Czy warto znać prawo?

Transkrypt

Czy warto znać prawo?
Czy warto znać prawo?
Wpisany przez Tomek Klarecki
piątek, 01 sierpnia 2008 22:31
Gdybysmy zrobili w Polsce sonde uliczna i zapytali rodakow ?Czy warto bic sie o swoje??,
prawie wszyscy odpowiedza twierdzaco. Ale jezeli zmienimy pytanie na ?Czy
warto bic sie o swoje przed sadem?
?, wiekszosc machnie pogardliwie reka.
No tak, zycie nas nie piescilo przez ostatnie siedemdziesiat lat (niektorzy szybko poprawia, ze
nigdy nas nie piescilo). Nauczylo nas, ze sady sa powolne, kosztowne, a co najgorsze, czesto
niesprawiedliwe.
Tez tak uwazalem, dopoki niespodziewanie, tutaj w Anglii, w marcu tego roku wyrzucono mnie z
pracy. W dodatku byla to krzyczaca niesprawiedliwosc (kazdy tak mowi, powiecie, ale w moim
wypadku to prawdziwa prawda ;). Siedzialem w domu i uzalalem sie nad soba, dopoki nie
wpadlo mi do glowy, zeby poszukac w internecie spraw podobnych do mojej. Bardzo szybko
trafilem na strone Apelacyjnego Sadu Pracy (Employment Appeal Tribunal).
Nie jestem prawnikiem, ale zawsze lubilem czytac wyroki sadowe. To zboczenie, przyznaje, ale
czasami pozyteczne, bo pozwala zrozumiec, dlaczego niektorzy przyjaciele i znajomi nagle
przestali do nas wpadac i dzwonic. A kiedy pracowalem a w banku, znajomosc prawa naprawde
pozwalala unikac klopotow.
Po pieciu miesiacach czytania wyrokow (z uzasadnieniem) angielskiego Apelacyjnego Sadu
Pracy i obfitej korespondencji w trojkacie Sad (nie apelacyjny, lecz pierwszej instancji),? moj
byly pracodawca i? ja, zostalem ponownie przyjety do pracy. Z zachowaniem ciaglosci.
Nie tylko zatrudnienia. Rowniez wyplat.
Kiedy tak czytalem te wyroki, zona przypomniala mi o swojej sprawie. Pod koniec poprzedniego
roku pracowala w hotelu Travelodge w Luton. Bardzo marnie jej placili ? ponizej 3 funtow za
godzine.
- Zainteresuj sie rowniez moimi pieniedzmi ? zganila.
- A co z tego bede mial? ? wykazalem zainteresowanie, chociaz chyba nie takie, o jakie jej
chodzilo.
Popatrzyla na mnie tak, ze szybko zmienilem zainteresowania na wlasciwe.
1/3
Czy warto znać prawo?
Wpisany przez Tomek Klarecki
piątek, 01 sierpnia 2008 22:31
I tak doszlo do tego, ze 8 wrzesnia br. stane przed Sadem Pracy (Employment Tribunal) w
Bedford. Sprobuje przekonac sedziów, ze niemoznosc porozumienia sie po angielsku to
przypadlosc czyniaca osobe pracujaca w Wielkiej Brytanii i nieznajaca angielskiego - osoba
niepelnosprawna. Dokladnie wedlug definicji niepelnosprawnosci (disability) zawartej w
Disability Discrimination Act 1995.
To nie znaczy, ze osoby nie znajace angielskiego sa jakies ulomne, tylko ze zasluguja na
lepsza opieke prawna.
Dodalem niepelnosprawnosc do skargi o place nizsze od ustawowej placy minimalnej,
poniewaz poszkodowanymi byly Polki nieznajace angielskiego i wydawalo mi sie, ze gdyby
znaly jezyk, nia dalyby sie wykorzystywac.
Kobiety wabiono do pracy ogloszeniami podkreslajaymi, ze znajomosc angielskiego nie jest
wymagana?. Zatrudniano je w charakterze pokojowek hotelowych. Pracowaly na akord, Ł 1.84
za pokoj, niezaleznie od ilosci godzin spedzonych w pracy.
W miare uplywu czasu, kiedy czytalem kolejne uzasadnienia wyrokow, pisane przez
angielskich sedziow w sprawach dotyczacych niepelnosprawnosci, stawalo sie dla mnie jasne,
ze moje intuicyjne zrozumienie tego pojecia w duzej mierze pokrywa sie z orzecznictwem.
Pozostalo mi tylko przelac moje przekonania na papier, przeplatajac je cytatami z tak zwanych
?autorytetow? (authorities), czyli z wyrokow, ktore na przestrzeni lat same staly sie prawem. Co
wcale nie oznacza, ze wygrana mam juz w kieszeni. Oprocz definicji niepelnosprawnosci, do
pokonania pozostaly inne, tez nienisko ustawio
ne poprzeczki.
Trudno jest mi dotrzec do wszystkich poszkodowanych. Polacy (a w szczegolnosci Polki) nie
maja wiary w sady i w ?angielska? sprawiedliwosc. Znajomy powiedzial mi tak: ?Jakbys sto
razy dostal w tyłek, to ten sto pierwszy tez bys go nie nadst
awial?. Moze
i nie. A moze tak. Najpierw bym sprawdzil, jak mocno mozna dostac w tyłek, a ile forsy do reki.
Bilans wyglada tak: koszty sa niewielkie, troche znaczkow i kserokopie (sporo, ale niezbyt
drogie). Koszty dojazdu na rozprawe zwraca Employment Tribunal. Zwraca tez dniowke do
wysokosci Ł 45. Troche czasu i pieniedzy pojdzie na rozmowy telefoniczne ze mna (Ł 10 ? 20).
2/3
Czy warto znać prawo?
Wpisany przez Tomek Klarecki
piątek, 01 sierpnia 2008 22:31
Wygrac mozna wyrownanie do placy minimalnej za caly okres zatrudnienia (kilkaset do kilku
tysiecy funtow) i odszkodowania do dwudziestu pieciu tysiecy funtow.
Moze warto?
Jedno slowo przestrogi: sprawiedliwosc dokonuje sie powoli. Rozprawa 8 wrzesnia jest
rozprawa wstepna. Do rozprawy glownej dojdzie moze dopiero za kilka miesiecy. A moze za
rok.
Ale nie trzeba czekac na wynik w Anglii. Ktos ma w planach powrot do Polski ? niech wraca.
Wszystko mozna zalatwic pisemnie lub telefonicznie. Ci, ktorzy juz wrocili, moga wystapic o
odszkodowanie z Polski.
Przypominam: szukam Polek (mezczyzni tez jacys byli, jeden albo dwoch), ktore pracowaly w
Travelodge w Luton dla firmy ISS i ktorym placono na akord za sprzatanie pokoi. Od
pazdzienika 2007 roku stawka za pokoj wynosila Ł 1.84, przed pazdziernikiem byla nizsza.
Jezeli ktos pracowal dla ISS gdzie indziej albo w innym charakterze, a wydaje mu sie ze
placono mu ponizej placy minimalnej, tez niech sie zglosi
Kontakt: Tomek Klarecki
tel. 075020 12561 (z Polski +44 075020 12561) tel. w Polsce (bede tam przez 10 najblizszych
dni) 507 666 192
e-mail: [email protected]
3/3

Podobne dokumenty