Współcześnie, pamięć o generale Pułaskim jest w Warce bardzo
żywa a jej kultywowanie przybiera coraz to nowe oblicza. W Warce, znajdują
się miedzy innymi: ulica, szkoła, hotel noszące w swej nazwie nazwisko bohatera dwóch narodów. Oprócz tak tradycyjnych metod uhonorowania bohaterskiego żołnierza w wareckich Winiarach mieści się kompleks muzealny,
niemalże w całości poświęcony Kazimierzowi Pułaskiemu. Instytucja ta poza
swoją statutową działalnością, aktywnie angażuje się w coraz to nowe sfery po-
112
PAWEŁ TOMASZEWSKI
[2]
pularyzowania postaci generała. Są między innymi współorganizowane przez
muzeum: piknik historyczno-kulturalny Vivat Pulaski oraz bieg Pułaskiego.
1. Życie Kazimierza Pułaskiego
Kazimierz Pułaski herbu Ślepoworon1 był jednym z dziewięciorga dzieci
(3 synów, 6 córek) narodzonych z małżeństwa zawartego 7 X 1738 r. pomiędzy Józefem Pułaskim i Małgorzaty z Zielińskich. Kazimierz przyszedł na
świat 6 III 1745 r. w warszawskiej rezydencji rodziców mieszczącej na rogu
ulicy Wareckiej i Nowego Światu2. W obliczu ciężkiego stanu zdrowia noworodka, udzielono mu chrztu z wody zaraz po porodzie. Gdy widmo śmierci
oddaliło się od Kazimierza, sakrament uroczyście powtórzono 14 III 1745 r.
w warszawskim kościele Świętego Krzyża3. Podczas ceremonii urządzonej z wielkim przepychem, nadano Pułaskiemu imiona Kazimierz – Michał
– Wacław – Wiktor. Na rodziców chrzestnych dziecka poproszono znamienitości XVIII w. Rzeczypospolitej w osobach wojewody mazowieckiego
Stanisława Poniatowskiego i księżnej Marii Zofii Czartoryskiej podkanclerzyny litewskiej.
Wczesne dzieciństwo Kazimierza było okresem życia, o którym nie zachowały się praktycznie żadne wzmianki. Szersze informacje o Pułaskim pochodzą dopiero z okresu pobierania edukacji w szkole parafialnej w Warce
i dalszego kształcenia w warszawskiej szkole księży teatynów (podczas
przerw wakacyjnych u teatynów, młody Kazimierz przyjeżdżał do majątku
w podwareckich Winiarach by zażyć odpoczynku i móc polować w pobliskiej
Puszczy Kozienickiej4. Nauka nie była jednak tym, do czego Kazimierz został
stworzony. Idąc za przykładem swojego starszego brata Franciszka, porzucił
edukację, wstępując na służę u królewicza Karola, Krystiana, Józefa Wettyna.
Wraz z saskim księciem odbył (od października 1762 r. do maja 1763 r.) nieudaną misję przywrócenia wpływów Warszawy w księstwie kurlandzkim,
stanowiącym lenno Rzeczypospolitej. Służba u syna króla Augusta III Sasa
uzmysłowiła Kazimierzowi, jak groźny dla targanej kryzysem polityczno-gos­podarczym Ojczyzny jest rosyjski absolutystyczny imperializm5.
K. Niesie c k i , Herbarz polski. T. 7. Lipsk 1841, s. 377.
J . Pinkows k i , Szczątki Kazimiezra Pułaskiego w Savannah. Dowody fizyczne. W: 40 lat
muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce. Re d . I . S t ef an i ak . Warka 2007, s. 82.
3
Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce, Kopia strony księgi urodzin z 14 III 1745 r.
z kościoła p.w. Św. Krzyża w Warszawie.
4
W. Konopc z y ń s k i , Kazimierz Pułaski. Kraków 1931, s. 9.
5
A . Lenkie wi c z , Kazimierz Pułaski 1745-1779. Wrocław 2004, s. 20.
1
2
[3]
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
113
Po powrocie do kraju, Pułaski wraz z ojcem Józefem i braćmi Franciszkiem
i Antonim udał się do Warszawy, gdzie wziął udział w elekcji (6 IX 1764 r.)
i koronacji (27 XI 1764 r.) króla Stanisława Augusta Poniatowskiego6. Nowy
monarcha przystąpił do przeprowadzania ograniczonych reform, zaś wspierająca króla frakcja Czartoryskich zażądała wycofania z Rzeczypospolitej stacjonujących jednostek wojsk rosyjskich. Takie postępowanie pociągnęło za
sobą błyskawiczną reakcję Rosji i Prus, które zaczęły organizować intrygę
wymierzoną w obóz reformatorski. Pretekstem, którym posłużyła się dyplomacja petersburska i berlińska była ciągnąca się od lat nieuregulowana kwestia innowierców7. Od momentu ponownego jej poruszenia dalsze wypadki
potoczyły się lawinowo, a ojciec Kazimierza Józef Pułaski odegrał w nich
znaczącą rolę.
By nie dopuścić do wejścia w życie postulatów głoszonych przez innowierców, w rzeczywistości inspirowanych przez Rosję i Prusy, 29 II 1768 r.
w barskim klasztorze karmelitów zawiązana została konfederacja wymierzona w petersburską kuratelę8. Niebagatelną rolę w barskim zrywie odegrał
Kazimierz, dla którego był to początek znakomitej kariery wojskowej. Młody
Pułaski na samym początku konfederacji otrzymał wraz z braćmi Franciszkiem
i Antonim nominację na stopień pułkownika wojsk rebelianckich. Otrzymana
szarża dała Kazimierzowi okazję do zaprezentowania swojego samorodnego
talentu wojskowego. Umiejętności taktyczne, stosowanie forteli, nieprzeciętna brawura, pozwoliły Pułaskiemu na początku działań zbrojnych odnieść kilka spektakularnych zwycięstw (20 IV 1768 r. Pohoreł – kilkudniowa obrona
linii rzeki Słuczy w okolicach Konstatntynowa)9 po których otrzymał przydomek regimentarza podjazdowego. Kolejnym wyczynem, który śmiało można
zapisać na konto pułkownika Pułaskiego była komenda nad rebeliancką załogą broniącą (18 V 1768 r. – 13 VI 1768 r.) klasztoru berdyczowskiego przed
przeważającymi siłami rosyjskimi10.
Po krótkotrwałej niewoli i odtworzeniu swego oddziału, Kazimierz ponownie wrócił do walki z siłami rosyjskimi okupującymi Rzeczypospolitą11. Do
J. Roszko , Ostatni rycerz Europy. Katowice 1983, s. 38.
Innowiercy w Koronie i na Litwie mieli ograniczone prawa społeczno – polityczno - religijne.
Jednak ich sytuacja była lepsza niż w większości z krajów Europy takich jak: Francja, Anglia,
Hiszpania, Rosja, Austria). Od 1712 r. dysydenci nie mogli zasiadać w senacie, w 1717 r. sejm
ograniczył im możliwości budowania zborów i odebrał prawo publicznego kultywowania swoich
praktyk. Ustawy z 1733 r. wykluczały ich obecność jako posłów na sejm oraz odebrały prawo piastowania urzędów publicznych. Zob. B. Kumor, Historia Kościoła. T. 6. Lublin 2005, s. 128.
8
N . Davies , Boże Igrzysko. Kraków 2002, s. 483.
9
J . S. Kop c z e ws k i , Kazimierz Pułaski. Warszawa 1979, s. 37.
10
A. Lenki e w i c z , Kazimierz Pułaski 1745-1779, s. 48.
11
J . S. Kop c z e ws k i , Kazimierz Pułaski, s. 43.
6
7
114
PAWEŁ TOMASZEWSKI
[4]
poważnej konfrontacji Pułaskiego z wrogiem doszło w marcu 1769 r. kiedy to
pod umocnioną pozycję rebeliancką w Okopach Świętej Trójcy podszedł korpus generała Izmajłowa. Rebelianci dowodzeni przez Kazimierza bohatersko
stawili opór Rosjanom, jednak w obliczu miażdżącej przewagi wroga zmuszeni zostali do salwowania się ucieczką pod osłoną nocy12. Kolejną dużą akcją
zbrojną przeprowadzoną przez Kazimierza wraz z bratem Franciszkiem była
nieudana próba opanowania Lwowa, mająca miejsce w końcu maja 1769 r.13
Po tym paśmie klęsk i niepowodzeń regimentarz podjazdowy odnotował
wreszcie serie drobnych sukcesów bojowych, zwyciężając między innymi
pod: Kukiełkami, Słonimem, Myszą, Dworcem i Nołczadzią. Rosnąca sława
zdolnego zagńczyka pozwoliła mu na wybranie go 5 VIII 1769 r. w Ostrołęce
na marszałka łomżyńskiego14.
Niestety, Pułaski już w nieco ponad miesiąc po tym zaszczycie doznał niemal kompletnej klęski w bitwie pod Włodawą, stoczonej nocą z 13 na 14 IX
1769 r. Cios był dla Kazimierza podwójnie dotkliwy, oprócz rozbicia niemal całego oddziału na polu chwały poniósł śmierć jego brat Franciszek15. Po
tej porażce, dla odnowienia zdziesiątkowanego oddziału, marszałek łomżyński przeniósł swe siły w górzyste masywy Karpat16. W pierwszym kwartale
1770 r. operował na trenach Sądecczyzny i okolicach Nowego Targu. Od połowy 1770 r. zaangażował się poważnie w polityczną działalność, docierając
do najwyższego kręgu władz konfederacji. Nie przeszkodziło to Pułaskiemu
w rozbudowywaniu i szkoleniu ciągle rosnącego oddziału.
W początku września 1770 r. Kazimierz przeprowadził swoją najbardziej spektakularną akcję, będącą zarazem jednym z największych sukcesów
konfederatów barskich. Był nią rajd bojowy na trasie Kraków – Skalbierz –
Częstochowa. Uwieńczeniem tej akcji było opanowanie (10 IX 1770 r.) potężnie ufortyfikowanego klasztoru paulinów na Jasnej Górze17. Twierdza ta
stała się wkrótce zapleczem dla dokonywanych przez Pułaskiego licznych kawaleryjskich ekspedycji. Była również miejscem odpierania przez konfederatów licznych szturmów podczas czynionych przez Rosjan oblężeń. Heroizm
załogi Jasnogórskiej twierdzy dowodzonej przez Pułaskiego, niczym nie ustę-
J. Roszk o , Ostatni rycerz Europy, s. 120.
A. Lenki e w i c z , Kazimierz Pułaski 1745-1779, s. 60.
14
Tamże, s. 64.
15
W. Kono p c z y ń s k i , Kazimierz Pułaski, s. 116.
16
Tenże, Konfederacja barska. T. 1. Warszawa 1991, s. 270.
17
A . Kitowi c z , Pamiętniki do panowania Augusta III i Stanisława Augusta. Poznań 1840,
s. 181.
12
13
[5]
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
115
pował temu z obrony klasztoru (od 18 XI do 27 XII 1655 r.) w dobie potopu
szwedzkiego (1655-1660 r.)18.
Zwycięstwa odnoszone przez Kazimierza uczyniły z niego bohatera, którego
popularność zaczęła wykraczać poza granice Rzeczypospolitej. Dwór petersburski wraz z kolaborującym królem Stanisławem Augustem Poniatowskim
zdał sobie sprawę, że nie uda się stłumić rebelii bez skompromitowania jej
w oczach szlachty i opinii międzynarodowej. Sposobem na rzucanie potwarzy
na ruch barski była sfingowania przez dwór petersburski próba porwania króla
Stanisława Augusta z 3 XI 1771 r.19 Cel prowokacji został w pełni osiągnięty,
uwolniony w tajemniczych okolicznościach monarcha obarczył konfederatów o próbę dokonania zabójstwa, personalizując swe zarzuty pod adresem
Kazimierza Pułaskiego, będącego wówczas jednym z najbardziej popularnych rebeliantów20. Skompromitowany w ten sposób ruch barski, próbując
ratować swoją opinię odciął się zdecydowanie od Kazimierza nie pozwalając mu nawet na złożenie stosownych wyjaśnień. Na niewiele się to zdało, infamia rzucona na buntowników przesądziła o losach zrywu21. Pułaski mimo
postawionych oskarżeń nie tracił nadziei, do końca walcząc z wojskami rosyjskimi w oparciu o Jasnogórską twierdzę. Gdy sytuacja pokazała bezsensowność stawiania dalszego oporu, Kazimierz zdecydował się na opuszczenie
obleganego klasztoru. Nie mogąc liczyć na litość po spodziewanej kapitulacji
fortecy 31 V 1772 r., „ostatni rycerz Europy” w przebraniu kupca przekradł
się przez wrogie linie uciekając poza granicę Rzeczypospolitej22.
Życie emigracyjne we Francji i państewkach niemieckich nie przyniosło
jednak Kazimierzowi spodziewanego spokoju. Prócz doskwierającej biedy,
musiał cały czas uważać na poszukujących go agentów rosyjskiego wywiadu.
Odium niedoszłego królobójcy skutecznie uniemożliwiało mu zabiegi o podjęcie służby w armiach francuskiej i hiszpańskiej23. Wobec braku możliwości
powrotu do Rzeczypospolitej, po z górą czterech latach tułaczk, Pułaski rozpoczął starania o przyjęcie w szeregi armii amerykańskiej24. Po kolejnym roku
spędzonym na działaniu zmierzającym w tym kierunku wyjazd do zbuntowa-
W. Kono p c z y ń s k i , Dzieje Polski Nowożytnej. T. 2. Warszawa 1986, s. 19.
W. Kono p c z y ń s k i , Dzieje Polski Nowożytnej, t. 2, s. 201.
20
A . Lenki e wi c z , Skuteczna obrona Jasnej Góry w czasie konfederacji barskiej oraz uwi­
kłanie Kazimierza Pułaskiego w jego rzekomy udział zamachu na króla. W: 40 lat muzeum im.
Kazimierza Pułaskiego w Warce. Red. I. Stefaniak. Warka 2007, s. 155.
21
W. Kono p c z y ń s k i , Dzieje Polski Nowożytnej, t. 2, s . 2 0 1 .
22
A. Lenki e w i c z , Kazimierz Pułaski 1745-1779, s. 101.
23
Tamże, s . 11 0 .
24
J. Roszk o , Ostatni rycerz Europy, s. 305.
18
19
116
PAWEŁ TOMASZEWSKI
[6]
nych kolonii stał się faktem. Kazimierz bezpowrotnie opuścił Europę na pokładzie statku Massachusetts nocą 5/6 VI 1777 roku25.
Po zakończonym szczęśliwie rejsie, polski patriota udał się do kwatery
głównodowodzącego armii amerykańskiej Jerzego Waszyngtona, któremu zaproponował stworzenie jednostek kawalerii. Wódz naczelny, zapoznawszy się
wcześniej ze zdolnościami bojowymi Polaka, zaaprobował jego propozycje.
21 IX 1777 r. Pułaski został mianowany dowódcą całej kawalerii armii kontynentalnej w randze generała brygady26. Jako dowódca jazdy walczył m.in.
w bitwach pod: Germantown (3 X 1777r.) i Haddonsfield (4 III 1778 r.).
Pomimo wykazania wybitnych umiejętności dowódczych, Kazimierz nie potrafił dojść do porozumienia z niższą kadrą oficerską swojego oddziału. Taki
stan rzeczy skłonił go do złożenia dymisji zajmowanego stanowiska głównodowodzącego kawalerią.
Przyjęcie rezygnacji przez Jerzego Waszyngtona nie oznaczało bynajmniej
zakończenia szlaku bojowego Pułaskiego. Polakowi udało się przekonać kongres kontynentalny do idei sformowania legionu, posiadającego szeroką autonomię operacyjną w walce z Anglikami. 28 III 1778 r. władze amerykańskie
wyraziły zgodę na zorganizowanie takiej jednostki, pozwalając jednocześnie
zachować Kazimierzowi stopień generała brygady27. W końcu kwietnia 1778 r.
ruszyła akcja werbunkowa do nowo powstającego oddziału28. Symboliczną
datą dla powstającego legionu było przekazanie mu jego sztandaru, które nastąpiło 18 V 1778 r. pod miejscowością Baltimore z rąk sióstr Morawskich.
Generał Pułaski poprowadził swój oddział do boju m. in. w bitwach pod: Egg
Harbor (14/15 X 1778 r.) i Charlestonem (11 V 1779 r.)29.
Na początku maja 1779 r. rozpoczęła się ostatnia operacja wojskowa
Kazimierza Pułaskiego. Zgodnie z otrzymanymi rozkazami jego legionowi
polecono zasilenie sił generała Benjamina Lincolna, które wraz z francuskimi posiłkami dowodzonymi przez admirała hrabiego Jeana Baptiste d’Estainga miały zdobyć kontorlowane przez Anglików miasto Savannah. Po krótkim
oblężeniu koalicyjne siły inspirowane przez admirała d’Estainga zdecydowały się na szturm umocnionego miasta. Jego termin został wyznaczony
9 X 1779 roku30. To właśnie w trakcie ataku na reduty osłaniające miasto,
Tamże, s . 3 1 9 .
A. Lenki e w i c z , Kazimierz Pułaski 1745-1779, s. 116.
27
L. Chodźk o , Kazimierza Pułaskiego starosty zazulinieckiego marszałka konfederacyi łom­
żyńskiej regimentarza mało polskiego jenerała w wojsku amerykańskim. Lwów 1869, s. 196.
28
J . S. Kop c z e ws k i , Kazimierz Pułaski, s. 134.
29
Z. Sułek , Polacy w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Warszawa 1 9 7 6 ,
s .190.
30
A. Lenki e w i c z , Kazimierz Pułaski 1745-1779, s. 128.
25
26
[7]
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
117
w niejasnych okolicznościach został ciężko ranny kartaczem nasz bohater.
Wiernym żołnierzom udało się wynieść dowódcę z pola bitwy i dostarczyć
pod opiekę lekarza, który stanął na wysokości zadania i usunął kulę z ciała rannego31. Gorączkującego generała przetransportowano na pokład okrętu Wasp, który miał odtransportować rannych do pobliskiego Charlestonu.
Śmierć Kazimierza Pułaskiego nastąpiła na morzu 11 X 1779 roku32. Według
badań, prowadzonych przez historyka Jacka Pinkowskiego, śmierć generała
Pułaskiego mogła nastąpić 15 X 1779 roku33.
Co stało się jednak z ciałem bohatera Polski i Ameryki? Tu pojawiły się
dwie hipotezy. Pierwsza z nich mówi, że zgodnie z marynarskim obyczajem
ciało zostało zwrócone morzu (w tym wypadku oceanowi). Druga zaś, że jego
doczesne szczątki pochowano we wsi Greenwich opodal Savannah. Pewnym
faktem pozostaje to, że generał Pułaski doczekał się symbolicznego, uroczystego pogrzebu, który odbył się 21 X 1779 r. w Charleston. W następnym
miesiącu Waszyngton, oddając cześć poległemu Polakowi nakazał, by warty
pełniące straż w obozie armii kontynentalnej na hasło ,,Pułaski” dawały odzew ,,Polska”34.
2. Dzieje Warki
Warka to niewielkie miasteczko (liczące nieco ponad 11 tys. mieszkańców)
leżące na lewym brzegu rzeki Pilicy (niespełna 11 km od jej ujścia do Wisły)35,
oddalone w kierunku południowym o 56 km od Warszawy. Współcześnie, administracyjnie miejscowość znajduje się w województwie mazowieckim, powiecie grójeckim, będąc jednocześnie siedzibą gminy miejsko – wiejskiej36.
Przez Warkę przebiegają trzy drogi wojewódzkie nr: 730, 731, 736 oraz linia
kolejowa nr 8 (łącząca Warszawę z Krakowem, szlak kolejowy jest dwutorowy jedynie na odcinku Warka – Radom, linia ma jeden tor wahadłowy)37.
Etymologia nazwy miasta Warka jest tłumaczona przez językoznawców na
trzy sposoby. Pierwsza koncepcja zakłada, że nazwa ta pochodzi prawdopodobnie od słowa warownia. Druga mówi, że miano zostało wzięte od licznych
wirów rzecznych występujących w Pilicy. Trzecia bardzo odpowiadająca tra L. Chodźk o , Kazimierza Pułaskiego starosty..., s.208.
A. Lenki e w i c z , Kazimierz Pułaski 1745-1779, s. 129.
33
J . P inkow s k i , Szczątki Kazimierza..., s.83.
34
Z. Sułek , Polacy w wojnie..., s. 204.
35
W. Krawc z y k , Warka mały przewodnik. Warszawa 1949, s. 3.
36
G . Strycha r z . Spis miejscowości w Polsce. Katowice 2001, s. 409.
37
A. Wędry c h o w s k a . Polska Nieznana. Warszawa 2005, s. 162.
31
32
118
PAWEŁ TOMASZEWSKI
[8]
dycji miejscowości głosi, że jej rodowód wywodzi się od warzenia piwa (są
dowody na to, że piwo ważono w tej okolicy już w IX w.) .
Kolejną nieścisłością dotyczącą Warki jest spór toczony o datę nadania miastu praw miejskich. Pojawiają się różne hipotezy, datujące ten fakt na przedział
czasowy lat 1284-132138. Z całą pewnością możemy stwierdzić, że Warka jest
miastem od 16 VI 1321 r., kiedy książę czerski Trojden I potwierdził nadanie
zakonowi dominikanów młyna w tym mieście (Warka musiała być już miastem wcześniej, skoro została tak określona w potwierdzeniu nadania). W XIV
i XV w. miasteczko bogaciło się korzystając z dogodnego miejsca na szlakach handlowych. W Warce szybko rozwinęło się rzemiosło i piwowarstwo39. Piwo z tamtejszych browarów zdobyło uznanie księcia Bolesława V
Warszawskiego, który w 1483 roku40 nadał przywilej monopolu dostaw wareckiego złotego trunku na dwór książęcy41. XVI w. przyniósł miastu nowe
przywileje, dalszy rozwój handlu, co pozwoliło stać się Warce jednym z kluczowych miast na Mazowszu. Niestety dorobek i dalszy rozwój miasta został bezpowrotnie przekreślony w XVII w. W tym czasie Warkę nawiedziły
trzy duże pożary (1616, 1650 i 1656 r.) trawiąc znaczną cześć jej drewnianej
zabudowy. Ruiny miasta dopełniły prowadzone działania wojenne ,,potopu
szwedzkiego” oraz szalejące epidemie42. 7 III 1656 r. pod Warką rozegrała się
zwycięska dla Rzeczypospolitej bitwa z wojskami szwedzkimi43. XVIII w. to
dalszy czas regresu Warki, spowodowanego zniszczeniami wywołanymi III
wojną północną.
Paradoksalnie XVIII stulecie było również okresem, w którym swe losy
z podupadłym miasteczkiem związał najbardziej znamienity mieszkaniec
(obok najbardziej popularnego Kazimierza Pułaskiego bardzo znanymi ludźmi związanymi z Warką są: Piotr Wysocki bohater powstania listopadowego
i działacz patriotyczno-społeczny, Władysław Kononowicz powstaniec styczniowy, Adam Jarzębski XVII w. kompozytor). To właśnie tu w podwareckim
S. Pazdra. Geneza i rozwój Warki. W: Dzieje Warki 1321-1971. Red. B. Dymek. Warszawa
1975, s. 48.
39
A. Kornatek. Rzemiosło wareckie w XIV-XVIII w. W: Dzieje Warki 1321-1971. Red. B. Dymek.
Warszawa 1975, s. 68.
40
Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. Red. B . C h l e b o­
wski, t. 12. Warszawa 1892, s. 954.
41
Piwo wareckie – było bardzo lubiane przez nuncjusza papieskiego w Rzeczypospolitej
Hippolita Aldobrandiniego (1588–1589), późniejszego papieża Klemensa VIII (30 I 1592 –
3 III 1605 r.). Anegdota związana z jego osobą mówi, że cierpiący na chorobie wrzodową papież
miał wypowiedzieć słowa ,,O santa piva di Polonia! O santa birra di Warka!” zaś zebrani w koło
Klemensa VIII duchowni myśląc, że chodzi o nie znaną im świętą odrzekli ,,O Santa Piva, ora
pro eo”!
42
A . Kornat e k , J . Żm u d z i ń s k i , Warka i okolice. Warszawa 1979, s. 8.
43
M . Nagie l s k i , Poczet hetmanów Rzeczypospolitej. Warszawa 2005, s. 215.
38
[9]
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
119
dworze podczas (współcześnie Winiary są jedną z siedmiu dzielnic Warki)
wakacyjnych przerw w nauce u teatynów, spędzał przyszły bohater narodów
polskiego i amerykańskiego.
Obecność Kazimierza Pułaskiego w miasteczku mimo, że nie wniosła za
sobą prawie nic prócz symbolu, była dla Waretczan wyrazem przywiązania,
patriotyzmu oraz powodem do dumy. Ustne przekazy dotyczące bohaterskiego generała zostały znacząco wsparte w 1929 r., kiedy to w 150 rocznicę
śmierci Pułaskiego zaczęły ukazywać się na rynku liczne publikacje, przybliżające i odświeżające jego postać. Autorami jubileuszowych prac byli
m.in.: Jerzy Ciepielowski, Wacław Szczygielski, Władysław Bogatyński, Jan
Czempiński, ks. Józef Makłowicz (każdy z tych autorów wydał w 1929 r.
swoją książkę poświęconą Pułaskiemu). Prawdziwym przełomem w badaniu
i popularyzowaniu osoby marszałka łomżyńskiego była jednak dopiero praca
wybitnego profesora Władysława Konopczyńskiego zatytułowana Kazimierz
Pułaski-życiorys, wydana w 1931 r. Pieczołowicie pielęgnowanej pamięci
ludzkiej o dzielnym zagończyku i jego rodzinnej rezydencji w Winiarach nie
zatarł czas, nie zniweczyły jej również zniszczenia II wojny światowej, które niemal zrównały Warkę z ziemią44. W odbudowywanym miasteczku postać Kazimierza Pułaskiego zajęła godne miejsce i dalej wywiera wpływ na
współczesną Warkę, o czym możemy się obecnie przekonać zwiedzając urokliwą miejscowość.
3. Hotel „Pułaski”
Wjeżdżając do Warki ul. Grójecką (poza miastem to droga wojewódzka nr
730) lub Puławską (poza miastem to droga wojewódzka nr 731) docieramy
do ronda im. Jana Pawła II, za którym zaczyna się wiodąca w stronę centrum
miejscowości ul. Warszawska. Przy ul. Warszawskiej 27, tuż za pomnikiem
Lotników Polskich (przez młodzież zwanego ,,widelcem” ze względu na swój
specyficzny wygląd) mieści się założony w 1993 r. jednogwiazdkowy hotel
,,Pułaski”. Ten nieduży obiekt posiada w swej ofercie 50 miejsc noclegowych
w pokojach (1-2-3-4-5-6 osobowych) i apartamentach45. Do dyspozycji gości
znajduje się również świetlica i całodobowy bufet. Oprócz obiektu usytuowanego przy ul. Warszawskiej kompleks hotelowo-wypoczynkowy ,,Pułaski”
posiada w swej ofercie zespół domków letniskowych (ze 100 miejscami) zlokalizowanych nad Pilicą. Uzupełnieniem bazy turystycznej jest malowniczo
położone pole namiotowe.
44
45
J . S. Kop c z e ws k i , Kazimierz Pułaski, s. 5.
Folder reklamowy hotelu ,,Pułaski”.
120
PAWEŁ TOMASZEWSKI
[10]
4. Szkoła podstawowa nr 2 im. Kazimierza Pułaskiego
Niespełna 300 m od hotelu „Pułaskiego” na ul. Polnej 17 mieści się publiczna szkoła podstawowa nr 2 im. Kazimierza Pułaskiego. Prekursorką
obecnej szkoły była 7 klasowa szkoła powszechna, powołana do istnienia
w 1930 r. Dalszy jej rozwój przerwał wybuch II wojny światowej. Naukę
w szkole wznowiono tuż po wyzwoleniu miasta spod okupacji niemieckiej
w lutym 1945 roku46. W 1947 r. nauczanie przeniesiono do naprawionego
gmachu szkoły nr 2 w którym swoją siedzibę miała tam połączona szkoła podstawowa nr 1 (połączona ze szkół nr 1 i nr 2 utworzonych w 1930 r.), kierowana przez Wiktora Krawczyka. Na skutek zwiększającej się liczby uczniów
w 1948 r. dokonano reformy administracyjnej, dzieląc placówkę ponownie na
dwie niezależne szkoły. Stale wzrastająca liczba dzieci, wobec których należało realizować obowiązek szkolny stawiała przed władzami lokalnymi konieczność wybudowania większej placówki.
Decyzja o budowie nowego budynku szkolnego zapadła w 1958 r. na mocy
rezolucji Miejskiej Rady Narodowej. Od podjęcia uchwały do rozpoczęcia
budowy minęło jednak prawie 5 lat. Dopiero 28 IX 1963 r. na wyznaczonym
placu położono uroczyście kamień węgielny47. Budowa od samego początku nie mogła nadążyć z harmonogramem. Władzom komunistycznym jednak bardzo zależało, by szybko dokończyć inwestycję, gdyż znajdowała się
ona w ramach ogólnokrajowej akcji „Tysiąc szkół na Tysiąclecie Państwa
Polskiego”. Ukończony obiekt oddano do użytku w maju 1965 r., a szkoła
w ramach tysiąclatki została sklasyfikowana z nr 900. Wkrótce po uroczystym
otwarciu rada pedagogiczna wraz z komitetem rodzicielskim złożyła wniosek
do Kuratorium z prośbą o zgodę na nadanie szkole nr 2 imienia Kazimierza
Pułaskiego, bohatera dwóch kontynentów. Wniosek kolegium pedagogicznorodzicielskiego został pozytywnie rozpatrzony. Na przestrzeni kolejnych 20
lat liczba dzieci w gminie wzrosła do tego stopnia, że część uczniów należało przenieść z przepełnionej szkoły nr 2 do nowo powstałych placówek nr 3
(1987 r.) i nr 4 (1994 r.). Współcześnie uczniowie szkoły nr 2, kultywując tradycję swojego patrona, biorą udział w wareckim biegu Pułaskiego w swoich
kategoriach wiekowych.
5. Bieg Pułaskiego
W Warce aktywnie działają dwa lekkoatletyczne amatorskie kluby biegacza. Są nimi: KB Start Pułaski Warka (zrzesza około 30 ludzi) i KB Pułaski
Źródło internetowe ze strony internetowej publicznej szkoły podstawowej nr 2 im. Kazimierza
Pułaskiego w Warce, http://www.szkolanr2.warka.pl/index.php?dir=inne&item=03
47
Tamże, http://www.szkolanr2.warka.pl/index.php?dir=inne&item=03
46
[11]
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
121
Strong Warka. Na przestrzeni ostatnich kilku lat obydwa zrzeszenia sportowe
pomagały na przemian m. in.: Centrum Sportu i Rekreacji w Warce, Urzędowi
Miasta i Gminy w Warce, Stowarzyszeniu W.A.R.K.A we współorganizacji
biegu im. Kazimierza Pułaskiego. Impreza przygotowana jest dla dorosłych
i dzieci podzielonych na grupy wiekowe. Główny bieg ulicami Warki odbywa się na dystansie 10 kilometrów i przeznaczony jest dla osób pełnoletnich
(bądź takich, które ukończyły 16 lat i posiadają zgodę rodziców lub prawnych
opiekunów). Impreza w swych założeniach zwyczajowo odbywa się w październiku i ma na celu uczczenie pamięci Kazimierza Pułaskiego oraz popularyzację biegania wśród społeczeństwa. 4 X 2009 r. odbyła się X jubileuszowa
edycja biegu. Start i meta wyścigu miała swe miejsce na rynku miejskim
w Warce (plac Stefana Czarnieckiego).
6. Podobizna Kazimierza Pułaskiego na piwie browaru Warka
W oparciu o wielowiekową tradycję ważenia piwa w Warce i stale rosnącego
w Polsce zapotrzebowania na „złoty trunek” w 1968 r. podjęto decyzję o wybudowaniu w tym mieście nowoczesnego browaru. Prace budowlane rozpoczęto dopiero w 1972 r. a ukończony i przygotowany do podjęcia produkcji
obiekt oddano do użytku w 1975 roku48. Od 1 VI 1976 r. browar stanowił samodzielne przedsiębiorstwo (przez krótki czas od chwili powstania podlegał warszawskim zakładom piwowarskim). Po upadku komunizmu w Polsce
i przejściu gospodarki na tor wolnorynkowy w 1994 r. browar został sprywatyzowany. Przejęcie zakładu przez prywatnego inwestora pociągnęło za
sobą szeroko zakrojoną modernizację i restrukturyzację przedsiębiorstwa.
Przełomową datą dla wareckiego browaru był 9 XI 1999 r., kiedy zakład
wszedł w skład Grupy Żywiec S.A.
Pomimo swej ogólnopolskiej renomy, browar warecki nie zapominał o regionie z którego pochodzą jego korzenie. Od lat przedsiębiorstwo aktywnie
wspiera życie społeczno - kulturalne Warki i jej okolic. Przykładem takiej działalności jest między innymi mecenat nad znajdującym się w Winiarach muzeum im. Kazimierza Pułaskiego. Oprócz stałej ekspozycji sponsor wspiera
również imprezy okolicznościowe organizowane przez muzeum. Jednocześnie
Browar Warka nawiązuje do dziedzictwa Kazimierza Pułaskiego, wykorzystując jego wizerunek w celach marketingowych. Portret bohatera narodów
polskiego i amerykańskiego znajdował się na etykietach piw: Warka Jasne
Pełne i Warka Strong. Obecnie postać generała zdobi jedynie opakowania
piwa Warka Strong. W najbliższym czasie władze Grupy Żywiec S.A. planują
przeprowadzić nową kampanię reklamową Warki Strong, mającą zmienić wi A . Kornat e k , J . Żm u d z i ń s k i , Warka i okolice. Warszawa 1979, s. 11.
48
122
PAWEŁ TOMASZEWSKI
[12]
zerunek tego piwa. Czy Kazimierz Pułaski pozostanie nadal postacią markującą piwo wareckie? To pokaże czas.
7. Ulica Kazimierza Pułaskiego w Warce
Powszechnie kultywowana w Warce pamięć o Kazimierzu Pułaskim znajduje również swe odbicie w nazewnictwie jednej z ulic, która swe miano czerpie właśnie od imienia i nazwiska bohatera dwóch narodów. Ulica Kazimierza
Pułaskiego znajdująca się w miasteczku jest jedną z mniej znaczących arterii
Warki. Droga ta zaczyna się z przedłużenia ulicy Franciszkańskiej przy dojeździe do niej ulicy Cmentarnej i Ogrodowej49. Długość całej szosy nie przekracza 800 m, zaś charakter ulicy jako jednej z ważniejszych arterii Warki
zostaje utracony po niespełna 300 m, kiedy to na rozjeździe rolę węzła komunikacyjnego przejmuje ul. Turystyczna. Ulica Kazimierza Pułaskiego została
skierowana jako droga lokalna poprzez dzielnicę mieszkalną do znajdującego się na jej końcu muzeum im. Kazimierza Pułaskiego. Przy ul. Kazimierza
Pułaskiego oprócz budownictwa jedno i wielorodzinnego znajduje się wytwórnia win i koncentratów owocowych WARWIN S.A. W swej ponad 50 letniej tradycji zakład ugruntował swą pozycję na rynku, stając się jednocześnie
jednym z większych pracodawców w gminie50.
Przy ulicy Kazimierza Pułaskiego 10 w budynku przekazanym przez
Warwin S.A. w l. 1994 – 2007 funkcjonowała Publiczna Szkoła Podstawowa
Nr 4 imienia Jana Pawła II w Warce51. Władze gminy zaniedbały jednak czynności administracyjno – prawne związane z otrzymaniem tej nieruchomości,
co pociągnęło za sobą 3 VII 2007 r. wezwanie do wydania nieruchomości
w ręce winiarni pod groźbą wstąpienia na drogę sądową. Szkoła nr 4 wraz
z uczniami została przeniesiona 13 VII 2007 r. do gmachu Szkoły Podstawowej
nr 2 im. Kazimierza Pułaskiego, gdzie funkcjonowała jako oddzielna jednostka administracyjna do chwili jej zlikwidowania 31 VIII 2008 r. Po rozwiązaniu placówki większość jej nauczycieli i uczniów znalazła nowe miejsca
pracy i nauki w szkole nr 2.
R. M atyj a s , Pamięć o Kazimierzu Pułaskim w Warce – próba bilansu. W: 40 lat Muzeum im.
Kazimierza Pułaskiego w Warce . Red. I . S t e f a n i a k . Radom 2007, s. 155.
50
A . Kornat e k , J . Żm u d z i ń s k i , Warka i okolice, s. 11.
51
Uchwała Nr XXVII/172/08 Rady miejskiej w Warce z dnia 16 VI 2008 r. w sprawie: likwidacji
Publicznej Szkoły Podstawowej Nr 4 im. Jana Pawła II w Warce.
49
[13]
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
123
8. Muzeum Kazimierza Pułaskiego w Warce
W odległości ok. kilometra od wareckiego rynku w dzielnicy Winiary przy
ul. Kazimierza Pułaskiego 24 znajduje się obszerny kompleks muzealno –
rekreacyjny poświecony niemal całkowicie osobie Kazimierza Pułaskiego52.
W jego skład wchodzą: zrekonstruowany dwór, który stanowi siedzibę muzeum, park rekreacyjny oraz pomnik generała.
Początki historii rezydencji w Winiarach sięgają końca lat 80-tych XVII w.,
kiedy to magnat Stanisław Antoni Szczuka, herbu Grabie, zlecił znamienitemu architektowi Augustynowi Wincentemu Locci wybudowanie pod Warką
swej nowej siedziby53. Niepełne informacje dotyczące budowy obiektu i otaczającego go folwarku pochodzą z korespondencji między architektem a zleceniodawcą datowanej na 13 VIII 1689 roku54. W XVIII w. dwór w Winiarach
stał się domeną rodu Zielińskich, herbu Świnka. Na mocy sakramentu małżeństwa zawartego 7 X 1738 r. pomiędzy Józefem Pułaskim (1704-1769)
a Marią Zielińską (1721-1792) majątek ten, jako jeden z elementów posagu panny młodej, zasilił fortunę rodową Pułaskich. Posiadłość w swej bogatej historii wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk. Od Pułaskich dworek
wraz z okolicą pozyskali Walewscy. Kolejnymi właścicielami nieruchomości były kolejno rodziny: Brochowskich, Zaborowskich, Jordanów, Kurtzów,
Pozorów, Czetwertyńskich, Szczuków i Roztworowskich.
Częste zmiany właścicieli dworku w XIX w. pociągały za sobą adaptacje budowli zgodnie z uznaniem i upodobaniem kolejnych gospodarzy. Takie
nieodpowiedzialne postępowanie spowodowało, że gmach stracił niemal
swój cały XVII-wieczny wygląd, z takim kunsztem stworzony ręką mistrza
Locciego. Ostatnim prywatnym właścicielem posiadłości od grudnia 1921 r.
do 1946 r. był hrabia Wacław Godziemba Dąmbski. Podczas dwudziestolecia
międzywojennego dworek był odwiedzany przez dygnitarzy państwowych,
nie zabrakło też wybitnych przedstawicieli kultury nauki i sztuki z malarzem
Józefem Mehofferem na czele55.
W okresie II wojny światowej dwór, podobnie jak cała okolica, doznał poważnych zniszczeń. Po wojnie dekret władz komunistycznych z 8 VIII 1946 r.
położył kres własności prywatnej majątku. Na jego mocy, dwór i okalający
go park został znacjonalizowany, jak wiele podobnych obiektów w okrojonej
Polsce. Przejęty przez państwo gmach wykorzystany został do celów edukacyjnych, służąc jako budynek szkolny gimnazjum i liceum ogólnokształcące J . S. Kop c z e ws k i , Kazimierz Pułaski, s. 6.
A . Kornat e k , J . Żm u d z i ń s k i , Warka i okolice, s. 22.
54
Przewodnik po muzeum im Kazimierza Pułaskiego w Warce. R e d . I . S t e f a n i a k Warka 2004,
s. 3.
55
T a m ż e.
52
53
124
PAWEŁ TOMASZEWSKI
[14]
go. Takie wykorzystanie rezydencji uchroniło ją przed dalszym niszczeniem
i zakusami władz związanymi z potencjalną rozbiórką.
Wreszcie po kilkuletniej degrengoladzie obiektu, w początkach marca 1947 r. dwór w Winiarach stał się miejscem jubileuszowej uroczystości
z okazji 200 rocznicy urodzin Kazimierza Pułaskiego56. W imprezie tej wzięli udział członkowie amerykańskiej Polonii, nie zabrakło też przedstawiciela
władz Stanów Zjednoczonych Ameryki w osobie vice-ambasadora w Polsce
Geralda Keitha. Ceremonia akademii poświeconej generałowi stała się jednocześnie sygnałem do podjęcia wysiłków utworzenia w dworze muzeum regionalnego w Warce. Twórcami i realizatorami tej inicjatywy byli działacze
Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Ich starania zostały uwieńczone
sukcesem, kiedy w 1948 r. władze ministerstwa kultury i sztuki uznały winiarski kompleks pałacowo – parkowy za zabytek. Po przeprowadzeniu niezbędnych przygotowań w 1951 r. muzeum regionalne powiatu grójeckiego
otworzyło swoje podwoje dla zwiedzających. Stale rosnąca liczba turystów
krajowych i zagranicznych spowodowała, że w 1959 r. czyli w 180 rocznicę
śmierci Kazimierza Pułaskiego odsłonięto w parku symboliczny obelisk poświęcony pamięci generała57.
Wśród zaproszonych na uroczystość gości ponownie znaleźli się przedstawiciele ambasady Stanów Zjednoczonych Ameryki. Od tego czasu amerykańskie władze dbały, by na corocznych obchodach urodzin i śmierci Kazimierza
Pułaskiego znajdował się ich przedstawiciel. Posunięcie to, prócz wyrazów
szacunku oddawanego generałowi, miało wyraźny wydźwięk polityczny, wymierzony we władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Pomimo, że wizyty
delegatów amerykańskiej ambasady w Winiarach były solą w oku komunistycznych władz, te nie zdecydowały się na zamknięcie muzeum. Przyczyną
takiej decyzji były liczne wpływy dewizowe pozostawiane przez turystów
wywodzących się z amerykańskiej Polonii. To właśnie rachunek ekonomiczny przesądził o tym, że 18 I 1961 r. gabinet premiera Józefa Cyrankiewicza
podjął uchwałę o odbudowie dworu i powołaniu w jego murach muzeum historyczno – biograficznego im. Kazimierza Pułaskiego. Decyzja ta wymusiła
przeniesienie liceum mieszczącego się dotąd w obiekcie. Posuniecie to pozwoliło w zwolnionych przez szkołę pomieszczeniach przeprowadzić w latach
1962-1966 gruntowną renowację budynku58. W trakcie przeprowadzanego remontu brak kompetencji wykonawców doprowadził do pęknięcia instalacji
wodno-kanalizacyjnej, co pociągnęło za sobą zalanie odnawianego pałacyku.
Nieumyślnie spowodowana awaria mogła doprowadzić do przesunięcia pla I. S tefan i a k , 40 lat Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego i perspektywy rozwoju. W: 40 lat
muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce. Re d . I . S t ef an i ak . Warka 2007, s. 133.
57
T a m ż e.
58
A . Kornat e k , J . Żm u d z i ń s k i , Warka i okolice, s. 22.
56
[15]
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
125
nowanego terminu otwarcia muzeum. Pomimo przeciwności losu muzeum
otworzyło swe podboje dla zwiedzających 1 I 1967 r59. W pierwszej połowie lat
70-tych XX w. bezskutecznie starano się dokonać rozbudowy obiektu.
Współcześnie winiarski pałacyk ma zapewnione lepsze perspektywy funkcjonowania i rozwoju, niż miało to miejsce przed 1989 r. Szansą dla muzeum
są obecnie dotacje Unii Europejskiej przeznaczane na ochronę dziedzictwa kulturowego w ramach funduszy wyasygnowanych przez wspólnotę na
l. 2007-2013 r. Przykładem tego może być fakt, iż na przełomie września i października 2009 r. rozpoczął się trwający do 2010 r. kapitalny remont dworku,
którego zadaniem było przywrócenie obiektowi dawnego blasku oraz dokonanie w nim niezbędnych modernizacji. Oprócz renowacji istniejącego pałacyku, szerokie plany inwestycyjne zakładają między innymi wybudowanie
w l. 2010- 2011 nowoczesnego centrum edukacyjno-muzealnego60. O tym, że
na projekty te nie zabraknie środków finansowych, muzeum zawdzięcza decyzji Zarządu Województwa Mazowieckiego z dnia 20 IV 2009 r., na mocy której przyznano placówce dofinansowanie kwotą 9 200 000 zł. Przyznane środki
zostały wyasygnowane z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.
Przpatrzmy się bliżej muzeum i jego zbiorom. Celem współczesnej działalności muzeum historyczno – biograficznego61 im. Kazimierza Pułaskiego
w Warce - Winiarach jest kultywowanie pamięci i ekspozycja pamiątek po
bohaterze dwóch narodów62. Drugim mniej istotnym biegunem misji placówki jest historia losów polskiej emigracji, kładąca szczególny nacisk na dzieje
Polonii w Stanach Zjednoczonych Ameryki63. Zgodnie ze stanem na 2007 r.
w zasobach muzeum znajdowało się z 1737 eksponatów oraz przeszło 4237
różnego rodzaju woluminów64. Spośród zbiorów zgromadzonych w placówce 136 pozycji znajduje się tam jako depozyty udostępnione dzięki życzliwości innych placówek muzealnych. Warto również zwrócić uwagę, że przeszło
20% posiadanych na własność przez muzeum eksponatów znalazło się w jego
zbiorach nieodpłatnie dzięki szlachetności darczyńców65.
Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego czynne jest od wtorku do niedzieli
w godz. 900 – 1700. Cena biletu zwykłego wynosi 6 zł, natomiast ulgowego
bądź dla grup wycieczkowych 4 zł (zwiedzanie tylko wystawy czasowej 2 zł).
I. S tefan i a k , 40 lat Muzeum...,, s.136.
Tenże, Rewitalizacja zespołu pałacowo-parkowego w Warce. W: Strona Internetowa muzeum
im. Kazimierza Pułaskiego w Warce. http://www.muzeumpulaski.pl/html/opisprojektu.html
61
Przewodnik po muzeum..., s. 6.
62
A . Kornat e k , J . Żm u d z i ń s k i , Warka i okolice, s. 23.
63
J . S. Kop c z e ws k i , Kazimierz Pułaski, s. 8.
64
I. S tefan i a k , 40 lat Muzeum..., s. 137.
65
Tamże.
59
60
126
PAWEŁ TOMASZEWSKI
[16]
Zgodnie z art. 10 ust. 2 z dnia 21 XI 1996 r. o muzeach, placówka wyznaczyła czwartek jako ustawowy dzień bezpłatnego wstępu na swą wystawę stałą.
Zwiedzanie obiektu przez turystów nie nastręcza im żadnych problemów, sale
mieszczące muzealia zostały bowiem dopasowane do kubatury dworku, zaś
oglądanie wystawy zgodnie ze wskazówkami zegara pozwala na uporządkowany przepływ ludzi.
Na parterze muzeum znajduje się sześć zatytułowanych sal wystaw stałych. Są nimi: Sala I Kazimierz Pułaski w Polsce, Sala II Kazimierz Pułaski
na ziemi amerykańskiej, Sala III Tadeusz Kościuszko, Sala IV Julian Ursyn
Niemcewicz, Sala V Polacy w życiu kulturalnym Stanów Zjednoczonych,
Sala VI Salonik Zielony. Koncepcja tej ekspozycji utrzymana jest w klimacie
wystawnej rezydencji schyłku XVIII w. i początku XIX w. Zebrane dokumenty, mapy, meble, elementy rynsztunku, kosztowności oraz obrazy o tematyce
batalistyczno - portretowej pozwalają zwiedzającym poczuć atmosferę dawnych czasów. Na pierwszym piętrze pałacyku mieszczą się dwie sale przeznaczone do organizowania wystaw czasowych. Oprócz nich mieści się tam
również dobrze zaopatrzona biblioteka muzealna. Nad sprawnym funkcjonowaniem muzeum im. Kazimierza Pułaskiego czuwają zaangażowani w swą
misję pracownicy z dyrektorem placówki Iwoną Stefaniak na czele.
Na baczną uwagę zasługuje krajobrazowy park w Winiarach. Jest on nieodłącznym elementem zespołu edukacyjno – rekreacyjnego poświęconemu
Kazimierzowi Pułaskiemu. To właśnie w jego centralnym miejscu, w leśnej otulinie, znajduje się dworek pełniący współcześnie funkcje muzeum.
Winiarski park krajobrazowy podzielony został na dwie części: górną (był to
prawdopodobnie park w stylu francuskim) i dolną (był to prawdopodobnie
park w stylu angielskim). Obejmuje on swoją powierzchnią obszar 15 hektarów rozpościerających się od doliny Pilicy, aż po tereny okalające malowniczą skarpę górującą nad korytem rzeki66. Początki tego zielonego kompleksu
sięgają II poł. XVIII stulecia67. Wiek XIX przyniósł parkowi powiększenie
pierwotnego obszaru o tereny skarpy i starorzecza. W drzewostanie obiektu
rekreacyjnego dominują drzewa liściaste takie jak: lipa, kasztanowiec, jesion,
klon czy akacja. Nielicznie występują tu również pozostałości drzew pozaeuropejskich, które niegdyś nadawały temu miejscu element egzotyki.
Na terenie parku górnego oprócz dworku znajdują się zrekonstruowane
w 1999 r. ruiny XIX wiecznej altany. Tuż przed kolumnadą chodnika znajduje się obelisk z 1959 r., upamiętniający 180 rocznicę śmierci Kazimierza
Pułaskiego. Ponadto w górnej części parku znajdują się dwie kapliczki68:
I. S tefan i a k , 40 lat Muzeum..., s. 143.
A . Kornat e k , J . Żm u d z i ń s k i , Warka i okolice, s. 23.
68
Przewodnik po muzeum..., s. 24.
66
67
[17]
WPŁYW KAZIMIERZA PUŁASKIEGO NA WSPÓŁCZESNE MIASTO WARKA
127
Chrystusa Frasobliwego i Najświętszej Marii Panny usytuowanej w grocie (legenda głosi, że w tej kapliczce znajduje się podziemne przejście, aż do zamku
w Czersku). Podobnie jak dwór, obszar zielony ma zostać poddany rewitalizacji w l. 2010 –2011. Ciekawą koncepcją rozwojową parku ma być utworzenie
na jego obszarze ścieżki edukacyjno-przyrodniczej z nowoczesnym tarasem
widokowym zlokalizowanym nad brzegiem Pilicy. Nieodłączoną częścią winiarskiego pleneru jest również postument generała Kazimierza Pułaskiego
oraz odbywający się od 2005 r. doroczny piknik Vivat Pulaski.
Skwer znajdującego się przed budynkiem pałacu zdobi od 13 X 1979 r. pomnik Kazimierza Pułaskiego, autorstwa Kazimierza Danielewicza69. Wyko­
nany z brązu 5 metrowy postument o masie trzech ton, stanowi dar przekazany
muzeum przez I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka z okazji 200 rocznicy
śmierci bohatera70. Edwardowi Gierkowi bardzo zależało na utrzymywaniu ze
Stanami Zjednoczonymi dobrych stosunków, toteż w 1979 r. podarował narodowi amerykańskiemu pomniki Kazimierza Pułaskiego (odsłonięty 1 X 1979 r.
w Buffalo) i Tadeusza Kościuszki (odsłonięty 1 VII 1979 r. w Filadelfii).
Pomnik przekazany do Winiar jest kopią odlewu postumentu podarowanego
USA. Jego uniwersalnym przesłaniem było i jest podkreślanie historii polskoamerykańskiej współpracy.
9. Piknik historyczno-kulturalny Vivat Pulaski
Festyn Vivat Pulaski jest imprezą edukacyjno-kulturalno-rozrywkową,
organizowaną przez muzeum im. Kazimierza Pułaskiego i Stowarzyszenia
W.A.R.K.A. Odbywa się on na terenie parku w Winiarach. Celem pikniku
jest popularyzowanie historii związanej z postacią generała, a także zaprezentowanie kultury Ameryki Północnej. O wysokiej randze tej imprezy świadczy fakt, że od samego początku odbywa się ona pod honorowym patronatem
ambasady Stanów Zjednoczonych oraz marszałka województwa mazowieckiego. Dla umożliwienia przybycia na festyn większej grupy turystów organizatorzy nie przypadkowo ustalają jego termin na pierwszą lub drugą niedzielę
lipca. 5 VII 2009 r. piknik Vivat Pulaski został zorganizowany po raz piąty71.
Stale rosnące zainteresowanie imprezą pozwala wpisać ją do kalendarza, jako
jedną z ważniejszych organizowanych w okresie wakacyjnym na terenie województwa mazowieckiego.
I. S tefan i a k , 40 lat Muzeum..., s. 138.
Przewodnik po muzeum..., s. 23.
71
I. S tefan i a k . Komunikat dla prasy o pikniku. ,,Vivat Pulaski”, Warka 2009.
69
70
128
[18]
PAWEŁ TOMASZEWSKI
Kazimierz Pułaski’ s influence to the modern town Warka
Summary
Kazimierz Pułaski was one from the best military commanders of the Bar’s
Confederation. His success in hostilities against Russian occupation give Pułaski glory
and legendary name of zagończyk. It is known to everybody in Poland that Kazimierz
is ours national hero and the Uniteted States of America also. Many important historical
events have occurred in his short living. It is quite probable that he left Poland after
Russian intrique about attempt for live of king Stanisław August Poniatowski. He was
an expatriate in France, Germany and Turkey since 1772 year to 1777 year. Kazimierz
arived to the United States of America in july 1777 year. He fought there and he died
behind the freedom of the United States. It was in the battle under Savannah. The
memory about Kazimierz Pułaski is lively in Poland and the United States. Warka is
town cultivating memory of one’s hero in Poland. There are: Pułaski street, school of
name Pułaski, hotel of name Pułaski and Pułaski’s museum in Warka.
Transl. by Paweł Tomaszewski
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA.
KILKA SŁÓW O GUśCIE ESTETYCZNYM
POLSKIEGO PEREGRYNANTA
U SCHYŁKU XVIII WIEKU
W roku 1931 Czesław Leśniewski wydał drukiem dzieło obejmujące podróże Stanisława Staszica odbyte w latach 1789 – 1805 po kraju i za granicę1.
Jest to pierwszy pełny zbiór zapisków Staszica czynionych podczas europejskiego wojażu, znalazły się tutaj i lapidarne notaty czynione ołówkiem, naprędce podczas drogi, w chwili zetknięcia się z przedmiotem, jak i dłuższe
passusy skreślone na postoju, kiedy autor diariusza rozwijał myśli tylko zaznaczone w trasie2. Jak wynika z opracowania Leśniewskiego i co autor ten
wielokrotnie podkreśla, nie ma najmniejszych wątpliwości, iż Dziennik podró­
ży jest własnoręczną relacją Stanisława Staszica3, relacją naocznego świadka,
który pisze o tym, co go zajmuje, co dla niego ważne, jest więc obrazem nie
tylko odbytej drogi po Europie ale i, a może przede wszystkim, przedstawia
podróżnika, jego wrażenia, upodobania i gusta. Próba określenia tych ostatnich będzie przedmiotem niniejszego opracowania, w którym postaramy się
odpowiedzieć na pytania: o kształt drogi włoskiej Stanisława Staszica, o to
w czym ów podróżnik gustował, jak o swoich fascynacjach pisał i czy różnił się w osądach od innych peregrynatów podróżujących do Italii w XVIII
wieku.
Dziennik podróży Stanisława Staszica 1789-1805, wyd. C z . L e ś n i e w s k i , „Archiwum
do Dziejów Literatury i Oświaty w Polsce”. Seria II.T. 2. Kraków 1931.
2
Szczegółowy opis własnoręcznych zapisków, które złożyły się na Dziennik podróży, zob.
Cz. L e ś n i e w s k i, Wstęp do Dziennika podróży Stanisława Staszica 1789-1805, s. V-LIV.
3
Warto przypomnieć, że przed omawianą publikacją funkcjonowały w literaturze inne dzienniki
przypisywane Stanisławowi Staszicowi, których jak się później okazało, autorem był Franciszek
Ksawery Bohusz. S t . S t a s z i c , Dziennik podróży (1777-1791), wyd. A . K r a u s h a r,
Warszawa 1903. Zob. też C z . L e ś n i e w s k i , Stanisław Staszic, jego życie i ideologia
w dobie Polski Niepodległej (1755-1795), Rozprawy Historyczne Towarzystwa Naukowego
Warszawskiego. T. 5. Warszawa 1926, s. 30-55, T e n ż e , Bohusz – nie Staszic, „Przegląd
Historyczny”,. T. 3:1927, s. 385-397.
1
130
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[2]
Diariusz włoskiej podróży Stanisława Staszica wzmiankowano wielokrotnie w opracowaniach o charakterze historycznym (Wstęp do wydania diariusza – Czesława Leśniewskiego, Tadeusza Korzona, Staszic jako historiograf
i Dziennik podróży Stanisława Staszica4, Bruna Staweno, Staszic zagranicą
1790 – 17915, uwagi w opracowaniach dotyczących podróżników polskich do
Włoch w XVIII wieku: Macieja Loreta w: Polacy w Rzymie w XVIII wieku,
Zdzisława Libery, Raports culturels polono – italiens à l’époque des Lumièrs,
Bogdana Suchodolskiego, Visione polacca dell’Italia nel periodo dell’Illu­
minismo e del Romanticismo, Małgorzaty Ewy Kowalczyk, Obraz Włoch6).
Problematykę wypowiedzi Stanisława Staszica związanych ze sztuką i jej
postrzeganiem podejmowali Marina Bersano – Begey7, Tomasz Mikocki8
i Bronisław Biliński9. Krótki, trzydziesto stronicowy tekst Mariny Bersano
- Begey Il viaggio di Stanisław Staszic in Italia (1790 – 1791) wydany
w Turynie w 1935 jest pierwszą pełniejszą analizą pamiętnika Staszica, koncentrującą się jednak przeważnie na problematyce postrzegania współczesnej podróżnikowi Italii i jej mieszkańców, uwag na temat postrzegania sztuki
przez Stanisława Staszica znalazło się w niej niewiele. Pionierskie to opracowanie, dziś wymaga weryfikacji, w wielu miejscach bowiem analiza dokonana
przez Marinę Bersano – Begey jest niedostateczna, co wynikało z braku konfrontacji tekstu diariusza, zawartych w nim poglądów z innymi tekstami autorstwa Stanisława Staszica. Opracowania Tomasza Mikockiego i Bronisława
Bilińskiego są jedynymi tekstami omawiającymi fragmenty dziennika podróży Stanisława Staszica dotyczące dzieł sztuki, jednak – co należy podkreślić –
w polu zainteresowań obu badaczy pozostały tylko dzieła sztuki starożytnej.
Ponadto w obszarze badań tych autorów nie znalazła się problematyka gustów
czy kategorii ani terminów estetycznych jakimi posługiwali się podróżnicy
T. K o r z o n , Staszic jako Historiograf, „Kwartalnik Historyczny”. T. 3: 1887, T e n ż e ,
Dziennik podróży Stanisława Staszica, „Kwartalnik Historyczny”. T. 17: 1902.
5
B. S t a w e n o , Staszic zagranicą, „Biblioteka Warszawska”. R. 1917, s. 152 nn.
6
M. L o r e t , Polacy w Rzymie w XVIII wieku. Rzym 1930; Z . L i b e r a , Raports cul­
turels polono – italiens à l’époque des Lumièrs. W: Italia, Venezia e la Polonia tra Illuminismo
e Romanticismo. Firenze 1983, s. 10, 13, B . S u c h o d o l s k i , Visione polacca dell’Italia
nel periodo dell’Illuminismo e del Romanticismo. W: Italia, Venezia e la Polonia tra Illuminismo
e Romanticism. Firenze 1983, s. 230 nn; M . E . K o w a l c z y k , Obraz Włoch w polskim
piśmiennictwie geograficznym i podróżniczym osiemnastego wieku. Toruń 2005.
7
M. B e r s a n o – B e g e y, Il viaggio di Stanisław Staszic in Italia (1790 – 1791). Torino
1935.
8
T. M i k o c k i , A la recherche de l’art antique. Les voyageurs polonais en Italie dans les
années 1750-1830. „Archiwum Filologiczne”,. T. 42: 1988, s. 78-79.
9
Br. B i l i ń s k i , Roma antica nel „Diario di viaggio” di Stanisław Staszic (1790-91). W:
L’ Eredità classica in Italia e Polonia nel ‘700. Red. J . H u b n e r – W o j c i e c h o w s k a .
Wrocław 1992, s. 135-165.
4
[3]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
131
w XVIII wieku. Dlatego wydaje się słusznym podjęcie raz jeszcze badań nad
drogą włoską Stanisława Staszica, nad opisami architektury i urbanistyki włoskich miast oraz dzieł sztuk plastycznych, z którymi zetknął się podczas europejskiego wojażu, które podziwiał i krytykował, nad notatkami, które pomogą
zdefiniować gust estetyczny polskiego podróżnika schyłku XVIII wieku.
***
W kwietniu 1790 roku Stanisław Staszic jako opiekun synów Andrzeja
Zamoyskiego, przedsięwziął podróż do Italii10, która trwała do końca roku
1791 i objęła trasę z Krakowa, przez Cieszyn, Ołomuniec, Brno, Wiedeń, do
Italii, gdzie autor pamiętnika zwiedził, jak to było w zwyczaju ugruntowanym od dwóch stuleci11, główne ośrodki miejskie – Genuę, Turyn, Mediolan,
Wenecję, Padwę, Ferrarę, Bolonię, Florencję, Pizę, Sienę, Rzym, i Neapol,
podziwiał ich urbanistykę, architekturę i sztukę12. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że droga włoska Stanisława Staszica jest typową podróżą jakie odbywali mieszkańcy Rzeczpospolitej już XVI i XVII stuleciu, a jego diariusz
jest typowym dziennikiem o układzie chronologiczno – geograficznym, gdzie
pod datą opisana zostaje zwiedzana miejscowość i „rzeczy widzenia godne”.
Należy jednak podkreślić fakt, iż Podróż do Wiednia i do Włoch stanowiąca część zapisków z długoletnich wojaży podejmowanych wielokrotnie przez
Stanisława Staszica po Europie nie jest jedynie relacją z obowiązkowego wyjazdu do Italii o charakterze edukacyjnym, celem poszerzenia horyzontów,
a raczej fragmentem podróży podyktowanej chęcią turystycznego zwiedzania, a tym samym wpisuje się w XVIII wieczną tradycję Grand Tour. Po wtóre, i najważniejsze, treść zapisków księdza Stanisława, który wyruszył do
Italii dla przyjemności zwiedzania własnego i by pokazać Włochy młodym
Zamoyskim, różni się od zawartości dzienników z podróży z minionych stuleci. Znajdują się tutaj i typowe dla polskiego peregrynanta rejestry mijanych
Ta część odręcznych zapisków Stanisława Staszica i kopisty (poprawianych ręką Staszica)
stanowi jeden zwarty plik notat obejmujących trasę podróży od Frydka, przez Czachy, Austrię
i Włochy. Podróż do Wiednia i do Włoch, przedsięwzięta w roku 1790. Rkps Biblioteki Uniwersy­
tetu Warszawskiego sygn. 5. 6. 3.
11
Zob. M. W r z e ś n i a k , Włochy w relacjach polskich podróżników z XVI i XVII wieku.
„Saeculum Christianum”. R. 12: 2005, nr 1, s. 147-173.
12
Trasa zwiedzania ziemi włoskiej wiodła z północy: przez Trewizo – Pontebbę – Venzone –
Gemonę - Udine – Pordenone – Conegliano – Mestre – Wenecję – Padwę – Ferrarę – Bolonię
– Florencję – Pizę – (wycieczka do Lukki) – Livorno – Sienę – Montalcino – Aquapendente –
Bolsenę – Montefiascone – Viterbo – Rzym – Terracinę do Neapolu (wycieczka na Wezuwiusz),
z południa ku północy: z Neapolu przez Rzym - Frascati – Tivoli – Sienę – Barberino – Florencję
– Bolonię – Modenę – Parmę – Piacenzę – Genuę – Turyn – Pawię – Mediolan – Brescię – do
Austrii i dalej do Polski.
10
132
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[4]
miejscowości w układzie data, nazwa miasta, opis jego mieszkańców (domu
panującego, szlachetnych rodów), uwagi dotyczące fortyfikacji, stanu dróg,
upraw etc., ale i rozbudowane opisy dalekie od zachwytów nad Włoską ziemią,
opisy krytyczne a nawet złośliwe. Rzec by można, że Stanisław Staszic chętniej
gani niż chwali włoskie miasta, ich położenie, zabudowę, sztukę, krytykuje też
Włochów, obyczaje i kuchnię a więc niemal wszystko to, czym zachwycali się
podróżnicy przybywający z Rzeczpospolitej w minionych stuleciach13.
Po przekroczeniu Alp ukazała się Stanisławowi Staszicowi ziemia biedna, z niewielką ilością domów, małymi pałacykami, podupadłymi miasteczkami. Nic tu się podróżnikowi z Polski nie podobało. Ani miasta, o których
często pisał, że „mizerne, nieludne”14, ani ludzie, których w Udine ocenił słowami: „W mieście musi być próżniaków bardzo wiele, bo jak tylko przyjechaliśmy, niezmierne mnóstwo ludzi dobrze ubranych i księży zbiegło się
patrzyć i stało tak po kilka godzin”15. Nie podobały się ubogie domostwa
i sposób uprawy ziemi niepodobny do znanego mu z Polski, nie podobał się
gorący klimat i nie dające cienia cyprysy16, nie smakował też chleb i nie podobali się Włosi. Dawał temu wyraz wielokrotnie opisując północne prowincje,
podupadłe z powodu zakazu handlu17. Porównując wygląd mijanych miejscowości do warunków panujących w Polsce, nie szczędził Włochom słów krytyki. Mijając miasteczko Sacila niedaleko Pontebby zapisał: „Gdzieniegdzie
ukazywały się pałacyki murowane, ale to bardzo małe i po naszych pałacach
polskich do dworków albo domów podobne. Lecz w tym kraju pałacami je zo Od połowy XVI do połowy XVIII stulecia notuje się w diariuszach z podróży do Włoch jedynie
zachwyty na temat Italii, pierwsze krytyczne uwagi pojawią się dopiero w dobie Oświecenia.
14
O Pontebbie: Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 36. Podobnie o Gemonie: „Miasteczko
także murowane, ale nienudne i podupadłe. Pustki, domy zrujnowane widzieć,” T a m ż e ,
s. 37, O Udine: „Miasto opasane murem i wałami, bieży rzeka dosyć obszernie, ale wewnątrz
domy podupadłe,” T a m ż e , s. 39. O Mestre: „Miasteczko to mizerne, źle zamurowane, domy
wszędzie niewygodne.” T a m ż e , s. 44.
15
T a m ż e , s. 40. Zob. też opis ludzi zamieszkujących okolice Klagenfurtu: „Lud w tych górach
ogólnie nikczemny, ułomny niedołężny i głupi, wzrostu małego, karłowaty i gardzieluki.” T a m ż e, s. 34. I procesji w Willach: „Byliśmy na procesyi Bożego Ciała. Ludzi dosyć ale najwięcej
ze wsiów. Urząd miasta szedł przy szpadach. Ludzie w czarnych długich płaszczach. Ci nieśli
baldachim. Inni w płaszczach czerwonych; ci nieśli świece wielkie przed N. S. Sakramentem.
Inni szli w krótkich sukniach, z szpadami przy boku. Księży było 6. Przebrani mieszczanie
w mundury zielone szli przy Sanctissimum. Były to figury dziwne i miny śmiesznej.” T a m ż e ,
s. 35. Podobnie postaci podążające z relikwiami św. Antoniego w procesji w Padwie skwitował:
„Każdy ten gatunek ludzi śmiesznych kończyło trzech zakonników”, T a m ż e , s. 49.
16
„Widziałem jego pałacyck na górze. Naprzeciw niego ulica z cyprysów tutejszych, do piramid podobnych, dziwnych ale nie wygodnych, bo we Włoszech trzeba cienia a nie piramid”,
T a m ż e, s. 43.
17
„Przyczyną upadku miast w tym kraju jest zupełne odcięcie krajowi temu handlu przez dom
austryjacki”. T a m ż e , s. 38.
13
[5]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
133
wią. Powszechnie nie widać tu żadnej z tej wielkości, jaką widać u nas. Cały
kraj ukazuje się równiejszy w swoich domach, pomieszczeniach, wsie, miasta
prawie równe mają domy. Tam gdzie chłop, ślachcic, mieszczanin mieszka,
nie bardzo różności w oczy. Dziedzice tutejsze, których tylko widziałem, jeżdżą w koryolce brzydkiej, szczupłej, o jednym koniu, albo na ośle. Wygód tak
wielkich nie znają. Lasów nigdzie nie widziałem. Drzewa tutejsze mało krzewiaste, najwięcej rosną wysoko, ale bez wielkich gałęzi, i to najwięcej wgórę pną się zamiast rozciągać się wkoło, ku dołowi, jak nasze piękne lipy. […]
nie ma gdzie schylić się przed upałem, bo nie ma cienia. […] ta przyczyna, iż
Włoch w dzień pije i śpi, a po nocach się włóczy i zabija. Konie, ten zwierz
tak piękny, tak użyteczny i wygodny, jest tu rzadkością. Chleb drogi zły, twardy i niewzruszony, bez drożdży. […] Wino tylko tanie”18.
Także sławiona przez polskich podróżników Wenecja, nazwana przez jezuickiego architekta i autora pierwszego polskiego traktatu o architekturze,
Bartłomieja Nataniela Wąsowskiego – „niemożliwym na niemożliwym”19 nie
znalazła uznania w oczach księdza Stanisława, który napisał: „Miasto nieregularnie zamurowane, śmierdzące. Zamyśliwszy się nad nim, ta myśl nadwija się pierwsza: po co ci ludzie na morzu osiedli i tak dobrowolne obrali
więzienie?”20 W mieście na lagunie zwiedził Staszic typowe obiekty, ale ich
T a m ż e , s. 42-43.
Europea peregrinatio quam… Nicolai a Grudno Grudziński… et Sigismundi a Grudno
Grudziński… peregrinationis comes Bartholomeus Nathanael Wąsowski… anno a peregrino in
terris verbo Domini 1650 - 55. Rkps Biblioteki Czartoryskich w Krakowie sygn. 3031., s. 450.
Zob. też. M. W r z e ś n i a k , Włoskie fascynacje Bartłomieja Nataniela Wąsowskiego.
„Zeszyty Naukowe WNHiS – Historia Sztuki”. T. 1: 2010, nr 1 (w druku).
20
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 44. Opinie o Wenecji jeszcze w XVII wieku przepełnione jedynie zachwytem nad niezwykłym położeniem miasta zaczynają powoli ewoluować ku
większemu obiektywizmowi, by w końcu przede wszystkim krytykować. Podróżnicy z północy
nie tylko podziwiają miasto jak podróżująca w 1773 – 1774 roku Teofila Konstancja Morawska:
„Podjechawszy pod miasto, oczy nasze najpiękniejszy widok zabawił. Wenecja miasto piękne i duże,
wydaje się prawie pływające po morzu. Wkoło niego wysepki całe okryte budowlą, tych dosyć, na
jednych kościoły, klasztory z ogrodami, na drugich domy i rożnych fabryk budowli znajdują się”,
T. K. M o r a w s k a, Diariusz podróży 1773-1774. Opr. B. R o k, Wrocław 2002, s. 119,
czy Autor pamiętnika - przewodnika po Italii Droga Rzymska wydanego w 1783 roku w Warszawie,
Kazimierz Kognowicki: „Wenecyi Miasta, wieże gęste zdala postrzeżone wpośrzód morza w imaginacyi cudney wyobrażenie Okrętu niewidanego, czyli Floty na kotwicach stoiącey z Wielą Masztów
bez żaglów snować zdawały mi się, bliżej podpłynąwszy zdumiałem się nad wielkością, pięknością
i nayosobliwszą posadą, albo raczey założeniem tego na morzu Miasta”, K. K o g n o w i c k i,
Droga Rzymska z nawrotem do swojej ojczyzny nie bez gościńca nazad powróconego Xiędza
Kazimierza Kognowickiego…, Warszawa 1778, s. 40. Podobną opinię o mieście jak Stanisław Staszic
mają August Moszyński, architekt Stanisława Augusta Poniatowskiego, który podczas swojej drugiej
podróży do Italii zapisał: „Zastałem Wenecję prawie taką jak w roku 1747. Kanały śmierdziały jak
niegdyś”, A. M o s z y ń s k i, Dziennik podróży do Francji i Włoch 1784 – 1786. Wyd.
B. Z b o i ń s k a – D a s z y ń s k a. Kraków 1970, s. 565. Jednak najbardziej krytyczny był
pruski historyk i publicysta Johann Wilhelm Archenholz: „Przybywającego do Wenecji cudzoziemca
18
19
134
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[6]
nie opisywał, był w bazylice św. Marka, widział Pałac Dożów, gdzie podziwiał obraz Veronesa z 1554-1556 roku Jupier ciskający pioruny w Występki
(obecnie w Luwrze). O placu św. Marka lapidarnie skreślił, że „bardzo piękny”. Opis Wenecji daje pogląd na wrażliwość estetyczną Stanisława Staszica,
który już jako człowiek oświecenia wie, że nie tylko bogactwo i wielkość
przedmiotu należy doceniać, jak to czynili podróżujący przed nim w XVI
i XVII stuleciu Jan Ocieski, Maciej Rywocki Jakub Sobieski, Jan Ługowski,
Wojciech Radoliński, Teodor Billewicz, w XVIII wieku Krzysztof Zawisza
czy Kaziemierz Kognowicki21. Staszic przede wszystkim opisuje to, co rzeczywiście mu się podoba, nie to, co zobaczyć i opisać należało na trasie włoskiej peregrynacji. Mimo iż porusza się trasą typową, dzieła na które zwraca
uwagę są inne od tych, opisywanych w minionych stuleciach. Warto zwrócić
uwagę na fakt, iż w Wenecji z dzieł architektury wyróżnił „najpyszniejszy”
Pałac Pisanich – wzniesiony w drugiej połowie XV wieku. Dzieło nie imponujące rozmiarem lecz bardzo urokliwe i ze względu na delikatność form koronkowych łuków fasady jak i samo położenie przy Canale Grende.
Dwunastego czerwca, po czterech dniach zwiedzania Wenecji, Stanisław
Staszic udał się do Padwy. Po drodze widział Villę Pisani, która wydała mu się
najpiękniejsza spośród letnich rezydencji weneckiej szlachty. Nie wiadomo
czy chodziło o osiemnastowieczną realizację projektu Girolamo Frigimelica
zmodyfikowaną przez Francesco Preti w Stra, czy Villę z około 1552 roku
wzniesioną według projektu Palladia w Montagnana. Można przypuszczać,
że Staszica zachwyciła ta ostatnia, gdyż w drugiej połowie XVIII wieku daje
się zauważyć u polskich wojażerów duże zainteresowanie architekturą palladiańską. Dla dzieł Palladia udała się do Vicenzy podróżująca w 1773 – 1774
Teofila Konstancja z Radziwiłłów Morawska22 i Katarzyna Platerowa, która
zwiedzała Włochy w roku 178523.
mniej zadziwia szczególne jej położenie niż nieznośny smród, który w pierwszych dniach przybycia
szczególniej uczuwać się daje, stopniami jednak można się do niego przyzwyczaić”. J.W. A r c h e n h o l z, Włochy przez Archenholca w dwu częściach tłumaczone z niemieckiego. Płock 1828, s. 45.
Zob. M. W r z e ś n i a k , Roma Sancta, Fiorenza Bella. Dzieła sztuki w pamiętnikach pol­
skich podróżników do Włoch w XVI i XVII wieku. Warszawa 2010; T a ż , Kazimierz Kognowicki
o sztuce - Droga Rzymska z nawrotem do swoiey oyczyzny nie bez gościńca nazad powróconego,
„Saeculum Christianum” R. 17: 2010, nr 1, s. 172-200.
22
„[Vicenza] Sławna nawet wielkiej chwały architektem Palladiuszem. - podkreślała autorka
dziennika - Tam i życie i początki nauk swoich biorącym, któren wielkością pięknych struktur chwalone uczynił miasto. Oglądaliśmy dom mieszkania i śmierci jego, nie tak wspaniałym
zostawszy, ale przypatrzyliśmy się po naturze robionym statuom jego i żony w kompozycji
naturalnie brąz naśladującym. Te w przedsieni domu znajdują się. Wiele pięknych jego fabryk czas zwątlił, ale w obalinach nawet można by wyraźnie doskonałej reki znaki znaleźć”,
T. K. M oraws k a , Diariusz podróży..., s. 215-216.
23
Zob. [K. P l a t e r ], Mon voyage en Italie, Second livret 1785 et 6, rkps Biblioteki Zakładu
Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu sygn. 4443/1, s. 15-16.
21
[7]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
135
W Padwie Stanisław Staszic poruszał się drogą znaną już z diaruszy polskich peregrynantów z minionych stuleci, zwiedził Uniwersytet, któremu
poświęcił dłuższy opis24, był w kościele św. Antoniego25 i św. Justyny, o którym pisał podobnie jak przebywający tu kilkanaście lat wcześniej, August
Moszyński26, że jest: „najpiękniejszy, który widziałem w tej drodze”. Musiał
tutaj Staszica i Zamoyskich oprowadzać jakiś cicerone, bowiem w pierwszej
notatce na temat tego obiektu autor diariusza zanotował: „ma obraz w ołtarzu wielkim ś. Justyny, mówią, że Tycyana, ale mnie się zdaje iż kogo innego”27, podczas gdy w późniejszej notatce zaznaczy już: „W ołtarzu wielkim
jest obraz męki św. Justyny przez Pawła Veronese”28. Rzeczywiście mowa
jest tutaj o dziele Paola Veronese przedstawiającym Męczeństwo świętej
Justyny namalowanym w roku 1556. Owa zmiana w notatkach wskazywałaby na fakt, iż Staszic nie nadstawiał ucha na zasłyszane rewelacje od włoskich przewodników, obserwował styl dzieła malarskiego, znał się na nim,
powątpiewał i sprawdzał. Uwagę Stanisława Staszica przykuł jednak dopiero
Palazzo del Capitano „wielki ale spustoszony” i znajdujące się w nim „schody piękne de Palladio”29 oraz Palazzo della Ragione, o którym napisał: „drugi ratusz, piękny gmach, niezmierny ale gnojem zawalony i od smrodu do
niego wejść nie można. Sala niezmierna […] kurzem zapaskudzona pomimo
malowań de Zanini”. Staszic zwrócił uwagę na freski Giotta przemalowane
przez Francesco Zannoni, wymieniając jednak z nazwiska jedynie konserwatora. Warto wspomnieć, że z pierwotnej malatury zachowało się bardzo niewiele i w świadomości osiemnastowiecznych podróżników jako twórca tego
dzieła zapisał się jego konserwator. Wspominała o nim Teofila Morawska,
która odwiedziła Padwę w 1773 roku30. A w XIX wieku angielski podróżnik
William Rae Wilson, tak o nich pisał: „Co jest dziś widoczne, jednakże trudno nazwać dziełem Giotta, może tylko w odniesieniu do pomysłu; wszyst Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 46-49.
U św. Antoniego interesowały przede wszystkim Stanisława Staszica polonika: „W tymże
kościele ś. Antoniego nad wielkimi drzwiami znajduje się obraz na obiciu do gobelin podobny,
wystawujący uwolnienie Wiednia przez Jana III, króla polskiego. […] W tymże kościele widziałem grób kilku Polaków: Ossolińskiego, Ponętowskiego, Mińskiego, którzy młodzi w szkołach
tamecznych pomarli”, T a m ż e , s. 48.
26
„Z tego placu idzie się do kościoła św. Justyny, najpiękniejszego i największego w Padwie”,
A. M o s z y ń s k i , Dziennik podróży..., s. 560.
27
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 46.
28
Tamże, s. 48.
29
Tamże, s. 45.
30
„Niezwyczajnej wielkości, starą, ale strukturą i malowaniem równie sławną, pędzel Franciszka
Zanuniiy”, T. K . M o r a w s k a , Diariusz podróży..., s. 215.
24
25
136
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[8]
kie malowidła zostały odnowione około osiemdziesięciu lat, przez Francesco
Zannoniego”31.
Z Padwy podróżni udali się do Ferrary, które to miasto zachwycało wielkością, jednak już dawno przebrzmiałą, jak skonstatował autor diariusza:
„Miasto największe, które widziałem, prócz Wiednia, w tej drodze. Mury
domy porządne, ulice piękne są świadkiem, że musiało to być kiedyś miasto handlowne, ludne. Dziś, patrzając na domy puste w ulicach, na włoskie
mile długich, ledwo kilka ludzi spotykając, przeświadczyć się trzeba, że upadło”32. Wyliczał dalej, że kościołów jest tutaj wiele i pięknych a w nich dzieła
Tycyusza (Tycjana), Guiszczyka (Guercina) i innych sławnych mistrzów, które zamiast stać się dla wiernych przyczyną nabożeństwa, są chętniej „oglądane, wielbione i szacowne” – a więc podziwiane dla ich estetycznych wartości.
Nie była to z resztą jedyna krytyka Włochów, jak wyszła spod pióra księdza
Stanisława. Wiele razy jeszcze na kartach diariusza znajdą się słowa ganiące
powierzchowną italską pobożność wyrażającą się w skłonności do przesadnie rozbudowanych ceremonii i – zdaniem Staszica – nic nie znaczących gestów. Przebywając we Florencji był on świadkiem procesji w oktawę święta
Matki Bożej Szkaplerznej: „ludu było znaczne mnóstwo. W żadnym nie było
widzieć wewnętrznego nabożeństwa, tylko w zwyczaju dla dogodzenia zmysłów, dla pójścia za tą skłonnością zmyślną człowieka biedz tam, gdzie ludzi wiele”33. W Rzymie, wizytując Kościół Księcia Apostołów, skonstatował:
„Nie widziałem żadnego Włocha w Rzymie prawdziwie nabożnego. Jeżeli
Pan to idzie do kościoła dla zwyczaju, całuje ś. Piotra dla dogodzenia opinii; jeżeli ubogi to chodzi po wszystkich kościołach dla elemozyny. Żaden dla
nabożeństwa”34. Warto zwrócić w tym miejscu uwagę, że opinia Stanisława
Staszica na temat cech włoskiego narodu jest niemal identyczna ze zdaniem na
W. R a e W i l s o n, Notes Abroad and Rhapsodies at Home. T. 1. London 1837, s. 83.
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 51. Identyczną niemal notatkę na temat Ferrary
podaje August Moszyński: „To miasto bardzo duże i dość dobrze zbudowane dziś jest tylko pustkowiem”, A. M o s z y ń s k i , Dziennik podróży..., s. 559. Podobnie Archenholtz: „Strach
przeraża, wjeżdżając z Lombardii do miasta Ferrary. Zdaje się jakby powietrze wielkie i dobrze
zabudowane miasto spustoszyło […] wszystko pustkami stoi”, J . W. A r c h e n h o l z ,
Włochy… s. 67.
33
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 60. W innym miejscu o Florentczykach: „nie znalazłem prawie jednego człowieka, którego uważałem, aby idąc do siebie nie gadał albo nie śpiewał.
Pacierza mówiących nie widziałem”, T a m ż e , s. 92.
34
T a m ż e, s. 116. Podobnie w kościele bernardynów w Wiecznym Mieście krytykował sposób
organizacji koncertu w tej świątyni: „Wszytek lud do ołtarza tyłem, a do chóru myślą i oczami
się obrócił, owszem sam biskup twarzą na chór obrócony siedział. Loże w górze niezupełnie były
napełnione. Ten sposób dawania muzyki bardzo jest gorszący dla cudzoziemców, czyli katolików
czyli inne j religii ludzi. […] Lepiej aby było pełno teatrów w Rzymie, a niechaj kościoły będą
miejscem spokojności, w któryby człowiek od zmysłów nieroztargniony, mógł wnieść łatwiej
w siebie i podnieść ducha do Bóstwa”. T a m ż e, s. 115. Podczas jednej z ostatnich wizyt
31
32
[9]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
137
ten temat pruskiego historyka i publicysty, podróżnika po Włoszech i Anglii,
który w 1785 roku opublikował opis swojej podróży, w którym cały rozdział
poświęcił na gromienie przywar Włochów, znalazły się tutaj takie podtytuły:
„Ciemnota, Nienawiść Narodowa, Brak patriotyzmu, Próżność, Bojaźliwość,
Brak gościnności i towarzyskości, Panujące Włochów namiętności”35.
Następnym miastem na drodze zwiedzania była Bolonia. W jej lapidarnym
opisie po raz pierwszy Stanisław Staszic zdobył się na słowa uznania. Bolonia
wydała mu się „obszerniejsza, piękniejsza i ludniejsza” od Ferrary, którą
uznał przecież za największe z miast oglądanych na włoskiej ziemi. Pisał dalej: „Kościołów niezmierna moc, klasztorów także, po których znajdują się
piękne obrazy Veronisa, Palmi, Pelegryni, Guido, Giotto... […] Akademia bolońska bardzo piękna…”36.
Można śmiało powiedzieć, że powoli opisy w diariuszu zaczynają ewoluować w kierunku podziwu dla Italii, miast, architektury i dzieł sztuki, jakby autor pamiętnika przyzwyczaił się już nieco do nieznośnego upału i zaczął
dostrzegać więcej piękna włoskiej ziemi niż ułomności jej mieszkańców, co
oczywiście nie oznacza, że krytyki zaprzestał. Jeszcze bardziej od Bolonii
podobała się Staszicowi Florencja, której sztuce poświęcił wiele miejsca
w swoim diariuszu. Zwiedził tutaj „kanoniczne dzieła” oglądane przez polskich peregrynantów: najpierw Katedrę Santa Maria del Fiore i baptysterium
św. Jana, o których niemal nic nie napisał, następnie Ogród Bobloli „zawsze
niewygodny, zawsze włoski. Wtenczas daje cień, kiedy go niepotrzebna”37
i galerię w Palazzo Pitti, w której zwrócił uwagę na na Skutki Wojny pędzla Rubensa z 1637 – 1638 roku38 i Madonnę Raffaela (Madonna della Sedia,
1514-1639). Dalej udał się do Palazzo Vecchio, w którym: „Najpiękniejsza między wszytkiemi jest statua, przez Michel Ange robiona: zwycięstwo depcze
nogą niewolnika”40. (Rzeźba przedstawiająca personifikację Zwycięstwa dłuta Michała Anioła z 1532-34 roku). Dalej zwiedził (dwukrotnie) Medycejskie
w bazylice św. Piotra zanotował zdanie: „tu uczyń krytykę tych wszystkich, co to robią krzyże, jak
gdyby muchy oganiali” niestety nie rozwinął później już tego spostrzeżenia. T a m ż e, s. 199.
35
J . W. A r c h e n h o l z, Włochy…, s. 13-37.
36
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 52.
37
T a m ż e , s. 56. Zupełnie innego zdania o ogrodzie Boboli był August Moszyński, który
jako wykształcony architekt oceniał widziane dzieła z punktu widzenia swojej sztuki: „Położenie
ogrodu bardzo dogodne. […] Teren, na którym zasadzono ogród, czyni możliwe urządzenie go w
sposób jak najprzyjemniejszy”, A. M o s z y ń s k i , Dziennik podróży..., s. 175.
38
„Le malheur, la guerre, la peste desolant l’humanité par N.”, Dziennik podróży Stanisława
Staszica…, s. 56.
39
Dzieło to wymienił J. W. Archenholtz dwukrotnie w swoim pamiętniku, jako najbardziej interesujące w galerii Palazzo Pitti, J. W. A r c h e n h o l t z,Włochy…, s. 88, 90.
40
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 56.
138
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[10]
Kaplice: Capella dei Principi – dzieło Mattea Nigettiego i Nową Zakrystię
z rzeźbami Michała Anioła, Kościół Santissima Annunziata, gdzie cudami słynący fresk Zwiastowania przypisał Pietro Cavalliniemu41. Widział też
Loggia dei Lanzi, z Porwaniem Sabinek dłuta Giambologni. Zwiedził Palazzo
Medici Ricardi i Palazzo Strozzi, jednak największe wrażenie wywarł na księdzu Stanisławie kościół San Mignato al Monte oraz widok Florencji położonej u stóp wzgórza. Pisał: „Wszedłem na górę przykrą do wejścia. Na niej
miejsce bardzo obszerne, piękne, uprawne. Wpośrodku z jednej strony wokoło zasadzone stoją cyprysy, spomiędzy których wielki i piękny widok
Florencji i rzeki Arno. Na drugiej stoi klasztor i kościół. […] Kształt tego kościoła wspaniały. Zupełnie tym kształtem urządzone jego wnętrze, jak były
kościoły pierwsze chrześcijańskie, to jest osobne miejsce, gdzie lud, niższe,
a gdzie wielki ołtarz i z całym chórem, to przynajmniej na sześć łokci wyżej”42. Trzeba zwrócić uwagę, że jest to pierwszy tak obszerny i dokładny
opis kościoła, który pozostawił w diariuszu drogi włoskiej Stanisław Staszic.
Można wnioskować, że rzeczywiście musiało to miejsce wywrzeć na podróżniku szczególne wrażenie, skoro tyle miejsca poświęcił jego omówieniu, podczas gdy o pozostałych florenckich świątyniach ledwie wspomniał. Po raz
pierwszy też Staszic dokładniej omówił dzieło malarskie, na które przed nim
żaden z polskich podróżników nie zwrócił uwagi. To uwagi na temat ikonografii fresków z 1387-1388 roku pędzla Spinello Aretino przedstawiających
żywot świętego Benedykta z Nursji. Warto przytoczyć opis sceny kuszenia
młodego benedyktyńskiego zakonnika, który nie potrafił wytrwać na modlitwie i którego wyleczył św. Benedykt: „Tak jeden młody zakonnik głaszcze
dyabła czarnego, lecz wkrótce widzieć jak tego obnażonego zakonnika chłoszcze dyscypliną jakiś stary mnich, a z młodego cierpiącego zakonnika wylatuje ów sam diabełek głaskany, czarny”. I kolejna scena wskrzeszenia młodego
mnicha przywalonego przez mur: „Dalej leży młody zakonnik na ziemi, zarzucony kupą kamieni, a diabełek czarny siedzi na skale nad nim”. I jeszcze
scena śmierci św. Benedykta: „Na murze naprzeciwko drzwi zakrystii leży zakonnik umierajmy na łóżku. Tuż przy nim ukazana droga do nieba. Widzieć,
jak go tą drogą aniołowie pchają w górę, a Pan Jezus już stoi i na niego cze-
T a m ż e , s. 75. Autorstwo fresku nie jest do dziś ustalone. Niektórzy badacze przypisują
to dzieło Pag n o d i L a p o P o r t i g i a n i e m u z 1448 roku. Zob. D . W i g n y, Nel cuore di
Firenze, Paris 1990, s. 420. Dzieło to było jednym z obowiązkowych na trasie zwiedzania. Pisali
o nim wszyscy podróżnicy w XVI I XVII stuleciu nawet ci, którzy milczeli na temat dzieł sztuki.
Fresk ten taktowano jako relikwię. Najdłuższy opis tego dzieła i jego powstania pozostawił Piotr
Daniłowicz, autor diariusza poselstwa Jerzego Ossolińskiego, Zob. M . W r z e ś n i a k , Roma
Sancta, Fiorenza Bella…, s. 93-94.
42
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 87.
41
[11]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
139
ka przy drzwiach raju”43. Na koniec Stanisław Staszic dodał: „Podobnych wyobrażeń głupich wiele jeszcze widzieć. Te stare mury są dowodem, jak mocno
trapią nieoświeconego człowieka powzięte z wychowania mary czyli wyobrażenia fałszywe. Ten malarz Spinelli di Spinello z Arezzo, Toskańczyk, miał
imaginacyją diabłami napełnioną. Wymalował z Lucypera bezecne straszydło. Zdawało mu się, że mu w nocy groźno się pokazał, zato potym oszalał”44.
Zdumiewające, że zupełnie bez zrozumienia treści tego dzieła, które zostało
namalowane w oparciu o treść średniowiecznego żywota świętego Benedykta
krytykował ksiądz Stanisław jego twórcę, iż za nadto często przedstawiał postać diabła. Ale Staszic jeszcze kilkakrotnie krytykuje pojawienie się postaci diabłów w malowidłach ściennych florenckich świątyń, które najwyraźniej
uważał za niestosowne do wnętrza kościelnego. Przykładem może być opis
kopuły kościoła Santa Maria del Fiore: „Spojrzałem w górę najwyższą kopułę
katedry: znowu je tam w górze znalazłem, dzieła dyabłów. Cała kopuła […]
wystawia piekło”45.
Nie można w tym miejscu nie wspomnieć o zgubnych skutkach poświęcania się sztukom, o których pisał Stanisław Staszic relacjonując swój pobyt we Florencji. Kilkakrotnie czynił on obserwacje na ten temat dowodząc,
iż krytykowane wady charakteru Florentczyków mają swe źródło, po pierwsze w upodobaniu do sztuk, które nie przynoszą żadnego pożytku, po wtóre
w polityce Medyceuszów, która doprowadziła do ukształtowania się społeczności leniwych i ociężałych choć wesołych mieszkańców Florencji. Piątego
lipca 1790 roku zwiedzał Staszic „szkołę malarstwa, rysunku i sztychowania, gdyż w Florencji – jak pisał dalej – innych szkół nie ma, tylko te sztuki. Zdaje się, że nie chciano, by uczyć duszy, tylko więc znajdują się ustawy
ćwiczące zewnętrzne same zmysły”46. W innym miejscu zaś grzmiał na temat Florentczyków: „Wielka teraz w tym narodzie ociężałość i leniwość.
Owszem widziałem młodych ludzi od 18 do 20 lat, toż w karecie siedzących.
Taka odmiana owych Etrusków, owych Rzymian do dzisiejszych zniewieściałych Florenczyków! Klima te same, prawa i rząd inny. Lud też wcale odmienny. Nigdzie w całej Florencyi nie widziałem nagrody męża cnotliwego,
obywatela dzielnego, prócz jednego posągu Kosmy I i drugi – Wolności. Ale
po kościołach, po salach, wszędzie widziałem groby, napisy, posągi mala Sceny opisane przez Staszica a namalowane przez mistrza Sipinello Aretino mają źródło
w żywocie św. Benedykta z Nursji spisanym przez św. Grzegorza papieża w drugiej księdze
Dialogów. Św. Gr z e g o r z Wi e l k i , Dialogi. Tłum. A. Ś w i d e r k ó w n a , Tyniec 1997,
s. 265-259, 278-280, 320-321. Zob. też J . d e Vo r a g i n e , Legenda na dzień św. Benedykta.
W: T e n ż e , Złota Legenda. Tłum. J . P l e z i o w a , Warszawa 1983, s. 175-182.
44
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 90.
45
T a m ż e, s. 90. Podobnie pisał o malowidłach Campo Santo w Pizie. Zob. T a m ż e, s. 95.
46
T a m ż e, s. 57.
43
140
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[12]
rzy, snycerzy, poetów. Otóż zamiar w co ten lud zamienić chciano! Jakoż też
nie ma w Florencyi męża, ale są malowidła. Temi sztukami ślachta zniewieściała i nieczuła, do samych wygód przywykła, już ruszyć się przychodzi jej
ciężko”47. I dalej: „Przekonałem się więc, że te procesye nie są z nabożeństwa, ale tylko zwyczaju, że lubią to Florenczykowie dlatego, że im dawne
odnawiają się zwyczaje, dają sposób do włóczenia się, śpiewania, bawienia
i uwalniania się od pracy. Lud pieszo, szlachta w powozach na tych ulicach
włóczy się. Charakter Florenczyków znajduje się dotychczas ten sam, który
im dom Medicis swoją polityką nadał. Roztargniony, do małych rzeczy, do
zabaw dziennych przywiązany, gry, zabawy, święta, procesye lubiący, które
Medicis często dawali, wprowadzali i w zwyczaj, co rok odnawiając, zamienili, przez co Florenczyk nigdy nie zamyśli się, czym był szczęśliwy, kiedy mu
temi zwyczajami zabawiać się, chodzi, śpiewać jest wolno. Jakoż umysł tego
ludu wesołego jest bardzo dziecinny, albowiem kupami widziałem zatrzymujących się około obrazków N. Panny, stojących około godziny, powtarzając
te słowa: Quella Madonna è Bella, Bella, Bella madonna”48. Warto w tym
T a m ż e , s. 58.
T a m ż e , s. 65. Na temat charakteru Florentczyków pisał Staszic wiele razy, właściwie przy
każdej okazji ganił puste ceremonie, skłonność do pompy a także ciemnotę, lenistwo i nadmierną
- jego znaniem – wesołość. „powszechnie w tym kraju jest nieświadomość. Nauki bez poważenia,
ksiąg francuskich bardzo mało. […] We Florencji żadnych nie ma nauk umiejętności, tylko sztuk
malarstwa, snycerstwa, architektury, muzyki etc. etc. etc.”, T a m ż e , s. 56, „Spostrzegłem
około Chrzcielnicy przejeżdżającą karetę, w niej konie kare, z czubami czerwonemi. Przed nią
człowiek po francusku ubrany, w pończochach fioletowych szedł pieszo. Przy jednym oknie
takiż człowiek, a ztyłu dwóch, tamtym podobnych maszerowało. Lud ze wszech stron klękał.
Zdziwiony rozumiejąc, że ksiądz z Panem Bogiem jedzie do chorego, ciekawością zdjęty nad
taką ceremonią, ile, że u nas pieszo odbywać zwykła się, zacząłem gonić karetę. Jakie było moje
zdziwienie, gdy udyszony, dobiegłszy ją, zastałem w niej – nie Boga, ale człowieka, a przed nim
po ulicach, pełno ludzi na kolanach. Był to arcybiskup, który wyjeżdżał na spacer”. T a m ż e ,
s. 58-9, „Ślacha dumna, ale lud też głupi, wcale się nie zna” , T a m ż e , s. 60, „Nie ma w tym
kraju święta z rana, ale po południu święcą t. j. jedynie dla sposobności zyskania dla próżnowania”. T a m ż e , s. 63, „Nadto Medicis wprowadzili umysł Florenczyków do sztuk i kunsztów,
wystawiają busty, nagrobki, malarzom, poetom, snycerzom, przez to cały umysł ludu nad temi
rzeczy obrócił nauki od Europy, ale sam siebie stracił z oczu i z wolnego został niewolnikiem”.
T a m ż e, s. 66, „wyszedłem z rana i drugi raz po zachodzie słońca w zamiarze uważania
umysłu pospólstwa florenckiego. Przeto chodziłem po różnych targach, placach, ulicach i przedmieściach. Uważałem wszędzie iż lud tu w tym gorącym kraju od zmysłów więcej zawisł, jak
u nas, w krajach zimnych. Nie znalazłem prawie jednego człowieka, którego uważałem, aby
idąc do siebie nie gadał albo nie śpiewał”. T a m ż e , s. 68, „W tych szkołach nagrody tylko
za same sztuki, nigdzie za rozum. Oto szkoła, którą Medicis z Florencyi zrobili. Już mi po tym
dziwno nie było, że Florenczykowie nie mają znaku swojego wolnego ducha. Tak koniecznie
róść i wychowywać się musieli: dobrzy, łagodni, zwyczajowi, wiele od zmysłów zawiśli, mało
myślący”. T a m ż e , s. 77. Nie był też Staszic najlepszego zdania o Sieneńczykach: „Dziś
jeszcze Sieneńczykowie są bigotami”. T a m ż e , s. 103. Zob. też opis mieszkańców okolic
Aquapendente: „Miasteczko mizerne, mury zrujnowane, domy pustkiem, a lud niegodziwy, bez
bojaźni, bez sumienia, zły, chciwy, leniwy. Puginał, krzywdzenie bliźniego nic go nie zastana47
48
[13]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
141
miejscu przywołać opracowania Mariny Bersano – Begey, w którym autorka
wyraża opinię jakoby Staszic wypowiadał się z sympatią o Florentczykach,
jakoby Toskańczyków lubił najbardziej ze wszystkich mieszkańców półwyspu Apenińskiego. W rzeczywistości krytyka mieszkańców Florencji jest taka
sama jak pozostałych Włochów. Zelżeje nieco dopiero po dłuższym pobycie
w Italii. Odwiedziny południowych prowincji sprawią, że ksiądz Stanisław
zmieni zdanie na temat Florentczyków, którzy w porównaniu z mieszkańcami południa wydali mu się weselsi, choć wcale nie mniej leniwi. Staszic
wiele razy porównuje Włochów, w tym Toskańczyków do Żydów49. I trzeba zaznaczyć, że to porównanie było dla niego wyrazem najwyższej krytyki,
co potwierdzać zdaje się tekst jego autorstwa zawarty w napisanych w 1790
roku Przestrogach dla Polski, a traktujący O przyczynach szkodliwości żydów,
w którym dowodził zgubnych wpływów tej społeczności na polski naród. Jak
bardzo negatywny był stosunek Staszica do przedstawicieli wyznania mojżeszowego niech świadczy fakt, że w tekście Staszica słowo Żyd pisane było
małą literą50. Krytyka Włochów, zwłaszcza mieszkańców Florencji ma jeszcze jeden nowatorski wątek, wątek którego twórcą, można powiedzieć odkrywcą był Stanisław Staszic. On to jako pierwszy zauważył, ze wadliwy
ustrój społeczno – polityczny wpływa na negatywne kształtowanie charakteru jednostki i całych społeczeństw51. Pisał o tym w Przestrogach dla Polski52
i w Uwagach nad życiem Jana Zamoyskiego53, krytykując polskie szkolnicwia”. T a m ż e , s. 107, zob. też charakterystyka ludzi prowincji Viterbo: „Lud bez karności, bez
ochustwa, leniwy”. T a m ż e , s. 110.
49
Porównania Włochów z Żydami często stosowali polscy podróżnicy, zwłaszcza w kontekście
wyłudzania od turystów pieniędzy. Pisze o tym Remigiusz Zawadzki w swoim dzienniku: „Lud
jest bardzo nieokrzesany i bardzo brzydki, jakby Cygani albo Żydzi. Od obcych ludzi bardzo
wyciągają pieniądze, gorzej od Żydów”, R. Z a w a c k i , Diarium itineris A. R. P Remigij
Zawadzki ex ministra provincjalis Ordinis S. Francisci Reformatorum Romam pro capitulo ge­
nerali peregrinantic cum omnibus itineris eventibus ab eadem peregrinante descriptum 1750,
rkps Bibliteki Kórnickiej sygn. 450, k. 21. Teofila Konstancja z Radziwiłłów Morawska zaś
wskazywała w tych porównaniach na panujący brud w domach mieszkańców Italii: „Włosi
z położenia kraju, ani z pięknych budowli, zdają się osobliwie w pospólstwie, niewiele korzystać
u mieć. Domy ich co do ochędóstwa i pościeli najwięcej brudne. Prawdziwie w wielu miejscach
Żydom naszym podobni”, T. K . M o r a w s k a , Diariusz podróży..., s. 208. Zob. też. M . K o w a l c z y k , Obraz Włoch…, s. 229-284. Na temat stosunku do Żydów w czasach St. Staszica,
zob. J. K r u p a , Postrzeganie Żydów w Rzeczpospolitej w czasach saskich, w: Staropolski
ogląd świat., Red. B . R o k , J . W o l a ń s k i , Wrocław 2004, s. 225-232.
50
Zob. S t. S t a s z i c , O przyczynach szkodliwości żydów. Krzeszowice 2003.
51
Zob. L. B a n d u r a , Poglądy pedagogiczne Stanisława Staszica. Warszawa 1956.
52
St. S t a s z i c , Przestrogi dla Polski, Pisma filozoficzne i społeczne. T. 1. Warszawa 1954,
s. 226.
53
T e n ż e, Uwagi na życiem Jana Zamoyskiego. Pisma filozoficzne i społeczne, t. I, Warszawa
1954, s. 13-15.
142
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[14]
two (jeszcze bardziej radykalnie po powrocie z italskiego wojażu), wraz z reformą oświaty domagał się jednocześnie przemian politycznych (St. Staszic,
Ród ludzki, wydany w 1819 – 1820 roku)54.
Z Florencji podróżni udali się do Pizy, tutaj obejrzeli Katedrę, baptysterium
oraz Campo Santo. Dalej zwiedziwszy Livorno i Lukkę udali się do Sieny,
która wydała się Staszicowi smutnym miastem55. Polskim zwyczajem zwiedzili katedrę i bibliotekę Piccolominich, w której ksiądz Stanisław zwrócił
uwagę na rzymską kopię greckiej rzeźby przedstawiającą Trzy gracje: „na pośrodku stoją trzy gracye, to jest, trzy figury kobiece nagie, bardzo piękne”56.
Jadąc ze Sieny do Rzymu Staszic opisuje okolice jeziora Bolsena, które wydały mu się strasznym obrazem zniszczeń po wybuchu wulkanu, pisał: „Już to
nie są te piękne Włochy, które można nazwać ogrodami. Tu dopiero ujrzałem
piękność okolic Florencyi, kiedy okropny bezludny kraj, do Polski nawet co
do dróg złych podobny, owszem od Polski okropniejszy, zobaczyłem”57.
Wkroczywszy do prowincji Viterbo podróżni dojechali do Montefiacone,
tutaj po raz pierwszy dał Stanisław Staszic opis, który pozwala wyciągać wnioski na temat jego estetycznych upodobań. Podczas gdy urokliwe, położne na
wzgórzu miasteczko zupełnie się nie spodobało przybyszowi z Polski to widok rozciągający się z owego wzgórza wydał mu się wspaniały. „Porzuciłem
więc brudne mieścisko – pisał – a wybiegłem na cypel góry, na którym jeszcze zwaliska ukazywały się starego zamku. Jak przecudny, jak wielce do myślenia dający na tej górze widok! Spojrzawszy ku Sienie, to jest ku północy,
z ręki prawej ciągną się Apeniny. Z tych wysuwa się pasmo gór, równej z niemi prawie wysokości aż ku morzowi, ku wyspie Elbie i Korsyce. […] Między
cyplem Radicofani i między Montefiacone widać niezmierne, czyli zbliska,
czyli z daleka, ruiny ziemi. Zbliska urwiska skał, granity, lawy rozrzucone,
jedne już do ziemi podobne, drugie już zupełnie rodzą, a inne jeszcze kamieniem! Jeżeli spojrzysz z daleka góry bez porządku: tu się kawałki wznoszą,
tam się równają, dalej głębokie ukazują doły. Jezioro Bolsena leży w dole największym, a na tego pośrodku wynoszą się dwie urwy połupanej skały, na
dowód, iż ich reszta w tym miejscu najgłębiej przepadła, a okryła się wodą.
Patrzając się ku zachodowi widać niezmierne równiny i ginie oko. Ku południowi zaczynają się znowu wznosić góry. […] ku wschodowi idą ku niebu
Na temat wpływu obserwacji dokonanych w podróży europejskiej przez Stanisława Staszica
na jego późniejsze pisma i poglądy filozoficzno - społeczne zob. B r. B i l i ń s k i , Roma
antica…, s. 141-143.
55
Podobne go zdania jest Archenholtz. Zob. J. W. Ar c h e n h o l z, Włochy…, s. 96-97.
56
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 102.
57
T a m ż e , s. 109. Podobnie w Viterbo: „drogi niegodziwe, takie jak w Polszcze najgorsze:
doły, rowy etc.”, T a m ż e , s. 110.
54
[15]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
143
potężne Apeniny”58. Opis widoku gór Italii skontrastowany z krytyką ośrodka miejskiego daje pogląd na estetyczną wrażliwość Stanisława Staszica,
który jako nieodrodny syn swojej epoki, po pierwsze kieruje się subiektywnym poczuciem piękna i opisuje obiekty59, które jemu się podobają a nie koniecznie uznane są za interesujące przez ogół podróżnych, po wtóre kategorie
jakimi się kieruje to, nie proporcja i harmonia ale nowe: wzniosłość i malowniczość60. Staszic nie stosuje w swoim diariuszu wymienionych pojęć, jednak zdaje sobie sprawę z tego, czym są i zdaje się stosować je w opisach
naturalnego, górskiego krajobrazu. Sporządzone przez niego notatki na temat alpejskich szczytów, Wezuwiusza61 czy skał w okolicach Tivoli wydają się doskonale ilustrować definicję pojęcia malowniczości podawaną przez
Williama Gilpina, który zauważył, że natura osiąga malarskie efekty wtedy,
gdy zachodzi w niej odkształcenie i zmienność62, a także Edmunda Burke’a
definicję piękna wzniosłego, niepokojącego i napawającego widza uczuciami
niepokoju a nawet strachu. Przytoczmy tylko ten ostatni: „Ukazała mi się potężna grota, nad nią kilkadziesiąt łokci wysoko podnosi się opoka, wsparta na
dwóch tylko arkadach. Z pod tej cała biała wypada z hukiem owa spokojna
woda Anio. Już się wznosi, już niknie, rozbija się i deszczem gęstem spada.
Zgroza jakaś na widok tego potężnego bóstwa wód przejmuje, nie można długo na świętość miejsca jego otwartym okiem patrzeć. Odwróciłem się. Jakiż
przecudny widok! Ogromne naokoło nad moją głową wzbijają się po niebo skały, wszystkie różnemi okryte roślinami; różne rozdołki, różne skrycia;
a z góry gdyby z samego nieba, leje się naprzód lśniąca rzeka”63.
T a m ż e , s. 110.
Podobnego zdania był August Moszyński, wyraził to w ten sposób: „Ja ograniczę się podobnie jak w innych miastach włoskich, do mówienia o tym, co mnie wzrusza”, A. M o s z y ń s k i ,
Dziennik podróży…, s. 162.
60
Pojęcie wzniosłości definiował Edmund Burke. W dociekaniach filozoficznych o pochodzeniu
naszych idei wzniosłości i piękna wydanych po raz pierwszy w Londynie w 1757 roku opisywał
różnorodne jego przyczyny jak przykrość, lęk, smutek, trwoga, tajemniczość, ogrom, nieskończoność, trudność, hałas, niepewność a nawet ból. Uznał, że zasadą piękna nie jest harmonia,
proporcja czy stosowność a więc podstawy tzw. Wielkiej teorii estetycznej ale namiętności – czyli
różnorodne uczucia i odczucia targające ludzką duszą.
Pojęcie pittoresque (malowniczy) wprowadził po raz pierwszy jako kategorię estetyczną Wi l l i a m
Gilpin w Observations on the River Wye, and Several Parts of South Wales, etc. Relative Chiefly
to Picturesque Beauty; made in the Summer of the Year 1770.
61
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 150-155.
62
Por. S. M o r a w s k i , Studia z historii myśli estetycznej XVIII i XIX wieku. Warszawa
1961, s. 99-114.
63
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 219. Staszic dał też fascynujący opis burzy, którą
przeżył w tych okolicach: „Zaczęło się ćmić coraz bardziej. Biegły z wiatrem szeroko gęste
chmury na góry wokoło. Razem zginęło mi z oczu niebo, miasto, góry, opoki, wondoły, kaskada,
grota Neptuna i otchłań nad brzegiem której stałem. Słyszałem tylko pod nogami szum i huk,
58
59
144
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[16]
Wreszcie Stanisław Staszic ze swymi podopiecznymi dotarł do Rzymu – jak
się wydaje celu – podróży. Tutaj zaczyna się wnikliwe zwiedzanie pozostałości starożytnej Romy jak i niektórych świątyń stolicy świata chrześcijańskiego. Swój pierwszy, dziesięciodniowy pobyt w Rzymie podróżni poświęcili
starożytnościom, odbyli wycieczkę po cesarskich Forach, widzieli Kolumnę
Trajana, Antoniusza, Koloseum, Kolosy Kastora i Polluksa na Monte Cavallo,
Pomnik Konny Marka Aureliusza na Kapitolu, Łuki Triumfalne Tytusa
i Konstantyna, Panteon. Wydaje się, że właśnie po to Staszic tutaj przybył,
by doświadczać wielkości starożytnych, oglądać ich dzieła, które zawsze jednak były pretekstem do krytyki despotycznego ustroju cesarstwa i gloryfikacji republiki64. Szczegółową analizę zwiedzania pozostałości antycznej Romy
daje Bronisław Biliński i nie jest naszym zamiarem powielać informacje zawarte w tym opracowaniu, do którego zainteresowanego tą tematyką czytelnika należy odesłać65, warto jednak jeszcze poświęcić więcej uwagi opisowi
Koloseum, którego zwiedzanie natchnęło Staszica do zadumy nad upadkiem
Romy Cesarskiej i triumfem chrześcijańskiego Rzymu. Amfiteatr Flawiuszy
budził zachwyt ogromem, który miał świadczyć o wielkości jego budowniczych, ciekawe, że w tym miejscu przywołał Staszic gmach kościoła św.
Piotra, który: „będzie świadkiem, że ci co go wystawili, musieli także być panami świata”66. Na zewnątrz amfiteatru zobaczył Staszic księdza rozdającego ubogim jałmużnę. Było to dla niego znakiem zwycięstwa chrześcijaństwa:
„Jaki triumf religii Chrystusa! – pisał – Tam, gdzie dla większej uroczystości
świąt bogów swoich Rzymianie ludziom z bestyami rozdzierać się musieli,
tam w religii Chrystusa człowiek idzie cieszyć nieszczęśliwe, opatrywać ubogie”67. Staszic w ten sposób wpisuje się w wielowiekową tradycję opisywania
Rzymu, który dzielił się na omówienie dzieł starożytnych w kontekście potępienia pogaństwa, które doprowadziło cesarstwo do upadku oraz dzieł sztuki
chrześcijańskiej, będących obrazem triumfu religii, dzięki której Rzym odronad głową gromy. Drżały skały, o które wsparłem się, lał deszcz mieszany z gradem; ćmiło coraz
bardziej. Pioruny bijąc, zdawały się z niczego na moment wywodzić przede mną też skały, groty,
kaskady i tę pod mojemi nogami paszczę, która jeszcze z większym gwałtem stawała się chłonąc
zmrożone wody. Naokoło walczyły między sobą żywioły woda z skałami, ogień z powietrzem
i z wodą. […] Tak właśnie zburzone musiały być ze sobą żywioły owego chaos, które uprzedzały
dzień pierwszy. Wkrótce ustały gromy, ustąpiły ciemne chmury, ukazały się groty, kaskady, góry,
miasto i niebo rozjaśniło słońce. Przypadek ten zdarzył mi widok, jeden raz tylko w mem życiu
widziany. Wrażenia jego były wielkie”. T a m ż e , s. 223 – 224.
64
Staszic konsekwentnie krytykuje cesarzy rzymskich nazywają ich despotami oraz idealizuje
ustrój republiki i jej bohaterów. Zob. B r. B i l i ń s k i , Roma antica…, s. 147.
65
T a m ż e.
66
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 117.
67
T a m ż e , s. 117-118.
[17]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
145
dził się i znów jest „panem świata”68. Jeszcze nie raz da się wyczuć w opisach
starożytnej Romy jednak radość z jej upadku a pochwałę dla chrześcijańskiego miasta. Podczas drugiego pobytu w Rzymie zanotował: „Chodziłem po
rumach śmierdzących Nerona i innych cesarzów pałaców. Kapusta, kalafiory tam rosną, dla żywienia dzisiejszych Rzymian, gdzie przedtym stały same
straszydła dla dręczenia ludzi”69. Idea triumfu chrześcijańskiej Romy powróci jeszcze na karty dziennika podczas wycieczki do Frascati: „Rzym swoją
wielkością, choć daleki, przecież zadziwia. Nad nim już nie Kapitolium, ale
ś. Piotr wynosi się, […] choć z daleka widzieć ogromność kopuły ś. Piotra.
Nic bowiem z Rzymu rozeznać nie można, wszystko: wieże, pałace, kościoły,
doliny i góry, wszystko tam stąd ukazuje się pomieszane i różne. Lecz kopuła
ś. Piotra stoi jak gdyby osobna i nad Rzymem”70.
Opis Rzymu (obu pobytów) jest najdłuższy ze wszystkich notatek dotyczących włoskich miast, wiele razy omawia Staszic rządy Wiecznego Miasta, sądownictwo, podatki, szlachtę, wiele miejsca poświęca zwyczajom, jest też
tutaj najwięcej notatek odnośnie dzieł sztuki. Przyczyną – jak się wydaje – takiego podejścia do zabytków Wiecznego Miasta była lektura, którą posiłkował się Staszic podczas podróży. Jak słusznie stwierdził Bronisław Biliński
polski peregrynant posługiwał się opracowaniem Josepha-Jérôme Lalandego,
Voyage d’un français en Italie fait dans années 1765 – 1766, wydanym po raz
pierwszy w roku 176971. Trasa rzymskiego zwiedzania Staszica i barci
Zamoyskich, podobnie jak Augusta Moszyńskiego pokrywa się z trasą opisaną przez Lalandego, do którego opisów wielokrotnie w swym tekście odwoływał się ksiądz Stanisław72. Jednak polski podróżnik z końca wieku XVIII
(ani Staszic, ani też Moszyński) nie kopiował francuskiego tekstu, jak to zwykli czynić peregrynanci w XVI i XVII wieku przepisując często błędne informacje do swoich dzienników, od prostego szlachcica Macieja Rywockiego
poczynając a na wykształconym architekcie – Bartłomieju Wąsowskim kończąc73. Staszic przelewa na papier osobiste doznania. Przechadzając się po
Także opis Rzymu Archenholca dzieli się na Rzym starożytny (s. 126-160) i nowy (s. 161-209),
zob. J. W. A r c h e n h o l z, Włochy…, s. 126-209. Na temat postrzegania Rzymu w polskojęzycznych przewodnikach zob. A. L i t w o r n i a , W Rzymie zwyciężonym, Rzym niezwyciężony.
Spory o Wieczne Miasto (1575 – 1630), Warszawa 2003. Na temat postrzegania Rzymu w diariuszach z podróży zob. M. W r z e ś n i a k , Roma Sancta, Fiorenza Bella…, s. 218-228.
69
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 167.
70
T a m ż e , s. 211.
71
Znajdują się też w diariuszu Staszica całe passusy przepisane wprost z dziennika Lalandego
jak kilku stronicowy historyczno – topograficzny opis Rzymu w języku francuskim. T a m ż e ,
s. 196-198.
72
Zob. opis Piramidy Cestiusza, Panteonu czy Jeziora Albano, T a m ż e , s. 185, 228, 210.
73
Zob. M. W r z e ś n i a k , Roma Santa, Fiorenza Bella…, s. 125.
68
146
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[18]
Wiecznym Mieście, wielokrotnie powraca do odwiedzanych już miejsc, by
przyjrzeć im się dokładniej i za każdym razem widzi coś innego, jakiś nowy
szczegół przyciąga jego uwagę. Tak jest z ruinami starożytnej Romy. Wiele
razy powracał bowiem na Fora Cesarskie, oglądał Łuki Triumfalne. Był tym
tak pochłonięty podczas pierwszego pobytu w Rzymie, że z chrześcijańskich
budowli zwiedził dokładniej jedynie bazylikę księcia Apostołów, którą odwiedził co najmniej czterokrotnie, bo przecież, jak zanotował: „Kościół
ś. Piotra, im więcej widziany, tym więcej cudowny”74. Zaraz po przybyciu
udał się tam po raz pierwszy: „Sam zaraz najpierwszy poszedłem odwiedzić
ciało święte, to jest kościół ś. Piotra. Stanąłem w zadziwieniu! Te ogromne
i niezliczone kolumny, naokoło plac rozległy, wpośrodku dwa całe źródła nieustannie na powietrze wyrzucone z deszczem nadół spadają, a miedzy niemi,
na dwóch lwach stojąc, idzie na piędziesiąt łokci wgórę kamień, potężny obeliszek, w czworogran kuty. Na końcu tak wspaniałego placu ukazuje się wspaniały pałac. Tak bowiem w mojej duszy uczynił pierwsze wrażenie widok
kościoła ś. Piotra”75. Pierwsze słowa podziwu, zapierającego dech zachwytu
ustąpiły rzeczowym omówieniom przy kolejnych wizytach. Dzień później
opisywał Staszic Sąd Ostateczny Michała Anioła, który wywarł na nim mniejsze wrażenie, niżby tego się spodziewał. Maniera Michała Anioła, owa
terribilità76 musiała być znana Staszicowi z lektury francuskich podróżników,
pewnie opisy Lalandego nastroiły polskiego księdza w ten sposób iż spodziewał się zobaczyć coś o wiele bardziej przerażającego niż ujrzał w rzeczywistości. Tak o tym pisał: „Sąd Ostatni. Pociecha i nagroda, tych wszystkich,
którym otwiera się niebo za to, iż na ziemi byli użytecznymi ludziom, a rozpacz, przekleństwo, rozwarcie przepaści pod temi, którzy szkodzili ludziom.
[…] Wyrazy są godne pędzla Michel Ange. Ogromność i gniew Bóstwa, któ Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 159.
T a m ż e , s. 114.
76
Znaczenie określenia terribilità – pochodzącego od terrore – strach wyjaśniają teksty nowożytnych artystów. S e b a s t i a n o d e l P i o m b o pisał w 1520 roku do Michała Anioła: „Co do
Pańskiej terribilità, o której piszecie, nie uważam Was za terribile, i jeśli o tym nie pisałem,
nie dziwcie się, albowiem wydajecie mi się terribile jedynie w Waszej sztuce jako największy
mistrz z kiedykolwiek żyjących; tak mi się wydaje, jeśli zaś się mylę — tym gorzej dla mnie”.
Francisco d e H o l a n d a podobnie: „Wy Włosi uważacie za największy honor, największe szlachectwo i najwyższy cel stać się wybitnym malarzem i nieprzeciętnym (terribile) we wszelkich
umiejętnościach”. Dopiero w XVIII wieku odnaleźć można coś w rodzaju definicji tak pojętego
stylu w komentarzach, które Niccola d’Azara napisał do pism Mengsa, wydanych w Bassano
w 1783: „Terribile nazywa się metaforycznie ten styl, który w kompozycji ma skłonność do postaw wymuszonych i niezwykłych, w sposobie wykonania ma upodobanie do linii mniej soczystej, w wyrazie do skrajności, w kolorze do tonacji mniej przyjemnych: jest on przeciwieństwem
słodyczy i wdzięku; nie można zaprzeczyć, że w tym stylu Michał Anioł był najznakomitszym
i najbardziej terribile”. Cyt. za: J . B i a ł o s t o c k i , Terribilità. „Studia Estetyczne”.
R. 1966, nr 3.
74
75
[19]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
147
re złych od swojego oblicza odrzuca, nie dosyć mi się zdają wielkimi”77. Po
kilku dniach, zwiedzeniu starożytnych pozostałości Rzymu – obejrzeniu
Koloseum i Kolumny Trajana, wizyty na Kapitolu i Piazza del Popolo, znów
Staszic wrócił do bazyliki Księcia Apostołów, tym razem oglądał wnętrze
świątyni, które poraziło go swym ogromem: „Wszystko w tym kościele zwodzi – pisał – z daleka wszystko zdaje się w swojej postawie naturalnej. Jeżeli
się ku aniołom, ku świętym przybliżyć ważysz, w oczach zaczynają rosnąć,
odmieniają się, nareszcie ogromne posągi stawiają przed tobą. Spojrzyj na ołtarze, zdają ci się przedziwne malowidła. Jeżeli przystąpisz, to kamień. Spójrz
na cztery kolumny, które utrzymują baldaquin nad ś. Piotrem, zdają ci się kolumny małe; blisko, przecież sufit tykające. Pódź do nich: są to cztery niezmierne bryły miedzi, nad niemi baldakin z ogromnemi osoby, masa spiżu ma
129 tysięcy fondów. Zgóry podniebienie, im barziej się zbliżasz, tym barziej
idzie ku niebu, razem ogromna stawa przed oczami kopuła. Jeżeli spuścisz
oczy, widzisz przed sobą głębokie sklepienie drzwi do podziemi, z pod której
lśnie się liczne światło. Jeżeli stanąwszy w drzwiach, wyjrzysz nad grób
Pawła III albo Urbana VI, obaczysz piękną osobę, która coś trzyma na swoim
ręku, albo obaczysz blask złota, góry, stolicę, osoby, które tę stolicę niosą
wgórę. Zdjęty ciekawością, źle widząc sto osób blisko siebie, zapuścisz się
prętko, abyś dogodził swoim zmysłom. Lecz im dalej będziesz się zbliżał, tym
barziej będzie ci [się] zdawało, że się to do ciebie oddala; 428 stóp musisz
uczynić, niżeli te osoby, te nagrobki dogonisz”78. Następnie – jak to określił –
nie idąc „za czuciem zmysłów”, które kazały mu biec ku prezbiterium, kierując się rozumem ruszył obejrzeć po kolei kaplice. Opis tutaj jest, można
powiedzieć inwentaryzatorski, Staszic rzeczywiście kaplica po kaplicy – kolejno notuje co się w nich znajduje bez specjalnych odniesień do odczuć jakich doznawał pod wpływem oglądu dzieł sztuki. Zwróciło tutaj jego uwagę
przede wszystkim bogactwo drogich materiałów użytych do dekoracji Kaplicy
Najświętszego Sakramentu79, oraz niezwykłość papieskich grobowców
w Kaplicy Gregoriańskiej, o których napisał: „To sztuki rzadkie, ale w koście Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 116. Tak pisał o tym dziele Moszyński: „Sąd
Ostateczny Michała Anioła […] łączy w sobie wiele zamieszania i tyleż piękna – trzeba doskonałych oczu, aby je odróżnić”, A . M o s z y ń s k i , Dziennik podróży..., s. 280, „Słynny obraz
przedstawiający sąd ostateczny jest szkaradny, zły w kolorze i w kompozycji. Harmonijny jest
jedynie koloryt przyćmiony, e którym artysta wymalował tło i figury. Jeżeli udało się Michałowi
Aniołowi przedstawić coś w sposób naturalny, to chyba zamieszanie w takim dniu. Występują tu
wszędzie jednakie postacie, tyle że trochę inaczej ustawione, a zawsze przesadne”, T a m ż e ,
s. 397.
78
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 123.
79
Kaplica Najświętszego Sakramentu – pierwotnie zakrystia, swój obecny kształt uzyskała
w roku 1638. Jej centrum stanowi ołtarz wykonany z bardzo drogich i rzadkich marmurów. Nad
nim znajduje się cyborium projektu Gianlorenza Berniniego po roku 1676.
77
148
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[20]
le ś. Piotra powszechne”80. I chociaż było zamiarem Staszica uporządkowane
zwiedzanie to jednak dał się znów porwać zmysłom. Jego opis Komunii św.
Hieronima pędzla Domenichina z 1614 roku zdaje się o tym świadczyć.
„Wchodząc do tej kaplicy, na pilastrze zaraz porywa na siebie oczy obraz św.
Hieronima. Jaki wyraz poszanowania, bojaźni i nadziei w umierającym, któremu kapłan przynosi komunią! To wszystko co śmierć, wieczność i Bóg
przytomny wzbudzi, to wszystko Dominikin w twarzy Hieronima wyraził”81.
Zwrócił też uwagę na mozaikową kopię z 1727 roku wykonaną przez Pietro
Paolo Cristorafiego obrazu Giovanniego Lanfranco z roku 1628 przedstawiającą Chrystusa idącego po wodzie do tonącego św. Piotra: „zatrzymało mię
morze zburzone. Między wałami z wód wałów wydobywający się ś. Piotr.
Jego zalęknienie, pomieszanie, a w Chrystusie przed nim stojącym dobroć
i zadziwienie nad małą wiarą Piotra – nie ma nic równego”82. Także wobec obrazu w ołtarzu kaplicy nie pozostał Staszic obojętnym. Tutaj po raz kolejny
krytykował przedstawienie szatana: „Ś. Michał ma wiele wyrazu. Pod jego
nogami Guid do wyższego stopnia wyniósł dyabła, bo nie maluje go w larwie
dziwotwora, ale w postawie niezmiernej siły i złości człowieka, którego karku ledwo tykać się zdaje Michał; przecież ten przeklęty pod ułożoną mocą
duch niebieskiego ledwo dyszy”83. Tak go poruszył widok przedstawionego
szatana jako muskularnego mężczyzny, że nie zauważył iż ogląda mozaikową
kopię dzieła Guido Rheniego z roku 1635, wykonaną dla Bazyliki Piotrowej
w 1656 roku. Mozaiki Christofariego bardzo Stasica dziwiły, podkreślał dokładność odwzorowania dzieła malarskiego, łudzące oko efekty. „Chwaliłem
z podziwieniem żywotność tę farb, te cienie przecudne. W tym przestrzeżono
mię, że się mylę, bo to mozaika. Słyszałem, ale wierzyć nie chciałem.
Otworzyłem bardziej oczy, przypatrywałem się pilniej: oczy przekonywały
mię coraz bardziej, że to malowanie. Poszedłem nareszcie, dotknąłem się
ręką; czego nie widziałem, uczułem. Tak jest przecudna w tym obrazie mozaika przez Christofari”84. Sztuka mozaikowa bardzo podobała się polskim peregrynantom drugiej połowy XVIII wieku (choć nie wszystkim), już nie ze
względu na pewne novum i osobliwość nieznanej czy niewidzianej dotąd techniki jak to było w minionych dwóch stuleciach85, lecz przede wszystkim ze
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 124.
T a m ż e , s. 125.
82
T a m ż e , s. 125.
83
T a m ż e , s. 125.
84
T a m ż e , s. 125.
85
Podróżnicy z XVI i XVII wieku zwracają często uwagę na mozaiki, zwłaszcza w kościele
św. Marka w Wenecji. Wyznaczają tej sztuce przede wszystkim funkcję dekoracyjną, doceniając
„żywość” barw i niejednokrotnie budzące zdziwienie, podobieństwo do malarstwa. Pisał o tym
80
81
[21]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
149
względu na precyzję, doskonałość odwzorowania malarskiego pierwowzoru
oraz efekty kolorystyczne i światłocieniowe. Opisywały je Teofila Konstancja
z Radziwiłłów Morawska i Katarzyna Platerowa. Obie panie, podobnie jak
Staszic, zwróciły uwagę na doskonałość barw, Morawska pisała: „Jest bardzo
sławna fabryka mozaiki rzymskiej i z tej w ołtarze na miejsce wyjętych kładą
kamienne. Fabryka przy samym kościele. Napatrzyliśmy się jej do woli.
Rzemieślnicy dworscy bardzo dobrze płaceni robią masy wszystkich kolorów
– tłumaczyła – nawet złotego i srebrnego, bardzo twarde. Te w drobne przecinając części, te na kleistej materyi na żelazie lub kamieniu według potrzeby
osadzają, szlifując potym i oczyszczając. W tych miara, cienie i cała postać
tak zupełnie potrafione, że z bliska nawet jakby na przednim malowaniu
wzrok myli się i zastanawia. Obrazy te bardzo drogie, drugie z większych i po
kilka lat robione. Z mniejszych często wielkim zupełnie ludziom ojciec święty prezenta czyni”86. Katarzyna Platerowa podróżująca w 1785 roku podziwiała te same dzieła co ksiądz Stanisław. Wymieniła je wszystkie w swoim
diariuszu, były to Przemienienie pędzla Rafaela87, Cud św. Piotra wskrzesza­
jącego św. Petronelę Guercina88, Męczeństwo św. Se­bastiana Domenichina89,
Komunia św. Hieronima90. Zachwycała ją ich wielka piękność, że – jak pisała: „w moim odczuciu przewyższa wszystkie obrazy, które dotąd widziałam,
przede wszystkim z powodu żywej kolorystki”91. Ciekawe, że zupełnie inny
aspekt związany z wymianą obrazów na mozaikowe kopie poruszyli August
Moszyński i Johann W. Archenholtz, którzy zupełnie nie zachwycali się tymi
dziełami, zaznaczając przede wszystkim, że wymiany znanych dzieł dokonano ze względu na panującą w kościele św. Piotra wilgoć, przyczyniającą się
do zniszczenia znajdujących się tu płócien92. Architekt króla Stanisława wcaJan z Ocieszyna Ocieski, Bartłomiej Wąsowski, Wojciech Radoliński czy Teodor Billewicz. Zob.
M. W r z e ś n i a k , Roma Sancta, Fiorenza Bella…, s. 52, 119, 167, 197.
86
T. M o r a w s k a , Diariusz podróży..., s. 146. Musiała Morawska oglądać przede wszystkim dzieła P. P. Cristofariego, którymi zachwycali się również i Katarzyna Platerowa, Stanisław
Staszic i Kazimierz Kognowicki.
87
Mozaikę według Przemienienia Pańskiego Rafaela wykonali w latach 1758 – 68 G. F. Fiani,
G. Paleat, A. Cocchi, B. Regoli, P. Polverelli, V. Castellini, posługując się kartonem S. Pozzi’ego.
88
Mozaikę Pogrzeb św. Petroneli według obrazu Guercina wykonał P. P. Cristofari zgodnie
z kartonem S. Conca w latach 1728 – 1730.
89
Mozaikową kopię Męczeństwa św. Sebastiana autorstwa Domenichina wykonał w latach 1730
– 1736, P. P. Cristofari według kartonów L. Vanvitelli.
90
Mozaika Ostatnia komunia św. Hieronima według Domenichina wykonana została w latach
1730 - 1733 przez P. P. Cristofari’ego posługując się kartonami L. Vanvitelli.
91
“ils sont d’une beauté qui à mon avis surpasse tous les tableaux que j’ai vûe jusqu’ici, surtout
pour la vivacité des couleurs” [K. P l a t e r ] , Mon voyage…, s. 54.
92
J . W. A r c h e n h o l z, Włochy…, s. 169.
150
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[22]
le nie był kopiami zachwycony, pisał: „Jedno tylko muszę dodać w sprawie
mozaiki; niestety nie pozwala ona rozpoznać kolorytu, jaki dał mistrz. Prawie
wszystkie obrazy mozaikowe wydają się podobne w barwach. Jest to wielka
ich wada. Dodajcie do tego blask tych obrazów, a przekonacie się, że mozaika przewyższa obrazy na płótnie jedynie trwałością”93.
Dwa jeszcze obiekty przyciągnęły szczególną uwagę Stanisława Staszica
w Bazylice świętego Piotra podczas pierwszego pobytu w Rzymie. Było
to znów dzieło Gianlorenza Berniniego, którego rzeźby wyjątkowo musiały odpowiadać gustom podróżnika, mowa o potężnym nagrobku papieża
Aleksandra VII, dziele o nieskomplikowanym programie ikonograficznym
ale niezwykle efektownym koncepcie, w którym spod draperii wyłania się
postać symbolizującego śmierć kościotrupa, potrząsająca wymownie klepsydrą. To właśnie ten efekt wzbudził podziw księdza Stanisława: „Papież obtoczony cnotami: Charitas, czyli miłością bliźniego, Prawdą, Sprawiedliwością,
Roztropnością, które zwalają nieskończone trudności na śmierć, z lochu podziemnego wydobywają się. Długo przeciągnęły cnoty życie męża, nakoniec
nielitościwa śmierć, nie mogą się sama wydobyć, wyniosła wzgórz rękę i pokazała iż już skończyła się godzina. Grób Aleksandra VII jest bardzo piękny
i co do sztuki i co do wyrazu. Zastanawia i budzi myśli”94. Z opisów dzieł
sztuki baroku wyłania się osoba autora zainteresowanego na równi dydaktyczną funkcją jak i estetycznym aspektem dzieła (i tu przede wszystkim kategorie jakimi się Staszic kierował do poruszający duszę nastrój dzieła oddający
uczucia osób, których historię przedstawiono i typowa dla osiemnastego stulecia kategoria wzniosłości – a więc piękna budzącego strach i uczucie małości u widza, dzieła majestatyczne). Wyznaczenie sztuce zadań nauczania
i umoralniania powodowało u Staszica częstą krytykę malarstwa, które jego
znaniem przedstawiało nieodpowiednie do świątyni tematy, jak wspomniane
już postaci diabłów. Sprzeciw księdza Stanisława wzbudziło też dzieło przedstawiające ukaranie Ananiasza i Safiry – mozaikowa kopia z 1725 – 1727
roku wykonana według dzieła Cristoforo Roncallego zwanego Pomarancio
w roku 1604. Pisał: „Jakiż to nowy sposób rozboju widzę na tym pilastrze!
Widzę potężną osobę; źle jej patrzy z oczu, zabija, a nic nie ma w ręku, ani
się nawet nie rusza. Oto mężczyzna i kobieta w pokorze klękają przed nim,
ofiarują mu pieniądze i wszystko co z sobą mają. Ów przecież człowiek bez
A. Moszy ń s k i , Dziennik podróży…, s. 391.
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 133. Pisał o tym nagrobku i August Moszyński:
„oburzam się trochę widząc, że geniusz tylu zręcznych rzeźbiarzy mógł tworzyć dla ozdobienia
i wyróżnienia grobowców tylko cnoty w postaci kobiet. Są to zawsze dwie kobiety w rozmaitych
pozach. Wolę jednak od nich tę ohydną figurę śmierci unoszącą zasłonę”, A . M o s z y ń s k i ,
Dziennik podróży..., s. 355, „śmierć unosząca zasłonę i wskazująca na klepsydrę jest bardzo poetyczna:, przykre, ze wykonanie posągów pod każdym względem liche”, T a m ż e , s. 393.
93
94
[23]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
151
czucia zabija obydwóch. Już leżą trupem pod nogami łakomcy i nieczuły.
Zacząłem łotrowi złorzeczyć. W tym przestrzeżono mię, że to jest sprawiedliwość nieba, że to ś. Piotra zabija Ananią i Safirę za jedno zmyślenie przed
nim. […] Słuchając wrażenia pierwsze dzieciństwa, już cierpiałem zgryzoty,
lecz wkrótce uczułem rozum i rzekłem: I to złe; nigdy zabijać prócz własnej
obrony partykularnemu człowiekowi nie godzi się. Oby czym prędzej znikły
podobne przykłady w ołtarzach człowiek i tak jest już dosyć zabójcą swojego plemienia”95. Do świątyni Księcia Apostołów i pałaców watykańskich powróci jeszcze Staszic wielokrotnie podczas drugiego popytu w Rzymie po
spędzeniu dwóch miesięcy w Neapolu. Wtedy znów skrytykuje ikonografię,
której praw chyba nie bardzo rozumiał. Dał tego dowody już we Florencji kiedy oburzał się na przedstawienia legendy św. Benedykta z Nursji, da jeszcze
raz kiedy nawiedzi bazylikę św. Piotra, kiedy napisze: „Obrażał moje oczy
ten miecz w ręku ś. Pawła. Nie tylko, że mu niezgrabnie z nim, a przeto obraża oczy, ale gdy jeszcze te zewnętrzne czucia przejdą do rozumu, natychmiast
obrażają myśli, świętej naszej religii tak sporne. Im więcej rozum ludzki przybliża się do Bóstwa, tym więcej czuje miłość ludzi i kocha pokój”96. Czyżby
Stanisław Staszic nie wiedział, że miecz ten wskazuje na męczeńską śmierć
św. Pawła? Wydaje się wręcz nieprawdopodobnym, żeby uczony tego formatu mógł popełniać takie błędy interpretacyjne. Ale może jest inaczej. Może
taki sposób postrzegania sztuki ma związek z osiemnastowieczną teorią skojarzeń, o których pisała Edmund Burke w dziele O pochodzeniu idei wznio­
słości i piękna z 1757 roku. Filozof ten twierdził, że uczucia jakich doznajemy
pod wpływem oglądu dzieł natury czy sztuki są w znacznej mierze uzależnione od skojarzeń jakie z już mamy np. z przedstawionymi przedmiotami, jeżeli
z jakiegoś powodu nabraliśmy kiedyś negatywnych co do określonych rzeczy
przekonań, będą one na nas oddziaływać właśnie w ten sposób97. I tak właśnie
Stanisław Staszic, ostro zawsze potępiający niszczącą siłę wojen poczuł się
urażony, narzędziem symbolizującym tę zbrodnię w dłoniach św. Pawła.
Pozostałe chrześcijańskie świątynie Rzymu opisał tym razem Staszic pobieżnie, podając jedynie, że znajdują się w nich dzieła renesansowych i barokowych mistrzów, lecz tylko nielicznych z nich wspomniał z nazwiska. Był
u św. Jana na Lateranie, San Ignazio, Matki Bożej Loretańskiej, św. Sylwestra
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 133. Chciał też skrytykować przedstawienia obrzezania Jezusa z kościoła ś. Ignacego w Genui, ale – jak pisał – samo zamyślenie się nad tym
obrazem sprowadziło na niego karę: „Sam obraz ten kaził mię, gdy się zamyśliłem. Przy mnie
matka z córkami. Te, widząc Dziecię na ręku Panny Maryi, a kapłan z nożem rżnący toż dziecię
między nogami, pytały się z usilnością po kilka razy, co ten kapłan rżnie”. T a m ż e , s. 245.
96
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 175.
97
E. B u r k e , Dociekania filozoficzne o pochodzeniu naszych idei wzniosłości i piękna. Tłum.
P. G r a f f, Warszawa 1968, s. 146-184.
95
152
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[24]
i św. Katarzyny Sieneńskiej. U św. Ignacego znów nie podobał się obraz św.
Michała Archanioła zwyciężającego lucyfera: „Ś. Michał strąca i gromi diabły. Wyrazy szpetne, nadto zmyślne. Ś. Michał z orężem, pełen złości, goni
pierzchające przed nim jakieś straszydła z rózgami. Jak piękną w porównaniu do tej okazuje się ta myśl de Michel Ange, gdzie anioł bez złości, ale
z gniewem gromi pod swoimi nogami ogromnego starca, na którego czole
złość”98. Jaki obraz Michała Anioła miał Staszic na myśli, trudno dziś powiedzieć. Należy raczej przypuszczać, że nastąpił tu błąd w zapiskach a ksiądz
Stanisław miał na myśli dzieło Guida Rheniego, które widział w bazylice
św. Piotra.
Wspomnieć należy jeszcze, że w kościele św. Katarzyny ze Sieny skrytykował dzieło Benedetta Luti przedstawiające Komunię Marii Magdaleny.
Krytyka ukazania nagiego ciała w przedstawieniach świętych wynikała jeszcze z postanowień Soboru Trydenckiego, którego myśli dotyczące sztuki
przyjął w Polsce Synod Krakowski w 1621 roku, a które piętnowały niezgodność z dogmatem, nagość i lubieżność w sztuce. Treść piątego punktu (51
rozdziału konstytucji synodalnych De sacris imaginibus) dotyczącego zakazanych obrazów, które należy ze świątyń usunąć brzmiała: „Ponadto nie pozwalamy, by na obrazach przedstawiano Św. Marię Magdalenę półnagą, lub
obejmującą krzyż w stroju mało przyzwoitym i barwnym, z włosami oplecionymi wstążkami i kwiatami. Najlepiej jest przedstawiać ową świętą niewiastę
po przemianie, jaka się w niej dokonała, w stroju najskromniejszym, który by
pokazywał całą świątobliwość jej żywota”99.
Siedemnastego grudnia 1790 roku zwiedzanie Wiecznego Miasta zostało
przerwane by udać się na wycieczkę na południe – do Neapolu i na Wezuwiusz.
Mijane po drodze włoskie miasteczka nie wywarły znów na Staszicu wielkiego wrażenia, przede wszystkim z powodu niewielkiej liczby ludności.
Także i ta część półwyspu apenińskiego została poddana krytyce – i znów widok miast, sposobu uprawy ziemi stał się pretekstem do rozważań o wpływie
złych rządów na charakter człowieka. „Rzuciwszy okiem na kraje papieża
i kraje króla neapolitańskiego, zdaje się iż to są kraje już nie włoskie, ale jakie
dzikie stepy afrykańskie. Nie wiedząc przyczyny, dziwny się to staje widok
po tych krajach, które leżą w Weneckiem, w Toskanii, w Genueńskiem. Lecz
wszedłszy w rządu niezdrożności, wszystkiego znajduje się przyczyna, gdyż
nie ma rządu z większym nierządem niż w tych krajach. […] Stąd pochodzi,
ze tutejszy lud, który przez klima jest leniwy, przez rząd do umysłu niższego
jest skłoniony, nie ma umysłu wyniosłego, razem podły i zuchwały, nie wstydzi się żebrać, a w przysługach krnąbrny i zły. Cudowne obrazy całuje, a jak Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 130.
Uchwała Synodu Krakowskiego o malarstwie sakralnym. Tłum. G . C h i l k i e w i c z .
W: Teoretycy, pisarze i artyści o sztuce 1500 – 1600. Opr. J . B i a ł o s t o c k i , s. 429-230.
98
99
[25]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
153
by oszukać, skłamać, odrwić – o tym tylko myśli”100. Najbardziej spodobał
się Staszicowi widok południowych prowincji, który uznał za najpiękniejszy
wśród włoskich. Wrażenie największe wywarły gaje oliwne i pomarańczowe
oraz winnice. A wszystko to u podnóża Apeninów, których szczyty „ginęły
w chmurach”, po drugiej zaś stronie widok „ogromnego żywiołu” morza napawał księdza Stanisława „wielorakimi myślami”. Mieszały się w przybyszu
uczucia strachu i zachwytu, podziwu i małości wobec ogromu dzieł natury.
W tym opisie natury jeszcze raz pobrzmiewają wspominane już kategorie estetyczne XVIII wieku, który szczególnie cenił piękno wzniosłości101. Smakując
się południowym pejzażem wjechali podróżnicy do Neapolu. Miasto wydało się niesamowitym tyglem, którego inność od miast północy natychmiast
odnotował Staszic w swoim dzienniku. „Miasto Neapol, jadąc poprzez ulicę Toledo, okazało się być bardzo ludne. Ulice ciągiem zapchane ludem; tych
wrzask, ruch, karet przejazd, kafiarń, kramów, sklepów światło; garkuchnie z
ogniami po ulicy, przy nich kupy lazaronów; budy w różne owoce, cukry, winogrona, pomarańcze, cytryny, melony – wszystko to człowieka północnego
oczy na siebie razem porywa, dziwi, odurza, weseli i zdumiewa. Taki na mnie
skutek sprawił wjazd do Neapolu”102. Z opisu Neapolu wiele wnioskować
na temat zainteresowań Staszica nie można, bowiem znaczna część diariusza (od grudnia 1790 do początku lutego 1791) zaginęła. Zapiski, które pozostały wskazują iż mógł ksiądz Stanisław wiele uwagi temu miastu poświęcić.
Opisywał dość wyczerpująco obyczaje tutaj panujące, znalazło się zwłaszcza
wiele uwag krytycznych dotyczących Włochów. Nie podobał się Staszicowi
obyczaj wystawiania zwłok na widok publiczny i dawanie zmarłym jałmużny,
podczas gdy biedota przymierała głodem na ulicach103. Krytykował też złą organizację i fatalne warunki panujące w szpitalu przy kościele Zwiastowania.
Pisał: „Między temi choremi zastałem nieporządek i ochlustwo, wszyscy prawie leżeli bez koszuli. Na dole widziałem podrzutki. Tamże też zastałem nieporządek, smród, brud i nieznośny wrzask mamek: dzieci zaś jak pomarłe,
ledwo się ruszały. Widziałem, ze zgrozą, w jednym łożu dzieci umarłe z ży Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 141.
Kilkakrotnie Staszic opisywał okolice Gaety, musiało to miejsce wywrzeć na podróżniku
szczególne wrażenie. „Widok […] jest jeden z najpiękniejszych, który dotychczas widziałem we
Włoszech. Pola są ogrodem z oliw, z pomarańczy, z fig i winnic. Środkiem idzie droga przecudna,
gdyby w ogrodzie ulica. Z tej po jednej stronie wznoszą się Apeniny i giną w chmurach. […]
Z drugiej strony ginie oko. Na morzu ruch ustawiczny. Masy tego ogromnego żywiołu wielorakie
poddają myśli”. T a m ż e , s. 142.
102
T a m ż e , s. 144.
103
„Po ulicach kilka razy trafiłem umarłego, wystawionego na ulicę. Przechodzący dawali mu
jałmużnę. Uważałem, iż prawie każdy przechodzący z pospolitych ludzi rzucał na miskę po pieniądzu. Na ulicy zastałem jednego kalekę bez ręki […] przechodziło koło niego mnóstwo ludzi,
ale nie doczekałem się, by mu kto żywemu i potrzebnemu dał pomoc”. T a m ż e , s. 144.
100
101
154
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[26]
jącemi pomieszane. Dziurę przez którą te nędzne dzieci podrzucają mierzyłem nie ma piędzi szerokości i wysokości, jak gdyby się lękali przełożeni
tego domu, żeby im dużego, zdrowego i czerstwego nie przyniesiono dziecięcia, tylko same wywiędki, które dosyć suche, iż przez tę dziurę przelezą”104.
Dziwił się neapolitańskiej szlachcie, że „z ziemną krwią” bagatelizując problem opowiada o codziennych napadach, kradzieżach i morderstwach tłumacząc: „Lud tu dobry. Rzadko trafiają się zabójstwa, daleko więcej w Rzymie.
W Rzymie lud zły. W Rzymie nie ma policyi”105.
Zwiedził też Staszic okolice Neapolu. Wielkie wrażenie wywarł na nim
wyrzucający z wielkim hukiem kamienie, Wezuwiusz, na którego zbocza
wchodził kilkakrotnie oglądać wyrzucony przez wulkan materiał jak i podziwiać widoki106.
Po dwumiesięcznym pobycie w Neapolu podróżni powrócili do Rzymu.
Tutaj znów pochłonęły Staszica przede wszystkim starożytne rzeźby zgromadzone w rzymskich muzeach i willach. Szczególnie interesujące są zapiski relacjonujące wizytę w muzeach watykańskich. Podziwiając Apolla
Belwederskiego Staszic zwrócił uwagę na spokój oblicza i budzącą cześć
wyniosłość bóstwa, którego nagość nie wydała mu się rażącą107. W rzeźbie
Laokoona widział przede wszystkim obraz człowieka pokonanego przez siły
natury. Po raz kolejny oceniał czy może doceniał dzieło sztuki pod względem
uczuć jakie malują się na twarzach przedstawionych bohaterów. Podkreślił,
że artysta doskonale wyraził ból cierpień ojca, który patrzy na śmierć wła Ta m ż e , s. 147.
T a m ż e , s. 148. Staszic poczynił w tym miejscu uwagę natury ogólnej o nienawiści
szlachty wobec Rzymu wynikającej z antagonizmów między papiestwem a królami neapolitańskimi. Zauważył przy tym, że jest to zjawisko w Europie powszechne, że rządy sąsiadujących
ze sobą państwa podsycają wzajemną nienawiść wśród narodów, szczując jednych na drugich.
Na problem ten zwracała uwagę i Archenholtz pisać o nienawiści między neapolitańczykami
i Rzymianami, oraz o morderstwach, które są Neapolu na porządku dziennym i nie czynią na
nikim wrażenia. J. W. A r c h e n h o l z,Włochy…, s. 272-275, 278.
106
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 150. Odwiedził górę kilkakrotnie, jednak za
pierwszym razem jej nie opisał zbyt dokładnie, chyba z braku czasu. W tym miejscu dzienniku znajduje się wskazówka zaczynająca sie od słów: “opisz różne widoki…”, w której Staszic
notował sobie co jeszcze powinien zawrzeć w opisie okolic Wezuwiusza. Notatka jednak nigdy
nie została rozwinięta poza uwagami natury geologicznej. Czynił tak z resztą ksiądz Stanisław
często, dokańczają opis po kilku dniach. Zob. opisy bazyliki św. Piotra w Rzymie. T a m ż e ,
s. 114-115. Czynny Wezuwiusz, zastygła lawa, kamienie wyrzucane podczas erupcji były zawsze
w centrum zainteresowań podróżników odwiedzających południowe Włochy. Wyczerpujący opis
wulkanu i widoków Kampanii pozostawiła Teofila Morawska. K . M o r a w s k a , Diariusz
podróży..., s. 181-184.
107
„Statua Apollina zadziwia oprócz sztuk rzeźby swojej wspaniałością. Wyraz jej twarzy ma
spokojność, a przecież jakąś wyniosłość, która budzi cześć, a nie ma żadnej odrazy. Takim właśnie winien być posąg boga” . Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 159.
104
105
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
[27]
155
snych dzieci: „Przecudny wyraz uciśnionego stworzenia pod przeciwnościami natury. Boleść, ten utłumiony żal, który w nieszczęśliwym, a cierpiącym
ojcu znajdować się musi, kiedy sam ginie i na śmierć własnych dzieci patrzy, ten widzieć w czole Laokoona”108. Drugie kryterium oceny dzieła jakim
posługuje się w wartościowaniu Stanisław Staszic jest związane z widzem.
Dzieło zdaniem księdza Stanisława jest warte uwagi jeżeli nakłania do myślenia, jeśli zatem wywołuje w widzu jakieś doznania, porusza go i przywodzi ku kontemplacji rzeczy wyższych. Tym kryterium kierował się podróżnik
w ocenie fresków w Stanzach Rafaela. Malowidłom tym poświęcił sporo
miejsca w swoim diariuszu. „Sala Konstantyna – pisał – niezmiernie mnie zadziwiła nie dla piękności malowania, bo to jest średnie, ale dla mnóstwa myśli, które we mnie wzbudziła”109. Freski namalowane około 1520 - 1525 przez
Giulio Romano według kartonów Rafaela nie przypadły do gustu polskiego
podróżnika ze względu na kunszt artysty ale ciekawą wydała mu się ich treść,
która pociągała ku rozważaniom natury moralnej. Dziwił go bardzo fresk pt.:
Wizja Krzyża przedstawiający moment wysłania wojsk Konstantyna do walki „w imię Boga”. Nie mógł zrozumieć dlaczego aniołowie ukazują ludziom
krzyż – symbol miłosierdzia, który powinien pociągać ku miłości bliźniego,
a tutaj dopomaga we wzajemnej rzezi. „Zapytałem się: nacóż ta wściekłość
w ludziach, nacóż wojna, czemu tak rżną się ci ludzie, kiedy tej srogości nie
ma w bestyach? Nacóż tego chce niebo, czemóż anioły, zamiast prowadzenia
do miłości, jeszcze dopomagają ludziom we wspólnej rzezi? Wtym obróciłem
oczy moje na drugie drzwi ściany i znalazłem odpowiedź. Na jednej despotyzm zawiera związek z duchowieństwem i sadowi swoję władzę na Bogu; na
drugiej ścianie duchowieństwo dzieli łupy z despotyzmem, to jest napierwej
Konstantyn bierze chrzest i zostaje cesarzem chrześcijańskim, którego władza
jest od Boga, a na drugiej papież bierze od Konstantyna donacyją ziemi zawojowanych. Taki jest wszystkich wojen koniec: i wzrost despotyzmu i wzbogacenie się duchowieństwa”110. Bardziej docenił Staszic styl Rafaela, który
mógł podziwiać w Stanzy Heliodora. Malarstwo tego mistrza wydało się polskiemu peregrynantowi wręcz nie do opisania, „gdyż słowa nie mogą mieć takiej dzielności, jaką w nich pędzel Rafaela wyraził”111. Zwrócił też uwagę na
doskonałość przedstawienia postaci i stroju Juliusza II, który pojawia się niemal we wszystkich freskach choć nie wymagała tego treść namalowanej historii. Tak o tym pisał: „Papież Julius II wlazł tu bez przyczyny do kościoła
Hierozolimy. Toż samo nad oknem, gdzie cud krwi idącej w Eucharystii na
T
T
110
T
111
T
108
109
a
a
a
a
m
m
m
m
ż
ż
ż
ż
e , s. 160.
e , s. 162.
e , s. 162-163.
e , s. 163.
156
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[28]
wątpliwość kapłana w Bolsenie, także papież Julius znowu bez potrzeby się
wmieszał, chcąc koniecznie wszędzie być przez Rafaela malowanym jakoż
w ubiorze tego papieża i w ubiorze kardynałów za nim, jako też w udaniu
ich ciała tu nieporównaną ukazał biegłość Rafael”112. Należy podkreślić, że
Staszic jest niezwykle bystrym obserwatorem a jego uwagi są bardzo trafne. Trudno się bowiem nie zgodzić z jego oceną fresku przedstawiającego
uwolnienie św. Piotra z okowów, który – jak pisał –„ma jakąś wielką dzielność. Anioł nieporównanej piękności przychodzi. Światło księżyca, ogniska,
anioła osobliwiej są miarkowane”113. W doskonały sposób ksiądz Stanisław
wypunktował najważniejsze cechy malarstwa Rafaela, a więc harmonię i ład
w kompozycji, grze świateł i układzie barw. Ten spokój i ład docenił w następnej Stanzy, we fresku Szkoła Ateńska: „Ułożenie przecudne; 56 osób, a nie
ma nic zamieszanego, każda czyni, każda inny ma wyraz”114. Dalej analizował Staszic połączenie tematów dwóch fresków Szkoły Ateńskiej i znajdującej
się naprzeciw Dysputy o Najświętszym Sakramencie. „Myśl zasadnicza zgromadzenia Ojców świętych na fundamentach nowego Kościoła jest dobra, lecz
porównanie tych dwóch obrazów, naprzeciwko siebie stojących ciągnie myśli. Tu cała starożytność szuka przyczyny skutków natury i różni wystawiają
sobie różne poznać Bóstwo. Z drugiej strony zgromadzenie ludzi najświatlejszych z lat tysiąca znajduje też pierwszą wszystkiego przyczynę: to Bóstwo
w uświęconym chlebie”115. Porównanie starożytnych myślicieli z Ojcami
Kościoła, zestawienie dwóch dróg poszukiwania prawdy zastanowiło Staszica
jeszcze bardziej gdy drugi raz oglądał Stanze. Z opisu daje się wyczuć, że ten
pomysł porównania Boga, świętych, Ojców Kościoła z pogańskimi bożkami wydawał mu się co najmniej niestosowne116. Wspomnieć jeszcze trzeba
opis Pożaru Bogo, który zobaczył Staszic w kolejnej Sali, tutaj jego uwagę
zwróciły przede wszystkim uczucia jakie malowały się na twarzach przerażonych mieszkańców ogarniętej płomieniami dzielnicy Rzymu: „Gorzelisko
miasteczka czyli Borgo ś. Ducha ma wiele w każdej osobnej sztuce wyrazu.
Dziennik podrózy Stanisława Staszica… s. 163.
T a m ż e , s. 163. Na układ świateł w tym fresku zwróciła uwagę Teofila Morawska: „Między
inszemi tegoż Rafaela na murze odmalowany Piotr [w] więzach. Tam do niewychwalenia i robota,
i sztuka. Trzy ognie, każdy w inszym świetle wyrażone doskonale, światło niebieskie ś[więtych]
otaczające, ogień pochodny i blask miesiąca”, K. M o r a w s k a , Diariusz podróży..., s. 147.
114
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 163.
115
T a m ż e , s. 163.
116
T a m ż e , s. 165. Na fakt pomieszania tematów mitologicznych z chrześcijańskimi zwrócił
uwagę Moszyński: „Jest rzeczą zabawną, ze we fresku przedstawiającym dysputę o Najświętszym
Sakramencie papież i duchowieństwo stoją u dołu ołtarzu, a nad nimi na chmurze unosi się
Apollo w otoczeniu cnót i muz pogańskich. To są niedociągnięcia, których nie sposób dziś pojąć”,
A. Moszyń s k i , Diariusz podróży..., s. 391.
112
113
[29]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
157
Ów syn, który dźwiga ojca starca, ów, który rzuca się ku oknu; ta matka, którą już płomień ztyłu zachwyta, a ona cała tylko zachowaniem życia swojego
dziecięcia zatrudniona, o tym myśli, tym tylko zajęta, jakby to dziecię przez
okno spuścić dla wyratowania go”117.
Opuściwszy Watykan ksiądz Stanisław ruszył po raz drugi zwiedzać Rzym,
znacznie już dokładniej tym razem, o wiele więcej czasu poświęcając sztuce
nowożytnej. Zwyczajem polskich podróżników udał się do głównych rzymskich bazylik, choć ani wszystkich nie opisywał ani nie wspomniał nic na
temat odpustu związanego z ich nawiedzeniem118. Kilka zdań poświęcił kościołowi Santa Maria Maggiore, który go nie zachwycił z powodu braku proporcji. „Wielki, długi szeroki, kosztowny, ale że wszystko bez miary, przeto
nie ma wspaniałości ani ogromu”119. W kościele św. Pawła za murami, który
był „pełen kolumn wielkich i bardzo pięknych”, podziwiał – jak i inni polscy
peregrynanci w XVI – XVII wieku - tylko krucyfiks, przed którym doznała objawień św. Brygida120. U św. Jana na Lateranie podziwiał bogactwo różnorodnych, barwnych marmurów. Poszedł też do Scala Santa. Pobyt tutaj był
znów okazją do krytyki zabobonu mieszkańców Rzymu, którzy idą na kolanach po drewnianej obudowie Świętych Schodów, a więc nie dotykają miejsc
po których stąpał Chrystus. Pisał: „W tym miejscu bardzo wiele znalazłem zabobonu. Kamienie wycierane, drzwi, zamki, kłodki wylizane”121. Jakże inne
są te konstatacje od wrażeń Polaków z minionych stuleci. Podróżujący w wieku XVI i XVII polscy peregrynanci skwapliwie notowali długie listy przeróżnych, nawet najbardziej nieprawdopodobnych relikwii, nie poddając zupełnie
wątpliwość ich prawdziwości122. Staszic w ogóle ich istnienia nie odnotowuje, a obrzędowość z nimi związaną gani.
Zwiedził też Staszic i inne kościoły Wiecznego Miasta lecz o większości z nich jedynie wspominał. Więcej napisał o kościele San Ignazio, który odwiedził dwukrotnie, za pierwszym razem (podczas pierwszego pobytu
w Mieście) nie zwrócił uwagi na iluzjonistyczne freski pędzla Pozza, wspo Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 165.
Był u św. Krzyża Jerozolimskiego i u św. Wawrzyńca z murami gdzie zwiedził katakumby, ale
nie zanotował nic szczególnego na temat tych świątyń. T a m ż e, s. 214.
119
T a m ż e , s. 158. Kościół ten także nie podobał się Moszyńskiemu. A. M o s z y ń s k i ,
Diariusz podróży..., s. 242, 284.
120
Kaplica ta należała do „kanonicznych” miejsc jakie należało w Rzymie zobaczyć w XVI
i XVII wieku. Był tu Jan z Ocieszyna Ocieski i Krzysztof Zawisza, Zob. J . O c i e s k i ,
Diariusz podróży do Rzymu 1540 - 41. Rkps Biblioteki Narodowej w Warszawie sygn. akc 9902,
k. 62, Pamiętniki Krzysztofa Zawiszy, wojewody mińskiego. Wyd. J . B a r t o s i e w i c z .
Warszawa 1862, s. 91.
121
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 173.
122
Zob. M. W r z e ś n i a k, Roma Sancta, Fiorenza Bella…, s. 104-106.
117
118
158
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[30]
mniał je kiedy udał się do tego kościoła po raz drugi, wtedy opisał Apoteozę
św. Ignazego Lojoli namalowaną na sklepieniu świątyni: „Ś. Ignacy już sięgający Boga Ojca w niebie, a za nim niedaleko zbliża się ś. Franciszek Ksawery,
za któremi kolumny obłoków chwały i dusz wznoszą się z Ameryki, z Europy,
z Azji i z Afryki”123. Podobała się też Apoteoza św. Alojzego Gonzagi dłuta Pierra Le Grosa Młodszego z lat 1698-1699. Docenił to dzieło Staszic ze
względu na doskonałość reliefu i umiejętność naśladowania natury przez artystę. Pisał: „Ś. Alojzy Gonzaka przez pana de Gros robiony, ma coś nadzwyczaj miłego. Patrząc się na niego, trzeba się mylić. […] Anioł, który niesie
koronę z nieba na głowę ś. Alojzego jest prawdziwie dzieckiem, kiedy kto zapomni, iż z kamienia kuty”124.
Podziwiał Staszic dzieła mistrzów włoskiego renesansu i baroku, zawsze zwracał uwagę na dzieła Michała Anioła, Rafaela125, Guercina126, Guida
Rheniego127, Tycjana i Berniniego. Po to by zobaczyć nagrobek Juliusza II –
z rzeźbami Buonarottiego udał się do kościoła San Pietro in Vincoli. Podziwiał
piękno i majestat Mojżesza, który – według Staszica – dominował nad całością kompozycji Tak pisał o tym dziele: „Spacerując po Kościele, nagle rzuciła mi się w oczy ogromna i piękna rzeźba Mojżesza. Zatrzymałem się i długo
uważnie wpatrywałem się w piękno i siłę owej figury. Natychmiast zacząłem
się zastanawiać, co ona chce powiedzieć. Zobaczyłem, że to było mauzoleum,
że to był grobowiec. Jak to? To grobowiec Mojżesza w Rzymie w kościele św.
Piotra? Zapytałem. Powiedziano mi, że to grobowiec pewnego Papieża i pokazano mi na górze mały sarkofag. Z figurą Papieża nad nim. Lecz ten sarkofag był tak mały, że nie zwracał na siebie uwagi w mauzoleum. Piękna figura Mojżesza zawładnęła wszystkim. To mauzoleum to dzieło Michała Anioła.
Dzieło jest brzydkie, ale figura Mojżesza, która też jest dziełem Michała
Anioła jest piękna! Mojżesz wyraża w sposób szlachetny oburzenie na nieposłusznego Papieża”128. W opisie rzeźby Staszic ujął zasadę sztuki Michała
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 170.
T a m ż e , s. 170. Dzieło to wskazywał w Drodze Rzymskiej Kazimierz Kognowicki jako
godne widzenia.
125
Odwiedzając Chiesa Nuova – kościół św. Filipa Neri zwrócił jedynie uwagę na dzieła Rafaela
przedstawiające Sybille. T a m ż e , s. 189.
126
Dzieła Guercina były jedynymi, na które zwrócił uwagę w Piacenzy. T a m ż e , s. 242.
127
Wspominał dzieła tego mistrza znajdujące się w Palazzo Cirsini, ale nie wymienił żadnego
z nich. T a m ż e , s. 182.
128
Fragment ten został opisany w języku francuskim: „En me promenant dans l’Eglise tout d’un
coup je Fus frappé par une Grande et belle statue de Moïse. Je m’arrêta, je considéré long tems
la beauté et la force de cette statue. Bientôt j’ai recherché ce que voluoit dire cette statue là.
Je vu que c’etoit un mausole (!), que c’etoit un tombeau. Comment dis – je. Se tombeau de moise
a Rome dans l’eglise de St. Piere. Je demande. On mąa dit que cąest un tombeau diun Pape
et on me montra en haut un petit sarcophage Alec un figure de Pape qu dessus. Mais ce srcofage
123
124
[31]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
159
Anioła. Mojżesz uosabiał szlachetność, majestat i gniew jednocześnie – to co
współcześni Buonarottiemu nazywali terribilità.
W kościele Santa Maria del Popolo zwrócił jedynie uwagę na Kaplicę rodziny Chigich. Tutaj błędnie zidentyfikował jej autora – jako Michała Anioła,
podczas gdy autorem projektu był Rafael, po którego śmierci w 1520 roku
dzieło dokończył Bernini. Nie wiadomo z czego wynikła ta pomyłka, bo przecież doskonale Staszic potrafił odróżnić style obu mistrzów. Tutaj jednak najbardziej podobały się Staszicowi nie dzieła malarskie Rafaela, które zupełnie
pominął, ale rzeźby Jonasz dłuta Lorenzetta z Habakuk autorstwa Berniniego:
„Jaka spokojność, jak wiele sztuki i przyjemności w Jonasie, stojącym na
paszczy potwory morskiej! Z drugiej strony czyliż może być uśmiech naturalniejszy, delikatność większa, wyraz mocy nadprzyrodzonej dosadniejszy, jak
w aniele wyciągającym Habakuka z lochu lwiego? Opuszczam inne piękności, bo te zawarły cała moją uwagę”129.
W Palazzo Doria na słowa uznania zdobył się Staszic wobec dwóch dzieł.
Były to Powrót syna marnotrawnego pędzla Guercina z 1554 – 1555 roku
i tycjanowska Ofiara Izaaka. Oba te obrazy poruszyły księdza Stanisława
sposobem ukazania głębokich przeżyć ukazanych postaci. Pisał o ojcu powracającego syna: „Ten wyraz starca, w którego oczach żal, łzy, gniew i miłość
miękczącego się serca nad losem syna obdartego, na pół nago przed nim stojącego…” i o Izaaku i Abrahamie: „Zalęknienie, przeraz śmierci w dziecięciu,
na stosie drzewie złożonym jest bardzo wielki. Wiara, wewnętrzne przekonanie pobożnego męża i na zoczenie anioła wesoły uśmiech poruszonego ojca
étoit si petit, quąil ne faisoit aucun effect dans lu mausolé. La belle statue de Moise sąempara
de tout. Ce Mausolé est de la composition de Michelange. Elle est mauvaisse, ais la statue de
Moise qui est aussi de Michelange et belle! Moise exprime avec une noblesse une indignation
contre le Peupe desobeisant”, T a m ż e , s. 227. Niemal identyczny opis pozostawił Moszyński,
to tylko kolejny dowód na korzystanie z pamiętnika podróży autorstwa Lalandego: „Razem
z innymi ośmioma wielkimi figurami był [Mojżesz] przeznaczony na grobowiec Juliusza II, który
miał stanąć pośrodku kościoła św. Piotra. Z całej serii pozostała w Rzymie ta jedna. […] jest
rzeczą pewną, że gdyby ten pomnik wykończono, byłby to największy i najlepszy ze wszystkich,
jakie kiedykolwiek istniały o czym świadczy zachowana figura Mojżesza. Dzisiaj zrobiono tylko
mały pomnik, dość niewybredny w smaku, i przystawiono go do ściany. Figura papieża leży tak
jak [personifikacja] rzeki albo starożytny Rzymianin na swoim triclinium”, A . M o s z y ń s k i ,
Dziennik podróży…, s. 327.
Rzeźba Mojżesza dłuta Michała Anioła należała do obowiązującego kanonu zwiedzania już
w XVI stuleciu. Pisał o niej Maciej Rywocki: „Barzo rzecz dziwna, że tak z marmoru osobliwie
naturaliter urobiono. Dawali żydowie za tę statuę 80 tysięcy korun, lecz ją papież kupił i kazał
ją postawić na grobie swojem”, M . R y w o c k i , Księgi peregrynackie(1584 - 1587). Wyd.
J. C z u b e k , „Archiwum do Dziejów Literatury i Oświaty w Polsce”. T. 12. Kraków 1910,
s. 233, Kazimierz Woysznarowicz chwalił „niesłychanie piękną robotą z marmoru Michała Joanne
Boneretto”, Diarium podróży ks. Ostrogskiego [Aleksandra Zasławskiego]. Rkps Biblioteki
Narodowej w Warszawie Biblioteka Ordynacji Zamoyskich sygn. 847, k. 124v.
129
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 161.
160
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[32]
mają w sobie wiele mocy”130. Obiecywał sobie Staszic rozszerzyć tę notatkę
o dokładniejszy opis uczuć jakie malowały się na obliczach omawianych postaci, jednak nigdy to nie nastąpiło.
Dziewiętnastego maja 1791 roku „pożegnawszy się z świętym Piotrem
i wspaniałą kopułą jego”131 podróżni ruszyli w drogę powrotną. Z mijanych po
drodze miast dłuży opis dotyczy tych, w których Staszic nie był jadąc z północy na południe. Kilka słów poświęcił znów Florencji, która – jak się wydaje – zaraz po Rzymie podobała mu się najbardziej. Warto nadmienić, że nie
był Staszic odosobniony w takim widzeniu tych dwóch Miast. Podobnie postrzegał i porównywał ze sobą Rzym i Florencję August Moszyński, zapewne
miała na to wpływ lektura opracowania Lalandego, którym się obydwaj podróżnicy posługiwali132.
Tym razem udał się ksiądz Stanisław do kościołów Santissima Annunziata
i św. Krzyża, które „po kościołach Rzymu ukazywały się nieporządne”133.
Zmienił się też sposób patrzenia na Florentczyków, Staszic jakby po odwiedzeniu południowych prowincji stał się wobec nich nieco mniej krytyczny, to
co kilka miesięcy temu krytykował teraz wydało mu się zaletą: „Oglądałem
miasto – pisał zastałem w mieszkańcach wielką od innych Włochów odmianę: wesołość, skromność, grzeczność, otwartość, dobroć, noszenie się, ubiór
etc.134”. Znów odwiedził florenckie galerie. W Uffizi podobnie jak Teofili
Morawskiej135 spodobała mu się rzeźby Venus Medici, Walczących (hellenistyczna kopia z 2 poł. III w.) i dzieła Tycjana. Pisał: „Zastanowiła mię długo
Venus de Medicis. Delikatność, doskonałość wszystkich jej części jest dziwna. Przy niej dwóch Lutorów ma, choć obok Venus, wiele doskonałości. Venus
Tycjana, Madonna i Papież Jules II Rafaela mają swoje rzadkości”136. Nie
krył też uznania dla Galerii Uffizi, która wydała mu się najlepiej zorganizowana ze wszystkich dotąd widzianych137, przeciwstawił jej układ galerii
w Pałacu Pittich, która zupełnie mu się nie spodobała: „izby ciemne, więcej
T a m ż e , s. 167.
T a m ż e , s. 228.
132
A. M o s z y ń s k i , Dziennik podróży…, s. 252.
133
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 234.
134
T a m ż e . W innym miejscu dodał: „Lud Toskanii jest nierównie od innych narodów włoskich lepszy, ale ma także wiele fanatyzmu”. T a m ż e , s. 236.
135
„Pierwszeństwo tak między wszystkiemi wartościami trzymają dwie Wenery nago odmalowane, leżące, ręki Tycjana. Ale ze wszystkich najosobliwsza statua marmurowa Wenery, jak
twierdzą ręki Praxitela Greczyna”, T. K . M o r a w s k a , Diariusz podróży..., s. 139-140.
136
T a m ż e , s. 235.
137
„Układ Galerii Medicis jest najporządniejszy co do ułożenia, który widziałem. Podział tego
na galeryią obrazów i statuów, potym na gabinet wazów i kamieni rzadkich, na gabinet malarzy,
inskrypcyj, kameów, zbiór bronzów starożytnych i teraźniejszych”. T a m ż e , s. 235. Układ
130
131
[33]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
161
do więzienia, niżeli do mieszkania książąt, podobne” 138. Trzeba wspomnieć,
że Staszic podobnie jak August Moszyński oglądał galerię Uffizi na świeżo
po „oświeceniowych porządkach”, które zrobiły na obu podróżnikach wielkie wrażenie. Wiadomo, że w latach 1777 – 1789 na zlecenie wielkiego księcia Toskanii Piotra Leopolda II (1747 – 1792) dokonano przebudowy galerii
(między innymi działał tu architekt Gaspare Paoletti), która wiązała się też
z pierwszymi naukowymi badaniami dotyczącymi tego muzeum139. Wiedział
o tym Moszyński, który w 1784 roku przestrzegał: „nie można się posługiwać
żadnym opisem z książek podróżniczych ani nawet przewodnikami drukowanymi we Florencji aż do roku 1783. Należy więc sprawić sobie książkę pod
tytułem: Description de la Gallerie Royale du Florence Zacchirollego140”.
Pozostałe miasta i dzieła sztuki Włoch już nie wytrzymywały porównania
ze wspaniałościami Rzymu i Florencji. Boloński kościół św. Stefana wydał
się Staszicowi mały141, katedra w Modenie bardzo brzydka142, Regio zbudowane nieporządnie143, w Parmie krytykował zaniedbane freski Correggia144
i w Genui fasadę Pałacu Dożów145, w Pavi nic go nie zadziwiło146, w Medio­
lanie zaś ganił despotyzm i bałagan w Bibliotece Ambroziańskiej147. Jedynie
Turyn spodobał się podróżnikowi z Polski: „miasto małe, a porządne, piękgalerii chwalił też Moszyński i dokładnie opisał ją sala po sali. Zob. A. M o s z y ń s k i ,
Dziennik podróży…, s. 182-188, 191-198.
138
Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 235.
139
W roku 1769 funkcję dyrektora Uffizi objął Pelli, człowiek doskonale wykształcony, który
już w 1779 napisał pierwszą historię galerii. Jego asystent Luigi Lanzi zaś w 1782 roku napisał
pierwszy po niej przewodnik.
140
A. Mosz y ń s k i , Dziennik podróży… s. 179.
141
„Kościółek ten w porównaniu do inszych kościołów mały, jak to uważałem we wszystkich
kościołach rzymskich”, Dziennik podróży Stanisława Staszica…, s. 237.
142
T a m ż e , s. 239.
143
T a m ż e , s. 240.
144
„W Parmie jest najwięcej dzieł sławnego Coregge. Największe dzieła jego znajdują się po
kopułach, które tak przez nieświadomość potomną zaniedbane zniszczały, jak on sam, przez tęż
nieświadomość zniszczony, nadto wcześnie zginął. Malowania jego na kopule katedry czarnej
i gotyckiej, bez światła, zakopczone, ledwo części osób wystawiają oku”. T a m ż e , s. 241.
145
„Facyata jego zodobna, ale obraża ta głupią dumą. Cała jej połowa zastawiona sememi jej
więźniami, królami, cesarzami, generałami, w kajdany pokutymi. Zdawałoby się […] że Genua
cały świat zwojowała”, T a m ż e , s. 251.
Pałac dożów zbudowany w XIII wieku przeszedł w roku 1590 gruntowną przebudowę, której
autorem był Andrea Ceresola, w 1777 został zniszczony przez pożar i odbudowany już w stylu
neoklasycznym. Ten właśnie musiał oglądać Stanisław Staszic.
146
T a m ż e , s. 258.
147
T a m ż e , s. 259-261.
162
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[34]
ne, czyste. […] Domy najpiękniejsze są publiczne, królewskie. Okolice miasta są bardzo piękne”148.
***
Tutaj kończy się zwiedzanie Włoch, których sztuka niewątpliwie wywarła na Stanisławie Staszicu ogromne wrażenie. Polskiemu peregrynantowi
z 1790 – 1791 roku podobały się najbardziej dzieła, które nie kunsztem musiały zachwycać, ale zawsze musiały przedstawiać wartość z punktu widzenia dydaktycznego i umoralniającego. Forma dzieła nie była dla Staszica tak
istotna jak jego treść, chociaż lektura diariusza wskazuje, że szczególnie interesował się ksiądz Stanisław obok starożytności, dziełami sztuki nowożytnej
– głównie renesansowymi i barokowymi. Z malarzy cenił najwyżej Rafaela,
Michała Anioła, Tycjana, Veronesa, Guida Rheniego i Guercina, z rzeźbiarzy
Berniniego, przede wszystkim za umiejętność wyrażenia uczuć malowanych
lub rzeźbionych postaci. Dzieł tych mistrzów poszukiwał i te go zawsze zastanawiały. Wyznaczenie sztuce określonego celu, a więc popychania widza
ku kontemplacji rzeczy wyższych spowodowało krytykę różnych przedstawień, które wydały się Staszicowi do świątyni nieodpowiednie. Bez zagłębiania się w skomplikowane niekiedy wątki ikonograficzne potępiał wszelkiego
rodzaju przedstawienia diabłów, nawet w scenach triumfu świętych nad duchami nieczystymi.
Diariusz Stanisława Staszica będący rejestrem jego włoskiej peregrynacji
ukazuje człowieka dojrzałego o ukształtowanym estetycznym guście, człowieka świadomie zwiedzającego włoską ziemię, człowieka o dużej dozie
obiektywizmu i praktycyzmu, zdającego sobie sprawę z jej „przepysznych”
dzieł sztuki i „przecudnych” widoków natury i jasno definiującego do nich
swój stosunek, w końcu syna epoki Oświecenia – opisującego swoje wrażenia jakich doznaje na widok dzieł natury czy sztuki, odczucia zdeterminowane nowym już postrzeganiem piękna jako subiektywnej kategorii, która
może wywoływać w odbiorcy różnorodne nawet skrajne odczucia, które jednak zawsze w przypadku Stanisława Staszica prowadziły ku kontemplacji
rzeczy wyższych, przemyśleń natury filozoficzno-moralnej czy historycznej. Stanisław Staszic podziwia dzieła sztuki nie dla nich samych, nie dlatego czym są, ale co reprezentują i jakie uczucia budzą w oglądającym149. Pod
tym względem zawarte w diariuszu konstatacje przybliżają go do sposobu
T a m ż e , s. 253.
Por. M. B e r s a n o – B e g e y, Il viaggio..., s. 15. Pisał o tym też B r. B i l i ń s k i :
„Ze sztuka interesowała go mało, choć jej nie pomijał, jednak skupiał się na jej funkcji społecznej
i z tego punktu widzenia pozostawił interesujące spostrzeżenia”. B r. B i l i ń s k i , Roma
antica…, s. 143.
148
149
[35]
PODRÓŻ WŁOSKA STANISŁAWA STASZICA. KILKA SŁÓW O GUśCIE
ESTETYCZNYM POLSKIEGO PEREGRYNANTA U SCHYŁKU XVIII WIEKU
163
postrzegania jaki notuje się u podróżników z zachodniej Europy, zwłaszcza
Francuzów – Charlesa-Marguerite J. B. Merciera (Dupaty) Letters sur l’Ita­
lie en 1785, wydane w Paryżu w 1797, Charlesa Pineau (Duclos), Voyage en
Italie 1766 – 1768, ou considerationes sur l’Italie, wydane w Paryżu w 1791
roku a zwłaszcza Joseph-Jérôme Lalandego, Voyage d’un français en Italie
fait dans années 1765 – 1766, wydanego w roku 1769150. Lektura dzienników Staszica i Moszyńskiego i konfrontacja ich z tekstem Lalandego uświadamia jak ogromny wpływ miał ten francuski tekst na światłych podróżników
z Polski w drugiej połowie XVIII wieku. Tak Staszic jak i Moszyński poruszają się po Rzymie wyznaczoną przez Francuza trasą i opisują oglądane obiekty
w identycznej niemal kolejności. Widać to szczególnie na przykładzie bazyliki św. Piotra, którą obaj peregrynanci zwiedzają i opisują tak samo. W obu
przypadkach pierwsza wizyta zaowocowała opisem fasady bazyliki i palcu
przed nią, podczas drugiego dnia zwiedzania obaj podróżnicy opisali konfesję Berniniego, przy kolejnej wizycie omawiali kolejno kaplice, etc. Można
odnieść wrażenie, że Staszic i Moszyński podróżowali z tekstem Laladego
w ręku, który służył im za przewodnik, ale zaznaczyć trzeba, że go nie kopiowali, każdy zwracał uwagę na to, co jemu szczególnie się podobało. August
Moszyński - architekt zwracał głównie uwagę na elementy konstrukcyjne, na
architekturę św. Piotra, Staszic – pedagog interesował się przede wszystkim treścią dzieł sztuki, tym co dzieło może przekazać widzowi, czego go nauczyć.
Trzeba też dodać, że na tle innych polskich osiemnastowiecznych pamiętników z podróży do Italii, podróżujących kobiet: Teofili Konstancji
z Radziwiłłów Morawskiej, Katarzyny Platerowej czy choćby księdza Kazie­
mierza Kognowickiego151 a nawet architekta Augusta Moszyńskiego, opisy
księdza Stanisława jawią się jako wyjątkowo krytyczne, zwłaszcza należy
tu wskazać konstatacje na temat natury Włochów, wyglądu włoskich miast
i sposobów uprawy ziemi. Notaty Dziennika podróży przybliżają Stanisława
Staszica bardziej do sposobu postrzegania Italii przez Johanna Wilhelma von
Archenholz152 pruskiego publicysty, który około 1785 roku wydał opis Anglii
i Italii, opis bardzo krytyczny piętnujący wszelkie wady południowych nacji,
które musiały niezwykle drażnić uporządkowanego pruskiego historyka.
M . Bersa n o – Be g e y, T. M i k o c k i , Br. B i l i ń s k i wielokrotnie podkreślali związki
między tekstami francuskich podróżników a diariuszem Staszica, który – jak się wydaje – korzystał z opisów Lalandego, Dupaty’ego czy Duclosa.
151
Na temat wrażeń z podróży do Włoch Kazimierza Kognowickiego zob. M. W r z e ś n i a k,
Kazimierz Kognowicki o sztuce….
152
J. W. A r c h e n h o l t z , Włochy…
150
164
MAŁGORZATA WRZEŚNIAK
[36]
Viaggio in Italia di Stanisław Staszic
Qualche perola sul gusto estetico di un viaggiatore polacco alla fine del ‘800
Riassunto
Nel 1790 – 1791 un’illuminista polacco Stanisław Staszic scrisse il diario di
viaggio in Italia, che è poco conosciuto nell’ambiente degli storici dell’arte. Il testo di
Staszic può servire non solo come la testimonianza di un viaggio di una persona, ma
anche come la fonte per le analisi del gusto estetico dei polacchi alla fine dell ‘800.
Questo articolo per la prima volta presenta tale analisi. Le conclusioni sono, che nella
seconda metà del ottocento viaggiatori polacchi usavano i testi francesi come le guide,
sopratutto quello di Lalande, il quale determinava il loro viaggio. Bisogna sottolineare
che gli illuministi come Staszic o Moszyński non copiavano però le parole di Lalande,
suo testo gli serviva per sapere dove andare, come comporre il loro iter italicum
(sopratutto a Roma), durante il quale sceglievano le opere d’arte che gli colpivano,
scrivevano solo di quello che piaceva a loro. Le loro descrizioni presentano il punto
di vista individuale. Si può dire allora che presentano anche il gusto di quelli viaggiatori,
il gusto che va per opera dell’arte antica e moderna, che sceglie le opere non solo più
famose ma anche quelle meno importanti ma particolari per l’atmosfera o iconografia.
Cosa piaceva a Staszic? Sopratutto la natura, le montagne alti che toccavano le nuvole,
il mare - il paesaggio che faceva sentirci piccoli. Nell’opera d’arte aprezzava invece che
lo poteva comovere, gli piacevano i quadri e le sculture nelle quali si mostravano le
emozioni degli eroi. Queste osservazioni avvicinano Staszic agli altri viaggiatori polacchi
del ‘800, solo che lui critica di più, molto di più. Non gli piace ne il clima caldo d’Italia,
ne le città italiane (oltre Roma e Firenze), ne gli italiani – troppo vivaci e pigri, a Firenze
demoralizzati dal governo dei Medici. Il diario di Stanisław Staszic è una vera e obiettiva
testimonianza di come vedeva l’Italia un’illuminista polacco che non ammirava ciò che
grande, preziozo e diverso come facevano i viaggiatori dal ‘600 e ‘700, ma aprezzava
quello che si deve apprezzare e criticava quello che meritava la critica.
Małgorzata Wrześniak
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
EDGAR SUKIENNIK
PRASA KATOLICKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU
W SŁUŻBIE KRUCJATY TRZEŹWOŚCI
W POŁOWIE XIX WIEKU
Pierwsza połowa XIX w. przyniosła nieurodzaje w rolnictwie, klęski głodu
i epidemie chorób zakaźnych, a także szybki rozwój industrializacji i środowisk robotniczych na Górnym Śląsku. Trudności ekonomiczne i pogarszające
się warunki bytowe wielu rodzin przyczyniły się do zubożenia społeczeństwa,
osłabienia jego kondycji moralnej i pogrążenia znacznej jego części w nałogu pijaństwa. Z pomocą ludowi śląskiemu przyszli duszpasterze trzeźwości, którzy dostrzegali ruinę moralną w wielu śląskich rodzinach i wytoczyli
wojnę pijaństwu. Uwidoczniły się charyzmaty duchownych diecezjalnych
i zakonnych, którzy poprzez prowadzenie misji ludowych i organizowanie
towarzystw trzeźwości, wykazywali głęboką troskę o życie moralne i religijne społeczeństwa, dążąc do tego, aby pozostawało ono zgodne z nauczaniem Kościoła i nie przyczyniało się do deptania godności ludzkiej. W ruchu
trzeźwości bardzo ważną rolę odegrała prasa katolicka, dla której poruszanie
problemów społecznych i wskazywanie kierunków ich rozwiązania stanowiło codzienność. W niniejszym artykule próbowano wyeksponować odzwierciedlenie idei krucjaty trzeźwości i jej efektów w śląskiej prasie katolickiej.
Usiłowano również wykazać, że w czasopismach i gazetach, będących ważnym środkiem docierania do części społeczeństwa przez słowo pisane, duchowieństwo górnośląskie znalazło nieocenioną pomoc w walce z plagą
pijaństwa. Natomiast dzieje instytucjonalnych form ruchu wstrzemięźliwości
zostały ograniczone do uwypuklenia ich zasadniczych rysów, gdyż temat ten
był już przedmiotem wnikliwych studiów kilku badaczy, m.in. Konstantego
Prusa, ks. Janusza Wycisło, ks. Jerzego Myszora, ks. Józefa Mandziuka
i Jakuba Grudniewskiego.
166
EDGAR SUKIENNIK
[2]
1. Plaga pijaństwa na Śląsku w pierwszej połowie XIX wieku
Już w 1791 r. podróżnik Johann Gottlieb Schummel ze Zgorzelca dostrzegł
problem nadużywania gorzałki przez mieszkańców Górnego Śląska i wyjaśniał
jego przyczyny: „Skąd pochodzi to, że wódka jest napojem Górnoślązaków?
Niezdrowe powietrze, wytężająca praca fizyczna, trudno strawne pożywienie, przeważnie roślinnego pochodzenia, wreszcie głód, wszystko to zachęca
do wódki [...]. Wódka wyświadcza biednemu, nie mającemu chleba robotnikowi tę przysługę, że osłabia odczuwanie głodu”1. Wszystkie wymienione
racje złożyły się po trochu na degradację moralną ludności. Literatura przedmiotu wiąże powyższy problem ze złą koniunkturą w rolnictwie oraz skutkami gwałtownego rozwoju przemysłu i środowisk robotniczych. Leszek
Wiatrowski, prowadząc badania nad browarnictwem i gorzelnictwem w księstwie pszczyńskim, dowodził, że u podłoża rozpicia ludności górnośląskiej
legła zła sytuacja na rynkach zbożowych i trudne położenie ekonomicznospołeczne tamtejszych chłopów. Jeżeli nadwyżki zbóż nie trafiały na rynek,
przeważnie kierowano je do gorzelni. Produkcji wódki sprzyjała także powszechna uprawa ziemniaków, których nadwyżki musiano gdzieś ulokować.
Wódka stała się towarem łatwo dostępnym tym bardziej, że funkcjonował
zwyczaj dawania jej chłopom na kredyt, a także traktowania jej jako zapłaty,
przysługującej pracownikom dóbr książęcych2.
Niełatwa sytuacja w rolnictwie przyczyniła się do masowych migracji ludności, którym sprzyjał rozwój przemysłu ciężkiego i wydobywczego na Górnym Śląsku, gdzie już w XVIII w. zaczęły powstawać kopalnie.
Przemysł wydobywczy był napędzany przez rosnące potrzeby miejscowego
hutnictwa i intensywne przetwórstwo cynku. Gwałtowny rozwój górnictwa
i hutnictwa stał się źródłem dochodu dla państwa pruskiego oraz dla prywatnych przedsiębiorców. Pojawił się przy tym problem wyzysku robotników
przez właścicieli zakładów przemysłowych, którzy w dobie rozwijającego
się kapitalizmu potrafili czerpać z ich pracy niemałe korzyści. Boleśnie dał
znać o sobie problem braku pracy, niskich płac, drożyzny, wreszcie głodu
i epidemii tyfusu wśród najuboższych warstw społecznych3. Ludzie dotknięci tymi problemami, w dodatku wyrwani ze środowiska rodzinnego i mający
J. G r u d n i e w s k i , Od ks. Jana Alojzego Ficka do ks. Franciszka Blachnickiego.
Kościół katolicki wobec problemu pijaństwa na Górnym Śląsku. W: Po obu brzegach rzeki. Red.
J. M o k r o s z . T. 3. Katowice-Rybnik 2009, s. 29.
2
L. W i a t r o w s k i , Browarnictwo i gorzelnictwo w księstwie pszczyńskim w XVIII i na
początku XIX wieku. „Acta Universitatis Wratislaviensis. Historia 97”. Historia T. 15: 1969, s. 80,
86. Zob. też J. M y s z o r , Duszpasterstwo parafialne na Górnym Śląsku w latach 1821-1914.
Katowice 1991, s. 189.
3
P. P r e g i e l , T. P r z e r w a , Dzieje Śląska. Wrocław 2005, s. 114, 119. Obszernie na
temat rozwoju górnictwa i hutnictwa na Górnym Śląsku pisze S. M i c h a l k i e w i c z ,
1
[3]
PRASA KATOLICKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU W SŁUŻBIE KRUCJATY TRZEŹWOŚCI
W POŁOWIE XIX WIEKU
167
poczucie osamotnienia i przemęczenia, łatwo sięgali po alkohol, który łagodził uczucie głodu i pragnienia oraz miał (w ich fałszywym mniemaniu) zapobiegać chorobom. W rozwijających się ośrodkach przemysłowych Górnego
Śląska oraz wśród ludności wiejskiej szybko zaczęła szerzyć się plaga pijaństwa4. O tym, jak bardzo opłakane skutki ona miała, świadczy wypowiedź sufragana wrocławskiego, biskupa Karola Aulocka, który w 1828 r. wizytował
parafie dekanatów bytomskiego i pszczyńskiego. Hierarcha stwierdził, że pijaństwo stanowi największe zagrożenie moralne w obu dekanatach i wezwał
duchownych do zwrócenia uwagi duszpasterskiej na ten problem5.
W latach 30. i na początku lat 40. XIX w. plaga pijaństwa rosła w zastraszającym tempie. W samym tylko 1840 r. w rejencji opolskiej spożywano
od 12 do 15 milionów litrów wódki opodatkowanej, nie wliczając samogonu, zaś w 1843 r. w uprzemysłowionej części Górnego Śląska znajdowało
się 4900 karczm. Statystycznie jeden szynk przypadał na 300 mieszkańców.
Większość miejsc rozrywki nie była objęta nadzorem policyjnym, a zabawy
w dni targowe i świąteczne trwały do rana. Karczmy powstawały w miejscach, w których koncentrowały się tłumy ludzi, a więc w pobliżu fabryk,
kopalń, a nawet kościołów. W tym ostatnim przypadku pojawiło się nawet
przysłowie: „Gdzie Pan Bóg ma kościół, tam też i przy nim diabeł karczmę
stawia”. Prowadzeniem szynków zajmowali się przede wszystkim Żydzi, którzy czerpali dochody ze sprzedaży alkoholu chłopom i mieszkańcom miast6.
2. Narodziny duszpasterstwa trzeźwości na Śląsku
Duchowni górnośląscy dostrzegali degradację moralną społeczeństwa i postanowili przeciwdziałać jej poprzez krytykowanie pijaństwa w kościołach
i szkołach. Cennym wsparciem tej idei było postanowienie biskupa wrocławskiego, Emanuela Szymońskiego, który w 1819 r. zakazał stawiania straganów z wyszynkiem gorzałki w pobliżu świątyń w czasie świąt i odpustów.
Niestety ten spontaniczny zryw nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Na
akcję odpowiedziała garstka osób, trzeźwych zresztą. Ludzie, których dotyczył problem pijaństwa, pozostali na ogół głusi na apele o trzeźwość7.
Rozwój przemysłu i rzemiosła. W: Historia Śląska. T. 2: 1763-1850. Cz. 2: 1807-1850. Wrocław
1970, s. 204-263.
4
J. M a n d z i u k , Historia Kościoła katolickiego na Śląsku. T. 3. Cz. 2. Warszawa 2008,
s. 399-400.
5
J. M y s z o r , Ruch trzeźwości na Górnym Śląsku. „Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne”.
T. 14: 1981, s. 221.
6
T a m ż e, s. 225; J. M a n d z i u k , Historia Kościoła katolickiego..., T. 3, Cz. 2, s. 400.
7
K. P r u s , O walce z pijaństwem na Śląsku Górnym za czasów księdza Ficka w roku 1844.
Bytom 1914, s. 11.
168
EDGAR SUKIENNIK
[4]
Pierwszą próbę stworzenia instytucjonalnych form ruchu trzeźwości podjął w 1843 r. proboszcz z górnośląskich Siołkowic, ks. Karol Józef Equart,
który założył Towarzystwo Trzeźwości i zachęcał wiernych do wstąpienia
w jego struktury. Akcja spotkała się z niewielkim odzewem parafian, a do
Towarzystwa zapisało się tylko 50 osób. Dopiero po czterech latach funkcjonowania liczba jego członków wzrosła do 2400. W organizowaniu instytucjonalnych form akcji ks. Equart korzystał ze wzorców płynących z Irlandii,
Westfalii i Wielkiego Księstwa Poznańskiego, gdzie działalność na rzecz
trzeźwości miała duże osiągnięcia8.
Wiodącą rolę w śląskim ruchu trzeźwości przypisuje się proboszczowi
piekarskiemu, ks. Janowi Alojzemu Fickowi, który stworzył w Piekarach
Śląskich centralny ośrodek apostolatu trzeźwości. Gospodarz znanego sanktuarium maryjnego wytoczył wojnę pijaństwu. Najpierw zgromadził dane statystyczne, pokazujące skalę problemu w Piekarach i pozostałych parafiach
dekanatu bytomskiego, a następnie rozpoczął odmawianie w tej intencji publicznej modlitwy do Matki Bożej Piekarskiej. Równocześnie podjął działania praktyczne, zmierzające do zinstytucjonalizowania akcji trzeźwościowej.
W tym celu w styczniu 1844 r., przy wsparciu miejscowych nauczycieli, założył Towarzystwo Wstrzemięźliwości od Wódki i od Wszelkich Trunków
Palonych, będące pierwszą organizacją oddolnego ruchu społecznego w katolickiej i polskiej działalności społecznej na Górnym Śląsku9.
Agitacja antyalkoholowa rozpoczęła się 2 II 1844 r. w dniu święta Matki
Bożej Gromnicznej. Data została wybrana nieprzypadkowo. W tym dniu odbywały się bowiem dwie uroczystości, które przyciągały tłumy ludzi. Pierwszą
była celebracja święta maryjnego w sanktuarium piekarskim, w której uczestniczyli parafianie i pielgrzymi. Drugą zaś jarmark bytomski, który zazwyczaj
kończył się wielkim pijaństwem. Ks. Ficek, nie chcąc dopuścić do znieważenia ważnego święta kościelnego, rozpoczął misje. Do współpracy na rzecz
wyciągania ludzi z nałogu zaprosił franciszkanina, o. Stefana Brzozowskiego,
który wygłosił płomienne kazanie na temat zgubnych skutków pijaństwa, proklamował Towarzystwo Trzeźwości i zachęcał ludzi do wstępowania w jego
szeregi. Początek akcji przyniósł pierwsze efekty, gdyż w ciągu kilku dni do
Towarzystwa zapisało się 1161 mężczyzn i 1042 kobiety10.
Ks. Jan Ficek uzyskał wsparcie ze strony innych proboszczów śląskich,
którzy najwyraźniej byli pod wrażeniem pierwszych sukcesów krucjaty trzeź M. P a t e r , Equart Karol Józef. W: Słownik biograficzny katolickiego duchowieństwa
śląskiego XIX i XX wieku. Red. T e n ż e. Katowice 1996, s. 98.
9
J. M a n d z i u k , Historia Kościoła katolickiego.... T. 3. Cz. 2, s. 401.
10
J. M y s z o r , Jan Ficek (1790-1862). W: W trosce o trzeźwość narodu. Sylwetki najwybitniej­
szych działaczy trzeźwościowych XIX i XX wieku oraz antologia ich pism. Red. M. P. R o m a n i u k . Warszawa 1994, s. 119-120.
8
[5]
PRASA KATOLICKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU W SŁUŻBIE KRUCJATY TRZEŹWOŚCI
W POŁOWIE XIX WIEKU
169
wości. Ruch abstynencki ogarniał parafie miejskie i wiejskie, a o. Brzozowski
został zaproszony z misjami do Bytomia, Bogucic, Mysłowic i Woźnik.
W Bytomiu krucjatę trzeźwości zainicjował ks. Józef Szafranek. Połączenie
jego działalności z misjami charyzmatycznego franciszkanina spowodowało, że w samym tylko 1844 r. uroczyście wyrzekło się wódki 5200 parafian.
W ciągu sześciu tygodni od powstania Towarzystwa Trzeźwości w jego struktury wstąpiło blisko 30 tys. osób11.
W dalszej kolejności do śląskiego ruchu trzeźwości dołączyli jezuici, którzy przybyli na Śląsk w charakterze misjonarzy po skasowaniu galicyjskiej
prowincji zakonu przez rząd austriacki12. W porozumieniu z ks. Fickiem najwybitniejsi jezuici galicyjscy: o. Karol Antoniewicz, o. Kamil Praszałowicz,
o. Iwo Czyżewski i o. Stefan Załęski rozpoczęli głoszenie rekolekcji parafialnych13. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że działacze trzeźwości nie żądali od członków Towarzystwa całkowitej rezygnacji ze spożywania alkoholu.
Wymagali jedynie kategorycznego powstrzymywania się od picia trunków
palonych. Nie sprzeciwiali się natomiast spożywaniu piwa i lekkiego wina14.
Osoby wstępujące do Towarzystwa Trzeźwości musiały złożyć rotę ślubowania, którą ułożył o. Brzozowski i złożył ją jako pierwszy. Słowa przysięgi
przed Bogiem i ludźmi obejmowały wyrzeczenie się wódki i innych trunków
palonych oraz obietnicę promowania tej postawy wśród innych osób. Po nabożeństwie następowało wpisywanie do księgi trzeźwości. Wszyscy podpisani otrzymywali okolicznościowe dyplomy15.
Prowadzona z rozmachem krucjata trzeźwości przyniosła pozytywne rezultaty. Chętnych do kupowania gorzałki było niewielu, a wiele gorzelni
splajtowało. Nic dziwnego, że przeciwko duszpasterstwu trzeźwości powstała
opozycja karczmarzy, którzy w akcie determinacji rozdawali ludziom alkohol
za darmo i przekonywali o jego walorach uodparniających na choroby zakaźne16. Początkowo nieprzychylne stanowisko wobec akcji zajmowały również
władze pruskie, które czerpały zysk z podatków płaconych przez gorzelników17. Nieufność potęgował fakt, że władze administracyjne wywodziły się
J. W y c i s ł o , Józef Szafranek. Ksiądz, pedagog, działacz narodowy, krzewiciel kultury
i oświaty (1807-1874). Katowice 1990, s. 3-4; A. J. S z t e i n k e , Antoni Brzozowski (18051890). W: W trosce o trzeźwość..., s. 63.
12
J. M a n d z i u k , Historia Kościoła katolickiego.... T. 3. Cz. 2, s. 126.
13
M. P. R o m a n i u k , Karol Bołoz Antoniewicz (1807-1852). W: W trosce o trzeźwość...,
s. 33.
14
J. M y s z o r , Duszpasterstwo parafialne..., s. 193.
15
J. W y c i s ł o , Katolicka i polska działalność społeczna na Górnym Śląsku w XIX wieku.
Skoczów-Pszczyna 1989, s. 9.
16
J. M y s z o r , Ruch trzeźwości..., s. 224.
17
J. W y c i s ł o , Jan Ficek. Katowice 1989, s. 7.
11
170
EDGAR SUKIENNIK
[6]
spośród ludności niemieckiej i wyznania ewangelickiego, a do działalności
duchowieństwa katolickiego – w znacznej mierze polskiego – odnosiły się
z rezerwą. Okolice zamieszkane przez Niemców pozostały na ogół obojętne na krucjatę antyalkoholową. Ruch trzeźwości skupiał gł. Polaków, gdyż
problem pijaństwa na Górnym Śląsku dotyczył przede wszystkim ich, a nadto łączył w sobie wartości religijno-moralne katolicyzmu z polskimi wartościami narodowymi, których szermierzami byli górnośląscy duszpasterze18.
Niemniej jednak można było zaobserwować przejawy zainteresowania ewangelików ruchem abstynenckim, o czym świadczy postawa niemieckiego włodarza Pszowa – Wita Döringa, który zamknął swoją gorzelnię19.
Rząd pruski ocenił pozytywnie działalność duszpasterzy trzeźwości
dopiero wtedy, gdy otrzymał sprawozdania radcy rejencyjnego, Ewalda,
i prezesa rejencji opolskiej, hr. Pücklera, poświadczające rozwój życia społecznego wśród Ślązaków. Okólnik administracyjny, wystosowany przez rząd
11 VI 1845 r. na prośbę samych duszpasterzy, podkreślał wspaniałe wyniki akcji antyalkoholowej na Śląsku, m. in. wzrost dyscypliny pracy, większą zdrowotność ludności, brak bójek, awantur i kradzieży20. Słowa uznania
popłynęły nawet z ust króla Fryderyka Wilhelma IV, który podczas pobytu
w piekarskim sanktuarium osobiście podziękował ks. Fickowi za dotychczasową działalność21.
Stanowisko w sprawie ruchu trzeźwości zajął również biskup wrocławski, Melchior Diepenbrock. W latach 1846-1848 hierarcha wystosował 3 listy pasterskie, dotyczące wstrzemięźliwości, ujął stowarzyszenia trzeźwości
w jednolite formy kościelne oraz zwrócił się do papieża Piusa IX z prośbą
o zatwierdzenie Towarzystwa Trzeźwości i podniesienia go do rangi bractwa.
W 1851 r. papież podniósł Towarzystwo Trzeźwości pod Opieką Najświętszej
Maryi Panny Gromnicznej do rzędu bractw kościelnych22.
Statystyki osób zaangażowanych w ruch antyalkoholowy są rozbieżne
i wahają się w granicach od 300 000 do 500 000 ludzi23. Badający ostatnio te
proporcje Jakub Grudniewski, który zestawił ogólną liczbę ludności Górnego
Śląska (wówczas ok. 930 000 ludzi) ze statystykami ks. dziekana Pressfreunda
z Piekar oraz obliczeniami ks. Heidego dla komisariatu raciborskiego, za najbardziej prawdopodobną liczbę członków towarzystw przyjmuje 300 000-350
J. W y c i s ł o , Katolicka i polska działalność społeczna..., s. 12.
K. P r u s , O walce z pijaństwem..., s. 15-16.
20
J. W y c i s ł o , Jan Ficek, s. 8.
21
J. M a n d z i u k , Historia Kościoła katolickiego.... T. 3. Cz. 2, s. 405.
22
T a m ż e , s. 405.
23
K. P r u s , O walce z pijaństwem..., s. 12.
18
19
[7]
PRASA KATOLICKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU W SŁUŻBIE KRUCJATY TRZEŹWOŚCI
W POŁOWIE XIX WIEKU
171
00024. W każdym razie wyniki duszpasterstwa trzeźwości wśród dorosłych
były imponujące i zachęciły duszpasterzy do zorganizowania podobnej akcji
dla młodzieży. Wielu młodych ludzi odpowiedziało pozytywnie na zaproszenie do tej inicjatywy, dzięki czemu powstały organizacje, zrzeszające młodzież do lat 16. Wspólnoty młodzieżowe nosiły nazwę „Związek Nadziei pod
opieką Świętych Aniołów Stróżów”. Ich statut nie przewidywał uroczystego
ślubowania trzeźwości, jak w przypadku bractw dla dorosłych, lecz złożenie
przyrzeczenia odnośnie abstynencji25.
W latach 1847-1848 ze względu na nieurodzaj i epidemię tyfusu, jaka nawiedziła Górny Śląsk, oraz wrzenie rewolucyjne w dobie Wiosny Ludów,
które tymczasowo odwróciło uwagę duchowieństwa od ruchu wstrzemięźliwości, stowarzyszenia trzeźwości zaczęły przeżywać kryzys. Jego zażegnaniu
miało służyć powołanie ludowej kasy oszczędności, w której ludzie mogliby
gromadzić pieniądze na szczytne cele, powstanie polskojęzycznej prasy katolickiej oraz podniesienie towarzystw trzeźwości do rangi bractw przez papieża. Niestety fala największego uniesienia abstynenckiego zaczęła stopniowo
opadać, gdyż w dobie szerzącego się tyfusu powróciło przekonanie, że najlepszym środkiem zapobiegawczym przeciwko chorobie jest alkohol26.
3. Prasa katolicka na Śląsku wobec krucjaty trzeźwości
W XIX w. zrodziła się prasa katolicka, która próbowała odzwierciedlać
bieżące życie religijno-społeczne, a nadto kładła nacisk na formację duchową
swoich czytelników. Jej powstanie było odpowiedzią Kościoła na antyreligijną ideologię oświecenia i liberalną agitację. Redaktorzy dzienników i czasopism katolickich informowali o najnowszych wydarzeniach politycznych
i społecznych, zamieszczali wzmianki o wydarzeniach ogólnodiecezjalnych
oraz artykuły o moralnym prowadzeniu się. Ważną częścią ich pracy była
obrona piśmiennictwa katolickiego przed atakami ze strony liberalnej prasy
oświeceniowej. Dzięki poruszaniu problematyki etycznej i moralnej prasa stała się pożądanym sprzymierzeńcem duszpasterzy w wychowywaniu ludu śląskiego, niejako drugą amboną, z której płynęły treści katechizmowe. Śląscy
duszpasterze trzeźwości oraz redaktorzy katoliccy niejednokrotnie wykorzystywali prasę do promowania wstrzemięźliwości alkoholowej, ukazując negatywne skutki nałogu pijaństwa. Rozwojowi piśmiennictwa katolickiego
J. G r u d n i e w s k i , Od ks. Jana Alojzego Ficka..., s. 37, przyp. nr 37.
J. W y c i s ł o , Katolicka i polska działalność społeczna..., s. 11-12.
26
J. M y s z o r , Jan Ficek, s. 121-122; J. W y c i s ł o , Jan Ficek, s. 8.
24
25
172
EDGAR SUKIENNIK
[8]
na Śląsku sprzyjało liberalne prawo prasowe w Prusach oraz przychylność
Stolicy Apostolskiej wobec tego rodzaju czasopism27.
Prasa katolicka w diecezji wrocławskiej była zróżnicowana. Istniały dzienniki i tygodniki o charakterze ogólnodiecezjalnym, jak również pisma o charakterze parafialnym. Niektóre skupiały uwagę czytelników na życiu Kościoła,
liturgii i kwestiach moralnych, inne koncentrowały się przede wszystkim na
zagadnieniach politycznych i społecznych. Ważnym kryterium podziału prasy
śląskiej było zróżnicowanie językowe. Wśród czasopism katolickich odnajdujemy tytuły niemieckojęzyczne, występujące przede wszystkim na Dolnym
Śląsku, jak również tytuły polskie, adresowane do polskojęzycznej ludności
Górnego Śląska.
Jednym z najważniejszych czasopism katolickich w diecezji wrocławskiej był niemieckojęzyczny tygodnik „Schlesisches Kirchenblatt”, założony
przez ks. Józefa Sauera w 1835 r., a w latach 1848-1852 redagowany przez ks.
Hermana Welza. Czasopismo informowało o wydarzeniach z życia Kościoła
powszechnego i diecezjalnego, a także o działalności stowarzyszeń religijnych. Aktywnie zwalczało ruchy liberalne28. W 1846 r. we Wrocławiu ukazał
się pierwszy numer dziennika katolickiego „Allgemeine Oderzeitung”, którego pomysłodawcą był biskup Melchior Diepenbrock. Trzy lata później pismo
zmieniło nazwę na „Neue Oderzeitung”. Od 1863 r. za sprawą ks. Józefa Wicka
ukazywało się czasopismo „Breslauer Hausblätter”. Efemerydami okazały
się czasopisma „Katolische Sonntagsblatt für Schlesien und die Graftschaft
Glatz” oraz „Neues Schlesisches Kirchenblatt”. Pierwsze z nich było wydawane w Kłodzku w 1848 r., a jego redaktorem był proboszcz Roszyc. Drugie
ukazywało się we Wrocławiu do końca 1864 r. pod redakcją ks. Franciszka
Lorinsera. W czasopiśmiennictwie polskojęzycznym palmę pierwszeństwa
na krótki czas zdobyły biuletyny pt.: „Gazeta Wiejska dla Górnego Szląska”
oraz „Tygodnik Katolicki” (oba ukazywały się pod koniec lat 40. XIX wieku).
W latach 1868-1872 dużego znaczenia nabrał „Zwiastun Górnośląski”29.
W omawianym okresie słabiej rozwijało się czasopiśmiennictwo zakonne.
Największe osiągnięcia w tej dziedzinie mieli franciszkanie z Góry Świętej
Anny, którzy od 1868 r. redagowali polskojęzyczne pismo pt.: „Towarzystwo
A. K i e ł b a s a , Początki prasy katolickiej na Śląsku. W: Kościół w Polsce. Dzieje
i kultura. Red. J. W a l k u s z . T. 3. Lublin 2004, s. 23-25.
28
A . K i e ł b a s a, Początki prasy katolickiej na Śląsku, s. 27. W tygodniku „Schlesisches
Kirchenblatt” dominował język niemiecki. Niemniej jednak okazjonalnie zdarzały się wpisy polskojęzyczne, dotyczące głównie nowości wydawniczych w języku polskim oraz innych ogłoszeń
drobnych.
29
J. M a n d z i u k , Historia Kościoła katolickiego.... T. 3. Cz. 2, s. 343-352.
27
[9]
PRASA KATOLICKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU W SŁUŻBIE KRUCJATY TRZEŹWOŚCI
W POŁOWIE XIX WIEKU
173
Bożego Grobu”. Prawdziwy rozkwit czasopiśmiennictwa zakonnego przypadł dopiero na początek XX wieku30.
Niemałą aktywnością wykazywał się laikat katolicki. W 1869 r. polski
działacz narodowy, Karol Miarka, rozpoczął wydawanie czasopisma katolicko-społecznego pt.: „Katolik”. Nieco później za jego sprawą rozpoczęto publikowanie czasopisma „Monika. Tygodnik dla rodziców o chrześcijańskim
wychowaniu dziatek”. Spośród innych pozycji prasowych na uwagę zasługują tygodniki: „Praca”, ukazująca się krótko, bo tylko w latach 1890-1891, oraz
„Górnoślązak”, funkcjonujący w latach 1901-193331.
Niezwykle ważne dla spopularyzowania krucjaty trzeźwości w całej diecezji wrocławskiej oraz przedstawienia władzom kościelnym i opinii publicznej
jej pozytywnych skutków były 2 artykuły ks. Karola Józefa Equarta, opublikowane w tygodniku „Schlesisches Kirchenblatt”. Wspomniany już proboszcz z Siołkowic, który położył podwaliny pod śląski ruch trzeźwości, znał
dobrze prezentowaną problematykę, toteż detalicznie przedstawił poszczególne etapy swojej działalności w Siołkowicach oraz poczynań ks. Ficka
w Piekarach. Krucjatę proboszcza piekarskiego przyrównał do wojny, którą
lud śląski prowadzi w celu odniesienia zwycięstwa – wojny o godność człowieka i porządek publiczny. Ks. Equart z podziwem patrzył na osiągnięcia ks.
Ficka, dlacztego podkreślił jego wiodącą rolę w duszpasterstwie trzeźwości.
Zważywszy na fakt, że tygodnik „Schlesisches Kirchenblatt” był diecezjalnym pismem, którego odbiorcami byli przede wszystkim duchowni, efekty
funkcjonowania duszpasterstwa trzeźwości musiały być w Kościele śląskim
powszechnie znane i doceniane32.
Niewykluczone, że ks. Equart był autorem artykułu zamieszczonego w dodatku do nr 6 (1846 r.) „Schlesisches Kirchenblatt” (autor podpisał się jako
E.). Tekst został przygotowany w momencie, gdy śląski ruch abstynencki istniał już ponad 2 lata, dzięki czemu autor mógł przybliżyć towarzystwa trzeźwości od strony instytucjonalnej, pokazać dynamizm ich rozwoju oraz podać
statystyki z kilku dekanatów. W artykule odnajdujemy wykaz modlitw i reguł przeznaczonych do codziennego odmawiania, tekst przysięgi składanej na
ołtarzu, wyjaśnienie patronatu Matki Bożej Gromnicznej nad towarzystwami oraz liczbę ich członków według dekanatów komisariatu raciborskiego.
Z zestawienia sumarycznego wynika, że w dekanatach raciborskim, gliwickim,
gościęcińskim, łońskim, pogrzebieńskim, wielkodębieńskim, wodzisławskim
i żorskim w ciągu roku do towarzystw zapisało się łącznie 116.389 osób33.
T a m ż e , s. 360.
T a m ż e , s. 364-367.
32
„Schlesisches Kirchenblatt” 1847, nr 17, s. 205-206; nr 20, s. 247.
33
„Schlesisches Kirchenblatt” 1846, nr 6, s. 69-73.
30
31
174
EDGAR SUKIENNIK
[10]
Na łamach tego samego tygodnika cykl artykułów, poświęconych sprawom wstrzemięźliwości, zamieścił ks. Bernard Purkop, proboszcz z Woźnik.
Jeden z najbardziej znanych na Śląsku duszpasterzy trzeźwości należał do
najbliższych współpracowników ks. Ficka. W porozumieniu z nim organizował ruch abstynencki w swojej parafii i zapraszał jezuitów, aby wygłaszali tam rekolekcje.
Niedługo po rozpoczęciu krucjaty trzeźwości w parafiach górnośląskich,
ks. Purkop opublikował w „Schlesisches Kirchenblatt” obszerny artykuł,
w którym nazwał gorzałkę „demonem naszych czasów”. Stanowczo przeciwstawiał się pijaństwu pisząc, że ten nałóg rujnuje szczęście rodzinne, otwiera
drogę do biedy i osłabia więzi społeczne. Fenomen pierwszych pomyślnych
rezultatów krucjaty wiązał z religijnym aspektem ruchu antyalkoholowego
i działaniem Łaski Bożej34.
Następne artykuły ks. Purkopa na łamach „Schlesisches Kirchenblatt” są
cykliczne i prezentują sylwetki dwóch prekursorów apostolatu trzeźwości
w Europie: kapucyna o. Theobalda Mathew z Irlandii i ks. Macieja Selinga
z Westfalii. Omawiając obszernie ich działalność z uwzględnieniem wątków
biograficznych, autor przybliżył genezę ruchu antyalkoholowego, a także pokusił się o wskazanie podobieństw i różnic między ich działalnością, a pracą duszpasterzy na gruncie śląskim. Niewykluczone, że artykuły stanowiły
zachętę dla duchowieństwa diecezji wrocławskiej do czynnego angażowania
się w krucjatę trzeźwości. Duchowieństwo, jako główny odbiorca tygodnika,
było bowiem pożądanym i niezbędnym sprzymierzeńcem dla ks. Ficka i jego
towarzyszy35.
W numerze 18 (1844 r.) prezentowanego tygodnika, w dziale poświęconym wiadomościom diecezjalnym, odnajdujemy notę prasową (być może autorstwa ks. Purkopa), która donosi o postępach w rozwoju trzeźwości. Autor
wskazał na dotychczasowe osiągnięcia śląskiego ruchu abstynenckiego i wymienił liczby członków towarzystw trzeźwości w niektórych parafiach36.
Nie tylko duszpasterze dawali świadectwo o osiągnięciach ruchu antyalkoholowego. Do redakcji „Schlesisches Kirchenblatt” przyszedł list, nadesłany przez mężczyznę o inicjałach S. K., który opisał nieszczęście uwikłania się
w nałóg pijaństwa i konsekwencje, jakie poniósł z tego powodu w życiu religijnym, rodzinnym i zawodowym, jak również okoliczności wydobycia się
z pijaństwa i powrotu szczęścia rodzinnego. Przykład ciężkiej pracy nad sobą,
jaką wykonał ten człowiek, miał zachęcić dla pozostałych opilców do walki
„Schlesisches Kirchenblatt” 1844, nr 10, s. 75-77.
„Schlesisches Kirchenblatt” 1844, nr 15, s. 113-115; nr 16, s. 121-124; nr 17, s. 130-132.
36
„Schlesisches Kirchenblatt” 1844, nr 18, s. 142.
34
35
[11]
PRASA KATOLICKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU W SŁUŻBIE KRUCJATY TRZEŹWOŚCI
W POŁOWIE XIX WIEKU
175
o godne życie. Można się domyślać, że duszpasterze przytaczali ten przykład
w parafiach, aby pokazać namacalne owoce ruchu trzeźwościowego37.
Jak już zostało napomknięte, gorliwością o trzeźwość ludu śląskiego zapłonął niemiecki właściciel Pszowa, Wit Döring – z wyznania luteranin. Jego
nawoływania do duchowieństwa katolickiego, aby użyło całych swoich wpływów wśród ludu do wytępienia plagi pijaństwa, znalazły odzwierciedlenie na
łamach „Schlesisches Kirchenblatt”. W jednym z licznych artykułów jego autorstwa zostały zawarte praktyczne wskazówki dla duchownych38.
Na łamach wrocławskiego tygodnika zamieszczano nie tylko artykuły promujące ruch trzeźwości, ale również krótkie wzmianki o sukcesach tej formy
duszpasterstwa. Z ogłoszenia zamieszczonego w języku polskim na jesieni
1845 r. dowiadujemy się, że po powstaniu towarzystw trzeźwości wielu włościan i mieszkańców miast po zakończonej mszy niedzielnej spędza czasu
w gronie rodzinnym39.
Ważną rolę w propagowaniu trzeźwości odegrały artykuły zamieszczane
w „Tygodniku Katolickim”. Wydawanie pisma, wychodzącego w latach 18481850 w Piekarach, zainicjował ks. Ficek, który pragnął, aby artykuły prasowe
były jedną z form rozwijania ruchu abstynencji. Oryginalną formą walki ze
złym nałogiem było zamieszczenie wyjątku z homilii św. Jana Chryzostoma
na Niedzielę Wielkanocną przeciwko pijakom, opatrzoną komentarzem redakcji. Podkreślono za autorem kazania, że pijacy nie osiągną Królestwa
Niebieskiego, a Bóg odpłaci im gniewem i karami za niewierność40.
Na łamach „Tygodnika Katolickiego” odnajdujemy również wspomnienie
młodego księdza, który wypowiedział wojnę uczęszczaniu do karczm na pijatyki i tańce w dni święte. Duchowny podkreślił z satysfakcją, że w ciągu dwóch dni czterech gospodarzy wiejskich zagroziło wyrzuceniem z domu
czeladnikom, którzy w niedzielę pójdą do karczmy. Również wielu rodziców
zabraniało tego swoim dzieciom41.
W podobnym tonie potępiano pijaństwo na łamach „Gazety Wiejskiej dla
Górnego Szląska”. Tygodnik, wychodzący w latach 1849-1850 w Opolu pod
redakcją ks. Bernarda Bogedaina, zajmował się problematyką społeczną, toteż temat walki z pijaństwem często gościł na jego łamach. Przemożny wpływ
na powstanie gazety wywarł ks. Ficek. Czasopismo było rozdawane w karczmach i szynkach za darmo, aby dotarło do jak największej liczby odbiorców.
Ks. Bogedain zwracał uwagę przede wszystkim na moralne, rodzinne i spo „Schlesisches Kirchenblatt” 1844, nr 19, s. 149.
„Schlesisches Kirchenblatt” 1844, nr 38, s. 297-299.
39
„Schlesisches Kirchenblatt” 1845, nr 40, s. 524.
40
„Tygodnik Katolicki” 1848, nr 3, s. 17-20; nr 4, s. 28-30.
41
„Tygodnik Katolicki” 1849, nr 35, s. 281.
37
38
176
EDGAR SUKIENNIK
[12]
łeczne konsekwencje nadużywania alkoholu. Dowodził próżności, która
wkrada się w życie pijaka, a także spowodowanej nią opieszałości takiego człowieka w pracy, w gospodarstwie i na roli. Teksty były drukowane
w formie anegdot, wierszy i opowiastek, które kończyły się morałem, dowodzącym zgubnych skutków pijaństwa. W krótkich artykułach, pisanych piękną polszczyzną literacką, redaktor usiłował pokazać ruinę życia rodzinnego
w tych gospodarstwach, w których mieszkają pijacy:
„Okrutny zabójca wódka, niszczy dobre imię człowieka. Z pijakiem poczciwy człowiek nie chce mieć sprawy. Każdy od niego stroni, dzieci szydzą
z niego (...). Zabija wódka spokojność umysłu i pokój domowy. Ileż to pokaleczonych dzieci, ileż to domowego przeklęstwa, niezgody małżeńskiej nie
byłoby, kiedyby ojców i małżonków pijaków nie było?”42.
Jeden z wierszy, zamieszczonych w tejże gazecie, ukazał pijaństwo jako
alegorię piekła, z którym toczą walkę Ślązacy. Ze względu na obszerną liczbę
strof tego dzieła, przytoczono jedynie jego krótkie fragmenty:
„[...]Dawniej to szło na umor we dnie i w nocy,
Rwał się żywo każdy o całej swej mocy,
Aby tu wstąpić i za łby się brali u proga,
Uczta piekła tak zacna była i sroga!”
„Czy to szynki, palarnie ducha oddały,
Nocne tańce oraz w karczmach ustały?
Jak Szlązacy ach trzeźwych myśli nabyli
Biada Piekłu! Bo nikt do nieba nie zmyli”
„[...]Psie obłudny! Idź precz, ty mistrzu rozpusty!
Ja gorzałki już nie piję ani w zapusty;
Do rzemiosła wracam i pługa cnoty
Bo rzemiosło ma chwałę i fundament złoty”43.
Gorzką prawdę o degradacji życia rodzinnego na skutek pijaństwa „Gazeta
Wiejska” próbowała wpajać społeczeństwu także poprzez opowieści z drastycznymi przykładami. Niezwykle wymowna jest narracja o mężu, który
wychodząc rano do pracy w winnicy nakazał żonie, aby po południu przygotowała mu obiad. Z powodu braku środków do życia, które mąż przepił
w karczmach, żona nie mogła przygotować posiłku, toteż włożyła do koszyka
ich dziecko – blade i wychudzone z głodu – i zaniosła do winnicy. Tam powie42
43
Cyt. za „Gazeta Wiejska dla Górnego Szląska” 1850, nr 30, s. 119.
Cyt. za „Gazeta Wiejska dla Górnego Szląska” 1850, nr 15, s. 60.
[13]
PRASA KATOLICKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU W SŁUŻBIE KRUCJATY TRZEŹWOŚCI
W POŁOWIE XIX WIEKU
177
działa mężowi, że tylko ono w domu zostało i powinien je zjeść, aby nie męczyło się z powodu niedożywienia. Mężczyzna dręczony wyrzutami sumienia,
że przez pijaństwo doprowadził do biedy w domu, obiecał odmianę swojego
życia oraz ćwiczenie się w umiarkowaniu i oszczędności. Zobowiązania dotrzymał do końca życia44.
W tym miejscu wypada uczynić jedną uwagę nad omówionymi wyżej tygodnikami. Powstanie „Tygodnika Katolickiego” i „Gazety Wiejskiej dla
Górnego Szląska”, które rozwinęły się na kanwie ruchu trzeźwości, wiązało się nie tylko z problemem moralnym, jakim było pijaństwo, ale stanowiło
również skutek wzrastającej świadomości narodowej wśród ludności, posługującej się językiem polskim. Ruch trzeźwości wniósł cenny wkład w proces
dojrzewania piśmiennictwa polskojęzycznego. Niektórzy duszpasterze, jak
np. ks. Jan Ficek i ks. Józef Szafranek, byli zarazem aktywnymi działaczami narodowymi i dynamizowali życie kulturalno-oświatowe. W ten sposób
działalność wydawnicza duchowieństwa polskiego na Górnym Śląsku połączyła walkę o trzeźwość z propagowaniem kultury polskiej, przez co wzmogła wzrastającą świadomość narodową polskojęzycznej ludności Górnego
Śląska. Z tego powodu „Tygodnik Katolicki” został szybko stłamszony przez
rząd pruski. Nie utrzymała się również „Gazeta Wiejska”, którą zamknięto ze
względów ekonomicznych.
Mniej uwagi problematyce trzeźwości poświęcał „Telegraf Górnośląski”,
ukazujący się w latach 1848-1849 w Oleśnie. Tygodnik ten wprawdzie nie
należał do kręgu pism religijnych, lecz zajmował się kwestiami politycznymi i udzielaniem porad medycznych, niemniej informował mimochodem
o szkodliwości pijaństwa. Okazją do wykazania, że pijacy żyją na marginesie
społeczeństwa, były zbliżające się wybory do sejmu pruskiego w 1848 roku.
Redakcja tygodnika sugerowała, że Ślązacy nie powinni wybierać na deputowanych pijaków, ponieważ są oni leniwi, nie szanują swojego majątku, zatem
i cudzego nie uszanują. W innym numerze „Telegrafu” pojawia się wzmianka
o szerzącej się epidemii cholery. Jako jedną z przyczyn choroby wymieniono
nadużywanie alkoholu45.
W ruchu trzeźwościowym obok prasy ważną rolę odgrywały publikacje
okolicznościowe i druki ulotne. Duszpasterze wiedzieli bowiem, że nie wystarczy odebrać ludziom alkohol. Trzeba zachęcić ich do godnych i twórczych
form spędzania czasu, które uniemożliwiłyby im oddawanie się próżności,
a jednocześnie wywarłyby wpływ na ich rozwój oświatowy. W ten sposób powstały następujące publikacje: „Kalendarz katolicki Polski dla ludu GórnoSzląskiego”, „Przewodnik do życia chrześcijańskiego”, „Nauczyciel, czyli
przewodnik chrześcijański” oraz „Domowy krzyż, czyli: Co trzymać i sądzić
„Gazeta Wiejska dla Górnego Szląska” 1850, nr 29, s. 115-116; nr 30, s. 120; nr 31, s. 122-123.
„Telegraf Górnośląski” 1849, nr 1, s. 3; nr 3, s. 11.
44
45
178
EDGAR SUKIENNIK
[14]
o piciu gorzałki”. Aby zachęcić lud śląski do lektury tych dzieł, prasa katolicka reklamowała je na bieżąco46. Spośród druków ulotnych, skierowanych
przeciwko pijaństwu, warto wymienić: „Alarm przeciw gorzałce”, „Kłótnię
pijaka z trzeźwym”, „Sejm pijacki” oraz przyśpiewkę o „Kwaternicy piekielnej”, której uczono dzieci w szkołach47.
Informacje o bractwach trzeźwości pojawiały się w czasopismach religijnych jeszcze w latach 60. XX w., gdy fala uniesienia antyalkoholowego
już dawno osłabła. Niemniej idea bractw musiała być żywotna, skoro jeszcze w 1868 r. sufragan wrocławski, bp Adrian Włodarski, wystosował do nich
list, opublikowany później w „Zwiastunie Górnośląskim”. Jego treść, utrzymana w formie kilkustronicowego wiersza (niektóre zwrotki zamieszczono
wcześniej w „Gazecie Wiejskiej dla Górnego Szląska”), opisuje Śląsk, który dzięki działalności ks. Ficka i jego współpracowników został wyrwany
z rąk szatana:
„Jak raz Kościuszko pod Szczekocinami,
Tak Fietzek walczył z trzeźwości wrogami,
Bronił na Szlązku królestwa Bożego,
Nie szczędził zdrowia, ni życia własnego.
Jeździł, polował, wystrajał gonitwy,
Przestrzegał i wiódł do krwawej lud bitwy,
Więc Mosiek, póki nie padnie, na mary,
Będzie pamiętał na wielkie – Piekary”48.
Wiersz, przytoczony tutaj jedynie w dwóch strofach, miał w zamyśle biskupa przypomnieć Ślązakom o owocach działalności ks. Ficka i zachęcić
ich do pielęgnowania ideałów trzeźwości. Troska o przyszłość bractw trzeźwości bardzo mocno przebija z pointy listu, który kończy się w następujący
sposób:
„Nuż Pan Bóg z wami, wy bracia trzeźwości,
Niech łaskaw strzeże dusz waszych i włości,
Działajcie mężnie, grzechu się wciąż bójcie,
We wierze mocno, jak Piotr Święty, stójcie!”49.
„Schlesisches Kirchenblatt” 1845, nr 40, s. 524; 1846, nr 8, s. 96; „Gazeta Wiejska dla Górnego
Szląska” 1850, nr 8, s. 24.
47
K. P r u s , O walce z pijaństwem..., s. 19, przyp. nr 7.
48
Cyt. za: „Zwiastun Górnośląski” 1868, nr 18, s. 133-134; nr 19, s. 141-143.
49
Cyt. za :„Zwiastun Górnośląski” 1868, nr 19, s. 143.
46
[15]
PRASA KATOLICKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU W SŁUŻBIE KRUCJATY TRZEŹWOŚCI
W POŁOWIE XIX WIEKU
179
***
Duszpasterstwo trzeźwości na Górnym Śląsku przyniosło wiele pozytywnych skutków wśród Ślązaków: wstrzemięźliwość od trunków palonych,
wzrost pobożności, rozwój życia rodzinnego, dyscyplinę w zakładach pracy
i porządek publiczny. Mimo iż na początku 2 poł. XIX w. uniesienie antyalkoholowe opadło, sukcesy Kościoła doby ks. Jana Ficka, ks. Józefa Szafranka
i innych duszpasterzy trzeźwości były widoczne jeszcze przez wiele dziesięcioleci, a ich namacalnym odzwierciedleniem pozostawały bractwa trzeźwości. Dzięki zaangażowaniu w akcję prasy katolickiej, a niekiedy również
świeckiej, oddziaływanie duchowieństwa na lud śląski stało się większe
i skuteczniejsze. Czasopisma, które poruszały niełatwą problematykę trzeźwości, były niejako przedłużeniem rąk kapłańskich. Często docierały do miejsc,
w których płomienne kazania, wygłaszane z ambony, nie były słyszalne, np.
do karczm i szynków. Informowały o szkodliwości picia wódki i dowodziły
jego negatywnych skutków w życiu rodzinnym, społecznym i zawodowym.
Nieraz czyniły to poprzez pełne powagi artykuły, innym razem poprzez groteskowe i dowcipne anegdoty, zawsze jednak troszcząc się o dobro społeczne.
Die katholische Presse in Oberschlesien im Dienst der
Anti-Alkoholiker-Bewegung in der Mitte des XIX. Jahrhunderts
Zusammenfassung
Am 2. Februar 1844 fing der Pfarrer Johannes Alois Fietzek von Piekar eine
Anti-Alkoholiker-Bewegung an. Die Enthaltsamkeitvereine entstanden in vielen
oberschlesischen Pfarreien und hatten circa 350.000 Mitglieder. Es war ein
unglaublicher Erfolg, dass so viele Pfarrkinder begannen eine moralische Umwandlung
und Erneuerung. Früher zerstörte die Trunksucht das Familienglück, demoralisierte
Menschen, öffnete den Weg zum Pauperismus und lockerte alle sozialen Verhältnisse.
Dann schließen viele Leute den Enthaltsamkeitvereine an. Die Priester sprachen über
schlimme Folgen der Trunksucht, organisierten Volkskatechesen und luden Leute zu
Nüchternheit ein. Eine große Role in dieser Anti-Alkoholiker-Bewegung in Schlesien
hatten katholische Zeitschriften von der Diözesegeistlichkeit und von katholischen
Nichtgeistlichen Herausgeber. Religiöse und soziale Zeitschriften in deutschen und
polnischen Sprachen informierten über die Resultate dieser Bewegung und schrieben
über unglückliche Folgen der Trunksucht. Der Autor des Artikels erzählt über einen
Nüchternheitskreuzzug in katholischer Presse in Oberschlesien.
Übersetzt von Edgar Sukiennik
Nakładem
Wydawnictwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
w Warszawie
ukazała się książka
Sławomir H. Zaręba (red.)
Socjologia życia religijnego:
tradycje badawcZe wobec Zmiany kulturowej
Książka jest pokłosiem konferencji o tym samym tytule, podczas której podjęto
próbę scharakteryzowania stanu polskiej religijności w różnych jej wymiarach
i przejawach. Chodzi o poznanie nowych trendów w socjologii religii
i wpływu przemian cywilizacyjnych na życie religijne.
Dystrybucję prowadzi:
Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Warszawa, ul. Dewajtis 5, tel. (22) 561-89-23; fax (22) 561-89-11
oraz Księgarnia dwójka
Warszawa, ul. Wóycickiego 1/3, bud. 23, p. 015, tel. (22) 569-68-68
e.mail: [email protected]
www.wydawnictwo.uksw.edu.pl
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
OLGA IWONA KARCZEWSKA
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU.
DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
Mormoni to jedna z wielu wspólnot religijnych, powstałych w Stanach
Zjednoczonych w XIX w. W swoistej mozaice wyznaniowej zajmowali oni
miejsce szczególne ze względu na specyficzną doktrynę, wyróżniającą ich
spośród innych wspólnot religijnych. Celem opracowania jest ukazanie ideałów wychowawczych wypracowanych przez mormonów, w powiązaniu
z ich dziejami, co pozwala dostrzec przyczyny tworzenia się nowych doktryn
religijnych w wieku XIX i zrozumieć różnorodność postaw społeczeństwa
amerykańskiego w późniejszym okresie. Ze względu na niedobór polskiej literatury, artykuł w przeważającej części został oparty na dziełach autorów
amerykańskich, traktujących nie tylko o historii wspólnoty założonej przez
Józefa Smitha, ale również prezentujących związane z nią zagadnienia prawne i kulturowe. Wykorzystano również niezwykle cenne źródło, obrazujące
światopogląd członków omawianego Kościoła, za jakie niewątpliwie można
uznać Księgę Mormona, wydaną w 1830 roku1.
1. Różnorodność religijna w Stanach Zjednoczonych
Wiek XIX w Ameryce Północnej był czasem wzmożonej aktywności religijnej, zwanej „wielkim przebudzeniem”, oraz okresem zawiązywania się nowych wspólnot, wywodzących się z dwóch głównych wyznań, panujących
w Stanach Zjednoczonych – katolickiego i protestanckiego. Szczególnie głębokim podziałom uległo drugie z wymienionych środowisk, z którego wytworzyły się zarówno lokalne odłamy, jak i Kościoły o szerszym zasięgu. Należy
zaznaczyć, że pod nazwą „protestantyzm„ rozumie się jego 4 główne nurty:
luteranizm, kalwinizm, anglikanizm oraz tzw. radykalne skrzydło reformacji2. W 1870 r. największą wspólnotą religijną był Kościół rzymskokatolicki,
R. M u l l e n , The Mormons. Londyn 1967, s. 16.
W. J. W h a l e n , Separated Brethren. A Review of Protestant, Anglican, Eastern Orthodox, and
Other Religious in the United States. Wyd. 5, Huntington 2002, s. 12.; D. L a y c o c k , Church
1
2
182
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[2]
liczący 3,5 mln wiernych, co jest imponującym wynikiem, biorąc pod uwagę, że liczbę ludności Stanów Zjednoczonych w omawianym okresie szacuje
się na 40 milionów3. Należy jednak podkreślić, iż mimo rozdrobnienia protestantyzmu, Stany Zjednoczone można śmiało nazwać krajem protestanckim.
Za drugą pod względem liczebności wspólnotę w tej swoistej mozaice wyznaniowej uważa się metodystów, którzy w 1810 r. liczyli 175 tys. wiernych.
Charakteryzowali się oni szybkim rozprzestrzenianiem swoich idei, dzięki
czemu 20 lat później ich wspólnota rozrosła się do 500 tys., by w 1870 r. osiągnąć wynik bliski liczbie wyznawców katolicyzmu4. Wielu, bo w sumie aż
2 miliony zwolenników zdobyli również baptyści oraz Uczniowie Chrystusowi,
a o prawie połowę mniejszą grupę stanowili prezbiterianie. Za wpływowe siły
religijne w Stanach Zjednoczonych można uznać kongregacjonalistów, którzy zrzeszali w latach siedemdziesiątych XIX wieku ok. 480 tys. wiernych
oraz anglikańskich episkopalian w liczbie 440 tysięcy5. Zarówno kongregacjonaliści jak i prezbiterianie, w przeważającej części opierali się na nauce
Kalwina, przybierając jednak nazwy związane z formą organizacji Kościoła6.
Do mniejszych wspólnot należeli uniwersaliści w liczbie 140 tys. członków,
Niemiecki Kościół Reformowany i kwakrzy, liczący w sumie od 90 do 100 tys.
wyznawców oraz Holenderski Kościół Reformowany skupiający 55 tys. członków. Na początku stulecia religijny obraz Stanów Zjednoczonych wzbogacili
unitarianie zrzeszając 30 tys. członków, a następnie także mennonici, Kościół
Braterstwa, swedenborgianie, kwakrzy oraz różne odłamy adwentystów, do
których należało zaledwie 10 tys. Amerykanów7. Wspólnota mormońska
w 1840 r. liczyła ponad 500 osób8, a już w połowie XIX wieku skupiała ok.
8 tys. członków9.
and State in the United States: Competing Conceptions and Historic Changes. “Indiana Journal
of Global Legal Studies”. R.13: 2006, z. 2, s. 507.
3
M. A. N o l l , A History of Christianity in the United States and Canada. Wyd. 2, Grand Rapids
2003, s. 220.
4
J. H. W i g g e r , Taking Heaven by Storm: Methodism and the Rise of Popular Christianity in
America. Nowy York 1998, s. 176.
5
M. A. N o l l , A History of Christianity in the United States and Canada, s. 220.
6
S. R e i m e r , Evangelicals and the Continental Divide: The Conservative Protestant Subculture
in Canada and in the United State. Quebec 2003, s. 30.; A. D a k i n , Calvinism. Wyd. 2, Pomona
2007, s. 186.
7
M. A. N o l l , A History of Christianity in the United States and Canada, s. 220.
8
M. S. Va n Va g e n e n , The Texas Republic and the Mormon Kingdom of God. College Station
2002, s. 14.
9
L. J. A r r i n g t o n , D . B i t t o n , The Mormon experience: a history of the Latter-Day Saints.
Wyd. 2, Chicago 1992, s. 114.
[3]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
183
Pierwszy z nurtów protestantyzmu – luteranizm, przybrał w Stanach
Zjednoczonych dosyć specyficzne oblicze. Liczba wyznawców tego odłamu
w latach 1850-1870 zwiększyła się z 1200 do ok. 440 tys., za sprawą wzmożonego napływu emigrantów z Niemiec i Skandynawii10. Tworzyli oni własne enklawy od stanu Missisipi po Minesotę i Wisconsin, co zaowocowało
powstaniem odrębnych etnicznie synodów. Emigranci ci nie asymilowali się,
przez co głównymi językami luteranów w Stanach Zjednoczonych stały się
niemiecki oraz języki skandynawskie11. W drugiej połowie XIX wieku istniało 6 synodów tej wspólnoty na terytorium Stanów Zjednoczonych: Niemiecki
Ewangelicko-Luterański Synod Missouri, Ohio i Innych Stanów, a także
Połączony Synod Ohio, Synod Minnesoty, Synod Wisconsin, Synod Illinois
oraz Norweski Ewangelicko-Luterański Kościół w Ameryce12. Liberalizm luteranów nie zawsze odpowiadał oczekiwaniom emigrantów. Rzesze nowoprzybyłych Niemców przyłączały się do konserwatywnego Kościoła Braterstwa,
opartego na zasadach pietyzmu, który powstał na początku XVIII w.
z inicjatywy ich poprzedników13. Również część Szwedów nie wyrażała zadowolenia z formy swojej wspólnoty luterańskiej, co zaowocowało powołaniem
w 1885 r. w Chicago Ewangelickiego Konwencjalnego Kościoła Ameryki14.
Dużo wcześniej, w 1792 r. w Baltimore założono Kościół Nowego Jeruzalem.
Jego zwolenników zwano swedenborgianami od nazwiska ich duchowego założyciela – Emanuela Swedenborga. Ich doktryna religijna łączyła elementy
luteranizmu z alegoryczna interpretacją Biblii15.
Za niezwykle zróżnicowane można uznać również środowisko kalwinów.
Dzielili się oni na prezbiterian i kongregacjonalistów ze względu na formę organizacji wspólnoty. W XIX wieku podjęli próbę unii, która zakładała, że wierni na Zachodzie kraju, znajdujący się na granicy wpływów obu odłamów będą
utrzymywać więzy obiema formami organizacji. Wzajemne zwalczanie wpływów prezbiterian i kongregacjonalistów doprowadziło do rozłamu w 1837 r.
Do pierwszej z tych wspólnot należały dwa szkockie Kościoły, które połączyły
się w 1858 r. w Zjednoczony Kościół Prezbiteriański w Ameryce Północnej16.
Obszarami, gdzie znaczne wpływy osiągnęli kongregacjonaliści pochodze M. A. N o l l , A History of Christianity in the United States and Canada, s. 215.
P. J. T h u e s e n , Predestination. The American Career of a Contentious Doctrine. Nowy York
2009, s. 148.
12
T a m ż e, s.155; L. D. L a g e r q u i s t , The Lutherans. Westport-Connecticut-Londyn 1999,
s. 68.
13
W. J. W h a l e n , Separated Brethren…, s. 159.
14
T a m ż e, s. 165.
15
T a m ż e, s. 196.
16
T a m ż e, s. 54.; D . L a y c o c k ., Church and State in the United States: Competing Conceptions
and Historic Changes. “Indiana Journal of Global Legal Studies”. R. 13:2006, z. 2, s. 507.
10
11
184
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[4]
nia angielskiego czyli purytanie, były tereny New Hampshire, Massachusetts
i Connecticut17. Należący do nich kalwini nie dopuszczali do władzy innowierców w miejscowościach gdzie dominowali, wprowadzając w życie koncepcję teokratycznej społeczności18. W wyniku wewnętrznych sporów u schyłku
XVIII w. od kongregacjonalistów z Nowej Anglii oddzielili się unitarianie
nieuznający nauki o predestynacji i Trójcy Świętej19. Dużą grupę wyznawców kalwinizmu stanowili amerykanie pochodzenia holenderskiego, zarówno ci, którzy przypłynęli na kontynent w wieku XVII i zajęli głównie tereny
w stanie Nowy York20, jak i emigranci decydujący się na osiedlenie w Stanach
Zjednoczonych w latach trzydziestych XIX wieku21. Nowa fala emigracji była
spowodowana złą sytuacją gospodarczą Holandii, a w późniejszym okresie
również rozłamem w panującym Holenderskim Kościele Reformowanym.
Nowy ortodoksyjny odłam został zmuszony do emigracji na kontynent amerykański, gdzie wraz z jego przywódcą Albertusem Christiaanem van Raalte
w 1846 r. został przyjęty do wspólnoty tamtejszych kalwinów pochodzenia
holenderskiego, zorganizowanych w Kościele Reformowanym w Ameryce.
Członkowie ortodoksyjnego odłamu osiedlili się w stanie Michigan. Wskutek
nieporozumień w 1857 r. odłączyli się oni od Kościoła Reformowanego
w Ameryce, zakładając Chrześcijański Reformowany Kościół w Ameryce22.
W 1880 r. kolejna schizma doprowadziła do oddzielenia się kolejnych rzeszy wiernych, którzy wkrótce zasilili grono zwolenników van Raaltego 23.
W pierwszej połowie XIX wieku w stanie Tennessee i Kentucky powstała
sekta Uczniów Chrystusowych, założona przez Aleksandra Campbella. Nowa
wspólnota wywodziła się z prezbiterianizmu, choć w jej doktrynie widoczne
były ślady baptyzmu24. Podobne korzenie mieli również mormoni. Wywodzili
się oni z prezbiterianizmu o mistycznym zabarwieniu, co pomagało Smithowi
rozwijać swą oryginalną doktrynę, opartą na objawieniach.
Trzeci nurt protestantyzmu, anglikanizm, reprezentował od 1789 r.
Protestancki Kościół Episkopalny. Był on jednak wewnętrznie rozdzierany
D. L. H o l m e s , The Faiths of the Founding Fathers. Nowy York 2006, s. 34.
A. D a k i n , Calvinism, s. 176.
19
W . J. W h a l e n , Separated Brethren…, s. 170.
20
A. D a k i n , Calvinism. s. 181.
21
J. D. B r a t t , Dutch Calvinism In Modern America: A History of a Conservative Subculture.
Grand Rapids 1984, s. 38.
22
P. J. T h u e s e n , Predestination…, s. 149.
23
J. D. B r a t t , Dutch Calvinism In Modern America…, s. 38.
24
H. K. C a r r o l l , The Religious Forces of the United States, Enumerated, Classified and
Described On The Basis Of The. Wyd. 3, Nowy York 2009, s. 125.; D. D. C u m m i n s , The
Disciples: A Struggle for Reformation. Danvers 2009, s. 80.
17
18
[5]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
185
przez ekspansywnych metodystów oraz baptystów25. Anglikanizm był nieodłącznie wiązał się z polityką, przez co także podczas Wojny Secesyjnej
doszło do rozłamu, kiedy biskupi z Południa utworzyli „kościół konfederacki”. Został on jednak zunifikowany tuż po zakończeniu działań wojennych26.
Do kolejnego podziału w roku 1873 r. doszło z inicjatywy biskupa Georga
Davida Cumminsa, który utworzył Reformowany Kościół Episkopalny27. Za
centrum anglikanizmu można uznać stan Virginia, skąd promieniował na stany Maryland, Delaware, New Jersey, Nowy York, Pennsylvania i Zachodnią
Virginię. Swoim zasięgiem obejmował także stany Nowej Anglii, wykluczając Connecticut28. Do rodziny wspólnot anglikańskich należeli również kwakrzy, wywodzący się od purytanów. Osiedlali się oni na wschodnim wybrzeżu
Stanów Zjednoczonych już w XVII wieku, jednak w wieku XIX zdecydowali się na opuszczenie dotychczasowych siedzib i wędrówkę na Zachód. Było
to spowodowane realizacją koncepcji odseparowania się od innowierców29.
Znaczne wpływy zdobyli metodyści, którzy w 1874 r. założyli Metodystyczny
Kościół Episkopalny. Twór ten podzielił się tuż przed Wojną Secesyjną na
2 części – północną i południową.30. Do kolejnego podziału doszło w 1813 r.,
gdy wyłonili się reformowani metodyści31.
Sektą powstałą na kontynencie amerykańskim, która wywodzi się z Meto­
dystycznego Kościoła Episkopalnego byli milleryści, zwani też adwentystami.
Nawiązywali oni do nauki baptystów, z których wywodził się ich założyciel
– William Miller32. Jako syn kalwinów do nauki własnej sekty przeszczepił
też elementy wiary swoich rodziców, wyłączając jednak predestynację. Miller
twierdził, że według jego obliczeń, rzekomo opartych na wskazówkach zawartych w Biblii, koniec świata nastąpi w latach 1843-1844. Po przekroczeniu
P. W. W i l l i a m s , America’s Religions: From Their Origins to the Twenty-first Century.
Wyd. 4, Chicago 2001, s. 90.
26
D. G. H a r t , Mainstream Protestantionism Conservative Religion and Civil Society. “Journal
of Policy History”. R. 13:2001, s. 21.; W. J. W h a l e n , Separated Brethren, s. 64.
27
W. H. C a t e r b e r g , Modernity and the Dilemma of North American Anglican Identities 18801950. Quebeck 2001, s. 64.
28
D. H e i n , G. H. S h a t t u c k , The Episcopalians. Westport 2004, s.66.
29
T. D. H a m m , The Quakers in America. Wyd. 2, Nowy York-Chichesters-West Sussex 2003,
s. 38.
30
D. E. A n d r e w s , The Methodists and Revolutionary America 1760-1800: The Shaping of an
Evangelical Culture. Princeton 2000, s. 4.
31
J. M. B u c k l e y , A History of Methodists in the United States. Wyd. 2, Nowy York 2009,
s. 342.
32
S. G. L o n d o n , Seventh-Day Adventists and the Civil Rights Movement. Jackson 2009,
s. 16.; D. M o r g a n , Bodies of Belief: Baptists Community in Early America. “Journal of the
Early Republic”. R. 3: 2009, s. 541.
25
186
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[6]
wyznaczonej daty jego zwolennicy doznali tzw. „wielkiego rozczarowania”,
w związku z którym podzielili się na mniejsze odłamy adwentystów33. W 1855 r.
powstały dwie wspólnoty: Ewangeliczni Adwentyści oraz Kościół Chrześcijan
Adwentystów34. Następnie w latach 1864-1866 dzięki Ellen G. White wyłonili się Adwentyści Dnia Siódmego, od których odłączył się kolejny odłam
– Kościół Boży. Następnym tworem, powstałym na bazie Ewangelicznych
Adwentystów oraz Kościoła Chrześcijan Adwentystów była Unia Życia
i Adwentu zorganizowana w Wilbraham w stanie Massachusetts35. W drugiej
połowie XIX w. powstał również Kościół Boży w Jezusie Chrystusie36. W latach trzydziestych XIX wieku środowisko adwentystów uległo kolejnemu podziałowi za sprawą Phoebe Palmer – założycielki Holiness Movement – ruchu
na rzecz uświęcenia, dzięki któremu powstał pentekostalizm oraz perfekcjonizm. Pentekostalizm był nieco bardziej liberalny niż prawa gałąź ruchu, czyli perfekcjonizm37.
Radykalne skrzydło Reformacji w Stanach Zjednoczonych reprezentowali baptyści – jedna z najsilniejszych denominacji protestanckich. W 1845 r.
Kościoły tego nurtu w Południowej części kraju zjednoczyły się tworząc Południową Unię Baptystyczną. Jednocześnie na Północy Stanów
Zjednoczonych istniała Unia Baptystów Regularnych. W omawianym okresie
przedstawiciele tej wspólnoty religijnej skłaniali się ku arminianizmowi, który odrzucał kalwińską naukę o predestynacji38.
Wspólnotą religijną istniejącą w Stanach Zjednoczonych, która podobnie jak baptyści, wywodziła się z anabaptyzmu, byli mennonici, pochodzący z Holandii. W wieku XIX zamieszkiwali oni Stany Pennsylvania, Virginia,
Indiana, Ohio, Iowa i Ontario. Nie była to jednak jednolita grupa. Dzielili
się oni na wiele odłamów poczynając od umiarkowanie konserwatywnych,
a kończąc na skrajnie rygorystycznych jak amisze, zamieszkujący w XIX
wieku środkowo-zachodnie stany39. Do grupy umiarkowanej należeli mennonici z Iowa od 1860 r. zorganizowani w unii, którzy w przeciwieństwie do
konserwatystów, mogli kontaktować się z innowiercami oraz opuszczać własne siedziby i udawać się na misje. Grono tej wspólnoty w 1874 r. zasilili ro D. L. R o w e , God’s Strange Work: William Miller and the End of the World. „The Catholic
Historical Review”. R.1: 2010, s. 176.
34
H. K. C a r r o l l , The Religious Forces of the United States, s. 5.
35
T a m ż e, s. 12.
36
T a m ż e, s. 4.
37
M. A. N o l l , The Old Religion In a New Word: The History of North American Christianity.
Wyd. 2, Grand Rapids 2002, s. 99.; W. J. W h a l e n , Separated Brethren…, s. 127.
38
E. R. C l e n d e n e n , B. J. Wa g g o n e r , Calvinism: A Southern Baptist Dialogue. Wyd. 5,
Nashville 2008, s. 48.; W. J. W h a l e n , Separated Brethren…, s. 64.
39
T a m ż e, s. 154.
33
[7]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
187
syjscy i niemieccy imigranci, którzy zorganizowali Braterstwo Mennonitów
Ameryki Północnej40.
Od początku istnienia Stanów Zjednoczonych społeczeństwo było niezwykle zróżnicowane religijnie, co ułatwiało powstanie nowych wspólnot.
Większość z nich wyłaniała się ze starszych Kościołów, jednak założenia niektórych z nich charakteryzowały się oryginalnością. Zdarzało się również, że
doktryny religijne były tak podobne, że po pewnym czasie Kościoły łączyły
się, wzrastając w siłę.
2. Okoliczności postania wspólnoty mormońskiej
Omawiając genezę wspólnoty mormońskiej należy zaznaczyć, że istnieją rozbieżności w pojmowaniu tego terminu przez badaczy i przez członków
Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Historycy sięgają do lat dwudziestych XIX w., gdy Józef Smith formułował pierwsze zasady swojej wiary i tworzył zalążek organizacji nowego Kościoła. Wiek XIX
w Ameryce Północnej był czasem wolności religijnej, tworzenia się nowych
doktryn, ale również braku zainteresowania teologią tradycyjnych wyznań.
W ówczesnym społeczeństwie, pochłoniętym interpretowaniem Biblii na swój
sposób, rodziły się idee izolowania się od pozostałych wyznawców chrześcijaństwa41. W takim otoczeniu dorastał Józef Smith, pochłonięty studiowaniem
Pisma Świętego. Ogromny wpływ na założyciela Kościoła Jezusa Chrystusa
Świętych w Dniach Ostatnich mieli jego rodzice – Józef i Lucy Smith, którzy
należeli do prezbiterian42.
Do pierwszego objawienia miało dojść wiosną 1820 r. w Palmirze w stanie Nowy York. Czternastoletni wówczas chłopiec ujrzeć miał dwie postacie stojące nad nim – Boga i Jezusa Chrystusa43. Mieli oni powiedzieć, by ten
nie przystępował do żadnego z Kościołów, ponieważ wszystkie są w błędzie
i nie wypełniają przykazań Boskich44. Do drugiego objawienia, według Józefa
Smitha, doszło w 1823 r. Chłopiec twierdził, że w jego sypialni ukazał się
Moroni – jeden z proroków45. Józef Smith utrzymywał, że posłaniec zdradził
E. R. C l e n d e n e n, B. J. W a g g o n e r, Calvinism…, s. 156.; D. B. L e e , Old Order
Mennonites: Rituals, Beliefs and Community. Lanham 2000, s. 80.
41
P. L .B a r l o w, Mormons and the Bible: The place of the Latter-day Saints In America Religion.
Nowy York 1991, s. 11.; S. B a r r i n g e r G o r d o n , Blasphemy and the Law of Religious Liberty
in Nineteenth-Century America. “American Quarterly”. R. 52:2000, z. 4, s. 687.
42
A. L e ś n i a k , Mormoni. Amerykański wynalazek religijny. Tychy 2001, s. 24.
43
R. M u l l e n , The Mormons…, s. 13.
44
Przywrócenie ewangelii Jezusa Chrystusa, broszura, [b. m] 2007, s. 11.
45
Księga Almy (dalej Al.) 43:16-17 W: Księga Mormona. Jeszcze jedno Świadectwo o Jezusie
Chrystusie (dalej Morm.), [b. m.] 2004.
40
188
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[8]
mu miejsce ukrycia starożytnych spiżowych tablic, zawierających tekst Księgi
Mormona. Miały się one znajdować na wzgórzu Cumorach, gdzie wysłaniec
rzekomo ukrył je w 421 r., na prośbę swojego ojca – proroka Mormona46.
Posłaniec miał powierzyć chłopcu przetłumaczenie płyt z języka staroegipskiego, zwanego również zreformowanym egipskim, który, według mormonów, był pomieszaniem pojęć żydowskich z językiem Egipcjan47. Według
wspólnoty Moroni wyjawił Józefowi Smithowi, że Kościół, który założył
Jezus, po śmierci apostołów, odszedł od prawidłowego nauczania. Posłaniec
miał nakazać młodzieńcowi przywrócić ,,prawdziwy Kościół”48.
Mormoni utrzymują, że świadkami tych wydarzeń mieli być pobliscy farmerzy, przyjaciele i żona Józefa Smitha – Emma. Rolę założyciela wspólnoty
w odnalezieniu tablic miały potwierdzać słowa 11 świadków tych wydarzeń.
Według mormonów twierdzili oni, że Józef Smith pokazał im spiżowe płyty. Ich spisane zeznania znane są jako Świadectwo Trzech Świadkó oraz
Świadectwo Ośmiu Świadków49. Święta księga mormonów wiele miejsca poświęca historii ludu Nefitów jak i dziejom religijnym potomków Lehiego. Do
tych czasów odwołują się Mormoni, mówiąc o genezie swojego Kościoła.
Księga Mormona początkom „prawdziwego Kościoła” poświęca wiele miejsca, lokując go w określonej przestrzeni i czasie. Członkowie wspólnoty uważają się za duchowych spadkobierców Nefitów. Odwołują się oni do Księgi
Nefiego, dbając o zachowanie pamięci o swoim rodowodzie. W jej fragmencie widoczna jest analogia do sytuacji Mormonów w czasach Józefa Smitha.
Lud Nefiego zorganizowany w Kościół symbolizuje Kościół Jezusa Chrystusa
Świętych w Dniach Ostatnich, zaś ludy wywodzące się od pozostałych synów
Lehiego symbolizują Kościoły chrześcijańskie, które odstąpiły od prawdziwej wiary. W Księdze Mormona widoczne są wyraźne analogie, mówiące, że
kontynent amerykański miał stać się krainą wolności dla mormonów ustanawiających nowy Syjon50.
Niezwykła charyzma Józefa Smitha sprawiła, że ten podający się za proroka człowiek wkrótce przyciągnął do siebie rzesze zwolenników. Po przetłumaczeniu tablic, w marcu 1830 r. Księga Mormona została wydana w niewielkim
nakładzie w Palmirze. W rozpowszechnianiu dzieła wzięli udział ojciec i bracia Józefa Smitha, sprzedając księgę farmerom w stanie Nowy York, a później również w Pensylwanii. 6 kwietnia 1830 roku 24-letni Smith i jego pięciu
R. M u l l e n , The Mormons, s. 13-15.
Morm. Pierwsza Księga Nefiego (dalej 1Ne.) 1:2; Morm. Księga Mosjasza( dalej Mos.) 1:4. ;
Morm.Księga Mormona (dalej Morm.).9:32.
48
Żyj, uwierz, bądź szczęśliwy. Styl życia i wartości. broszura, [b. m.] 2006, s. 8.
49
Świadectwo Ośmiu Świadków. W: Księga Mormona…. s. 2.
50
Morm. 1Ne. 18
46
47
[9]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
189
towarzyszy zdecydowali się na założenie Kościoła51. Stało się to w Fayette
w stanie Nowy York. Osiedlili się oni w Kirtland w stanie Ohio, lecz wkrótce
musieli opuścić to miejsce. Stało się tak, ponieważ idee Smitha nie znalazły
uznania wśród lokalnej ludności. Prześladowania nasiliły się, co doprowadziło do ucieczki członków Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach
Ostatnich. Jako kolejne siedziby wybrali Cleveland w stanie Ohio, a następnie Independence w stanie Missouri, gdzie rozpoczęli budowę świątyni. Nie
została ona dokończona, ponieważ mieszkańcy nie przyjęli przybyszów przyjaźnie. Pierwsi mormoni zostali zmuszeni do przeniesienia się na północ stanu Missouri, by następnie osiąść w stanie Illinois52. Podczas tych wędrówek
Józef Smith miał doznać kolejnych objawień, które, według wyznawców jego
Kościoła, były powodem zmian kolejnych miejsc zamieszkania. Założone
przez mormonów w październiku 1839 r. Nauvoo w stanie Illinois określano
jako Nowy Syjon, o którym mowa była w Księdze Mormona53. W niedługim
czasie miasteczko rozwinęło się i osiągnęło liczbę 20 tys. mieszkańców, czemu sprzyjał fakt, że było to autonomiczne terytorium rządzone przez Józefa
Smitha. Mormoni, odizolowani od chrześcijan, zdołali zbudować tam świątynię, utworzyli własne oddziały porządkowe i sądy.
Choć Kościołowi Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich powodziło się w Nauvoo, do pobliskiej ludności docierały pogłoski o wprowadzeniu poligamii przez ich przywódcę. Do tych zarzutów dołączono również
podejrzenia o oszustwa podatkowe. Spowodowało to, że Józef Smith został
aresztowany i osadzony w więzieniu w Carthage. Przywódca mormonów został w nim zastrzelony 27 czerwca 1844 r. przez jednego z mieszkańców stanu
Illinois. Razem z nim zginęli jego brat i dwóch innych członków wspólnoty.
Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich został pozbawiony
najważniejszego z proroków, przez co wróżono jego rychły koniec54.
Członkowie wspólnoty podjęli decyzję o wyborze nowego przywódcy –
8 sierpnia 1844 r. na specjalnej konferencji rolę Smitha przejął Brigham
Young, pełniący dotąd funkcję członka Kworum Dwunastu Apostołów55.
W 1847 r. ogłosił się on prezydentem Kościoła.
R. M u l l e n , The Mormons, s. 16.
A. L e ś n i a k , Mormoni…, s. 28.
53
Morm. 1Ne. 13:37.
54
Zob. R. M u l l e n , The Mormons, s. 81.; S. C. H a r p e r , Dictated by Christ: Joseph Smith and
the Politics of Revelation. “Journal of the Early Republic”. R. 2: 2006, z. 26, s. 296.
55
R. M u l l e n , The Mormons. s. 83.
51
52
190
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[10]
3. Osiedlenie się w Utah i konflikt z prawem amerykańskim
Powtarzające się konflikty zmusiły nowego przywódcę w 1846 r. do przeprowadzenia części wiernych mu mormonów przez Nebraskę do Doliny
Słonego Jeziora w stanie Meksyk56. Założone przez niego 24 lipca 1847 r.
Salt Lake City stało się centrum władzy mormońskiej. Teren zlokalizowany
nad rozległym jeziorem był idealnym miejscem na założenie miasta ze względu na jego niedostępność, co pozwoliło na stworzenie autokratycznej społeczności. Brigham Young przystosował instytucje kościelne do sprawowania
cywilnej władzy w Utah. Aby całkowicie kontrolować poczynania ludności, już w 1848 r. społeczność została zorganizowana w 19 oddziałów terytorialnych, liczących od 70 do 100 rodzin. Każdą jednostką kierował biskup,
który był odpowiedzialny przed prezydentem kościoła za należyte sprawowanie kultu religijnego, jak i wykonywanie prac na rzecz wspólnoty, takich jak
budowa dróg czy niezbędnych w tamtejszym klimacie kanałów nawadniających57. Mormoni przestali być nieakceptowaną mniejszością, stali się siłą,
której musieli podporządkować się innowiercy. Dodatkową zaletą Utah był
fakt, że dotąd tereny te były zamieszkiwane jedynie przez ludność indiańską, dzięki czemu mormoni nie byli narażeni na ataki ze strony chrześcijan.
Wspólnota kierowana przez Younga starała się utrzymywać dobre kontakty
z innowiercami. Uważali oni, że tolerowanie Indian jest bardziej opłacalne
niż walka z nimi58.
Następca Smitha zabiegał w Kongresie Stanów Zjednoczonych o utworzenie nowego stanu z zajętego terytorium. Mormoński przywódca zaproponował nazwę dla zarządzanych przez siebie terenów– State of Desert. Dzięki
kompromisowi roku 1850 po wojnie Stanów Zjednoczonych z Meksykiem59
utworzono jednak w ramach Unii zaledwie terytorium Utah. Nie przeszkodziło to jednak mormonom w zorganizowaniu instytucji na wzór administracji
stanowej. Rola Brighama Younga była tak ważna, że w 1850 r. został mianowany przez prezydenta Millarda Fillmore’a gubernatorem i kierownikiem do
spraw Indian. Podczas sprawowania urzędu do 1857 r. kierował również roz-
T a m ż e, s. 153.
E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism: An Introduction to an American World Religion.
Chicago 2001 , s.165.; L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…. s. 114.;
58
E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism…. s.166.; R. E. B e n n e t t , Mormons at the
Missouri: Winter Quarters 1846-1852. Wyd. 2, Norman 2004, s. 91.
59
Kompromis zawarty w senacie USA w 1850 roku między stanami południowymi a północnymi. Jedną z uchwalonych decyzji było utworzenie terytorium Utah z części terenów od Meksyku
po wojnie amerykańsko-meksykańskiej w latach 1846-1848. (P. J e n k i n s , Historia Stanów
Zjednoczonych. Kraków 2009, s. 142.)
56
57
[11]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
191
szerzaniem osadnictwa na terytorium Utah, Arizona, Idaho, Nevada, na południu stanu Colorado oraz w północnej części stanu Meksyk60.
Wzrastanie w siłę społeczności mormońskiej nie było jednak powszechnie
popierane. Wkrótce po osiedlaniu się mormonów na nowych terenach, należących do Meksyku, ich kolonie oddawano pod władzę Stanów Zjednoczonych.
Uzyskali oni jednak swego rodzaju prawnie usankcjonowaną autonomię, nie
byli już uzależnieni od władzy innowierców61. Nieskrępowane rządy gubernatora Younga i śmiały sposób ich sprawowania doprowadziły do zasiania wątpliwości co do słuszności powołania go na urząd. Negatywne nastroje nasiliły
się, gdy urzędnicy z otoczenia prezydenta Stanów Zjednoczonych otrzymali raport na temat utrudniania wypełniania obowiązków przez urzędników powołanych przez władze federalne na terytorium Utah62. Połączenie władzy
religijnej i administracyjnej stanowiło zagrożenie dla zwierzchnictwa prezydenta Stanów Zjednoczonych – Jamesa Buchanana. Doprowadziło to do podjęcia próby powołania na urząd sprawowany przez Brighama Younga osoby
niezwiązanej z Kościołem Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich.
W 1857 roku nowy gubernator wkroczył do Utah w towarzystwie wojska,
które miało zostać osadzone w fortach na tym terytorium. Gdy do Younga dotarły informacje o rychłym przybyciu jego następcy do Salt Lake City, podjął
działania, które miały doprowadzić do wycofania się nadchodzących wojsk
z rządzonego przez niego obszaru. Zdecydował się na zmobilizowanie własnej armii złożonej z mieszkańców Utah63. Wszystkie te działania doprowadziły do wybuchu otwartego konfliktu między mormonami a resztą obywateli
Stanów Zjednoczonych, zwanego „Utah War”. Young zdecydował się na ustąpienie ze stanowiska gubernatora, wiedząc, że ta operacja byłaby zbyt ryzykowna. By nie powodować narastania konfliktu, został on ułaskawiony przez
prezydenta Buchanana64.
Zaognione stosunki między wspólnotą mormońską a resztą społeczeństwa
doprowadzały do przejawów wrogości z obu stron. Young buntował Indian
przeciwko Amerykanom i popierał ataki na osadników udających się na
Zachód. Najbardziej krwawym wydarzeniem tego typu była niewątpliwie masakra dokonana w Mountain Meadows w hrabstwie Washington 11 września
D. M. Q u i n n , The Mormon Hierarchy. Extensions of Power. Salt Lake City 1997, s. 227.;
L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…, s. 114.
61
T a m ż e, s. 125.
62
R. M u l l e n , The Mormons, s. 147.
63
Armia mormonów była zorganizowana hierarchicznie i podporządkowana hierarchii kościelnej. Oznaczało to, że odpowiedniemu stanowisku we wspólnocie odpowiadało stanowisko w
armii i było ono zajmowane przez tę samą osobę.( L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon
Experience…, s. 114.)
64
L. J. A r r i n g t o n, D. B i t t o n, The Mormon Experience…, s. 150.
60
192
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[12]
1857. Była to reakcja na zamordowanie w Arkansas Parleya Pratta – członka
Kworum Dwunastu Apostołów. Niedługo po tym wydarzeniu przez miasto jechała grupa stu czterdziestu Amerykanów, chcących osiedlić się w Kalifornii.
Wśród okolicznej ludności rozpowszechniły się pogłoski, że ci ludzie brali udział w morderstwie Pratta. Osadnicy wędrowali jednak dalej w kierunku
miasta Cedar City, którego mieszkańcy podburzyli przeciw nim miejscowych
Indian. Gdy podróżujący Amerykanie obozowali w Mountain Meadows, zostali otoczeni przez grupę Indian i mormonów. Ci obiecali, że puszczą ich
wolno, gdy oddadzą im broń i bydło. Amerykanie przystali na tę propozycję
i wraz z członkami wspólnoty zawrócili do Cedar City. Po pewnym czasie dowodzący mormonami Higbee rozkazał wymordować osadników65. Większość
ofiar zginęła z rąk białych mieszkańców Utah, a osiemnaścioro najmłodszych dzieci, które zostały oszczędzone, oddano na wychowanie rodzinom
mormońskim66.
Reakcja Brighama Younga na te wydarzenia ograniczyła się do wyrażenia
ubolewania i wydania zakazu poruszania się innowierców po terytorium Utah
bez zezwolenia67. Gdy do amerykańskiej opinii publicznej dotarły informacje
ona temat masakry, w prasie zaczęły ukazywać się artykuły nawołujące do pomszczenia śmierci osadników i zniszczenia społeczności mormonów. Sytuacja
zaogniła się na tyle, że Kongres opowiedział się za przeprowadzeniem śledztwa, a do Utah wysłano wojsko w celu obsadzenia fortów znajdujących się na
tym terytorium. Doszło to do skutku w połowie 1958 r. Niemal w tym samym
czasie Brigham Young stracił stanowisko gubernatora, a jego miejsce zajęła
osoba niezwiązana z mormonami. Zmiana na tym urzędzie doprowadziła do
uruchomienia śledztwa w sprawie masakry w Mountain Meadows przez sędziego federalnego. Sprawa ta została jednak zawieszona w obliczu konfliktu między północnymi a południowymi stanami, który doprowadził do Wojny
Secesyjnej68. Śledztwo wznowiono dopiero w 1874 r., a następnie również
w 1876 r., co zaowocowało skazaniem zaledwie jednego ze sprawców – Johna
D. Lee69. Ten symboliczny wyrok pokazał, że prawo federalne stoi w hierarchii wyżej niż prawo Terytorium Utah.
D. M. Quinn, The Mormon Hierarchy…. s. 251-255; E. Eakin, Reopening a Mormon Murder
Mystery; New Accusations That Brigham Young Himself Ordered an 1857 Massacre of Pioneers.
“New York Times” z 12 X 2002, s. 9.
66
W. B a g l e y, Blood of the Prophets: Brigham Young and the Massacre of Mountain Meadows.
Norman 2004, s. 307.
67
J. B r o o k s , The Mountain Meadows Massacre. Wyd. 2, Norman 1991, s. 161.
68
E. E a k i n , Reopening a Mormon Murder Mystery…, s . 9.
69
R. W. Wa l k e r , R. E. T u r l e y, G. M. L e o n a r d , Massacre at Mountain Meadows: An
American Tragedy. Nowy York 2008, s. 143.; W. B a g l e y, Blood of the Prophets…, s. 307.
65
[13]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
193
Niektóre aspekty życia zostały jednak wyjęte spod tej zasady. Mormoni nie
chcieli przyjąć norm amerykańskich dotyczących zawierania małżeństw, tłumacząc, że na terytorium Utah nie istniały regulacje prawne dotyczące poligamii70. Wyrazem tego był stosunek prezydentów Kościoła do tego typu
praktyk71. Księga Mormona dopuszcza wielożeństwo w wyjątkowych sytuacjach, zaznaczając jednak, że nie powinno stać się to normą, gdyż Bóg
nakazuje monogamię72. Można przypuszczać, że wysoka dzietność wśród
członków wspólnoty była korzystna dla władz mormońskich ze względu na
konieczność zajmowania nowych terenów, do czego potrzebna była odpowiednia liczba osadników. Poligamia została zakazana przez Kongres USA
w 1862 r., a protesty mieszkańców Utah nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Z punktu widzenia Kościoła mormońskiego poligamia była konieczna, by utworzyć stan o odpowiedniej liczbie ludności, ale po jego utworzeniu
członkowie wspólnoty musieliby podlegać prawu federalnemu dotyczącemu
zawierania małżeństw. Wobec tego władze Utah podjęły decyzję nazywaną
„wielkim przystosowaniem”, co oznaczało przyjęcie manifestu ich prezydenta i przywódcy religijnego – Wilforda Woodruffa oraz oficjalne zakazanie monogamii wśród członków wspólnoty w roku 1890. Mormoni zobowiązali się
do uznawania jedynie pierwszego małżeństwa i dyscyplinowania wiernych,
którzy nie przestrzegaliby nowych zasad, choć w praktyce często nie stosowano się do nowych zasad73.
4. Miejsce oraz rola mężczyzny i kobiety
Mormoni stworzyli model wspólnoty, w którym kobiety oraz mężczyźni
pełnili podobne funkcje jak w pozostałej części społeczeństwa amerykańskiego. Wyjątkiem było uczestniczenie wszystkich wiernych płci męskiej w posłudze kapłańskiej. Hierarchowie głęboko ingerował we wszystkie dziedziny
życia, obejmując również sferę prywatną. W XIX w. mormoni byli wspólnotą patriarchalną, a władzę w Kościele jak i w rodzinie sprawowali mężczyźni. Ich najważniejszym zadaniem stało się uczestnictwo w posłudze
kapłańskiej, o czym wielokrotnie wspomina Księga Mormona. Już kilkuna-
S. B a r r i n g e r G o r d o n , Blasphemy and the Law of Religious Liberty…, s. 706.
D.M,Q u i n n , The Mormon Hierarchy…, s. 179.
72
Morm. Jak. 2:30.
73
T. G. A l e x a n d e r , Mormonism in transition: a history of the Latter-Day Saints 1890-1930.
Wyd. 2, Chicago 1996, s. 12.; S. B a r r i n g e r G o r d o n , Blasphemy and the Law of Religious
Liberty…, s. 706.
70
71
194
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[14]
stoletni chłopcy mogli udzielać sakramentów74. Było to kapłaństwo Aarona,
zwane również niższym, które dzieliło się na 3 stopnie: diakona, nauczyciela i duszpasterza75.
Starszych mężczyzn, szczególnie angażujących się w życie wspólnoty, dopuszczano do kapłaństwa Melchizedeka76, uważanego za wyższe77. Według
Księgi Mormona posługa nie kończyła się wraz ze śmiercią człowieka, ale
trwała w raju, podobnie jak związki małżeńskie78. Spośród wyższych kapłanów wyróżniano starszego, wysokiego kapłana, patriarchę, siedemdziesiątego i apostoła79.
Do najważniejszych instytucji mormońskich należało Kworum Siedem­
dziesięciu, od którego pochodzi nazwa jego członków oraz Rada Dwunastu
Apostołów. Przewodniczył jej Prezydent Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych
w Dniach Ostatnich. Razem z 2 apostołami tworzył on Radę Prezydenta
Kościoła, zwaną także Pierwszą Prezydencją. Większość mężczyzn należało
do grona wyższych kapłanów, a mogli nimi zostać już 19-latkowie, co jednak
zdarzało się dosyć rzadko80. Często zostawali oni biskupami, przewodzącymi
kongregacji wiernych, zwanej oddziałem. Sprawowali zarówno funkcje religijne, jak i administracyjne czy wojskowe, zazwyczaj przez 5 do 10 lat81.
Społeczeństwo Stanów Zjednoczonych uważało mormonki za kobiety
zniewolone, a wielożeństwo za nową formę niewolnictwa. W początkowym
okresie istnienia wspólnoty wierni mieli wątpliwości co do nowej formy rodziny, jednak zostali przekonani przez Józefa Smitha co do słuszności takiego
postępowania. Swoje tezy podpierał słowami z Księgi Mormona, która mówiła o poligamii w czasach panowania „prawdziwego Kościoła”82. Mormonkom
narzucono poligamię, jednak przystosowały się one do nowej sytuacji. Często
same wybierały żonę dla swojego męża, chcąc zapobiec niepotrzebnym kon J. B. Wo r t h y, The Mormon Cult: A Former Missionary Reveals the Secrets of Mormon Mind
Control. Tucson 2008, s. 195.
75
H. A. B a e r , Recreating Utopia in the Desert: A Sectarian Challenge to Modern Mormonism.
Albany 1988, s. 133.; R. P. R o b e r t s , Mormonism Unmasked: Confronting the Contradictions
Between Mormon Beliefs and True Christianity. Nashville 1998, s. 136.
76
Według Księgi Mormona Melchidezek był wyższym kapłanem, któremu dziesięcinę składał
Abraham. ( Morm. Al. 13:14-15.)
77
Zob. Morm. Al. 13:10.; Przywrócenie ewangelii Jezusa Chrystusa, s. 12.
78
Morm. Al. 13:6-8.
79
J. S h i p p s , Mormonism: The Story of a New Religious Tradition. Chicago 1981, s. 82.
80
H. A. B a e r , Recreating Utopia in the Desert…. s. 133.; R. P. R o b e r t s , Mormonism
Unmasked…, s. 136.
81
J. B. Wo r t h y, The Mormon Cult…, s. 192.
82
Morm. Księga Jakuba (dalej Jak.1:15), 1:24; Mos.11:14.
74
[15]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
195
fliktom rodzinnym83. W latach sześćdziesiątych doprowadziło to do sytuacji,
w której mormonki broniły poligamii przed amerykańską opinią publiczną84.
Argumentowały, że dzięki niej każda kobieta może wyjść za mąż, bez względu na zbyt małą liczbę mężczyzn, status majątkowy, choć szczególnie w wyższych warstwach społecznych zdarzały się małżeństwa aranżowane przez
rodziny85.
Dla mormonów było to niezwykle ważne, ponieważ według Józefa
Smitha jedynie dla wiernych żyjących w związkach małżeńskich i posiadający potomstwo zostało przeznaczone najwyższe miejsce w chwale Boga86.
XIX-wieczni mormoni uznali, że ich czasy wymagały praktykowania wielożeństwa, aby ich wspólnota mogła się rozrastać i w pełni zasiedlić terytorium
Utah. Niebędący w związkach oraz bezdzietni mieli niski status w społeczeństwie87. Za przeznaczenie kobiety uważano małżeństwo oraz macierzyństwo,
a za cel życia każdego mężczyzny między innymi posiadanie jak największej
liczby żon oraz potomstwa.
Mormonki, choć nie mogły sprawować funkcji kapłańskich, ponieważ
uważane to było za zuchwałość, angażowały się w życie wspólnoty88. Nie zabiegały one o władzę polityczną w Utah, gdyż uniemożliwiał to teokratyczny
system rządów, w którym władza należała do hierarchów kościelnych-mężczyzn. Nie oznaczało to jednak, że nie miały ambicji z tym związanych. Znane
są przypadki pierwszych żon prezydentów, które nieoficjalnie współrządziły
i miały znaczący wpływ na sprawy socjalne. Organizowały one zbiórki charytatywne i spotkania, na których wspólnie omawiały problemy wspólnoty89.
Znając opinię XIX-wiecznych mormonów na temat miejsca kobiety w spo­
łeczeństwie, dziwić może fakt przyznania mieszkankom Utah praw wyborczych
już w roku 1970. Działania te spowodowane były presją ze strony społeczeństwa amerykańskiego, dążącego do zakazania poligamii na terenie całych
Stanów Zjednoczonych. Mormoni zaskoczyli pozostałych Amerykanów pod J. C a i r n c r o s s , After Polygamy Was Made a Sign: The Social History of Christian Polygamy.
Londyn 1974, s. 192.
84
Zob.L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…, s. 226.; B. B u r g e t t , On
the Mormon Question: Race, Sex, and Polygamy in the 1850s and the 1890s. “American
Quarterly”. R. 1: 2005, s. 75.
85
L. F o s t e r , Religion and Sexuality: The Shakers, the Mormons and the Oneida Community.
Wyd. 2, Chicago 1984, s.212.
86
Morm. 1Ne. 16:7.
87
F. C. M c E l v e e n , The Mormon Illusion: What the Bible Says About the Latter-day Saints.
Wyd. 3, Grand Rapids 1997, s. 179.
88
Morm. Druga Księga Nefiego ( dalej 2Ne.) 13:12.
89
L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…, s. 226.
83
196
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[16]
jęciem decyzji o przyznaniu praw wyborczych, co stanowiło niezwykły kontrast z wielożeństwem, traktowanym jako zniewolenie kobiet90.
5. Rodzina i tradycja pokoleń
Rodzina była dla członków wspólnoty Smitha niezwykle ważna zarówno
ze względu na funkcje wychowawcze, jak i na porządkowanie życia religijnego oraz społecznego. Pełniła rolę instytucji kształtującej nowe pokolenia ludzi, którzy urodzili się mormonami i przejęli wierzenia od swoich przodków.
Pochodzenie miało niebagatelne znaczenie w hermetycznym społeczeństwie.
Przynależenie do określonej rodziny wysokiego hierarchy mogło również
wiązać się z możnością obracania się w określonych kręgach, jak i z przywilejami podatkowymi91.
Za główną funkcję rodziców uznawano jednak wychowanie nowych członków społeczności w duchu fanatycznej religijności. Przygotowywali oni młode mormonki na przyjęcie podstawowych sakramentów, jak i chłopców do
uczestniczenia w kapłaństwie. Przekazywali potomstwu model rodziny,
w którym matka powinna spełniać się w macierzyństwie, natomiast jej mąż
został wyznaczony do sprawowania funkcji religijnych. Mormonów rozliczano przed społeczeństwem z efektów wychowania potomstwa92. Presja była
tym większa, że według członków wspólnoty, od rezultatów zależało ich
przyszłe życie w raju. Miały na to wpływ nauki Księgi Mormona, wspominającej o konsekwencjach niewłaściwego zajmowania się edukacją religijną
dzieci. Według niej za wszelkie niewłaściwe czyny członków Kościoła odpowiadali rodzice, na których powinna spłynąć kara boska w życiu doczesnym
bądź po śmierci93.
Do ważnych elementów życia religijnego należały prywatne objawienia,
jakich mieli doświadczać mormoni. Kierowali oni młodymi ludźmi tak, aby
wydawało im się, że również uczestniczą w takiej formie kontaktu z Bogiem.
Do obowiązków rodziców należało rozbudzenie w potomstwie entuzjazm
wobec nowo-poznanych praktyk religijnych. Z tego powodu stosowano swoisty system awansów kapłańskich, by zaszczepić w chłopcach chęć pięcia się
coraz wyżej w hierarchii kościelnej94.
T a m ż e, s. 192.; S. B a r r i n g e r G o r d o n , The Mormon Question: Poligamy and
Constitutional Conflict in Nineteenth Century America. Chapel Hill 2002, s. 97.
91
J. B. Wo r t h y, The Mormon Cult…, s. 192.
92
T a m ż e, s. 24.
93
Morm. 2Ne. 4:6; Jak. 3:7, 10.
94
Zob. R. P. R o b e r t s , Mormonism Unmasked…, s. 136.; J. B. Wo r t h y, The Mormon Cult…,
s. 24.
90
[17]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
197
Do zadań rodziny należała także nauka posłuszeństwa wobec mormońskich przywódców. Młodym członkom wspólnoty wpajano zasady rządzące społecznością, prawa oraz obowiązki, które powinni wypełniać. System
utrzymywania porządku wykazywał się skutecznością, ponieważ również
w domu rodzinnym mormoni spotykali się z hierarchią, nie tylko w relacji
ojca do syna, ale również w relacji niższego kapłana do wyższego kapłana lub
o dłuższym stażu95.
Wychowanie dziewcząt przystosowano do ich przyszłych funkcji społecznych. Większość z nich miała być wzorem matek i posłusznych żon, a niewielką grupę kobiet z wyższych sfer wyznaczano do kierowania akcjami
charytatywnymi. Dziewczęta oswajano z myślą życia z mężczyznami, którzy wybrali je na jedne z wielu żon, z którymi musiały dojść do porozumienia. Małżeństwo u mormonów było swego rodzaju kontraktem, co do którego
kobieta nie mogła mieć wiele do powiedzenia. Dla rodziny wybranki małżeństwo córki często wiązało się z awansem społecznym, jeżeli została wyznaczona do poślubienia mężczyzny o wyższym statusie96.
Dzieci urodzone w związkach mormonów za naturalny uznawały fakt
poligamii. Mormoni twierdzili, że ich małżeństwa są wieczne i że struktura ich związków została przeniesiona do raju. Liczba żon każdego członka
Kościoła w świecie doczesnym miałaby więc pokrywać się z ich liczbą w niebie. Wyjątkiem byłyby związki z kobietami nienależącymi do wspólnoty, ponieważ nie mogłyby one, zdaniem Józefa Smitha, dostąpić chwały boskiej97.
Małżeństwa mieszane nie były praktykowane przez mormonów, którzy przejęli wiarę od swoich przodków, ponieważ nie było to akceptowane przez
wspólnotę i znacznie utrudniałoby proces wychowywania dzieci z takiego
związku w religii mormonów. Członkowie wspólnoty, którzy nawrócili się
na „prawdziwą wiarę” i byli żonaci z kobietami, nie chcącymi przyjąć nauki
Józefa Smitha, rozwodzili się z nimi. Wspólnota gwarantowała im znalezienie kolejnej żony, tym razem mormonki, z którymi według nich pozostaliby
na wieczność. Jedynym powodem rozwodu, a więc nie dopuszczenia kobiety do najwyższej chwały była zdrada małżeńska. Kościół nie uznawał innych
powodów oddalenia żony98.
T. G. A l e x a n d e r , Mormonism in Transition…, s. 151.
M. U r s e n b a c h B e e c h e r , L. F i e l d i n g A n d e r s o n , Sisters in Spirit: Mormon Women
in Historical and Cultural Perspective. Chicago 1992, s. 242.
97
Zob. C. L o w m a n We s s i n g e r , Women’s Leadership in Marginal Religions: Explorations
Outside the Mainstream. Chicago 1993, s. 212.; J. E. S m i t h , A Familistic Religion in a Modern
Society. W: Contemporary Marriage: Comparative Perspectives on a Changing Institution. Red.
K. D a v i s, A. G r o s s b a r d-S c h e c h t m a n, S. G r o s s b a r d-S c h e c h t m a n. New York
1985, s. 277.
98
3 Ne. 12:32.
95
96
198
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[18]
Również wiedza o przodkach odgrywała ważną rolę w życiu członków
wspólnoty. Księga Mormona mówi o potrzebie spisywania i przechowywania
kronik zwanych Księgami Życia, zawierającą imiona przodków należących
do Kościoła99. W przypadku nie wywiązywania się z obowiązków religijnych,
niewystarczająco gorliwi mieliby być wykreślani z listy100. Mormoni twierdzili, że w przyszłości miałoby to pomóc ich potomkom w pozostaniu w wierze Smitha lub w nawróceniu się na wiarę, od której odstąpili ich rodzice101.
Sądzili również, że powinni spisywać imiona wszystkich wiernych, nie zależnie od powiązań rodzinnych, tworząc swego rodzaju listy świadków słuszności nauki Józefa Smitha102. Księga Mormona ukazywała posiadanie rodziny
jako cel życia każdego człowieka, który powinien starać się o zapewnienie
jak najlepszych warunków bytowania potomstwu. Jednocześnie wspominała o wdzięczności, jaką powinny żywić dzieci dla swych ojców i dalszych
przodków103.
Mormoni traktowali treści zawarte w Księdze w sposób dosłowny, co
skłaniało ich do poszukiwań genealogicznych i tworzenia spisów wiernych.
Często starali się wywodzić swój rodowód od postaci biblijnych, co wiązało się z należeniem do wyższych sfer mormońskiej społeczności. Jedne z największych korzyści przynosiło podawanie się za potomka Aarona. Rzekome
pokrewieństwo z tą postacią dawało prawo do sprawowania funkcji biskupa. Oczywista niemożność udowodnienia wywodzenia się od Aarona sprawiała jednak, że urząd ten powierzano wyższym kapłanom, zasłużonym dla
wspólnoty104.
Znajomość własnego pochodzenia była dla mormonów rzeczą podstawową, co skłaniało ich do poszukiwania przodków oraz spisywania obecnego
stanu rodzin.
6. Instytucje życia społecznego
Mormoni zaczęli organizować swoje życie społeczne jeszcze przed osiedleniem się w Utah w 1847 r. , kiedy centrum Kościoła stało się Salt Lake
City. Skupili się głównie na połączeniu władzy świeckiej i kościelnej oraz na
edukacji, która miała zapewnić ciągłość istnienia wspólnoty. Mormoni, utworzyli oraz rozwinęli w Utah instytucje, mające zarządzać miastem, przyczy Zob. Morm. 1Ne. 5:16, 9:3-4, 19:2.; Al. 6:62.
Morm. Mos. 26:36.
101
Morm. 1Ne. 15-13.
102
Morm. Mos. 6:1.
103
Morm. 2Ne. 1:5.
104
R. P. R o b e r t s , Mormonism Unmasked…, s. 136.
99
100
[19]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
199
niać się do jego rozwoju. Powołano organy umożliwiające egzystencję na
pustyni, praktykowanie obrzędów religijnych, rozwój kulturalny, edukację
oraz pomoc najuboższym.
W XIX w. władzę we wspólnocie sprawowało ok. 100 osób. Do 1844 r.
najwyższą władzę w Kościele sprawował prorok-Józef Smith. Po jego śmierci utworzono urząd Prezydenta Kościoła, który miał pełnić funkcję duszpasterską. Razem z dwoma doradcami najwyższy hierarcha tworzył Pierwszą
Prezydencję. Był to organ pełniący funkcją nadzorującą105.
Do najważniejszych instytucji należało Kworum Dwunastu Apostołów,
zajmujące się administracją. Apostołowie omawiali sprawy dotyczące polityki zagranicznej Kościoła i Terytorium Utah106. Władze zostały uzupełnione
o Kwora Siedemdziesięciu. Były to organy zajmujące się administracją oraz
duszpasterstwem. W przypadku śmierci apostołów i proroka, którzy w XIX w.
często wybierali się na zagraniczne misje, władzę przejmowało Pierwsze
Kworum Siedemdziesięciu107.
Sądy, podobnie jak hierarchia kościelna, służyły zarówno Kościołowi jak
i całej społeczności. Orzekały zarówno w sprawach dotyczących religii, jak
i w sprawach karnych oraz cywilnych. Rozwody w przypadku poligamii były
możliwe jedynie w Utah, ponieważ w pozostałej części kraju nie zezwalano na tę formę związku. Należy zaznaczyć, że rozpad małżeństw występował szczególnie często w poligamicznych społecznościach108. Od początku
osiedlenia się w Dolinie Słonego Jeziora sędziami byli wyłącznie mormoni.
Dominacja członków wspólnoty w sądach na terenie Utah budziła sprzeciw
władz federalnych, które podejmowały próby przełamania tego monopolu109.
Mormoni przywiązywali ogromną wagę do edukacji, gdyż jej rozwój i upowszechnianie było gwarantem dalszego istnienia wspólnoty. Szkoły mormońskie łączyły w sobie nauczanie świeckie i religijne. Sprawowały one funkcję
miejsca, gdzie wpajano młodym wiernym ideologię założyciela wspólnoty.
Szkoły uczyły posłuszeństwa wobec hierarchii, przekonywały o wyższości
społeczności mormońskiej i miały na celu zaszczepienie niechęci do władz
federalnych110.
J. S h i p p s , Mormonism…, s. 115.; L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…,
s. 255.
106
P. L. B a r l o w, Mormons and the Bible…, s. 2.
107
E. B r o w n F i r m a g e , R. C. M a n g r u m , Zion in the Courts Zion in the Courts: A Legal
History of the Church of Jesus Christ of Latter-day Saints 1830-1900. Wyd. 2, Chicago 2001,
s. 36.; J. A. T v e d t n e s , Organize My Kongdom: A History Of Resorted Priesthood. Bountiful
2000, s. 241.
108
S. B a r r i n g e r G o r d o n , The Mormon Question…, s. 176.
109
L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…, s. 180.
110
Zob. E. B r o w n F i r m a g e , R. C. M a n g r u m , Zion in the Courts…, s. 201.
105
200
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[20]
Już w latach trzydziestych Józef Smith zorganizował pierwsze placówki
edukacyjne. Mieściły się one w Independence w stanie Missouri, gdzie mormoni zatrzymali się w drodze do rzekomo danego im od Boga Syjonu czyli
Terytorium Utah. Miały one wyszkolić nowe pokolenia hierarchów kościelnych, mających pełnić również funkcje urzędników świeckich. Przeznaczono
je zarówno dla dorosłych jak i dla młodzieży. Przyszła elita wspólnoty miała
skupić się nad pogłębianiem wiedzy teologicznej, jak i na zdobywaniu wiadomości z zakresu prawa, administracji, geografii, historii111. Nauczano również gramatyki języka angielskiego oraz hebrajskiego, jako niezbędnego do
prawdziwego poznania Biblii, która według członków wspólnoty została źle
przetłumaczona. W szkołach założonych i kierowanych przez Józefa Smitha
panowało przekonanie o wyższości mormońskiej teologii nad resztą nauczanych przedmiotów.
Mormoni rozciągnęli swój system edukacji również na stany Ohio oraz
Illinois. W Navoo osiedlili się na 7 lat, do roku 1844 i przez ten okres nie nękano ich prześladowaniami. Tolerancja, panująca w stanie Illinois skłoniła
ich do stworzenia systemu szkolnictwa o stałym charakterze oraz założenia
uniwersytetu o lokalnym zasięgu w lutym 1841 r., choć część zajęć odbywała się już rok wcześniej112. Była to uczelnia łącząca cechy świeckiego uniwersytetu i szkoły teologicznej. Po zamordowaniu Józefa Smitha w 1844 r. nowy
przywódca mormonów Brigham Young zdecydował się na dalszą wędrówkę
wspólnoty. W miejscach, gdzie zatrzymywano się na dłużej, odbywały się regularne zajęcia. W ich organizowaniu pomogły materiały zabrane z uniwersytetu w Navoo.
Po osiedleniu się w Dolinie Słonego Jeziora i założeniu Salt Lake City
w lipcu 1847 r., władze wspólnoty niemal natychmiast zorganizowały szkolnictwo, a po 3 latach także uczelnię wyższą113. Początkowo nosiła ona nazwę University of Desert, by później zostać przemianowaną na University of
Utah. System edukacyjny przewidywał 4 etapy kształcenia: szkołę podstawową, szkołę średnią, college oraz uniwersytet114. Początkowo placówki utrzymywano ze środków Kościoła, ponieważ otrzymanie dotacji państwowych
nie było możliwe. Władze mormońskie płaciły jednak tylko za wybudowanie i utrzymanie budynków. Pensje nauczycieli opłacane były bezpośrednio
przez rodziców115. Siedzibami szkół stały się świątynie, w których odbywała
T. C. H u n t , J. C. C a r p e r , Religious Higher Education In the United States: A Source Book.
Abingdon 1996, s. 50.
112
E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism…, s. 64.
113
T. C. H u n t , J. C. C a r p e r , Religious Higher Education In the United States…, 52.
114
E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism…, s. 63.
115
Por. J. S h i p p s , M. S i l k , Religion and Public Life in the Mountain West: Sacred Landscapes
in Transition. Walnut Creek 2004, s. 54.; E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism…, s. 64.
111
[21]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
201
się większość spotkań mieszkańców Utah, zarówno dotyczących spraw religijnych jak i lokalnych problemów. Nauczyciele stosowali się do wspólnotowych instrukcji, wpajając młodzieży szkolnej zasady ich wiary. Stało się to
problemem dla członków innych Kościołów, którzy chcieli kształcić swoje
dzieci. Choć oddzielenie nauczania w szkołach od kwestii religijnych stawało się nieuniknione, hierarchowie wywierali presję na część placówek, które
musiały realizować plany władz116. Mormońscy pionierzy wyrażali niechęć
wobec szkół publicznych, ponieważ miały one zależeć od władz federalnych.
Powodem takiego stanowiska było przekonanie o integralności moralnego
i religijnego wychowania młodzieży, którego zanegowania obawiali się członkowie wspólnoty117. Z powodu tych poglądów do pracy w mormońskich szkołach nie przyjmowano nauczycieli-innowierców118.
Brak publicznych szkół spowodował, że poszczególne wspólnoty religijne zaczęły tworzyć prywatne placówki. Pierwszą tego typu szkołę założyli episkopialianie, którzy przybyli do Salt Lake City w 1869 r., na prośbę
grupy nie-mormonów. Kolejne otworzyli prezbiterianie w 1870 r., metodyści
w 1875 r. oraz kongregacjonaliści, przybyli w 1880 roku119. Gwarantowali na
tyle wysoki poziom nauczania, że wielu mormonów zdecydowało się posłać
do nich swoje dzieci. W 1887 r. 26 procent uczniów szkół prezbiteriańskich
stanowili wyznawcy religii Smitha120. Było to przyczyną działań władz, które postanowiły podwyższyć poziom szkół nauczających gramatyki, mających
stanowić konkurencję dla nie-mormońskich placówek121. Członkowie wspólnoty Smitha nadal posyłali jednak swoich potomków na nauki do innowierców, prezentujących wyższy poziom. Do 1894 r. prezbiterianie i metodyści
założyli w Utah 75 szkół122. Wysoki poziom prezentowały akademie123, za Por T. C. H u n t , J. C. C a r p e r , Religious Higher Education In the United States…, s. 56.;
S. E. W i s h a r d , The Mormons. Wyd. 2, Whitefish 2004, s. 23.; D. L. M a y, Utah: People’s
History. Salt Lake City 1987, s. 118.
117
E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism. s. 64.
118
F. V. H a y d e n , The Great West. wyd. 2, Charleston 2009, s. 328.
119
Por. F. M. S z a s z , The Protestant Clergy in the Great Plains and Mountain West 1865 –
1915. Wyd. 2, Lincoln 2004, s. 164.; D. L. M a y, Utah: People’s History, s. 120.; J. S h i p p s ,
M. S i l k , Religion and Public Life in the Mountain West…, s. 54
120
F. M. S z a s z , The Protestant Clergy in the Great Plains and Mountain West 1865 – 1915.
Wyd. 2, Lincoln 2004, s. 165.
121
Zob. E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism…, s. 64.; F. M. S z a s z , The Protestant
Clergy…, s. 164.
122
Zob. D. L. M a y, Utah: A People History, s. 120.; F. M. S z a s z , The Protestant Clergy
s. 164.
123
Jest to odpowiednik szkoły średniej. (J. S h i p p s , M. S i l k , Religion and Public Life in the
Mountain West: Sacred Landscapes in Transition, s. 54.
116
202
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[22]
łożone przez episkopalian m.in. w Reno, Salt Lake City, Logan i Ogden. Do
1884 r. ich szkoły ukończyło 20 tysięcy uczniów. W tym samym okresie przez
placówki prezbiteriańskie przewinęło się ok. 50 tys. osób z Terytorium Utah.
Szczególnie ważne było dla tej wspólnoty religijnej utrzymywanie szkół podstawowych. Prezbiterianie spodziewali się, że z czasem założone przez nich
szkoły w Dolinie Słonego Jeziora przekształcą się w akademie. Utrzymywali
również college w Salt Lake City, na który przeznaczali znaczne fundusze124.
Mormoni składali zażalenia do hierarchów, ponieważ zobowiązano ich do
opłat na rzecz placówek, do których ich dzieci nie uczęszczały125. W 1890 r.
władze Utah wprowadziły terytorialny system szkolnictwa, finansowany z podatków, dzięki czemu szkoły mormońskie stały się publiczne126. Przed reformą większość mormońskich dzieci nie kształciła się, jednak wskaźnik uczących się był najwyższy wśród wszystkich stanów i wynosił 11 procent127.
7. Autosegregacja indywidualna i społeczna
Józef Smith stworzył wspólnotę, która z założenia miała być niedostępna dla innowierców nie tylko na płaszczyźnie religijnej, ale również gospodarczej, administracyjnej i wojskowej. Od momentu osiedlenia się w Utah
w 1847 r. mormońscy hierarchowie próbowali wprowadzać zasady, uniemożliwiające napływ niepożądanych jednostek do społeczności. Również w ramach wspólnoty istniały swego rodzaju stopnie hierarchii społecznej.
Wyznawcy religii Smitha uważali, że posiadają wyłączne prawo do eksploatacji surowców mineralnych, znajdujących się na obszarze terytorium
Utah. W pierwszych latach osiedlenia się w Salt Lake City władze mormońskie opowiadały się za społeczną własnością złóż, z których zyski miałyby
zostać przeznaczone na rozwój infrastruktury128. Szczególnie ostrą politykę
gospodarczą prowadził prezydent Kościoła Brigham Young, który zamierzał
doprowadzić do całkowitego uniezależnienia się od obcych. Było to jednak
niemożliwe, ponieważ innowiercy dostarczali do Utah towary, niezbędne do
wydobywania surowców. Od przybycia na te tereny mormonów w 1847 r.
trudnili się również handlem artykułami nie związanymi z przemysłem wy-
F. M. S z a s z , The Protestant Clergy…, s. 164.
E. B r o w n F i r m a g e , R. C. M a n g r u m , Zion in the Courts…, s. 200.
126
D. L. M a y, Utah: People’s History. s. 120.
127
Por. S. B a r r i n g e r G o r d o n , The Mormon Question….,s. 198.; E. A. E l i a s o n , Mormons
and Mormonism….,s. 64.
128
L. J. A r r i n g t o n , Great Basin Kingdom: An Economic History of the Latter-day Saints 18301900. Wyd. 2, Chicago 2005, s. 52.
124
125
[23]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
203
dobywczym, ale potrzebnymi do egzystowania na pustynnych terenach129.
Dostarczali także żywność, gdy brakowało jej w Salt Lake City, co było spowodowane niedostatecznym przystosowaniem się ludności do nowych warunków klimatycznych i problemami, związanymi z dostarczaniem wody
w zimie na przełomie l. 1848-1849130. Władze mormońskie zamierzały wyeliminować problemy osadników i doprowadzić do stworzenia takiej gospodarki, która byłaby samowystarczalna. Chcieli oni wprowadzić system wymiany
towarów na inne, ponieważ uważali, że tylko w ten sposób Utah stanie się zupełnie niezależne od wpływów innowierców131.
Mormoni odnosili się do obcych dosyć niechętnie. W warunkach społeczności, w której wiele dóbr było wspólnych, kontakt z innowiercami, chcącymi osiągnąć jak największe zyski utrwalał ich negatywny wizerunek132.
Twierdzili także, że nie okazywali szacunku lokalnym mieszkańcom oraz deprawowali kobiety. Również innowiercy negatywnie postrzegali wspólnotę
Smitha. Zarzucali mormonom dyskryminację wobec przybyszów i zastraszanie. Wspominano także o rabowaniu wozów z przewożonymi towarami, a nawet o morderstwach133.
Obcy uważani byli za osoby podejrzane, nie tylko ze względu na rzekomo
popełniane przestępstwa. W latach pięćdziesiątych XIX wieku zaczęto zarzucać im szpiegostwo na rzecz władz federalnych oraz chęć przejęcia władzy134.
Mormoni starali się więc zniechęcać innowierców do osiedlania się, poprzez
wprowadzanie ograniczeń dotyczących rozprowadzania żywności lub wody.
Nie-mormonów nie dopuszczano również dopuszczani do obejmowania
stanowisk w administracji. Jeżeli władze federalne narzucały urzędników,
mormoni nie uznawali ich kompetencji, które w rzeczywistości przejmowali członkowie Kościoła. Najczęściej stanowiska w administracji łączyły się ze
sprawowaniem odpowiedniej funkcji w Kościele, ponieważ te dziedziny życia społecznego były ze sobą ściśle związane135.
Sądownictwo także zostało zdominowane przez mormonów. Nie udało
się władzom federalnym doprowadzić do jego uzależnienia w początkach lat
pięćdziesiątych XIX w. Funkcje sądownicze sprawowali członkowie wspól-
T e n ż e, Brigham Young: American Moses. Chicago 1986, s. 169.
T e n ż e, A r r i n g t o n , Great Basin Kingdom, s.60.
131
R. K a u f f m a n , R. W. K a u f f m a n , The Latter-day Saints: A Study of the Mormons in the
Light of Economic. Wyd. 2, Chicago 1994 , s. 71.
132
W. E. S t e g n e r , Mormon Country. Wyd. 4, Lincoln 2003, s. 85.
133
T a m ż e, s. 85.
134
R. K a u f f m a n , R. W. K a u f f m a n , The Latter-day Saints, s. 75.
135
L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience, s. 114.
129
130
204
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[24]
noty, będący jednocześnie biskupami136. Podobnie było w przypadku armii, gdzie konkretnym stopniom odpowiadały stanowiska kościelne. W czasie pokoju innowiercy nie mogli do niej wstępować, ponieważ zburzyłoby to
wcześniej ustalony porządek. Władze mormońskie nie chciały przyjmować
obcych do armii, ponieważ obawiali się buntów z ich strony, jeśli doszłoby
do otwartego konfliktu z władzami federalnymi. Z drugiej strony, gdy do takich walk dochodziło, do wojska Utah, zwanej „Legionem Navoo” przyjmowano nie-mormonów, opowiadających się przeciwko władzom federalnym.
Po zakończeniu konfliktu innowiercy opuszczali armię, powracając do swojego miejsca zamieszkania137.
Inne instytucje, takie jak organizacje charytatywne, rządzone były wyłącznie przez członków wspólnoty. Mormoni wykluczali innowierców ze swojego
życia towarzyskiego, które w przeważającej części łączyło się z życiem religijnym. Kościoły uznawano nie tylko za miejsce kultu, ale także za miejsce
spotkań, gdzie omawiano problemy lokalnych mieszkańców i naradzano się
nad sposobami ich rozwiązywania138.
8. Stosunek mormonów do innych wspólnot religijnych
Księga Mormona doprowadziła do wykształcenia zróżnicowanych opinii
mormonów na temat poszczególnych wspólnot religijnych. Jej treść w dużej mierze pokrywa się z przekonaniami pierwszych wyznawców doktryny
Józefa Smitha. Założyciel wspólnoty zawarł w niej własne opinie na temat
innych Kościołów i przyczynił się do ukształtowania światopoglądu XIXwiecznych mormonów.
Stosunek wspólnoty do wyznawców judaizmu był lepszy niż do katolików i protestantów. Mormoni traktowali ich jako „braci”, a nie wrogów139.
Złożyły się na to dwa czynniki - rzadkie kontakty, zazwyczaj ograniczające
się do spraw handlowych oraz ukazanie Żydów w Księdze Mormona jako protoplastów Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich140. Należy
wspomnieć że osiedlali się oni również w okolicach Clarion w stanie Utah,
Zob. D. B a l l , Army Regulars on the Western Frontier 1848-1861. Norman 2001, s. 155.;
L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…, s. 114.
137
L. R. H a f e n , A. W. H a f e n , Mormon Resistance: A Documentary Account of the Utah
Expedition 1857-1858. Wyd. 2, Lincoln 2005, s. 195.
138
S. B a r r i n g e r G o r d o n , The Mormon Question…, s. 219.
139
A. L. M a u s s , All Abraham’s Children. Changing Mormon Conceptions of Race and Lineage.
Chicago 2003 , s. 206.
140
M. R i s c h i n , J. L i v i n g s t o n e , Jews of the American West. Detroid 1991, s. 74.
136
[25]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
205
gdzie utrzymywali się z rolnictwa141. Mormoni dostrzegali nie tylko walory
gospodarcze Żydów. Widzieli oni ich szczególną rolę w wizji świata przedstawionej przez Józefa Smitha. Według słów założyciela wspólnoty, zawartych
w Księdze Mormona, u zarania dziejów mieli oni być narodem wybranym
przez Boga, który stanowił „prawdziwy Kościół”, głoszący nieskażoną naukę
Stwórcy142. Twierdził on, iż jedynie Żydzi potrafili odczytywać słowa przekazywane przez Boga143. Jednocześnie prorok utrzymywał, że zamordowanie
Chrystusa zesłało na nich gniew Stwórcy i przez to zostali oni rozproszeni144.
Zupełnie inaczej postrzegali mormoni Kościół katolicki oraz Kościoły protestanckie. W Księdze Mormona zostały one przedstawione jako wspólnoty,
założone z chęci zysku145. Józef Smith nazywał je „Kościołami diabła”, co
najlepiej obrazuje jego stosunek do innych chrześcijan146. Założyciel wspólnoty mormońskiej chciał przyciągnąć wiernych, przedstawiając inne religie
w negatywnym świetle. Zaowocowało to wrogim stosunkiem mormonów do
pozostałych Kościołów. Ponadto Smith mówił o rzekomym zabijaniu włas­
nych świętych przez katolików147. Pisząc te słowa, Józef Smith miał na myś­
li Marcina Lutra oraz Jana Kalwina, których mormoni uważali za proroków,
podejmujących próby odnowienia „prawdziwego Kościoła”. Jednocześnie
Smith utrzymywał, że protestanci wypaczali naukę Boga i zakładali nowe
wspólnoty, licząc na zdobycie władzy i szczególnego miejsca w hierarchii
społecznej148. Sądził on, że głosili oni naukę, która została wymyślona przez
nich samych, a nie dana przez Stwórcę.
Smith, przewidując problemy z akceptacją swojej doktryny przez inne
wspólnoty, zawarł w Księdze Mormona rzekome proroctwa na ten temat.
Twierdził, że Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich będzie
prześladowany przez Kościół katolicki i Kościoły protestanckie, nazywane
przez niego występnymi, a jego członkowie zostaną uwięzieni149. Szczególną
uwagę zwrócił na prześladowania, które miałyby dotknąć Radę Dwunastu
Apostołów, do której sam należał150.
T a m ż e, s. 67.
Morm. 1 Ne. 13:23, 14:23.
143
Morm. 2 Ne. 25:5.
144
Morm. 1 Ne. 10:11.
145
Morm. Morm. 8:32-33.
146
Morm. Al. 5:39.; 1 Ne. 14:3.; 1 Ne. 14:10.
147
Morm. 2 Ne. 26:5.
148
Morm. 2 Ne. 26:29.; 1 Ne. 22:23.
149
Morm. Czwarty Nefi ( dalej 4 Ne.) 29.
150
Morm. 1 Ne. 11:34; Rada Dwunastu Apostołów zrodziła się z idei 12 apostołów powołanych
przez Jezusa . W późniejszym okresie powołano prezydenta, który był jednocześnie prorokiem
141
142
206
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[26]
Początkowo wspólnota mormońska istniała otoczona innymi Kościołami,
a jej heretyckie z punktu widzenia pozostałych chrześcijan wierzenia powodowały niechęć, a nawet otwarte konflikty. Przez naukę Smitha, jej wyznawcy odnosili się wrogo do innowierców, widząc w nich zagrożenie dla własnej
egzystencji. Zarówno swoisty „totalitaryzm” religijny, jak i nieakceptowanie
rytuałów przez miejscową ludność, skłaniało wspólnotę do ciągłej wędrówki151. Gdy mormoni dotarli do Salt Lake City, znaleźli się w zupełnie innej
rzeczywistości, gdzie nie spodziewali się ingerencji ze strony wyznawców innych religii. Tym bardziej niepokoił ich fakt przenikania na ich terytorium innowierców, chcących udziału w zysku z surowców152.
Innowiercy byli ściśle kontrolowani, a w przypadku popełniania przestępstw, sądzeni byli przed sądem podporządkowanym hierarchii kościelnej.
Również pionierzy, którzy jedynie przemierzali Utah w celu podążenia dalej na
Zachód pozostawali pod kontrolą władz mormońskich. Członkowie wspólnoty nie rozdzielali sfery świeckiej od sfery sacrum do tego stopnia, że każdego
człowieka postrzegali jako mormona lub nie-mormona. Próby podporządkowania Utah przez władze federalne były więc traktowane jako chęć podporządkowania wspólnoty innym Kościołom chrześcijańskim. Spowodowało
to konflikty między mormonami a innymi obywatelami Utah, czego przykładem była masakra pionierów w Mountain Meadows, dokonana z pomocą Indian153.
Plemiona zamieszkujące kontynent amerykański traktowane były przez
wspólnotę Smitha jako sojusznik w walce z chrześcijanami. Woleli oni utrzymywać poprawne stosunki z Indianami niż narażać się na ataki z ich strony154.
Wpływały na to również słowa Józefa Smitha zawarte w Księdze Mormona,
w której pisał o nich jako o potomkach założycieli prawdziwego Kościoła.
Może dziwić fakt, iż Smith twierdził, że byli oni potomkami Żydów155. Należy
przypomnieć iż mormoni traktowali treści świętej księgi w sposób dosłowny
i nie starali się jej zaprzeczać.
i wraz z 2 doradcami stanowił Radę Prezydenta Kościoła. (Przywrócenie ewangelii Jezusa
Chrystusa. s. 12.)
151
Por. T a m ż e, s. 14.; A. L. M a u s s , The Angel and the Beehive. The Mormon Struggle with
Assimilation. Chicago 1994, s. 22.
152
L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…, s. 125.
153
D.M,Q u i n n , The Mormon Hierarchy…, s. 251.
154
R. E. B e n n e t t , Mormons at the Missouri…, s. 91.
155
Morm.1 Ne. 18:25.; 2 Ne. 1:1-11.
[27]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
207
9. Misja mormońska
Już w początkach swojego istnienia mormoni organizowali pierwsze misje.
Nie ograniczali się jednak do głoszenia swojej nauki w Stanach Zjednoczonych
i w niedługim czasie zdobyli rzeszę zwolenników na całym świecie.
Naturalnym kierunkiem ekspansji wspólnoty stal się Meksyk. Misjonarze
rekrutowali się zarówno z mieszkańców Stanów Zjednoczonych, jak i z tych
zamieszkujących nawracany region. Należy wspomnieć, że w okolicach Chi­
huahua od 1880 roku istniały 3 społeczności, zorganizowane na wzór od­działów
terytorialnych w Utah. Liczyły one jednak zaledwie po ok. 100 osób156.
Pierwszym mormońskim misjonarzem został Heber C. Kimball, który
wstąpił do wspólnoty wraz z Brighamem Youngiem. Podróżował on po stanie
Ohio, nakłaniając do wstąpienia do Kościoła. Pierwszą misję poza Stanami
Zjednoczonymi i Meksykiem zorganizowano w Kanadzie, a jej uczestnikami byli Willard Richards, Orson Pratt i Joseph Fielding. Ich aktywność doprowadziła do pozyskania wielu nowych wiernych157. Wzrost liczby misjonarzy
mormońskich w Kanadzie nastąpił w roku 1887, kiedy władze mormońskie
w Utah zdecydowały o przesiedleniu 40 rodzin do prowincji Alberta. Była
to część planu ekspansji na Północ, dotychczas nie zasiedlonej w dostatecznym stopniu, co stwarzało szansę zorganizowania nowych centrów wspólnoty, oddziałujących na pobliską ludność158. Wkrótce działalność mormonów
rozszerzyła się na dalej położone państwa i wykroczyła poza kontynent amerykański. Śladami Hebera C. Kimballa podążył Orson Hyde, który prowadził
misję w Niemczech i w Palestynie159.
Krajem, do którego Mormoni przeniknęli bardzo szybko była Anglia.
Członkowie Kościoła założonego przez Smitha dotarli tam jeszcze zanim reszta wspólnoty osiedliła się w Salt Lake City. Za początek tamtejszej misji uznaje się rok 1837, gdy do Liverpoolu dotarli Orson Hyde i Heber C. Kimball.
Do 1840 r. zdołali oni pozyskać 1300 wiernych, jednak potrzebowali większej
liczby misjonarzy160. W pierwszych latach działalności Kościoła Smith wysłał
do Anglii swoich zaufanych towarzyszy, widząc w tym kraju podatny grunt
pod budowę „nowego Syjonu”. Należeli do nich Parley P. Pratt, Theodore
Turley oraz dwaj przyszli prezydenci mormonów – John Taylor i Wilford
Por. B. C. H a r d y, Solemn Covenant: The Mormon Polygamous Passage. Chicago 1992,
s. 167.; E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism…, s. 165.
157
R. M u l l e n , The Mormons, s. 37.
158
L. J. A r r i n g t o n , Historical Roots of the Mormon Settlement in Southern Alberta. w: The
Mormon Presence in Canada. Red. B. Y. C a r d, H. C. N o r t h c o t t, J. E. F o s t e r. Edmonton
1990, s. 3.
159
R. M u l l e n , The Mormons, s. 37.
160
L. J. A r r i n g t o n , D. B i t t o n , The Mormon Experience…, s. 114.
156
208
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[28]
Woodruff. Następcy Brighama Younga przybyli do Liverpoolu w styczniu
1840 r. z nadzieją pozyskania nowych wiernych wśród rzeszy robotników,
często żyjących w skrajnym ubóstwie161. Władze południowej Anglii, zaniepokojone szerzeniem się nowej wiary, wysłały do arcybiskupa Canterbury list
z prośbą o przekonanie parlamentu do uchwalenia prawa zakazującego głoszenia nauk Smitha zarówno w Anglii, jak i w posiadłościach brytyjskich. Ze
względu na ich wielokulturowość i mnogość religii było to jednak niemożliwe. Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich rósł w siłę, pozyskując 1500 nowych członków w ciągu 7 miesięcy prowadzenia misji. Sam
Woodruf przekonał do swojej wiary 45 mieszkańców Herefordshire w ciągu
30 dni, co pomnożył wędrując do Gloucentershire i Worcestershire162.
Misja mormońska przynosiła pożądane efekty, co spowodowało, że nawracający ośmielili się na podróż do Londynu, gdzie dotarli 18 sierpnia 1840 r.
Głoszenie nauk Józefa Smitha w stolicy nie było jednak łatwe i okazało się
porażką misjonarzy. Przyczyniło się to do powrotu Brighama Younga, Hebera
C. Kimballa orz Willarda Woodruffa na kontynent amerykański, gdzie dotarli w kwietniu 1841 r. Pozostali członkowie wspólnoty nadal głosili nauki
Smitha, korzystając z wydanej w Anglii Księgi Mormona163.
Podobna do angielskiej wolność wyznaniowa panowała w Danii, gdzie
skierowali się mormoni w 1849 r. Nowa konstytucja pozwoliła działać członkom wspólnoty, nie narażając się na represje ze strony władz. Było to powodem wyboru Danii na pierwszy, nie anglojęzyczny kraj ekspansji. Liderem
misjonarzy w Skandynawii został Erastus Snow, jednak po jego wyjeździe
do Anglii na spotkanie z tamtejszym Kościołem jego miejsce zajął Peter
Hansen164.
Jego szwedzkim odpowiednikiem został John. E. Forsegren. Misjonarz nie
spotkał się z pozytywnym przyjęciem ze strony innowierców. Jego działalność
nie była widziana jako przestępstwo religijne, lecz polityczne. Luterańscy
hierarchowie zajmowali bowiem silną pozycję w szwedzkim społeczeństwie
i nie chcieli utracić jej na rzecz innego Kościoła. Misjonarz został aresztowany, lecz uwolniono go pod warunkiem, że wyjedzie z kraju. Forsegren zmienił
jednak plany powrotu do Utah i zasilił szeregi misjonarzy w Kopenhadze165.
Niezwykle szybko rozwijali się mormoni w Ameryce Środkowej i Po­
łudniowej. Ich ekspansja na te tereny rozpoczęła się w 1851 r., kiedy kra T a m ż e, s. 53.; S. B. K i m b a l l , Heber C. Kimball, Mormon Patriarch and Pioneer. Chicago
1981, s. 51.
162
R. M u l l e n , The Mormons, s. 58.
163
T a m ż e, s. 62.; D. M. Q u i n n , The Mormon Hierarchy…, s. 3.
164
R. M u l l e n , The Mormons. s. 120.
165
Tamże, s. 121.
161
[29]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
209
je Ameryki Łacińskiej odwiedził Parley P. Pratt. Widział on w tych krajach
ogromne perspektywy rozwoju, choć lokalna ludność przyjmowała nowe idee
dosyć niechętnie166. W latach pięćdziesiątych jego działania wsparli William
Hyde, Lewis Jacobs, Isaac Brown i John Brown, którzy udali się na misje
w okolicach Valparaiso w Chile167.
Obiecującym obszarem misyjnym stała się dla członków Kościoła Jezusa
Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich Oceania. Była ona miejscem prowadzenia misji już od roku 1840168. Mormoni nauczali na rozległym obszarze
od Hawajów po Nową Zelandię. Pierwsi misjonarze dotarli na Samoa, gdzie
w 1871 r. wspólnota mormońska liczyła 200 członków169. Przekonywanie
Polinezyjczyków do wiary Smitha było o tyle łatwiejsze, że według wierzeń
niektórych plemion ich przodkowie opuścili odległy ląd by osiedlić się na wyspach170. Dzięki podobieństwu tych podań do treści Księgi Mormona, mieszkańcy Polinezji utożsamiali swoich przodków z Lammanitami171.
10. Problem akceptacji mormonów
Problem akceptacji mormonów w Stanach Zjednoczonych jest niezwykle złożonym zagadnieniem. Składa się na niego zarówno obowiązujące
w omawianym okresie prawo, jak i struktura religijna dziewiętnastowiecznego społeczeństwa. Od 15 grudnia 1791 r. pierwsza poprawka do konstytucji gwarantowała tolerancję wobec wszystkich wspólnot religijnych
i zakazywała jakichkolwiek powiązań z państwem172. Oznaczało to również,
że Kościoły dominujące w poszczególnych stanach nie mają prawa do subwencji z ich budżetu. Ogromny wpływ na oddzielenie państwa od Kościoła
miały nowe wspólnoty religijne, zarówno te zawiązane na terytorium Stanów
Zjednoczonych, jak i te, które przybyły na kontynent wraz z kolejnymi falami emigrantów. Nie zgadzały się one na dotowanie innych wspólnot religijnych z budżetu stanowego i nie przyjęły propozycji zakładającej, że mogą oni
wspierać swój Kościół poprzez podatki. Uważali, że każdy powinien łożyć na
Tamże, s. 264.
F. L. T u l l i s , Mormons in Mexico: the Dynamics of Faith and Culture. Logan 1987, s. 10.
168
Por. J. G a r r e t t , Footsteps in the Sea: Christianity in Oceania to World War II. Suva 1992,
s. 211; R. M u l l e n , The Mormons. s. 370.
169
J. G a r r e t t , Footsteps in the Sea…. s. 211
170
M u l l e n , The Mormons. s. 370.
171
Morm. 1Ne. 18.
172
S. B a r r i n g e r G o r d o n , Blasphemy and the Law of Religious Liberty in Nineteenth-Century
America, s. 682.
166
167
210
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[30]
własną wspólnotę poprzez dobrowolne datki173. Przed Wojną Secesyjną przestrzegania tolerancji miały strzec poszczególne stany. Zmieniło się to po roku
1865, kiedy postanowiono, iż gwarancja wolności religijnej leży w kompetencji władz federalnych, które mają bronić praw obywateli przed niekorzystnymi działaniami władz stanowych174.
W Stanach Zjednoczonych panował pluralizm religijny, nie spotykany
w innych państwach. Od początku istnienia osadnictwa europejskiego na tych
terenach, społeczeństwo miało charakter wielowyznaniowy. Przyjmowało ono
kolejne fale emigrantów, należących do różnych Kościołów. Dzięki niezwykłemu rozdrobnieniu religijnemu tolerancja stała się jedną z podstawowych
reguł współistnienia. Nowe wspólnoty kierowały się podobnymi zasadami
do tych przyjętych przez protestantów i katolików. Amerykanie pozwalali na
tworzenie nowych odłamów religijnych, traktując je jako część wielkiej rodziny chrześcijańskiej175. Słabość tej koncepcji ukazało powstanie Kościoła
Józefa Smitha, który przyjął zupełnie nowy model religii i społeczności. Pod
względem prawnym Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich
był jednak legalną wspólnotą religijną, na której istnienie wyraziły zgodę władze stanu New York176.
Główną różnicą między mormonami a innymi wyznawcami religii chrześcijańskiej był stosunek do małżeństwa. Praktykowana przez nich poligamia
nie była akceptowana przez społeczeństwo ani przez prawo i stanowiła główną przyczynę konfliktów. Amerykanie uważali wielożeństwo za odrażający relikt barbarzyństwa, którego kultywowanie nie przystoi cywilizowanym
narodom177. Było to powodem wrogości, okazywanej mormonom w stanach
Ohio, Missouri oraz Illinois, przez które wędrowali od powstania wspólnoty do osiedlenia się w Utah, szukając odpowiedniego miejsca na tworzenie
własnych struktur społecznych178. Miejscowe władze umieszczały w aresztach mężczyzn podejrzanych o wielożeństwo oraz kobiety, które odmawiały zeznań przeciwko swoim mężom179. Rozbijało to wspólnoty mormońskie
i uniemożliwiało praktyki religijne. Osiedlenie się w Utah pomogło wspólnocie odciąć się na pewien czas od innowierców i ich władz. Znaleźli się
D. L a y c o c k , Church and State in the United States…, s. 507.
T a m ż e, s. 505.
175
S. B a r r i n g e r G o r d o n , Blasphemy and the Law of Religious Liberty in Nineteenth-Century
America, s. 704.
176
R. M u l l e n , The Mormons, s. 16.
177
E. B r o w n F i r m a g e , R. C. M a n g r u m , Zion in the Courts…, s. 129.
178
S. B a r r i n g e r G o r d o n , The Mormon Question…, s. 24.
179
Zob. E. B r o w n F i r m a g e , R. C. M a n g r u m , Zion in the Courts…, s. 130.; B. C. H a r d y,
Regeneration-Now and Evermore :Mormon Polygamy and the Physical Rehabilitation of
Humankind. “Journal of The History of Sexuality”. R. 1: 2001, z. 10, s. 57.
173
174
[31]
MORMONI AMERYKAŃSCY W XIX WIEKU. DZIEJE I IDEAŁY WYCHOWAWCZE
211
w miejscu, gdzie, jak sądzili, poligamia była legalna, ponieważ żadne prawo tam nie istniało, a więc tego typu praktyki nie były zabronione180. Władze
federalne naciskały na mormonów, by ci zakazali wielożeństwa na rządzonych przez siebie terenach, ponieważ chciały rozciągnąć swój system prawny
na ich terytorium. Członkowie wspólnoty nie godzili się na to aż do 1890 r.,
twierdząc, że pierwsza poprawka gwarantuje prawo do poligamii, mówiąc
o swobodzie kultu181.
Kontrowersje budziła także sama organizacja wspólnoty. Część społeczeństwa nie potrafiła zaakceptować praw, jakimi rządzili się mormoni, czyli bezwzględnego posłuszeństwa wobec hierarchów. Wszystkie dziedziny życia
wspólnoty opanowane były przez religię, co zaskakiwało i uznawane było
za przesadę. W oczach ówczesnego społeczeństwa prezydent mormonów widziany był jako despota, kierujący całością życia zbiorowości według własnego uznania182. Władza religijna była ściśle związana z władzą cywilną,
a w budżecie znajdowały się pieniądze przeznaczane zarówno na Kościół jak
i na rozbudowę infrastruktury. Wyjęte spod prawa Salt Lake City drażniło
Amerykanów, przez co starali się podporządkować sobie tereny mormonów.
Członkowie Kościoła Józefa Smitha nie chcieli jednak rezygnować ze swojej
niezależności, co miało swoje negatywne skutki w postaci walk z chcącymi
uzależnić Utah Amerykanami183.
Nie do przyjęcia dla katolików i protestantów były niektóre poglądy, głoszone przez wspólnotę. Uważali oni, że ze względu te fundamentalne różnice
mormoni nie powinni nazywać się chrześcijanami184. Wierni Kościołów protestanckiego i katolickiego mięli zastrzeżenia, co do koncepcji Boga, który
w ich mniemaniu został nadmiernie „uczłowieczony” Innowiercy uważali, że
oparta na takich założeniach doktryna była niezgodna z moralnością chrześcijan185. Najbardziej godziło jednak w wyznawców innych religii twierdzenie,
iż są oni członkami występnych Kościołów i zasługują na potępienie, jeżeli
nie nawrócą się na wiarę Smitha186.
B a r r i n g e r G o r d o n , Blasphemy and the Law of Religious Liberty in Nineteenth-Century
America, s. 706.
181
D. B i t t o n , The Ritualization of Mormon History, and Other Essays. Chicago 1994, s. 41.
182
E. B r o w n F i r m a g e , R. C. M a n g r u m , Zion in the Courts…, s. 356.
183
E. A. E l i a s o n , Mormons and Mormonism…, s. 165.
184
Zob. S. B a r r i n g e r G o r d o n , The Mormon Question…, s. 21.; J. A. S a l i b a , Understanding
New Religious Movement. Wyd. 2, Lanham 2002, s. 63.
185
T. G i v e n s , The Latter-day Saint Experience In America. Westport 2004, s. 104.;
J. A. W i d t s o e , A Rational Theology as Taught by the Church of Latter-day Saints. Wyd. 2,
Glacier 2004, s. 65.
186
R. T. B u r t o n , We Believe. Doctrines and Principles of the Church of Jesus Christ of LatterDay Saints. Salt Lake City 2004, s. 29.
180
212
OLGA IWONA KARCZEWSKA
[32]
***
Sposób zachowywania się członków Kościoła w licznych przypadkach był
zależny od słów Józefa Smitha, zawartych w Księdze Mormona. Wiele postaw łączyło się także z wydarzeniami, jakich doświadczyła wspólnota, które ugruntowały przekonania jej członków na temat innowierców. Zarówno
codzienne kontakty sąsiedzkie, jak i handlowe w wielu przypadkach miały negatywny charakter, ze względu na różnice w postrzeganiu otaczającego świata. To, co wydawało się moralnie właściwe dla innowiercy, nie zawsze
odpowiadało moralności wyznawcy religii Józefa Smitha, przez co rodziło
się wiele sporów i utrwalał się negatywny stereotyp nie-mormona, przekazywany kolejnym pokoleniom. Oryginalność doktryny omawianej wspólnoty spowodowała, że nie zaliczano jej do rodziny Kościołów protestanckich.
Nieakceptowanie mormonów prowadziło do pogłębiania ich izolacji i tworzenia się zupełnie nowego modelu społeczeństwa.
The american Mormons in XIX century. History and ideal of believer.
Summary
Joseph Smith founded The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints at the time
of religious revivalism in the United States. Evangelical movement, known as Second
Great Awakening inspired many people to become preachers and prophets. Many of new
communities, including the Mormons, were strongly restorationist in outlook and sought
to transcend Protestant denominationalism and to restore a form of Christianity thought to
be more consistent with the New Testament. The center of this movement placed in New
York State, where the Joseph Smith’s Church was founded. There is presented a religious
variety of XIX-century America, reasons and consequences of a religious liberty.
The article concerns The church of Jesus Christ of Latter-day Saints from the
beginning of the community in 1830 to the end of century, when the Mormons
abounded a polygamy and when the final extent of the Utah Territory was admitted to
the Union as the State of Utah. Thre is also included a problem of upbringing of young
Mormons and education system. The Church create schools in Utah Territory, which
supported Mormon’s hierarchy policy. Federal authorities attempted to incorporated
this education system into secular one. The article presents organization of Mormon’s
society, courts, army and The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints in XIX
century.There is included an extremely important problem of Mormon’s missions
from XIX to XX century. What is more, the author presents the influence of Book
of Mormon in relation to other communities. A lot of them couldn’t accept specific
doctrine of The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints.
Transl. by Olga Iwona Karczewska
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
Wacław Panek
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
Jej głos, technika wokalna i maestria interpretacyjna pozwoliły na to, że
Adę Sari zaliczano do czołowych1 europejskich sopranów koloraturowych
pierwszych dekad XX wieku. Były to opinie zarówno ówczesnej krytyki muzycznej, jak i autorów biogramów encyklopedycznych. „Sari należała do najsłynniejszych sopranów koloraturowych swojej epoki, reprezentowała włoską
szkołę belcanta. Imponowała dużym, nośnym, soczystym głosem o szlachetnej barwie, nadzwyczajną techniką (lekkość staccata), muzykalnością, pracowitością”2 – podaje w 2007 roku Encyklopedia Muzyczna PWM. Jako
śpiewaczka zapisała się złotymi zgłoskami w historii polskiej i europejskiej
wokalistyki I połowy XX wieku. W początkowym okresie swojej kariery była
też jedną z ostatnich przedstawicielek tzw. złotego okresu („Golden Age”)
w całej historii sztuki śpiewaczej (przełom XIX/XX w.), który nigdy przedtem ani nigdy potem nie wystąpił w dziejach wokalistyki operowej.
Po opuszczeniu sceny, poczynając od lat 40. XX w. aż do śmierci Ada
Sari zajęła się pedagogiką wokalną. Przez ok. 30 lat pracy pedagogicznej
stworzyła własną, oryginalną, autorską szkołę śpiewu, która okazała się jednym z najbardziej twórczych osiągnięć wokalistyki polskiej II połowy XX w.
Wykształciła ponad 100 wokalistów odnoszących potem sukcesy na scenach
krajowych i zagranicznych. (Swoją „szkołę wokalną” budowała i realizowała
zarówno w systemie lekcji prywatnych, jak i w systemie szkolnictwa zorganizowanego szkół wyższych i średnich.)
Już w 1927 roku „Prager Zeitung” zwrócił uwagę na walory pedagogiczne sztuki wokalnej Ady Sari, stanowiąc niejako niezamierzoną antycypację jej
biografii artystycznej, w której 20 lat później pedagogika znajdzie się w miejscy centralnym:
Określenie to pojawiło się w dziesiątkach recenzji po występach Ady Sari w większości krajów
europejskich, Ameryce Południowej i USA. (Niektóre z tych opinii będą cytowane w dalszej
części pracy.)
2
B. C h m a r a – Ż a c z k i e w i c z, Sari Ada, w: Encyklopedia Muzyczna PWM, pod red.
E. Dziębowskiej, tom „S-Sł”, Kraków 2007, s. 39.
1
214
Wacław Panek
[2]
„Wszystkie szkoły śpiewu powinny wysłać swoich uczniów na koncerty
Ady Sari, aby im pokazać co to jest technika wokalna i bel canto. Ada Sari
może być dla nich przykładem doskonałości wokalnej”3.
Cała biografia tej artystki, zarówno w części śpiewaczej jak i pedagogicznej (a obie zapisały się znaczącym sukcesem godnym opracowań historycznomuzycznych) – nie znalazła dotąd źródłowego, naukowego zainteresowania
ze strony muzykologów i historyków kultury. Można więc tylko mieć nadzieję, że przedstawione tu studium biografistyczno-muzykologiczne zwróci
uwagę środowiska naukowego na postać Ady Sari, jej dokonania i jej miejsce
w historii kultury polskiej oraz w historii wokalistyki światowej.
1. Początki
Pod koniec XIX wieku małe miasteczko podkrakowskie Wadowice wybrał sobie na praktykę koncypiencką młody doktor praw Uniwersytetu
Jagiellońskiego, Edward Scheuer.
Trzydzieści cztery lata przed Ojcem Świętym w Wadowicach urodziła się
dziewczynka, z której to miasteczko jest też dumne do dnia dzisiejszego.
29 czerwca 1886 roku, w chwili urodzin, nazywała się Jadwiga Leontyna
Scheuer. Gdy miała 3 lata, nazywała się Jadwiga Szayer (bowiem ojciec wraz
z całą rodziną zmienił sobie nazwisko)4. Gdy wchodziła po latach na scenę operową, po raz trzeci stała się kimś innym: Adą Sari. I pod tym ostatnim
z nazwisk poznał ją świat.
Była córką Edwarda i Franciszki Scheuerów. Jej matka, z domu Chybińska,
pierwsza przewodniczka Jadwigi po świecie muzyki, była stryjeczną siostrą
wybitnego muzykologa polskiego, profesora Adolfa Chylińskiego5. W trzy
lata po urodzeniu się Ady, ojciec przeniósł całą rodzinę do Starego Sącza,
gdzie – po zmianie nazwiska na Szayer – 20 listopada 1889 roku otworzył
kancelarię adwokacką. I tu pozostał przez prawie pół wieku, aż do 1935 roku,
Cyt. za: Prasa światowa o Adzie Sari, „Ruch Muzyczny” 1968 nr 16, s.6.
Z adnotacji w księgach parafii wadowickiej wynika, że „Za zgodą Namiestnika Lwowskiego
w 1889 roku nazwisko Scheuer zamieniono na Szayer”. Adnotacji tej dokonano u dołu strony, na
której znalazł się wpis aktu chrztu: „Jadwiga Leontyna Scheuer. Ojciec: Edward Scheuer, doktor
praw, syn Piotra i Karoliny Despinoix. Matka: Franciszka Chybińska, córka Józefa i Franciszki
Michalskiej. Podpisali rodzice chrzestni: Józef Chybiński i Teodora Zubrzycka”. (Cyt. wpisu
metrykalnego za: B. Kaczyński, Dzikie orchidee, Warszawa 1984, s. 94.)
5
Profesorowie Adolf Chybiński i Zdzisław Jachimecki uznawani są za „ojców-założycieli”
muzykologii polskiej.
3
4
[3]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
215
przez 45 lat będąc radcą miejskim, a w latach 1920-1930 burmistrzem Starego
Sącza6.
W tym mieście późniejsza Ada Sari spędziła swoje dzieciństwo. Matka
udzielała jej pierwszych lekcji na fortepianie. Kiedy skończyła 6 lat, zaczęła
uczyć się w przyklasztornej szkole klarysek. Nauką muzyki małej Ady kierowały zawodowe nauczycielki, siostry Szyrajew z Nowego Sącza.
Po skończeniu szkoły podstawowej Jadwiga Szayer wyjechała na dalsze
dwa lata nauki do klasztoru w Cieszynie, a potem do szkoły Sióstr Bożej
Miłości w Krakowie. Tutaj szczególnie intensywnie uczyła się śpiewu i języków obcych, nie zaniedbując przy tym fortepianu.
W 1905 roku, kiedy Jadwiga Szayerówna miała już 19 lat i poza sobą maturę krakowską, rozpoczął się w jej życiu nowy okres. Skończyło się dzieciństwo w Galicji, a rozpoczął się śpiew, który otworzył przed nią świat. Bowiem
w tym właśnie roku rodzice spełnili jej prośbę, wysyłając na dalsze studia
wokalne do Wiednia. Tu przez dwa lata uczyła się śpiewu pod kierunkiem
hrabiny Pizzamano (ta włoska arystokratka – której imienia nie znamy – prowadziła prywatną szkołę śpiewu dla „panien z dobrych domów”; Jadwiga
Szayer ukończyła tę szkołę z wyróżnieniem). Podczas nauki w Wiedniu odbył
się pierwszy publiczny występ śpiewaczki Szayerówny na koncercie zorganizowanym w pałacu na Praterze przez księżnę Lichtenstein, gdzie śpiewała
tytułową partię Lalki z operetki Edmondo A. Audrana La poupée, który to występ został również zauważony przez krytykę muzyczną7.
W marcu 1907 roku kończył się jej dwuletni pobyt w Wiedniu. W jednym
z listów do rodziców Jadwiga Szayer pisała:
„Wiedeń, 20 marca 1907, wieczór 10 godz.
Dnie ostatnie, tj. od soboty, mijają mi błyskawicznie. W sobotę śpiewałam w Strzesze (dom polonijny w Wiedniu – przyp. W.P.). Ach, jak oni mnie
tam żegnali. To trudno mi będzie opisać, ale spróbuję, bo chciałabym się choć
w części jednej podzielić wrażeniami, które niezatarte pozostaną mi na całe
życie. Otóż śpiew wypadł mi dobrze. Niemożliwą klakę urządzili mi koledzy Edusia (chodzi o Edwarda, najstarszego brata śpiewaczki, który wówczas
też studiował w tym mieście – przyp. W.P.). Już wstępując na estradę, dodali
mi odwagi i zachęcili. Przy końcu Fałat (Stanisław, prezes „Strzechy” i radca
dworu – przyp. W.P.) przepyszną mowę wygłosił i żegnał mnie w imieniu ca JJ, Ada Sari. Słowik znad Skawy, „Dziennik Zachodni”, 24 sierpnia 2006, podaje, że w Starym
Sączu „Edward Szayer założył renomowaną kancelarię adwokacką. Potem został burmistrzem
i sprawował ten urząd przez 17 lat”.
7
B. C h m a r a – Ż a c z k i e w i c z (dz. cyt. s. 38) zauważa:
„Swoje pierwsze publiczne występy, ocenione pochlebnie w >>Deutsches Volksblatt<<, dała
na koncercie u księżnej Lichtenstein (tytułowa partia w Lalce E. Audrana, V 1906) i w domu
polonijnym Strzecha (III 1907)”.
6
216
Wacław Panek
[4]
łej Strzechy i dziękował również bardzo serdecznie za ten koncert. (…) Drugi
dzień spędziłam u pp. Wergani (…) Sam Wergani jest redaktorem i właścicielem gazety „Deutsches Volksblatt”. On na pół Polak, więc bywa u nich masa
Polaków. Śpiewałam dużo i szalenie się podobałam. Kilku krytyków było
i między nimi Buchstein, który mi taką śliczną krytykę napisał w zeszłym
roku w gazecie Deutsches Volksblatt z wieczoru u księżnej.8
Po wakacjach 1907 roku Jadwiga Szayerówna przeniosła się do Mediolanu,
gdzie rozpoczęła naukę śpiewu u Antonio Rupnicka, słynnego wówczas
w Europie pedagoga wokalistyki a także dyrygenta. Uczyła się u niego przez
dwa lata i Rupnick doprowadził w czerwcu 1909 do operowego debiutu polskiej śpiewaczki w Rzymie (Teatro Nationale).
Listy Ady do rodziców z okresu nauki w Mediolanie – które opublikował
„Teatr”9 – są dziś nie tylko dokumentem z biografii przyszłej gwiazdy scen
operowych, ale również zdają się oddawać żarliwość lub gorycz przeżywanych chwil, atmosferę otoczenia. I, co najważniejsze, pisane spontanicznie,
pod wpływem nastroju, wiele mówią o samej artystce w tym okresie jej życia,
kiedy była najbardziej chłonna świata, ciekawa, ale i nierzadko strwożona, samotna, niepewna. Te stany psychiczne przebijają wyraźnie w listach, nawet
gdy pozornie pisze ona o błahostkach…
„…Otóż właśnie mistrz twierdzi, że ja tylko na scenie karierę zrobię.
Dostanę na przyszły rok, to jest z końcem maja 1908, z pewnością engagement tutaj gdzieś, we Włoszech, a potem przeniosę się do kraju, gdy już
wszystko dobrze pójdzie (…). Kto wie, czy nie zrobię prędzej na scenie kariery jak na estradzie, bo tu np. żadnych koncertów we Włoszech nie urządzają,
uznają tylko artyzm na scenie. I ta rzecz, jak kariera koncertowa, jest zazwyczaj z początku bardzo trudna i ciężka. Na scenie mam swoją gażę i nic mnie
nie obchodzi więcej. Gdy da Bozia, że się dam poznać na scenie, to potem łatwo się przerzucić na estradę – bo się ma tytuł śpiewaczki operowej i ma się
imię. Nad tym dużo myślałam ostatnimi czasy (…). Włoski mi idzie zupełnie
dobrze, już teraz, więc mam nadzieję, że dojdę do zupełnej wprawy, zanim
Włochy opuszczę. Na przyszły rok poduczę się jeszcze i zapiszę do szkoły
dramatycznej, aby ruchów i mimiki się poduczyć! To potrzebne, bo dużo zależy od gry śpiewaczki (…). Mój głos – wszyscy twierdzą – sceniczny. Duży
będzie”. (Milano, niedziela, 9 wieczór, 3 listopada 1907.)10
W innym zaś liście z tego okresu pisała rodzicom o swoich kontaktach
z występującą wówczas w La Scali ulubioną śpiewaczką Arturo Toscaniniego,
wybitną polską wokalistką Heleną Zboińską-Ruszkowską (1877-1948), która
List ten opublikował „Teatr” 1977 nr 15, s. 22.
Nieznane listy Ady Sari (oprac. B. K a c z y ń s k i), „Teatr” 1977 nr 15, s. 22-24.
10
Tamże.
8
9
[5]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
217
wprowadziła młodą adeptkę śpiewu za kulisy wielkiej opery: „Poczciwa pani
Ruszkowska odwiedzała mnie, pomimo że bardzo teraz zajęta, bo przygotowuje Christoforo Colombo. Znalazła chwilkę wolną i codziennie przychodziła. Ogromnie szczęśliwa, bo dyrektor opery Scala, hrabia Gatti Casazza,
zaangażował ją już na przyszły rok do pierwszoplanowych ról. Cieszę się
ogromnie, bo przyszły rok znów razem spędzimy. (…) Prosiła mnie, aby
zapytać Mamci, po ile u nas szynka. Czyby nie mogła mieć taniej od nas
z Sącza? (…) Kiedyś tu cały wieczór rozmawiałyśmy o Sączu i wiktuałach.
Niestety, bardzo mało mogłam jej o tych ostatnich objaśnić. Wszak nie znam
się na podobnych rzeczach. Ona już marzy, że mnie za dwa lata weźmie z sobą
do Warszawy, że tam debiutować muszę, bo bardzo dobra publika i zna się
bardzo na sztuce. Widzę, że chciałaby mi ułatwić wszystko, o ile tylko mogła
będzie, taka dobra. Kilka razy byłam w jej camerino (garderoba) i widziałam,
jak się malowała, a wszystko suchymi szminkami. Śliczna była, tak ładnie, artystycznie się szminkuje”.11
Helena Zboińska-Ruszkowska12 była tylko o osiem lat starsza od Szaye­
równy, ale za to tak zwaną kobietą dobrze zbudowaną; dużo wyższą i przy tuszy, o dobrotliwej i sympatycznej twarzy. Jej postać zdawała się kontrastować
z głosem niezwykle delikatnym, rzadkiej piękności sopranem, nazywanym
przez niektórych „głosem anielskim”.
Była lwowianką, uczennicą Walerego Wysockiego, która miała już za sobą
kilkuletnie występy na scenach operowych Lwowa, Warszawy i Wiednia.
Debiutowała rolą tytułową w Marcie Flotowa, ale w jej repertuarze znajdowały się partie sopranów lirycznych i dramatycznych. W sezonie 1906/7, kiedy
poznała ją Szayerówna, śpiewała w La Scali i niebawem miała odbyć z zespołem tego teatru długie tournée po Ameryce Południowej. „Wielka muzykalność i wysoka artystyczna kultura Heleny Zboińskiej-Ruszkowskiej były jej
bezspornymi walorami, ale już sam głos (…) wystarczał, aby wprawiać słuchaczy w zachwyt; głosów o tak niezwykłej piękności i szlachetności niewiele bowiem słyszy się na świecie” – pisał o niej Józef Kański13.
W czerwcu 1909 Jadwiga Szayer zadebiutowała na scenie operowej jako
Małgorzata w Fauście Gounoda. Za namową Antoniego Rupnicka do debiutu doszło w rzymskim Teatro Nazionale. Od tej chwili przybrała pseudonim
artystyczny „Sari” (prawdopodobnie od nazwy miasteczka ówczesnej Persji
– stolicy prowincji Mazenderany – lub też było to „zwłoszczenie” nazwiska
T a m ż e.
Opisywane przez A. Sari przygotowania H. Zboińskiej-Ruszkowskiej do występów
w Christoforo Colombo, operze A. Franchettiego, sfinalizowały się udaną premierą w La Scali
18 stycznia 1907. Polka wystąpiła w roli Iguamoty. Warto przy okazji dodać, że Helena ZboińskaRuszkowska również u Antonio Rupnicka kontynuowała studia śpiewacze.
13
J. K a ń s k i, Mistrzowie sceny operowej. Kraków 1998, s.92.
11
12
218
Wacław Panek
[6]
panieńskiego, trudnego tu do wymówienia), zaś imię pozostało bez zmian:
Ada – zdrobnienie od Jadwiga. I tak oto narodziła się w 1909 roku nowa śpiewaczka – Ada Sari.
Na trzy miesiące przed debiutem, w marcu tegoż roku, w liście do rodziców obszernie relacjonowała sytuację życia operowego we Włoszech, swoje
odczucia związanie z trudnościami startu, przesłuchaniami i ewentualnością
przebywania na prowincji. Ze względu na bogaty materiał informacyjny zawarty w tym „przedstartowym liście” – przytaczam go w całości. Rysuje się
tu bowiem także sytuacja środowiska operowego.
„Piszę już dzisiaj, bo chcę rady zasięgnąć i podzielić się moim szczęściem
z Wami jedynymi. Otóż, zaraz przy pierwszej audycji, jak pisałam, podobał
się mój głos impresariowi Raguzie. I gdyby nie to, że ten ma same większe teatra – myślałam sobie – zaangażowałby mnie był. Dlatego, gdy usłyszałam,
że chce mnie jeszcze raz śpiewającą słyszeć i przedstawić swojemu wspólnikowi, panu De Angelis, byłam przekonana, że chce mnie pozyskać, ale
w przyszłości. Szczęście moje było okrutne, gdy dowiedziałam się, że ten
człowiek i jego wspólnik, któremu śpiew mój bardzo się podobał, chcą ze mną
kontrakt zrobić na trzy lata, czyli w tych trzech latach po cztery sezony śpiewać i być płatną za miesiące.14 Resztę czasu, czyli 3-4 miesiące, zostawiając
mi do nauczenia się partii nowych lub dla odpoczynku. Nic cudowniejszego nie wyobrażam sobie jak podobną rzecz. Bo trzeba Tatusiowi wiedzieć, że
tu jak już pisałam, sezony są cztery, tj. I – jesienny – czyli od października,
a czasem już od 15 września, II – karnawał, III – post, a czwarty teraz, na wiosnę. Razem 7-8 miesięcy. Wszystkie prawie śpiewaczki angażują się na sezony, aby po każdym gdzie indziej chleba szukać. To jest nieznośne, bo znowu
zaczynają się audycje i ta niepewność, gdzie, na jakich warunkach, w jakiej
kompanii trafi się następne engagement. Otóż ja bym tego wszystkiego unikała, podpisując kontrakt na trzy lata. I co najgłówniejsze, miałabym pewność,
że jestem w dobrych rękach, bo to jeden z pierwszych impresariów. Później,
że śpiewam ciągle, a nie jak wiele dobrych śpiewaczek z nazwiskiem siedzi w Mediolanie, czekając na engagement, które się nie trafia, bo tu artystek
jak posiał. Trzecie, że śpiewam w pierwszorzędnych teatrach włoskich jak
Genua. Byłoby to: jesień – Teatro Politeama, Wenecja Rossini Teatro, później Rzym – Neapol – Palermo. Więc czy można sobie wymarzyć lepszą karierę? Co prawda bałam się okrutnie, by mi nie przypadło śpiewać i zaczynać
od prowincji, w których to teatrach są straszne stosunki, bo impresariowie
hołota i nie wypłacają należności śpiewaczce. W ogóle, okrutne stosunki po
prowincjach, a tu już taka Adria-Monza – obok nas – ma swój teatr i publicz Wówczas rola impresaria w kształtowaniu kariery artystycznej śpiewaka była dużo bardziej
znacząca niż dziś, kiedy to podstawową formę promocji przejęły na siebie media.
14
[7]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
219
ność wymagającą, która się zachowuje poniżej krytyki i wszelkiego wychowania, gwiżdżąc, stukając za każden najmniejszy błąd. Taka Adria-Monza nie
są większe od Sącza, ale Starego, bo taki Nowy – to jak Parma, której teatr należy do pierwszych włoskich. Więc zastanowiwszy się, że ja ominęłabym te
trudne początki i nawet nie miała sposobności poznać tych >>miłych<< stosunków w teatrach prowincjonalnych, przychodzę do przekonania, że to zawarcie kontraktu z Raguzą byłoby szczęściem dla mnie. A i tak wszyscy ci,
którzy wiedzą o moich audycjach, a tych jest kilka osób, bo Rupnick zabronił mi w Polonii o tym opowiadać, aby nie było intryg zazdrości – ci mówią,
że niebywałe szczęście mam, zrobiwszy 3 audycje i w każdej zaoferowano mi
jakieś engagement. Podoba się mój głos tak, że się zastanawiam, co ci ludzie
znowu w nim widzą takiego cudownego. Tutaj trzeba przynajmniej 5-10 audycji zrobić, aby coś dostać. Mnie nazywają fortunata, czyli szczęśliwa, bo
udało się po pierwszej audycji taką propozycję otrzymać”. (Milano, czwartek,
godzina 7 wieczór, 18 marca 1909.)15
Jak się okazało, szczęśliwy los towarzyszył Adzie Sari nie tylko podczas
przedstartowych poczynań, ale też i po debiucie operowym, który przyniósł
jej pochwalne opinie krytyki i zaproszenia na dalsze występy.
Drugą partią w jej biografii operowej – po debiutanckiej Małgorzacie –
była Nedda w Pajacach Leoncavalla na scenie Teatro San Carlo w Neapolu.
Upłynął rok od rzymskiego debiutu i Ada Sari wystąpiła w Teatro Verdi
w Aleksandrii. Był to pamiętny moment w życiu początkującej śpiewaczki, bowiem zaśpiewała tu Santuzzę w operze Mascagniego Rycerskość wie­
śniacza pod dyrekcją samego kompozytora. Aleksandryjska „L’Idea Nuova”
(1909) donosiła: „Ada Sari kreuje postać Santuzzy w sposób prawdziwie
zdumiewający. Tłumnie zgromadzona publiczność (…) wielkimi oklaskami przyjęła świetny debiut tej niezwykłej artystki, która okazała się prawdziwą rewelacją”. (W niektórych artykułach poświęconych karierze scenicznej
tej artystki były też wzmianki o tym, że w Aleksandrii wystąpiła ona także
w Pajacach pod dyrekcją kompozytora, Leoncavalla. Jednakże w źródłach
wzbudzających zaufanie nie znalazłem potwierdzenia tego faktu).
Przez kilka następnych sezonów śpiewała w różnych miastach włoskich,
m.in. w Mediolanie (Teatro dal Verme, uważany za przedsionek La Scali),
Trieście, Wenecji, Genui, Weronie, Florencji… A potem po raz pierwszy pojawiła się na Półwyspie Iberyjskim: w Madrycie i Lizbonie.
„Moi najdrożsi! – pisała do rodziców z Hiszpanii. – Te dwa dni przeszły
mi dość prędko, ale na niczym. Strach gdy pomyślę, że jestem 10-12 dni i nic
nie będę śpiewać. A potem ta niepewność, czy w ogóle dojdzie do występu
(…) Słyszę naokół, opowiadają mi wszyscy, że w tym teatrze stosunki okropne, jedno drugiego wyzyskuje. Trzeba dać dyrektorowi sceny 500-600 pese Nieznane listy…, s. 24.
15
220
Wacław Panek
[8]
tos, inaczej nie dopuszcza do śpiewania. Trzeba prasę zapłacić znowu 500
pesetos, klakę około 500 pesetos… Aby jeszcze przy tym wszystko dobrze się
skończyło całe engagement i przyszło do śpiewu. A potem wyjść z sukcesem
na czoło i krytyki mieć dobre…”16
Nadszedł rok 1912, który diametralnie zmienił drogę artystyczną Ady
Sari. Do tej pory śpiewała partie liryczne (Małgorzata w Fauście, Nedda
w Pajacach, Mimi w Cyganerii), a nawet sięgała po repertuar sopranów dramatycznych (Santuzza w Rycerskości wieśniaczej, czy też role wagnerowskie:
Elza w Lohengrinie, Elżbieta w Tannhäuserze). Po kilkuletnich poszukiwaniach właściwej drogi olśnienie nastąpiło właśnie tego roku w operze Brescii.
Tu bowiem rozpoczęła się jej koloraturowa kariera od liryczno-koloraturowej
partii Julii w operze Gounoda Romeo i Julia. Od tej pory śpiewała już tylko
partie liryczne oraz (głównie) koloraturowe.
Uporczywa praca nad techniką sopranu koloraturowego w połączeniu
z naturalnymi predyspozycjami jej głosu doprowadziły w efekcie do tego, że
Adę Sari zaczęto porównywać z największymi gwiazdami światowej opery,
z Adeliną Patti, z Selmą Kurz… Nawiasem mówiąc mało kto wówczas wiedział, że starsza o 9 lat od Ady Sari mistrzyni trylów koloraturowych, Selma
Kurz, jest jej krajanką, bo również urodzoną w Krakowskiem, w miejscowości Biała. A swój kunszt wokalny zawdzięczała w dużej mierze pracy pod kierunkiem wybitnej polskiej śpiewaczki wagnerowskiej, Felicji Kaszowskiej,
solistki Metropolitan Opera w Nowym Jorku i wszystkich wielkich scen
europejskich.
W zimie następnego roku, na kilka miesięcy przed wybuchem I wojny światowej, Ada Sari wyjechała na dłuższe tournée po Rosji (Petersburg-MoskwaKijów-Odessa) z grupą włoskich i rosyjskich śpiewaków.17
W drodze powrotnej z Rosji do Włoch zatrzymała się Ada Sari w Warszawie,
gdzie wystąpiła na scenie Teatru Wielkiego w roli Gildy w Rigolettcie. Jej
debiut krajowy był ponoć mocno oklaskiwany, tym bardziej że pięknej koloraturze towarzyszyły już echa sukcesów z wielkich stolic europejskich.
A wiadomo nie od dziś, iż „zagraniczna pieczątka” bywa w naszym świecie
śpiewaczym częstokroć najlepszą rekomendacją. Już przed występem przygotowano pole prasowym ostrzałem: „P. Ada Sari, młoda i urodziwa śpiewaczka, która świeżo zabłysnęła na widnokręgu artystycznym, wystąpi dziś
po raz pierwszy w Operze naszej (…) Występ ten interesuje nas bardzo: panna Sari posiada niepospolity talent wokalny i (…) zdobyła już rozgłośne imię
we Włoszech i w Petersburgu”.
List ten cytuję za pracą magisterską Urszuli K. W a n t u c h, Ada Sari – artystka i pedagog.
Warszawie 1980, s. 11.
17
Występowała tam obok takich sław jak rosyjski tenor liryczny Leonid Sobinow czy legendarny
wówczas mistrz sztuki bel canto, włoski „król barytonów” Mattia Battistini.
16
[9]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
221
28 kwietnia 1914 roku Warszawa po raz pierwszy powitała swoją rodaczkę, o której głośno już było wśród miłośników opery. Jeszcze przed występem w Rigolettcie Verdiego przygotowano kosz kwiatów z biało-czerwoną
szarfą i napisem „Znakomitej Gildzie – w dniu jej pierwszego występu w kraju ojczystym…”
Następnego dnia Adam Dobrowolski (podpisujący się: Ad. D), recenzent
„Kuriera Warszawskiego”18 napisał: „Panna Sari posiada talent rzeczywisty,
trafiający do słuchacza bezpośrednio, za pomocą cennych środków śpiewaczych, jakimi rozporządza. (…) Głos artystki brzmi metalicznie i niesie dobrze. Skala obszerna, sięgająca górnego es, pozwala swobodnie panować
śpiewaczce nad całą partią i wydobywać z niej wszystkie efekty ekspresyjne… W ogóle talent artystki przedstawił się nam z jak najlepszej strony i wywarł wrażenie niepowszednie. Kto tyle daje w zaraniu kariery, ma przed sobą
przyszłość jak najświetniejszą”19.
Wybuch wojny zastał artystkę w Wenecji, ale na wezwanie ojca wróciła
w 1915 roku do c.k. Wiednia, który nadal oficjalnie panował nad jej rodzinną Galicją.
W czasie pierwszej wojny światowej Ada Sari występowała na scenach
operowych Lwowa i Warszawy. Oprócz występów operowych Ada Sari dawała w tym czasie wiele koncertów estradowych w prawie wszystkich większych miastach Polski.
„Największą muzyczną sensacją we wrześniu 1917 stały się w Warszawie
występy w Operze młodej śpiewaczki Ady Sari-Szajerówny”20.
Wspomniany już poprzednio „Kurier Warszawski”21, który towarzyszył
krajowemu debiutowi naszej bohaterki, tym razem napisał: „W plejadzie
gwiazd przybyła nowa. W roli Rozyny wystąpiła wczoraj (2 IX 1917 – przyp.
W.P.) młoda śpiewaczka lwowska (sic!) p. Ada Sari-Szajerówna, która przed
kilku laty w początkach swojej kariery debiutowała u nas z wybitnym powodzeniem jako Gilda w Rigoletcie.
Dzisiaj mamy do czynienia ze skończoną i doskonałą śpiewaczką, którą
można zaliczyć do najświetniejszych przedstawicielek tej klasycznej kreacji
koloraturowej. Jeśli chodzi o porównanie, to mam wrażenie, że śpiew panny Sari jest zbliżony do rodzaju Tetrazzini i jest pełny w brzmieniu, soczysty,
posiada swą zdecydowaną, szlachetną barwę, niesie w przestrzeń z precyzją
i mocą.
„Kurier Warszawski”, 29 IV 1914.
Pamiętajmy przy tym, że Ada Sari miała wówczas 28 lat, a od jej debiutu operowego upłynęło
zaledwie 5 lat.
20
R. J a s i ń s k i, Na przełomie epok. Muzyka w Warszawie (1910-1927). Warszawa 1979,
s. 245.
21
„Kurier Warszawski”, 3 IX 1917; nadal recenzentem muzycznym był tu Adam Dobrowolski.
18
19
222
Wacław Panek
[10]
Koloratura należy do fenomenalnych z natury, a jest rozwinięta wszechstronnie w technice (…) Staccata lekkie, łatwe, szybkie, migają przed słuchaczami jak błyskawice. Skala głosu sięga górnego >>f<<, które artystka
atakuje z fantazją i brawurą, budząc wprost zdziwienie (…) W arii z Fletu
zaczarowanego, a zwłaszcza Warjacjach Procha fenomenalność koloratury
olśniła słuchaczów i wprawiła ich w entuzjazm. Śpiewaczka igrała z trudnościami po wirtuozowsku. Sala rozbrzmiewała salwami oklasków”.22
Nie wszyscy jednogłośnie chwalili nowo kreowaną gwiazdę. Cezary
Jellenta, po obejrzeniu Hugenotów Meyerbeera z Adą Sari w roli królowej
Małgorzaty, opisał swoje zastrzeżenia w „Kurierze Porannym” zauważając
m.in.: „Publiczności nie tyle się podobają prześliczne trele (…) nie tyle kantylena i te chwile, kiedy zaczyna się wypukiwanie staccat. Pani Sari w owych
chwilach wstawia, rzekłbyś, niewidzialnie w krtani pozytywkę i z szybkością
zawrotną uderza w jeden klawisz głosu. Ale szkoda, że te staccata opiera na
spółgłosce >>k<<. Stąd niepożądany efekt, że tak powiem kakadowy, przypominający najdokładniej ślicznie ubarwionego ptaka kakadu…”23
We wrześniu 1917 roku Ada Sari śpiewała jeszcze w Cyruliku sewilskim
i Hugenotach, a w październiku wzięła udział w warszawskiej premierze
Uprowadzenia z Seraju Mozarta: w roli Konstancji, obok Zofii Zabiełło jako
Blondy i Adama Dobosza – Belmonte. Dzieło to pojawiło się na scenie Opery
Warszawskiej po raz pierwszy po 70 latach (bowiem premiera wersji polskiej
tej opery odbyła się w Warszawie w 1837 r.). Wspomina o tym w swoim pamiętniku inicjatorka tej premiery, ówczesna dyrektorka Opery w Warszawie,
Janina Korolewicz-Waydowa.
„Drugą operą klasyczną, którą po raz pierwszy wprowadziłam na scenę
warszawską 5 października 1917 r., było Uprowadzenie z Seraju Mozarta
z Adą Sari, będącą wówczas w całej pełni młodości i świetności swojego głosu. Ta opera, do której dodawany był jeszcze balet (także do muzyki
Mozartowskiej – Les Pettits Riens), przyjęła się bardzo. Balecik w układzie
świetnego tancerza Aleksandra Tobiszewskiego był śliczny i dopełniał przemiłej całości. Wystawa odznaczała się niezwykła pomysłowością. Cała scena
ujęta w szeroką ramę, w której odbywające się akcje robiły wrażenie żywych
obrazów. Operę tę grano 11 razy, to znaczy do końca gościnnych występów
Ady Sari”.24
Pisząc te słowa, A. Dobrowolski, uchodzący za niezłego znawcę wokalistyki, miał w pamięci występ A. Sari w Warszawie sprzed trzech lat i świetnie odczuwał postęp w jej sztuce
śpiewania.
23
„Kurier Poranny”, 8 IX 1917.
24
J. K o r o l e w i c z – W a y d o w a, Sztuka i życie. Mój pamiętnik. Wrocław 1958, s. 173.
22
[11]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
223
2. U szczytu kariery śpiewaczej
Czas największego rozkwitu kariery śpiewaczej Ady Sari przypada na
okres międzywojenny. Występowała wówczas prawie na wszystkich najważniejszych scenach operowych Europy, stosunkowo często (zwłaszcza w latach trzydziestych) przyjeżdżała do Polski, śpiewając w sezonach 1926/1927,
1930/1931 i 1933/1934 w Teatrze Wielkim w Poznaniu, a także w Operze
Warszawskiej, we Lwowie oraz podczas „staggione operowego”, organizowanego w Krakowie. Poza tym występowała na drugiej półkuli – w teatrach
operowych i na estradach koncertowych obu kontynentów amerykańskich.
Partnerowali jej wówczas tej miary śpiewacy, co Beniamino Gigli, Tito Schipa
czy Fiodor Szalapin.
Symbolicznym początkiem szczytowego okresu kariery śpiewaczej Ady
Sari był dzień jej debiutu na scenie La Scali, 12 maja 1923 roku, kiedy to wystąpiła w partii Królowej Nocy w Czarodziejskim flecie W.A. Mozarta pod
dyrekcją Arturo Toscaniniego, uznawanego za najsłynniejszego dyrygenta
operowego XX wieku.
Był to też chyba najważniejszy dzień w jej życiu. Oto, jak sama o tym
opowiadała25:
„Jesienią 1922 roku śpiewałam w Teatro Carcano w Mediolanie w Cyruliku
sewilskim. Przypominam sobie, że odniosłam wielki sukces u publiczności
i w prasie, który szerokim echem odbił się w mediolańskich kręgach muzycznych. Na jednym z przedstawień obecny był ówczesny dyrektor La Scali, pan
Scandiani.
Zimą 1922 na 1923 znajdowałam się w Lizbonie; tam otrzymałam
pierwszy telegram od dyrekcji La Scali, proponujący mi partię Królowej
Nocy w Czarodziejskim flecie. Wykonanie miało odbyć się pod dyrekcją
Maestro Toscaniniego. Niestety, ustalona na koniec kwietnia data premiery
Czarodziejskiego fletu zbiegła się z innymi, wcześniej podpisanymi umowami
na występy w Londynie i Paryżu. Po przyjeździe do Londynu zastałam nowy
telegram z La Scali, w którym dyrekcja ponownie prosiła mnie o przyjęcie
proponowanej roli, wybawiając mnie z kłopotu przez wyznaczenie premiery
Fletu na 2 maja. Niestety, również i ta data była dla mnie nie do przyjęcia, ponieważ akurat tego dnia miałam śpiewać w Paryżu w Wielkiej Operze.
Kiedy przyjechałam do Paryża, wręczono mi następny telegram, w którym zawiadamiano mnie, iż premiera Fletu jest przesunięta o pięć dni.
W tym samym czasie zaproponowano mi następny sezon w La Scali – występy w Cyruliku i Czarodziejskim flecie. Bardzo pragnęłam śpiewać pod dyrek Jest to autoryzowana wypowiedź Ady Sari opublikowana pośmiertnie na łamach „Ruchu
Muzycznego” 1968 nr 16, s. 5-6. Wypowiedź tę zatytułowano pt. Wspomnienia sprzed 40 lat.
Debiut Ady Sari w mediolańskiej La Scali. (oprac. B. K a c z y ń s k i).
25
224
Wacław Panek
[12]
cją Maestro Toscaniniego, ale z drugiej strony wahałam się, ponieważ poza
jedną arią nie znałam pozostałych fragmentów tej partii, którą teraz miałam
wykonać w całości. W ciągu tylko trzech dni opanować całą partię – i to zarówno od strony wokalnej, jak i muzycznej, było niemożliwe! Mimo to, po
krótkim wahaniu odpowiedziałam następującą depeszą:
>>Przyjmuję propozycję – będę jutro w Mediolanie – proszę o pierwszą
próbę bez Maestra Toscaniniego<<.
Po skończonym koncercie w Operze Paryskiej wsiadłam w pociąg
do Mediolanu, całą noc spędzając na studiowaniu partii Królowej Nocy.
Natychmiast udałam się do Scali. Z zadowoleniem przekonałam się, że
uwzględniono moją prośbę: oczekiwał na mnie tylko Maestro Sormani,
akompaniator, po to, aby przejść razem ze mną całą partię. Mimo wszystko jednak odczuwałam obecność Maestra Toscaniniego w sali prób. On nigdy dotychczas mnie nie słyszał, nie znał mojego głosu, mógł jedynie zaufać
sądowi publiczności mediolańskiej, krytykom prasowym, jak również opinii
pana Scandianiego.26
Zaczęłam próbę od arii, która już od dawna stanowiła jedną z pozycji
mego repertuaru. Ale natychmiast po kilku taktach akompaniator przerwał
grę, mówiąc:
- Ten tekst został zamieniony, droga pani! Od dwóch miesięcy próby opery
prowadzone są z nowym tekstem, napisanym przez Maestra Forzano.
Z przerażenia cała zdrętwiałam! Poczułam się wprost chora, usłyszawszy
taką nowinę. Brakowało przecież już tylko parę godzin do pierwszej próby orkiestrowej z Maestro Toscaninim!
Wieczorem do mojej garderoby przyszedł Maestro Toscanini, aby się ze
mną przywitać; wiedział już, że opanowanie partii z nowym tekstem w ciągu
paru godzin było niemożliwością i pozwolił mi śpiewać z partyturą w ręku.
Wiedziałam skądinąd, że Maestro Toscanini był bardzo wymagający i – zarówno od śpiewaków, jak też instrumentalistów – żądał doskonałości wykonania. Ponieważ znałam jego wymagania, a nie panowałam w pełni nad swoją
partią – pierwsza próba stała się dla mnie prawdziwą męką.27
W pewnej chwili, kiedy byłam już na scenie i znajdowałam się na półksiężycu, który podnosił się coraz to wyżej w cieniu drzew i dekoracji, z powodu
braku światła nie mogłam z partytury odczytać ani jednego słowa. Przestałam
więc śpiewać, a Maestro dalej prowadził próbę. Kiedy znalazłam się w świetle, podjęłam śpiew na nowo, aby dokończyć scenę.
Wybitny baryton włoski, przez pewien czas był także dyrektorem La Scali.
W biografiach wszystkich śpiewaków, którzy pracowali z Arturo Toscaninim, opisy ich relacji
z tym dyrygentem zajmują na ogół poczesne miejsce. Opisy te budowały legendę Toscaniniego
w środowiskach muzycznych.
26
27
[13]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
225
Wydawało się, że Maestro Toscanini nie przywiązywał większej wagi do
tego wydarzenia. Po skończonej próbie przyszedł jednak do mojej garderoby,
miły, uprzejmy i z uśmiechem na ustach powiedział:
– Mam nadzieję, że jutro na próbie generalnej, będzie pani śpiewać już bez
pomocy nut.
Wszystko poszło dobrze, chociaż z wielkim wysiłkiem z mojej strony, ponieważ musiałam skoncentrować uwagę nie tylko na głosie i na opanowaniu
tekstu, ale także na wczuciu się w różne problemy interpretacyjne od strony
muzycznej. Musiałam liczyć wyłącznie na własne siły, tym bardziej, że nie
widziałam pałeczki dyrygenta z powodu zbyt wielkiej odległości”.28
Zdenerwowanie młodej śpiewaczki było w pełni uzasadnione. Arturo
Toscanini, już wówczas owiany legendą jednego z największych artystów
świata, po raz drugi w swym życiu był szefem artystycznym La Scali (po latach sukcesów w Metropolitan Opera House), a zarazem postrachem współpracowników. Ten szczupły, niski brunet z podkręconymi wąsikami uchodził
za człowieka niezwykle wrażliwego, ale i bardzo drażliwego, obsesyjnie dążącego do muzycznej perfekcji. Stąd też rodziły się jego liczne dziwactwa,
a nawet pewna gburowatość. Fałszywa intonacja lub pomyłka instrumentalisty
mogły ściągnąć na głowę najbardziej nawet szacownego muzyka istne gromy
z ust rozgorączkowanego Maestro, łącznie z niewybrednymi wyzwiskami, łamaniem pałeczki, przerywaniem koncertów i przedstawień operowych.
Prowadząc próby na stojąco, Toscanini potrafił na przemian grzmieć, podskakiwać w furii, ale i padać na kolana przed orkiestrą, chcąc z niej wydobyć brzmienie subtelne, najdoskonalsze. Wszyscy współpracownicy bali się
go panicznie, ale i wielbili jednocześnie, czując i wiedząc, że pod kierunkiem
tego artysty można się wznieść na absolutne wyżyny.
Opowieści na temat jego wrażliwości dźwiękowej i fenomenalnej pamięci muzycznej niejednokrotnie obiegały świat. Na pewnej próbie orkiestry, nagle przerwał grę i zwrócił się do jednego ze skrzypków: - Pan ma dzisiaj inny
instrument. – Tak. Moje skrzypce zostawiłem w domu. – To proszę iść po nie
i grać na własnych.29
O współpracy z Toscaninim marzyła także i polska śpiewaczka. Właśnie
12 maja 1923 roku nadszedł dzień upragniony – Ada Sari wystąpiła w Cza­
rodziejskim flecie pod dyrekcją Maestra.30
Zamieszczono tu nieco obszerniejszy fragment wspomnień Ady Sari ze względu na walory
dokumentalne tego tekstu. Jest to bowiem relacja świadka stylu pracy ówczesnej La Scali.
29
Opis osobowości Toscaniniego i liczne zdarzenia z jego życia świadczące o fenomenie muzycznym tego dyrygenta znaleźć można w.in. w obszernym studium biograficznym Harveya
S a c h s a Toscanini, tłum. P. K a m i ń s k i, Warszawa 1988.
30
Opierając się na dwutomowej pracy Carlo Gattiego Il teatro alla Scala. Nella storia e nell
arte (1778-1963), Wyd. „Ricordi”, Mediolan 1964, wyczerpująco dokumentującej i opisującej
28
226
Wacław Panek
[14]
Sądząc z reakcji publiczności31, debiutancki występ Ady Sari w La Scali
okazał się sukcesem. „Również krytyka mediolańska entuzjastycznie oceniła
debiut polskiej śpiewaczki. Recenzent dziennika mediolańskiego >>Corriere
della Sera<< pisał: >>W niezwykle ryzykownej partii Królowej Nocy32 napisanej na wyjątkowej rozpiętości głos szwagierki Mozarta p. Hoffer – poznaliśmy w Adzie Sari śpiewaczkę doskonałą, której doskonałość zachowuje
się również przy każdorazowym atakowaniu najwyższego fa, jakim najeżone
są obydwie jej arie, i która nie odczuwa potrzeby zastosowania powszechnie
przyjętego obniżania tonacji<<”.33
Po występach na wyspach brytyjskich jesienią 1923 roku angielska krytyka muzyczna porównywała ją jedynie z „boską Adeliną”, czyli Adeliną Patti,
największą sopranistką XIX wieku, uznawaną też przez niektórych za najwybitniejszą koloraturę wszech czasów. Patti, podobnie jak i Selma Kurz (której
nauczycielką była F. Kaszowska), swoje wykształcenie wokalne zawdzięczała Polakowi. Bowiem śpiewu uczyła się u swojego szwagra, polskiego pianisty, kompozytora i impresaria – M. Strakosza. A swoją drogą, to przedziwny
zbieg okoliczności: prawie wszystkie sławy koloraturowe z przełomu XIX
i XX wieku miały związek z Polską, przez urodzenie lub wykształcenie…
Kiedy rok później Ada Sari występowała w Niemczech, tamtejsi recenzenci popadli w jednogłośny zachwyt, pisząc m.in.: „Sopran Ady Sari należy
uważać obecnie za jedyny tego rodzaju na świecie, zarówno pod względem
materiału głosowego, jak i wyszkolenia…”34 Zdanie to – niejako w sposób
pryncypialny określało miejsce tej artystki w opinii niemieckiej publiczności. Sporo racji też miał recenzent berlińskiego „Der Südwesten”, pisząc
w 1924 roku, że „Ada Sari zachwyciła nie tylko naszą generację, ale i potomni będą ją zaliczać do największych śpiewaczek świata”. Słowa te potwierdziła historia.
dwa wieki działalności tego teatru, należy wnosić, iż Ada Sari wystąpiła na scenie La Scali po
raz pierwszy w życiu właśnie 12 maja 1923 r. a potem jeszcze tylko 2 razy śpiewała tu (Królową
Nocy), a nie – jak podają polscy autorzy – wielokrotnie. Zaś występ w Czarodziejskim flecie jest
skomentowany przez Gattiego w samych superlatywach, co świadczyłoby również o bardzo dobrym przyjęciu ze strony ówczesnej włoskiej krytyki muzycznej. Ów występ spowodował także,
że podczas późniejszych koncertów i spektakli operowych w innych krajach recenzenci pisali
o niej „solistka La Scali”.
31
Siedząca wówczas na widowni Jadwiga Toeplitz-Mrozowska opisała reakcję publiczności
w liście do Ady Sari (Vavese, wrzesień 1957), kończąc go słowami: „…Oto polska Królowa Nocy
stała się wówczas królową La Scali”. List ten opublikował „Ruch Muzyczny” 1968, nr 16, s. 6.
32
Warto w tym miejscu przypomnieć, że jedna z uczennic Ady Sari, „Królowej Nocy La Scali”
– Zdzisława Donat, była uznawana przez krytykę muzyczną i dyrektorów oper w latach 70. i 80.
za najlepszą na świecie odtwórczynię partii Królowej Nocy.
33
Wspomnienia sprzed 40 lat…, s. 6.
34
„Hamburger Stimmen”, 10 grudnia 1924.
[15]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
227
Rok później, po serii występów w Ameryce Południowej Ada Sari przywiozła entuzjastyczne recenzje pisane w tonie charakterystycznym dla południowców, pełne „gorących” określeń, w żywiołowym stylu, raczej w Europie
nie spotykanym.
Była to najdłuższa i najbardziej egzotyczna podróż artystyczna w całym życiu artystki. Miała za sobą debiut w mediolańskiej La Scali i uznanie opiniotwórczych kół muzycznych Europy. Stała się liczącą i kasową gwiazdą scen
europejskich. Dlatego też została zaproszona do zespołu śpiewaków, który
miał niebawem odjechać na tournée po Ameryce Południowej. Dla Ady Sari
była to też pierwsza podróż na drugą półkulę. Opisała ją w swoich wspomnieniach, opublikowanych w tygodniku „Przekrój” już po śmierci artystki.35
Bezpośrednią przyczyną tego wyjazdu było 100-lecie niepodległości
Boliwii i zaproszenie prezydenta Batisty de Saavedry, który występami artystów słynnej La Scali chciał uczcić tę okrągłą rocznicę oderwania się swojego kraju od imperium hiszpańskiego.
Oprócz Boliwii, podczas tego tournée Ada Sari występowała w Argentynie,
w Buenos Aires. 10 października 1925 dała recital w Towarzystwie
Wagnerowskim z towarzyszeniem Alda Romanello – fortepian. Owacyjne
przyjęcie i liczne bisy otworzyły jej drogę do sukcesu na scenie Teatro Colon,
największego teatru operowego świata. Dwa dni po recitalu, zadebiutowała
12 października w tym teatrze jako Rozyna w Cyruliku sewilskim. Następnie
śpiewała tu Gildę w Rigoletcie, Violettę w Traviacie i tytułową partię w Łucji
z Lammermoor. Buenos Aires przyjęło ją owacyjnie, a recenzenci w stylu sobie właściwym pisali o pełnym triumfie Ady Sari, która – jako „niezrównany
sopran była nie do prześcignięcia”36.
Równie ważny jak występy operowe był w biografii artystycznej Ady Sari
nurt działalności koncertowej. Śpiewając pieśni i arie operowe na estradach
wielu znanych sal koncertowych, występowała niejednokrotnie razem z najwybitniejszymi instrumentalistami naszego stulecia, m.in. z wiolonczelistą
Pablo Casalsem czy błyskotliwym skrzypkiem, wirtuozem i kompozytorem
Fritzem Kreislerem. Właśnie w recenzjach pokoncertowych krytycy najczęściej zwracali uwagę na dobrą znajomość języków obcych, pozwalającą artystce na śpiewanie utworów w oryginalnej wersji językowej. Dodajmy, że
przywiązywała ona dużą wagę do poprawności dykcji, tak często dziś traktowanej przez operowych solistów po macoszemu. Śpiewając w wielu językach
europejskich, nieodmiennie budziła podziw nie tylko barwą głosu czy techniką wokalną, lecz także nieskazitelną wręcz dykcją.
„Przekrój” 1975 nr 1566 opublikował te wspomnienia jako „relację zredagowaną na podstawie
notatek artystki i jej opowiadań”.
36
T a m ż e.
35
228
Wacław Panek
[16]
Po jej występach wiosną 1928 roku w Nowym Jorku krytyk „New York
Telegraph”, z właściwym sobie poczuciem amerykańskiego taktu i rozbrajającą nieznajomością geografii starego kontynentu, pisał: „Dnia 5 marca panna Ada Sari, polska śpiewaczka, wystąpiła po raz pierwszy u nas, dając recital
w Carnegie Hall. Jej program wykazał świetny smak artystyczny i wymagał
znajomości niemal tylu języków, ile jest krajów w Europie, nie usłyszeliśmy
jednak ani jednej pieśni po angielsku – dla amerykańskiej widowni…”37
Jak określano istotę fenomenu głosowego Ady Sari? Swoisty sposób obszerniejszego omówienia jakości głosu tej artystki znalazłem w jednym
z dzienników poznańskich.38 Oto główne fragmenty tego opisu:
„Fenomen, który nazywa się Ada Sari, polega na dwu przyczynach.
Pierwsza to głos, z którego umiejętna gimnastyka wycisnęła do ostatniej kropli materialne piękno, jakie dało się uzyskać. Szlachetną barwę musiał mieć
z natury, bo tego żadna metoda nie stworzy, ale siła, pęd w dal, brzmieniowość – wszystko to jest osiągnięte przez pracę. Rzadko spotyka się głos tak
ciasny, tj. tak uformowany, że wszystko powietrze, jakie przez krtań przechodzi, zamienia się w dźwięk i ani jeden atom nie uchodzi martwo w formie
przydechu. W praktyce daje to nieskończony prawie oddech oraz dowolne
wzmacniania i osłabiania każdego tonu.
/…/ Głosy koloraturowe bywają najczęściej wątłe i cienkie. U Sari gamy
toczą szeregiem ogniw, które są przedziwnie lekkie, ale zarazem masywne.
Staccata lecą w górę jak świetlne kule ogni sztucznych. Kantylena płynie szerokim łukiem i kołysze się na potężnym wydechu. Fenomen Ady Sari głównie polega na tym, że cała ta biżuteria biegników, trylów, staccatów i rulad
jest w jej artyzmie tylko odurzającym dodatkiem. Jej największe mistrzostwo
i najgłębszy talent to wyraz, jaki umie nadać każdemu tonowi…” Do podobnych wniosków też doszedł Felicjan Szopski,39 który po koncercie w stołecznej Filharmonii pisał: …Nieraz już starałem się podkreślić, że koloratura p.
Sari robi wrażenie, przy całej swojej doskonałości, jakby nie była celem, ale
środkiem, że nie jest przez to złączona z tak często spotykanym efektem zmechanizowania, pustym i mało interesującym. Technika koloraturowa służy
jej do celów o głębszym znaczeniu i staje dlatego na najwyższym poziomie
artystycznym”.40
„New York Telegraph”, 6 marca 1928.
„Kurier Poznański”, 6 września 1928.
39
Felicjan Szopski (1865-1939), kompozytor i krytyk muzyczny, twórca m.in. oper Lilie oraz
Eros i Psyche (stąd głęboka znajomość możliwości głosów operowych), książkowej biografii
Władysław Żeleński (u którego studiował kompozycję) czy zbioru pieśni narodowych Śpiewnik
polski – należał do czołowych autorytetów muzycznych międzywojennej Polski. Na temat fenomenu głosowego Ady Sari wypowiadał się niejednokrotnie.
40
„Kurier Warszawski” z 28 września 1928 r.
37
38
[17]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
229
Legendę, którą stał się fenomen głosu Ady Sari, uzupełniały informacje
o jej szczególnym – jak na gwiazdę i operową divę – zachowaniu: pełnym dobroci, życzliwości, wesołości. Tak przynajmniej twierdzili ci, którzy z nią występowali na scenie.41
Przy charakterystyce osobowości Ady Sari należy także zauważyć jej religijność. Była głęboko wierzącą, praktykującą katoliczką. Informacja ta przewijała się w wielu, poznanych przeze mnie wypowiedziach ludzi, którzy mieli
z Adą Sari bliższy kontakt.42 Szczególnie zaś postawę religijną Maestry podkreślali w swych relacjach jej uczniowie.43
Osiągnięcia śpiewacze Ady Sari zapewniły jej wysoką pozycję w historii
polskiej i światowej wokalistyki.
Jej śpiew porównywano do największych koloratur w historii opery:
Adeliny Patti, Selmy Kurz, Amelity Galli-Curzi, Angeliki Catalani, Marii
Felicyty Malibran…44
Jej sztukę wokalną stawiano na najwyższym piedestale operowych gwiazd
obok legendarnych już w tym samym czasie wielkich sopranów koloraturowych: Toti Dal Monte, Elviry de Hidalgo, Mercedes Capsir czy też trzech
słynnych Marii: Galvany, Barrientos i Ivoqün…
Obok Marceliny Sembrich-Kochańskiej i Heleny Modrzejewskiej była
trzecią najbardziej znaną w świecie godną przedstawicielką polskiej sceny…
W swojej karierze operowej wśród partnerów scenicznych miała prawie wszystkich największych śpiewaków pierwszej połowy naszego stulecia, takich jak: Mattia Battistini, Adam Didur, Beniamino Gigli, Jan Kiepura,
Giacomo Lauri-Volpi, Hipolito Lazaro, Aurelian Pertile, Titta Ruffo, Tito
Schipa, Riccardo Stracciari, Fiodor Szalapin…
Jej spektaklami dyrygowały takie sławy batuty, jak: Abendroth, Kussewicki,
Mascagni, Mitropoulos, Ostreile, Serafin, Toscanini, Weingartner, a z Polaków:
Bierdiajew, Fitelberg, Młynarski…
Śpiewała w jedenastu językach europejskich, wzbudzając uznanie dla swojej dykcji i nieskazitelnej wymowy, mając już w swym repertuarze około trzy Podczas zbierania materiałów do trylogii biografii śpiewaczych Kariery i legendy, w relacjach artystów z nią występujących wielokrotnie słyszałem takie opinie, jak np. Wiktora Brégy:
„Jej stosunek do kolegów całkowicie pozbawiony nieprzyjemnej wyniosłości, jaką często
spotykamy u międzynarodowych gwiazd, budził powszechne uznanie. Koleżeńska, prosta
i bezpretensjonalna…”
42
Zob. np. W. P a n e k, Kariery i legendy. Szkice o artystach polskiej sceny muzycznej. Zbiór 3.
Warszawa 1994, s. 195.
43
Ada Sari. Mistrzyni sztuki wokalnej, pod red. W. Adamczewskiego, Kudowa-Zdrój 1986.
Wydawnictwo to powstało w ramach XXV Festiwalu Moniuszkowskiego, z okazji 100 rocznicy
urodzin Ady Sari i zawiera relacje jej uczniów.
44
B. C h m a r a – Ż a c z k i e w i c z, Ada Sari, s. 39.
41
230
Wacław Panek
[18]
dziestu głównych partii sopranowych światowej i polskiej opery: od Mozarta
(Czarodziejski flet) po Wagnera (Lohengrin)…
Występowała w największych teatrach operowych Europy i obu Ameryk
(z wyjątkiem nowojorskiej Metropolitan Opera House), zahaczając o północną Afrykę (Aleksandria), przyjmowana owacyjnie przez publiczność
i krytykę…
Podad stu jej wychowanków rozsławiało swoimi występami imię Maestry
na całym świecie…
3. Maestra
Tak nazywali ją, z pełnym szacunkiem dla słowa „mistrzyni”, jej uczniowie. Ada Sari pracowała jako pedagog do końca życia (1968), jeszcze w wieku
82 lat. Stworzyła własną, oryginalną szkołę wokalistyki, lecz jako pedagogpraktyk nie pozostawiła pracy teoretycznej omawiającej metodykę jej działań
pedagogicznych. Dziś możemy jedynie częściowo zrekonstruować specyfikę
jej szkoły wokalnej poprzez zapisane relacje uczniów.
Pracę pedagogiczną realizowała zarówno w systemie lekcji prywatnych
(będąc głównym nauczycielem danego śpiewaka lub nauczycielem uzupełniającym, korygującym bieżący repertuar występującego już na scenie ucznia),
a także jako etatowy nauczyciel szkolnictwa wyższego i średniego (Kraków,
Warszawa).
Najczęściej źródła leksykalno-encyklopedyczne podają, że „jako pedagog,
w ciągu ponad 20 lat pracy, stworzyła własną szkołę śpiewu”.45 Raczej powinno się określać okres pracy pedagogicznej na ponad 30-letni. Bowiem Ada
Sari zaczęła uczyć śpiewu w 1936 roku.
W tymże roku Szayerówna nadal jeszcze koncertowała, zbierała owacje
na scenach operowych, aczkolwiek najczęściej występowała już w Polsce.
Swoje mediolańskie mieszkanie przeniosła do Warszawy. Pewnego dnia zgłosiła się do niej młoda panna Lidia, która postanowiła zostać śpiewaczką (po
latach była to jedna ze znanych solistek oper amerykańskich, zamieszkała
w Kalifornii, Lidia Abti-Ring). Oddajmy jej głos.
„Każdy w Polsce słyszał o wielkie śpiewaczce – Adzie Sari. Często myślałam o tym, aby ją spotkać osobiście, mieć możność zaśpiewania przed nią,
aby ta wielka światowa mistrzyni mogła ocenić mój głos. Niezwykła sposobność nadarzyła się w 1936 roku w Lublinie, kiedy Ada Sari po powrocie z zagranicy dała koncert. Radość moja była bezgraniczna. Napisałam
list, kupiłam wiązankę tulipanów i udałam się do Hotelu Europejskiego, pro M. K o s i ń s k a, Ada Sari, www.culture.pl 2.10.2010 czy też np. B. C h m a r a – Ż a c z k i ew i c z, Ada Sari, s. 39.
45
[19]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
231
sząc portiera, aby te kwiaty i list doręczył Adzie Sari. Po chwili znalazłam się
w apartamencie p. Sari, która odpoczywała przed koncertem i czytała mój list.
Popatrzyła na mnie z uśmiechem i zapytała: - Pani chce być śpiewaczką? –
Odpowiedziałam, że bardzo pragnę usłyszeć jej opinię, czy mam dobry głos.
– Więc proszę zaśpiewać. – Zaśpiewałam pieśń Moniuszki. Pani Sari wyciągnęła do mnie obie ręce i powiedziała: - Ma pani śliczny głos. Czy chce być
pani moją pierwszą uczennicą? – Byłam oszołomiona ze szczęścia”.46
Częste wyjazdy koncertowe artystki czyniły te lekcje pierwszej uczennicy niezbyt regularne, jednakże z czasem zaczęły przynosić owoce. Lidia Abti
przeobrażała się powoli w śpiewaczkę.47
Wybuch II wojny światowej był też w biografii artystki cezurą, od której rozpoczyna się okres jej stałej pracy pedagogicznej prowadzonej aż do
śmierci w 1968 roku, a więc przez blisko 30 lat. Podczas wojny założyła
w Warszawie własne studio operowe. Jedną z pierwszych uczennic tego studia była Halina Mickiewiczówna, którą potem Sari uważała za spadkobierczynię swojej metody nauczania bel canto.
Ada Sari, jak większość artystów, była przywiązana do pamiątek. Zbierała
owe materialne ślady tego, co ulotne, choć okrzyknięte fenomenem wokalistyki. Ale po latach wielkiej sławy przyszło jej przeżywać kataklizm II wojny
światowej. I – jak pisał Tadeusz Z. Bednarski – podczas powstania warszawskiego spłonęły jej pamiątki: dyplomy, afisze fotografie, odznaczenia, nagrody, księga z wpisami głów koronowanych (a śpiewała m.in. w uroczystym
Rigoletcie w Sztokholmie na galowym przedstawieniu z okazji zaślubin
księżniczki szwedzkiej Astrid z królem belgijskim Leopoldem). „Pamiętam
– wspominał Bednarski48 - z jaką żałością opowiadała o tym w Szczawnicy.
Po wojnie, letnią porą przyjeżdżała pod Bryjarkę wraz ze swym bratem
Tadeuszem Szayerem, znanym krakowskim filatelistą. Pani Sari korzystała
z inhalacji, zamieszkując albo w gościnnych pokojach w Inhalatorium albo
w willi >>Siostra<<”.
Po wojnie Ada Sari znalazła się w Krakowie, gdzie w latach 1946-1947
uczyła śpiewu w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. Wtedy też doszło do ostatecznego pożegnania się z operą w dniach 3-5 maja 1946 roku
w Operze Dolnośląskiej we Wrocławiu.
„Ruch Muzyczny” 1969 nr 14.
O tym, jak była Ada Sari związana ze swoją pierwszą uczennicą, wspominała jeszcze po
30 latach od chwili rozpoczęcia pracy pedagogicznej, w 1966 roku, w wywiadzie prasowym:
„W 1962 roku jeździłam jeszcze do Ameryki na zaproszenie mojej eks-uczennicy Lidy AbtiRing, aby w kalifornijskiej miejscowości Novato sformować nową szkołę śpiewaczą. Niestety
choroba serca, jakiej uległam, przerwała tę ciekawą pracę”.
48
T.Z. B e d n a r s k i : Artystka ze Starego Sącza, „Dunajec” 1983 nr 31.
46
47
232
Wacław Panek
[20]
„Była Ada Sari nie tylko wielką artystką, ale także nie mniejszą patriotką,
podkreślając wszędzie swoją polskość – wspominał po jej śmierci Stanisław
Drabik, wybitny śpiewak okresu międzywojennego, I tenor Opery Lwowskiej,
Poznańskiej i Belgradzkiej, który w 1945 roku na gruzach Wrocławia organizował teatr operowy i był jego pierwszym dyrektorem. – Nic więc dziwnego,
że mimo podeszłego wieku przyjęła z radością w 1946 roku mą propozycję
gościnnych występów w operze wrocławskiej. Wystąpiła wtedy trzykrotnie
w swojej słynnej partii Gildy w Rigoletcie i za każdym razem kończyła swoją
arię w I akcie na trzykrotnym wysokim Es. Były to jednakże ostatnie występy
Ady Sari na deskach teatru operowego. Poświęcając się już wtedy wyłącznie
pedagogice, chciała jednak swoimi występami na Dolnym Śląsku przyczynić
się do propagandy polskości Ziem Zachodnich”.49
Miesiąc później wystąpiła jeszcze z pełnym recitalem arii i pieśni
w Państwowej Filharmonii w Łodzi.
Od 1947 roku Ada Sari wróciła do Warszawy, gdzie otworzyła klasę śpiewu w stołecznej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (uzyskawszy niebawem tytuł profesora nadzwyczajnego), a także uczyła w Średniej Szkole
Muzycznej nr 1 – skąd też rekrutowali się jej przyszli studenci.
Być uczniem Ady Sari – to znaczyło bardzo wiele w gronie śpiewaków
w okresie powojennym. Pedagogiczna działalność tej artystki była także jednym z elementów składowych jej legendy. Nie spotkałem się z opinią, by ktoś
negował postawę Ady Sari jako pedagoga, natomiast chwalono tę działalność
powszechnie.
Jerzy Karolus wspominał: „…jako jeden z jej uczniów patrzyłem i słuchałem z zaciekawieniem, jak wśród często niemal maieutycznych zabiegów
wyłuskiwała dźwięk rodzącego się głosu. Historia, wydawałoby się na pozór banalna, ubrana w schemat wprawek, ćwiczeń Concinne’a, Vacaia czy
Lütgena, nużąca nawet w wymiarze najbardziej różnych głosów. Nie widziałem jednak nigdy zniecierpliwienia w oczach profesor Sari, nie słyszałem jej
podniesionego głosu, czułem natomiast i widziałem jej radość, gdy powtarzany za nią dźwięk zaczynał brzmieć blisko, swobodnie, okrągło, gdy nabierał
słonecznych cech jej własnej sztuki. W tej pozbawionej sztuczności nomenklaturze znajdowała profesor Sari określenie najistotniejszych cech prawidłowej emisji, ilustrując je uczniowi żywymi przykładami własnego głosu. (…)
Jakżeż pilnie śledziła na lekcji każdą frazę śpiewanej pieśni czy arii, jak łagodnie i stanowczo zarazem tłumaczyła, że siła to nie kunszt i jak podsumowując indywidualne cechy danego głosu dla każdego szukała osobnej drogi
rozwoju technicznego, wiążąc je ściśle z prawami doboru repertuaru…”50
49
50
„Dziennik Polski” 25-26 sierpnia 1968.
Relacja Jerzego Karolusa z 1968 roku – archiwum autora.
[21]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
233
W jednej z ostatnich w swoim życiu rozmów prasowych, na pytanie Józefa
Kańskiego, jakich wskazówek udziela najczęściej swoim uczniom? – Ada
Sari odpowiedziała:
– Każę im przede wszystkim pamiętać zawsze o bezwładzie całego ciała,
a zatem głowy. Głos musi płynąć nie naciskany przez żadne mięśnie.
Tymczasem większość młodych adeptów chcąc śpiewać głośno, naciska coraz mocniej, oczywiście bez właściwego rezultatu. Przypominam następnie
ciągle o wysokiej pozycji głosu, mówiąc: >>śrubuj, śrubuj – jeszcze wyżej!<< Dalej – staram się uczyć prawdziwego legata, z jakiego słynęli dawni
wielcy śpiewacy, a o którym dziś już nikt prawie nie ma rzeczywistego pojęcia. Młodzi adepci, chcąc śpiewać legato, śpiewają w rzeczywistości lamentoso, a ja ich besztam, bo nie mogę tego słuchać. Młodzi śpiewacy nie bardzo
też niestety mają pojęcie o prawdziwej, rzetelnej pracy nad własnym głosem,
choć powiedzieć muszę, że wśród moich uczniów mam parę bardzo miłych
wyjątków od tej reguły. (…) Najważniejsze to dążenie do strzelistości głosu,
a to wymaga pracy kolosalnej i dziś niestety rzadko bywa osiągane. Póki
mogę, staram się to, co sama umiem przekazywać innym…”51
To z tej szkoły śpiewu wyszły m.in. takie artystki, jak: Zdzisława Donat,
Maria Fołtyn, Barbara Nieman, Bogna Sokorska, Nina Stano czy Urszula
Trawińska. Właśnie przeglądając listy Ady Sari pisane do ostatniej z wymienionych tu uczennic, można nabrać pełniejszego przekonania o serdeczności, opiece i żywym zainteresowaniu osobistymi losami swoich uczniów.
„Kochana Urszulko! Telefonowałam x razy do Dziekanki52 jeszcze przed
świętami i nikt nigdy nie podchodził do telefonu. Chciałam Cię odwiedzić,
ale czasu przed 22 grudnia nie miałam, zaś potem święta spędzałam u bratostwa w Podkowie Leśnej (…)Dowiadywałam się stale o stan Twego zdrowia, jednak z chwilą kiedy dowiedziałam się, że Mamusia Twoja przyjechała,
uspokoiłam się (…) Napisz mi, proszę Cię, obszerniej, co to była za choroba
i jak się czujesz obecnie…”53
Wiele lat później, Urszula Trawińska-Moroz, która w trakcie pracy scenicznej w Teatrze Wielkim w Warszawie była także wykładowcą w stołecznej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (potem Akademii Muzycznej),
pisała:
„Mistrzowska technika, umiejętności oraz olbrzymia kultura muzyczna sprawiły, że Ada Sari była nieocenionym pedagogiem. Wymagała od nas,
swoich uczniów, cierpliwości i wytrwałości, wiary w siebie i pedagoga oraz
sumiennej pracy. Starałam się w czasie moich studiów przejąć od niej wszyst „Ruch Muzyczny” 1966 nr 15.
Nazwa domu akademickiego przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie dla studentów
szkół artystycznych, w którym mieszkała Trawińska.
53
List ten znajduje się w zbiorach prywatnych Urszuli Trawińskiej-Moroz.
51
52
234
Wacław Panek
[22]
kie te wartości. Doceniłam je wszystkie dopiero po wielu latach samodzielnej pracy.
Przed śmiercią, podczas jednej z intymnych i szczerych rozmów, ufając
że nigdy jej nie zdradzę jako pedagoga, powiedziała: >>Pamiętaj, że przez
całe życie nie wolno ci zaśpiewać ani jednego dźwięku niechlujnie. Jeden źle
zaśpiewany dźwięk łatwo pociągnie za sobą inne. Bądź uczciwa wobec siebie samej i nie łudź się, że jakoś to będzie. Oto jest mój testament dla Ciebie
Urszulko<<.
Ada Sari w swej pracy pedagogicznej opierała się głównie na dwóch zasadach. Pierwsza to indywidualne podejście do każdego ucznia, uzależnione
od predyspozycji głosowych i muzykalności, pracowitości, łatwości technicznej itp. Druga, to ilustrowanie własnym głosem zagadnień poznanych przez
uczniów, tak by każdy mógł daną rzecz usłyszeć >>in vivo<<. Nota bene, jakież było moje zdumienie gdy po raz pierwszy usłyszałam Adę Sari śpiewającą na lekcji: wprost nie mogłam uwierzyć, że ten świeży, dźwięczny głos
o czystości kryształu wydobywa się z gardła siedemdziesięcioparoletniej
kobiety…”54
O prywatnej szkole Ady Sari wspominała Maria Fołtyn.
„Zostałam uczennicą Ady Sari po moim warszawskim debiucie w Goplanie
Żeleńskiego, gdzie wystąpiłam w roli Balladyny w 1949 roku. Byłam szczęśliwa, że Maestra znalazła dla mnie miejsce wśród uczennic. A grono to składało się ze śpiewaczek posiadających autentyczny talent, jak również były
w nim – jak je nazywałam – paniusie warszawskie i z prowincji, czyli bogate panienki, które dla kaprysu postanowiły płacić za prywatne lekcje u wielkiej artystki, by czuć się choć przez moment blisko świata Sztuki. Snobizm?
Może, ale za to miły, w sumie sympatyczny, a przy tym pożyteczny. Bo jak
się później dowiedziałam, one to głównie zasilały kasę Maestry, a ściślej mówiąc: jej braci. Przez całe życie pracowała dla rodziny, choć swojego własnego gniazda nie założyła. Była bardzo przywiązana i do rodziców, i do rodzin
obu braci. Pochodziła z katolickiego domu i prowadziła bogobojny tryb życia. We wszystkich trudnych momentach udawała się z gorącą modlitwą do
Boga.55
1986 roku Bogna Sokorska mówiła:
– Fenomen Ady Sari jako pedagoga polegał, naszym zdaniem, przede
wszystkim na ogromnej wiedzy wokalnej – po części intuicyjnej, po części zdobytej pracą i doświadczeniem. Mówię „naszym zdaniem”, gdyż najczęściej bywałam u Maestry razem z moim mężem Jerzym i oboje byliśmy
świadkami Jej metody pracy. Kiedy mąż akompaniował na lekcji, Maestra
54
55
U. T r a w i ń s k a – M o r o z, Dobre duchy z zamku Ravenswood. Bydgoszcz 1989 s. 55-56.
Ada Sari. Mistrzyni…, s. 10.
[23]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
235
mogła się całkowicie skupić na problematyce wokalnej. Na tę Jej niepospolitą wiedzę złożyły się zarówno wielki talent wokalny i niebywała kultura muzyczna, jak i olbrzymie doświadczenie zdobyte długoletnią pracą i kontaktami
z najwybitniejszymi dyrygentami, reżyserami i śpiewakami epoki. A wszystko to razem wkomponowało się we wrodzoną dobroć, serdeczność i życzliwość, z których wynikała chęć przekazania całym sercem tego zasobu wiedzy
i doświadczenia.
Nie pozwała na mechaniczne naśladowania swej barwy głosu i sposobu interpretacji, lecz indywidualnie kształtowała osobowość każdej uczennicy czy
ucznia.56
A Jerzy Karolus uzupełniał:
– Cechowała Ją niewzruszona cierpliwość. Starała się wyzwolić śpiewającego z różnych napięć wrodzonych czy nabytych. Głos kazała opierać
na elastycznym oddechu, a prezentowała to nam, kładąc rękę śpiewającego
w okolicach swojej słynnej przepony, która była tym fundamentem Jej bajecznych nut filowanych. I ten żywy wzór cudownego dźwięku, niosącego
w sobie słońce Italii i zapach wielkiej sceny powtarzany był z niezawodną
precyzją…”57
Mówi Halina Szymulska:
– Ada Sari była na lekcji zawsze jakaś odświętna. Ubrana, uczesana, słowem „zrobiona”. To uosobienie kobiecości, w połączeniu z elegancją, stwarzało cudowny nastrój, dając atmosferę zarazem swobody i powagi, ciepła
i konsekwentnej dyscypliny. Dlaczego lubiłam lekcje z Maestrą? Bo nigdy
nie słyszałam, że już wszystko gotowe. Ciągle jeszcze, z pozornie udanych
dźwięków, szlifowała jakieś doskonalsze brzmienie i doznawało się jakby
nagłych olśnień, że ten dźwięk może być zupełnie zwyczajny, a za moment
wprost kapitalny, jak perła najczystsza. Śmiała się zadowoleniem, gdy porównywałam Jej maestrię ze sztuką naprawiania precyzyjnych, małych zegarków
o mikroskopijnym mechanizmie.
>>Gdy robisz decrescendo – mawiała Maestra – i chcesz uzyskać stopniowo największe piano aż do pianissima włącznie, to w miarę ściszania dźwięku daj odwrotnie proporcjonalną siłę powietrza. Niech podmuch będzie taki
mocny, jak gdybyś gasiła świecę, która pali się przed tobą.<< Istotnie, kapitalne to było wytłumaczenie.
Ada Sari nie miała nigdy zwyczaju odwoływać lekcji, mimo, że nieraz
naprawdę ktoś nie objęty planem, a lecący samolotem z drugiego krańca
Polski lądował u Maestry pod żółtą lampą, wpadając na lekcję kogoś innego. Uczestniczyło się więc w takiej lekcji, zawsze dodatkowo z niej coś wy Ada Sari. Mistrzyni..., s. 12.
T a m ż e.
56
57
236
Wacław Panek
[24]
nosząc. Wtedy myślałam, że wynoszę jakąś dodatkową szkołę dla siebie, dziś
myślę, że wynosiłam skarby nie do oszacowania, a za 10 lat pomyślę pewnie,
jakie po stokroć cenne były te dodatkowe uwagi udzielone innym58.
Bogna Sokorska – sopran koloraturowy, zwróciła uwagę na jeszcze inny
aspekt szkoły wokalnej Ady Sari:
– Maestra była mistrzynią w pięknym podawaniu tekstu. Razem z mężem byliśmy jeszcze świadkami Jej wspaniałych recitali pieśniarskich w sali
„Romy” w 1948 roku, po Jej powrocie z Krakowa do Warszawy. Słuchałam
zauroczona i szczęśliwa, a zarazem pełna wątpliwości, czy kiedykolwiek potrafię choć w drobnej części osiągnąć taką sztukę władania głosem, rzeźbienia
każdej frazy, tworzenia nastroju i umiejętności przekazania tego wszystkiego
słuchaczowi.
Stosowane przez Nią na lekcjach obrazowe skojarzenia pomagały w zrozumieniu właściwej impostacji dźwięku, a osobisty bezpośredni przykład przekonywał bardziej niż wszystkie teoretyczne tłumaczenia słowne.
Kształcenie wokalne u Ady Sari zmierzało ku osiągnięciu perfekcji technicznej w każdym z rodzajów głosu, a zwłaszcza koloratur, ku wypracowaniu
nieskazitelnego bel canta i nienagannej wysokiej impostacji głosu, którego
dźwięk byłby nośny i aksamitny, a także ku właściwej dla każdego utworu
i każdej epoki interpretacji muzycznej, poetyckiej…
Dlatego też, prócz brawurowych arii i innych utworów popisowych, ze
zrozumiałych względów preferowanych przez koloratury, wykonywałyśmy
obowiązkowo repertuar pieśniarski. Tu Maestra kładła duży nacisk na deklamację słowa i właściwe uchwycenie frazy poetyckiej.59
Na nastrój lekcji u Ady Sari zwróciła uwagę Nina Stano:
„Ada Sari była z natury optymistką. Obdarzona wdziękiem osobistym,
stwarza wokół siebie pogodny nastrój, zachęcając do pracy. Stawiając wysokie wymagania swoim uczniom, niejako je łagodziła przez tworzenie pogodnej atmosfery na lekcjach”.60
Szkoła wokalna Ady Sari to było coś więcej niż tylko nauka śpiewu.
Mówiła o tym Maria Fołtyn:
„Ona stworzyła u siebie wielką rodzinę. Dzięki Niej umiałyśmy wzajemnie
się sobą zachwycać: potrafiłyśmy dostrzec i docenić walory innej śpiewaczki,
Ada Sari. Mistrzyni..., s. 13. Cytowane tu relacje opracowałem i przygotowałem do wydawnictwa okolicznościowego Ada Sari. Mistrzyni sztuki wokalnej opublikowanego przy okazji XXV
Festiwalu Moniuszkowskiego w Kudowie (którego byłem w owym 1986 roku współorganizatorem). Inicjatywa tej publikacji, a także specjalnego koncertu festiwalowego dla upamiętnienia
100 rocznicy urodzin Ady Sari – wyszła od Marii Fołtyn, kierownika artystycznego Festiwali
Moniuszkowskich i uczennicy Ady Sari.
59
Ada Sari. Mistrzyni…, s.14.
60
W. P a n e k, Królowa Nocy. Opowieść o Ninie Stano. Warszawa 1990, s. 34.
58
[25]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
237
często konkurentki. Był to dom wspólnego umiłowania śpiewu. Umiłowania
silniejszego ponad drobne zawiści”.61
Ewa Karaśkiewicz:
– Ostatnią lekcję miałam u Maestry na tydzień przed jej śmiercią. Przez
kilka dni przed wyjazdem do sanatorium w Ciechocinku przychodziłam, by
pomóc pakować się… Byłam też u niej w dniu wyjazdu. Powiedziała wtedy: „Ewuniu, ja nie powinnam jechać do Ciechocinka. Zeszłego roku było
mi tam tak niedobrze i serce mnie bolało. Ale oni mi to załatwili, więc muszę jechać…”62
Ada Sari zmarła na atak serca 12 lipca 1968 roku w Ciechocinku.
Na koniec przytoczmy jeszcze znamienną relację Haliny Mickiewiczów­
ny, która już podczas okupacji niemieckiej była uczennicą Ady Sari
w Warszawie.
– Nie będę mówiła, co przeżyłam do pogrzebu Maestry. My, uczniowie,
trzymaliśmy wartę honorową przy Jej trumnie wystawionej w Akademii
Muzycznej w Warszawie. Do trumny Maestry włożona została taśma z Jej
nagraniem arii Rozyny z Cyrulika sewilskiego. Takie było życzenie Maestry.
W imieniu uczniów pożegnałam Ją na cmentarzu na Powązkach.
Następnego dnia poszłam do Jej mieszkania, gdzie zastałam rodzinę.
Dowiedziałam się tam, że Maestra zapisała mi w testamencie całą swoją bibliotekę wokalną.63
Ada Sari, dla wszystkich legenda, dla mnie zaś tylko wspaniała artystka
i pedagog, lecz była mi także drugą matką. Bowiem podczas okupacji znaleźliśmy się w bardzo złej sytuacji materialnej. I Maestra, niezależnie od dawanych mi bezpłatnie lekcji, zaproponowała mojej mamie, abym razem z Nią
zamieszkała. Żyłam tam na prawach córki…
Brat pani Sari poprosił, abym wzięła sobie jakąś pamiątkę z mieszkania
Maestry. Wybrałam maleńką, drewnianą, góralską kapliczkę z Chrystusem
frasobliwym, kapliczkę, która towarzyszyła Maestrze w Jej podróżach…64
Ada Sari nagrywała pojedyncze arie oraz pieśni, początkowo dla wytwórni Polydor, a od ok. 1925 – dla His Master’s Voice. Od początku lat 60. zaczęły ukazywać się reedycje tych nagrań na płytach analogowych, a potem
także CD.
Ada Sari. Mistrzyni…, s. 17.
Relacja Ewy Karaśkiewicz z 1986 roku – archiwum autora.
63
Ada Sari uważała Halinę Mickiewiczówną za spadkobierczynię i główną kontynuatorkę swojej
metody nauczania bel canta.
64
Ada Sari. Mistrzyni…, s. 18-19.
61
62
238
Wacław Panek
[26]
Współczesne reedycje nagrań płytowych Ady Sari
„Ada Sari śpiewa”, „Muza” Polskie Nagrania, L 0388:
Mozart-Adam: Temat i wariacje
Donizetti: Aria z III aktu opery Łucja z Lammermoor (Scena obłąkania)
Smetana: Aria z I aktu opery Sprzedana narzeczona
Strauss: Odgłosy wiosny
Rachmaninow: Polubiła ja
Chopin: Żal (Etiuda E-dur op. 10 nr 3, układ: Turmieniowa, sł. Józefowicz)
Karłowicz: Zawód
Karłowicz: Pamiętam ciche, jasne, złote dnie.
„Ada Sari” – Polskie Nagrania, XL 0534:
W.A. Mozart – A. Adam: Temat i wariacje
G. Donizetti: Aria z III aktu opery Łucja z Lammermoor
G. Rossini: Aria z I aktu opery Cyrulik sewilski
G. Verdi: Aria z II aktu opery Rigoletto
Ch. Gounod: Aria z III aktu opery Faust
G. Verdi: Aria z I aktu opery Traviata (2 fragmenty)
L. Delibes: Aria z II aktu opery Lakmé
G. Puccini: Aria z II aktu opery Tosca
J. Strauss: Nad pięknym, modrym Dunajem.
„Ada Sari – soprano” – Polskie Nagrania, SX 1275:
W.A. Mozart – A. Adam: Tema con variazioni
G. Donizetti: Lucia di Lammermoor, Aria Łucji z I aktu Quanto ripita in
estasi
G. Donizetti: Lucia di Lammermoor, Aria Łucji z III aktu Se dolce suon
J. Strauss: Odgłosy wiosny, Frühlingsstimmen – Walzer
G. Rossini: Cyrulik sewilski, Il Barbiere di Siviglia, Aria Rozyny z I aktu
Una voce poco fa
G. Verdi: Traviata, Aria Violetty z I aktu È strano, è strano
L. Delibes: Lakmé, Aria Lakmé z II aktu D ov’è l’indiana bruna
M. Karłowicz: Pamiętam ciche, jasne, złote dnie
W. Friemann: Cudne oczy.
„Ada Sari” – angielska firma O.A.S.I.
(Amir-OASI-Corporation):
Dinorah: Ombra legiera
Gli Ugonotti: Salute o cavalier
La Traviata: E strano… Follie! Follie!
[27]
Ada Sari (1886-1968) – śpiewaczka i pedagog.
Studium biografistyczno-muzykologiczne
Madam Butterfly: Un bel di vedramo
La Boheme: Mi chamiano Mimi
I Puritani: Deh, come vi piace la fanciulla
Gli Ugonotti: O lieto suol della Turenna
La Sonnambula: Ah! non credea mirarti
La Sonnambula: Ah, non giunge
Variazioni (Variations on a Mozart Air)
Voce di prima vera (J. Strauss)
„Ada Sari” – firma „Lebendige Vergangenheit”, LV 89659
(reedycja nagrań z lat 1925-1926):
Son vergin vezzosa (I Puritani)
Qui la voce sua soave (I Puritani)
Vien diletto (I Puritani)
Ah! non credea mirarti (La Sonnambula)
Ah, non giunge (La Sonnambula)
Una voce poco fa (Il Barbiere di Siviglia)
Il dolce suono (Lucia di Lammermoor)
Caro nome (Rigoletto)
E strano – Ah, fors è lui (La Traviata)
L altra notce in fondo al mare (Mefistofele)
Salute o cavaliere (Gli Ugenotti)
Ombra leggera (Dinorah)
E strano poter il viso mirar (Faust)
Nella calma (Romeo e Giulietta)
Siccome un di caduto il sole (I Pescatori di Perle)
Dov e l Indiana Bruna (Lakmé)
Depuis le jour (Louise)
239
240
[28]
Wacław Panek
Ada Sari (1886-1968) – a singer and a pedagogue.
The biographical and musicological study
Summary
The present article is the first in Polish musicography scientific study of Ada Sari’s
artistic and pedagogical work. The singer belonged to the most appreciated European
coloratura sopranos of her time. She gave performances in most of the European
countries, in South America, the USA and Canada. She also recorded numerous discs
(their re-editions have appeared ever since). After having left the stage, Ada Sari –
as a pedagogue – within 20 years created her own original school of singing. She
had educated over 100 vocalists, many of whom later achieved triumphs on the opera
stages of Poland, Europe and the world.
The article is an outline of both parts of Ada Sari’s career: as a singer and and
a pedagogue, reaching also back the sources which characterize her unique personality.
Thus, the author of the study presents this person of great contribution to the musical
culture not only as an artist but as an individual as well.
Transl. by Zofia Michalik
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
piotr zawada
PRACA SOCJALNA W PARAFII RZYMSKO-KATOLICKIEJ W SAMBORZE
Celem niniejszego artykułu jest ukazanie pracy socjalnej realizowanej
przez księży zmartwychwstańców w parafii rzymsko-katolickiej pw. Ścięcia
żw. Jana Chrzciciela w Samborze. Na początku należałoby podać informacje
o dziejach parafii, mającej ponad 700 lat swojego istnienia.
W dokumencie lokacyjnym Spytki z Melsztyna z roku 1390 istnieje
wzmianka o istniejącej parafii rzymsko-katolickiej w Samborze, musiała więc
ona powstać nieco wcześniej. Kolejny dowód, umożliwiający zlokalizowanie w czasie powstania parafii, został odnaleziony na odwrocie obrazu Matki
Bożej Bolesnej, który jest datowany na rok 1370. Zachowało się też kilka
dawnych akt parafialnych1.
W początkowym okresie parafia samborska obejmowała swoim zarządem
tereny później przemianowane na parafie w Biskowicach, Strzałkowcach
i Ka­linowie, urzędowo podporządkowane biskupstwu w Przemyślu. W wieku XV biskupstwo przemyskie stanowiło 7 dekanatów, które następnie biskup
Wacław Hieronim Sierakowski (1742-1760) podzielił (z powodu rozległości) na 3 archidiakonaty i 4 dekanaty. Podczas tej reformy administracyjnej dekanatowi samborskiemu przydzielono parafie w Nowym Samborze
(z filią w Strzałkowicach), Sambor Stary, Stara Sól, Turka, Czukiew,
Wirniki, Drohobycz, Stryj, Sokale Medenice, Rychcice, Dublany, Łanowice,
Wojurycze2. Do 1685 r. duszpasterstwo w parafii prowadzili księża diecezjalni, a przez następne 100 lat duszpasterzowali misjonarze św. Wincentego
á Paulo, a późniejszym okresie do Sambora powrócili z powrotem proboszczowie diecezjalni.
W 1859 r. proboszcz samborski Michał Rzepecki odpisał nazwiska wszystkich proboszczów
umieszczonych na odwrocie obrazu Matki Bożej Bolesnej z 1370 r. Spis obejmował nazwiska
wszystkich urzędujących proboszczów do 1801 r.
2
A. K u c z e r a, Samborszczyzna, Ilustrowana Monografia Miasta Sambora i Ekonomji
Samborskiej. Sambor 1935, s. 373.
1
242
piotr zawada
[2]
Z kolegium księży misjonarzy, zatwierdzonego przez biskupa przemyskiego Macieja Porada de Bożena Pstrokońskiego (1601-1608), wiąże się nazwisko jego fundatora, ks. Franciszka Pomarskiego. Członkowie konwentu
misjonarskiego, od 1605 r. byli stałymi pomocnikami proboszczów i dziekanów samborskich. W 1685 r. księża misjonarze otrzymali probostwo samborskie, a pierwszym rządcą parafii został ks. Franciszek Delpaci (1685-1686).
Po odejściu misjonarzy, w 1786 r. w Samborze pojawili się bernardyni, którzy śpieszyli z pomoca duszpasterską miejscowemu proboszczowi.
Staraniem ks. Pawła Jedlińskiego (1835-1877) zostali oni w 1847 r. przeniesieni do oddzielnego budynku, przejmując dodatkowo zabudowania i kościół
pojezuicki.
Funkcjonowanie parafii w Samborze nie byłoby możliwe bez znaczącego
wsparcia możnych ówczesnej Rzeczpospolitej Trojga Narodów. Szeroko korzystano więc z przywilejów królewskich, darowizn właścicieli ziemskich,
mieszczan Samborskich. Pierwszymi znaczącymi darczyńcami byli np. królowie polscy, w tym Władysław Jagiełło i możni jak Spytko z Melsztyna
i jego małżonka Elżbieta, oraz mieszczanie, a zwłaszcza wójt samborski Hans
Szmid. W związku ze znaczącymi wpływami do kasy parafii, pochodzącymi
z darowizn i zapisów testamentalnych, wielokrotnie dochodziło do sporów
pomiędzy bernardynami, a proboszczami samborskimi. Do najgłośniejszego
konfliktu doszło w roku 17173.
W 1442 r. król Władysław Warneńczyk przywilejem wydanym w Budzie
zezwolił na zasilanie kasy parafii z dzierżaw od zagrodników i dodatkowych dochodów czerpanych z solnych żup drohobyckich4, dodatkowo poszerzając w 1444 roku zakres jego stosowania o dochody pozyskiwane od
żupników przemyskich. W 1538 r. dochody parafii w Samborze uległy zwiększeniu dzięki królowej Bonie, która doradziła królowi Zygmuntowi Staremu,
aby datki pochodzące z dziesięcin z Mistkowic, Czernichowa i wójtostwa
w Mokrzynach zasilały kasę parafialną. Największym darczyńcą samborskim okazał się król Władysław IV, który nadał proboszczowi ks. Stefanowi
Szczecińskiemu dziesięciny z sołectw w: Nahujowicach, Wysockiem,
Dobrostawie, Szadem, Bełcu, Stronnie, Spryni, Koblańskiej Woli, Leninie,
Biliczu, Strzelbicach, Wołoszynowej Woli, Lipiu Gwoźdźcu, Rozłuczu,
Jasienicy, Rykowie, Łopuszance, Niestrzyku Dubowym, Terszowie, Suszycy,
Strzyłkach. Przywilej ten swoim autorytetem potwierdził Jan Kazimierz
w 1656 r. i Michał Korybut Wiśniowiecki w 1669 roku5.
Kronika Parafialna w Samborze . W: A. K u c z e r a, Samborszczyzna …
Księga przywilejów Miasta Sambora.
5
Księga przywilejów Miasta Sambora.
3
4
[3]
PRACA SOCJALNA W PARAFII RZYMSKO-KATOLICKIEJ W SAMBORZE
243
W roku 1678 zawarto z mieszczanami dobrowolną ugodę, na podstawie
której mieszkańcy miasta zobowiązali się do płacenia dobrowolnej dziesięciny zwanej meszną, która dodatkowo przysporzyła dochodów parafii
w Samborze. Była ona przeznaczana głównie na prace modernizacyjne i działalność duszpasterską. W roku 1647 ufundowano nowy ołtarz, który postawiono obok ołtarz św. Katarzyny, dodatkowo upiększając wnętrze świątyni.
Już od roku 1602 w kościele Samborze powstawały różnego rodzaju fundacje ołtarzowe, w tym założona przez Annę Uchańską z Felsztyńskich Hubertów
fundacja dla ołtarza św. Anny i fundacja ołtarza Zdjęcia z Krzyża Pana Jezusa,
założona przez Jakuba Biżyka z Ucherc. Wraz z rozwojem miasta, bogacili się jego mieszkańcy, coraz częściej zapisując na rzecz parafii znaczne kwoty. Do grupy największych darczyńców należy zaliczyć: Alberta Wilkiewicza,
Andrzeja Kochanowicza i Stanisława Zaboklickiego. Od 1663 r. rajcowie
miejscy z inicjatywy burmistrza Benedykta Lewandowskiego, ustanowili
stałe opłaty na rzecz funkcjonowania parafii w mieście6. Pod koniec XVII
wieku popularnym sposobem pozyskiwania funduszy były tzw. wyderkaffy
czyli procenty, płatne od zabezpieczonej sumy na gruntach. Dobrodziejami
parafii okazali się Mateusz Jaśkiewicz Hązel, Honorata Hanusowiczowa,
Jan Bazylewicz, Honorata Barkmanowa, Honorata Szczerbin, kasztelanowa
Stadnicka, Jan i Teresa Spauscy i inni.
Równolegle ze wzrostem zamożności parafii samborskiej, rozpoczęła się
praca na rzecz tworzenia bractw działających przy parafii7. Zadaniem członków bractw było czczenie tajemnicy wiary lub świętych i spełnianie uczynków chrześcijańskich. Jako pierwsze powstało Bractwo Literackie, którego
członkowie odprawiali psalmy i modły po łacinie. Bractwo Literatów było
organizacją elitarną, zarezerwowana dla najbogatszych i najznamienitszych
mieszczan. Pierwszym fundatorem tego bractwa był Tomasz Wyczka, który
poczynił zapisy w 1648 r. Drugim było Bractwo św. Anny, którego fundatorem był w 1589 roku ks. Walenty Dudkiewicz. Bractwo Szkaplerza Świętego
powstało w Samborze w XVII stuleciu przy kościele farnym. Bractwo Trójcy
Przenajświętszej zajmowało się chorymi i ubogimi, wyposażało biedne
dziewice w posagi i spełniało uczynki miłosierne. Bractwo Najświętszego
Sakramentu posiadało sponsorów w osobach Iwony Czupki i Katarzyny
Cyganowej, a zajmowało się głównie oddawaniem czci Panu Jezusowi w sakramencie Ołtarza. Bractwo Różańca Świętego, którego twórcą był kaznodzieja dominikański z Krakowa i bakałarz Bartłomiej z Przemyśla, skupiało
głównie młodzież szkolną, która zobowiązywała się naśladować czystość
i cnoty Najświętszej Maryi Panny.
6
7
A. K u c z e r a, Samborszczyzna…, s. 381.
T a m ż e, s. 383.
244
piotr zawada
[4]
Pożar z roku 1498 strawił drewniany kościół, wzniesiony w 1370 r. Na
miejscu starego kościoła zbudowano pomiędzy 1530-1568 murowany, o którym wzmianki znaleźć można w inwentarzu samborskim8. Pod koniec XVI
wieku kościół farny konsekrował biskup lwowski Jan Dymitr Solikowski.
W tym czasie oprócz kościoła zbudowano mury wokół miasta, ratusz i zamek.
W 1637 r. podczas pożaru Sambora ucierpiała nie tylko infrastruktura miejska, ale także częściowo spaleniu uległa świątynia, odbudowana do 1642 r.,
odzyskując dawną świetność i blask. W 1664 r. biskup przemyski Stanisław
Sarnowski ( 1658-1677) konsekrował odnowiony kościół. W 1689 r. biskup
Jan Dębski, sufragan przemyski, poświęcił dzwon kościelny, nadając mu imię
św. Jana Chrzciciela.
Kościół parafialny w Samborze posiadał oprócz ołtarza głównego osiem
ołtarzy bocznych, które przetrwały do roku 1888. W tym czasie cała budowla
została poddana gruntownej konserwacji, a wyposażenie starannej naprawie9.
Ze szczególnym pietyzmem odnowiono ołtarz główny, zbudowany w 1640 r.,
na swoje miejsce powróciła figura Pana Jezusa, pochodząca z lat 1640-1642.
Za wystrój i malowidła w kościele odpowiadał Jan Babiński z Rzeszowa,
który w 1888 r. przystąpił do malowania wnętrza kościoła. To on był autorem głównego obrazu, umieszczonego w ołtarzu, przedstawiającego św. Jana
Chrzciciela. Kościół farny w Samborze posiadał pięć witraży, umieszczonych
w gotyckich oknach, które przedstawiały cykle z życia św. Jana Chrzciciela.
Pierwszy z nich ukazywał Zwiastowanie Zachariaszowi narodzin św. Jana,
drugi przedstawiał św. Jana nauczającego rzesze nad Jordanem, trzeci to
Chrzest Pana Jezusa, czwarty przedstawiał upomnienie Heroda przez św.
Jana, ostatni witraż został poświęcony święceniu św. Jana.
Podczas wspomnianej restauracji wnętrza kościoła parafialnego w Sam­
borze w 1888 r. zdemontowano 8 witraży bocznych, ale tylko 2 powróciły na dawne miejsce. Pod koniec XIX w. wymieniono płyty posadzkowe
na kamienne, tremblowskie, a w ołtarzu zamontowano płyty marmurowe.
W 1889 r. rozpoczął się remont zakrystii, podczas którego przygotowano
suchy schowek na ornaty. Było to miejsce przechowywania również srebrnej monstrancji, ufundowanej przez ks. Andrzeja Bargiela (1562-1578).
W kolejnych latach podejmowano wysiłki zmierzające do upiększenia wnętrz
światyni farnej, a w roku 1893 ukończono remont przedsionka, w którym zamontowano także płyty tremblowskie.
W 1927 r. założono w świątyni Samborskiej instalację elektryczną, a płonące żarówki umożliwiły jeszcze lepszą ekspozycję ponownie wyremontowanego w 1929 r. ołtarza głównego. Na zewnątrz kościoła znajduje się oryginalna
8
9
A. K u c z e r a, Samborszczyzna…, s. 386.
T a m ż e, s.387.
[5]
PRACA SOCJALNA W PARAFII RZYMSKO-KATOLICKIEJ W SAMBORZE
245
wieża, zakrywająca miejsce spoczynku wspomnianego ks. Andrzeja Bargiela.
Miejscem pochówków są również podziemia kościoła, które kryją ciała proboszczów samborskich i co znamienitszych mieszczan i szlachty.
Administracja parafii była w ręku duchowieństwa diecezjalnego, a po
I wojnie światowej przebywali na jej terenie również redemptoryści i bernardyni10. Proboszczem parafii w Samborze w latach 1930-1952 był ks. Michał
Ziajka11, a po jego wyjeździe parafię obsługiwali bernardyni, o. Jacek Bober
i pozostali na miejscu redemptoryści. Od 1959 r. stanowisko proboszcza objął ks. Jan Szetela proboszcz Nowego Miasta. Ze względu na sytuację polityczną panującą w Socjalistycznej Republice Ukrainy praca jego nie była
jednak systematyczna, działalność ograniczała się jedynie do sprawowania najniezbędniejszych czynności liturgicznych. Pozwalano mu odprawiać
Mszę świętą tylko jeden raz w miesiącu, do chorych i na pogrzeby spieszył
na wezwanie. Po zamknięciu kościoła w Stanisławowie w 1963 r., przybył
do Sambora ks. J. Pawilionis, który pełnił obowiązki duszpasterskie do 1966
roku12. Został on zmuszony w atmosferze skandalu do odejścia z Sambora.
Kolejnym proboszczem został ks. Kazimierz Mączyński, jeden z najaktywniejszych duszpasterzy samborskich. Od 1990 r. parafią zarządzają przybyli z Polski zmartwychwstańcy. Obecnie funkcję proboszcza pełni ks. Andrzej
Kurek, który przez wiele lat zarządzanie parafią łączył z funkcją dyrektora
Caritas.
Przybliżmy nieco obraz pracy socjalnej w parafii samborskiej. Już w XV
wieku staraniem proboszczów samborskich powstała szkoła parafialna, która umożliwiała młodzieży pobieranie nauki bez konieczności opuszczania terenu miasta. Prawdopodobnie na pierwotnych fundamentach, pozostałych po
tejże szkole, zbudowano w 1679 r. i oddano do użytku nowy budynek, pełniący funkcje socjalną w parafii. Z racji walorów obronnych budynków miejskich, parafialnych, kościoła i ratusza wszystko zostało połączone szerokim
podziemnym korytarzem. W 1698 r. rozpoczęto w Samborze kształcenie przyszłych księży, a zarząd nad seminarium objęli księża misjonarze.
Od XV wieku funkcjonował w parafii wybudowany z inicjatywy proboszczów samborskich szpital dla ubogich, finansowany głównie z darowizn.
Szczodrym darczyńcą szpitala był król Zygmunt Stary, przeznaczając pewną ilość soli z żup drohobyckich, cesarzowa Maria Teresa przeznaczyła w zamian za ekwiwalent solny pewną sumę pieniędzy, wypłacaną urzędującemu
proboszczowi samborskemu, która przeznaczana była na pokrycie bieżących
wydatków związanych z funkcjonowaniem szpitala. Z przywołanych powy M. H u ł y k, Znaczenie pracy kapłańskiej w państwie totalitarnym na przykładzie duszpaster­
stwa ks. Kazimierza Mączyńskiego 1928-1996, Lwów 2007, mps, s. 37.
11
Archiwum Archidiecezji Przemyskiej, Teczka personalna ks. M. Ziajki, b. sygn.
12
J. W a l i g ó r a, Duszpasterz, ojciec, dobroczyńca ks. Jan Szeteta. Nowe Miasto 1998, s. 22.
10
246
piotr zawada
[6]
żej faktów wynika, że tradycje pracy socjalnej w parafii w Samborze posiadają długą historię.
Czasy nam współczesne różnią się zdecydowanie od minionych zwłaszcza
w kwestii form i różnorodności problemów. Wspomniany wyżej ks. Andrzej
Kurek przybył do Sambora na początku lat 90 – tych i wskrzesił działalność
socjalną na niespotykaną dotąd w parafii skalę. Ogromne potrzeby członków
wspólnoty zmusiły przybyłych z Polski zmartwychwstańców do szukania pomocy za granicą, szczególnie w kraju ojczystym, Niemczech, Francji, Anglii,
Austrii i we Włoszech. Pierwszym mieszkaniem dla księży był skromny lokal nad zakrystią, który dodatkowo służył za kancelarię i punkt wydawania
darów.
Po uzyskaniu niepodległości, Ukraina borykała się z ogromnymi problemami żywnościowymi, stąd pierwszym zadaniem ks. Andrzeja (pełniącego
funkcje dyrektora Caritas Archidiecezji Lwowskiej) było zdobycie i przywiezienie żywności dla najbardziej potrzebujących. Jednym z pierwszych transportów, był przybyły ładunek z Ostrowca Świętokrzyskiego, zawierający
produkty spożywcze i słodycze dla dzieci13. Dzięki ciągłym poszukiwaniom
potencjalnych darczyńców ks. Andrzejowi udało się namówić do współpracy polskie fabryki. Na apel pomocy Samborowi odpowiedziała wówczas m.
in. Cukrownia Częstocice, która przekazała kilka ton cukru14. Potężna akcja
pomocy humanitarnej dla parafii została podjęta przez wielu proboszczów
i przełożonych zakonnych w Polsce. Klasztor kapucynów zorganizował dużą
dostawę pomocy 18 XI 1993 roku15. Caritas Archidiecezji w Lubaczowie
zaopatrzyło parafian w żywność, odzież i leki dla dzieci16. 13 V 1993 r. do
Sambora dotarł transport zorganizowany przez zmartwychwstańców, którego pomysłodawcą był ks. Czesław Langer. Wcześniej, bo w styczniu t. r. na
apel pomocy odpowiedzieli członkowie parafii Imienia Maryi z Poznania,
a całą akcją kierował ks. proboszcz Marek Perzyński. Pod koniec 1994 roku
do Sambora dotarł transport odzieży zimowej, środków piorących i higienicznych ze Złocieńca17; był on odpowiedzią na działalność ks. Andrzeja Kurka,
który docierał do coraz szerszego kręgu potencjalnych darczyńców. Opisana
powyżej praca socjalna była z natury działalnością charytatywną, odpowie Archiwum Parafialne w Samborze (dalej APS), Dokument przewozowy wystawiony przez
PHS Hurtownia Ostrowiec z 8 XII 1992 r., b. sygn.
14
APS, Dokument przewozowy wystawiony przez PP Cukrownia Częstocice z 14 II 1994 r.,
podpisany przez dyr. B. Smyka.
15
APS, O. Jerzy Pająk z Sędziszowa Młp. 18 XII 1993 r. dowiózł do Sambora dary żywnościowe, odżywki, antybiotyki i środki czystości.
16
APS, Ks. Bronisław Gwoźdź 21 XII 1993 r. dowiózł transport leków, odzieży i żywności.
17
APS, Parafia Złocieniec PW Wniebowzięcia NMP, którą kierował o. Jerzy Pająk , przekazała
2 XII 1994 r. dary dla parafian z Sambora.
13
[7]
PRACA SOCJALNA W PARAFII RZYMSKO-KATOLICKIEJ W SAMBORZE
247
dzią na potrzeby samborskich parafian, cierpiących na braki zaopatrzeniowe,
zwłaszcza żywności, ubrań, środków higienicznych i czystości.
Kolejnym ważnym elementem pracy socjalnej ks. Andrzeja Kurka było zapewnienie parafianom dostępu do leków. Nawiązano wówczas współpracę
z Julią Hykiel, która zorganizowała transport leków z Anglii18. Kolejnym krajem, który odpowiedział na apel ks. Andrzeja była Francja i Niemcy. 170 kartonów medykamentów przybyło do Samboru dzięki akcji zorganizowanej przez
Marie-Helene Grojean, na stale zamieszkałej w Metz19. Z racji ogromnych potrzeb wynikających ze zubożenia mieszkańców Sambora akcja humanitarna
zapoczątkowana przez samborskich zmartwychwstańców została zauważona
w Niemczech, zwłaszcza w okolicach Auerbach i w Ebersbergu. W kwietniu
1994 r. do Sambora przybył długo oczekiwany transport medykamentów (leków, odżywek, wlewów) i sprzęt medyczny, wysłany z Ebersbergu, dzięki
któremu udało się zaspokoić najważniejsze potrzeby parafian20. Dzięki znajomości z ks. Władysławem Dymnym, zmartwychwstańcem, pracującym w parafii w Auerbach, akcja zbierania darów nabrała systematyczności. Od 1992
do 2004 r. co najmniej raz w roku przybywał do Sambora transport z pomocą humanitarną, głównie leków i odżywek dla dzieci. Pierwsza wizyta parafian zrzeszonych w Kolpingsfamilie z Auerbach miała miejsce już w 1993 r.
Dostawa zorganizowana przez Bernarda Grosnera dotarła wraz transportem
ubrań i butów21.
Celem uniknięcia nadużyć i nielegalnego handlu towarami stanowiącymi dary dla parafian z Sambora, ks. Andrzej otworzył już w 1993 r. aptekę
zatrudniającą farmaceutę, lekarza i tłumacza, która zakończyła swoją misję
1999 r., rozdając leki głównie firmy Sana Vita Bayer. Regularne dostawy mleka w proszku dla dzieci z firmy Milupa umożliwiły zaopatrzenie matek w tę
odżywkę (regularnie rozdawano po 2 puszki mleka co 2 tygodnie dla każdego dziecka). Dodatkowo dzięki inicjatywie ks. Andrzeja 4 329 dzieci zostało bezpłatnie zaszczepionych szczepionką przeciw krzywicy Poliosabin S.
Akcja trwała przez ponad trzy miesiące i objęła nie tylko ludność polską.
Trzecim znaczącym i zarazem charakterystycznym fragmentem działalności socjalnej ks. Andrzeja była akcja zorganizowania środków transportu,
zarówno dla szpitali jak i dla parafii. W 1994 r. udało się pozyskać dzięki
APS, Koordynatorem dostawy antybiotyków z Surbition Surry była Julia Hykiel, która dostarczyła 7 XI 1994 r. pierwszy transport antybiotyków.
19
Maria-Helena Grojean koordynowała akcję dostawy medykamentów zorganizowanej przez
Association Moselle Polotne z Metz. Pomoc dotarła 12.11.1996 roku całkowicie zwolniona
z opłat celnych.
20
APS, 27 IV 1994 Infus Hospitalbedarf z Ebersbergu dotarł do Sambora transport leków.
21
APS, 7 V1993 do Samboru dotarł transport zorganizowany przez Bernarda Grosnera, następny
już 24 IV 1994 r.
18
248
piotr zawada
[8]
hojności parafian z Auerbach, w pełni wyposażoną karetkę, którą następnie
przekazano jako dzierżawę dla Szpitala Dziecięcego w Samborze. W latach
następnych dostarczono jako darowizny samochody ciężarowe, które wykorzystywano przy remontach kościołów w Samborze, Stanisławowie, Wolicy
i Hydenicach. W połowie lat 90-tych pomoc płynąca do Sambora osiągnęła
tak duże rozmiary, ze została zauważona przez kardynała Meisnera,, metropolity kolońskiego który odwiedził parafie dekanatu.
Najwymowniejszy opis sytuacji zmartwychwstańców Sambora (ks. proboszcz Andrzej Kurek i ks. wikariusz Marian Bański) znaleźć można w liście ks. Władysława Dymnego do generała zgromadzenia Sutherlanda
McDonalda22. „ Misjonarze Samborscy – pisał – wyszli naprzeciw skrajnemu zubożeniu ludności i rozwinęli intensywną akcję charytatywno – społeczną. Przytoczę kilka faktów:
1. W latach 1991-1995 otrzymali oni duże transporty leków, sprzętu medycznego, odżywek dla dzieci, żywności, obuwia i odzieży z Niemiec. Dary
podzielili na 3 szpitale miejskie i bezpośrednio wśród biednych.
2. W oparciu o dostawy z Niemiec otwarli oni w 1992 r. aptekę parafialną
w Samborze. Leki otrzymują wszyscy potrzebujący bez względu na wyznanie
czy narodowość, według stopnia potrzeby. Misjonarze kierują się wzniosłą
zasadą humanizmu chrześcijańskiego: W potrzebie są wszyscy równi. Uznały
to nawet wysokie władze ukraińskie, których nie można posądzać o sympatię do Kościoła.
3. Samochód sanitarny MERCEDES otrzymany z Auerbach, własność misji Sambor, obsługuje codziennie klinikę dziecięca i porodówkę.
4. Dla słabych, niedożywionych i porażonych promieniami przez awarię
elektrowni w Czarnobylu dzieci i młodzieży organizują misjonarze urlopy
i obozy rekreacyjne nad Bałtykiem i w górach.
5. Dnia 12 V 1996 r. wyrusza szósty transport humanitarny z Auerbach na
Ukrainę. Pięć ton leków, sprzętu medycznego, żywności, obuwia i odzieży
– wszystko nowe – otrzymaliśmy z niemieckiego ministerstwa obrony, dalsze tony poszukiwanych artykułów stanowią dary firm i wiernych z Auerbach
i okolicy.
Kardynał Joachim Meisner z Kolonii odwiedził misję w Samborze 28 VII
1995 r. i wyraził najwyższe uznanie dla żywotności parafii i zaangażowania
charytatywno społecznego misjonarzy”.
Czwartym segmentem pracy socjalnej księży zmartwychwstańców samborskich była organizacja dostaw sprzętu medycznego dla okolicznych szpitali.
12 III 1998 r. Centralny Szpital w Samborze otrzymał aparat USG23, szpitale
22
23
APS, List do generała S. MacDonalda od O. Władysława.
Akt darowizny podpisał 12 III 1998 r. ks. Andrzej Kurek.
[9]
PRACA SOCJALNA W PARAFII RZYMSKO-KATOLICKIEJ W SAMBORZE
249
we Lwowie otrzymały 4 stacje dializ, 18.02.1999 r. bonifratrzy z Drohobycza
otrzymali aparat USG24. W lutym 1999 r. przekazano aparat USG do centralnego Szpitala Miejskiego, dodatkowo wzbogacając ten dar o antybiotyki, strzykawki i systemy kroplówek25; podobny sprzęt został przekazany do
Centralnego Szpitala Miejskiego w Czerniowcach.
Oprócz specjalistycznego wyposażenia szpitali i przychodni udało się sprowadzić księżom zmartwychwstańcom do Sambora leki oddane do dyspozycji
zarządów domów miłosierdzia, mleko w proszku dla Dziecięcej Lwowskiej
Kliniki, 3 tony witamin przekazane dla ukraińskiej armii, która wystąpiła
z apelem pomocy, czy chociażby duży transport łóżek szpitalnych dla Szpitala
Klejowego w Samborze. Do 2004 r. cała pomoc humanitarna udzielona społeczności Sambora i mieszkańców województwa lwowskiego osiągnęła wielkość 40 000 000 Euro.
Dodatkowym fragmentem pracy socjalnej samborskich zmartwychwstańców jest pomoc polskiej młodzieży w dostępie do edukacji. Polskie uczelnie wyższe umożliwiają zdobycie okolicznej młodzieży nowoczesnej wiedzy
i co najważniejsze doświadczenia zawodowego realizowanego w formie
praktyk w polskich przedsiębiorstwach i instytucjach publicznych. Istnieje
wiele przykładów spektakularnych karier zrobionych przez młodych ludzi,
którzy wykształcili się w Polsce i rozpoczęli karierę zawodową po powrocie
na Ukrainę.
Potrzeby mieszkańców Sambora i województwa lwowskiego, do których w l. 1992 – 2004 adresowana była pomoc humanitarna, znacząco się
zmieniały. Praca socjalna prowadzona przez samborskich zmartwychwstańców musiała zostać dopasowana do potrzeby chwili. Zaopatrzenie ludności
w żywność, dzieci w mleko w proszku powoli zaczęło ustępować takim aktywnością jak wyposażanie szpitali i przychodni w specjalistyczny sprzęt,
tworzenie gabinetów, aptek, pomoc edukacyjną, aż do organizacji biura prawnego świadczącego pomoc dla ubiegających się o Kartę Polaka. O wielkości
pracy socjalnej wykonywanej przez ks. Andrzeja Kurka świadczy wiele artykułów, które ukazały się w prasie niemieckiej o organizowanych przez niego
akcjach26 i o ponadnarodowych planach, realizowanych wspólnie z reprezen Br. St. Turczanik 18II 1999 r. w liście przesłanym ks. Andrzejowi Kurkowi podziękował za
aparat USG przekazany Stacji Opieki Socjalnej Caritas w Drohobyczu.
25
Dar kroplówek imieniu Centralnego Szpitala Miejskiego odebrał dyr. G. Kononow. Aparat
USG jak i wiele innych były przekazane nie tylko jako sprzęt wykorzystywany w diagnostyce
chrześcijan, ale stały się darem dla wszystkich potrzebujących.
26
Wielokrotnie praca socjalna realizowana przez ks. Andrzeja Kurka znalazła uznanie w oczach
dziennikarzy niemieckich, którzy opisywali rezultaty wysiłków samborskich zmartwychwstńcow,
„Der neue Tag” z 11III 1992; Orthodoxe soger als Kollaborateure mit KGB, „Bayer Nachrichten”
z 11.03 1992; Besuch aus Sambor, „Nord Nachrichten” z 14 V 1995; Kinder helfen mit,
„Nordbayer Kurier” z 11.03 1992; Mangel schreien zum Himmel i w innych gazetach: Kirchen
24
250
piotr zawada
[10]
tantami Rządu RP czy przedstawicielami organizacji pozarządowych, polskich i zagranicznych27.
Fot. 1. Miejsce spoczynku legendarnego samborskiego proboszcza
ks. Andrzeja Bargiela
wieder beschlagnahmt; Ritenstreit in der Westukraine, Zucker und Nudeln werden benötigt; Wir
Auerbacher haben euch nich vergesen; Kinder schrieben viele Dankesbriefe,
27
W porozumieniu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i z organizacją Caritas Nitra Słowacja
przygotowano plan utworzenie i pełnego finansowania Hospicjum Dziennego dla mieszkańców
Sambora, projekt został złożony na ręce burmistrza M. Sambora w 2007 r. do chwili obecnej
pozostaje bez odpowiedzi.
[11]
PRACA SOCJALNA W PARAFII RZYMSKO-KATOLICKIEJ W SAMBORZE
Fot. 2. Kościół parafialny w Samborze – widok współczesny
251
252
piotr zawada
Fot 3. Plebania w Samborze.
Fot. 4. Dawna plebania, obecnie muzeum Łemków.
[12]
[13]
PRACA SOCJALNA W PARAFII RZYMSKO-KATOLICKIEJ W SAMBORZE
253
Fot. 5. Najstarszy budynek wykorzystywany jako obiekt socjalny,
do dziś nie powrócił pod zarząd parafii.
Social work in the Roman-Catholic Parish in Sambor
The objective of the paper herein is an attempt to present history of the Parish of
Decapitation of St. John Baptist in the years 1390- 2008 as well as to inform a wider
cycle of readers about social work realized by Sambor Priests of Resurrection. Modern
times are definitely different from the previous ones not only as for historical aspect but
also in forms and diversity of problems touching Polish Communities abroad. Needs of
the Community members forced Sambor Priests of Resurrection coming from Poland
to seek help abroad, in their homeland and Western Europe in particular. Social work
run by Sambor Priests of Resurrection had to be adjusted to current challenges. Great
dimension of social work done by priest Andrzej Kurk, a present parson, is mirrored
in numerous articles that appeared in German press and concerning actions organized
by him and international plans executed jointly with the representatives of Polish
Government or non-governmental organizations, both Polish and overseas.
Transl. by Piotr Zawada
Nakładem
Wydawnictwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
w Warszawie
ukazała się książka
Małgorzata Wrześniak (red.)
HoMo creator et receptor artiuM
Księga pamiątkowa dedykowana ks. prof. Stanisławowi Kobielusowi.
Praca zbiorowa z zakresu historii sztuki opatrzona ponad setką zdjęć.
Dystrybucję prowadzi:
Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Warszawa, ul. Dewajtis 5, tel. (22) 561-89-23; fax (22) 561-89-11
oraz Księgarnia dwójka
Warszawa, ul. Wóycickiego 1/3, bud. 23, p. 015, tel. (22) 569-68-68
e.mail: [email protected]
www.wydawnictwo.uksw.edu.pl
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
RENATA GRZYWACZ, DOMINIK GRZYWACZ
ROLA KOŚCIOŁA W KSZTAŁTOWANIU
KULTURY FIZYCZNEJ MŁODZIEŻY
Pojęcie „kultura fizyczna” należy do kluczowych słów XX w. Kultura fizyczna ma charakter aktywistyczny i podmiotowy, głosząc apoteozę i rozwój
życia, przyjmując pozycję tradycjonalistyczną, pasywistyczną i przedmiotową. Jest ona częścią kultury w najszerszym sensie, przedmiotem swym czyniąc
problematykę cielesności – zagrożonej lub zdeprecjonowanej cywilizacyjnym
zwrotem ku duchowości. Domaga się dostrojenia ciała do poziomu psychiki,
z zamiarem odtworzenia harmonii psychofizycznej. W kulturze fizycznej dominuje motyw readaptacji antropologicznej, a środkiem do celu jest wolność
ruchu, stymulowana sportowym, rywalizacyjnym ładem normatywnym.
Kultura fizyczna wyrosła z antydualizmu XIX i XX wieku, ewolucjonizmu, agresywizmu dialektycznego, umiarkowanego determinizmu, organicyzmu i myślenia systemowego. Szczególną rolę odegrały nowoczesne nauki
humanistyczne, w tym aksjologiczny przełom w filozofii1.
Z. Drozdowski definiuje pojęcie „kultury fizycznej” jako zespół biologicznych, społecznych i organizacyjnych oddziaływań i poczynań ukierunkowanych na wykorzystanie różnych form aktywności ruchowej człowieka
dla uzyskania określonych efektów w działalności zawodowej (optymalizacji różnych czynności produkcyjnych), w uzyskaniu wyników sportowych,
dla usprawnienia ruchowego, a także dla uzyskania określonych reakcji życiowych organizmu w procesie odnowy biologicznych sił i twórczych zdolności człowieka2.
Dziedzina, która nosi nazwę „nauki o kulturze fizycznej”, wyodrębniła się
z przyrodoznawstwa i wiedzy humanistycznej, stymulowana przyspieszonym
w XX stuleciu rozwojem obszaru praktyki społecznej, takich jak szkolne wy-
Nauki o Kulturze Fizycznej wobec wyzwań współczesnej cywilizacji (abstrakty). Katowice
1995, s. 5.
2
Z. D r o z d o w s k i, Biologiczne wartości kultury fizycznej. II Kongres Naukowy Kultury
Fizycznej. Materiały i dokumenty. Warszawa 1987, s. 90-98.
1
256
RENATA GRZYWACZ, DOMINIK GRZYWACZ
[2]
chowanie fizyczne, sport, ruch rekreacyjno-turystyczny, powszechna służba
wojskowa oraz rehabilitacja zdrowotna3.
Charakter nauk jest polidyscyplinarny, ponieważ ich przedmiotem zainteresowań jest człowiek, rozpatrywany w dwóch relacjach:
1. Siły natury – organizm ludzki (zdrowie, wydolność fizyczna, sprawność
ruchowa – czemu służy biologiczny aspekt omawianych nauk).
2. Siły społeczne – osobowość człowieka (wychowanie, kształtowanie zdrowego stylu życia i pożądanego obyczaju – służy czynnik humanistyczny)4.
Nauki kultury fizycznej stanowią samodzielną dyscyplinę naukową,
mającą:
1. Własny obszar badań ludzkiej aktywności ruchowej (antropomotoryka,
motoryczność człowieka), przejawiającej się w różnych aspektach życia
codziennego, w działalności zawodowej, leczniczej, rekreacyjnej, itp.
2. Własne i adoptowanie z innych dziedzin techniki i metody badawcze.
3. Zorganizowany system naukowych badań w postaci zespołów uczelnianych i pozauczelnianych, związanych bezpośrednio z kulturą fizyczną,
wspomagany własnymi wydawnictwami naukowymi5.
Kultura fizyczna to ogół zachowań, które przebiegają według przyjętych
w danym środowisku społecznym reguł i norm postępowania, mają na celu
głównie dbałość o zdrowie człowieka, o poprawę jego postawy, prawidłowy
rozwój psychofizyczny, a w szczególności o poprawę sprawności ruchowej
i takich cech jak koordynacja, wydolność, wytrzymałość, zwinność, gibkość,
moc czy siła6. Kulturę fizyczną tworzą: wychowanie fizyczne, sport, rekreacja
fizyczna, rehabilitacja ruchowa oraz turystyka. Ogólnie mówiąc kultura fizyczna obok materialnej i duchowej, jest częścią składową kultury społeczeństwa, która ma za zadanie kształtować rozwój fizyczny każdego człowieka,
czyli jego fizycznych uzdolnień. Jest to świadoma postawa człowieka wobec
własnego ciała i jego potrzeb oraz troska o sprawność i zdrowie.
Kultura fizyczna jako źródło wartości edukacyjnych była przedmiotem zainteresowania już w czasach starożytnych. Starożytni Grecy przywiązywali
dużą uwagę do ćwiczeń fizycznych i uprawiania sportu. Wychowanie fizyczne i współzawodnictwo sportowe były integralną częścią wychowania dzieci
i młodzieży. Mężczyźni uprawiali sport w ośrodku sportowym, który składał
się z sal do ćwiczeń, boiska do ćwiczeń, bieżni, a także łaźni. Wszechstronny
rozwój sił fizycznych i duchowych stanowił główny kanon wychowania mło-
Stan nauk o kulturze fizycznej. „Wychowanie Fizyczne i Sport” 1995, nr 1, s. 3-15.
Nauki o Kulturze Fizycznej…, s. 11.
5
„Rocznik Historii Prasy Polskiej”. T. 4: 2001, z. 2, s. 174-175.
6
www.wikipedia.org/wiki/Kultura_fizyczna.
3
4
[3]
ROLA KOŚCIOŁA W KSZTAŁTOWANIU KULTURY FIZYCZNEJ MŁODZIEŻY
257
dzieży ateńskiej7. Pozytywnie na kulturę fizyczną w tamtych czasach nastawieni byli najwybitniejsi przedstawiciele ówczesnej epoki, m.in. Platon
i Arystoteles. Sprzyjającą kulturze fizycznej aurę w starożytnej Grecji kształtowały wzory homeryckich herosów – z jednej strony i z drugiej strony igrzyska, z ich emocjonalnym i powszechnym rezonansem społecznym8. Kultura
fizyczna była w starożytnej Grecji i Rzymie ważną dziedziną życia, charakteryzującą się dużymi walorami wychowawczymi w wartościach higienicznych, moralnych i estetycznych. Znaczenie wartości wychowania fizycznego
i sportu z tamtych czasów doprowadziło do ukształtowania się wzorca stylu
życia wielu osób.
Aktywność fizyczna człowieka była pozytywnie oceniana przez pierwszych chrześcijan9. Kultura fizyczna w średniowieczu stanowiła trwały element życia codziennego powoli, lecz systematycznie zaczęła wyzwalać się
spod rygorów ascezy10. Kościół katolicki akceptował wyczyny rycerskie, jeśli były one zgodne z wartościami etyki chrześcijańskiej. Swoje poglądy na
temat aktywności fizycznej człowieka wyrażał św. Tomasz z Akwinu, twierdząc, iż jest ona cnotą i sztuka. Według jego poglądów różne gry i zabawy ruchowe wzmacniały dobrą sprawność fizyczną i duchową. Sprawność fizyczną
pochwalał również papież Pius II, który w swym dziele „O wychowaniu dzieci”, uważał, iż wszelkie ćwiczenia fizyczne, gra w piłkę, zabawy o charakterze rekreacyjnym to dobry sposób spędzania czasu wolnego. Również znany
reformator Marcin Luter popierał wszelkie gry, np. w kręgle, zapasy, taniec.
Dla niego ćwiczenia fizyczne służyły pracowitości, dyscyplinie przykładaniu
się do obowiązków.
Antyczne ideały wychowawcze były kontynuowane w epoce Odrodzenia,
będąc ważnym elementem życia człowieka. W Polsce w okresie Odrodzenia,
podobnie jak w wielu innych krajach europejskich, wzrosło zainteresowanie
wychowaniem fizycznym. Rolę i znaczenie wychowania fizycznego w wychowaniu i kształtowaniu zdrowia młodzieży podkreślali w swych wypowiedział najwybitniejsi przedstawiciele polskiego Renesansu – Andrzej Frycz
Modrzewski, Mikołaj Rej, Łukasz Górnicki, Jan Kochanowski. Wskazywali
A. D ą b r o w s k i, Pozaszkolna kultura fizyczna młodzieży-rzeczywistość a potrzeby i oczeki­
wania. Warszawa 1997, s. 7.
8
A. D ą b r o w s k i, Pozaszkolna kultura szkolna…, s. 7.
9
M. P o n c z e k, Kultura fizyczna w dokumentach papieskich i Episkopatu Polski w pierwszym
dziesięcioleciu III Rzeczypospolitej 1989-1999: przypisy i komentarz historyczny oraz dobór
dokumentów. Częstochowa 2003, s. 51.
10
T e n ż e, Kultura fizyczna w polskich katolickich organizacjach młodzieżowych II Rzeczy­
pospolitej. Katowice 1997, s.13-27.
7
258
RENATA GRZYWACZ, DOMINIK GRZYWACZ
[4]
oni na walory zdrowotne, wychowawcze i utylitarne kultury fizycznej, podkreślali związki z wychowaniem moralnym i umysłowym11.
W odrodzeniu dużą rolę w rozwoju kultury fizycznej odegrali również jezuici, którzy zakładali szkoły. W programie nauczania w tych szkołach kładziono duży nacisk na wychowanie fizyczne, poprzez pływanie, szermierkę,
jazdę konną, taniec, muzykę i gimnastykę. W późniejszym czasie do rozwoju
kultury fizycznej przyczynił się zakon pijarów, głównie w Polsce.
Drugim wielkim przełomem w doktrynie społecznej Kościoła Katolickiego
było nauczanie społeczne papieża Leona XIII, zwłaszcza encyklika Rerum
novarum z 1891 roku12. Również jego następcy byli pozytywnie nastawieni do kultury fizycznej, tj. papież Pius XI, który w młodości był alpinistą,
następnie papież Pius XII. Z kolei Jan XXIII i Paweł VI przejawiali pozytywny stosunek do sportu. Poszczególni papieże sprzyjali podejmowaniu działań na rzecz jego rozwoju m.in. przez tworzenie chrześcijańskich organizacji
sportowych. Takie organizacje powstały w wielu krajach, także w Polsce.
Powstanie i rozwój tych organizacji w naszym kraju było możliwe w następstwie transformacji systemowej w Polsce po roku 1989. Te chrześcijańskie
organizacje sportowe akceptowały rozwój sportu wyczynowego oraz systemu współzawodnictwa sportowego przy zachowaniu zdrowych reguł rywalizacji sportowej.
W działalności chrześcijańskich organizacji sportowych główne znaczenie
posiadały zagadnienia natury antropologicznej i etycznej. Organizacje te odgrywały dużą rolę odgrywały też stowarzyszenia sportowe prowadzące pracę sportowo-wychowawczą, kierując się przy tym zasadami chrześcijańskiej
antropologii i etyki.
Kościół uznaje pozytywną postać sportu jako możliwą do osiągnięcia.
Kościół uważa ciało ludzkie za arcydzieło stworzenia w porządku materialnym i niestrudzenie poleca podnoszenie wartości tego wspaniałego narzędzia
przez odpowiednie wychowanie fizyczne, które z jednej strony pomaga uniknąć wypaczeń na tle kultu ciała, z drugiej zaś strony przysposabia je do wysiłku. Zdrowy, sprawny, silnie zbudowany organizm jest trudno osiągalnym
choć dopuszczalnym celem. Kształtowanie takiego właśnie organizmu dowodzi, że nic wzniosłego ani pięknego nie można osiągnąć, bez pokonania ascetycznej drogi, która umacnia i hartuje nas, uzdalniając do osiągnięcia coraz
to wyższych celów. Nie można osiągnąć bez szacunku dla życia ludzkiego,
czyli bez stosowania medykamentów podejrzanych lub wręcz szkodliwych.
Skupienie się na sprawności i wyglądzie ciała bywa zwykle rzeczą poprawną
M. P o n c z e k, Kultura fizyczna w polskich..., s. 9.
T e n ż e, Kultura fizyczna w dokumentach… s. 52.
11
12
[5]
ROLA KOŚCIOŁA W KSZTAŁTOWANIU KULTURY FIZYCZNEJ MŁODZIEŻY
259
i słuszną, o ile nie wkrada się motywacja narcyzmu, która ogłupia człowieka
i wpycha go w pościg za mitem wiecznej młodości13.
Aktywność sportowa realizowana na płaszczyźnie kościelnej może roztaczać coraz szersze kręgi, skutecznie uzupełniając katechizację i pracę formacyjną. Kiedyś niespotykane, a dziś nagminnie stosowanie włączanie sportowej
zabawy czy nawet rywalizacji do kościelnych imprez ewangelizacyjnych potwierdza zasadę błogosławionego wzajemnego uzupełniania się form, dotychczas typowo religijnych z formami aktywności sportowej.
Takie wzajemne uzupełnianie i przenikanie zwiększa atrakcyjność religijnej posługi Kościołów, szczególnie wśród dzieci i młodzieży oraz ludzi sceptycznie nastawionych do instytucji Kościoła, stojących z dala od problemów
duchowych. Choć nie jest to najważniejsze, to jednak znaczące imprezy sportu wyznaniowego, pozwalają Kościołowi zaistnieć medialnie w takich obszarach społeczno-politycznych, które wcześniej nie były dla nie osiągalne.
Kościół, który potrafi docenić rolę sportu wśród swych wyznawców i organizacje ze sportem związane, jawi się jako społeczność mądra, także jako społeczność otwarta i atrakcyjna, chcąca kompleksowo oddziaływać na swych
członków, w trosce o ciało, ducha i duszę.
Sport odegrał istotną rolę w życiu również naszego papieża Jana Pawła II.
Kochał sport i znał się na nim doskonale, darząc świat sportu szczególnym
sentymentem, ponieważ całe życie – od najmłodszych lat szkolnych, przez
lata studiów i posługi duchowej, jak również w czasie pontyfikatu, uprawiał
sport. W młodości, jeszcze w rodzinnych Wadowicach grał w piłkę nożną,
próbował swoich sił w hokeju na lodzie, pływał na kajaku, przez całe życie
jeździł na nartach, pływał, odbywał piesze górskie wędrówki.
Nigdy żaden papież nie poświęcał w swoim życiu i w swoich naukach tyle
miejsca sportowi. Jan Paweł II był zwolennikiem rozwoju wychowania fizycznego, sportu powszechnego, rehabilitacji i rekreacji ruchowej oraz turystyki. Dla Niego kultura fizyczna była elementem zdrowego wypoczynku
i rekreacji, a także zrównoważonym środkiem wychowawczym, czynnikiem
pełnego rozwoju fizycznego i duchowego. Jan Paweł II był jednym z pierwszych papieży, dla którego kultura fizyczna, a przede wszystkim sport była
tak ważnym i zarazem trwałym elementem chrześcijańskiego życia współczesnego. Zawsze bardzo podkreślał rolę edukacyjną sportu, widział jego walory
w komunikacji ogólnoludzkiej, bronił wartości etycznych kultury fizycznej,
a w szczególności wśród młodzieży.
Należy również zwrócić uwagę na fakt, iż równie ważne znaczenie w rozwoju kultury fizycznej miały Listy Pasterskie Episkopatu Polski np. O za­
grożeniach zdrowia i sportu z 1991 r. i O chrześcijańskich walorach turystk”
z 1995 r. Episkopat dostrzega wielką wartość sportu. Ten drugi list został pod13
R. C z e k a l s k i, Katecheza. Płock 2001, s. 32.
260
RENATA GRZYWACZ, DOMINIK GRZYWACZ
[6]
pisany przez kardynałów, arcybiskupów i biskupów, którzy byli obecni na
275 Konferencji Episkopatu Polski w 1995 r. Autorzy zwracają uwagę na to,
iż zdrowie i siły są darem bożym i dlatego trzeba o nie dbać i pamiętać o częstym odpoczynku na łonie natury. Poprzez regularny wysiłek fizyczny można
hartować swoje wnętrze, stać się wytrwałym, cierpliwym, zdobyć ofiarność
i odwagę, a wszystko to jest potrzebne w naszym codziennym życiu. W punkcie 3 analizowanego dokumentu zwraca się uwagę na to, że „[…] celem wyjazdu na wycieczkę nie może stać się jedynie osiągnięcie całkowitej swobody
i wyłączne nastawienie na przyjemność; turystyka może stać się dla człowieka odnalezieniem zgubionego szlaku życia, o ile będzie świadomym poszukiwaniem głębszych wartości”14. List ten miał być inspiracją do odpowiedniego
rozumowania chrześcijańskich walorów turystyki, a także głęboką refleksją
dla młodego pokolenia.
W innym dokumencie w opinii na temat sportu wysuwają się założenia, że
Kościół katolicki od samego swego istnienia był pozytywnie nastawiony do
sportu. Odnalazł w nim sposób odpowiedniej rywalizacji i odpowiedniego dążenia do wyznaczonego celu.
Pozytywną opinię na temat sportu wysunął także Sobór Watykański II:
„Niech wolny czas będzie użyty należycie do odprężenia duchowego, wzmocnienia zdrowia psychicznego i fizycznego, m.in. przez ćwiczenia i pokazy
sportowe, które także w społeczeństwie przyczyniają się do utrzymania równowagi ducha, jak i do braterskich stosunków między ludźmi wszelkiego stanu, narodowości i różnych ras”15.
Kościół katolicki od dawna otacza swa pasterską troska świat sportu.
Przestrzega równocześnie przed jego komercjalizacją i absolutyzacją. W katechizmie Kościoła Katolickiego sport znalazł swoje miejsce wśród różnych
wartości i celów gospodarczych, społecznych, kulturalnych, rozrywkowych,
zawodowych i praktycznych. Kościół katolicki jest wierny zasadom, które są
przeciwne nadmiernej i nienaturalnej w swej istocie komercjalizacji współczesnego sportu, będący głównym elementem kultury fizycznej. Kościół jest po
stronie sportu, ale takiego, który służy wszechstronnemu rozwojowi człowieka we wszystkich sferach i płaszczyznach. Popiera sport, który wychowuje,
jednoczy, sprawia przyjemność, radość, uczy patriotyzmu, a także wzmacnia przyjaźń i pokój między ludźmi na całym świecie, opowiada się za sportem, który rozwija potencjał duchowy i fizyczny człowieka. Uważa, że ludzie
uprawiający sport nie powinni zapominać o praktyce religijnej. Sprzeciwia się
natomiast sportowi, który niesie za sobą fałsz i oszustwa.
14
15
M. P o n c z e k, Kultura fizyczna w dokumentach papieskich … s. 55.
T a m ż e, s. 56.
[7]
ROLA KOŚCIOŁA W KSZTAŁTOWANIU KULTURY FIZYCZNEJ MŁODZIEŻY
261
Kościół nie tylko zajmuje pozytywne stanowisko względem sportu, ale
także, przez duszpasterzy diecezjalnych i zakonnych, siostry zakonne i osoby
świeckie, realizuje liczne zadania o charakterze sportowo-wychowawczym
i sportowo-formacyjnym. Kościół kieruje swą propozycję sportową do
wszystkich ludzi, do młodych (dziewcząt i chłopców), a zwłaszcza pochodzących z rodzin biednych, niewydolnych wychowawczo, często już patologicznych, ale także do osób niepełnosprawnych. W sporcie widzi nadzieję
na poprawę postawy moralnej młodych. Wiadomo, iż dzięki sportowi wzrasta sprawność fizyczna i kształtują się liczne cechy charakteru człowieka, takie jak m.in. hart ducha, odwaga, wytrwałość czy zdolność przezwyciężania
własnych słabości. Dlatego Kościół przypomina i zachęca animatorów sportu do czujności i dbałości o prawidłowy rozwój młodych ludzi. Dla kościoła
sport jest formą aktywności fizycznej uprawianą w oparciu o pełne poszanowanie dla wszystkich obowiązujących zasad, a także stanowi ważny element
wychowania zwłaszcza wśród młodzieży.
Podczas pielgrzymki do Polski w 1991 r. papież Jan Paweł II powiedział:
„(…) cieszę się, że powstaje coraz więcej parafialnych klubów sportowych,
które gromadzą młodzież i dzieci. Każdy rodzaj sportu niesie z sobą bogaty
skarbiec wartości, które zawsze trzeba sobie uświadomić, aby móc je urzeczywistnić. Ćwiczenie uwagi, kształtowanie woli, wytrwałości, odpowiedzialności, znoszenie trudów i niewygód; duch wyrzeczenia i solidarności, wierność
obowiązkom. To wszystko należy do cnót sportowych. Zachęcam Wasmłodych sportowców – abyście żyli zgodnie z wymaganiami tych wartości,
abyście w życiu byli zawsze ludźmi prawymi, uczciwymi i zrównoważonymi”16. Papież kochał sport, a przede wszystkim kochał młodzież, dlatego starał się zawsze namawiać ich do uprawiania różnych form kultury fizycznej.
Jan Paweł II wyrażając się o sporcie mówił, że uprawianie sportu w duchu
Ewangelii jest przygotowaniem do odważnego, uczciwego uczestniczenia
w trudnych chwilach życia człowieka. Uważał też, że sport jest częścią życia
człowieka, ale nie całym jego życiem i dlatego powinien łączyć się w procesie harmonijnego doskonalenia człowieka i pomagać mu dostrzegać najwyższe wartości.
W roku 2004 w Licheniu odbyło się Zebranie Plenarne Konferencji
Episkopatu Polski, na którym kardynałowie, arcybiskupi i biskupi zachęcali do prawidłowego rozwoju kultury fizycznej. Kierowali się do wszystkich:
dzieci, młodzieży, osób w średnim i starszym wieku, a także do niepełnosprawnych, aby podjęli wysiłek fizyczny w każdej formie. Swoje prośby składali na ręce władz ustawodawczych, administracji rządowej i samorządowej
wszystkich szczebli, instytucji i szkół, aby kładli większy nacisk na rozwój
kultury fizycznej młodzieży w trosce o zdrowie. Również prosili kapłanów,
M. P o n c z e k, Kultura fizyczna w dokumentach papieskich…, s. 58.
16
262
RENATA GRZYWACZ, DOMINIK GRZYWACZ
[8]
zakonnice, nauczycieli i rodziców aby podjęli starania o poprawę kondycji fizycznej całego społeczeństwa.
***
Podsumowując, należy zwrócić uwagę na to, że rola kościoła w kształtowaniu kultury fizycznej młodzieży jest duża. Kościół trwale w wychowaniu młodzieży łączy walory duchowe i moralne. Duże znaczenie mają różne
organizacje i stowarzyszenia chrześcijańskie. Kościół popiera wszelkie formy kultury fizycznej młodzieży w trosce o zdrowie. W sporcie widzi nadzieję na poprawę postawy moralnej młodych ludzi. Bo przecież dzięki sportowi
wzrasta nasza sprawność fizyczna i kształtują się liczne cechy charakteru
człowieka, takie jak m.in. hart ducha, odwaga, wytrwałość czy zdolność przezwyciężania własnych słabości w trudnych chwilach naszego życia. Kultura
fizyczna stanowi w dzisiejszym społeczeństwie zasadniczą sferę kultury życia każdego człowieka. Wychowanie w kulturze fizycznej powinno być jedną z podstawowych dziedzin wychowania człowieka do życia społeczeństwie.
Aktywność ruchowa powinna obejmować całe życie człowieka – od urodzenia, do ustania możliwości aktywności ruchowej. Dzięki niej osiąga się doby
stan zdrowia (fizycznego i psychicznego) i samopoczucia, realizuje wiele
osobistych potrzeb oraz zamiłowań, utrzymuje się dobra sprawność psychofizyczna (odnowa i zabezpieczenie sił i zdrowia), Kultura fizyczna wpływa także na ogólną kulturę jednostek i społeczeństwa, a w dużej mierze też określa
samego człowieka i jego duchową sferę.
Role of the Church in physical culture creation among the youth
Summary
Physical culture means behaviors, chich are presented according to rulet norms and
their aim is to protect human’s health, improve his posture and correct his psychophisical
development. In prezent socjety, physical culture describes each human’s general
cultural sphere of life. Education In phyysical culture should be one main Fields In
raising human In life – society. Article describe role and meaning of catholic chuch In
physical culture’s creation among the youth. Mentioned meaning Has been increasing
year after year. The chuch tries Ti join spirituals and moral aspects In raising Young
generation. Christian organizations and societes are of big importance too. The church
can see In sport the hope for improvement of moral posture among young society.
Transl. by Renata Grzywacz
R E C E N Z J E
I
O M Ó W I E N I A
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
Sabina B o b e r, Patriotyzm w procesie wychowawczym na tle przemian historycz­
nych w Polsce XIX i XX wieku. Poznań – Warszawa 2008, ss.100.
W ostatnich czasach w Polsce mówi się o kryzysie wychowawczym młodego pokolenia. W mediach prawie w ogóle nie ma programów stricto sensu patriotycznych.
Natomiast coraz więcej programów deprecjonujących i ośmieszających wartości katolickie i patriotyczne. Z drugiej strony lansuje się ideologię liberalną i relatywizm
o różnych zabarwieniach. Tzw. polityczna poprawność staje się często obowiązującym wyznacznikiem nie tylko w życiu publicznym. W dobie globalizacji wielu uważa
miłość Ojczyzny za relikt przeszłości. Obserwuje się narastający proces dystansowania się Polaków od patriotyzmu pojmowanego wg tradycyjnych norm i wartości.
W polskiej tradycji, ze względu na uwarunkowania geopolityczne i bolesną historię
wielu Polaków rozumie patriotyzm głównie, a nawet wyłącznie jako zbrojną obronę
granic, udział w powstaniach narodowych czy przystąpienie do oddziałów partyzanckich. Tymczasem w warunkach pokoju i niepodległości przejawy miłości Ojczyzny są
z reguły mniej heroiczne i oczywiste, ale również pożądane. Obecnie w epoce rodzącego się nowego państwa europejskiego patriotyzm tradycyjnie pojmowany zdaje się
zanikać. Czyżby był już kategorią anachroniczną?
Oto dylematy, przed którymi stanęła Autorka, podejmując się niełatwego zadania.
Mianowicie dokonała próby przeglądu szeroko pojmowanego patriotyzmu w procesie wychowawczym na tle przemian historycznych w Polsce XIX i XX wieku. Cezury
chronologiczne publikacji obejmują przestrzeń ok. 200 lat, od upadku Rzeczypospolitej
po narodziny III RP. Praca składa się z trzech rozdziałów. Wątpliwość budzi sformułowanie pierwszego rozdziału pt. Losy polityczne Polski. Nie wydaje mi się on zbyt
precyzyjny i spójny w kontekście następnych dwóch rozdziałów. W zasadzie ma charakter opisu omawianych wydarzeń. Autorka podaje znane na ogół fakty, zamieszczając przydługie niekiedy cytaty. W zasadzie w całej publikacji strona faktograficzna
zdecydowanie dominuje. Natomiast umyka, bądź jest w tle niezbędna analiza historyczna. W drugim rozdziale przedstawione zostały postawy patriotyczne w różnych
kontekstach dziejowych. Zwrócono uwagę na wiele problemów; w tym m.in. jak patriotyzm funkcjonował i jakim ulegał dewaluacjom (np. sprawa Konstytucji 3 Maja
czy też powstania narodowe (s. 53 – 55). Konsekwentnie i rzeczowo udokumentowana jest ta problematyka. Docelowym wyznacznikiem dociekań naukowych jest
szeroko pojmowana Niepodległość. Przede wszystkim będą to Kościół i szkoła, ale
również harcerstwo, wojsko, a nawet i wychodźstwo polityczne na obczyźnie. To te
instytucje głównie pielęgnowały patriotyczne wzorce i tradycje kulturowe (s. 63-67).
264
RECENZJE I OMÓWIENIA
[2]
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku słusznie Autorka zauważa wagę kultywowanych wartości patriotycznych i narodowych. Największy „problem” z patriotyzmem, zdaniem Autorki, dotyczy czasów powojennych. W nowej rzeczywistości po
1944 r. patriotyzm został de facto wpisany w ideologiczny gorset komunizmu. W konsekwencji wszechwładna indoktrynacja i ateizacja dewaluowała tradycyjnie pojmowany patriotyzm. Dotyczyła ona wszystkich sfer życia. Nie sposób się z tymi wywodami
zgodzić.
Podstawą źródłową publikacji są opracowania, głównie historyczne. Incydentalnie
wykorzystani też inne źródła drukowane. W zakończeniu publikacji Autorka sięgnęła do wybranych wypowiedzi na stronach internetowych. W takim przypadku zawsze
rodzi się pytanie czy są to miejsca najważniejsze i czy jest ich wystarczająca ilość.
Źródła te dotyczą wszakże różnych konotacji pojęcia patriotyzm. Dzisiaj ta forma
przekazu może niektórych nie dziwić, ale też nie można jej zbytnio przeceniać. Gdyby
problematykę podjętą przez dr Bober potraktować w szerszym kontekście historycznym, to oczywiście dobrze byłoby wykorzystać szerszą bazę źródłową. Np. prześledzić spory i polemiki w tej materii na łamach współczesnej prasy.
Reasumując, recenzowana publikacja jest bardzo wartościowa i przydatna.
Sygnalizuje przede wszystkim problem wychowania patriotycznego w omawianym
okresie. Problematyka ta jest bowiem aktualna zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Stąd
publikacja powinna być wykorzystywana przez szkoły i placówki oświatowe.
Janusz Stefaniak
Rola i miejsce Instytutu Historii Kościoła KUL w historiografii. Red. J. W a l k u s z.
Wydawnictwo KUL, Lublin 2010, ss. 212.
Prezentowana pozycja książkowa powstała z okazji 45-tej rocznicy oficjalnego
erygowania przez Kongregację Seminariów i Uniwersytetów Katolickich Instytutu
Historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Redaktor, ks. prof. dr hab. Jan Walkusz, postawił sobie za cel ukazanie aspektu historiograficznego dorobku naukowego Instytutu, będącego wytworem badań i pracy
związanych z nim strukturalnie historyków Kościoła polskiego. We Wstępie zauważył,
że aczkolwiek zestawienia i liczby mają swoje znaczenie, to jednak ważniejsze wydaje się określenie zagadnień i omówienie sposobu ich prezentacji stojących w centrum
zainteresowań i dogłębnych analiz podejmowanych przez uczonych badaczy dziejów
kościelnych (s. 6-7). W książce usiłowano więc zwrócić uwagę na postawy i opcje metodologiczne, ukazanie zapatrywań na dzieje, ich rozumienia i sposobu interpretacji,
określenie wiodących kierunków zainteresowań badawczych i form ich popularyzacji
oraz wydobycie i określenie swoistej „sukcesji” metodologiczno-badawczej. Wszak
[3]
RECENZJE I OMÓWIENIA
265
była na KUL-u „szkoła ks. Żywczyńskiego”, „szkoła ks. Kumora”, czy też „szkoła
ks. Zielińskiego”. Stworzenie szkoły jest ogromnym wysiłkiem profesora, mającego
własne spojrzenie na przeszłość, które musi być realizowane według wypracowanych
zasad metodologicznych. Ponadto profesor musi zdobyć odpowiednie grono doktorantów, którzy mają swoją wizję działań w przyszłości i są przekonani, ze warto ponieść
niesamowity trud, aby osiągnąć laur doktoratu.
Redaktor dobrał sobie współpracowników z grona Instytutu, którzy ukazali wkład
w historiografię kościelna: patrologii, historii Kościoła w starożytności, średniowieczu i w czasach nowożytnych, ze szczególnym uwzględnieniem XIX i XX stulecia.
Ponadto w książce zaprezentowano wkład w historiografię polską pozycji z zakresu historii integralno-genetycznej, dziejów teologii, historii zakonów. Nie pominięto
również pozycji naukowych powstałych z zakresu metodologii i nauk pomocniczych
historii.
Na końcu ks. Stanisław Tylus przedstawił wykaz przewodów doktorskich powstałych w Instytucie. Warto tutaj przytoczyć tabelę, ukazującą liczbę przeprowadzonych
przewodów doktorskich od powstania Instytutu do października 2009 r.
Lp.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
Promotor
Ks. Drączkowski Franciszek
Ks. Kumor Bolesław Stanisław
Ks. Librowski Stanisław
Ks. Pałucki Jerzy
O. Prejs Roland OFMCap
Bp Rechowicz Marian
Ks. Szram Mariusz
Bp Śrutwa Jan
Ks. Walkusz Jan
Ks. Weiss Anzelm
Ks. Wilk Stanisław SDB
Ks. Wojtyska Henryk CP
Ks. Zahajkiewicz Marek
Ks. Zieliński Zygmunt
Ks. Żywczyński Mieczysław
R a z e m:
Liczba doktoratów
13
22
5
5
1
14
5
6
5
6
5
3
7
41
13
151
Spośród 151 wypromowanych doktorów zdecydowaną większość stanowią księża diecezjalni i zakonni oraz siostry zakonne. Są wśród nich również osoby świeckie, a także kilka osób z Ukrainy. Najwięcej doktorów, bo aż 41, wypromował
ks. prof. Zygmunt Zieliński. Natomiast ks. prof. Bolesław Kumor, oprócz wymienionych 22 doktorów KUL-owskich, promował jeszcze 12 swoich doktorów w Papieskiej
266
RECENZJE I OMÓWIENIA
[4]
Akademii Teologicznej w Krakowie. Można byłoby przy poszczególnych doktorach
zaznaczyć, czy dana rozprawa doktorska ujrzała światło druku w całości lub we fragmentach. Dla nauki bowiem ważne jest, aby obroniona dysertacja znalazła się nie tylko w zbiorach uczelni, promotora, recenzentów i autora, lecz była również dostępna
w różnych zbiorach bibliotecznych.
Z zamieszczonych w prezentowanej publikacji artykułów na szczególną uwagę zasługuje opracowanie ks. prof. dra hab. Marka Inglota SJ, prezentujące struktury nauczania historii Kościoła na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Ta bowiem
słynna uczelnia rzymska posiada powiązania z lubelską placówką dydaktyczno-naukową. Szkoda, że nie poruszono na łamach omawianej książki związków Instytutu
Historii Kościoła KUL z Akademią Teologii Katolickiej w Warszawie, a przecież
w swoim czasie te dwie instytucje naukowe były niemal skazane na siebie i ścisła ich
współpraca była podstawą istnienia tychże uczelni.
Każde z opracowań umieszczonych w starannie wydanej przez Wydawnictwo KUL
książce odznacza się bogactwem informacji, przedstawionych z wielką akrybią naukową. Przed oczyma czytelnika przesuwają się postacie wybitnych historyków i patologów lubelskich, jak ks. Mieczysław Żywczyński, bp Marian Rechowicz, ks. Stanisław
Librowski, bp Jan Śrutwa, ks. Bolesław Kumor, ks. Zygmunt Zieliński, ks. Marek
Zahajkiewicz, ks. Franciszek Drączkowski. Za nimi kroczą młodsi profesorowie
z ks. Janem Walkuszem na czele.
Nie ulega wątpliwości, że prezentowana publikacja jest wyrazem hołdu i pomnikiem wdzięczności dla wielkich Mistrzów i Nauczycieli. I za to należą się słowa uznania dla redaktora i autorów od przedstawicieli innych polskich środowisk naukowych.
Książka bowiem prowokuje do powstania podobnych opracowań, celem ukazania bez
cienia zazdrości polskich historyków Kościoła na przełomie XX i XXI stulecia.
Ks. Józef Mandziuk
Aleksander J a c y n i a k SJ, Święta Lipka. Perła na pograniczu ziem, kultur i wyz­
nań. Warszawa 2008, ss. 373.
Księga Rodzaju opisuje w pięknych słowach dzieło stworzenia. Jej autor mówi
o tym co stworzone, jako o dziełach dobrych, natomiast człowiek jest stworzeniem „bardzo dobrym”. Z cudu stworzenia wypływa dynamika rozpoznawania siebie oraz stworzonego świata. Człowiek czyniąc sobie ziemię poddaną, realizuje zamysł Stwórcy,
pełniąc Jego wolę i rozpoznając spotykane dobra jako dar i zadanie. Wszystko to dokonuje się w konkretnych okolicznościach, a każde miejsce na ziemi znaczone jest
współpracą człowieka z Bożą łaską, bądź katastrofalną w skutkach próbą układania
świata według własnego pomysłu. Człowiek XXI staje wobec szczególnej odpowie-
[5]
RECENZJE I OMÓWIENIA
267
dzialności za powierzony świat i to co na nim się znajduje. Współczesny „terroryzm
ekologiczny” jest niestety zaprzeczeniem racjonalnego podejścia i odpowiedzialnego
korzystania z zastanych i odziedziczonych dóbr.
Obok tego co materialne, co pozwala się choćby w przybliżeniu opisać i ocenić
w kontekście użyteczności, pozostaje wielka przestrzeń wyrażająca siłę ludzkiego ducha. Oczywiście weryfikuje się owo oddziaływanie w relacji do Boga i do drugiego
człowieka. Z tego względu patrzymy na miejsce naszych urodzin, dorastania, naszych
rozmaitych zaangażowań. Patrzymy na obszary, które znaczone są obecnością konkretnych osób i wydarzeniami, które zapadają w serce. Szczególnego znaczenia nabierają miejsca kształtujące osobowość i odkrywające tożsamość, najpierw w wymiarze
formacji ludzkiej. Kto dokonuje refleksji nad historią swego życia z łatwością podejmuje wyzwania teraźniejszości i przyszłości. Tego rodzaju refleksja nie tylko nie
wiedzie ku rozwojowi narcyzmu, ale staje się przesłanką aktywnego podejmowania
życiowych wyzwań.
Od czasu słynnego „Tutaj się wszystko zaczęło…” Ojca Świętego Jana Pawła II
w Wadowicach spoglądanie na miejsce pochodzenia i wychowania nabiera nowych
odniesień i mobilizuje. O. Aleksander Jacyniak SJ zredagował i opublikował w 2008
roku pracę Święta Lipka. Perła na pograniczu ziem, kultur i wyznań. Okazją było
40-lecie koronacji obrazu Matki Bożej Świętolipskiej oraz 25-lecie nadania świątyni w Świętej Lipce tytułu bazyliki mniejszej. O miejscu, którego dotyczy książka i jej
celu ks. Jacyniak mówi we wstępie: „Mam nadzieję, że zostanie ona przyjęta przede
wszystkim jako świadectwo wielu osób wobec tej perły jaśniejącej na pograniczu
ziem, kultur i wyznań, jaką jest i miejmy nadzieję nadal będzie Święta Lipka (s. 14).
Wywodząc się z miejsca „na pograniczu ziem kultur i wyznań”, stwierdza: „Zbieranie
materiałów do tej książki i jej redagowanie stało się dla mnie jednym z elementów
spłacania długu wdzięczności wobec miejsca tak bardzo mi drogiego.”
Wobec zjawisk globalizacji, która zdaje się wypierać znaki tożsamości miejsc
i osób widać współcześnie konieczność wysiłków, które pokażą wartość związku osób
i wspólnot z ziemią, na której dokonuje się współpraca Boga z człowiekiem w Jego
zbawczym dziele. Sanktuarium z samej nazwy jako „ziemia święta” jawi się jako
miejsce szczególnie intensywnej aktywności w kierunku odkrywania dróg uświęcania
i rozwoju. Rocznice są dobrą okazją do przywoływania przeszłości, historii będącej
nie tylko muzealnym eksponatem, ale nauczycielką życia. Uroczystości jubileuszowe w Świętej Lipce stały się okazją zaangażowania wielu osób piastujących wysokie
godności i funkcje w życiu Kościoła oraz zaangażowań w obszarach nauki, samorządu i administracji północnej Polski, świadczy o tym skład Komitetu Honorowego
Uroczystości Jubileuszowych w Sanktuarium Matki Bożej w Świętej Lipce (s. 5).
Na stronicach 7-9 redaktor umieścił Spis treści, który zarysowuje układ pracy oraz
wielość autorów poszczególnych tekstów. We Wstępie (s. 11-14) podano rację układu
pracy i kryteria wyboru autorów i tematyki. We Wstępie ujawnia się przestrzeń czasowa powstawania poszczególnych fragmentów. Choć w podtytule książki znalazło
268
RECENZJE I OMÓWIENIA
[6]
się wskazanie, iż praca zawiera materiały z sympozjum zorganizowanego w ramach
obchodów 40-lecia koronacji obrazu Matki Bożej Świętolipskiej i 25-lecia nadania
świątyni tytułu bazyliki mniejszej, treść wstępu niesie informację, że niektóre teksty
powstały ponad 60 lat temu, inne natomiast na okoliczność czwartego sympozjum dotyczącego Świętej Lipki. Autor wstępu przywołał daty poprzednich sympozjów, natomiast dni sympozjum ostatniego nie zostały przywołane.
Praca pod redakcją ks. Jacyniaka została podzielona na trzy części. Tytuł pierwszej
spośród nich „Przez wieki”, sugeruje próbę odważnego spojrzenia na bogatą tematykę oraz podjęcie wielości tematów, które wpisują się w historię naznaczoną potęgą
ducha i bezkompromisowym podejmowaniem obrony wiary i tożsamości. Pierwsza
część (s. 15-198) zawiera teksty autorów duchownych i świeckich, którzy zajmują
się tematyką teologiczną, historyczną, czy konserwatorską. Mieści się tutaj o. Jacek
Bolewski SJ z artykułem Niebieska droga Maryi. Teologiczne znaczenie Matki Bożej
Świętolipskiej (s. 30-39), Eliza Buszko z Problemami konserwatorskimi sanktuarium
w Świętej Lipce (s. 176-200), aż po Świętą Lipkę w poezji i legendzie (s. 118-130)
Zbigniewa Chojnowskiego. Autorzy artykułów odkrywają przed czytelnikami bogactwo dokumentów dotyczących „Częstochowy Północy”. Robert Danieluk SJ znajduje Świętą Lipkę w dokumentach Rzymskiego Archiwum Towarzystwa Jezusowego
(s. 73-87), natomiast Lidia Zielińska zajęła się Księgozbiorem starodruków święto­
lipskich w Bibliotece Bobolanum w Warszawie (s. 88-91), tam także podjęła poszukiwania Danuta Zielińska i zaprezentowała Muzykalia świętolipskie przechowywane
w Bibliotece Bobolanum w Warszawie (s. 92-97). Nie zabrakło także tekstu dotyczącego słynnych organów świętolipskich (s. 131-146) i przedłożenia o świętolipskich
pieśniach ( s. 147-166). Ponieważ sanktuarium jest zwykle szczególnie wyrazistym
znakiem działania Bożej łaski, o. Jerzy Paszenda SJ napisał artykuł Cuda i łaski
w Świętej Lipce (s. 167-175).
Druga część publikacji nosi tytuł: W ostatnich dziesięcioleciach (s. 199-348),
a prezentowana treść ukazuje m.in. formy aktywności duszpasterskiej, które ujawniały się w Sanktuarium świętolipskim i angażowały osoby z różnych miejsc i środowisk
Polski. Zapisy dotyczące historii stykają się z refleksją teologiczną, a także twórczością kaznodziejską, można tutaj pytać o klucz doboru homiletycznych manifestacji.
Wątpliwości nie budzi z całą pewnością kazanie Prymasa Tysiąclecia Stefana Kard.
Wyszyńskiego Święta Lipka – Szańcem wiary, wygłoszone podczas koronacji Matki
Bożej Świętolipskiej (s. 301-308).
Tekst ks. Andrzeja Kopiczko Władze partyjno-państwowe wobec koronacji obra­
zu Matki Bożej w Świętej Lipce (s. 245-300) podejmuje problematykę niezwykłego
zaangażowania władz państwa totalitarnego służących osłabieniu wartości i oddziaływaniu aktu koronacji Obrazu Matki Bożej. Zaprezentowane fakty są ilustracją
działań rozmaitych służb, mających zdyskredytować i uniemożliwić liczne gromadzenie się wiernych wokół Sanktuarium. Prymas Tysiąclecia widział w koronacjach
wizerunków Matki Bożej okazję ukazania siły wspólnoty Kościoła, potwierdzają to
[7]
RECENZJE I OMÓWIENIA
269
liczne koronacje, na które przybywały tysiące pątników wraz z hierarchią i duszpasterzami. Można sobie wyobrazić jak wiele wysiłku wkładały władze komunistyczne
w torpedowanie inicjatyw Kościoła w całej Polsce. Ks. Andrzej Kopiczko w swoim przedłożeniu umieścił Aneks (s. 258-300), są to Dokumenty władz partyjno-pań­
stwowych dotyczące inwigilacji uroczystości koronacji obrazu Matki Boskiej w Świętej
Lipce. Autor wykorzystał dokumenty z Instytutu Pamięci Narodowej, Archiwum
Państwowego w Olsztynie, Archiwum Akt Nowych w Warszawie i Archiwum Akt
Nowych Archidiecezji Warmińskiej. Prezentowane materiały są świadectwem czasów
i mogą być pomocą w odkrywaniu prawdy i jej pielęgnowaniu.
Ostatnia część publikacji wydaje się dość szczególnym przedsięwzięciem. Jej tytuł
Oni też tworzyli współczesne oblicze Świętej Lipki (s.349-373) sugeruje, że zapis dotyczący opisanych osób łatwo mógłby zostać pominięty i nie zauważony. O. Jacyniak
umieścił w ostatniej części kazania pogrzebowe, bądź wspomnienia o braciach zakonnych, którzy posługiwali poprzez długie lata przy Świętolipskim Sanktuarium. Zresztą
znaczna część tekstów wyszła spod pióra samego Redaktora, który był świadkiem gorliwej posługi swoich współbraci. Przywołanie ważnej i cichej pracy zakonnych braci
z Towarzystwa Jezusowego odkrywa wartość wspólnoty jaką jest zakon, a także wspólnoty jaką jest parafia, z którą pracą i modlitwą byli związani; bez wątpienia ich świadectwo tak dla duszpasterzy jak i wiernych nie pozostaje obojętne.
Wielowątkowa publikacja pod redakcja o. Aleksandra Jacyniaka jest kolejnym elementem odkrywania przeszłości, która wpływa na teraźniejszość i kieruje ku jeszcze
nieznanemu. Dotknięcie wartości miejsca, ludzi i wydarzeń, jest twórczym poszukiwaniem ewangelicznej perły. Różnorodność wybranych tekstów nie przytłacza przesadą
suchego intelektualizmu, natomiast osobiste świadectwa, nie rażą nadmierną słodyczą
sentymentalizmu. Po raz kolejny udało się spojrzeć na przeżywane rocznice w sposób
twórczy, co budzi nadzieję, że kolejne jubileusze staną się przyczynkiem do jeszcze
pełniejszego odkrycia Świętej Lipki – Perły na pograniczu ziem, kultur i wyznań.
Ks. Jerzy Swędrowski
O. Andrzej P o t o c k i OP, Wychowanie religijne w polskich przemianach. Wy­
dawnictwo UKSW, Warszawa 2007, ss. 557.
O. Andrzej Potocki spogląda na omawiane przez siebie zagadnienie niejako
z dwóch perspektyw – tego „co przed” zmianą roku 1990 i tego „co po” tej zmianie.
Że zaś druga wojna światowa, która ściągnęła na nasz kraj komunistyczne zniewolenie, stanowi inną jeszcze cezurę dziejów, przeto i wzorce przedwojenne przywołuje On
w wielu miejscach swojej obszernej pracy.
270
RECENZJE I OMÓWIENIA
[8]
Autor Wychowania religijnego…, przedstawiwszy we Wprowadzeniu podstawowe
definicje, prezentuje różne środowiska wychowawcze, a więc polską rodzinę, nieco
dalej parafię, katechezę dorosłych oraz tę odmianę duszpasterstwa, która jest wprawdzie kierowana do młodzieży, lecz niejako obok lub poza strukturami parafialnymi,
w tym także duszpasterstwo akademickie oraz religijne aspekty wychowania harcerskiego. Jednak aż połowę z szesnastu rozdziałów książki zajęły zagadnienia związane
ze szkołą i przywróconą tam w roku 1990 katechizacją.
Nauczanie religii w okresie wcześniejszym, czyli w salce katechetycznej, stanowi
przypominany wciąż przez o. Potockiego „rewers” katechizacji szkolnej. Oba modele
nauczania zarazem są i nie są tym samym. Chociaż „w salce” i „w szkolnej izbie” spełnia się (spełniało się) taką samą misję kanoniczną, to jednak kontekst społeczny, instytucjonalny, a także topograficzny (!) wywołuje ważkie rozróżnienia. Autor, zgodnie
z dotyczącymi tych zagadnień dokumentami Kościoła podkreśla jednak, że „przeniesiona na teren szkoły katecheza oczywiście nie przestała być parafialną”, a „wspólnota
parafialna ‘powinna pozostać krzewicielką i inspiratorką katechezy’ ” (s. 254).
Co możliwe jest na wsi lub w mniejszym mieście, zostaje w znacznej mierze zburzone w warunkach współczesnego wielkiego miasta. Tam przecież bardzo liczni spośród
uczniów szkół średnich, a nawet podstawowych, na terenie jednej parafii mieszkają
i uczęszczają (lub nie) do kościoła, a na terenie innej parafii, lub nawet w innej dzielnicy miasta pobierają w szkole naukę katechezy. Przyznajmy, że tylko w takim sensie
katecheza pozostaje dziś zawsze parafialna. Z badań socjologicznych przywołanych
przez o. A. Potockiego wynika jednak, że jakkolwiek dzięki powrotowi nauki religii do
szkół gwałtownie wzrosła liczba młodzieży nią objętej, to liczba młodych ludzi spełniających obowiązek dominicantes zaczęła nieco spadać (s. 255-257, 270 i in.); aczkolwiek przyczyny tego spadku mogą być złożone.
Pisze Autor, że „katecheta musi znać parafię i szkołę, ale również rodzinę, grupę rówieśniczą i sąsiedztwo jako naturalne środowiska wychowujące jego uczniów”
(s. 270), co można zastosować do nauczyciela w ogóle. Postulat ten bywa wszakże dla
wielu niewykonalny.
W rozdziale pod znamiennym tytułem Katecheta między parafią a szkołą – mię­
dzy niebem a ziemi Autor dokonuje ciekawego bilansu osiągnięć i słabości szkolnej
katechezy po kilkunastu latach od jej przywrócenia. Omówienie problemu w ślad za
o. Potockim przekracza jednak ramy niniejszego opracowania. Zwróćmy tu więc uwagę jedynie na pewne sprzeczności odnotowane przez Autora – socjologa. Z jednej bowiem strony, wśród osiągnięć, mamy m.in.: „katecheza w szkole integruje osobowość
ucznia”; „katecheza dowartościowuje wychowawczą funkcję szkoły”; „katecheza na
terenie szkoły w sposób naturalny integruje wychowawczą pracę Kościoła i szkoły”;
z drugiej zaś strony, pośród słabości m.in.: „zwyczajowa niechęć uczniów do szkoły i wszystkiego, co ma szkolny charakter, przenosi się na lekcje religii; religia jako
przedmiot nadobowiązkowy bywa lekceważona bardziej niż inne przedmioty”; „by-
[9]
RECENZJE I OMÓWIENIA
271
wają katecheci sfrustrowani, zniechęceni trudnymi warunkami pracy, w tym zwłaszcza brakiem akceptacji ze strony ogółu uczniów” (s. 256-258).
Oczywiście, w różnych środowiskach bywa różnie, lecz przecież takie stwierdzenia
mogą dotyczyć tyleż szkolnej katechezy, co szkoły polskiej w ogóle (!), więc to samo
co o katechecie można powiedzieć o nauczycielu innego przedmiotu. Nie miejsce tu na
wymienianie owych licznych w pracy o. Potockiego stwierdzeń, z których wyciągamy
wniosek, że szkolna „ziemia” pozostała na dotychczasowym miejscu (z którego wszak
zamierzano ją od roku 1990 „poruszyć”), zaś katecheza wciąż jest na jej powierzchni
zaledwie wyspą, i to bynajmniej nie „niebiańską”, gdy zważyć na to, co się niekiedy
dzieje na zajęciach z tego przedmiotu (s. 179-181 i in. z rozdziału Młodzież o kateche­
zie i swoich katechetach.
Tymczasem, jak wynika choćby z badań empirycznych przeprowadzonych przez
Autora w roku 1995, zasób naszej religijności, jaki zawdzięczamy poprzednim pokoleniom, jest wciąż bogaty. Oznajmienie, że oto socjologowie stwierdzili wtedy wśród
dzieci i młodzieży „masowe korzystanie z katechezy – dość często bez zracjonalizowanej (a przynajmniej trudnej do zwerbalizowania) motywacji oraz przy sporym znaczeniu motywu przynależności do wyznania, do Kościoła” (s. 193) należy uznać za
niezwykle doniosłe.
Autor prezentuje temat systematycznie, formułując w wielu miejscach cenne postulaty zmian. Jednak z niektórymi Jego wnioskami wypada polemizować. Pisze On
m.in.: „Szkoła, która w czasach PRL-u skoncentrowała się głównie na kształceniu i na
pracy ideologicznej, w III Rzeczypospolitej podjęła poważną próbę dowartościowania
swej funkcji wychowawczej. […] Teraz nie można już było wychowywać dwutorowo:
religijnie (w kościele, w domu) i świecko (w szkole, w organizacjach młodzieżowych).
Nieodzowna stała się symbioza, a może raczej jednolitość wychowania. Myślenie
Kościoła i postulaty MEN spotkały się[…]. Szczególną szansą na zintegrowanie oddziaływań wychowawczych Kościoła i szkoły stała się katecheza i posługa katechety”
(s. 231). To wciąż są pragnienia, jakie zapewne w niektórych polskich szkołach udaje
się choć częściowo spełniać tamtejszej kadrze nauczającej.
Jeden z rozdziałów poświęca Autor prezentacji szkoły katolickiej i stwierdza
w nim, że w katolickiej Polsce, w roku 2000, „szkoły katolickie […] stanowiły ledwie 1% ogółu placówek” (s. 309). Ta liczba mówi sama za siebie i prawdopodobnie
nie uległa zmianie do dzisiaj. Pouczające rezultaty przyniosłoby badanie dzisiejszych
szkół pod kątem zgodności ich funkcjonowania z modelem zarysowanym w encyklice
papieża Piusa XI Divini Illius Magistri – o chrześcijańskim wychowaniu młodzieży.
Autor właśnie ten dokument przywołuje jako pierwszy spośród traktujących o wychowaniu, a wydanych przez Magisterium w XX wieku (s. 316).
Powrót katechizacji do szkoły potraktowano u nas po roku 1989 jako punkt dojścia, a nie jako zaledwie wstęp do cywilizacyjnej odbudowy naszej Ojczyzny po licznych katastrofach XX wieku – odbudowy właśnie poprzez szkołę. Autor podaje, że
oto w roku 1994, w całym kraju, „według ówczesnych danych Sekretariatu Episkopatu
272
RECENZJE I OMÓWIENIA
[10]
Polski, wśród […] 1200 szkół niepublicznych działały 92 szkoły katolickie” (s. 308309). Zauważmy, że pewna część z tych ostatnich funcjonowała już przed rokiem 1989.
Tak więc to nie organizacje bezpośrednio związane z Kościołem, ani osoby wprost
upoważnione przez Kościół ruszyły wtedy do budowania w Polsce oferty oświatowej
alternatywnej wobec spuścizny po PRL-u.
Jak podaje Autor, w latach poprzedzających wybuch drugiej wojny światowej,
wśród kilkunastu tysięcy katechetów pracujących w polskiej oświacie „wyłącznie pracy w szkołach poświęcało się […] 632 księży prefektów szkół powszechnych i 446
szkół średnich” (s. 69). Prefektów takich dzisiaj nie ma, natomiast w naszych ośrodkach akademickich pracuje kilkuset specjalnie tam powołanych duszpasterzy, w roku
1998 było ich 276 (s. 410), która to okoliczność ma przecież swoje przedwojenne
antycypacje.
Jak wyznaje jeden z cytowanych przez o. Potockiego akademickich duszpasterzy,
„wśród studentów akcent powinien być położony na prawdę, czyli na to co się nazywa studiowaniem Biblii, Ojców Kościoła, Magisterium. To się studentom nie za bardzo podoba (sic!). Wolą zaklaskać ‘Abba, Ojcze’ i przeżyć coś miłego, uczuciowego”
(s. 414). To nie zaskakuje, skoro ci studenci przybyli właśnie ze szkoły, czyli z miejsca gdzie też wesoło klaskano i gdzie Ojcowie Kościoła mogli nawet nie być wspominani. Nadto, zarówno katechizacja szkolna, jak i udział w spotkaniach akademickiego
duszpasterstwa są przecież nieobowiązkowe – dla chętnych. Autor zauważa wszakże,
iż niektórzy duszpasterze akademiccy starają się o wprowadzenie swojej oferty dydaktycznej do uczelnianego programu zajęć (s. 409-420).
Do innej sfery, również omawianej przez o. A. Potockiego w kontekście duszpasterstwa studentów, należy „ryzyko utrwalania […] ekskluzywizmu” (s. 417-418), od
którego nie są wolne niektóre nowe ruchy katolickie (i niektórzy duszpasterze) oraz rywalizacja pomiędzy tymi ruchami.
Do ludzi młodych adresowane są inne jeszcze przedsięwzięcia duszpasterskie, o zasięgu regionalnym lub nawet ogólnokrajowym. Dwa zwłaszcza omawia o. A. Potocki,
a są to: „Lednica” oraz „Przystanek Jezus” (s. 381-395). Same peregrynacje młodych
ewangelizatorów prowadzone w obozowisku uczestników „Przystanku” (właściwie
„Przystanku Woodstock”) są najpewniej spełnianiem odwiecznej misji Kościoła, czyli
owym nauczaniem „w porę i nie w porę”. Przyjrzyjmy się jednak uważniej całej reszcie, czyli formie tłumnych i hałaśliwych zjazdów „w stylu show”, jak określa lednickie
działania o. Potocki (s. 381). Przecież owa forma, przynajmniej w znacznym zakresie, nie pochodzi ani z zasobów tej kultury, na jakiej Kościół budował, ani tej, którą
zbudował. Duszpasterze posługujący się estradą, mikrofonami, gigantofonami, reflektorami i „rockiem” sięgają w istocie po narzędzia, jakie upowszechnili ci, przeciwko
wpływom których prowadzone jest całe to duszpasterstwo. Czy adresaci duszpasterstwa opartego na formach współczesnej rozrywki zrozumieją katolickie nauki i obrzędy, gdy zetkną się wreszcie ze zwyczajną religijną aktywnością, wolną od tych form?
[11]
RECENZJE I OMÓWIENIA
273
Wreszcie harcerstwo. To bardzo dobrze, że znalazło się ono w owym obszernym
przeglądzie zagadnień zaprezentowanym nam przez o. A. Potockiego. W ostatnich
latach obserwujemy wszakże zanik tego niezmiernie pożytecznego społeczno-wychowawczego ruchu, dokonujący się w stopniu dotąd u nas nieznanym. Zapytajmy –
w jakim stanie dotrwa harcerstwo do niedalekiej już setnej rocznicy swego istnienia?
Autor, tak jak w przypadku innych zjawisk i procesów z obszaru wychowania religijnego, podaje tu zwięzły zarys historyczny. Wskazuje On m.in. na to, że idea i praktyka przedwojennego harcerstwa była żywa w niektórych środowiskach w latach 80,
a nawet wcześniejszych, pomimo totalnego, zdawało by się, zawłaszczenia ruchu harcerskiego przez komunistyczne państwo. Wprawdzie harcerstwo powstało z inspiracji chrześcijańskiej, lecz ten jego rys udało się komunistom zatrzeć w świadomości
jednego lub nawet dwóch pokoleń. Niemniej, przejawy „ożywienia religijnego przynajmniej części środowisk harcerskich”, które o. Potocki słusznie wiąże z papieskimi
pielgrzymkami (s. 467-468 i in.), tu i owdzie obserwować można było nawet nieco wcześniej; i zapewne nie mogło być inaczej, skoro oficjalny Związek Harcerstwa
Polskiego liczył w tamtych czasach około 3 miliony członków, w przytłaczającej większości dzieci i młodzieży w wieku szkolnym (s. 431).
Sporo miejsca poświęca o. A. Potocki powziętej przez władze państwowe w roku
1986 próbie wprowadzenia do szkół przedmiotu „religioznawstwo”. Wszelako, nie
dla wszystkich szkół średnich zdążono przygotować nauczycieli tego przedmiotu
w owym kilkuletnim zaledwie okresie jego wdrażania (s. 105). Aż dziw bierze, że
przedmiot ten, pomyślany jako „antidotum na katechezę” (s. 101), wprowadzono z tak
wielkim opóźnieniem – aż ćwerć wieku od usunięcia katechizacji ze szkół, w dziewiątym roku pontyfikatu papieża-Polaka.
Autor przytacza wyniki badań nad recepcją religioznawstwa w polskich szkołach,
zwłaszcza tych, które sam przeprowadził w latach 1986-1987 (s. 125-134). Jak można wnioskować z przedstawionych intencji inspiratorów tego przedmiotu, zwalczanie
wpływów pozaszkolnej wówczas katechezy miało postępować niejako dwutorowo.
Otóż władze oświatowe zamierzały propagować marksistowski naukowy światopogląd, zatem kwestionować sens religii jako takiej, lecz zarazem, o paradoksie, nauczać
katolicką w przytłaczającej większości młodzież o innych religiach, także o innych
wyznaniach chrześcijańskich.
Jak stwierdza o. A. Potocki, „religioznawstwo w takim wydaniu, w jakim faktycznie trafiło do klas szkolnych, nie laicyzowało na miarę oczekiwań – i pewnie obaw –
młodzieży”. Tylko (czy może „aż”) 26,1% uczniów-respondentów na początku roku
szkolnego i 16,1% na końcu roku podawało, że poprzez nauczanie religioznawstwa
próbowano młodzież zlaicyzować (s. 126-127). Natomiast odpowiadając na pytanie, kto powinien uczyć w szkole tego przedmiotu, prawie 2/3 uczniów wskazało na
„przedstawicieli poszczególnych religii i wyznań” (s. 133).
Czytając Wychowanie religijne w polskich przemianach odczuwa się satysfakcję
z obcowania z dziełem, w którym tytułowe zagadnienie potraktowano szeroko. Autor
274
RECENZJE I OMÓWIENIA
[12]
nie poprzestaje wszakże na samej socjologii, lecz formułuje liczne postulaty dydaktyczne i duszpasterskie, określa też wyzwania, jakie niosą ze sobą nowe czasy (zwłaszcza w rozdz. 8 Katecheza wobec wyzwań współczesności). Atoli w obecnej sytuacji
trudno oczekiwać, aby szkolna katechizacja przynosiła widoczne w najszerszym zakresie rezultaty, choćby tylko na poziomie uczniowskiego zachowania się, skoro do
polskiej szkoły mają swobodny dostęp coraz to inne oferty edukacyjne rozmaitej proweniencji, także te otwarcie antychrześcijańskie. Nawiązując do spostrzeżeń jednego z autorów o. Potocki zauważa, że jakkolwiek w okresie PRL-u pedagogika szkolna
i rodzinno-kościelna „rozeszły się”, teraz nadszedł czas rozdziału pomiędzy pedagogiką rodzinną i kościelną (s. 222); przy czym ta ostatnia nie znajduje należytego oparcia
w szkole. Doprawdy, w dawnych szkołach rząd dusz sprawował z natury rzeczy ksiądz
prefekt. Natomiast dzisiaj katecheta skazany jest w wielu placówkach na zajmowanie
pozycji wciąż defensywnej.
Marcin Drewicz
Joseph E. S t i g l i t z, Making Globalization Work. New York – London 2007, ss.
XXV + 374.
Globalizacja wzbudza ogromne kontrowersje nie tylko w środowisku naukowym,
ale także wśród światowych elit politycznych oraz społeczeństw większości państw
świata. Wielu czołowych ekonomistów świata np. Thomas L. Friedman (autor książki The World Is Flat) należy do gorących zwolenników globalizacji. Podobnie problem globalizacji widzą kolejni prezydenci Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony
przywódcy wielu państw Trzeciego Świata, pozarządowe organizacje oraz antyglobaliści uważają, że globalizacja to przekleństwo dla biednych, to swoista gra o sumie
zerowej, co oznacza, iż państwa wysoko uprzemysłowione bogacą się kosztem najbiedniejszych państw. Wskazuje się przykładowo, że różnica zamożności pomiędzy
państwami bogatymi a biednymi rośnie zamiast się zmniejszać.
Recenzowana książka jest kolejnym głosem w sporze o globalizację. Joseph
E. Stiglitz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 2001 r., były główny ekonomista Banku Światowego oraz wykładowca na Uniwersytecie Columbia, jest nie
tylko naukowcem, ale także praktykiem. Podczas pracy w Banku Światowym zdobył ogromne doświadczenie, które pozwoliło mu na przedstawienie własnej wizji globalizacji. Autor skupia się na ekonomicznej globalizacji świata analizując działalność
największych międzynarodowych instytucji finansowych (np. Bank Światowy czy
Międzynarodowy Fundusz Walutowy) oraz rządów największych wysoko uprzemysłowionych państw świata. Chociaż recenzowana praca dotyczy głównie zagadnień
ekonomicznych, została napisana prostym językiem a terminologia ekonomiczna oraz
[13]
RECENZJE I OMÓWIENIA
275
dane liczbowe zostały maksymalnie ograniczone. Autor szeroko omawia także skutki
społeczne procesów globalizacyjnych w państwach Trzeciego Świata. W rezultacie recenzowana książka nie jest typową pozycją dla ekonomistów, ale dla szerszego ogółu
czytelników zainteresowanych procesem globalizacji.
Opracowanie otwiera spis treści (s. VII). Następnie zamieszczono przedmowę
(s. XI-XVIII). Całość składa się z dziesięciu rozdziałów. W końcowej części pracy
zamieszczono zakończenie (s. 293-306), przypisy (s. 354) oraz indeks osobowo-rzeczowy s. (355-374). Najważniejsze problemy poruszane w książce dotyczą: handlu
międzynarodowego i taryf, praw patentowych, zasobów naturalnych, zanieczyszczenia środowiska, międzynarodowych korporacji, problemów międzynarodowego zadłużenia oraz demokratyzacji procesu globalizacji. Każdy z rozdziałów składa się
z dwóch podstawowych części. Na wstępie autor odnosi się głównie krytycznie do aktualnego stanu określonych aspektów procesów globalizacyjnych a następnie przedstawia plan działania, który ma uzdrowić sytuację.
Ważnym rozdziałem recenzowanej książki jest rozdział trzeci dotyczący handlu
międzynarodowego. Zwolennicy globalizacji twierdzą, że liberalizacja handlu w skali
światowej prowadzi do wzrostu gospodarczego a w konsekwencji do wzrostu poziomu
życia w skali światowej. Autor zdecydowanie nie zgadza się z tą opinią. Globalizacja
sterowana jest przez państwa bogate, które chcą liberalizować handel w tych dziedzinach, które mogą im przynieść największe korzyści. W rezultacie taryfy na towary wwożone do państw uprzemysłowionych są znacznie wyższe od tych narzucanych
państwom biednym. Liberalizacja handlu w praktyce dotyczy bardziej państw biednych niż bogatych (s. 59-81).
Dodatkowym problemem jest fakt, iż głównym towarem eksportowym najbiedniejszych państw są produkty rolne. Państwa uprzemysłowione chronią swoje interesy utrzymując wysokie cła na import tych towarów. W konsekwencji państwa biedne
mają umożliwić swobodny dostęp do swoich rynków państwom bogatym, ale same nie
są w stanie skorzystać z dobrodziejstw globalizacji. Ponadto państwa uprzemysłowione subsydiują swoje rolnictwo. Przykładowo w Unii Europejskiej subsydia stanowią
32,5% dochodu rolnika. Efektem jest zaniżanie cen produktów rolnych w skali światowej, co zmniejsza konkurencyjność rolnictwa w najbiedniejszych państwach. Ocenia
się, że subsydiowanie rolnictwa przez państwa bogate pozbawia najbiedniejsze państwa około 100 miliardów dolarów dochodu w skali rocznej. J.E. Stiglitz stwierdza nawet, że bardziej opłaca się być krową w Unii Europejskiej niż biedakiem w państwie
Trzeciego Świata. W biednych państwach połowa ludzi musi przeżyć za poniżej 2 dolary dziennie, podczas gdy przeciętna dotacja na krowę w Unii Europejskiej wynosi
2 dolary dziennie (s. 85-87).
Innym istotnym poruszanym problemem jest demokratyzacja globalizacji. Okazuje
się, że międzynarodowe instytucje decydujące o procesach globalizacyjnych są zdominowane przez państwa Zachodu. Wyraża się to w prawach do głosowania. Prawa
te ustalane są według wielkości gospodarki państwa. Dodatkowo od dawna nie uak-
276
RECENZJE I OMÓWIENIA
[14]
tualnia się tych praw pomimo zmian w gospodarczym układzie sił na świecie. W rezultacie niewielka Belgia posiada więcej głosów niż Chiny, które należą do trzech
największych gospodarczo państw świata. Posiadając przewagę w zakresie praw do
głosowania państwa Zachodu kontrolują proces globalizacji ustalając zasady dla nich
korzystne (s. 276).
W zakresie praw patentowych, szczególnie wymowne jest postępowanie Zachodu
odnośnie praw do produkcji leków generycznych. Leki produkowane przez firmy zachodnie są za drogie dla państw Trzeciego Świata, dlatego państwa biedne próbują
produkować leki generyczne aby ratować swoich obywateli. Okazuje się jednak, że zachodnie firmy chroniąc swoje dochody wnoszą sprawy do sądów międzynarodowych
uniemożliwiając ratowanie życia i zdrowia milionów biedaków z państw Trzeciego
Świata (s. 120-122).
Kolejnym istotnym problemem jest zadłużenie państw Trzeciego Świata. W wielu przypadkach spłaty zadłużenia mogą przekraczać 50% dochodów budżetów państw
biednych. Sytuacja taka uniemożliwia im wzrost gospodarczy. W związku z tym J.E.
Stiglitz stawia prowokującą tezę, zgodnie z którą najbardziej zadłużone państwa
Trzeciego Świata powinny ogłosić bankructwo i nie spłacać długów lub spłacać je tylko w stopniu w jakim umożliwia to sytuacja gospodarcza. Ta odważna teza jest nie do
przyjęcia dla międzynarodowych instytucji finansowych, które uważają, że długi należy spłacać za każdą cenę. J.E. Stiglitz twierdzi jednak, iż udzielający pożyczek powinni byli wiedzieć, że ich spłata będzie w przyszłości niemożliwa. Ponadto każdy ponosi
ryzyko w biznesie. Skoro międzynarodowe instytucje finansowe nienależycie oceniły zdolność kredytową zadłużonych państw to powinny teraz ponieść konsekwencje
swoich błędów. Autor przedstawia także przykłady państw, które ogłosiły bankructwo (np. Argentyna) a pomimo odcięcia dalszego finansowania przez instytucje międzynarodowe rozwijają się gospodarczo w stosunkowo szybkim tempie. Zadziwiający
wniosek z tych rozważań jest taki, iż nie należy się bać swoistego szantażu ze strony
międzynarodowych instytucji finansowych, które grożą odcięciem pomocy finansowej. Paradoksalnie nie spłacanie długów przez państwa biedne poprawia ich sytuację
gospodarczą i finansową (s. 216-225).
Autor odnosi się też zdecydowanie krytycznie do działalności korporacji międzynarodowych w państwach Trzeciego Świata. Korporacje te mają przyczyniać się do
wzrostu gospodarczego poprzez inwestowanie kapitału. W rzeczywistości eksploatują
państwa biedne poprzez uciekanie się do korupcji, zanieczyszczanie środowiska oraz
niszczenie lokalnej gospodarki i lokalnych społeczności. Przychód największych korporacji międzynarodowych jest większy od produktu narodowego brutto wszystkich
państw Afryki subsaharyjskiej, co umożliwia tym korporacjom szantażowanie rządów
państw. Chroniąc swoje dochody, korporacje międzynarodowe odpowiadają za ewentualne szkody tylko do wysokości zainwestowanego kapitału. Rzeczywiste szkody są
często wielokrotnie wyższe. Katastrofa przemysłowa w mieście Bhopal spowodowała
śmierć 20 tys. osób a 100 tys. poniosło straty na zdrowiu. Średnie odszkodowanie na
[15]
RECENZJE I OMÓWIENIA
277
osobę wyniosło zaledwie 500 dolarów. Wkraczające do państw biednych sieci supermarketów niszczą lokalną gospodarkę prowadząc do rozbicia lokalnych społeczności,
tradycji i stylu życia (s. 187-197).
Przewodnia myśl recenzowanego opracowania jest następująca: globalizacja obraca się przeciwko państwom biednym będąc dla nich swego rodzaju paktem z diabłem. Jednocześnie autor wyraża nadzieję, że lepszy świat, w którym więcej ludzi
odnosi korzyść z procesów globalizacyjnych jest możliwy. Do najważniejszych elementów przedstawionego planu działania należą: ustalenie sprawiedliwych taryf
w skali światowej, umożliwienie dostępu towarów rolnych produkowanych w państwach biednych do państw rozwiniętych, umożliwienie państwom biednym dostępu
do tanich leków, umorzenie długów najbiedniejszym państwom, umożliwienie państwom zadłużonym ogłoszenia bankructwa, zmuszenie korporacji międzynarodowych
do odpowiedzialnego zachowania, zmiana zasad działalności międzynarodowych instytucji finansowych.
Można jednakże odnieść wrażenie, że recenzowana książka jest jednostronna. Autor
skupia się prawie wyłącznie na wadach globalizacji. Nawet w odniesieni do państw
Zachodu autor stwierdza, że globalizacja sprzyja głównie bogatym w państwach bogatych podczas gdy biedni pozostają nadal biedni (s. 272-273). J.E. Stiglitz wspomina
co prawda o ogromnym sukcesie gospodarczym Chin i Indii, ale jednocześnie natychmiast ten sukces deprecjonuje (s. 42-43). Autor nie zauważa także, że nawet biedne
państwa Afryki subsaharyjskiej rozwijają się w ostatnich kilku latach szybciej niż państwa bogate. W ostatnich latach w samych tylko Chinach i Indiach miliard ludzi opuściło szeregi biednych w rezultacie gwałtownego wzrostu gospodarczego. Rodzi się
pytanie jak jest to możliwe skoro globalizacja działa podobno przeciwko interesom
państw Trzeciego Świata? W sumie recenzowana książka odnosi się głównie do około
50 najbiedniejszych państw świata zamieszkałych przez miliard ludzi. W skali wszystkich państw Trzeciego Świata obraz globalizacji autorstwa J.E. Stiglitza przedstawiony jest w zbyt ciemnych barwach.
Przedstawione uwagi krytyczne nie zmieniają jednakże faktu, iż praca J.E. Stiglitza
stanowi istotny wkład w dyskusję nad globalizacją. Szczególnie wartościowy jest katalog działań, które należy podjąć w celu usprawnienia procesu globalizacji. Wiele tez
zawartych w książce J.E. Stiglitza stanowi zaprzeczenie potocznego myślenia na temat
globalizacji. Prowokacyjne niejednokrotnie tezy recenzowanej pracy zmuszają do myślenia oraz pozwalają wyrobić sobie własny pogląd na globalizację.
Krzysztof Czubocha
Nakładem
Wydawnictwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
w Warszawie
ukazała się książka
Andrzej Ochocki
Ludność świata – powinność i kapitał
W zamyśle autora książka jest próbą zarysowania przedmiotu
demografii społecznej, którą wstępnie określa jako dziedzinę nauki,
która bada i opisuje znaczenie procesów demograficznych
dla kształtowania polityki społecznej demokratycznego państwa.
Dystrybucję prowadzi:
Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Warszawa, ul. Dewajtis 5, tel. (22) 561-89-23; fax (22) 561-89-11
oraz Księgarnia dwójka
Warszawa, ul. Wóycickiego 1/3, bud. 23, p. 015, tel. (22) 569-68-68
e.mail: [email protected]
www.wydawnictwo.uksw.edu.pl
Ochocki_ludno.indd 5
2010-08-30 09:34:45
0 09:34:45
K R O N I K A
W Y D Z I A Ł U
Saeculum Christianum
17 (2010) nr 2
KS. JÓZEF MANDZIUK
KRONIKA WYDZIAŁU NAUK HISTORYCZNYCH
I SPOŁECZNYCH ZA ROK 2009
Sympozja, seminaria i konferencje naukowe
Lp.
Temat
Data
1 Sanctssima
23 IV
Trinitas et
2009
musica: choralis,
figuralis atque
instrumentalis
2 Cyfrowa
przeszłość.
Metody
komputerowe w
archeologii
3 Socjologia życia
religijnego:
tradycje
badawcze
wobec zmiany
kulturowej
4 Muzułmanie
w EU. Czy
imigranci z
krajów muzułmańskich
powinni mieć
prawo do życia
według szarłatu
w Europie?
7-8 V
2009
15 V
2009
18 V
2009
Miejsce
Organizator
Aula Jana
Wydz. Nauk
Pawła II -UKSW Historycznych
i Społecznych.
Specjalność
Muzykologia
Kościelna
Wielka sala
Wydz. Nauk
wykładowa
Historycznych
- UKSW, ul.
i Społecznych.
Wóycickiego 1/3 Instytut
Archeologii
Wielka sala
Wydz. Nauk
wykłaHistorycznych
dowa–UKSW, i Społecznych.
ul.
Instytut
Wóycickiego 1/3 Socjologii.
Współorganizator
Pałac
Wydz. Nauk
Kazimierzowski Historycznych
UW
i Społecznych.
Instytut
Politologii
Centrum
Europejskie UW
i Zakład Islamu
Europejskiego UW
Oddział
Warszawski
Polskiego
Towarzystwa
Socjologicznego
280
[2]
KRONIKA WYDZIAŁU
5 KaszubskoPomorska myśl
społecznopolityczna
6 Państwo w
budowie 19892009.Porządek
konstytucyjny,
kultura
polityczna,
wymiar
sprawiedliwości
18-19
V
2009
Wielka sala
wykładowa –
UKSW, ul.
Wóycickieg 1/3
Wydz. Nauk
Historycznych
I Społecznych.
Katedra
Teorii Państwa
i Polityki
Międzynarodowej
11 XII Aula R.
Wydz. Nauk
2009 Schumana Historycznych
UKSW, ul.
I Społecznych.
Wóycickiego 1/3 Instytut Politologii
Instytut Nauk
Politycznych
i Stosunków
Międzynarodowych UJ
Stopnie naukowe
1. Habilitacje
Wojciech B i e l e c k i, Syndrom choroby funkcyjnej – socjologiczny
mit czy rzeczywistość?
Recenzenci: prof. dr hab. Antonina Ostrowska
prof. dr hab. Stanisław Kosiński
prof. dr hab. Irena Wrońska
ks. prof. UKSW dr hab. Janusz Balicki
Data kolokwium: 1 VI 2009 r.
Ks. Jan Z o w c z a k, Etos nauczycieli w warunkach polskiej
transformacji. Studium socjologiczne.
Recenzenci: ks. prof. dr hab. Leon Dyczewski
prof. dr hab. Wojciech Świątkiewicz
prof. dr hab. Bogusław Śliwerski
ks. prof. UKSW dr hab. Sławomir Zaręba
Data kolokwium: 7 XII 2009 r.
2. Doktoraty
Dariusz K r z e m i ń s k i, Duszpasterskie akcje trzeźwościowe
i reakcje władz rosyjskich w diecezji płockiej 1831-1863.
Promotor: prof. UKSW dr hab. Bohdan Cywiński
Recenzenci: ks. prof. dr hab. Michał Marian Grzybowski
prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki
[3]
KRONIKA WYDZIAŁU
281
Data obron: 1 XII 2008 r
Data nadania stopnia: 5 II 2009 r.
Zygmunt P e l c z a r, Regionalizm w twórczości i działalności Księdza
Jana Rąba.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: prof. URz dr hab. Zygmunt Sibiga
ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Data obrony: 15 XII 2009 r.
Data nadania stponia: 5 I 2009 r.
Joanna Zofia P r z y b e k - M i t a, Dzieje rzeszowskiego pielęgniarstwa
w latach 1945-2005.
Promotor: ks. prof. dr hab. Józef Mandziuk
Recenzenci: prof. PRz dr hab. Grzegorz Ostasz
Ks. prof. UKSW dr hab. Piotr Zwoliński
Data obrony: 18 XII 2008 r.
Data nadania stopnia: 5 I 2009 r.
Danuta O l e j n i k, Etos hotelarza. Studium na przykładzie hoteli
zrzeszonych w Polish Prestige Hotels & Resorts.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Recenzenci: prof. APS dr hab. Paweł Boryszewski
prof. UKSW dr hab. Sławomir Zaręba
Data obrony: 19 I 2009 r
Data nadania stopnia: 2 II 2009 r.
Anna W o j n a r o w s k a, Spółdzielczość w okresie transformacji
ustrojowej w Polsce.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: ks. prof. KUL dr hab. Jerzy Gacko
ks. prof. UKSW dr hab. Janusz Balicki
Data obron: 19 I 2009 r.
Data nadania stopnia: 2 II 2009 r.
Judyta I w a ń s k a, Epidemia w starożytnym świecie grecko-rzymskim.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Kołosowski
Recenzenci: ks. prof. dr hab. Augustyn Eckmann
ks. prof. UKSW dr hab. Józef Naumowicz
Data obrony: 29 I 2009 r.
Data nadania stopnia: 2 II 2009 r.
282
KRONIKA WYDZIAŁU
[4]
Magda U r b a n s k a, Ruch feministyczny w Polsce jako odpowiedź
na nierówny status kobiety.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: ks. prof. UOp dr hab. Piotr Morciniec
ks. prof. UKSW dr hab. Janusz Balicki
Data obrony: 30 I 2009 r.
Data nadania stopnia: 2 II 2009 r.
Renata S o s i ń s k a – M i c i o r e k, Twórczość Marii Szymanowskiej
(1789-1831) w kontekście kształtowania się polskiej muzyki narodowej
w początkach XIX wieku.
Promotor: prof. UKSW dr hab. Katarzyna Dadak-Kozicka
Recenzenci: prof. dr hab. Maria Piotrowska
ks. prof. UKSW dr hab. Kazimierz Łatak
Data obrony: 30 I 2009 r.
Data nadania stopnia: 2 II 2009 r.
Agnieszka Ewa K a m p k a, Perswazja w języku polskim. Na
przykładzie exposes premierów III RP i debat nad programem rządu.
Promotor: prof. dr hab. Aniela Dylus
Recenzenci: prof. UW dr hab. Grażyna Ulicka
prof. UKSW dr hab. Paweł Ruszkowski
Data obrony: 23 II 2009 r.
Data nadania stopnia: 2 III 2009 r.
Agnieszka Estera Ł u c z a k, Grabież dóbr kultury z majątków
ziemiaństwa polskiego w Wielkopolsce w czasie okupacji niemieckiej
w latach 1939-1945.
Promotor: prof. UKSW dr hab. Jan Żaryn
Recenzenci: prof. dr hab. Tomasz Szarota
prof. UKSW dr hab. Bohdan Cywiński
Data obrony: 2 II 2009 r.
Data nadania stopnia: 2 III 2009 r.
Józef M u c h a, Współczesne uwarunkowania pokoju. Studium na
przykładzie orędzi na Światowy Dzień Pokoju.
Promotor: ks. prof. Henryk Skorowski
Recenzenci: ks. prof. URz dr hab. Andrzej Garbarz
Prof. UKSW dr hab. Zofia Sujkowska-Życka
Data obrony: 23 II 2009 r.
Data nadania stopnia: 2 III 2009 r.
[5]
KRONIKA WYDZIAŁU
283
Taras J a n k ó w, Problem samobójstw wśród dzieci i młodzieży.
Studium socjologiczne na przykładzie Ukrainy.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: prof. URz dr hab. Zygmunt Seliga
ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Data obrony: 13 III 2009 r.
Data nadania stopnia: 6 IV 2009 r.
Jarosław W i e l g o s, Prawo do wolności sumienia i wyznania
w warunkach izolacji więziennej.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: bp prof. dr hab. Tadeusz Płoski
ks. dr hab. Tadeusz Bąk
Data obrony: 16 III 2009 r.
Data nadania stopnia: 6 IV 2009 r.
Adam Wojciech B u ł a w a, Samodzielni dowódcy oddziałów zbrojnych
Powstania Styczniowego (1863-1864). Próba portretu zbiorowego.
Promotor: prof. dr hab. Janusz Wojtasik
Recenzenci: prof. dr hab. Mieczysław Wrzosek
prof. UKSW dr hab. Janusz Odziemkowski
Data obrony: 30 III 2009 r.
Data nadania stopnia: 6 IV 2009 r.
Elżbieta P a z i e w s k a, Samorząd m.st. Warszawy w okresie
międzywojennym i w latach 1990-2005. Studium porównawcze orga­
nizacji struktur zarządzania.
Promotor: prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki
Recenzenci: prof. dr hab. Marian Marek Drozdowski
prof. UKSW dr hab. Janusz Odziemkowski
Data obrony: 24 III 2009 r.
Data nadania stopnia: 6 IV 2009 r.
Karolina Elżbieta B u k o w i e c k a, Oficja rymowane o św. Jadwidze
w polskich rękopisach średniowiecznych. Studium muzykologiczne.
Promotor: ks. prof. dr hab. Jerzy Pikulik
Recenzenci: prof. UOp dr hab. Remigiusz Pośpiech
prof. UKSW dr hab. Czesław Grajewski
Data obrony: 21 IV 2009 r.
Data nadania stopnia: 11 V 2009 r.
284
KRONIKA WYDZIAŁU
[6]
Michał Bogdan N o w a k, Świat chrześcijański XVII-XVIII wieku
w spotkaniu z innymi cywilizacjami – próba syntezy na podstawie
relacji wybranych podróżników europejskich i arabskich.
Promotor: ks. prof. dr hab. Józef Mandziuk
Recenzenci: ks. prof. dr hab. Jan Walkusz
prof. UKSW dr hab. Janusz Odziemkowski
Data obrony: 27 IV 2009 r.
Data nadania stopnia: 11 V 2009 r.
Eugeniusz Grzegorz W i ą z o w s k i, Salezjanie na Pomorzu
Środkowym w latach 1945-2000.
Promotor: ks. prof. dr hab. Józef Mandziuk
Recenzenci: ks. prof. UAM dr hab. Bernard Kołodziej
ks. prof. dr hab. Janusz Zbudniewek
Data obrony: 27 IV 2009 r.
Data nadania stopnia: 11 V 2009 r.
Wiesław Ireneusz D z i e ł c z y k, Czynniki przedsiębiorczości w
Polsce po 1989 roku.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: ks. prof. KUL dr hab. Jerzy G o c k o
prof. UKSW dr hab. Andrzej Ochocki
Data obrony: 27 IV 2009 r.
Data nadania stopnia: 11 V 2009 r.
Beata Magdalena K u r z y ń s k a, Bezdzietność jako problem
współczesnej polskiej rodziny i jej skutki.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: prof. UW dr hab. Iwona Jakubowska-Branicka
ks. prof. UKSW dr hab. Sławomir Zaręba
Data obrony: 28 IV 2009 r.
Data nadania stopnia: 11 V 2009 r.
Dariusz G a j, Społeczne znaczenie właściwej dokumentacji zawierania
związków małżeńskich w polskim prawie cywilnym i kanonicznym
w XX wieku.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Henryk Stawniak
Recenzenci: ks. prof. PAT dr hab. Tomasz Rozkrut
ss. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Data obrony: 28 IV 2009 r.
Data nadania stopnia: 11 V 2009 r.
[7]
KRONIKA WYDZIAŁU
285
Rafał W i ś n i e w s k i, Programy stypendialne organizacji
pozarządowych dla młodzieży jako narzędzie wyrównania szans
rozwoju kulturowo-społecznego w Polsce (w latach 2001-2006).
Promotor: prof. dr hab. Elzbieta Rekłajtis
Recenzenci: prof. UJ dr hab. Leszek Korporowicz
ks. prof. UKSW dr hab. Sławomir Zaręba
Data obrony: 18 V 2009 r.
Data nadania stopnia: 1 VI 2009 r.
Stanisław S o r y s, Pozycja ustrojowa wójta w III Rzeczpospolitej
Polskiej. Studium analityczne na przykładzie wybranych gmin
Małopolski.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Henryk Stawniak
Recenzenci: dr hab. Ewa Nalewajko
ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Data obrony: 29 V 2009 r.
Data nadania stopnia: 1 VI 2009 r.
Tadeusz M e n t e l, Formacja świeckich w Kościele do aktywnej
działalności w społeczeństwie. Studium na podstawie Diecezji
Sandomierskiej.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bąk
Recenzenci: prof. APS dr hab. Paweł Boryszewski
ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Data obrony: 2 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 15 VI 2009 r.
Bartłomiej Rober B y d o ń, Polskie wojska chemiczne 1918-1939.
Promotor: prof. dr hab. Krzysztof Komorowski
Recenzenci: prof. dr hab. Tadeusz Rawski
prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki
Data obrony: 2 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 15 VI 2009 r.
Monika F r o ń, Sytuacja społeczna polskich migrantów w Wielkiej
Brytanii po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bąk
Recenzenci: prof. dr hab. Ludwik Malinowski
ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Data obrony: 15 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 15 VI 2009 r.
286
KRONIKA WYDZIAŁU
[8]
Ks. Robert M o k r z y c k i, Społeczno-akademicka działalność Caritas
Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego w latach 1996-2008.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Recenzenci: ks. prof. dr hab. Mirosław Kalinowski
ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Data obrony: 16 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
Henryk Jan M a ł e k, Bezpieczeństwo osobiste obywateli w debacie
społecznej nad reforma prawa karnego w okresie transformacji
ustrojowej w Polsce.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Janusz Balicki
Recenzenci: ks. bp prof. dr hab. Tadeusz Płoski
dr hab. Radosław Zenderowski
Data obrony: 16 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
Jacek P o d k a m i e n n y, Amerykańscy trapiści w świetle pism
Tomasza Merona.
Promotor: ks. prof. dr hab. Józef Mandziuk
Recenzenci: ks. prof. UMK dr hab. Witold Kujawski
ks. prof. dr hab. Janusz Zbudniewek
Data obrony: 17 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
Agnieszka Małgorzata Belcer, Rola i znaczenie reklamy telewizyjnej
w życiu dziecka.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Sławomir Zaręba
Recenzenci: ks. prof. KUL dr hab. Jerzy Gocko
Ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Data obrony: 18 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
Tadeusz Józef S k o c z e k, Między globalizmem a lokalizmem.
Regionalne media elektroniczne w Polsce.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: prof. SGGW dr hab. Franciszek Kampka
dr hab. Radosław Zenderowski
Data obrony: 18 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
[9]
KRONIKA WYDZIAŁU
287
Andrzej R u d o w s k i, Szkolnictwo wyznaniowe w Polsce jako
instytucja społeczeństwa obywatelskiego.
Promotor: prof. dr hab. Aniela Dylus
Recenzenci: prof. dr hab. Tomasz Żyro
ks. prof. UKSW dr hab. Janusz Balicki
Data obrony: 19 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
Marcin Z a b o r s k i, Współczesne pomniki i miejsca pamięci
w polskiej i niemieckiej kulturze politycznej.
Promotor: prof. dr hab. Klaus Ziemek
Recenzenci: prof. UW dr hab. Stanisław Sułowski
dr hab. Radosław Zenderowski
Data obrony: 19 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
Janusz S ę k o w s k i, Polska broń sieczna. Bronioznawstwo i kon­
serwacja.
Promotor: prof. UwB dr hab. Krzysztof Filipow
Recenzenci: prof. dr hab. Michał Klimecki
prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki
Data Obrony: 24 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
Tomasz Michał K o r c z y ń s k i, Obraz Niemców w świadomości
polskiej młodzieży akademickiej. (Analiza socjologiczna zjawiska ste­
reotypu narodowego na podstawie badania empirycznego przepro­
wadzonego wśród studentów polskich ośrodków akademickich).
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Władysław Majkowski
Recenzenci: prof. APS dr hab. Paweł Boryszewski
ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bak
Data obrony: 29 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 29 VI 2009 r.
Ks. Andrzej Aleksander Z a k r z e w s k i, Patriotyczne i religijne
postawy członków straży ogniowych na terenie Diecezji Płockiej
w latach 1875-1939.
Promotor: ks. prof. dr hab. Michał Marian Grzybowski
Recenzenci: ks. prof. UMK dr hab. Witold Kujawski
ks. prof. UKSW dr hab. Waldemar Graczyk
Data obrony: 30 VI 2009 r.
Data nadania stopnia: 28 IX 2009 r.
288
KRONIKA WYDZIAŁU
[10]
Ks. Paweł C h o d ó r, Zakony męskie w (Archi)diecezji Wrocławskiej
za rządów kardynała Adolfa Bertrama (1914-1945).
Promotor: ks. prof. dr hab. Józef Mandziuk
Recenzenci: ks. dr hab. Wojciech Frączak
ks. prof. UKSW dr hab. Piotr Zwoliński
Data obrony: 12 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 19 X 2009 r.
Robert Andrzej Z a p a r t, Duchowieństwo Kościoła katolickiego na
Rzeszowszczyźnie wobec działalności Polskiego Państwa Podziemnego.
Promotor: prof. PRz dr hab. Grzegorz Ostasz
Recenzenci: ks. prof. PAT dr hab. Jan Szczepaniak
ks. prof. dr hab. Józef Mandziuk
Data obrony: 12 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 19 X 2009 r.
Elżbieta Małgorzata S z a b l e w s k a, Chrześcijańska pajdeja IV
wieku. Program kształcenia młodzieży w ujęciu Bazylego Wielkiego
i Grzegorza z Nazjanzu.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Józef Naumowicz
Recenzenci: prof. dr hab. Juliusz Domański
ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Kłosowski
Data obrony: 13 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 19 X 2009 r.
Maciej D e r e j c z y k, Jakub Bojko działacz społeczno-polityczny.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Recenzenci: prof. UWr dr hab. Halina Lisicka
ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Data obrony: 14 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 19 X 2009 r.
Lidia Stanisława G r a b i e c, Rola systemu komunikacji w biznesie.
Studium na przykładzie firmy Arkus&Romel Group w latach 19912008.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bąk
Recenzenci: prof. UJ dr hab. Jerzy Korpowicz
ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Data obrony: 14 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 19 X 2009 r.
[11]
KRONIKA WYDZIAŁU
289
Krzysztof Marcin M a t e l a, Dłużnicy i wierzyciele w opinii społecznej.
Studium socjologiczne na przykładzie polskich doświadczeń po roku
1989.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bąk.
Recenzenci: ks. prof. KUL Jerzy Gocko
ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Data obrony: 15 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 19 X 2009 r.
Mariola Katarzyna B a h ł a j, Lobbing jako zjawisko społecznogospodarczo-polityczne w Polsce po 1989 roku.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Recenzenci: prof. dr hab. Ludwik Malinowski
ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bąk
Data obrony: 15 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 19 X 2009 r.
Ewa K o w n a c k a, Integracyjna rola maszoperii kaszubskich.
Promotor: ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski
Recenzenci: ks. prof. dr hab. Witold Zdaniewicz
ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bąk
Data obrony: 16 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 19 X 2009 r.
Agnieszka Ewelina S k i b a, Agroturystyka jako czynnik rozwoju
województwa podkarpackiego.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Recenzenci: prof URz dr hab. Zygmunt Sibiga
ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bąk
Data obrony: 20 X 2009 r.
Data nadania stopnia: 7 XII 2009 r.
Grzegorz S o b o t a, Problem migracji w świetle katolickiej nauki
społecznej.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Jarosław Koral
Recenzenci: ks. prof. URz dr hab. Andrzej Garbarz
ks. prof. UKSW dr hab. Sławomir Zaręba
Data obrony: 20 XI 2009 r.
Data nadania stopnia: 7 XII 2009 r.
290
KRONIKA WYDZIAŁU
[12]
Marian S z k o d z i ń s k i, Współpraca Policji z podmiotami ze­
wnętrznymi w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Stu­
dium socjologiczne na przykładzie powiatu leżajskiego.
Promotor: ks. prof. URz dr hab. Andrzej Garbarz
Recenzenci: prof. URz Zygmunt Sibiga
ks. prof. UKSW dr hab. Tadeusz Bąk
Data obrony: 23 XI 2009 r.
Data nadania stopnia: 7 XII 2009 r.
Małgorzata Honorata P a w l u s, Ruch feministyczny w polskiej
przestrzeni politycznej w latach 1997-2005.
Promotor: ks. prof. UKSW dr hab. Janusz Balicki
Recenzenci: prof. SGH dr hab. Ewa Frątczak
prof. dr hab. Aniela Dylus
Data obrony: 23 XI 2009 r.
Data nadania stopnia: 7 XII 2009 r.
Barbara Maria B ą k, Dzieje parafii pw. Trójcy Przenajświętszej
w Głogowie Małopolskim w latach 1946-2006.
Promotor: ks. prof. dr hab. Józef Mandziuk
Recenzenci: ks. prof. dr hab. Stanisław Piech
ks. prof. UKSW dr hab. Waldemar Graczyk
Data obrony: 30 XI 2009 r.
Data nadania stopnia: 7 XII 2009 r.
3. Magisteria
a. Archeologia chrześcijańska: B u g i e w i c z Dawid Dominik, Afro­
dyzja w okresie późnoantycznym i wczesnobizantyjskim. Architektura
i urbanistyka; K o w a l c z y k Łukasz Zbigniew, Sposoby ochrony
i prezentacji reliktów architektonicznych w Polsce; Ł y s z k o w i c z
Grzegorz Andrzej, Znaleziska przedmiotów metalowych w środowi­
sku mokrym od I do V okresu epoki brązu; M i k o s z Marzena,
Popularyzacja archeologii w audycjach Polskiego Radia w drugiej
połowie XX wieku; O s t r o w s k i Rafał Łukasz, Gevaza (Dżerasz)
w okresie wczesnoislamskim i wczesnobizantyjskim. Studium topo­
graficzno-architektoniczne.
b. Historia literatury wczesnochrześcijańskiej: B a n a s i a k
Paweł, Cudzołóstwo i nierząd w piśmiennictwie Tertuliana;
B u k o Katarzyna, Wpływ Ojców Kościoła na myśl Jana Pawła II
[13]
KRONIKA WYDZIAŁU
291
w dialogu między chrześcijaństwem wschodnim i zachodnim w świe­
tle jego wybranych dokumentów; D o b r o w o l s k a Katarzyna,
Kształtowanie się społeczeństwa chrześcijańskiego w świetle Histo­
riarum libri X („Historia Francorum”) Grzegorza z Tours; K o w a lc z y k Ewa, Gnoza w świetle dzieła Tertuliana Adversus Valenti­
nianos i wybranych fragmentów kodeksu Nag Hammadi – analiza
porównawcza; P i e t r z y k o w s k a Aneta, Pielgrzymki do Ziemi
Świętej w literaturze wczesnochrześcijańskiej od II do VIII wieku;
W o l a k Kamil, Matrimonium jako instytucja prawno-religijna
w ujęciu prawa rzymskiego i wczesnego chrześcijaństwa; Z i n k i ew i c z Magdalena, Longobardowie w świetle Historii Longobardów
autorstwa Pawła Diakona.
c. Historia: A n a s t a s i u Michał Jerzy, Działalność Korpusu Ochrony
Pogranicza (1924-1939); B o g u s z e w s k a Agnieszka, Studium
porównawcze okupacji w latach 1939-1941 na terenach inkorporo­
wanych do III Rzeszy i ZSRR; C h l e b n a Agnieszka, Niemiec­
kie obozy pracy na terenie powiatu Łowickiego i ich upamiętnienie;
C h r z a n o w s k a Agnieszka, Cisi bohaterowie „Wroga agentura
w szeregach aparatu bezpieczeństwa publicznego”; C h w i e d c z u k
Karolina, Jacek Kuroń jako inspektor harcerski; D o w g i a ł o Karol
Patryk, Kusza w Polsce późnośredniowiecznej; E i s l e r Dorota
Mariola, Obraz historii Polski na łamach „Przeglądu Katolickiego”
w latach 1984-1989; K o c o t Aneta, Służba zwycięstwu Polski, po­
czątek konspiracji w okupowanym Kraju; K o r w i n – S z y m a n o ws k i Michał Karol, Obraz Bolesława Chrobrego i państwa polskie­
go w kronice bp. Thietmara; K u s e k Justyna Cecylia, Stowarzy­
szenie Kobiet Pracujących Samodzielnie „Przezorność” 1912-1934;
Ł u k a s i k Krzysztof Mieczysław, Wychowanie patriotyczno-obywa­
telskie w Wojsku Polskim w latach 1926-1935; M a r c i n k o w s k a
Martyna, Wpływ Krzysztofa Opalińskiego na rozwój Sierakowa;
N a p i e r z y ń s k i Wojciech Marek, Udział księży katolickich
w pracach Sejmu II Kadencji w latach 1928-1930; N o w a k o w s k a
Iwona Marta, Major Edmund Galinat (1899-1971); N o w a k o w s k i
Tomasz, Problem Kozaczyzny w Rzeczpospolitej Trojga Narodów
w latach 1648-1667; O s i a d a c z Agnieszka, Rodzina Boglew­
skich na tle epoki XVI-XVII wieku; P a m r ó w Barbara Monika,
Działalność Domu Małych Dzieci im. Ks. G. P. Baudouina oraz pani
dyrektor dr Marii Wierzbowskiej w czasie okupacji hitlerowskiej;
P e r z y ń s k i Grzegorz, Udział Wojska Polskiego we wprowadze­
niu i sprawowaniu władzy w okresie stanu wojennego; P ł u k a r-
292
KRONIKA WYDZIAŁU
[14]
s k a Paula, poselstwo Polskie w Charkowie 1921-1923. Powstanie,
organizacja, działalność. Przyczynek do historii polskich koncepcji
polityki wschodniej; P o d l e ś n a Karolina Agata, Panegiryk jako źró­
dło historyczne. Studium analityczne na podstawie wybranych utwo­
rów Dionizego Chełstowskiego; R a t y ń s k i Cezary Tomasz, Walki
Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew” w dniach 1-9.09.1939;
R o b a k Michał Jerzy, Broń strzelecka Wojska Polskiego w czasie
wojny polsko-bolszewickiej 1919-1921; S a l a s Arieta Jakub, Dzia­
łalność i struktura Sendero Luminoso w Peru do 1992 r.; S a t t a r o w
Wioleta, Udział Polaków w powstaniu Szamali na Kaukazie w I poło­
wie XIX wieku; S e l i g a Anna, Historia i rozwój Parafii św. Elżbiety
i Sanktuarium Maryjnego w Powsinie; S t ę p i e ń Kamil Piotr, Gene­
rał Franciszek Kleeberg, oficer II Rzeczpospolitej; S u d o ł Tomasz
Jerzy, Poligon Wehrmachtu „Południe” 1940-1944; S u k i e n n i k
Edgar Kamil, Fundacja konwentu paulinów na Łąkach na tle ruchu
fundacyjnego na Śląsku przez księcia Władysława Polczyka; W ó jc i c k a Ilona Anna, Historia zapisana w kamieniu – Zamek w Iłży;
Z a r e m b a Piotr Jakub, Służba medyczna w Armii Księstwa War­
szawskiego; Z i e l o n k a Jakub Krzysztof, Kwestia druzyjska na
tle wojen wyznaniowych w Republice Libanu w drugiej połowie XX
wieku; Ż u c z k o w s k i Maciej, Rola Kawalerii w odwrocie armii
polskiej na froncie południowym o czerwca do sierpnia 1920 r.
d. Muzykologia kościelna: H o l k a Maria Aleksandra, Muzyka Fran­
cesco Landiniego w kontekście kultury florenckiej; H u t e k Jakub
Michał, Charakterystyka działalności warszawskiego klubu jaz­
zowego „Tygmont”; K a n i a Aleksandra Natalia, Glenn Gould
i jego sztuka interpretacji dzieł J. S. Bacha na przykładzie Partity
c-moll nr 2 BMV 826; K ę s i a k Maria Aleksandra, Dzieje życia
oraz idee kompozytorskie Johna Tevenera (ur. 1944) w świetle spe­
cjalistycznej literatury w języku angielskim; K o ł o d z i e j c z y k
Emil, Liturgiczno-muzyczna formacja uczniów w Salezjańskiej Ogól­
nokształcącej Szkole Muzycznej II ST. W Lutomiersku; K o z e r a
Dominik, Towarzyszenie organowe do śpiewnika kościelnego z 1913 r.
księdza Franciszka Walczyńskiego w aspekcie stylu muzyki kościel­
nej; M a z u r k e v i c h Eleonora, Dzieje specjalności Muzykolo­
gia teoretyczna i Stosowana w Akademii Teologii Katolickiej i Uni­
wersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; N i k o
l a o u Paulina Anna, Problematyka kontrapunktyczna i retoryczna
Tenebrae Respnsories Tomasa Luisa de Victorii; P o k w a p Piotr
Andrzej, Muzyka we wspólnotowym Ruchu Światło-Życie; S t e ć Ka-
[15]
KRONIKA WYDZIAŁU
293
mil Łukasz, Utwory o tematyce Bożonarodzeniowej na chór a apella
Pawła Łukaszewskiego w kontekście polskiej twórczości kolędowej
w latach 1945-2005; S z a ł a p s k a Relacje muzyczne między anty­
fona a psalmem w rękopisie L 10 z Biblioteki Wyższego Seminarium
Duchownego w Pelplinie Ewa,; Z i m o w s k a Magdalena, Muzyka
na dworach w dokumentacji Oskara Kolberga. Między kulturą trady­
cyjną a wysoką.
e. Historia sztuki: A r c i m o w i c z Aleksandra Zofia, Toy Art –
świat dziecięcych zabaw i zabawek w sztuce współczesnej; A r s z e nn i k Małgorzata Ewa, Ikonografia świętego Andrzeja Apostoła
w nowożytnym malarstwie polskim; B ą k Anna Maria, Stefan Pa­
weł Lisowski – twórczość plastyczna i działalność pedagogiczna
w latach 1958-2008; B o r u c Marianna Ewa, Scenografia polskich
inscenizacji „Burzy” Wiliama Szekspira sprzed 1939 roku; C s e r n a k
Kamila Klara, Ikonografia świętego Filipa Neri w nowożytnej sztuce
polskiej XVII-XVIII wieku i w piśmiennictwie tego czasu; F i g u r a
Katarzyna Magdalena, Anna Mizerska. Twórczość w zakresie grafiki,
malarstwa i rysunku z lat 1967-2007; G r e g o r c z y k Monika
Agnieszka, Dzieła sztuki w literaturze polskiego baroku – próba cha­
rakterystyki gustu estetycznego Polaków piszących o sztuce; I a j g un o v i c i Tatiana, Monografia XVIII-wiecznego koscioła w Raszko­
wie na Podolu; K a ź m i e r c z a k Maciej Janusz, Ramy do ikon
w Rzeczpospolitej w XVII wieku na tle historii ramy do obrazu;
K o r c z a k Aneta Agnieszka, Napinanie członków ciała w krzyżowa­
niu Chrystusa w europejskiej sztuce średniowiecza; K u s z y ń s k a
Karolina, Architektura Sanktuarium pielgrzymkowego Pana Jezusa
Ukrzyżowanego w Kobylance; L e n a r c z y k Karolina Anna, Od­
biór społeczny sztuki kobiet w Polsce. Od wystawy „Sztuka kobiet”
w poznańskiej galerii ON do „Dotleniacza” Joanny Rajkowskiej;
M o d r z e w s k a Aldona, Teoria symulakrów Jeana Baudrillrda
w sztuce mediów. Dyskusja z myślą francuskiego filozofa; O l s z e ws k i Mieszko, Anna Skajnowska-Olszewska – twórczość malarska
i rysunkowa z lat 1974-2008; P a w ł o w s k a Maria Dorota, Na­
grobki i epitafia dziecięce z XVI i XVII wieku w Polsce – kompozy­
cja, ikonografia i treści ideowe; P r z e p a ł k o w s k a Izabela
Anna, Ikonografia świętej Rozalii w nowożytnej sztuce polskiej oraz
w piśmiennictwie religijnym tego czasu; S t r y c h a r c z y k Olga
Eugenia, Nowe Sango – miasto w Korei Południowej. Tradycja czy
nowoczesność?; W e r b a n o w s k a Kaja Maria, Ikony rosyjskie na
rynku sztuki w Polsce w latach 2000-2008.
294
KRONIKA WYDZIAŁU
[16]
f. Politologia: A d a r e k Renata, Wolontariat osób starszych we
współczesnej Polsce; A n t o s i e w i c z Marcin Karol, Populizm jako
zagrożenie dla procesu jednoczenia Europy; B e s z c z y ś k a Kinga
Maria, „Europejska debata publiczna” w polityce komunikacyjnej
Unii Europejskiej; B i l e w i c z Łukasz Antoni, Problem drugiego
przejścia demograficznego w Polsce; B l e j w a s Magdalena Paulina, Pozycja Ameryki Łacińskiej we współczesnym ładzie międzynaro­
dowym; C e l i ń s k i Artur, Zmiana systemu wyborczego jako reakcja
na kryzys państwa we Włoszech po roku 1989; C h o l e w i ń s k i
Michał, Polityka państwa polskiego wobec Polonii i Polaków na
Wschodzie po 1991 roku. Studium na przykładzie Republiki Białorusi
i Republiki Kazachstanu; C i e c h o m s k a Małgorzata Karolina,
Dylematy politycznej reprezentacji kobiet w systemie demokratycz­
nym. Analiza porównawcza; C z a p l i c k i Robert, Sytuacja osób
pozbawionych wolności w świetle orzecznictwa Europejskiego Trybu­
nału Praw Człowieka na przykładzie Turcji; D e c Anna, Polityka
Unii Europejskiej wobec Bałkanów Zachodnich w trakcie słoweńskiej
prezentacji w Radzie Unii Europejskiej; D r y g a l s k a Anna Maria,
Euroregion Silesia jako przykład polityki regionalnej w Unii Europej­
skiej w latach 1998-2008; D u l e b a Michał, Zintegrowany program
Operacyjny Rozwoju Regionalnego jako czynnik rozwoju wojewódz­
twa kujawsko-pomorskiego w latach 2004-2006; D y l ą g Marcin,
Koszty demograficzne transformacji ustrojowej w Polsce; F e l c z a k
Jarosław, Problemy legalizacji marihuany. Studium na przykładzie
Holandii; G i e r c z a k Maciej, Użyteczność, sprawiedliwość czy
miłosierdzie? Spor o zasadność kary śmierci; Grabowski Grzegorz
Jan, Interwencja NATO w Kosowie w świetle teorii wojny sprawiedli­
wej; G r o c h a l a Łukasz, Współpraca jednostki samorządu teryto­
rialnego z Kościołem katolickim na przykładzie gminy Lesznada;
G r y z Izabela, Środowisko Krytyki Politycznej jako prośba podjęcia
ideowego przesłania Stanisława Brzozowskiego; G r z y b Paweł
Marcin, Głosowanie elektroniczne jako projekt modernizacji proce­
dur wyborczych; G w a r d y s Katarzyna, Kościoły chrześcijańskie
wobec integracji z Unią Europejską; J a n i a k Nina Katarzyna, Kam­
pania wyborcza do Sejmu RP. Studium na przykładzie strategii Pawła
Poncyliusza; J a r z ę b s k i Marcin, Libertyńska krytyka wybranych
funkcji państwa; J u r g i l e w i c z Marcin Konrad, Wpływ koncepcji
prawa naturalnego na rozumienie praw człowieka; K a l a r u s Michał Roman, Znaczenie Międzynarodowych Targów Poznańskich dla
rozwoju miasta; K a l b a r c z y k Agnieszka Maria, Koncepcja akty­
[17]
KRONIKA WYDZIAŁU
295
wizacji zawodowej seniorów w Polsce po akcesji do Unii Europej­
skiej; K a r p Yevgen, Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie. Przyczyny, przebieg i bezpośrednie następstwa; K o l e w s k a Agnieszka,
Koncepcja wojny prewencyjnej – rozszerzenie czy zaprzeczenie prawa do samoobrony państwa?; K o r c z AK Wojciech, Muzułmanie
w Wielkiej Brytanii. Imigranci czy obywatele?; K u c z i k Iwona
Katarzyna, Wpływ misji pokojowych NATO na kształtowanie tożsa­
mości Sojuszu Północno-Atlantyckiego. Czas Międzynarodowych Sił
Wspierania Bezpieczeństwa w Afganistanie; K u t y n a Kamil, Suwe­
renność polityczna krajów europejskich a polityka gazowa Federacji
Rosyjskiej; L a n g e r Lucyna Joanna, Instrumentalizacja pojęcia
„liberalizm” w polskiej debacie politycznej na przykładzie stenogra­
mów sejmowych z lat 2005-2009; L e w a n d o w s k a Izabela, Pro­
blem uznania międzynarodowego państwa. Casus Kosowa; Ł ac h e t a Maciej, Status embrionu ludzkiego w wybranych krajach
Unii Europejskiej; Ł o g o w s k i Kamil, Demograficzne i kulturowe
aspekty debaty nad członkowstwem Turcji w Unii Europejskiej;
Ł y s o n i e w s k i Kamil Wojciech, Zintegrowany program Opera­
cyjny Rozwoju Regionalnego jako czynnik rozwoju regionów w Pol­
sce; M a c i e j e w s k i Michał, Miejsce sportu w tragedii rozwoju
powiatu mińskiego; M a g d z i a k Łukasz, Pogranicze polsko-ukra­
ińskie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Nowa żelazna
kurtyna czy obszar współpracy?; M a t y j a s i a k Łukasz Piotr, Ko­
misja Intelektualistów i Działaczy Katolickich w latach 1950-1953;
M i k s a Bartłomiej, Rola i znaczenie partii agrarnej w systemie demokratycznym. Studium na przykładzie PSL; N i e c h c i a l s k i
Przemysław, Miejsce i rola Caritas w systemie opieki nad osobami
starszymi i niepełnosprawnymi w Polsce po 1989 r.; N o w a k Kamil
Mariusz, Koncepcja państwa sieciowego. Ujęcie komparatywne;
O k r z e j a Emilia, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej wobec
problemu imigracji z Meksyku; O l c z a k Łukasz Paweł, Integracja
uchodźców w Polsce po 1989 r.; O l s z e w s k a Paulina, Programy
rządowe i kampanie społeczne organizacji pozarządowych przeciwko
przemocy w rodzinie w Polsce. Charakterystyka i ewaluacja; O ł d a k
Katarzyna, Fundusze unijne czynnikiem rozwoju społeczności lokal­
nej. Studium na przykładzie obszaru powiatu wołomińskiego; O s m oł o w s k i Kamil Konrad, Proces kształtowania stosunków państwoKościół w latach 1989-97 w Polsce; O t c z y k Milena Łucja, Kate­
gorie obywatelstwa europejskiego; O t r e m b a Bartłomiej Paweł,
Dyskusja nad przyszłością. Podstawowe trendy cywilizacyjne w opty­
ce autorów amerykańskich; P a ł y s Andrzej Jan, Polityka USA wo­
296
KRONIKA WYDZIAŁU
[18]
bec nielegalnej imigracji z krajów Ameryki Łacińskiej; P a w ł o ws k a Alicja Joanna, Polskie partie polityczne w Parlamencie Euro­
pejskim. Modele reprezentacji; P i e c z y ń s k i Krzysztof, Problemy
operacyjne jako szansa na rozwój polskich regionów w nowym okre­
sie programowania Unii Europejskiej 2007-2013; P o ł o ń s k a Aleksandra Wanda, Prawa kobiet afgańskich w świetle przemian demo­
kratycznych po roku 2004; P o t a ś Mateusz, Finansowanie polskiego
rolnictwa po akcesji do Unii Europejskiej; P r o k o p Łukasz, Wielo­
aspektowość problematyki Praskiej Wiosny; P r z y b y l s k i Dariusz,
Rola polskiego stowarzyszenia wytwórców produktów maskowych
Promarka w budowie i ochronie marek i towarów szybko zbywalnych
FMCG; R a d z i k Anna Maria, Antysemityzm w Polsce po 1989
roku; R a k o w s k a Magdalena, Polityczny aspekt Karty Węgra na
przykładzie mniejszości węgierskiej na Słowacji; R a s z k i e w i c z
Marcin, Polityka antynarkotykowa w Polsce na tle dotychczasowych
uregulowań prawnych; R o m i ń s k i Piotr, Pomoc ONZ i Banku
Światowego ubogim państwom Afryki subsaharyjskiej; R u t k o w s k a
Joanna, Zintegrowany Program Operacyjny Rozwoju Regionalnego
2004-2006 jako czynnik kształtujący sytuację regionu. Studium na
przykładzie województwa podlaskiego; R y d l i ń s k i Bartosz Mateusz, Doktryna Nowej Trzeciej Drogi w ujęciu polskiej myśli socjalde­
mokratycznej; S i e r a d z k a Katarzyna Elżbieta, Prawa pacjenta we
współczesne Polsce; S t r z e l e c k i Rafał Robert, Ekspansja gazpro­
gramu w krajach Unii Europejskiej. Implikacje polityczne; S t y rc z u l a Mateusz Marek, Symbolika państwa. Wpływ wydarzeń poli­
tycznych na obraz flag państwowych – wybrane przykłady; T a b ęd z k a Anna Maria, Rola i działalność Komisji Etyki Polskiej w pol­
skim Sejmie w latach 1997-2008; T o m c z y k Aleksandra, Krajowa
Rada Radiofonii i Telewizji jako instytucja kształtująca polski ład me­
dialny; U n g i e r Aleksandra, Ambiwalencja w stosunkach polskochińskich w kontekście zarzutów łamania Praw Człowieka w Chiń­
skiej Republice Ludowej; U s i ń s k i Adam Jarosław, Reforma admi­
nistracyjna 1998 roku – próba oceny; W a n a t Marek Krzysztof,
Europejskie rady zakładowe jako ponadnarodowa forma partycypa­
cji pracowniczej; W i l c z y ń s k i Adam, Mentalność Polaków jako
bariera budowy społeczeństwa obywatelskiego w Polsce po 1989
roku; W i l i m b o r e k Katarzyna, Znaczenie dyplomacji publicznej
w zakresie kształtowania wizerunku Polski; W i s z n i o w a t y Kamil, Mediatyzacja polityki na przykładzie kampanii Prawa i Sprawie­
dliwości i Partii Demokratycznej – demokraci.pl w 2005 roku;
W o r o n i e c k a Ewa Dorota, Spór o relacje polsko-żydowskie
[19]
KRONIKA WYDZIAŁU
297
w debacie prasowej wokół książek Jana Tomasza Grossa „Strach”;
Z a c z e k Agnieszka, Woda jako czynnik polityczny w Państwie
Izraela; Z b y t n i e w s k i Robert, Ukraińcy w tyglu przemian. Pa­
radoksy narodu in statu nascendi.
g. Socjologia: A d a m c z y k Karolina, Rozwój zrównoważony obsza­
rów wiejskich a deficyt kapitału społecznego. Studium socjologiczne
na przykładzie gminy Bolimów; A g n i s z c z a k Tomasz, Wybrane
programy promocyjne gminy Piaseczno; A r c i c h o w s k a Jagoda,
Podstawowe kryteria doboru partnera małżeńskiego we współczesne
Polsce; B i e ń k o w s k a Anna, Emigracja zarobkowa Polaków do
Norwegii po 2004 r.; B u d n i k Monika, Postrzeganie wizerunku
kobiety w reklamie przez młodzież na przykładzie badania uczniów
Liceum Ogólnokształcącego im. S. Batorego w Warszawie; B u j a ls k a Agnieszka, Analiza sytuacji kobiet na polskim rynku pracy
w latach 2000-2007. Studium socjologiczne; B u r d y k Konrad,
Aktywność klubu sportowego a wykorzystanie lokalnego kapitału
społecznego. Przykład społeczności Lwówka; C h o j n i c k i Konrad,
Motywy zaangażowania politycznego młodzieży. Studium przypadku
na przykładzie młodzieżówek partyjnych Pis, PO, SLD i PSL;
C h r u s z c z Agnieszka, Sytuacja osób niepełnosprawnych na rynku
pracy w województwie mazowieckim w latach 1999-2008; C h u dk i e w i c z Maciej, Prywatyzacja i restrukturyzacja PLL LOT
a strategia rynkowa firmy; C z e r w i ń s k i Piotr, Przemiany społecz­
no-demograficzne w Warszawie w latach 1918-1939; D e d e Brian,
Propaganda polityczna jako przykład komunikacji publicznej. Stu­
dium socjologiczne na podstawie wyborów prezydenckich 2005 roku;
D e r l a t k a Monika, Społeczne skutki bezrobocia; F l i s Justyna,
Postawy studentów wobec migracji zagranicznych. Studium na pod­
stawie badania w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Ciecha­
nowie; G l i ń s k i Marcin, Patriotyzm Polaków i jego przejawy
w roku akcesji Polski do Unii Europejskiej – na podstawie analizy
tygodnika „Wprost”; G o d l e w s k a Iwona, Wolność jednostki
w etyce postmodernizmu. Analiza socjologiczna na podstawie wybra­
nej literatur przedmiotu; G r o m a d k a Przemysław, Uwarunkowa­
nia efektywności podejmowania decyzji w zespole; G r u z a Mariusz,
Badanie pola semantycznego pojęć – liberalizm i solidarność – w uję­
ciu pokoleniowym; G r z y b o w s k a Anna, Adaptacja seniorów do
społeczeństwa władzy. Studiów Warszawskich Uniwersytetów Trze­
ciego Wieku; G u l a Magdalena, Życie codzienne w małym mieście
peryferyjnym. Studium na przykładzie miasta Żelechów; G u z i k Łu-
298
KRONIKA WYDZIAŁU
[20]
kasz, Preferowanie wartości zawodników drużyn piłkarskich w woje­
wództwie mazowieckim; H a c h a j Justyna, Odbiór telewizji przez
dzieci w wieku 3-6 lat. Badania empiryczne; H e r r m a n n Marcin,
Pamięć zbiorowa młodego pokolenia – na przykładzie wybranych
klas maturalnych w Warszawie; J a b ł o ń s k a – P ł a c h t a Monika,
Sytuacja zawodowa osób niewidomych na rynku pracy w Polsce;
J a g o d z i ń s k i Paweł, Postawy dziennikarzy wobec obcokrajow­
ców pełniących funkcje trenerów sportowych reprezentacji Polski.
Analiza treści komentarzy prasowych; J a n k o w s k a Ewelina,
Sytuacja zawodowa pracowników sektora usług finansowych; J a s i ns k i Tomasz, Ryzykowne zachowania dzieci i młodzieży na Pradze
Północ; J e z i o r s k a Martyna, Motywowanie pracowników w fir­
mach handlowych; J u s t y n i a r s k a Agnieszka, Edukacja doro­
słych za pomocą metody „Case Study”. Studium na przykładzie
„Akademii Familijnej”; K a m i ń s k a Katarzyna, Bezrobocie
w Powiecie Pułtuskim w okresie 1999-2007. Studium socjologiczne
na podstawie danych Powiatowego Urzędu Pracy w Pułtusku oraz
Głównego Urzędu Statystycznego; K a r p o w i c z Justyna, Działa­
nia na rzecz aktywizacji zawodowej osób niepełnosprawnych w spo­
łeczności lokalnej. Studium powiatu pruszkowskiego; K l e w e k Katarzyna, Znaczenie pracy zawodowej w życiu współczesnego człowie­
ka. Studium na bazie zastanych badań; K m i c i c – A l b e r t o
Aleksandra, Polityka Francji wobec polskich emigrantów od końca
I wojny światowej do lat 70-tych; K o b z a Paulina, Wartości mło­
dzieży polonijnej mieszkającej w Szwajcarii; K o c Anna, Współcze­
sne formy wspierania rodzin z dziećmi na przykładzie polityki rodzin­
nej w Polsce i Francji; K o w a l s k a Marta, Współpraca instytucji
opiekuńczych ze społecznością lokalna. Studium socjologiczne na
przykładzie Domu Pomocy Społecznej w Obrytem; K o z i a r Monika, Opór wobec zmiany w środowisku personelu pokładowego PLL
LOT; K o ż u c h o w s k a Aleksandra, Rola kultu ciała w kształto­
waniu poczucia tożsamości współczesnej kobiety; K r a w c z y k
Michał, Wpływ elastycznych form pracy na zachowanie równowagi
między życiem rodzinnym i zawodowym. Studium socjologiczne na
przykładzie kobiet pracujących w firmie Rossmann; K u c i ń s k i
Dominik, Społeczne uwarunkowania kształtowania się postaw poli­
tycznych na przykładzie studentów wydziałów Uniwersytetu Kardy­
nała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; K u r b i e l Agata, Aktyw­
ność zawodowa osób w wieku emerytalnym w Polsce; L i n d n e r
Katarzyna, nie województwa mazowieckiego; Ł u k a s z e w s k i
Bartosz, Adaptacja kultury ludowej w muzyce w ponowoczesności na
[21]
KRONIKA WYDZIAŁU
299
przykładzie warszawskiej sceny folkowej i jej publiczności; L u t os t a ń s k i Michał, Normy i wartości wybranych subkultur młodzie­
żowych na terenie województwa mazowieckiego; Ł u k a s z e w s k i
Bartosz, Zachowania ryzykowne w aspekcie subkultur młodzieżo­
wych. Studium przypadku na przykładzie wybranej grupy subkultury
hip-popu; M a k o w s k a Karina, Tożsamość narodowa młodzieży
pochodzenia żydowskiego z tereny miasta Warszawy; M a n k i ew i c z Paweł, Społeczna odpowiedzialność biznesu a kreowanie wi­
zerunku firmy na wybranym przykładzie; M a z u r Joanna, Aspiracje
zawodowe młodzieży uczącej się w Zespole Szkół Zawodowych nr 1
w Nowym Dworze Mazowieckim; M i c h a l a k Ilona, Style kierowa­
nia personelem w rozwiązywaniu konfliktów w organizacji w świetle
wybranej literatury; M i c h a l s k a Anna, Przestępczość wśród
nieletnich na terenie Nowego Dworu Mazowieckiego w latach 20032008. Analiza na podstawie danych Komendy Powiatowej Policji
i Sądu Rejonowego w Nowym Dworze Mazowieckim; M i e l c z a rc z y k Marcin, Reklama telewizyjna w opinii młodzieży licealnej;
M i e r z e j e w s k i Jan, Formy komunikacji społeczności siecio­
wych; M i s i a k Grzegorz, Wartości prorodzinne w świadomości
młodzieży I Liceum Ogólnokształcącego imienia Bolesława Prusa
w Siedlcach; M o d r z e j e w s k i Krzysztof, Rola inteligencji pol­
skiej w dobie globalizacji; M o k r z y c k i Hubert, Mechanizmy
emocjonalizacji odbioru stosowane w reklamie telewizyjnej; M o z o l
Karolina, Uczestnictwo młodzieży akademickiej w zespole folklory­
stycznym jako specyficzna forma aktywizacji w kulturze. Studium so­
cjologiczne na przykładzie Zespołu P{ieśni i Tańca UW „Warsza­
wianka”; N u c h a Konrad, Postrzeganie Unii Europejskiej przez
polskich rolników. Studium na bazie wybranej literatury; N a ż g i ew i c z Anna, Społeczne uwarunkowania stereotypów związanych
z płcią; N o i s z e w s k i Łukasz, Społeczności wirtualne jako nowy
typ grup społecznych na przykładzie zbiorowości użytkowników fo­
rum wizaż. pl.; O l e c h Grzegorz, Społeczne warunki procesów
identyfikacji mieszkańców Duburbii Metropolitalnej na przykładzie
miasta Kobyłki; O p a ł k a Ronald, Historyczno-społeczne uwarun­
kowania istnienia bractw rycerskich w Polsce na przykładzie Smocza
Kompania; P ł a t o s Monika, Elastyczne formy zatrudnienia kobiet
jako szansa pogodzenia macierzyństwa z aktywnościa zawodową
w Polsce po 2004 roku; P r z e s m y c k a Magdalena, Psychospołecz­
ne problemy rodzin zastępczych; P r z y b y ł Cezary, Strategie mo­
dernizacyjne rolników z powiatu rawskiego po przystąpieniu do UE;
R a p e c k i Łukasz, Wartości prospołeczne w dorobku naukowym
300
KRONIKA WYDZIAŁU
[22]
Ericha Fromma; R o z b i z a n t Monika, Agroturystyka w zrównoważonym rozwoju wsi. Studium socjologiczne na przykładzie gminy
Susiec; R e n e s Krzysztof, Instytucjonalny wymiar sztuki na przy­
kładzie galerii sztuki na warszawskiej Pradze. Analiza socjologiczna;
R e c z k o w s k i Rafał, Społeczno-ekonomiczne uwarunkowania
powrotów Polaków z emigracji zarobkowej w Londynie; R o g o s
Martyna, Prestiż zawodowy nauczyciela akademickiego we współcze­
snym społeczeństwie polskim; R o s a Marzena, Wolontariat w małym
mieście. Studium socjologiczne na przykładzie Radzymina; R u d n ic k a Justyna, Konflikty w rodzinie na przykładzie ich rozwiązywania,
Studium na bazie wybranej literatury; R u t o w i c z Daria, Aktualna
sytuacja społeczno-wyznaniowa Tatarów na wschodnich terenach
Polski; R z ą p Paulina, Mobilność zawodowa i przestrzenna pracow­
ników. Studium na podstawie badania w wybranych firmach w War­
szawie; S a b a t Karolina, Społeczne definicje starości – na podsta­
wie badania uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. Marsz. J. Pił­
sudskiego w Garwolinie; S ł a w e k Aneta, Jednostka w obliczu
śmierci współmałżonka; S t a ń c z y k Marcin, Współpraca sektora
obywatelskiego z samorządem terytorialnym Wołomina. Główni akto­
rzy społeczni; S t p i c z y ń s k i Rafał, Modele rodziny w świadomo­
ści młodzieży klas maturalnych w Sokołowie Podlaskim; S u r d y k
Aleksandra, Przykłady karier życiowych w pierwszym pokoleniu po­
peerlowskim w warunkach zmiany ustrojowej; S z c z u p a k Marcin,
Internet jako narzędzie komunikacji młodzieży – na przykładzie
uczniów wybranych szkół gimnazjalnych; S z k l a r s k i Witold,
Funkcje kulturalno-społeczne Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ;
S z o s t e k Michał, Młodzież a rola obywatelska. Analiza opinii
młodzieży licealnej z Łukowa; S z w e c h o w i c z Mikołaj, Rola
Związków Zawodowych w procesie restrukturyzacji i prywatyzacji na
podstawie Polskich Linii Lotniczych LOT; S z y m a n i a k Piotr,
Cele, funkcje zakres oddziaływania organizacji pozarządowej w spo­
łeczności lokalnej na przykładzie stowarzyszenia Reaktor; Ś l i z a nk i e w i c z Przemysław, Rola public relations w kreowaniu wizerun­
ku polityków. Studium analityczne na bazie polskiej literatury przed­
miotu z okresu transformacji ustrojowej; T o m a s z e w s k i Adam,
Formy wspierania rodzin z dziećmi na podstawie działalności Ośrod­
ka Pomocy Społecznej Warszawa Praga Południe w latach 20072008; T u t a k Mateusz, Wychowanie współczesnej młodzieży na
przykładzie szkoły salezjańskiej; W a l i c k i Daniel, Stowarzyszenie
sąsiedzkie „Stara Miłosna”. Studium socjologiczne aktywności lokal­
nej; W y r z y k o w s k a Katarzyna, Udział studentów w programie
[23]
KRONIKA WYDZIAŁU
301
Erasmus a wzajemne postrzeganie się przedstawicieli różnych kultur
(Polacy-Portugalczycy); W y s o c k i Marcin, Strategie adopcyjne
osób nie związanych ze środowiskiem przestępczym w zakładach kar­
nych typu zamkniętego i pół-otwartego na przykładzie Siedlec i War­
szawy; W y s z e c k a Katarzyna, Aspiracje życiowe kobiet przeby­
wających w domach samotnych matek. Na podstawie badania w wy­
branych placówkach w Warszawie; Z a w a d z k a Karolina, System
wartości i aspiracje życiowe polskiej młodzieży w świetle zastanych
badań z okresu transformacji ustrojowej (1989-2009); Ż b i k o w s k a
Kinga, Postawy młodych ludzi wobec pracy tymczasowej na przykła­
dzie osób szukających zatrudnienia w jednej z warszawskich agencji
pracy tymczasowej; Ż m i j e w s k a Anna, Integracja czy izolacja
mniejszości cygańskiej/romskiej w Polsce? Studium socjologiczne.
Nakładem
Wydawnictwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
w Warszawie
ukazała się książka
ks. Józef Mandziuk
Historia Kościoła KatolicKiego na śląsKu
tom III, cz. 4
Kolejna część tomu III, który opisuje czasy nowożytne. Tym razem
wzięte są pod uwagę lata 1914-1945.
Dystrybucję prowadzi:
Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Warszawa, ul. Dewajtis 5, tel. (22) 561-89-23; fax (22) 561-89-11
oraz Księgarnia dwójka
Warszawa, ul. Wóycickiego 1/3, bud. 23, p. 015, tel. (22) 569-68-68
e.mail: [email protected]
www.wydawnictwo.uksw.edu.pl

Podobne dokumenty