Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych

Transkrypt

Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych
Drohiczyński Przegląd Naukowy
Wielokulturowe Studia Drohiczyńskiego Towarzystwa Naukowego
Nr 8/2016
Brunon Bartz
Wydział Nauk Politycznych
Akademia Humanistyczna w Pułtusku
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody
w rozwoju humanitarnych cywilizacji
Barbarism and fear as obstacles in development
of humanitarian civilizations
Słowa kluczowe:
barbarzyństwo, dzikość, strach, inherentny dylemat, bieda,
nierówność społeczna, niepewna praca, cywilizcja zachodnia
Key words:
barbarism, savagery, fear, inherent dilemma, poverty, social inequality,
uncertain job, hypocrisy, western civilization
Streszczenie
Przyczynek ten opisuje typową reakcję dominujących państw cywilizacji zachodniej na barbarzyńskie wydarzenia w cywilizacji arabskiej i terrorystyczne zamachy w metropoliach amerykańskich i europejskich. Impulsem dla konsternacji Zachodu są okrutne akty publicznego zabijania innowierców przez dżihadystów w nowo powstałym, samozwańczym i wyznaniowym państwie islamskim (na terenie Iraku i Syrii), zmierzającym do
ustroju opartego o prawa szariatu. Geneza „barbarzyństwa” jako drugiej po
„dzikości” formie życia ludzkości i przebieg trendów rozwoju społecznego
wykazują, że barbarzyństwo używane było przez państwa cywilizacji zachodniej o wiele częściej aniżeli przez państwa pozostałych cywilizacji.
Wystarczy przypomnieć historię chrystianizacji, kolonizacji, niewolnictwa
i wyniszczania ludów Afryki, Ameryk i Azji, zainicjowanych i realizowanych przez zachodnie państwa europejskie i USA, a także stosowanie dawniej i dzisiaj różnych form dyskryminacji, rasizmu, protekcji i przemocy.
20
Brunon Bartz
Nie przeszkadzało to w głoszeniu wzniosłych wartości (wolność, równość,
braterstwo, sprawiedliwość, dobro i prawa każdego człowieka) którymi rzekomo kierują się urzędy i instytucje tejże cywilizacji. Chociaż powszechnie
wiadomo, że nie zawsze i wszędzie wartości te były i są przestrzegane
(zwłaszcza do przybyszów z innych cywilizacji). Stąd teza, że bezwzględne
postępowanie islamskich ekstremistów stanowi swego rodzaju odwet za
globalną ekspansję i hipokryzję Zachodu.
Drugim ujemnym zjawiskiem, ogarniającym coraz większe grupy
ludzkości jest uczucie strachu. Przyczyny strachu są złożone i indywidualnie specyficzne, ale te zaliczane do zewnętrznych wynikają według ekspertów między innymi ze sprzeczności między systemami demokracji i kapitalizmu (albo samego kapitalizmu, jeżeli występuje bez demokracji) implikujących często modele gospodarki, powodujące dziesiątki problemów (które
mogą być rozwiązane tylko przez siły większości państw globu), pogrążających ludzkość w strachu przed przyszłością. Do najgroźniejszych problemów ludzkości autor zalicza: biedę i nierówności społeczne, negatywne
zmiany w podaży i charakterze pracy (wykluczające jakość i stabilizację bytowania), przyśpieszone ocieplanie klimatu, wymieranie flory i fauny, narastanie ekologicznego długu, jak również utratę znaczenia państwa i stałe zagrożenie socjalnej perspektywy mas ludzkich. Rozważania autora kończą
się prezentacją alternatywnej koncepcji kształtowania przyszłości bez lęku
lub z jego znaczącą redukcją.
Abstract
This study describes typical reaction of dominant westerns civilizations to barbarian incidents in Arabic civilization. This time the main impulse for consternation of the West were brutal acts of public killing the infidels by the Jihadists in their newly-created, self-appointed and sectarian Islamic State (covering the area in Iraq and Syria) which main goal is to create system based on the law of Sharia. The genesis of “barbarism”, as the
second after “savagery” form of human life, shows that barbarism has been
used by western civilizations way more often and wider than by other civilizations. It is enough to recall not only the history of Christianity, colonization, slavery and the destruction of people in Africa, both Americas and
Asia initiated and done by western European countries and the USA, but also different forms of discrimination, racism, favouritism and violence used
now and then. It did not stop the media from announcing lofty values (freedom, equality, fraternity, justice, goodness and law for every man), which
allegedly drive the offices and institutions of this civilization. Although it is
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
21
commonly known that those values not always were and are respected (especially with regard to newcomers). Therefore the thesis say that ruthless
behavior of the Islamic extremists is a way of retaliation for global expansion and hypocrisy of the West.
Another negative phenomenon, affecting more and more people, is
the feeling of fear. The reasons behind this fear are complex but also individually specific. Those considered to be external are the result of contradiction between democracy and capitalism (sometimes capitalism alone) implicating pejorative models of economy, causing number of inherent dilemmas
overwhelming humanity with the fear of future to come. Among the most
dangerous dilemmas the author sees: poverty and social inequality, negative
changes in supply and character of work (making stability impossible), rushing climate change, flora and fauna dying out, ecological debt growing, as
well as decreasing role of the state and constant threats to social prospects
for humanity, but also loss of meaning. Author’s deliberations finish with
a presentation of alternative concept of creating future without fear or fear
limited to maximum.
Geneza pojęcia „barbarzyństwo” i trendy rozwoju ludzkości
Konsternacja wywołana okrutnymi aktami zabijania setek ludzi, celebrowanymi publicznie, zwłaszcza w mediach o światowym zasięgu w nowo powstającym państwie islamskim na obszarach formalnie należących do
państw Iraku i Syrii, ale także mordercze zamachy w Nowym Jorku, Madrycie, Londynie i ostatnio w Paryżu ma swoje historyczne i współczesne
podłoże. Z politycznego punktu widzenia jest to typowa reakcja Zachodu,
który uznał, że nadeszła pora by przypomnieć o swej militarnej dominacji,
służącej przeważającej moralnie cywilizacji do występowania przeciw barbarzyństwu. Reakcja ta harmonizuje skądinąd z piątym przykazaniem „nie
zabijaj”, które ogłosił Mojżesz1 – prorok chrześcijan, muzułmanów i żydów
– jeszcze w 1300 r, p.n.e., co potem zostało przejęte do treści Koranu i Nowego Testamentu. Przykazanie to można potraktować historycznie jak cywilizowaną odpowiedź na barbarzyństwo.
Historycy określają pojęcie „barbarzyństwo” jako drugą po „dzikości” formę życia ludzkości. Początek zjawiska określanego słowem „barbarzyństwo” sięga roku 8000 p.n.e., czyli epoki kamiennej i już wtedy wywo1
Ch. Zoepel, Barbarei im Namen der Zivilisation, Neue Gesellschaft-FH 2015, nr 1/2,
s. 35.
22
Brunon Bartz
ływało ono negatywne asocjacje. Od tejże formy życia pierwsze odgraniczały się stopniowo cywilizacje Chin, Greków i Sumerów. Różnice między
cywilizacją i barbarzyństwem przejęliśmy od antycznej Grecji. Kiedy wykształceni i cywilizowani obywatele greccy w V i VI wieku p.n.e. rozglądali
się wokół siebie, spostrzegali prawie wszędzie barbarzyńców. Podobnie było w Europie XIX i XX wieku.
Słowo barbarikos lub barbaros znaczyło tyle co: mówiący obcym
językiem, niezrozumiały, obcokrajowiec albo także surowy, niewykształcony, dziki lub wstrętny. Przy tym powinniśmy wiedzieć, że wykształceni
wśród Greków znali oświadczenie Kynosa II z Babilonu, które przedstawił
w postaci dźwiękowego cylindra w 539 r. p.n.e. (dziś wystawionego do podziwiania w Londyńskim Muzeum Brytyjskim), że „każdy człowiek jest
wolny, by praktykować dowolną religię, którą chciałby i tam żyć, gdzie
chce, pod warunkiem, że nie zrani własności innych. Każdy ma prawo wykonywać zawód, który chciałby i swoje pieniądze wydawać jak chce, pod
warunkiem, że przy tym nie popełni żadnego bezprawia. Oświadczam, że
każdy człowiek odpowiada za swoje czyny sam i nigdy jego krewni nie muszą być karani za jego przewinienia i nikt z jego kręgu nie może być ukarany za winy jego krewnych. Tak długo jak panuję z błogosławieństwem Boga, nigdy nie pozwolę, by mężczyźni i kobiety traktowani byli jak niewolnicy i zobowiązuję moich urzędników państwowych, aby z całą swoją władzą
przeszkodzili w handlowaniu mężczyznami i kobietami jako niewolnikami.
Niewolnictwo powinno być na całym świecie zlikwidowane”2.
Oświadczenie to miało miejsce 100 lat przed peloponezyjską wojną,
podczas której cywilizowani Grecy mordowali się wzajemnie przez 2 lata
i ponad 2000 lat przed pierwszą deklaracją o prawach człowieka w Ameryce
Północnej i Francji.
Na przestrzeni minionych wieków, sukces osiąga jednakże ten – jak
pisze Steven Pinkers3 w wydanej w 2011 r. książce Nowa historia ludzkości
– kto rezygnuje z przemocy. Pokazał to przebieg sześciu następujących po
sobie etapów/trendów rozwoju ludzkości. Pierwszym etapem było przejście
społeczeństwa myśliwych, zbieraczy i ogrodników do wysoko zaawansowanych rolniczych kultur uprawnych z licznymi miastami i rządami. Wraz
z takimi przeobrażeniami, które rozpoczęły się 5000 lat temu, znacznie
zmniejszyły się chroniczne napady i wojny, toteż liczba gwałtownych
śmierci spadła w tym czasie do 1/5 stanu początkowego. Rządzący ówcześnie skonstatowali, iż zarówno wojny, jak i obrona przed przemocą stały się
2
3
J. Strasser, Barbarei im Namen der Zivilisation, Neue Gesellschaft-FH 2015, nr 1/2, s. 4.
Ch. Zoepel, op. cit., s. 36.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
23
zjawiskiem politycznym. Drugim trendem był „proces cywilizacji”, w którym olbrzymie monarchie, oparte o centralne urzędy, autorytarnie tamowały
różne formy przemocy. Trzeci trend to „humanitarna rewolucja”, ugruntowana przez oświecenie i zakończona pewnym ograniczeniem ekstremalnych
form przemocy. Czwarty i piąty trend posłużyły właśnie do obecnej konsternacji. Po drugiej wojnie światowej mocarstwa zrezygnowały z militarnych działań przeciw sobie i od 1989 r. wraz z implozją quasi komunistycznych systemów w Europie zaniechały organizacji jakichkolwiek konfliktów
o globalnym wymiarze. Co prawda piąty trend rozwija się wolno, ale jest
wspierany przez szósty trend, który można nazwać „rewolucją prawa”,
unormowaną uniwersalnie przez ogólną deklarację praw człowieka. Rezultatem tego trendu – twierdzili jeszcze dwa lata temu optymistycznie nastawieni historycy – jest konstatacja, iż powinniśmy żyć w najbardziej pokojowej epoce od początku egzystencji gatunku homo sapiens. Tego rodzaju
twierdzenie stało się właśnie podstawą do konsternacji Zachodu, zwłaszcza
wobec okrutnych ekscesów przemocy, które uważane były, przynajmniej
w skali masowej, jako bezpowrotnie przezwyciężone. Poza tym, są one
– zupełnie inaczej jak w poprzednich wiekach i jeszcze przed 30 laty – publiczne pokazywane i to na skalę światową. Państwo Islamskie wykorzystuje opinię publiczną, by poprzez prezentację przemocy osiągać perfidne cele
polityczne. W ten sposób przejmujące zgrozą czyny, specyficzne dla tegoż
państwa, stały się pewnego rodzaju środkiem barbarzyńskiej dystynkcji.
Odwet ekstremistów islamskich za globalną ekspansję
i hipokryzję Zachodu
Współcześni aktorzy polityczni Zachodu, jeżeli mają zamiar na trwałe zahamować rozwój tego typu przemocy, muszą sobie zadać bardzo poważne pytanie, czy i w jakim stopniu barbarzyństwa islamskich fundamentalistów są reakcją na dawniejsze formy przemocy, które popełniły państwa
Europy i Ameryki Północnej, na przekór – głoszonym do dzisiaj, lecz nie
zawsze realizowanym – szlachetnym ideałom zaawansowanego „procesu
cywilizacji” i „humanitarnej rewolucji”. Tym, zainicjowanym przez Europejczyków wzniosłym wartościom, przy światowym upowszechnianiu, towarzyszyły permanentnie różne formy dyskryminacji, rasizmu i przemocy.
Wielkie monarchie: najpierw hiszpańskie i portugalskie, a potem brytyjskie,
francuskie i niemieckie kolonizowały i chrystianizowały Amerykę, Afrykę
i Azję, czyli cywilizowały tamtejsze ludy w rozumieniu kultury ówczesnych
czasów. Przy tym wyniszczali liczne ludy indiańskie w Ameryce Południo-
24
Brunon Bartz
wej, Środkowej i Północnej, a także ludy Herero (w 80%) i Nama (w 50%)
w południowo-zachodniej Afryce (dziś Namibia). W roku 1505 rozpoczął
się, zainicjowany przez Portugalczyków transatlantycki handel niewolnikami, który formalnie zakończył się w roku 1894 i osiągnął liczbę 20 mln
osób4. Niewolnictwo jako takie istnieje jednak nadal, ale przybrało inne
formy (np. nielegalne zatrudnienie migrantów, kobiet i dzieci) i według danych ONZ5 obejmuje 21 mln ludzi. Kolonizacja Ameryki Północnej przez
królestwa brytyjskie i francuskie, po wymordowaniu większości rodzimych
Indian doprowadziła co prawda do amerykańskiej Deklaracji Niepodległości, ale dokument ten, wzorowany na idei Johna Locke’a, miał służyć ekonomicznym interesom białego człowieka i usprawiedliwiać w pewnym
stopniu traktowanie Indian i zniewolenie czarnych. Także fundamentalny
dokument Rewolucji Francuskiej z 1789 r. – Deklaracja Praw Człowieka
– nie powstrzymał terroru Robespierre’a i zbrojnego opanowania Egiptu
przez Napoleona. Jego wojny służyły upowszechnieniu cywilizacyjnych
zdobyczy, przede wszystkim jednakże nacjonalistycznie ukształtowanej
władzy. W ten sposób „humanitarna rewolucja” stała się w realizacji praw
człowieka formą przemocy i zaczęła konkurować z prawem narodów.
W 1866 r. Niemcy zainicjowały następną zjednoczeniowo-wyzwoleńczą
wojnę narodową z Austrią i Prusami, zakończoną setkami tysięcy zabitych.
I wojna światowa, ze względu na zastosowanie nowych technologii walki
(m.in. trujące gazy), pociągnęła za sobą miliony rannych i zabitych, do czego przyczyniły się ówczesne rządy propagujące wśród swoich społeczeństw
postawy narodowe. Ta romantyczna konstrukcja narodu doprowadziła do
socjalistycznego nazizmu w Niemczech, faszyzmu we Włoszech i ultranacjonalizmu w Japonii.
Historycznie ujmując, w tym samym czasie rosyjska rewolucja przeobraziła się w stalinizm. Totalitarne dążenia narodowe i II wojna światowa
spowodowały śmierć około 50 mln ludzi. W czasie tej wojny, hitlerowcy,
jako przedstawiciele „cywilizowanego” narodu niemieckiego starannie zorganizowali i przeprowadzili wyniszczenie Żydów. Przy czym zagłada ta nie
była publicznie ogłaszana, a świadomości zbrodniczego działania wypierali
się do ostatniej chwili życia wszyscy zbrodniarze oskarżeni przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Norymberdze. Wspólnemu pokonaniu hitlerowskiego nazizmu przez zachodnich aliantów i ZSRR przy wsparciu wojsk
państw wschodnioeuropejskich zakończono bezsensownym militarnie po4
J. Ziegler, Nienawiść do Zachodu, Warszawa 2010, s. 54.
U. Bhoola, 21 mln Sklaven weltweit sind es gutes Geschaeft, http://www.ipg-journal.de
z 03.04.2015
5
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
25
wierzchniowym bombardowaniem miast niemieckich. Po tej wojnie mieliśmy przykłady wielu działań niektórych państw Zachodu w celu powiększenia wpływu gospodarczego i kulturowego, pod hasłem likwidacji komunizmu lub istnienia wrogich, zagrażających im systemów politycznych. Były to przegrane wojny Francji w Indochinach i Algierii oraz USA w Wietnamie, Iraku i ostatnio w Afganistanie. Wszystkie one kosztowały miliony
istnień ludzkich. Terroru w Kambodży na przykład, który spowodował
śmierć 2 mln ludzi, nie było w stanie zatrzymać żadne z zaangażowanych
mocarstw, a Chiny odmówiły swej aktywności, dopiero udało się tego dokonać komunistycznemu Wietnamowi. Dekolonizacja Afryki przebiegała
i przebiega nadal z dużą dozą przemocy. Byłe państwa kolonialne nie mogą
się poszczycić przeniesieniem cywilizowanych form współżycia do dawniej
siłą opanowanych terytoriów, skoro w 1994 r. doszło w Ruandzie (gdzie
przed niepodległością długo panowali Niemcy i Anglicy) do masowych
mordów rodzimych ludów Hutu na Tutsi. Barbarzyństwo miało miejsce także po rozpadzie quasi komunizmu w Jugosławii. Wojny między byłymi
bratnimi republikami objawiły wzajemne okrutne zbrodnie, które wydawały
się nie do pomyślenia w naszej cywilizacji. Według wspomnianego już Pinkersa, w świecie, gdzie rozwija się trend nazwany „rewolucją prawa” – zinstytucjonalizowany w postaci Międzynarodowego Sądu Karnego (niestety
bez współdziałania USA) historia i doświadczenie niektórych państw wyłoniło na powierzchnię pięć demonów, które sprawiają ludzkie dążenie do
przemocy, są to: bandycka przemoc, pęd do władzy, zemsta, sadyzm i ideologia.
Jak wynika z powyższych faktów, barbarzyństwo było przy zaborczych działaniach od zawsze etykietą, którą aroganccy Europejczycy i północni Amerykanie przyklejali chętnie innym narodom i cywilizacjom,
zwłaszcza tym zamieszkującym na południu i wschodzie kuli ziemskiej.
Dotyczy to również czasów dzisiejszych. Kiedy na Zachodzie mówi się
o barbarzyństwie, patrzy się na Bliski Wschód, gdzie islamscy fundamentaliści kamienują kobiety dopuszczające się zdrady w małżeństwie lub obcinają głowy innowiercom, albo też na Moskwę lub Pekin, gdzie autorytarne
władze depczą prawa do wyrażania własnych poglądów i z pomocą sądów
wtrącają krytyków panującego systemu do więzień.
Amerykanie i ich koalicjanci wierzyli, że w Iraku i Afganistanie
można osiągnąć demokrację przez militarną interwencję. Co prawda pokonali panujących dyktatorów, ale nie zdołali zbudować uznanej i sprawnej
administracji. Było to dla nich zbyt żmudne lub przekraczało ich możliwości. (trudno zresztą o pozytywny przykład, kiedy wojskowi okupanci wpro-
26
Brunon Bartz
wadziliby prawdziwą demokrację). Co gorsze, w irackim więzieniu Abu
Ghraib, amerykańscy żołnierze dopuścili się (w 2004 r.) wobec więzionych
wrogów barbarzyńskich aktów upokorzenia i bestialskich tortur. Żołnierze
ci pochodzili z małych miasteczek środkowych stanów USA, byli znani
z przestrzegania dyscypliny i wierności obowiązującemu prawu, ale wówczas, podczas służby wojskowej w obcym środowisku, bez znajomości języka i zwyczajów miejscowej ludności, nie rozumieli reguł tamtejszego
społeczeństwa i nie byli w stanie odróżnić przyjaciela od wroga. Dodatkowo
w tej sytuacji ich przełożeni, lekceważąc Genewską Konwencję o traktowaniu więźniów, oświadczyli, że tortury w tych okolicznościach są zgodne
z prawem. Podstawą organizacyjną takiej postawy było wprowadzenie stanu
wyjątkowego przez prezydenta Georga W. Busha i podpisanie dekretu
(18 IX 2004 r.), w którym pozwolono na stosowanie tortur i zabijanie, jako
metody walki z terrorystami, uznanymi za „wrogich wojowników”, którym
nie przysługują prawa jeńców i procedura sądowa, co jest oczywiście
sprzeczne z Konwencją ONZ w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego nieludzkiego lub poniżającego traktowania, podpisanej 1 XII 1984 r.
i ratyfikowanej przez 145 państw.
Niedawno opublikowane sprawozdanie Kongresu USA o praktykach
torturowania w ramach działania CIA przedstawia cały wymiar tego procederu. Również Anglicy znani byli z wyjątkowo perfidnego barbarzyństwa
i ludobójstwa w zdobytej Australii i Tasmanii. W Australii starali się wytępić, zamieszkujących tam od tysiącleci Aborygenów, a na Tasmanii lud Pallawah. W latach 20. XIX wieku, jak pisze Ziegler6, doszło na wyspie tasmańskiej do powszechnego polowania na autochtonów, a ówczesny gubernator za sprawne ludobójstwo zasłużył sobie na tytuł szlachecki, który nadała mu królowa Wiktoria. Nielicznym rodzinom prawie wytrzebionego ludu,
jeszcze do 1969 r. odbierano dzieci, nadawano inne nazwiska i „cywilizowaną” tożsamość oraz zakazywano kontaktów z rodzicami lub krewnymi do
końca życia. A to wszystko dlatego, by na Tasmanii nie pozostał żaden ślad
po jakiejkolwiek miejscowej kulturze, czy grupie etnicznej, gdyż stanowiłoby to rzekomo przeszkodę dla rozprzestrzeniania się białej cywilizacji. Tę
metodę porywania dzieci użyto później do ocalałej z ludobójstwa społeczności indiańskiej w Kanadzie i praktykowano do lat 60. XX wieku. Porywane dzieci były przetrzymywane w klasztorach i organizacjach wyznaniowych. Łącznie, przez około 100 lat, odebrano rodzicom 150 tys. dzieci. Dopiero 10 czerwca 2008 r. premier Kanady Harper przeprosił autochtoniczną
6
J. Ziegler, op. cit., s. 70-74.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
27
ludność w imieniu państwa za złe traktowanie, którego doświadczali w kanadyjskich placówkach opiekuńczych.
Jeżeli coś podobnego zdarza się w świecie zachodnim dziś, określa
się to jako „wyjątkowy nawrót do barbarzyństwa“. W rzeczywistości przytoczone przykłady opanowania różnych części świata przez mocarstwa europejskie (a potem także przez USA) od końca średniowiecza, przez okres
kolonialny po ekonomiczną dominację okresu powojennego uznawane były
i są za ekspansję cywilizacji zachodniej na obszar innych cywilizacji oraz
ich podporządkowywanie. Ekspansja ta była i jest sprzeczna z głoszonymi
przez Zachód wartościami (wolność, równość, braterstwo, chrześcijański
dekalog, miłość do bliźniego i nawet wroga) i dlatego traktowana jako przejaw hipokryzji. Okazuje się, że aktualnie są państwa chętne do stosowania
barbarzyństwa w sytuacjach nadzwyczajnych, które przypisywano cywilizowanym ludziom w „dzikiej” przeszłości. Jednakże tego rodzaju ekscesy
zdarzają się tylko wtedy, kiedy nie zauważa się gwałcenia humanitarnych
podstaw, na których opiera się nasza cywilizacja. Niestety istnieje w naszej
zachodniej kulturze, pewne całkowicie modernistyczne rozumienie barbarzyństwa, jako świadomego przekraczania granic moralności i humanitarności w imię wysoko wysublimowanego rozumienia bycia prawdziwym patriotą.
Interpretacja islamskiego barbarzyństwa
Co wobec tego jest barbarzyństwem i kim jest właściwie barbarzyńca? Jest to ktoś, kto nie potrafi opanować swoich emocji i kieruje się swoimi
popędami? Samobójcze czyny zamachowców rozszarpujących przez bomby
siebie i dziesiątki ofiar skupionych w miejscach publicznych nazywamy
barbarzyństwem. To, że czyny te są sprzeczne z wszystkimi zasadami humanitaryzmu nie ulega wątpliwości. Tyle tylko, że ci zamachowcy nie są
z reguły niecywilizowanymi dzikimi ludźmi, podobnie jak brodaci wojownicy państwa islamskiego, którzy w Syrii i Iraku brutalną przemocą i terrorem chcą urządzić ich kalifat. Nie brakuje im ani samodyscypliny, ani panowania nad sobą, raczej chyba empatii i miłości do życia, również swojego.
Wystarczy spojrzenie w młodą niemiecką historię, by ustalić, że ludzie w pewnym sensie mogą być zarazem cywilizowani i barbarzyńscy.
Gdyby tak nie było, naziści nie byliby tak skuteczni w tym, żeby dużą część
cywilizowanej ludności niemieckiej zamienić w zimne bestie, które napadały pokojowo żyjące społeczeństwa sąsiedzkie, mordowały miliony Żydów
28
Brunon Bartz
i innych „podludzi”. Co najmniej od osławionej mowy poznańskiej
Himmlera w 1943 r. wiemy, że istnieje również „cywilizowane” barbarzyństwo, to znaczy bezuczuciowe i zdyscyplinowane wypełnianie obowiązków
polegające na zorganizowanym i politycznym uzasadnieniu wytępienia
bliźnich, których życie uznano za bezwartościowe.
Zbrodnie, które popełniali i dalej popełniają wojownicy państwa islamskiego należą bez wątpienia do barbarzyńskich i dlatego ich sprawcy
powinni być ukarani. Porządek społeczny, który realizują przedstawiciele
samozwańczych kalifów – prawo szariatu, ignorowanie praw człowieka,
brutalne uciskanie kobiet i inaczej myślących – nie jest możliwe do zaakceptowania nie tylko przez socjalizowanych wg zasad chrześcijańskich Europejczyków, ale także przez nowoczesną ludność islamską. Ale czy istnieje
jakaś struktura europejska zajmująca się wyjaśnieniem tych zjawisk społecznych lub choćby wskazaniami, jak można uniknąć tego rodzaju form
przemocy i zbrodni teraz i w przyszłości? Nie wystarczy bowiem tylko zakwalifikowanie sprawców przemocy do osi zła.
Barbarzyństwo islamskich przestępców nie ma w swej istocie nic
wspólnego z islamem. Nie jest ono także po prostu dziełem i wyrazem nieujarzmionej natury ludzkiej lub niewyjaśnionego ontologicznie, radykalnego
zła. Nawet zauważalna u niektórych wojowników chęć do zabijania nim nie
jest. Zastraszające nas dziś barbarzyństwo jest uwarunkowane i wyzwalane
przez przyczyny psychologiczne, społeczne i polityczne. Tam gdzie rozpadają się państwa i działa porządek bogatszych i mocniejszych, jak w Afryce,
Azji i Ameryce Łacińskiej, ale niekiedy również w krajach Zachodu rośnie
niebezpieczeństwo rozpętania masowej przemocy. Na przykład w objętej
wojną domową Kolumbii przez długi czas nie było żadnego legitymizowanego porządku prawnego i administracyjnego. Partyzantka Sendero Luminoso („Świetlisty Szlak”) rywalizująca o władzę z państwowo wspieraną paramilitarną milicją mordowały torturowały i gwałciły dziesiątek tysięcy
obywateli, opowiadających się za stroną przeciwną. W Meksyku od dawna
nie funkcjonuje już państwo prawa, czyli nie ma obiektywnej administracji,
która chroniłaby obywateli przed powszechną korupcją i chaosem. W wojnie z mafią narkotykową zabito i okaleczono szacunkowo do dzisiaj około
100 tys. ludzi. Kartel narkotykowy składa się z ludzi wychowanych w powszechnie obowiązującym, chrześcijańskim systemie szkolnym.
Człowiek nie jest cywilizowany przez naturę, ale ta natura nie czyni
go także złym. Jest on towarzyski lub nietowarzyski, egoistyczny lub altruistyczny, jego polityczne nastawienie rozciąga się od egoistycznych reakcji
po empatyczne skłonności. Kim staje się człowiek, czy wyrośnie z niego
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
29
egoistyczno-indywidualistyczny kalkulator korzyści, stosujący do rozwiązywania swoich problemów przemoc, czy barbarzyńca i morderca albo
przyjacielski i życzliwy innym członek społeczeństwa zależy istotnie od
stanu społeczeństwa, w którym urodził się i wychował. Cywilizacja w normatywnym sensie jest możliwa tylko w takim porządku prawnym, który
wywodzi się od myśli zawartych w humanitarnych zasadach służących
wszystkim ludziom.
O nietypowej motywacji pobudzającej przemoc młodzieży pisał
Ernst Juenger (żołnierz i pisarz) w swoim wojennym dzienniku: „Estetyzacja przemocy stanowi drogę wyjścia z nudy. Wyrośnięci w czasach bezpieczeństwa, odczuwaliśmy wszyscy tęsknotę za czymś niezwykłym, za wielkim zagrożeniem. Wtedy wojna działała na nas jak upojenie. I później
w eseju: Ekstaza, jako stan świętego, poety lub wielkiej miłości jest także
cechą odwagi walczącego. W tym momencie entuzjazm męskości zaczyna
tak dominować, że gotująca krew rozlewa się po wszystkich żyłach. Jest to
rzeź bez jakichkolwiek względów i granic, porównywalna przykładowo do
katastrof klimatycznych. W tym czasie człowiek jest jak hucząca burza, kołyszące morze i dudniący grzmot. Jest on wtedy wtopiony we wszechświat,
pędzący do ciemnej bramy śmierci, jak wystrzelona do celu kula”7.
Istnieje też domniemanie, że taka sama tęsknota do wielkiego zagrożenia mobilizuje młodych mężczyzn i młode kobiety do akcji wojennych
szybko powstałego i już ekspansywnego państwa islamskiego, z dzisiejszej
– pokojowej ale „nudnej” Europy. Być może niektórym z nich chodzi, podobnie jak kiedyś Juengerowi, przede wszystkim o przeżycie ekstazy,
o przygodę w ekstremalnej przemocy, tak aby dzięki jednemu zdecydowanemu czynowi mogliby wznieść się ponad smutną bezbarwną codzienność.
Prawo jest ideą uniwersalną i niezastąpioną, ale jako udana praktyka
systemowa działa w wielu obszarach zbyt późno, fragmentarycznie i niepewnie. Współcześnie mamy do czynienia z charakterologicznie niestabilnymi ludźmi. W świecie realnym i wirtualnym mają oni do dyspozycji
ustawicznie rosnącą ofertę, która wręcz stymuluje ich do bezproblemowego
przelewania krwi, np. w związku ze spiętrzeniem nienawiści do nietypowych grup ludności, pogardą wobec kobiet i mniejszości lub po prostu chęcią męczenia i zabijania innych (najczęściej bliżej nieznanych). Niełatwo
jest ustalić, czy mamy w takiej sytuacji do czynienia z kryzysem cywilizacyjnym, czy też dalibyśmy się przekonać do poglądu, że nasza hiperindywi-
7
J. Strasser, op. cit., s. 7.
30
Brunon Bartz
dualistyczna, faworyzująca bezwzględną konkurencję i prawo silniejszego
cywilizacja wytwarza ten niepożądany humanitarnie stan sama.
Jak powiedziała ekspertka islamizmu Claudia Dantschke8 (w wywiadzie dla „Sueddeutsche Zeitung”), większość młodych ludzi, którzy zostali zwerbowani przez Salafitów – fundamentalistów sprzyjających powstawaniu państwa islamskiego) to osoby sfrustrowane, mające odczucie
braku uznania przez państwo i społeczeństwo. Szukali własnej drogi w sposób spektakularny, by móc zrealizować swoje od dawna sprecyzowane plany i marzenia, których niestety wielokrotnie nie udawało im się spełnić. Do
tego celu potrzebowali nowej tożsamości i sprzyjającej ich marzeniom
wspólnoty, różniącej się wyraźnie od dotychczasowej, która ich nie raz zawiodła. Stąd liczne i ostentacyjne konwersje młodych obywateli do innego
wyznania, w ostatnim okresie często akurat islamskiego. Dla młodych mężczyzn jest to forma nie tak trudna: zapuszczają brodę na wzór fundamentalnych muzułmanów, mówią modlitwy, zwróceni do Mekki, najlepiej w pokoju przed oczyma rodziców, nie piją alkoholu, odmawiają jedzenia wieprzowiny, słuchają poprzez Internet pieśni religijnych oraz rozstają się z dotychczasowymi przyjaciółmi, otaczając się tylko osobami o podobnym wyznaniu. Jeżeli ta tożsamościowa maskarada jeszcze nie wystarczy, w ostateczności próbują współdziałania z dżihadystami.
Barbarzyństwo posiada w sferze medialnej ciągłą koniunkturę. Jeszcze niedawno były to marsze neonazistów lub narodowców, polujący na obcokrajowców prawicowi ekstremiści, kibole i inni skrajni fundamentaliści,
którym nie podobają się choćby inaczej wyglądający lub wyznający inną
wiarę współobywatele. Dziś natomiast eksponuje się wojowników państwa
islamskiego, z ich czarnymi flagami i przerażające filmiki o ścinaniu głów
naszych bliźnich. Niemniej to co prawicowców i dżihadystów czyni dla zaniepokojonych i sfrustrowanych młodych ludzi atrakcyjnymi i pociągającymi jest mniej lub więcej to samo. Oferują oni klarowną, jednoznacznie
odgraniczającą się od normalnego społeczeństwa, tożsamość i klimat koleżeństwa, bezpieczeństwa oraz poczucie ścisłej przynależności do grupy
walczącej o te same ideały. Cena, która muszą za nią płacić młodzi entuzjaści nie jest im przeważnie ani znana, ani wyobrażalna.
Cywilizacja zachodnia byłaby lepiej postrzegana i akceptowana,
gdyby zrezygnowała z oferowania swojego politycznego i kulturowego
uniwersalizmu a skoncentrowała się na wyrównaniu poczynionych w przeszłości szkód oraz naukowym i technicznym wspieraniu kooperacji w rów8
J. Strasser, op. cit., s. 8.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
31
nocześnie spolaryzowanym i multikulturowym świecie, opartej o prawo
międzynarodowe i równorzędne traktowanie państw i ich przedstawicieli.
Jedynym miernikiem realizacji takiej polityki powinna być poprawa bytu
dotychczas dyskryminowanej ludności i trwałe zachowanie przyrody naszego globu.
Istota i przyczyny narastania strachu
Zjawisko strachu należy do najstarszych i najsilniejszych uczuć
człowieka, a do jego najbardziej odczuwalnych form zalicza się strach przed
nieznanym. W naukowej literaturze angielskiej przytacza się eksperyment
Lovecrafta polegający na podstępnej i radykalnej zmianie osobowości poszczególnych członków kręgu starych przyjaciół, co doprowadziło do nieprzewidywalnych konfliktów i tragedii. Taki sztuczny zabieg spowodował
utratę zaufania nie tylko do tych przyjaciół, ale do całego świata, gdyż
wszystkie dotychczasowe zasady współżycia zostały zignorowane i nie było
nikogo, na kim można by było polegać. Z podobną metamorfozą postaw,
spowodowaną szybkimi zmianami hierarchii wartości i braku perspektyw,
mamy do czynienie współcześnie w wielu społeczeństwach cywilizacji naszego globu – również w zachodniej. Jest to istota strachu. Dzieli ona społeczeństwa, tworzy antagonizmy i antagonistów oraz kreuje życzenia do ekstremalnych rozwiązań. Stanowi także przyczynę, za pomocą której terroryzm zamierza świat wprowadzić do całkowicie nienaprawialnego chaosu.
Jak pisze prof. Heinz Bude9 w swej publikacji „Społeczeństwo strachu”: Nikogo dziś nie da się przekonać, że jego obawy są nieuzasadnione. Przeciw
emocjom nie pomagają żadne racjonalne czy moralne argumenty. Szczególnie wtedy, kiedy powstaje wrażenie, że konkretne zmartwienia, jako tylko
emocjonalne, zostaną przez państwo po prostu zlekceważone. Zakłopotany
obywatel czuje się wówczas ubezwłasnowolniony i tak oto z kalkulującego
„społeczeństwa ryzyka” powstaje ustawicznie polemizujące „społeczeństwo
nieufności”. Afekty, uczucia i nastroje nadają się szczególnie do opisu stanu
społeczeństw jako całości, ponieważ przenikają różne sytuacje i środowiska
ludzkie, implikując do postawienia pytania, w jakim społeczeństwie żyjemy.
9
U. Baron, Die Brisanz der Angst, Neue Gesellschaft-FH 2015, nr 4, s. 48.
32
Brunon Bartz
Konstelacja przyczyn strachu
Rozważmy jednak, skąd bierze się strach w nowoczesnych społeczeństwach. Czy chodzi o zagrożenia, których nie zauważamy, czy też może
o rozwój, którego dostatecznie nie rozpoznaliśmy. Ustalmy pewne fakty.
Reżim tworzenia społecznej nierówności w ostatnich 20 latach zmienił się
gruntownie.
Pejoratywna korelacja demokracji z kapitalizmem
Kapitalizm na świecie triumfuje i zwalcza, gdzie tylko może, demokrację. Demokracja i kapitalizm w okresie kryzysu nie współpracują ze sobą. Kiedy rozważymy istotę ich działania, są one sobie z natury przeciwne.
Elementarną bowiem zasadą demokracji jest równość. Człowiek jest obywatelem państwa, czyli subiektem, którego głos jest równy wobec obowiązującego prawa, tak jak głos wszystkich innych obywateli. Subiekt ten ma prawo do życia w wolności i godności. Może on także zgłosić roszczenie, by
być przyzwoicie traktowanym, gdyż kto jest upokarzany nie żyje w godności. Dlatego też każda demokracja kieruje się wybranymi zasadami moralnymi. Na naszym kontynencie przeważają jeszcze zasady moralności chrześcijańsko-oświeceniowej. To ona ustaliła co dla danego subiektu jest dopuszczalne a co nie. Demokracja przyzwala na istnienie materialnej nierówności, jeśli jednak te różnice są zbyt duże i bogatsi potrafią sobie zapewnić
przywileje, nie wynikające z wydajności pracy, lecz tylko z zajmowanej pozycji, zagrożona zostaje świadomość sprawiedliwości społecznej i równości
politycznej, a ta może doprowadzić do niebezpiecznych napięć społecznych.
W skrócie, demokracja powinna funkcjonować dla dobra wszystkich ludzi.
Generalną zasadą kapitalizmu natomiast jest konkurencja, czyli dążenie do
zróżnicowania i nierówności. Chodzi o dążenie pojedynczej osoby, by miała
ona więcej, więcej niż wczoraj i więcej niż inni. Poza tym kapitalizm nie
dysponuje żadnymi regułami, żadną konstytucją i składa się z niezliczonych
decyzji ludzi, którzy działają po gospodarsku. Za podejmowanie trafnych
decyzji, sami decydenci i powiązane z nimi osoby otrzymują wynagrodzenie lub inne dobra i dlatego kapitalizm wytwarza dobrobyt dla wielu, ale nie
dla wszystkich. Złe decyzje kapitalistów mogą być niszczące dla osób z nimi powiązanych oraz dla demokracji i państwa. Demokracja i kapitalizm
maja relatywnie nikły wspólny zakres. Kasyno albo turbokapitalizm potrzebuje dla swej ekspansji głównie wolności dla własności i gospodarczego
rozwoju. Wystarczy mu takie państwo, które zapewnia niezawodne ramy do
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
33
prowadzenia korzystnych interesów. Moralne zasady demokracji są dla kapitalizmu uciążliwe, podobnie jak dążenie do ograniczania nierówności.
Głęboki kryzys wstrząsa dziś społeczeństwami Zachodu. Przeniesienie produkcji przemysłowej do krajów tzw. drugiego i trzeciego świata
stworzyło prekarne (niepewne) warunki pracy i niższe płace dla warstw niższych i średnich. Coraz więcej ludzi pyta, czy ich demokracje działają jeszcze dla nich. Niewiele zdziałano, by ten niegodziwy kapitalizm poskromić.
Pod naciskiem rynków finansowych większość państw jest zadłużona a UE
grozi rozpad. Stare wartości tracą wiarygodność. Tymczasem nowa wielka
transformacja rozpoczęła się. To cyfryzacja, robotyzacja i sztuczna inteligencja rewolucjonizują już nasze życie i pracę. Nanotechnologia i technika
genetyczna zmieniają ludzi, zwierzęta i rośliny. Rewolucja technologii informatycznych już dała nam odczuć w jak szybki sposób przeniknęła cały
przemysł. Następna rewolucja przemysłowa przyjdzie znowu z garaży, tym
razem z cyfrowymi narzędziami, jak np. z drukarką 3D, za pomocą której
przez kliknięcie myszką rzeczy codziennego użytku będziemy mogli sobie
wytworzyć we własnym domu. Budżet domowy jutra będzie dlatego mógł
być rozszerzony o mini-fabryczkę, mini-elektrownię i mini-publikator. Pomysłodawcy tych innowacji, producenci, sprzedawcy i kupcy powiązani
częściowo są i jeszcze bardziej będą przez globalny Internet. Zwolennicy
takiego rozwoju, tzw. techno-utopiści uważają, że jest to forma demokratyzacji środków produkcji i nie mniej niż jak największy emancypacyjny potencjał historii. I mimo tego mnożą się przede wszystkim ponure wyobrażenia przyszłości. Ludzie nie wierzą w siłę sprawczą ekonomii, rynku i konkurencji, ponieważ wielokrotnie ich zawiodła. Państwo opiekuńcze kończy się,
renty się zmniejszają i nie ma instancji, która zobowiązała się je podwyższyć i zapewnić. Cyberinwigilacja przybierają mimo kontroli państwa. Nierówności między technicznie wyposażonymi i technicznie zacofanymi pogłębiają się. Choćby z tego powodu, że duża część społeczeństwa nie nadąża za postępem technicznym, demokracja przyszłości powinna gruntownie
zmienić swoje dotychczasowe funkcjonowanie.
Następstwa dominującego modelu gospodarki
Konsekwencją gospodarki większości państw funkcjonującej według
zasad kapitalistycznych i ich mniejszości według reguł nie w pełni demokratycznych i liberalno-rynkowych jest powstanie i trwanie dziesiątek dylematów, które bardziej lub mniej dotyczą całej ludzkości i tylko przez nią
i jej pozytywnie kooperujące organizacje mogą być rozwiązane. Póki co dy-
34
Brunon Bartz
lematy te niestety powiększają się i zagrażają coraz większej liczbie ludności, rozsiewając ogólny strach i społeczna frustrację. Oto krótka charakterystyka wybranych dylematów.
Bieda i nierówności społeczne
Jednym z inherentnych dylematów towarzyszących ludzkości od zarania dziejów jest zjawisko biedy połączone z nierównością społeczną. Wg
statystyki Banku Światowego globalny dochód w przeliczeniu na głowę
jednego mieszkańca dziennie wynosił (w 2012 r.) – 3,52 $, przy czym biedniejsza połowa ludzkości osiągnęła zaledwie 46% tego dochodu, a 1,74 mld
ludzi musiała się zadowolić dochodem poniżej 1,5 $. W tej zbiorowości
65% żyje w Azji i 25% w Afryce (gdzie większość nie osiąga nawet 0,60
centów dziennie). Konsekwencje tej rażącej dochodowej i humanitarnej zapaści są tragiczne. Według oficjalnych statystyk około miliard ludzi cierpi
z powodu chronicznego głodu i niedożywienia, 884 mln osób nie ma dostępu do czystej wody pitnej (w roku 2020 nie będzie jej miało 2-3 mld), 2,5
mld żyje bez urządzeń sanitarnych, a niemal 2 mln nie ma żadnego dostępu
do nieodzownych medykamentów. Przy takiej nędzy, ponad 1 mld ludzi nie
dysponuje żadnym trwałym pomieszczeniem mieszkalnym, 1,6 mld nie korzysta z elektryczności, 796 mln dorosłych zalicza się do analfabetów i 215
mln dzieci musi pracować. Jeszcze bardziej dramatyczna jest liczba osób,
które w następstwie biedy umierają. Statystyka Światowej Organizacji
Zdrowia (WHO) wykazała, że około 1/3 ludzkich zgonów, rocznie 18 mln,
można przypisać gruźlicy, komplikacjom porodowym, infekcji dróg oddechowych, których można by było łatwo uniknąć, gdyby dany był dostęp do
czystej wody pitnej, lepszego odżywiania, elementarnej służby medycznej
i niezbędnych lekarstw. Na początku nowego tysiąclecia – stwierdza Ziegler10 – na naszej planecie co 5 sekund umiera na jakąś chorobę lub z głodu
dziecko w wieku do 10 lat. Dramatyczność tej sytuacji uwydatnia dodatkowo następujące wyliczenie. W ciągu 22 lat, które minęły od zimnej wojny
zmarło w następstwie biedy około 400 mln ludzi, co stanowi podwojenie
liczby tych zgonów, które nastąpiły w wyniku przemocy państwowej, jak
wojen, obozów koncentracyjnych, gułagów oraz innych rodzajów okrucieństw w ciągu całego XX wieku.
Już dziś można stwierdzić, że humanitarny plan, podjęty przez znaczącą agendę ONZ – FAO, zakładający ograniczenie o połowę biedy do ro10
J. Ziegler, op. cit., s. 301.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
35
ku 2015 nie będzie zrealizowany. Bogate państwa zmniejszyły pomoc finansową dla 50 najbiedniejszych krajów z 17 mld w roku 1990 do 12 mld,
tymczasem w tych właśnie krajach żyje 10% ludności naszej Ziemi i tam
koncentruje się najokropniejsza nędza. W dużym stopniu nie jest też realizowane przyrzeczenie bogatych krajów, podjęte na Generalnej Sesji ONZ
(1970), według której miały one świadczyć coroczną pomoc krajom rozwijającym się w wysokości 0,7% PKB. W rzeczywistości pomoc ta osiągnęła
najwyższy poziom w 1990 roku, kiedy wynosiła 0,35%, ale już w roku 2000
spadła do 0,22%. Tylko kraje skandynawskie spełniają konsekwentnie tę
obietnicę.
Zresztą ubóstwo i różne warianty nierówności społecznej nie kończą
się i nie są wyłączną właściwością krajów rozwijających się. W krajach wysoko uprzemysłowionych, szczycących się najwyższymi wskaźnikami PKB
na głowę mieszkańca, zjawiska biedy i rażących nierówności radykalnie
powiększają się. Różnice między wartościami PKB w 20 najbogatszych krajach i 20 najbiedniejszych krajach na naszym globie powiększył się w ostatnich 50 latach osiągając proporcję 40:1. Tylko przez 17 lat (1988-2005) 5%
najbogatszych ludzi zarobiło więcej (3,49%), aniżeli do dyspozycji miała
połowa biedniejszych ludzi tego świata (2,92%). Proporcja przeciętnego dochodu najbogatszych 5% w stosunku do najbiedniejszej 25% ludzkości
wzrosła w tym samym przedziale czasu ze 185:1 na 297:1. W kraju o nieograniczonych możliwościach – USA, 46 mln Amerykanów11 żyje dziś poniżej progu ubóstwa. W Niemczech wskaźnik ubóstwa12 wzrósł w latach 2006
– 2012 z 14% do 15%, nastąpiło też zróżnicowanie między landami. Podczas gdy w Bawarii, Baden-Wirttemberg i Hamburgu do biednych można
zaliczyć co 10 mieszkańca, w Bremen i Mecklemburgen-Vorpommern prawie co 4, a w Berlinie i Saksonii-Anhalt co 5.
Radykalna zmiana podaży i charakteru pracy
Do zjawiska niezwykle niebezpiecznego społecznie w obrębie pracy,
które jest wynikiem kapitalizmu, należy upowszechnianie się prekarnych
(atypowych), czyli po prostu niepewnych stosunków pracy. Bourdieu określał tę prekarność jako społeczną tendencję do uogólnienia socjalnej niepewności. Uważał on, iż niepewność pracy pozostawia u osób nią dotkniętych głębokie skutki, a zwłaszcza odebranie nadziei i wiary w przyszłość.
11
M. Jarkowiec, Bunt McBiedaków, Gazeta Wyborcza 18/19.04.2015 r., s. 24-25.
Bericht zur regionalen Armutsentwicklung in Deutschland 2013, http.//www.der paritaetische. de/armutsbericht 2013
12
36
Brunon Bartz
Niepewności jest zawsze obecna, zarówno w świadomości, jaki i w podświadomości. Egzystencja armii bezrobotnych, często z dyplomami wyższych uczelni, buduje u każdego pracującego poczucie, że jest zastępowalny, a zajmowane aktualnie stanowisko bezustannie zagrożonym przywilejem. Obiektywna niepewność wywołuje subiektywną niepewność, obejmującą stopniowo coraz więcej zatrudnionych. Ekonomiści uznają, że za normalny stosunek pracy rozumie się z reguły czynności wykonywane w pełnym wymiarze czasu dla określonego pracodawcy na czas nieokreślony.
Normalnie zatrudnieni należą do załóg, które mogą się organizować w celu
ustawowo przewidzianej obrony swoich interesów i korzystają z ochrony
okresu wypowiedzenia. Niepewne warunki pracy rozwinęły się od zakończenia rywalizacji dwóch przeciwstawnych bloków militarno-ustrojowych
i wejściem w życie społecznej gospodarki rynkowej.
Niepewne stosunki pracy, to takie, w których zatrudnieni wykonują
czynności poniżej zdefiniowanego i większościowo uznanego we współczesnym społeczeństwie poziomu wynagrodzenia, ochrony praw pracowniczych i socjalnej integracji. Niepewną jest praca również wtedy, kiedy wiąże się z subiektywną utratą sensu, deficytami uznania i niepewnością planowania, co zmusza zatrudnionego do redukcji jego społecznych standardów bycia i życia. Liczba atypowo zatrudnionych w Niemczech ustawicznie
rośnie. W roku 2008 zarejestrowano 7,7 mln osób pracujących atypowo
(czyli na czas określony, na umowy-zlecenia lub część etatu) i 2,1 mln osób
pracujących jako jednoosobowi przedsiębiorcy. Spośród 38 mln zatrudnionych ogółem w ciągu 10 lat liczba atypowych stosunków pracy zwiększyła
się o 46,2% a samozatrudnionych o 27,8 %13. W tym miejscu warto się zastanowić nad tym, jakie są przyczyny mnożenia się niepewnych stosunków
pracy. Do roku 2000 przeważało naukowe i polityczne przekonanie, że
przyczyny te leżą w takich zjawiskach jak: słaby wzrost gospodarczy, deficyty w kwalifikacjach pracowników, przechodzenie od gospodarki przemysłowej do usługowej, czy większy udział kobiet w pracy poza domem.
Z perspektywy najnowszych badań przyczyny te nie wyjaśniają tego negatywnego trendu. Wśród znanych ekonomistów zachodnich przebiła się hipoteza, że upowszechnianie się niepewnej pracy nie jest następstwem, lecz
nieodzownym warunkiem funkcjonowania jednego z wariantów kapitalizmu, którego wewnętrzna dynamika bazuje na towarowym charakterze siły
roboczej, przeciwstawnym ograniczającym rynek instytucjom i regulacjom.
Pisze się w tym kontekście wręcz o wpływie „reżimu finansowej elity”, któ13
K. Doerre, Preakariteat – mehr als ein Sicherheitproblem, Frankfurter Hefte 2009, nr 12,
s. 40.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
37
rej interesy generalizują się w zaawansowanych kapitalizmach. Ten swoisty
przymus akumulacji, według Chesnaisa14, sterowany jest przez posiadaczy
akcji i lokat, a ich wpływ na kierunek inwestycji i podział zysku w wielkich
organizacjach gospodarczych jest decydujący. Polityka elastyczności i rozszerzania niepewności w zatrudnieniu (określana jako deregulacja) nie jest
niczym innym jak próbą narzucenia czynnikowi pracy zasady płynności finansowej, czyli cechy ruchliwego kapitału, należącego już do stałego repertuaru światowego rynku finansowego. W taki oto sposób społeczny rynek
pracy staje się mitem. Erozja normalnych stosunków pracy wywołuje rozszerzenie się zasięgu socjalnej degrengolady. Stwarza ryzyko popadnięcia
w nędzę i socjalną ekskluzję, a w szczególności wtedy, kiedy nierozwinięte
są stosunki solidarnościowe. Grozi to społeczną degradacją i izolacją. Osoby dotknięte taką sytuacją mogą się czuć, jak w czasach przednowoczesnych, jako istoty bezużyteczne. Według obecnej logiki rynku pracy za bezużytecznego uznaje się tego, którego w danym systemie zatrudnienia nie
można zaktywizować do podjęcia jakiejkolwiek pracy. Takie rozumowanie
jest w niemieckim systemie rynku pracy neutralizowane lub formalnie
ukrywane, ale rzeczywistość podziału pracy i nacisk pracodawców determinuje praktyczne postępowanie odpowiedzialnych urzędników.
Przyśpieszone ocieplanie
Zmiany klimatyczne na naszym globie, licząc 10 000 lat wstecz od
1900 roku, nie przekraczały 1 stopnia C. Od ponad 100 lat notuje się stały
wzrost temperatur w granicach od 1-2,5 stopni C. Zwiększone zużycie ropy,
gazu i węgla oraz trujących emisji przemysłowych przyczyniło się do przeobrażeń atmosfery i podwyższenia poziomu mórz o 10-20 cm. W ostatnich
50 latach szybciej topnieje skorupa lodowa obydwu biegunów. Udział poszczególnych krajów w emisji szkodliwych gazów jest różny, ale nie ulega
wątpliwości, że nasza cywilizacja przoduje w tej konkurencji. Stany Zjednoczone Ameryki są na przykład odpowiedzialne za 25% tych emisji, chociaż zamieszkuje tam tylko 5% ludności świata. Scenariusze przyszłości
opracowane przez IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change), najbardziej miarodajną międzypaństwową instytucję w zakresie zmian klimatycznych, są alarmujące. W następnych 100 latach temperatura na Ziemi
wzrośnie prawdopodobnie o 1,4-5,8 stopni C. W następstwie tego, wzrost
poziomu mórz i oceanów ma osiągnąć pułap 80-90 cm. Wytworzy to eks14
F. Chesnais, Das finanzdominierte Akkumulationsregime, Muenster 2004, s. 11.
38
Brunon Bartz
tremalne zmiany klimatyczne w postaci interwałów tropikalnej temperatury,
opady śniegu zamienią się w opady deszczu, zwiększy się liczba katastrofalnych powodzi, orkanów, susz i epidemii.
Wymieranie flory i fauny
Szacuje się, że na Ziemi żyje obecnie od 10-15 mln gatunków zwierząt i roślin. Nie ulega wątpliwości, że dziś mamy do czynienia z intensyfikacja procesu wymierania bądź zagrożenia większości gatunków. Około
75% gatunków ryb morskich znajduje się w końcowej fazie wyniszczenia.
Około 20% ssaków zagrożonych jest bezpośrednim wymarciem. Co 8 gatunek ptaków balansuje na granicy życia i śmierci, w tym co drugi pingwin
i albatros. W ciągu 10-20 lat, w drugiej co do wielkości dżungli świata, nie
będzie już żadnych większych ssaków (dotyczy to też najokazalszych odmian małp). Bezpowrotnie znikają z powierzchni Ziemi tysiące hektarów
lasów (130 000 ha rocznie, czyli 1% całego stanu).
Dług ekologiczny
Eksploatacja Ziemi przez ludzkość jest nadmierna, ponieważ naturalne zasoby, jakie planeta wytwarza np. w jednym roku, zużywa się coraz
szybciej. To co pochodzi z uprawy roślin, to co jest hodowane i to co urodzi
się w morzach i oceanach (ryby i inne owoce morza), konsumuje się
w szybszym tempie niż dojrzewa i plonuje. Drzew i drewna z lasów wycina
się więcej aniżeli się sadzi i przyrasta. Zasoby gazu, rudy, ropy i węgla kończą się. Wreszcie powietrze i woda zanieczyszczane są w takim stopniu, że
ludność niektórych rejonów i państw zmuszona jest do migracji. Termin zużycia globalnych zasobów wytworzonych w roku 2015 wypadł (jak podano
w „Angorze” z 30.08.2015 r.) na 13 sierpnia i można przewidzieć, że
w przyszłości – z braku skutecznych przeciwdziałań i ogólnoświatowego
porozumienia – będzie się przesuwał do dat z pierwszego półrocza.
Groźba utraty znaczenia państwa
Panuje dziś zasada „zwycięzcy biorą wszystko, reszcie pozwala się
na wzięcie tego co pozostało”. Jak donosi w wywiadzie udzielonym chrześcijańskiemu dwumiesięcznikowi „Missiomagazin” w 2015 r. Ziegler15:
15
J. Ziegler, Wir stehen an einer Abbruchkante der Zeit, Missiomagazin 2015, nr 3,
s. 10-11.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
39
„500 największych koncernów świata opanowało w poprzednim roku 52,8%
globalnego PKB. Jest to światowa dyktatura wąskiej oligarchii finansowej,
działająca ponad państwami narodowymi i międzynarodowymi organizacjami. Unika ona wszelkiej państwowej kontroli i funkcjonuje według jednej zasady: maksymalizacja zysku. Nasz świat wyprodukował niewiarygodną nierówność. W roku 2014 – na planecie o niebotycznym bogactwie
– umarło z głodu 14,3 mln ludzi”.
Wspomniane koncerny obawiają się głównie konieczności przestrzegania wypracowanych w Europie przepisów i norm bezpieczeństwa
w sektorze środków odżywczych, ochrony środowiska i pracy. Mandatem
do prowadzenia tajnych pertraktacji dysponuje 40 koncernów, a członkowie
Komisji Europejskiej są tylko figurantami w tej grze. Ponadto planowany
sąd rozjemczy wyłącza całkowicie narodowy i demokratyczny wymiar
sprawiedliwości. Na tej podstawie ponadpaństwowa spółka będzie mogła
skarżyć każdą państwową decyzję, niezgodną z jej interesem. Byłby to koniec demokratycznego procesu decyzyjnego i ostateczny sukces finansowej
oligarchii. Wtedy zarówno państwa narodowe, jak i międzynarodowe przegrały by, a ich mieszkańcy byli by poddani ekonomicznemu „prawu dżungli”. Ale wiele ludzi zaczyna to rozumieć i być może (nadzieja piszącego te
słowa) zdoła do takiej umowy nie dopuścić.
Symptomy zagrożenia sfery socjalnej
Wróćmy jednak do opisu aktualnego stylu bycia. Konkurencja i korupcja we wszystkich sferach kwitnie. W cenie są idee, pomysły i projekty,
które błyskawicznie zmieniają życie. Smartfony, tablety, internetowe portale i inne elektroniczne innowacje sieci dają natychmiastowe efekty i najpierw wirtualne, a potem bezpośrednie przyjemności. Ta logika postępu za
wszelką cenę panuje niemal wszędzie, na rynku informatycznym i zawodowym, na rynku komunikacyjnym i rozrywkowym i w kulturze. Konsekwencją takiego trendu jest to, że kiedy chytrzy, szybcy i przebiegli wchodzą
w akcję, mądrzy, rozważni i uczciwi najpierw bezradnie przypatrują się,
a potem wypadają z gry. Odczucia przegranych stają się wtedy społecznie
dominującym tematem.
A przecież w okresie powojennym wszyscy szli razem. Ekonomia
polityczna tego długiego okresu charakteryzowała się logiką ostatecznego
profitu pod hasłem: dążymy do dobrobytu i szans dla wszystkich. Dziś najlepsze perspektywy mają zwycięzcy konkurencji, wyposażeni w wymyślne
gadżety luksusowych marek. W dużo gorszej sytuacji są przegrani, zaopa-
40
Brunon Bartz
trzeni w rzeczy zakupione dyskontowych supermarketach lub na pchlim targu. Te „drobne” różnice widoczne są w działaniu i dość wiernie odzwierciedlane nie tylko w życiu codziennym, ale także w globalnej sieci informatycznej. Duża część ludności rejestruje ten proces i pyta: dlaczego tamtym
wszystko idzie tak łatwo, a mnie tak trudno? Socjolodzy nazwali to zjawisko „relatywna deprawacją” stosunków międzyludzkich.
Dziadkowie i rodzice ze średnich warstw społeczeństwa interpretują
te przemiany w ten sposób, że ich dzieciom i wnukom uda się w najlepszym
razie osiągnąć to co im w przeszłości. Więcej mogliby oni uzyskać, jeżeli
dysponowaliby koniecznym dziś instynktem do spekulacji i blefu. Współcześni obywatele w wieku 50-70 lat wychodzą z założenia, że czasy społecznego awansu minęły bezpowrotnie. Teraz liczy się wydatne wspieranie
i dziedziczenie i to mimo tego, że udział kształcących się z danego rocznika,
na wszystkich szczeblach oświaty, ciągle wzrasta. Porównanie historyczne
jest symptomatyczne. W okresie powojennym egzystował powszechnie kolektywny zapał do odbudowy i ogromna rezerwa lojalności. Na przekór istniejącym sprzecznościom interesów, ludność jednoczyła się i koncentrowała
wokół jednego i najważniejszego ich zdaniem celu. Tak działo się mniej
więcej do 2000 roku. Potem nadszedł czas nowej ekonomii i zdolności konkurencyjnych. Niemcom polecono otworzyć szeroko drzwi dla rywali i wyzwalać wszystkie zasoby energii i kompetencji, by utrzymać czołową pozycję gospodarczą na świecie. Cel ten został osiągnięty, mimo okresowego
kryzysu w 2008 roku i dziś gospodarka niemiecka zalicza się do najbardziej
efektywnych i produktywnych w krajach OECD. Są to jednakże rezultaty
ogólnonarodowe, co nie oznacza, że nie ma nierówności i niezadowolonych
grup społecznych. Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie w Kassel16
wykazały, że 13% ludności odczuwa niedostateczne wykorzystanie ich
kompetencji, przez co ogranicza się ich zasób możliwości i pozbawia podnoszenia standardu życia. Jest to przykład na kurczenie się szans rozwoju
klasy średniej.
Podobne symptomy występują w innych krajach zachodnich. Na
podstawie sondażu zrealizowanego w Wlk. Brytanii (w 2014 r.) ustalono, że
w 33% gospodarstwach rodzinnych panuje strach przed zimą, gdyż obawiają się one braku pieniędzy na nieodzowny opał. Przed 25 laty strach ten odczuwało tylko w 14% gospodarstw domowych (nota bene w tym czasie
PKB w. Brytanii podwoił się). W Hiszpanii i Włoszech około 50% absolwentów wyższych uczelni nie może liczyć na podjęcie pracy zgodnej z po16
H. Bude, Uns geht es beaenstigend Gut, Neue Gesellschaft-FH 2015, nr 4, s. 31.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
41
ziomem wykształcenia lub wyuczonym zawodem. Niemiecka młodzież pyta: jak długo to jeszcze potrwa i kiedy dotknie nas? W Niemczech najmniejsze zadowolenie z warunków pracy i płacy rejestrowane jest wśród tzw.
proletariatu usługowego (15% wszystkich zatrudnionych) i przedstawicieli
niższej klasy średniej (20% zatrudnionych), którzy znaleźli się nagle w sferze niepewnego dobrobytu, łącznie ze swoim strachem o byt i przyszłość.
Z powyższego wynika, iż zagrożona degradacją społeczną i troskami egzystencjalnymi jest 1/3 całej ludności niemieckiej.
Odpowiedzialność za ograniczenie strachu i rola państwa
Przedstawiona syntetycznie sytuacja społeczna w Europie Zachodniej nie obejmuje oczywiście wszystkich zagrożeń na świecie, których liczba ciągle rośnie. Nasuwa się pytanie, kto odpowiada za taki stan mnożenia
strachu i od kogo można oczekiwać jego redukcji, gdyż życie w ciągłym
strachu staje się coraz bardziej skomplikowane i trudniejsze do zniesienia.
Myślę, że z indywidualnego punktu widzenia winni jesteśmy my wszyscy
– dorośli ludzie, każdy w pewnym stopniu, co uzależnione jest od naszych
chęci i możliwości. W sensie formalnym natomiast, odpowiedzialność za
występowanie i kumulację różnych rodzajów strachu odpowiadają państwa,
ich rządy i politycy oraz organizacje stworzone przez aktywną ludność,
działające profesjonalnie i społecznie w wymiarze lokalnym, regionalnym
i globalnym.
Socjologiczne badania strachu dowiodły, że zjawisko to dotyczy
wszystkich grup społecznych, bez względu na ich pozycję w stratyfikacji
dochodowej lub uznaniowej. W krajach cywilizacji zachodniej rejestruje się
cyklicznie nastroje ludności. Badania te pokazują, że nastrój okresu powojennej odbudowy był pozytywny, jako że większość ludności miała poczucie, że to co najgorsze ma już za sobą. Od lat 60-tych ubiegłego wieku pogląd ten odszedł do lamusa. Jeżeli coś takiego jak „najgorsze” w ogóle istnieje, to od tego czasu, dla większości z nas, leży teraz przed nami. Dawny
optymizm młodych, wyrażany w domu, szkole i dyskusjach medialnych,
hasło: „osiągniesz co zamierzasz, jeżeli tylko chcesz”, przestało być aktualne. Opinia publiczna jest przeświadczona, że trudności w zdobyciu stosownego miejsca w świecie pracy nie daje się pokonać, tak jak nie da się zatrzymać zmian klimatycznych. Sterowanie i temperowanie nastrojów ludności stało się wyzwaniem dla polityków, ale do takich umiejętności nie przygotowuje żaden uniwersytet, szybciej już szkoły policyjne i wojskowe,
szkolące mundurowe służby do obrony państwa, co implikuje z kolei pogłę-
42
Brunon Bartz
bianie społecznych konfliktów, a nie ich pokojowe rozwiązywanie. Politycy
europejscy, poza skandynawskimi, znani są raczej z wyolbrzymiania różnych obaw, gdyż czują się wtedy ważniejsi, niż ze żmudnego zwalczania ich
przyczyn.
Jeżeli chodziłoby o stosunek polityków do problematyki strachu, to
rozróżnia się ich trzy następujące typy:
 politycy, którym strach służy do instrumentalizacji ich dążeń i udowadniania złego wpływu zagrożeń na sytuację obywateli. Są to najczęściej
demagodzy i populiści reprezentujący skrajną lewicę i prawicę;
 politycy, którzy przez unikanie dyskusji i uspokajające gesty starają się
sprawić wrażenie, że nie ma powodu do podejmowania tego tematu. Na
propozycję dyskursu, odpowiadają: „nasza polityka jest dobra i skuteczna, społeczeństwu wiedzie się lepiej, po co mielibyśmy się jeszcze
takimi sprawami zajmować? Zrozumiałe, że osoby męczące się ze strachem, na co dzień nie pogodzą się wszyscy się z taką wykładnią;
 mężowie stanu, którzy znają stare i nowe strachy, starający się je przezwyciężać, ale nie czyniący ich tematem ogólnego dyskursu.
Co interesujące, prof. H. Bude zakwalifikował kanclerz Niemiec do
polityków trzeciej kategorii stwierdzając: „Angela Merkel zdecydowała się
na reżim wiecznej teraźniejszości. Podziwiam ją za to. W żadnym przypadku nie chce ona mówić o strachu, gdyż ze słusznych powodów jest przekonana, że strach jest rzemiosłem demagogów, przeciw którym nie znajdzie
żadnych środków. Ponadto mam wrażenie, że Pani ta obawia się pytania,
jak powinna wyglądać Europa z niemieckiej perspektywy 30 lat później.
Skąd powinien taki projekt pochodzić, jeżeli nie z Niemiec?”17.
Wypowiedź ta obrazuje, jak wyjątkowo złożona jest rola państwa
w traktowaniu strachu. Centralnym zadaniem socjo-politycznego porządku
państwa, niezależnie od tego, czy jest on ukonstytuowany w systemie obywatelskim czy autorytarnym, polega na tym, by strachy (obawy) zmienić
w lęki, a zagrożenia w ryzyka. To zadanie zmierza do przeobrażenia abstrakcyjnego poczucia zagrożenia wśród ludności na konkretne problemy,
które należy rozwiązywać. To właśnie określanie i kalkulowanie stopnia zagrożenia stanowi legitymizację władzy państwa, a zatem także oczekiwanie
posłuszeństwa od swoich obywateli. Tej roli państwa w zapewnieniu osobistego bezpieczeństwa obywateli nie można mylić z utopijną obietnicą, jakoby w zasięgu polityki istniała możliwość zwalczenia przyczyn strachu
i prowadzenia życia bez jakiegokolwiek ryzyka. W socjo-politycznym po17
H. Bude, op. cit., s. 33-34.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
43
rządku chodzi zaledwie o ustalenie występowania różnych zagrożeń bezpieczeństwa oraz czasowe i przestrzenne ograniczenie naszych obaw. To konieczne zastrzeżenie jest często pomijane lub zapominane, co prowadzi do
wygórowanych oczekiwań wobec państwa i odpowiedzialnych w tym obszarze jego struktur.
W realiach istnieją przynajmniej trzy podstawy powodujące powstrzymywanie się państw od rozszerzania spektrum zapewniania bezpieczeństwa, czyli tym samym ograniczenia strachu. Pierwsza podstawa to istnienie tzw. paradoksu bezpieczeństwa, który polega na tym, że subiektywne
poczucie niebezpieczeństwa powiększa się wraz z obiektywnymi parametrami bezpieczeństwa (takimi jak: dłuższe życie, mniejsze prawdopodobieństwo zgonu przez przemoc, mniejsze ryzyko zaznania nędzy). Okazuje się,
że poprawa bezpieczeństwa, przy wyższym standardzie życia, wywołuje zainteresowanie innymi niebezpieczeństwami, których wcześniej w ogóle nie
zauważano i nie odczuwano. Nasycenie naszego głodu bezpieczeństwa, ze
względu na niedobór środków finansowych zadłużonych państw, staje się
wręcz niemożliwe, a użycie nielubianego nigdzie reżimu kontroli i monitorowania również niepożądane.
Drugim powodem powstawania coraz to nowych luk w bezpieczeństwie jest przekształcenie „akceptacji wypadków” na „luki w sprawiedliwości”. Wiele z tego co nasi rodzice pojmowali i uznawali za nieszczęśliwe
przypadki losu, dzisiejsza generacja dzieci – w następstwie naukowotechnicznego postępu – traktuje jako przykłady złego funkcjonowania instytucji państwowych, które powinny zadbać o prewencję, szybki ratunek i redukcję nieszczęśliwych wypadków. Oznacza to tyle, że rozszerzenie możliwości prowadzi do wzbudzania ekspansji oczekiwań. Wreszcie trzecia podstawa ograniczania odpowiedzialności państwa za bezpieczeństwo i strach
ma przyczynę demograficzną i nazwana jest autodestrukcyjnym efektem
spadku naturalnego przyrostu ludności, co pociągnęło za sobą ustanie korelacji między wielodzietnością rodzin i opieką nad starszym pokoleniem,
krusząc fundamenty rodzinnej samowystarczalności w tej mierze i powiększając zakres odpowiedzialności socjalnej państwa.
Odpowiedzią na opisaną sytuację jest upowszechnienie metody rezyliencji. To nowe pojęcie oznacza psychiczną siłę pokonywania trudnych sytuacji życiowych oraz świadomość konieczności powiązania różnych zagrożeń życia z towarzyszącym mu poczuciem niebezpieczeństwa i trwałymi
koncepcjami zapewnienia bezpieczeństwa, aby nie dopuścić do rozwoju fazy hipotropowej polegającej na samoniszczącym strachu i bezsilności. Pewien stopień napięcia między wymaganym bezpieczeństwem i ryzykami
44
Brunon Bartz
będzie występował u każdego, ale na ewolucyjną perspektywę postępu, która zlikwidowałaby wszystkie ryzyka i na końcu zostałoby tylko bezpieczeństwo i przez to brak strachu, nie można liczyć. Zgodnie z teorią umów społecznych, państwo powinno gwarantować każdej osobie co najmniej bezpieczeństwo życia, własności i wolności. Są to wymogi elementarne, które
w pełni realizowane są jedynie w kilkunastu państwach świata.
Koncepcje ukształtowania przyszłości bez strachu
Na koniec chciałbym przedstawić dwie koncepcje nadziei, które mogą cywilizacje naszego świata zmienić w kierunku humanitarnym. Aby
ukształtować społeczeństwo trzeciej rewolucji przemysłowej nie wystarczą
już stare formuły naprawy. Wszystkie alternatywy neoliberalnej proweniencji polegające na radykalno-rynkowym modelu rozsądnej gospodarki
i przemilczaniu ciemnych stron postępu technologicznego, zwłaszcza nierówności w szansach i podziale dorobku, nie przyniosły pozytywnego rezultatu. By zmobilizować masową koalicję społeczną dla tego zadania potrzebny jest kompas polityczny, który wskaże właściwą drogę. Potrzebna jest
koncepcja, która polegać będzie na wzroście gospodarczym opartym
o sprawiedliwość społeczną i ekologiczne innowacje. Koncepcję tę w ramach projektu nazwanego „Ekonomia jutra” dyskutuje 200 myślicieli z 12
azjatyckich i europejskich krajów, szukających alternatywnych możliwości
rozwoju. W podobnym kierunku zmierzają programy ONZ i OECD. Dotychczasowe suche modele gospodarcze, bagatelizujące następstwa w sferze
socjalnej i ochrony środowiska, służyły jako pomoc dla partio- i technokratów w celu wykazania jedynie przyrostu PKB. Dla generalnej zmiany kierunku rozwoju, który byłby akceptowalny przez całe społeczeństwa potrzebna jest wizja skierowana do wszystkich. Jak taka praktyczna utopia
mogłaby wyglądać zastanawiali się myśliciele europejskiego projektu pod
nazwą „Dobre społeczeństwo”, dostarczając pierwszych ważnych impulsów. W sformułowaniu umowy społecznej dla dobrego społeczeństwa ujęto
centralny wkład socjalnej demokracji, którego jądrem jest inkluzywny kompromis między wszystkimi klasami, stanowiący bazę wyjściową dla nowego
porządku ustrojowego.
Na czym miałby ten inkluzywny kompromis, jako wspólna płaszczyzna szerokiej społecznej koalicji polegać? Otóż według azjatyckich myślicieli z projektu „Ekonomia jutra”, na powszechnym zastosowaniu zasady
uprawnienia (wg Amartya Sena – hinduskiego laureata nagrody Nobla),
która może być równocześnie warunkiem i celem rozwoju opartego o za-
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
45
pewnienie wszystkim równych szans urzeczywistnienia życia. Zasada ta jest
społecznym kompromisem między warstwami średnimi, które oczekują porządku stymulującego przedsiębiorczość i wysoką wydajność a większością
społeczeństwa, mającą nadzieję na szanse awansu i polepszenia warunków
bytu. Zasada uprawnienia każdego jest także ekonomicznym kompromisem
między kapitałem, implikującym szukanie innowacji i zysków a rzeszą zatrudnionych w formie wszelkich umów o pracę, którzy przy wyższych kwalifikacjach i wskaźnikach produktywności oczekują coraz to lepszych warunków pracy i wyższego wynagrodzenia. W przyszłych społeczeństwach
wiedzy zasada uprawnienia pozwoli na wzrost gospodarczy poprzez aktywizację pełnego, kreatywnego, organizatorskiego i przedsiębiorczego potencjału każdego pojedynczego członka społeczeństwa. W końcu zasada
uprawnienia oferuje szeroką płaszczyznę, na której mogą swoje zdanie artykułować przedstawiciele pokrzywdzonych grup, między innymi: związkowcy, pracownicy technicznej infrastruktury, rolnicy, służba zdrowia, aktywiści społeczeństwa obywatelskiego, progresywni intelektualiści i niektórzy przedsiębiorcy. Chodzi o to by uprawnić wszystkich członków społeczeństwa do skutecznej realizacji swoich szans życiowych. Jeżeli taka teoretyczna wizja zostałaby przyjęta przez parlamenty i rządy naszych krajów,
stałaby się niewątpliwie metodą dla ukształtowania gospodarki jutra i humanitarnym przyczynkiem rozwoju każdej cywilizacji.
Konstruktywnym zabiegiem w porównawczej ocenie rozwoju państw, ich rządów i partii oraz terytorialnych jednostek administracyjnych byłoby ostateczne odejście od rozpatrywania ich rangi i znaczenia na podstawie ogólnokrajowych mierników makroekonomicznych, np. wzrostu gospodarczego w postaci przyrostu PKB, czyli wartości sprzedaży wytworzonych produktów i wyświadczonych usług lub wielkości dochodów i wydatków (przy czym o powziętych kredytach i niespłaconych długach odpowiedzialni urzędnicy najczęściej milczą). O wiele ważniejsze, z humanitarnego
punktu widzenia i politycznej kontroli sprawności rządzących byłoby bieżące rejestrowanie (w danym kraju lub jego określonych obszarach administracyjnych) i cykliczne podawanie do publicznej wiadomości co najmniej
dwóch parametrów świadczących o:
 jakości życia i poczuciu dobrego samopoczucia, szczęścia lub po prostu
zadowolenia mieszkańców;
 czasie traconym przez mieszkańców na choroby, inwalidztwo i inne
przypadki ograniczające zdolność do pracy, czyli tzw. wskaźnika DALY.
Państwo jako twór organizacyjny i ekonomia jako nauka (niestety
nie ścisła, jak uważano do niedawna) istnieją bowiem wyłącznie dla dobro-
46
Brunon Bartz
bytu wszystkich członków społeczeństwa. Kanon ten przebija się wolno, ale
coraz bardziej skutecznie, również do kręgów decydenckich. Nie mogę tego
stwierdzić, choć bardzo chciałbym, ani o wielu krajach UE, ani o Niemczech czy Polsce. Według najnowszego światowego raportu (World Happiness Report 2015) o odczuwaniu szczęścia przez mieszkańców 158 państw18
w latach 2012-2014, Polska zajęła w sporządzonym rankingu dopiero 60
miejsce. Większość naszych sąsiadów, poza Rosją i Ukrainą będących
w stanie wojny, traktują swoich obywateli lepiej, ponieważ zajęli lepsze
miejsca. I tak Niemcy – 26 miejsce, Czechy – 31, Słowacja – 45, Białoruś
– 59 i Litwa – 56. Tylko Rosja (64 miejsce) i Ukraina (111 miejsce) uzyskały gorsze wyniki, przypuszczalnie poprzez wpływ wojny i trwającego kryzysu. Polska dała się wyprzedzić również przez takie kraje jak Uzbekistan
(44), Mołdowa (52) i Kazachstan (54). Natomiast odbiega znacznie od naszych sąsiadów z obszaru Bałtyku, szczycących się najszczęśliwszym urządzeniem życia swoich mieszkańców na świecie, jak Dania (3), Szwecja (8),
Norwegia (4) i Finlandia (6).
Wskaźnik DALY służy do określenia stanu zdrowia ludności w danym kraju. Wyraża też lata życia utracone wskutek przedwczesnej śmierci,
bądź uszczerbku na zdrowiu w wyniku urazu lub choroby. Twórcami
wskaźnika DALY byli Christopher Murray z uniwersytetu Harvarda i Alan
Lopez z WHO. Jest on również przydatny do pomiarów obciążenia chorobami w badanej populacji, pomaga przy identyfikacji głównych przyczyn
obciążenia chorobami oraz alokacji środków na zwalczanie tych przyczyn.
Jeden DALY oznacza utratę jednego roku życia w zdrowiu. Przyczyn tej
utraty może być przedwczesna śmierć, inwalidztwo lub chroniczna choroba,
nie pozwalająca na podejmowanie elementarnych obowiązków. Wskaźnik
DALY pozwala dokładnie śledzić i rejestrować skutki chorób (upośledzenia, inwalidztwa), bądź okaleczeń wskutek urazów. Analizy z użyciem DALY ujawniają również informacje o niezdrowych nawykach (palenie tytoniu, narkomanii, braku ruchu), które są obciążeniem dla społeczeństwa.
Wreszcie za pomocą tego wskaźnika można oceniać wpływ polityki zdrowia publicznego na stan zdrowia ludności i sytuację społeczno-gospodarczą
w państwie.
18
J. Helliwell, R. Layard, J. Sachs: World Happiness Report 2015, Embargoed Until 2015,
s. 26-27.
Barbarzyństwo i strach jako przeszkody w rozwoju humanitarnych cywilizacji
47
Bibliografia
Baron U.: Die Brisanz der Angst. Neue Gesellschaft-Frankfurter Hefte
2015, nr 4, s. 48.
Bericht zur regionalen Armutsentwicklung in Deutschland 2013,
http://www.der paritaetische.de/armutsbericht 2013
Bhoola U.: 21 mln Sklaven weltweit sind es gutes Geschaeft,
http://www.ipg-journal.de z 03.04.2015
Bude H.: Uns geht es beaenstigend Gut. Neue Gesellschaft-Frankfurter
Hefte 2015, nr 4, s. 31
Chesnais F.: Das finanzdominierte Akkumulationsregime, Munster 2004.
Doerre K.: Preakariteat – mehr als ein Sicherheitproblem. Neue Gesellschaft-Frankfurter Hefte 2009, nr 12, s. 40.
Helliwell J., Layard R., Sachs J: World Happiness Report 2015, Embargoed
Until 2015.
Jarkowiec M.: Bunt McBiedaków. Gazeta Wyborcza 18/19.04.2015,
s. 24-25.
Strasser J.: Die Barbaren sind unter uns. Neue Gesellschaft-Frankfurter
Hefte 2015, nr 1/2, s. 4.
Ziegler J.: Nienawiść do Zachodu, Warszawa 2010.
Ziegler J.: Wir stehen an einer Abbruchkante der Zeit. Missiomagazin 2015,
nr 3, s. 10-11.
Zoepel Ch.: Barbarei im Namen der Zivilisation. Neue GesellschaftFrankfurter Hefte 2015, nr 1/2, s. 35.
Prof. dr hab. Brunon Bartz, politolog, pedagog i ekonomista, zajmuje się problematyką migracji oraz wielokulturowości. Aktualnie pracownik
naukowy Akademii Humanistycznej w Pułtusku.