pod tym linkiem

Transkrypt

pod tym linkiem
TYLKO
L EGIA
Niezależny Biuletyn Kibiców Legii Warszawa
[email protected] Nakład 5 tys. Wydawnictwo bezpłatne
Nr 6 (27.09.2008)
Mogli się porozumieć
Była szansa na powrót normalności na stadionie Legii. Niestety nie została wykorzystana
Tego nikt się nie spodziewał.
Na dzień przed meczem z Piastem pojawiła się szansa na zażegnanie konfliktu pomiędzy kibicami a KP Legia. Do mediacji
włączyli się byli piłkarze Legii
– Roman Kosecki, Dariusz Dziekanowski i Cezary Kucharski
– a także dyrektor warszawskiego Biura Sportu i Rekreacji Wiesław Wilczyński. To już kolejna próba negocjacji podjęta
przez osoby z zewnątrz – wcześniej łącznikiem między klubem
a stowarzyszeniem był Wojciech
Kowalczyk. Po derbowej akcji
„Widelec 741” wycofał się on jednak z mediacji.
„Rozmowy cały czas trwają,
ale dopóki nie osiągniemy porozumienia, nie chcę nic zdradzać.
Nie ma sensu zapeszać” – mówił
TL pełen nadziei w piątkowe
przedpołudnie Dariusz Dziekanowski. Niestety, kilka godzin
później nastąpiła zmiana frontu.
Szkoda, bo już nawet Jan Urban
na piątkowej przedmeczowej
konferencji prasowej cieszył się,
że na stadion wróci dawna atmosfera. „Jeśli jutro wróci doping, to sprawi nam to olbrzymią
radość. W takiej atmosferze gra
się o wiele lepiej, a ponadto fani
Legii są najlepsi w Polsce” – mówił zadowolony Urban. Jego radość okazała się przedwczesna.
Wiadomo, że na rozwiązanie
konfliktu obie strony dawały sobie trzy tygodnie – do meczu z Wisłą. Pierwszym krokiem ku porozumieniu miało być spotkanie
z Piastem, na którym nasz stadion miał znów tętnić życiem.
www.legialive.pl
„Jeśli jutro wróci doping, to
sprawi nam to olbrzymią radość. W takiej atmosferze
gra się o wiele lepiej, a ponadto fani Legii są najlepsi
w Polsce” – mówił zadowolony Urban. Jego radość
okazała się przedwczesna
Sprawa porozumienia rozbiła się o przeprosiny Starucha
Na dwa fronty
Rozmowy prowadzone były
na dwóch frontach. Z jednej strony z SKLW i zarządem KP Legia
rozmawiał Wilczyński, a zupełnie
niezależnie mediowali trzej byli
piłkarze Legii, którzy stworzyli
grupę o nazwie „Trzy dziesiątki”.
To Kosecki, Kucharski i Dziekanowski, mający za sobą występy
z legijną „dyszką”. Wilczyński spotkał się z reprezentacją kibiców
Legii, wysłuchał ich racji, a następnie udał się do klubu. Rozmowa szefa Biura Sportu z KP trwała aż cztery godziny, ale była owocna. „Pan Wilczyński twierdzi, że
rozbieżności między naszymi postulatami i racjami klubu nie są
duże. Widzi szanse na szybkie porozumienie” – zdradza prawnik
SKLW Wojciech Wiśniewski.
W przyszłym tygodniu dojdzie najprawdopodobniej do spotkania
klubu z SKLW – do tej pory uwagi
obu stron były przekazywane
przez Wilczyńskiego, ale to już ten
etap, kiedy bez poważnej, męskiej
rozmowy się nie obejdzie.
Mieli wpuścić Starucha
Jeszcze dalej poszli Kosecki,
Dziekanowski i Kucharski. „Nie
mogliśmy patrzeć na to, co się
działo wokół Legii, stąd pomysł
pomocy” – oznajmili kibicom i zabrali się do pracy. Byli legioniści
udali się najpierw na spotkanie
z fanami, gdzie ustalono, że pierwszym ruchem, jaki klub musi wykonać w stronę normalności, impulsem który może przełamać impas, jest odwieszenie zakazów
niesłusznie wydanych przez KP
na trzech kibiców, w tym gniazdowego – „Starucha”. Do tej pory
o takim odwieszeniu nie było mowy. Tymczasem „Trzy dziesiątki”
wróciły z dobrą nowiną – klub zgodził się, by wspomniane trzy osoby
zostały wpuszczone na dzisiejszy
mecz z Piastem na specjalne zaproszenia. W zamian „Staruch”
miał zaprosić wszystkich kibiców
Legii na mecz z Piastem. „Będzie
to jeden z ostatnich meczów
na Żylecie – naszej trybunie,
na której wychowało się wiele pokoleń warszawiaków. Ten jeden
raz pokażmy to, z czego nasza trybuna słynęła od zawsze – fanatyczny doping przez pełne 90 minut. Zróbmy to wyłącznie w hołdzie dla Żylety, przez wzgląd na historię, tradycję – w tym meczu dla
wszystkich liczy się tylko Legia.
Obecność obowiązkowa! Zróbmy
razem piekło!” – napisał
w oświadczeniu gniazdowy. Niestety, nie ujrzało ono światła
dziennego. Po zapoznaniu się
z nim, działacze uznali, że zaproszenie im nie pasuje. Dlaczego?
„Piłkarze przekazali nam, że klub
odrzucił zaproszenie 'Starucha'
na mecz z Piastem, bo nie znalazły
się w nim przeprosiny dla Mariusza Waltera” – mówi Wiśniewski.
To właśnie zadecydowało o zmianie decyzji w ostatniej chwili. Fani
planowali prowadzić na meczu
z Piastem kulturalny doping – taki,
jak za starych, dobrych czasów. Co
więcej, „Nieznani Sprawcy”,
do których należy również legijny
wodzirej, mieli w planach efektowną oprawę widowiska. Brak zaproszenia dla „Starucha” sprawił, że
dzisiejsze spotkanie odbywać się
będzie w atmosferze znanej
z wcześniejszych spotkań.
Mają trzy tygodnie?
Kolejne ligowe spotkanie
przy Łazienkowskiej – z Wisłą
Kraków – odbędzie się 24 października. Do tego czasu obie strony muszą osiągnąć porozumienie.
W przeciwnym razie trybuny stadionu Legii nadal będą albo bezbarwne, albo puste, a „Trzy dziesiątki” zrezygnują z mediacji. „Jeśli okaże się, że działacze wcale nie
chcą porozumienia, zorganizujemy konferencję prasową, na której
powiemy jak było. I na Legię chodzić w takiej atmosferze nie będziemy” – zapowiedzieli piłkarze
kibicom.
„My naprawdę chcemy, żeby
na Legii była normalna sytuacja.
Nie szukamy rozgłosu. Dlatego, by
nie zapeszać, nie chcemy na razie
zdradzać szczegółów naszych rozmów. Jeżeli osiągniemy porozumienie, z pewnością o tym poinformujemy” – mówi TL Dziekanowski, który przyznaje, że podobnie
jak Wilczyński na razie osobno
spotyka się ze Stowarzyszeniem
i działaczami. Czy w kolejnym numerze będziemy mogli poinformować, że konflikt na linii kibice
– działacze należy już do przeszłości? Niestety, wiele wskazuje na to,
że nie.
Bodziach/t.
wydarzenia/opinie
2
RADA MIASTA PODJĘŁA DECYZJĘ, ALE CZEKAJĄ NAS KOLEJNE PRZEPYCHANKI
XLV Sesja Rady Warszawy była
szczególnie ważna dla kibiców
Legii. Jedną z zakładanych zmian
było przyznanie dodatkowych 102
mln złotych na budowę nowego
stadionu przy Łazienkowskiej.
Na stronach internetowych
większość komentarzy było „za”
nowym obiektem – w sondzie
przeprowadzonej przez www.legia.com.pl aż 84 procent ankietowanych poparło budowę. SKLW
przestrzegało, że umowa jest
korzystna jedynie dla ITI.
Fani
próbowali
uzyskać
gwarancje równych korzyści dla
miasta,
Legii
i
kibiców.
Stowarzyszenie do końca nie
zdołało jednak przedstawić i
odpowiednio nagłośnić spójnego
stanowiska przez co było
postrzegane
nawet
jako
niechętne budowie.
Obradowano w Teatrze Dramatycznym, co okazało się strzałem w dziesiątkę, bo to co działo
się na sali nierzadko przypominało zwykłą komedię. Głównymi
aktorami byli oczywiście radni.
Sympatycy Legii wywiesili transparenty: „Miejski stadion dla kibiców. Nie sponsorujcie milionerów z ITI” oraz „500 mln dla Waltera. Dla warszawiaków – nic!”.
KP reprezentowali prezes Leszek Miklas oraz Marek Drabczyk i Jarosław Ostrowski z zarządu. Od początku sesji było
wiadomo, że decyzja o przyznaniu pieniędzy jest właściwie pewna. Platforma w zamian za poparcie Lewicy miała zagłosować
Minął prawie miesiąc
od spektakularnej akcji policji
na Podzamczu. Pierwsze dni
przyniosły totalną nagonkę
na kibiców w mediach powiązanych z ITI i Agorą. W telewizji
puszył się minister Grzegorz
Schetyna, a o szczegółach informował rzecznik policji Marcin
Szyndler. Co zmieniło się
od tamtego czasu? Sporo. Spacyfikowani przez policję kibice
hurtowo składali zażalenia
na zatrzymanie i środki zapobiegawcze oraz odwoływali swoje
wcześniejsze, wymuszone przez
przesłuchujących ich policjantów zeznania, w których przyznawali się do winy. Niezależne
od ITI media coraz odważniej informowały o nadużyciach ze
za jednym z głównych postulatów SLD z kampanii. Mimo jasnej i klarownej sytuacji radni
– zwłaszcza ci z PiS-u – solidnie
przygotowali się do wystąpień.
Od początku dyskusji ostro zaatakowali oni projekt uchwały,
przedstawiając racjonalne argumenty przeciw przyznaniu dodatkowych funduszy. Podliczone zostały średnie stawki za czynsz
na Powiślu, co pokazało, że umowa miasta z ITI nadal jest dla stolicy bardzo niekorzystna finansowo. Inwestycja w stadion, według
radnych PiS, ma się zwrócić dopiero po 125 latach. „Mamy już pomniki Citibanku, teraz będzie Rada ITI Warszawy. Kampanię
w TVN radni z PO mają już zapewnioną. Parafrazując tytuł znanego filmu: ITI go home!” – grzmiał Maciej Maciejowski z PiS-u.
Z PO jedynie Piotr Kalbarczyk
(członek SKLW) i Katarzyna Munio
mieli wątpliwości. „Jeszcze raz zastanówmy się nad umową, która jest
dla miasta po prostu zła” – twierdziła Munio. Wszystkie te zarzuty odpierał wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak. „Zwiększyliśmy
czynsz ponad trzykrotnie. To postęp” – mówił.
Po tych przemówieniach przyszła
pora na przedstawicieli kibiców. „Jeśli ktoś mówi, że kibice Legii są przeciwko budowie nowego stadionu, to
do stołu z nim nie usiądę. Chcemy
jednak obiektu miejskiego, a nie
ITI!” – mówił Wojciech Wiśniewski
z SKLW. Po pewnym czasie jego wywód próbowała przerwać przewod-
www.legialive.pl
Będzie nowy stadion?
Tablica wyników głosowania. Radni w większości byli „za”
nicząca obrad. „Kto tu jest dla kogo!
To myśmy was wybrali, więc dajcie
się wypowiedzieć!” – słychać było
z sali. „Mogę skończyć. Jeśli nie
chcecie słuchać kibiców, dla których
ma być ten obiekt, to zejdę z mównicy” – skwitował Wiśniewski. Ostatecznie pozwolono mu dokończyć.
Po przerwie doszło wreszcie
do głosowania. Jego wynik nie był
niespodzianką. 32 radnych „za”, 13
„przeciw”, dwóch wstrzymało się
od głosu. Na koniec przy mównicy
pojawił się Leszek Miklas. Podziękował on radnym za decyzję i obiecał,
że na nowym obiekcie uda się zgromadzić 30 tysięcy widzów. Sala przyjęła to śmiechem i gwizdami. Przypominano między innymi, że Miklas
obiecywał już zażegnanie konfliktu
z kibicami do zeszłej zimy. Nowy stadion ma być gotowy w 2011 roku.
W czwartek młodzieżówka SdPL
zapowiedziała jednak, że wezwie
Radę do zmiany swojego stanowiska. Brzmi to o tyle śmiesznie,
że jej przedstawiciele idąc ramię
w ramię z SLD poparli PO. Czyżby cyrku ciąg dalszy?
PB
K O M E N T A R Z
Przepychanki w sprawie stadionu mają dwa istotne wymiary.
Po pierwsze obrazują, jak dalece
posunięty jest konflikt między kibicami a zarządem klubu i jego właścicielami. To, że fani Legii zjawili
się na sesji Rady Miasta z transparentem innym niż bezwzględne
żądanie budowy stadionu jest
znamienne. Znamienne jest też to,
że część radnych z dużym zrozumieniem potraktowała zastrzeżenia kibiców względem polityki KP
Legia, bezlitośnie poddając w wątpliwość intencje włodarzy klubu z
Łazienkowskiej.
Po drugie pokazują, co tak naprawdę jest dla ITI priorytetem.
Jest to stadion. On jest celem i najważniejszą przyczyną obecności
koncernu Mariusza Waltera w Legii. Skąd to wiemy? Otóż przed sesją Rady Miasta szefowie KP zabiegali u kibiców o wsparcie. Dla
tej jednej, jedynej sprawy byli w
stanie iść na ustępstwa. To też jest
znamienne.
ms
F E L I E T O N
Wreszcie wiemy, czemu służyła akcja na Podzamczu
strony policji.
Głos w sprawie zabrali też politycy. Po stronie kibiców stanął
poseł Paweł Poncyljusz, który zapowiedział złożenie przez PiS
wniosku o nadzwyczajne posiedzenie sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych,
która miałaby zająć się wyjaśnieniem okoliczności zatrzymania
ponad 750 kibiców. Krytycznie
o akcji na Podzamczu wypowiadał się też poseł PO Andrzej Czuma, a nie tak dawno w radiowym
wywiadzie Jarosław Kaczyński
nazwał ją skandalem. Natychmiast odezwał się minister spra-
TYLKO
L EGIA • 27 września 2008
wiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski,
który powiedział: „O ile wiem Jarosław Kaczyński nie chodzi
na mecze, więc nie wie jak wyglądają zamieszki. Ja miałem
okazję wielokrotnie to obserwować”. Skoro dla Zbigniewa Ćwiąkalskiego grupa ludzi zmierzająca na mecz swojej drużyny jest
równoznaczna ze słowem „zamieszki”, to... nie pozostaje nic
innego jak się z nim zgodzić. Zgodzić się, że wielokrotnie to obserwował i nadmienić, że wielokrotnie obserwował będzie. Strach
pomyśleć, co będzie się działo
w Polsce i na Ukrainie w 2012 ro-
ku. Dwa kraje ogarnięte zamieszkami. Całkiem prawdopodobne
stają się w takiej sytuacji przepowiednie Nostradamusa o końcu
świata w tymże roku.
W swoich zeznaniach na przestrzeni trzech tygodni kompletnie pogubił się rzecznik policji.
Początkowo informował o kilku
ochraniaczach na zęby. Przez
dwa tygodnie liczba ta urosła
do kilkuset. W stopniu malejącym natomiast pan rzecznik wypowiada się o zażaleniach składanych przez kibiców. My wiemy,
że złożonych zostało kilkaset, pan
rzecznik wciąż mówi o kilku. Mo-
wydarzenia/opinie
3
Czego boją się kibice
Wielu fanów Legii nie wierzy, że będzie ich stać oglądać mecze na nowym stadionie
dionie miejsca stojące (ok. 7 tys.).
Tylko na spotkania w europejskich pucharach montowane będą tymczasowe krzesełka i wtedy
pojemność tej trybuny będzie się
zmniejszać. Fani obawiają się,
czy działacze dotrzymają słowa.
Szefowie ITI mówią bowiem, że
na trybunę za bramką wejściówki będą wycenione na dzisiejszym poziomie, w przeszłości
jednak można było mieć zastrzeżenia do ich słowności. Jak będzie rzeczywiście dowiemy się
dopiero, gdy trybuna zostanie oddana do użytku, a więc nie wcześniej niż za półtora roku.
Ceny to nie jedyny „straszak”
dla dotychczasowych bywalców
naszego stadionu. Nowy obiekt
zmieni proporcje na trybunach.
Dotychczas, oczywiście przed
protestem, wiele osób przychodziło na Łazienkowską dla atmosfery – najlepszego w Polsce
dopingu i choreografii, które
z rozmachem prezentowali ultrasi. Na nowym obiekcie, 32-tysięczniku, wszystko się zmieni
– „młyn” stanowić będzie nie
więcej niż 20 procent wszystkich
miejsc. Kto zajmie pozostałe
sektory? Będą to w większości
osoby, które do tej pory na stadion nie przychodziły, a nawet
nie kibicowały Legii. Tak dzieje
się na całym świecie, na przykład w Anglii.
Na nowym stadionie dla najbardziej fanatycznych kibiców
przygotowana zostanie trybuna
za bramką od Łazienkowskiej. To
na niej będą jedyne na całym sta-
Jako że w Polsce nowe stadiony dopiero powstają i nie wiadomo po ile bilety sprzedawać będą
Wisła czy Lech, postanowiliśmy
przyjrzeć się cenom na nowoczesnych stadionach w Europie. Co
ciekawe, ceny wejściówek na Legię już dziś są „europejskie” – nawet do Chelsea, Manchesteru
United czy VfB Stuttgart brakuje
nam pod tym względem niewiele.
W Anglii zdecydowanie droższe są za to abonamenty – skoro
jest na nie popyt, zdecydowano
się podnosić ich ceny do niebotycznych sum. Kto wie, jak będzie na nowym stadionie Legii?
Fani Chelsea za obejrzenie
meczu Premiership płacą od 15
do 60 funtów. Na spotkania Pucharu Anglii i Pucharu Ligi wejściówki kosztują od 10 do 25 funtów, czyli średnio mniej niż... dziś
od swoich kibiców żąda KP Legia
za mecz z Piastem Gliwice. Zdecydowanie droższe na Chelsea
są jednak karnety – te kosztują
od 265 do 1150 funtów. Dla porównania na Legii najdroższe abonamenty w sezonie 2008/09 kosztowały 1150 złotych.
Podobnie do Chelsea kształtują się ceny na mecze MU. Obejrzenie spotkania Premiership
na Old Trafford kosztuje od 13
do 48 funtów, czyli wcale niewiele
więcej niż obecnie na Legii. Za to
karnety na mecze MU są tylko
niewiele tańsze niż na Chelsea
(od 247 do 912 funtów).
Z kolei na nowoczesnym stadionie w Stuttgarcie najdroższe
bilety kosztują więcej niż obecnie
w Warszawie. Tam jednak obowiązuje system gwiazdkowy
– najwięcej kosztuje obejrzenie
meczów z Schalke i Bayernem,
znacznie mniej z VfL Bochum,
Arminią i Hannoverem. Najdroższe miejsca w najwyższej kategorii kosztują 65 euro, jednak dla
mniej zamożnych przygotowano
miejsca za bramkami – na spotkanie z Bayernem kosztują
one 15 euro, a na mniej atrakcyjne spotkania od 7 do 12 euro.
Innym nowoczesnym stadionem u naszych zachodnich sąsiadów jest Allianz Arena, na którym
mecze rozgrywają Bayern i TSV
Monachium. Bilety na spotkania
w fazie grupowej Ligi Mistrzów
kosztują tam od 25 do 60 euro.
Nie tak dawno za bilet na spotkanie Wisła – Barcelona, kra-
że po prostu nic o tym nie wie,
tak samo jak – co sam stwierdził
– nie wie, po co kibice szli na stadion Polonii bez biletów. Nad tym
samym rozmyślał w wywiadzie
radiowym prezes Miklas. A wystarczyło zajrzeć na stronę oficjalną Polonii Warszawa, by dowiedzieć się, że anonsowano tam
sprzedaż biletów w kasach także
dla kibiców Legii. W kosmicznym
wręcz tempie zmalały straty wyrządzone przez kibiców w Polskim Związku Niewidomych. Początkowo docierały informacje
o szkodach wycenionych na 100
tysięcy złotych. Dziś już wiemy,
że ze stu zrobiło się zaledwie 15,
ale oczywiście nikt nie wspomina, że szkody zostały wyrządzone
przez uciekających w panice lu-
dzi, którzy traktowani pałkami
i gazem próbowali się gdziekolwiek schronić. Ładniej wyglądają
tytuły o naprawianiu szkód wyrządzonych przez kiboli czy pseudokibiców. Brakuje tylko informacji, że
wyrządzono je widelcem...
Wszyscy potrafiący obiektywnie
spojrzeć na tę sprawę zastanawiali się, czemu to wszystko służyło?
Dwa tygodnie później uzyskaliśmy
odpowiedź. Na posiedzeniu Rady
Ministrów Schetyna przedstawił
zapowiadany projekt ustawy
o bezpieczeństwie imprez masowych. Projekt, którego kilka punktów jest żywcem skopiowanych
z regulaminu stworzonego przez
władze KP Legia. Tego samego,
do którego uwagi miał Rzecznik
Praw Obywatelskich. Trzeba było
pokazać kibiców w jak najgorszym
świetle, żeby próbować przeforsować coś takiego. Według nowej
ustawy kibicom łamiącym prawo
nie będzie przysługiwał adwokat
z urzędu, a sądy będą mogły ich
skazywać nawet pod ich nieobecność na ławie oskarżonych. Docelowo mają też zostać objęci elektronicznym dozorem, który pierwotnie został przeznaczony
przede wszystkim dla pedofilów.
Minął miesiąc i podkład zrobiony przez ministra Schetynę
pod nową ustawę się sypie. Policja
i prokuratura już poniosły pierwszą porażkę, gdy Sąd Rejonowy
w Warszawie odrzucił wniosek
o tymczasowe aresztowanie
ośmiu uczestników zajść. W pięciu
przypadkach podejrzanym zarzu-
Rada Warszawy przyznała pieniądze na budowę nowego stadionu przy Łazienkowskiej. Chociaż kibice Legii czekali na to
od lat, teraz, gdy stadion jest już
tak blisko, wśród kibicowskiej
braci pojawiają się wątpliwości.
Skąd bierze się sceptyczne nastawienie do zmodernizowanego
obiektu? Wielu fanów zastanawia
się, czy nadal będą mieli możliwość oglądania meczów swojego
klubu na żywo. Kibice boją się, że
ceny biletów będą za wysokie.
Dominacja krawaciarzy
Dorównają MU?
kowscy działacze żądali nawet
250 złotych. Możliwe, że na nowym obiekcie Legii tak właśnie
prezentować się będą ceny biletów, tyle że na mecz z „Białą
Gwiazdą”, a nie Barceloną.
Nie przesadzić
Na razie ceny biletów na Legię
są niższe niż na mecze klubów
z Zachodu. Jeśli jednak wzrosną
one drastycznie po wybudowaniu
nowego stadionu, dla części
wiernych kibiców z pewnością
zabraknie na nim miejsca. Już
dziś bilety na Legię są najdroższe w Polsce, a pracownicy klubu
nie ukrywają, że oglądanie spotkań w lepszych warunkach będzie wymagało znacznie większych nakładów finansowych.
Nic więc dziwnego, że wśród kibiców panuje niepokój.
Nowoczesny i pojemny stadion to warunek podstawowy, by
rywalizowć z innymi drużynami.
Nie tylko w Europie, ale i w Polsce. Już niedługo takie stadiony
powstaną m.in. w Krakowie, Poznaniu, czy Wrocławiu. Budować więc trzeba i co do tego nie
można mieć wątpliwości. Warto
jednak, aby właściciele klubu,
dla których Legia jest biznesem, nie przesadzili dyktując
nowe ceny biletów. O tym, że
spotkania bez dopingu kibiców
tracą znacznie na wartości, mogliśmy przekonać się w ciągu
ostatniego czasu.
Bodziach
cano napaść na policjantów,
w dwóch – czynny opór, w jednym
– zniszczenie radiowozu. „Prokuratorski wniosek był niskiej jakości, nie zawierał żadnych dodatkowych argumentów za aresztowaniem podejrzanych, trzymać się
musieliśmy wykładni ustawowej,
a ta nie uzasadniała decyzji
o areszcie” – powiedział Dziennikowi wiceprezes Sądu Rejonowego w Warszawie Maciej Gruszczyński. W rozmowach z kibicami
prokuratorzy coraz częściej wspominają o umarzaniu spraw z braku dowodów. Niestety, przyjdzie
nam na to długo czekać, bo jest
ich – prokuratorów prowadzących
sprawy z 2 września – tylko
dwóch.
Yusta
27 września 2008 • TYLKO
L EGIA
opinie
4
Minister Schetyna obiecywał przełom w walce z chuligaństwem, a proponuje tylko
KARPIKO
Przygotowywany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych projekt nowelizacji Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych został zaprezentowany przez wicepremiera Grzegorza Schetynę
Radzie Ministrów podczas jej
wtorkowego posiedzenia. Sama
ustawa obchodziła niedawno swoje dziesięciolecie, a bardzo duża
ilość nowelizacji w jej krótkim żywocie świadczy jedynie o tym, że
od początku obowiązywania była
niestety jednym wielkim bublem.
Obecnie proponowany projekt
zapowiadany był przez wicepremiera Schetynę jako rewolucja
oraz skuteczna broń przeciwko
chuligaństwu
stadionowemu.
Niestety, tych którzy słyszeli o
ustawie wyłącznie z mediów być
może to zdziwi, ale poza drastycznym podniesieniem kar trudno w
projekcie znaleźć jakieś nowatorskie czy rewolucyjne zapisy. Może poza jednym. Nowa ustawa zezwala na sprzedaż piwa podczas
trwania zawodów sportowych.
Czy będzie to istotnym czynnikiem walki z chuligaństwem?
Mam pewne wątpliwości.
W trosce o sponsorów
Pozwolenie na sprzedaż piwa
zostało wpisane do ustawy nie z
uwagi na troskę o pragnienie czy
gusta kibiców – jest wynikiem
zwycięstwa komercji nad rozsądkiem. Pewien potentat branży
piwnej jest akurat głównym
sponsorem imprezy Euro 2012 i
trudno sobie wyobrazić brak jego
głównego produktu na stadionach podczas trwania tej imprezy, a w końcu nowelizacja ustawy
to część przygotowań do Euro.
Aż żal serce ściska, że głównym
sponsorem tego typu imprez
sportowych nie są producenci pirotechnicznych środków sygnalizacyjnych. Możliwe, że okazałoby
się nagle, iż zapalanie rac choćby
po strzelonych bramkach nie stanowi żadnego problemu, nie jest
żadnym zagrożeniem, a być może nawet ma korzystny wpływ na
zachowanie się kibiców?
Na razie w ustawie jest jeszcze
trochę dziwnych zapisów, bo np.
art. 9.2 zabrania jednocześnie
wnoszenia i posiadania artyku-
Tych którzy słyszeli
o ustawie wyłącznie
z mediów być może
to zdziwi, ale poza
drastycznym
podniesieniem kar
trudno w projekcie
znaleźć jakieś
nowatorskie czy
rewolucyjne zapisy.
Może poza
jednym. Nowa ustawa
zezwala na sprzedaż
piwa podczas trwania
zawodów sportowych
łów alkoholowych, ale już punkt
dalej ustawodawca pozwala na
ich sprzedaż uczestnikom. W
moim mniemaniu nie da się kupić piwa i go jednocześnie nie posiadać, i nie wiem jak dla ustawodawcy może to być jasne.
Zasadniczo, czytając ustawę,
trudno się oprzeć wrażeniu, że
nasz klub walnie przyczynił się do
powstania jej projektu, ponieważ
niektóre zapisy ustawy są jakby
żywcem wyjęte z obowiązującego
na naszym stadionie regulaminu.
Co ciekawe sama ustawa podnosi
rangę regulaminu obiektu już w
pierwszym rozdziale, czyniąc go
głównym narzędziem dającym
organizatorowi szereg uprawnień. Dalej jest niestety gorzej.
W trosce o agencje
ochrony
Trochę naiwnie autorzy zakładają, że nałożenie obowiązku posiadania przez kierownika do
spraw bezpieczeństwa licencji
drugiego stopnia pracownika
ochrony fizycznej, gwarantować
będzie profesjonalizm całej ochrony, tym bardziej, że kilka wersów
dalej luzują dotychczasowe przepisy, wnioskując aby tylko dwóch z
każdych dziesięciu ochroniarzy
posiadało licencje pracowników
ochrony fizycznej. Oznacza to, że
reszta ochroniarzy może być właściwie prosto z łapanki, co nie
wróży profesjonalizmu w kontaktach kibic – ochroniarz. Powyższe
TYLKO
L EGIA • 27 września 2008
www.medianet.pl/~naszapol
Jak kupić piwo i
Minister sprawiedliwości Grzegorz Schetyna
zapisy dotyczą meczów tzw. podwyższonego ryzyka, ale wytrawni
kibice wiedzą, że warszawska policja za mecz podwyższonego ryzyka byłaby skłonna uznać nawet
sparing z Amicą.
Rozwiązanie proponowane w
ustawie ma co prawda inne zalety. Minimalizuje powszechnie
obecnie stosowane nadużycia
związane z wstawianiem do
ochrony „martwych dusz”, „pożyczanie” pracowników, czy zawyżanie liczby ochroniarzy biorących udział w ochronie imprezy. Nas, kibiców, zasadniczo nie
powinny takie poprawki obchodzić, ale jeżeli już mówimy o wałkach, to szkoda, że jednocześnie
autorzy ustawy nie spróbowali
uregulować jeszcze innych tego
typu nadużyć, jak np. ciche zatrudnianie policjantów jako
ochroniarzy podczas meczów.
Pamiętajmy jednak, że w końcu
ustawa jest pisana jakby przez
samą policję, więc trudno żebyśmy oczekiwali od razu cudów.
Mimo tych niedoskonałości
jest też dobra wiadomość. Określona przez ustawodawcę na tym
poziomie profesjonalizmu ochrona będzie mogła całkowicie legalnie używać miotaczy gazu
oraz kajdanek. Już widzę jak
wszyscy ci, którzy do tej pory niezależnie od okoliczności dusili się
od gazu na różnych stadionach
głęboko odetchnęli z ulgą. Z
dniem wprowadzenia nowelizacji
każde gazowanie sektora będzie
całkowicie legalne i zgodne z
prawem! Nie to co do tej pory!
Raport mniejszości?
Rozdział czwarty został napisany specjalnie z myślą o kibicach piłkarskich. To właśnie w
tym miejscu nie mogłem się
oprzeć wrażeniu, że projekt ustawy już gdzieś kiedyś czytałem. W
rozdziale tym przewidziano zastosowanie klubowego zakazu
stadionowego. Określono długość trwania takiej kary (nie dłużej niż dwa lata), jej tryb wprowadzenia, i szczegółowy sposób poinformowania innych służb o karze. Zapomniano tylko o jakiejkolwiek procedurze odwoławczej, zupełnie tak samo jak w naszym regulaminie stadionowym!
Kontrowersyjny i krytykowany
przez kibiców zwrot z regulaminu – „potencjalny sprawca” – w
ustawie co prawda nie występuje, ale artykuł 30.1 jest wystarczająco mętny, aby każdy mógł zostać osobą, która „swoim zachowaniem stworzyła zagrożenie
dla bezpieczeństwa”. Zresztą
uzasadnienie do ustawy nie pozostawia złudzeń czemu ten
punkt ma służyć: „stosowanie zakazu klubowego pozwoli organizatorom meczów piłki nożnej na
eliminację z terenu imprezy potencjalnych 'przestępców stadionowych'". No proszę, znalazło się
słówko „potencjalnych”.
Jak może wyglądać eliminacja
„potencjalnych”, w praktyce zna-
opinie
5
drakońskie zaostrzenie kar i wykluczające się nawzajem zapisy o piwie
go nie posiadać
nicznego systemu kontroli publiczności. Dla przykładu operator takiego systemu na ekranie
komputera widzi mapę stadionu z
poruszającymi się na niej różnokolorowymi kropeczkami. Większość kropek ma kolor zielony, co
oznacza, że kibice w większości
zasiadają na swoich miejscach,
przypisanych im do karty identyfikacyjnej zgodnie z biletem. Kiedy
kibic opuszcza swoje miejsce,
idąc np. do toalety lub grilla, kropka zmienia kolor na czerwony. Nie
ma powodu do paniki, ponieważ
na stadionie jest spokojnie. Kiedy
w jednym z sektorów wybucha
awantura, system automatycznie
rejestruje „czyje” kropki znajdowały się w jej zasięgu, odsiewa
wszystkich o zielonym kolorze i w
ciągu kilku sekund ochrona dysponuje listą osób przebywających
w obrębie awantury.
Oczywiście są to osoby tylko
potencjalnie zaangażowane w
zadymę, bo w końcu zawsze może się ktoś znaleźć w tym rejonie
przypadkowo, ale uważny czytelnik już wie co dla klubu i ustawodawcy oznacza „potencjalnie”.
Szczegóły załatwią kamery i mikrofony. Już teraz chodzą słuchy,
że na sektorze F jest najlepsza
akustyka.
W trosce o samych
siebie
Poza wspomnianymi zmianami ustawa przewiduje również
znaczne zwiększenie kar za brak
jej przestrzegania. Zakazy stadionowe orzekane przez sąd nie
mogą być krótsze niż 2 lata ani
dłuższe niż 6 lat. Są wiec naturalnym stopniem wyższym kary
określonej w ustawie jako klubowy zakaz stadionowy.
Konsekwencją takiego zakazu
będzie jednoczesna kara dozoru,
czyli meldowania się na komendzie w czasie trwania meczu. Kara będzie obejmowała nie tylko
krajowe rozgrywki ligowe, lecz
także międzynarodowe występy
reprezentacyjne.
Bardzo wysokie kary przewidziano za przerywanie rozgrywek, rzucanie przedmiotów na
boisko lub przemycanie własnego alkoholu. W skrajnym przypadku za zakrycie twarzy ustawodawca przewidział karę do 3
lat pozbawienia wolności!
Będąc od lat zwolennikiem
edukacji środowiska kibiców osobiście nie wierzę, że poprzez kolejne zaostrzenie kar projekt
Schetyny odniesie sukces. Mimo
zapewnień autorów zawartych w
uzasadnieniu do ustawy nie pełni
W ustawie określono
długość trwania
zakazu orzekanego
przez klub, tryb
wprowadzenia,
i szczegółowy sposób
poinformowania innych
służb o karze.
Zapomniano tylko
o procedurze
odwoławczej
ona żadnych ról wychowawczych,
a jedynie represyjne. Niejasne artykuły, zwiększenie uprawnień
ochrony przy jednoczesnym obniżeniu jej kompetencji, będzie prowadziło do nieporozumień, będzie powodowało konflikty, a brak
uregulowań odwoławczych w
ustawie będzie powodował odwrotny skutek do zamierzonego.
Być może szeroka konsultacja
projektu w środowisku wraz z
jednoczesnym powstaniem Karty Praw Kibica miałyby przełożenie ustawy na trybuny, ale rząd
nie przewidział konsultacji ze
środowiskiem kibiców.
Na szczęście jest to wciąż projekt i mimo tego, że rząd zakończył już nad nim prace, dzięki obowiązującemu prawu na podstawie
ustawy lobbingowej każdy obywatel ma możliwość zgłosić swoje
uwagi i propozycje do projektu. Na
stronie http://www.mg.gov.pl/Prawo/Dzia lal nosc+lob bin go wa/
można pobrać Rozporządzenie
Rady Ministrów z dnia 24 stycznia 2006 r. w sprawie zgłaszania
zainteresowania pracami nad
projektami aktów normatywnych. Po wypełnieniu formularza
można zgłaszać własne uwagi i
propozycje do ustawy o BIM. Na
tym etapie prac należy to zrobić
za pośrednictwem dowolnego
posła. Zatem wypełniony formularz należy przesłać do jednego z
460 posłów na adres Sejmu z
prośbą o rozpatrzenie podczas
pracy nad ustawą.
Zachęcam do skorzystania z
tej formy poprawiania ustawy dotyczącej w końcu nas wszystkich.
r e k l a m a
my z akcji policji na Podzamczu.
Zagrożenie: jeden widelec, 741
„potencjalnych” zatrzymanych.
Biorąc pod uwagę, że ustawodawca nie przewidział ścieżki odwoławczej nie wiadomo czy się
śmiać, czy płakać.
W dalszej części rozdziału czytamy o potrzebie identyfikacji
uczestników imprezy przy dystrybucji biletów, o regułach
sprzedaży biletów i organizacji
wyjazdów dla kibiców, praktycznie identycznych z obecnie obowiązującymi na Legii. O dziwo,
ustawodawca nawet przewidział
w tym rozdziale tryb postępowania w przypadku gdyby stadion
się rozbudowywał albo modernizował. Mnie osobiście bardzo zainteresował artykuł mówiący o
tym, że obiekty wykorzystywane
do prowadzenia rozgrywek „powinny być wyposażone w elektroniczny system identyfikacji osób,
pozwalający na wszechstronne i
w pełni elektroniczne kontrolowanie publiczności na stadionie”.
O co tu chodzi? O kamery? O mikrofony? Nie...
Projekt elektronicznej kontroli
publiczności powstał w naszym
klubie już w pierwszym roku działalności ITI. Polega na zintegrowaniu systemu kart identyfikacyjnych jakie musi mieć ze sobą na
meczu każdy kibic, z systemem
ich namierzania i komputerowej
rejestracji. Nie na darmo klub od
jakiegoś czasu zachęca kibiców
do wymiany kart ze starych na
nowe, takie z elektronicznym chipem. Właśnie tego typu karty stanowią kluczowy element elektro-
27 września 2008 • TYLKO
L EGIA
fakty
6
Nasza Legia mogła pozostać pismem niezależnym. Dziś kupuje ją
1,5 tysiąca osób. Rzesza czytelników zmniejszyła się 4-krotnie
Klubowe pismo „Nasza Legia” nie będzie już tygodnikiem.
Od października oficjalny organ
KP Legia przechodzi na miesięczny cykl wydawniczy. „Wyczerpała się formuła tygodnika”
– przekonuje kierujący pismem
Janusz Partyka, jednak prawda
jest inna. Jedyne co się wyczerpało, to pomysły zespołu redakcyjnego i cierpliwość wydawcy.
Sprzedaż jednego numeru tygodnika przynosiła przychód, który pokrywał ledwie... połowę
miesięcznej pensji redaktora
naczelnego. Przez rok straty
związane z wydawaniem pisma
mogą sięgnąć kwoty pół miliona złotych.
Jedna wielka iluzja
Przekłamaniem było wszystko, co wiązało się z „Naszą Legią” w jej nowym wcieleniu. Choć
oficjalna nazwa pisma pozostała
taka sama jak wcześniej, to
wśród większości kibiców było
ono nazywane „Nienaszą Legią”
lub „Ich Legią”. W ocenie fanów
dawna „NL” robiła wszystko, by
wspierać ruch kibicowski na Legii, a klubowa była narzędziem
służącym do jego niszczenia,
przynajmniej w niezależnej od
władz klubu formie. Dlatego kibice bojkotowali pismo.
Według oficjalnego raportu ITI
po przejęciu przez KP pismo
trzykrotnie zwiększyło swoją
sprzedaż, jednak dane do jakich
udało się dotrzeć TL są zupełnie
odwrotne – przy zachowaniu ponad 12-tysięcznego nakładu
sprzedaż spadła z sześciu do
dwóch tysięcy. Z biegiem czasu
nowy wydawca postanowił ograniczyć nakład do 6,5 tysiąca, jednak w dalszym ciągu większość
klubowej produkcji zasila składy
surowców wtórnych. Ostatnio
nabywców znajdowało zaledwie
1,5 tysiąca egzemplarzy, a więc
jedna czwarta tego, co sprzedawał Wiesław Giler. W tej sytuacji
wypowiedź Janusza Partyki, który na oficjalnej stronie klubu
Według oficjalnych
danych Nasza Legia
3-krotnie zwiększyła
sprzedaż. Prawda jest
inna. Przez siedem
miesięcy KP Legia
poniosła 200-300 tys. zł
straty na wydawaniu
pisma. To cena
likwidacji niezależnej
gazety kibiców
stwierdził, że większość czytelników pozostała z pismem, wywołuje jedynie uśmiech politowania.
Dość humorystycznym akcentem jest to, że autorzy mylnie
zdefiniowali swój periodyk jako
„magazyn”. W rzeczywistości
tym mianem określa się cyklicznie wydawany dodatek do prasy
codziennej (np. „Wysokie Obcasy” Gazety Wyborczej), w potocznym znaczeniu również miesięcznik, ale nie tygodnik. Wytłumaczenie pomyłki można było
znaleźć w stopce redakcyjnej,
z której wynikało, że pismem kieruje „Red. naczelny”. To jedyna w 100 procentach prawdziwa
informacja o nowej „NL”. Janusz
Partyka niewątpliwie należy bowiem do Naczelnych (zarówno
pod względem gatunkowym, jak
i formalnym), ale redaktorem nie
jest i raczej nie będzie. Dlatego
obce mu są podstawowe dla
dziennikarza pojęcia.
Z przytoczonych powyżej danych o sprzedaży wynika, że wydawanie „NL” nie ma żadnego
uzasadnienia ekonomicznego.
Według ostrożnych szacunków
przez 7 miesięcy KP Legia poniosła na nim straty rzędu 200-300
tysięcy złotych (i to nie licząc
kosztów przejęcia), które zwiększają dług klubu wobec ITI. I to
pomimo wysokiej ceny sprzedaży. Nowy wydawca zmniejszył cenę pisma o 10 groszy, jednocześnie zmniejszając jego objętość
TYLKO
L EGIA • 27 września 2008
o jedną czwartą, a więc o osiem
stron. Z uwagi na wąski krąg czytelników także propagandowe
znaczenie pisma jest bardzo
ograniczone. Najwyraźniej jednak władze klubu uznały, że warto zapłacić taką cenę za zlikwidowanie niezależnej gazety, jaką
„NL” była wcześniej.
Jak NL została nL
Do tej pory nikt nie ujawnił,
w jaki sposób doszło do zmiany
właściciela, a i tu jest kilka interesujących wątków. Sytuacja do
złudzenia przypomina przejęcie
Legii przez ITI. Oto kilka faktów.
Kwiecień 2004 r. – koncern Mariusza Waltera staje się właścicielem większościowego pakietu
akcji KP Legia SSA.
Lipiec – z redakcji „NL” do KP
odchodzi Paweł Wargenau, dotychczasowy sekretarz redakcji,
a więc osoba znająca od podszewki sytuację pisma.
Wrzesień 2004 – Wiesław Giler
otrzymuje od Mariusza Waltera
propozycję sprzedaży tytułu.
Rzuca cenę 500 tysięcy złotych,
wiceprezes ITI uznaje żądanie
za nazbyt śmiałe.
Jesień 2004 – sprzedaż „NL” załamuje się. W ciągu trzech lat
z dziewięciu tysięcy spada do sześciu. Właściciel pisma coraz bardziej nerwowo śledzi sytuację.
Wrzesień 2007 – Giler decyduje
się na złożenie propozycji przejęcia „Naszej Legii” władzom KP.
Pośrednikiem między klubem
a wydawcą jest Wargenau.
Październik 2007 – zespół redakcyjny opowiada się za niezależnością pisma od klubu, pojawiają się potencjalni nabywcy.
Giler podejmuje negocjacje, odwlekając finalizację umowy z KP.
Listopad 2007 – Wargenau coraz bardziej zdecydowanie nalega na podpisanie umowy.
Grudzień 2007 – Potencjalni
nabywcy rezygnują z zakupu
„NL”. KP Legia oficjalnie przejmuje tygodnik Gilera. Ze starego
zespołu w redakcji pozostają za-
Fot. FPK
Jak zamknięto
usta kibicom
Janusz Partyka
ledwie dwie osoby. Nowym naczelnym zostaje... dotychczasowy sekretarz redakcji, Janusz
Partyka, a więc osoba znająca
doskonale plany i oferty zakupu
,,NL” proponowane przez niezależnych wydawców. Co wynika
z tej wyliczanki, pozostawiamy
ocenie czytelników.
Nie mniej interesujące są inne
szczegóły dotyczące zmiany właściciela tygodnika kibiców Legii.
Gdy tylko wyszło na jaw, że Wiesław Giler zamierza sprzedać pismo KP, w środowisku kibicowskim zawrzało. Wobec licznych
zarzutów ze strony fanów Legii,
wydawca „NL” tłumaczył swoją
decyzję koniecznością ekonomiczną utrzymując, że oddaje
gazetę za darmo i że KP był jedynym potencjalnym nabywcą.
Prawda jest jednak inna.
Według naszych informacji za
zbycie praw do tytułu Giler ma
przez 10 lat otrzymymać od KP
Legia bezpłatny wstęp na trybunę VIP, co po cenach z roku 2007
stanowiło równowartość 120 tysięcy złotych. Takiej właśnie
kwoty dotychczasowy właściciel
„NL” żądał od innych podmiotów
zainteresowanych zakupem pisma, z tą różnicą, że w ich przypadku zapłata miała zostać dokonana jednorazowo, a nie w dziesięciu rocznych ratach. Między
innymi właśnie ta różnica w warunkach sprzedaży była przyczyną niepowodzenia negocjacji
z dwoma podmiotami chcącymi
wydawać niezależne pismo dla
kibiców.
Im gorzej,
tym gorliwiej
Co będzie dalej z „Naszą Legią”? Czy zmiana cyklu wydawniczego wpłynie na jego sprzedaż?
Pewne wydaje się być tylko jedno: Im gorsza sprzedaż, tym
większa będzie gorliwość nowej
redakcji w służbie Mariusza Waltera.
ms
fakty
7
ZDECYDOWANA WIĘKSZOŚĆ KIBICÓW BOJKOTUJE OFICJALNE WYJAZDY NA MECZE
600 do 4, czyli puste przeloty
Kibice Legii w Płocku. 600 ,,nieoficjalnych” na trybunie gości, czterech oficjalnych na trybunie honorowej
i przejazd. Na wyjazd do Homla
Legia chciała zorganizować wyjazd autokarowy z noclegiem. Cena miała być ustalona po zapoznaniu się z liczbą chętnych. Problem w tym, że nie było z kim czego ustalać – na klubowy wyjazd
zapisała się... jedna osoba. To i tak
jedna więcej niż na kolejny mecz
– w Wodzisławiu, gdzie nominalny
sektor gości pozostał pusty.
Po takim początku działacze
chyba się zniechęcili, bo nie organizowali już ani wyjazdu
do Moskwy, ani do Zabrza i Krakowa. Inna sprawa, że w klubie
sprytnie próbowano to ukryć
– zamiast poinformować o braku
możliwości wyjazdu na mecz, po
prostu postanowiono tę kwestię
przemilczeć. Ale pewnych spraw
nie da się ukryć. Na przykład tego, że Górnik nie zgodził się wydać puli wejściówek KP Legia.
Zamiast marnować sektor, który
i tak pozostałby pusty, bilety
przesłano SKLW, które pomagało
kibicom sprawnie dostać się na
stadion.
Po meczu w Zabrzu przyszedł
czas na derby przy Konwiktorskiej. Tym razem klub bilety zamówił – 300 sztuk, co było liczbą
kilkukrotnie za małą na potrzeby
fanów. Legioniści wyruszyli więc
pod Polonię, licząc na to, że kupią
wejściówki na miejscu. Na Łazienkowskiej sprzedano tylko 40
biletów, na sektorze gości zameldowało się 10 sympatyków „wojskowych”. Jak skończyła się wyprawa tysięcznej grupy, przypominać nie trzeba.
Do Płocka można było ruszyć
oficjalnie tylko z „KP Legia Travel” – trzeba było wykupić i bilet,
i przejazd autokarem, który wyceniono na... 40 złotych. Wysoka
cena, biorąc pod uwagę, że
z Warszawy do Płocka jedzie się
trochę ponad godzinę. Nikogo
więc nie zdziwiło, że na klubowy
wyjazd zapisały się tylko cztery
osoby. Tym razem KP Legia wyjazdu nie odwołał, a „oficjalnym
kibicom” – tak właśnie przedstawili się piłkarzom przed meczem
– zapewniono nawet miejsca na
trybunie VIP.
Już teraz można zastanawiać
się, co z wyjazdem na Lecha. Po
raz kolejny w klubie nie będzie
można kupić samego biletu na
mecz. Tym razem jednak cena
przejazdu nie wywołuje uśmiechu politowania – 50 złotych za
podróż pociągiem w obie strony
to niewiele. Tylko czy niska cena wystarczy, by przekonać do
wspólnego wyjazdu samodzielnie jeżdżących kibiców?
Bodziach/t.
r e k l a m a
Po rocznej przerwie klub wznowił organizację wyjazdów dla kibiców Legii, lecz tylko na niektóre
mecze. Fanom niekoniecznie to
przeszkadza, bo i tak wolą podróżować bez pomocy działaczy. Legioniści mają działaczom za złe,
że po długiej przerwie organizację wyjazdów wznowiono bez słowa wyjaśnienia, co takiego w zakresie wyjazdów zmieniło się od
poprzedniego sezonu.
A w poprzednim sezonie kibice nie mogli liczyć na wyjazdach
na pomoc klubu. Po Wilnie, na
winnych i niewinnych, działacze
nałożyli zakaz wyjazdowy. Mimo
to przez cały rok – od lipca 2007
do lipca 2008 – legioniści byli
na niemal wszystkich meczach
wyjazdowych, dzięki pomocy kibiców i działaczy z klubów, z którymi grała Legia. Tak samo jest
w obecnym sezonie.
Na mecz o Superpuchar
w Ostrowcu klub sprzedał 150 biletów, ale spotkania z sektora dla
„oficjalnych” gości nie ogladał
nikt. Być może dlatego KP Legia
przestał sprzedawać same bilety
na mecze, a zaczął organizować
wyjazdowe „pakiety” – bilet
www.legialive.pl
Jedna osoba chciała
jechać z KP Legia do
Homla, cztery
pojechały do Płocka,
dziesięć zawitało na
stadion Polonii przy
Konwiktorskiej. Kibice
wciąż mają za złe
władzom klubu
niedawne restrykcje
27 września 2008 • TYLKO
L EGIA
fakty/opinie
8
PRZYNAJMNIEJ NA TRYBUNACH TORWARU JEST NORMALNA ATMOSFERA
Hokeistom Legii nie udała się
inauguracja nowego sezonu.
Przed własną publicznością
przegrali dwukrotnie z SMS Sosnowiec – w pierwszym meczu 1: 4, w rewanżu 2: 4. W sobotnim spotkaniu już po pierwszej
tercji goście osiągnęli przewagę
dwóch goli i właściwie było
po herbacie.
Rywale wykorzystali czas, kiedy legioniści grali w osłabieniu
z powodu kar za przewinienia.
W drugiej tercji warszawianie
stracili kolejne dwa gole.
Przy wyniku 0: 4 honorową bramkę dla Legii strzelił Michałkiewicz. Niedzielne spotkanie było
o wiele bardziej wyrównane
– znacznie lepiej współpracowały
ze sobą formacje naszego zespołu. Legioniści starali się nawiązać
walkę z SMS-em, momentami
mocno naciskając na rywala. Niestety, pomimo ich starań znów
trzeba było przełknąć gorycz porażki. Okazja do tego, by karta się
odwróciła nadarza się, już w ten
weekend. W sobotę i niedzielę
Legia zmierzy się na Torwarze II z Orlikiem Opole. Oba mecze zaczną się o godzinie 15.30.
Legia nie dała rady na lodowisku, ale kibice pokazali kawałek
dobrego dopingu. W sobotę hala
Torwaru pękała w szwach. W tym
www.legialive.pl
Hokeiści grają dla kibiców
Na meczach hokeja atmosfera przypomina dawną „Żyletę”
Doping momentami powodował drżenie fundamentów
hali. Wysiłek sympatyków
docenili zawodnicy i trener
Legii, którzy byli zachwyceni
ich postawą i długo dziękowali za wsparcie.
czasie na smutnym stadionie
przy Łazienkowskiej mecz rozgrywali piłkarze Młodej Legii, jednak
mogli tylko pomarzyć o dopingu
warszawskich fanów. Wszystko
przez protest, który skutecznie
odstrasza kibiców od przychodzenia na mecze KP Legia.
Głodni atmosfery meczu, dopingu i opraw kibice mogli na hokeju
zakosztować wszystkiego, czego
im brakuje. Prezentacja drużyny
i oprawa meczu były imponujące,
chociaż kibice nie mogli użyć rac,
ponieważ nie zgodziła się na to policja. A przecież w poprzednim sezonie nie było żadnych problemów
podczas odpalania pirotechniki
na hali. Tym razem mundurowi
zagrozili, że jeśli pojawią się race,
hokeiści będą rozgrywać swoje
mecze bez publiczności. Race to
na szczęście nie wszystko. Zgromadzeni w młynie kibice ubrani
na biało pokazali, że potrafią ży-
wiołowo wspierać swój klub. Doping momentami powodował
drżenie fundamentów hali. Wysiłek sympatyków docenili zawodnicy i trener Legii, którzy byli zachwyceni ich postawą i długo dziękowali za wsparcie.
Niestety, nie wszystko wyglądało tak, jak byśmy chcieli. Policji
mało było atrakcji związanych
z derbową akcją „Widelec 741”.
Stołeczni policjanci w tym sezonie
postanowili uważnie przyjrzeć się
sympatykom Legii na meczach
hokeja. Na hali łatwo można było
rozpoznać smutnych panów
„w cywilu” i ukradkiem obserwujących publiczność, a nad Torwarem II... latał policyjny helikopter.
Rozkaz obserwacji kibiców, jak
przyznali policjanci, przyszedł
„z góry”. Komuś bardzo zależy
na tym, aby posypały się kolejne
zakazy. Tym razem policja nie
miała możliwości poprawienia
tych statystyk.
Od początku sezonu trwa aukcja przygotowana przez legijną
grupę „Uzależnieni” i klub.
Na aukcji można nabyć trzy oryginalne koszulki meczowe hokeistów z ubiegłego sezonu, które
ocalały z pożaru szatni zawodników. Zapraszamy na stronę
www.legialive.pl/hokej.
Kula
SŁABA REALIZACJA MOŻE ZEPSUĆ NAWET NAJLEPSZE PROJEKTY
Bezludne wyspy Legii
Nigdy nie uważałem się za radykała w konflikcie na linii
KP–Kibice, starałem się patrzeć
na ruchy jednych i drugich
obiektywnie. Dlatego kiedy
w centrach handlowych pojawiły
się wyspy Legii, klub zdobył
u mnie plusa.
Lepiej późno niż wcale – po latach letargu marketingowego
coś się wreszcie ruszyło.
Nie chcę roztrząsać czy miska
dla psa to dobre miejsce na herb
ani opowiadać o tym, ile osób
chętnych by kupić pamiątki odchodziło z kwitkiem, bo większość artykułów z wystawy firmowego sklepu Legii nie jest dostępna w sprzedaży. Nie sposób
jednak nie zgodzić się z faktem,
że szumnie zapowiadane udo-
godnienia, które miały gwarantować wyspy, większość kibiców
oceniła pozytywnie. Sprzedaż biletów, wyrabianie kart kibica, informacje o klubie – a to wszystko
bez koniecznej wycieczki na Łazienkowską – Europa!
Kiedy tylko dowiedziałem się
o konieczności wymiany kart kibica, od razu przypomniałem sobie o wyspach – blisko i szybko.
Po pracy, w godzinach wieczornych, postanowiłem skorzystać
z usług jednej z nich. Udałem się
do centrum handlowego na Ursynowie, aby złożyć wniosek
o wymianę karty. W miłym towarzystwie uroczej hostessy dość
sprawnie i szybko wykonano mi
zdjęcie oraz poinformowano, że
za niecałe 2 tygodnie dostanę
TYLKO
L EGIA • 27 września 2008
kartę pocztą. Byłem zachwycony
– nareszcie bez godzinnych wizyt
na Ł3, stania w kolejkach, zwalniania się z pracy lub szkoły.
Jednakże minęły obiecane 2 tygodnie, potem minął jeszcze kolejny, a listonosz dalej nie przynosił mojej karty. Przy okazji zakupu
biletu na mecz z FK Moskwa postanowiłem sprawdzić, czy aby
moja karta została do mnie
na pewno wysłana. W
końcu
czynnik ludzki też ma prawo się
pomylić. I cóż się okazało?
Od osoby odpowiedzialnej za dystrybucję kart dowiedziałem się,
że karty robione w wyspach prawie w ogóle nie są drukowane
i wysyłane! Usłyszałem, że wyspy
przysyłają do klubu raz na dwa tygodnie transze po 400 wniosków,
a na Łazienkowskiej nikomu nie
chce się ich drukować, więc automatycznie „wiszą” one w systemie do momentu, gdy ktoś się
wreszcie upomni. Dopiero po stanowczej prośbie mój wniosek został odszukany na komputerze,
karta została wydrukowana i mogłem ją w końcu odebrać. Bez wizyty na Łazienkowskiej się nie
udało. Jak widać na powrót
do rzeczywistości nie musiałem
długo czekać – nieudolność działu
marketingu jest taka, jaka była,
tylko że PR działa znacznie lepiej.
Może nazywanie wysp Legii bezludnymi to przesada, aczkolwiek
z typową wyspą bezludną mają jeden bardzo ważny punkt wspólny
– też są odcięte od reszty świata.
foks

Podobne dokumenty