Termin protestu
Transkrypt
Termin protestu
CZŁOWIEK NA WIEŻY Dlaczego teraz: 6.06.2011 Andrzej Jarczewski Data rozpoczęcia mojego protestu faktycznie wygląda trochę diabelsko i trochę anielsko, ale to przypadek. Otóż – bez względu na pogodę – muszę być TAM rano 6 czerwca, bo tego dnia odbędzie się doroczne posiedzenie Rady Muzeum w Gliwicach, której głównym ustawowym zadaniem jest sprawowanie nadzoru nad wypełnianiem przez Muzeum powinności wobec zbiorów i społeczeństwa. Nadarza się więc rzadka okazja, by Rada mogła zastanowić się, czy Muzeum w Gliwicach wypełnia wobec społeczeństwa swoje powinności godziwie, jeżeli pozbawia się takich pracowników jak ja i już pięciu innych. O nic Rady Muzeum nie proszę. Uważam, że ustawodawca wymyślił ciało fasadowe, które nie ma żadnych kompetencji i żadnej zdolności sprawczej. Tak jest w całej Polsce. Te rady wypełniają na ogół tylko swoje drugie ustawowe zadanie, czyli: ocenianie działalności muzeum (na podstawie przedłożonego przez dyrektora sprawozdania rocznego) oraz opiniowanie przedłożonego przez dyrektora rocznego planu działalności. Robią to zwykle bez uwag. Innymi słowy – te rady są parawanem, za którym skrywają się dyrektorzy. Rady niczego nawet nie zatwierdzają, tylko opiniują i oceniają. I koniec. Nie ułatwiam teraz zadania naszej Radzie, którą sam jako radny powoływałem. Zachęcam tylko opinię publiczną, by obserwowała, jak się zachowa Rada Muzeum w sytuacji kryzysowej i czy czegoś nie trzeba zmienić w ustawie. Całe samorządowe muzealnictwo w Polsce znajduje się obecnie w kryzysie, wymaga rozeznania problemów i naprawienia wielu rzeczy, ale to już muszę zostawić Tobie… muzealniku i Tobie, pośle. Ale są jeszcze inne powody wyboru tego właśnie dnia. Otóż 25 maja 2011 ukończyłem 61 lat, a Sąd Rejonowy w Gliwicach akurat na ten dzień postanowił zrobić ze mnie wariata na wniosek dyrektora Muzeum, Grzegorza Krawczyka. Wyjaśniam to osobno, a tu tylko powiem, że do psychuszki żywcem mnie nie wezmą. Sąd zapowiedział już, że wyśle po mnie drabów, którzy mnie doprowadzą siłą. To się może teraz zdarzyć każdego dnia, więc nie mogę zwlekać i sam udowodnię, ze wariatem jestem prawdziwszym, niż to się wydaje psychiatrom. Protest musi się odbyć między 2 a 16 czerwca 2011. 2 czerwca (z półrocznym poślizgiem) na wokandę sądu pracy w Gliwicach weszła sprawa z mojego powództwa. Chodzi o uznanie rozwiązania umowy o pracę za bezskuteczne. Innymi słowy – Sąd Rejonowy w Gliwicach miał szansę zmyć z siebie hańbę, przywracając mnie do pracy tego dnia, i protest okazałby się niepotrzebny. Jak widać – nie zmył. Ponadto – do 8 czerwca prezydent jest na miejscu; można mu zadawać pytania na stronie „Nowin Gliwickich”. 16 czerwca kończą mi się uprawnienia do pracy na wysokości, a skoro od innych, nawet od Sądu, wymagam nie tylko przyzwoitości, ale i szacunku dla prawa, to sam nie mogę prawa łamać. Z kolei zakończenie (efektowne!) protestu przewiduję na 11 czerwca, kiedy to cały Szlak Zabytków Techniki wraz z Radiostacją świętować będzie drugą INDUSTRIADĘ. Tak więc – jeżeli mam na górze dotrwać do 11 czerwca – nie mogę zaczynać za wcześnie, bo nie dam rady wnieść naraz tyle wody, żeby przeżyć tam dziesięć dób. Może pomogłyby mi deszcze, ale o tej porze roku deszczom towarzyszą mniej sympatyczne atrakcje. Jedno piorunobicie wprawdzie na szczycie przeżyłem, ale to było w bajce, a teraz to dzieje się naprawdę! Wieża nie jest dobrą noclegownią dla 60-latków.