1. PIERWSZY 0 – 0,761594 1.1. Istota i potęga informacji (światło

Transkrypt

1. PIERWSZY 0 – 0,761594 1.1. Istota i potęga informacji (światło
1. PIERWSZY 0 – 0,761594
1.1. Istota i pot ga informacji ( wiatło – ródła i odbiorniki;
komunikacja; promieniowanie wielokierunkowe – odbiór
szczelinowy; czas konwencjonalnie)
Wszystko, co nas otacza, a tak e my sami, jest zbudowane z takich
samych, materialno-energetycznych cegiełek elementarnych. Cegiełki te,
ł cz c si ze sob na niewyobra aln dla naszych zmysłów liczb
sposobów, tworz zamkni te i okre lone w swych zewn trznych
granicach byty – kokony. Od cz stek elementarnych pocz wszy, poprzez
pierwiastki, znane nam formy materii nieo ywionej i o ywionej, do
obiektów wielkomasowych i wielkogabarytowych – planet, gwiazd,
galaktyk. Najwi ksz , znan nam niezbyt jeszcze dokładnie form
istnienia materii-energii jest, obejmuj cy sw nazw wszystko inne,
wszech wiat. Najmniejsze – to równie frapuj ce i tajemnicze cz stki
elementarne.
Najlepiej jednak znamy nasze najbli sze wymiarami okolice.
Powstali my i yjemy na drodze wzajemnego, dynamicznego
dopasowania do zastanego otoczenia. W tym przypadku najbli szego –
ziemskiego. W trakcie swego rozwoju nauczyli my si odczytywa
skromn , lecz praktycznie u yteczn cz
otaczaj cych nas informacji,
a tak e wpływa na to otoczenie, zmieniaj c je, w miar mo liwo ci, na
bardziej nam przyjazne. Cho to ostatnie nie zawsze nam si udaje. Ale
te nigdy otoczenie nie przestało wpływa na nas, gdzie nieustannie,
drog ewolucji i daleko poza nasz wiadomo ci , doskonalimy swoje
zmysły i pogł biamy mo liwo ci. Gdyby było to działanie wiadome,
mo na by powiedzie , e działamy z nadziej , i zakłócana przez nas
Natura nie oka e si nam dramatycznie nieprzychylna. Nasze istnienie
b d nieistnienie, jest jej jednak czym całkowicie oboj tnym – cho
mówienie o Naturze w kategorii ludzkich emocji jest nieporozumieniem.
Wszystko, co nas spotyka, dzieje si za spraw nieustaj cej wymiany
informacji pomi dzy poszczególnymi kokonami1, drog generowania
i odbierania promieniowania. Ziemia przekazuje nam, z wzajemno ci ,
1
Słowem „kokon” b d si posługiwał wielokrotnie. Oznaczam nim dowolny obiekt,
ywy b d martwy, otoczony wytworzon wokół siebie powłok , oddzielaj c jego
wn trze od jego zewn trza, ró ni cych si przede wszystkim budow i g sto ci .
17
przede wszystkim swoje „przyci ganie” – sił utrzymuj c nas na
zewn trznej skorupie jej kokona, powy ej poziomu gruntu, na którym
pewnie stawiamy nasze stopy, a poni ej l ejszych warstw otaczaj cej nas
materii – atmosfery. Sami posiadamy g sto nieco wi ksz od g sto ci
wody, co sprawia, e wchodz c do jeziora, nadal st pamy po skorupie
ziemskiej, pozwalaj c, by woda otoczyła nasz kokon. Korzystniej dla nas
jest jednak nie zanurza si zbyt gł boko. „Nauczyli my si ” oddycha
tym, co zawiera w sobie atmosfera. Dzi ki wła ciwo ciom atmosfery, jej
g sto ci i elastyczno ci, rozwin li my te zmysł słuchu i mowy – jako
jedno z wa niejszych dla nas tu, na Ziemi, narz dzi komunikacji –
wymiany informacji z otoczeniem drog d wi kow .
Jednak podstawowym po rednikiem w wymianie informacji jest dla
nas wiatło. To z jego pomoc dowiadujemy si , jak interesuj ce jest
nasze otoczenie, w którym kierunku si porusza i jak wygl da osoba,
z któr nawi zujemy kontakt. To ono dostarcza nam ogromnej
wi kszo ci wiedzy o otoczeniu, któr to wiedz skrz tnie gromadzimy
w wyspecjalizowanych magazynach – coraz doskonalszych, z pokolenia
na pokolenie, mózgach.
Wiemy ju , e wiatło jest energi zdoln pokonywa przestrze
z pr dko ci sko czon , jednak na tyle du , e praktycznie w aden
sposób nie ograniczaj c naszych podstawowych potrzeb. Potrzeby te
nauczyli my si zaspokaja o wiele wolniej – sami poruszamy si
z pr dko ci mniej wi cej 300 000 000 razy mniejsz od pr dko ci
wiatła, pokonuj c dumnie jeden metr w ci gu sekundy. A i wszystkie
inne procesy, wiadomie przez nas kontrolowane, odbywaj
si
w podobnym tempie. Równie nasz zmysł wzroku, cho znacznie
szybszy ni piechur, posiada w tym wzgl dzie ci le praktyczn
bezwładno . Potrafi odró ni od siebie obrazy, zmieniaj ce si
z cz sto ci kilkunastu razy na sekund , co stanowi dla nas granic
bezpo redniej obserwacji zmienno ci zjawisk. Wi ksza, graniczna
szybko percepcji okazała si tu niepraktyczna. Wzrok, jak przystało na
podstawowy odbiornik informacji z otoczenia – główn bramk
informacyjn naszych kokonów – jest znacznie szybszy ni sam umysł,
zdolny do selektywnego zapami tywania postrzeganych informacji
i korzystania z obficie w ten sposób zaopatrzonej skarbnicy.
To wła nie wiatło, otaczaj c nas podobnie jak woda w jeziorze lub
atmosfera na powierzchni, jest głównym no nikiem wszelkich,
potrzebnych nam i niepotrzebnych informacji. Do dzisiaj jednak mamy
18
kłopot z odró nieniem samej informacji, przekazywanej drog wietln
od jej no nika – który raz nazywamy fal elektromagnetyczn , a raz
fotonami. U ywaj c słowa „ wiatło” , na ogół nie mamy na my li faktu,
i stanowi ono informacj w ruchu, a co najwy ej, e umo liwia nam
zdobycie informacji o otoczeniu. W ksi ce tej słowo „ wiatło” b dzie
cz ciej to same z przekazywan informacj czyli pakietem energii
nios cym okre lony obraz ródła promieniowania w stron odbiorcy.
Kolejne porcje takich pakietów, jak pojedyncze klatki filmu
zrealizowanego w przeszło ci, oddalone od siebie o elementarny krok
drogi i czasu, ukazuj nam zmienno
wiata jaki widzimy i analizujemy
dla własnych potrzeb.
wiatło jako medium posiada szczególne własno ci. Gdyby my
przyj li, e pr dko przekazu informacji t drog jest niesko czona, tak
jak to praktycznie odbieramy, mogliby my równie dobrze przyj , e
masa-energia tego medium jest zerowa. Jeszcze do niedawna s dzono, i
foton nie wa y nic, jednak – jak to wyka w nast pnym rozdziale – taka
sytuacja uniemo liwiłaby istnienie wiata i nas samych. Ta masa-energia
jest faktycznie na tyle mała, e mo liwe s jej drgania ze skrajnie
wysokimi cz sto ciami i praktycznie zerow
bezwładno ci ,
umo liwiaj c przenoszenie informacji w dowolnie krzy uj cych si
kierunkach i bez wzajemnego na siebie wpływu. Tak wi c otaczaj ca nas
energia
wietlna, a tak e energia promieniowania w pełnym,
niewidzialnym dla oczu spektrum cz stotliwo ci, w postaci drga trudnej
do wyobra enia struktury wypełniaj cej szczelnie wszech wiat, w ka dej
chwili niesie ze sob ogromne ilo ci informacji, zarówno o samych
ródłach jak i o obiektach, od których si po drodze odbija.
Potrzebne i wystarczaj ce nam do ycia informacje stanowi
skromny ułamek tego, co oferuje wiatło. W miar
rozwoju
ewolucyjnego, czyli ulepszania
własnego przystosowania si do
zastanych warunków, udoskonalały si wi c nasze oczy. Zmieniły swoje
poło enie, z pocz tkowo skierowanych w gór i na boki, na odwa nie
ulokowane we frontowej cz ci czaszki. Przy równoczesnym
zwi kszeniu ruchliwo ci ciała i samej głowy zapewniło to nam skuteczny
i korzystny dla gatunku poziom bezpiecze stwa. Kompromis jako
podstawowy mechanizm ewolucji objawił si tu minimalizacj kosztów
pozyskania istotnych dla ycia informacji, wybieraj c jedynie fragmenty
z całego, potencjalnie dost pnego zakresu. Istoty ywe wykazały si
zdolno ci quasi celowego zaw ania percepcji do sygnałów naprawd
wa nych, w ramach poszczególnych, zamieszkuj cych własne nisze
19
gatunków. Ka da grubsza pomyłka losowo w tym zakresie działaj cej
natury ko czy si przerwaniem linii genetycznej niefortunnego, cho
nie wiadomego bł du, obiektu przypadkowej mutacji.
Z drugiej strony doskonalenie to cechuje zale no intensywno ci
uwagi odbiorcy od odległo ci do ródła informacji. Mówi c wprost – im
bli ej jest aktywne ródło informacji, tym wi cej po wi camy mu uwagi.
Mo e si bowiem okaza bardziej niebezpieczne, b d te bardziej
korzystne dla odbiorcy, w porównaniu z u rednionym tłem
informacyjnym. adnego z tych przypadków nie mo emy lekcewa y .
Z tego te wzgl du mało nas obchodz wybuchy wulkanów na
nieznanych nam, odległych planetach, natomiast zbli anie si do
ruchliwego skrzy owania w rodku miasta zmusza nas do skupienia
uwagi i zaplanowania bezpiecznej drogi przej cia – co na ogół potrafimy
czyni ju pod wiadomie. Z tego te wzgl du, w ciemno ciach
bezchmurnej nocy nasz wzrok zatrzymuje si na jasnych punktach
gwiazd, a uwaga niemowl cia koncentruje si na najbli szej mu twarzy
matki.
Podkre lenia wymaga jeszcze jedna, wa na cecha informacji, której
zazwyczaj nie rozró niamy, a która w tej ksi ce b dzie miała zasadnicze
znaczenie. Informacja mo e by generowana b d odbierana, co
w ka dym przypadku rodzi odmienne okoliczno ci. Inaczej mówi c
istniej dwa, faktycznie odr bne sposoby patrzenia na przemieszczanie
si wiatła w przestrzeni. Pierwszym jest pozycja ródła, drugim –
pozycja odbiornika. Jak przekonamy si w nast pnych rozdziałach, ma to
cisły zwi zek z poj ciem czasu, którego klasyczne postrzeganie dalekie
jest od jego lokalnej i dyskretnej natury. Widziany przez nas od zawsze,
ograniczony narodzinami i mierci cykl rozwojowy istot ywych,
wskazuje nam wyra nie, i przesuwamy si wzdłu narastaj cej stale
wielko ci, któr nazwali my czasem. Dzi ki zdolno ci zapami tywania
zauwa amy równie , e wszystkie procesy s zmienne w czasie, jednak
trudno nam sobie wyobrazi inn skal jego zmienno ci ni dost pna
w ludzkich proporcjach. Stosujemy j wi c w niezmienionej postaci do
wszelkich procesów s dz c, i czas własny wszech wiata jest tu
najlepszym, wspólnym punktem odniesienia. Nasze modele
rzeczywisto ci jawnie mówi , i
yjemy w czasoprzestrzeni –
rodowisku czterowymiarowym, gdzie czwartym wymiarem jest czas,
znany nam wył cznie z własnych, mocno ograniczonych do wiadcze .
W nast pnych rozdziałach przedstawi now koncepcj czasu,
20
umo liwiaj c oderwanie si od kotwic antropoklatryzmu1, jakie
organicznie towarzysz nam od milionów lat.
Wszelkie obiekty, byty, które obrazowo nazywam kokonami z racji
zamkni cia we własnych, zewn trznych granicach, s
ródłami
2
promieniowania generowanego na zewn trz
dookulnie czyli
w przestrze kuli cie otaczaj c ródło. Nat enie tego promieniowania
jest najwi ksze przy powierzchni ródła, na czaszy o promieniu równym
promieniowi ródła. Wraz ze wzrostem odległo ci od ródła nat enie to,
według akceptowanego współcze nie modelu, maleje odwrotnie
proporcjonalnie do kwadratu odległo ci, co znane jest pod ogóln nazw
prawa 1/r2. Równie obiekty o ywione, takie jak człowiek, generuj
dookulnie własn
energi , głównie w postaci promieniowania
termicznego, i energia ta podlega temu samemu prawu. Człowiek jest
ponadto
ródłem
słabego
promieniowania
nazywanego
elektromagnetycznym, wynikaj cego z tocz cych si w nas procesów,
którym towarzysz w drówki ładunków elektrycznych – procesów
głównie my lowych. Jednak adna z informacji, przekazywanych
otoczeniu t drog , nie ma znaczenia istotnego dla naszego prze ycia.
Z telepatii nie potrafimy korzysta
w sposób uporz dkowany
i powtarzalny, a promieniowanie cieplne jest na ogół traktowane jako
naturalna, regulacyjna emisja energii wewn trznej do chłodniejszego
otoczenia.
Inaczej na ka dy rodzaj promieniowania patrzy dowolny jego
odbiornik. W tym przypadku najistotniejsza jest powierzchnia czynna
odbiornika, na jak pada ograniczona porcja energii. Dla informacji
przekazywanych drog wietln wa ny jest wi c kształt sto ka ci tego
1
Klatryzm – słowo dotychczas nieistniej ce w słownikach. Proponuje si etym. - łac.
clat(h)ratus pp. od clat(h)rare 'okratowa ' z clat(h)ri 'krata' z gr. kleíthron 'rygiel;
zamkni cie' od kleinen 'zamyka '. Klatryzm - to uwarunkowanie wszelkiego rodzaju
postrzegania i reagowania dokonywanego przez okre lony gatunek istot ywych, tylko
i wył cznie z własnej perspektywy tego gatunku, a w szczególno ci za po rednictwem
dost pnych mu, unikalnych zmysłów i genetycznie przekazywanych predyspozycji.
Antropoklatryzm, to ograniczone postrzeganie oraz interpretacja wszelkich bod ców
i informacji
napływaj cych z zewn trz do wewn trz człowieka poprzez jego
specyficzne zmysły, których czuło i obszar wra liwo ci znajduj si na aktualnym
poziomie rozwoju, w procesie naturalnej ewolucji.
2
W j zyku polskim nie ma słowa dookulny – co jest odbiciem braku praktycznej
potrzeby zajmowania si czym wi cej ni płaskie koło; słowo dookólny pochodzi od
koła, a nie od kuli, mimo i ka de ródło promieniuje informacje o sobie w pełen k t
bryłowy.
21
(tunelu), u którego podstawy znajduje si odległe ródło promieniowania
własnego lub odbitego, na przykład twarz dziecka w parku b d gwiazda
w naszej galaktyce oraz, z drugiej strony, soczewka przyrz du
optycznego zbieraj cego ci le okre lon wi zk promieniowania. W tej
pracy zajmowa si b dziemy głównie odbiorem promieniowania
wietlnego przez człowieka. Tak wi c, pomijaj c narz dzia w postaci
obiektywów, lornetek, lunet i teleskopów, powierzchni odbieraj c
informacje z zewn trz jest kilkumilimetrowy kr ek soczewki oka
osłoni tej renic , przypominaj cy w sk szczelin percepcyjn ,
wiadomie przez nas kierowan na ci le wybrane, zewn trzne ródła
wiatła. Tak uzbrojeni, musimy zdawa sobie spraw z dramatycznie
selektywnego odbioru informacji z otoczenia, jak te – trzeba przyzna –
pełnej skuteczno ci tego odbioru dla rozwoju naszego gatunku.
Widzimy tylko to, na co kierujemy swój wzrok i uwag , a wszystkie
pozostałe wydarzenia w otoczeniu umykaj nam bezpowrotnie (mamy
jeszcze kamery i rejestratory zewn trzne, a tak e poka n gromad
dziennikarzy dostarczaj cych nam informacje „ z drugiej r ki” – całe
szcz cie, wedle naszego wyboru!). Praktycznie współgra to ci le ze
zdolno ci zapami tywania informacji w mózgach, gdzie interpretacja
odbieranych na bie co sygnałów zawsze odbywa si z współudziałem
pami ci czyli tego i tylko tego, co wcze niej zdołali my w niej
zgromadzi . St d tyle mi dzy nami odmiennych stanowisk,
nieporozumie oraz konieczno ci głego uzgadniania pogl dów na,
zawsze subiektywnie i szczelinowo postrzegan , rzeczywisto .
Uzgadnianie to z jednej strony czyni nas mocniejszymi jako gatunek,
umo liwiaj c przekazywanie cennego, jak si wydaje, dorobku
minionych pokole , w przyszło . Z drugiej strony ogranicza ono nasze
mo liwo ci do kontynuacji wspólnej linii tego dorobku, pozbawiaj c nas
w pewnym stopniu indywidualizmu. Całe szcz cie, nie wszyscy z nas
ulegaj w pełni takim u redniaj cym trendom. To dzi ki tym nielicznym
„ buntownikom” mo emy cieszy si post pem technicznym, nowymi
odkryciami, wynalazkami czy te
formami wyrazu artystycznego.
Jednostki te za swój indywidualizm płac zazwyczaj okre lon i nieznan
ogółowi cen , jednak wszystko wskazuje, i ma to pozytywne znaczenie
dla rozwoju całego gatunku. Znaczenie równie dobroczynne, o ile tylko
sam rozwój z natury rzeczy nie prowadzi nas prost drog ku
samozagładzie. Miejmy jednak nadziej , e tak nie jest.
22
1.2. Pierwsze do wiadczenie z krainy wiatła (sko czona
pr dko wiatła, opór rodowiska, co by było, gdyby…)
Cho naszych codziennych, potocznych do wiadcze w niczym to
nie zmienia, dzisiaj nikt ju nie w tpi, e pr dko
wiatła jest
sko czona. Znamy jej, w miar dokładn warto
w przestrzeni
kosmicznej – 299 792 458 metrów na sekund , gdzie zarówno metr jak
i sekund definiujemy ju nie wzorcami przechowywanymi pod
Pary em, ale jako wielokrotno ci procesów zachodz cych w wiecie
atomów. Jednak, moim zdaniem, zanim przekonamy si , jak wa na jest
to dla nas informacja, warto si zastanowi , co by było, gdyby pr dko
wiatła była niesko czona i dlaczego tak by nie mo e.
W tym celu pozwol sobie na nietypowy eksperyment. Zabior
Czytelnika na mał wypraw do piwnic mojej siedziby, gdzie w mroku
i stabilnej temperaturze przechowuj kilka butelek starego wina.
Zabierzemy ze sob latark – po ostatniej awarii nie ma tam wiatła,
a pami ludzka jest zawodna. Lubi nawet płata figle – w ciemno ciach
trudno byłoby nam odró ni Chateau od soku malinowego babci Li, nie
mówi c o mo liwo ci nabicia sobie guza.
Chod my wi c. Po drodze powiem jeszcze kilka słów o samym
wietle. W swym podró owaniu po wiecie, po opuszczeniu ródła, czyni
ono tylko dwie rzeczy. Biegnie przed siebie niemal bez strat
(w kosmosie) b d zderza si z jak
przeszkod . W tym drugim
przypadku na ogół cz ciowo si odbija, a cz ciowo zapada wewn trz,
pozostawiaj c tam fragment swojej energii. Nas, jako obserwatorów
zewn trznych, interesuje ta cz , któr identyfikujemy jako odbicie.
Gdyby my wyobrazili sobie wiatło jako fal uderzeniow , to zderzaj c
si z masywn przeszkod , reaguje z ni jak z półprzepuszczalnym
lustrem – w zale no ci od cech atomów, z jakich jest ono zbudowane.
wiatło odbija si wi c w ró nym stopniu i z ró nymi cz stotliwo ciami,
które odbieramy jako kolory. Taka uderzeniowa fala wiatła jest jak
surowy materiał na klucz typu Yale, próbuj cy dynamicznie dopasowa
si do materialnego zamka. Je li zamek w rodku ma ci le okre lony
wzór (cz stotliwo ciowy), to padaj ca tam wi zka wiatła białego
doznaje wyszczerbienia charakterystycznego dla cech zamka. Ta cz
wiatła, która zmie ciła si w zamku, zostaje wewn trz, a ta cz , która
natkn ła si na szczerbinki zamka, zostaje zwrócona, a w zasadzie
wtórnie wygenerowana w niezmienionej postaci – tym razem jednak
23
w ró nych kierunkach i z odpowiednio mniejsz moc . Tym sposobem,
zamek działa dla ka dego koloru oddzielnie, jak odwrócone,
rozpraszaj ce lustro – odbija to, czego w sobie nie ma, a wchłania to,
czym sam jest. Sytuacj t przedstawiłem pogl dowo na rysunku 1.3.1.
Ciemne pr ki w widmie słonecznym s tego wspaniał ilustracj .
Pełny klucz wiatła słonecznego (pełne spektrum energii o ró nych
cz stotliwo ciach – czyli, w naszym argonie, surówka klucza), lec c
z oddali wprost do oka obserwatora, natrafia po drodze w przestrzeni na
jaki pierwiastek, na przykład atomy sodu i przelatuj c przez nie, gubi
w nich t cz stotliwo , jaka jest charakterystyczna dla sodu. W dalszej
cz ci drogi wiatła, biegnie ju tylko strumie energii pozbawiony
cz stotliwo ci charakterystycznej dla sodu. Obserwator rejestruje
w miejscu charakterystycznym dla sodu ciemny pr ek.
To samo dzieje si przy ka dym zetkni ciu wiatła z dowoln
materi . A e materia zawiera zazwyczaj plejad ró nych pierwiastków,
patrz c na zadrukowan kartk papieru widzimy wyszczerbion
w miejscach ciemnych liter, biał surówk wiatła. Gdy patrzymy na
dowolny przedmiot, le cy przed nami, widzimy zawsze, adekwatnie do
cech
tych
przedmiotów,
wyszczerbione
surówki
wiatła
pełnozakresowego, pozbawione okre lonych cz ci widma. Odbieramy
wi c t pełn kolorów informacj o otoczeniu jako odbicie negatywu
tego otoczenia. Nasz mózg oczywi cie nauczył si ten negatyw
odpowiednio interpretowa – przekłada na zrozumiałe dla niego plamy,
obszary i znaki. Nazwali my go te odbiciem, mimo i za ka dym razem
mamy do czynienia z nowym ródłem wiatła.
Jeste my ju na schodach do piwnicy. Im gł biej schodzimy, tym
mniej wiatła słonecznego do nas dociera. Tym bardziej, e zbli a si
wieczór. W ko cu robi si całkiem ciemno. Zejd my jeszcze kilka stopni
ni ej. S dzisz, e pora zapali latark ?
Nie czujesz si pewnie w nieznanym Ci terenie? To zrozumiałe.
W Twoim mózgu nie ma zapisów dotycz cych tej piwnicy. Nie wiesz jak
wygl daj schody, gdzie si ko cz , co jest poza nimi. Nie wiesz gdzie
s regały, jak wygl daj , gdzie szuka butelek i czy czasem na rodku
drogi nie stoi co , o co mo na si poobija . Nie wiesz tego, bo nigdy tu
nie byłe i Twój mózg nie przechował st d adnych wspomnie . Mój
natomiast je ma. Znam piwnic "na pami " i w zasadzie mógłbym
latarki nie u ywa . Jednak nie było mnie tu jaki czas, nie mam wi c
24
kompletu aktualnych informacji. Tak wi c nie mog wykluczy , e kto
wstawił co do piwnicy i e zaraz wpadniemy na jakie pudło albo stary
fotel. Dla naszego bezpiecze stwa zapal wi c latark .
Rys. 1.3.1. Schemat przekazu informacji drog
wietln . wiatło a) pada na
powierzchni b), która pochłania cz
spektrum c). Dowolny obserwator dostrzega
wył cznie cz
wtórnie wygenerowan (odbit ) d) i jest ona dla niego informacj
ródłow pochodz c z powierzchni o wietlonej.
wiatło z latarki poleciało przed siebie, potrzebowało czasu t1, aby
dotrze do regału z butelkami, odbiło si od b d cych tam przedmiotów
zmieniaj c swoje własno ci pod wpływem o wietlonych powierzchni
i w czasie t2, ró nym dla ró nych dróg promieni, wróciło do naszych
oczu. Wróciło do moich i Twoich oczu – prawie takie samo! Przyniosło
niemal ten sam obraz – informacj o wn trzu piwnicy. Obraz ten jest
jednak zawsze ró ny, nawet dla ka dego z dwojga naszych własnych
oczu. Dzi ki tej odmienno ci nasz umysł potrafi oceni odległo do
o wietlonej przeszkody, wytwarzaj c dynamicznie w swoim wn trzu
trójwymiarowy model rzeczywistej przestrzeni, jak mamy przed sob .
25
Dlaczego tak si dzieje? wiatło ma t wspaniał cech , e zderzaj c
si z materi (tu – regału i butelek), generuje odbicie niemal jednakowo
we wszystkich mo liwych kierunkach. Gdy stoimy blisko siebie, obrazy
docieraj ce do naszych oczu s podobne, lecz z pewno ci nie takie
same. Jest to informacja o miejscu, z którym zderzyła si energia wiatła
latarki. Informacja ta, mimo i rozci gni ta w czasie, jest w naszym
odbiorze precyzyjna, pozwalaj ca naszym mózgom zbudowa na własny
u ytek i niemal natychmiast, wła ciwy obraz przestrzeni pomi dzy nami
a reszt pomieszczenia. Wystarczy, e omieciemy wiatłem latarki cał
piwnic , a ju b dziemy spokojni, zorientowani w jej wygl dzie,
poło eniu sprz tów, a nawet w niektórych, ukrytych aktualnie cechach
tych sprz tów, gdy s one nam znane z dawnych do wiadcze . Wiemy
jak powinny wygl da butelki, jak regały, jak ciany i meble. Nie
musimy wi c po wi ca tym przedmiotom wiele uwagi. Wiemy, e
skrzynia na rodku, której tu wcze niej nie było, jest drewniana, a wi c
twarda i musimy j omin , by si nie potłuc id c po butelk z winem.
Jednak nie musimy omiata wiatłem latarki całego pomieszczenia.
Jest ju ono obecne w całej piwnicy. Jako jasna plama tylko tam, gdzie
latarka skierowana jest bezpo rednio. Reszta piwnicy jest widoczna
w półmroku. Osłabione ka dym zderzeniem z materi cz ci strumienia
energii zmagazynowanej w baterii naszej latarki dotarły wsz dzie, gdzie
tylko mogły, odbijaj c si kolejno i wielokrotnie od cian i sprz tów.
Ciemno pozostało, jak si nam wydaje, tylko w najgł bszych k tach,
gdzie ilo odbi energii wietlnej była ju zbyt du a, by to, co tam
dotarło, mogło po raz kolejny wróci do nas, wywołuj c w naszych
oczach efekt odbioru informacji. Dlatego nie jeste my w stanie dostrzec
małego gryzonia, który z gł bin swej norki wła nie patrzy w jasny, z jego
punktu widzenia, kr ek naszej latarki.
Pomy lmy teraz, co by było, gdyby wiatło poruszało si
w przestrzeni z pr dko ci niesko czon , niczym nieograniczon , gdyby
było „ natychmiastowe” . Byłoby to bez w tpienia równoznaczne
z brakiem jakichkolwiek strat energii na jego drodze, a wi c równie
w powierzchniach je odbijaj cych. wiatło odbite byłoby dokładnie takie
samo jak wiatło padaj ce! Czy mogliby my wówczas naszym wzrokiem
i mózgiem odtworzy obraz wn trza piwnicy? W jaki sposób mieliby my
oceni , e jedne przedmioty s dalej a inne bli ej, skoro do naszych oczu
wracałaby zawsze i tylko informacja o wietle, jakie zostało
wypromieniowane w ródle? Czy naszych dwoje oczu pozwoliłoby nam
nadal widzie dwa ró ne obrazy, składane w naszym mózgu w obraz
26
przestrzenny? Czy w ogóle widzieliby my cokolwiek innego ni
niezmienione wiatło, charakterystyczne dla pierwotnego ródła?
Gdyby pr dko
wiatła była niesko czona, po zapaleniu latarki
otrzymaliby my ze wszystkich miejsc równocze nie, wył cznie
informacj o ródle wiatła, co stworzyłoby w naszym mózgu całkowicie
jednorodny („ płaski” ) i do niczego nieprzydatny obraz pierwotnego
ródła wiatła. Wzrok jako odbiornik informacji o obiektach
w przestrzeni, byłby bezu yteczny. wiatło jako no nik informacji
innych ni ródłowe, tak e byłoby bezu yteczne. W takim wiecie nie
mogłoby pojawi si ycie, którego podstawowym nap dem jest odczyt
informacji wietlnej odbitej od materii otoczenia oraz jego poprawna,
trójwymiarowa identyfikacja.
W piwnicy mamy wi c mo liwo do wiadczenia oporu jaki stawia
rodowisko energii wietlnej. Brak takiego oporu (cz ciowego
pochłaniania energii wiatła przez otoczenie) oznaczałby, i wiatło raz
wygenerowane ze ródła nigdy nie ulegałoby zmianom. Oznaczałoby to
równie , e raz dostarczone do piwnicy wiatło nigdy by nie znikn ło. e
wpuszczona tam energia wietlna pozostawałaby w niej na zawsze
i w niezmienionej postaci. Nie byłoby wi c takiego miejsca, w którym
byłoby cokolwiek ciemniej i do którego by nie dotarła, wielokrotnie i bez
strat si odbijaj c. Co wi cej, ci głe dostarczanie energii do ródła
wiatła – latarki, powodowałoby kumulacj
jego g sto ci.
W pomieszczeniu robiłoby si coraz ja niej i ja niej, a do ... zniszczenia
naszych, bezu ytecznych w tej sytuacji oczu. Jednak, gdy wył czamy
latark , obrazy natychmiast znikaj – znów robi si ciemno. Dlaczego?
Energia wiatła zamienia si w styku z materi na inne postacie
energii, co powoduje, e ilo
energii pozostałej w pomieszczeniu
w formie lotnej, ci gle si zmniejsza. Praktycznie nie jeste my w stanie
oceni precyzyjnie zmian, jakie pod wpływem wiatła zachodz w samej
materii. Zmiany te odbywaj si na poziomie cz stek elementarnych i ich
podstawowych cech, przejawiaj cych si ruchem w przestrzeniach
atomowych i mi dzyatomowych. Wiemy jednak, e nic w przyrodzie nie
ginie i druga zasada termodynamiki, mówi ca o zachowaniu energii
w dowolnym izolowanym układzie, jest prawdziwa.
Zazwyczaj mówi si o pr dko ci wiatła w pró ni jak o czym
najszybszym w przyrodzie. Pró ni, która równocze nie jest o rodkiem
o najmniejszej mo liwej w przyrodzie g sto ci. Wygl da wi c na to, e
27
wielko ci te s ze sob sprz one. Sko czona g sto (opór) o rodka
odpowiada sko czonej pr dko ci przekazywania energii – wiatła –
informacji w tym o rodku. Gdyby tego oporu nie było wcale, gdyby był
zerowy – wiatło mogłoby przemieszcza si z pr dko ci niesko czon ,
co, jak wykazali my wy ej, byłoby zabójcze dla wiata i ycia w nim.
wszech wiat byłby wówczas g st kul energii wiatła i niczym wi cej.
Niektórzy z nas mówi , e taki wła nie był, zanim wybuchaj c
zamienił si na bardziej nam przyjazny – czym zajmiemy si
w nast pnych rozdziałach. Trudno jednak wyobrazi sobie w nim ycie,
jakie znamy.
28