S/Y Solanus
Transkrypt
S/Y Solanus
S/Y Solanus n Pomimo trudnych i niebezpiecznych warunków żeglugi Polaków już od dawna kuszą rejsy w polarne regiony wania rozpoczęły się kilka lat wcześniej. Po wyprawach na Svalbard i Grenlandię jacht musiał przejść kapitalny remont. W 2005 roku został przetransportowany do Bydgoszczy, gdzie na terenie firmy Depol, także dzięki pomocy Pesy, dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (tu powstał „Euros” i „Zenek”), zaczął się pierwszy od zwodowania jachtu remont. Wymieniono prawie 70 procent stalowego poszycia, jacht jest prawie w 90 procentach nowy. Mozolne zbieranie funduszy, spowodowało jednak, że planowany początek wyprawy na rok 2009 przesunął się o 12 miesięcy. – Po tamtych dwóch rejsach wiedzieliśmy, czego można się spodziewać – kontynuuje Radliński. – Trafiliśmy na ekstremalne warunki, ale daliśmy radę. Od Zatoki Baffina płynęliśmy już w polu lodowym, do Pond Inlet, potem w Cieśninie Lancaster i dalej, do samego wyjścia prawie na Morze Czukockie. Jednego dnia lód tak nas ścisnął, że położyliśmy się na burtę na krze i tak leżeliśmy chyba z 15 minut. Modliłem się wówczas, żebyśmy nie musieli się ewakuować, ale udało się... Zeszliśmy z lodu i można było płynąć dalej. Kapitan musi zawsze myśleć, jaki następny krok zrobić, ale myśleć pozytywnie. No i trzeba mieć też trochę szczęścia, a ja po wyprawach na Svalbard i Grenlandię myślę, że trochę go mam. Tak jest jednak w Arktyce: pola lodowe, mgły, wiatr, ciemno i niesamowicie zimno. Wprawdzie temperatura najniżej spadła do minus czterech stopni, ale w tych warunkach dawało nam to nieźle w kość. Leśne dziadki Od początku rejsu „Solanusa” jego stałą załogę oprócz kapitana Radlińskiego stanowią Roman Nowak z Nakła i Witold Kantak z Więcborka, uczestnicy wyprawy na Gren- landię. W Nuuk (11 lipca) do załogi dołączyła Monika Witkowska, podróżniczka, żeglarka i alpinistka, a w Ilulissat (4 sierpnia) Damian Chorążewicz, także uczestnik wyprawy z 2003 r. Atak na Przejście rozpoczął się z Upernavik przez Pond Inlet, Gjoa Haven, Cambridge Bay i Tuktoyaktuk do Nome. Cała piątka (Witkowska odcinek z Cambridge do Tuktoyaktuk płynęła na szwedzkiej „Annie”, pomagając jej kapitanowi, którego opuścił jedyny załogant) przepłynęła od 10 sierpnia do 19 września ponad 5 tysięcy mil. – Ta załoga udowodniła, że w żeglarstwie nie ma ograniczenia wieku – mówi kapitan. – Młodość ma swoje prawa, ale nie można dopuszczać myśli, że po pięćdziesiątce jest koniec. To nieprawda. Tolek ma 70 lat, a jest jak napędzający parowóz. Romek ma 62 lata, ja 59 i te „leśne dziadki” pokazały, że można zdobyć Północ! – Warunki lodowe zmieniają się tam tak szybko, że nigdy nie ma gwarancji powodzenia takiej wyprawy – mówi Antoni Bigaj, komandor sekcji żeglarstwa morskiego RTW Lotto Bydgostii WSG Banku Pocztowego, armatora jachtu. – Pewnego dnia wysłałem na jacht informację i mapkę lodową z akwenu, na którym się znajdowali, a po pewnym czasie otrzymałem odpowiedź, że jest to wszystko nieaktualne, bo wiatr zwiał z lodowca tyle lodu, że zatarasował przejście. Zapach domu – Nie chcę porównywać tego rejsu z tym na Grenlandię – opowiadał po powrocie Chorążewicz. – Ten był jednak zdecydowanie trudniejszy. Było zimniej, mieliśmy okresami słabą widoczność. Wychodzi się za ster na wachtę, a z przodu widać tylko dziób jachtu. Groźniejsze od gór lodowych są growlery, które mogą przeciąć burtę jachtu jak papier. rok, miejsce budowy i wodowania – 1992 Bydgoszcz – Gdańsk typ jachtu J-80, stalowy armator Regionalne Towarzystwo Wioślarskie LOTTO/Bydgostia/Wyższa Szkoła Gospodarki/Bank Pocztowy długość kadłuba 14,5 m szerokość maksymalna 3,56 m długość linii wodnej 11,93 m masa 13 t masa balastu 5t zanurzenie 1,95 m całkowita powierzchnia żagli 79 m² (fok – 23 m², grot – 40 m², bezan – 16 m²) Stała załoga kpt. Bronisław Radliński – żegluje od 1973 r. I oficer Roman Nowak – żegluje od 1967 r. III oficer Witold Kantak – żegluje od 1964 r. W zdobyciu Przejścia Północno-Zachodniego uczestniczyli: Monika Witkowska (żeglarka, alpinistka, zdobywczyni Hornu i Cieśniny Drake’a) oraz Damian Chorążewicz (uczestnik wyprawy „Solanusa” na Grenlandię). – Taka żegluga jest niesamowicie męcząca – dodawała Witkowska. – Wachty od północy do czwartej rano, zarwane noce, zimno. Lecz z drugiej strony niesamowita przygoda, wspaniałe widoki, a w portach spotkania z życzliwymi ludźmi, także Polakami, szczególnie na Grenlandii. Arktyka jednak się zmienia. Spotkaliśmy Kanadyjczyków na jachcie motorowym z małym helikopterem, dzięki któremu mogli sprawdzać na bieżąco i bez ryzyka warunki lodowe. W jednym z portów widzieliśmy wycieczkowiec z turystami... takie jednostki zmieniają obraz Arktyki. My jednak też mieliśmy swoje przyjemności. Kapitalne weki ze smakowitym mięsem. Nie wiem, kto je ro71