pod tym linkiem
Transkrypt
pod tym linkiem
TYLKO L EGIA Niezależny Biuletyn Kibiców Legii Warszawa [email protected] Nakład 5 tys. Wydawnictwo bezpłatne Nr 6 (27.09.2008) Mogli się porozumieć Była szansa na powrót normalności na stadionie Legii. Niestety nie została wykorzystana Tego nikt się nie spodziewał. Na dzień przed meczem z Piastem pojawiła się szansa na zażegnanie konfliktu pomiędzy kibicami a KP Legia. Do mediacji włączyli się byli piłkarze Legii – Roman Kosecki, Dariusz Dziekanowski i Cezary Kucharski – a także dyrektor warszawskiego Biura Sportu i Rekreacji Wiesław Wilczyński. To już kolejna próba negocjacji podjęta przez osoby z zewnątrz – wcześniej łącznikiem między klubem a stowarzyszeniem był Wojciech Kowalczyk. Po derbowej akcji „Widelec 741” wycofał się on jednak z mediacji. „Rozmowy cały czas trwają, ale dopóki nie osiągniemy porozumienia, nie chcę nic zdradzać. Nie ma sensu zapeszać” – mówił TL pełen nadziei w piątkowe przedpołudnie Dariusz Dziekanowski. Niestety, kilka godzin później nastąpiła zmiana frontu. Szkoda, bo już nawet Jan Urban na piątkowej przedmeczowej konferencji prasowej cieszył się, że na stadion wróci dawna atmosfera. „Jeśli jutro wróci doping, to sprawi nam to olbrzymią radość. W takiej atmosferze gra się o wiele lepiej, a ponadto fani Legii są najlepsi w Polsce” – mówił zadowolony Urban. Jego radość okazała się przedwczesna. Wiadomo, że na rozwiązanie konfliktu obie strony dawały sobie trzy tygodnie – do meczu z Wisłą. Pierwszym krokiem ku porozumieniu miało być spotkanie z Piastem, na którym nasz stadion miał znów tętnić życiem. www.legialive.pl „Jeśli jutro wróci doping, to sprawi nam to olbrzymią radość. W takiej atmosferze gra się o wiele lepiej, a ponadto fani Legii są najlepsi w Polsce” – mówił zadowolony Urban. Jego radość okazała się przedwczesna Sprawa porozumienia rozbiła się o przeprosiny Starucha Na dwa fronty Rozmowy prowadzone były na dwóch frontach. Z jednej strony z SKLW i zarządem KP Legia rozmawiał Wilczyński, a zupełnie niezależnie mediowali trzej byli piłkarze Legii, którzy stworzyli grupę o nazwie „Trzy dziesiątki”. To Kosecki, Kucharski i Dziekanowski, mający za sobą występy z legijną „dyszką”. Wilczyński spotkał się z reprezentacją kibiców Legii, wysłuchał ich racji, a następnie udał się do klubu. Rozmowa szefa Biura Sportu z KP trwała aż cztery godziny, ale była owocna. „Pan Wilczyński twierdzi, że rozbieżności między naszymi postulatami i racjami klubu nie są duże. Widzi szanse na szybkie porozumienie” – zdradza prawnik SKLW Wojciech Wiśniewski. W przyszłym tygodniu dojdzie najprawdopodobniej do spotkania klubu z SKLW – do tej pory uwagi obu stron były przekazywane przez Wilczyńskiego, ale to już ten etap, kiedy bez poważnej, męskiej rozmowy się nie obejdzie. Mieli wpuścić Starucha Jeszcze dalej poszli Kosecki, Dziekanowski i Kucharski. „Nie mogliśmy patrzeć na to, co się działo wokół Legii, stąd pomysł pomocy” – oznajmili kibicom i zabrali się do pracy. Byli legioniści udali się najpierw na spotkanie z fanami, gdzie ustalono, że pierwszym ruchem, jaki klub musi wykonać w stronę normalności, impulsem który może przełamać impas, jest odwieszenie zakazów niesłusznie wydanych przez KP na trzech kibiców, w tym gniazdowego – „Starucha”. Do tej pory o takim odwieszeniu nie było mowy. Tymczasem „Trzy dziesiątki” wróciły z dobrą nowiną – klub zgodził się, by wspomniane trzy osoby zostały wpuszczone na dzisiejszy mecz z Piastem na specjalne zaproszenia. W zamian „Staruch” miał zaprosić wszystkich kibiców Legii na mecz z Piastem. „Będzie to jeden z ostatnich meczów na Żylecie – naszej trybunie, na której wychowało się wiele pokoleń warszawiaków. Ten jeden raz pokażmy to, z czego nasza trybuna słynęła od zawsze – fanatyczny doping przez pełne 90 minut. Zróbmy to wyłącznie w hołdzie dla Żylety, przez wzgląd na historię, tradycję – w tym meczu dla wszystkich liczy się tylko Legia. Obecność obowiązkowa! Zróbmy razem piekło!” – napisał w oświadczeniu gniazdowy. Niestety, nie ujrzało ono światła dziennego. Po zapoznaniu się z nim, działacze uznali, że zaproszenie im nie pasuje. Dlaczego? „Piłkarze przekazali nam, że klub odrzucił zaproszenie 'Starucha' na mecz z Piastem, bo nie znalazły się w nim przeprosiny dla Mariusza Waltera” – mówi Wiśniewski. To właśnie zadecydowało o zmianie decyzji w ostatniej chwili. Fani planowali prowadzić na meczu z Piastem kulturalny doping – taki, jak za starych, dobrych czasów. Co więcej, „Nieznani Sprawcy”, do których należy również legijny wodzirej, mieli w planach efektowną oprawę widowiska. Brak zaproszenia dla „Starucha” sprawił, że dzisiejsze spotkanie odbywać się będzie w atmosferze znanej z wcześniejszych spotkań. Mają trzy tygodnie? Kolejne ligowe spotkanie przy Łazienkowskiej – z Wisłą Kraków – odbędzie się 24 października. Do tego czasu obie strony muszą osiągnąć porozumienie. W przeciwnym razie trybuny stadionu Legii nadal będą albo bezbarwne, albo puste, a „Trzy dziesiątki” zrezygnują z mediacji. „Jeśli okaże się, że działacze wcale nie chcą porozumienia, zorganizujemy konferencję prasową, na której powiemy jak było. I na Legię chodzić w takiej atmosferze nie będziemy” – zapowiedzieli piłkarze kibicom. „My naprawdę chcemy, żeby na Legii była normalna sytuacja. Nie szukamy rozgłosu. Dlatego, by nie zapeszać, nie chcemy na razie zdradzać szczegółów naszych rozmów. Jeżeli osiągniemy porozumienie, z pewnością o tym poinformujemy” – mówi TL Dziekanowski, który przyznaje, że podobnie jak Wilczyński na razie osobno spotyka się ze Stowarzyszeniem i działaczami. Czy w kolejnym numerze będziemy mogli poinformować, że konflikt na linii kibice – działacze należy już do przeszłości? Niestety, wiele wskazuje na to, że nie. Bodziach/t. wydarzenia/opinie 2 RADA MIASTA PODJĘŁA DECYZJĘ, ALE CZEKAJĄ NAS KOLEJNE PRZEPYCHANKI XLV Sesja Rady Warszawy była szczególnie ważna dla kibiców Legii. Jedną z zakładanych zmian było przyznanie dodatkowych 102 mln złotych na budowę nowego stadionu przy Łazienkowskiej. Na stronach internetowych większość komentarzy było „za” nowym obiektem – w sondzie przeprowadzonej przez www.legia.com.pl aż 84 procent ankietowanych poparło budowę. SKLW przestrzegało, że umowa jest korzystna jedynie dla ITI. Fani próbowali uzyskać gwarancje równych korzyści dla miasta, Legii i kibiców. Stowarzyszenie do końca nie zdołało jednak przedstawić i odpowiednio nagłośnić spójnego stanowiska przez co było postrzegane nawet jako niechętne budowie. Obradowano w Teatrze Dramatycznym, co okazało się strzałem w dziesiątkę, bo to co działo się na sali nierzadko przypominało zwykłą komedię. Głównymi aktorami byli oczywiście radni. Sympatycy Legii wywiesili transparenty: „Miejski stadion dla kibiców. Nie sponsorujcie milionerów z ITI” oraz „500 mln dla Waltera. Dla warszawiaków – nic!”. KP reprezentowali prezes Leszek Miklas oraz Marek Drabczyk i Jarosław Ostrowski z zarządu. Od początku sesji było wiadomo, że decyzja o przyznaniu pieniędzy jest właściwie pewna. Platforma w zamian za poparcie Lewicy miała zagłosować Minął prawie miesiąc od spektakularnej akcji policji na Podzamczu. Pierwsze dni przyniosły totalną nagonkę na kibiców w mediach powiązanych z ITI i Agorą. W telewizji puszył się minister Grzegorz Schetyna, a o szczegółach informował rzecznik policji Marcin Szyndler. Co zmieniło się od tamtego czasu? Sporo. Spacyfikowani przez policję kibice hurtowo składali zażalenia na zatrzymanie i środki zapobiegawcze oraz odwoływali swoje wcześniejsze, wymuszone przez przesłuchujących ich policjantów zeznania, w których przyznawali się do winy. Niezależne od ITI media coraz odważniej informowały o nadużyciach ze za jednym z głównych postulatów SLD z kampanii. Mimo jasnej i klarownej sytuacji radni – zwłaszcza ci z PiS-u – solidnie przygotowali się do wystąpień. Od początku dyskusji ostro zaatakowali oni projekt uchwały, przedstawiając racjonalne argumenty przeciw przyznaniu dodatkowych funduszy. Podliczone zostały średnie stawki za czynsz na Powiślu, co pokazało, że umowa miasta z ITI nadal jest dla stolicy bardzo niekorzystna finansowo. Inwestycja w stadion, według radnych PiS, ma się zwrócić dopiero po 125 latach. „Mamy już pomniki Citibanku, teraz będzie Rada ITI Warszawy. Kampanię w TVN radni z PO mają już zapewnioną. Parafrazując tytuł znanego filmu: ITI go home!” – grzmiał Maciej Maciejowski z PiS-u. Z PO jedynie Piotr Kalbarczyk (członek SKLW) i Katarzyna Munio mieli wątpliwości. „Jeszcze raz zastanówmy się nad umową, która jest dla miasta po prostu zła” – twierdziła Munio. Wszystkie te zarzuty odpierał wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak. „Zwiększyliśmy czynsz ponad trzykrotnie. To postęp” – mówił. Po tych przemówieniach przyszła pora na przedstawicieli kibiców. „Jeśli ktoś mówi, że kibice Legii są przeciwko budowie nowego stadionu, to do stołu z nim nie usiądę. Chcemy jednak obiektu miejskiego, a nie ITI!” – mówił Wojciech Wiśniewski z SKLW. Po pewnym czasie jego wywód próbowała przerwać przewod- www.legialive.pl Będzie nowy stadion? Tablica wyników głosowania. Radni w większości byli „za” nicząca obrad. „Kto tu jest dla kogo! To myśmy was wybrali, więc dajcie się wypowiedzieć!” – słychać było z sali. „Mogę skończyć. Jeśli nie chcecie słuchać kibiców, dla których ma być ten obiekt, to zejdę z mównicy” – skwitował Wiśniewski. Ostatecznie pozwolono mu dokończyć. Po przerwie doszło wreszcie do głosowania. Jego wynik nie był niespodzianką. 32 radnych „za”, 13 „przeciw”, dwóch wstrzymało się od głosu. Na koniec przy mównicy pojawił się Leszek Miklas. Podziękował on radnym za decyzję i obiecał, że na nowym obiekcie uda się zgromadzić 30 tysięcy widzów. Sala przyjęła to śmiechem i gwizdami. Przypominano między innymi, że Miklas obiecywał już zażegnanie konfliktu z kibicami do zeszłej zimy. Nowy stadion ma być gotowy w 2011 roku. W czwartek młodzieżówka SdPL zapowiedziała jednak, że wezwie Radę do zmiany swojego stanowiska. Brzmi to o tyle śmiesznie, że jej przedstawiciele idąc ramię w ramię z SLD poparli PO. Czyżby cyrku ciąg dalszy? PB K O M E N T A R Z Przepychanki w sprawie stadionu mają dwa istotne wymiary. Po pierwsze obrazują, jak dalece posunięty jest konflikt między kibicami a zarządem klubu i jego właścicielami. To, że fani Legii zjawili się na sesji Rady Miasta z transparentem innym niż bezwzględne żądanie budowy stadionu jest znamienne. Znamienne jest też to, że część radnych z dużym zrozumieniem potraktowała zastrzeżenia kibiców względem polityki KP Legia, bezlitośnie poddając w wątpliwość intencje włodarzy klubu z Łazienkowskiej. Po drugie pokazują, co tak naprawdę jest dla ITI priorytetem. Jest to stadion. On jest celem i najważniejszą przyczyną obecności koncernu Mariusza Waltera w Legii. Skąd to wiemy? Otóż przed sesją Rady Miasta szefowie KP zabiegali u kibiców o wsparcie. Dla tej jednej, jedynej sprawy byli w stanie iść na ustępstwa. To też jest znamienne. ms F E L I E T O N Wreszcie wiemy, czemu służyła akcja na Podzamczu strony policji. Głos w sprawie zabrali też politycy. Po stronie kibiców stanął poseł Paweł Poncyljusz, który zapowiedział złożenie przez PiS wniosku o nadzwyczajne posiedzenie sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych, która miałaby zająć się wyjaśnieniem okoliczności zatrzymania ponad 750 kibiców. Krytycznie o akcji na Podzamczu wypowiadał się też poseł PO Andrzej Czuma, a nie tak dawno w radiowym wywiadzie Jarosław Kaczyński nazwał ją skandalem. Natychmiast odezwał się minister spra- TYLKO L EGIA • 27 września 2008 wiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, który powiedział: „O ile wiem Jarosław Kaczyński nie chodzi na mecze, więc nie wie jak wyglądają zamieszki. Ja miałem okazję wielokrotnie to obserwować”. Skoro dla Zbigniewa Ćwiąkalskiego grupa ludzi zmierzająca na mecz swojej drużyny jest równoznaczna ze słowem „zamieszki”, to... nie pozostaje nic innego jak się z nim zgodzić. Zgodzić się, że wielokrotnie to obserwował i nadmienić, że wielokrotnie obserwował będzie. Strach pomyśleć, co będzie się działo w Polsce i na Ukrainie w 2012 ro- ku. Dwa kraje ogarnięte zamieszkami. Całkiem prawdopodobne stają się w takiej sytuacji przepowiednie Nostradamusa o końcu świata w tymże roku. W swoich zeznaniach na przestrzeni trzech tygodni kompletnie pogubił się rzecznik policji. Początkowo informował o kilku ochraniaczach na zęby. Przez dwa tygodnie liczba ta urosła do kilkuset. W stopniu malejącym natomiast pan rzecznik wypowiada się o zażaleniach składanych przez kibiców. My wiemy, że złożonych zostało kilkaset, pan rzecznik wciąż mówi o kilku. Mo- wydarzenia/opinie 3 Czego boją się kibice Wielu fanów Legii nie wierzy, że będzie ich stać oglądać mecze na nowym stadionie dionie miejsca stojące (ok. 7 tys.). Tylko na spotkania w europejskich pucharach montowane będą tymczasowe krzesełka i wtedy pojemność tej trybuny będzie się zmniejszać. Fani obawiają się, czy działacze dotrzymają słowa. Szefowie ITI mówią bowiem, że na trybunę za bramką wejściówki będą wycenione na dzisiejszym poziomie, w przeszłości jednak można było mieć zastrzeżenia do ich słowności. Jak będzie rzeczywiście dowiemy się dopiero, gdy trybuna zostanie oddana do użytku, a więc nie wcześniej niż za półtora roku. Ceny to nie jedyny „straszak” dla dotychczasowych bywalców naszego stadionu. Nowy obiekt zmieni proporcje na trybunach. Dotychczas, oczywiście przed protestem, wiele osób przychodziło na Łazienkowską dla atmosfery – najlepszego w Polsce dopingu i choreografii, które z rozmachem prezentowali ultrasi. Na nowym obiekcie, 32-tysięczniku, wszystko się zmieni – „młyn” stanowić będzie nie więcej niż 20 procent wszystkich miejsc. Kto zajmie pozostałe sektory? Będą to w większości osoby, które do tej pory na stadion nie przychodziły, a nawet nie kibicowały Legii. Tak dzieje się na całym świecie, na przykład w Anglii. Na nowym stadionie dla najbardziej fanatycznych kibiców przygotowana zostanie trybuna za bramką od Łazienkowskiej. To na niej będą jedyne na całym sta- Jako że w Polsce nowe stadiony dopiero powstają i nie wiadomo po ile bilety sprzedawać będą Wisła czy Lech, postanowiliśmy przyjrzeć się cenom na nowoczesnych stadionach w Europie. Co ciekawe, ceny wejściówek na Legię już dziś są „europejskie” – nawet do Chelsea, Manchesteru United czy VfB Stuttgart brakuje nam pod tym względem niewiele. W Anglii zdecydowanie droższe są za to abonamenty – skoro jest na nie popyt, zdecydowano się podnosić ich ceny do niebotycznych sum. Kto wie, jak będzie na nowym stadionie Legii? Fani Chelsea za obejrzenie meczu Premiership płacą od 15 do 60 funtów. Na spotkania Pucharu Anglii i Pucharu Ligi wejściówki kosztują od 10 do 25 funtów, czyli średnio mniej niż... dziś od swoich kibiców żąda KP Legia za mecz z Piastem Gliwice. Zdecydowanie droższe na Chelsea są jednak karnety – te kosztują od 265 do 1150 funtów. Dla porównania na Legii najdroższe abonamenty w sezonie 2008/09 kosztowały 1150 złotych. Podobnie do Chelsea kształtują się ceny na mecze MU. Obejrzenie spotkania Premiership na Old Trafford kosztuje od 13 do 48 funtów, czyli wcale niewiele więcej niż obecnie na Legii. Za to karnety na mecze MU są tylko niewiele tańsze niż na Chelsea (od 247 do 912 funtów). Z kolei na nowoczesnym stadionie w Stuttgarcie najdroższe bilety kosztują więcej niż obecnie w Warszawie. Tam jednak obowiązuje system gwiazdkowy – najwięcej kosztuje obejrzenie meczów z Schalke i Bayernem, znacznie mniej z VfL Bochum, Arminią i Hannoverem. Najdroższe miejsca w najwyższej kategorii kosztują 65 euro, jednak dla mniej zamożnych przygotowano miejsca za bramkami – na spotkanie z Bayernem kosztują one 15 euro, a na mniej atrakcyjne spotkania od 7 do 12 euro. Innym nowoczesnym stadionem u naszych zachodnich sąsiadów jest Allianz Arena, na którym mecze rozgrywają Bayern i TSV Monachium. Bilety na spotkania w fazie grupowej Ligi Mistrzów kosztują tam od 25 do 60 euro. Nie tak dawno za bilet na spotkanie Wisła – Barcelona, kra- że po prostu nic o tym nie wie, tak samo jak – co sam stwierdził – nie wie, po co kibice szli na stadion Polonii bez biletów. Nad tym samym rozmyślał w wywiadzie radiowym prezes Miklas. A wystarczyło zajrzeć na stronę oficjalną Polonii Warszawa, by dowiedzieć się, że anonsowano tam sprzedaż biletów w kasach także dla kibiców Legii. W kosmicznym wręcz tempie zmalały straty wyrządzone przez kibiców w Polskim Związku Niewidomych. Początkowo docierały informacje o szkodach wycenionych na 100 tysięcy złotych. Dziś już wiemy, że ze stu zrobiło się zaledwie 15, ale oczywiście nikt nie wspomina, że szkody zostały wyrządzone przez uciekających w panice lu- dzi, którzy traktowani pałkami i gazem próbowali się gdziekolwiek schronić. Ładniej wyglądają tytuły o naprawianiu szkód wyrządzonych przez kiboli czy pseudokibiców. Brakuje tylko informacji, że wyrządzono je widelcem... Wszyscy potrafiący obiektywnie spojrzeć na tę sprawę zastanawiali się, czemu to wszystko służyło? Dwa tygodnie później uzyskaliśmy odpowiedź. Na posiedzeniu Rady Ministrów Schetyna przedstawił zapowiadany projekt ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Projekt, którego kilka punktów jest żywcem skopiowanych z regulaminu stworzonego przez władze KP Legia. Tego samego, do którego uwagi miał Rzecznik Praw Obywatelskich. Trzeba było pokazać kibiców w jak najgorszym świetle, żeby próbować przeforsować coś takiego. Według nowej ustawy kibicom łamiącym prawo nie będzie przysługiwał adwokat z urzędu, a sądy będą mogły ich skazywać nawet pod ich nieobecność na ławie oskarżonych. Docelowo mają też zostać objęci elektronicznym dozorem, który pierwotnie został przeznaczony przede wszystkim dla pedofilów. Minął miesiąc i podkład zrobiony przez ministra Schetynę pod nową ustawę się sypie. Policja i prokuratura już poniosły pierwszą porażkę, gdy Sąd Rejonowy w Warszawie odrzucił wniosek o tymczasowe aresztowanie ośmiu uczestników zajść. W pięciu przypadkach podejrzanym zarzu- Rada Warszawy przyznała pieniądze na budowę nowego stadionu przy Łazienkowskiej. Chociaż kibice Legii czekali na to od lat, teraz, gdy stadion jest już tak blisko, wśród kibicowskiej braci pojawiają się wątpliwości. Skąd bierze się sceptyczne nastawienie do zmodernizowanego obiektu? Wielu fanów zastanawia się, czy nadal będą mieli możliwość oglądania meczów swojego klubu na żywo. Kibice boją się, że ceny biletów będą za wysokie. Dominacja krawaciarzy Dorównają MU? kowscy działacze żądali nawet 250 złotych. Możliwe, że na nowym obiekcie Legii tak właśnie prezentować się będą ceny biletów, tyle że na mecz z „Białą Gwiazdą”, a nie Barceloną. Nie przesadzić Na razie ceny biletów na Legię są niższe niż na mecze klubów z Zachodu. Jeśli jednak wzrosną one drastycznie po wybudowaniu nowego stadionu, dla części wiernych kibiców z pewnością zabraknie na nim miejsca. Już dziś bilety na Legię są najdroższe w Polsce, a pracownicy klubu nie ukrywają, że oglądanie spotkań w lepszych warunkach będzie wymagało znacznie większych nakładów finansowych. Nic więc dziwnego, że wśród kibiców panuje niepokój. Nowoczesny i pojemny stadion to warunek podstawowy, by rywalizowć z innymi drużynami. Nie tylko w Europie, ale i w Polsce. Już niedługo takie stadiony powstaną m.in. w Krakowie, Poznaniu, czy Wrocławiu. Budować więc trzeba i co do tego nie można mieć wątpliwości. Warto jednak, aby właściciele klubu, dla których Legia jest biznesem, nie przesadzili dyktując nowe ceny biletów. O tym, że spotkania bez dopingu kibiców tracą znacznie na wartości, mogliśmy przekonać się w ciągu ostatniego czasu. Bodziach cano napaść na policjantów, w dwóch – czynny opór, w jednym – zniszczenie radiowozu. „Prokuratorski wniosek był niskiej jakości, nie zawierał żadnych dodatkowych argumentów za aresztowaniem podejrzanych, trzymać się musieliśmy wykładni ustawowej, a ta nie uzasadniała decyzji o areszcie” – powiedział Dziennikowi wiceprezes Sądu Rejonowego w Warszawie Maciej Gruszczyński. W rozmowach z kibicami prokuratorzy coraz częściej wspominają o umarzaniu spraw z braku dowodów. Niestety, przyjdzie nam na to długo czekać, bo jest ich – prokuratorów prowadzących sprawy z 2 września – tylko dwóch. Yusta 27 września 2008 • TYLKO L EGIA opinie 4 Minister Schetyna obiecywał przełom w walce z chuligaństwem, a proponuje tylko KARPIKO Przygotowywany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych projekt nowelizacji Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych został zaprezentowany przez wicepremiera Grzegorza Schetynę Radzie Ministrów podczas jej wtorkowego posiedzenia. Sama ustawa obchodziła niedawno swoje dziesięciolecie, a bardzo duża ilość nowelizacji w jej krótkim żywocie świadczy jedynie o tym, że od początku obowiązywania była niestety jednym wielkim bublem. Obecnie proponowany projekt zapowiadany był przez wicepremiera Schetynę jako rewolucja oraz skuteczna broń przeciwko chuligaństwu stadionowemu. Niestety, tych którzy słyszeli o ustawie wyłącznie z mediów być może to zdziwi, ale poza drastycznym podniesieniem kar trudno w projekcie znaleźć jakieś nowatorskie czy rewolucyjne zapisy. Może poza jednym. Nowa ustawa zezwala na sprzedaż piwa podczas trwania zawodów sportowych. Czy będzie to istotnym czynnikiem walki z chuligaństwem? Mam pewne wątpliwości. W trosce o sponsorów Pozwolenie na sprzedaż piwa zostało wpisane do ustawy nie z uwagi na troskę o pragnienie czy gusta kibiców – jest wynikiem zwycięstwa komercji nad rozsądkiem. Pewien potentat branży piwnej jest akurat głównym sponsorem imprezy Euro 2012 i trudno sobie wyobrazić brak jego głównego produktu na stadionach podczas trwania tej imprezy, a w końcu nowelizacja ustawy to część przygotowań do Euro. Aż żal serce ściska, że głównym sponsorem tego typu imprez sportowych nie są producenci pirotechnicznych środków sygnalizacyjnych. Możliwe, że okazałoby się nagle, iż zapalanie rac choćby po strzelonych bramkach nie stanowi żadnego problemu, nie jest żadnym zagrożeniem, a być może nawet ma korzystny wpływ na zachowanie się kibiców? Na razie w ustawie jest jeszcze trochę dziwnych zapisów, bo np. art. 9.2 zabrania jednocześnie wnoszenia i posiadania artyku- Tych którzy słyszeli o ustawie wyłącznie z mediów być może to zdziwi, ale poza drastycznym podniesieniem kar trudno w projekcie znaleźć jakieś nowatorskie czy rewolucyjne zapisy. Może poza jednym. Nowa ustawa zezwala na sprzedaż piwa podczas trwania zawodów sportowych łów alkoholowych, ale już punkt dalej ustawodawca pozwala na ich sprzedaż uczestnikom. W moim mniemaniu nie da się kupić piwa i go jednocześnie nie posiadać, i nie wiem jak dla ustawodawcy może to być jasne. Zasadniczo, czytając ustawę, trudno się oprzeć wrażeniu, że nasz klub walnie przyczynił się do powstania jej projektu, ponieważ niektóre zapisy ustawy są jakby żywcem wyjęte z obowiązującego na naszym stadionie regulaminu. Co ciekawe sama ustawa podnosi rangę regulaminu obiektu już w pierwszym rozdziale, czyniąc go głównym narzędziem dającym organizatorowi szereg uprawnień. Dalej jest niestety gorzej. W trosce o agencje ochrony Trochę naiwnie autorzy zakładają, że nałożenie obowiązku posiadania przez kierownika do spraw bezpieczeństwa licencji drugiego stopnia pracownika ochrony fizycznej, gwarantować będzie profesjonalizm całej ochrony, tym bardziej, że kilka wersów dalej luzują dotychczasowe przepisy, wnioskując aby tylko dwóch z każdych dziesięciu ochroniarzy posiadało licencje pracowników ochrony fizycznej. Oznacza to, że reszta ochroniarzy może być właściwie prosto z łapanki, co nie wróży profesjonalizmu w kontaktach kibic – ochroniarz. Powyższe TYLKO L EGIA • 27 września 2008 www.medianet.pl/~naszapol Jak kupić piwo i Minister sprawiedliwości Grzegorz Schetyna zapisy dotyczą meczów tzw. podwyższonego ryzyka, ale wytrawni kibice wiedzą, że warszawska policja za mecz podwyższonego ryzyka byłaby skłonna uznać nawet sparing z Amicą. Rozwiązanie proponowane w ustawie ma co prawda inne zalety. Minimalizuje powszechnie obecnie stosowane nadużycia związane z wstawianiem do ochrony „martwych dusz”, „pożyczanie” pracowników, czy zawyżanie liczby ochroniarzy biorących udział w ochronie imprezy. Nas, kibiców, zasadniczo nie powinny takie poprawki obchodzić, ale jeżeli już mówimy o wałkach, to szkoda, że jednocześnie autorzy ustawy nie spróbowali uregulować jeszcze innych tego typu nadużyć, jak np. ciche zatrudnianie policjantów jako ochroniarzy podczas meczów. Pamiętajmy jednak, że w końcu ustawa jest pisana jakby przez samą policję, więc trudno żebyśmy oczekiwali od razu cudów. Mimo tych niedoskonałości jest też dobra wiadomość. Określona przez ustawodawcę na tym poziomie profesjonalizmu ochrona będzie mogła całkowicie legalnie używać miotaczy gazu oraz kajdanek. Już widzę jak wszyscy ci, którzy do tej pory niezależnie od okoliczności dusili się od gazu na różnych stadionach głęboko odetchnęli z ulgą. Z dniem wprowadzenia nowelizacji każde gazowanie sektora będzie całkowicie legalne i zgodne z prawem! Nie to co do tej pory! Raport mniejszości? Rozdział czwarty został napisany specjalnie z myślą o kibicach piłkarskich. To właśnie w tym miejscu nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że projekt ustawy już gdzieś kiedyś czytałem. W rozdziale tym przewidziano zastosowanie klubowego zakazu stadionowego. Określono długość trwania takiej kary (nie dłużej niż dwa lata), jej tryb wprowadzenia, i szczegółowy sposób poinformowania innych służb o karze. Zapomniano tylko o jakiejkolwiek procedurze odwoławczej, zupełnie tak samo jak w naszym regulaminie stadionowym! Kontrowersyjny i krytykowany przez kibiców zwrot z regulaminu – „potencjalny sprawca” – w ustawie co prawda nie występuje, ale artykuł 30.1 jest wystarczająco mętny, aby każdy mógł zostać osobą, która „swoim zachowaniem stworzyła zagrożenie dla bezpieczeństwa”. Zresztą uzasadnienie do ustawy nie pozostawia złudzeń czemu ten punkt ma służyć: „stosowanie zakazu klubowego pozwoli organizatorom meczów piłki nożnej na eliminację z terenu imprezy potencjalnych 'przestępców stadionowych'". No proszę, znalazło się słówko „potencjalnych”. Jak może wyglądać eliminacja „potencjalnych”, w praktyce zna- opinie 5 drakońskie zaostrzenie kar i wykluczające się nawzajem zapisy o piwie go nie posiadać nicznego systemu kontroli publiczności. Dla przykładu operator takiego systemu na ekranie komputera widzi mapę stadionu z poruszającymi się na niej różnokolorowymi kropeczkami. Większość kropek ma kolor zielony, co oznacza, że kibice w większości zasiadają na swoich miejscach, przypisanych im do karty identyfikacyjnej zgodnie z biletem. Kiedy kibic opuszcza swoje miejsce, idąc np. do toalety lub grilla, kropka zmienia kolor na czerwony. Nie ma powodu do paniki, ponieważ na stadionie jest spokojnie. Kiedy w jednym z sektorów wybucha awantura, system automatycznie rejestruje „czyje” kropki znajdowały się w jej zasięgu, odsiewa wszystkich o zielonym kolorze i w ciągu kilku sekund ochrona dysponuje listą osób przebywających w obrębie awantury. Oczywiście są to osoby tylko potencjalnie zaangażowane w zadymę, bo w końcu zawsze może się ktoś znaleźć w tym rejonie przypadkowo, ale uważny czytelnik już wie co dla klubu i ustawodawcy oznacza „potencjalnie”. Szczegóły załatwią kamery i mikrofony. Już teraz chodzą słuchy, że na sektorze F jest najlepsza akustyka. W trosce o samych siebie Poza wspomnianymi zmianami ustawa przewiduje również znaczne zwiększenie kar za brak jej przestrzegania. Zakazy stadionowe orzekane przez sąd nie mogą być krótsze niż 2 lata ani dłuższe niż 6 lat. Są wiec naturalnym stopniem wyższym kary określonej w ustawie jako klubowy zakaz stadionowy. Konsekwencją takiego zakazu będzie jednoczesna kara dozoru, czyli meldowania się na komendzie w czasie trwania meczu. Kara będzie obejmowała nie tylko krajowe rozgrywki ligowe, lecz także międzynarodowe występy reprezentacyjne. Bardzo wysokie kary przewidziano za przerywanie rozgrywek, rzucanie przedmiotów na boisko lub przemycanie własnego alkoholu. W skrajnym przypadku za zakrycie twarzy ustawodawca przewidział karę do 3 lat pozbawienia wolności! Będąc od lat zwolennikiem edukacji środowiska kibiców osobiście nie wierzę, że poprzez kolejne zaostrzenie kar projekt Schetyny odniesie sukces. Mimo zapewnień autorów zawartych w uzasadnieniu do ustawy nie pełni W ustawie określono długość trwania zakazu orzekanego przez klub, tryb wprowadzenia, i szczegółowy sposób poinformowania innych służb o karze. Zapomniano tylko o procedurze odwoławczej ona żadnych ról wychowawczych, a jedynie represyjne. Niejasne artykuły, zwiększenie uprawnień ochrony przy jednoczesnym obniżeniu jej kompetencji, będzie prowadziło do nieporozumień, będzie powodowało konflikty, a brak uregulowań odwoławczych w ustawie będzie powodował odwrotny skutek do zamierzonego. Być może szeroka konsultacja projektu w środowisku wraz z jednoczesnym powstaniem Karty Praw Kibica miałyby przełożenie ustawy na trybuny, ale rząd nie przewidział konsultacji ze środowiskiem kibiców. Na szczęście jest to wciąż projekt i mimo tego, że rząd zakończył już nad nim prace, dzięki obowiązującemu prawu na podstawie ustawy lobbingowej każdy obywatel ma możliwość zgłosić swoje uwagi i propozycje do projektu. Na stronie http://www.mg.gov.pl/Prawo/Dzia lal nosc+lob bin go wa/ można pobrać Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 24 stycznia 2006 r. w sprawie zgłaszania zainteresowania pracami nad projektami aktów normatywnych. Po wypełnieniu formularza można zgłaszać własne uwagi i propozycje do ustawy o BIM. Na tym etapie prac należy to zrobić za pośrednictwem dowolnego posła. Zatem wypełniony formularz należy przesłać do jednego z 460 posłów na adres Sejmu z prośbą o rozpatrzenie podczas pracy nad ustawą. Zachęcam do skorzystania z tej formy poprawiania ustawy dotyczącej w końcu nas wszystkich. r e k l a m a my z akcji policji na Podzamczu. Zagrożenie: jeden widelec, 741 „potencjalnych” zatrzymanych. Biorąc pod uwagę, że ustawodawca nie przewidział ścieżki odwoławczej nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać. W dalszej części rozdziału czytamy o potrzebie identyfikacji uczestników imprezy przy dystrybucji biletów, o regułach sprzedaży biletów i organizacji wyjazdów dla kibiców, praktycznie identycznych z obecnie obowiązującymi na Legii. O dziwo, ustawodawca nawet przewidział w tym rozdziale tryb postępowania w przypadku gdyby stadion się rozbudowywał albo modernizował. Mnie osobiście bardzo zainteresował artykuł mówiący o tym, że obiekty wykorzystywane do prowadzenia rozgrywek „powinny być wyposażone w elektroniczny system identyfikacji osób, pozwalający na wszechstronne i w pełni elektroniczne kontrolowanie publiczności na stadionie”. O co tu chodzi? O kamery? O mikrofony? Nie... Projekt elektronicznej kontroli publiczności powstał w naszym klubie już w pierwszym roku działalności ITI. Polega na zintegrowaniu systemu kart identyfikacyjnych jakie musi mieć ze sobą na meczu każdy kibic, z systemem ich namierzania i komputerowej rejestracji. Nie na darmo klub od jakiegoś czasu zachęca kibiców do wymiany kart ze starych na nowe, takie z elektronicznym chipem. Właśnie tego typu karty stanowią kluczowy element elektro- 27 września 2008 • TYLKO L EGIA fakty 6 Nasza Legia mogła pozostać pismem niezależnym. Dziś kupuje ją 1,5 tysiąca osób. Rzesza czytelników zmniejszyła się 4-krotnie Klubowe pismo „Nasza Legia” nie będzie już tygodnikiem. Od października oficjalny organ KP Legia przechodzi na miesięczny cykl wydawniczy. „Wyczerpała się formuła tygodnika” – przekonuje kierujący pismem Janusz Partyka, jednak prawda jest inna. Jedyne co się wyczerpało, to pomysły zespołu redakcyjnego i cierpliwość wydawcy. Sprzedaż jednego numeru tygodnika przynosiła przychód, który pokrywał ledwie... połowę miesięcznej pensji redaktora naczelnego. Przez rok straty związane z wydawaniem pisma mogą sięgnąć kwoty pół miliona złotych. Jedna wielka iluzja Przekłamaniem było wszystko, co wiązało się z „Naszą Legią” w jej nowym wcieleniu. Choć oficjalna nazwa pisma pozostała taka sama jak wcześniej, to wśród większości kibiców było ono nazywane „Nienaszą Legią” lub „Ich Legią”. W ocenie fanów dawna „NL” robiła wszystko, by wspierać ruch kibicowski na Legii, a klubowa była narzędziem służącym do jego niszczenia, przynajmniej w niezależnej od władz klubu formie. Dlatego kibice bojkotowali pismo. Według oficjalnego raportu ITI po przejęciu przez KP pismo trzykrotnie zwiększyło swoją sprzedaż, jednak dane do jakich udało się dotrzeć TL są zupełnie odwrotne – przy zachowaniu ponad 12-tysięcznego nakładu sprzedaż spadła z sześciu do dwóch tysięcy. Z biegiem czasu nowy wydawca postanowił ograniczyć nakład do 6,5 tysiąca, jednak w dalszym ciągu większość klubowej produkcji zasila składy surowców wtórnych. Ostatnio nabywców znajdowało zaledwie 1,5 tysiąca egzemplarzy, a więc jedna czwarta tego, co sprzedawał Wiesław Giler. W tej sytuacji wypowiedź Janusza Partyki, który na oficjalnej stronie klubu Według oficjalnych danych Nasza Legia 3-krotnie zwiększyła sprzedaż. Prawda jest inna. Przez siedem miesięcy KP Legia poniosła 200-300 tys. zł straty na wydawaniu pisma. To cena likwidacji niezależnej gazety kibiców stwierdził, że większość czytelników pozostała z pismem, wywołuje jedynie uśmiech politowania. Dość humorystycznym akcentem jest to, że autorzy mylnie zdefiniowali swój periodyk jako „magazyn”. W rzeczywistości tym mianem określa się cyklicznie wydawany dodatek do prasy codziennej (np. „Wysokie Obcasy” Gazety Wyborczej), w potocznym znaczeniu również miesięcznik, ale nie tygodnik. Wytłumaczenie pomyłki można było znaleźć w stopce redakcyjnej, z której wynikało, że pismem kieruje „Red. naczelny”. To jedyna w 100 procentach prawdziwa informacja o nowej „NL”. Janusz Partyka niewątpliwie należy bowiem do Naczelnych (zarówno pod względem gatunkowym, jak i formalnym), ale redaktorem nie jest i raczej nie będzie. Dlatego obce mu są podstawowe dla dziennikarza pojęcia. Z przytoczonych powyżej danych o sprzedaży wynika, że wydawanie „NL” nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Według ostrożnych szacunków przez 7 miesięcy KP Legia poniosła na nim straty rzędu 200-300 tysięcy złotych (i to nie licząc kosztów przejęcia), które zwiększają dług klubu wobec ITI. I to pomimo wysokiej ceny sprzedaży. Nowy wydawca zmniejszył cenę pisma o 10 groszy, jednocześnie zmniejszając jego objętość TYLKO L EGIA • 27 września 2008 o jedną czwartą, a więc o osiem stron. Z uwagi na wąski krąg czytelników także propagandowe znaczenie pisma jest bardzo ograniczone. Najwyraźniej jednak władze klubu uznały, że warto zapłacić taką cenę za zlikwidowanie niezależnej gazety, jaką „NL” była wcześniej. Jak NL została nL Do tej pory nikt nie ujawnił, w jaki sposób doszło do zmiany właściciela, a i tu jest kilka interesujących wątków. Sytuacja do złudzenia przypomina przejęcie Legii przez ITI. Oto kilka faktów. Kwiecień 2004 r. – koncern Mariusza Waltera staje się właścicielem większościowego pakietu akcji KP Legia SSA. Lipiec – z redakcji „NL” do KP odchodzi Paweł Wargenau, dotychczasowy sekretarz redakcji, a więc osoba znająca od podszewki sytuację pisma. Wrzesień 2004 – Wiesław Giler otrzymuje od Mariusza Waltera propozycję sprzedaży tytułu. Rzuca cenę 500 tysięcy złotych, wiceprezes ITI uznaje żądanie za nazbyt śmiałe. Jesień 2004 – sprzedaż „NL” załamuje się. W ciągu trzech lat z dziewięciu tysięcy spada do sześciu. Właściciel pisma coraz bardziej nerwowo śledzi sytuację. Wrzesień 2007 – Giler decyduje się na złożenie propozycji przejęcia „Naszej Legii” władzom KP. Pośrednikiem między klubem a wydawcą jest Wargenau. Październik 2007 – zespół redakcyjny opowiada się za niezależnością pisma od klubu, pojawiają się potencjalni nabywcy. Giler podejmuje negocjacje, odwlekając finalizację umowy z KP. Listopad 2007 – Wargenau coraz bardziej zdecydowanie nalega na podpisanie umowy. Grudzień 2007 – Potencjalni nabywcy rezygnują z zakupu „NL”. KP Legia oficjalnie przejmuje tygodnik Gilera. Ze starego zespołu w redakcji pozostają za- Fot. FPK Jak zamknięto usta kibicom Janusz Partyka ledwie dwie osoby. Nowym naczelnym zostaje... dotychczasowy sekretarz redakcji, Janusz Partyka, a więc osoba znająca doskonale plany i oferty zakupu ,,NL” proponowane przez niezależnych wydawców. Co wynika z tej wyliczanki, pozostawiamy ocenie czytelników. Nie mniej interesujące są inne szczegóły dotyczące zmiany właściciela tygodnika kibiców Legii. Gdy tylko wyszło na jaw, że Wiesław Giler zamierza sprzedać pismo KP, w środowisku kibicowskim zawrzało. Wobec licznych zarzutów ze strony fanów Legii, wydawca „NL” tłumaczył swoją decyzję koniecznością ekonomiczną utrzymując, że oddaje gazetę za darmo i że KP był jedynym potencjalnym nabywcą. Prawda jest jednak inna. Według naszych informacji za zbycie praw do tytułu Giler ma przez 10 lat otrzymymać od KP Legia bezpłatny wstęp na trybunę VIP, co po cenach z roku 2007 stanowiło równowartość 120 tysięcy złotych. Takiej właśnie kwoty dotychczasowy właściciel „NL” żądał od innych podmiotów zainteresowanych zakupem pisma, z tą różnicą, że w ich przypadku zapłata miała zostać dokonana jednorazowo, a nie w dziesięciu rocznych ratach. Między innymi właśnie ta różnica w warunkach sprzedaży była przyczyną niepowodzenia negocjacji z dwoma podmiotami chcącymi wydawać niezależne pismo dla kibiców. Im gorzej, tym gorliwiej Co będzie dalej z „Naszą Legią”? Czy zmiana cyklu wydawniczego wpłynie na jego sprzedaż? Pewne wydaje się być tylko jedno: Im gorsza sprzedaż, tym większa będzie gorliwość nowej redakcji w służbie Mariusza Waltera. ms fakty 7 ZDECYDOWANA WIĘKSZOŚĆ KIBICÓW BOJKOTUJE OFICJALNE WYJAZDY NA MECZE 600 do 4, czyli puste przeloty Kibice Legii w Płocku. 600 ,,nieoficjalnych” na trybunie gości, czterech oficjalnych na trybunie honorowej i przejazd. Na wyjazd do Homla Legia chciała zorganizować wyjazd autokarowy z noclegiem. Cena miała być ustalona po zapoznaniu się z liczbą chętnych. Problem w tym, że nie było z kim czego ustalać – na klubowy wyjazd zapisała się... jedna osoba. To i tak jedna więcej niż na kolejny mecz – w Wodzisławiu, gdzie nominalny sektor gości pozostał pusty. Po takim początku działacze chyba się zniechęcili, bo nie organizowali już ani wyjazdu do Moskwy, ani do Zabrza i Krakowa. Inna sprawa, że w klubie sprytnie próbowano to ukryć – zamiast poinformować o braku możliwości wyjazdu na mecz, po prostu postanowiono tę kwestię przemilczeć. Ale pewnych spraw nie da się ukryć. Na przykład tego, że Górnik nie zgodził się wydać puli wejściówek KP Legia. Zamiast marnować sektor, który i tak pozostałby pusty, bilety przesłano SKLW, które pomagało kibicom sprawnie dostać się na stadion. Po meczu w Zabrzu przyszedł czas na derby przy Konwiktorskiej. Tym razem klub bilety zamówił – 300 sztuk, co było liczbą kilkukrotnie za małą na potrzeby fanów. Legioniści wyruszyli więc pod Polonię, licząc na to, że kupią wejściówki na miejscu. Na Łazienkowskiej sprzedano tylko 40 biletów, na sektorze gości zameldowało się 10 sympatyków „wojskowych”. Jak skończyła się wyprawa tysięcznej grupy, przypominać nie trzeba. Do Płocka można było ruszyć oficjalnie tylko z „KP Legia Travel” – trzeba było wykupić i bilet, i przejazd autokarem, który wyceniono na... 40 złotych. Wysoka cena, biorąc pod uwagę, że z Warszawy do Płocka jedzie się trochę ponad godzinę. Nikogo więc nie zdziwiło, że na klubowy wyjazd zapisały się tylko cztery osoby. Tym razem KP Legia wyjazdu nie odwołał, a „oficjalnym kibicom” – tak właśnie przedstawili się piłkarzom przed meczem – zapewniono nawet miejsca na trybunie VIP. Już teraz można zastanawiać się, co z wyjazdem na Lecha. Po raz kolejny w klubie nie będzie można kupić samego biletu na mecz. Tym razem jednak cena przejazdu nie wywołuje uśmiechu politowania – 50 złotych za podróż pociągiem w obie strony to niewiele. Tylko czy niska cena wystarczy, by przekonać do wspólnego wyjazdu samodzielnie jeżdżących kibiców? Bodziach/t. r e k l a m a Po rocznej przerwie klub wznowił organizację wyjazdów dla kibiców Legii, lecz tylko na niektóre mecze. Fanom niekoniecznie to przeszkadza, bo i tak wolą podróżować bez pomocy działaczy. Legioniści mają działaczom za złe, że po długiej przerwie organizację wyjazdów wznowiono bez słowa wyjaśnienia, co takiego w zakresie wyjazdów zmieniło się od poprzedniego sezonu. A w poprzednim sezonie kibice nie mogli liczyć na wyjazdach na pomoc klubu. Po Wilnie, na winnych i niewinnych, działacze nałożyli zakaz wyjazdowy. Mimo to przez cały rok – od lipca 2007 do lipca 2008 – legioniści byli na niemal wszystkich meczach wyjazdowych, dzięki pomocy kibiców i działaczy z klubów, z którymi grała Legia. Tak samo jest w obecnym sezonie. Na mecz o Superpuchar w Ostrowcu klub sprzedał 150 biletów, ale spotkania z sektora dla „oficjalnych” gości nie ogladał nikt. Być może dlatego KP Legia przestał sprzedawać same bilety na mecze, a zaczął organizować wyjazdowe „pakiety” – bilet www.legialive.pl Jedna osoba chciała jechać z KP Legia do Homla, cztery pojechały do Płocka, dziesięć zawitało na stadion Polonii przy Konwiktorskiej. Kibice wciąż mają za złe władzom klubu niedawne restrykcje 27 września 2008 • TYLKO L EGIA fakty/opinie 8 PRZYNAJMNIEJ NA TRYBUNACH TORWARU JEST NORMALNA ATMOSFERA Hokeistom Legii nie udała się inauguracja nowego sezonu. Przed własną publicznością przegrali dwukrotnie z SMS Sosnowiec – w pierwszym meczu 1: 4, w rewanżu 2: 4. W sobotnim spotkaniu już po pierwszej tercji goście osiągnęli przewagę dwóch goli i właściwie było po herbacie. Rywale wykorzystali czas, kiedy legioniści grali w osłabieniu z powodu kar za przewinienia. W drugiej tercji warszawianie stracili kolejne dwa gole. Przy wyniku 0: 4 honorową bramkę dla Legii strzelił Michałkiewicz. Niedzielne spotkanie było o wiele bardziej wyrównane – znacznie lepiej współpracowały ze sobą formacje naszego zespołu. Legioniści starali się nawiązać walkę z SMS-em, momentami mocno naciskając na rywala. Niestety, pomimo ich starań znów trzeba było przełknąć gorycz porażki. Okazja do tego, by karta się odwróciła nadarza się, już w ten weekend. W sobotę i niedzielę Legia zmierzy się na Torwarze II z Orlikiem Opole. Oba mecze zaczną się o godzinie 15.30. Legia nie dała rady na lodowisku, ale kibice pokazali kawałek dobrego dopingu. W sobotę hala Torwaru pękała w szwach. W tym www.legialive.pl Hokeiści grają dla kibiców Na meczach hokeja atmosfera przypomina dawną „Żyletę” Doping momentami powodował drżenie fundamentów hali. Wysiłek sympatyków docenili zawodnicy i trener Legii, którzy byli zachwyceni ich postawą i długo dziękowali za wsparcie. czasie na smutnym stadionie przy Łazienkowskiej mecz rozgrywali piłkarze Młodej Legii, jednak mogli tylko pomarzyć o dopingu warszawskich fanów. Wszystko przez protest, który skutecznie odstrasza kibiców od przychodzenia na mecze KP Legia. Głodni atmosfery meczu, dopingu i opraw kibice mogli na hokeju zakosztować wszystkiego, czego im brakuje. Prezentacja drużyny i oprawa meczu były imponujące, chociaż kibice nie mogli użyć rac, ponieważ nie zgodziła się na to policja. A przecież w poprzednim sezonie nie było żadnych problemów podczas odpalania pirotechniki na hali. Tym razem mundurowi zagrozili, że jeśli pojawią się race, hokeiści będą rozgrywać swoje mecze bez publiczności. Race to na szczęście nie wszystko. Zgromadzeni w młynie kibice ubrani na biało pokazali, że potrafią ży- wiołowo wspierać swój klub. Doping momentami powodował drżenie fundamentów hali. Wysiłek sympatyków docenili zawodnicy i trener Legii, którzy byli zachwyceni ich postawą i długo dziękowali za wsparcie. Niestety, nie wszystko wyglądało tak, jak byśmy chcieli. Policji mało było atrakcji związanych z derbową akcją „Widelec 741”. Stołeczni policjanci w tym sezonie postanowili uważnie przyjrzeć się sympatykom Legii na meczach hokeja. Na hali łatwo można było rozpoznać smutnych panów „w cywilu” i ukradkiem obserwujących publiczność, a nad Torwarem II... latał policyjny helikopter. Rozkaz obserwacji kibiców, jak przyznali policjanci, przyszedł „z góry”. Komuś bardzo zależy na tym, aby posypały się kolejne zakazy. Tym razem policja nie miała możliwości poprawienia tych statystyk. Od początku sezonu trwa aukcja przygotowana przez legijną grupę „Uzależnieni” i klub. Na aukcji można nabyć trzy oryginalne koszulki meczowe hokeistów z ubiegłego sezonu, które ocalały z pożaru szatni zawodników. Zapraszamy na stronę www.legialive.pl/hokej. Kula SŁABA REALIZACJA MOŻE ZEPSUĆ NAWET NAJLEPSZE PROJEKTY Bezludne wyspy Legii Nigdy nie uważałem się za radykała w konflikcie na linii KP–Kibice, starałem się patrzeć na ruchy jednych i drugich obiektywnie. Dlatego kiedy w centrach handlowych pojawiły się wyspy Legii, klub zdobył u mnie plusa. Lepiej późno niż wcale – po latach letargu marketingowego coś się wreszcie ruszyło. Nie chcę roztrząsać czy miska dla psa to dobre miejsce na herb ani opowiadać o tym, ile osób chętnych by kupić pamiątki odchodziło z kwitkiem, bo większość artykułów z wystawy firmowego sklepu Legii nie jest dostępna w sprzedaży. Nie sposób jednak nie zgodzić się z faktem, że szumnie zapowiadane udo- godnienia, które miały gwarantować wyspy, większość kibiców oceniła pozytywnie. Sprzedaż biletów, wyrabianie kart kibica, informacje o klubie – a to wszystko bez koniecznej wycieczki na Łazienkowską – Europa! Kiedy tylko dowiedziałem się o konieczności wymiany kart kibica, od razu przypomniałem sobie o wyspach – blisko i szybko. Po pracy, w godzinach wieczornych, postanowiłem skorzystać z usług jednej z nich. Udałem się do centrum handlowego na Ursynowie, aby złożyć wniosek o wymianę karty. W miłym towarzystwie uroczej hostessy dość sprawnie i szybko wykonano mi zdjęcie oraz poinformowano, że za niecałe 2 tygodnie dostanę TYLKO L EGIA • 27 września 2008 kartę pocztą. Byłem zachwycony – nareszcie bez godzinnych wizyt na Ł3, stania w kolejkach, zwalniania się z pracy lub szkoły. Jednakże minęły obiecane 2 tygodnie, potem minął jeszcze kolejny, a listonosz dalej nie przynosił mojej karty. Przy okazji zakupu biletu na mecz z FK Moskwa postanowiłem sprawdzić, czy aby moja karta została do mnie na pewno wysłana. W końcu czynnik ludzki też ma prawo się pomylić. I cóż się okazało? Od osoby odpowiedzialnej za dystrybucję kart dowiedziałem się, że karty robione w wyspach prawie w ogóle nie są drukowane i wysyłane! Usłyszałem, że wyspy przysyłają do klubu raz na dwa tygodnie transze po 400 wniosków, a na Łazienkowskiej nikomu nie chce się ich drukować, więc automatycznie „wiszą” one w systemie do momentu, gdy ktoś się wreszcie upomni. Dopiero po stanowczej prośbie mój wniosek został odszukany na komputerze, karta została wydrukowana i mogłem ją w końcu odebrać. Bez wizyty na Łazienkowskiej się nie udało. Jak widać na powrót do rzeczywistości nie musiałem długo czekać – nieudolność działu marketingu jest taka, jaka była, tylko że PR działa znacznie lepiej. Może nazywanie wysp Legii bezludnymi to przesada, aczkolwiek z typową wyspą bezludną mają jeden bardzo ważny punkt wspólny – też są odcięte od reszty świata. foks