Mały olbrzym

Transkrypt

Mały olbrzym
Artur Beling
MAŁY OLBRZYM
Na granicy zamieszkałego świata, w pobliżu urwiska schodzącego wprost do zimnego i
ciągle wzburzonego morza, żył sobie pewien mały olbrzym. Co do tego , że jest olbrzymem
nie miał żadnych wątpliwości, bo posiadał na piersi znamię , dokładnie takie, jakie mają w
tym miejscu wszystkie olbrzymy. W ogóle Gendar, bo tak miał na imię, posiadał wszystkie
cechy olbrzyma, szczegółowo opisane w Wielkim Kodeksie Olbrzymów, poza stosownym dla
olbrzyma wzrostem. Nie
znaczy to wcale, że był mały na przykład w porównaniu z
człowiekiem.
Gdy spotykał się z ludźmi najczęściej bali się go , bo był od nich prawie dwa razy wyższy,
ale w porównaniu z innymi olbrzymami był za niski jeszcze co najmniej o połowę.
Gendar często siadywał na brzegu morza przed swoim domem i patrzył na płynące na
południe żaglowce. Żył samotnie, ale nie cierpiał bardzo z tego powodu , bo wszystkie
olbrzymy żyją samotnie, z wyjątkiem krótkiego, może stuletniego okresu, gdy łączą się w
pary i wychowują dzieci. Potem znów wyprowadzają się na odludzia pędząc życie spokojne i
w miarę możliwości , ciche. Nasz olbrzym tak właśnie żył, ale tylko gdy była ładna pogoda.
Kiedy zaś wybrzeże tonęło w deszczu, albo pojawiała się gęsta mgła, wyciągał z domu
olbrzymią trąbę i co jakiś czas na niej trąbił, aby statki omijały niebezpieczne skały w pobliżu
brzegu. Wcześniej statki często rozbijały się błądząc we mgle , ale od czasu, gdy na urwisku
zamieszkał Gendar nie zdarzyła się żadna katastrofa i wszystkie dopływały szczęśliwie do
portu. Odpływając na południe po korzenne przyprawy, kapitanowie pozdrawiali olbrzyma
siedzącego na urwisku machając mu z kapitańskiego mostka. On odpowiadał im grając na
trąbie marynarskie piosenki.
Pewnego dnia Mały Olbrzym siedział sobie , jak zwykle, przed domem i spoglądał
na morze, kiedy zauważył unoszący się na falach i zbliżający z wiatrem w jego kierunku,
jakiś mały przedmiot. Olbrzymy mają niesłychanie dobry wzrok, więc szybko zorientował się
, że to butelka. Poczekał, aż podpłynie bliżej, a potem wszedł do wody , aby ją czym prędzej
wyciągnąć.
Gdy na morskich falach unosi się butelka jest prawie pewne, że w środku znajduje się kartka z
listem. Najczęściej są to prośby o ratunek rozbitków siedzących samotnie na bezludnych
wyspach, rzadziej spóźnione życzenia imieninowe dla cioci.
Gendar wrócił z butelką przed dom i próbował ją odkorkować. Była to zwykła butelka od
rumu, zrobiona z białego szkła, zatkana wbitym głęboko korkiem. Musiała długo unosić się
na falach, gdyż zdążyły się już do niej poprzyczepiać algi i małe małże. Olbrzym,
zniecierpliwiony rozbił ją wreszcie kamieniem i
wyjął kartkę.
Były na niej napisane
fioletowym ołówkiem takie słowa:
„Olbrzymie. Przeczytaj na głos te słowa , a będziesz szczęśliwy – Mesmedre,
Kornifaks, Simplicium, Gigantis, Alferne, Murgo.”
Podpisano Lukrecjusz , a w nawiasie - czarnoksiężnik.
Gendar bez zastanowienia przeczytał na głos całą treść i natychmiast kartka zmniejszyła się o
połowę a do tego zaczęły go uwierać sandały. Co za głupie czary , pomyślał, ale gdy oderwał
wzrok od kartki, natychmiast zorientował się, że to nie kartka się zmniejszyła, a on sam
powiększył się o połowę.
No, pięknie! – powiedział swoim tubalnym głosem.- Co ja teraz zrobię? Nie zmieszczę się
nawet do własnego domu i muszę się postarać o nowe ubranie i buty, bo wszystko zrobiło się
za małe. Ba, nie będę nawet mógł wyciągnąć z domu mojej trąby , żeby trąbić, kiedy będzie
mgła.
Olbrzym zgniótł kartkę w dłoni i odrzucił na bok, po czym usiadł, aby zdjąć za ciasne
sandały.
Wciąż mruczał pod nosem : - Wcale mi nie przeszkadzało, że jestem trochę mniejszy od
innych olbrzymów. Po co jakiś czarnoksiężnik miesza się do nie swoich spraw i uszczęśliwia
mnie na siłę. Jak on miał na imię? Gendar odnalazł zmięty list , rozprostował go i jeszcze raz
odczytał imię. Potem , aby nie rozrzucać śmieci jeszcze raz zgniótł kartkę i wrzucił ją do
komina .
Jako, że był zaradnym olbrzymem szybko wpadł na pomysł, , by poszerzyć wejście do domu
i wcisnąć się tam , aby wydobyć topór, oraz ubrania odziedziczone po dziadku. Zawsze były
na niego za duże, a teraz pasowały w sam raz , choć wyglądały już niemodnie. Butów niestety
nie znalazł, ale pomyślał, że przecież większość olbrzymów i tak chodzi boso, więc on też
może.
Toporem ściął kilka drzew w pobliskim borze i zbudował z nich szałas , aby mieć schronienie
na czas niepogody. Przeniósł do niego najpotrzebniejsze sprzęty i swoją trąbę, a potem znów
usiadł i zaczął myśleć, co by tu zrobić, żeby wrócić do poprzednich rozmiarów.
„Po co – myślał – być mi takim wielkim . Przyzwyczaiłem się do swojego domu , a teraz nie
mogę swobodnie do niego wejść. Ludzie bali się mnie nawet kiedy byłem mniejszy. Nie
chcę myśleć, co będzie gdy mnie teraz zobaczą, a ja lubię ludzi.”
Z zamyślenia wyrwał go głos. - Dlaczego jesteś taki smutny? - Na trawie obok stał rudowłosy
chłopczyk. -Wyglądasz na zmartwionego. – dodał po chwili. Gendar uśmiechnął się. -Nie
boisz się mnie? – zapytał. Nie , wcale – odparł chłopiec. – Masz rude włosy i niebieskie oczy,
tak jak ja. Nie możesz być zły.
Tak zaczęli rozmowę w czasie której Gendar opowiedział co się stało i o tym, że chciałby
znów być małym olbrzymem.
-Napisz do Lukrecjusza list – roztropnie poradził malec- i poproś o zaklęcie , które cię
odczaruje.”
-Jak mam to zrobić, – żachnął się olbrzym- skoro nie wiem nawet w której stronie świata
mieszka! Poza tym jak mam napisać list, kiedy mam takie wielkie ręce. ”
Chłopiec nie widział w tym żadnego problemu. –Weź butelkę , włóż do niej list i wrzuć do
wody. To proste. A list mogę pomóc ci napisać bo umiem. Mam już osiem lat.
Gendar
nie dowierzał z początku, że mały mówi to poważnie, ale po zastanowieniu
stwierdził, iż to chyba jedyny sensowny sposób, aby list dotarł do czarnoksiężnika. Z trudem
odszukał w swoim za małym domu butelkę i podyktował list. Potem obaj udali się na
urwisko i wrzucili przesyłkę do morza.
Mijały miesiące, a odpowiedź nie nadchodziła. Gendar zaprzyjaźnił się z chłopcem ,
który przychodził często i razem z nim patrzył na smukłe klipry , brygantyny i fregaty pod
pełnymi żaglami opuszczające port i wychodzące w morze. Mały chętnie słuchał opowieści
olbrzyma , który mimo, że sam nigdy nie żeglował, zdawał się wiedzieć wszystko o budowie
statków. Olbrzym uśmiechał się szczerze tylko wtedy, gdy przychodził do niego mały gość,
albo kiedy opowiadał o statkach, poza tym przez cały czas zdawał się być coraz bardziej
przygnębiony. Na nic zdawały się pocieszenia, że potrzeba jeszcze tylko trochę cierpliwości.
Gendar zupełnie stracił wiarę.
Pewnego jesiennego popołudnia siedzieli obaj na stromym brzegu i bawili się łapiąc
w usta silny wiatr, aż nagle olbrzym zobaczył na falach to, na co tak bardzo czekał. Rzucił
się w dół urwiska, które dla niego nie było teraz wcale wysokie i
wbiegł do wody,
rozbryzgując wysokie fale. Gdy wdrapał się z butelką z powrotem na górę, w pobliże swego
domu i szałasu, dygotał cały z zimna. Nie zważał na to , tylko szybko oddał butelkę chłopcu.
Ten miał trochę kłopotów z jej otwarciem, więc Gendar sam stłukł ją o kamień i wziął w
ręce kartkę, aby przeczytać treść listu, jednak tak drżały mu ręce, że litery skakały przed
oczami jak szalone. Mały wyciągnął rękę mówiąc –Daj, ja ci przeczytam.
Wziął list i przeczytał głośno: - „Nie wiem czemu odrzucasz możliwość bycia prawdziwym
olbrzymem, ale skoro taka twoja wola to proszę bardzo. Oto zaklęcie, które zmniejszy cię o
połowę: - „Tryzderde”, „Minimize”, „Moho”, „Klatu”, „Borada”, „Nikto”.
W tej chwili chłopiec zmniejszył się o połowę i rozpłakał , bo wystraszył się bardzo myśląc,
że to olbrzym
powiększył się jeszcze kilkakrotnie. Gendarowi natychmiast zrobiło się
gorąco. Zabrał list i powiedział gorączkowo –„Nie martw się , zaraz sobie damy z tym
wszystkim radę.” Postawił sobie chłopca na dłoni i przeniósł ostrożnie w pobliże domu.
Polecił mu wejść do wnętrza , odszukać właściwy pokój , sięgnąć do kominka , w którym
powinna leżeć zgnieciona kartka, poprzedni list Lukrecjusza i przeczytać go, ale tylko raz.
Mały posłusznie to uczynił. Miał nieco kłopotów z wdrapaniem się na schodek - był przecież
małym chłopcem , do tego zmniejszonym o połowę, w domu olbrzyma, choć też mniejszego
niż inne. Zrobił to wreszcie , podstawiając sobie pod nogi leżącą na podłodze książkę i
przeczytał magiczną formułę. W tym czasie Gendar pozostający na zewnątrz domu sam
odczytał zaklęcie : „Tryzderde”, „Minimize”, „Moho”, „Klatu” , „Borada”, „Nikto”. Gdy
chłopiec wyszedł na próg, obaj byli już swojego normalnego wzrostu, a listów Lukrecjusza
użyli zaraz na podpałkę do ognia w kominku, przy którym odtąd często razem siadywali i
oglądali książki o statkach i okrętach.

Podobne dokumenty