Rewalacje - nr 5/2012

Transkrypt

Rewalacje - nr 5/2012
at
15l
lu
ewa
wR
ISSN 1508-2776
Cena 2,50 zł
Rewal, 13-16 sierpnia 2012 roku
ROK XV, nr 5 (113)
Moda nad Bałtykiem
Moda to nie tylko hermetyczny
i płytki światek dostępny
wybrańcom. Dzięki blogom
i szafiarkom moda stała się
przede wszystkim dobrą
zabawą, na którą każdy może
sobie pozwolić. Niepotrzebne
są nam metki od wielkich
(i drogich) projektantów ani
sztab stylistów. Na dowód tego
kilka dziennikarek Rewalacji
pobawiło się w sesję modową.
str. 14, 15
Wilki pod Rewalem?
To sensacyjna wiadomość: prasa doniosła,
że w Puszczy Goleniowskiej pojawiła się wataha wilków: 3 młode i 2 dorosłe osobniki. Jak mówią specjaliści, w ciągu jednego dnia te zwierzaki mogą
znaleźć się nad Bałtykiem, gdyż są w stanie pokonać nawet do 100 kilometrów. Być może są już
w okolicy Rewala. Czy powinniśmy się przygotować
na ich przybycie?
Wilki odkryto kilkanaście dni temu. Pojawiły się
na terenie puszczy Drawskiej, To zaskoczenie dla
leśników i przyrodników, bo dotychczas raczej
można je było spotkać tylko na południu Polski,
m.in. w Bieszczadach.
str. 4
CO SŁYCHAĆ?
Drodzy Czytelnicy!
KIT
(Krótkie Informacje Tekstowe)
Trzeci i niestety ostatni (chociaż
zdecydowanie nie najgorszy) turnus jubileuszowej XV „Potęgi Prasy” zawitał do Rewala. Wielu Potęgowiczów jest nowicjuszami, choć
są i tacy, którzy przyjechali tu już
kolejny raz i udzielają debiutantom
pomocnych rad. Młodzi dziennikarze już od pierwszych dni obozu
ciężko pracowali – przeprowadzali
wywiady, sondy, poszukiwali tematów (co wbrew pozorom nie jest
takie łatwe) i tak oto powstał ten
numer „Rewalacji”.
Możecie w nim przeczytać nie
zawsze poważne rozmowy z kabaretami, a także z osobami związanymi z dziennikarstwem i mediami,
które odwiedziły nasz obóz, by
opowiedzieć nam o swojej pracy.
Oprócz tego przeczytacie o problemach Rewala, m.in. przy budowie
dworca kolejki wąskotorowej, jest
też trochę o tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich. Będziecie mogli także obejrzeć coś, czego jeszcze w „Rewalacjach” nie było – modową sesję zdjęciową.
Słuchajcie nas też w radiu
– RewalStacja nadaje całą dobę
na 99,2 FM i możecie w niej usłyszeć wspaniałą letnią muzykę
i nas, młodych dziennikarzy w roli
prezenterów. Wpadnijcie też na
nasz kanał na Youtube – TeVa
Rewal, gdzie zamieszczamy filmy
i wywiady. Wejdźcie jeszcze na
www.potegaprasy.pl, gdzie możecie śledzic nasze poczynania.
Miłego czytania!
KAROLINA MIKOŁAP,
KAROLINA LICZBIŃSKA, OLGA FESZCZUK
2
11 sierpnia w skateparku w Niechorzu odbyły się zawody deskorolkowe i BMX. Organizatorzy zapewnili przyjazną muzykę i dobrą zabawę.
Jeżeli chcesz poznać tajemnice
żeglarskie oraz faunę Bałtyku, udaj
się do Muzeum Rybołóstwa Morskiego w Niechorzu. Nabardziej polecamy najnowszą wystawę bursztynów.
Muzeum czynne jest w godzinach od
10 do 20. Bilet ulgowy kosztuje 5 zł,
normalny – 6 zł.
Rewal bierze udział w konkursie
„Gmina przyjazna Bałtykowi”. By zagłosować, wejdź na stronę:
http://www.naszaziemia.pl/programy
/miedzynarodowe-sprzataniebaltyku/konkurs-gmina-przyjaznabaltykowi/zaglosuj-na-swoja-gmine/
Zachęcamy do wspierania gminy
Rewal. Głosowanie trwa do końca
sierpnia. Wyniki już 3 września.
Zapraszamy na wystawę fotograficzną prac Tomasza Stolza pt. „Gmina Rewal kiedyś i dziś”. Wystawa
czynna jest w godzinach 14-17 w PoRedaktor naczelna: Karolina Mikołap
Zastępca redaktor naczelnej:
Karolina Liczbińska
Sekretarz: Olga Feszczuk
Zastępca sekretarza: Mateusz Skóra
Korekta: Aleksandra Jóźwiak, Olga
Michrowska, Agnieszka Rogalewska,
Anna Walczuk
Opieka merytoryczna: Ryszard
Poradowski
Skład: Piotr Wasiak
bierowie, przy skrzyżowaniu ulic
Grunwaldzkiej i Mickiewicza.
Rewalscy ratownicy brali udział
w zawodach ratowników w Dziwnówku. Zajęli drugie miejsce. Życzymy
wszystkiego najlepszego i mamy nadzieję, że utrzymają taką formę na
długo.
Wymyśl imiona dla rewalskich
wielorybów, stojących na głównym
placu (na zdjęciu). Do 20 sierpnia
można wysyłać e-maile ze swoimi
propozycjami na adres: [email protected]. W nagrodę można
wygrać... weekend w Rewalu w luksusowym hotelu, w przyszłym roku!
Gdzie jest w Polsce stolica kabaretów? Z pewnością ani nie w Krakowie czy Lublinie, a ni nawet w Warszawie. W tym roku najwięcej kabaretów odwiedziło... Rewal. Tak, tak,
przyciąga je zapewne zabytkowy
amfiteatr i pieniądze od wczsowiczów, ale i specyficzny nadmorski klimat sprzyjający śmiechowi.
M. WÓJCIK
Reklama: Anna Paliga, Anna Rasek,
Anna Walczuk
Dział foto: Katarzyna Borszyńska,
Agnieszka Rogalewska
Adres redakcji: Hotel California,
72-344 Rewal, ul. Saperska 3,
tel. 607650742
e-mail: [email protected],
URL: http://www.potegaprasy.pl
Druk: PHU JAKLEWICZ
70-322 Szczecin ul. Pułaskiego 4/4
Filmy uczestników obozu Potęga Prasy możecie oglądać na naszym
kanale w serwisie You Tube: www.youtube.com/user/potegaprasy
Zapraszamy!
NA ROWERZE PRZEZ ŚWIAT
Naśladownictwo wskazane
RBS – czyli Rewal
Bike System
,,Rewal Bike System” działa od
ponad 3 lat. Składają się na niego
trzy wypożyczalnie rowerów:
w Rewalu, Pobierowie i Niechorzu.
System zdaje egzamin i niedługo
zostanie rozbudowany. Będzie
więcej rowerów, obejmie także rewalską kolejkę wąskotorową.
Jak mówi Tomasz Lachawczak,
kierownik obiektu sportowego
w Rewalu jednym z powodów dla
których powstała wypożyczalnia,
było duże zapotrzebowanie na rowery, szczególnie wśród przyjezdnych. W tym sezonie ze wspomnianej atrakcji skorzystało już około
1500 osób. Za godzinę wypożyczenia roweru każda z nich musiała zapłacić 7 złotych, a za dobę – 40 zł.
Aktualnie do dyspozycji wczasowiczów i turystów jest 60 rowerów dla
dorosłych i 10 dla dzieci.
Czy pomysł z rowerami opłacił
się gminie, która musiała sporo zainwestować? Pan Lachawczak nie
znał odpowiedzi na temat dochodów i opłacalności przedsięwzięcia,
ale uświadomił nam to, że gmina
nie dokłada do tego interesu. A jeśli
idzie o pomysł, to podpowiedziało
go życie. Gmina leży wzdłuż Bałtyku, ma sporo atrakcji turystycznych,
są dogodne szlaki i ścieżki, więc aż
prosiło się, by ułatwić ludziom poruszanie się po tym ciekawym terenie.
Co trzeba zrobić, żeby wypożyczyć rower? Najlepiej przyjść do
wypożyczalni, okazać dowód osobisty i podpisać umowę. To trochę
biurokracji, ale niezbyt uciążliwej.
Czy jest możliwość rezerwacji roweru przez internet? Aktualnie nie
ma takiej możliwości, gdyż to zbyt
skomplikowane i moźe się zdarzyć,
że ktoś zamówi rower i nie pojawi
się w wypożyczalni, blokując jednak
kolejkę. Może jednak i ten problem
uda się rozwiązać w przyszłości.
Jak nas poinformował T. Lachawczak, prawdopodobnie już w przyszłym roku będzie więcej rowerów
i tras. Gdy ruszy wreszcie kolejka
wąskotorowa, co realnie może nastąpić dopiero przed sezonem
w 2013 roku, miłośnicy rowerowych
wypraw będą mogli korzystać także
z jazdy pociągiem.
Gdy zapytaliśmy pana Tomasza,
czy korzystał z rewalskich rowerów,
odpowiedział: – Jako pracownik
często wsiadam na rower i załatwiam sprawy służbowe poruszając
się w ten sposób nie tylko po Rewalu.
PIOTR SKAWSKI
INFORMATOR
TURYSTYCZNY
WOPR
601-100-100
Ośrodek Zdrowia
ul. Warszawska 31, czynny:
– poniedziałek-piątek: 8-21
– soboty, niedziele i święta:
10-21
Posterunek Policji
ul. Mickiewicza 21,
tel.: 91 38 528 61
Straż Gminna
ul. Mickiewicza 21,
tel.: 91 384 90 30
Straż Graniczna
ul. Dworcowa 2,
tel.: 91 387 76 20
Urząd Gminy
ul. Mickiewicza 19,
[email protected]
Urząd Pocztowy
ul. Sikorskiego 3,
tel.: 91 386 25 50
czynny:
– poniedziałek-piątek: 8-18
– sobota: 8-13
Bankomaty
– SGB, ul. Mickiewicza 19a
(obok Urzędu Gminy)
– Euronet, ul. Westerplatte
(przy restauracji
Robinson Crusoe)
– Urząd Pocztowy,
ul. Sikorskiego 3
Apteka
ul. Mickiewicza 25,
tel.: 91 386 27 02
czynna:
– poniedziałek-sobota: 9-21
– niedziela: 10-18
Dworzec PKS
ul. Westerplatte
(obok oceanarium)
Amfiteatr
ul. Parkowa
Centrum Informacji Promocji
Rekreacji Gminy Rewal
ul. Szkolna 1,
[email protected]
Place zabaw
ul. Słoneczna,
ul. Szkolna 1 (przy szkole)
JOANNA KOŁECZKO
3
ŻYCIE NA GORĄCO
„Mali zabójcy” w Bałtyku
Ekolodzy alarmują: w Bałtyku rozkwitają na szeroką skalę sinice,
które mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzi. Cóż sprawiło
taką sytuację? Oczywiście - ludzie.
Sinice są prokariotami, czyli jednokomórkowymi organizmami nie
posiadającymi jąder komórkowych.
W najdawniejszych czasach uznawane były za rośliny, później za
glony, a dopiero po dokładnych badaniach uzyskały swoją zwyczajową nazwę.
Sinice wprawdzie zakwitały już
wcześniej, aczkolwiek nigdy jeszcze nie odnotowano zakwitnięcia
ich w tak wielkiej skali. Kiedy sinice
się pojawiają, woda staje się mętna, i w zależności od ich rodzaju
może przybierać kolory od brązowawego do zielonego i żółtego.
Pewna ich część jest toksyczna,
kontakt niektórych z człowiekiem
może skończyć się szkodą dla tej
drugiej strony. Istnieje możliwość
podrażnienia skóry, a także spowodowania różnych dolegliwości układu oddechowego i pokarmowego.
Sinice zakwitają głównie wtedy,
gdy jest ciepło. Na stężenie różnych pierwiastków organicznych
w wodzie, np. azotu czy fosforu
wpływ mają między innymi detergenty używane na plaży czy w jej
okolicy.
- Problem będzie do nas powracał
z większą niż naturalnie intensywnością dopóki nie uda nam się ograniczyć ilości fosforanów i azotanów,
które trafiają do Bałtyku – tłumaczy
Karolina Tymorek z WWF Polska.
– Rezygnując z detergentów zawie-
rających fosforany, możemy mieć
wpływ na stan naszego morza już
teraz i możemy zapobiec tragedii.
W ciągu zakwitania sinic zamknięto sporo nadbałtyckich kąpielisk. Według najnowszych informacji – zaczęły już one znikać, ale toksyny, które zostawiły, mogą wciąż
być niebezpieczne dla zdrowia.
Lista zamkniętych kąpielisk:
Gdańsk Molo Brzeźno – temperatura wody 19 st. C ZAKAZ KĄPIELI
Jelitkowo – temperatura wody 21
st. C ZAKAZ KĄPIELI
Dom Zdrojowy Brzeźno – tempe-
ratura wody 18 st. C ZAKAZ KĄPIELI
Klipper Jelitkowo – temperatura
wody 21 st. C ZAKAZ KĄPIELI
Gdynia
Śródmieście – temperatura wody 20 st. C ZAKAZ KĄPIELI
Orłowo – temperatura wody 16
st. C ZAKAZ KĄPIELI
Babie Doły – temperatura wody
19 st. C ZAKAZ KĄPIELI Redłowo
– temperatura wody 21 st. C ZAKAZ KĄPIELI
MATEUSZ SKÓRA
ZBIGNIEW RÓŻYCKI
MACIEJ WÓJCIK
Wilki pod Rewalem?
dokończenie ze strony 1
W centrum kraju występowały
bardzo rzadko, a tym bardziej na
północy. Jednak w przyrodzie nie
takie rzeczy się dzieją! Wilk widocznie migruje i szuka dla siebie
coraz atrakcyjniejszych terenów.
Jednak prawdopodobieństwo
pojawienia się wilka w pobliżu Rewala jest niewielkie, bo to zwierze
4
na ogół unika konfrontacji z człowiekiem. Jeśli jednak dojdzie do takiego spotkania, zachowajmy spokój. Wilk nie zaatakuje pierwszy,
dopóki sam nie poczuje się zagrożony. Gdy dostrzeże niebezpieczeństwo dla siebie i młodych, może przejść do ofensywy. W innych
przypadkach będzie nam schodził
z drogi. Zatem najlepiej po prostu
przejść obok drapieżnika i dać mu
spokój.
I jeszcze jedna uwaga: drapieżnik
ten jest w Polsce chroniony. Nie powinno się zakłócać spokoju w rejonie jego
bytowania, nie wolno też go tępić!
MATEUSZ SKÓRA
MY NA WOODSTOCKU
Krok po kroku o Woodstocku!
Już od 17 lat na przełomie lipca
i sierpnia setki tysięcy ludzi spotykają się na Woodstocku – największym polskim festiwalu, o którym
krąży mnóstwo legend i plotek. Gdy
ktoś proponuje wyjazd na Przystanek, powstaje mnóstwo wątpliwości... Postanowiłem sprawdzić jaka
jest prawda i czy uczestnictwo
w tym wydarzeniu niesie ze sobą jakiekolwiek ryzyko.
Przystanek Woodstock to festiwal
przez jednych krytykowany, przez innych uwielbiany. Jedno jest pewne
– budzi skrajne emocje i ktoś, kto
sam nie mógł przeżyć tego wydarzenia na własnej skórze, może nie wiedzieć, komu wierzyć... Czy Owsiakowi, który zapewnia,
że jest to jedno z najbezpieczniejszych
miejsc w Polsce, czy
może zniesmaczonym
charakterem
imprezy woodstockosceptykom.
Niewątpliwie
wszystko to, co dzieje się co roku w Kostrzynie nad Odrą,
jest przez woodstockowiczów
bardzo
długo wspominane.
A zgodnie z hasłem Jurka Owsiaka:
„Oj będzie się działo” – dzieje się i to
naprawdę sporo! Koncerty największych polskich i światowych gwiazd
(w tym roku m. in. Machine Head,
The Darkness, Elektryczne Gitary),
spotkania z ciekawymi ludźmi na
wzgórzu ASP (Hołowczyc, Strejlau,
Sabaton) i imprezy do rana, a to
wszystko w bardzo przyjaznej i zabawnej atmosferze! W tym roku wiele osób będzie wspominać mający
miejsce zaraz po silnym deszczu,
znakomity koncert zespołu Kuby
Sienkiewicza. Pod dużą sceną zrobiła się wielka błotna kałuża, stając
się dodatkową atrakcją dla woodstockowiczów. Ludzie do niej wskakiwali, tarzali się i chlapali błotem na
wszystkie strony, co być może nie
wydaje się przyjemne, ale ma swój
urok.
Fakt, iż wstęp jest darmowy a piwo kosztuje tylko trzy złote sprawia,
że Woodstock jest miejscem, w którym można spotkać ludzi ze wszystkich warstw społecznych! Niestety
nie brakuje tam też typów spod
ciemnej gwiazdy... Na szczęście nie
są agresywni, tylko czasem irytują,
prosząc pozostałych ludzi o łyka lub
gryza. Jedzenie również jest tam tanie. Ceny w sklepie na czas festiwalu nie są zawyżane, lecz każdy,
kto chce coś kupić, musi najpierw
długo czekać w ogromnej kolejce.
Jeżeli chodzi o narkotyki, to... są,
ale lekkie. Oczywiście nikt nikogo
do nich usilnie nie namawia, lecz
wiadomo, że to okazja czyni złodzieja. A okazje się zdarzają i to
często. Te najgroźniejsze narkotyki
jednak nie stanowią problemu. I dobrze! Najbardziej mnie rozbawiło to,
że podczas koncertu Damiana Marleya (syna Boba) nad publicznością
unosił się intensywny zapach marihuany. Miłośnicy muzyki reggae
wszystkich chętnych częstowali,
więc okazji było bez liku. Podczas
tego koncertu ogromny napis: „Stop
narkotykom” ozdabiający dużą scenę, wyglądał jednak śmiesznie...
Mimo wszystko nie było to poważnym problemem, bo na festiwalu
dominowały inne sprawy: wszyscy
w stosunku do siebie byli otwarci
i przyjaźnie nastawieni. Atmosfera,
która panuje na festiwalu, jest naprawdę cudowna i aż szkoda, że lu-
dzie nie zachowują się tak wobec
siebie na co dzień. Nie ma agresji
ani chamstwa. Wręcz przeciwnie!
Gdy ktoś upadnie na ziemię w pogo, czyli dzikim tańcu charakterystycznym dla muzyki punkowej
i metalowej, wszyscy natychmiast
pomagają mu wstać! Ponadto
o bezpieczeństwo dbają tysiące
wolontariuszy oraz bardzo wyrozumiali policjanci.
Jedynym minusem tego festiwalu
jest trudny dostęp do sanitariatów.
Żeby wziąć prysznic trzeba stać
w bardzo długiej kolejce, a następnie zapłacić siedem złotych za możliwość skorzystania z kabiny. Oczywiście jest pewne
miejsce, w którym
znajduje się parędziesiąt
kranów
z tryskającą wodą.
Niestety tam też
jest bardzo tłoczno, a o prywatności
zupełnie nie ma
mowy...
Pod żadnym
względem nie żałuję tego, że wziąłem
udział w XVIII edycji Przystanku Woodstock. Bogatszy
o nowe doświadczenia już planuję wyjazd za rok.
Teraz wiem, że warto brać ze sobą
dużo wody, aby mieć do niej łatwy
dostęp. Przydatnym urządzeniem
jest szlauch, który można podłączyć do jednego z kranów, żeby
chociaż trochę móc odejść od tłumu
ludzi podczas kąpieli. Jeżeli komuś
nie przeszkadza utrudniony dostęp
do wody, oraz konieczność stania
w niesamowicie długich kolejkach
do sklepu, to nie ma się nad czym
zastanawiać! Trzeba jechać w przyszłym roku i zobaczyć wszystko na
własne oczy. A to, czy ktoś dobrze
się tam bawił można rozpoznać po
głosie. Owsiak zawsze traci głos już
po kilku koncertach, a ja po tegorocznym Woodstocku syczałem,
chcąc wydusić z siebie jakieś słowa, jeszcze przez kolejne dwa dni!
PAWEŁ SZYPUŁA
5
NASZ GOŚĆ
Zawód: reporter
Na czym polega zawód reportera radiowego, jak wygląda jego codzienna praca? Na te i inne pytania
odpowiadał w Rewalu red. Kuba
Witkowski z programu III Polskiego Radia.
Redakcja: – Jak to się stało, że
został Pan dziennikarzem?
Kuba Witkowski: – To jest bardzo długa historia. W moim przypadku było dużo przypadków. To
nie było moje marzenie od początku, bo to nie był kierunek w którym
chciałem pójść. Po prostu któregoś
dnia trafiłem do Trójki, w której pracuję do dziś. I chyba to był taki moment, kiedy zacząłem się poważnie
zastanawiać nad tym, żeby pójść
w kierunku dziennikarstwa. Druga
rzecz była taka, że nigdy nie czułem
się mocny w przedmiotach ścisłych,
więc wiedziałem, że pójdę na studia
humanistyczne i z dziennikarstwem
zacząłem wiązać swoje plany. Potem były studia dziennikarskie, a co
za tym idzie – praktyki i już w trakcie studiów wiedziałem, że to będzie radio.
R.: – Czy u Pana w rodzinie ktoś
zajmuje się dziennikarstwem zawodowo?
KW.: – Nie, to jest taka moja osobista pasja i rzecz, której w mojej
rodzinie nie było nigdy.
R.: – Czy pracował Pan w innych radiach czy tylko w Trójce?
KW.: – Pracowałem w różnych radiach. Były to praktyki i staże studenckie, a także praca zawodowa.
Przewinąłem się przez kilka stacji komercyjnych. Pierwsza moja redakcja
to radio ESKA. Tam w zasadzie próbowałem radia, jeżeli tak to można
określić.. Po studiach zacząłem pracować w lokalnym radiu w Poznaniu.
Tam pracowałem półtora roku. Później trafiła się okazja i mogłem spróbować swoich sił w Trójce, gdzie jestem już od pięciu lat.
R.: – Czy traktuje Pan dziennikarstwo tylko jako pracę zawodową?
KW.: – Nie można zacząć tej pracy bez traktowania jej jako pasji, co
chce się robić całym sercem. Natomiast nie ma co ukrywać – jak
w każdym działaniu trzeba mieć pe-
6
wien dystans do tego, co się robi,
i trzeba też wiedzieć, że za coś trzeba żyć, za coś trzeba opłacić rachunki, utrzymać rodzinę. Człowiek
ma różne plany oraz potrzeby
i swoją pasję trzeba też traktować
jako źródło zarobku. Niektórzy mówią, że szczęśliwy ten, co może wykonywać taki zawód, jaki jest jego
pasją. Ja chyba należę to tych
szczęśliwców.
R.: – W którym radiu pracowało
się Panu najlepiej?
KW.: – W Trójce. Ona była radiem moich marzeń, pozwoliła mi
rozwinąć skrzydła. Tam można być
prawdziwym dziennikarzem, tam
mogłem nauczyć się zawodu. Trójka prezentuje też specyficzny styl
jeżeli chodzi o dziennikarstwo, tu
jest coś, co mi pasuje i gdzie czuję
się najlepiej.
R.: – Jak wygląda jeden dzień
reportera radiowego?
KW.: – Reporterzy Trójki pracują
raczej z dnia na dzień. To wygląda
w ten sposób, że spotykamy się ok.
9 rano na kolegium redakcyjnym,
na którym podsumowujemy dzień
poprzedni oraz to, co zrobiliśmy.
Mamy okazję wtedy usłyszeć pewne uwagi, zastrzeżenia. Jeżeli komuś się nie podobało, wiemy nad
czym musimy popracować następnym razem. Po takim omówieniu tego, co się wydarzyło dotychczas,
mamy możliwość zgłoszenia kolejnych propozycji na ten konkretny
dzień, w którym się spotykamy. Jeśli propozycja tematu zostanie zaakceptowana, zebranie kończy się
i wtedy mamy za zadanie zrealizować dany materiał w ten sposób, że
trzeba umówić odpowiednie osoby,
spotkać się z nimi, przeprowadzić
wywiady i po zrobieniu tego, wraca
się z nagraniami do redakcji, gdzie
trzeba odpowiednio wszystko
zmontować tak, żeby były gotowe
na odpowiednią godzinę, do konkretnej audycji, np. „Zapraszamy do
Trójki”.
R.: – A czy próbował Pan innego dziennikarstwa, np. telewizyjnego czy prasowego?
KW: – Z telewizją nie miałem
wiele do czynienia, ale artykułów
prasowych pisałem sporo.
R.: – A czy przeprowadzał Pan
sondy uliczne? Czy ludzie chętnie
odpowiadają na zadawane pytania?
KW.: – To, czy ludzie chętnie odpowiadają zależy od samego dziennikarza. Moje doświadczenie jest
takie, że to od zadającego pytanie
i podchodzącego do ludzi zależy,
jak będą do niego nastawieni. Ważna jest pora dnia, bo zauważyłem,
że jeśli robi się sondę po zmroku,
jest dużo trudniej. Ludzie prawdopodobnie też się śpieszą. Reporterowi zdarza się rozmawiać z kimś
na ulicy, kiedy już jest ciemno, bo
akurat tak wyszło, i wtedy jest dużo
trudniej. Ale szalenie ważną rzeczą
jest to, jakie ma się nastawienie
– czy jest się uśmiechniętym,
otwartym, w jaki sposób się podchodzi i w jakie zadaje pytanie.
Można się tego nauczyć, można to
opanować i wtedy jedna na dziesięć
osób odmawia.
R.: – Jaki temat specjalnie zapadł Panu w pamięci?
KW: – Są tematy, które utknęły mi
w pamięci, dlatego że były trudne
dla mnie samego, są tematy, które
po prostu były ważne. Trudno mi jest
teraz przywołać jakieś konkrety.
Kiedyś miałem odtworzyć wydarzenie sportowe, jakim był mecz naszych szczypiornistów i fenomenalne wejście do kolejnych rozgrywek,
które umożliwił strzał jednego
z członków drużyny w ostatnich 15
sekundach. To było trudne przeżycie, którego musiałem doświadczyć.
Prosiłem ludzi, by wcielali się
w szczypiornistów albo w jednego
konkretnego, rzucając piłeczką do
jakieś celu odtwarzając te emocje,
a wiadomo, że ludzi trudno namówić
do jakiegoś wygłupu. Ja sam miałem przed tym opory. Nie można po
sobie jednak dać poznać, że nie jest
się do tego, co się robi do końca
przekonanym, a ja czułem, że za
bardzo nie wiem, jak do tego podejść. Mimo to okazało się, że udało mi się przełamać pewne bariery,
a materiał wyszedł bardzo dobrze
MARYSIA SPIRIN
ALA WICHROWSKA
JAK WYPOCZYWAĆ
Tylko na (nie)pogodę
Czy wymagający turysta w Rewalu będzie zadowolony z tegorocznej
oferty organizatorów i gospodarzy tej atrakcyjnej przecież miejscowości
nadmorskiej? Oto uwagi i refleksje naszych reporterów.
Gdy panuje upalna słoneczna
pogoda – problemów jest mniej,
szczególnie z maluchami. Dla dzieci czynne jest wesołe miasteczko
z licznymi atrakcjami, np. karuzelami, piłką wodną, samochodowym
torem przeszkód dla pojazdów
zdalnie sterowanych itp. Zadbano
też o młodzież, która może
sprawdzić swoje umiejętności piłkarskie. Także moc atrakcji jest
na plaży – od kąpieli poczynając,
a na grze w siatkówkę kończąc.
Odważniejsi i dysponujący gotówką mogą popływać na gumowym bananie.
A wieczorem spragnieni wrażeń mogą tracić kalorie na dyskotekach. Najlepsza zabawa jest
w renomowanej „Californi”. Tu
można się bawić nawet do godzin nocnych.
Bardziej wybredni wczasowicze i turyści, którzy podczas urlopu szukają też innych wrażeń,
mają do dyspozycji liczne atrakcje, takie jak: muzeum w Trzęsaczu czy latarnia w Niechorzu. Do tej
ostatniej można wejść, pooglądać
ją od środka, a przy okazji dowiedzieć się sporo o polskich latarniach. Spragnieni zwiedzania okolic
Rewala mogą wsiąść do kolejki retro i udać się do Niechorza, by zaliczyć m.in. wspomnianą latarnię
morską. To atrakcyjna wyprawa
szczególnie dla tych, którzy nie lubią siedzieć w jednym miejscu.
A teraz kilka zdań o innych atrakcjach – tych związanych z estradą
i amfiteatrem.
Ten ostatni dożywa swoich dni
i tak naprawdę powinien trafić na listę konserwatora zabytków, a nie
służyć artystom i publiczności.
Oczywiście jesteśmy nieco złośliwi,
bo amfiteatr prezentuje się fatalnie.
Chociaż goszczące tu kabarety i tak
zbierają dużo oklasków, bo przecież liczy się osobowość artystów,
a nie dziurawa podłoga. Przez cały
sezon w amfiteatrze goszczą liczni
artyści, był tu m.in. Krzysztof Krawczyk, Andrzej Grabowski i Cezary
Pazura, rozśmieszali wczasowiczów m.in.: Kabaret pod Wyrwigroszem, Ani Mru Mru.
Kabarety przyciągają tradycyjnie
nie tylko młodą widownię. Śmiech
to zdrowie – w myśl tej maksymy
bawią się doskonale także seniorzy. Oni zresztą znajdują tu doskonałe warunki do wypoczynku, bowiem mogą spacerować nie tylko
wzdłuż Bałtyku. Gmina Rewal oferuje bowiem sporo atrakcji także
w mniejszych miejscowościach, oddalonych nieco od morza. Gdy ruszy kolejka z samego Rewala,
zwiedzanie okolic będzie jeszcze
łatwiejsze.
Ci, którzy lubią dobre widoki a nie
chcą się zbytnio trudzić forsownymi
marszami, w samym Rewalu mogą
wypoczywać na znakomitym tarasie
widokowym. Nie jest to z pewnością
molo w Sopocie czy Międzyzdrojach, ale widok z tego miejsca jest
rewelacyjny, a zachód słońca
z pewnością należy do najpiękniejszych. Atrakcją jest także deptak
przyległy do wspomnianego tarasu,
choć odnosimy wrażenie, że gospodarze miejscowości wciąż nie mają
klarownej wizji tego miejsca, choć
na jego zagospodarowanie wydali
już z kasy gminy grube miliony.
Jeszcze kilka zdań o gastronomii, czyli dogadzaniu naszym podniebieniom
Mamy dobrą wiadomość dla
amatorów smacznej kuchni.
Przepytywani przez nas na deptaku małżonkowie z centrum
Polski, którzy przyjeżdżają do
Rewala od 1979 roku, chwalą olbrzymie zmiany na korzyść. Jest
teraz więcej barów i stoisk gastronomicznych, wbrew narzekaniom niektórych malkontentów poprawił się też stan sanitarny i nie tylko gastronomii. Uwaga – znacznie zwiększyła się
także liczba ławek, na których
można spocząć, zjeść owoce
czy loda. A przecież jeszcze kilka lat temu był to duży problem,
z którym musieli się borykać
mieszkańcy i turyści.
Zamiast podsumowania: Rewal
w ostatnich latach znacznie zwiększył wachlarz oferowanych atrakcji
dla wczasowiczów i turystów, dając
im większą swobodę przy wyborze
oraz zapewniając zadowolenie
z nietaniego przecież pobytu. By
jednak nie posądzono nas o kumoterstwo i brak krytycyzmu wspomnijmy, że nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej.
Chcielibyśmy więcej imprez kulturalnych, może jakiegoś festiwalu.
No i drodzy gospodarze Rewala
– nowy amfiteatr jest niezbędny już
w przyszłym roku. Te 9 milionów potrzebnych na jego zbudowanie trzeba zdobyć choćby spod ziemi. Panie Wójcie, lubimy zabytki, ale nie
w tym miejscu...
ALEKSANDER KIRYŁÓW
DOMINIK MATYKA
7
NASI GOŚCIE
Kabaret pod Wyrwigroszem
Fajnie jest grać kogoś przegiętego
Siódmego sierpnia
w rewalskim amfiteatrze wystąpił Kabaret
pod Wyrwigroszem.
O tym, jak chcieliby
zmienić Polskę, dlaczego nie opowiadają
dowcipów poza sceną
i jak wyglądały typowe
początki kariery w zamierzchłych czasach
przed internetem mówili specjalnie dla
„Rewalacji”.
– Rzeczywiście
pamiętacie wszystkich młodych dziennikarzy, którzy nagabują was po występach?
Maurycy Polaski:
– Was pamiętamy.
Was, to znaczy waszych kolegów, troszkę może starszych,
bo co roku rzeczywiście udzielamy wywiadów, które potem
dostajemy na swój
adres mejlowy. Bardzo to przyjemne, albo prasa, albo radio rewalskie... Tak, współpracujemy co roku.
– A możecie nam powiedzieć,
jakie emocje towarzyszyły waszemu pierwszemu występowi na
scenie?
Łukasz Rybarski: – To było tak
dawno, że już nie pamiętamy, ale
zawsze towarzyszy temu taki sam
dreszczyk emocji.
Beata Rybarska: – Może jeszcze
inaczej, nam się tak bardzo chciało
występować, że kiedyś wystąpiliśmy dla dwojga osób (śmiech). Tak,
mieliśmy kiedyś taką niewielką widownię.
MP: – Nie, Łukasz chciał powiedzieć o emocjach, które są związane z występowaniem. Jest zwykle
trema, ale mobilizująca, taka mobilizacja zawsze przed wyjściem na
scenę, i oczekiwanie, jak ta iskra
poleci, czy się rozpali...
ŁR: – Czy się uda, tak jak się
8
udało dzisiaj, żeby się nawiązała
jakaś więź między widownią a nami.
– A kiedy odkryliście, że scena
jest waszym powołaniem?
ŁR: – My do dzisiaj tego nie wiemy jeszcze, ale jak odkryjemy, to
się zgłosimy.
– Jak wyglądały wasze początki w show biznesie?
BR: (śmiech)
ŁR: – Wiesz co, początki wszędzie są trudne. Tak samo w show
biznesie, każdemu to idzie inaczej,
jeden ma tą swoją szansę szybciej,
może wypłynąć na większe wody,
jeden później, więc...
MP: – Poza tym przypominam,
że show biznes, jak myśmy zaczynali, wyglądał nieco inaczej. Było
mniej mediów. W tej chwili wiadomość czy jakaś informacja zasuwa
po prostu piorunem, że natychmiast jest reakcja nie tylko ze strony widzów na widowni, ale ze strony internetu.
ŁR: – Ja wiem, że to zabrzmi dla
niektórych jak film czarno-biały, ale
gdy zaczynaliśmy to nie było jeszcze internetu. Nie było nawet komputerów. Wiecie, takie czasy kiedyś
były.
BR: – Słowo honoru. Nawet komórek nie było.
ŁR: – Więc jak myśmy robili jakiś
skecz, nawet dobry, to oglądała go
widownia, no nie wiem, stuosobowa, no bo to było maksimum, ile się
zmieściło do tej piwnicy. I dopiero
telewizja, jeżeli to obejrzała i się zainteresowała, to to puściła, ale ona
nie interesowała się kabaretami tak
jak teraz.
MP: – Była Jedynka, Dwójka
i Raj Uno wtedy w Polsce...
(śmiech).
ŁR: – Dzisiaj jest dużo łatwiej.
Zrobiliśmy piosenkę „Donald marzy” i właściwie na drugi dzień trzy
miliony ludzi to obejrzały. To jest
fantastyczne dzisiaj. Czasy są
piękne.
– Kiedy wasza kariera nabrała
tempa?
NASI GOŚCIE
ŁR: – Nasza kariera, jeśli mamy
tak to nazywać, ma dość spokojny
i łagodny przebieg. W czasach,
kiedy pewnie was jeszcze na świecie nie było, to myśmy już w telewizji mieli swoje benefisy, bo takie
programy kiedyś były na Dwójce,
czyli tą popularność stwarzaliśmy
już dużo wcześniej. Maurycy występował w „Spotkaniu z balladą”,
więc też miał twarz jakby znaną.
Powoli i sukcesywnie, nie było
szans, żeby nam woda sodowa
uderzyła do głowy, po prostu równo poszło. Tym przełomem był
pewnie „Donald marzy”, nagle go
zobaczyły miliony ludzi, oszaleli,
w TVN-ie puszczali to na okrągło,
ale i tak żeśmy nie odczuli tego, że
z niczego coś... Było jedynie lepiej
niż zwykle.
BR: – Dużej widowni nam przysparza radio, w RMF-ie nasze cotygodniowe występy są od pięciu lat.
ŁR: – Radio jest dla nas bardzo
ważne, nie ze względu na to, że
posiada największą słuchalność
w Polsce przez cały czas, ale ze
względu na to, że trzyma nas
w niezłej kondycji, bo musimy nowe
rzeczy co dwa dni wymyślać. Ileś
tam milionów ludzi tego słucha
i musimy się z tym liczyć, bo to jest
nasza widownia, która potem przyjdzie zobaczyć to, czego słuchała
w radiu, a nie mogła zobaczyć.
MP: – Jeszcze jedna rzecz,
o którą być może nie zapytacie,
więc ja powiem to bez pytania...
ŁR: – To ja cię zapytam, powiedz...
MP: – Najważniejsze jest po prostu, żeby się we łbie nie przewróciło, żeby nie poczuć, że już się jest
znakomitym, najlepszym.
ŁR: – Jak się cały czas poszukuje, to do końca życia można szukać. Fajnie jest tak gonić króliczka
i nie uznać, że się go złapało.
U nas to jest taka recepta na sukces.
– Wolicie deski teatru czy
obiektyw kamery?
ŁR: – Nie przepadamy za kamerą, ale tylko ze względu na to, że
widz może sobie subiektywnie czy
obiektywnie obejrzeć to, co chce,
natomiast kamera w nieudolnych
rękach pokazuje słabo. W telewizji
jest gorzej. Ludzie zawsze mówią:
„Wolimy was na żywo niż w telewizji”. Bierze się to nie z tego, że my
jesteśmy jacyś gorsi przed kamerą,
jesteśmy tacy sami, po prostu źle to
jest filmowane, źle oświetlane. Kabaret się nie nadaje specjalnie do
telewizji, to jest sztuka.
MP: – Te kabaretony są pokazywane teledyskowo, czyli szybkie,
krótkie ujęcia, zupełnie niepotrzebnie...
ŁR: – Tak, telewizja robi tylko
show, coś się dzieje, skaczą...
MR: – A w kabarecie trzeba się
skupić.
– Na żywo to jest zupełnie inna
energia...?
MP: – Energia jest inna, naturalnie.
ŁR: – Także my wolimy deski teatru. Nawet nie estrady, tylko teatru.
Gra się w zamkniętym pomieszczeniu, światła, cisza, skupienie. Kontakt z widownią jest dobry. Tutaj też
było świetnie, ale trzeba się narobić, naprawdę, w koszmarnych warunkach, że tak powiem.
– Wiadomo, że dobry aktor zagra każdą rolę, ale czy nie przeszkadza wam, że gracie prostaków?
BR: (śmiech)
ŁR: – Słuchajcie, to jest tak, że
gramy i prostaków, ale i inteligentnych ludzi czasami. Nie wiem czy
widziałaś, jak na przykład parodiuję
profesora Miodka. Nie powiesz, że
to jest prostak, więc... To też ma miliony wejść w internecie. A mówiąc
prawdę, generalnie ludzie się z tego śmieją, bo to jest śmieszne. Nic
tak nie śmieszy jak cudze nieszczęście. Z inteligentnego człowieka ciężko się śmiać, a prostak
jest zawsze śmieszny.
BR: – Tak samo jak gra się w teatrze i filmie, to zawsze fajniej jest
zagrać czarny charakter, takiego
charakterystycznego, głupiego lub
też przegiętego, to pewnie dlatego.
– Kabaret wyśmiewa pewne postawy. Co chcielibyście zmienić
w naszym kraju?
ŁR: – Oj... wiesz... to jest dobre
pytanie, nie wiem po prostu, ile mamy czasu...
BR: – Żeby wszyscy byli bogaci
i zadowoleni z życia i pracy. I szczęśliwi.
MP: – I żeby się kochali.
BR: – Tak byśmy chcieli.
ŁR: – Ja nie żartowałem. Ja czasami naprawdę tak mówię, że wołałbym nie mieć pracy, ale żebym słyszał w wiadomościach, że ten kraj
jest po prostu dla ludzi, do życia.
BR: – Bo wiecie, w kraju im głupiej, tym więcej mamy tematów do
śmiania się...
ŁR: Także wzięliśmy sobie nowy
kredyt ostatnio...
– A kto zajmuje się pisaniem
scenariuszy?
ŁR: – Wszyscy piszą.
MP: – Ale głównie Łukasz.
ŁR: – Napisać dobry tekst to jest
jedna rzecz, bardzo trudna, natomiast zrobić potem dobrze ten
skecz – to jest następna trudna
sztuka. Każdy skecz długo dojrzewa, żeby był tym, czym jest.
– Często zdarzają wam się
chwile improwizacji na scenie, na
przykład kiedy zapomnicie tekstu?
ŁR: – Tak, zdarzają się czasami,
oczywiście. To czasami jest tak, że
prowokujemy, jak się nudzimy bardzo, żeby zaskoczyć, zobaczyć tą
iskierkę, zdziwienie, żeby zobaczyć
coś innego.
MP: – Nagle się bardzo ożywia
to, co robimy.
– A tak na koniec, macie jakąś
ulubioną anegdotkę związaną
z kabaretem?
ŁR: – Nie.
– To może chociaż jakiś ulubiony dowcip?
ŁR: Nie, też nie mamy. Powiem
jeszcze jedną rzecz na koniec. Nie
lubię, gdy satyrycy są śmieszniejsi
podczas wywiadów niż na scenie.
To jest praca i tak to trzeba traktować. Wolę na scenie zrobić coś
śmiesznego niż potem przy piwie
robić takie rzeczy. Ja nie mówię, że
to jest źle, jak ktoś tak robi, po prostu ja tak mam, dlatego nie opowiem wam teraz żadnego kawału.
BR: – My to robimy na scenie,
a w życiu to żyjemy bez kamer, bez
nagrywania.
– Dziękuję bardzo za rozmowę.
ŁR: – Bardzo dziękujemy i pozdrawiamy serdecznie wszystkich
mieszkańców Rewala!
KAROLINA LICZBIŃSKA
KASIA BORSZYŃSKA
OLGA FESZCZUK
9
POZDROWIENIA Z WAKACJI
Podatek
od powietrza
Jest to kwota stosunkowo niewielka: od 1,7 do 4 zł za dzień od
osoby. Jednakże w ostatecznym
rozrachunku gmina może pozyskać nawet miliony. W przypadku
Rewala jest to kwota 1 mln 858
tys. zł!
Opłatę klimatyczną, która jest
swoistym haraczem, gmina pobiera od każdego wczasowicza za
możliwość wdychania świeżego
morskiego
powietrza.
Sam
podatek może też nazywać się
opłatą miejscową lub uzdrowiskową. Miejscowości typu Świnoujście i Kamień Pomorski oprócz
pieniędzy, które sami pobiorą od
turystów, dostają także od państwa drugą taką samą kwotę. Dla
przykładu Świnoujście w 2011 r.
pobrało kwotę 1 mln 735 tys. zł
i dostało w nagrodę tyle samo od
rządu, więc całkowity dochód gminy ze „sprzedaży powietrza” wyniósł 3 mln 470 tys. zł.
Pieniądze te na ogół nie są
przejadane, bo przecież potrzeby
miejscowości turystycznych czy
uzdrowiskowych są bardzo duże.
Opłaty klimatyczne przekazywane
są na wszystko to, co uprzyjemnia
przybyszom pobyt, np. nad morzem. Część kwoty idzie na utrzymanie porządku i czystości, inna
część przeznaczana jest na poprawę infrastruktury oraz na promocję
gmin.
A jak to wygląda w Rewalu?
Przeciętna polska rodzina składająca się z rodziców i dwójki dzieci
powyżej 7 lat za świeże powietrze
przez tydzień zapłacić tu musi
56 zł. Na zwolnienia mogą liczyć
kombatanci i inwalidzi, a także niewidomi. Podatek klimatyczny to
ciekawy sposób na uporanie się
z problemami finansowymi gmin.
Pieniądze te, jak widać, nie są małe i można za nie rozwiązać wiele
problemów, choćby naprawić
chodnik czy posadzić kilka drzew.
Mnie jednak zdumiewa, że za
świeże i zdrowe powietrze trzeba
płacić.
MATEUSZ SKÓRA
10
Śmierć
Są widokowe, z odrobiną piasku z Bałtyku, z muszelką. Można
też spotkać czarno-białe, zabawne albo przedstawiające stary,
przedwojenny Rewal. Chodzi
o pocztówki. Czy zbliża się ich
kres?
– Z roku na rok sprzedaje się ich
coraz mniej – mówi rewalska kioskarka, która woli nie ujawniać
swojego imienia i nazwiska. – Teraz muszę już kończyć, bo klienci
czekają.
astronomiczna, ale przy wysyłaniu
5-10 kartek daje już o sobie znać
przeciętnemu młodemu człowiekowi. Kto jednak nie lubi otworzyć
skrzynki pocztowej i zobaczyć ładnej pocztówki od kogoś bliskiego?
Esemesy w tym zwariowanym
i rozpędzonym świecie mają sporo
zalet. Można je napisać w kilka
sekund, w każdym miejscu. O ile
na plaży trudno jest wypisać pocztówkę ze względu na wiejący
mocno wiatr i wszechobecny pia-
Odchodząc słyszę jeszcze głos
następnej klientki:
– Pocztówki numer… poproszę… Zatem jak jest naprawdę z tymi pocztówkami? Ludzie kupują
kartki czy wolą wysyłać esemesy
do bliskich? Czy to oznacza, że
sympatyczne widoczki przechodzą
powoli do lamusa?
Starsi turyści odpowiadają z reguły, że wysyłają pocztówki, kierując się tradycją. – Wysyłanie wiadomości to nie dla nas, to raczej zwyczaj młodych – mówi pani Danuta
z Gdańska.
Porównajmy obydwie możliwości: kartki pocztowe kupujemy
w sklepie, to pewien kłopot, trzeba
jeszcze wydać parę złotych na
znaczki pocztowe. – W sumie jest
to więc wydatek rzędu kilku złotych. Nie jest to wprawdzie cena
sek, to z sms-ami tego problemu
nie ma. Obecnie kosztują one grosze, więc nie trzeba wydawać
większych pieniędzy, które można
przeznaczyć na lody lub gofry.
Spójrzmy jednak prawdzie w oczy.
Pocztówka to ślad, wspomnienie
które zostaje na lata. Wielu ludzi
kolekcjonuje kartki od bliskich. Po
latach stanowi to fantastyczną pamiątkę. Na widokówkach możemy
napisać trochę więcej od siebie,
coś narysować, coś dodać. Dorośli posiadający dzieci wybierają
często tę opcję – ich pociechy mogą na kartce do babci i dziadka
namalować słoneczko lub kawałek plaży.
Kartki cieszą oko adresata
– a wzór wybieramy zależnie od jego wieku, poczucia humoru
i przede wszystkim relacji z nadaw-
POZDROWIENIA Z WAKACJI
pocztówki?
cą. Wiadomo, że do prababci wyślemy co innego niż do przyjaciela.
Jakie wzory preferują turyści?
Niektórzy sprzedawcy twierdzą, że
nie ma reguły, a inni potrafią szybko przyporządkować wzory do grup
wiekowych. – Młodzi najczęściej kupują śmieszne, ze zwierzątkami i takie, jak ta… – pani z kiosku na Mickiewicza zawiesza głos i pokazuje
mi pocztówkę z dwuznacznym
zdjęciem. Dzieci wybierają raczej
kartki z ośmiornicami, delfinkami
i konikami morskimi. A starsi turyści? Oni z reguły kupują widoki morza lub atrakcji Rewala. – Morze
i zachód słońca… Takie pocztówki
są najładniejsze – odpowiada wielu
turystów.
A jaka jest recepta sklepikarzy
na przyciągnięcie chętnych do zakupu pocztówki? – Jak jakiś wzór
się nie sprzedaje to dystrybutor go
wycofuje. Chociaż zawsze można
zachęcić do kupna promocjami.
– twierdzi sympatyczna pani z kiosku przy dworcu.
Pani Marta ze sklepu „Panorama” w Rewalu na pytanie o porównanie popytu na kartki teraz i w poprzednich latach odpowiada: – Pracowałam tu cztery lata temu i szczerze mówiąc, nie widzę różnicy w ilości sprzedawanych pocztówek.
Zupełnie inaczej ma się sytuacja
na poczcie. Naczelnik poczty, pani
Małgorzata twierdzi, że kartki pocztowe sprzedają się doskonale, zauważyła nawet poprawę w stosunku do lat poprzednich.
Są różne sposoby na przesłanie
pozdrowień z urlopu. Jedna z moich rozmówczyń kupuje kartki i po
powrocie do domu osobiście wręcza je bliskim. Można i tak, z pewnością jest to pomysł dość oryginalny.
Batalia esemesów z kartkami
pocztowymi trwa. Nawet młode
małżeństwo z dzieckiem ma w tej
kwestii podzielone zdania. Właściwie nie wysyłają nic, choć gdyby zechcieli, on zaadresowałby
pocztówkę, ona napisałaby na komórce wiadomość. Uważam jednak, że tak piękny zwyczaj, jak
wysyłanie pocztówek należy pielęgnować i nie pozwolić mu zaniknąć.
Drodzy turyści, ślijcie bliskim
kartki pocztowe. Ja już to zrobiłam.
KAROLINA MIKOŁAP
Na początku wakacji zaangażowałam się w internetowy serwis
o nazwie postcrossing. Umożliwia
komunikowanie się z ludźmi z najdalszych zakątków świata przy pomocy… pocztówek. Portal działa
na zasadzie: Za jedną wysłaną
pocztówkę do mnie przychodzi kolejna z innego miejsca na świecie.
To świetna zabawa, która pomaga
zawiązać przyjaźnie z użytkownikami z innych krajów, a nawet
kontynentów! Więcej informacji na
www.postcrossing.com. Jest to
strona angielskojęzyczna, jednak
najważniejsze działy można również przeczytać w naszym ojczystym języku.
11
PODSUMOWANIE SEZONU
Zwrócimy się ku morzu
– mówi wójt Rewala – Robert Skraburski
„Rewalacje”: – Jak wstępnie
podsumowuje Pan mijający sezon
wczasowy?
Robert Skraburski: – Sezon
przede wszystkim jeszcze się nie
skończył. Czekamy na lepsze prognozy pogody, ponieważ głównie
aura przyczyniła się do strat. W tym
sezonie mamy straty
w granicach 20-30 procent w porównaniu do
poprzedniego sezonu.
Najlepszym był ten
w 2010 roku.
– Co jeszcze zadecydowały o tak fatalnym
sezonie?
– Na to złożyło się
kilka czynników. Pierwszym jest pogoda, która
jest niestety taka jaka
jest. W ostatnich latach
pojawiło się dużo ofert
pensjonatów i hoteli,
więc większość turystów zamawia wczasy
już w trakcie sezonu,
gdy jest ładna pogoda.
Rzadko się zdarza, że
ludzie wcześniej bukują
miejsca i płacą zaliczki.
Drugim powodem jest
wszechobecny kryzys
i chyba każdy odczuwa
jego skutki. Widać to na
każdym kroku.Turyści
są mniej rozrzutni i jeżeli stać ich na pokój, to raczej
decydują się na ten z aneksem
kuchennym, żeby od razu sobie
gotować i jak najmniej pieniędzy
wydawać. Kolejnym czynnikiem
jest z pewnością wydłużenie
o dwa tygodnie roku szkolnego,
co wymaga korekty. Sam jestem
nauczycielem z wykształcenia
i uważam, że w drugiej połowie
czerwca lekcje w szkole nie powinny się odbywać. W ciągu tego
czasu często byliśmy już na wakacjach, a więc wcześniej zaczynał się sezon. Jeszcze jednym
czynnikiem niezależnym, od nas
jest brak pieniędzy spowodowany
12
różnymi imprezami, takimi chociażby jak Euro 2012. Kupując bilet na rozgrywki, wielu Polaków
zrezygnowało z wakacji.
– Co nie udało się dotychczas
wykonać, jeśli chodzi o inwestycje
gminne?
– Istnieje wiele inwestycji cze-
kających wciąż na dokończenie.
Największy problem to z pewnością kolejka wąskotorowa. Istnieje
wiele problemów z nią związanych, takich jak dworzec w Niechorzu, czy budowa torów. Niektóre inwestycje staramy się zrealizować przed końcem sezonu, tak jak
np. drogi, które najlepiej jest zakończyć właśnie w sierpniu.
Oprócz kolejki, na której obecnie
się skupiamy, jednym z najważniejszych problemów jest amfiteatr, którego zabytkiem nie można
nazwać nawet w cudzysłowie.
Czeka on na budowę, ale na nią
potrzeba 9 milionów złotych.
– Zauważyliśmy, iż fontanna nie
zawsze jest czynna - dlaczego?
– Przyczyną jest błędny projekt,
a dokładnie zły system hydrauliczny. Nieszczelne bezpieczniki przepuszczają deszcz, co powoduje
zwarcie. Do usunięcia awarii każdorazowo potrzebny jest specjalista
z Kołobrzegu. Aby fontanna działała, planujemy
zmodernizować te podzespoły i naprawić błąd.
– Ilu stałych mieszkańców ma Rewal?
– 3604 stałych. Jesteśmy jedną z niewielu
gmin, które odnotowują
przyrost mieszkańców, co
prawda niewielki, ale jednak widoczny. Ludzie
osiedlają się w Rewalu.
Sam w urzędzie spotykam osoby, które niedawno u nas zamieszkały.
– Jakie będą dalsze losy wspomnianego już
„zabytkowego” amfiteatru, kiedy ruszy budowa nowego?
- Nie jest to miejsce,
z którego jestem dumny.
Nowy amfiteatr jest planowany, mamy piękną koncepcję tego obiektu, ale
na jej realizacje potrzeba
aż 9 milionów złotych,
których teraz nie posiadamy.
– Co z zadłużeniem gminy?
– Zamierzamy spłacać dług i nie
zaciągać nowych kredytów. Oczekiwania turystów są duże, więc nie
możemy całkowicie rezygnować np.
z niezbędnych inwestycji. Obecnie
zadłużenie wynosi 52 procent %
i jest to sytuacja ostrzegawcza.
Spłaciliśmy już siedem milionów. Za
dwa, trzy lata oczekujemy, że zadłużenie wróci do normalnego poziomu około 20-30 %.
– Jak wygląda sprawa środków
unijnych dla gminy? Jak dużo zostało wykorzystanych i na co zostały przeznaczone?
PODSUMOWANIE SEZONU
Potęgowicze na konferencji prasowej u wójta Rewala. Tu zawsze jesteśmy mile widziani.
– Środki unijne stanowią około
30 % budżetu gminy. Wykorzystywane są w prawie wszystkich realizowanych inwestycjach, takich jak:
przebudowa ulicy Łokietka, modernizacja kolejki wąskotorowej, budowa placów zabaw, solarów. Mamy
nadzieję na wybudowanie punktów
informacji turystycznej i ścieżek rowerowych łączących miejscowości
w gminie. Środki są też przezna-
czane na szkolenia oraz aktywizację bezrobotnych.
– Jaka będzie przyszłość gminy
za 10-20 lat?
– Wiążę ją przede wszystkim
z rekreacją i morzem. Niestety, idą
trudne czasy i być może będziemy
musieli nieco przyhamować rozwój
gminy. To temat trudny i niepopularny. Ważne jest jednak to, że
w najbliższych latach chcemy gmi-
nę bardziej zwrócić ku morzu. Temu celowi podporządkujemy nowe
inwestycje, choćby ścieżki rowerowe, tarasy widokowe i pomosty.
Dziękujemy za rozmowę.
ROZMAWIALI: ALEKSANDER KIRYŁÓW
MARTA KOCIOŁEK
KAROLINA LICZBIŃSKA
ANIA RASEK
MATEUSZ SKÓRA
FOTO.: KASIA BORSZYŃSKA
13
NIE TYLKO DLA MŁODYCH
NIE TYLKO DLA MŁODYCH
Moda nad Bałtykiem
Korzystałyśmy z tego, co znajduje się w naszej szafie, i po prostu puściłyśmy wodze fantazji.
Nie bałyśmy się eksperymentów i do łączenia różnych elementów strojów podchodziłyśmy
kreatywnie i na luzie. Moda nie jest bowiem sprawą życia i śmierci, ale nie powinna
też zostać zlekceważona. W końcu: „Jak cię widzą, tak cię piszą”. Mamy nadzieję,
że dostarczy to inspiracji i zachęci do zabawy!
STYLIZACJA I TEKST: KAROLINA LICZBIŃSKA
FOTOGRAFIE: KASIA BORSZYŃSKA
MODELKI: KAROLINA LICZBIŃSKA I KAROLINA MIKOŁAP
WIDEORELACJA: MARTA
TORBĘ Z UBRANIAMI NA ZMIANĘ TRZYMAŁ: DOMINIK
Koronkowe sukienki w stylu romantycznym są tak modne, że aż prawie passe. Naszyjnik z zegarkiem vintage to inwestycja – moda na
rzeczy „po babci” będzie obowiązywać jeszcze długo. Czarny kardigan dodaje zadziornego charakteru romantycznemu strojowi, a nieco
futurystyczne sandałki są powiewem nowoczesności do stroju inspirowanego XIX wiekiem.
Porzuć oklepane wyobrażenie marynarskiego stylu i zamień banalną
czerwień na najmodniejszy w tym sezonie odcień cytrynowy. Jest
świeży i orzeźwiający, idealnie
uzupełnia się z pasiastą spódniczką trapezową.
Sandałki na koturnach to wygodniejsza alternatywa dla obcasów,
na dodatek pasują do wszystkiego. Kobaltowa bandana, zawiązana w stylu hipisowskim, jest nawiązaniem do królującego obecnie trendu. Założona za uszy,
z odgarniętymi do tyłu włosami,
będzie bardziej pin-up.
14
Tego lata precz z nudą! Do jaskrawego kombinezonu załóż kontrastujący kolorem kardigan i koniecznie kapelusz dla ochrony przed słońcem – im mniejsze rondo, tym lepiej. Szorty w stonowanym kolorze ożywi półprzezroczysty top, spod którego prześwituje góra od kostiumu w stylu retro.
Krewetkowy róż jest kolorem
trudnym w obsłudze. Najlepiej zestawiać go z jasnymi barwami.
Cekinowa spódniczka nadaje się
do noszenia rano i wieczorem,
wystarczy tylko zmienić akcesoria et voila!
Pozornie gryzące się wzory są jedyną ekstrawagancją w tym zestawie. Koszula z kołnierzykiem
najlepiej wygląda całkowicie zapięta. Takie przydymione kolory
pasują najbardziej osobom z jasną karnacją.
15
NASZ GOŚĆ
Lubię Rewal po sezonie
Rozmowa z rysownikiem Pawłem Wakułą
Mateusz Skóra: – Jak to się stało, że został Pan rysownikiem?
Paweł Wakuła: – Życie zdecydowało. Przypadek.
MS: – Jaki przypadek?
PW: – To dłuższa opowieść.
Wracaliśmy z żoną, ówcześnie moją koleżanką ze studiów, z Torunia,
gdzie studiowaliśmy, do Łodzi,
i w pewnej chwili ktoś zaczął machać do nas z okna pociągu. Okazało się że to licealny kolega – Marek Morawski.
Założył właśnie studio
„Maro”, zajmujące się łamaniem i składaniem gazet. To był rok dziewięćdziesiąty, kiedy polska
prasa współczesna raczkowała. To były czasy
przedinternetowe, więc
on z gotowymi materiałami do „Gazety Gdańskiej”
jeździł ekspresem z Torunia do Gdańska. Okazało
się, że właśnie stracił rysownika i potrzebuje kogoś do narysowania
trzech rysunków dla gazety „As Sekretarki”. Moja żona się tego podjęła,
po czym zaczęła stukać
długopisem w kartkę papieru. Stwierdziła, że jakoś nie wie jak to zrobić.
Powiedziałem, że z palcem w nosie takie rzeczy robię. I dwa dni stukałem ołówkiem
w tę kartkę papieru, zrobiłem te
moje pierwsze rysunki dla gazety
„As Sekretarki”... która, niestety,
upadła. Mam nadzieję, że nie splajtowała z powodu moich rysunków.
MS: – Jak trafił Pan do „Angory”?
PW: – Było jeszcze kilka gazet
po drodze, ponieważ firma „Maro”
się rozwinęła, miała tych tytułów kilkanaście, przez kilka lat pracowałem dla „PC World Computer”. Ta
branżowa gazeta dla miłośników
komputeryzacji wciąż się ukazuje.
Przez kilka lat rysowałem tylko
komputery. Komputery latające,
16
komputery, w których mieszkały
krasnoludki, komputery na szczycie Mount Everestu, wszystko, co
mi do głowy wpadło z komputerem.
Miałem z tego parę złoty miesięcznie, ale nie myślałem, że to może
być zawód, raczej forma dorobienia. A potem szły inne gazety, bo
się „rozhulałem”. Był „Super
Express”, przyszła gazeta branżowa „Wędkarz Polski”, jakieś gazety
lokalne, ale to wciąż nie był zawód,
tylko raczej taka forma aktywności,
bo równocześnie byłem nauczycielem, aż wreszcie trafiłem do tygodnika „Angora” i jestem tam już 17
lat.
MS: – Nie zdążyła już Pana ta
praca znużyć?
PW: – Każda praca gdy trwa już
17 lat to zaczyna nużyć.
Towarzyszy mi jednak takie motto: „Ta praca bywa męcząca, ale
lepszej nie mam”. To jest najlepsza
praca, jaką mogę sobie wyobrazić,
więc ją wykonuję. A bywa męcząca, głównie psychicznie, bo trudno
porównać zawód rysownika do górnika dołowego, ale mentalnie trze-
ba być dosyć twardym, bo w dużej
mierze rysuje się do kosza na
śmieci.
W „Angorze” rysowników jest
siedmiu, a miejsce, w którym można wydrukować rysunki jest jedno,
więc matematyka jest nieubłagana.
Sześć rysunków ląduje w koszu.
Prawda jest taka, każdy rysownik
proponuje tygodnikowi dwie, trzy
propozycje. W dużej mierze rysuje
się do kosza, dopiero
co któryś strzał okazuje się celny i kończy się
publikacją. Nie chodzi
tutaj o finanse, ale o taką zwyczajną potrzebę
własnej wartości. Chcę
się czuć potrzebny,
chcę się zrealizować
i jak któryś tydzień
z rzędu mój rysunek ląduje w koszu, czuję się
mało
komfortowo.
W tym sensie ta praca
może męczyć, ale nie
w innym.
MS: – No właśnie,
jak Pan sobie radzi
z tym, że większość
rysunków trafia do
kosza?
PW: – Nauczyłem
się z tym żyć. Zwyczajnie rysuję dalej. To jest
kwestia rutyny i specyfiki pracy w tym tygodniku. Inni rysownicy robią rysunek, może dwa.
Taką dają ofertę swojej redakcji. My
musimy po prostu dużo częściej
pracować i szybciej, dzięki czemu
się rozwijamy. Tak dużo rysując,
także do kosza, wykonujemy prace
coraz lepsze.
MS: – Zdobył Pan jakieś nagrody?
PW: – Istnieje cały rynek nagród
za rysunek satyryczny. Są ludzie,
którzy masowo wysyłają swoje prace na takie właśnie konkursy od
Ułan Bator do Honolulu, licząc na
to, że taką nagrodę dostaną. Tylko,
że ci rysownicy konkursowi w ogóle nie publikują ich w gazetach.
NASZ GOŚĆ
Zdarzyło mi się wysłać rysunki na
„Satyrykon” – największy polski
konkurs na rysunek satyryczny.
Kiedy tam przyjechałem, by zobaczyć jak to wygląda, byłem zdziwiony, bo te rysunki nie były śmieszne.
To jest zupełnie inna dziedzina życia. Dlatego ja na te konkursy rysunków nie wysyłam. Ja robię rysunki śmieszne, a tam jest zupełnie
coś innego.
MS: – Zdarzają się Panu chwile,
gdy siada Pan przed kartką papieru i ma kompletną pustkę w głowie?
PW: – Nagminnie.
MS: – Co pan wtedy robi?
PW: – Najlepiej jest zmienić swoje miejsce siedzenia. Mówiąc zupełnie serio. Trzeba pochodzić trochę,
poskakać, przejść się z psem. Najlepsze rysunki przychodzą do głowy niespodziewanie. Jeśli się ma
stałe miejsce, kartkę i długopis, to
po pewnym czasie w tym miejscu
weny w ogóle nie ma. Dobrze jest
po prostu przestać myśleć o tym, że
trzeba narysować rysunek.
MS: – Jest Pan w stanie narysować rysunek od zaraz?
PW: – Tyle rysunków w swoim
życiu zrobiłem, że prawie na każdą
okazję wymyślę rysunek. Te okazje
tak naprawdę się powtarzają. Łatwo
jest sięgnąć w pamięci do swojego
archiwum w głowie i przypomnieć
sobie temat dodany 10 czy 15 lat temu. Bywa tak, że jeśli zada się ten
sam temat 7 rysownikom, to każdy
niezależnie od siebie zrobi podobny
rysunek. Po prostu gdzieś w głowie
myśli układają się podobnymi torami. Potem są wzajemne oskarżenia
o plagiat, ale zazwyczaj po prostu
się śmiejemy. Tyle tych rysunków
przerobiliśmy, że czasem żartujemy, że znowu zrobimy ten sam rysunek. Są jednak rysownicy, którzy
mało publikują i nagle wydaje im
się, że wymyśli nie wiadomo jakie
cudo, że nikt na to nie wpadnie, a ja
go już widziałem 4 razy w druku,
a w tym raz sam go rysowałem. Od
ręki łatwo jest coś napisać jeśli temat nie jest skomplikowany. Bywa
jednak tak, że można godzinę siedzieć przed kartką i nic nie wymyślić. To zależy od tego, czy cię boli
głowa, jakie jest ciśnienie, jaki się
ma nastrój. Jest to całkiem osobista
sprawa. Bywa tak, że siedzi się cały dzień, myśli i nic nie przychodzi
jak na złość do głowy. A potem
wchodzi człowiekowi rysunek po rysunku do gazety, bo się akurat podoba redaktorom. Kiedy indziej
uważasz, że masz świetne rysunki,
a nie pojawiają się z jakiegoś powodu w gazecie, myślisz: „Co jest, nie
znają się?”. To nie jest łatwa praca
w tym sensie, że dość często spotykam się z niezrozumieniem. Kto nie
ma odporności psychicznej, ten odpada z tego zawodu.
MS: – Podoba się Panu Rewal?
PW: – Rewal? Byłem tu pierwszy
raz w czasach przedobozowych.
Obecnie jest to drugi dom dla mnie.
Tu jest wszystko, jakiś kiosk, jakiś
sklep. Najbardziej podoba mi się
Rewal po sezonie. Ja miałem tylko
raz taką okazję, jeszcze gdy nie było „Potęgi Prasy”. Był akurat wtedy
koncert grupy „Varius Manx”, więc
był hałas, gwar. Mieszkałem właśnie w „Californii”, wtedy ten hotel
zupełnie inaczej wyglądał, był
w stylu PRL-owskim, więc kompletnie nieciekawie. Obudziliśmy się
1 września i było cicho jak makiem
zasiał. Tu po prostu było pusto
i przez to pięknie. Brakowało tam
tylko takich krzaków, jak w westernach. Dlatego najbardziej lubię Rewal po sezonie, we wrześniu lub
w czerwcu.
MS: – Dziękuję Panu za wywiad.
ROZMAWIAŁ: MATEUSZ SKÓRA
Gratulacje
dla Dziwnowa!
Rewal nikomu nie zazdrości i zależy nam na tym, by wiodło się także sąsiadom i konkurencji. Dlatego
z wielkim zadowoleniem patrzymy
także na to, co dzieje się w Dziwnowie. Cieszy się z przyspieszonego
rozwoju tamtejszy burmistrz Grzegorz Jóźwiak, cieszymy się i my.
G. Jóźwiak uważa, że nadchodzą dobre czasy dla Dziwnowa.
Dlaczego? Bo ruszą niedługo wielkie ważne dla miasta inwestycje,
takie jak budowa mariny, rozbudowa nadmorskiej promenady, przebudowa drogi wojewódzkiej.
Budowa mariny na 60 jachtów
powinna ruszyć jeszcze w tym roku, by w grudniu 2013 można było
przeciąć wstęgę. Ta ważna dla miasta inwestycja kosztować będzie
ok. 10 mln złotych. Niejako przy
okazji powstaną pomosty dla
20 jednostek
przy
Wybrzeżu
Kościuszkowskim.
Niektórzy mówią, że marina powstanie dzięki Rewalowi, który
z powodu braku pieniędzy wycofał
się z tej inwestycji (podobnie zresztą jak i Mielno). Rzeczywiście Rewal musi nieco wyhamować, ale
Dziwnów już od dawna przymierzał
się do tej inwestycji....
Promenada to kolejna szansa dla
Dziwnowa. Ma kosztować 3 mln zł,
ale aż 85 proc. tej kwoty miasto
otrzyma w postaci dotacji. Nowy odcinek poprowadzony zostanie od ul.
Żeromskiego do Przymorskiej. Będą tarasy widokowe, podest na palach wbitych w wydmę.
I na koniec sprawa żenująca: remont mostu w Dziwnowie. Ktoś nie
pomyślał o turystach i w środku sezonu mamy korki, awantury, zbyteczne kłopoty. Burmistrz chciał innego rozwiązania, ale wykonawcy
nie liczyli się z jego zdaniem. Wnioskować można, że i turyści byli im,
delikatnie mówiąc, obojętni. Wstyd,
panowie, wielu rodaków patrzy na
Was i Waszą robotę nie tylko z irytacją, ale i współczuciem. Chyba
nigdy nie jeździcie na urlopy i nie
staliście jeszcze w kilometrowych
korkach. Może jesteście szczęściaPP
rzami, a może...
17
SPORT
Co nieco o tegorocznych Igrzyskach
Igrzyska w Londynie odbywały się między 27 lipca a 12 sierpnia. Była to trzecia olimpiada zorganizowana w tym mieście. Pierwszy raz w historii kobiety ze wszystkich państw świata brały
udział w rywalizacji (wcześniej wiele arabskich krajów nie dopuszczało kobiet do współzawodnictwa). W tym roku zawodnicy zmagali się w 302 konkurencjach w 26 dyscyplinach.
Jak Londyn został wybrany?
Z pierwszą propozycją zorganizowania igrzysk wystąpiły Stany
Zjednoczone, później chęć przyjęcia sportowców świata wyraziły
Niemcy, Hiszpania, Brazylia, Francja, Turcja i Kuba. Po ocenieniu
kampanii reklamowych zostało już
tylko pięć państw.
W tym czasie cały
sztab profesjonalistów pracował nad
wizerunkiem Londynu i pilnował, by było go w mediach pełno. Ostateczna decyzja 117. sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego
2012 zapadła 6 lipca
2005 roku w Singapurze.
przez 8 tys. par rąk. Grupa 26 Polaków, m.in. Przemysław Babiarz,
Mariusz Czerkawski, Jan Mela, Artur Partyka, Beata Pawlikowska,
Alicja Wochowska, Michał Żebrowski, Marta Żmuda-Trzebiatowska,
była ostatnią drużyną narodową,
która przekazała płomień olimpijski
nym wspomaganiu, bo organizatorzy przeprowadzili rekordową liczbę testów antydopingowych. Przebadanych zostało 5000 sportowców, w tym wszyscy medaliści.
Nowoczesna aparatura do badań
została dostarczona przez firmę
farmaceutyczną GlaxoSmithKline
gospodarzom Igrzysk – Brytyjczykom. Pochodnia miała 80 cm długości i 8 tys. otworów, które symbolizowały 8 tys. mil, które pokonało 8
tys. osób.
i była obsługiwana przez ekspertów antydopingowych z Kings College London oraz innych naukowców z całego świata. Imponująca
była też wielkość laboratorium,
która można było porównać do 7
kortów tenisowych.
Igrzyska w Londynie przeszły już
do historii. Zapewne jeszcze długo
wspominać będziemy zarówno
sukcesy i fenomenalne rekordy, jak
i dramaty oraz porażki. Sport bowiem jest piękny właśnie dzięki tym
nieprzewidywalnym zdarzeniom
i licznym niespodziankom. Teraz
wypada też patrzeć w przyszłość,
bo za cztery lata odbędą się kolejne igrzyska. Zapewne będą jeszcze bardziej imponujące i ciekawe,
w końcu świat nie stoi w miejscu...
ANNA RASEK
ANNA PALIGA
Przygotowania
szły pełną parą
Na igrzyska wybudowano 25 obiektów
sportowych.
Z punktu widzenia
kibiców
stadiony,
korty tenisowe, basen i wiele innych miejsc, gdzie były rozgrywane
zawody, były bardzo dobrze przygotowane do rywalizacji. Zapewne
dlatego widzowie byli zadowoleni
z oglądania zawodów, warto też
podkreślić, że kamery znakomicie
ukazywały obraz rywalizacji wychwytując każdy ruch sportowca.
Telewidzowie na całym świecie mogli do woli analizować każde posunięcie, każdy ruch, a nawet grymas
zawodnika.
Bieg z ogniem olimpijskim
Olimpijski płomień okrążał Anglię od 18 maja, kiedy to księżna
Anna i David Beckham dostarczyli
go z Grecji do Kornwalii. W ciągu
10 tygodni symbol szlachetnej rywalizacji sportowej dotarł do prawie
10 tys. miejscowości i przechodził
18
„Szybciej, wyżej, mocniej!”
Na igrzyskach w Londynie padło wiele rekordów świata i nie
wszyscy potrafią uwierzyć w zdolności niektórych sportowców. Dużo osób posądzono o doping, co
ma związek z niebywałymi wynikami, które wcześniej wydawały się
nie do pobicia. Z pewnością jednym z największych zaskoczeń
była 16-letnia Chinka – Shiwan Ye,
która przepłynęła dystans 400 m
stylem zmiennym z czasem lepszym od zwycięzcy na tym dystansie w kategorii mężczyzn. Jednak
na igrzyskach nie ma mowy o żad-
SPORT
Walczyli jak nigdy,
wyszło jak zawsze...
Przed londyńską olimpiadą szacowano, że
zdobędziemy 25-28 medali. Na końcu igrzysk
mamy ich 10. Po raz kolejny sprawdza się przysłowie:,, Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu”.
Jedynym polskim reprezentantem, który obronił złoto olimpijskie z Pekinu, jest Tomasz Majewski,
zwycięzca
konkurencji
pchnięcia kulą. Drugi najważniejszy krążek do kraju przywiózł ciężarowiec
Adrian Zieliński.
Turyści z Rewala na pytania:,,
Jak pan/pani ocenia Polaków na
igrzyskach?”, ,,Kto sprawił według
pana/pani największy zawód w reprezentacji?” – odpowiadali podobnie. Na pierwsze pytanie padała
zwykle odpowiedź: „słabo, żenada,
cienko, rozczarowanie” i „mogło być
lepiej”. Odpowiedzi na drugie pytanie były trzy: „Agnieszka Radwańska”, „Otylia Jędrzejczak” i „siatkarze”.
– Dla mnie największym rozczarowaniem są właśnie siatkarze
– mówi pan Roman z Konina.
– Gdyby grali chociaż tak jak w Lidze Światowej, to mielibyśmy szanse na medal, ale jak tak grają to nie
można oczekiwań wybitnych osiągnięć.
Agnieszka Radwańska to dla
większości rodaków największe
rozczarowanie igrzysk. Była chorążym, czyli dostąpiła zaszczytu wniesienia na arenę stadionu flagi Polski, czym tylko spotęgowała nadzieje na medal. Typowano ją do złotego krążka, a odpadła już w pierwszej rundzie rywalizacji tenisa ziemnego kobiet. W parze z siostrą (Urszulą Radwańską) odpadły w meczu z Amerykankami. I najgorsze
jest to, że potem wypowiedziała się
o olimpiadzie jakby to była podrzędna impreza sportowa, bo liczy na
sukcesy w kolejnych zawodach.
Nietakt, brak wyczucia i kinderszuby? A może błąd nas wszystkich, że
tak łatwo daliśmy się nabrać na plewy?
Siatkarze po zwycięstwie w Lidze
Światowej byli kandydatami do złota olimpijskiego. Niestety po raz kolejny się przeliczyliśmy. Nasi chłopcy odpadli w ćwierćfinale po porażce z Rosją 0:3 w setach. Był to
mocny policzek dla kibiców, którzy
do końca wierzyli w naszych siatkarzy i czekali na sukces.
Dużym rozczarowaniem tych
igrzysk byli też polscy pływacy, którzy nie pobili żadnego rekordu Polski lub życiowego ani nie zdobyli
medalu. Znawcy wiedzą, że na tak
ważnej imprezie powinni bić rekordy krajowe, bo byłby to znak, że na
igrzyska wyszlifowali formę.
Medale zdobyliśmy:
złoto – w podnoszeniu ciężarów
(Adrian Zieliński), pchnięcie kulą
(Tomasz Majewski).
srebro: strzelanie z karabinku
pneumatycznego (Sylwia Bogacka),
rzut młotem (Anita Włodarczyk)
brąz: podnoszenie ciężarów
(Bartłomiej Bonk), surfing (Zofia
Noceti-Klepacka), zapasy (Damian
Janikowski), surfing (Przemysław
Miarczyński), wioślarstwo (Julia
Michalska i Magdalena Fularczyk),
wioślarstwo (Beata Mikołajczyk
i Karolina Naja)
Oczywiste jest, że medali mogliśmy mieć więcej, ale „jak się nie ma
co się lubi, to się lubi co się ma”!
W Pekinie medali mieliśmy 10, teraz mimo szans i nadziei nie było
„tygrysiego skoku”. Zatem te igrzyska nie były dla nas udane. Zawsze
broniłem słabych wyników Polaków,
tłumacząc to złym dniem albo
wpadkami, które mogą się zdarzyć
każdemu, ale tym razem nic nie
może usprawiedliwić tak słabego
występu. Miejmy nadzieję, że mistrzostwa świata, Europy i inne imprezy sportowe z udziałem naszych
rodaków będą lepsze niż londyńskie igrzyska.
PIOTR SKAWSKI
19
ŚWIAT NA POWAŻNIE
Dwa łyki polityki
I znów pojawili się u nas panowie Antoni Szpak i Marek Sobczak z Kabaretu Klika, i znów powiało polityką. Prześmiewczą,
ale pełną gorzkiej prawdy. O nas
samych, naszym kraju i rządzących.
Szpak i Sobczak stworzyli „Klikę”
w 1975 roku jako kabaret studencki, który działał przy Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy.
Dwa lata później wygrali Festiwal
Artystyczny Młodzieży Akademickiej. Obecnie pracują dla tygodnika
„Angora” zamieszczając tam swoje
satyryczne felietony na temat polityków, ich decyzji i tego, co się
dzieje w kraju.
Nasze spotkanie przebiegało
inaczej w porównaniu do tych, które do tej pory miały miejsce na obozach „Potęgi Prasy”. Zaczęliśmy od
tego, dlaczego nie należy się hamować przy wygłaszaniu własnych
osądów, co pan Marek Sobczak
nazwał „czymś, czego staramy się
unikać, czyli autocenzurą”.
20
Panowie opowiadali również
o tym jak się poznali na studiach
pedagogicznych. Okazało się, że
udzielali się w różnych teatrzykach
i grupach kabaretowych, co jednak
im nie wystarczało, dlatego postanowili wspólnie założyć własną formację. Czuli, że ta forma występów jest dla nich najbardziej odpowiednia. Po pierwszych sukcesach
postanowili skonfrontować to, co
sami robili, z innymi kabaretami,
dlatego brali udział w różnych festiwalach studenckich. Wygrali
wszystkie, więc zaczęli robić to zawodowo.
Nasza rozmowa podryfowała
w kierunku sytuacji politycznej
i gospodarczej w kraju, a szczególnie tzw. rajów podatkowych.
Rozmawialiśmy o tym, dlaczego
w owych rajach lądują bajońskie
sumy, które odprowadzają tam ludzie biznesu, oszukując w ten
sposób swój kraj i powiększając
dług publiczny. Powód jest prosty:
chodzi o unikanie płacenia podat-
ków i bogacenie się kosztem innych.
Lawirując pośród pochodnych
tematów, trafiliśmy na wątek Powstania Warszawskiego. Dyskutowaliśmy o tym, dlaczego warto oddawać hołd bohaterom tamtych wydarzeń, ale nie świętować fatalnej
decyzji o wybuchu tego zrywu powstańczego. Tak – decyzja o rozpoczęciu powstania przyniosła
śmierć tysiącom młodych ludzi, doprowadziła też do zniszczenia naszej stolicy. Była wielkim błędem
ówczesnych dowódców i decydentów.
Spotkanie przebiegło w ożywionej atmosferze, trwało ponad godzinę i obu stronom przyniosło korzyści – my, młodzi adepci sztuki
dziennikarskiej, mogliśmy posłuchać mądrych opinii, natomiast panowie Szpak i Sobczak przekonali
się, że duch młodych i gniewnych
nie powiedział jeszcze ostatniego
słowa...
ALEKSANDRA JÓŹWIAK
KIEPSKI W REWALU
Śmiechu nigdy za wiele
Andrzej Grabowski to jeden z najbardziej znanych polskich aktorów. Niejednokrotnie występował w teatrze, odegrał też wiele ciekawych ról filmowych,
a także nagrał własną płytę. 9 sierpnia pojawił się w rewalskim amfiteatrze.
Aktor ma bogatą filmografię. Na
pytanie o swoją ulubioną rolę nie był
w stanie odpowiedzieć, gdyż po prostu było ich dużo. O niektórych rolach
wspominał w amfiteatrze. Sporo
miejsca poświęcił Kiepskim. Czy tej
roli powinien się wstydzić, jak chcą
niektórzy? Nic podobnego. Rola jest
jak każda inna, nawet niełatwa, a do
tego pokazuje nas, Polaków, w krzywym zwierciadle. Raczej powinniśmy
się wstydzić tych wad i przywar.
Grabowski żartował, że jeden
z jego znajomych doradzał mu
usłużnie, że na jego miejscu zrezygnowałby z roli Kiepskiego, gdyby
mu takową zaproponowano. – Spytałem go zatem, czy ktokolwiek mu
to kiedyś zaproponował...
Opowiedział też o niedocenianiu
Bartosza Żukowskiego, znanego jako „Cycu”. „Jest on po studiach zagranicznych, pracował w USA, a na
ulicy i tak nazywają go „idiotą z Polsatu”. To niesprawiedliwe!
Nagle zadzwonił telefon. „Dzwoniła” filmowa Babka. Tu artysta wykazał się znów niepospolitym
kunsztem scenicznym, bawiąc znakomicie publiczność. I znów jak
w krzywym zwierciadle mogliśmy
zobaczyć... siebie.
Teraz przyszedł czas na opowieść z SPA, spopularyzowaną już
przez telewizję, ale wciąż znakomicie bawiącą publiczność. Można by
powiedzieć: nasza polska codzienność! Czy nie mamy do czynienia
z takimi sytuacjami?
Był też i śpiew, bo Grabowski nie
stroni i od muzyki. Zaśpiewał dwie
piosenki. Co prawda z playbacku,
ale znakomicie się tego słuchało.
Nie zabrakło całego wora żartów
i dowcipów, czasami nieco sprośnych, ale i nie pozbawionych swoistej filozofii, np. góralskiej. Artysta
pochodzi z Krakowa, bywa zatem
często w Zakopanem i znakomicie
czuje góralskie myślenie. Pełne ironii, ale i prawdy. Przewrotnej, do
bólu realistycznej, jak choćby
o zjedzonym Burku: szkoda,
ze go nie ma, bo by sobie
zjadł kostki, które właśnie pozostały po naszym piesku.
Było się z czego śmiać, choćby z jednorazowego prześcieradła wielokrotnego użytku...
Na koniec nie zabrakło życzeń – przewrotnych jak wiele
żartów: Szczęśliwego Nowego
Roku! Dobra nigdy za dużo,
więc i te życzenia nam się podobały... Dziękujemy, Panie
Andrzeju, smacznego jajka!
ZBIGNIEW RÓŻYCKI
Podbój antycznej Grecji
Mityczne stworzenia, bogowie
Olimpu, rywalizacja i skomplikowana strategia – to tylko niektóre z nieodłącznych elementów strategicznej
gry planszowej „Cyklady” wydawnictwa Matagot, która w została nominowana do nagrody Gra Roku 2011,
dla najlepszej gry wydanej w Polsce
rok wcześniej.
Dzięki uprzejmości gdańskiego
centrum gier Rebel.pl mogliśmy na
własnej skórze poczuć, jak wielkie
emocje towarzyszą graczom podczas tej niesamowitej rozgrywki. Akcja dzieje się w antycznej Grecji,
gdzie o pomoc modlono się do Zeusa, Posejdona, Ateny, Apollona
i Aresa. Na planszy znajdują się wyspy, na których gracze stawiają swoje wojska i budowle. Potrzebne są
również monety, karty z wizerunkami
bogów, figurki żołnierzy, okrętów
oraz mitycznych stworzeń, a także
karty filozofów, kapłanów i potworów.
Zasady gry wydają się skomplikowane, ale sami przekonaliśmy się,
że im dłużej gra się toczy, tym łatwiej jest ją zrozumieć. Każdy gracz
dąży do zbudowania dwóch metropolii, co zapewni mu zwycięstwo.
Aby osiągnąć ten cel, należy zdobyć
cztery karty z filozofami lub zbudować cztery różne budynki otrzymane
od odpowiednich bogów. Nie można
zapomnieć o opracowaniu swojej
strategii, by wygrać grę. Należy
dbać o wojsko, religię i naukę.
W każdej turze staramy się zdobyć
zaufanie bogów, aby rozbudowywać
swoje wyspy, lub wykonać akcje
wojskiem albo flotą.
Gra jest przeznaczona dla 2-5
osób w wieku od trzynastu lat. Kosztuje w granicach 200 zł. Czas gry to
ok. 45-90 minut, ale my graliśmy
w nią nieco dłużej. Nie sądziliśmy,
że tego typu gry mogą być tak emocjonujące i wciągające. Ciekawa fabuła, możliwość przeniesienia się do
czasów antycznej Grecji, walki z rywalami pod czujnym okiem bogów
Olimpu: Zeusa, Posejdona, Aresa,
Ateny i Apollona sprawiają, że nie
można oderwać się od niej choćby
na sekundę. Polecamy ją nie tylko
tym, którzy pasjonują się tego typu
grami, lecz także tym, którzy dopiero rozpoczęli przygodę ze światem
strategicznych rozgrywek planszoOLGA MICHROWSKA
wych.
21
SAMO ŻYCIE
Kolejka donikąd
Rewalska Kolej Wąskotorowa miała kursować już od czerwca.
Termin otwarcia został przełożony na przyszły rok. Czy wykonawca
dotrzyma kolejnego terminu?
Przypomnijmy, Nadmorska Kolej
Wąskotorowa liczy sobie już przeszło 100 lat i jest tym samym najstarszą taką kolejką na Pomorzu
Zachodnim. Została ona wybudowana w 1896 r. i pochodzi jeszcze
z czasów pruskich. Siłą napędową
kolejki jest parowóz PX48-3916.
nazywany Parysem. Wyprodukowano go w 1950 r. w pierwszej Fabryce Lokomotyw w Polsce,
w Chrzanowie. Natomiast jego
sprawne działanie zawdzięczamy
gruntowemu remontowi, jakiemu
został poddany w 2006 r. Ciągnie
on zwykle trzy rodzaje wagonów:
odkryte – wykorzystywane w ciepłe, pogodne dni, zamknięte
– umożliwiające przejażdżkę podczas deszczowej pogody oraz zabytkowy wagon barowy.
Podczas kursu kolejka rozwija
prędkość do 25 km/h. Za czasów
jej świetności cała trasa wynosiła 300 km długości i było
na niej rozmieszczonych 98
przystanków. Obecnie zachowało się 196 km trasy
wąskotorowej.
Jeszcze nie tak dawno
PKP otrzymały z Kenii ofertę
kupna ciuchci. Na szczęście
gmina Rewal porozumiała
się z koleją i zatrzymała zabytek na miejscu. W zeszłym
roku wójt gminy Rewal, Robert Skraburski, podpisał
umowę z firmą HUSAR na
remont Rewalskiej Kolei Wąskotorowej, opiewającą na
40 milionów złotych. Niemal
40% kosztów pokryła Unia
Europejska.
Jaka jest dziś sytuacja kolejki? Byliśmy na dworcu i
rzuca się tu w oczy spory bałagan. Na każdym kroku widać wykopy, materiały budowlane. Fatalne wrażenie
22
SAMO ŻYCIE
sprawia także ulica Dworcowa
– pełno błota, niedokończone nowe
krawężniki. O bezpieczeństwie ludzi trudno tu zatem mówić. Brak
ogrodzenia na dworcu też może
doprowadzić do nieszczęścia,
o czym zapominają wykonawcy robót.
„Nie ma ogrodzenia – można
wchodzić”. Tak zrobiliśmy i my. Weszliśmy na tory. I mały plusik: Podkłady pod tory są wysypane (nierówno, ale zawsze), a szyny prawie
w całości ułożone. Na peronie stoją
metalowe słupy, podpory dachu,
którego jeszcze nie ma.
Jak nam się zdaje, chyba nikt
tym peronem od miesięcy się nie
interesował. Świadczą o tym chwasty, których wysokość dochodzi nawet do pół metra.
Robotników prawie nie widać
– doliczyliśmy się ich tylko trzech.
Spawali zwrotnicę przed peronem
od strony Trzęsacza. Parking jest
już prawie gotowy. Pozostaje tylko
wielka dziura na środku. Mamy na-
dzieję, że nikt do niej nigdy nie
wpadnie!
Stary, zabytkowy dworzec mający już ponad 100 lat, niestety, straszy. Niewiele robót w nim wykonano. Szare cegły na ścianach pękają, okna są połamane albo w ogóle
ich nie ma. Widok jak w westernie...
Wizualizacja dworca kolejowego
Dopiero po czterdziestu minutach, gdy już opuszczaliśmy teren
dworca, spotkaliśmy nadzór budowy. Kazano nam się wynosić, bo
„nie mieliśmy kasku i pisemnej zgody na wejście”.
TEKST: MACIEJ WÓJCIK,
ALA WICHROWSKA
FOTO: MACIEJ WÓJCIK
Urząd Miejski w Rewalu
23
BEZPIECZNE WAKACJE
Od 9 lat nie było ani jednego utonięcia
Szczęśliwe wybrzeże
Odpukać w niemalowane drewno! Od 9 lat na rewalskim wybrzeżu nie było utonięcia. To nie przypadek! Krzysztof Olkuszewski z Ratownictwa Wodnego „Asekuracja”, które czuwa tu nad bezpieczeństwem wczasowiczów i turystów, ma klarowne
zdanie w tej kwestii: robimy wszystko, by nie doszło do tragedii.
I rzeczywiście „Asekuracja” zna- Mazurskie WOPR i Mazurska Służ- wy finansowe są przejrzyste jak tafla
komicie asekuruje wypoczywają- ba Ratownicza.
szkła. To nie wszystkim się podoba,
cych. Docenia to także wójt RewaW tym sezonie nad bezpieczeń- bo, wiadomo, w mętnej wodzie...
la, który dba o profesjonaliW tym roku „Asekurastów. W tym roku zapewnił im
cji” nasłano kontrole
wyśmienitą bazę do wypoz Urzędu Marszałkowczynku po pracy, jest też zaskiego. Miała coś znaplecze na sprzęt. A tego ostatleźć, tymczasem wypadła
niego w firmie nie muszą się
bardzo dobrze. To cieszy
wstydzić. Olkuszewski mówi
ratowników, ale pytają
wprost: dobry sprzęt pomaga
przy okazji, dlaczego tak
w akcjach ratowniczych nie
nieprofesjonalnymi kontylko tych na wodzie. Gdy na
trolami utrudnia im się żywybrzeżu rewalskim dojdzie
cie w środku sezonu? Nie
do jakiegoś wypadku czy zdaznamy odpowiedzi na tak
rzenia, w którym liczą się mipostawione pytanie, ale
nuty, jego ludzie natychmiast
kierujemy je do „zatroskawkraczają do akcji i ratują
nych” urzędników. Panoludzkie życie. To dlatego tak
wie, kontrola przy stoliku
dobre zdanie o ich profesji
i kawie jest bez sensu!
mają fachowcy z pogotowia
Sezon wczasowy zbliratunkowego czy Lotniczego
ża się powoli ku końcowi.
Fot.: Agnieszka Rogalewska Jaki był? – Ciężki ze
Pogotowia
Ratunkowego, Krzysztof Olkuszewski
a także druhowie strażacy. Same stwem wypoczywających czuwa względu na złą pogodę – wyjaśnia
słowa uznania na ich temat ma rów- prawie 100 osób: najwięcej w Dziw- K. Olkuszewski. – Ludzie są nerwonież szefowa obozu „Potęga Prasy” nowie (32) oraz Rewalu (28) i Re- wi, szybko się irytują, a wielu już nie
w Rewalu” Małgorzata Wągrowska, walu II, a także w Łukęcinie (12) jest w stanie zrozumieć, że nawet
która przyjeżdża tu od lat i wie do- i Trzęsaczu (9).
przy słonecznej pogodzie nie możskonale, jak trudno jest zapewnić
Przed laty „Asekuracja” miała na pływać, bo jest wysoka fala. Wybezpieczeństwo na najwyższym po- sporo problemów z konkurencją, bo jaśniamy to spokojnie, czasami
ziomie.
na Wybrzeżu nie brak firm czuwają- idziemy ludziom na rękę i pod
20 lipca br. „Asekuracja” – jako cych nad bezpieczeństwem wcza- zdwojoną kontrolą pozwalamy
jedna z 4 firm w kraju – otrzymała sowiczów i korzystających z niema- wchodzić do wody. Przecież rozuod ministra spraw wewnętrznych łych pieniędzy publicznych, często miemy doskonale, że cały rok czezgodę na ratownictwo wodne. Taka dotacji. Krzysztof Olkuszewski pro- kali na te jedyne wymarzone wakaPP
zgodą dysponuje jeszcze WOPR, wadzi firmę prywatną, w której spra- cje...
24
ROZRYWKA
SUDOKU
Wszystkie pola należy wypełnić cyframi od 1 do 9 w taki sposób,
aby cyfry nie powtarzały się w wierszu, kolumnie ani w kwadracie.
Uśmiechnij się, jutro będzie lepsza pogoda
Blondynka i brunetka poszły na
ryby. Brunetka złowiła rybę i pyta:
– Co z nią zrobimy?
Blondynka na to
– Utopmy ją
z
i się zastanawia jak do niego zagadać.
Myśli, myśli i w końcu podchodzi
do niego i go pyta:
- Pan też płynie tym statkiem?
z
Kobieta pyta kierowcy:
– Jaki to autobus?
Kierowca odpowiada:
– Czerwony.
Kobieta pyta:
– Ale dokąd?
Kierowca odpowiada:
– Do połowy, bo wyżej są szyby.
z
Jasio wraca do domu i szlocha
rozpaczliwie.- Co się stało?! – pyta
mama.- Łowiliśmy z tatą ryby i trafiła mu się naprawdę wielka sztuka,
ale kiedy zaczął ją wyciągać, to się
zerwała i uciekła.- Daj spokój, Jasiu.
To nie jest powód do płaczu! Powinieneś się raczej śmiać z tego.- I tak
właśnie zrobiłem, mamusiu...
Dwie dusze mężczyzn spotykają
się w niebie. Jedna dusza mówi do
drugiej:
– Ja umarłem z zimna, no wiesz,
niska temperatura i organizm nie
wytrzymał. A ty?
– Ja umarłem ze zdziwienia.
– Ale jak to ze zdziwienia?
– No normalnie, przychodzę do
domu, patrzę, goła żona w łóżku
to zaczynam szukać faceta. Pa-
Młody Mordechaj przyjeżdża samochodem na stację benzynową
i pyta sprzedawcę:
– A ile kosztuje kropla benzyny?
– Nic nie kosztuje.
– A to proszę nakapać mi cały
bak.
z
Blondynka płynie statkiem i widzi, że koło niej siedzi mężczyzna
trzę pod łóżko, za szafę, w łazience, w kuchni i go nie widzę, więc
umarłem ze zdziwienia.
-Ty wiesz co, jakbyś spojrzał do
lodówki, to byśmy obaj jeszcze żyli.
z
Właściciel gospodarstwa agroturystycznego zwraca się do turysty:
- Tutaj co rano będzie pana budziło pianie koguta.
- To niech go pan nastawi na
dziesiątą!
z
List z wakacji: Jest pięknie.
Świetnie wypoczywam. Bądźcie
spokojni i nie martwcie się o mnie.
P.S. Co to jest epidemia?
z
Hrabia z hrabiną tańczą walca
na wielkim balu.
- Psst, hrabino, teraz kręcimy się
w drugą stronę.
- Dlaczegóż to, mój hrabio?
- Kończy mi się gwint w protezie...
25
WRÓŻYMY Z FUSÓW
HOROSKOP
Byk 21 IV – 21V
Trudności w zmobilizowaniu się do działania mogą spowodować lekkie spięcia
w pracy. Na szczęście Twój urok osobisty wszystko złagodzi. W tym tygodniu oszczędzaj
każdy grosz. Może się zdarzyć nieoczekiwany wydatek. Miłość będzie
płatać Wam figle, ale niczym się nie
przejmujcie.
Bliźnięta 22 V – 20 VI
Tydzień zapowiada
się w miarę spokojnie. Jedynie w miłości kłopoty. Uważaj
na każde wypowiedziane słowo, bez
potrzeby możesz
krzywdzić bliskie Ci osoby. Nieoczekiwany przypływ gotówki. Lepiej wszystko zainwestować w nieruchomość. W pracy nie wychylaj
się. Siedź cicho, i tak zostaniesz
dostrzeżony przez szefa.
Rak 21 VI – 22 VII
Nagły zwrot w Twoim życiu spowoduje
załamanie nerwowe. Nie daj się!
Masz przecież przyjaciół, którzy zawsze
są przy Tobie. Kochana osoba zrobi Ci niemiłą niespodziankę. Koniec miesiąca nie
zapowiada się za dobrze. Ale już
niedługo wrzesień, więc głowa do
góry.
26
Lew 23 VII – 22 VIII
Saturn jest teraz
w Twoim znaku!
Wiele
ambitnych
planów i marzeń ma
szansę się zrealizować. Nie przegap
okazji!
Rozkwit
w związku sprawi, że nabierzesz
ochoty do życia. Lekkie spięcie
w rodzinie pod koniec tygodnia tylko umocni Waszą więź.
Strzelec 22 XI – 21 XII
Nie czekaj wiecznie
na dar od losu. Musisz sam zadziałać!
Wielka miłość nie
zapuka do Twoich
drzwi. Jeżeli chodzi
o finanse, nie inwestuj w ciemno, bo możesz na tym
dużo stracić. Na początku września
czeka cię wiele niespodzianek.
Panna 23 VIII – 22 IX.
Czas
pomyśleć
o przyszłości. Koniec błogiego nicnierobienia! Zainwestuj
w siebie. Nauka nie
boli, możesz mieć
z tego same korzyści. Należysz do
ludzi zdolnych, wykorzystaj to! Osoba, która Cię kocha, wreszcie okaże Ci sympatię.
Koziorożec 22 XII – 19 I
Życie to nie tylko zabawa. Najwyższy
czas to zrozumieć.
Na razie skończ
z
imprezami,
zwłaszcza z takimi,
na których nie znasz większości ludzi. Uważaj! Ktoś, komu ufasz, nie
jest do końca szczery. Pozory zazwyczaj mylą. Miej się zatem na
baczności.
Waga 23 IX – 23 X
Gwiazdy Ci sprzyjają!
Nareszcie
masz
wakacje!
Okres lenistwa, imprez, romansów.
Chwytaj
każdy
dzień, nie przejmuj
się niczym. Masz w końcu swój
zasłużony urlop. Wieczór spędzony z ukochaną osobą na zawsze
pozostanie w Twojej pamięci.
Wodnik 20 I – 18 II
Jak szaleć, to szaleć! Idź na całość
i powiedz osobie,
która Ci się podoba,
co do niej czujesz.
Gwiazdy ci sprzyjają, więc nie bój się
zrobić pierwszego kroku. Poza tym
staraj się być szczerym wobec innych, czasem do bólu. Bycie sobą
zawsze przynosi korzyści.
Skorpion 24 X – 21 XI
Nie dogadzaj na siłę wszystkim. Każdy w Twoim towarzystwie czuje się
dobrze, zauważ to
w końcu! Pod koniec miesiąca czeka Cię ważna
rozmowa z rodziną. Broń swoich
racji. Napływ gotówki sprawi, że
uśmiech nie zniknie z Twojej twarzy. Zainwestuj w długo wyczekiwane wakacje.
Ryby 19 II – 20 III
Pamiętaj, że marzenia się spełniają.
Musisz tylko bardzo
się postarać! Postaw sobie poprzeczkę jeszcze
wyżej – masz dość sił, żeby dokonać rzeczy niemalże niemożliwych.
Nie poddawaj się! Staraj się być
opanowanym nawet w najtrudniejszych sytuacjach.
ANNA WALCZUK
AGNIESZKA ROGALEWSKA
DLA KAŻDEGO
Rys. Agnieszka Pukacz
Baran 21 III – 20 IV
Rozpocznij nowy
biznes. Czujesz niepokój, chaos w swoim życiu? Może najwyższy czas uporządkować własne
sprawy!? W Twoim związku może
powiać chłodem. Wasze relacje
ociepli romantyczna kolacja przy
świecach. Będzie jak w bajce. Czas
zainwestować zarobione pieniądze.
CZŁOWIEK I MORZE
Dbają o nasze bezpieczeństwo
W Łukęcinie odbyły się zawody ratowników, podczas których sprawdzano
umiejętności ludzi czuwająch nad naszym bezpieczeństwem. Organizatorem imprezy był sołtys Łukęcina, Antoni Rup.
Między sobą zmagały się trzy
zespoły z dwóch drużyn: jeden
„Żubrówki” i dwa „Asekuracji”. Zawody odbyły się pomimo wysokiej
fali sztormowej i lodowatej wody.
Drużyny mocowały się w trzech
konkurencjach: dopływanie do boi,
akcja ratunkowa oraz biegi na
10 m. Zawodom towarzyszył zagorzały doping widzów i współzawodników.
„Takie zawody pomagają
w podniesieniu poziomu bezpieczeństwa na plażach, sprzyjają
wpojeniu turystom jak ważna jest
ostrożność i przestrzeganie zasad
bezpieczeństwa w czasie niepogody. Gdyby połowa ludzi słuchała
naszych ostrzeżeń, liczba utonięć
i podtopień mogłaby zmniejszyć
się o połowę” – mówi jeden z zawodników z Łukęcina. Zespół z Łukęcina zajął pierwsze, a „Asekuracja” – drugie i trzecie. Na podium
panowała euforia, lał się szampan,
a dopingowe okrzyki i trąbienie po-
jazdów było słychać w promieniu
kilku kilometrów.
Po opadnięciu emocji urządzono
grilla i karaoke.
AGNIESZKA ROGALEWSKA
ANNA WALCZUK
27
Własne wypieki
Centrum Rewala
Codziennie nowe menu
Nowoczesny bar samoobsługowy