2tuz-tematy prac kontrolnych-4-2012-13
Transkrypt
2tuz-tematy prac kontrolnych-4-2012-13
Tematy prac kontrolnych TUZ 2 semestr 4, rok szkolny 2012/2013 1. przedmiot: Język niemiecki 1 temat. Proszę napisać list do kolegi / koleżanki z Niemiec zawierający następujące informacje: - jakie rodzaje sportu uprawiasz i jak dużo czasu im poświęcasz - gdzie i z kim uprawiasz sport - jakie dyscypliny sportowe uprawiają młodzi ludzie / twoi koledzy - jak wysokie są koszty uprawiania sportu i skąd można mieć na to pieniądze - jaki sport chciałbyś zacząć uprawiać i dlaczego. 2 temat. Napisz list do niemieckiego kolegi i odpowiedz na jego pytania o tym czym, dokąd i dlaczego najchętniej podróżujesz na co dzień i podczas wakacji. Napisz jakie są Twoje plany wakacyjne (użyj czasowników modalnych). List powinien zawierać ok. 120-150 słów. W zadaniu oceniana jest umiejętność pełnego przekazywania informacji, forma listu, poprawność językowa, bogactwo językowe. 2. przedmiot: Historia Słuchacz wybiera dwa tematy obowiązkowo . 1. Omów konstytucję marcową i kwietniową. 2. Omów systemy totalitarne w Europie - faszyzm we Włoszech, nazizm w Niemczech, stalinizm w ZSRR. 3. Omów przyczyny przebieg i skutki II wojny światowej. 4. Omów wielki kryzys na świecie w latach 30 - tych XX w. 5. Państwo podziemne na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej . 6. Plan Burza i jego realizacja. 7. Wielka koalicja i konferencje Wielkiej Trójki . 8. Polska w systemie stalinowskim . 9. Droga do Polski demokratycznej. 10. Upadek systemu jałtańskiego. 3. przedmiot: WOS Proszę wybrać jeden z tematów do opracowania. 1. Scharakteryzuj formy uczestnictwa w życiu publicznym. 2. Przedstaw zasady prawa wyborczego w Polsce. 4. przedmiot: Matematyka Należy rozwiązać zadania z podręcznika do matematyki Urszuli Łączyńskiej dla 3letniego Technikum Uzupełniającego po ZSZ cz. 2. strona 15 16 numer zadania 1.1ab, 1.2ac 1.3ac, 1.4a, 1.5ac,1.6abc, 1.7ab, 1.8abcd 17 28 29 30 31 47 48 56 57 58 59 70 71 79 80 96 97 98 1.9abc, 1.10całe,1.11bc,1.12ab, 1.13ab, 1.14ab 2.1bc, 2.2ac 2.3ab, 2.5ab, 2.6, 2.7a 2.8a, 2.9a, 2.11a, 2.12 2.13 3.1bc, 3.2ac, 3.3ac, 3.4ab 3.5b, 3.6, 3.7, 3.8, 3.9 4.1 4.2, 4.3ab, 4.5całe 4.7 i 4.8 -1 kolumna tabeli, 4.10 4.11 1.1ab, 1.2ab 1.3a, 1.6a, 1.7a 2.1, 2.2ab, 2.6ab, 2.8ab 3.1a, 3.2 3.8ab, 3.9a, 3.10a 3.11 5. przedmiot: Podstawy przedsiębiorczości Proszę opracować w formie referatu jeden z tematów: 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. Metody rozwiązywania konfliktów. Na czym polega aktywne poszukiwanie pracy? Rodzaje umów o pracę. Która z umów jest najkorzystniejsza dla pracownika i dlaczego? Rodzaje bezrobocia, jego przyczyny i skutki. Rola banków w gospodarce. Giełda w Polsce. Rodzaje ubezpieczeń. Pozytywne i negatywne skutki globalizacji. 6. przedmiot: BHP Proszę w pracy kontrolnej omówić: wypadki przy pracy - rodzaje. Termin oddania pracy 24 kwietnia 2013. 7. przedmiot: Podwozia i nadwozia pojazdów samochodowych 1. 2. 3. Układy hamulcowe pneumatyczne (schematy, zasada działania); Zawieszenie aktywne w pojazdach samochodowych (budowa, zasada działania); Układ kierowniczy aktywny w pojazdach samochodowych (budowa, zasada działania). Do wyboru jeden z tematów. 8. przedmiot: Elektryczne i elektroniczne wyposażenie pojazdów samochodowych Zaprojektuj (bez obliczeń) układ elektroniczny, którego zadaniem jest opóźnianie wyłączenia oświetlenia wnętrza samochodu, z możliwością regulacji czasu opóźnienia. Narysuj schematy układu z zaznaczeniem przepływu prądu przy otwartych i zamkniętych drzwiach samochodu. Opisz zasadę działania powyższego układu. Na schemacie zaznacz zacisk instalacji samochodowej, z którego będzie zasilany ten układ. Termin oddania pracy 17.03.2013 r. 9. przedmiot: Pracownia elektrotechniki i elektroniki Zaprojektuj układ sterowania dmuchawy samochodowej mając do dyspozycji: - dwa przekaźniki o zaciskach 86, 85, 87, 88a, 87a(DIN72552) - dwa wyłączniki - kontrolkę zieloną i czerwoną - rezystor - bezpiecznik termiczny Warunki pracy dmuchawy: wyłączona, pierwszy bieg, kontrolka zielona, duże obroty, drugi bieg, kontrolka czerwona, małe obroty. Termin oddania pracy 14.04.2013 r. 10. przedmiot: Język polski Pisanie tekstu własnego w związku z tekstem literackim zamieszczonym w arkuszu. Wybierz temat i napisz wypracowanie. (min. 250 słów lub 2 str.) Temat 1. Analizując podany fragment Lalki Bolesława Prusa, scharakteryzuj występujących w nim bohaterów. Określ ich stosunek do nauki i miłości. Bolesław Prus Lalka (fragment) Wokulski stanął na ulicy. – Pan zajmuje się fizyką czy chemią?... – spytał zdziwiony. – Ach, czym ja się nie zajmuję!... – odparł Ochocki. – Fizyką, chemią i technologią... Przecież skończyłem wydział przyrodniczy w uniwersytecie i mechaniczny w politechnice... Udało mi się trochę ulepszyć mikroskop, zbudować jakiś nowy stos elektryczny6, jakąś tam lampę... Wokulski zdumiewał się coraz więcej. – Więc to pan jest tym Ochockim wynalazcą?... – Ja – odparł młody człowiek. – No, ale i cóż to znaczy?... Razem nic. Kiedy pomyślę, że w dwudziestym ósmym roku tylko tyle zrobiłem, ogarnia mnie desperacja7. Ogniwo Ochockiego albo – lampa elektryczna Ochockiego... jakież to głupie!... Rwać się8 gdzieś od dzieciństwa i utknąć na lampie, to okropne... Dobiegać środka życia i nie znaleźć nawet śladu drogi, po której by się iść chciało – cóż to za rozpacz!... – Chcę zadać panu pytanie... nie ... dwa pytania, bardzo poufne9, a może nawet drażliwe – mówił Ochocki. – Czy nie obrazi się pan? ... – Słucham – odparł Wokulski. – Pan był przyrodnikiem? – spytał Ochocki. – Tak. – I w dodatku przyrodnikiem entuzjastą. Wiem, co pan przeszedł, od dawna szanuję pana z tego powodu... Wspomnienie o trudnościach, z jakimi szamotał się pan, dodawało mi otuchy... Mówiłem sobie: zrobię przynajmniej to, co ten człowiek, a ponieważ nie mam takich przeszkód, więc – zajdę dalej od niego... Wokulski, słuchając, myślał, że marzy albo że rozmawia z wariatem. – Byłeś pan przyrodnikiem entuzjastą i ... w rezultacie rzuciłeś pan nauki przyrodnicze. Otóż, w którym roku życia osłabnął pański zapał w tym kierunku? ... Pytanie było tak przykre i niespodziewane, że przez chwilę Wokulski nie tylko nie umiał odpowiedzieć, ale nawet zebrać myśli. – W którym roku? ... – rzekł – W zeszłym roku ... Dziś mam czterdziesty szósty rok... – A zatem ja do kompletnego ochłodzenia się mam jeszcze przeszło piętnaście lat. To mi trochę dodaje odwagi... – rzekł jakby do siebie Ochocki. – To jedno pytanie, a teraz drugie, ale – nie obraź się pan. W którym roku życia zaczynają mężczyźnie... obojętnieć kobiety?... Drugi cios. Był moment, że Wokulski chciał schwycić młodzieńca za gardło i udusić. Opamiętał się jednak i odparł ze słabym uśmiechem: – Myślę, że one nigdy nie obojętnieją... Owszem, coraz wydają się droższymi... – Źle! – szepnął Ochocki. – Ha, zobaczymy, kto mocniejszy. – Kobiety, panie Ochocki. – Jak dla kogo, panie – odpowiedział młody człowiek i zaczął mówić jakby do siebie. – Kobiety ważna rzecz. Kochałem się już, zaraz, ileż to? ... Cztery... sześć... ze siedem, tak, 6 stos elektryczny – urządzenie do wytwarzania prądu 7 desperacja – rozpacz, utrata nadziei 8 rwać się – chcieć coś zrobić 9 poufne – osobiste siedem razy... Zabiera to dużo czasu i napędza desperackie10 myśli... Poznajesz, kochasz, cierpisz... Potem jesteś znudzony albo zdradzony... A tymczasem gdy raz opanuje człowieka idea, już go nie opuszcza i nie zdradza nigdy... Położył rękę na ramieniu Wokulskiego i spytał: – Wszakże pan myślał kiedyś o machinach latających?11 ... Nie o kierowaniu balonami, które są lżejsze od powietrza, bo to błazeństwo, ale – o locie machiny ciężkiej, napełnionej i obwarowanej jak pancernik?12 ... Czy pan rozumie, jaki nastąpiłby przewrót na świecie po podobnym wynalazku?... Już ujarzmiliśmy wiatr, ciepło, światło, piorun... Czy więc nie sądzisz pan, że nadeszła pora nam samym wyzwolić się z okowów ciężkości? ... To idea leżąca dziś w duchu czasu ... Inni już pracują nad nią; mnie ona dopiero nasyca, ale od stóp do głów ... Co mnie żeniaczka, kobiety, a nawet mikroskopy, stosy i lampy elektryczne? ... Oszaleję albo ... przypnę ludzkości skrzydła... – A gdybyś pan je nawet przypiął, to co? ... – spytał Wokulski. – Sława, jakiej nie dosięgnął jeszcze żaden człowiek – odparł Ochocki. – To moja żona, to moja kobieta... Bądź pan zdrów, muszę iść... Uścisnął Wokulskiemu rękę, zbiegł ze wzgórza i zniknął między drzewami. „Wariat czy geniusz?... – szepnął Wokulski czując, że sam jest w najwyższym stopniu rozstrojony.13 – A jeżeli geniusz?14 ...” Wstał i poszedł w głąb ogrodu, między spacerujących ludzi. Zdawało mu się, że nadchodzi moment, w którym powinien zrobić rachunek sumienia czy też ogólny bilans życia.15 „Gdyby spytano mnie, kto jest wart panny Izabeli: Ochocki czy Wokulski, musiałbym przyznać, że – Ochocki... O osiemnaście lat młodszy ode mnie (osiemnaście lat!...) i taki piękny... W dwudziestym ósmym roku życia skończył dwa fakultety16 (ja w tym wieku ledwie zaczynałem się uczyć ...) i już zrobił trzy wynalazki (ja żadnego!). Machina latająca musi być cięższa, nie zaś jak balon lżejsza od powietrza; bo wszystko, co prawidłowo lata, począwszy od muchy, skończywszy na olbrzymim sępie, jest od powietrza cięższe. Ma prawdziwy punkt wyjścia, ma twórczy umysł, czego dowiódł bodajby swoim mikroskopem i lampą; któż wie zatem, czy nie uda mu się zbudować machiny latającej? A w takim razie będzie większym dla ludzkości od Newtona i Napoleona razem wziętych... I ja mam z nim współzawodniczyć?...” [...] Dziwny traf.17 Gdy Wokulski wstąpił18 do Szkoły Przygotowawczej, najtajniejszym jego pragnieniem było – wynaleźć sposób kierowania balonami. To, co dla Wokulskiego było tylko fantastycznym cieniem, w Ochockim przybrało już formę praktycznego zagadnienia. „Cóż to za okrucieństwo losów! – myślał z goryczą. – Dwóm ludziom dano prawie te same aspiracje, tylko jeden urodził się o osiemnaście lat wcześniej, drugi później; jeden w nędzy, drugi w dostatku; jemu nie przeszkodzi miłość, którą traktuje jak zabawkę; podczas gdy dla mnie uczucie to jest niebem i zbawieniem... On triumfuje nade mną na każdym polu...” Wokulski dobrze znał ludzi i często porównywał się z nimi, lecz gdziekolwiek był, wszędzie widział się trochę lepszym od innych. I dopiero dziś spotkał człowieka wyższego od siebie, wariata, który chce budować machiny latające!... Bolesław Prus, Lalka. Warszawa 1974 10 napędza desperackie myśli – powoduje rozpacz 11 machiny latające - samoloty 12 obwarowana jak pancernik – żelazna; nie można jej zniszczyć 13 rozstrojony – zdenerwowany 14 geniusz – mądrzejszy od innych 15 bilans życia – podsumowanie 16 fakultety – studia 17 traf – przypadek 18 wstąpił do Szkoły.. – rozpoczął studia w Szkole.. Temat 2. Na podstawie podanych fragmentów utworu Henryka Sienkiewicza Potop scharakteryzuj rozmówców. Wykorzystując znajomość powieści, określ, jak obie rozmowy wpłynęły na decyzje Kmicica. POTOP Fragment 1. Po kwadransie czasu wszedł Kmicic wprowadzony przez czterech trabantów szkockich. Książę kazał odejść żołnierzom. Przez chwilę milczeli obaj. Przemówił pierwszy książę: – Przysiągłeś na krucyfiksie, że nie opuścisz mnie! – Potępiony będę, gdy tej przysięgi nie dotrzymam; potępiony będę, gdy jej dotrzymam! – rzekł Kmicic. – Wszystko mi jedno! – Nim wyjdziesz z tej komnaty, będziesz się czuł rozgrzeszony ze wszystkich swych win dawniejszych – rzekł książę.[…] Po chwili tak mówił dalej: Nadeszły czasy gniewu bożego, czasy takich klęsk i takiego upadku, że zwykłymi sposoby już nam się nie podnieść z tej choroby, a gdy ja chcę użyć nowych, jedynie salutem przynieść mogących, tedy mnie opuszczają nawet ci, na których gotowość liczyłem, którzy powinni mi byli ufać, którzy mi ufność na krucyfiksie zaprzysięgli... Przez krew i rany Chrystusa! Zali ty myślisz, że ja na wieki poddałem się pod protekcję Karola Gustawa, że ja ten kraj naprawdę myślę ze Szwecją połączyć, że ten układ, za który zdrajcą mnie okrzyknięto, dłużej jak rok trwać będzie?... Czegoż to spoglądasz zdumionymi oczyma?... Więcej się jeszcze zdumiejesz, gdy wszystkiego wysłuchasz... Więcej się przerazisz, bo tu stanie się coś takiego, czego nikt się nie domyśla, nikt nie przypuszcza, czego umysł zwyczajnego człeka objąć nie zdoła. Ale mówię ci, nie drżyj, bo w tym zbawienie tego kraju, nie cofaj się, bo gdy nikogo nie znajdę do pomocy, tedy może zginę, ale ze mną zginie Rzeczpospolita i wy wszyscy – na wieki ! Ja jeden uratować ją mogę, ale na to muszę zgnieść i zdeptać wszystkie przeszkody. [...] To rzekłszy książę wyciągnął obie ręce do góry, jakby naprawdę chciał podeprzeć walące się sklepienia, i było w nim coś tak olbrzymiego, że Kmicic otworzył szeroko oczy i patrzył nań, jakby go nigdy dotąd nie widział – a na koniec spytał zmienionym głosem: – Dokąd wasza książęca mość dążysz?... Czego chcesz?... – Chcę... korony! – zakrzyknął Radziwiłł. – Jezus Maria!... – Słuchaj – rzekł książę – czas powiedzieć ci wszystko... Rzeczpospolita ginie... i zginąć musi. Nie masz dla niej na ziemi ratunku. Chodzi o to, by naprzód ten kraj, tę naszą ojczyznę bliższą, ocalić z rozbicia... a potem... potem wszystko odrodzić z popiołów, jako się feniks odradza... Ja to uczynię... i tę koronę, której chcę, włożę jako ciężar na głowę, by z onej wielkiej mogiły żywot nowy wyprowadzić...[ ...] Oddałem ten kraj Szwedom, aby ich orężem drugiego nieprzyjaciela pohamować, wyżenąć go z granic, odzyskać, co stracone, i w jego własnej stolicy mieczem traktat wymusić...[...] – Wasza książęca mość! – zakrzyknął Kmicic – umysł objąć tego nie może, głowa pęka, oczy boją się patrzyć przed siebie! [...] Tu książę rozłożył ręce i oczy podniósł do góry: – Ty mnie widzisz! Ty mnie sądzisz!...[...] Kmicic rzucił się na kolana przed Radziwiłłem. – Mości książę! ja z tobą do śmierci! ojcze ojczyzny! zbawco! Fragment 2. Książę Bogusław stanął przed zwierciadłem i począł się przyglądać starannie własnej postaci, [...] nie zważając wcale na Kmicica, który siedział w cieniu, odwrócony plecami do okna. [...] – Czego tedy życzysz, panie kawalerze, a raczej, piękny kuzynie? – spytał książę. – O naukę waszej książęcej mości proszę. Nie wiem, czy wasza książęca mość raczysz mi szczerze odpowiedzieć? – To będzie zależało od twego pytania i od mego humoru – odrzekł Bogusław nie przestając patrzeć w lustro. Oczy Kmicica błysnęły przez chwilę, lecz mówił dalej spokojnie: – Owóż tak jest: książę wojewoda wileński wszystkie swe postępki dobrem i zbawieniem Rzeczypospolitej osłania. [...] Raczże mi wasza książęca mość szczerze powiedzieć: pozoryli to tylko konieczne czyli naprawdę książę hetman ma tylko dobro Rzeczypospolitej na celu?... Bogusław rzucił bystre, przelotne spojrzenie na pana Andrzeja. – Słuchaj, panie Kmicic! Gdybyśmy, Radziwiłłowie, żyli w Hiszpanii, we Francji albo w Szwecji, gdzie syn po ojcu następuje i gdzie prawo królewskie z Boga samego wypływa, tedy, pominąwszy jakieś wojny domowe, jakieś rodu królewskiego wygaśnięcie, jakieś nadzwyczajne zdarzenia, służylibyśmy pewnie królowi i ojczyźnie, kontentując się jeno najwyższymi urzędami, które nam się z rodu i fortuny przynależą. Ale tu, w tym kraju, gdzie król nie ma za sobą bożego prawa, jeno go szlachta kreuje, gdzie wszystko in liberis suffragiis, słusznie czyniliśmy sobie pytanie: dlaczego to Waza, a nie Radziwiłł ma panować?... Nic to jeszcze Waza, boć oni z królów dziedzicznych ród wiodą, ale kto nam zaręczy, kto nas upewni, że po Wazach nie przyjdzie szlachcie fantazja do głowy posadzić na stolcu królewskim i wielkoksiążęcym choćby pana Harasimowicza albo jakiego pana Mieleszkę, albo jakiego pana Piegłasiewicza z Psiej Wólki. Tfu! czy ja wiem wreszcie kogo?... A my? Radziwiłłowie [...] mamyże po staremu przystępować do całowania jego królewskiej – piegłasiewiczowskiej ręki?... Tfu! do wszystkich rogatych diabłów, kawalerze, czas z tym skończyć!... [...] Kmicic coraz był bledszy i resztkami sił trzymał na wodzy wybuch szaleństwa; ale książę, cały zatopiony w swej mowie, upajał się własnymi słowami, własnym rozumem, i nie zważając na słuchacza tak dalej mówił: – Jest, panie kawalerze, zwyczaj w tym kraju, iż gdy kto kona, to mu krewni w ostatniej chwili poduszkę spod głowy wyszarpują, ażeby się zaś dłużej nie męczył. Ja i książę wojewoda wileński postanowiliśmy tę właśnie przysługę oddać Rzeczypospolitej. Ale że siła drapieżników czyha na spadek i wszystkiego zagarnąć nie zdołamy, przeto chcemy, aby choć część, i to nie lada jaka, dla nas przypadła. Jako krewni, mamy do tego prawo. Jeśli zaś nie przemówiłem ci tym porównaniem do głowy i nie zdołałem w sedno utrafić, tedy powiem inaczej. Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy. Niechaj Chmielnicki przy Ukrainie się ostaje, niech Szwedzi z Brandenburczy– kiem o Prusy i wielkopolskie kraje się rozprawiają, niech Małopolskę bierze Rakoczy czy kto bliższy. Litwa musi być dla księcia Janusza, a z jego córką – dla mnie! Kmicic wstał nagle. – Dziękuję waszej książęcej mości, to tylko chciałem wiedzieć! Henryk Sienkiewicz, Potop, Warszawa 1966 r.