Pobierz - Miasto Kobiet
Transkrypt
Pobierz - Miasto Kobiet
artykuł promocyjny spis 38 str. treści: KULTURA Cały ten jazz rozmowa z Agą Zaryan (Paweł Gzyl) Trzy emocje (Karolina Kelman) Recenzje muzyczne (Paweł Gzyl) Życie krótkimi zdaniami (Łucja Kucia) Miasteczko w obiektywie wyobraźni rozmowa z Edytą Szałek (Aleksandra Soboń-Smyk) Z wizytą w mieście (Kamil Śmiałkowski) Faul Móch (Kamil Śmiałkowski) MIASTO Nowe miejsca (Andrzej Politowicz) Dziecię doby kryzysu (Karolina Macios) PODRÓŻE i OBYCZAJE Chrystus z Mezquital (Jerzy R. Suchocki) Przygoda czeka za rogiem (Aleksandra Budzińska) fot: Marcin Urban, sukienka - Piotr Czachor tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83, e-mail: 16 17 19 32 Agencja Etna, Kraków 30-102, ul. Ujejskiego 11/3, [email protected] redaktor naczelna: Aneta Pondo; sekretarz redakcji: Andrzej Politowicz; skład i opracowanie graficzne: Ewa Goral, stali współpracownicy: Aleksandra Budzińska, Paweł Gzyl, Karolina Kelman, Agnieszka Kozak, Łucja Kucia, Magdalena Kufrej, Anna Laszczka, Katarzyna Paluch, Ola Przegorzalska, Karolina Siudeja, Aleksandra Soboń-Smyk, Matylda Stanowska, Kamil Śmiałkowski; ilustracje: Agnieszka Kucia, Eliza Luty, Aurelia Milach Miasto Kobiet – bezpłatny dwumiesięcznik, dostęp- MOTORYZACJA Nic z kopciuszka (Ola Przegorzalska) ARCHITEKTURA Skrawek Edenu na własność (Alicja Cecot) ny w kawiarniach, klubach i restauracjach, salonach 33 34 36 38 kosmetycznych i fryzjerskich, ośrodkach spa, skle- 44 stronach: 3, 5, 8, 9, 20, 22, 23, 24, 25, 43, 49, 53, 54, pach, przychodniach, klubach fitness, itp. Całostronicowe reklamy i materiały promocyjne są na 57, 59, 64, 66, 67, 68, 69, 71, oraz na II, III i IV stro- 47 48 nie okładki 50 Okładka: Aga Zaryan, fot. Marta Orlik-Gaillard. Wywiad z Agą Zaryan na str. 10 58 60 DZIAŁ REKLAMY: 62 Barbara Fijał (tel. 698 901 255), Ludmiła Mentlewicz tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83 (tel. 609 817 533), Renata Stós-Pacut (tel. 601 998 170) 70 Kolejne wydanie Miasta Kobiet ukaże się 8 maja 2009. Zamówienia przyjmujemy do 17 kwietnia 2009 72 współpracownicy: − 54 lata, antropolog kultury, religioznawca, historyk, dziennikarz i fotograf. Autor trzech książek i kilkuset reportaży, które publikował m.in. w Twoim Stylu, Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, National Geographic. Od 1990 roku mieszka w Meksyku. W „Mieście Kobiet” zaprasza do Meksyku w okresie Wielkiego Tygodnia, na naturalistyczną drogę krzyżową. To bliski mu temat, gdyż w Wielkanoc 1993 roku sam został „ukrzyżowany” jako Chrystus w meksykańskiej wiosce Paso de Doña Juan w stanie Vera Cruz. [Chrystus z Mezquital, str. 26] Miasto Kobiet 2009 12 13 14 15 30 CIAŁO I PSYCHE Konkurs Srebrne Lustra Cryodermie – lodowe piękno (Aleksandra Budzińska) Usta permanentnie zmysłowe (Barbara Fijał) Brzuch rzeźbiony skalpelem (Aleksandra Soboń-Smyk) Trzy kobiety, trzy pasje (Magdalena Kufrej) Nastolatka kocha na zabój (Marcin Florkowski) Jerzy R. Suchocki 4 WYDAWCA: 26 MODA Święta SAPU Blog – lustro ulicy (Matylda Stanowska) Moda – news Wielka biel (Matylda Stanowska, fot. Marcin Urban) Ubrana we włosy (fot. Anna Ciupryk) nasi 10 Anna Ciupryk 29 lat, wizażystka, fotograf, właścicielka agencji modelek Fashion Color. Fotografuje, organizuje eventy, pokazy mody. Znak rozpoznawczy – pięćdziesięciokilowy francuski mastif Fokus. Z „Miastem Kobiet” związana od pierwszych numerów. Tym razem łapała dla nas w obiektyw fryzury i biżuterię.[Ubrana we włosy, str. 44] recyzja – nasz atut Dr Jacek Sumara Członek: To podstawowe pytanie, nurtujące pacjentów poddających się leczeniu protetycznemu. Do kliniki Dental Park trafiają pacjenci o wysokich wymaganiach estetycznych, a ich pozycja zawodowa niejednokrotnie wymaga perfekcyjnego uśmiechu. Oto kilka słów o zasadach stosowanych w tej klinice na co dzień. artykuł promocyjny PRACA W POWIĘKSZENIU OPTYCZNYM Aby perfekcyjnie przygotować ząb do założenia koron, licówek lub mostów, używa się LUP elitarnej szwajcarskiej firmy Sandy Grendel, oraz MIKROSKOPU ZABIEGOWEGO renomowanej firmy Leica. Gwarantuje to pracę z dokładnością nieosiągalną tradycyjnymi metodami. ANALIZA WYCISKU POD MIKROSKOPEM Przyszła korona musi idealnie przylegać. Aby tak było, wyciski stanowiące źródło informacji o przygotowaniu zęba podlegają wnikliwej ocenie mikroskopowej. Ta nie tak często spotykana procedura gwarantuje protetykę z najwyższej półki. CYFROWA PRECYZJA KORONY PROCERA Laboratorium kliniki wykonuje korony w systemie CAD/CAM - Polskiego Towarzystwa Endodontycznego (PTE) - Europejskiego Stowarzyszenia Endodontycznego (ESE) - Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Implantologii Stomatologicznej (OSIS) - European Association of Dental Implantologists (Osis-EDI), (Computer Aided Design/Computer Aided Manufacturing), czyli zarówno projektowanie koron, jak i ich wykonanie wspomagane jest komputerowo. To komputer skanuje model i tworzy podbudowę przyszłej korony. Nie ma miejsca na pomyłkę. KOMPUTEROWY DOBÓR KOLORU Przy doborze barwy koron stosuje się spectrofotometr SPECTROSHADE, dzięki któremu można utworzyć mapę kolorystyczną zębów, a w rezultacie korony, które swą barwą idealnie imitują a czasem nawet prześcigają naturę. W klinice Dental Park obowiązuje NAJWYŻSZA PRECYZJA. Dzięki niej wykonane tu korony, licówki i mosty są perfekcyjnie dopasowane i służą Pacjentom przez wiele lat. – Nie wystarczy dobrze wykonać swoją pracę. Trzeba być w niej perfekcjonistą – podkreśla doktor JACEK SUMARA, właściciel Kliniki Dental Park. Ta zasada, zaszczepiona całemu zespołowi kliniki, stała się jej cechą rozpoznawczą. KONKURS DLA CZYTELNIKÓW 3 zaproszenia na zabiegi do Centrum Kosmetyki i Medycyny Estetycznej Medicor (ul. Karmelicka 10): 2 x Cellulogia – masaż próżniowy nr 1 na świecie w redukcji cellulitu (150 zł); Kokosowa Wyspa – zabieg modelująco-regenerujący ciało (290 zł) smsy o treści: MKA cellulogia imię i nazwisko lub MKA wyspa imię i nazwisko 2 podwójne zaproszenia na kolację do Trattorii Geppetto, ul. Łokietka 26 (120 zł) sms o treści: MKA trattoria imię i nazwisko 1 podwójne zaproszenie na kolację do Il Fresco (Hotel Niebieski), ul. Flisacka 3 (120 zł) sms o treści: MKA niebieski imię i nazwisko 1 zestaw kosmetyków Beauty 4 You (ul. Cieplińskiego 15), peeling i olejek do ciała (85 zł) sms o treści: MKA kosmetyki imię i nazwisko 2 zaproszenia do Salonów Francuskich Hair Coif (Galeria Kazimierz, ul. Podgórska 34, C. H. Czyżyny, ul. Medweckiego 2) na strzyżenie z modelowaniem (100 zł) sms o treści: MKA fryzjer imię i nazwisko 4 książki Kamieniczka - Edyty Szałek, Wydawnictwo AMEA (21,90 zł), wywiad z autorką książki na str. 15 sms o treści MKA ksiazka imię i nazwisko listy do redakcji To miejsce uzależnia, jak świetny film czy pudełko dobrych czekoladek. Jestem uzależniona od dwóch lat. Cenię ich za profesjonalizm w tym, co robią, za to że czuję się tam Gościem, a nie Klientem i za uśmiech, którym zawsze jestem witana. (Monika Grzesiak o salonie Der-Med, ul. św. Tomasz 30/3) Nie czuję się tam klientką, ale przyjaciółką. A znamy się dopiero trzy lata. Wiem, że mogę tam wpaść o każdej porze, kiedy wydaje mi się, ze jestem brzydka i nikt mnie nie lubi. Tam Panie stosują terapię nie tylko dla ciała, ale i dla ducha. Wychodzę jako kobieta luksusowa i zupełnie nie rozumiem, o co mi wcześniej chodziło. A przecież czasami robię tylko hennę albo manicure. Wiem, że gdybym przyszła tylko na kawę, to Panie też uważałyby, że jestem najważniejsza. (Lida Bogacz-Popiel o Madame Katrina, ul. Chmieleniec 2B, lok. 9) Moje koleżanki ciągały mnie po różnych SPA i renomowanych gabinetach, o których czytałam w gazetach. Owszem może i było elegancko, ale za każdym razem zostawał jakiś niesmak, a to niemiła obsługa, a to zostawiono mnie samą w gabinecie, a to higiena pod znakiem zapytania, no i zawsze o jakąkolwiek informację musiałam się wręcz dopraszać. Okazuje się jednak, że „nie wszystko złoto co się świeci”. W niepozornym miejscu (zaplecze D.H. Wanda) znalazłam salon kosmetyczny Mirage. Zaczęło się od brwi, potem zabiegi na twarz. Po kilku latach wiem, ze nikt tak nie reguluje brwi jak szefowa, no i ona mnie namówiła na inne zabiegi, po których naprawdę poczułam zmiany na mojej twarzy. (Marta Stolcman o salonie Mirage, ul. Broniewskiego 1) Mąż nie może się ode mnie oderwać, jest zachwycony. Wspaniale!!! (Luiza Łodzińska po zabiegu na ciało w salonie Estetica, ul. Sławkowska 6) To tylko cztery głosy z ponad tysiąca listów i opinii o gabinetach kosmetycznych, jakie napłynęły w ciągu ostatnich trzech miesięcy do naszej redakcji. Konkurs Srebrne Lustra, w którym czytelniczki Miasta Kobiet głosowały na swoje ulubione miejsce, ręce i zabiegi kosmetyczne został rozstrzygnięty. Więcej informacji na stronie 47. Autorki listów otrzymują od nas nagrody – kosmetyki firmy Clarena 6 Miasto Kobiet 2009 Aga Zaryan, fot. Marta Orlik-Gaillard {muzyka} Cały ten Rozmowa z wokalistką Każda kolejna Pani płyta odnosi triumf artystyczny i komercyjny. Co jest dla Pani najważniejsze w tych sukcesach? Najważniejszy jest fakt, że moja pasja śpiewania stała się moim życiem. Moje marzenie się spełniło. Docieram z muzyką, którą kocham, do wspaniałej publiczności. Dzięki sukcesom mogę skupić się na kolejnych płytach i realizować je. Mam wiele planów muzycznych, ale z każdym sukcesem wyżej podnoszę sobie poprzeczkę. Najważniejsze, żeby nie spocząć na laurach. Możemy się właśnie cieszyć Pani podwójnym albumem koncertowym – „Live At Palladium”. Został on zarejestrowany podczas tournée z udziałem znakomitych polskich i amerykańskich muzyków. Jakie wrażenia pozostawiło u Pani tych dwanaście wspólnych występów? Trasa koncertowa z Darkiem Oleszkiewiczem, Larrym Koonse’em i Munyungo Jacksonem była dla mnie wielką lekcją. Koncerty się różniły, cały czas trwał proces tworzenia. Tak wybitni muzycy niesamowicie słuchają. Mogłam przy nich rozwinąć skrzydła. Wspaniale jest nagrać album live, bo granie na żywo różni się w diametralny sposób od nagrywania studyjnego. Wydanie koncertu w postaci DVD jest wspaniałym uzupełnieniem całości. Można nie tylko posłuchać, ale zobaczyć, jak przebiegał koncert. Nie można w pełni docenić show Munyungo, nie oglądając go… Podczas trasy promowała Pani swój album „Picking Up The Pieces”. Jak udało się Pani nagrać go w USA z tak zacnym gronem instrumentalistów? Kontakty z muzykami jazzowymi z Kalifornii nawiązałam dzięki wieloletniej przyjaźni z Darkiem Oleszkiewiczem. Darek zagrał na mojej debiutanckiej płycie „My Lullaby”. Od początku świetnie mi się z nim współpracowało. To muzyk o świetnym feelingu, żelaznym czasie w muzyce, pięknie improwizujący i umiejący dać przestrzeń innym z nim występującym. Przez Darka parę lat temu poznałam Koonse’a i po kilku występach wiedziałam, że jesteśmy z jednej muzycznej bajki. Larry jest niezmiernie czujnym muzykiem. Przecudownie brzmi jego gitara. To mistrz budowania nastroju. Ponieważ chciałam nagrać płytę intymną, transparentną, Darek wpadł na pomysł zapro10 Miasto Kobiet 2009 jazz Agą Zaryan szenia Munyungo Jacksona, z którym – wraz z Koonse’em – nagrali płytę. Munyungo jest z nas wszystkich najbardziej wszechstronny. Gra jazz, salsę, muzykę afrykańską i R&B. Kiedy zgodził się na naszą współpracę, nie pozostało mi nic innego, jak spakować nuty i polecieć do Kalifornii na próby i nagrania. „Picking Up The Pieces” okazał się przełomem w Pani karierze, przynosząc podwójną platynę. Jak Pani sądzi, co zadecydowało o jego popularności? Myślę, że w Polsce wypełniłam pewną lukę. „Picking Up the Pieces” jest akustyczną, ciepło brzmiącą płytą, która ma przesłanie, ale nie jest ono wyrażone nachalnie. Muzyka, poza swoim pięknem, niesie tekst. Dla mnie dobór tekstów jest bardzo ważny. Może to teksty ujęły część słuchaczy? Cieszę się, że są u nas w kraju ludzie, którzy lubią brzmienia bliskie memu sercu. A może sukces był możliwy, bo nikt niczego od tej płyty nie oczekiwał? Oczywiście, kiedy przyszedł, bardzo mnie ucieszył. Poza tym nasz skład – głos, kontrabas, gitara i instrumenty perkusyjne – jest dość unikalny. W nim drzemie jego siła. Czym „Picking Up The Pieces” różnił się od debiutu – „My Lullaby”– który, choć równie udany i pochlebnie przyjęty przez krytykę, początkowo przeszedł niezauważony przez słuchaczy? „Picking Up the Pieces” różnił się składem instrumentalnym, a to w oczywisty sposób wpływa na zmianę brzmienia. „My Lullaby” była płytą bardziej niewinną. Na „Picking Up The Pieces” dotykałam bardziej bolesnych tematów. Byłam już o parę lat starsza. Doświadczenia życiowe są składową jazzu. W końcu jazz jest jak wino. Każda kolejna płyta jest zapisem doświadczeń, które niesie życie. „Picking Up The Pieces” jest płytą o doświadczeniach kobiet. Kobiet słabych i silnych, zranionych i tych czekających na miłość. Wyjątkowym wydawnictwem w Pani dorobku jest album „Umiera piękno”. Co sprawiło, że zdecydowała się Pani nagrać płytę poświęconą Powstaniu Warszawskiemu? Jestem warszawianką z dziada pradziada, moi dziadkowie byli w AK i brali udział w Powstaniu Warszawskim. Temat powstania jest mi bliski. Czuję się sentymentalnie związana z Warszawą, dlatego nagranie tego projektu było dla mnie czymś naturalnym. {muzyka } {muzyka} Zanim wydała Pani pierwszą płytę, uczestniczyła Pani w warsztatach jazzowych w USA. Czy ten pobyt w ojczyźnie jazzu miał duży wpływ na Pani rozwój artystyczny? Miał ogromny wpływ! Tam nabrałam przekonania, że jazz to muzyka, której chcę się oddać. Tam też zostałam doceniona i zdopingowana do dalszej pracy nad sobą, tam zawsze ładowałam baterie, kiedy miałam gorszy czas w Polsce, tam mogłam usłyszeć muzykę, która dawała mi wiele inspiracji. Podobno do dziś chętnie podróżuje Pani do Nowego Jorku. Czy jest coś w tamtejszym środowisku jazzowym, czego brakuje Pani w kraju? Zasadniczą cechą, którą posiadają niektórzy nowojorscy muzycy, a której brakuje naszym, to ćwiczenie ze sobą bez względu na to, czy jest koncert czy go nie ma. Poza tym, cechuje ich większa otwartość na muzykę. W końcu jest to mekka jazzu, tygiel, w którym się mieszają przeróżne wpływy. U nas czasami jest zbyt mono. Zanim Pani kariera nabrała rozpędu, uczestniczyła Pani w różnych konkursach i festiwalach. Czy była to zawodowa konieczność, czy też lubi Pani atmosferę rywalizacji? Wręcz odwrotnie: nie lubię rywalizacji i od niej uciekam. Muzyka to nie sport, trudno tu o obiektywną ocenę. W konkursach brałam udział tylko dwa razy. Za to festiwale uwielbiam, bo tam nie ma już tej ciężkiej atmosfery czekania na wyniki. Każdy prezentuje to, co mu gra w duszy, nie musi wybierać najtrudniejszych piosenek ze swojego repertuaru, żeby zrobić wrażenie. Właściwie od początku wiązała Pani swą karierę z jazzem. Co Panią zafascynowało w tym gatunku? Wolność, którą daje improwizacja i szeroka gama środków używana w tej muzyce, którymi można przekazywać przeróżne emocje. Urzekła mnie niepowtarzalność wykonania. Nie sposób zaśpiewać danego utworu dwa razy tak samo. Zawsze trzeba być twórczym i nie można po prostu odcinać kuponów. To muzyka bez granic. Nigdy nie kusił Panią świat łatwej piosenki pop? Pociąga mnie możliwość wywierania wpływu na aranżacje i interpretacje. Jeden standard można wykonać na wiele sposobów. Przez to ma się wpływ na brzmienie tej muzyki i dlatego może ona, mimo upływu lat od jej skomponowania, nadal pozostać świeża. Woli Pani sięgać po zachodnie standardy. Nie kusi Panią zmierzenie się z polską tradycją jazzową? W szkole muzycznej śpiewałam piosenki Komedy, Ptaszyna Wróblewskiego, Dudusia Matuszkiewicza, Wasowskiego i Przybory z Kabaretu Starszych Panów. To kopalnia pięknych piosenek. Może kiedyś do nich wrócę, choć teraz staram się iść w autorską stronę. No właśnie, podobno pracuje Pani już nad nową płytą studyjną. Czego możemy się po niej spodziewać? Odejścia od standardów. Dla mnie będzie to wkroczenie do nowego oceanu dźwięków. Sama napisałam większość tekstów na płytę. Kompozycje piszą mi m.in. muzycy z mojego zespołu – Michał Tokaj, który będzie współproducentem, i David Doruzka. Na razie mogę zdradzić tylko tyle. Wiadomo, że szczególnie lubi Pani śpiewać ballady. Czy to dlatego, że prywatnie jest Pani osobą wyciszoną i introwertyczną? Prywatnie jestem osobą ekstrawertyczną. Często rządzą mną emocje i stan energetyczny, w którym się akurat znajduję. Dlatego na scenie lubię się czasem wyciszyć i zadumać. Oczywiście, najważniejsza w życiu i w muzyce jest równowaga, dlatego po porcji ballady dobrze jest spróbować trochę swingu, a na deser „zjeść” bossa novę. Kształciła się Pani w zakresie muzykoterapii – leczenia dzieci i młodzieży muzyką. Czy Pani piosenki też w jakimś stopniu mogą mieć terapeutyczne działanie? Mam nadzieję, że mają! Wierzę w moc muzyki. Dla mnie śpiewanie jest terapią. Koncerty dają mi siłę do życia. Jeżeli słyszę, że dodają energii również moim słuchaczom, to jest to dla mnie wielki komplement. ROZMAWIAŁ PAWEŁ GZYL Nie! To nudy na pudy, choć proszę mnie źle nie zrozumieć. Uwielbiam dobrą muzykę rozrywkową. Sama słucham sporo neosoulu. Pani repertuar jest skoncentrowany na standardach. Co Panią pociąga w interpretowaniu klasyki gatunku? Album Agi Zaryan „Live at Palladium” w lutym otrzymał status potrójnej platynowej płyty Miasto Kobiet 2009 11 Trzy Dni Pózniej fot. Dawid Kozłwski {muzyka} rzy emocjE Różnią się temperamentami, stylem życia i brzmieniem głosów. Łączy je przyjaźń i miłość do muzyki. Trzy indywidualności, które stanowią Zaczęło się dziesięć lat temu w garnizonowym Głogowie. Marta Groffik-Perchel oraz siostry Joanna i Marta Piwowar chodziły na lekcje do mieszczącego się tam studia wokalnego. Na dobre zaprzyjaźniły się jednak dopiero po koncercie noworocznym, w którym razem wystąpiły. – To wszystko działo się przypadkowo – opowiada Joanna. – Od razu jednak wiedziałyśmy, że wspólne śpiewanie daje nam dużo frajdy, a nasze głosy ciekawie współbrzmią. Potem przyszły kolejne festiwale, konkursy i projekty muzyczne. – Bardzo długo występowałyśmy bez nazwy. W końcu usłyszałyśmy od jednego z jurorów, że musimy „się nazywać” – wspomina Marta Piwowar. Zapewnia, że wybranej nazwie nie przyświeca żadna ideologia. – Jedna z nas otworzyła książkę, którą akurat miała pod ręką. Wylosowałyśmy wers. Padło na słowa „A nie zaledwie Bóg”. Wydały nam się jednak nieodpowiednie na nazwę zespołu. Znów wybrałyśmy. Słowa brzmiały: „Trzy dni później”. I tak już zostało. Gdy wychodzą na scenę, są jednością. – Ktoś kiedyś powiedział, że razem śpiewamy tak, jakbyśmy miały jedno serce – opowiadają. – To proste – traktujemy widownię jak kolejną osobę w zespole i zależy nam na tym, żeby wciągnąć ją w świat, który wyśpiewujemy na scenie. Najmłodsza w zespole Marta Piwowar zajmuje się układaniem głosów. Joanna pisze teksty i muzykę. – To sposób, żeby wyrazić coś, czego czasem nie potrafię powiedzieć wprost. 12 Miasto Kobiet 2009 jeden zespół W 2003 roku wygrały Studencki Festiwal Piosenki w Krakowie poetycką interpretacją „Jesieni” Kazika Staszewskiego. Z kolei ich autorska „Kołysanka dziecinna” przez pół roku gościła na Liście Przebojów Marka Niedźwieckiego w radiowej „Trójce”. Zespół zdobył już wiele nagród, m.in. Nagrodę im. Grzegorza Ciechowskiego, przyznawaną artystom łączącym w swej twórczości różne dziedziny sztuki, oraz Agnieszki Osieckiej na Festiwalu „Pamiętajmy o Osieckiej” w Warszawie. Wyreżyserowany przez Joannę spektakl „Zakwalifikowani”, do którego napisała słowa i muzykę, dostał Trójząb Neptuna – główną nagrodę Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej FAMA, a sam zespół otrzymał dodatkowo nagrodę dla największej osobowości artystycznej tego festiwalu. Ich debiutancka płyta zatytułowana „Trzy Dni Później” (2005 r.), zawiera kompozycje autorskie (z wyjątkiem „Jesieni” Kazika Staszewskiego). Najnowsza – „Gdybym”, która ma swoją premierę 8 marca w radiowej „Trójce” – składa się głównie z interpretacji poezji Bolesława Leśmiana i Agnieszki Osieckiej. Zespół ma również męską stronę. Głosy dziewczyn uzupełniają na scenie gitarą i altówką Krzysztof Łochowicz i Paweł Odorowicz. Na płycie „Gdybym” wykorzystywane są również elementy elektroniki. Za oprawę graficzną projektu odpowiada Damian Styrna (na co dzień współpracujący m.in. z zespołem Raz Dwa Trzy i Wojciechem Kościelniakiem), który przygotował również projekcje do koncertu. Joanna mieszka obecnie w Tychach, Marta Groffik-Perchel w Warszawie. Marta Piwowar studiuje w Krakowie filologię angielską. Na próby nadal jednak przeznaczają dużo czasu, krążąc między miastami. – Mimo że każda z nas ma swoje życie, nadal jesteśmy razem. Na pytanie, jakie było ostatnie dziesięć lat, dziewczyny jednogłośnie odpowiadają: pełne radości, smutków, wzruszeń, myśli o porzuceniu zespołu na przemian z ogromną satysfakcją z pracy. Joanna: – Przez ten czas powoli kształtowała się i dojrzewała nasza tożsamość muzyczna. Teraz idziemy drogą, którą świadomie wybrałyśmy. Patrząc wstecz dochodzimy do wniosku, że to był słuszny wybór, bo ciągle się rozwijamy i mamy ogromną frajdę z tego, że możemy razem śpiewać. Czujemy to dokładnie z taką samą intensywnością, jak 10 lat temu. Na początku marca „Trzy Dni Później” rusza w trasę koncertową, promującą nowy album. W krakowskim Teatrze Piosenki (ul. Szczepańska 2, Krzysztofory) zagrają 22 marca o godzinie 20. Z kolei jesienią rozpoczynają próby do spektaklu Jerzego Satanowskiego, z którym współpracowały już m.in. przy spektaklu „Stop-Klatka” oraz przy ścieżce dźwiękowej do filmu „Kochankowie z Marony” w reż. Izabeli Cywińskiej. KAROLINA KELMAN Strona zespołu: www.myspace.com/trzydnipo „Miasto Kobiet” jest patronem medialnym płyty „Gdybym” muza redaguje Paweł Gzyl news Barbara Morgenstern BM Pochodząca z Berlina autorka piosenek zdobyła w Polsce popularność przede wszystkim dzięki koncertom (w Krakowie zagrała już trzy razy – ostatnio w styczniu). Jej ujmujący sposób bycia na scenie i niebanalnie zaaranżowane piosenki sprawiły, że zaczęto sięgać również po płyty wokalistki. Ta najnowsza może być dla wszystkich fanów Barbary Morgenstern sporym zaskoczeniem. Tym razem artystka zrywa całkowicie z uprawianym do tej pory electro-popem, koncentrując się na brzmieniach akustycznych. Jej nowe utwory są trudniejsze – oparte głównie o dźwięki fortepianu, melancholijne i zadumane, niosą nieoczywiste melodie i zaskakujące harmonie. To jakby awangardowy pop, coś, w czym wyspecjalizował się legendarny outsider, Robert Wyatt, śpiewający zresztą z Morgenstern jeden utwór na tej płycie. [Gusstaff] Hilary Duff Best Of Hilary Duff Jest jedną z tych amerykańskich celebrities, które magazyn „Forbes” zaliczył do grona najbogatszych osób, które nie przekroczyły 25. roku życia. Majątku, liczonego w milionach dolarów, dorobiła się występując w telewizji (serial „Lizzie McGuire”), w kinie („A Cinderella Story”) i na estradzie (cztery albumy, większość pokryta platyną). W przeciwieństwie do swych koleżanek, Britney Spears czy Lindsey Lohan, nie prowadzi straceńczego stylu życia, a raczej angażuje się w kolejne przedsięwzięcia artystyczne (produkcja filmów). Kolekcja jej największych przebojów to kalejdoskop stylów muzycznych – od nastoletniego popu, przez ostrzejsze, rockowe piosenki, po „dorosłe” ballady i muzykę klubową. Choć Duff nie dysponuje dużym głosem, dzięki młodzieńczemu wdziękowi potrafi nadać swym piosenkom naturalny urok, który sprawia, iż jest ulubienicą nie tylko Ameryki. [EMI Music Poland] Gore Gore Girls Get The Gore Garażowy rock narodził się w Detroit za sprawą działających pod koniec lat 60. grup The Stooges i MC5. Nic więc dziwnego, że trzy dekady później w Motor City właśnie pojawiły się zespoły, rewitalizujące tego rodzaju granie. Należy do nich działająca od dekady dziewczęca grupa Gore Gore Girls. Już fakt, że zaczerpnęła ona nazwę z campowego filmu Hershella Gordona Lewisa, definiuje uprawianą przezeń twórczość. Trzeci album w dorobku formacji eksploduje sfuzowanymi riffami gitar, dudniącymi pochodami basu i łomoczącą perkusją, którym towarzyszy zadziorny wokal Amy Sardu, niosący ironiczne teksty penetrujące schedę po amerykańskiej popkulturze lat 50. i 60. A wszystko to opakowane w surowe brzmienie, sprawiające wrażenie, jakby zespół grał na żywo. Dlaczego u nas nie ma dziewczyn, które chciałyby grać tak energetyczną muzykę? [Gusstaff] Miasto Kobiet 2009 13 krótkimi zdaniami 29 stycznia na półki księgarń trafiła książka skromna, ale wyjątkowa i długo oczekiwana: nowy tom wierszy Wisławy Szymborskiej zatytułowany Tutaj. Poetka – jak zwykle – nie rozpieszcza swoich czytelników. Tomik zawiera zaledwie 19 wierszy, za to każdy jest doskonały. Ten poziom od lat udaje się Szymborskiej utrzymać dzięki temu, że – jak sama często podkreśla z właściwą sobie skromnością – ma w pokoju kosz na śmieci. Dwa dni przed oficjalną księgarską premierą, podczas spotkania autorskiego w Operze Krakowskiej noblistka przeczytała zgromadzonym aż 11 wierszy z tego zbioru. Każdy z nich ilustrowany był improwizacją na trąbkę w wykonaniu Tomasza Stańki. Sama Wisława Szymborska sprawiała wrażenie onieśmielonej zamieszaniem wokół jej osoby. Wieczór w Operze z pewnością nie był kameralny – liczba zaproszonych gości niemal przekroczyła tysiąc. Pierwsza Dama Polskiej Poezji w obliczu takiego „kataklizmu” pozostała jednak – jak zawsze – dowcipna, autoironiczna i zdystansowana. Jako że bohaterami wieczoru były same wybitne postacie, wprowadzenie do wieczoru autorskiego powierzono prof. Marianowi Stali, który w ten sposób podsumował swoje rozważania: „Nowy tom Wisławy Szymborskiej kieruje myśl i wyobraźnię czytelnika w stronę końca świata. Znaki tego końca wpisuje poetka w komplikującą się coraz bardziej wizję świata, w rozmywanie się pojęć tak podstawowych jak tożsamość, w odchodzenie utrwalonych wzorów kultury, w doświadczenia wewnętrzne związane z upływem czasu. Powie ktoś: «Ach, więc nie chodzi o apokalipsę!» Rzeczywiście: nie chodzi o apokalipsę, tylko o to, żeby się nie poddawać życiu krótszymi zdaniami. Bowiem: jeśli się poddamy, nie będzie nikogo, kto mógłby stanąć przed obrazem Vermeera, przeczytać wiersz Szymborskiej i powtórzyć: «Nie zasługuje Świat / na koniec świata»”. Łucja Kucia 14 Miasto Kobiet 2009 Nieczytanie Wisława Szymborska, fot. Anna Steć } Życi e {książka} {książka Do dzieła Prousta nie dodają w księgarni pilota, nie można się przełączyć na mecz piłki nożnej albo na kwiz, gdzie do wygrania volvo. Żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami. Podróżujemy szybciej, częściej, dalej, choć zamiast wspomnień przywozimy slajdy. Tu ja z jakimś facetem. Tam chyba mój eks. Tu wszyscy na golasa, więc gdzieś pewnie na plaży. Siedem tomów – litości. Nie dałoby się tego streścić, skrócić, albo najlepiej pokazać w obrazkach. Szedł kiedyś serial pt. Lalka, ale bratowa mówi, że kogoś innego na P. Zresztą, nawiasem mówiąc, kto to taki. Podobno pisał w łóżku całymi latami. Kartka za kartką, z ograniczoną prędkością. A my na piątym biegu i – odpukać – zdrowi. (Wiersz z najnowszego tomiku Tutaj Wisławy Szymborskiej) Miasteczko w obiektywie wyobraźni {książka} Edyta Szałek, fot. Thomas Gudbrandsen D ebiutancka powieść Edyty Szałek „Sen Zielonych Powiek” wydana w 2007 r. zyskała dobre recenzje i uznanie czytelników. Dziś autorka powraca z „Kamieniczką”, zbiorem historii o zwykłych ludziach w małym miasteczku, których losy splatają się ze sobą. Szałek – pasjonatka kina i fotografii oraz wrażliwa obserwatorka – proponuje nam prozę sensualną, pełną opisów detali, „fotograficzną”. Z pisarką rozmawiałam 13 lutego, przed spotkaniem z czytelnikami w krakowskiej księgarni Globus W 2005 r. wygrała Pani konkurs „Zwierciadła” na dziennik literacki, potem publikowała Pani tam felietony, w końcu wydała debiutancką powieść. Czy wysyłając swoją pracę na konkurs przeczuwała Pani, że to początek jej kariery pisarskiej ? Wysłanie dziennika na konkurs było dla mnie odważnym krokiem. Pomyślałam, że zaryzykuję, ale nigdy nie sądziłam, że ten konkurs wygram. Mój pamiętnik opisywał obserwacje zza lady sklepowej. Był to opis codziennego, zwykłego życia, który – jak myślałam – nie miał szans wygrać z „mięsem życia”, czyli dramatami i traumami życiowymi opisywanymi przez innych. Kiedy wygrałam, wiedziałam, że przełamałam w sobie barierę, ale nie wiedziałam, jak to się dalej potoczy. ratywny. Niesłusznie. Tworzymy „literaturę kobiecą”, ale to nie znaczy, że jesteśmy płytkie lub że musimy być emancypantkami. Oznacza po prostu, że piszemy tak, jak nam podpowiada kobieca wrażliwość. Mężczyzna nie napisze nigdy w ten sposób, bo patrzy na świat inaczej. Czytelniczkami mojej najnowszej książki „Kamieniczka” będą prawdopodobnie głównie kobiety. Chciałabym, żeby sięgnęli po nią też mężczyźni. Jak to się stało, że znalazła się Pani w Norwegii? Ponad rok temu zaproponowano mi tam pracę w charakterze dyrektora sprzedaży. Pisanie nie jest moim głównym zajęciem, robię to „po godzinach”. Notatki robię cały czas, nawet podczas podróży. Chciałabym poświęcić się całkowicie pisaniu i fotografii. Może kiedyś mi się to uda.… Norwegia to bardzo piękny i przyjazny kraj. Ludzie są życzliwi, mam wrażenie, że nie ma tam tyle smutku, co w Polsce. Należę do osób bardzo energicznych, a Norwegia mnie uspokaja, wycisza. Rozmawiała Aleksandra Soboń-Smyk „Miasto Kobiet” jest patronem medialnym książki Proszę powiedzieć coś o „Kamieniczce”. Czy czytelnicy, którzy czytali Pani debiutancką powieść, powinni spodziewać się podobnego utworu? Obie książki różnią się, choćby formą. „Sen Zielonych Powiek” pisałam w pierwszej osobie. Spowodowało to skrócenie dystansu między mną i bohaterką, toteż dopatrywano się w tej książce – niesłusznie – elementów autobiograficznych. „Kamieniczka” to zbiór kilku historii. Chciałam, żeby czytelnik czytając ją miał wrażenie, że przegląda album fotograficzny. Zatrzymuję bohaterów jak w kadrze. Nie wiadomo, jak potoczą się dalej ich losy. Chciałam zostawić czytelnikowi pole do interpretacji. Zajmuje się Pani także fotografią. Czy to ma wpływ na Pani twórczość literacką? Wykorzystuję tę samą wrażliwość. W „Kamieniczce” chciałam wykorzystać słowa tak, jak aparat wykorzystuje migawkę. Napisała Pani opowiadanie do antologii „Dziewczyńskie bajki na dobranoc”, zawierającej nowe wersje starych bajek. Czy uważa się Pani za reprezentantkę literatury kobiecej? Czy w ogóle dzieli Pani literaturę na kobiecą i męską? Granica jest płynna. Nie unikniemy jednak rozgraniczeń na literaturę męską i kobiecą. Termin „literatura kobieca” ma wydźwięk pejoMiasto Kobiet 2009 15 z wizytą w mieście ósma Wizyta nowości w kinie Kamil Śmiałkowski W iosna. Przynajmniej w momencie, gdy to czytacie, bo gdy piszę te słowa, śnieg sypie w najlepsze. Ale ja nie o tym. Bo przecież tu ma być o kinowych premierach. Marzec zaczyna się wręcz historycznie, bo oto mamy do czynienia z pierwszym polskim filmem tanecznym. Kochaj i tańcz. Mateusz Damięcki i Izabela Miko kochają i tańczą. Patrząc na popularność programów tanecznych w TV i analogicznych filmów z Hollywood rzecz wydaje się potencjalnym samograjem. No to się przekonamy – wszak nasi twórcy filmowi nie takie samograje potrafili spartolić. Może na wszelki wypadek powiem, że tego samego dnia na ekrany wchodzi film Watchmen. Strażnicy – ekranizacja jednego z najmądrzejszych komiksów o superbohaterach. Jego reżyser, Zack Snyder („Świt żywych trupów”, „300”) udowodnił, że potrafi kręcić kino popularne najwyższej próby, więc z pewnością i teraz nie zawiedzie. Reszta kinowego marca to przede wszystkim dramaty: obok opowieści Siedem dusz o determinacji, by polepszyć cudze życie, oscarowy Lektor, nazwany niedawno „najgorszym filmem o Holocauście” (ups… to chyba nienajlepsza rekomendacja); obok W, najnowszego filmu Olivera Stone’a (biografii poprzedniego prezydenta USA George’a W. Busha), wielki comeback Mickey’a Rourke’a, który w najnowszym filmie Darrena Arronowskiego zagrał tytułowego Zapaśnika; obok świetnego, wstrząsającego Miasta ślepców – opowieści o mieście opanowanym przez epidemię ślepoty, przekonująco pokazanej przez Fernando Meirellesa („Miasto Boga”, „Wierny ogrodnik”), najnowszy dramat Clinta Eastwooda Gran Torino, mający być jego pożegnaniem z aktorską karierą. Eastwood gra tu (przynajmniej na początku) twardziela w swoim starym stylu, a wierna i wdzięczna za dekady świetnych filmów amerykańska publiczność tak gromadnie rzuciła się do kin, że „Gran Torino” stał się najpopularniejszym filmem Eastwooda wszechczasów. Ciekawe, jak będzie u nas? A co, jeśli ktoś ma ochotę na coś wręcz prze16 Miasto Kobiet 2009 ciwnego niż dramat? I on może wejść do kina z kwitkiem (w sensie z biletem). Bo oto po kilku latach przerwy na reżyserski stołek wrócił Olaf Lubaszenko i nakręcił komedię (bo cóżby innego?) o prawniczce z warszawskiej Pragi pt. Złoty środek. Zaś fanki kina lekkiego i romantycznego z pewnością będą zadowolone z filmu Marley i ja – sympatycznej historii pary, a w zasadzie trójkąta, bo obok niego i niej równie ważny jest tu tytułowy pies Marley. Zostawmy już ten marzec i zobaczmy co w kwietniu. A tu już w pierwszy weekend tak różnorodnie, jak to tylko można sobie wyobrazić: czwarta (na powrót w oryginalnej obsadzie) część samochodowego cyklu Szybko i wściekle, biograficzny Che. Rewolucja, animowany (ale to nie znaczy, że dla dzieci) izraelski Walc z Bashirem, dramatyczny Dziennik nimfomanki i klasyczna, wprowadzona na nowo do kin, allenowska Annie Hall. Chyba nawet ja nie dałbym rady takiemu zestawowi za jednym posiedzeniem. Wracając do Allena, raptem dwa tygodnie po „Annie Hall” (w przerwie można sobie np. obejść święta wielkanocne) do kin trafi jego najnowszy film Vicky Cristina Barcelona o przygodach dwóch tytułowych Amerykanek w równie tytułowej Barcelonie. Nie licząc tej premiery środek kwietnia będzie zdecydowanie należał do młodszych widzów. Chłopców można wysłać na ekranizację mangi Dragonball: Ewolucja, dziewczęta na kinową wersję Hannah Montana, a młodsze dzieci na Magiczne drzewo – również kinową wersję nowego, dobrego (rzadkość nad rzadkościami) polskiego serialu dla młodszych widzów. Serial Maleszki docenili nawet Amerykanie, nagradzając go statuetką Emmy, więc to naprawdę godny polecenia seans dla milusińskich. A jeżeli dzieci są już na tyle samodzielne, że nie trzeba siedzieć obok nich w sali kinowej, to niech one oglądają co dla nich, a my skoczmy sobie na Za jakie grzechy albo Kocham Cię, stary – sympatyczne amerykańskie komedie, które również startują u nas w kwietniu. Bo nie wiem jak wy, ale ja jakoś wolę śmiać się w kinie z zamierzonych żartów wymyślonych właśnie po to, bym się śmiał, niż podczas śmiesznych, acz żałosnych i nieprzemyślanych wypowiedzi polityków w TV. Ale ja znowu nie o tym… www.slowem.pl Faul Móch { film} {film} Animowany serial telewizyjny „Włatcy móch”, który od kilku lat z uporem godnym lepszej sprawy zdobywa coraz większą popularność, niedawno wreszcie zagościł w kinach. I w premierowy weekend okazał się największym przebojem ekranów w Polsce. Tak się złożyło, że akurat był to weekend walentynkowy. Śmieszne prawda? Zamiast romantycznych westchnień polscy kinomani wybrali przygody nieudolnie narysowanych wulgarnych drugoklasistów. Ano… śmieszne, i to akurat jeden z niewielu zabawnych żartów związanych z tym tytułem Kamil Śmiałkowski www.slowem.pl „Włatcy Móch” SPI Film Studio W tej sytuacji trzeba stwierdzić, że „Włatcy Móch” to już fenomen kulturowy. Widać takie mamy fenomeny, na jakie sobie zasłużyliśmy… Jeśli do tej pory, z tych kilku pierwszych zdań, nie wyłowili Państwo sarkazmu i uszczypliwości jakie staram się kierować pod adresem tego serialu, to napiszę to wprost – nie jestem fanem zjawiska „Włatcy Móch”, ba, uważam je za wydarzenie w polskiej kulturze tyleż żenujące, co i niebezpieczne. A przede wszystkim nieuczciwe. Żebyśmy mieli jasność, nie chodzi mi o uczciwość w sensie odpowiedzialności karnej, ale na poziomie intencji i etyki. Zasadniczo chodzi o dwie sprawy – oryginalność pomysłu i oszukiwanie w założeniach. Najpierw to pierwsze – oryginalność. W kulturze zawsze była ona kwestią dość względną. Ot, Rzymianie podciągnęli Grekom większość mitów, zmieniając tylko co ważniejsze imiona – i już w książkach pojawiła się samodzielna mitologia rzymska z Jowiszem, Marsem, Wenus i Herkulesem. W romantyzmie też panowie przepisywali od siebie pomysły bez najmniejszych skrupułów, czasami tylko (ci co grzeczniejsi) zaznaczali z boku np. „z Schillera”. Aż tu przyszedł wiek XX z jego prawami autorskimi. I co teraz? Oczywiście znaleźli się uczciwi, którzy kupowali licencję i prawa (zobacz np. seriale „Miodowe lata”, czy „Niania”), ale to przecież wydatek. Nie prościej troszkę pozmieniać, a w razie czego iść w zaparte? Że to przypadkowe zbieżności, że przecież każdy mógł wpaść na pomysł komiksu o przygodach dwóch (jeden duży gruby, drugi mały chudy) wojów/ rycerzy z dawnych czasów, którzy raz za razem ratują swą osadę przed atakami złych oddziałów (a w osadzie dodatkowo mamy nieudolnego barda i potężnych rozmiarów żonę przywódcy wioski, która trzyma męża pod pantoflem). Każdy mógł wpaść na pomysł serialu o dysfunkcyjnej rodzinie (2 + 2), która żyje na granicy minimum socjalnego i w której każdy kopie dołki pod każdym, i w ogóle w ich przygodach odwrócone są wszystkie zasady i normy społeczne. Każdy mógł! I dokładnie tak samo powstali (wbrew upartym zaprzeczeniom twórcy) nasi „Włatcy Móch”. To nieudolna i nieśmieszna kalka amerykańskiego serialu „South Park”, którego głównymi bohaterami również jest czwórka złośliwych urwipołciów, rzecz również rysowana jest infantylnie (acz tam przynajmniej bardziej estetycznie), również dużo się klnie, również jedynym sojusznikiem bohaterów w szkole jest podśpiewujący dorosły spoza pionu nauczania (w Ameryce kucharz, u nas higienistka). Tam jeden z czterech bohaterów co i rusz ginie – u nas jest „inaczej”, to znaczy Czesio od początku jest martwy – to po prostu taki malutki zombie (cóż za inwencja!). Gdyby analizować odcinki scena po scenie, takich zupełnie „przypadkowych” podobieństw z pewnością znalazłoby się więcej. Ale spuśćmy już na nie zasłonę milczenia, bo tu przechodzimy na drugi poziom nieuczciwości „Włatców Móch” – poziom znacznie groźniejszy. „South Park” jest bowiem w swych założeniach i w osiągniętym efekcie również, kongenialną satyrą na prowincjonalne USA, na całe USA, na całą kulturę popularną, na wszystko, co na satyrę we współczesnej cywilizacji zasługuje. W kontraście z tym co widać na ekranie jest to serial przeznaczony dla widzów dorosłych. I takich tytułów w USA powstaje sporo. Zaczęło się dość nieśmiało dwadzieścia lat temu od „Simpsonów”, a potem mieliśmy między innymi seriale „Family Guy”, „Duckman”, „American Dad”, „King of the Hill”, czy „Happy Tree Friends”. Większość z nich operuje kreską kojarzącą się raczej z animacjami dla dzieci, ale dzieci przy nich dość szybko się nudzą (no może poza tym ostatnim). Nieletni po kilku minutach orientują się bowiem, że to nie jest dla nich, że to tylko udaje wizualnie serial dla dzieci, a tak naprawdę swą tematyką, dialogami, aluzjami kulturowymi i gęstością narracji skierowane jest do osób dojrzałych, dorosłych. I wychodzą. Po prostu. Nudzą się i wychodzą. Inaczej jest jednak przy „Włatcach Móch”. Bo to serial, który tylko udaje serial dla dorosłych, udający serial dla dzieci. Tu (przy zachowaniu wulgarności i ekstrementalnych dowcipów raczej kłócących się z dziecięcym odbiorcą) twórcy robią wszystko, by tematyka, dialogi, tempo narracji były jak najbardziej przyswajalne dla jak najmłodszych widzów. I twierdzę to z pełnym przekonaniem, gdyż na zamówienie jednego z wydawnictw spędziłem wiele godzin nad pierwszym sezonem serialu, przekładając go na język komiksu. Ten serial to faul w najczystszej postaci – coś dla dzieci, co udaje że nie jest dla dzieci i dzięki temu te dzieci dodatkowo przyciąga. I nie ma co ukrywać – dzieci te psuje i to na wielu poziomach: od ortografii po kulturę osobistą. A do tego wszystkiego jest jeszcze po prostu nieśmieszny, a tego już osobiście nie mogę mu wybaczyć. Miasto Kobiet 2009 17 {muzyka} KRAKÓW Wydarzenia marzec, kwiecień festiwale 6-8, 13-15 marca, PROGRESSteron, www.dojrzewalnia.pl 6-13.04, Festiwal Misteria Paschalia, www.misteriapaschalia.pl 17-26.04, Międzynarodowy Festiwal Kina Niezależnego Off Camera, www.offcamera.com.pl koncerty 07.03, Sto kobiet, Maciej Maleńczuk, Klub LochNess, ul. Sławkowska 14, g. 20 08.03, Bogusław Morka, Bądź moją miłością, Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1, g. 19 08.03, Joanna Słowińska z zespołem, Alchemia, ul. Estery 1, g. 20 10.03, Jimi Lives (Nigel Kennedy, Jarosław Śmietana, Wojciech Karolak i in.), Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1, g. 20 13.03, Grzegorz Turnau, koncert imieninowy, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20 14.03, The Vandermark 5, Alchemia, ul. Estery 1, g. 20 14.03, Kazimierz Madej z zespołem, Wróć do Lwowa, Loch Camelot, ul. św. Tomasza 17, g. 20 14.03, Tamara Kalinowska, Piwnica pod Baranami, Rynek Główny 27, g. 21 15.03, Pan Kazimierz, spektakl muzyczny, Teatr Piosenki w Centrum, Kawiarnia Krzysztofory, ul. Szczepańska 2, g. 19 16.03, Stare Dobre Małżeństwo, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20 18.03, Janusz Radek, Dziwny ten Świat - Opowieść Niemenem, Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1, g. 19 18.03, Śpiewać Każdy Może, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20 20.03, Carrantuohill i Bob Bales, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20 20.03, AudioFeels, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20 20.03, KarlHector&the Malcouns, Manggha, ul. M. Konopnickiej 26, g. 20 21.03, Rock Metal Fest 2009 (TSA, Acid Drinkers, Totem i in.), Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 14 22.03, Trzy Dni Później, Gdybym, Teatr Piosenki w Centrum, Kawiarnia Krzysztofory, ul. Szczepańska 2, g. 20 26.03, Gasser/Trzaska/Zerang Trio, Alchemia, ul. Estery 1, g. 20 28.03, Strachy na Lachy, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 19 28.03, Basia Stępniak-Wilk, Obce kraje, Loch Camelot, ul. św. Tomasza 17, g. 20 29.03, Kabaret Marcina Dańca, Audytorium Maximum, ul. Krupnicza 35, g. 19 29.03, Ludzie Estrady – Anna Jurksztowicz, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.19 29.03, IRA, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20 31.03, The Sister of Mercy, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20 18.04, Dezerter, LochNess, ul. Warszawska 15 21.04, High Seas&Low Lands Tour, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 19 21.04, Ludzie Estrady – Piotr Szczepanik, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g. 19 26.04, Beata Bilińska, Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1 26.04, Homo Twist, Alchemia, ul. Estery 1 27.04, Ludzie Estrady – Piotr Gąsowski, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.19 inne 14, 21, 28.03, Kabaret w Piwnicy, Piwnica pod Baranami, Rynek Główny 27, g. 21 15.03, Kabaret pod Wyrwigroszem, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.18 i 20 21.03, Cracow Fashion Awards 2009, NCK, al. Jana Pawła II 232 22.03, Ireneusz Krosny – Don Chichot, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g. 20 27, 28.03, Aldona Jankowska, Różowe Konie – rewia kieszonkowa, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.19 7, 8, 29, 30.04, Dość!... dobry wybór kabaretopodobny – Rafał Kmita, Teatr Scena STU, al. Krasińskiego 16-18, g. 19 19.04, Kabaret pod Wyrwigroszem, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.18 i 20 Rusza cykl koncertów tegorocznego Festiwalu „Ogrody muzyką malowane”, organizowanego przez Fundację Kultury im. I. J. Paderewskiego. W niedzielę 26 kwietnia w Filharmonii im. K. Szymanowskiego wystąpi z recitalem fortepianowym Beata Bilińska. Ta piękna i utalentowana pianistka zdobywała laury na konkursach w Bolano, Monza i Bydgoszczy. Zna ją publiczność większości krajów europejskich, a także USA (debiutowała w Carnegie Hall) i Japonii. Była dwukrotnie nominowana do Fryderyków w kategorii album roku za płyty: „S. Rachmaninow – utwory solowe” oraz „Beethoven – II i V koncert fortepianowy – muzyka orkiestrowa”, a także do „Paszportu Polityki”. Informacja o godzinie rozpoczęcia koncertu i rezerwacja – tel. 012 426 80 05/06, [email protected]. Bilety w cenie 35 zł do nabycia w siedzibie Fundacji, Plac Szczepański 8/205 (II piętro). www.paderewski.krakow.pl Miasto Kobiet jest patronem medialnym koncertu 18 Miasto Kobiet 2009 NOWE miejsca Andrzej Politowicz {miasto} Geppetto trattoria ul. Łokietka 26 Inspiracji dla nazwy tego lokalu, otwartego w styczniu, łatwo się domyślić, bo nad barem czuwa krucha figurka Pinokia. Jak trattoria to oczywiście pastelowe tynki, kamień, cegła i chłodne posadzki. Na dokładkę mamy tu też ciężko belkowany strop. Ale to zupełnie nie przeszkadza skupić uwagi na menu. Goście lokalu cenią sobie tutejsze makarony. Marcin Ferfecki, szef kuchni, robi też intrygujące carpaccio z kaczki w sosie wiśniowym oraz lody kasztanowe, a na życzenie zawsze jest gotów wyczarować coś spoza karty. Od czwartku do wyczerpania zapasów mają tu owoce morza, a w piątki „wieczory konesera” z określonym smakiem przewodnim. I co ważne, przed trattorią można bez trudu zaparkować. Otwarte od 12. Shaker’s club klub muzyczny ul. Szewska 5 Nie ma w Krakowie wielu takich klubów, które bez uczucia zawodu można oglądać również za dnia, gdy nie działa magia kolorowych świateł. Shaker’s jest jednym z nich. To naprawdę pojemny (140 miejsc do siedzenia) i co ważne – z pomysłem urządzony lokal, który dzięki wszechobecnym pufom, lśniącym tkaninom i złotym akcentom zyskał charakter nieco orientalny. Imprezy cykliczne trwają tu od środy (funky/disco lat 70-90) przez czwartek (rock’n’roll, muzyka klubowa) i piątek („back to the roots”) do soboty. W niedziele grają młodzi jazzmani. Wstęp (na razie) wolny i tylko od 23 lat. Otwarte oprócz poniedziałku, od 18. Paroles Paroles restauracja&bar Pl. Wolnica 4 Chłodno wysmakowane, wręcz designerskie wnętrze tej restauracyjki sprawia, że pytanie o rodzaj serwowanej tu kuchni jest tylko formalnością. Europejska oczywiście! Miejsce wydaje się szyte na miarę tych wszystkich, którzy nawet na obiad… pardon, lunch… nie potrafią się rozstać z laptopem. Jednak znaleziono tu sposób, by odciągnąć gościa od klawiatury i zainteresować zawartością karty. Bo co byście powiedzieli na zestaw: terrina z kozim serem, bakłażanem i pomidorami podana na rucoli, kremowy duet z białych i zielonych szparagów, a na deser semifreddo śliwkowe? Magia słów? Przekonajcie się sami. Pijalnia win francuskich sklep i winiarnia ul. Zamenhofa 6/1 Wnętrze, które do niedawna wypełniał dym fajek wodnych, od połowy lutego jest świątynią wina. Nie tylko francuskiego jednak, jak głosi szyld, ale również węgrzyna, trunków włoskich i niemieckich. Tutejszy „loszek” to klimatyzowany skarbczyk, pełen butelkowanych perełek. Można je oczywiście nabyć w sklepiku i cieszyć się nimi w domowym zaciszu. Ale jednak nie ma to jak klimat winiarni, czy jak kto woli – bodegi. A ten znajdziemy pod sklepem, w podziemiach. Naprawdę świetne miejsce na spotkania. Do win serwuje się tu sery, suche wędliny i baguette ze smakowitą pastą. Pomyślelibyście, że pomysł na takie miejsce mógł się narodzić w głowie filozofa? Otwarte od 12. Miasto Kobiet 2009 19 W kulinarnym pejzażu Krakowa powiało świeżym zapachem toskańskich łąk i winnic. I to w miejscu – wydawałoby się – zupełnie zapomnianym. W połowie stycznia przy ul. Łokietka 26, w przyziemu stylowego dworku, pojawił się nowy przyczółek miłośników włoskiej kuchni: Trattoria Geppetto. Miejsce dość nietypowe – pomiędzy BęDZIeMy Z MIeSIąCA NA MIeSIąC Wrocławską, a Wybickiego, gdzie , KorZySTAJąC Z MożlIWośCI mało kto porusza się na piechotę, ale za to często tkwi w korku przed JAKIe DAJą NAM ProDuKTy Ze SŁoNeCZNeJ ITAlII. zamkniętym przejazdem kolejoNazwa również nie jest przypadkowa: to przecież stary wym. Ale jest w tym jakaś metoda: blisko stąd zarówno do Geppetto miłością, talentem i pracą tchnął życie w drewniany centrum miasta, jak i do północnych dzielnic, czy Zielonek kloc, tworząc Pinokia. I tak właśnie cała ekipa Trattorii Gepi Witkowic. W odróżnieniu od ścisłego centrum – można bez petto – zarówno pracownicy, jak i właściciele – ożywili swoją problemu zaparkować samochód. A okolica była do tej pory pasją i umiejętnościami zapomniane i opuszczone miejsce, zdecydowanie niesprzyjająca koneserom śródziemnomortworząc na mapie Krakowa nowy punkt biznesowych spotkań skich smaków, jako że można było co najwyżej odwiedzić któi romantycznych rendez-vous. A wszystko to w klimacie kuliryś z okolicznych fast-foodów. narnych uniesień. Już od wejścia zaskakuje kontrast pomiędzy szarą i opuszczoną w tym rejonie ulicą, a ciepłym i zacisznym, chciałoby się rzec domowym, wnętrzem. Sporo drewna, jedna sala z surowym kamieniem na ścianach, druga – główna – w pasteTrattoria Geppetto lowych kolorach, przegrodzona parawanami, zapewniającyKraków, ul. Łokietka 26 mi intymność i spokój. Ciepły płomień kominka, nastrojowe tel. 012 44 55 777 oświetlenie, w tle włoska muzyka lub stylowy, klasyczny jazz. www.trattoriakrakow.pl Ale największe zaskoczenie dopiero przed nami, jak się okazuje. Nie miejscem i wystrojem ma przecież kusić trattoria, choć ich wpływ jest niebagatelny. Kuchnia – to podstawa. A tu kuchnia jest znakomita, bo tworzona z pasją i sercem. Dobrze wyważona, rozbudowana karta, zapewniająca możliwość wyboru dań nawet najbardziej wybrednym, do tego półka włoskich win – i wszystko w przystępnych cenach. Co zaskakuje miło po raz kolejny: oprócz klasycznej karty win, znajdziemy sugestie doboru wina, przypisane przez fachowców bezpośrednio poszczególnym potrawom w karcie menu. Zresztą – posłuchajmy, co mają do powiedzenia na temat kuchni jej twórcy. – Tworząc kartę, starałem się pomieszać smaki tak, aby każdy odnalazł coś dla siebie. – mówi Marcin Ferfecki, szef śCI CZyMś NoWyM ZASKAKIWAć Go- artykuł promocyjny viva italia! kuchni Geppetto – Zaczynając od wyśmienitego kremu borowikowego (bo na grzybach leśnych Toskania stoi) z nutą trufli (tu wpływ pięknego regionu Molise), poprzez szeroką gamę mięs, ryb i makaronów, takich jak choćby kaczka w sosie cytrynowym, stek z tuńczyka, czy tradycyjne spaghetti aglio e olio, kończąc na wyśmienitych deserach, jak mus z orzechów laskowych ze świeżą gruszką oraz teryną z gorzkiej czekolady. Na tym moja rola jednak się nie kończy. Będziemy z miesiąca na miesiąc zaskakiwać Gości czymś nowym, korzystając z możliwości jakie dają nam produkty ze słonecznej Italii. I tu wymienię tylko kilka, jak: kasztany jadalne, świeże karczochy, czy kwiaty cukinii. Reszta niech pozostanie moją tajemnicą. W menu znajdziemy oprócz klasycznych pierwszych i drugich dań całą kartę pizzy, nazwanych w sposób świadczący o emocjonalnym zaangażowaniu ich twórcy: Pensiero Peccaminoso (Grzeszna Myśl), Accarezzamento (Pieszczota) czy Fantastica (Fantastyczna). Do tego pozycje, które można zjeść tylko w lokalu, ze względu na ich delikatną konstrukcję – pięć rodzajów białej pizzy typu Focaccia. Jak widać – wiele jest powodów, by odwiedzić Geppetto. Dodamy jeszcze, że oprócz wytchnienia i świetnej kuchni znajdziemy tu spokojne miejsce do pracy (w lokalu jest sieć bezprzewodowa) lub zorganizowania przyjęcia dla znajomych lub rodziny. A na wiosnę, która – miejmy nadzieję – jest tuż tuż, właściciele zapraszają do altan w ogródku i na grillowane przysmaki. Polsko-włoskie specjały Wiosenne menu w restauracji Wesele w Rynku Głównym Do naszEGO tradycyjnEGO kalendarzA, również tEGO kulinarnEGO, już w marcu zawita wiosna, a z nią w Restauracji Wesele od niemalże początku miesiąca wprowadzone zostaną specjały włoskiej, tradycyjnej kuchni pachnącej bazylią i oliwą z oliwek najlepszej jakości. Kuchnia włoska, tak lubiana przez polskich i zagranicznych gości, zagości już na dobre w Weselu i podkreśli lekkie śródziemnomorskie akcenty w DOTYCHCZASOWYM MENU. towarzyszyć jej będzie oczywiście jak do tej pory kuchnia polska i polskie specjały, które w Rynku Głównym nie mają sobie chyba równych (restauracja otrzymała nagrodę „Best Place to eat 2008” przyznawaną przez międzynarodowy portal cracowlife.com) Polskie specjały W karcie Wesela zajdą również zmiany w polskich pozycjach: na wiosnę restauracja wprowadza między innymi pstrąga smażonego z rozmarynem, żeberka w delikatnym sosie śliwkowym ze śliwowicą, placuszki ziemniaczane, tradycyjny kompot z owocami i wiele innych smakowitości, których będzie przybywać wraz z pojawiającymi się sezonowymi smakołykami. Włoskie przysmaki Co warto będzie wybrać z wiosennego i zarazem włoskiego menu w Weselu? Oczywiście nie zabraknie zapiekanych włoskich grzanek z gruszką, gorgonzolą i rumianymi migdałami, włoskiej bruschetty z pomidorami, carpaccio wołowego z kaparami i parmezanem, sałaty Caprese z aromatyczną bazylią, kremu ze świeżych pomidorów z grzankami. Specjałem będzie również wybór włoskich wędlin, podanych z chrupiącym pieczywem i oliwkami z pestkami, sałaty z włoskimi serami i owocami. Miłośnicy past na pewno znajdą coś dla siebie, w menu będą bowiem zarówno sztandarowe dania kuchni włoskiej, jak lazania czy też canneloni, jak i mniej znane, ale niezwykle smakowite rodzaje past. Wśród deserów natomiast pojawi się tiramisu obsypane aromatycznym i lekkim jak puch kakao i lekka tarta z owocami. 8 marca zapraszamy Panów ze swoimi Paniami na kolację przy świecach, której nastrój podkreśli muzyka na żywo. Do wyboru gości będą zarówno dania z karty, jak i specjalnie na ten dzień przygotowane, wyjątkowe kompozycje menu. Wieczór w „Weselu” przy świecach, z widokiem na Rynek, może okazać się niezapomniany, a restauracja zadba, by każda Pani poczuła się w ten wieczór wyjątkowo. Restauracja „Wesele” Rynek Główny 10 tel. 012 422 74 80 [email protected] www.weselerestauracja.pl artykuł promocyjny Dzień Kobiet w Weselu Ciao tutto bene {kuchnia} artykuł promocyjny Od dawna jesteśmy pod ogromnym wrażeniem miłości, pasji i niespożytej energii, z jaką wszyscy Włosi, niezależnie od pozycji społecznej i majątku odnoszą sie do jedzenia, rodziny i samego życia. Tak sie składa, że jest to również nasza pasja – dobre jedzenie dla każdego, bez względu na wszystko. Na co dzień mieszkamy i pracujemy w Krakowie, jednak na krótsze i dłuższe wypady zawsze wybieramy się do Włoch. Ostatnio znów odwiedziliśmy Toskanię – pełno tam urokliwych miejsc na malowniczych pagórkach, ni to wiosek, ni miasteczek, zatopionych w winnicach. Panzano, San Gimigniano, Montepulciano, S.Giovanni, Montalcino... Ich gospodarze otwierają przed nami swoje piwnice, pełne butelek doskonałego wina, częstują jedzeniem prostym, ale robionym z najlepszej jakości produktów... Każda wyprawa w te okolice sprawia, że na nowo przypominamy sobie smak życia. W czasie jednej z podróży mieliśmy okazję poznać Dario Cecchiniego, którego Jamie Oliver opisał w swojej „Włoskiej wyprawie” jako jednego z najlepszych rzeźników tego kraju, częstującego swych klientów m.in. sushi del chianti – jedzoną pałeczkami toskańską wersją steku tatarskiego. Mięso od niego zamawia sam Jack Nicholson, a sam Ceccino słynie ze swej niepowtarzalnej, perfekcyjnej wręcz pamięci. Nie tylko zna na pamięć całą „Boską Komedię”; kiedy my sami nie odwiedziliśmy go przez sześć lat, przy następnej wizycie poznał nas od razu. Jedną ucztę w jego kuchni pamiętać będziemy szczególnie długo: wszyscy goście siedzący przy wspólnym długim stole, kelnerzy wnoszący kolejne dania, a sam Dario, w charakterystycznym fularze i czerwonych spodniach, opowiada historię swego życia. Długie biesiady przy kieliszku klasycznego chianti, rozmowy o jedzeniu i smakowanie kolejnych dań – takie wieczory mogą przytrafić się tylko w Toskanii. Namiastkę naszych włoskich wypraw odnajdujemy w Krakowie, na ulicy Poselskiej. W Pizzerii Trzy Papryczki wspomnienia Italii zaczynamy zwykle od bruschetty: dużych, opiekanych kromek chleba z dodatkami, których smak od razu przenosi nas do krainy słońca i wina. W Corleone wstępem są natomiast crostini, zaś podawane w obydwu miejscach jedwabne chusteczki z sosem {kuchnia} pesto, czyli fazzoletti di seta al pesto - delikatny makaron, przyrządzany na sposób liguryjski – to potrawa prosta, a jednak wybitna w smaku. Jest w Corleone także panzanella: toskańska sałatka z chleba, pomidorów i papryki, jedna z najbardziej oryginalnych i charakterystycznych dla regionu południowych Włoch przekąska. Nigdy nie odmawiamy porcji porchetty, pieczeni wieprzowej, przyrządzanej z dodatkiem szałwii, cytryn i rozmarynu. Na deser zwykle decydujemy się na sery, szczególnie pecorino, które w tym miejscu jest identyczne jak to, podawane we włoskich domach i gospodach. Równie chętnie odwiedzamy położoną tuż obok Corleone Pizzerię Trzy Papryczki. Nowa karta tego miejsca jest nam szczególnie bliska – rostbef siekany z grilla to niemal cytat z kuchni Cecchiniego, podobnie steki: wołowe, wieprzowe, z kością lub bez, wszystkie podawane z grilla. Oryginalne smaki Włoch odnajdujemy też w podawanych przy Poselskiej winach. W Trzech Papryczkach najchętniej pijemy Chianti Buondonno, czerwone wino ze szczepu Sangiovese, z winnicy Gabriele Buondonno. Próbując go, zawsze wspominamy, z jaką pasją Gabriele opowiadał nam o winach, gdy gościliśmy w jego posiadłości. W Corleone zamawiamy zwykle wina z Fattoria di Rignana lub Fattoria Poggerino – klasyczne, wytrawne Chianti Classico lub Riserva, obydwa intensywne, świetnie zbalansowane i żywe w smaku. Przy większych okazjach sięgamy po sprowadzone z Montalcino słynne Brunello. Ulokowane na wznoszącym się na ok. 100 m wzgórzu Montalcino jest widoczne z daleka. Ale trzeba się doń wybrać specjalnie, bo choć leży zaledwie 40 km od Sieny i 100 km od Florencji, nie wiedzie tędy autostrada. Zresztą temu położeniu na uboczu, zawdzięcza Montalcino swoje istnienie. Brunello to arcydzieło, Ferrari wśród win, mówią w Montalcino. Moda na nie przyszła w 1980 r., kiedy jako pierwsze we Włoszech otrzymało znak DOCG (kontrolowanego i gwarantowanego oznaczenia pochodzenia). Zamawiamy je zawsze, kiedy trafia się okazja do świętowania. Wieczór w prawdziwym włoskim stylu? W Krakowie możliwie jest to tylko w Trzech Papryczkach oraz Restauracji Corleone. O toskańskich podróżach opowiadali: Magda i Marek, miłośnicy Italii, stali klienci Restauracji Corleone Miasto Kobiet 2009 23 {kuchnia} - restauracja z włoskim smakiem Pepe Rosso ul. Kupa 15, Kraków 012 431 08 75, [email protected] S zukacie miejsca, gdzie moglibyście nauczyć się włoskich smaków? Polecamy Pepe Rosso na krakowskim Kazimierzu, gdzie szef kuchni Łukasz Przybylski dba o to, by w karcie znalazła się prawdziwa włoska klasyka. W Pepe Rosso od środy wieczorem można zjeść świeże ryby i owoce morza: doradę pieczoną w piecu, ostrygi zapiekane z prosecco, spaghetti z ostrygami i suszonymi pomidorami, duszone ośmiorniczki w sosie pomidorowym czy specjalność restauracji – krewetki, małże, kalmary i ośmiorniczki podane na patelni. Z dań mięsnych znajdą Państwo w Pepe Rosso cotoletta alla milanese (czyli kotlet cielęcy z kością, podawany z pomidorami, czosnkiem i bazylią), saltimbocca alla Romana (czyli cielęcinę z szynką San Daniele i szałwią) oraz wiele innych dań. Menu w Pepe Rosso nie bę- ul. Józefa 26, Kraków tel: 012 421 25 02 [email protected] 24 Miasto Kobiet 2009 dą rozczarowani wielbiciele makaronów, które są robione (podobnie jak chleb) na miejscu w restauracji. Klasyczne ravioli nadziewane świeżym szpinakiem i serem riccotta podawane ze świeżymi pomidorami czy tagliatelle z cukinią i krewetkami, zaspokoją najbardziej wyrafinowane gusta. Zapraszamy serdecznie do Pepe Rosso, gdzie na dwóch kondygnacjach (przytulny parter dla niepalących i kameralna piwniczka) posmakują Państwo za naszym pośrednictwem wspaniałych dań kuchni włoskiej oraz win. Nie zapominamy o najmłodszych klientach, dla których przygotowaliśmy menu dziecięce oraz – dla tych najmniejszych – specjalne krzesełka. Jeśli chciałbyś zasmakować najlepszych steków w mieście, wpadnij na Kazimierz, gdzie znajduje się PIMIENTO argentino grill, restauracja serwująca świeżą, najwyższej jakości wołowinę argentyńską. Kuchnia jest półotwarta. W związku z tym, smakosze i goście restauracji mogą zobaczyć na własne oczy, jak powstają dania. Nie zapomniano również o tym, że smak należy podkreślić dobrym winem. Dlatego w skromnych, ale przytulnych wnętrzach czeka na was duży wybór win z Argentyny, Chile i Urugwaju. artykuł promocyjny Restauracja musi żyć, muszą przychodzić do niej przyjaciele, znajomi, rodzina. Tego właśnie Łukasz Przybylski nauczył się pracując na Sycylii oraz od Lorenzo Pilli, Sardyńczyka, z którym niegdyś pracował w Krakowie, a który obecnie prowadzi własną knajpkę w Toskanii. Praca we Włoszech oraz z Lorenzo dały mu podstawy do zrozumienia włoskiej kuchni. Arystokracja wśród pierogów Rozmowa z Andrzejem Miczykiem, właścicielem restauracji Pierogi Paradise kąd wziął się pomysł na miejsce, gdzie królują pierogi? Wszystko zaczęło się od cioci Janki… Urodziłem się w Anglii, w rodzinie polskich powojennych emigrantów. Czasami przyjeżdżała do nas „przyszywana” ciocia Janka, traktowana przez nas jako „zastępcza babcia”. Robiła nam zawsze pierogi, przede wszystkim ruskie, czasem z mięsem. Ledwo weszła do domu, już o nie prosiliśmy. Być może pierogi ciotki były zwykłe, ale zapamiętałem je jako coś pysznego. Potem, gdy przyjeżdżałem do Polski w sprawach zawodowych, nigdy nie mogłem znaleźć pierogów, które by mi smakowały. Były mdłe, miały grube ciasto, faszerowane były najtańszym mięsem… Nie byłem usatysfakcjonowany. Zacząłem robić pierogi w domu w Anglii wraz z czwórką moich dzieci. Stało się to naszą tradycją rodzinną. Dziś też, gdy się spotykamy, robimy sobie czasem „wieczory pierogowe”. Już kilka lat temu miałem koncepcję na taką restaurację. Na czym polega wyjątkowość oferty „Pierogi Paradise” ? Pierogi są tradycyjną polską potrawą, ale mają opinię dania zwykłego, chłopskiego. My chcemy pierogi nobilitować. Oferujemy 12 rodzajów pierogów: klasyczne pierogi z kapustą i grzybami, „nobilitowane ruskie”, ale mamy w karcie także pierogi z łososiem i szpinakiem, z cielęciną marynowaną w czerwonym winie, słodko-kwaśne z kurczakiem czy zielone pierogi ze szpinakiem. Oprócz tego 4 rodzaje słodkich pierogów: z żurawiną, miętą, czekoladą albo owocami. Pierogi lepione są oczywiście na miejscu. Ciasto jest cienkie, używamy do niego takiej mąki, jaka używana jest w kuchni włoskiej. Nasze pierogi są więc na pewno zdrowsze niż typowe polskie pierogi. Farsze są z najlepszej jakości składników. Osobno podajemy dodatki do pierogów: np. oliwki z ziołami; klarowane masło czy maślankę z czosnkiem. Oferujemy także pełną kartę win. Jest to przełamanie pewnego stereotypu, gdyż w Polsce zwykło się uważać, że do pierogów pasuje tylko piwo lub wódka. Oczywiście w menu są też zupy, sałatki, dania mięsne i rybne. R E S TA U R A C J A P I E R O G I PA R A D I S E Kraków, Kazimierz, ul.Nowa tel. 012 430 15 47, [email protected] www.pierogiparadise.pl Które pierogi poleciłby Pan szczególnie? Do moich ulubionych należą pierogi z wołowiną z dodatkiem pomidorów i papryki − według mojego własnego pomysłu. A które cieszą się największą popularnością wśród klientów? Pierogi z kurczakiem i szpinakiem oraz „Pierogi Szefa” według mojej receptury, z serem cheddar i aromatycznymi ziołami prowansalskimi, które podajemy prosto z patelni. Proszę powiedzieć coś o wystroju restauracji. Chcąc uszlachetnić pierogi odwołujemy się do tradycji szlacheckiej, kresowej. Te motywy widoczne są na tapetach i w strojach kelnerów, którzy noszą charakterystyczne pasy sarmackie. W trzech salach – niebieskiej, czerwonej i złotej – wiszą czarno-białe grafiki przedstawiające elementy tradycyjnej polskiej architektury. artykuł promocyjny Czy można u Państwa zorganizować przyjęcie okolicznościowe? W restauracji jest 50 miejsc. Organizujemy przyjęcia weselne, komunijne, spotkania biznesowe. Kładziemy nacisk na obsługę firm, które mają zagranicznych kontrahentów. Spotkanie w naszej restauracji to bardzo dobra okazja dla firm, żeby zaprezentować swoim klientom tradycyjne danie polskiej kuchni w bardzo eleganckiej oprawie. {książka} Chrystus z Mezquital Semana Santa – Wielki Tydzień – należy w Ameryce Łacińskiej do najważniejszych świąt Kościoła katolickiego. Także w tutejszej obrzędowości ludowej odbierane jest jako czas ekspiacji, oczyszczania z grzechów, chwilowego smutku, a potem eksplozji radości wywoływanej wieścią o zmartwychwstaniu, o przezwyciężeniu mocy śmierci Wielkanoc jest czasem cyklicznej, wiosennej inicjacji, świętem przechodzenia przez próby cierpienia, głęboko zakorzenionym w prekolumbijskich tradycjach indiańskich. Między innymi dlatego została zaakceptowana w rytualnym kalendarium odwiecznych mieszkańców Meksyku, dla których Chrystus, prezentowany przez misyjny Kościół katolicki, stał się najdoskonalszym uosobieniem świadomej zgody na mękę, mającą dopomóc także tym, którzy nie należeli do jego ludu, byli nieznani, a jednak warci tego, by oddać za nich życie. W mentalności pierwotnych mieszkańców Ameryki, do których dotarli chrześcijańscy misjonarze, historia Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego utożsamiona została z mitem Quetzalcoatla – Białego Boga Indian, herosa-prawodawcy, który zstąpił na ziemię po to, by zbawić świat i aby własnym cierpieniem za ludzi okupić trwanie kosmosu. Misteria wielkanocne w państwach Ameryki Łacińskiej dalece odbiegają od tradycji europejskiej. Cechuje je posunięty do teatralnej skrajności realizm odtwarzanego dramatu. Wczesny zmierzch w Mezquital. Jest Wielki Czwartek, na placu przed kościołem rozpocznie się za chwilę msza z oratorium na temat Ostatniej Wieczerzy. Juan Diego, miejscowy kapłan, w dramatyczny sposób relacjonuje jej przebieg i opowiada o smutku Mistrza wobec zdrady jednego ze swych uczniów. Za długim stołem, na połączonych ławach siedzi dwunastu „apostołów” i „Jezus”. Przed nimi w plastikowych kubkach zastępujący wino mezcal, mocny napój alkoholowy, przyprawiany do smaku... robakami. Tylko „Mistrz” jest całkowicie przebrany w białą tunikę i przepasany jaskrawoczerwoną szarfą. Każdy z „apostołów” zaznacza swój status jednym z przypisywanych sobie atrybutów. Po rybackiej sieci przerzuconej przez ramię najłatwiej rozpoznać brodatego Piotra-Szymona. 26 Miasto Kobiet 2009 {książka} Dochodzi północ. Za chwilę przyjdą po „Jezusa” „rzymscy żołnierze”. Od tego momentu zacznie się prawdziwa gehenna wybrańca. Autentycznie kopany i biczowany, ociekający krwią zmieszaną z błotem, będzie oczekiwał świtu w miejscowym karcerze. Dziesiąta rano. Trzydziestostopniowy upał. Na placu centralnym Zocalo gęstnieje kolorowy tłum. Wszyscy czekają na „Chrystusa”. Podobno jest górnikiem w jednej z pobliskich kopalń srebra. Jako pierwszy pojawia się na koniu rzymski oficer, zmuszając gapiów do rozstąpienia się. Za nim kilkunastoosobowy oddział legionistów, otaczających ubranego w białe szaty „Jezusa”. José Pablo de Soto ma dwadzieścia kilka lat. Do wieku chrystusowego trochę mu zatem brakuje. Żeby zostać lokalnym wcieleniem Chrystusa musiał przejść, niezależnie od spowiedzi i komunii, obowiązkowe badania lekarskie i testy... sprawnościowe. Sam krzyż waży bowiem około 40 kilogramów, a droga na lokalną Golgotę, usytuowaną na komunalnym wysypisku śmieci poza pueblem, to prawie dziesięć kilometrów! Miasto Kobiet 2009 27 Sąd rozpoczął się dokładnie w południe. Założenie korony cierniowej poprzedziło biczowanie, po którym plecy wybrańca po raz kolejny spłynęły świeżą krwią. Wkrótce potem „Poncjusz Piłat” – w cywilu właściciel lokalnego lombardu – zdał się na wyrok „kapłanów Synhedrynu” i tłumu. Podejmując tę dramatyczną decyzję, kazał sobie – zgodnie z przekazami Ewangelii – podać wodę i z wyraźną ulgą umył ręce. Pod prażącym niemiłosiernie słońcem ten symboliczny gest samooczyszczenia stał się z pewnością jednym z niewielu przyjemnych elementów odgrywanego misterium. Dzieciaki, zerkające przez szparę w ścianie plastikowego baldachimu, złośliwie komentują rozrzutność Piłata. O tej porze roku w dolinie Mezquital woda należy bowiem do najrzadszych i najcenniejszych zasobów. Pnąca się stale pod górę, krętymi uliczkami, Droga Męki Pańskiej – nawet dla mnie, wolnego od krzyża i nieustannego ponaglania biczem na kolejnych „stacjach” – jest mocno wyczerpują- ca. Niekiedy poruszeni brutalnością widowiska znajomi starają się pomóc José. Rzymscy legioniści są jednak nieugięci. „Wybraniec Boży” musi cierpieć. Sam przecież przez wiele miesięcy starał się o tę rolę. „Maria Magdalena”, ubrana w białe szaty z wyhaftowanymi pieczołowicie gwiazdami, lnianą chustą ociera mu z oczu krew, cieknącą strużkami spod cierniowej korony. Robię kolejne zdjęcie. Przez moment wydaje mi się, że widzę na krzyżu fantastyczne wprost odbicie twarzy. Efekt nadmiaru światła, czy optyczne złudzenie? To okaże się później, kiedy zacznę obrabiać materiał. Na wszelki wypadek powtarzam zbliżenie. W oczach Pabla autentyczny ból. – Tengo sed – szepce. – Chcę pić… Nic dziwnego. Upał cały czas się wzmaga, a „Chrystus” ma świadomość, że przed nim już tylko eskalacja bólu w trakcie krzyżowania, a potem jeszcze 24 godziny na krzyżu. Komunalne wysypisko śmieci to prawdziwa Golgota. Meksykańskiego Wybrańca obsiądą roje much. Tekst i zdjęcia: Jerzy R. Suchocki Valle de Mezquital, stan Hidalgo, Meksyk P rzygoda czeka za rogiem Szybkie pakowanie dobytku i niepewnie – w 25 stopniowym mrozie, o czym dopiero później dowiedzieliśmy się od kierowcy – wyszliśmy łapać „stopa”. Zderzenie z tym klimatem było dla nas niesamowitym szokiem. Pokonaliśmy 120 km do pierwszej przydrożnej knajpy na trasie Krasnojarsk − Irkuck. Późniejsze 25 min „autostopowania” okazało się zbyt ryzykowne. Po 10 minutach wszystko piecze, potem narastający ból, zwłaszcza podczas stania w miejscu. Najbliższym autobusem dostaliśmy się do Kanska (119 km) i tu nieoczekiwana kolej losu… Brak biletów na pociąg do Irkucka skazał nas na czekanie 19 godzin na dworcu Taką relację można było znaleźć w Internecie po piętnastym dniu dwuosobowej Ekspedycji III Sey Kraków – Pekin 2008, zorganizowanej przez portal internetowy www.zaile.pl. Jej patronem medialnym było Miasto Kobiet. Agata Krzemień (23 lata) pochodzi z Krakowa. Jest absolwentką szkoły muzycznej II stopnia i studentką V roku Akademii Pedagogicznej. Do teamu ekspedycji trafiła dzięki swoim zainteresowaniom, odwadze i nienasyconemu głodowi przygód. Kiedy dowiedziała się o wyprawie, pomyślała, że to coś, co może się zdarzyć raz w życiu, więc trzeba jechać. – Najbardziej kręciła mnie ta wielka niewiadoma. To było bardzo pociągające, wsiąść i jechać przed siebie. Mimo, że znajomi snuli czarne scenariusze, Agata nie miała obaw. Sądecczanin Witold Rybski (25 lat) do teamu trafił dzięki swojemu zapałowi, pasji poznawania i... dzięki narzeczonej Agacie. Jest magistrem biologii na UJ i instruktorem narciarskim. – Największą radością dla człowieka jest osiągnięcie czegoś, co jest po30 Miasto Kobiet 2009 zornie niemożliwe, przymknięcie niedowiarkom ust, udowodnienie, że jesteśmy w stanie – mówi. – To była wyprawa życia, pierwszy raz spędziliśmy cały miesiąc razem. Mogliśmy poznać siebie lepiej, podjąć nietuzinkowe wyzwanie i zrealizować ciekawy projekt. Wyruszyli z Krakowa 18 listopada. Jedyne, co było pewne, to cel – Pekin, i dzieląca ich od niego odległość 12 tysięcy kilometrów, a także fakt, że będą zdani na życzliwych autostopowiczom kierowców. Zarówno Agata jak i Witek to ludzie z pasją, ich głód poznawania nowych miejsc jest silniejszy od strachu i słabości. Mimo młodego wieku mają już na swoim kącie kilka wypraw: Agata – do Mołdawii, Norwegii, Portugalii, Szkocji, na Tajwan i do USA; Witek – na Półwysep Kolski za rosyjskim kołem polarnym i na marokańską Saharę Zachodnią. Mimo wcześniejszych doświadczeń pokonanie tego dystansu okazało się jednak bardzo trudne. – Balansowaliśmy na granicy wytrzymałości. Obserwowałem, jak Agata sobie radzi. Wiedziałem, że musimy wyeksploatować 99,99 procent naszych sił – wspomina Witek. Według Agaty najtrudniejszy moment mieli w Irkucku. −Było minus 20 stopni, staliśmy długo, bo wiedzieliśmy, że organizator ma zobowiązania wobec mediów… Przerażała nas wizja powrotu z odmrożonymi nogami. 13 grudnia, po 26 dniach tułaczki, dotarli do chińskiej stolicy. – Była radość, ulga, zmęczenie, ale też presja, żeby zwiedzać i zrobić miliardy zdjęć… to było przytłaczające. Zamiast sobie pofolgować wstawaliśmy bardzo wcześnie, żeby jak najwięcej zobaczyć. Z wyprawy przywieźli fotografie i wspomnienia. Najbardziej zachwycił ich widok Jeziora Bajkał. Siedzenie nad jego brzegiem było dla Witka aktem magicznym. Agata wspomina Mur Chiński, ale także pejzaż Mongolii. – Totalna dzicz, krajobrazy jak na Marsie, pustynia, którą od stolicy dzielą zaledwie kilometry. Zawarte podczas wyprawy znajomości obiecują sobie pielęgnować. Wiele osób, które ich podwoziły albo gościły w swoich domach, dopytuje się o zdjęcia. – Dzięki nim dotarliśmy – przyznają zgodnie. – Zobaczyliśmy, jak tam żyją ludzie. To było spotkanie z innym światem, takim wyizolowanym i – zdawałoby się – nieosiągalnym. Do kraju, do Krakowa, wrócili 19 grudnia. O godzinie 22:30 byli już pod domem Agaty, gdzie 32 dni wcześniej żegnali bliskich przed wyprawą. Aleksandra Budzińska { felieton } {felieton} KR Z S koro czytacie ten felieton, znaczy się, rozpylana w powietrzu wieść o kryzysie była sporo przesadzona. W innym wypadku nie byłoby tego tekstu, Miasto Kobiet przerzuciłoby się na artykuły sponsorowane, a wy – zamiast siedzieć w knajpie, gdzie prawdopodobnie nad piwem albo winem właśnie siedzicie – praktykowałybyście w zaciszu domowym żywot ascetyczny: żadnego alkoholu, papierosów, kosmetyków, seksu… To ostatnie prewencyjnie, bo jeśli zrezygnujecie z antykoncepcji (która wszak kosztuje), z prezerwatyw (jak wyżej), to zostanie wam skutek uboczny w postaci dziecka (które też kosztuje, i to ile…). Z drugiej jednak strony, im więcej dzieci, tym większe prawdopodobieństwo, że na starość nie wylądujecie w domu opieki społecznej. Skuteczny szantaż emocjonalny pod domowym dachem i po sprawie. Ale o tym trzeba myśleć już teraz, drogie panie – i pamiętajcie: córki, tylko córki! Na mężczyzn nie ma co liczyć, potomek płci męskiej mało jest ekonomiczny – inwestujesz weń praktycznie od pierwszego miesiąca ciąży (a to kosztuje) i nic z tego nie masz. Dlatego właśnie zdecydowałam się na córkę, a że pula genów to rzecz jakże istotna, doszłam do wniosku, że nie warto ryzykować z męskim materiałem. Jedna kobieta to cud natury, a pięć kobiet oznacza już pełnię doskonałą. Kierując się tą wiedzą, dostępną niestety tylko kobietom i przekazywaną z pokolenia na pokolenie, w piątkę zainwestowałyśmy w dziecko. W córkę, którą nazwałyśmy Fundacja Sztuki Nowej ZNACZY SIĘ, zdrobniale ZNACZY SIĘ. Chrzcić jej nie będziemy, bo mamy nieco inne zapatrywania ideologiczne, ale nie szkodzi, same chrzest bojowy przechodzimy, więc się wyrównuje. Kto przy zdrowych zmysłach w roku kryzysu międzynarodowego zakłada fundację zajmującą się sztuką? Odpowiedź brzmi – kobiety. My. Skoro już się człowiek przedrze przez proces zakładania, rejestrowania, odwoływania się od decyzji sądów, przez KRS-y, zaświadczenia z US-ów, ZUS-ów, świadectwa chrztów i bierzmowań, zaświadczenia, że się nie było notowanym, bigamistą ani pedofilem i że nie żyje się w konkubinacie – to wszystko przetrwa. Nawet pielgrzymki od instytucji do sponsorów. Na kolanach. Z różańcem w ręku i błagalnym śpiewem na ustach: Dej, panie, dej, na kulturę grosika dej, na ty sztuky, co to w miście taka jaka niedorobiona czy co, dej, panie, dej. Bo to takie artysty ubo32 Miasto Kobiet 2009 SU KAROLINA MACIOS żuchne, co to pies z kulawy nogu nie podejdzie do nich nawet, nie obwącha, bo nikt ich nie zna, na salonach nie bywają, dej, panie, dej. Grosza na sztuky, na pisarzy, co to się uczyć chcą, na rydaktorów, co to się uczyć chcą, na nauku, panie, na nauku, dej… Dziecię nasze wymagające, ale która matka nocy nie zarywa, żeby ukoić, wykarmić, utulić i wychować? A że tu akurat matek pięć, więc każda z nas przez bite cztery noce z rzędu śpi spokojnie i snu błogiego nic jej nie zakłóca. Hm, może to dlatego, że zebrania Fundacji mamy w pijalni win francuskich? Kryzysom się nie poddajemy, ani gospodarczym, ani twórczym, ani wieku średniego – czego i wam, drogie panie, na wiosnę życzę. Ja, kobieta, wam, kobietom, z okazji Dnia Kobiet, na łamach Miasta Kobiet, z samego serca Fundacji założonej przez kobiety życzę wiary w przetrwanie każdego kryzysu. A gdybyście w dobie kryzysu chciały zainwestować w dziecię, to zapraszamy w kwietniu do naszej galerii na wystawę „Książka dobrze ilustrowana” i na warsztaty z dziećmi. Gdybyście jednak wolały założyć własną fundację, dajcie znać, ułożymy wam piosnkę dla sponsorów: dej, panie, dej, grosika dej… www.znaczysie.com.pl Karolina Macios jest autorką książki „Wszyscy mężczyźni mojego kota” (wyd. ZNAK) Karolina Macios, fot. Anna Ciupryk DZIECIĘ DOBY {moda} {moda} Święta SAPU CFA 2008, kolekcja Peggy Pawłowski, fot. Paweł Kamiński Junk Fashion Show, fot. Paweł Kamiński Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru zdążyła nas już przyzwyczaić do swych imprez. Pierwszą z zaplanowanych na początek tego roku mamy już za sobą. To Ekofashion Weekend 2009, któremu przyświecała idea podtrzymywania w modzie wartościowych tendencji w rodzaju stylu ECO. Tegoroczna edycja miała na celu zachęcić do mody z recyklingu i twórczego traktowania odzieży używanej oraz uwrażliwić na potrzebę segregacji odpadów. Pokaz Junk Fashion Show pod patronatem Myspace Polska zgromadził taką liczbę publiczności, że jej część nie zmieściła się w sali widowiskowej NCK i oglądała pokaz na telebimie. Było warto. Podczas papierowej części pokazu modelki prezentowały między innymi niezwykłe kreacje ze skrzydłami, a na wybiegu dominowały kolory indygo i głęboki fiolet. Z kolei inspiracją dla strojów, wykonanych z tkanin „z odzysku” była kultura Rosji. Studenci drugiego roku sięgnęli zarówno do sztuki współczesnej, jak i na moskiewską i podmoskiewską ulicę. Były więc błyszczące legginsy, bogate suknie dla nuworyszek i znowu popularne walonki. Jednak najciekawsza impreza, firmowana przez SAPU, jeszcze przed nami. To Cracow Fashion Awards 2009 – największy w kraju pokaz młodych projektantów mody, absolwentów SAPU właśnie. Pokaz, wpisany do kalendarza na 21 marca, będzie trzynastą edycją tej corocznej imprezy, która od trzech lat odbywa się pod obecną nazwą. Tym razem w NCK zobaczymy ponad 50 nowatorskich kolekcji. Poprzeczka znalazła się wysoko – ubiegłoroczna zwyciężczyni, Peggy Pawłowski, wygrała także prestiżowy konkurs dla projektantów „Złota Nitka” w Łodzi oraz Oskary Fashion. Jedno jest pewne – rywalizacja będzie zacięta, tym bardziej, że tegoroczne Cracow Fashion Awards będzie częścią Cracow Fashion Week, realizowanego przez SAPU przy współpracy z Galerią Kazimierz. [AP] więcej: www.ksa.edu.pl Miasto Kobiet jest patronem medialnym pokazów Miasto Kobiet 2009 33 z bloga Gabrieli Francuz: Trotzki spodobał mi się ze względu na swoją niekwestionowaną oryginalność. Nieczęsto widzi się na ulicy kogoś, kto wygląda jak żywcem wyjęty z końca XIX w. I na dodatek podkreśla, strojem i słowem, że nosi się androgynicznie – nie do końca po męsku, i nie do końca kobieco. Trotzki mnie tym zaskoczył. – Na pytanie „Co cię inspiruje?” projektanci mody udzielają bardzo różnych odpowiedzi. Regularnie we wszystkich wypowiedziach przewija się jednak jeden motyw. Ulica Z całą swą nieprzewidywalnością, zaczepnością, koniecznością dostosowania się do konwenansów i chęcią zaznaczenia własnej indywidualności – jest nieustannym źródłem pomysłów i skojarzeń, z których korzystają zarówno twórcy wysokiego krawiectwa, jak i licealistki, szukające sposobu na zamanifestowanie własnej osobowości. Bo na ulicy znaleźć i zobaczyć można przecież niemal wszystko. Kraków, choć ostatnio odrobinę turystycznie wyludniony, nie jest pod tym względem wyjątkiem. Trendy duże, małe i te najmniejsze, które przemkną zupełnie niezauważone, obejmują swoim zasięgiem całe narody (spójrzcie na „obrandowane” z góry na dół wielkimi – i im bardziej widocznymi, tym lepiej – markami Japonki!), subkultury (kogo choć raz nie przeraziło emo-dziecko w obcisłych spodniach i graficznym makijażu?), naukowe instytuty (studenci górnictwa AGH i młodzi graficy z ASP – nie do pomylenia) i grupy zawodowe. A wszystkich ich fotografuje ciągle rosnąca w siłę armia blogerów, prowadzących ścisły rejestr ulicznych trendów. Przynajmniej jednego własnego dress-huntera, dokumentującego modę wprost z ulicy, doczekało się chyba każde większe miasto Europy, Stanów Zjednoczonych i Japonii. Ogromna większość lustro ulicy blogów skupia się na fotografowaniu ludzi w wieku szkolno-studenckim, ubierających się głównie w second-handach i w tanich sklepach, nastawionych na masowego klienta. Bywa ekstrawagancko i z pomysłem, jednak przy kolejnym blogu dojść można do niesłusznego wniosku, że cały świat wygląda i ubiera się dość podobnie. Na szczęście są wyjątki. Cudowną świeżością tchnie zawsze helsinski www.hel-looks.com – fotografie tam pokazywane stały się kultowe i doczekały kilku dość znaczących wystaw, wyznaczając poziom trudny do przeskoczenia − zarówno jeśli chodzi o in- wencję w wyszukiwaniu modeli, jak i sposób ich fotografowania. W nurcie „szafiarek” − czyli dziewczyn, które na blogu pokazują zawartość wyłącznie własnej szafy – wybija się dziewczyna w nieco większym niż popularne 36-38 rozmiarze: Francuzka z bigbeauty.over-blog.com. Jej zabawne i pełne uroku stylizacje przełamują mnóstwo stereotypowych wyobrażeń na temat tego, co pełniejsze w kształtach kobiety powinny na siebie zakładać. Swego rodzaju karierę zrobiła właścicielka blogu itscorykennedy.wordpress.com − Cory Kennedy. Prześliczna 18-lat- {moda} ka nie tylko wypracowała własny, oryginalny styl ubierania, ale i stała się prawdziwym internetowym fenomenem. Zapraszana do udziału w imprezach branży modowej na całym świecie, zagrała w teledysku zespołu Good Charlotte, a T-shirt z nadrukiem wspólnego zdjęcia jej i Paris Hilton rozszedł się (pomimo ceny 99 dolarów) niemal błyskawicznie. Polskie szafiarskie blogi modowe, na które warto zajrzeć choć od czasu do czasu, prowadzą: Harel z lookbook.blox.pl oraz Ryfka Sztywniara (szafasztywniary.blogspot.com). Niestety, zakres sklepów, z jakich korzystają polskie szafiarki, zazwyczaj wyczerpuje się na kilku najbardziej dostępnych markach (Zara, H&M, Promod) oraz second-handach. Klasą samą dla siebie jest zawsze www.thesartorialist. blogspot.com. Tu najciekawiej ubranych ludzi Nowego Jorku (a także Mediolanu, Rzymu i Paryża), w scenografii dość neutralnej, lecz w sytuacjach raczej prywatnych niż zawodowych, fotografuje Amerykanin Scott Schuman. 39-letni nowojorczyk od lat zajmował się marketingiem mody; pracował dla Valentino‚ Helmuta Langa‚ Jeana-Paula Gaultiera‚ prowadził własny showroom. Po wypadkach z 11 września zamknął firmę, jednak nie odwrócił się od modowego biznesu. Postanowił fotografować swoich znajomych: krawców, dziennikarzy, PR-owców, bywalców pokazów oraz zwykłych – lecz niezwykle ubranych – ludzi i zamieszczać ich zdjęcia w Internecie wraz z krótkim komentarzem. Dziś prowadzony przez niego blog odnotowuje 70 tysięcy wizyt dziennie (czyli 2 miliony odsłon rocznie!), a sam autor przez tygodnik „Time” uznany został za jedną ze 100 najbardziej wpływowych osób w modzie. Już po sukcesie strony związał się z amerykańskim magazynem dla mężczyzn „GQ”, a swoje fotografie sprzedał m.in. pismu „Vogue”. Czy podobna kariera czeka krakowiankę, Gabrielę Francuz, prowadzącą www.streetfashionincracow.blogspot.com? Dwudziestolatka, której „Gazeta Wyborcza” zaproponowała prowadzenie własnej rubryki z fotografiami najciekawiej ubranych przechodniów, skupia się na razie na osobach w swoim wieku. Jednak być może i ona zauważy kiedyś fantastycznie ubrane 30-latki, odważne i eleganckie 40-latki, 50-latki, które bynajmniej nie wyglądają na emerytki i wreszcie – last but not least – panie w wieku 70+, które inwencją, ekstrawagancją, wyczuciem stylu, klasy i koloru nie ustępują ani o krok swoim córkom, wnuczkom i sąsiadkom. MATYLDA STANOWSKA Zdjęcia Gabriela Francuz www.streetfashionincracow.blogspot.com Polecamy blogi: stilinberlin.blogspot.com www.street-style.com.ua stockholmstreetstyle.feber.se www.hel-looks.com www.street-fashion.ru www.streetfashionincracow.blogspot.com www.thesartorialist.blogspot.com MODA Moda Sephora inaczej w Platinium Kto nie zna fitnessclubu Platinium (ul. Lea 213), nie pomyślałby w ten sobotni wieczór, że miejsce to na co dzień wypełniają osoby w strojach sportowych. Walentynkowa impreza zmieniła kolorowe wnętrze klubu w wybieg dla modelek. Królowała na nim moda francuska: modelki z agencji Adeli Models prezentowały najnowszą, wiosenną kolekcję strojów dziennych i wieczorowych marki BGN Paris. [MS] fot. arch. org. NEWS Perfumeria Sephora zorganizowała dla swoich najlepszych klientów wieczór pod hasłem „Chcesz być kochaną, zacznij od siebie”, który miał im przybliżyć tajemniczo brzmiące nazwy najnowszych zabiegów z zakresu medycyny estetycznej i kosmetyki profesjonalnej oraz postawić przysłowiową kropkę nad „i” pokazem wyszukanych fryzur oraz trendów w koloryzacji. Do współudziału zaproszono Face and Body Institute, NailSpa Studio i Akademię Fryzjerską Maniewski. Gościem specjalnym wieczoru była Anna Dereszowska. [AP] Walentynkowe święto mody W walentynkowy wieczór Hotel Rubinstein na Kazimierzu otwarł podwoje dla świata mody. Laura Obrzut zaprezentowała artystyczną bieliznę utrzymaną w klimacie kabaretu. Galeria MOJE MARZENIE (ul. Meiselsa 22) pokazała wygodne i eleganckie stroje z ekologicznej przędzy lnianej w stonowanych kolorach. Swą kolekcję pokazał też BOUTIQUE CLARE (ul. Długa 48). Można w nim znaleźć autorskie kreacje projektantów włoskich, hiszpańskich i polskich. Między pokazami zaprezentowano ofertę ekskluzywnych salonów urody, m. in.: Farmony, Mariacki SPA i Salonu Pięknego Ciała. [AB] Maleńczuk Maciej Maleńczuk, fot. arch. org. 7 marca w Klubie Loch Ness (ul. Sławkowska 14) odbędzie się pierwsza z cyklu imprez „Sto kobiet”. Jej gościem będzie Maciej Maleńczuk. Ideą imprez tego nowego, krakowskiego cyklu są występy artystów – mężczyzn dla wąskiej grupy kobiecej publiczności. Na wieczór z Maleńczukiem sto kobiet będzie mogło wejść na bezpłatne zaproszenia. Dopiero po jego koncercie, około godz. 23, do pań będą mogli dołączyć panowie, a DJ zadba o to, by świetna zabawa potrwała do rana. Początek o godzinie 20. Imprezę organizuje biuro Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Etiuda&Anima w Krakowie. „Miasto Kobiet” jest patronem medialnym cyklu. Nowe miejskie spa fot. Endorfina Od 1 lutego działa w Krakowie Endorfina City Spa przy ul. Kochanowskiego 12. Już od wejścia robi wrażenie wysmakowany wystrój – ciemny brąz mebli doskonale prezentuje się na tle dekoracyjnych tynków w piaskowym kolorze. Spośród gabinetów zabiegowych w ostatnie Walentynki oblężenie przeżywał zwłaszcza gabinet do zabiegów na ciało z dwoma łóżkami do masażu i łaźnią parową. Z kolei w innym gabinecie znajdziemy jedyne w Krakowie wodne łóżko LLUVIA do zabiegów na ciało. Jest tu też wykładana od podłogi po sufit misterną mozaiką łaźnia parowa oraz sucha sauna fińska. [AP] Marilyn Monroe z Haircoif Salon Haircoif proponuje kobietom, by wiosną i latem dały upust wyobraźni i zainspirowały się kreacjami gwiazd ekranu i sceny. A więc styl glamour czy raczej amazonki? Wolisz być blondynką czy brunetką? Fryzura Bond Girl wzorowana jest na włosach Ursuli Andress, pierwszej partnerki Jamesa Bonda. NeoPunk to fryzura dla kontestatorek i wielbicielek Sex Pistols. Włosy poddano dekoloryzacji na platynowy, spatynowany blond. Styl Rock’n’Roll wylansowała rockmenka i bojowniczka Patti Smith. Jego atrybuty to długa grzywka i ciężkie, gęste włosy przycięte w carre. Glamour, czyli fryzura a la Marilyn Monroe, strzyżona jest w stylu carre, z uniesionym tyłem i opadającymi ku przodowi, wycieniowanymi pasmami. [AP] Mężczyźni W Dzień Kobiet Piano Rouge (Rynek Główny 46) zamieni się w klub otwarty wyłącznie dla kobiet. Wystąpi… męska grupa artystów nazwana „Mężczyźni kobietom.” Będzie, jak na damski wieczór przystało, trochę zabawy ze stylizacją fryzur (Klub Maniewski) i strojów (stylistka Ewa Radwan). Będzie można porozmawiać o zabiegach kosmetycznych z ekspertami z Face&Body Institute i NailSpa Studio. „Miasto Kobiet” jest patronem medialnym wieczoru. kobietom fot. Łukasz Radzięta Sto kobiet kontra {muzyka} } {moda iel B Wielka tekst: Matylda Stanowska, fot.: Marcin Urban W iosna i lato 2009, podobnie jak mroźny i śnieżny schyłek zimy, zdecydowanie należeć będą do bieli. Inspiracja chłodną barwą śniegu nie jest jednak obowiązkowa, a sama definicja koloru białego wykazuje istotną skłonność do transgresji. Mamy więc na wybiegach biel waniliową, kremową, śmietankową, a niektórzy za jej odmianę skłonni są również uważać tzw. kolor nude – cielisty, naturalny beż. Połączenie tej właśnie barwy z klasycznie pojmowanym białym – świeże, dawno nie widziane, zaskakujące – było jednym z motywów przewodnich wiosennych wybiegów mody. Nie przemija też czas kontrastu bieli z czernią. Tu zauważa się ciągłą grę fakturą, wzorem i tkaniną: koronka z flauszem, flanela z jedwabiem, motyw ażurowy z grubym splotem wełny. Jest pięknie, prosto, minimalistycznie – biel nie szuka towarzystwa ozdób ani 38 Miasto Kobiet 2009 przeładowania dodatkami. Świetnie radzi sobie sama w zestawach white on white: czysta, samotna, nie pozwalająca niczym się zakłócić. Najwięcej bieli sezonu 2009 pokazała Stella McCartney. Sprawnie mieszając odcienie gołębie i porcelanowe beże z czystą bielą, uzyskała zachwycający efekt kobiety szykownej, a jednocześnie silnej; nie wypierającej się własnej wrażliwości, ale świadomej własnych zalet. Wyraźnie zaznaczone ramiona, marynarki o przedłużonej linii to klasyczna gra w damskie/męskie, cytat z mody lat 80. Biel z czernią i zwierzęcymi wzorami miksuje się u Gucciego i Dolce&Gabbana, w opcji op-art powraca u Alexandra McQueena. Dior zastąpił granat czernią i tak zmodernizowany, łączony z bielą styl marynarski pokazał m.in. na torebkach. Wzory czarno-białe, sięgające do estetyki graffiti, zaprezentował też Marc Jacobs. Wniosek? Nie boimy się bieli tego roku. Nigdy nie będzie jej za dużo. spodenki koronkowe – Piotr Czachor (Terytoria Mody); kapelusik – Izazella Fashion; bluzka – szafa stylisty; buty – własność Kuby Ziemirskiego Od spranego dżinsu po indyjski, nasycony granat – wszystkie odcienie niebieskości są znowu jak najbardziej „in”. Choć fiolet wciąż (przynajmniej w polskich sklepach) pozostaje numerem jeden, granaty, błękity i odcienie lawendy zgrabnie przebijają się do pierwszego rzędu. Największe tryumfy święci szafir. Nasycony, głęboki kolor jest niemal doskonale uniwersalny – podkreśla każdy prawie typ urody i każdemu wiekowi odejmuje kilka lat. Najszlachetniej prezentuje się w wydaniu luksusowym – na jedwabiu, wieczorowych sukniach, koronkach. Max Azria, Salvatore Ferragamo i Valentino pokazali odcienie szafirowe w wersji nocnej, ekskluzywnej; lżej potraktował je John Galliano i Versace. Tu widzimy przede wszystkim blask i szyk – świecące, nabłyszczane tkaniny łączą się z kolorem złotym (który wraca po dwóch zaledwie latach nieobecności) i wężowym wzorem. Zaskakująco, ale i zachwycająco. sukienka szafirowa, szal szafirowy – Yakamoz Atelier; kapelusz i biżuteria – szafa stylisty; torebka – Izazella Fashion Ocean szafiru sukienka koronkowa, toczek – Kuba Ziemirski; futerko – szafa stylisty {moda} Cyrk przyjechał! Przyjechał do miasta cyrk, wodewil, kabaret. A wraz z nim – koronki, cekiny, świecące guziki i aplikacje. Balmain, Proenza Schouler, Alexander Wang pokazują, że bawić można się od rana... do rana. W ubiegłym sezonie koronkom całą kolekcję poświęciła Miuccia Prada. Dziś motyw ten powraca u Narcisca Rodrigueza, w „trashowej” kolekcji Rodarte i u jak zawsze wyrafinowanej Vivienne Westwood. Kojarząca się raczej z wieczorem koronka po raz kolejny usiłuje wyjść na światło dziennie – wykańcza grzeczne, biurowe koszule, ironicznie uśmiecha się z torebek i rąbków spódnic. Czasami atakuje bezkompromisowo, jak na koktajlowych – ale wcale nie grzecznych! – sukienkach Alberty Ferretti. Pozornie trudna do zagospodarowania, przy bliższej znajomości okazuje się chętna do współpracy z piórami, frędzlami i cekinami, geometryczną formą i wyrafinowanym etno-szykiem. Na ciężkie czasy i gospodarczy kryzys – poszalejmy w koronkach. sukienka z jedwabiu – Yakamoz Atelier; kołnierz – Izazella Fashion; bolerko – szafa stylisty; biżuteria – Kuba Ziemirski, fotel COMFEE (producent NOTI, proj. Anna Hrecka) – Studio Metaforma ADRESY: Izazella Fashion, www.divaizazella.com Kuba Ziemirski, tel. 0791 977 261 Terytoria Mody, ul. Krowoderska 79 Studio Metaforma, hala fabryki Telkom Telos, ul. Lubelska 14 Yakamoz Atelier, ul. Sienna 11 Dziękujemy fabryce Telkom Telos za udostępnienie wnętrz do sesji 42 Miasto Kobiet 2009 Produkcja sesji: MAI Studio ul. Piłsudskiego 34/1, tel. 012 421 02 36, www.mai.pl zdjęcia: Marcin Urban / MAI Studio stylizacja: Justyna Korusiewicz, www.juta.viewbook.com, makijaż: Bogusława Jemioła fryzury: Jakub Zieliński, modelka: Klaudia Kozik / fashionism.pl losy Ubrana we fot. Anna Ciupryk przygotowała fryzurę z myślą o wieczornych wyjściach młodych, nowoczesnych kobiet. Gładko uczesane włosy z przedziałkiem na środku oraz dwa mocno skręcone i natapirowane kucyki dają przestrzenny, nieco teatralny efekt. Taką fryzurę mogą nosić kobiety z niskim czołem. Włosy są w kolorze zmrożonego kasztanu z miedzianymi refleksami. 44 Modelka: Magda Chomów, Eric Stipa, Biżuteria: kolczyki z perłą i cyrkoniami Dell’Oro, ul. Kopernika 22; bransoletka – własna Beata Sikora z salonu Eric Stipa Stylizacja: Beata Sikora, Eric Stipa, ul. Długa 21, ul. Wielopole 28, C.H.M1, al. Pokoju 67 Makijaż: Michalina Kupiec, Eric Stipa ERIC STIPA LAURENT ul. Zygmunta Augusta 5/4, Modelka: Kasia S., Fashion Color, Biżuteria: Yakamoz Atelier, ul. Sienna 11 Color, ul. Zygmunta Augusta 5/4, Biżuteria: Galeria Aruaco, www.etniczne.com Beata Gładysz, Salon Kosmetyczny Jasminum, ul. Rakowicka 11 Modelka: Ewa Maślanka, Fashion Stylizacja: Maciej Maniewski, Klub Fryzjerski Maniewski, ul. Rakowicka 11, ul. Gołębia 2 Makijaż: proponowała modelce miękkie cięcie z dłuższą linią podstawy i głęboki brązowo-miedziany kolor z przeplatanymi refleksami. Plastyczna faktura w awangardowym wydaniu łączy miękkie fale i loki, nadając klasycznej fryzurze nowy wymiar. Stylizacja: Alicja Baran, Salon Fryzur Laurent, Plac Wolnica 3 Makijaż: Anna Ciupryk, Fashion Color, Alicja Baran z salonu Laurent za- KLUB FRYZJERSKI MANIEWSKI Maciej Maniewski zaproponował włosy krótkie, z asymetrycznym strzyżeniem podkreślającym ostre rysy twarzy modelki i jej piękne, duże oczy. Podstawa włosów została przyciemniona ciepłymi brązami, delikatne refleksy są w odcieniach zimnej miedzi. Fryzura w sam raz dla kobiet ceniących dobry styl i wygodę. 45 przygotowała fryzurę z myślą o wieczornych wyjściach młodych, nowoczesnych kobiet. Gładko uczesane włosy z przedziałkiem na środku oraz dwa mocno skręcone i natapirowane kucyki dają przestrzenny, nieco teatralny efekt. Taką fryzurę mogą nosić kobiety z niskim czołem. Włosy są w kolorze zmrożonego kasztanu z miedzianymi refleksami. Makijaż: Oskar Bachoń, Atelier Hair Stylist, Modelka: Paulina Pawlik Stylizacja: Oskar Bachoń, Atelier Hair Stylist, ul. Rakowicka 15, ul. Pędzichów 22 Beata Sikora z salonu Eric Stipa ul. Zygmunta Augusta 5/4, Modelka: Ania, Biżuteria: Dyberg/Kern, Galeria Krakowska Tomasz Karcz dopasował strzyżenie do struktury włosa modelki i zastosował koloryzację w kolorze zbliżonym do naturalnego. Miało to na celu przede wszystkim uzyskanie połysku, głębi szarości i efektu zdrowych włosów. Fryzura modelki jest wiosenną wersją stylu retro. Jest doskonałym pomysłem dla kobiet ceniących wygodę i ekstrawagancję Stylizacja: Tomasz Karcz, www.tomaszkarcz.com Makijaż: Anna Ciuptyk, Fashion Color, TOMASZ KARCZ ATELIER HAIR STYLIST Oskar Bachoń z Atelier Hair Stylist specjalnie na potrzeby naszej sesji przygotował awangardowe upięcie wieczorowe. Stylizacja bazuje na puklach i supłach. Włosy są rzeźbione, posągowe, utrzymane w klimacie antycznym. Produkcja sesji: Fashion Color, ul. Zygmunta Augusta 5/4, tel. 012 429 15 80, www.fashioncolor.pl Zdjęcia: Anna Ciupryk, Fashion Color KONKURS SREBRNE LUSTRA zakończony! Konkurs trwał od 15 listopada 2008 do 15 lutego 2009 i miał charakter plebiscytu. To Czytelniczki Miasta Kobiet, a zarazem Klientki krakowskich gabinetów, przysyłając do nas kuponY konkursowe zdecydowały o kolejności miejsc na podium. W yniki konkursu : Kategoria NAJLEPSZE MIEJSCE: Kategoria NAJLEPSZE RĘCE: 1. Estetica, ul. Sławkowska 6 2. Medicor, ul. Karmelicka 10 3. Nordic SPA, ul. Lenartowicza 11/2 1. Anna Dubiel, Estetica, ul. Sławkowska 6 2. Joanna Skrzypek, Body&Spirit, ul. Emaus 7/1 3. Edyta Nykiel, Medicor, ul. Karmelicka 10 Wyróżnienia dla kolejnych trzech miejsc: Body&Spirit, ul. Emaus 71/1; Guinot, ul. Kurniki 5; Madame Katrina, ul. Chmieleniec 2B, lok. 9 Kategoria NAJLEPSZY ZABIEG: 1. mikrodermabrazja (Estetica, ul. Sławkowska 6) 2. titan (Estetica, ul. Sławkowska 6) 3. depilacja laserowa (Medicor, ul. Karmelicka 10) Wyróżnienia dla kolejnych trzech miejsc: Małgorzata Zajączkowska (Estetica, ul. Sławkowska 6), Agata Kitner (Instytut Guinot, ul. Kurniki 5), Renata Guńka (Instytut Urody No1, ul. Wieniawskiego 62) W następnym numerze Miasta Kobiet (maj-czerwiec) opublikujemy: – relację z uroczystego zakończenia konkursu połączonego z rozdaniem nagród – listę głosujących Czytelniczek nagrodzonych kosmetykami firmy Clarena – artykuł o nagrodzonych salonach, kosmetyczkach i zabiegach Dziękujemy Czytelniczkom za udział w konkursie i gratulujemy salonom, które uzyskały najwyższe notowania. Nagrody w naszym konkursie ufundowała firma CLARENA Nagrody dla Czytelniczek: 5 peelingów enzymatycznych, 5 peelingów z kwasami owocowymi, 5 serum wzmacniających do cery naczyniowej, 5 diamentowych liftingów pod oczy aparat do mikrodermabrazji diamentowej firmy Rubica Kurs masażu Imagination na Twarz masaż Anty - Ageing autorstwa Gila Amsallema Nagrody w kategorii NAJLEPSZE MIEJSCE 1 nagroda – aparat do mikrodermabrazji diamentowej firmy Rubica wraz z kursem i certyfikatem (wartość 2900zł) 2 nagroda – kurs masażu Anty - Ageing autorstwa Gila Amsallema (wartość 500zł) 3 nagroda – Kurs masażu Imagination na twarz (stemple ziołowe) (wartość 300zł) Nagrody w kategorii NAJLEPSZE RĘCE 1 nagroda – zestawów kosmetyków z linii kawiorowej: żel, tonik do demakijażu, krem, serum, perły, mus kawiorowy do ciała i peeling solny (wartość 433zł) 2 nagroda – zestaw kosmetyków z linii złotej: krem, serum, mus kawiorowy do ciała, peeling solny (wartość 335zł) 3 nagroda – zestaw kosmetyków z linii pod oczy: płyn do ekspresowego demakijażu oczu i ust, perły pod oczy, krem pod oczy z kofeiną, diamentowy lifting pod oczy (wartość 268zł) Nagrody w kategorii – NAJLEPSZY ZABIEG Nagrodzone zabiegi zostaną opisane w „Mieście Kobiet” Cryodermie – lodowe piękno W Centrum Dermatologiczno-Kosmetycznym Der-Med przy ulicy św. Tomasza 30/3 pojawił się nowy zabieg Cryodermie. Postanowiłam sprawdzić, co kryje się za tą intrygującą nazwą. Mam skórę raczej suchą, z problemami naczyniowymi, więc wybrano dla mnie zabieg z Linii Thermal o działaniu bardzo silnie nawilżającym, przeciwzapalnym, rewitalizującym, stymulującym i leczniczym. Został on poprzedzony demakijażem oraz peelingiem twarzy, szyi i dekoltu. Najważniejsza część zabiegu to masaż supernowoczesnym francuskim urządzeniem DERMOLINE CRYO X3, które specjalną głowicą, w temperaturze – 5oC, wprowadza do skóry produkty krioaktywne Dermoline (technologicznie zaawansowane kosmetyki nawilżające lub przeciwzmarszczkowe). Dzięki chłodzeniu aktywne substancje preparatów kosmetycznych głębiej penetrują skórę, a ich składniki są w pełni przyswajane. Najnowsze badania laboratorium Wellness Koncept dowodzą, że temperatura – 5 oC, jaką wytwarza głowica, jest optymalna dla skóry, tolerowana przez nią i całkowicie bezpieczna. Ma też na nią dobroczynny wpływ – poprawia mikrokrążenie w skórze. Wywołuje też kurczenie się i rozkurczanie naczyń, dotleniając skórę i dostarczając jej składniki odżywcze, a tym samym stymulując odnowę komórek, zwalczając wolne rodniki i w efekcie ujędrniając ją. Kolejny etap zabiegu to masaż przy użyciu Serum Cryo – preparatu bogatego w ekstrakt z morszczynu i olej z nasion pszenicy. Najpierw relaksacyjny masaż manualny, a tuż po nim masaż głowicą Dermoline Cryo X3. Kontakt z metalową głowicą schłodzoną do temperatury – 5 oC początkowo wywołuje dreszczyk, ale skóra szybko się przyzwyczaja i pozostaje wrażenie, jakby dotykano mojej twarzy kostką lodu. Jest to więc rewelacyjny zabieg na lato, ale i tak nie narzekam – za oknem pada śnieg, a mnie pod ciepłą kołderką i przy re48 Miasto Kobiet 2009 laksującej muzyce zrobiło się sennie. Po Serum przyszedł czas na Maskę Cryo, której główne składniki to wyciąg z wodorostów, roślinne oligoproteiny, olej z nasion pszenicy, Moist 24 i woda termalna. Także i tu maska wtłaczana jest do skóry za pomocą głowicy Dermoline Cryo X3. Pozostawia się ją na twarzy przez około 10 minut, a potem zmywa zastępując kremem Cryo z kompleksem witaminowym z egzotycznych roślin, oligoproteinami, Moist 24 i wodą termalną. Po zabiegu czułam się wypoczęta. Skóra na mojej twarzy zdawała się być tak delikatna, że w porównaniu z nią dłonie były wręcz szorstkie. Stała się elastyczna i błyszcząca, a nieprzyjemne uczucie ściągnięcia i napięcia ustąpiło. Naczynka obkurczyły się i były znacznie mniej widoczne. Zabieg można stosować jako szybki lifting skóry, a jego efekty są widoczne natychmiast. Aleksandra Budzińska Der-Med, Kraków, ul. św. Tomasza 30/3, tel. 012292 03 03 Czas trwania zabiegu: 1,5 godziny Cena: zabieg nawilżający (Linia Thermal) – 250zł, zabieg przeciwzmarszczkowy (Linia Perfect) – 280zł BĄDŹ PIĘKNA NA WIOSNĘ! ZADBAJ O SWOJE CIAŁO! Wiosna to pora roku w której dbałość o ciało i szczupłą sylwetkę nabiera szczególnego znaczenia. Pierwsze słońce, perspektywa wakacyjnego plażowania, chęć założenia nieco bardziej skąpego stroju, mobilizują nas do podjęcia starań o piękny zdrowy wygląd Pozbycie się zbędnych kilogramów w krótkim czasie nie jest łatwe. Różnego rodzaju diety nie są wystarczające, a liposukcja jest bolesna i niebezpieczna… Tymczasem odpowiednia kompozycja zabiegów medycyny estetycznej, połączona ze zdrowym trybem życia jest w stanie odmienić nasze ciało o 180° bez konieczności ingerencji chirurga. Mniej ciała z ULTRACONTUR® artykuł promocyjny Nieinwazyjna metoda usuwania tkanki tłuszczowej urządzeniem ULTRACONTOUR® daje możliwość kształtowania sylwetki i zmniejszania obwodów wybranych partii ciała. Urządzenie niszczy komórki tłuszczowe za pomocą zogniskowanych ultradźwięków, a następnie za pomocą drenażu limfatycznego pomaga w usuwaniu ich z organizmu w procesach metabolicznych. Metoda przeznaczona jest dla osób z otyłością miejscową (ud, brzucha, bioder), ponieważ redukuje tkankę tłuszczową w miejscach w których ciężko się jej pozbyć. Zabieg jest bezpieczny i bezbolesny, a po odpowiednio dobranej serii obwód ciała zmniejsza się nawet o 6 cm. ULTRACONTOUR® w połączeniu z mezoterapią igłową (wstrzykiwaniem pod skórę substancji odżywczych np. redukujących cellulit) lub bezigłową daje znakomite efekty w stosunkowo krótkim czasie. i odtoksyczniającymi skórę po zimowym letargu. Nie zapominajmy również o peelingach poprawiających koloryt naszej skóry. Gładkie ciało po DEPILACJI LASEROWEJ Aby skóra była gładka i aksamitna konieczna jest jej depilacja. Spektakularne, trwałe efekty oraz gwarancja całkowitego bezpieczeństwa to atuty DEPILACJI LASEROWEJ. Aby uzyskać efekt i zadowolenie należy wybrać odpowiedni typ lasera. Na całym świecie największą skutecznością cieszą się lasery diodowe typu Light Sheer. Laser powinien posiadać odpowiedni certyfikat bezpieczeństwa. Prawidłowo zaplanowany zabieg depilacji laserowej powinien być poprzedzony konsultacją lekarską, która ocenia stan skóry oraz określa jej fototyp według tzw. skali Fitzpatricka (karnacja, kolor i grubość włosa). Laser diodowy depiluje trwale dzięki zastosowaniu diody o bardzo wysokiej mocy i długim czasie trwania impulsu. Depilacja jest skuteczna, gdyż włosy są usuwane wraz z cebulkami, niszczone są także komórki odżywcze włosa. Po serii zabiegów włos nie ma podstaw do ponownego wzrostu. Skóra może być podrażniona tuż po depilacji, ale po prawidłowo przeprowadzonym zabiegu zaczerwienienie zanika. Nie wystepują blizny i oparzenia, a skóra powinna pozostać nienaruszona i jedwabiście gładka. Dlatego ważnym elementem przy wyborze odpowiedniego gabinetu jest zwrócenie uwagi na renomę oraz kwalifikacje i doświadczenie personelu. Łączenie zabiegów w kompleksowe kuracje Dbając o jędrną i gładką skórę można poddać się zabiegom ENDERMOLOGIE® – bardzo popularnemu obecnie masażowi mechanicznemu mocno pobudzającemu krążenie i redukującemu cellulit. Aby uzyskać optymalne efekty najlepiej łączyć w/w kuracje z masażami ręcznymi, zabiegami na ciało mocno nawilżającymi Zdrowie, uroda i relaks… Ciało, o które zadba grono wykwalifikowanych specjalistów, pozwoli nam poczuć się pięknymi, zadbanymi oraz gotowymi do chwytania promieni wiosennego słońca. GABINET MAKIJAŻU I KOSMETYKI PROFESJONALNEJ IPL fotoodmładzanie, usuwanie owłosienia, leczenie trądziku, zamykanie naczyń, leczenie przebarwień MASAŻE LOMI LOMI NUI, MAU-RI, PeLoHa ,refleksologia twarzy wg. metody Lone Sorensen KONIEC ERY BOTOXU !!! JAPOŃSKI COSMOLIFTING TWARZY PO RAZ PIERWSZY W KRAKOWIE TYLKO W „LANGMANN”-VISAGE CELLULOGIA NR 1 NA ŚWIECIE W REDUKCJI CELLULITU SKORZYSTAJ Z PROMOCJI WIOSENNEJ NA WYBRANE ZABIEGI: - BIOCEUTYKA INTERAKTYWNA zabiegi odmładzające i regenerujące - ZABIEGI SPA NA CIAŁO - MIKRODERMABRAZJA DIAMENTOWA Zapraszamy na wiosenny program pielęgnacji dłoni i stóp: manicure, pedicure, intensywna terapia parafinowa SPA –Allesandro, WIOSENNE SZALEŃSTWO KOLORYSTYCZNE -stylizacja paznokci. ZAPRASZAMY NA DNI OTWARTE 13 i 14 MARCA 2009 „LANGMANN” - VISAGE Gabinet Makijażu i Kosmetyki Profesjonalnej ul. Św. Jana 13/2, 31-017 Kraków tel . /12/ 357 58 05, www.langamnn.pl 50 Miasto Kobiet 2009 Usta permanentnie zmysłowe Mam od dzieciństwa drobny defekt ust. To on sprawił, że zdecydowałam się na makijaż permanentny ust. Po rozpoznaniu oferty krakowskich gabinetów kosmetycznych wybrałem Gabinet Makijażu i Kosmetyki Profesjonalnej Langmann Visage przy ul. św. Jana 13/2. Jego właścicielka, Anna Kukla-Langmann, jest dyplomowaną wizażystką i stylistką makijażu permanentnego. Pierwsza konsultacja uspokoiła mnie. Mogę się poddać zabiegowi, ponieważ nie jestem w ciąży, nie choruję na cukrzycę, łuszczycę ani hemofilię, nie mam też tendencji do przebarwień, bliznowca, infekcji skórnych ani uczulenia na lignokainę, adrenalinę, detromycynę i triobioric. Przeciwwskazaniem jest też przyjmowanie leków sterydowych oraz menstruacja. I jeszcze drobiazg – gdy ma się skłonność do opryszczki wywołanej wirusem herpes simplex, powinno się koniecznie kilka dni przed zabiegiem zażyć lek heviran. Gabinet mieści się w zabytkowej XVI-wiecznej kamienicy. Pani Anna poczęstowała mnie doskonałą zieloną herbatą z gruszką. Na początek podpisałam zgodę na wykonanie zabiegu i wybrałam odcień pigmentu. Stosowane tu pigmenty firmy Bioutech mają pochodzenie organiczne i znane są z trwałości, intensywności i naturalności barw. Doskonale się wchłaniają, można je też mieszać aż do uzyskania pożądanego odcienia. Przy relaksującej muzyce położyłam się na podgrzanym fotelu, a pani Anna obrysowała pędzelkiem kontur moich ust. Spojrzałam w lustro: tak, ten kształt mi się podoba. Kolejnym etapem jest znieczulenie maścią emla. Pani Ania opowiada mi o kolejnych czynnościach. Kiwam tylko głową, bo po znieczuleniu nie mogę mówić. Zaczynamy pigmentację. Barwnik zostaje wprowadzony pod skórę za pomocą igły. Mikroprocesor Intel steruje igłą, kontrolując moc i częstotliwość jej pracy (od 50 do 150 nakłuć na sekundę). Gdyby przestało działać znieczulenie, mam chrząknąć. Więc chrząkam. Poprawiamy znieczulenie, tym razem żelem Tropical Anesthetic, który jest szybciej wchłaniany przez uszkodzony naskórek. Kontur ust został już obrysowany. Po dwudziestu minutach czuję jednak, że znieczulenie znowu przestało działać. Pani Ania pałeczką delikatnie nanosi żel. Następnie wprowadza barwnik na całą powierzchnię ust. Po dwóch godzinach jest już po wszystkim. Oglądam się w lusterku i jestem przerażona – ciemny brąz!!! Pani Ania uspokaja mnie jednak, że podrapany igłą naskórek wraz z częścią barwnika będzie się złuszczać przez kilka dni, i kolor zredukuje się o połowę. Przez następne dni powinnam nawilżać usta sorkoserylem. Przez pierwsze cztery dni nie powinnam myć ust mydłem ani używać kosmetyków, a przez dwa tygodnie nie korzystać z basenu, sauny i solarium. Mam też unikać słońca i smarować twarz, a szczególnie usta, preparatami o wysokich filtrach. Poza tym napoje mam pić przez rurkę, kłaść do ust małe kęsy pożywienia – baaardzo dystyngowanie. No i niestety, przez pierwsze dni nie można się całować… W domu mąż przywitał mnie komplementem. „Wyglądasz jak Angelina Jolie”, powiedział. To przez te napuchnięte usta. Ponieważ jestem nosicielem wirusa hermes simplex, a nie zażyłam przed zabiegiem heviranu, pojawiła się opryszczka. Przed zabiegiem uzupełniającym, na który umówiłam się trzy tygodnie później, nie popełniłam już tego błędu. Cały proces został powtórzony. Po dwóch tygodniach kolor się pięknie uaktywnił, podkreślając naturalny obrys ust. Efekt ten utrzyma się od trzech do pięciu lat. Makijaż permanentny może posłużyć także do zmiany wyrazu oczu (kreska górna i dolna, lub biała wewnętrzna), korekcji lub przyciemnienia brwi. Z jego pomocą można zlikwidować blizny po wypadkach, operacjach i chemioterapii. Barbara Fijał Langmann Visage, Kraków ul. św. Jana 13/2, tel. 012 357 58 05 Cena zabiegu: makijaż permanentny ust (kontur z wypełnieniem) – 1000 zł Psychoterapia • nerwice • kryzysy • problemy w związkach • zaburzenia odżywiania psycholog; psychoterapeuta praca pod superwizją i zgodnie ze standardami PTP tel. +48 602 78 55 82; e-mail:[email protected] TA ROT i na dobre i na trudne czasy Salwator: 0-12 427-01-12, Nowa Huta: 504 097 217, Przyjmuje tarocistka Ameia. Stare Miasto: 504 097 217 WIOSNA NA KOKOSOWEJ WYSPIE W okresie letnim tradycyjnie wybieramy się poszaleć na egzotyczne wyspy. My zapraszamy na Kokosową Wyspę już w marcu, gdy wszystko dookoła zaczyna budzić się do życia Oaza piękna i relaksu W centrum Krakowa, w niepowtarzalnym secesyjnym klimacie, znajduje się oaza piękna i relaksu – Medicor Centrum Kosmetyki i Medycyny Estetycznej. To miejsce dla osób, które chcą poczuć smak luksusu i zanurzyć się w świat przyjemności. Przychodząc do nas od pierwszej chwili poczujesz się wyjątkowo – przywitamy Cię uśmiechem, poczęstujemy firmową herbatą z sokiem imbirowym. Mamy do Twojej dyspozycji siedem gabinetów: dwa do pielęgnacji i modelowania sylwetki z kapsułą Spa, dwa kosmetyczne (mezoterapia bezigłowa, mikrodermabrazja), gabinet lekarski (krioterapia, medycyna estetyczna, diagnostyka bioinformacyjna), gabinet depilacji laserowej (laser Light Sheer), gabinet pielęgnacji dłoni i stóp z fotelem Pedicure Spa. Podgrzewana podłoga, super wygodne podgrzewane łóżko do masażu, urządzenie do podgrzewania ręczników, aromatyczne olejki, relaksacyjna muzyka – to wszystko przejaw naszej troski o Ciebie; detale, które Twoje ciało zapamięta i będzie chciało do nich wracać. NASZE CIAŁO ZASŁUGUJE NA OPIEKĘ NAJWYŻSZEJ KLASY Skuteczność działania artykuł promocyjny Kokosowa wyspa „Kokosowa Wyspa”, znakomity zabieg modelującoregenerujący na ciało firmy Bielenda, to absolutna NOWOŚĆ wśród „wyszczuplaczy” ze względu na maskę modelującą i efekty jej działania. Ten rytuał piękna zaczyna się kokosowym oczyszczaniem. Kremowy peeling do ciała swoje znakomite efekty oczyszczania każdego rodzaju skóry zawdzięcza precyzyjnie dobranym składnikom aktywnym. Olej kokosowy z ekologicznych upraw jest olejem najbardziej przyjaznym dla skóry, jego skład jest zbliżony do budowy lipidów ludzkiej skóry. Olej babassu z Amazonii ma z kolei rzadko spotykaną właściwość: pod wpływem temperatury naszego ciała „roztapia się” co znacznie zwiększa jego wchłanialność. Nieśmiertelna witamina E to niezbędny składnik odmładzania i upiększania. Rarytasem są orzeszki macadamia, drobniutko zmielone i zaokrąglone, aby „zdrapywanie” martwego naskórka było przyjemne. Podczas peelingu zapach oleju kokosowego unosi się w pomieszczeniu i towarzyszy przez cały czas wykonywania zabiegu, wprowadzając w stan ukojenia. Po „zrzuceniu starej skóry” nadchodzi kolejny etap Kokosowej Wyspy − wyszczuplająco-drenująca maska algowa do ciała. Nałożenie maski poprzedza regenerujący koncentrat do ciała, z olejem kokosowym oraz witaminami E i C. Preparat rozprowadzamy po całym ciele, a oleista substancja pozwala na delikatny masaż głaszczącymi ruchami. Koncentrat przeciwdziała starzeniu się skóry, a jednocześnie ją ujędrnia i uelastycznia. Zaraz potem nakładamy maskę algową składającą się z alginy, l-karnityny i substancji rozgrzewającej. Daje ona efekt zimno-ciepło, od razu po nałożeniu chłodzi, a po kilkunastu minutach mocno rozgrzewa; jest to świetna „gimnastyka skóry”. Miejscowe podniesienie temperatury skóry zapewnia doskonale przenikanie l-karnityny w jej głębsze warstwy i skuteczniejszą walkę z tkanką tłuszczową. Podczas działania maski, gdy l-karnityna „toczy wojnę” z komórkami tłuszczowymi, kosmetyczka zrobi masaż dłoni i stóp, nałoży na nie odżywczą maseczkę i zawinie ciepłym ręcznikiem. To właśnie takie troskliwe działanie odpręża najbardziej. Odczucia te wzmocni jeszcze bardziej następny etap naszego rytuału piękna, relaks i odnowa. Chwile przyjemności kontynuujemy nakładając mleczko Kokosowa Wyspa. To ekskluzywny preparat o silnym działaniu przeciwstarzeniowym, nawilżającym, ujędrniającym i wygładzającym. Kosmetyczka wykonuje masaż relaksacyjny lekko i delikatnie, jakby to był taniec rytualny. CENTRUM KOSMETYKI I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ Kokosowa Wyspa zapewnia: redukcję brzusznej tkanki tłuszczowej i cellulitu, wyszczuplenie pośladków i ud, poprawę napięcia skóry, wygładzenie i regenerację skóry, drenaż limfatyczny oraz stymulację metabolizmu w tkankach. Efekty będą zadziwiające, jeżeli połączymy dodatkowo Kokosową Wyspę z zajęciami w naszym Fitness Wdzięku. Osobom zapracowanym proponujemy ekspresowy zabieg cellulogię – masaż próżniowy w połączeniu z regenerującym koncentratem i eliksirem do masażu Kokosowa Wyspa daje doskonałe rezultaty przy małym zaangażowaniu czasu. Podaruj bliskiemu… kokosową wyspę Medicor to idealne miejsce na odpoczynek, regenerację lub romantyczny wypad we dwoje, gdyż dysponujemy również kuszącymi ofertami dla Panów. Kokosowa Wyspa może być także oryginalnym prezentem dla naszych najbliższych. BIELENDA EKOLOGICZNA PRZYSZŁOŚĆ PIĘKNA KRAKÓW UL. KARMELICKA 10 TEL. 012 430 12 14 www.medicor.krakow.pl MEDICOR NAJLEPSI DLA NAJLEPSZYCH ROZPIESZCZAJ SIĘ Z NAMI {uroda } Lekkość bytu po Vacu Press Kraków, ul. Fieldorfa Nila 10/3 tel. (12) 661 03 03, 0 609 663 663 w w w. v a c u - c e n t r u m . p l jędrnienie skóry i poprawa jej sprężystości to cel, jaki w dziedzinie urody stawia sobie niejedna z nas. Możliwości, przynajmniej pozornie, są ogromne: wystarczy przyjrzeć się sklepowym półkom z kosmetykami czy przepatrzeć ofertę salonów piękności. Dziesiątki zabiegów, rytuałów i pielęgnacyjnych urządzeń dostępne są w każdym przedziale cenowym. i peelingiem, dzięki czemu skuteczność aparatury będzie większa. Twarz zostaje pokryta żelem, który ma ułatwić poślizg aparatowi masującemu. Kosmetyczka tłumaczy mi działanie pomp, przywierających chwilę później do mojej twarzy: to zasada baniek szklanych, jakie wiele z nas pamięta jeszcze z dzieciństwa. Nie ma w nich oczywiście ognia, jednak podciśnienie zasysa tkankę, rozciągając komórki i stymulując w ten sposób ich unaczynienie. Operacja, początkowo lekko bolesna, szybko staje się przyjemna, a ja wyraźnie czuję, jak pracuje skóra mojej twarzy. Wykonująca zabieg pani Sylwia wy- Na co warto się zdecydować? System ujędrnienia skóry SPM Vacu Press obiecuje rozbicie tkanki tłuszczowej i złogów białka przy wykorzystaniu masażu podciśnieniowego, wykonywanego za pomocą systemu pomp ssących. Brzmi dość groźnie, jednak dzięki zabiegowi w tkance podskórnej ma się poprawić krążenie i dotlenienie, a w rezultacie przyspieszyć spalanie tłuszczu. W salonie Vacu Centrum (Kraków, ul. Fieldorfa Nila 10/3) istnieje kilka wersji tej metody – na twarz, uda, pośladki i brzuch – każdy w cenie od 130 zł (twarz) do 170 zł (uda plus pośladki). Decyduję się na zabieg na skórę twarzy, zmęczonej zimowymi zmianami temperatury i lekko przesuszonej wciąż trwającym sezonem grzewczym. Rozpoczynamy dokładnym demakijażem jaśnia, że przykładane punktowo dysze aparatu masującego doprowadzają do mobilizacji depozytów tłuszczu i zwiększenia przepuszczalności błon komórkowych, ułatwiając odprowadzenie produktów przemiany materii do układu limfatycznego, a ostatecznie ich wydalenie. Twarz, lekko zaczerwieniona po trwającym 60 minut zabiegu, do- znaje ukojenia pod maską z alg. Wierzę, że najlepsze rezultaty przynosi działanie w serii; jednorazowa próba zabiegu daje jedynie przedsmak tego, co można zdziałać regularnie pracując z bańkami o kosmicznym wyglądzie. Mimo to już tego wieczoru – i przez kolejnych kilka dni – czuję i widzę realną poprawę ukrwienia skóry twarzy, zwiększenie jej delikatności, ujędrnienie. Warto, nawet w krótkiej serii, zdecydować się na zabieg SPM. W tym samym salonie decyduję się dodatkowo na drenaż limfatyczny nóg. Uczucie ciężkości towarzyszy chyba wszystkim, którzy na co dzień pracują w pozycji siedzącej, a poruszają się głównie na obcasach. Dwie panie kosmetyczki instalują więc urządzenie, które na pierwszy rzut oka przypomina wyrafinowane narzędzie tortur: moje nogi, nasmarowane rozgrzewającym kremem z dodatkiem cynamonu i owinięte w folię, zostają opakowane w specjalne mankiety i przy pomocy niezliczonej liczby kabli podpięte do aparatu Slim Styler. Przesuwające się fale powietrza wywierają sekwencyjny nacisk od kostek aż po biodra, powodując lepsze ukrwienie i poprawę przepływu limfy w tych częściach nóg. Początkowo zaskakujące wrażenie szybko zmienia się w trwającą 30 minut przyjemność, a kiedy wreszcie mogę na nowo wskoczyć we własne spodnie, czuję w nogach zaskakującą lekkość. Zabieg w Vacu Centrum, kosztujący około 100 złotych (w zależności od użytego kremu i zakresu drenażu) postanawiam powtórzyć przy najbliższej nadarzającej się okazji. [MS] Zabiegi dostępne w Vacu Centrum, ul. Fieldorfa Nila 10/3u W salonie dostępne są także inne zabiegi, które można stosować alternatywnie. W pakietach taniej nawet o 20%! 54 Miasto Kobiet 2009 Seksowna krągłość policzków Przełom technologiczny w zakresie metod dermatologicznych o minimalnym stopniu inwazyjności pozwala zaoferować nowe możliwości poprawy wyglądu. Dotyczy to przede wszystkim odtwarzania wewnętrznych struktur podtrzymujących skórę. Ze wszystkich wyznaczników atrakcyjności najważniejsza jest twarz, ponieważ jest podstawowym kanałem komunikacji międzyludzkiej i stanowi ważne źródło informacji o jej właścicielu. Wiemy, że młodość jest uważana za coś dobrego, a starość za coś złego, dzięki czemu cechy twarzy małej dziewczynki są najbardziej preferowanymi wśród mężczyzn i jednocześnie obniżającymi wiek kobiety. Należą do nich: duże oczy, wysoko położone brwi, wydatne i bardziej czerwone usta, wysokie czoło, szerszy i krótszy nos, jasna i gładka skóra oraz pełne policzki o miękkim zarysie. artykuł promocyjny W rozwoju medycyny estetycznej osiągnęliśmy taki stopień zaawansowania, że możemy skutecznie oszukać zmysł wzroku nadając poszczególnym częściom twarzy dużo młodszy kształt – bez ryzykownych operacji plastycznych i eksperymentalnych implantacji! Jednym z największych udogodnień w procesie odmładzania skóry i jej głębszych tkanek stały się zabiegi wypełniające. Wypełniacze umożliwiają odtworzenie młodych, wręcz dziewczęcych rysów. Dzięki wypełniaczom na bazie kwasu hialuronowego możemy osiągnąć: - naturalnie większe usta - likwidację głębokich bruzd i zmarszczek - uniesienie brwi i wymodelowanie konturu oka - podkreślenie i powiększenie kości policzkowych - naturalne, delikatne wymodelowanie kształtu nosa - głębokie nawilżenie i lepsze napięcie skóry Najczęściej stosowanymi, bezpiecznymi preparatami, są właśnie te tworzone na bazie kwasu hialuronowego, który w naturalnych warunkach zanika wraz z wiekiem. Jego deficyt prowadzi do zwiotczenia skóry, a jego ponowne uzupełnienie do podniesienia jej jędrności i wymodelowania rysów twarzy. Nie od dzisiaj wiadomo także, że zwiotczenie skóry wynika z zaniku tłuszczu w poszczególnych częściach twarzy. Co więcej, owa utrata często połączona jest z pojawieniem się jego nadmiaru w innych, znacznie mniej atrakcyjnych obszarach, np. w linii żuchwy. Skóra pozbawiona podpory z tkanki tłuszczowej „zawiesza” się niejako na uwypukleniach kostnych i nadaje całemu obliczu nieatrakcyjny wygląd. Proces ten sprawia, że owal twarzy traci dziewczęcą miękkość rysów, a padające światło rozprasza się tracąc jasność w centralnej części twarzy, tworząc mnóstwo niechcianych kontrastów i podkreśla zmarszczki. Niedawno pojawił się produkt – Sculptra, który w swoim składzie nie ma kwasu hialuronowego, a w sposób bardzo widoczny odbudowuje objętość niemal wszystkich części twarzy. Stworzony został na bazie kwasu polimlekowego, substancji, która powstaje w mięśniach po wysiłku fizycznym. Okazało się bowiem, że jest ona stymulatorem wzrostu włókiem kolagenowych, a więc tych, które stanowią wewnętrzne rusztowanie dla skóry. Powoduje wzrost jej grubości o ponad połowę. Zazwyczaj potrzebne są trzy iniekcje w odstępach co dwa miesiące, a ich rezultat utrzymuje się nadzwyczaj długo – około 4 lat. Powodzenie terapii, uniknięcie skutków ubocznych i właściwy estetyczny efekt ich zastosowania gwarantuje odpowiednie przygotowanie lekarza. Zespół pracujący w Face and Body Institute, w którym wykonywane są wyżej opisane zabiegi to specjaliści z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, również w dziedzinie chirurgii, którzy stale udoskonalają swoje umiejętności w zakresie medycyny estetycznej. Ich współpraca z pionierem tychże zabiegów Dr Elisabeth Dancey skutkuje innowacyjnymi technikami zabiegowymi i osiąganiem jeszcze bardziej spektakularnych efektów. ul. Piłsudskiego 36/1, Kraków, tel.: 012 430 18 81, www.faceandbodyinstitute.pl {uroda} Brzuch rzeźbiony skalpelem Jakie zabiegi chirurgia plastyczna proponuje osobom, które marzą o pięknym brzuchu? Możemy pacjentom zaoferować tzw. plastykę brzucha, czyli chirurgiczny zabieg wycięcia nadmiaru skóry wraz z tkanką tłuszczową, albo miniplastykę brzucha, która dotyczy części powłok brzusznych od pępka w dół. W czasie pełnej korekcji brzucha wycina się średnio od 1,5 do 4 kilogramów skóry i tkanki tłuszczowej. Warto też rozważyć możliwość liposukcji, czyli odsysania tłuszczu. Najczęściej dokonuje się jej w dolnej części brzucha i okolicach nadbiodrowych. Co warto wiedzieć, zanim zdecydujemy się na takie zabiegi? Wskazaniem do zabiegu operacyjnego plastyki brzucha jest nadmiar zwiotczałej skóry. Zdarza się to kobietom po ciąży lub osobom, które miały dużą nadwagę. Efekt zabiegu operacyjnego będzie dużo lepszy u osoby, która wcześniej schudła kilka lub kilkanaście kilogramów, niż u osoby otyłej, która traktuje zabieg jako metodę na pozbycie się zbędnych kilogramów. Także liposukcja nie jest metodą odchudzania. Jest to zabieg modelujący sylwetkę. Bezpiecznie można odessać najwyżej 3,5 litra tłuszczu. Należy bezwzględnie trzymać 58 Miasto Kobiet 2009 się tego bezpiecznego poziomu, bo mówimy przecież o zabiegu czysto estetycznym, a nie o takim, który ratuje życie. Zabieg liposukcji można powtarzać, jednak nie bez końca. Nie jest prawdą, że nie można po nim przytyć. Wprawdzie komórki tłuszczowe usunięte w trakcie liposukcji już się nie odnowią, ale wiele komórek tłuszczowych pozostaje w organizmie i jeśli ktoś za bardzo sobie pofolguje z jedzeniem, mogą się one nadmiernie „wypełnić”. Ogólnie biorąc, chirurgia plastyczna może „zdziałać cuda”, jednak pacjenci muszą się liczyć z realiami. Radykalna zmiana wyglądu, jaką pokazują programy telewizyjne, nie zawsze i nie dla każdego jest dostępna. Zależy to od wielu czynników, takich jak predyspozycje, stan zdrowia, pozytywne nastawienie i czas. Czy są jakieś przeciwwskazania dla chirurgicznej korekcji brzucha? Plastyka brzucha to poważny zabieg chirurgiczny. Przed operacją pacjent przechodzi kompleksowe badania, bo musi być w pełni zdrowy. W przypadku jakiegokolwiek problemu zdrowotnego zabieg operacyjny jest przekładany, a jeśli okazuje się, że stanowiłby on zbyt duże obciążenie dla zdrowia pacjenta, rezygnujemy z niego. dr Marek Ciesiński, fot. Ars-Medica Rozmowa z dr. Markiem Ciesińskim, chirurgiem plastycznym z Kliniki Chirurgii Plastycznej, Medycyny Estetycznej i Laseroterapii Ars-Medica w Krakowie A co czeka pacjenta po operacji? Przy tego typu zabiegach cięcie jest długie, a rana rozległa. Po zabiegu trzeba pozostać dwie doby pod opieką medyczną, a przez kolejne sześć tygodni nosić na brzuchu specjalne ubranko uciskowe. Należy też być przygotowanym na dwa tygodnie rekonwalescencji, a gdy ktoś wykonuje pracę fizyczną, to nawet na miesiąc. To wszystko musimy uświadomić pacjentowi przed zabiegiem. Jego efekt jest wart tych poświęceń, a warunki i opieka lekarska są u nas na najwyższym poziomie. Aleksandra Soboń-Smyk Ars-Medica, ul. Warszawska 17, tel. 012 423 38 34 Ceny: plastyka brzucha kosztuje 8-10 tys. zł, liposukcja 6 tys. złotych Uczta zmysłów w artykuł promocyjny E Endorfinie Endorfina City SPA to wyjątkowe miejsce w samym sercu Krakowa, schowane przed zgiełkiem miasta w odrestaurowanych podziemiach pięknej kamienicy przy ul. Kochanowskiego 12. Endorfina gwarantuje intymną atmosferę i odpoczynek na najwyższym poziomie. W luksusowych wnętrzach, pod troskliwą i profesjonalną opieką terapeutów odzyskasz wewnętrzny spokój i równowagę. Bogata oferta zabiegowa sprawia, że każdy może wybrać coś dla siebie. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się masaże pochodzące z kultury hinduskiej, balijskiej i polinezyjskiej. Zabiegi na ciało i twarz wykonywane w oparciu o renomowane, włoskie kosmetyki OLOS, DIBI, THALMER i SPAZIOUOMO. Strefa Termalna wyposażona w łaźnię parową i błotną z aromaterapią, laconium, saunę fińską oraz olśniewający prysznic wrażeń. Poczujesz się jak dziecko w sklepie ze słodyczami… tylko próbować i próbować… Po konsultacji z miłą terapeutką zdecydowałam się na pakiet „Uczta Zmysłów”. Zabiegi wykonywane są na łóżku wodnym Lluvia. Już samo leżenie na miękkim i ciepłym materacu wypełnionym wodą niesamowicie rozluźnia i odpręża. Najpierw pielęgnacja twarzy ekstraktem z dyni, potem peeling całego ciała, a na koniec cudownie pachnący mus na bazie jogurtu, ziaren zbóż, müsli i miodu… mmm… rarytasy! Aktywne składniki zawarte w produktach nawilżają i ujędrniają skórę oraz pobudzają odbudowę kolagenu. Terapeutka wzmaciania efekt działania preparatów przykrywając łóżko tunelem i dodatkowo uruchamia opcję pary. Wtedy dociera do mnie aromatyczny zapach, miłe ciepło i cudowne nawilżenie. tel. 012 44 55 550 Leżę sobie, jest błogo i bardzo przyjemnie. Prawie zasypiam. Na koniec łagodny powrót do rzeczywistości − zawinięta w miękki szlafrok, z filiżanką herbaty, leżę wygodnie w eleganckim pokoju relaksu − iście królewski rytuał! Wyciszyłam myśli i w cudowny sposób zregenerowałam swoje siły. Zabieram ze sobą miłe wspomnienia i delikatny zapach kosmetyków, który towarzyszy mi do późnego wieczoru. Będę tu wracać. Gorąco polecam. { PROGRESSteron } cztery kobiety czterypasje Cztery kobiety. Są zupełnie różne, ale wszystkie wierzą w to, że aby odnaleźć swoje powołanie, trzeba próbować aż do skutku. Własne pasje realizują nie tylko w czasie wolnym, ale także w życiu zawodowym. Podczas festiwalu Progressteron będą namawiać kobiety do wspinania się na skałki, uprawiania capoeiry, zgłębia- nia chińskiej filozofii i poznawania tajników Feng Shui Xenia się wspina Xenia Kuciel to młoda mama zafascynowana wspinaczką skałkową, której bardzo nie lubi nazywać sportem ekstremalnym. „Ostrogi” zdobywała już w liceum, technikę szkoliła jako studentka, a dzisiaj swojej pasji podporządkowuje całe życie. – Staram się trenować trzy razy w tygodniu. Prowadzę zajęcia wspinaczkowe z dzieciakami, a że mam nienormowany czas pracy, sama decyduję kiedy wyruszyć w trasę – wyjaśnia. Jest wolnym strzelcem, tłumaczką języka rumuńskiego i francuskiego, więc nie musi zabiegać o urlop, by wygospodarować kilka tygodni na wyjazdy wspinaczkowe. Bo najlepsze skałki znajdują się w Hiszpanii. Razem ze swoim partnerem, też zapalonym wspinaczem, Xenia przynajmniej raz w roku pakuje do samochodu sprzęt, garnki i butlę z gazem, po czym wyrusza w drogę po Europie. – Warunki nie mają żadnego znaczenia, jeśli tylko mogę się wspinać. W realizowaniu pasji nie przeszkadzały jej ani poważne kontuzje, ani ciąża. Po łatwych skałkach wspinała się do siódmego miesiąca, dopóki tylko brzuch mieścił się w uprząż. – Istnieje stereotyp, że osoby, które się wspinają, powinny być smukłe i mieć mocne ręce. A to nieprawda, bo liczy się nie siła, ale technika – tłu- 60 Miasto Kobiet 2009 maczy. – Niektóre puszyste panie dużo lepiej radzą sobie ze wspinaczką niż silni mężczyźni. Te kobiety po prostu intuicyjnie wiedzą, jak się złapać. Będę chciała wpoić to uczestniczkom festiwalu Progressteron. Plus oczywiście podstawy asekuracji. Iza walczy i medytuje O tym, jaki kierunek obierze życie Izabeli Paletko, zadecydował film „Klasztor Shaolin”, który obejrzała jako dziecko. Zachwycona sztuką walki i niezwykłą mocą, jaką pokazały na ekranie delikatne kobiety, najpierw ćwiczyła Kung Fu, by później, za namową trenera, rozpocząć naukę Tai Chi. A od tego już tylko krok dzielił ją od zgłębiania tajników chińskiej filozofii. – Moja fascynacja Tai Chi zaczęła się w szkole średniej, od tamtej pory nic się nie zmieniło, ugrzęzłam w tym na dobre – śmieje się. Zdawała na rehabilitację, jednak się nie dostała. Dzisiaj tego nie żałuje. – Zaczęłam robić kursy i szkolenia związane z rehabilitacją, a potem medycyną i filozofią chińską. Poszukiwałam też książek na ten temat, które niestety w tym czasie nie były dostępne w Polsce. Tłumaczyłam więc angielskie wydania, zdobywane w drugim obiegu – wy- jaśnia. Później okazało się, że hobby tak bardzo wrosło w życie Izy, że stało się nim samym. Zajęła się zawodowo szkoleniami z zakresu Tai Chi. Teraz remontuje własne centrum, które za kilka dni czeka oficjalne otwarcie. – Będę prowadzić m. in. konsultacje dietetyczne i warsztaty Chi Kung – wymienia. W tym roku po raz pierwszy poprowadzi warsztaty z dietetyki na festiwalu Progressteron. – Chodzi o to, by jeść zdrowo, a przy tym smacznie – mówi. – Chińska dietetyka to nie jest żadna wymagająca poświęcenia głodówka. Filozofia jest prosta: podążaj za naturą – jedz to, co rośnie w twoim kraju i wtedy, kiedy rośnie. Nie potrzebujesz liczyć kalorii; skup się na jakości tego, co jesz. Już po miesiącu odpowiedniego żywienia człowiek zaczyna czuć się lepiej i radośniej. Ewa tańczy capoeirę Ewę Niewola-Staszkowską od zawsze pociągał sport i taniec. Narty, snowboard, pływanie, surfing, wreszcie balet. Ten ostatni trenowała przez siedem lat, choć wiedziała, że brakuje mu jakiegoś elementu, który był jej niezbędny. Wreszcie przeczytała krótką notatkę o capoeirze. To było to, czego szukała: sztuka walki połączona z tańcem – piękno, wolność, a przy tym współzawodnictwo. Dziś Ewa prowadzi własną szkołę capoeiry, planuje kolejny wyjazd do Brazylii, ojczyzny tej sztuki, a nawet napisała pracę magisterską na temat swojej pasji. Capoeira to nie tylko nauka uników, ciosów i rytmicznego tańca. Na treningach śpiewa się także brazylijskie pieśni, uczy samby i dba o dobre relacje wszystkich uczestników. Poza zajęciami każdy na własna rękę szlifuje język portugalski i czyta o kulturze afrobrazylijskiej. Jednak, aby rzeczywiście poczuć ten sport, potrzebna jest podróż na wschodnie wybrzeże Brazylii, do Salvador da Bahia, skąd capoeira bierze swoje początki. – Mieszkaliśmy dwa miesiące w faveli (slumsy brazylijskie – red.), bo to tam położona była nasza szkoła – opowiada Ewa. – Przeżyłam szok kulturowy, jeśli jednak chodzi o capoeirę, to ta podróż pozwoliła mi wiele zrozumieć. Sens capoeiry Ewa będzie chciała przekazać uczestniczkom festiwalu Progressteron. – Chcę pokazać piękno tej sztuki, jego kreatywność i wolność, jaką daje. I to, że tak naprawdę capoeira to świetna zabawa. Lidia i Feng Shui Pasja Lidii Szarek rozpoczęła się od własnych przemyśleń: jak odnaleźć spokój, dlaczego coś się nie układa jak powinno i czemu czasami tak trudno złapać równowagę. Zaczęła czytać o Feng Shui. – Okazało się, że wcale nie jestem taka odkrywcza, bo do moich wniosków Chińczycy doszli już kilka tysięcy lat wcześniej – opowiada. Z ciekawości poszła na konferencję naukową poświęconą tej tematyce. Tam poznała swojego przyszłego nauczyciela, mistrza klasycznego Feng Shui, Howarda Choya. To dzięki niemu zgłębiła tajniki sztuki, a także miała okazję podróżować po Chinach i poznawać miasta, których budowę oparto na zasadach Feng Shui. Co ciekawe, w Chińskiej Republice Ludowej sztuka ta jest oficjalnie zakazana, ale jej mistrzowie często udzielają rad rządowi przy planowaniu nowych inwestycji. W Europie, gdzie ludzie intuicyjnie poszukują harmonii z otoczeniem, Feng Shui jest popularne. Czasami trudno jednak zrozumieć, że aby czuć się lepiej w swoim mieszkaniu, nie wystarczy kilka gadżetów. Lidia uprawia swoją pasję zawodowo: jest konsultantką Feng Shui i doradza m.in. parom wprowadzającym się do nowych domów. Podczas festiwalu wyjaśni podstawowe zasady tej sztuki, dzięki którym w życiu zapanować może radość, spokój i dobrobyt. MAGDALENA KUFREJ Wiosenny PROGRESSteron 6 - 8 marca oraz 13 - 15 marca Centrum Sztuki Współczesnej Solvay ul. Zakopiańska 62, www.dojrzewalnia.pl organizator w Krakowie: Pracownia POSKRZYDŁA „Miasto Kobiet” jest patronem medialnym festiwalu Miasto Kobiet 2009 61 { psychologia} {psychologia} ilustracja: Agnieszka Kucia Nastolatka na zabój Już przedszkolne dzieci mawiają, że są zakochane. Jednak pierwszą prawdziwą miłość przeżywa się zazwyczaj w wieku lat kilkunastu. To miłość, która może pozostawić ślad na całe życie. Jak śpiewał Cat Stevens, „Pierwsze ukłucie jest najgłębsze” R omeo i Julia byli nastolatkami. Dwie trzecie piętnastoletnich dziewczyn jest już po swojej pierwszej randce. Nieco później pierwsze randki mają dziewczęta, które z opóźnieniem dojrzewają płciowo, pochodzą z zamożnych domów, z rodzin pełnych i o silnych przekonaniach religijnych, jednak większość dziewcząt właśnie w tym wieku zaczyna interesować się chłopcami. – Gdy spotykam się z koleżankami, przeważnie rozmawiamy o chłopakach – powiedziała mi pewna piętnastolatka. – A jak już się znudzimy, to zmieniamy temat i rozmawiamy o innych chłopakach. Zainteresowanie chłopcami nie u wszystkich dziewcząt jest jednak widoczne „gołym okiem”. Osiemnastoletnia Martyna, bardzo dobra uczennica, mówi, że dla niej najważniejsza jest nauka. − Nie myślę o chłopakach, ale bardzo lubię słuchać, co inne dziewczyny o nich myślą. Choć miłość pojawia się w wieku lat kilkunastu, to rządzi się ona nieco innymi prawami niż miłość ludzi dorosłych, miłość pełna. Jaka jest miłość nastolatków? Miłość w kawałkach Jedną z jej najważniejszy cech jest „pokawałkowanie”. Nastolatka może zakochać się w ładnym uśmiechu chłopaka, w jego ładnych dłoniach albo oczach; zakochuje się, bo chłopak fajnie się ubiera, ładnie śpiewa albo po prostu dlatego, że zaproponuje jej chodzenie. Do miłości może wystarczyć tylko jedna cecha, która przysłania wszystkie inne. 62 Miasto Kobiet 2009 Idealizowanie obiektu miłości jest wtedy łatwe, bowiem uczucie kierowane jest w gruncie rzeczy do wyobrażenia a nie do chłopaka z krwi i kości. Dlatego wybranek wydaje się wspaniały i doskonały, pozbawiony wad itp. Oczywiście dziewczyna czasem ma chłopaka i go nie kocha („To tylko chłopak”), jeśli jednak już zaczyna się miłość, jest to miłość ostateczna, totalna, która może stać się ważniejsza niż cokolwiek innego. Ponieważ miłość zaczyna się od idealizowania, niektórzy psychologowie (nie wszyscy) twierdzą, że aby człowiek miał szansę stworzyć dojrzały, partnerski związek, musi przejść przez zakochanie typowe dla nastolatków. Na początku patrzy się bowiem w wybranka jak w posąg. W miarę upływu czasu okazuje się, że posąg ten ma nieco przybrudzone stopy. Kolejna miłość nie jest już tak idealna, a postument, na którym stoi posąg, topnieje. Dopiero po przejściu kilku takich cykli dwie osoby mogą się spotkać na tym samym poziomie jako partnerzy. Cierpienia nieśmiałości Idealizowanie wybranka jest jedną z przyczyn nieśmiałości. Gdy kocha się kogoś „w kawałkach”, a w dodatku chłopak wydaje się jakoś nadnaturalnie wspaniały, to takiej istoty w ogóle się nie rozumie. A wtedy staje się ona tajemnicza, nieprzewidywalna a więc i trochę niebezpieczna. Dlatego nastolatka może kochać się w chłopaku przez lata, zerkać na niego z końca korytarzy szkolnych, i wcale nie dążyć do tego, aby się z nim spotkać. Wystarczają jej wyobrażenia. Karolina, 14 lat: − Jest taki {psychologia} jeden fajny chłopak, on czasem na mnie patrzy. Jak ostatnio miałam występ w szkole i stanęłam przy mikrofonie, to się uderzyłam w głowę o stojak, a ten chłopak stał za mną i odsunął ten stojak. I tak się zastanawiam, czy to coś znaczyło, i tak w ogóle to co ja mam teraz zrobić? Chłopak z plakatu Ponieważ miłość nastolatków kierowana jest do wyobrażenia, to możliwe jest zakochanie się „w plakacie” – w osobie, której się zupełnie nie zna i nie ma szans na spotkanie z nią. Aneta, 17 lat: − Rok temu zakochałam się w chłopaku o cztery lata starszym ode mnie. Rozmawiałam z nim, ale on chciał żebyśmy pozostali przyjaciółmi. Potem musiałam wyjechać do internatu w innym mieście. Ale nie przestaję go kochać. Prawdziwa miłość przecież nie zna granic. Co z tego, że on mnie nie kocha? Za dziesięć lat pokocha. Mogę zaczekać. Dla miłości czas nie ma znaczenia. Jest jeszcze inna konsekwencja zakochiwania się w wyobrażeniu o innej osobie. Gośka, 16 lat: − Moja koleżanka nie miała jeszcze swojego chłopaka, ale co tydzień jest zakochana w jakimś nowym. Najczęściej go w ogóle nie zna, tylko go gdzieś widziała, ale mówi, że to wreszcie ten jedyny. Mam jej już naprawdę dość. Nastolatki zakochują się też w aktorach, piosenkarzach, znanych z telewizji sportowcach itp. Miłość i seks Media znalazły w seksie żyłę złota i intensywnie ją eksploatują, w związku z czym o seksie coraz częściej się mówi, pisze i go pokazuje. Niestety tendencja jest taka, że akcentowany jest przede wszystkim wymiar przyjemnościowy seksu. Głównym celem seksu jest orgazm i zabawa. O bliskości i intymności prawie zupełnie się nie wspomina, a duchowy wymiar seksualności w ogóle jest nieobecny. Ponieważ miłość i seks się bardzo blisko skojarzone, gotowość do przeżywania miłości przybiera postać gotowości do uprawiania seksu. Seks staje się zabawą także dla nastolatków. Objawia się to w różnych formach. Dziewiętnastoletnia Irena twierdzi, że nie da się teraz znaleźć chłopaka. − Wszyscy myślą tylko o jednym. Jak chłopakowi nie dasz, to zaraz znajdzie sobie inną dziewczynę. Presja mody, koleżanek czy chłopaka jest silna. I tutaj istotna jest rola rodziców. Dobrze, jeśli dziewczyna dowie się (najlepiej od matki) dlaczego przedwczesne rozpoczęcie życia seksualnego nie jest najlepszym pomysłem. Nie chodzi tylko o ryzyko niechcianej ciąży. Ciało młodej dziewczyny ciągle jeszcze się rozwija (mimo pojawienia się miesiączki), co oznacza, że współżycie zamiast przyjemne może być bolesne. W dodatku trudno się spodziewać, aby nastoletni partner był gotowy do wzięcia na siebie roli odpowiedzialnego mężczyzny, który jest w stanie zapewnić dziewczynie poczucie bezpieczeństwa i opiekę. Dla nastolatka podniecające są np. ładne nogi dziewczyny. Nieważne, do kogo te nogi „są przyczepione” – tu nie chodzi o tworzenie więzi ale raczej o chwilową przyjemność. Młode dziewczyny powinny to wiedzieć. Oczywiście nie wszyscy chłopcy tacy są, jednak szansa, że będą zdolni do tworzenia dojrzałej miłosnej relacji, jest niewielka. W związku z tym życie seksualne może rozpocząć się bardzo nieprzyjemnie albo stać się czymś płytkim. dzice mają znieść? Dzisiaj nastolatki są inne niż dwadzieścia, czterdzieści lat temu. Z pokolenia na pokolenie młodzież coraz szybciej dojrzewa (tzw. akceleracja). W drugiej połowie dziewiętnastego wieku pierwsza miesiączka występowała u europejskich dziewcząt przeciętnie około 17 roku życia, dzisiaj około 11 – 12 roku. Podobne przyspieszenie dojrzewania płciowego (pubertacji) obserwuje się u chłopców. Dzisiaj w tworzeniu i podtrzymywaniu związków olbrzymią rolę pełnią komunikatory (komórki, Gadu-Gadu, Skype, fora internetowe itp.). Nastolatki wysyłają sobie SMS-y, flirtują na ekranie i czasem lepiej się znają dzięki rozmowom przez internet niż spotkaniom „w realu”. Nastolatek bez komórki jest coraz rzadszym zjawiskiem. Jest taki rysunek Andrzeja Mleczki, w którym chłopiec siedzi przed komputerem i mówi do ojca: „Jak mam znaleźć wspólny język z kimś, kto w dzieciństwie bawił się pluszowymi misiami?” On nie jest dla ciebie Kaśka, 14 lat: − Zakochałam się w chłopaku. Ale moi rodzice mówią, że to jest jeszcze dziecięce zauroczenie, że mam za mało lat, aby się zakochać i nie pozwalają mi się z nim widywać. Błędem jest mówienie nastolatkom czegoś w rodzaju: „To co czujesz, to nie jest miłość”. Po pierwsze dlatego, że to kłamstwo; nie możemy wiedzieć, co i jak druga osoba przeżywa. Taki przekaz, sprowadzający młodą osobę do poziomu szczeniaka, podkopuje też znacząco jej wiarę w to, że staje się kimś dorosłym. Miłość jest poważnym tematem i trzeba o nim poważnie rozmawiać. Rodzic, który mówi dziecku, że to co ono czuje jest niepoważne, może dopiąć swego i nastolatek faktycznie zacznie myśleć, że jego uczucia są sztuczne. A od tego przekonania naprawdę bardzo niedaleko do zaburzeń samooceny i tożsamości. Poza tym wmawianie nastolatkom, iż są jeszcze za młode aby „coś naprawdę czuć” zamyka drogę do dalszej rozmowy. W ten sposób nie da się z młodymi ludźmi porozumieć, przekazać im nowych informacji, pokazać inne spojrzenie na to, co się z nimi dzieje i skłonić do refleksji nad własnymi uczuciami czy przekonaniami. Wiek nie ma znaczenia, miłość chadza własnymi drogami. Innym błędem jest skłonność rodziców do przekonywania córki o tym, że jej sympatia nadaje się lub nie nadaje się dla niej. O wiele lepszą strategią od powiadamiania jej o tym, kogo ma wybrać, jest dążenie do dyskusji o jej wyobrażeniach o miłości i o tym, co ceni w innych ludziach. Miłość to jedna z najważniejszych rzeczy, jakie się przytrafiają człowiekowi między urodzinami a śmiercią. Uczy się jej doświadczać na „poligonie”, w wieku lat kilkunastu. Dla nastolatka ta miłość to pierwszy poważny krok w dorosłość. Warto potraktować ją serio. Znieść miłość nastolatka Chimery, opuszczanie się w nauce, nieznośne pomieszanie dziecięcych reakcji z deklaracjami o byciu dorosłą osobą – jak to wszystko ro- Marcin Florkowski dr psychologii Miasto Kobiet 2009 63 kontra Wady wzroku sprawiają, że zatracamy pewność siebie. Nieostre widzenie utrudnia lub wręcz uniemożliwia naukę, pracę, uprawianie sportu, prowadzenie samochodu, a znaczne upośledzenie wzroku przyczynia się do obniżenia aktywności zawodowej, społecznej i towarzyskiej. Sięgamy wówczas po okulary bądź pędzimy po nowy komplet soczewek kontaktowych. I jedne i drugie mają tyleż zwolenników, co przeciwników. A poza tym są przecież w życiu sytuacje, kiedy żaden z tych środków zaradczych nie daje się zastosować. I jesteśmy bezsilni… Winę za wady wzroku ponoszą zaburzenia układu optycznego ludzkiego oka. By widzenie było ostre, światło przechodzące przez ośrodki optyczne oka − rogówkę i soczewkę, musi zostać skupione na siatkówce. Jeśli punkt skupienia wypada za siatkówką, mamy do czynienia z dalekowzrocznością, a jeśli przed nią – z krótkowzrocznością. Jest jeszcze inna wada – astygmatyzm, związana z nieprawidłową budową rogówki. Sprzymierzeńcem okulistów wyspecjalizowanych w chirurgii refrakcyjnej stał się laser, pozwalający szybko i bezpiecznie poprawić kształt rogówki. Krzywiznę rogówki koryguje się laserem excimerowym. Komputerowo kontrolowany laser wytwarza zimną, pulsacyjną wiązkę promieniowania, cieńszą niż ludzki włos, która usuwa poszczególne warstwy rogówki. Laserowa korekcja wad wzroku pozwala na korekcję krótkowzroczności do –10D, dalekowzroczności do +5D oraz astygmatyzmu do 5D. Co ważne, leczenie wad wzroku laserem daje trwały efekt. Intermedica stosuje trzy metody laserowej korekcji wad wzroku, których zakres stosowalności wynika z wielkości wady. Metoda LASIK pozwala korygować największe wady. Po znieczuleniu miejscowym oka wykonuje się precyzyjne, poziome nacięcie rogówki i tworzy uszypułowany płatek. Po odchyleniu go sterowana przez chirurga wiązka lasera działa na odsłonięte, okulary głębsze warstwy rogówki. W ciągu kilkudziesięciu sekund laser modeluje kształt rogówki i zmienia jej moc optyczną. Po zakończeniu działania lasera odchylony płatek umieszcza się na pierwotnym miejscu. Nie ma konieczności zakładania opatrunku po tego rodzaju zabiegu, a miejsce po operacji jest całkowicie niewidoczne. Cały zabieg tą metodą trwa kilkanaście minut i jest bezbolesny. Metoda LASEK to nowoczesne osiągnięcie chirurgii laserowej, pozwalające na korekcję wad wtedy, gdy z różnych powodów nie można wykonać zabiegu metodą LASIK. Zabieg polega na czasowym odsunięciu nabłonka rogówki i laserowaniu podłoża. Podczas zabiegu płatek zostaje odsunięty tylko na czas modelowania laserem, a po jego zakończeniu zostaje ponownie przyłożony. Po zabiegu przez tydzień trzeba nosić na oku soczewkę kontaktową, która pełni rolę opatrunku. Zabieg trwa kilkanaście minut i jest bezbolesny. Okres gojenia jest dłuższy niż po zabiegu metodą LASIK i trwa około 7 dni. Metoda PRK stosowana jest sporadycznie i tylko u pacjentów z niewielkimi wadami wzroku. Polega na mechanicznym usunięciu cieniutkiej warstwy rogówki, po czym laser modeluje odsłoniętą powierzchnię, nadając jej pożądany kształt. Po zabiegu zakładana jest soczewka kontaktowa, która tworzy opatrunek. Zabieg trwa kilkanaście minut i jest bezbolesny. Okres gojenia to również około 7 dni. Zabieg laserowej korekcji wzroku w Intermedice wykonywany jest w warunkach ambulatoryjnych i pominąwszy badania kwalifikacyjne, podczas których lekarz zdecyduje o metodzie korekcji, wymaga poświęcenia przez pacjenta zaledwie około 3 godzin. Może mu się poddać większość osób między 21 a 55 rokiem życia. Ale jest też zła wiadomość dla osób po czterdziestym roku życia, cierpiących już na tzw. starczą nadwzroczność. Tej wady żadna z metod laserowych nie skoryguje. artykuł promocyjny Laser ASPEL serca Choroba niedokrwienna serca, nadciśnienie i miażdżyca naczyń to najczęstsze choroby cywilizacji. Niestety, ich pierwsze symptomy są często lekceważone bądź źle diagnozowane. Trudno jest na przykład powiązać ból w ramieniu z niewydolnością serca, a przecież może to być objaw zawału mięśnia sercowego lub niewydolności naczyń żylno-tętniczych. Dlatego tak ważne jest zapobieganie tym chorobom poprzez eliminowanie czynników ryzyka. Jest ono też dużo tańsze i mniej stresujące niż leczenie już zdiagnozowanej choroby. Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej ASPEL, mieszczący się w Krakowie przy ulicy Bratysławskiej 2 przygotował w tym celu szereg programów prewencyjno-usprawniających funkcje układu krążenia i cały organizm. Jednym z nich jest Szkoła Cordis. W jej programie jest cykl szesnastu zajęć gimnastyki kardiologicznej, mającej na celu zwiększenie wydolności układu krążenia i wszystkich mięśni odpowiadających za ogólną sprawność ciała. Cykl rozpoczyna się próbą wysiłkową na bieżni ruchomej, połączoną z monitorowaniem wszystkich parametrów pracy serca. Wynik próby pokazuje każdemu z uczestników wydolność jego serca i pozwala określić, jakie ćwiczenia i jaki rodzaj wysiłku jest dla niego korzystny i bezpieczny. W celu osiągnięcia jak najlepszych wyników proponujemy cykl treningowy Szkoły Cordis składający się z godzinnych sesji zajęciowych odbywanych dwa razy w tygodniu. Program każdej sesji zawiera 30 minut jazdy na rowerze stacjonarnym, podczas której odbywa się monitorowanie pracy serca, 20 minut 66 Miasto Kobiet 2009 gimnastyki rekreacyjnej oraz 10 minut ćwiczeń oddechowych. Ćwiczenia, prowadzone w grupach do 5 osób, prowadzone są pod nadzorem rehabili- tanta który nieustannie kontroluje podstawowe parametry organizmu. Każdemu uczestnikowi dobiera się też indywidualny zakres obciążeń. Po ośmiu tygodniach treningów, bo tyle trwa cykl, uczestnicy otrzymują opinię lekarską. Koszt uczestnictwa w cyklu 16 zajęć wynosi 300 zł. Zajęcia odbywają się w godzinach wieczornych. Oprócz Szkoły Cordis przychodnia ASPEL prowadzi też przesiewowe badania pod kątem chorób układu krążenia. Metody badań są nieinwazyjne i polegają między innymi na wyznaczeniu Indeksu Masy Ciała (BMI), wykonaniu lipidogramu, glikemii i oznaczeniu poziomu kwasu moczowego. Diagnostyka choroby niedokrwiennej serca opiera się na wykorzystaniu EKG wysiłkowego, EKG metodą Holtera, pomiarze ciśnienia metodą Holtera oraz badaniu echa serca. Badania przesiewowe pozwalają wyodrębnić osoby z czynnikami podwyższonego ryzyka oraz dotknięte tymi chorobami w ich wczesnym stadium. Na badania takie zapraszane są zwłaszcza osoby, które ukończyły 40 rok życia. Z kolei Szkoła Zdrowego Kręgosłupa to cykl zajęć dla osób, które nigdy nie ćwiczyły fizycznie bądź dawno nie miały możliwości pracy nad kondycją swojego ciała a zwłaszcza kręgosłupa. Zajęcia wypełnione są gimnastyką rekreacyjną przy użyciu niestabilnego podłoża w rytm muzyki. Ćwiczenia relaksują, rozciągają i wzmacniają mięśnie stabilizujące kręgosłup. Warta uwagi jest też oferta w zakresie ćwiczeń i rehabilitacji dla osób ze schorzeniami neurologicznymi i narządów ruchu. Obejmuje ona konsultacje specjalistyczne, a także zabiegi w zakresie kinezyterapii, fizykoterapii (jonoforezę, pole magnetyczne, ultradźwięki, elektroterapię, krioterapię punktową, biostymulację laserową), masaże (leczniczy, klasyczny, segmentarny) oraz zabiegi borowinowe. artykuł promocyjny dla Jesteśmy do Państwa dyspozycji: poniedziałek - piątek 9:00-21:00 telefon: +48 12 421 07 43 ul. Lelewela 13 Kraków www.stomatologiacichon.pl STOMATOLOGIA kreuje uśmiechy nowoczesna medycyna Wszyscy jesteśmy częścią przyrody i tak jak ona mamy potrzebę odrodzić się na wiosnę i obudzić uśpione w nas zimą piękno. Z myślą o wiosennej metamorfozie powinniśmy oddać się w ręce ekspertów, którzy profesjonalnie i bez ryzyka pomogą nam odzyskać formę. A do tego potrzebne jest często współdziałanie specjalistów z różnych dziedzin. Znajdziecie ich Państwo w Specjalistycznym Centrum Medycznym NOWOMED, mieszczącym się na krakowskim Ruczaju, w nowoczesnym budynku przy ul. Miłkowskiego 3. Od 2007 roku decyzją Wojewody Małopolskiego NOWOMED ma status niepublicznego zakładu opieki zdrowotnej, a więc spełnia restrykcyjne normy, dotyczące bezpieczeństwa oraz kwalifikacji personelu. To fundament, pozwalający pacjentom budować swe zaufanie do tej placówki. Naczelną zasadą Centrum jest leczyć skuteczniej w oparciu o zdobycze nowoczesnej medycyny, całe dobrodziejstwo wiedzy lekarskiej oraz najlepszej klasy sprzęt. Lekarze Centrum regularnie uczestniczą w kongresach naukowych i współpracują z licznymi ośrodkami klinicznymi o podobnym profilu, sięgając po najnowocześniejsze rozwiązania w dziedzinie medycyny. Głównym kierunkiem działania placówki jest dermatologia ogólna i estetyczna oraz laseroterapia. Skóra człowieka odzwierciedla jego wewnętrzne zdrowie, toteż tutejsze zabiegi oraz poradnictwo z zakresu medycyny estetycznej mają na celu nie tylko poprawić wygląd zewnętrzny pacjenta, ale także zapobiegać następstwom nieprawidłowego starzenia się. Doświadczeni lekarze dermatolodzy udzielają specjalistycznych porad oraz wykonują zabiegi – peelingi medyczne, lase- rowe zamykanie naczynek na twarzy i nogach, mezoterapię igłową, wypełnianie zmarszczek kwasem hialuronowym, ostrzykiwanie botoxem oraz zabiegi krio- i elektrochirurgiczne. Tam, gdzie dermatolog nie wystarcza, lub trzeba przeprowadzić badanie histopatologiczne, wkracza chirurg. Zależy Państwu na gładkości skóry, wolnej od niechcianych włosów? Warto skorzystać z depilacji laserem LightSheer. To numer jeden na świecie jeśli chodzi o taką aparaturę. Obolałemu, zmęczonemu ciału kondycję pomogą odzyskać sprawne ręce fizjoterapeuty. A można tu też zasięgnąć porady w zakresie profilaktyki chorób cywilizacyjnych (alergia, miażdżyca, cukrzyca, nadciśnienie tętnicze itp.), można otrzymać zalecenia w zakresie najwłaściwszej diety. Do Państwa dyspozycji pozostają specjaliści – alergolodzy, interniści, diabetolog oraz reumatolog. Cierpliwe, partnerskie i zawsze życzliwe podejście do pacjentów to podstawowy warunek powodzenia terapii. Wie o tym doskonale zespół pielęgniarek, lekarze specjaliści a także kosmetyczka, kosmetolog i fizjoterapeuta. NOWOMED to placówka, która dzięki dynamicznemu rozwojowi i wprowadzaniu najnowocześniejszego sprzętu nieustannie poszerza swą ofertę. Już wkrótce otwarta zostanie filia tej placówki. Nowością w Krakowie i Małopolsce są organizowane przez NOWOMED cykliczne warsztaty z zakresu edukacji zdrowotnej pod nazwą „Lepiej zapobiegać niż leczyć – czyli Ty decydujesz jak żyjesz”. W bardzo atrakcyjnej, zabawnej, interaktywnej formie można tu zdobyć wiedzę i umiejętności, sprzyjające zmianie sposobu myślenia o własnym zdrowiu i motywujące do zmiany stylu życia. 25 kwietnia NOWOMED zaprasza dzieci, młodzież i dorosłych na warsztaty z pierwszej pomocy. Podstawowe umiejętności w tej dziedzinie bez wątpienia potrzebne są każdemu. artykuł promocyjny Nowomed dba o Twoje zdrowie i urodę CERTYFIKATISO ISO9001:2000 9001:200 0 CERTYFIKAT 320108015 nrnr320108015 Studio Stomatologii Estetycznej DR N. MED BARBARA KSIĄŻKIEWICZ JÓŹWIAK SPECJALISTA STOMATOLOGII OGÓLNEJ I PROTETYKI CZŁONEK EUROPEJSKIEGO TOWARZYSTWA PROTETYCZNEGO 50 LETNIA TRADYCJA RODZINNA PONAD 20 LETNIE DOŚWIADCZENIE WŁASNE G łównym celem lekarzy pracujących w STUDIU STOMATOLOGII ESTETYCZNEJ jest nie tylko uzupełnianie braków zębowych, czy odtwarzanie utraconych funkcji żucia i mowy, ale także przywrócenie estetyki, czyli naturalnego, pięknego uśmiechu i rysów twarzy. Pojęcie estetyki nie zawsze jest jednoznaczne. Nawet śnieżnobiałe, równe zęby nie będą estetyczne, jeżeli stanowią oderwany fragment całości, a pozostałe są inne. Dzisiejsze technologie umożliwiają taką pracę, aby zęby wyglądały ładnie i naturalnie. Często wymaga to wspólnego działania lekarzy różnych specjalności (zachowawcy, periodontologa, ortodonty, protetyka i chirurga implantologa). SE+ SPECJALIZUJE SIĘ W: ESTETYCZNEJ STOMATOLOGII ZACHOWAWCZEJ PROTETYCE IMPLANTOLOGII ORTODONCJI ODBUDOWIE KOŚCI Zapraszamy! Z wielką przyjemnością w kolejnych numerach MIASTA KOBIET lekarze SE+ przedstawią jak niewiele potrzeba żeby zęby stały się prawdziwym atutem. KOLEJNA Z CYKLU KRÓTKICH PREZENTACJI OPISUJĄCYCH ZAKRES DZIAŁAŃ I MOŻLIWOŚCI LEKARZY SE+ dotyczy ORTODONCJI Przed Po Przed Po artykuł promocyjny Pacjenci leczeni w SE+ Popularność leczenia ortodontycznego na przestrzeni ostatnich lat wyraźnie wzrosła. W dzisiejszych czasach ładny uśmiech stał się ważnym elementem życia prywatnego i zawodowego. Nikogo już nie dziwi noszenie stałego aparatu ortodontycznego, niezależnie od wieku. Warto pamiętać, że ortodoncja nie ma na celu wyłącznie względów estetycznych, ale głównie leczenie. Przywraca prawidłowy zgryz, eliminuje występowanie chorób przyzębia, zmniejsza skłonność do próchnicy, często jest też przygotowaniem do leczenia protetycznego, chirurgicznego czy implantologicznego. Kraków, ul. Batorego 6/2, tel. 012 633 20 38, fax 012 632 00 99 www.studio se.med.pl , e -mail: [email protected] Nic z kopciuszka Fiesta była zawsze niepozornym „konikiem garbuskiem” stajni Forda. A tu niespodzianka, najnowsza Fiesta zaskakuje naprawdę miło! Już na pierwszy rzut oka widzę podobieństwo jej sylwetki do nadwozia dużo większej i potężniejszej Kugi. Ma jak ona podobnie zaaranżowane światła, jest też równie zwarta. Jednak to, co najważniejsze, czeka wewnątrz. Przede wszystkim zaskoczenie, że . Wrażenie robi po nowemu zaaranżowana tablica rozdzielcza. Zamiast radioodtwarzacza mamy konsolę interfejsu kierowcy, która pozwala komunikować się z pojazdem i obsługiwać system audio oraz opcjonalnie komórkę i MP3. Wszystko, co auto może nam o sobie „powiedzieć”, otrzymujemy na dużym wyświetlaczu. Przekręcam kluczyk w stacyjce. Na wolnym biegu silnik pracuje prawie bezdźwięcznie. Za sprawą czterech głośników szerokozakresowych i dwóch tweeterów auto rozbrzmiewa muzyką. Uprzedzono mnie, żebym nie próbowała szukać włącznika świateł mijania, bo nie znajdę; włączają się one samoczynnie po uruchomieniu silnika. Poprawiam więc tylko wysokość kierownicy (łatwo dostępna dźwignia pod kolumną), ustawiam lusterka – i w drogę. Z kierownicą trzeba ostrożnie – jest wspomagana elektrycznie (system E-PAS) i nazbyt zamaszysty ruch nadgarstka może sprawić, że auto zatańczy na asfalcie. A Fiesta ma zryw! Nawet model z najmniejszym silnikiem benzynowym o pojemności 1,25 l dysponuje mocą 60 kM; pojemność 1,6 litra – największa z dostępnych – daje moc 120 kM. Auto świetnie trzyma się nawierzchni, a zwrotność oraz czujniki odległości pozwalają mi parkować w najbardziej nieprawdopodobnym ścisku. Ale popatrzmy jeszcze na dodatki cenione przez kobiety. Bagażnik ze swymi prawie 300 litrami pojemności nie budzi zastrzeżeń. Tym bardziej, że nie ma w nim koła zapasowego, a za to jest kompresor zasilany z wtyczki na zapalniczkę i płyn uszczelniający, który w razie „złapania gumy” wlewa się do opony przez rurkę zaworu. A w kabinie? Lusterka za osłonami przeciwsłonecznymi – są; oświetlenie pedałów, bardzo przydatne przy zmianie obuwia – też jest. Schowek po prawej stronie tablicy rozdzielczej i owszem, całkiem pojemny. W sąsiedztwie dźwigni hamulca ręcznego mamy aż dwa uchwyty na napoje – bardzo pożyteczne podczas podróży z dziećmi. Mankamentem jest niezbyt ergonomiczne usytuowanie przycisków sterujących szybami bocznymi… Ale to detale. Zapominam o nich, gdy dowiaduję się, za jak niewielkie pieniądze można mieć takie auto… tak niewielkie auto jest w środku tak przestronne Ola Przegorzalska Forda Fiestę do testowania otrzymaliśmy z firmy Wikar, ul. Zakopiańska 58 Edenu Skrawek na własność Każdy, kto jest szczęściarzem i ma własny ogród, zdaje sobie sprawę, jak wiele radości może sprawiać taka, nawet niewielka, oaza zieleni (od biedy można ją stworzyć i na balkonie czy w skrzynce za oknem). Cóż, zakodowana w człowieku potrzeba kontaktu z naturą coraz częściej dochodzi do głosu, gdy otaczają nas betonowe pustynie i wszechobecne „wielkomiejskie” bruki. Zanim założy się przydomowy ogród warto się zastanowić, czy nie zlecić tego specjalistom – architektom krajobrazu, czyli projektantom, oraz wykonawcom, którzy zajmą się praktyczną stroną inwestycji. Przy samodzielnych działaniach powszechny jest bowiem „grzech niecierpliwości”, polegający na obsadzaniu gruntu zbyt wieloma roślinami, które potem trzeba usuwać. Często też drzewa i krzewy dobiera się niewłaściwie do istniejącego otoczenia, klimatu, gleby, a także gromadzi się za dużo gatunków i odmian, uzyskując efekt pstrokacizny. Tymczasem jeden z najnowszych trendów, lansowanych m.in. w Anglii, „ojczyźnie ogrodów”, polega na tonowaniu barw i tworzeniu kompozycji ze zdecydowaną przewagą zieleni, do której jedynie dodatkiem są kwiaty o neutralnych kolorach, zwłaszcza białe. Oszczędnemu stylowi sprzyja też moda na Daleki Wschód, zapewne związana z wielką ostatnio popularnością Chin. Przejawia się ona między innymi w stosowaniu oczek wodnych, które wprowadzają spokój, a zarazem pełnią rolę lustra. Współczesny ogród powinien współgrać z naturą, dlatego też często wykorzystuje się w nim zioła, z których – wbrew pozorom – można tworzyć atrakcyjne rabaty (używając ozdobnych odmian bazylii, tymianku itd.). Kolejną ważną, jeśli nie nadrzędną, tendencją jest aranżowanie ogrodu w taki sposób, aby był on integralną częścią domu i stanowił jakby zewnętrzny pokój. Nie powinno więc dziwić, że „wystrój” takiego „pomieszczenia” jest równie ważny, jak dekoracja wnętrz. Na Zachodzie, i to nie tylko na Wyspach Brytyjskich, zdecydowanie odchodzi się od krzewów iglastych, które u nas wciąż, nie wiedzieć czemu, są bardzo popularne. Polacy upodobali sobie zwłaszcza żywotniki, czyli tuje, i sadzą je rzędami przy płotach, przed domami, na środku ogrodu, w kątach, tworząc w ten sposób „cmentarny” krajobraz. Bogactwo krzewów liściastych i bylin powinno natomiast zachęcać do zwrócenia większej uwagi na te właśnie grupy roślin, tym bardziej że zapewniają one zazwyczaj nie tylko zieleń, ale także kwiaty i owoce. Bardzo chętnie wykorzystywanym ostatnio akcentem są wieloletnie (a więc odradzające się każdej wiosny) ozdobne trawy, których asortyment jest niezwykle bogaty – od niziutkich do wysokich; od zielonych, przez srebrzyste, po brunatne – i pozwala urozmaicić monotonne niekiedy nasadzenie. Typowy dla większości ogrodów przydomowych jest żywopłot, który może stanowić wspaniały, porządkujący otoczenie element, ale pod warunkiem, że jest zadbany – gęsty i zdrowy. Jeśli właściciele wiedzą, że nie będą mieli czasu na co najmniej dwukrotne, staranne przycięcie „zielonej ściany”, niech zdecydują się raczej na żywopłot nieformowany (lub półformowany), który można założyć choćby z odpornej na wszystko róży pomarszczonej (Rosa rugosa). Wcale nie jest zbyt pospolita! Niewielkie przestrzenie, typowe dla gęsto zabudowanych miejskich aglomeracji, optycznie można powiększyć za pomocą odpowiedniego doboru roślin i różnych zabiegów znanych architektom krajobrazu, na przykład wycinając okienka w ścianach zieleni, które warto wprowa- dzić do środka założenia ogrodowego, a nie tylko jako „mur” oddzielający nas od sąsiadów. Gdy brakuje miejsca na ziemi, warto pomyśleć o ogrodach na dachu, które mogą fantastycznie uzupełniać dolny poziom. Własnemu ogrodowi, nawet jeśli został wykonany przez specjalistów, koniecznie trzeba nadać indywidualny charakter. Choćby poprzez wprowadzenie drobiazgów, do których należą kamienne misy (np. obsadzone macierzanką) czy inne elementy tzw. małej architektury. Nie zapominajmy przy tym o dzieciach, które powinny mieć w ogrodzie swoje ścieżki, labirynty, kryjówki i miejsca do zabawy. Warto też wspomnieć o tzw. hortiterapii, czyli „ogrodowej rehabilitacji” osób chorych, niepełnosprawnych, którą wspomagają rabaty o pachnących kwiatach lub liściach i o fakturze przyjemnej w dotyku. Kupujących rośliny do ogrodu można podzielić na trzy grupy – od najmniej do najlepiej znających się na rzeczy. Niestety, najszybciej się powiększa ta pierwsza (ludzie z reguły bardzo zajęci pracą), dla przedstawicieli której liczą się produkty wizualnie atrakcyjne, w sklepie same wpadające w oko, a więc nabywane w sposób nieprzemyślany, pod wpływem impulsu. Zarazem niewiele miejsca przeznaczają oni w ogrodzie na rośliny, które przecież wymagają czasochłonnej pielęgnacji, a w zamian umieszczają w nim kamienie, ozdobne płytki, meble itp. Ja jednak hołduję zasadzie, według której rośliny powinny zajmować minimum 60 proc. powierzchni ogrodu i liczę, że Państwo przyznacie mi rację, a może nawet uznacie, że to za mało. Alicja Cecot I K E A się rozrasta Na przełomie marca i kwietnia ruszy rozbudowa krakowskiego sklepu IKEA. To jeden z najchętniej odwiedzanych sklepów tej szwedzkiej sieci w Polsce – na przełomie ostatnich czterech lat liczba osób odwiedzających go zwiększyła się o prawie 500 tysięcy. Zaczynało być już ciasno nawet na parkingu. W efekcie rozbudowy obiekt z niecałych 12 tys. m2 rozrośnie się do blisko 28 tys. m2. Dobudowana zostanie druga kondygnacja, dzięki czemu dwukrotnie powiększy się powierzchnia ekspozycyjna sklepu. Rozrosną się też magazyny i parkingi, nową jakość zyska część restauracyjna. Skorzystają też dzieci towarzyszące rodzicom w zakupach. Będzie je można zostawić pod fachową, bezpłatną opieką w Smalandii – dziecięcej strefie zabaw. Rozbudowa potrwa do jesieni 2010 roku, ale nie będzie kolidować z normalną działalnością handlową sklepu. [AP] MIX, ul. Wadowicka 8a, tel. 012 266 38 43 www.kler.eu KRAKÓW, MARCOWE BONUSY TYLKO DO 31 MARCA W SYPIALNIACH KLER MOŻESZ SOBIE POZWOLIĆ NA WIĘCEJ