Ukraiński plan „usunięcia” Polaków

Transkrypt

Ukraiński plan „usunięcia” Polaków
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — P O C Z ĄT E K
niemieckiej załogi Kołki natychmiast zajął kureń UPA „Rubaszenki”. Jeden z upowców pozostawił wspomnienia z tego wydarzenia: „Cała ludność wyszła na ulice i nas witała, kobiety
wynosiły na ulice mleko i pakunki z jedzeniem. Zauważyłem,
że wielu kręciły się w oczach łzy. To był płacz z radości”12. Nie
nadmienił jednak, że defiladzie towarzyszyła rozprawa z polską ludnością. Upowcy spędzili grupę pozostałych w mieście
Polaków do kościoła katolickiego i go podpalili. Zginęło około
czterdziestu osób. Kołki niebawem zyskały status stolicy małej
upowskiej republiki, która powstała wokół tej miejscowości.
Jak wynika z obliczeń Władysława i Ewy Siemaszków, od
lutego do końca czerwca 1943 roku zginęło na Wołyniu około dziewięciu tysięcy Polaków13. Prawie cztery tysiące z nich
zamordowali w powiatach kostopolskim i sarneńskim podkomendni Iwana Łytwynczuka „Dubowego”. Był to zaledwie początek antypolskiej akcji Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Ukraiński plan „usunięcia” Polaków
Pierwotne plany OUN przewidywały usunięcie z przyszłego państwa ukraińskiego ziemian oraz tych Polaków, którzy
osiedlili się na Wołyniu i w Galicji Wschodniej po 1918 roku. Niedwuznacznie przy tym sugerowano, że nacjonaliści
nie będą mieli nic przeciwko „spontanicznym” chłopskim
samosądom. Upadek Polski w 1939 roku odsunął kwestię
polską w polityce OUN na dalszy plan. Jedyną przeszkodą
na drodze do stworzenia niepodległego państwa ukraińskiego był ZSRS, dlatego Polacy z „okupantów” stali się „wrogą”
mniejszością narodową. Założenia polityki narodowościowej
OUN-B z 1941 roku, a więc w praktyce rządu Stećki, mówiły
o wyniszczeniu polskiej inteligencji, przymusowej asymilacji
ludności wiejskiej i wysiedleniu wszystkich pozostałych Polaków. Łatwo dostrzec w tych planach pośrednią inspirację
niemiecką. Banderowcy wyraźnie pragnęli dla Polaków żyjących w Galicji Wschodniej i na Wołyniu, a zapewne też na
Zamojszczyźnie i w Przemyskiem takiego samego losu, jaki
spotkał ludność polską na ziemiach włączonych do Rzeszy.
Przypomnijmy, że na przełomie lat 1939 i 1940 Niemcy wymordowali na Pomorzu i w Wielkopolsce kilkadziesiąt tysięcy Polaków (głównie przedstawicieli inteligencji), kilkaset tysięcy następnych wypędzili z tych terenów do Generalnego
Gubernatorstwa, a część pozostałych przymusili do przyjęcia niemieckiej listy narodowościowej. Ukraińscy nacjonali-
123
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
ści chcieli skopiować te działania na „ukraińskich ziemiach
etnograficznych”.
Aresztowania w 1941 roku i polityka III Rzeszy wobec
Ukraińców uświadomiły jednak działaczom OUN, że sytuacja
jest bardziej złożona, niż dotąd sądzili. W 1942 roku wśród
banderowców zaczęło narastać przekonanie, iż Niemcy wygrają wojnę na Wschodzie, lecz przegrają na Zachodzie. W tej sytuacji zupełnie realne wydawało się powtórzenie scenariusza
z 1918 roku, czyli wybuch kolejnej polsko-ukraińskiej wojny
o Lwów, którą banderowcy nie tylko byli gotowi wywołać, ale
też wygrać za wszelką cenę. O niechęci do Polaków panującej
w ukraińskim środowisku świadczy chociażby postawa Wasyla Mudrego. 2 września 1939 roku składał on, jako poseł,
deklarację lojalności w Sejmie RP, zaś w 1943 roku na łamach
banderowskiego czasopisma „Ideja i czyn” napisał:
jeśliby Polacy chcieli wspólnymi siłami odbudować Polskę
i Ukrainę [...], wtedy można by poważnie o tym rozmawiać. Rzecz jednak w tym, że takich Polaków nie ma. [...]
Wyjście jest proste! Paktować z Polakami [...] tylko wtedy,
kiedy mamy w rękach taką samą siłę jak oni. Tylko wtedy będą szanować nasze prawo do życia [w wolnym państwie — G.M.]1.
Ustalenia podjęte przez banderowców w 1942 roku, przynoszą z pozoru sprzeczny obraz zamierzeń tej grupy. Z jednej
strony, w uchwałach przyjętych na obradującej w kwietniu
1942 roku II konferencji OUN-B zadeklarowano chęć szukania
kompromisu z Polakami, zapowiadając jednocześnie konieczność uznania przez nich ukraińskich praw do Wołynia i Galicji. Z drugiej strony — w końcu 1942 roku referenci wojskowi
124
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
OUN-B uznali, iż w momencie wybuchu „powstania” należy
wysiedlić (a właściwie wypędzić) Polaków i Żydów pod groźbą
śmierci ze wszystkich ziem uznawanych za ukraińskie. Sądzę,
że pozorne sprzeczności w tych dwóch dokumentach oznaczają jedynie zamiar prowadzenia dwutorowej polityki. Kierownictwo OUN-B miało świadomość, jak mało realne jest, by rząd
polski zgodził się na jakiekolwiek korekty graniczne, szczególnie wobec środowisk ukraińskich, których pozycja na arenie
międzynarodowej była po prostu żadna. Z polskiego punktu
widzenia podstawowe zagrożenie dla ziem wschodnich II RP
stanowiły sowieckie roszczenia. Słowa o chęci porozumienia
z Polską należy zatem odbierać jako propagandową grę obliczoną na wywarcie pozytywnego wrażenia na zachodniej opinii publicznej. Owszem, w planach były rozmowy z polskim
podziemiem, ale nie spodziewano się w ten sposób zbyt wiele
osiągnąć. Dlatego jednocześnie postanowiono prowadzić politykę faktów dokonanych i zawczasu „usunąć” ludność polską
ze spornych terenów, tak by przed ewentualnymi rozmowami
pokojowymi na międzynarodowej konferencji teren był czysty
etnicznie. Nacjonalistyczne wyznanie wiary, według którego
przyszła Ukraina winna być państwem monoetnicznym, tylko
utwierdzało banderowców w tym zamiarze.
„Wysiedleniami” i fizyczną likwidacją „czynnych” Polaków, a więc osób obdarzonych autorytetem społecznym, miały
zajmować się, według założeń, żandarmeria i, w określonych
przypadkach, Służba Bezpieczeństwa OUN. Zakazano wykorzystywania do takich akcji żołnierzy tworzonej armii. Może
to sugerować, że całą operację traktowano jako czysto policyjną, a nie wojskową (ostatecznie, jak wiadomo, zamiar ten
okazał się nierealny i do akcji antypolskich masowo używano
oddziałów UPA).
125
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
Przebieg pierwszej akcji UPA na Włodzimierzec i Parośle
wyraźnie odbiegał od ustaleń przyjętych na naradzie krajowych referentów wojskowych OUN-B. Gdy w marcu 1943 roku
banderowcy, zgodnie z ustaleniami III konferencji, przystąpili
na Wołyniu do zakrojonych na szeroką skalę akcji partyzanckich, towarzyszyły temu liczne mordy na Polakach. O ile zabójstwa popełniane przez dezerterujących policjantów można
uznać za zgodne z wytycznymi konferencji referentów wojskowych, to następujące po nich ataki na polskie wioski we
wschodnich powiatach województwa wołyńskiego — już nie.
Tym bardziej że na Wołyniu bardzo rzadko i jedynie na pewnych terenach pojawiały się ukraińskie ulotki wzywające Polaków do wyjazdu. Zdaniem Zenobiusza Janickiego rozrzucono
je między innymi w kwietniu 1943 roku, przed Wielkanocą,
na drodze z Kiwerc do Trościańca. Ich treść Janicki cytuje
z pamięci:
Powstała Ukraińska Powstańcza Armia, która będzie walczyć o wolność Ukrainy, a wy, Lachy, utikajte, poki szyroki
szlachy na mazurski piski, a na światoho Marka ostanetsia
Polakiw garstka2.
Według doniesień polskiego podziemia jeden z dowódców
UPA tak oceniał sytuację:
Z dniem 1 marca 1943 roku przystępujemy do powstania
zbrojnego. Jest to działanie wojskowe i jako takie skierowane jest przeciw okupantowi. Obecny jednak okupant jest
przejściowym, nie należy więc tracić sił w walce z nim.
Właściwy okupant to ten, który nadchodzi. Jeśli chodzi
o sprawę polską, to nie jest to zagadnienie wojskowe, tyl-
126
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
ko mniejszościowe. Rozwiążemy je tak, jak Hitler sprawę
żydowską. Chyba, że usuną się sami3.
Słowa te zdają się potwierdzać przekonanie, iż wpływ
na wołyńskie kierownictwo miała Zagłada Żydów. Pokazała ona (podobnie jak wcześniejsze sowieckie deportacje), że
można całe grupy ludzi całkowicie usuwać. „Rozwiązanie
kwestii żydowskiej” zapewne rodziło pokusę przeprowadzania podobnej akcji wobec polskiej ludności. Tym bardziej że
członkami OUN-B było wielu policjantów zaangażowanych
w eksterminację ludności żydowskiej, a zatem mających „doświadczenie” w prowadzeniu czystki etnicznej.
Wydaje się więc, że właśnie pod wpływem Zagłady kierownictwo OUN-B na Wołyniu postanowiło z własnej inicjatywy
„nagiąć” i tak bezwzględne zalecenie przymusowego wysiedlenia Polaków i całą polską ludność po prostu wymordować, bez
„bawienia się” w wysyłanie ulotek z nakazami wyjazdu. Jeśli
ta hipoteza jest prawdziwa, to odpowiednia decyzja zapadła
najprawdopodobniej w gronie trzech osób: Dmytra Kljaczkiwśkiego „Kłyma Sawura”, kierującego wołyńską OUN-B, Wasyla
Iwachowa „Soma”, referenta wojskowego OUN-B, i Iwana Łytwynczuka „Dubowego”, dowodzącego siłami OUN-B i UPA na
północno-wschodnim Wołyniu, a więc w regionie, w którym
odnotowano pierwsze masakry polskiej ludności. O tym ostatnim Stepan Janiszewśkyj, czołowy działacz OUN na Wołyniu,
zeznał, że był „jednym z inicjatorów i najaktywniejszym organizatorem rozprawy z ludnością polską” i „niejednokrotnie
chełpił się swoimi «zasługami» w likwidowaniu Polaków”4.
Wołyńscy banderowcy początkowo zamierzali stosować
się do instrukcji Centralnego Prowidu i mimo wszystko akcje
antypolskie traktowali drugorzędnie (co nie zmienia faktu, że
127
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
Mogiła Polaków zamordowanych w Parośli przez sotnię Perehiniaka.
Tylko krzyż wskazuje, że w tym miejscu istniała kiedyś wieś.
od początku liczba napadów na Polaków była większa niż na
Niemców). „Wysiedlali” Polaków ze wschodnich powiatów Wołynia, traktując te akcje jako „policyjne” lub łącząc je — jak na
przykład w Janowej Dolinie — z atakami na Niemców. Prawdopodobnie dopiero zepchnięcie sił niemieckich do „punktów
oporu” zrodziło pokusę dokonania totalnej czystki etnicznej na
całym Wołyniu. Jeśli w ogóle kierownictwo banderowskie miało początkowo jakieś wątpliwości co do rozszerzenia zasięgu
antypolskiej akcji, to rozwiały je wyniki przeprowadzonych
działań. Doszło do paradoksalnej sytuacji: akcje UPA zmuszały
ocalałą ludność polską do tworzenia baz oporu lub ucieczki
128
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
pod opiekę niemieckich garnizonów i sowieckiej partyzantki, a to stwarzało wśród miejscowych Ukraińców wrażenie,
że oskarżenia o kolaborację z Niemcami i Sowietami wysuwane pod adresem Polaków są słuszne. Tym bardziej iż na
miejsce dezerterującej policji ukraińskiej pojawiła się polska,
którą Niemcy, jak już wspominano, wykorzystywali do prowadzenia krwawych antyukraińskich akcji. Banderowcy starali się wykorzystać tę sytuację do uzyskania pełnego poparcia
ukraińskiej społeczności Wołynia dla ich planów depolonizacji. Przedstawiali się przy tym jako obrońcy przed „polskim
terrorem”.
Ważnym argumentem na rzecz skierowania większości
ataków UPA przeciwko Polakom mógł być brak uzbrojenia
i doświadczenia banderowskiej partyzantki. Do niszczenia
polskiej ludności nie potrzebowano bowiem dużych ilości
broni i amunicji. Oddziały partyzanckie zyskiwały natomiast
szansę posmakowania zwycięstwa. Okrutnego i krwawego, ale
jednak zwycięstwa. W dodatku antypolska akcja mogła przysporzyć banderowcom sporego poparcia społecznego, gdyż
wiązała się z przejmowaniem majątku. A tego typu sytuacje
zawsze wyzwalają w pewnej grupie osób żądzę łatwego zysku
i rabunku.
Jeśli zastosowanie doświadczeń w eksterminacji Żydów
do działań przeciwko Polakom w powiatach Sarny i Kostopol
było dziełem kolektywnego kierownictwa, to decyzję o przeprowadzeniu zmasowanego uderzenia w skupiska polskie na
zachodnim Wołyniu, gdzie dotąd większe mordy niemal nie
zdarzały się, podjął już samodzielnie Dmytro Kljaczkiwśkyj
„Kłym Sawur”. Między marcem a majem 1943 roku z jednego z kilku przywódców ukraińskich organizacji podziemnych
nagle stał się najważniejszym komendantem partyzanckim na
129
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
Wołyniu. Śmierć Wasyla Iwachowa sprawiła, że w hierarchii
banderowskiej nikt na Wołyniu nie mógł zagrozić jego pozycji.
Trudności z łącznością z kierownictwem w Galicji (gdzie w dodatku właśnie doszło do wewnętrznej walki o przywództwo)
dawały mu zaś dużą swobodę w podejmowaniu decyzji.
W czerwcu 1943 roku „Kłym Sawur” przekazał dowódcom
UPA w zachodnich powiatach Wołynia oficjalny rozkaz dotyczący losów Polaków. Fakt ten potwierdzają zeznania jednego
z lokalnych komendantów UPA Jurija Stelmaszczuka „Rudego”. Powiedział on między innymi:
W [...] czerwcu 1943 roku spotkałem się w lesie kołkowskim z Kłymem Sawurem [oraz — G.M.] zastępcą przedstawiciela sztabu głównego dowództwa, z Adruszczenką.
Sawur dał mi rozkaz wymordowania wszystkich Polaków
w okręgu kowelskim. [...] Nie miałem prawa nie wykonać rozkazu, zaś na wykonanie nie pozwalały mi osobiste
przekonania. Zwróciłem się do Andruszczenki, który p o w i e d z i a ł m i, ż e j e s t t o p o l e c e n i e n i e z c e n t r u m, ż e j e s t t o p r z e k r ę c e n i e w t e r e n i e [podkreślenie — G.M.]5.
Stelmaszczuk w tej sytuacji próbował odwołać się bezpośrednio do prowidnyka OUN-B Mykoły Łebedia. W specjalnym
liście datowanym na 24 czerwca 1943 roku czytamy:
Kolego Ruban! Przekazuję do waszej wiadomości, że
w czerwcu 1943 roku przedstawiciel Centralnego Prowidu — dowódca UPA „Piwnicz” „Kłym Samur” przekazał
mi tajną dyrektywę w sprawie całkowitej, powszechnej,
fizycznej likwidacji ludności polskiej6.
130
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
Nie wiadomo, czy Stelmaszczuk dostał jakąkolwiek odpowiedź (jest to raczej wątpliwe, gdyż Łebed’ właśnie został
odwołany), możemy być natomiast pewni, że ostatecznie rozkaz wykonał.
18 maja 1943 roku „Kłym Sawur” wydał odezwę do ludności polskiej, w której całą odpowiedzialnością za zaostrzenie
stosunków etnicznych na Wołyniu obciążył Polaków, zarzucając im wstępowanie do podległej Niemcom policji. Znalazł się
w niej taki oto apel: „Polacy! Opamiętajcie się! Powróćcie do domu. Ci, którzy dzisiaj służą i pomagają Niemcom, jeszcze mogą
zawrócić [ze złej drogi — G.M.], ale jutro będzie za późno”7.
Zdaniem wybitnego ukraińskiego historyka Ihora Iljuszyna (który notabene wiele uczynił, by przybliżyć społeczeństwu ukraińskiemu wiedzę o zbrodni wołyńskiej) odezwa ta
wskazuje, że banderowcy decyzję o antypolskiej akcji podjęli
dopiero pod wpływem działań polskiej policji pomocniczej8.
Zdecydowanie trudno zgodzić się z tym poglądem. W hipotezie tej zupełnie nie bierze się pod uwagę znanych nam planów
„wysiedlenia” Polaków, przygotowanych przez OUN-B na długo przed pojawieniem się na Wołyniu formacji polskiej policji. W dodatku, co równie ważne, nie bierze ona pod uwagę
mordów na polskiej ludności z lutego–maja 1943 roku, a więc
okresu przed wydaniem odezwy przez „Kłyma Sawura”.
W rzeczywistości słowa Kljaczkiwśkiego do Polaków miały jedynie charakter propagandowy. Możemy z dużą dozą
prawdopodobieństwa założyć, że dzień ukazania się odezwy
to moment, w którym podjęto ostateczną decyzję o rozszerzeniu zakresu antypolskich czystek. Odezwa miała posłużyć
do przedstawienia ofiar jako winnych samym sobie, sprawcy
zbrodni zaś stawali się w ten sposób ludowymi mścicielami
zaprowadzającymi nowy, sprawiedliwy porządek.
131
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
Dotykamy tu innego problematycznego zagadnienia. Niekiedy próbuje się przedstawiać wydarzenia na Wołyniu jako
spontaniczny bunt ludowy wywołany długoletnią polską dominacją. Dobitnie wyraził to ostatni dowódca UPA — Wasyl Kuk:
W początkowym okresie to nie UPA inicjowała antypolską
akcję, mieliśmy do czynienia ze spontaniczną akcją ludności ukraińskiej. [...] W pierwszej fazie konfliktu na Wołyniu miały miejsce nie akcje bojowe partyzantów skierowane przeciwko Polakom, lecz działania często uzbrojonej
w siekiery, kosy, widły ludności ukraińskiej. Była to chłopska zemsta za lata zniewag i poniżania. Gdy okazało się,
że my nie zabraniamy chłopom tego typu akcji przeciwko
Polakom, nabrały one masowego charakteru9.
Analiza wydarzeń jednak nie potwierdza tej wersji. Nie
ulega wątpliwości, że już pierwszy masowy mord ludności
polskiej we wsi Parośle miał zorganizowany charakter i był
dziełem banderowskiej OUN. Podobnie rzecz wygląda w przypadku tych wszystkich napadów, gdzie rozpoznano tożsamość
sprawców. Co więcej, bardzo często można zaobserwować
sytuacje odwrotne, kiedy to UPA mobilizowała miejscową
ludność do napadów na polskie osady. Przykładowo, latem
1943 roku członkowie UPA zebrali we wsi Janówka mężczyzn
pochodzenia ukraińskiego w wieku od szesnastu do sześćdziesięciu lat, zaprowadzili ich do wsi Gaj i tam kazali zabić zgromadzonych już nad dołem Polaków, grożąc za niewykonanie
rozkazu śmiercią. Mężczyźni ci nie mieli broni palnej, ich jedynym uzbrojeniem były siekiery i widły. Zbrodnie popełniane
przez chłopów w taki sposób najbardziej przerażały Polaków.
Niewątpliwie uruchamiały też „lokalne inicjatywy”, ujawniają-
132
U K R A I Ń S K I P L A N „ U S U N I Ę C I A” P O L A K Ó W
ce się przez mordowanie tych, którzy próbowali ujść pożodze.
Dlatego z czasem możemy faktycznie zaobserwować przypadki
zabijania Polaków przez ukraińskich chłopów z własnej inicjatywy. Prawdopodobnie nie doszłoby do tego bez obecności
i „zachęty” UPA. Wydaje się, że celem ukraińskiego podziemia
był jak najliczniejszy udział miejscowej ludności ukraińskiej
w napadach. Bez czynnego zaangażowania mieszkańców nie
można byłoby przecież mówić o wybuchu tak oczekiwanej
przez OUN-B rewolucji narodowej.
W czerwcu 1943 roku „Kłym Sawur” wydał odezwę do
ludności ukraińskiej. Należy ją uznać za dalszy ciąg propagandowego przygotowywania lipcowej operacji masowej eksterminacji Polaków. Odezwa zaczynała się od plastycznego
odmalowania przebiegu pacyfikacji ukraińskiej wsi Dermań-Załuże z maja 1943 roku, przypisanej polskiej policji. Dalej
Kljaczkiwśkyj zarzucał Polakom współudział „w niemieckich
rzeziach i katowaniu ludności ukraińskiej” oraz współpracę
z partyzantką sowiecką. W odezwie czytamy:
Jeśli więc na ukraińskich ziemiach wybuchnie nowa hajdamacczyzna lub koliwszczyzna, odpowiedzialność za to
spadnie tylko i wyłącznie na te kręgi, które zaprowadziły
polską politykę wyzwoleńczą do antyukraińskiego obozu
imperializmu moskiewskiego i niemieckiego i działają dziś
na ukraińskim terytorium [...] przeciwko narodowi ukraińskiemu. Lecz niech nie zapominają sługusy Moskwy i Berlina, że naród ukraiński potrafi się zemścić!10
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
Antypolska akcja na Wołyniu — apogeum rzezi
P I E R W S Z E P O L S K I E R E A KC J E
Zaraz po pierwszych mordach podziemie polskie przystąpiło
do organizowania zbrojnej samoobrony. Postanowiono przeciwstawić się masowej ucieczce do miast przez tworzenie silnych baz obronnych „z kilkunastu wsi o dużych skupiskach
ludności polskiej [...] z zastosowaniem umocnień, rowów
strzeleckich i zasieków”1. Polską konspirację osłabiały jednak
spory wewnętrzne. Jedną stroną konfliktu była Delegatura,
na której czele stał okręgowy delegat Kazimierz Banach „Jan
Linowski”, drugą zaś — Armia Krajowa, dowodzona na tym
terenie przez pułkownika Kazimierza Bąbińskiego „Lubonia”.
Zadaniem Banacha było zorganizowanie Państwowego Komitetu Bezpieczeństwa i straży obywatelskiej, bazując na sieci
Delegatury, przy czym wspomniana straż miała się składać
z obywateli polskich zarówno polskiej, jak i ukraińskiej narodowości. Tworzenie mieszanej narodowościowo straży było
elementem otwartej polityki narodowościowej prowadzonej
przez „Linowskiego”, której ostatecznym celem było „rozbrojenie” polityczne wołyńskich Ukraińców. Już na przełomie lat
1942 i 1943 Banach przeprowadził wiele rozmów z nastawionymi propolsko działaczami ukraińskimi na Wołyniu. Udało
mu się zebrać grupę około sześćdziesięciu osób deklarujących
134
chęć działania na rzecz współpracy polsko-ukraińskiej. To ich
dziełem zapewne była odezwa Wołyńskiego Komitetu Ukraińskiego potępiająca mordy na Polakach, wydana zaraz po rozpoczęciu napadów.
Pułkownik Bąbiński miał natomiast przede wszystkim
przygotować wołyńską AK (do której przyjmował, zgodnie
z zaleceniami „Grota”, wyłącznie Polaków) do realizacji planu
powstania powszechnego, jednak w swoich działaniach powinien był mieć na uwadze politykę Delegatury Rządu wobec
Ukraińców. Zaraz po rozpoczęciu antypolskiej akcji między
Delegaturą a AK doszło do ostrego konfliktu. Trudno stwierdzić, jak wyglądał rzeczywisty przebieg sporu, gdyż obydwie
strony stawiały sobie podobne zarzuty, to znaczy nieskuteczności w obronie polskiej ludności. O temperaturze emocji
świadczą uwagi oficerów AK pozwalających sobie na zapowiedź, że po wojnie „cywile” będą wisieć za zdradę, samego
delegata nazywali zaś „Volks-Bulbą”. Banachowi zarzucano,
iż tworzył oddziały samoobrony podporządkowane ruchowi
ludowemu, w ten sposób osłabiając jedność i tym samym skuteczność działań AK. Z kolei delegat miał wojsku za złe, że
zamiast skupiać się na obronie ludności, zbiera siły przeciwko
Niemcom, myśląc o wykonaniu zadań związanych z powstaniem w myśl ogólnopolskich planów nieprzystających do sytuacji po rozpoczęciu działań przez UPA.
Na tym jednak spory się nie kończyły. Ich przedmiotem
były także podejmowane przez Banacha próby osiągnięcia
porozumienia z Ukraińcami. Realizował on w tym względzie
wytyczne generała „Grota” nakazujące szukania sposobów rozładowania konfliktu polsko-ukraińskiego za pomocą metod politycznych. Z planów tych nie zrezygnował nawet po rozpoczęciu antypolskiej akcji. Natomiast dowództwo AK na Wołyniu
135
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
Kazimierz Bąbiński
„Luboń”, komendant
Okręgu Wołyń Armii
Krajowej od lipca
1942 roku. Fotografia
z 1938 roku.
opowiadało się za walką z Ukraińcami, gdyż po pierwszej fali
mordów nie wierzyło w jakiekolwiek porozumienie.
Trzeba jednak przyznać, że w czerwcu 1943 roku nawet
na Wołyniu można było żywić złudzenia co do dalszego rozwoju wypadków. Najgorsze — jak się mogło wydawać — dla
Polaków już minęło. Schronili się oni na terenach ogarniętych
pożogą w miastach lub w bazach samoobrony, co dawało im
poczucie względnego bezpieczeństwa. W zachodnich powiatach Wołynia — włodzimierskim, horochowskim, kowelskim
i lubomelskim — antypolskie wystąpienia były dotąd stosunkowo nieliczne. W dodatku w marcu 1943 roku w Dominopo-
136
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
lu upowcy porozumieli się z Polakami, dzięki czemu powstał
oddział partyzancki Stanisława (lub Celestyna) Dąbrowskiego, nauczyciela ze Swojczowa, który utrzymywał bezpośrednie kontakty z UPA. Można było sobie wyobrażać, że dalsze
negocjacje pozwolą na zatrzymanie fali zbrodni. Także w ten
sposób należy zapewne tłumaczyć rozpoczęcie wstępnych
rozmów między UPA a Delegaturą Rządu 7 lipca 1943 roku.
Spotkanie odbyło się w okolicach Świnarzyna i jego przebieg
nie zapowiadał mającej nadejść tragedii. Rozmowy kontynuowano 10 lipca. Stronę polską reprezentowali: pełnomocnik
Okręgowej Delegatury i zarazem dowódca Straży Chłopskiej
na Wołyniu Zygmunt Rumel „Krzysztof Poręba” oraz przedstawiciel Okręgu Wołyńskiego AK Krzysztof Markiewicz „Czart”.
Towarzyszył im przewodnik i woźnica Witold Dobrowolski.
Banderowcy nie byli jednak już zainteresowani negocjacjami.
Zamordowali polskich delegatów 10 lipca 1943 roku we wsi
Kustycze (powiat Kowel). Według niepotwierdzonej, ale prawdopodobnej wersji zginęli oni w torturach (miano rozerwać
ich końmi). Następny dzień, jak się później okazało, był dla
Polaków jednym z najbardziej tragicznych w czasie drugiej
wojny światowej.
11–12 LIPCA 1943 ROKU
Akcja OUN-B i UPA w zachodnich powiatach Wołynia miała objąć jednocześnie — by zaskoczyć Polaków i udaremnić
ewentualne próby obrony — znacznie więcej miejscowości
w porównaniu z tym, co działo się wcześniej we wschodniej
części regionu. W ciągu ostatnich kilku miesięcy oddziały UPA
na tym terenie okrzepły i zyskały znacznie większe możliwości
bojowe niż oddziały „Dubowego” w marcu–maju. UPA mogła
137
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
także skorzystać z doświadczenia nabytego przez dezerterów
z policji. Datę uderzenia wyznaczono na niedzielę 11 lipca,
pragnąc dopaść Polaków licznie zebranych na mszach.
Zgodnie z planem sotnie UPA po wymordowaniu ludności danej miejscowości miały szybko przemieszczać się do następnej, by dokonać kolejnej masakry. Zamierzano dzięki temu
osiągnąć jak największe zaskoczenie i zminimalizować szansę
ucieczki. Na miejscu pozostawały jedynie ukraińskie grupy samoobrony, „doczyszczające” teren. Polakom próbującym ujść
z pożogi nie sprzyjała pora roku. Letnie temperatury pozwalały wprawdzie na nocowanie poza domem, ale krótka lipcowa
noc nie dawała Polakom, dosłownie zamienionym w zwierzynę łowną, zbyt wiele czasu na ucieczkę i ukrywanie się pod
osłoną ciemności.
Oddziały UPA uderzyły, tak jak planowano, 11 lipca
1943 roku. Jak ustalili Władysław i Ewa Siemaszkowie, zaatakowały one równocześnie dziewięćdziesiąt sześć miejscowości
w powiatach horochowskim i włodzimierskim oraz trzy w powiecie kowelskim. Następnego dnia, 12 lipca, ten sam los spotkał kolejnych pięćdziesiąt miejscowości powiatów horochowskiego i włodzimierskiego2. Jedną z pierwszych napadniętych
miejscowości był Dominopol, w którym stacjonował wspomniany polski oddział utrzymujący kontakty z UPA. 11 lipca
w nocy zlikwidowali go prawdopodobnie partyzanci z zahonu (pułku) „Sicz” Porfirego Antoniuka, wsparci przez bojówkę Służby Bezpieczeństwa OUN. Tak ponoć jeden z członków
SB OUN opisywał akcję Danyłowi Szumukowi: „Zastukaliśmy
w drzwi. Porucznik [...] otworzył nam. Zastrzeliliśmy go już
na progu. Kapitana zastrzeliliśmy w pościeli, a maszynistka
wyskoczyła przez okno i tam zastrzelili ją nasi chłopcy. [...]
Wtedy [...] chłopcy z SB poszli pohulać po wiosce. Do rana nie
138
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
ostał się ani jeden żywy Lach”3. Zabito około dwustu dwudziestu Polaków. Wsi nie spalono, ponieważ polskie gospodarstwa
przejęli Ukraińcy.
Kolonię Gurów napadnięto w nocy z 10 na 11 lipca około
godziny 2.30. Mieszkańców wybito w poszczególnych domach
bronią sieczną i palną. Zamordowano tam około dwustu Polaków. O godzinie 3 nad ranem upowcy zaatakowali kolonię Wygrankę. Mieszkańców obudziły odgłosy dobiegające z Gurowa
i część z nich poszukała kryjówek lub ratowała się ucieczką,
niektórzy próbowali się bronić. Ofiarą UPA padło jednak i tak
około stu pięćdziesięciu Polaków. Około godziny 5 rano tragedia rozegrała się we wsi i folwarku Zamlicze — zamordowano
stu osiemnastu ludzi, zaś o godzinie 8 w kolonii Nowiny zabito
około osiemdziesięciu Polaków.
W Porycku oddziały UPA uderzyły, kiedy Polacy zebrali
się w miejscowym kościele na mszy świętej rozpoczynającej
się o godzinie 11. Strzelano i rzucano granatami przez drzwi
i okna kościoła. Tak wspominała napad Jadwiga Krajewska:
Podczas „Gloria” padły pierwsze strzały do księdza Bolesława Szawłowskiego i do wiernych [...]. W kościele byłam
z siostrą [...]. Jak usłyszałam, że mordercy chodzą po kościele i mówią: „o toj jeszcze żywyj”, to szybko złapałam
jakąś czapkę umoczoną w ciepłej lepkiej krwi i potarłam
nią twarz sobie i siostrze, udawałyśmy zabitych. [...] Dym
bardzo dusił, zatem ludzie próbowali uciekać z kościoła,
ale serie z karabinu maszynowego przerywały ich cierpienia w drzwiach kościoła. [...] Ukraińcy krzyczeli „wychadi chto żywyj”, a wychodzących zabijali w drzwiach [...]
usiłowano kościół wysadzić w powietrze, ale poczuliśmy
tylko okropny wstrząs i wszystko ucichło4.
139
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
W czasie gdy trwała rzeź w kościele, inne grupy partyzantów zabijały Polaków pozostających w domach. Uczestnik
napadu Iwan Hriń zeznał później, że ciała „do 200” zabitych
„pochowano obok polskiego kościoła. Do tego zmobilizowano
miejscowych mieszkańców, [którzy — G.M.] wykopali wielki dół z zachodniej strony kościoła i tam poznosili zwłoki
z kościoła. Zwłoki zostały zakopane w odległości zaledwie
25–30 metrów od kościoła”5.
Również w Chrynowie upowcy napadli na Polaków zgromadzonych w kościele. Świątynię otoczono kordonem, który
nie przepuszczał wychodzących z mszy świętej z godziny 9.
Pozwalano natomiast przejść idącym na mszę świętą na godzinę 11. Około tej godziny do tłumu otworzono ogień z broni
maszynowej. Gdy ostrzelani padli na ziemię, upowcy wycofali
się, nie dobijając rannych, dzięki czemu niektórzy z leżących
ocaleli. Jednocześnie patrole UPA zabijały Polaków w domach.
Zginęło około stu pięćdziesięciu ludzi. Także w Zabłoćcach
napadnięto na Polaków w kościele. Zamordowano tam siedemdziesiąt sześć osób.
Wydarzenia w Kisielinie tak wspomina Adela Preis (z domu Ziółkowska):
po Mszy św., około godz. 13, banderowcy wtargnęli do kościoła [...] i mordowali ludność. Małe dzieci roztrzaskiwali
o mur. Część wiernych schroniła się na plebanii, między
innymi — ja, ojciec i brat Stanisław. Weszliśmy na pierwsze piętro. Parter został podpalony. Napastnicy dostawali
się do nas drabinami. Raziliśmy ich cegłami, które otrzymywaliśmy z rozbiórki pieców i ścian. [...] Mój brat [...]
zginął od kuli, która trafiła go prosto w serce. Wystrzelił ją
upowiec, jaki siedział na dachu pobliskiej stodoły6.
140
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
Około godziny 22 upowcy odeszli z Kisielina — rezultat
ich akcji to zamordowanie około dziewięćdziesięciu Polaków.
Większość osób broniących się na plebanii przeżyła.
W powiecie zdołbunowskim tragiczny los spotkał Hutę
Majdańską. Wiosną 1943 roku mieszkańcy tej wsi zadeklarowali lojalność wobec podziemia ukraińskiego i w zamian za
gwarancję bezpieczeństwa przekazywali UPA żywność (jaja,
mleko, zboże, mięso). Pomimo to 12 lipca oddziały ukraińskie wymordowały większość mieszkańców. Zginęły 184 osoby (w tym jedna Ukrainka). Ocalało jedenastu Polaków. We
wsi Zagaje upowcy zamordowali około 260 Polaków, we wsi
Linów około 70, w kolonii i wsi Pustomyty około 90. Polacy
ginęli w tych dniach też w kolonii Stasin, Milatynie, Michałówce, Pelaginie, Romanówce, Samowoli, Smołowej, Rykowiczach, Szczeniutynie Małym i Dużym, Wolicy, Topieliszczach,
Zaszkiewiczach Starych i Nowych i wielu, wielu innych
miejscach.
Nocą z 15 na 16 lipca i w dzień 16 lipca nastąpiła druga fala napadów. We wsi Pułhany zabito stu jeden Polaków, a w kolonii Szeroka około pięćdziesięciu (większość dobrowolnie poszła na polanę pod lasem, by tam się schronić przed rzekomą
niemiecką pacyfikacją, przed którą Polaków ostrzegli Ukraińcy,
i tam została rozstrzelana). W południe UPA napadła na wieś
Kupowalce, która miała dobre stosunki z miejscowymi Ukraińcami, a nawet dostarczała UPA żywność. Upowcy wjechali do
wsi na furmankach z kilku stron jednocześnie. Polaków zabijano w domach, ogrodach, na polach „przeczesano” także zboże,
szukając zbiegów. Łącznie zamordowano wówczas około stu
pięćdziesięciu ludzi. Tego samego dnia w kolonii Lulówka Węgierszczyzna zabito co najmniej 87 Polaków.
141
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
Na przełomie lipca i sierpnia oddziały UPA na tym terenie
tylko z rzadka atakowały polskie miejscowości. Można podejrzewać, że chciano w ten sposób uśpić czujność Polaków, co
pozwoliłoby na przeprowadzenie kolejnego skoncentrowanego uderzenia. Służyła temu też odezwa sztabu zahonu „Sicz”
Antoniuka, w której dopiero co dokonane masakry tłumaczono
koniecznością ukarania Polaków „z całą surowością wymogów
wojenno-rewolucyjnych” za kolaborację z Niemcami. Jednocześnie zagwarantowano „pełne bezpieczeństwo” tej części
ludności polskiej, która nie podjęła współpracy z Niemcami.
Polaków wezwano do „nie ulegania wrogiej agitacji i nie opuszczania swoich osiedli”7.
KO L E J N E N A PA D Y O D D Z I A Ł Ó W „ D U B O W E G O ”
W lipcu 1943 roku antypolskie akcje podejmowały też oddziały podległe „Dubowemu” w północno-wschodnich powiatach województwa wołyńskiego. W tym regionie sotnie
UPA kontynuowały ataki na polskie miejscowości, zmierzając
do całkowitego „oczyszczenia” terenu. Polacy w większości
zgrupowali się w bazach samoobrony. Nie tylko dawały one
schronienie ludności, lecz jednocześnie utrudniały UPA swobodne poruszanie się w terenie. Samoobrony nierzadko przeprowadzały rekwizycje w okolicznych wsiach ukraińskich,
podważając w ten sposób (choć nie to było celem takich akcji) autorytet UPA w jej własnym środowisku. Również z tego powodu polskie placówki stały się głównym celem ataków
Ukraińców.
Jedną z ważniejszych baz polskich była Huta Stepańska,
współpracująca z położoną od niej sześć kilometrów na północ Wyrką. Ochraniały one okoliczne mniejsze polskie osiedla,
142
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
których mieszkańcy mieli w sytuacji zagrożenia uciekać do
głównych baz. Polacy współpracowali też z partyzantką sowiecką, organizując wypady przeciwko UPA. W końcu marca
zaatakowali Mielnicę Małą, a w kwietniu 1943 roku, razem
z Sowietami, Butejki. Na początku lipca 1943 roku samoobrona
w Hucie liczyła pięciuset ludzi, lecz posiadała jedynie osiemdziesiąt sztuk broni, w tym sześć erkaemów. Nie znamy liczby
obrońców Wyrki. Pod opieką tych dwóch ośrodków przebywało około pięciu tysięcy osób.
Do likwidacji polskich baz samoobrony „Dubowyj” wyznaczył dziesięć oddziałów UPA i SKW, z których utworzono
dwie silne grupy bojowe. W skład zgrupowania wchodziła też
„pierwsza sotnia” UPA dowodzona przez „Jaremę”. 16 lipca
około godziny 23 oddziały ukraińskie jednocześnie przystąpiły
do uderzenia.
Pierwsza grupa bojowa UPA zniszczyła kolejno Perespę,
Użanie, Soszniki, Hały, Tur i inne miejscowości. Domy polskie
spalono, a schwytaną ludność wymordowano. O godzinie 3.25
nad ranem upowcy zaatakowali Wyrkę z trzech stron. Polacy
próbowali się bronić w kościele i położonych wokół niego murowanych budynkach, ale po dwóch godzinach walki zostali
zepchnięci do Huty Stepańskiej. Resztę okolicznych polskich
kolonii zniszczono następnego dnia.
Tymczasem druga grupa UPA zniszczyła Borek, Lady i Kurorty, po czym rozpoczęła bezpośredni atak na Hutę Stepańską. Jej mieszkanka Janina Franuś-Włoszczyńska wspominała później: „zaatakowali naszą osadę. Okrążyli i zaczęli palić.
Dzwony uderzyły na trwogę. Kto żył, zaczął uciekać do szkoły
murowanej, piętrowej. To była nasza forteca. Szli na nas kilkoma rzutami i krzyczeli: «hurra wziat Lachiw!» Psy wyły. Bój
trwał trzy dni”8. Najsilniejsze uderzenie spadło na Hutę 18 lip-
143
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
ca, o godzinie 1 w nocy. Jednej z grup szturmowych udało się
wedrzeć do wsi, podpalić niektóre budynki i zabić około stu
Polaków. Po całodziennym boju polskie dowództwo podjęło
decyzję o ewakuacji Huty. Polacy utworzyli kilkukilometrową
kolumnę furmanek osłanianą przez samoobronę. Korzystając
z mgły, większość mieszkańców Huty wycofała się do Antonówki. Część ludności jednak, ogarnięta paniką, odłączyła się
od głównej grupy i padła ofiarą banderowców. 19 lipca rano
Ukraińcy weszli do Huty Stepańskiej i spalili wszystkie budynki (murowane wysadzili w powietrze).
Z ukraińskiego punktu widzenia operacja zakończyła się
sukcesem. Straty własne UPA wyniosły 18 zabitych i 17 rannych, za to zlikwidowano silny ośrodek samoobrony, zabijając (według danych ukraińskich) ponad pięciuset Polaków.
W działaniach zginęło też kilku lub nawet kilkunastu Niemców z patroli, które natknęły się na ubezpieczenia UPA.
Kolejnym celem oddziałów podlegających „Dubowemu”
były polskie osiedla położone w pobliżu torów kolejowych koło Sarn, dotąd uważane za stosunkowo bezpieczne ze względu na bliskość niemieckich załóg. Skoncentrowane uderzenie
ukraińskie spadło 30 lipca 1943 roku między innymi na Kopaczówkę, Kruszewo, Paroślę II, Perespę, Terebunie, Kowbań,
Krasną Górkę i inne. Ukraińscy partyzanci ostrzelali polskie
miejscowości, po czym wdarli się między domostwa, zabijając każdego, kto nie zdążył zbiec. Polacy uciekali w kierunku
stacji kolejowej w Antonówce, gdzie znajdował się niemiecki
posterunek. Grupa uciekinierów już niedaleko od stacji wpadła w zasadzkę — zamordowano 28 osób. Nie wszędzie jednak UPA odniosła pełen sukces. W Wydymerze samoobrona
przez całą noc odpierała ataki. Napastnicy wycofali się koło
południa, pozostawiając ciała dziesięciu zabitych. Podobnie
144
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
stało się w kolonii Choromce i w Porodzie. W tej drugiej miejscowości upowcy wycofali się nad ranem pod niemieckim naciskiem. W sumie 30 lipca 1943 roku UPA zabiła około stu
Polaków.
Włodzimierzec upowcy zaatakowali prawdopodobnie
8 sierpnia. Wasyl Lewkowicz „Woronyj” wspomina, że „poszarpano niemiecki garnizon”, zmuszając go do opuszczenia
miasteczka9, nie nadmienia przy tym, iż liczył on zaledwie
sześciu żołnierzy, którzy zabarykadowali się w murowanej
szkole. Trzydziestu policjantów ukraińskich stacjonujących
w miasteczku zaraz po rozpoczęciu napadu przeszło na stronę partyzantów. Główne ostrze ataku było zwrócone przeciwko Polakom, którzy uprzedzeni przez życzliwych Ukraińców
zdążyli ukryć się w murowanym kościele pod wezwaniem
św. Józefa, gdzie bronili się czterema posiadanymi karabinami i... kwasem solnym (polewano nim napastników próbujących wyważyć drzwi). Upowcy, nie mogąc sforsować głównego wejścia, wysadzili tylną ścianę kościoła — zabili przy tym
dwie Polki. Na szczęście dla Polaków w tym momencie do
Włodzimierca dotarła niemiecka odsiecz, co skłoniło UPA do
rezygnacji ze szturmu i do odwrotu. Zaraz po napadzie Niemcy ewakuowali z miasteczka swoich żołnierzy oraz ludność
polską. Pomoc udzielaną Polakom przez niemieckie władze na
Wołyniu, w kontekście brutalnej polityki, jaka była prowadzona w okupowanej Polsce, można uznać za jeden z paradoksów
ówczesnej sytuacji. Nie należy wszakże wyciągać z tego faktu
zbyt daleko idących wniosków. Polacy byli przez Niemców
traktowani po prostu jako pewna przeciwwaga dla UPA. Poza
tym nie należy zapominać, że zgodnie z prawem międzynarodowym zapewnienie bezpieczeństwa ludności cywilnej było
obowiązkiem władz okupacyjnych.
145
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
SIERPNIOWE MASAKRY
W końcu sierpnia doszło do kolejnego zmasowanego uderzenia
UPA w zachodnich powiatach Wołynia. W powiecie włodzimierskim 29 sierpnia 1943 roku oddział „Zucha” z kurenia „Łysego” wymordował siekierami i widłami wieś Ziemlica (około
dziewięćdziesięciu ofiar). Tego samego dnia około pięćdziesięciu partyzantów wspartych przez uzbrojonych w broń sieczną
chłopów napadło na kolonię Władysławówkę i zamordowało
około 160 Polaków. W podobny sposób zabito w kolonii Grabina 150 Polaków, kolonii Jasionówka 140, w kolonii Słowikówka
około 100, w kolonii Sokołówka około 200, w kolonii Soroczyn
około 140, a w Mogilnie 69.
Nocą z 29 na 30 sierpnia upowcy z kurenia „Łysego” otoczyli wieś Kąty, mordując w poszczególnych gospodarstwach
jej mieszkańców. Śmierć poniosło według różnych źródeł
od 180 do 213 osób. Następnie zaatakowano wieś Jankowce,
w której zginęło 86–87 Polaków. Po dokonaniu mordów na Polakach w obu miejscowościach kureń „Łysego” jeszcze tego
samego dnia przybył do Ostrówek. Po otoczeniu wsi grupy
partyzantów, idąc od gospodarstwa do gospodarstwa, zabierały polskie rodziny do szkoły i na plac szkolny. Później część
osób — głównie kobiety i dzieci — skierowano też do kościoła.
Partyzanci zachowywali się spokojnie, zapewniając ludzi, że
nic im nie grozi. Na miejscu zabijano tylko stawiających opór.
By uspokoić zgromadzonych na placu szkolnym, jednej z rannych Polek nawet zrobiono opatrunek. Po zebraniu wszystkich Polaków Ukraińcy najpierw zażądali wydania kosztowności i zegarków, a następnie zaczęli kolejno wyprowadzać
mężczyzn. Mordowano ich w trzech różnych miejscach, uderzeniami w tył głowy siekierą lub maczugą. Zabitych układa-
146
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
no w specjalnie w tym celu wykopanych dołach. Ekshumacja
przeprowadzona w 1993 roku dzięki staraniom historyka Leona Popka potwierdziła, że większość ofiar zginęła od uderzenia tępym narzędziem. Około południa w okolicy pojawili się
niemieccy żołnierze, co skłoniło Ukraińców do zapędzenia
pozostałych jeszcze przy życiu Polaków w okolice cmentarza.
Tam kolejnymi dziesiątkami zaczęto ich zabijać. Czesław Wasiuk wspominał: „Razem z matką byłem w ostatniej, niepełnej
dziesiątce. […] Widziałem, jak pierwsza osoba padła, do drugiej strzelał inny, a ten, co zabił pierwszą, szedł zabić trzecią.
Ja byłem czwarty. Przyszła mi myśl udawać trupa. Zakryłem
twarz i oczy rękami, żeby nie pokłuć twarzy o ściernisko i upadłem jak padali zabici. […] Bałem się, że Ukraińcy zauważą,
iż żyję, i dobiją jak innych. Chwilę później zemdlałem. […] Po
obudzeniu się wstałem i uciekłem”10. Ogółem zamordowano
w Ostrówkach od 476 do 520 osób.
Inny oddział UPA 30 sierpnia o godzinie 8 rano wkroczył
do Woli Ostrowieckiej. Również tutaj partyzanci zachowywali się bardzo grzecznie, chcąc uśpić czujność Polaków: dzieci
na przykład częstowano cukierkami. Mieszkańców ściągnięto
na plac szkolny, gdzie około godziny 10 wygłoszono do nich
przemówienie nawołujące do wspólnej walki z Niemcami. Następnie wszystkich zamknięto w szkole, skąd po kolei, grupkami liczącymi od pięciu do dziesięciu osób, wyprowadzano
mężczyzn, kierując ich do stodoły. Tam zabijano ich siekierami, młotami i innymi tępymi narzędziami. W południe szkołę obłożono słomą, oblano benzyną i podpalono, a do środka
wrzucono kilka granatów. W budynku znajdowało się wówczas 150–200 kobiet i dzieci. Łącznie zamordowano od 572 do
620 osób. Tego samego dnia podobną liczbę osób — około 600
— upowcy zamordowali w koloniach Nowy i Stary Gaj.
147
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
Lokalny komendant UPA Jurij Stelmaszczuk tak później
opisywał przebieg przeprowadzonej przez siebie operacji:
Robiliśmy to w następujący sposób: po spędzeniu całej
ludności polskiej w jedno miejsce okrążaliśmy ją i rozpoczynaliśmy rzeź. Kiedy już nie pozostał ani jeden żywy
człowiek, kopaliśmy wielkie doły, zrzucaliśmy tam wszystkie trupy, zasypywaliśmy ziemią oraz, żeby ukryć ślady
tego strasznego grobu, paliliśmy na nim wielkie ogniska
i szliśmy dalej. Tak przechodziliśmy od wsi do wsi [...].
Całe bydło, wartościowe rzeczy, mienie i żywność zbieraliśmy, a budynki i inne mienie paliliśmy11.
Tak te wydarzenia przedstawiał natomiast jeden z partyzantów Stepan Redesza:
Okrążyliśmy 5 polskich wsi i w ciągu nocy i następnego
dnia spaliliśmy te wsie, a wszystkich mieszkańców starych i młodych wyrżnęliśmy — w sumie ponad dwa tysiące osób. [...] Wielu Polaków — mężczyzn, kobiety, starców
i dzieci — wrzucaliśmy żywcem do studni, a następnie
dobijaliśmy ich, strzelając z broni palnej. Pozostałych kłuliśmy bagnetami, zabijaliśmy siekierami i rozstrzeliwaliśmy. To wszystko robiliśmy pod hasłem „morduj polską
szlachtę, która napływa na ukraińskie ziemie”12.
To oczywiście nie wszystkie przypadki mordów na Polakach. Latem 1943 roku na Wołyniu rozpętało się bezlitosne
polowanie na wszystkich, u których można było doszukać się
polskich korzeni. W rodzinach mieszanych narodowościowo
148
A N T Y P O L S K A A K C J A N A W O ŁY N I U — A P O G E U M R Z E Z I
zdarzało się, iż zmuszano do zabijania najbliższych. Partyzanci zabijali całą rodzinę, jeśli jej ukraiński członek odmówił.
Bojówki SB OUN likwidowały czasem nawet tych, którzy tak
dalece wrośli w środowisko ukraińskie, że ich sąsiedzi dziwili się, dowiadując się o ich polskich korzeniach. Polacy mogli
czuć się bezpiecznie jedynie w miastach i bazach samoobrony,
natomiast wszędzie tam, gdzie sięgały wpływy OUN-B i UPA,
groziła im śmierć.
Ogółem w lipcu–sierpniu 1943 roku, jak dowiadujemy się
z obliczeń Władysława i Ewy Siemaszków, zaatakowano około
ośmiuset miejscowości, mordując niemal dwadzieścia tysięcy
Polaków13. W przebiegu niektórych antypolskich akcji likwidacyjnych można dostrzec podobieństwa do wcześniejszych
akcji antyżydowskich, łącznie ze stosowaniem psychologicznych manipulacji (wspomniane rozdawanie cukierków dzieciom rodzin polskich zwołanych na „zebranie”). Wiele ofiar
padło z rąk grup tak zwanych siekierników, czyli zmobilizowanych chłopów, uzbrojonych w siekiery lub piki. W siekiery
i bagnety niejednokrotnie były też wyposażone oddziały UPA
i bojówki Służby Bezpieczeństwa OUN. Zabijano w ten sposób
głównie z powodu braku broni palnej oraz chęci oszczędzenia
amunicji, ale także po to, by ukryć zamiar mordu, dzięki czemu można było w trakcie napadu dopaść więcej osób. Często
zdarzały się przypadki zwyrodniałego okrucieństwa i sadystycznych egzekucji, w wielu relacjach jest mowa na przykład o nabijaniu małych dzieci na sztachety (niczym na pale), obcinaniu ofiarom piersi, nosów, języków i kończyn, także
o przecinaniu piłą. Ciała pozostawiano na polach, wrzucano
do studni, gnojówek, zakopywano w specjalnie wykopanych
dołach. Niekiedy zmasakrowane zwłoki wystawiano na widok
publiczny.
149

Podobne dokumenty