Listopad
Transkrypt
Listopad
I A R N O Z RAWDY P W TYM Czasopismo chrześcijańskie · listopad 2015 · Nie na sprzedaż Numerze Podróżując z apostołem Pawłem Mentalność Naamana Oczyszczanie duszy Błogosławieństwa ze strony starszych osób Najbardziej niezapomniane dziękczynienie Ziarno Prawdy Spis Wydawca: Treści Christian Aid Ministries PO Box 360 Berlin, OH 44610 USA Wydawane w Polsce przez: Międzynarodowa Misja Anabaptystyczna ul. Miłosza 8 05–300 Stara Niedziałka [email protected] www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver Komitet rewizyjny: Ernest Hochstetler Perry Troyer Johnny Miller Clay Zimmerman Fred Miller Redaktor naczelny: Alvin Mast Zastępca redaktora naczelnego: James K. Nolt Skład komputerowy: Kristi Yoder | SuAnn Troyer Paweł Szczepanik Korektorzy: Jolanta Ławrynowicz Szymon Matusiak Zdjęcie na okładce: iStockphoto Czasopismo jest bezpłatne. Dobrowolne ofiary można wpłacać na nasze konto: Fundacja „Dziedzictwo” ING Bank Śląski nr: 91 1050 1894 1000 0022 9084 2752 © 2015 Całość niniejszej publikacji ani żadna jej część nie może być reprodukowana bez pisemnej zgody Christian Aid Ministries. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.christianaidministries.org Atykuł wstępny Podróżując z apostołem Pawłem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3 Nauczanie Krótkie rozważanie na temat umiaru i powściągliwości. . . 5 „Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie” . . . . . . . . . . . 7 Mentalność Naamana. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 Dla rodziców W dowód wdzięczności mojej żonie . . . . . . . . . . . . . . . . Wybór przyjaciół. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Jak sobie radzić z poczuciem winy. . . . . . . . . . . . . . . . . . Służenie z niechęcią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 12 14 16 Część historyczna Przysięgi i sprawy sądowe. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17 Oczyszczanie duszy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 Część praktyczna Prostota w naszych domach. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21 Cuda stworzenia: kości. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22 Błogosławieństwa ze strony starszych osób . . . . . . . . . . . 23 Dla młodzieży Najbardziej niezapomniane dziękczynienie. . . . . . . . . . . 25 Najbardziej niezwykła ryba Boża. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27 „Taki sam grzech jak czary”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28 Kącik dla dzieci Rączka Racheli. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Kukurydza, cegły i nowa sypialnia. . . . . . . . . . . . . . . . . . 32 Fragment książki Złość i jej gorzki owoc (część pierwsza). . . . . . . . . . . . . . 35 Poezja Oddajcie Panu chwałę!. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 Ostatnia strona Zbawienie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44 „Teraz idź, napisz to wobec nich na tablicy i utrwal to w księdze, i niech to będzie na przyszłość świadectwem wiecznym.” Księga Izajasza 30,8 Artykuł WSTĘPNY Podróżując z apostołem Pawłem —James K. Nolt K ościół w Antiochii, gdzie wierzący po raz pierwszy zostali nazwani chrześcijanami, działał potężnie, wspierając pracę misyjną w całym imperium rzymskim. A gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem (Dz 13,2). Zajrzyjmy Pawłowi przez ramię i przyjrzyjmy się kilku scenom, w których Duch Święty posyła, wyposaża i troszczy się o swoje „naczynie wybrane” do głoszenia Ewangelii. Dla Barnaby podróż na Cypr, do swej ojczyzny, wraz z Pawłem i Janem Markiem, musiała być szczególnie interesująca. Nie była to jednak wakacyjna przejażdżka. W Pafos przyjęto ich częściowo pozytywnie, a częściowo negatywnie: Pewien żydowski czarownik i fałszywy prorok gwałtownie sprzeciwiał się zwiastowaniu Pawła , lecz mimo to roztropny prokonsul Sergiusz Paweł uwierzył Ewangelii. Apostoł musiał doznać szczególnej zachęty widząc, jak osoba na tak wysokim stanowisku odnajduje nowe życie w Jezusie Chrystusie (Dz 13,6–12). Również dzisiaj Bóg wzywa do pokuty ludzi ze wszystkich sfer. Kamienie leciały w stronę Pawła ze wszystkich stron, uderzając go w głowę, w piersi, w plecy, w nogi! Wrogowie nie przestawali do momentu, aż stwierdzili, że ich ofiara nie żyje. Jak to się mogło stać w Listrze? Bóg posłużył się tam Pawłem podczas uzdrowienia kalekiego mężczyzny, a lud – widząc ten cud – chciał obwołać Barnabę Zeusem i Pawła Hermesem, oddając im chwałę jako rzymskim bogom. Lecz Paweł sprzeciwił się temu, wzywając ich do odwrócenia się od tych marnych rzeczy do Boga żywego. Wkrótce jednak mściwi Żydzi z niedalekiej Antiochii i Ikonium zmienili nieprzewidywalny tłum w żądną krwi hałastrę. Bóg jednak nie pozwolił Pawłowi umrzeć, ponieważ miał dla niego jeszcze wiele pracy. Chociaż uczniowie, którzy go otoczyli, zaczęli go już opłakiwać, on mimo to wstał i poszedł z nimi do miasta (Dz 14,8–20). Nasz los jest tak samo w rękach Boga. „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 3 Wiele lat później Paweł znów podróżował przez rejony Derbe i Listry, zyskując cennego współpracownika i młodego męża Bożego, Tymoteusza (Dz 16,1–3). Być może jego matka Eunice i babka Lois przyjęły Jezusa Chrystusa z nieobłudną wiarą, gdy Paweł usługiwał po raz pierwszy w tej okolicy. Paweł później nazywał Tymoteusza własnym synem w wierze, a szczególną relację między nimi widać w Listach pasterskich skierowanych do niego. To wielkie błogosławieństwo, gdy ci, których wykarmiliśmy w wierze, stają się naszymi współpracownikami. W Filippi kobieta imieniem Lidia, która była miejscowym przedsiębiorcą, uwierzyła i została ochrzczona, a zaraz potem nakłoniła ich, żeby ją odwiedzili. Misja w Europie zaczęła się na dobre – w ten region Bóg skierował Pawła i Sylasa za pośrednictwem szczególnej wizji. Dalej jednak czytamy o tym, jak plecy Pawła i Sylasa raz po raz były przecinane ostrym biczem. Potem strażnik wrzucił ich do pilnie strzeżonego więzienia, zakuwając im nawet nogi w dyby! Skąd zatem to okrucieństwo w stosunku do Bożych wysłanników? Otóż gdy Paweł wypędził demona z pewnej młodej kobiety, jej właściciele stracili zysk z z jej wróżbiarskich usług, co doprowadziło ich do wściekłości. Zaciągnęli Pawła i Sylasa przed oblicze miejscowych władz, które skazały ich na ubiczowanie. Co czuli wtedy Paweł i Sylas? Użalali się nad sobą? Nie! Jako więźniowie śpiewali Bogu pieśni o północy, a On otworzył drzwi więzienia! W wyniku serii wydarzeń strażnik więzienny uwierzył w Jezusa Chrystusa. Tej nocy woda została użyta w dwóch celach: strażnik obmył zakrwawione plecy Pawła i Sylasa, a oni ochrzcili nowych wierzących w jego domu (Dz 16,14–34). Być może Paweł wspominał to wydarzenie, pisząc: 4 Ziarno Prawdy • listopad 2015 A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani (Rz 8,28). Jakież niewiarygodne przesądy – całe miasto oddawało się bałwochwalstwu! W Atenach Paweł dyskutował w synagodze z Żydami, a na rynku z innymi mieszkańcami miasta. Filozofowie epikurejscy i stoiccy zabrali go na Pola Marsowe, gdzie ujrzał ołtarz z napisem „Nieznanemu Bogu”. Paweł stwierdził wtedy: To, co czcicie, nie znając, ja wam zwiastuję i pokazał im, że Bóg, którego nie znają, jest prawdziwym Stwórcą i Odkupicielem, którego człowiek może poznać i służyć Mu (Dz 17,16–34). Dzięki Bogu, nawróciło się wtedy wiele dusz – między innymi Dionizy Areopagita. W naszym współczesnym świecie, mimo wszelkiej niewiary związanej z wysublimowanymi filozofiami, ludzie i tak są zbawiani. Pomóżmy im POZNAWAĆ prawdziwego Boga. Ten sam Bóg, który prowadził Pawła w podróżach misyjnych, prowadzi nas dzisiaj. Stawiając czoła wyzwaniom i nieszczęściom, miejcie tę samą odwagę co Paweł: Lecz o życiu moim mówić nie warto i nie przywiązuję do niego wagi, bylebym tylko dokonał biegu mego i służby, którą przyjąłem od Pana Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii łaski Bożej (Dz 20,24). Bądźcie błogosławieni pięknymi słowami, które Paweł skierował do starszych w Efezie: A teraz poruczam was Panu i słowu łaski Jego, które ma moc zbudować i dać wam dziedzictwo między wszystkimi uświęconymi (Dz 20,32). Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Albowiem posłuszeństwo wasze znane jest wszystkim; dlatego raduję się z was i chcę, abyście byli mądrzy w tym, co dobre, a czyści wobec zła.” List do Rzymian 16,19 N auczanie —Marvin Wise Z asada i potrzeba umiaru i/lub wstrzemięźliwości jest nauczana w wielu księgach biblijnych poprzez przykład. Istnieje wiele spostrzeżeń na temat tych cnót, jak również praktycznego ich zastosowania. Przyjrzyjmy się najpierw niektórym definicjom, a następnie fragmentom Pisma, które mówią o tych przymiotach. Umiarkowany: trzymający lub trzymany w rozsądnych granicach, nie przesadny ani ekstremalny, wstrzemięźliwy, przestrzegający umiarkowania w zaspokajaniu apetytu, spokojny, powściągliwy, wykazujący samokontrolę. Wstrzemięźliwość: nawyk umiarkowania, całkowite powstrzymywanie się od złych lub szkodliwych rzeczy. Zwróćmy się teraz ku Pismu w celu dalszego zgłębiania tematu, aby wzrastać w dojrzałości chrześcijańskiego życia i upodabniać się do Jezusa. Choć żadne z tych słów użytych w tytule nie pojawia się w 1 Liście do Koryntian 10,31, to wyraźnie widać, że właśnie o nie chodzi. A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą. Cielesny człowiek nie jest skłonny robić czegokolwiek na chwałę Bożą. List do Rzymian 14,21 ma podobny przekaz i rozważając ten werset w jego kontekście, dowiadujemy się, że człowiek jest niezdolny do osiągnięcia tego bez pomocy Boga. Ewangelia Łukasza 21,34 i List do Efezjan 5,15 ze wskazówkami, aby baczyć pilnie albo stąpać ostrożnie także ujawniają potrzebę tych cnót. Ostrzeżenie, by „baczyć pilnie”, jest podane z powodu naszej tendencji do zapominania, a także dlatego, że łatwo się rozpraszamy. Polecenie, aby stąpać ostrożnie, ma coś podobnego na celu, w połączeniu ze świadomością tego, co nas otacza. Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko. Jak nasza skromność ma być znana, jeśli brakuje nam duchowej czujności i wnikliwości? Obecność tych cnót jest oczywista, tak samo jak ich brak. Przypowieści 25,27 zawierają spostrzeżenie warte rozważenia. Można (i wcale nie jest trudno) przesadzić z dobrymi rzeczami, zwłaszcza jeśli są przyjemne. Przypowieści 21,23 to kolejny werset z cyklu nauczania opartego na „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 5 obserwacji przyczyn i skutków. Psalm 34,12–14 i 1 Piotra 3,10–11 mówią o potrzebie umiarkowania w mowie i o błogosławieństwach, jakie otrzymujemy, kiedy się do tego stosujemy. 1,6 uczy, że umiarkowanie jest jedną z podstawowych cnót, podczas gdy List do Galacjan 5,23 opisuje je jako owoc Ducha Świętego. Zwróćmy uwagę na trzy przykłady umiarkowania i wstrzemięźliwości w Piśmie ŚwięPrzypowieści 22,24–25 ostrzegają przed tym. W Księdze Jeremiasza 35 napisane jest zagrożeniem, jakim jest zadawanie się z osoo Rekabitach, którzy odmówili sobie tego, co bami, które nie posiadają tych cnót. Nie przyim się prawnie należało, aby nie sprzeciwić jaźnij się z człowiekiem popędliwym i nie obsię uprzednio nadanym zakazom i sumieniu. cuj z mężem porywczym, abyś nie nabrał jego Powinniśmy poważnie rozważyć obiecane za obyczajów i nie przygotował pułapki na swoją to błogosławieństwa. W Księdze Daniela 1,8 duszę. Przypowieści 23,20–21 mówią mniej czytamy, że Daniel nie chciał skalać się krówięcej to samo, ale na temat jedzenia i picia. lewskim mięsem, powstrzymując się całkowiPierwszy List do Koryntian 15,33 ostrzega cie od zakazanych albo złych rzeczy. przed wszelkiego rodzaju złymi związkami W 1 Liście do Koryntian Apostoł Paweł ucząc, że na pewno poprowadzą one pisze o rzeczach, od których chce się do złego postępowania. powstrzymać – o tym, jak się poWięcej wart jest cierpliwy niż święca dla duchowego dobra Bez woli bohater, a ten, kto opanowuje swojego i innych. Odmózaparcia się samego siebie samego, więcej znawił sobie przywileju przysiebie w każdym czy niż zdobywca miasta sługującego mu wsparcia (Prz 16,32). Tu widzimy materialnego, aby nie aspekcie nie ma wielką wartość umiarkoprzeszkadzać Ewangeprawdziwego wania i wstrzemięźliwości lii Chrystusowej. Mówi: umiarkowania w porównaniu do siły albo Ja jednak nie korzystałem i wstrzemięźliwości. mocy. Więcej siły trzeba z żadnej z tych rzeczy. A nie do podporządkowania swonapisałem tego w tym celu, aby jej woli ograniczeniom niż do to do mnie odniesiono [...]. Będąc działania bez kontroli i ograniczeń. wolnym wobec wszystkich, oddałem Popada w nędzę, kto lubi zabawy, a kto się w niewolę wszystkim, abym jak najlubi wino i olejek, nie wzbogaci się (Prz 21,17). więcej ludzi pozyskał. Mówi także o obietnicy To przysłowie uczy nas zarówno tego, iż zaminagrody za swoją wierność: łowanie do przyjemności, luksusu i wygody A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzyjest dowodem na poważne braki, jak i tego, muje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć że jeśli zostawimy to zamiłowanie bez nadzoru wieniec, my zaś nieznikomy. Ja tedy tak biegnę, i nie będziemy go umartwiać, doprowadzi nas nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakto do ubóstwa. O ile bogactwo nie jest szlabym w próżnię uderzał; ale umartwiam ciało chetnym celem, to sposób, w jaki korzystamy moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc z dobrobytu, jest dowodem umiarkowania zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony i wstrzemięźliwości albo ich braku. (1 Kor 9,25–27). Bez woli zaparcia się samego Nakaz z Listu do Rzymian 6,12 Niechże siebie w każdym aspekcie, nie ma prawdziwewięc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele wago umiarkowania i wstrzemięźliwości. szym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom Zaczerpnięto z The Timely Truth, lipiec 2013 jego wskazuje, że wybieramy, czy będziemy Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis umiarkowani, czy też nie. Drugi List Piotra 6 Ziarno Prawdy • listopad 2015 „Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie” 2 List do Koryntian 13,5 D —Paul M. Weaver oświadczanie samego siebie jest bez wątpienia ważnym obowiązkiem chrześcijanina. Zazwyczaj mamy tendencję do tworzenia sobie zbyt pochlebnego własnego wizerunku. To, co jest nam najbliższe, często osądzamy najmniej sprawiedliwie. Jesteśmy zachęcani do sprawdzania siebie, aby zobaczyć, czy trwamy w wierze, ponieważ jest to kwestia, w której bywamy łatwo zwodzeni. Powinniśmy osądzać samych siebie według niezawodnych standardów Bożego Słowa. Takie osądzanie należy odbywać pod okiem naszego wszechwiedzącego Boga. Ten, kto bada swoje życie, może dojść do wniosku, że ma złe podstawy. W takim przypadku musi znaleźć właściwe podstawy poprzez pokutę i odpuszczenie grzechów oraz przez oczyszczającą krew Jezusa Chrystusa. Dostrzeżenie własnych błędów jest pierwszym krokiem w kierunku wzrostu duchowego. tylko połowicznie. Tak jak nauczyciel, który sprawdza jakiegoś ucznia tylko częściowo i zadaje mu pytania, na które ten na pewno dobrze odpowie. Z kolei niektórzy przesadzają i bardziej zadają sobie tortury niż poddają się próbie. Inni powstrzymują się przed badaniem siebie, popadając w przesadną ostrożność i myląc przygnębienie z pokorą. Ludzie, którzy chwalą się poczuciem pewności, często żyją najmniej konsekwentnie. Ci, którzy przyglądają się sobie częściej, mogą osiągnąć większą prawość. Jeśli długo robisz coś niewłaściwego, to może ci się to zdawać właściwym. Jeśli często coś mówisz, możesz w to w końcu uwierzyć. Prawo Boże jest pionem. Pokazuje, jak daleko jesteśmy od tego, co słuszne. Zasady słuszności pochodzą z natury Boga i trwają w Nim wiecznie. Innym dobrym sprawdzianem tego, co dobre i co złe, jest pytanie, czy uznalibyśmy to za złe, gdyby ktoś inny nam to zrobił. Badanie samego siebie musi zagłębiać się w motywacje naszych działań. Kiedy zapuścimy się głęboko pod powierzchnię, aby zbadać ukryte rzeczy w sercu, znajdziemy się pośród gmatwaniny trudnej do rozplątania. Ocena motywacji, wykrycie połowicznych motywacji czy analiza przelotnych myśli i uczuć w perspektywie ich moralnego znaczenia jest bardzo złożona. Ludzie wzdragają się przez surowym samoosądzaniem, ponieważ wynik może być przykry. Są powodowani pragnieniem myślenia z nadzieją o swoim stanie i testowania się Dlaczego Bóg nie stworzył człowieka tak, żeby nie mógł czynić źle? Słońce, księżyc i zwierzęta są właśnie takie. Po prostu robią to, co Bóg im nakazał. Bóg stworzył człowieka z wolą wybierania tego, co słuszne. Ale człowiek nie potrafi podążać za swoimi naturalnymi skłonnościami, nie zanieczyszczając swojej duszy. Grzech nie objawia się od razu w pełni swojej siły – rośnie, aż niszczy duszę. Człowiek ma tendencje do porównywania dobra w sobie z tym, co najgorsze w innych. Słowo Boże mówi, że mamy tego nie robić. Porównywanie się do innych nie „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 7 kontrolę, osądzanie samego siebie staje się jest mądre. Jeśli jesteśmy równie dobrzy, co mylne. Osąd z poczuciem pewności co do inni, to znaczy, że jesteśmy również równie źli, co inni. naszych osiągnięć jest często niszczący. Może Upewnianie się o niedociągnięciach inprzynieść fałszywe zadowolenie albo nieponych jest przyjemniejsze niż o własnych, ale trzebną zgryzotę. Uczucia mogą zaćmić żynie jest tak samo korzystne. Najważniejsze cie chrześcijanina przygnębieniem albo wynie jest to, czy miarka naszego bliźniewołać przesadną radość. go jest odpowiednia, tylko czy nasza taka jest. Tak, jak oceNiech życie i charakter naniamy innych, powinniszego Pana będą naszym Człowiek ma tendencje śmy również oceniać siewzorem. Czy prawda bie. nas prowadzi i wpłydo porównywania dobra wa na wszystkie nasze w sobie z tym, co najgorTo, czy „trwamy poglądy, motywacje sze w innych. w wierze”, jest naji działania? Jeśli tak, ważniejszą sprawą, to Chrystus rzeczyPorównywanie się do inktórą powinniśmy wiście jest w nas. nych nie jest mądre. Jeśli rozważyć. Czy jest Możemy być kujesteśmy równie dobrzy, w nas obecność szeni do słuchania ducha, który odwoChrystusa? Jeśli naszej co inni, to znaczy, że dzi nas od objawionej wierze nie towarzyszą jesteśmy również równie woli Bożej. Duch Święuczynki posłuszeństwa, ty nie będzie nas prowato nie jest to wiara. Jesteźli, co inni. dził wbrew Słowu Bożemu. śmy ciągle zatwardziałymi Duch Święty i Słowo są zawsze grzesznikami. w zgodności ze sobą. Jeśli występuCzy sprawdzanie siebie powinje w tej sprawie u nas jakaś różnica, to przez no być dokonywane tylko przy specjalnasz brak podporządkowania się objawionej nych okazjach, takich jak Wieczerza, Nowy woli Bożej. Rok, urodziny albo w momencie słabości czy Nie pozostawiajmy naszej więzi z Jezuupadku? Albo kiedy zmiany życiowe przynosem Chrystusem w wątpliwości, ale poprzez szą nam nowe obowiązki? Wszystkie z popełne modlitwy poddawanie samych siebie wyższych są właściwymi okazjami, ale popróbie szukajmy Bożej pomocy w poznawawinniśmy doświadczać samych siebie ciągle, niu samych siebie. Trwamy w wierze, jeśli gdyż jest to naturalne dla wszystkich, któPan jest w nas. Zanim podejmiemy próbę rzy wyznają wiarę w Pana Jezusa Chrystusa. przepatrzenia samych siebie, pomódlmy się: W jakim duchu powinno to być podej„Zbadaj mnie, Boże”. Jest wolą Boga, żebymowane? Istotna jest gorliwa modlitwa śmy wiedzieli, iż nasze grzechy są przebaczoo ducha szczerości i wierności, byśmy zdołane i mamy z Nim pokój. li oprzeć się wszelkim pokusom sprawdzania się według ludzkich standardów. NajważniejZaczerpnięto z The Christian Contender, luty 2013 sze jest, byśmy prowadzeni przez Ducha BoRod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem żego potrafili podjąć mocne postanowienie Przekład na język polski: Krzysztof Dubis poprawy. Nie powinniśmy oceniać naszych emocji, tylko nasze zachowanie. Kiedy uczucia sprawują nad nami 8 Ziarno Prawdy • listopad 2015 Mentalność Naamana —Silas Martin H istoria Naamana opisana w Starym Testamencie jest bardzo pouczająca. Człowiek ten miał poważny problem; był dotknięty trądem podobnym do raka. Mała niewolnica opowiedziała żonie Naamana, że jest w Samarii pewien prorok, który mógłby jej męża uzdrowić z trądu. Wówczas król Syrii wysłał list wraz z Naamanem do króla izraelskiego w Samarii. I tak Naaman trafił we właściwe miejsce, ale do niewłaściwej osoby. Spowodowało to nieporozumienie i kiedy Elizeusz o tym usłyszał, powiedział: Przyślijcie go do mnie. Naaman poszedł więc do domu Elizeusza i stanął przed drzwiami, a gospodarz wysłał swego sługę, by powiadomił Naamana, co ma robić. Na to Naaman odpowiedział: Oto myślałem sobie, że wyjdzie, stanie przede mną, potem wezwie imienia Pana, Boga swojego, podniesie swoją rękę nad chorym miejscem i usunie trąd (2 Krl 5,11). Biblia mówi, że Naaman był oburzony, bo nie otrzymał pomocy tak, jak się tego spodziewał. I gdyby nie jeden z jego sług, człowiek ten nie otrzymałby uzdrowienia. Jak widzimy, problemem nie był ani Bóg, ani Elizeusz, tylko sam Naaman. Podobnie sprawy mają się też i dzisiaj. Zbyt często chcemy Bogu stawiać warunki, w jaki sposób ma On odpowiedzieć na naszą potrzebę. Podoba mi się relacja z Ewangelii Marka 1,40–42: I przyszedł do niego trędowaty z prośbą, upadł na kolana i rzekł do niego: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę swoją, dotknął się go i rzekł mu: Chcę, bądź oczyszczony! I natychmiast zszedł z niego trąd, i został oczyszczony. Kilka rzeczy rzuca się w oczy w tym fragmencie. Po pierwsze, ten człowiek wierzył, że Jezus może uczynić coś niemożliwego. Podobnie i my wierzymy, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Zwróćmy uwagę na zwrot: Jeśli chcesz. Trędowaty nie wysuwał żądań i pozostawił swoją prośbę całkowicie woli Jezusa. Jezus pewnie to uszanował, bo tekst mówi, że był zdjęty litością. I wówczas następują te piękne słowa: Chcę! Bądź oczyszczony. Jezus pragnie, abyśmy chcieli oddawać nasze sprawy Jego uznaniu. Pismo przypomina nam, że Bóg jest w stanie uczynić dla nas daleko więcej, niż prosimy lub myślimy (Ef 3,20). Nie powinniśmy nigdy zapominać |o tym; bo może mamy niewłaściwe pojmowanie tego, co Bóg chce dla nas uczynić. Jezus powiedział swoim uczniom: Dotąd o nic nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna (J 16,24). Zauważmy, że w Ewangelii Mateusza 7,7 Jezus mówi: Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Są to bardzo bezpośrednie obietnice. Musimy słuchać Jego przykazań, aby móc prosić, szukać, pukać. Bóg chce, abyśmy prosili, ale chce też, abyśmy pozwolili Mu decydować, w jaki sposób odpowie na nasze prośby. Kiedy prosimy, otrzymamy, ale może nie w taki sposób, o jaki nam chodzi. Kiedy szukamy, Bóg obiecuje, że znajdziemy, ale może nie w tym miejscu, gdzie myśleliśmy. Kiedy jesteśmy posłuszni i pukamy, Bóg nam otworzy, ale możemy być zupełnie zdziwieni co do tego, gdzie i w jaki sposób. Musimy Bogu pozostawić wolność w sposobie, w jaki On decyduje się odpowiedzieć na nasze prośby. Odpowie, bo obiecał. Jakub mówi, co robić, kiedy chorujemy. Nasz pierwszy krok to posłuszeństwo. A zatem postępujemy tak, jak poucza nas Jakub. Bóg obiecuje, że odpowie na modlitwę wiary, ale nie mówi nam kiedy, gdzie i w jaki sposób. Obiecał nam jednak, że chorzy będą uzdrowieni i podniesieni. Nie wiemy, jak Pan to uczyni, ale możemy być pewni, że On w swojej mądrości wypełni tę obietnicę, ponieważ tak bardzo nas kocha. Tak więc nasz Bóg jest wierny, a Jego środki – niewyczerpane. Upieranie „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 9 się, żeby Bóg coś uczynił „po naszej myśli” jest obrazą dla Jego potężnej mądrości i mocy. Czy zatem możemy prosić o cokolwiek, co tylko przyjdzie nam do głowy? Oczywiście Pismo daje nam wskazówki. Jakub pisze: Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności (Jk 4,3). W takiej sytuacji najlepszą odpowiedzią od Boga jest „NIE!”. Gdyby dał nam to, o co Go prosimy, prawdopodobnie to by nas zrujnowało. Ale na pewno mamy tę obietnicę: Taka zaś jest ufność, jaką mamy do Niego, iż jeżeli prosimy o coś według Jego woli, śniło i nasza ocena danej potrzeby przeważnie jest nieadekwatna. Zaufajmy Jego niebiańskiej mądrości. Jezus powiedział: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie (Mt 11,28), więc przychodzimy. Tam nie jest napisane: czekajcie, ale pójdźcie. Jezus mówi dalej: Złóżcie na mnie swoje troski. A zatem czynimy to i pozostawiamy Mu cały czas i całą przestrzeń na zaspokojenie naszych potrzeb. Jak bardzo jesteśmy nieraz niecierpliwi! Mówimy Bogu: „teraz!”. Ale wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od Niego to, o co prosiliśmy (1 J 5,14–15). Bóg słyszy i kiedy pragniemy Jego odpowiedzi w postawie poddania się Jego woli, to On odpowie. Dlatego też nasze proszenie powinno zawsze być poddane Jego woli i mądrości. Ta wola jest przecież i tak najlepsza. Bóg ma takie odpowiedzi, o których nam się nawet nie Jezus odpowiada: „Odpowiem według swojej woli”. Nigdy nie zapominajmy, że nasz Ojciec w niebie wie najlepiej. Jezus kocha nas i bardzo troszczy się o nas, przedkładając nasze prośby Ojcu. Bóg jest wierny i pragnie słyszeć, jak ty do Niego mówisz. 10 Ziarno Prawdy • listopad 2015 Zaczerpnięto z The Christian Contender, wrzesień 2013 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Kto się boi Pana, ma mocną ostoję, i jeszcze jego dzieci mają w niej ucieczkę.” Księga Przysłów 14,26 D la rodziców G W dowód wdzięczności mojej żonie dy Bóg uformował pierwszego człowieka z prochu ziemi, niedługo potem powiedział: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Wedle Bożego zamysłu mężczyzna powinien żyć ze swoją żoną mądrze, a ona powinna wiedzieć, że jej wartość przewyższa perły (Prz 31,11). Jak bardzo wyrażałem miłość i wdzięczność mojej żonie, odkąd ślubowałem jej miłość i wierność? Na początku naszego małżeństwa moja żona pozwoliła – a nawet oczekiwała – żebym był głową domu. Kiedy wspólnie omawiamy różne sprawy, cieszę się, że ona wyraża swoją opinię, lecz to ode mnie Bóg oczekuje podjęcia ostatecznej decyzji i zachowywania porządku w rodzinie. Doceniam fakt, że ona z uśmiechem akceptuje moje decyzje, nawet jeśli nie zawsze są zgodne z tym, co mi doradza. Moja żona wie, że jestem wrażliwy na jej potrzeby w sprawach domowych i staram się tak planować różne naprawy, żeby nie była zbytnio obciążona niedogodnościami, które przy takich okazjach występują. Niektóre prozaiczne prace w domu również zasługują na słowa uznania. Lubię mieć czyste ubrania ułożone we właściwym miejscu tak, żebym wiedział, gdzie ich szukać. Pomagam mojej żonie w praniu, wkładając moje brudne ubrania w odpowiednie miejsce, zanim trafią do kosza na brudną bieliznę. Podziwiam zdolność mojej żony do przyrządzania znakomitych dań nawet z resztek, wielokrotnie nawet bez patrzenia do książki kucharskiej. Jej zdolności kulinarne zasługują na regularne podziękowania z całego serca za każdym razem, gdy wstaję od stołu. Ważny jest dla mnie również czysty dom utrzymany w porządku przez moją żonę. Mogę jej w tym pomóc, np. czyszcząc własne buty na wycieraczce za drzwiami; wtedy rutynowe prace jak odkurzanie i zamiatanie stają się lżejsze, gdy moja żona wie, jak bardzo doceniam jej wysiłek. Mojej żonie zależy na tym, żebym odpowiednio wyglądał, gdy jadę do miasta, do sklepu z częściami rolniczymi czy gdziekolwiek indziej. Dziurawe lub poplamione ubranie momentalnie przykuwa jej uwagę. Dlatego doprowadzam się do porządku przed wyjściem w miejsca publiczne. Biorąc rano drugie śniadanie i przebywając cały dzień poza domem, cieszę się widząc, że moja żona poświęciła trochę czasu, żeby się ładnie uczesać na moje powitanie, gdy staję w drzwiach o 17.30. Jestem wdzięczny, że mogę ufać mojej żonie i jej oszczędnemu gospodarowaniu pieniędzmi, co pozwala nam wiązać koniec z końcem. Dlatego nie muszę się wtrącać do jej decyzji „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 11 w sprawach drobnych wydatków. Najlepszym sposobem komplementowania żony jest robić to często. Muszę być hojny w wyrazach uznania i oszczędny w krytyce. Im więcej wyrażam wdzięczność, tym większą motywację ma moja żona, żeby zadowolić swego męża. Bo jej mąż jest w bramach szanowany, zasiada w radzie starszych kraju… Jej synowie nazywają ją szczęśliwą, jej mąż sławi ją (Prz 31,23.28). Zaczerpnięto z Home Horizons, maj 2014 Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Wybór przyjaciół —Earl Horst P ismo Święte pokazuje nam, że żaden człowiek nie jest całkiem samowystarczalny. Wiele z tych luk i braków wypełniają przyjaciele. Ponieważ zajmują oni tak istotne miejsce w naszym życiu, dobrze byłoby przyjrzeć się naszym przyjaźniom. Rozważmy cztery podstawowe prawdy: 1. Nie mamy wpływu na to, kim są nasi krewni, ale możemy wybierać naszych przyjaciół. 2. Przyjaźń z pewnością jest dla nas czymś dobrym. Piękny przykład stanowi tu przyjaźń Dawida z Jonatanem. Podczas okresu, w którym Dawid był zbiegiem, Jonatan przybył do niego, aby go umocnić w Panu (1 Sm 23,16). Przyjaciele są dla nas dobrzy wówczas, gdy pobudzają nas i zachęcają do rzeczy słusznych. Żelazo ostrzy się żelazem, a zachowanie swojego bliźniego wygładza człowiek (Prz 27,17). Są oni również dla nas dobrem, kiedy mają odwagę napomnieć nas, kiedy robimy coś złego. Razy przyjaciela są oznaką wierności… (Prz 27,6). 3. Przyjaciele mogą być też dla nas zgubą. Przyjaźń syna króla Dawida, Amnona z jego kuzynem Jonadabem jest ilustracją tego stanu (2 Sm 13,3). Rada Jonadaba doprowadziła do upadku moralnego Amnona i ostatecznie do jego zguby. 4. Ponieważ w zamyśle Boga jesteśmy istotami towarzyskimi i społecznymi, w naturalny sposób rozwijamy przyjaźnie i znajomości pośród naszych rówieśników. Jak więc w świetle 12 Ziarno Prawdy • listopad 2015 powyższych faktów powinniśmy kierować naszymi nastolatkami w doborze znajomych? Przez dobrze przemyślany wybór kościoła. Znajomości rodzące się przy okazji naszego uczestniczenia w nabożeństwach niedzielnych są nieuniknione, niezależnie od naszego wyobrażenia na temat wpływu i kontroli, jaką nad tym sprawujemy. Historia dobrego króla Jehoszafata, który szukał koligacji z Achabem kreśli jaskrawy obraz siły oddziaływania naszych przyjaźni i znajomości. W późniejszym czasie syn Jehoszafata ożenił się z córką Achaba i Jezebel, co w kolejnych latach doprowadziło lud Boży do ruiny. Jeszcze ważniejszą sprawą jest wybór szkoły dla naszych dzieci. Przynależność do kościoła łączy dzieci na trzy lub cztery godziny w tygodniu, podczas gdy szkoła zwykle gromadzi je na około czterdzieści godzin tygodniowo. Kryje się w tym ogromny potencjał zarówno zła, jak i dobra. W związku z tym uważamy, że chrześcijańska szkoła z programem opartym na Biblii, pobożną atmosferą i dyscypliną jest idealnym miejscem dla dzieci, jeśli chodzi o zawieranie długotrwałych i budujących przyjaźni. Przez czujność w trakcie spotkań z krewnymi. Kuzyni naszych dzieci w naturalny sposób stają się ich przyjaciółmi z powodu pokrewieństwa i często wtedy tracimy czujność. Dla wielu z nas rodzinne spotkania są radosnym czasem, jednak jeśli nasza dalsza rodzina nie jest chrześcijańska albo żyje w letniości, wówczas gry komputerowe, karty i inne podobne rzeczy będą podczas zabawy normą. Dlatego też w takich sytuacjach powinniśmy unikać udziału w tych spotkaniach dla duchowego dobra naszych dzieci. przyjaciół u naszych dzieci. Choć powinniśmy być uprzejmi i życzliwi dla wszystkich, to jednak nasze najsilniejsze przyjacielskie więzy powinny dotyczyć ludzi, którzy stosują takie same chrześcijańskie wartości i standardy wobec swoich dzieci, jak i my wobec naszych. Rodzicielska kontrola i zasady biblijne – a nie presja rówieśnicza – powinny być dominującym czynnikiem w życiu młodej osoPrzez kontrolowanie znajomości z dziećby. Rodzice powinni także zadbać o szczerą, mi z sąsiedztwa. W 34. rozdziale Pierwgłęboką więź ze swoimi dziećmi, tak aby one szej Księgi Mojżeszowej mamy do czynienia mogły swobodnie dzielić się tym, co je nęka. z brakiem nadzoru w kwestii spotkań towaNie wolno nigdy lekceważyć problemów dzierzyskich, w których uczestniczyła ci, bez względu na to, jak błahe moDina, córka Jakuba i Lei. Pogłyby się wydawać. Wszystko to szła ona zawrzeć znajomość buduje drogę do tego, na ile z kobietami obcego ludu poważnie dzieci będą akcepRodzice powinni także i wiemy, jakie były tego towały naszą radę w zakrezadbać o szczerą, głęboką owoce: została zhańbiosie wyboru przyjaciół. więź ze swoimi dziećmi, na, a przez to potem Co powinni robić rozginęło wielu ludzi. tak aby one mogły swodzice, kiedy widzą wątNa przykładzie tej bodnie dzielić się tym, co pliwej jakości przyjaźnie historii widać, że roswoich wierzących naje nęka. Nie wolno nigdy dzicom brakło umiestolatków ze znajomymi lekceważyć problemów jętności przewidywanależącymi do świata? dzieci, bez względu na nia skutków pozornie Pierwszą reakcją na pewno niewinnych kontaktów to, jak błahe mogłyby się będzie próba ucięcia takiej towarzyskich. wydawać. znajomości. Jest to oczywiście Choć nie jesteśmy w stadobre, ale nie zawsze będzie całnie ustrzec naszych dzieci od kiem wykonalne. Powinniśmy najnarażenia się na wszystkie rodzapierw pokazać naszym dzieciom biblijną je bezbożności tego świata, to jednak perspektywę, wyjaśniając dlaczego uważamy powinniśmy ze wszystkich sił o to się starać. daną znajomość za szkodliwą. Przede wszystMusimy kontrolować kontakty naszych dziekim, musimy się modlić o Bożą mądrość i ci z dziećmi z sąsiedztwa – wiedzieć, gdzie pomoc. i kiedy spędzają one z nimi czas. Nie możeWybór przyjaciół pociąga za sobą osobimy pozwolić, aby nasze nastolatki jeździły ste wybory, za które odpowiadamy przed godzinami na rowerach nie wiadomo gdzie, Bogiem. Bóg pomaga nam jako rodzicom w i robiły, co im się podoba, kiedy my przykłaprowadzeniu naszych dzieci poprzez kontrolę, dowo zażywamy niezmąconej niczym drzemprzykład oraz radę, abyśmy mogli je doproki w niedzielne popołudnie. wadzić do Chrystusa, najlepszego ze wszystkich przyjaciół. Poprzez ostrożność w dopuszczaniu znajomych do kręgu naszej rodziny. Rodziny, Zaczerpnięto z Home Horizons, lipiec 2013 Eastern Mennonite Publications które uważamy za najbliższych przyjaciół, Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis zdecydowanie będą miały wpływ na wybór „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 13 Jak sobie radzić z poczuciem winy P oczucie winy jest jedną z alei, którą dobroć Boża prowadzi nas do pokuty (Rz 2,4). Jednak, żeby odnieść z tego korzyści, powinniśmy na nie prawidłowo reagować. Dzieci nie osiągnęły jeszcze wieku odpowiedzialności, a mimo to miewają poczucie winy. Może ono (wraz reakcją dziecka) mieć wielki wpływ na emocjonalny i duchowy rozwój, szczególnie wtedy, gdy osoby obdarzone autorytetem właściwie ukierunkują malucha. Rodzice i nauczyciele pełnią zasadniczą rolę w tym procesie, kształtując dziecięce sumienie. Poniżej przedstawiamy kilka podstawowych zasad prowadzenia dziecka we właściwym reagowaniu na poczucie winy tak, by rozwinięte sumienie stało się bezpiecznym przewodnikiem. Odpowiednia dyscyplina uwalnia dziecko od poczucia winy. Razy oczyszczają głębie wnętrzności (Prz 20,30). Gdy występek jest ukarany, dziecko odczuwa ulgę, ponieważ spada z niego ciężar poczucia winy. Zostało ukarane i nie poczytuje mu się już winy. Aby dziecko odczuło tę ulgę, kara powinna być wystarczająco dotkliwa, żeby uznało, że zapłaciło odpowiednio. W przeciwnym wypadku, złość i dręczące sumienie nadal będą zakłócać relacje między dzieckiem a wychowawcą. Dyscyplina musi być konsekwentna, żeby skutecznie usunąć poczucie winy. Jeśli dziecko raz jest karane za występek, a innym razem ten sam występek uchodzi mu na sucho, poczucie winy nie zostanie usunięte, a sumienie zacznie mieć tendencję do zatwardzania się. Lepiej stawiać mniej zakazów, które są konkretnie określone i stanowczo wymagać ich przestrzegania, niż mnożyć restrykcje przy jednoczesnym 14 Ziarno Prawdy • listopad 2015 —Glenn E. Auker w egzekwowaniu braku konsekwencji posłuszeństwa. Poczucie winy należy usuwać szybko. Czekanie na wykonanie kary „aż tata wróci do domu” jest dla małego dziecka długie i stresujące. Nie jest również mądre informowanie dziecka, że rodzice dowiedzą się o jego złym zachowaniu. Nauczyciel zrobi o wiele lepiej, gdy nazwie zło po imieniu, wyjaśniając sytuację i karząc natychmiast, co przywróci spokój. Kara długotrwała również przynosi odwrotny efekt. Na przykład, zakaz wyjścia na przerwę przez szereg dni nie jest tak skuteczny, jak natychmiastowe rozprawienie się z nieposłuszeństwem i usunięcie poczucia winy. Po wdrożeniu kroków dyscyplinarnych sprawa powinna zostać uznana za załatwioną. Dalsze ganienie dziecka za jego występek mimo wykonania kary spowoduje w dziecku ciągłe poczucie winy zamiast świadomości, że jest już „po wszystkim”. Jeśli uznamy za właściwe podzielenie się z kimś informacją o konkretnym przypadku nieposłuszeństwa i jego ukarania, nie powinno się to odbywać w obecności dziecka. Czasem poczucie winy powinno zostać w dziecku zaostrzone. Dziecko, które nie jest karcone w odpowiednio wczesnym wieku, będzie miało sumienie niewyćwiczone. Spowoduje to na przykład, że nie będzie odczuwało winy albo wstydu z powodu okłamania czy uderzenia innego dziecka, ponieważ wcześniej nie było za to karcone. Jeśli natomiast będzie konsekwentnie dyscyplinowane za takie postępki, uświadomi sobie powagę swego nieposłuszeństwa, a jego sumienie zostanie wyćwiczone, by poczuć winę, gdy zrobi coś złego. Wychowawcy powinni pomóc dziecku w zrzuceniu poczucia winy, gdy przychodzi do nich, by wyznać swój występek. Rodzice nie powinni zamykać oczu na nieposłuszeństwo dziecka, a z drugiej strony reprymenda nie uspokaja dziecięcego sunie należy zniechęcać go do otwartości pomienia, lecz raczej prowadzi do zatwardziaprzez zbyt surowe karanie. Generalnie, włałości sumienia. O wiele lepiej stosować karę ściwa reakcja polega na wyrażeniu uznania cielesną lub inny odpowiedni środek. za wyznanie błędu, a kara powinna być nieco miej surowa niż wtedy, gdyby rodzic doNie należy wzbudzać w dziecku poczuwiedział się o tym w inny sposób. cia winy przed Bogiem. Nieposłuszeństwo Dziecku należy pomóc w odnalezieniu dziecka jest buntem przeciwko wychowawpokoju w sercu, jeśli jest bardzo wrażliwe cy, a poczucie winy jest związane z wystąw sprawach moralnie obojętnych. Czasem pieniem przeciwko autorytetowi ludzkiedzieci zmagają się z nieznacznymi błędami mu, a nie bezpośrednio przeciwko Bogu. lub niedokładnymi wypowiedziami, zaNakazywanie małemu dziecku, żeby wystanawiając się, czy nie skłamały. Na przyznało grzech Bogu w modlitwie i poprosiło kład, jeśli dziecko powiedziało, że Go o przebaczenie oznacza wzbudzena nabożeństwie były obecne nie poczucia winy, której maluch 122 osoby, a potem się okanie powinien odczuwać. Takie Dalsze ganienie zało, że było ich 119, albo podejście może dezorientodziecka za jego gdy stwierdziło, że opad wać dziecko, a nawet zawystępek mimo deszczu wyniósł 10 twardzić jego sumienie mm, a następnie odw miarę dorastania. wykonania kary kryło, że był o 5 mm Gdy dziecko osiągnie spowoduje w dziecku większy. Jeśli pozwojuż wiek dojrzewania, ciągłe poczucie winy limy dziecku męczyć będzie z czasem odczusię z takim poczuciem wało coraz większą odzamiast świadomości, winy, to w końcu odpowiedzialność przed że jest już czuje pokusę, żeby się Bogiem. Jednak nawet „po wszystkim”. niczym nie przejmować, wtedy wychowawcom nie ignorując sygnały płynące wolno traktować tego jako wyz sumienia. Wrażliwość sumiemówki do zaniechania niezbędnej nia można podtrzymywać na właścikorekty. wym poziomie, jeśli wytłumaczymy dziecWypadków nie wolno traktować na ku, że błędy nieświadomie popełnione nie równi z umyślnym nieposłuszeństwem. są nieuczciwością. Jeśli błąd jest poważniejWypadki spowodowane lekkomyślnością szy, należy po prostu wyjaśnić sprawę. należy odróżniać od celowych występków. Rodzice i nauczyciele powinni unikać Jeśli trzeba będzie pokryć jakieś straty z pookreślonych reakcji na poczucie winy i niewodu przypadkowej szkody, należy to trakposłuszeństwo. Oto kilka błędów, które tować jako konsekwencję wypadku, a nie mogą utrudnić rozwój zdrowego sumienia: jako karę. Czasem wychowawcy obarczają dziecRobienie bury i „zmywanie głowy” nie ko odpowiedzialnością zbyt wielką jak na są zadowalającym środkiem wychowawjego wiek, co powoduje jego porażkę. Jeśli czym. Wychowawcy mogą odczuwać powychowawca wystarczająco szybko uświakusę robienia bury w miejsce kary cielesnej domi sobie własny błąd, najlepszym rozczy innego środka dyscyplinarnego. Dziawiązaniem jest pomóc dziecku w wykonałanie dyscyplinujące jest bardziej biblijne niu zadania. Jeśli ta świadomość przyjdzie i miłosierne od takiego podejścia. Sama zbyt późno, należy przyznać się do błędu „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 15 i pomóc w naprawieniu ewentualnych szkód – taka postawa pomoże dziecku odnaleźć się w sytuacji, która je przerasta. Gdy będziemy konsekwentnie pomagać dziecku we właściwych reakcjach na sygnały płynące z sumienia, wówczas zostanie przygotowane na odpowiednie słuchanie Boga, kiedy dorośnie, a także na poddanie się prowadzeniu Ducha Świętego, gdy będzie On wykorzystywał poczucie winy i sumienie jako aleję prowadzącą nowego chrześcijanina przez życie. Zaczerpnięto z The Christian School Builder, marzec 2014 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Służeni e z ni echęcią C zy czuliście się kiedykolwiek przymuszeni do pomocy komuś, choć jednocześnie wewnątrz przeżywaliście bunt, ponieważ było to nieprzyjemne? Mnie się to przydarzyło: jedna z naszych sędziwych sióstr ze zboru przeprowadzała się na nowe miejsce i czułem, że powinienem jej pomóc. Ponieważ jej zdrowie szwankowało, nie przyłożyła się specjalnie do sprzątania i zdecydowanie widać to było po jej meblach. Razem z synem uwinęliśmy się dość szybko. Po skończonej pracy konieczny był prysznic i zmiana ubrania. No cóż, ja swoje zrobiłem – pomogłem tej starszej kobiecie. Jednak patrząc wstecz na całą tę sprawę, praca ta nie zapisała się na moim koncie, ponieważ była wykonana z niechęcią. Myślę teraz, że powinniśmy wówczas poprosić siostry z naszego zboru, aby posprzątały w jej domu i poustawiały meble. Powinienem był poświęcić jej czas, wypowiadając ciepłe słowa zachęty i pocieszyć ją w tym stresującym doświadczeniu. Niestety, teraz było już na to za późno – moment okazji przeminął. W tym doświadczeniu nie było dla mnie błogosławieństwa. Jeśli nie jesteśmy czujni, możemy iść przez życie z niechętnym nastawieniem. Możemy dawać niechętnie różne rzeczy naszym rodzicom, pracodawcy, a co najgorsze – naszemu Panu. Jak należy się odnosić do takiej postawy? List do Kolosan w rozdziale 3., werset 16 Ziarno Prawdy • listopad 2015 —Norman F. Wine 23. napomina nas: „Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi”. Więc jeśli robimy to, co ma być zrobione, czemu mielibyśmy tracić błogosławieństwo? Służenie z miłością przynosi korzyść nie tylko osobie, której pomagamy, ale i nam samym, a ponadto jest miłe Panu. Bóg powiedział do Jonasza: „Wstań, idź do Niniwy, tego wielkiego miasta, i mów głośno przeciwko niej, gdyż jej nieprawość doszła do mnie”. Jonasz chciał uciec przed Panem, jednak dosięgła go Boża interwencja i ostatecznie poszedł do Niniwy. W rezultacie jego służby nastąpiło wielkie przebudzenie. Jednak on był z tego bardzo niezadowolony, choć raczej powinien się radować. Wykonał swój obowiązek, ale jakie błogosławieństwo go ominęło z powodu jego postawy! Oby nasza opieszałość i niechęć zostały zamienione w ochotną służbę miłości. Tylko Pan wie, jak wielu dozna błogosławieństwa. Bóg dla każdego ma swój plan, Szczególne dzieło do wykonania; W Jego zamyśle tylko ty, możesz się podjąć tego zadania. —Ada L. Wine Zaczerpnięto z The Christian School Builder, maj 2013 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleninem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Wszak jej zawdzięczają przodkowie chlubne świadectwo. Przez wiarę poznajemy, że światy zostały ukształtowane słowem Boga, tak iż to, co widzialne, nie powstało ze świata zjawisk.” List do Hebrajczyków 11,2–3 Część H istoryczna Przysięgi i sprawy sądowe —Klemens Aleksandryjski (ok.150 – 215 n.e.) O soba o sprawdzonym charakterze i oddana Bogu nie musi ani kłamać, ani przysięgać. Przysięga jest bardzo poważnym poświadczeniem, a jej treść wymaga wzięcia Boga na świadka i użycia Jego imienia w tym celu. Dlaczego zatem ktoś, kto dotychczas był wiarygodny, miałby podważać własną wiarygodność poprzez potrzebę przysięgania? Czyż samo jego życie nie jest pewną i wystarczającą rękojmią jego słów? Przecież całym swoim postępowaniem pokazuje, że zasługuje na wiarę. Zatem ktoś, kto ma osobistą więź z Bogiem, nigdy nie będzie kłamał ani popełniał krzywoprzysięstwa. W ten sposób obrażałby Boga. Nie możemy wprawdzie zrobić Bogu krzywdy, ale możemy Go obrazić. Zatem osoba będąca w bliskiej relacji z Bogiem nie przysięga. Woli potwierdzić swoją wolę mówiąc „tak” lub zaprzeczyć, mówiąc „nie”. Przysięgą jest potwierdzanie lub obiecywanie czegokolwiek w formie, która przysięgę przypomina. Jeśli ktokolwiek chciałby się upewnić co do prawdziwości zapewnień chrześcijanina, wystarczy, że on powie: „Mówię zgodnie z prawdą”. Jednocześnie powinien żyć tak, żeby nawet obcy ludzie widzieli, że jest godzien zaufania. W rezultacie niewierzący nie będą musieli prosić go, by powoływał się na Boga w ramach składania przysięgi. Jego życie powinno również wzbudzać pozytywne samopoczucie w nim samym i dobrą atmosferę wokół niego. Na tym polega dobrowolna prawość. Innym powodem, dla którego człowiek prawdziwie pobożny unika kłamstwa i czynienia zła jest dobro bliźniego. Wiemy, że bliźnich mamy miłować, a bliźni to nie tylko nasi bliscy znajomi. Wreszcie, unikamy kłamstwa i łamania umów ze względu na nasze własne dobro, bo przecież nie chcemy sami sobie robić krzywdy. Dlaczego prawdziwie pobożny człowiek miałby składać przysięgi, skoro żyje w harmonii z samym pionem prawdy? Ten, kto nawet nie kłamie, będzie jeszcze dalszy od popełnienia krzywoprzysięstwa. Ten, kto zawsze dotrzymuje zawartych umów, nigdy nie będzie przysięgał. Zawarta umowa jest dotrzymywana lub łamana poprzez konkretne „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 17 działania. Kłamstwo i krzywoprzysięstwo są popełnianiem niegodziwości, a przecież człowiek posiadający osobistą relację z Bogiem prowadzi życie sprawiedliwe, nie uchylając się od swych powinności. W rezultacie, jego działania same w sobie stanowią rodzaj przysięgi i nie ma konieczności wypowiadania jej ustami. Osoba znająca Boga jest świadoma, że Bóg jest wszechobecny i że nie można uciec przed Nim jako świadkiem. Nie boi się mówić prawdy i wie, że nie warto kłamać. Dlatego nie wypowiada kłamstwa, ani nie łamie zawartych umów. I nie przysięga nawet wtedy, gdy jest o to proszona. Nigdy nie zapiera się prawdy, nawet jeśli zostaje poddana śmiertelnym torturom1. Osoby posiadające żywą relację z Bogiem nie podają nikogo do sądu Jak już powiedziałem, osoba mająca żywą relację z Bogiem jest wolna od cielesnych pożądliwości. Poprzez wzrastanie w miłości doskonałość wierzących dorasta do wymiarów pełni Chrystusowej (Ef 4,13). Są zjednoczeni z Bogiem i w procesie uświęcenia stają się prawdziwymi aniołami – jak to się potocznie mówi. Mógłbym cytować wiele innych świadectw Pisma na poparcie tego poglądu, lecz to znacznie wydłużyłoby niniejszy artykuł. Czytelników, którzy pragną zgłębić ten temat bardziej szczegółowo, zachęcam do poszukania dodatkowych fragmentów Pisma na ten temat. Mimo to przytoczę jeden fragment, żeby nie zostawiać sprawy bez biblijnej podstawy. W Pierwszym Liście do Koryntian błogosławiony apostoł mówi: Czy śmie ktoś z was, mając sprawę z drugim, procesować się przed niesprawiedliwymi, zamiast przed świętymi? Czy nie wiecie, że święci świat sądzić będą? (1 Kor 6,1–2). Fragment, z którego pochodzą te wersety, 1. Chrześcijanin mógłby uniknąć tortur, gdyby po pro- stu skłamał i zaparł się swojej wiary. 18 Ziarno Prawdy • listopad 2015 jest dość długi. Dlatego spojrzymy na jego najcelniejsze frazy, pokazując znaczenie słów apostoła. Poza tym, krótko wyjaśnię wypowiedź apostoła, w której opisuje on doskonałość osoby posiadającej relację z Bogiem. Woli ona cierpieć krzywdę niż wyrządzić komuś krzywdę. Apostoł dodaje, że taka osoba nawet woli nie pamiętać wyrządzonych jej krzywd i nie powinna modlić się przeciwko swemu winowajcy. Człowiek posiadający osobistą więź z Bogiem zdaje sobie sprawę, że Pan nakazał szczególnie modlić się za naszych nieprzyjaciół (Mt 5,44). Jeśli pokrzywdzony wytacza sprawę sądową przed niesprawiedliwymi, to w oczywisty sposób jest kierowany żądzą odwetu. Pragnie zranić innego człowieka w zamian za własną krzywdę. A to znaczy, że krzywdzi również siebie samego. Apostoł dodaje, że nie powinni procesować się nawet między świętymi (1 Kor 6,7–8). Chodzi o tych, którzy modlą się, by ich winowajca poniósł karę za wyrządzoną niesprawiedliwość. Są oni wprawdzie lepsi od osób procesujących się z grzesznikami przed sądami świeckimi, ale nadal nie okazują posłuszeństwa przykazaniu. Nie są jeszcze całkiem wolni od urazy. I nie modlą się za swoich nieprzyjaciół. Dlatego dobrze byłoby, gdyby przyjęli właściwą postawę poprzez pokutę, która skutkuje wiarą. Nawet jeśli prawda wydaje się przyciągać wrogów, nigdy nie jest wobec nikogo nienawistna. Bo słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi (Mt 5,45). Sam Ojciec posłał naszego Pana do sprawiedliwych i do niesprawiedliwych. Ten, kto chce się uświęcać na podobieństwo Pana, musi być wolny od uraz i przebaczać nawet siedemdziesiąt razy po siedem razy przez całe swoje życie. Całe jego ziemskie pielgrzymowanie będzie „usiane” takimi „siódemkami” i będzie odpuszczał każdemu, kto go skrzywdzi. Jak ktokolwiek może sądzić kiedyś aniołów, jeśli sam stał się odstępcą, nie przebaczając krzywd, tak jak naucza Ewangelia? Apostoł powiada: Dlaczego raczej nie cierpicie? Czemu szkody nie ponosicie? Tak, sami krzywdzicie i szkodę wyrządzacie, i to braciom (1 Kor 6,7–8). Chcecie ich ograbić ze współczucia i dobroci Bożej. Osoba posiadająca osobistą więź z Bogiem uznaje, że wszyscy ludzie są stworzeniami jednego Boga. Wie, że są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże – nawet, jeśli to podobieństwo widać w jednych bardziej niż w drugich. Rozpoznaje dzieło Boże w każdej stworzonej osobie, i kolejny raz poddaje się woli Bożej. Zaczerpnięto z Intimacy with God © 1990, 2008 David W. Bercot Published by Scroll Publishing Wykorzystano za pozwoleniem Przekład: Krzysztof Dubis Oczyszczanie duszy —Klemens Aleksandryjski (ok. 150–215 n.e.) K ażdy, kto łączy bogactwo z silnymi pragnieniami, tworzy śmiercionośną mieszankę dwóch składników. W takim wypadku zdrową alternatywą byłaby utrata tego pierwszego. Aby oczyścić duszę – czyli stać się człowiekiem ubogim w sercu – musimy się skupić na słowach Jezusa: Przyjdź i naśladuj mnie (Mk 10,21). Jezus staje się drogą do czystego serca. Boża łaska nie ma wstępu do nieczystej duszy. A dusza bogata w materialistyczne pragnienia i zakochana w rzeczach tego świata jest nieczysta. Owszem, niektórzy ludzie potrafią traktować swoje złoto, srebro, domy i inne majętności po prostu jako dary od Boga. Używają tego wszystkiego w służbie innym ludziom, w ten sposób zwracając Bogu to, co od Niego dostali. Zdają sobie sprawę, że posiadają te dobra bardziej ze względu na braci i siostry niż dla siebie. Są panami posiadanych dóbr, a nie ich niewolnikami. Nie noszą ich w duszy, ani nie planują życia w zależności od nich. Przeciwnie, zawsze używają ich do czynienia dobra inspirowanego przez Boga. Nawet jeśli czasem bywają pozbawiani swych majętności, są w stanie z radością to znosić, podobnie jak potrafią obfitować (Flp 4,11–12). Są błogosławieni przez Pana. Są tymi, których On nazywa ubogimi w duchu (Mt 5,3) i prawowitymi dziedzicami Królestwa Niebios. Są jednak i tacy, którzy noszą swe bogactwa w duszy. Zamiast napełniać się Duchem Bożym, ich serca są pełne złota. Zawsze chcą gromadzić więcej i nigdy nie są nasyceni. Skuci kajdanami żądzy chodzą w jarzmie tego świata. Są ze świata i dlatego staną się jego częścią, do czego są przeznaczeni. Jakże mogliby zwracać uwagę na Królestwo Boże? Wszak interesuje ich to, co ziemskie i wydobywane z ziemi szlachetne kruszce. Zawsze można ich widzieć w otoczeniu przedmiotów, które sobie wybrali, bo gdzie jest serce człowieka, tam jest jego skarb (Mt 6,21). Pan mówi, że istnieją dwa rodzaje skarbów. Pierwszy jest dobry w swoim rodzaju: „Dobry człowiek wydobywa z dobrego skarbca serca dobre rzeczy” (Mt 12,35). Drugi jest zły: Zły człowiek wydobywa ze złego skarbca złe rzeczy. [...] Gdyż z obfitości „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 19 serca mówią usta (Mt 12,35.34). Zatem według Chrystusa istnieją dwa różne rodzaje skarbu: Pierwszy daje niespodziewany zysk swemu znalazcy. Drugi natomiast jest bezwartościowy, niepożądany, a nawet szkodliwy. Można obfitować w to, co dobre albo w to, co złe. Gromadzenie obfitości pierwszego rodzaju jest słuszne, lecz drugiego należy się wystrzegać. Prawdziwe i fałszywe ubóstwo W podobny sposób błogosławione jest ubóstwo duchowe. Dlatego w Ewangelii Mateusza czytamy, że błogosławieni ubodzy (Mt 5,3). O jakich ubogich chodzi? O ubogich w duchu. Napisano również: Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości (Mt 5,6). Jakże nędzni zatem są ubodzy innego rodzaju – ci, którzy nie mają działu w Bogu ani nawet nie posiadają dóbr ziemskich. Ci nie zasmakowali sprawiedliwości Bożej. W takim razie stwierdzenie Jakże trudno będzie tym, którzy mają bogactwa, wejść do Królestwa Bożego! (Mk 10,23) należy rozumieć trzeźwo i duchowo, zamiast cieleśnie i prostacko. Gdy rozumiemy je właściwie, wtedy staje się jasne, że zbawienie nie zależy od rzeczy zewnętrznych – ani od obfitości dóbr ziemskich, ani od ich blasku, ani od wartości mierzonej po ludzku. Zależy ono raczej od tego, co żyje w duszy – od wiary, nadziei, miłości, braterstwa, poznania, cichości, pokory i prawdy. Nagrodą za to wszystko jest zbawienie. Podobnie, nikt nie zapewnia sobie zbawienia na podstawie pięknego wyglądu. Ani nie idzie do piekła za to, że nie jest przystojny. Każdy jednak, kto używa swego ciała zgodnie z Bożym zamysłem, będzie żył. A ten, kto niszczy ciało jako świątynię Bożą, sam zostanie zniszczony (1 Kor 3,16). Poza tym, 20 Ziarno Prawdy • listopad 2015 człowiek brzydki może prowadzić się niemoralnie, a przystojny może żyć powściągliwie. Siła i rozmiary ciała również nie dają życia, podobnie jak żaden członek ciała nie daje życia ani go zniszczyć nie może. Lecz dusza, która posługuje się ciałem, potrafi doprowadzić je do zniszczenia. Ilustracja tej prawdy mówi, że jeśli ktoś nas uderzy w policzek, powinniśmy to po prostu znieść (Mt 5,39). Silny i zdrowy mężczyzna jest w stanie przestrzegać tego przykazania, choć z punktu widzenia tężyzny fizycznej mógłby odpowiedzieć siłą. Słaby i chorowity może to samo przykazanie łatwo złamać z powodu wrednego charakteru. Podobnie, biedak może być wręcz odurzony pragnieniem dóbr materialnych, a bogacz mieć czyste serce i wrażliwość na potrzeby innych, rzadko pozwalając sobie na brak powściągliwości. Dusza jest więc pierwszym i najważniejszym aspektem naszego życia. W sercu tryska źródło życia i to ono zbawia, podczas gdy zepsucie duszy zabija. Przestańmy zatem szukać przyczyny życia i śmierci gdziekolwiek indziej niż w czystości duszy i posłuszeństwie Bogu lub w łamaniu przykazań i trwaniu w nikczemnym postępowaniu. Człowiek prawdziwie bogaty to ten, kto posiada bogactwo cnót. On będzie umiał zarządzać swym majątkiem wiernie i po Bożemu. Z drugiej strony fałszywie bogaty jest ten, kto wzbogacił się jedynie według ciała, traktując życie jak pochodną posiadanych dóbr doczesnych, które dziś mogą należeć do jednego właściciela, jutro do innego, a na samym końcu i tak staną się niczyje. Podobnie, istnieje prawdziwie ubogi i jego „podróbka”. Ubóstwo „w duchu” jest właściwe, podczas gdy ubóstwo w sensie światowym to zupełnie inna sprawa. —ciąg dalszy na str. 24 „Zabiegajcie nie o pokarm, który ginie, ale o pokarm, który trwa, o pokarm żywota wiecznego, który wam da Syn Człowieczy...” Ewangelia Jana 6,27a Część Praktyczna Prostota w naszych domach —Michael Schueler C zy mój dom jest skromny? Czy ludzie z mojego otoczenia mówią, że żyję w skromnym domu? Jedną z definicji prostoty jest „brak luksusu lub chęci pokazania się; zwyczajność”. Jako ludzie prostolinijni powinniśmy mieszkać w domach charakteryzujących się prostotą. W przeciwnym wypadku byłoby to niespójne z naszym powołaniem jako dzieci Bożych. Nasze domy powinny wskazywać, że Bóg jest Panem i właścicielem wszystkich naszych dóbr. Jeśli rzeczywiście Bóg jest naszym Panem, to w naszych domach będzie widoczne oddzielenie od świata. Nasi goście zobaczą, że jesteśmy pokornymi, spełnionymi ludźmi, obcymi i pielgrzymami na tej ziemi, dobrze wykorzystującymi czas, zanim zostaniemy powołani do wiecznego domu w niebie. Jako dzieci Boga traktujemy Go jako właściciela wszystkiego, co nazywamy naszym. (...) Bo beze mnie nic uczynić nie możecie (J 15,5). Bo któż ciebie wyróżnia? Albo co masz, czego nie otrzymałbyś? A jeśli otrzymałeś, czemu się chlubisz, jakobyś nie otrzymał? (1 Kor 4,7). Nie jakobyśmy byli zdolni pomyśleć coś sami z siebie i tylko z siebie, lecz zdolność nasza jest z Boga (2 Kor 3,5). Co robi wrażenie na gościach wchodzących do naszych domów? Czy widoki i być może zapachy dają im powody, by pomyśleć, że lubię ładne rzeczy i używam środków danych mi przez Pana, by dogadzać sobie? Mam nadzieję, że dojdą do wniosku, iż moim pragnieniem jest takie używanie wszystkiego, by zadowolić Boga i uwielbić Go przed innymi. Jeśli jesteśmy oddzieleni od świata, to nasze domy będą cechowały się prostotą (2 Kor 6,17). A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe (Rz 12,2). Jako chrześcijanie zostaliśmy przemienieni, więc dbając o nasz dom, robimy to inaczej niż świat. Nie kupujemy nowych mebli i sprzętów tylko dlatego, że stare wyszły z mody albo nie pasują do obecnych trendów kolorystycznych. Używamy rzeczy dotąd, dopóki spełniają swoją rolę. Czy nasz dom lub mieszkanie rzeczywiście jest „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 21 zwyczajne, czy może wyróżnia się spośród innych? Czy mamy nieruchomość po to, żeby dobrze ją sprzedać, czy po to, by odpowiadała potrzebom rodziny i dobrze służyła przestrzeganiu biblijnego przykazania gościnności? Wiemy, że dzieci Boże powinny być pokorne. Bóg nienawidzi pychy. Jak pokorne dziecko Boże może urządzać i dekorować swój dom w taki sposób, żeby wszyscy goście odnosili wrażenie, że chcemy mieć wszystko, co najlepsze, i że mamy środki finansowe, by dogadzać swoim zachciankom? Mamy poprzestawać na małym: Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym. W dobie powszechnych kredytów nie jest łatwo poprzestawać na tym, co zaspokaja nasze podstawowe potrzeby. Naszą naturalną tendencją jest ciężka praca po to, żeby ułatwić i umilić sobie życie. Lepiej jednak ciężko pracować dla Boga, co wymaga czasem skromniejszego życia i wyrzeczenia się ładnych rzeczy, które chciałoby się mieć. Jako dzieci Boże jesteśmy obcymi i pielgrzymami na tym świecie. Wszyscy oni poumierali w wierze, nie otrzymawszy tego, co głosiły obietnice, lecz ujrzeli i powitali je z dala; wyznali też, że są gośćmi i pielgrzymami na ziemi. Bo ci, którzy tak mówią, okazują, że ojczyzny szukają (Hbr 11,13–14). Żyjemy na tej ziemi przez krótki czas, tęskniąc za „przeprowadzką” do mieszkań w niebie, które Jezus przygotował dla swoich. Czy nasz ziemski dom jest wyrazem tej tęsknoty i świadomości, że tutaj jesteśmy jedynie „przejazdem”? Wkładanie całego czasu i środków w ziemskie dobra, które pewnego dnia zostaną spalone, stanowi nie tylko fizyczną stratę, ale również dyskwalifikuje nas w staraniu się o mieszkanie w niebiańskim domu. Pielgrzym jest podróżnym, a chrześcijanie są w drodze do nieba. Możemy mieszkać w danym miejscu na ziemi, ale czasem – w wyniku powołania przez Boga – będziemy musieli się przeprowadzić w inne miejsce, by Mu służyć. Jeśli nasze domy znaczą dla nas zbyt wiele, to nie będziemy umieli się z nimi rozstać, gdy przyjdzie taka konieczność. Nasze domy na tej ziemi – jak wszystko inne w świecie – są budowane, a potem, po jakimś czasie, przestają istnieć. Traktujmy poważnie fakt, iż sposób, w jaki je traktujemy w tym życiu, jest świadectwem tego, gdzie jest nasze serce. To, gdzie jest nasze serce w tym życiu, determinuje miejsce naszej duszy w wieczności. Musimy kontrolować pragnienia naszych serc. Jakie są nasze motywacje? Tylko wtedy, gdy czynimy wszystko na chwałę Boga tutaj, będziemy mieli gwarancję mieszkania w domu Ojca na zawsze. Zaczerpnięto z The Christian Contender, luty 2013 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis —Howard Bean J estem zdumiony tym, jak kości współdziałają ze sobą nawzajem. Klaśnijcie w dłonie, a poruszy się ich aż sześćdziesiąt cztery. Wiele waszych kości ma za zadanie podtrzymywać masę ciała. Osoby, o których mawiamy, 22 Ziarno Prawdy • listopad 2015 że są „przy kości”, zmuszają je do niesienia czasem potężnej masy. Niektóre kości chronią inne części ciała. Na przykład, dwadzieścia dwie kości czaszki tworzą hełm, który zabezpiecza mózg, zbudowany z delikatnej tkanki. Kręgi składające się na kręgosłup chronią wasz cenny rdzeń kręgowy. Dwadzieścia cztery żebra i inne kości klatki piersiowej formują twardą klatkę zabezpieczającą tak ważne organy jak płuca, serce czy wątroba. Idąc w dół ciała, kości biodrowe chronią organy położone poniżej pasa. Oczywiście mięśnie również są istotne – nie musicie szukać złamanego żebra, bo mięśnie piersiowe przytrzymają je na swoim miejscu. W Księdze Kaznodziei 11,5 czytamy: Jak nie wiesz, dokąd wiatr wieje, jak kształtują się kości w łonie brzemiennej, tak nie znasz dzieła Boga, który wszystko czyni. Kości dziecięce we wczesnej fazie rozwoju są w większości chrząstkami. W miarę wzrastania twardnieją dzięki procesowi kostnienia. Twarde kości stają się w pełni rozwinięte i dojrzałe dopiero w wieku nastoletnim. W ludzkim ciele znajduje się około 350 kości, przy czym niektóre są połączone w odrębną całość. Na przykład kości czaszki tworzą mozaikę zespolonych wzajemnie płytek. W czaszce niemowlęcia są one połączone luźno, co pozwala na wzrastanie objętości mózgu, którego objętość stanowi na początku jakieś 20% rozmiaru mózgu dorosłej osoby. Pod koniec pierwszego roku po urodzeniu objętość mózgu się podwaja. Dorosły człowiek posiada w sumie 206 kości, choć niektórzy mają ich mniej niż 206. Mężczyźni i kobiety mają tę samą ilość żeber. W Księdze Hioba czytamy, że zdrowa osoba ma w kościach nasycony szpik (Hi 21,24). Autor Przypowieści zdawał sobie sprawę z tego, jak ważny jest szpik (choć prawdopodobnie nie w sensie medycznym), gdy napisał, że bojaźń Pana i unikanie zła odświeża szpik kości (Prz 3,8). Po utracie dużej ilości krwi trzeba długiego czasu, by uzupełnić poziom czerwonych krwinek. Po oddaniu pół litra krwi w stacji krwiodawstwa, moje kości potrzebują około dwóch miesięcy, by odbudować ich liczbę. To, jak przebiega proces wzrostu kości, jest tajemniczym cudem. Jak powiada Księga Kaznodziei 11,5: nie wiesz, jak kształtują się kości w łonie brzemiennej. Podziękuj Bogu z całego serca za kości, które je ochraniają. Midwest Mennonite Focus Wydawca: Howard Bean Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Błogosławieństwa ze strony starszych osób —Mary Burkholder B yła drobną, starszą kobietą, pracującą w domu starców, w którym śpiewaliśmy. Powoli szła korytarzem, zgięta prawie w pół. Zapytana, jak się czuje, odparła: „Czekam, aż pójdę na śmietnik”. Nie znałam jej, lecz wedle moich obserwacji było co najmniej kilka rzeczy, za które powinna być wdzięczna. Mogła chodzić bez pomocy, choć mocno przygarbiona – w przeciwieństwie do większości pensjonariuszy tego ośrodka. Była zdolna do myślenia i mówienia, w przeciwieństwie do ludzi starszych od niej, którzy ze względu na starczą demencję popadli w umysłowe otępienie. Było mi przykro patrzeć, jak ta kobieta pozwala się tak bardzo zniechęcić ułomnościom związanym z jej wiekiem. Nadal żyła, więc Bóg najwyraźniej miał dla niej jakiś cel. Żaden żyjący człowiek nie „nadaje się na śmietnik”! Życie wielu starszych chrześcijan jest dla mnie inspiracją. Czasem jest mi ciężko, lecz gdy patrzę na starszych ode mnie, którzy przeszli zwycięsko przez swoje próby, czuję przypływ nadziei. „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 23 Doceniam uśmiech na każdej wiekowej twarzy, bo on potwierdza, że jej „właściciel” przyjmuje właściwą postawę wobec życiowych trudności. Jestem błogosławiona każdym radosnym słowem wychodzącym z ich ust i pozytywnym spojrzeniem na świat, choć wiem, jak im musi być ciężko. Uczę się dzięki słowom mądrości od starszych mężów i niewiast Bożych, którzy mają znacznie większe doświadczenie życiowe ode mnie. Czerpiąc z bogatej przeszłości, potrafią udzielić wielu wartościowych rad młodszemu pokoleniu. Jestem wdzięczna za chrześcijańskie świadectwo wielu starszych braci i sióstr. Życie wierzących wydaje się czasem tak trudne, że zastanawiam się, czy wytrwam w wierności Panu do końca. Obserwując ludzi u schyłku życia, którzy nadal mają żywą więź z Bogiem, nabieram otuchy i widzę, że i dla mnie jest taka nadzieja. Podziwiam starsze osoby, które zamiast myśleć o sobie, że nadają się na śmietnik, szukają codziennie okazji, by stać się błogosławieństwem dla innych. Starsi ludzie mogą się czuć, jakby wyłącznie zabijali czas – ale przecież i dla nich Bóg ma jakiś plan. Z jego pomocą mogą być inspiracją i zachętą dla młodszych. Zaczerpnięto z Companions, marzec 2013 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Oczyszczanie duszy —ciąg dalszy na str. 20 Do człowieka ubogiego w dobra doczesne, lecz bogatego w występki, powiedziano: ‘Porzuć cudze dobra, których pragnie twoja dusza, abyś, będąc czystego serca, mógł oglądać Boga’. Innymi słowy, ‘abyś wszedł do Królestwa Bożego’. Taka osoba nie jest bowiem ani uboga w duchu, ani bogata w Bogu. Jak pozbyć się takich dóbr? Sprzedając je. Ale co potem? Czy powinieneś zamienić swe pragnienia na pieniądze, zmieniając po prostu formę bogactwa z jednej na drugą? Bynajmniej. Zamiast tego, powinieneś nimi zadysponować zgodnie z Bożym przykazaniem, gromadząc w duszy takie bogactwa, które uwielbiają Boga i służą ku życiu wiecznemu. W ten sposób przypadną ci 24 Ziarno Prawdy • listopad 2015 w udziale: wieczna nagroda i pochwała, zbawienie i nieśmiertelność. Tak należy sprzedawać majętności. Wiele twoich zbędnych dóbr zamyka przed tobą niebo, lecz możesz je wymienić na takie, które pozwolą ci tam wejść. Pozostaw twoje dobra ludziom ubogim według ciała. Oni są pozbawieni tego, co może zbawić. Ale ty, otrzymując w zamian duchowe bogactwo, zgromadzisz sobie skarb w niebie. Zaczerpnięto z Intimacy with God © 1990, 2008 David W. Bercot Wydawnictwo Scroll Publishing Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Chlubą młodzieńców jest ich siła, lecz ozdobą starców jest siwy włos.” Księga Przysłów 20,29 Dla MŁODZIEŻY —Mary Murphy Kibler B ył rok 1935, a nasz kraj znajdował się w środku Wielkiego Kryzysu. Moja mama miała wtedy 11 lat i była jednym z siedmiorga dzieci w wieku od roku do 16 lat. Dziadek, który pracował w pobliskim kamieniołomie, został zwolniony z całą resztą pracowników wkrótce po rozpoczęciu kryzysu. Aby wyżywić rodzinę, imał się różnych dorywczych prac, jakie tylko mógł znaleźć. Polowanie i łowienie ryb – dwa sporty, które uprawiał dawniej w wolnym czasie – teraz stały się niezbędne, by przeżyć. Wiosną całą rodziną uprawialiśmy ogród, który dostarczał pożywienia. Trzymaliśmy je w pojemnikach przez cały rok – jednak tego roku była susza i część pojemników została pusta. Po lecie nadeszła zima. Dziadek codziennie szukał pracy, mając nadzieję na rychłe otwarcie kamieniołomu. Pod koniec listopada babcia przeszła „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 25 prawdziwą próbę wiary. Ostatni słoik zapasów został już zjedzony. Wszystkie produkty z szafki zostały zużyte. Tego ranka na śniadanie dzieci zjadły placki z ostatniej porcji mąki, jaka jeszcze została. Dziadek wziął ostatnią kanapkę domowego chleba i jabłko, wychodząc z psem, żeby upolować coś na kolację. Tego ranka czas pędził szybko. W południe moja ciocia Emma podeszła do babci i zapytała: – Mamo, co zrobimy? Nic już nie zostało. Ani kęsa w całym domu! – Wiem – odparła babcia. – Pieniędzy też nie ma. Ale wierzę, że Bóg zaspokoi nasze potrzeby. Przyjdźcie do mnie wszyscy i uklęknijmy razem. Pomodlimy się i poprosimy Go o pomoc. Następnie poprowadziła dzieci w modlitwie. Gdy skończyła, poprosiła syna, Williama, by przyniósł jej Biblię i przeczytała fragment Psalmu 37: Pan kieruje krokami męża, wspiera tego, którego droga mu się podoba. Choćby się potknął, nie przewróci się, Gdyż Pan podtrzyma go ręką swoją. Byłem młody i zestarzałem się, a nie widziałem, żeby sprawiedliwy był opuszczony, Ani potomków jego żebrzących chleba. – Bóg nas nie opuści – powiedziała. – Podziękujmy Mu za opiekę i za wszystko, co dotychczas od Niego otrzymaliśmy. Wszyscy zamknęli oczy i pochylili głowy, a babcia znów poprowadziła ich w modlitwie. Gdy jeszcze się modlili, ktoś zapukał do drzwi. Najmłodsze z dzieci przestraszyło się i zapłakało. Babcia ostrożnie podeszła, by otworzyć. W progu stał młody człowiek, którego nigdy wcześniej nie widziała. Miał miły wygląd i był skromnie ubrany. – Pani Henry? – Tak. – Powiedziano mi, że pani może tego potrzebować i zostałem posłany, żeby to pani dostarczyć – powiedział, wręczając babci 26 Ziarno Prawdy • listopad 2015 białą kopertę. Zawierała ona 50 dolarów, co w tamtych czasach było sporą sumą1. Babcia podniosła głowę znad koperty, lecz nieznajomy zniknął. Wysłała więc Williama, żeby go dogonił i skłonił do powrotu. Chciała podziękować i zaspokoić ciekawość: Kto go przysłał i jak się nazywa? William wrócił i powiedział: – Nikogo nie ma na drodze! Pobiegłem aż na wzgórze, ale wszędzie pusto. Nie mam pojęcia, gdzie on się podział! Jak myślisz, mamo, skąd przyszedł i dlaczego dał nam te pieniądze? – Dlatego, bo Bóg wiedział, że ich potrzebujemy – odpowiedziała babcia. – Williamie, uważam, że to był anioł posłany przez Boga, gdyż byliśmy w potrzebie. Chwyciła syna mocno za rękę i wzruszona do łez powoli wróciła z nim do domu. Do dzieci czekających na werandzie powiedziała: – Ubierajcie się, pojedziemy do miasta. Bóg zaprosił nas na kolację dziś wieczorem! Pięćdziesiąt dolarów wystarczyło na zakup żywości na całą zimę, a wiosną dziadek został z powrotem zatrudniony w kamieniołomie. Mama opowiedziała mi tę historię, gdy byłam małą dziewczynką. Ja przekazałam ją moim dzieciom i mam nadzieję, że one opowiedzą swoim, jak prosta wiara przyprowadziła anioła od Boga! Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6,33). Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie (Flp 4,19). Amen – chwała Jego Imieniu! Pilgrim Tract Society Randleman, NC 27317 Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis 1. 50 dolarów w roku 1935 miało tę samą siłę nabywczą co 856,72 $ w roku 2013 [przyp. tłum.] Najbardziej niezwykła ryba Boża —Sonia A. Randall B óg stworzył między innymi pewną niezwykłą rybę. Posiada ona głowę konia, pyszczek mrówkojada, oczy jaszczurki, tułów pancernika, małpi chwytny ogon, torbę kangura i zdolność zmiany kolorów kameleona. Efektem jest zachwycające stworzenie zwane konikiem morskim (Hippocampus), opiewane przez artystów od wieków. W starożytnej mitologii greckiej istniała istota będąca pół–koniem i pół–rybą. Nazywano ją hippocampus (hippo znaczy „koń” i campus znaczy „potwór morski”). Dzisiaj tę samą nazwę naukowcy nadali konikowi morskiemu. Istnieje około trzydzieści pięć odmian tego gatunku na całym świecie, przeważnie w umiarkowanych i tropikalnych wodach przybrzeżnych. Poszczególne gatunki różnią się długością od półtora do trzydziestu centymetrów. Porównując konika morskiego z innymi rybami pływającymi głową do przodu, zastanawiacie się pewnie, jak one się poruszają w wodzie. Otóż dzięki mądremu zamysłowi Bożemu konik morski może pływać w pionie, używając przezroczystej płetwy grzbietowej w kształcie wachlarza. Porusza się ona tak szybko, że ledwie ją widać, co pozwala konikowi przemieszczać się z gracją, jakby bez wysiłku. Inne specjalne płetwy po bokach pomagają manewrować na boki. Konik porusza się w pionie dzięki torbie zwanej pęcherzykiem powietrznym, do którego wpuszcza powietrze i z którego je potem wypuszcza. Jednak większość czasu konik morski spędza w jednym miejscu, zmieniając kolory, żeby zlać się z otoczeniem. Za pomocą chwytnego ogona zawiniętego wokół wodorostu lub innego wygodnego obiektu, czeka na obiad płynący w postaci planktonu i rybich larw. Zasysa je do drobnego otworu gębowego na końcu pyszczka. Wypukłe oczy na bokach głowy pozwalają mu patrzeć w dwóch kierunkach jednocześnie. Inną zdumiewającą cechą koników morskich jest sposób wychowywania potomstwa. Matka składa do tysiąca jaj w torbie lęgowej, która znajduje się na brzuchu ojca. Młode wykluwają się w niej od dwóch do sześciu tygodni później i są tam karmione. Po wykluciu się wyglądają jak maleńkie kopie rodziców, są tak przezroczyste, że z zewnątrz widać ich bijące serduszka. Osiągnięcie dojrzałości zajmuje im około sześć miesięcy. Koniki morskie to bardzo egzotyczne stworzenia, a mimo to są zagrożone wyginięciem. W niektórych kulturach azjatyckich są cennym medykamentem, a także popularną ozdobą w akwariach. Często są łapane w sieci rybackie. Wiele ich gatunków już zostało wpisanych na listę zagrożonych gatunków, a obrońcy przyrody pracują nad uratowaniem tego wyjątkowego dzieła Bożego stworzenia. Zaczerpnięto z Partners, wrzesień 2013 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 27 “Taki sam grzech jak CZARY” M oje ręce mieszały kolejną porcję kruchych ciasteczek, lecz mój umysł zajmował się czymś innym. „To nie jest w porządku” – zrzędziłam cicho do łyżeczki soli, którą miałam właśnie wsypać do miski z masą – „Dlaczego nie mogę czasem zrobić tego, co chcę?”. Zaledwie dziesięć minut temu troje mojego rodzeństwa i ja wróciliśmy ze szkoły. Wiedziałam, że Emilka ząbkuje i ostatnio jest bardziej kapryśna, a mama wyglądała na zmęczoną. Zapytałam, czy mogę w czymś pomóc. Miałam nadzieję, że tym czymś będą wypieki, bo dzień wcześniej odkryłam nowy przepis, który chciałam wypróbować. I rzeczywiście. – Mogłabyś upiec trochę ciasteczek, Lusiu. Weźmiemy je ze sobą na spotkanie do wujka Tymoteusza – powiedziała mama. Zanim zdążyłam wtrącić słowo o moich nowo odkrytych ciasteczkach „świąteczna niespodzianka”, dodała: – Może zrób te kruche czekoladowe. Tata mówił, że znów ma na nie ochotę. – Ale mamo! – zaprotestowałam. – One są takie zwyczajne. Czy nie mogłabym zrobić „świątecznej niespodzianki”? – Możesz zrobić jedne i drugie, jeśli masz czas – odparła mama łagodnie. – Ale zacznij od czekoladowych. „Nie mam czasu zrobić jednych i drugich, bo muszę dokończyć zadanie domowe na jutro z matematyki i z angielskiego. Więc muszą być czekoladowe. Ale szkoda, że taka 28 Ziarno Prawdy • listopad 2015 duża dziewczyna jak ja nie może czasem zrobić tego, co chce. Na pewno mogę już podejmować samodzielne decyzje w takich sprawach jak ciasteczka” – myślałam. Przed moimi oczyma wciąż jawiła się wizja delikatnych, maślanych ciasteczek posypanych cukrem pudrem i oprószonych czekoladą, gdy nagle zadzwonił telefon. Wyłączyłam mikser i podniosłam słuchawkę. – Cześć, tu Krysia – ucieszyłam się, słysząc radosny głos po drugiej stronie. To była moja przyjaciółka. Mieszka daleko, ale zdążyłyśmy się już poznać listownie. – Słyszałam, że wasza rodzina planuje przyjechać w nasze strony na święta Bożego Narodzenia. Może byśmy się wtedy spotkały? Moja mama zaprasza ciebie i twoją kuzynkę Różę na kolację w niedzielę. Nie mogłam uwierzyć. To chyba jakiś sen, a ja nie mogłam o tym nawet marzyć! – Och, Krysiu! – zawołałam. – Z przyjemnością! Mogę oddzwonić po rozmowie z rodzicami? – Jasne! Mam nadzieję, że będziesz mogła przyjść! Odłożyłam słuchawkę podekscytowana. – Mamo! Gdzie jesteś? – wołałam, biegnąc przez przedpokój. Gdy odpowiedziała z pokoju chłopców, dodałam: – Krysia właśnie dzwoniła. Zaprosiła Różę i mnie na kolację w niedzielę. Mogę iść? Proszę! – Musisz zapytać tatę – odparła mama z uśmiechem. Jeszcze nigdy nie czekałam tak długo, aż minie osiemnasta. Kiedy tylko tata stanął w progu, natychmiast usłyszał moją prośbę. Nie odpowiedział od razu. Właściwie, to musiałam poczekać jeszcze całe trzydzieści pięć minut, aż skończyliśmy kolację. Z trudem przełykałam szarlotkę obawiając się, że tata może odmówić. – Możecie odejść od stołu – oznajmił tata, gdy wreszcie wszyscy, od czternastoletniego Jacka (który zawsze kończył pierwszy) do dwuletniego Darka (który zawsze kończył ostatni), zjedli kolację. Nie mogłam czekać już dłużej. – Tato, mogę jechać? Ojciec popatrzył na mnie łagodnie. – Zdecydowaliśmy z mamą, że jesteś jeszcze zbyt młoda na takie wycieczki. Łzy błyskawicznie napłynęły mi do oczu – zupełnie jak gorąca woda z kranu, którą właśnie zmywałam naczynia. Przez chwilę nie mogłam zebrać myśli, widząc jak mój piękny sen rozwiewa się niczym mgła. Nie widzącym wzrokiem patrzyłam przez okno, za którym słońce powoli ustępowało wieczornej szarówce. Dziesiątki buntowniczych myśli cisnęły mi się do głowy. „Dlaczego tata mi odmówił? Czy on nie wie, jak bardzo piętnastoletnia dziewczyna chce się zobaczyć ze swoją najlepszą przyjaciółką? Dlaczego ja nigdy nie mogę zrobić tego, co bym chciała?”. Moje siostry śpiewały. Drażniło mnie to. Chciałam im powiedzieć, żeby się uciszyły, szczególnie gdy śpiewały „Boży pokój doskonały”. Z pewnością robiły mi na złość, bo wiedziały, że w tym momencie daleko mi było do Bożego pokoju. Poirytowana do granic możliwości, pobiegłam się ukryć w zacisze swego własnego pokoju. W głębi duszy wiedziałam, że nie powinnam hodować w sobie takich myśli, lecz nie chciałam się do tego przyznać nawet sama przed sobą. Próbowałam jakoś zapomnieć o swym rozczarowaniu, pakując się na bożonarodzeniowy wyjazd. Cztery dni później srebrne dzwonki oznajmiły nasze wejście do małego sklepu tekstylnego. Zapach nowego materiału miło łechtał powonienie. Dla kobiet mieszkających z dala od miasta wizyta w takim sklepie jest rzadkością, więc staramy się korzystać z każdej nadarzającej się okazji wyjazdów rodzinnych. Przeglądając bele wzorzystego materiału, na jedną z nich zwróciłam szczególną uwagę. Był to piękny odcień różu w kratę, ukwiecony wspaniałymi różami. Od razu wiedziałam, czego chcę. – Kasiu! – trąciłam łokciem dwunastoletnią siostrę. – Spójrz na to! A gdybyśmy wszystkie miały takie sukienki? Jej oczy zabłysły, gdy zobaczyła piękny materiał, lecz zauważyłam na jej twarzy cień wątpliwości. – Tak, jest piękny – przyznała. Poszłam odszukać mamę. Wraz z dziewięcioletnią Krysią podziwiała właśnie lawendowy materiał w maleńkie, błękitne kwiatki. – Mamo, chodź i zobacz, jaki piękny wzór znalazłam! Taki, jaki ma Mela – powiedziałam, wspominając o mojej przyjaciółce. „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 29 Mama i Krysia przyszły ze mną do miejsca, gdzie stała Kasia, wciąż gładząc palcami pożądany przez nas materiał. Mama – jak zwykle praktyczna – zanim jeszcze spojrzała na belę, zapytała o cenę. – Pięćdziesiąt złotych za metr. Raczej drogo, prawda? – zauważyłam. – Tak – odparła mama, uważnie przyglądając się materiałowi. – Mogę go mieć? – brzmiało moje następne pytanie. – Nie sądzę. Te kwiaty są zbyt duże i rzucają się w oczy. – Mela ma taką sukienkę – wyjaśniałam, skoro te róże tak mamę gorszyły. – Wiem – tłumaczyła mama cierpliwie. – Tata i ja uzgodniliśmy, jak duże powinny być wzory materiałów na sukienki. Chcemy być pewni, że nie będą przekraczać granic kościelnej dyscypliny. – Nie kupimy żadnego z tych materiałów – dodała stanowczo. Gdy zostawiła mnie samą, żeby dokończyć zakupy, mój umysł znów zaczął się buntować: „To nie w porządku. Rodzice Meli kupili jej ten sam materiał. Moi są tacy surowi”. Poczułam lekkie pociągnięcie za rękaw. – Lusiu, tata i chłopcy chcą już jechać do domu – wołała mnie Krysia. Poszłam za nią cicho do samochodu. Płatki śniegu wirowały wokół mnie, a lodowaty wiatr przyprawiał mnie o dodatkowe dreszcze. Po powrocie do domu późnym popołudniem zaciągnęłam ciężką walizkę do swojego pokoju i rozpakowałam. Gdy znalazłam materiał, który mama kupiła mi zamiast tego różowego, myśli o niesprawiedliwości znów zaczęły cisnąć mi się do głowy. Wydawało mi się, że nigdy nie będę mieć tego, co chcę. Tego wieczoru nasza rodzina zebrała 30 Ziarno Prawdy • listopad 2015 się w salonie na wspólną modlitwę. Ojciec przeczytał fragment Pierwszej Księgi Samuela o nieposłuszeństwie króla Saula w sprawie Amalekitów. Moją uwagę przykuł werset 23: Gdyż nieposłuszeństwo jest takim samym grzechem, jak czary. „Czary! Na samą myśl dreszcz przeszedł mi po plecach. Nie, nigdy nie chciałabym w żaden sposób mieć do czynienia z czarami. To nikczemność! Ale co tam było napisane? Bunt jest jak czary? Tak, dokładnie tak”. Nagle stanęły mi przed oczami sceny z niedalekiej przeszłości: obrazy czekoladowych ciasteczek, zaproszenie na kolację i materiał w róże. To wszystko były sceny buntu. Nie pogodziłam się z decyzjami rodziców. To było tak, jakbym uprawiała czary! Wstyd i wyrzuty sumienia wzięły górę nad buntem, który tak długo nade mną panował – zbyt długo. – Przebacz mi, Panie – modliłam się z głębi skruszonego serca. – Przepraszam, że nie chciałam się poddać. Pomóż mi przezwyciężyć ducha buntu i chętnie wykonywać nawet to, co mi się nie podoba. Pokój wypełnił moje serce i w tym momencie zdałam sobie sprawę, że rodzice chcieli mi pomóc. Nie zawsze było im łatwo odmawiać moim prośbom. I wtedy zobaczyłam, jak wielkie błogosławieństwo dał mi Bóg – rodziców, którzy kochają mnie wystarczająco mocno, żeby czasem powiedzieć „nie”. Zaczerpnięto z Home Horizons Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Synu mój, słuchaj pouczenia swojego ojca i nie odrzucaj nauki swojej matki, bo one są pięknym wieńcem na twojej głowie i naszyjnikiem na twojej szyi!” Księga Przysłów 1,8–9 Kącik dla D zieci —Amy K. Litke – Mateusz, zabaw przez chwilę Rachelkę, a ja przygotuję jej mleko – zawołała mama z kuchni. Poszedłem do sypialni i stanąłem obok kołyski Racheli. Moja mała siostrzyczka płakała, bo była głodna. – Zaraz będzie mleczko – powiedziałem i podałem jej smoczek. Wypluła go. Rachela miała bezwładny kciuk w swojej prawej rączce. To mnie niepokoiło. Ten jej kciuk był pozbawiony kości, dlatego nie był sztywny. Z tego powodu Rachela nie potrafiła nic utrzymać za pomocą kciuka, ani chwycić. Nie była w stanie nic ścisnąć za jego pomocą. Zabawiałem ją grzechotką i robiłem do niej śmieszne miny. Ale nie dotykałem jej kciuka. Mama weszła z butelką. Pozwoliła Racheli chwycić swój palec palcami, które działały normalnie. Malutka przestała płakać. – Dzięki, że starałeś się ją zająć – powiedziała mama. Popatrzyłem w podłogę. Tak bardzo to się nie starałem. Nie chciałem dotykać bezwładnego kciuka. Kiedy moja siostrzyczka zasnęła, poszedłem do pokoju i bawiłem się moimi plastikowymi zwierzątkami w zoo. Ustawiłem je w rzędach. Mama przyszła obejrzeć moje zoo. – Całkiem ładne zoo – powiedziała mama i zaraz zapytała: – A czemu jeden tygrys leży na ziemi? – Ma złamaną nogę – wyjaśniłem. – Ale nie chcę go wyrzucać. On jest specjalny i potrzebuje mojej pomocy. – Cieszę się, że ma w tobie przyjaciela – powiedziała mama. Kiedy mama poszła zajrzeć do Racheli, ja postawiłem mojego tygrysa na stercie klocków. – Zobacz tygrysku, te klocki to skały. Powygrzewaj się teraz na słońcu – podarłem kawałki papieru i to miało być jego jedzenie. Mój tygrysek cieszył się, że ma takiego przyjaciela jak ja, bo potrzebował mojej pomocy. Rachelka znowu płakała. Kiedy mama przygotowywała jej mleko, popatrzyłem na moją siostrzyczkę. – Jesteś jak mój tygrysek – powiedziałem. – Pomogłem mu i jestem jego przyjacielem. Mogę też być twoim przyjacielem. Sięgnąłem do kołyski i dotknąłem jej „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 31 bezwładnego kciuka. Pozwoliłem jej chwycić swój palec jej paluszkami i to pomogło. Rachelka przestała płakać i zamrugała oczkami, patrząc na mnie. Mama wróciła z butelką. – Dziękuję, że zabawiłeś Rachelkę – mama pocałowała mnie w policzek. Popatrzyłem na nią z wielkim uśmiechem. Byłem taki zadowolony, że mogę być przyjacielem dla mojej wyjątkowej, malutkiej siostrzyczki. Zaczerpnięto ze Story Mates, marzec 2013 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Kukurydza, cegły i nowa sypialnia —Ida Shrock K eith mieszkał w Meksyku, w małym domku razem z trzema braćmi i czterema siostrami. Wokół domu wszędzie były pola kukurydzy. W nocy Keith często słyszał, jak 32 Ziarno Prawdy • listopad 2015 wiatr porusza liśćmi kukurydzy, a nad ranem do jego uszu docierały odgłosy włączających się zraszaczy i uderzenia kropel wody o kolby. Keithowi podobało się w Meksyku, pomimo że wiatr często nawiewał mu kurzu do oczu, a domek był tak mały, że trzeba było spać na podłodze. Kończyło się lato i nadchodziła jesień. Wkrótce pora deszczowa miała ustąpić wietrznej pogodzie, a Keith wraz z siostrami mieli rozpocząć kolejny rok szkolny. Potem przyjdzie czas na zbiory kukurydzy. – Cóż – powiedział tato podczas kolacji pewnego wieczoru. – Myślę, że tej jesieni zrobimy przybudówkę. Keith spojrzał na niego znad talerza pełnego fasoli. – Przybudówkę! – westchnął. – Czy będzie tam sypialnia dla nas, chłopaków? – Tak – odparł tato. – I jeszcze jedna dla gości. – Zaczniemy jutro? – zapytał Keith. – Nie. Poczekamy, aż skończą się deszcze i pójdziecie do szkoły. Wtedy poszukamy kogoś do wyrobu cegieł. – Jak długo to wszystko potrwa? – Skończymy najwcześniej po żniwach. Keith spojrzał przez okno na liście kukurydzy kołysane wiatrem. Były jasnozielone. Przed żniwami zbrązowieją i będą się łamać pod naporem wiatru. Trzeba jeszcze długo poczekać. Chłopiec myślał o swojej nowej sypialni każdego wieczoru przed snem. Myślał o niej każdego ranka podczas ubierania. Pierwszego dnia w szkole również. Czasami obawiał się, że tato zapomniał o tej przybudówce. Lecz za każdym razem, gdy o nią pytał, tato mówił, że ma nadzieję niedługo rozpocząć budowę. Pewnego dnia po powrocie ze szkoły Keith zobaczył, jak tato rozmawia z jakimś panem na podwórku. Mówili o przybudówce! O tym, ile cegieł trzeba będzie zrobić i gdzie ją postawić. Potem pan Pedro zaczął codziennie przychodzić i robić cegły. Keith spiesznie wracał ze szkoły, żeby zobaczyć, jak praca postępuje. Wkrótce poukładane rzędy cegieł przykryły podwórko, a Keith codziennie po szkole pomagał tacie je układać. Był tak przejęty rozmyślaniem o przybudówce, że nawet nie zauważył, gdy liście kukurydzy zaczęły robić się brązowe. Wracając ze szkoły, nie zwracał uwagi na to, jak kruszą się poruszane wiatrem. Pewnego dnia zobaczył na polu obok domu olbrzymi kombajn. Zaczęły się żniwa! Keith lubił obserwować kombajny i ciężarówki rozwożące zebraną kukurydzę. Lubił też, gdy mama pozwalała mu wchodzić na pole razem z siostrami i zbierać kolby kukurydzy, które tam zostały. Pewnego dnia mama dała mu duży worek. – Zbierz kukurydzę – poprosiła. – Sprawdź, czy uda ci się zebrać pół worka. Razem z siostrami poszedł na pole. Lubił czuć wiatr we włosach i cieszył się, że nie nawiewa mu kurzu do oczu. Fajnie było szukać kolb kukurydzy pod liśćmi i słyszeć, jak wpadają do worka. Do kolacji worek był już tak wypełniony, że Keith ledwo mógł go unieść. Nazajutrz mama mełła kukurydzę. Po powrocie ze szkoły Keith dostał od niej „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 33 mały czerwony młynek i przeszedł krótkie szkolenie. Ostrożnie powtarzał to, co pokazała mu mama, wrzucając garść pieczonej kukurydzy do młynka i pociągając za uchwyt. Z młynka wypływała miękka, żółta masa. Mama odmierzyła trochę masy i wlała do miski. – Zrobimy chleb kukurydziany – oznajmiła. Keith uśmiechnął się radośnie. Sam zapach mielonej kukurydzy sprawił, że poczuł się już głodny. – Pan Pedro uważa, że w tym tygodniu wszystkie cegły będą już zrobione – rzekł tata podczas kolacji. – A to znaczy, że wkrótce zaczniemy budowę. – Już prawie po żniwach – przypomniał Keith. – Pamiętasz, tato, że obiecałeś zakończenie budowy przed końcem żniw? – Masz rację – zgodził się tata. – Ale będziesz musiał jeszcze cierpliwie poczekać. Keith westchnął. – Wszyscy czekamy na przybudówkę – powiedział tata. – Ale byliśmy w tym małym domku szczęśliwi tak długo, że możemy poczekać jeszcze kilka tygodni. – Czasem jest mi niewygodnie spać na podłodze – odparł chłopiec. – I zmęczyłem się już codziennym zwijaniem mojej maty przed śniadaniem. – Wiem o tym. Biblia mówi jednak, że warto być cierpliwym. Zwijając swoją matę każdego ranka, uczysz się cierpliwości. Keith wciąż rozmyślał o cierpliwości, nakrywając stół do kolacji. Tata wyjął z piekarnika gotowy chleb, 34 Ziarno Prawdy • listopad 2015 a mama postawiła na stole miskę fasoli. – Przepraszam, że nie zdążyłam z kolacją na twój powrót – rzekła mama. – Nie ma sprawy – mąż uśmiechnął się do niej. – Chwila czekania nikogo nie boli. Keith rozmyślał o cierpliwości, stojąc w kolejce do mycia rąk. W przybudówce będzie też dodatkowa umywalka. Gdy wszyscy siedzieli już przy stole, tata pomodlił się, a mama rozdała kromki chleba i fasolę. Żółty chleb był jeszcze ciepły i pachniał orzechami. Przypomniał sobie, jak ciężki był worek, który przyniósł z pola i jak pracował nad mieleniem kukurydzy, raz po raz wrzucając nową porcję i przekręcając uchwyt. Ugryzł kawałek kromki. Jak dobrze smakował! Po kolacji pomógł zmywać naczynia i obierać kukurydzę. Przed spaniem wyciągnął swoją matę spod sofy i wyjął z szafy prześcieradło. Potem ukląkł do modlitwy. – Dziękuję Ci, Boże – mówił. – Dziękuję Ci za chleb z kukurydzy. Dziękuję, że mogliśmy ją zebrać i zmielić. Dziękuję za to, że niedługo zaczniemy stawiać przybudówkę. Dzięki Ci za moją matę i pomóż mi cierpliwie czekać, aż będę mógł się wyspać w łóżku. W imieniu Jezusa. Amen. Zaczerpnięto z Wee Lambs, listopad 2012 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „I widziałem umarłych, wielkich i małych, stojących przed tronem; i księgi zostały otwarte; również inna księga, księga żywota została otwarta...” Apokalipsa 20,12a Fragment K SIĄŻKI ZŁOŚĆ GORZKI OWOC I JEJ 1868 Pani Gladstone CZĘŚĆ PIERWSZA ROZDZIAŁ 1 KTO JEST TWOIM BLIŹNIM? P ewnego niedzielnego popołudnia grupka dzieci zebrała się wokół swojej nauczycielki. Właśnie skończyli czytać opowieść o miłosiernym Samarytaninie. Panna Herne kazała im zamknąć Biblię i zaczęła zadawać pytania, aby sprawdzić, czy uczniowie zrozumieli przeczytaną historię. Popatrzyła na małą Betty Smith – najmłodszą w klasie i zapytała: – Betty, możesz mi powiedzieć, kto jest dla ciebie bliźnim? – Tak – odpowiedziała Betty, zastanawiając się chwilę. – Pani Jones, moja sąsiadka. Po klasie rozszedł się chichot i starsza siostra Betty, Helen, która siedziała obok niej, szturchnęła ją z irytacją łokciem. – Ale jesteś głupia – mruknęła. „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 35 – Nie, Betty nie jest głupia – powiedziała nauczycielka, która usłyszała jej słowa. – Pod jednym względem ma rację. Nasz bliźni to również każdy żyjący blisko nas sąsiad, jednak zanim zadam więcej pytań, chciałabym, żebyście posłuchali, kiedy będę wyjaśniać przypowieść w kilku słowach. Jezus mówi nam, że pewien człowiek podróżował z Jerozolimy do Jerycha. Nie wiemy, jakiej był narodowości, ani jaki miał status społeczny, ale najprawdopodobniej był Żydem. Droga była niebezpieczna i nawiedzana przez rozbójników, którzy tylko czyhali, jakby tu zaatakować wędrowców. Ten człowiek szedł sobie spokojnie drogą, kiedy został zaatakowany. Rozbójnicy podarli na nim ubranie i dotkliwie go pobili, a nie znalazłszy przy nim nic więcej, zostawili go na wpół martwego. – Kiedy on leżał nieprzytomny, akurat obok przechodził kapłan; może wracał ze świątyni po odprawieniu modlitw. Chciałoby się pomyśleć, że człowiek, który właśnie czcił Boga, będzie miał na pewno miłosierdzie dla chorych i cierpiących, ale nie; choć Prawo Mojżeszowe nakazywało mu pomagać tym, którzy mają kłopoty, on nie zastosował się do tego. Gdy tylko jego wzrok spoczął na rannym, zaraz przeszedł na drugą stronę i pewnie sobie pogratulował, że nie dał się w to wciągnąć. Następnie przechodził Lewita; popatrzył na cierpiącego, może nawet go dotknął, żeby się przekonać, jak poważnie jest ranny; ale oczywiście, jako wyższy rangą od podróżnika, przeszedł także na drugą stronę i poszedł dalej. – W jakiś czas później pojawił się na drodze Samarytanin, który należał do narodu, który Żydzi mieli w pogardzie i nienawiści. Na widok rannego ogarnęło 36 Ziarno Prawdy • listopad 2015 go głębokie współczucie i pomyślał sobie: Jak mogę mu pomóc? Podszedł do obcego, aby zbadać jego stan – nie z ciekawości – ale po to, żeby zdecydować, jak można się nim najlepiej zająć. Podniósł go delikatnie, orzeźwił winem, opatrzył jego rany tak, jak najlepiej umiał, posadził go na własnego osła i poprowadził ostrożnie do gospody przy drodze. Pozostał tę noc z rannym, a nazajutrz, zanim odjechał w dalszą drogę, zostawił oberżyście pieniądze, mówiąc: „Opiekuj się nim a cokolwiek więcej wydasz, zwrócę ci, wracając”. To wszystko Samarytanin uczynił z miłości, a nie po to, by otrzymać zapłatę za swoją dobroć. Następnie nasz Zbawiciel zwrócił się do uczonego w Piśmie i zapytał: „Który z tych trzech ludzi był bliźnim tego, który padł ofiarą rozbójników?”. Uczony odparł: „Ten, który okazał miłosierdzie”. A teraz Betty, umiesz powiedzieć, kto jest twoim bliźnim? – Ja wiem – zgłosiła się Helen. – Ja też – wtórowało kilka głosów. – Nie dzieci, ja nie chcę waszych odpowiedzi, tylko pytam Betty i chciałabym, żeby się zastanowiła, zanim odpowie. Betty zawahała się przez chwilę i powiedziała: – Każdy, kto pomaga w biedzie. – Zgadza się, Betty. A teraz moje kochane dzieci, pomyślcie, kiedy wy możecie zachować się jak miłosierny Samarytanin. Żadne z was nie jest na to zbyt młode. Chrystus jest naszym dobrym Samarytaninem. On okazał nam miłosierdzie, kiedy byliśmy martwi w naszych grzechach i przewinieniach, i tak samo, jak On nas miłuje, i my powinniśmy okazywać miłość naszym bliźnim. Dzieci słuchały uważnie wyjaśnień swojej nauczycielki, a kilkoro z nich odpowiedziało na dalsze jej pytania tak, jakby zrozumiały całe przesłanie tego nauczania; szczególnie Helen Smith, która odpowiadała po namyśle, podczas gdy jej siostra, Betty, szybciej mówiła niż myślała. Kiedy panna Herne wracała do domu tego niedzielnego popołudnia, pomyślała: „Jak bardzo różnią się od siebie dwie siostry – Helen i Betty! Helen była tylko rok starsza od swojej siostry, a wyprzedzała ją bystrością, jakby miała dwa razy tyle lat. Była też bardzo pracowita. Oj, gdyby wszyscy moi uczniowie byli jak Helen Smith, z jaką przyjemnością przeprowadzałabym lekcje w szkole niedzielnej. Jak głęboko prawdziwe jest to, że Bóg nie patrzy tak jak człowiek; On patrzy na serce, kiedy my raczej oceniamy według zachowania, dlatego też formułujemy często błędne opinie o innych. Helen i jej siostra Betty wracały razem do domu. Przechodząc przez wąską uliczkę, mijały małą dziewczynkę, która wyglądała na bardzo wystraszoną i zmartwioną. Miała na sobie podartą sukienkę i dziurawe buty, jej czepek był tak mały, że nie trzymał się głowy, opadając na ramiona i odsłaniając bladą, choć czystą buzię. Miała łzy w oczach, choć próbowała to ukryć, czując się nieswojo w obecności dwóch dobrze ubranych dziewczynek; jej uczucie zakłopotania potęgował fakt kalectwa. Jej plecy były tak zgięte, że chyba tylko ktoś wyjątkowo obojętny mógłby przejść obok niej bez współczucia z powodu jej widocznego niedomagania. Betty z natury miała miękkie serce i nie potrafiła pójść dalej bez zainteresowania się zmartwieniem dziecka. – Co ci jest, dziewczynko? – zapytała szybko, bez szukania aprobaty swojej siostry, która być może byłaby temu niechętna. – Zgubiłam się – odpowiedziało kalekie dziecko ze smutkiem. – Nie umiem znaleźć drogi powrotnej do domu, gdzie mieszkam i jestem już bardzo zmęczona. – Gdzie mieszkasz? – zapytała ostro Helen. – Na King’s Yard, z prawej strony Henry Street – odparło dziecko wyraźnie przestraszone. – Henry Street? Jesteś bardzo daleko od tego miejsca – powiedziała Helen szorstko. – Musisz zawrócić w lewo przy pierwszej latarni i zapytać tam znowu o drogę. Nietrudno się zorientować, o ile nie jesteś tępa. Nie powinnaś wypuszczać się sama, jak nie znasz drogi. No już, nie rycz, nikt przecież nie zrobi krzywdy komuś takiemu jak ty – tu Helen zerknęła znacząco na swoją własną ładną sukienkę, a następnie na żałosne stworzenie stojące przed nią. Kalekie dziecko próbowało powstrzymywać łzy i jej smutne „dziękuję bardzo” przeszyło Betty współczuciem. – Dziewczynko, pójdę z tobą kawałek – powiedziała. – Na pewno w każdym razie doprowadzę cię do właściwej drogi, którą od razu trafisz na Henry Street. Weź mnie za rękę i chodźmy. – Co za pomysł! – żachnęła się Helen. – Nie musisz jej pokazywać drogi. Jeżeli jest taka głupia, żeby płakać, zamiast posłuchać moich wskazówek, to niech się męczy! Chodź szybko, bo spóźnimy się do domu. Zostaw już tego bachora; pewnie to dziecko jakiegoś żebraka, inaczej nie nosiłaby takich łachmanów. Jednak Betty nie przejęła się słowami siostry. „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 37 – Idź beze mnie, Helen. Nie zajmie mi to dużo czasu; będę tak szybko, jak się da i mama się nie pogniewa, jeżeli zdążę przed piątą. Powiedz jej, dokąd poszłam, chyba że chcesz iść z nami. – Co to, to nie! – powiedziała Helen, podnosząc głowę wysoko. – Nie mam upodobania w przedłużaniu sobie drogi do domu. Ty też nie powinnaś tego robić; lepiej wracaj do domu, Betty, a to dziecko sobie świetnie poradzi bez ciebie. Betty potrząsnęła głową i pozostała nieugięta przy swojej decyzji, więc jej siostra poszła sama do domu, a ona wzięła małą za rękę i poprowadziła ją we właściwym kierunku. Po drodze dziewczynki rozmawiały ze sobą i kaleka dziewczynka opowiedziała Betty, że mieszka w King’s Yard zaledwie od niedawna i prawie nie wychodzi sama na ulicę, ponieważ z powodu garbatych pleców chłopcy czasem śmieją się z niej. Z tego powodu prawie nie zna sąsiedztwa. – Zawsze byłaś kaleką? – zapytała Betty. – Odkąd pamiętam. Moja mama upadła ze mną na rękach i bardzo mocno uszkodziłam sobie kręgosłup. Nigdy od tamtej pory się nie poprawiło i, niestety – mój garb się powiększa coraz bardziej z każdym rokiem. Lekarze mówią, że nie czeka mnie nic dobrego. – Ojej! – powiedziała poruszona Betty. – To straszne. Musi być ci bardzo ciężko z tym żyć. – Da się wytrzymać – odparła mała dziewczynka, nieco rozweselona. – I nie zwracałabym na to wielkiej uwagi, gdybym mogła robić to, co inne dzieci, ale nie mogę się bawić, bo szybko się męczę i mama mówi, że nie będę nigdy na tyle silna, żeby iść na służbę. A nawet, gdybym mogła pracować, żadna pani nie przyjęła 38 Ziarno Prawdy • listopad 2015 by takiej garbatej służącej jak ja. – Ale w takim razie czemu nie mogłabyś zostać na przykład krawcową, jak moja mama? Mama szyje suknie dla wielkich pań, a ja pójdę w jej ślady, gdy dorosnę – powiedziała Betty. – Czy twoja mama też umie szyć suknie? – Nie, chyba nie umie, choć posługuje się igłą z wielką wprawą – powiedziała mała dziewczynka. – Ona jest praczką i jej ręce są już zbyt szorstkie do takiej delikatnej pracy. Poza tym mama zazwyczaj wraca do domu tak zmęczona, że wieczorami na nic już nie ma siły. Ale nie przeżylibyśmy, gdyby mama tak nie pracowała – dodała za smutkiem. – Czy twój tata nie żyje? – zapytała Betty. – Żyje, ale jest tak chory, że nie może pracować. Miał wypadek kilka miesięcy temu i nie pracuje od dłuższego czasu. Kiedyś powodziło nam się lepiej, bo mieliśmy nasz własny mały domek z takim ślicznym ogródkiem, a ja miałam swoją własną grządkę. Obsiewałam ją nasionami co roku, a na środku rósł piękny krzew różany z wieloma białymi różami i pąkami. To był mój ukochany krzew, ale musiałam go zostawić. Często o nim myślę i przypominam sobie ten cudowny, słodki zapach – kiedy tak nieraz siedzę w naszych ciemnych, ciasnych pokoikach, z których nie widać żadnych zielonych drzew ani róż. – Masz siostry? – Tak, mam dwie siostry; obie młodsze ode mnie. Opiekuję się nimi, kiedy mama wychodzi do pracy. – A dzisiaj gdzie byłaś? – zapytała Betty, której chyba wydawało się, że jako tymczasowa opiekunka małej dziewczynki miała prawo ją przepytywać. – Wyszłam tylko na mały spacer – odparła dziewczynka. – Mama powiedziała, że dobrze mi to zrobi, bo cały dzień bolała mnie głowa. – Czyli do szkółki niedzielnej też nie chodzisz? – Nie. – A mama gdzie chodzi w niedzielę? – Nigdzie. Tak się cieszy, że może być cały dzień w domu, bo jest tyle do zrobienia. Czasem kładzie moje siostry do łóżek, kiedy musi wyprać ich flanelowe halki. Czasem pierze swoje własne ubranie albo szoruje podłogi w naszych pokojach. Mamy często smakołyki w niedzielę; jeżeli mama ma dużo pracy przez tydzień i zarobi sporo, to kupuje kawałek mięsa na obiad. – A czy wiesz o tym, że to źle pracować w niedzielę? – zapytała Betty. Nikt nie powinien prać ubrań ani szorować podłóg w dzień święty. Powinniśmy czytać Biblię, pójść do kościoła i do szkoły niedzielnej i myśleć o dobrych rzeczach. Nikt ci tego wcześniej nie powiedział? – Tak – rzekła kaleka dziewczynka powoli. – Słyszałam już o tym. Wiem, że bogaci ludzie chodzą do kościoła i czytają Biblię, ale biedacy nie mają czasu, żeby być dobrymi. – Czemu? Przecież biedne dusze potrzebują tego samego, co bogate. – Tak, pewnie racja – powiedziało dziecko trochę rozkojarzone, jakby jej ta sprawa zbytnio nie zajmowała. – Właśnie tak – powtórzyła Betty. – A moja nauczycielka zawsze nam mówi, że nasze dusze są cenne w oczach Boga i że powinniśmy więcej o nich myśleć niż o ciałach. – Ale nikt tak nie robi – stwierdziło dziecko. – Ależ nieprawda. Wielu ludzi tak robi; a jeśli jesteśmy beztroscy, nie powinniśmy tacy być. Jak możemy pójść do nieba, jeśli nie czytamy Biblii, która nam mówi, jak tam się dostać? Garbuska westchnęła i wyglądała na bardzo zmęczoną, podczas gdy Betty ciągnęła dalej: – Nasza nauczycielka mówi, że jeśli kochamy Jezusa, to będziemy też chcieli chodzić do szkoły niedzielnej i na nabożeństwo, i będziemy chcieli uczyć się o Bogu. Że będziemy też szanować niedzielę, bo wtedy nie pracujemy, a możemy odpocząć i uczyć się o naszym Zbawicielu. Kochasz Jezusa? – zapytała łagodnie. – Nie – odparła mała dziewczynka, całkiem zaskoczona pytaniem. – Prawie nic o Nim nie wiem. – A może byś przyszła do szkółki niedzielnej, żeby się o Nim dowiedzieć? Panna Herne opowiada nam o Jezusie w każdą niedzielę. O tym, co robił na świecie – przywracał słuch głuchym, wzrok ślepym, mowę niemowom i uzdrawiał takich ludzi jak ty. – Chciałabym, żeby mnie uzdrowił i zabrał mój garb, i żebym mogła być jak inne dziewczynki – rozmarzyło się dziecko. – Uzdrowiłby cię, gdybyś żyła za Jego czasów i uwierzyła w Jego naukę – wyjaśniła Betty. – On wie, co jest dla ciebie dobre. Panna Herne mówi, że jeśli Go prosimy o cokolwiek, dostaniemy to, jeśli to jest dla nas dobre i że On nas kocha i troszczy się o nas i jest naszym najlepszym przyjacielem. Przyjdziesz do szkółki niedzielnej i posłuchasz naszej nauczycielki? Ona powie ci to lepiej niż ja. – Mogłabym chyba, gdyby... – Gdyby co? – zapytała Betty gorliwie. – Gdybym mogła sobie pozwolić na „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 39 porządniejsze ubranie. Ale to nie wszystko. – A co jeszcze? – Jestem tak pokrzywiona, że dziewczynki będą się ze mnie śmiać. – Skąd! – zaprotestowała Betty oburzona. – Jak mogłyby być tak okrutne, a poza tym nie będą miały śmiałości przy pannie Herne. Jeśli twoje ubranie będzie czyste, to jakie znaczenie ma to, że jest stare? Jeśli chcesz pójść ze mną, to przyjdę po ciebie w następną niedzielę. – Daleko jest do tej szkoły? – Niedaleko od twojego domu, bo możemy pójść na skróty. – Zapytam mamę – odpowiedziała dziewczynka. – A jeżeli mogę pójść z tobą, to nie będę się tak przejmować. O, jest Henry Street. Dziękuję, że mnie odprowadziłaś. Jesteś bardzo miła. I widzę moją mamę, jak idzie w naszym kierunku. Pewnie zastanawia się, gdzie byłam. Porozmawiasz z nią? – Nie. Wolałabym nie – spłoszyła się Betty. – Może kiedy indziej zajrzę do was i poznam też twoje siostry. Betty była skromna i nie chciała, by mama dziewczynki dziękowała jej za opiekę nad swoją kaleką córeczką. Zawróciła pośpiesznie w kierunku domu, zapytawszy jednak wcześniej o imię swojej podopiecznej. – Luiza Hall – odpowiedziała dziewczynka. Gdyby to Luiza usłyszała w niedzielę wyjaśnienie przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, nie miałaby problemu z odpowiedzią na pytanie: „Kto jest twoim bliźnim?”. 40 Ziarno Prawdy • listopad 2015 ROZDZIAŁ 2 POZORY A RZECZYWISTOŚĆ Helen szybko dotarła do domu, zastając w salonie niespodziewanego gościa. Był to pan Holt, jej dziadek, który mieszkał trzy kilometry dalej. Właśnie postanowił wpaść na podwieczorek do swojej córki, która była wdową od czterech lat. Helen skoczyła w kierunku dziadka, żeby go ucałować, po czym zwróciła się do mamy, aby odpowiedzieć na jej pytanie o Betty. – Wkrótce tu będzie, mamo. Spotkała małą żebraczkę w drodze ze szkoły, która twierdziła, że zgubiła drogę. Daję głowę, iż trochę przesadzała, ale Betty była tak naiwna, że jej uwierzyła i postanowiła zaprowadzić ją do domu. – Powiedziałbym raczej, że była to uprzejmość z jej strony – odezwał się pan Holt z powagą, ponieważ nie spodobał mu się ton wypowiedzi Helen. – Może i tak – odparła Helen – tylko że ta mała była kaleką i to tak biedną, że mnie by było wstyd się z nią pokazywać; no ale Betty na to nie zważa. Pewnie nawet z kominiarzem by się pokazała, gdyby ją poproszono. – Dosyć już, Helen!– powiedziała mama. – Za dużo słów. Bierz swój kapelusz i płaszcz, bo zaraz podaję herbatę. – Helen szybko rośnie – zauważyła pani Smith, zwracając się do swego ojca, kiedy zamknęły się drzwi za jej córką. – Tak – zgodził się pan Holt – jest coraz wyższa, ale nie jestem pewien, czy coraz mądrzejsza. – Ma wiele wad; lubuje się w ubraniach i bardzo się boi, żeby koleżanki jej nie wyśmiały. Ale jest też zdolna i bystra, jeśli chodzi o książki. I uczy się naprawdę, podczas gdy Betty o swojej nauce głównie myśli – mówiła pani Smith. – Nauka nie jest najważniejszą rzeczą w życiu, córeczko – stwierdził pan Holt z zadumą. – To prawda, drogi ojcze. Wiem, że nie jest i nieraz tak sobie myślę, że chociaż Betty nie jest tak zdolna jak Helen, to za to jest bardziej życzliwa i uczynna, i zawsze gotowa do pomocy komuś w potrzebie na tyle, na ile potrafi. Chciałabym jednak, żeby ją bardziej ciągnęło do wiedzy. To mówiąc, pani Smith opuściła pokój i poszła do kuchni sprawdzić, czy woda na herbatę już się zagotowała. W międzyczasie wysłała Helen, żeby dotrzymywała towarzystwa dziadkowi, zaś sama zajęła się przygotowaniem kanapek na podwieczorek. Pan Holt przepytał swoją wnuczkę na temat lekcji, której panna Herne uczyła dzieci tego niedzielnego popołudnia, a ona wszystko sprawnie mu zrelacjonowała. Zapamiętała poprawnie istotę nauczania i tak rezolutnie odpowiadała, że jej dziadek nabrał pewności, iż dziewczynka zrozumiała przypowieść o dobrym Samarytaninie i miał tylko nadzieję, że zacznie ona stosować jej sens w codziennym życiu. – Czy ty będziesz taka jak ten dobry Samarytanin – zapytał – i będziesz pomagać ludziom w potrzebie? Helen nie paliła się bardzo do odpowiedzi; sumienie mówiło jej, że zrozumiała i zapamiętała lekcję biblijną ze szkoły niedzielnej, albowiem miała dobrą pamięć, jednak nie chciała stosować jej w życiu. Inni jej specjalnie nie obchodzili – czy byli szczęśliwi, czy zgnębieni – nie miało to dla niej znaczenia. W głębi serca wiedziała, że bliżej jej do kapłana i lewity, którzy przeszli na drugą stronę. Jednak tak przywykła do zagłuszania głosu sumienia, że odpowiedziała z pozornym zainteresowaniem: – Obawiam się, drogi dziadku, że niewiele jestem w stanie zrobić dobrego w tak młodym wieku; na pewno w przyszłości będę starała się pomóc innym. – Na to nikt nie jest za młody, Helen. Jest wiele dobrych uczynków, które można spełniać wobec swoich bliźnich. Możesz pożyczać książki czy zabawki dzieciom w szkole. Możesz powiedzieć ciepłe słowo i zachęcać tych, którzy nie są tacy zdolni w nauce jak ty. Możesz być czuła wobec swojej mamy i starać się oszczędzać jej trosk. A jeśli spotkasz obdartą dziewczynkę na ulicy, która płacze, bo się zgubiła, możesz wziąć ją za rękę, okazać współczucie i zaprowadzić do matki. Myślałem, że pamiętasz te słowa Biblii: „Kto jest wierny w najmniejszej rzeczy, będzie też wierny w dużej; kto jest niesprawiedliwy w najmniejszej rzeczy, będzie też niesprawiedliwy w dużej”. Jaka jesteś teraz, taka też będziesz w przyszłości i dlatego tak ważne jest, żebyś miała właściwe zrozumienie i właściwe uczucia, kiedy jesteś jeszcze młoda. Cieszę się, że tyle zrozumiałaś z Biblii, Helen, ale chciałbym, żebyś próbowała wdrażać Słowo Boże w swoje czyny. Helen poczuła wielką ulgę, słysząc kroki siostry w drzwiach. Betty weszła do domu zziajana, bo bardzo się śpieszyła z powrotem. – Co słychać, mała kobietko? – zapytał łagodnie dziadek. – Słyszałem, że poszłaś odprowadzić kaleką dziewczynkę, która się zgubiła. Betty była zbyt zdyszana, żeby od razu odpowiedzieć, ale posłała dziadkowi promienny uśmiech i po chwili zaczęła opowiadać: – Nie wiedziałam, dziadku, że tu jesteś, a to była taka biedna mała dziewczynka „...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was, którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18 41 i tak nieszczęśliwa, więc po prostu czułam, że nie mogę jej zostawić. Była mniejsza ode mnie i chyba młodsza; taka nieśmiała i przestraszona. Nie znalazłaby nigdy drogi do domu, gdybym jej nie pomogła. – Słusznie zrobiłaś, pomagając jej – ucieszył się dziadek. – Zawsze bądź uczynna, Betty, w małych rzeczach. Czy to dziecko było takie biedne? – Oj tak! – odparła Betty. – Miała takie stare buty i zniszczony płaszcz; i jeszcze – pomyśl dziadku – chłopcy się z niej naśmiewają na ulicy i pokazują palcem, bo jest tak zdeformowana i kaleka. Czy to nie podłe? Miała czystą buzię i powiedziała, że jej rodzicom kiedyś lepiej się powodziło i wtedy mieli piękne drzewko różane, które rosło w ich własnym, małym ogródku, gdy mieszkali na wsi. Krok po kroku, Betty opowiedziała dziadkowi całą swoją rozmowę z Luizą, a na koniec dodała: – I obiecała, że pójdzie z nami za tydzień do szkółki niedzielnej. „Akurat! Z nami!” – pomyślała Helen. „Nigdzie nie idę z tą łachmaniarą; jeszcze Alicja Howes i Mary Eames pomyślą, że to moja krewna. Już ja nagadam Betty, kiedy zostaniemy same”. – Na pewno musiałaś zrozumieć, ponieważ zachowałaś się jak bliźni wobec małej Luizy. Prawda? Pani Smith zawołała wszystkich troje do kuchni, więc Betty tylko skinęła głową w odpowiedzi. Rodzina zgromadziła się wokół stołu i w czasie podwieczorku pan Holt opowiedział swojej córce i wnuczkom o pewnej młodej dziewczynce, która mieszka niedaleko jego domu i właśnie jest bliska śmierci. I choć ma tylko dwanaście lat – dodał starszy pan – czyli dokładnie tyle, ile ty, Betty, wierzy w Jezusa i całkiem Mu ufa; przyjęła od Niego zbawienie. Betty słuchała z wielką uwagą, a Helen tylko udawała, że bardzo bierze sobie do serca słowa dziadka, lecz w tym czasie jej myśli szybowały gdzie indziej. Wyobrażała sobie właśnie nowy czepek i pelerynę swojej przyjaciółki, Mary Eames, zastanawiając się, czy nie udałoby się namówić mamę, żeby jej też kupiła nowy czepek i pelerynę jeszcze przed niedzielą, tak żeby wypadła bardziej elegancko niż Mary. Miała silne postanowienie, żeby mocno na mamę naciskać, choć nie była przekonana, że się uda. Pan Holt posiedział z nimi jeszcze tylko chwilę po podwieczorku, ponieważ Kiedy te wszystkie myśli przelatywały miał kawałek drogi do domu. Helen była przez głowę Helen, w międzyczasie ona zadowolona, że wreszcie pozbędzie się toCHAPTER 11 dziadka i jego wykładów, gdy sama uśmiechała się wdzięcznie do swojego warzystwa tymczasem Betty myślała: „Jak przyjemnie dziadka i udawała zainteresowanie relacją się słucha dziadka, który jest taki dobry siostry. – A teraz powiedz mi, Betty – zwrócił się i wszyscy go kochają. Mam nadzieję, że do niej dziadek – czy zrozumiałaś rozdział kiedy dorosnę, będę jak on”. z Ewangelii, który dzisiaj omawialiście —ciąg dalszy nastąpi w szkole niedzielnej? – Tak, dziadku, panna Herne wyjaśniFragment książki Helen; or Temper and Its Consequences Dobro publiczne ła nam to tak jasno, że całkiem dobrze Przekład na język polski: Krzysztof Dubis zrozumiałam. 42 Ziarno Prawdy • listopad 2015 Dajcie Panu chwałę! Dajcie Panu chwałę, Dajcie Panu chwałę, Bo nas wykupił świętą krwią! O, dajcie Panu chwałę! Dajcie Panu chwałę, Dajcie Panu chwałę, Duchem nas chrzci i ogniem Swym. O, dajcie Panu chwałę! O, dajcie Panu chwałę! O, dajcie Panu chwałę! Wysoko ceń, gdy cierpisz Zań! O, oddajcie Panu chwałę! O, dajcie Panu chwałę! O, dajcie Panu chwałę! Przez ciemną noc ty wiarą idź! O, oddajcie Panu chwałę! —Pieśń nr 11, Spiewnik Pielgrzyma Zbawienie A to czyńcie, wiedząc, że już czas, że już nadeszła pora, abyście się ze snu obudzili, albowiem teraz bliższe jest nasze zbawienie, niż kiedy uwierzyliśmy (Rz 13,11) Oto dziś jest dzień zbawienia – mówi apostoł Paweł. Tak, ponieważ teraz jest Dzień Sądu. Nie ma widocznego zgromadzenia narodów, żadnego widzialnego oddzielenia kozłów od owiec... a jednak, każdego dnia, o każdej godzinie, pośród tej niezliczonej rzeszy ludzkich istnień na tym świecie, ta poważna przypowieść staje się prawdą. Po trochu, stopniowo – jedni ludzie odchodzą od tego, co prawe, odchodzą od Boga. Coraz dalej od pokoju i od błogosławieństwa, a inni z kolei wznoszą się coraz wyżej, do szlachetniejszego życia, do którego wszelka ludzka istota została powołana. Bracia i siostry – jakiego wyboru dokonujecie Wy? —Brooke Herford Przekład na język polski: Krzysztof Dubis