Listopad

Transkrypt

Listopad
I
A
R
N
O
Z RAWDY
P
W TYM
Czasopismo chrześcijańskie · listopad 2015 · Nie na sprzedaż
Numerze
Podróżując z apostołem Pawłem
Mentalność Naamana
Oczyszczanie duszy
Błogosławieństwa ze strony starszych osób
Najbardziej niezapomniane dziękczynienie
Ziarno Prawdy
Spis
Wydawca:
Treści
Christian Aid Ministries
PO Box 360
Berlin, OH 44610 USA
Wydawane w Polsce
przez:
Międzynarodowa Misja
Anabaptystyczna
ul. Miłosza 8
05–300 Stara Niedziałka
[email protected]
www.ziarnoprawdy.pl
Komitet wykonawczy:
David Troyer | Paul Weaver
Roman B. Mullet
James R. Mullet
Philip Troyer | Eli Weaver
Komitet rewizyjny:
Ernest Hochstetler
Perry Troyer
Johnny Miller
Clay Zimmerman
Fred Miller
Redaktor naczelny:
Alvin Mast
Zastępca redaktora
naczelnego:
James K. Nolt
Skład komputerowy:
Kristi Yoder | SuAnn Troyer
Paweł Szczepanik
Korektorzy:
Jolanta Ławrynowicz
Szymon Matusiak
Zdjęcie na okładce:
iStockphoto
Czasopismo jest bezpłatne.
Dobrowolne ofiary można wpłacać
na nasze konto:
Fundacja „Dziedzictwo”
ING Bank Śląski nr:
91 1050 1894 1000 0022 9084 2752
© 2015 Całość niniejszej
publikacji ani żadna jej część
nie może być reprodukowana
bez pisemnej zgody
Christian Aid Ministries.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
www.christianaidministries.org
Atykuł wstępny
Podróżując z apostołem Pawłem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3
Nauczanie
Krótkie rozważanie na temat umiaru i powściągliwości. . . 5
„Poddawajcie samych siebie próbie,
czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie” . . . . . . . . . . . 7
Mentalność Naamana. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
Dla rodziców
W dowód wdzięczności mojej żonie . . . . . . . . . . . . . . . .
Wybór przyjaciół. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Jak sobie radzić z poczuciem winy. . . . . . . . . . . . . . . . . .
Służenie z niechęcią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
11
12
14
16
Część historyczna
Przysięgi i sprawy sądowe. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17
Oczyszczanie duszy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19
Część praktyczna
Prostota w naszych domach. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21
Cuda stworzenia: kości. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22
Błogosławieństwa ze strony starszych osób . . . . . . . . . . . 23
Dla młodzieży
Najbardziej niezapomniane dziękczynienie. . . . . . . . . . . 25
Najbardziej niezwykła ryba Boża. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27
„Taki sam grzech jak czary”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28
Kącik dla dzieci
Rączka Racheli. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31
Kukurydza, cegły i nowa sypialnia. . . . . . . . . . . . . . . . . . 32
Fragment książki
Złość i jej gorzki owoc (część pierwsza). . . . . . . . . . . . . . 35
Poezja
Oddajcie Panu chwałę!. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43
Ostatnia strona
Zbawienie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44
„Teraz idź, napisz to wobec nich na tablicy
i utrwal to w księdze, i niech to będzie
na przyszłość świadectwem wiecznym.”
Księga Izajasza 30,8
Artykuł
WSTĘPNY
Podróżując z apostołem Pawłem
—James K. Nolt
K
ościół w Antiochii, gdzie wierzący po raz pierwszy zostali nazwani
chrześcijanami, działał potężnie,
wspierając pracę misyjną w całym imperium
rzymskim. A gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi
Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich
powołałem (Dz 13,2). Zajrzyjmy Pawłowi
przez ramię i przyjrzyjmy się kilku scenom,
w których Duch Święty posyła, wyposaża
i troszczy się o swoje „naczynie wybrane” do
głoszenia Ewangelii.
Dla Barnaby podróż na Cypr, do swej ojczyzny, wraz z Pawłem i Janem Markiem,
musiała być szczególnie interesująca. Nie
była to jednak wakacyjna przejażdżka. W
Pafos przyjęto ich częściowo pozytywnie,
a częściowo negatywnie: Pewien żydowski
czarownik i fałszywy prorok gwałtownie
sprzeciwiał się zwiastowaniu Pawła , lecz
mimo to roztropny prokonsul Sergiusz Paweł uwierzył Ewangelii. Apostoł musiał doznać szczególnej zachęty widząc, jak osoba
na tak wysokim stanowisku odnajduje nowe
życie w Jezusie Chrystusie (Dz 13,6–12).
Również dzisiaj Bóg wzywa do pokuty ludzi
ze wszystkich sfer.
Kamienie leciały w stronę Pawła ze wszystkich stron, uderzając go w głowę, w piersi,
w plecy, w nogi! Wrogowie nie przestawali
do momentu, aż stwierdzili, że ich ofiara nie
żyje. Jak to się mogło stać w Listrze? Bóg
posłużył się tam Pawłem podczas uzdrowienia kalekiego mężczyzny, a lud – widząc
ten cud – chciał obwołać Barnabę Zeusem
i Pawła Hermesem, oddając im chwałę jako
rzymskim bogom. Lecz Paweł sprzeciwił się
temu, wzywając ich do odwrócenia się od
tych marnych rzeczy do Boga żywego. Wkrótce
jednak mściwi Żydzi z niedalekiej Antiochii
i Ikonium zmienili nieprzewidywalny tłum
w żądną krwi hałastrę. Bóg jednak nie pozwolił Pawłowi umrzeć, ponieważ miał dla
niego jeszcze wiele pracy. Chociaż uczniowie, którzy go otoczyli, zaczęli go już opłakiwać, on mimo to wstał i poszedł z nimi do
miasta (Dz 14,8–20). Nasz los jest tak samo
w rękach Boga.
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
3
Wiele lat później Paweł znów podróżował
przez rejony Derbe i Listry, zyskując cennego
współpracownika i młodego męża Bożego,
Tymoteusza (Dz 16,1–3). Być może jego
matka Eunice i babka Lois przyjęły Jezusa
Chrystusa z nieobłudną wiarą, gdy Paweł
usługiwał po raz pierwszy w tej okolicy. Paweł później nazywał Tymoteusza własnym
synem w wierze, a szczególną relację między
nimi widać w Listach pasterskich skierowanych do niego. To wielkie błogosławieństwo,
gdy ci, których wykarmiliśmy w wierze, stają
się naszymi współpracownikami.
W Filippi kobieta imieniem Lidia, która
była miejscowym przedsiębiorcą, uwierzyła
i została ochrzczona, a zaraz potem nakłoniła ich, żeby ją odwiedzili. Misja w Europie zaczęła się na dobre – w ten region Bóg
skierował Pawła i Sylasa za pośrednictwem
szczególnej wizji. Dalej jednak czytamy
o tym, jak plecy Pawła i Sylasa raz po raz
były przecinane ostrym biczem. Potem strażnik wrzucił ich do pilnie strzeżonego więzienia, zakuwając im nawet nogi w dyby!
Skąd zatem to okrucieństwo w stosunku do
Bożych wysłanników? Otóż gdy Paweł wypędził demona z pewnej młodej kobiety, jej
właściciele stracili zysk z z jej wróżbiarskich
usług, co doprowadziło ich do wściekłości.
Zaciągnęli Pawła i Sylasa przed oblicze miejscowych władz, które skazały ich na ubiczowanie. Co czuli wtedy Paweł i Sylas? Użalali
się nad sobą? Nie! Jako więźniowie śpiewali
Bogu pieśni o północy, a On otworzył drzwi
więzienia! W wyniku serii wydarzeń strażnik
więzienny uwierzył w Jezusa Chrystusa. Tej
nocy woda została użyta w dwóch celach:
strażnik obmył zakrwawione plecy Pawła
i Sylasa, a oni ochrzcili nowych wierzących
w jego domu (Dz 16,14–34). Być może
Paweł wspominał to wydarzenie, pisząc:
4 Ziarno Prawdy • listopad 2015
A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku
dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest
z tymi, którzy według postanowienia Jego są
powołani (Rz 8,28).
Jakież niewiarygodne przesądy – całe miasto oddawało się bałwochwalstwu! W Atenach
Paweł dyskutował w synagodze z Żydami,
a na rynku z innymi mieszkańcami miasta.
Filozofowie epikurejscy i stoiccy zabrali go
na Pola Marsowe, gdzie ujrzał ołtarz z napisem „Nieznanemu Bogu”. Paweł stwierdził
wtedy: To, co czcicie, nie znając, ja wam zwiastuję i pokazał im, że Bóg, którego nie znają,
jest prawdziwym Stwórcą i Odkupicielem,
którego człowiek może poznać i służyć Mu
(Dz 17,16–34). Dzięki Bogu, nawróciło się
wtedy wiele dusz – między innymi Dionizy Areopagita. W naszym współczesnym
świecie, mimo wszelkiej niewiary związanej
z wysublimowanymi filozofiami, ludzie i tak
są zbawiani. Pomóżmy im POZNAWAĆ
prawdziwego Boga.
Ten sam Bóg, który prowadził Pawła
w podróżach misyjnych, prowadzi nas dzisiaj. Stawiając czoła wyzwaniom i nieszczęściom, miejcie tę samą odwagę co Paweł:
Lecz o życiu moim mówić nie warto i nie przywiązuję do niego wagi, bylebym tylko dokonał
biegu mego i służby, którą przyjąłem od Pana
Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii
łaski Bożej (Dz 20,24).
Bądźcie błogosławieni pięknymi słowami,
które Paweł skierował do starszych w Efezie: A teraz poruczam was Panu i słowu łaski Jego, które ma moc zbudować i dać wam
dziedzictwo między wszystkimi uświęconymi
(Dz 20,32).
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Albowiem posłuszeństwo wasze znane jest wszystkim;
dlatego raduję się z was i chcę, abyście byli mądrzy
w tym, co dobre, a czyści wobec zła.”
List do Rzymian 16,19
N auczanie
—Marvin Wise
Z
asada i potrzeba umiaru i/lub
wstrzemięźliwości jest nauczana
w wielu księgach biblijnych poprzez przykład. Istnieje wiele spostrzeżeń na
temat tych cnót, jak również praktycznego ich
zastosowania.
Przyjrzyjmy się najpierw niektórym definicjom, a następnie fragmentom Pisma, które
mówią o tych przymiotach. Umiarkowany:
trzymający lub trzymany w rozsądnych granicach, nie przesadny ani ekstremalny, wstrzemięźliwy, przestrzegający umiarkowania w zaspokajaniu apetytu, spokojny, powściągliwy,
wykazujący samokontrolę. Wstrzemięźliwość:
nawyk umiarkowania, całkowite powstrzymywanie się od złych lub szkodliwych rzeczy.
Zwróćmy się teraz ku Pismu w celu dalszego
zgłębiania tematu, aby wzrastać w dojrzałości
chrześcijańskiego życia i upodabniać się do
Jezusa.
Choć żadne z tych słów użytych w tytule nie
pojawia się w 1 Liście do Koryntian 10,31,
to wyraźnie widać, że właśnie o nie chodzi.
A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą. Cielesny
człowiek nie jest skłonny robić czegokolwiek
na chwałę Bożą. List do Rzymian 14,21 ma
podobny przekaz i rozważając ten werset
w jego kontekście, dowiadujemy się, że człowiek jest niezdolny do osiągnięcia tego bez
pomocy Boga.
Ewangelia Łukasza 21,34 i List do Efezjan
5,15 ze wskazówkami, aby baczyć pilnie albo
stąpać ostrożnie także ujawniają potrzebę tych
cnót. Ostrzeżenie, by „baczyć pilnie”, jest podane z powodu naszej tendencji do zapominania, a także dlatego, że łatwo się rozpraszamy.
Polecenie, aby stąpać ostrożnie, ma coś podobnego na celu, w połączeniu ze świadomością tego, co nas otacza. Skromność wasza niech
będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko. Jak nasza skromność ma być znana, jeśli
brakuje nam duchowej czujności i wnikliwości? Obecność tych cnót jest oczywista, tak
samo jak ich brak.
Przypowieści 25,27 zawierają spostrzeżenie
warte rozważenia. Można (i wcale nie jest trudno) przesadzić z dobrymi rzeczami, zwłaszcza
jeśli są przyjemne. Przypowieści 21,23 to kolejny werset z cyklu nauczania opartego na
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
5
obserwacji przyczyn i skutków.
Psalm 34,12–14 i 1 Piotra 3,10–11 mówią
o potrzebie umiarkowania w mowie i o błogosławieństwach, jakie otrzymujemy, kiedy się
do tego stosujemy.
1,6 uczy, że umiarkowanie jest jedną z podstawowych cnót, podczas gdy List do Galacjan
5,23 opisuje je jako owoc Ducha Świętego.
Zwróćmy uwagę na trzy przykłady umiarkowania i wstrzemięźliwości w Piśmie ŚwięPrzypowieści 22,24–25 ostrzegają przed
tym. W Księdze Jeremiasza 35 napisane jest
zagrożeniem, jakim jest zadawanie się z osoo Rekabitach, którzy odmówili sobie tego, co
bami, które nie posiadają tych cnót. Nie przyim się prawnie należało, aby nie sprzeciwić
jaźnij się z człowiekiem popędliwym i nie obsię uprzednio nadanym zakazom i sumieniu.
cuj z mężem porywczym, abyś nie nabrał jego
Powinniśmy poważnie rozważyć obiecane za
obyczajów i nie przygotował pułapki na swoją
to błogosławieństwa. W Księdze Daniela 1,8
duszę. Przypowieści 23,20–21 mówią mniej
czytamy, że Daniel nie chciał skalać się krówięcej to samo, ale na temat jedzenia i picia.
lewskim mięsem, powstrzymując się całkowiPierwszy List do Koryntian 15,33 ostrzega
cie od zakazanych albo złych rzeczy.
przed wszelkiego rodzaju złymi związkami
W 1 Liście do Koryntian Apostoł Paweł
ucząc, że na pewno poprowadzą one
pisze o rzeczach, od których chce się
do złego postępowania.
powstrzymać – o tym, jak się poWięcej wart jest cierpliwy niż
święca dla duchowego dobra
Bez
woli
bohater, a ten, kto opanowuje
swojego i innych. Odmózaparcia się samego
siebie samego, więcej znawił sobie przywileju przysiebie w każdym
czy niż zdobywca miasta
sługującego mu wsparcia
(Prz 16,32). Tu widzimy
materialnego, aby nie
aspekcie nie ma
wielką wartość umiarkoprzeszkadzać
Ewangeprawdziwego
wania i wstrzemięźliwości
lii Chrystusowej. Mówi:
umiarkowania
w porównaniu do siły albo
Ja jednak nie korzystałem
i wstrzemięźliwości.
mocy. Więcej siły trzeba
z żadnej z tych rzeczy. A nie
do podporządkowania swonapisałem tego w tym celu, aby
jej woli ograniczeniom niż do
to do mnie odniesiono [...]. Będąc
działania bez kontroli i ograniczeń.
wolnym wobec wszystkich, oddałem
Popada w nędzę, kto lubi zabawy, a kto
się w niewolę wszystkim, abym jak najlubi wino i olejek, nie wzbogaci się (Prz 21,17).
więcej ludzi pozyskał. Mówi także o obietnicy
To przysłowie uczy nas zarówno tego, iż zaminagrody za swoją wierność:
łowanie do przyjemności, luksusu i wygody
A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzyjest dowodem na poważne braki, jak i tego,
muje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć
że jeśli zostawimy to zamiłowanie bez nadzoru
wieniec, my zaś nieznikomy. Ja tedy tak biegnę,
i nie będziemy go umartwiać, doprowadzi nas
nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakto do ubóstwa. O ile bogactwo nie jest szlabym w próżnię uderzał; ale umartwiam ciało
chetnym celem, to sposób, w jaki korzystamy
moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc
z dobrobytu, jest dowodem umiarkowania
zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony
i wstrzemięźliwości albo ich braku.
(1 Kor 9,25–27). Bez woli zaparcia się samego
Nakaz z Listu do Rzymian 6,12 Niechże
siebie w każdym aspekcie, nie ma prawdziwewięc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele wago umiarkowania i wstrzemięźliwości.
szym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom
Zaczerpnięto z The Timely Truth, lipiec 2013
jego wskazuje, że wybieramy, czy będziemy
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
umiarkowani, czy też nie. Drugi List Piotra
6 Ziarno Prawdy • listopad 2015
„Poddawajcie samych siebie próbie,
czy trwacie w wierze,
doświadczajcie siebie”
2 List do Koryntian 13,5
D
—Paul M. Weaver
oświadczanie samego siebie jest
bez wątpienia ważnym obowiązkiem chrześcijanina. Zazwyczaj
mamy tendencję do tworzenia sobie zbyt pochlebnego własnego wizerunku. To, co jest
nam najbliższe, często osądzamy najmniej
sprawiedliwie. Jesteśmy zachęcani do sprawdzania siebie, aby zobaczyć, czy trwamy
w wierze, ponieważ jest to kwestia, w której
bywamy łatwo zwodzeni.
Powinniśmy osądzać samych siebie według
niezawodnych standardów Bożego Słowa.
Takie osądzanie należy odbywać pod okiem
naszego wszechwiedzącego Boga. Ten, kto
bada swoje życie, może dojść do wniosku, że
ma złe podstawy. W takim przypadku musi
znaleźć właściwe podstawy poprzez pokutę
i odpuszczenie grzechów oraz przez oczyszczającą krew Jezusa Chrystusa. Dostrzeżenie
własnych błędów jest pierwszym krokiem
w kierunku wzrostu duchowego.
tylko połowicznie. Tak jak nauczyciel, który sprawdza jakiegoś ucznia tylko częściowo
i zadaje mu pytania, na które ten na pewno
dobrze odpowie. Z kolei niektórzy przesadzają i bardziej zadają sobie tortury niż poddają się próbie. Inni powstrzymują się przed
badaniem siebie, popadając w przesadną
ostrożność i myląc przygnębienie z pokorą.
Ludzie, którzy chwalą się poczuciem pewności, często żyją najmniej konsekwentnie. Ci, którzy przyglądają się sobie częściej,
mogą osiągnąć większą prawość. Jeśli długo
robisz coś niewłaściwego, to może ci się to
zdawać właściwym. Jeśli często coś mówisz,
możesz w to w końcu uwierzyć. Prawo Boże
jest pionem. Pokazuje, jak daleko jesteśmy
od tego, co słuszne. Zasady słuszności pochodzą z natury Boga i trwają w Nim wiecznie. Innym dobrym sprawdzianem tego, co
dobre i co złe, jest pytanie, czy uznalibyśmy
to za złe, gdyby ktoś inny nam to zrobił.
Badanie samego siebie musi zagłębiać się
w motywacje naszych działań. Kiedy zapuścimy się głęboko pod powierzchnię, aby
zbadać ukryte rzeczy w sercu, znajdziemy
się pośród gmatwaniny trudnej do rozplątania. Ocena motywacji, wykrycie połowicznych motywacji czy analiza przelotnych myśli i uczuć w perspektywie ich moralnego
znaczenia jest bardzo złożona.
Ludzie wzdragają się przez surowym samoosądzaniem, ponieważ wynik może być
przykry. Są powodowani pragnieniem myślenia z nadzieją o swoim stanie i testowania się
Dlaczego Bóg nie stworzył człowieka tak,
żeby nie mógł czynić źle? Słońce, księżyc
i zwierzęta są właśnie takie. Po prostu robią
to, co Bóg im nakazał. Bóg stworzył człowieka z wolą wybierania tego, co słuszne. Ale
człowiek nie potrafi podążać za swoimi naturalnymi skłonnościami, nie zanieczyszczając swojej duszy. Grzech nie objawia się od
razu w pełni swojej siły – rośnie, aż niszczy
duszę. Człowiek ma tendencje do porównywania dobra w sobie z tym, co najgorsze
w innych. Słowo Boże mówi, że mamy tego
nie robić. Porównywanie się do innych nie
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
7
kontrolę, osądzanie samego siebie staje się
jest mądre. Jeśli jesteśmy równie dobrzy, co
mylne. Osąd z poczuciem pewności co do
inni, to znaczy, że jesteśmy również równie
źli, co inni.
naszych osiągnięć jest często niszczący. Może
Upewnianie się o niedociągnięciach inprzynieść fałszywe zadowolenie albo nieponych jest przyjemniejsze niż o własnych, ale
trzebną zgryzotę. Uczucia mogą zaćmić żynie jest tak samo korzystne. Najważniejsze
cie chrześcijanina przygnębieniem albo wynie jest to, czy miarka naszego bliźniewołać przesadną radość.
go jest odpowiednia, tylko czy
nasza taka jest. Tak, jak oceNiech życie i charakter naniamy innych, powinniszego Pana będą naszym
Człowiek
ma
tendencje
śmy również oceniać siewzorem. Czy prawda
bie.
nas prowadzi i wpłydo porównywania dobra
wa na wszystkie nasze
w sobie z tym, co najgorTo, czy „trwamy
poglądy, motywacje
sze
w
innych.
w wierze”, jest naji działania? Jeśli tak,
ważniejszą sprawą,
to Chrystus rzeczyPorównywanie się do inktórą powinniśmy
wiście jest w nas.
nych nie jest mądre. Jeśli
rozważyć. Czy jest
Możemy być kujesteśmy
równie
dobrzy,
w nas obecność
szeni do słuchania
ducha,
który odwoChrystusa? Jeśli naszej
co inni, to znaczy, że
dzi nas od objawionej
wierze nie towarzyszą
jesteśmy również równie
woli Bożej. Duch Święuczynki posłuszeństwa,
ty nie będzie nas prowato nie jest to wiara. Jesteźli, co inni.
dził wbrew Słowu Bożemu.
śmy ciągle zatwardziałymi
Duch Święty i Słowo są zawsze
grzesznikami.
w zgodności ze sobą. Jeśli występuCzy sprawdzanie siebie powinje w tej sprawie u nas jakaś różnica, to przez
no być dokonywane tylko przy specjalnasz brak podporządkowania się objawionej
nych okazjach, takich jak Wieczerza, Nowy
woli Bożej.
Rok, urodziny albo w momencie słabości czy
Nie pozostawiajmy naszej więzi z Jezuupadku? Albo kiedy zmiany życiowe przynosem Chrystusem w wątpliwości, ale poprzez
szą nam nowe obowiązki? Wszystkie z popełne modlitwy poddawanie samych siebie
wyższych są właściwymi okazjami, ale popróbie szukajmy Bożej pomocy w poznawawinniśmy doświadczać samych siebie ciągle,
niu samych siebie. Trwamy w wierze, jeśli
gdyż jest to naturalne dla wszystkich, któPan jest w nas. Zanim podejmiemy próbę
rzy wyznają wiarę w Pana Jezusa Chrystusa.
przepatrzenia samych siebie, pomódlmy się:
W jakim duchu powinno to być podej„Zbadaj mnie, Boże”. Jest wolą Boga, żebymowane? Istotna jest gorliwa modlitwa
śmy wiedzieli, iż nasze grzechy są przebaczoo ducha szczerości i wierności, byśmy zdołane i mamy z Nim pokój.
li oprzeć się wszelkim pokusom sprawdzania
się według ludzkich standardów. NajważniejZaczerpnięto z The Christian Contender, luty 2013
sze jest, byśmy prowadzeni przez Ducha BoRod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
żego potrafili podjąć mocne postanowienie
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
poprawy. Nie powinniśmy oceniać naszych
emocji, tylko nasze zachowanie.
Kiedy uczucia sprawują nad nami
8 Ziarno Prawdy • listopad 2015
Mentalność Naamana
—Silas Martin
H
istoria Naamana opisana w Starym
Testamencie jest bardzo pouczająca. Człowiek ten miał poważny
problem; był dotknięty trądem podobnym do
raka. Mała niewolnica opowiedziała żonie Naamana, że jest w Samarii pewien prorok, który
mógłby jej męża uzdrowić z trądu. Wówczas
król Syrii wysłał list wraz z Naamanem do króla izraelskiego w Samarii. I tak Naaman trafił
we właściwe miejsce, ale do niewłaściwej osoby. Spowodowało to nieporozumienie i kiedy
Elizeusz o tym usłyszał, powiedział: Przyślijcie
go do mnie. Naaman poszedł więc do domu
Elizeusza i stanął przed drzwiami, a gospodarz
wysłał swego sługę, by powiadomił Naamana,
co ma robić. Na to Naaman odpowiedział: Oto
myślałem sobie, że wyjdzie, stanie przede mną,
potem wezwie imienia Pana, Boga swojego, podniesie swoją rękę nad chorym miejscem i usunie
trąd (2 Krl 5,11). Biblia mówi, że Naaman był
oburzony, bo nie otrzymał pomocy tak, jak się
tego spodziewał. I gdyby nie jeden z jego sług,
człowiek ten nie otrzymałby uzdrowienia. Jak
widzimy, problemem nie był ani Bóg, ani Elizeusz, tylko sam Naaman.
Podobnie sprawy mają się też i dzisiaj. Zbyt
często chcemy Bogu stawiać warunki, w jaki
sposób ma On odpowiedzieć na naszą potrzebę. Podoba mi się relacja z Ewangelii Marka
1,40–42: I przyszedł do niego trędowaty z prośbą, upadł na kolana i rzekł do niego: Jeśli chcesz,
możesz mnie oczyścić. A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę swoją, dotknął się go i rzekł mu:
Chcę, bądź oczyszczony! I natychmiast zszedł
z niego trąd, i został oczyszczony. Kilka rzeczy
rzuca się w oczy w tym fragmencie. Po pierwsze, ten człowiek wierzył, że Jezus może uczynić
coś niemożliwego. Podobnie i my wierzymy, że
dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Zwróćmy uwagę na zwrot: Jeśli chcesz. Trędowaty
nie wysuwał żądań i pozostawił swoją prośbę
całkowicie woli Jezusa. Jezus pewnie to uszanował, bo tekst mówi, że był zdjęty litością.
I wówczas następują te piękne słowa: Chcę!
Bądź oczyszczony. Jezus pragnie, abyśmy chcieli oddawać nasze sprawy Jego uznaniu. Pismo
przypomina nam, że Bóg jest w stanie uczynić
dla nas daleko więcej, niż prosimy lub myślimy
(Ef 3,20). Nie powinniśmy nigdy zapominać
|o tym; bo może mamy niewłaściwe pojmowanie tego, co Bóg chce dla nas uczynić.
Jezus powiedział swoim uczniom: Dotąd o nic
nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna (J 16,24).
Zauważmy, że w Ewangelii Mateusza 7,7 Jezus
mówi: Proście, a będzie wam dane, szukajcie,
a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Są to
bardzo bezpośrednie obietnice. Musimy słuchać Jego przykazań, aby móc prosić, szukać,
pukać. Bóg chce, abyśmy prosili, ale chce też,
abyśmy pozwolili Mu decydować, w jaki sposób odpowie na nasze prośby. Kiedy prosimy,
otrzymamy, ale może nie w taki sposób, o jaki
nam chodzi. Kiedy szukamy, Bóg obiecuje,
że znajdziemy, ale może nie w tym miejscu,
gdzie myśleliśmy. Kiedy jesteśmy posłuszni
i pukamy, Bóg nam otworzy, ale możemy być
zupełnie zdziwieni co do tego, gdzie i w jaki
sposób. Musimy Bogu pozostawić wolność
w sposobie, w jaki On decyduje się odpowiedzieć na nasze prośby. Odpowie, bo obiecał.
Jakub mówi, co robić, kiedy chorujemy.
Nasz pierwszy krok to posłuszeństwo. A zatem postępujemy tak, jak poucza nas Jakub.
Bóg obiecuje, że odpowie na modlitwę wiary,
ale nie mówi nam kiedy, gdzie i w jaki sposób.
Obiecał nam jednak, że chorzy będą uzdrowieni i podniesieni. Nie wiemy, jak Pan to uczyni, ale możemy być pewni, że On w swojej
mądrości wypełni tę obietnicę, ponieważ tak
bardzo nas kocha. Tak więc nasz Bóg jest wierny, a Jego środki – niewyczerpane. Upieranie
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
9
się, żeby Bóg coś uczynił „po naszej myśli” jest
obrazą dla Jego potężnej mądrości i mocy.
Czy zatem możemy prosić o cokolwiek, co
tylko przyjdzie nam do głowy? Oczywiście Pismo daje nam wskazówki. Jakub pisze: Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie,
zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności (Jk 4,3). W takiej sytuacji najlepszą
odpowiedzią od Boga jest „NIE!”. Gdyby dał
nam to, o co Go prosimy, prawdopodobnie
to by nas zrujnowało. Ale na pewno mamy tę
obietnicę: Taka zaś jest ufność, jaką mamy do
Niego, iż jeżeli prosimy o coś według Jego woli,
śniło i nasza ocena danej potrzeby przeważnie
jest nieadekwatna. Zaufajmy Jego niebiańskiej
mądrości.
Jezus powiedział: Pójdźcie do mnie wszyscy,
którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam
dam ukojenie (Mt 11,28), więc przychodzimy.
Tam nie jest napisane: czekajcie, ale pójdźcie. Jezus mówi dalej: Złóżcie na mnie swoje
troski. A zatem czynimy to i pozostawiamy
Mu cały czas i całą przestrzeń na zaspokojenie naszych potrzeb. Jak bardzo jesteśmy nieraz niecierpliwi! Mówimy Bogu: „teraz!”. Ale
wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy
już od Niego to, o co prosiliśmy (1 J 5,14–15).
Bóg słyszy i kiedy pragniemy Jego odpowiedzi
w postawie poddania się Jego woli, to On odpowie. Dlatego też nasze proszenie powinno
zawsze być poddane Jego woli i mądrości. Ta
wola jest przecież i tak najlepsza. Bóg ma takie odpowiedzi, o których nam się nawet nie
Jezus odpowiada: „Odpowiem według swojej
woli”. Nigdy nie zapominajmy, że nasz Ojciec
w niebie wie najlepiej. Jezus kocha nas i bardzo
troszczy się o nas, przedkładając nasze prośby
Ojcu. Bóg jest wierny i pragnie słyszeć, jak ty
do Niego mówisz.
10 Ziarno Prawdy • listopad 2015
Zaczerpnięto z The Christian Contender, wrzesień 2013
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Kto się boi Pana, ma mocną ostoję,
i jeszcze jego dzieci mają w niej ucieczkę.”
Księga Przysłów 14,26
D la
rodziców
G
W dowód wdzięczności mojej żonie
dy Bóg uformował pierwszego
człowieka z prochu ziemi, niedługo potem powiedział: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Wedle
Bożego zamysłu mężczyzna powinien żyć ze
swoją żoną mądrze, a ona powinna wiedzieć,
że jej wartość przewyższa perły (Prz 31,11).
Jak bardzo wyrażałem miłość i wdzięczność
mojej żonie, odkąd ślubowałem jej miłość
i wierność?
Na początku naszego małżeństwa moja
żona pozwoliła – a nawet oczekiwała – żebym był głową domu. Kiedy wspólnie omawiamy różne sprawy, cieszę się, że ona wyraża
swoją opinię, lecz to ode mnie Bóg oczekuje
podjęcia ostatecznej decyzji i zachowywania
porządku w rodzinie. Doceniam fakt, że ona
z uśmiechem akceptuje moje decyzje, nawet jeśli nie zawsze są zgodne z tym, co mi
doradza.
Moja żona wie, że jestem wrażliwy na jej
potrzeby w sprawach domowych i staram się
tak planować różne naprawy, żeby nie była
zbytnio obciążona niedogodnościami, które
przy takich okazjach występują.
Niektóre prozaiczne prace w domu również
zasługują na słowa uznania. Lubię mieć czyste
ubrania ułożone we właściwym miejscu tak,
żebym wiedział, gdzie ich szukać. Pomagam
mojej żonie w praniu, wkładając moje brudne
ubrania w odpowiednie miejsce, zanim trafią
do kosza na brudną bieliznę.
Podziwiam zdolność mojej żony do przyrządzania znakomitych dań nawet z resztek,
wielokrotnie nawet bez patrzenia do książki
kucharskiej. Jej zdolności kulinarne zasługują
na regularne podziękowania z całego serca za
każdym razem, gdy wstaję od stołu.
Ważny jest dla mnie również czysty dom
utrzymany w porządku przez moją żonę.
Mogę jej w tym pomóc, np. czyszcząc własne
buty na wycieraczce za drzwiami; wtedy rutynowe prace jak odkurzanie i zamiatanie stają
się lżejsze, gdy moja żona wie, jak bardzo doceniam jej wysiłek.
Mojej żonie zależy na tym, żebym odpowiednio wyglądał, gdy jadę do miasta, do sklepu z częściami rolniczymi czy gdziekolwiek
indziej. Dziurawe lub poplamione ubranie
momentalnie przykuwa jej uwagę. Dlatego
doprowadzam się do porządku przed wyjściem
w miejsca publiczne. Biorąc rano drugie śniadanie i przebywając cały dzień poza domem,
cieszę się widząc, że moja żona poświęciła trochę czasu, żeby się ładnie uczesać na moje powitanie, gdy staję w drzwiach o 17.30.
Jestem wdzięczny, że mogę ufać mojej żonie
i jej oszczędnemu gospodarowaniu pieniędzmi, co pozwala nam wiązać koniec z końcem.
Dlatego nie muszę się wtrącać do jej decyzji
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
11
w sprawach drobnych wydatków.
Najlepszym sposobem komplementowania
żony jest robić to często. Muszę być hojny
w wyrazach uznania i oszczędny w krytyce.
Im więcej wyrażam wdzięczność, tym większą motywację ma moja żona, żeby zadowolić
swego męża.
Bo jej mąż jest w bramach szanowany, zasiada w radzie starszych kraju… Jej synowie nazywają ją szczęśliwą, jej mąż sławi ją
(Prz 31,23.28).
Zaczerpnięto z Home Horizons, maj 2014
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Wybór przyjaciół
—Earl Horst
P
ismo Święte pokazuje nam, że żaden
człowiek nie jest całkiem samowystarczalny. Wiele z tych luk i braków wypełniają przyjaciele. Ponieważ zajmują oni tak
istotne miejsce w naszym życiu, dobrze byłoby
przyjrzeć się naszym przyjaźniom.
Rozważmy cztery podstawowe prawdy:
1. Nie mamy wpływu na to, kim są nasi
krewni, ale możemy wybierać naszych
przyjaciół.
2. Przyjaźń z pewnością jest dla nas czymś
dobrym. Piękny przykład stanowi tu przyjaźń
Dawida z Jonatanem. Podczas okresu, w którym Dawid był zbiegiem, Jonatan przybył do
niego, aby go umocnić w Panu (1 Sm 23,16).
Przyjaciele są dla nas dobrzy wówczas, gdy pobudzają nas i zachęcają do rzeczy słusznych.
Żelazo ostrzy się żelazem, a zachowanie swojego
bliźniego wygładza człowiek (Prz 27,17). Są oni
również dla nas dobrem, kiedy mają odwagę
napomnieć nas, kiedy robimy coś złego. Razy
przyjaciela są oznaką wierności… (Prz 27,6).
3. Przyjaciele mogą być też dla nas zgubą.
Przyjaźń syna króla Dawida, Amnona z jego
kuzynem Jonadabem jest ilustracją tego stanu
(2 Sm 13,3). Rada Jonadaba doprowadziła do
upadku moralnego Amnona i ostatecznie do
jego zguby.
4. Ponieważ w zamyśle Boga jesteśmy istotami towarzyskimi i społecznymi, w naturalny
sposób rozwijamy przyjaźnie i znajomości pośród naszych rówieśników. Jak więc w świetle
12 Ziarno Prawdy • listopad 2015
powyższych faktów powinniśmy kierować naszymi nastolatkami w doborze znajomych?
Przez dobrze przemyślany wybór kościoła. Znajomości rodzące się przy okazji naszego
uczestniczenia w nabożeństwach niedzielnych
są nieuniknione, niezależnie od naszego wyobrażenia na temat wpływu i kontroli, jaką
nad tym sprawujemy. Historia dobrego króla
Jehoszafata, który szukał koligacji z Achabem
kreśli jaskrawy obraz siły oddziaływania naszych przyjaźni i znajomości. W późniejszym
czasie syn Jehoszafata ożenił się z córką Achaba i Jezebel, co w kolejnych latach doprowadziło lud Boży do ruiny.
Jeszcze ważniejszą sprawą jest wybór szkoły
dla naszych dzieci. Przynależność do kościoła
łączy dzieci na trzy lub cztery godziny w tygodniu, podczas gdy szkoła zwykle gromadzi
je na około czterdzieści godzin tygodniowo.
Kryje się w tym ogromny potencjał zarówno
zła, jak i dobra. W związku z tym uważamy,
że chrześcijańska szkoła z programem opartym na Biblii, pobożną atmosferą i dyscypliną
jest idealnym miejscem dla dzieci, jeśli chodzi o zawieranie długotrwałych i budujących
przyjaźni.
Przez czujność w trakcie spotkań z krewnymi. Kuzyni naszych dzieci w naturalny sposób stają się ich przyjaciółmi z powodu pokrewieństwa i często wtedy tracimy czujność. Dla
wielu z nas rodzinne spotkania są radosnym
czasem, jednak jeśli nasza dalsza rodzina nie
jest chrześcijańska albo żyje w letniości, wówczas gry komputerowe, karty i inne podobne
rzeczy będą podczas zabawy normą. Dlatego
też w takich sytuacjach powinniśmy unikać
udziału w tych spotkaniach dla duchowego
dobra naszych dzieci.
przyjaciół u naszych dzieci. Choć powinniśmy być uprzejmi i życzliwi dla wszystkich, to
jednak nasze najsilniejsze przyjacielskie więzy
powinny dotyczyć ludzi, którzy stosują takie
same chrześcijańskie wartości i standardy wobec swoich dzieci, jak i my wobec naszych.
Rodzicielska kontrola i zasady biblijne –
a nie presja rówieśnicza – powinny być dominującym czynnikiem w życiu młodej osoPrzez kontrolowanie znajomości z dziećby. Rodzice powinni także zadbać o szczerą,
mi z sąsiedztwa. W 34. rozdziale Pierwgłęboką więź ze swoimi dziećmi, tak aby one
szej Księgi Mojżeszowej mamy do czynienia
mogły swobodnie dzielić się tym, co je nęka.
z brakiem nadzoru w kwestii spotkań towaNie wolno nigdy lekceważyć problemów dzierzyskich, w których uczestniczyła
ci, bez względu na to, jak błahe moDina, córka Jakuba i Lei. Pogłyby się wydawać. Wszystko to
szła ona zawrzeć znajomość
buduje drogę do tego, na ile
z kobietami obcego ludu
poważnie dzieci będą akcepRodzice powinni także
i wiemy, jakie były tego
towały naszą radę w zakrezadbać o szczerą, głęboką
owoce: została zhańbiosie wyboru przyjaciół.
więź ze swoimi dziećmi,
na, a przez to potem
Co powinni robić rozginęło wielu ludzi.
tak aby one mogły swodzice, kiedy widzą wątNa przykładzie tej
bodnie dzielić się tym, co
pliwej jakości przyjaźnie
historii widać, że roswoich wierzących naje nęka. Nie wolno nigdy
dzicom brakło umiestolatków ze znajomymi
lekceważyć problemów
jętności przewidywanależącymi
do świata?
dzieci, bez względu na
nia skutków pozornie
Pierwszą reakcją na pewno
niewinnych kontaktów
to, jak błahe mogłyby się
będzie próba ucięcia takiej
towarzyskich.
wydawać.
znajomości. Jest to oczywiście
Choć nie jesteśmy w stadobre, ale nie zawsze będzie całnie ustrzec naszych dzieci od
kiem
wykonalne. Powinniśmy najnarażenia się na wszystkie rodzapierw pokazać naszym dzieciom biblijną
je bezbożności tego świata, to jednak
perspektywę,
wyjaśniając dlaczego uważamy
powinniśmy ze wszystkich sił o to się starać.
daną znajomość za szkodliwą. Przede wszystMusimy kontrolować kontakty naszych dziekim, musimy się modlić o Bożą mądrość i
ci z dziećmi z sąsiedztwa – wiedzieć, gdzie
pomoc.
i kiedy spędzają one z nimi czas. Nie możeWybór przyjaciół pociąga za sobą osobimy pozwolić, aby nasze nastolatki jeździły
ste
wybory, za które odpowiadamy przed
godzinami na rowerach nie wiadomo gdzie,
Bogiem. Bóg pomaga nam jako rodzicom w
i robiły, co im się podoba, kiedy my przykłaprowadzeniu naszych dzieci poprzez kontrolę,
dowo zażywamy niezmąconej niczym drzemprzykład oraz radę, abyśmy mogli je doproki w niedzielne popołudnie.
wadzić do Chrystusa, najlepszego ze wszystkich przyjaciół.
Poprzez ostrożność w dopuszczaniu znajomych do kręgu naszej rodziny. Rodziny,
Zaczerpnięto z Home Horizons, lipiec 2013
Eastern Mennonite Publications
które uważamy za najbliższych przyjaciół,
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
zdecydowanie będą miały wpływ na wybór
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
13
Jak sobie radzić z poczuciem winy
P
oczucie winy jest jedną z alei, którą
dobroć Boża prowadzi nas do pokuty (Rz 2,4). Jednak, żeby odnieść
z tego korzyści, powinniśmy na nie prawidłowo reagować.
Dzieci nie osiągnęły jeszcze wieku odpowiedzialności, a mimo to miewają poczucie
winy. Może ono (wraz reakcją dziecka) mieć
wielki wpływ na emocjonalny i duchowy
rozwój, szczególnie wtedy, gdy osoby obdarzone autorytetem właściwie ukierunkują
malucha. Rodzice i nauczyciele pełnią zasadniczą rolę w tym procesie, kształtując dziecięce sumienie. Poniżej przedstawiamy kilka
podstawowych zasad prowadzenia dziecka
we właściwym reagowaniu na poczucie winy
tak, by rozwinięte sumienie stało się bezpiecznym przewodnikiem.
Odpowiednia
dyscyplina
uwalnia
dziecko od poczucia winy. Razy oczyszczają głębie wnętrzności (Prz 20,30). Gdy występek jest ukarany, dziecko odczuwa ulgę, ponieważ spada z niego ciężar poczucia winy.
Zostało ukarane i nie poczytuje mu się już
winy.
Aby dziecko odczuło tę ulgę, kara powinna być wystarczająco dotkliwa, żeby uznało,
że zapłaciło odpowiednio. W przeciwnym
wypadku, złość i dręczące sumienie nadal będą zakłócać relacje między dzieckiem
a wychowawcą.
Dyscyplina musi być konsekwentna,
żeby skutecznie usunąć poczucie winy.
Jeśli dziecko raz jest karane za występek,
a innym razem ten sam występek uchodzi
mu na sucho, poczucie winy nie zostanie
usunięte, a sumienie zacznie mieć tendencję
do zatwardzania się. Lepiej stawiać mniej
zakazów, które są konkretnie określone
i stanowczo wymagać ich przestrzegania,
niż mnożyć restrykcje przy jednoczesnym
14 Ziarno Prawdy • listopad 2015
—Glenn E. Auker
w egzekwowaniu
braku konsekwencji
posłuszeństwa.
Poczucie winy należy usuwać szybko.
Czekanie na wykonanie kary „aż tata wróci do domu” jest dla małego dziecka długie
i stresujące. Nie jest również mądre informowanie dziecka, że rodzice dowiedzą się o jego
złym zachowaniu. Nauczyciel zrobi o wiele
lepiej, gdy nazwie zło po imieniu, wyjaśniając
sytuację i karząc natychmiast, co przywróci
spokój.
Kara długotrwała również przynosi odwrotny efekt. Na przykład, zakaz wyjścia na przerwę przez szereg dni nie jest tak skuteczny, jak
natychmiastowe rozprawienie się z nieposłuszeństwem i usunięcie poczucia winy.
Po wdrożeniu kroków dyscyplinarnych
sprawa powinna zostać uznana za załatwioną. Dalsze ganienie dziecka za jego występek mimo wykonania kary spowoduje
w dziecku ciągłe poczucie winy zamiast świadomości, że jest już „po wszystkim”. Jeśli
uznamy za właściwe podzielenie się z kimś informacją o konkretnym przypadku nieposłuszeństwa i jego ukarania, nie powinno się to
odbywać w obecności dziecka.
Czasem poczucie winy powinno zostać
w dziecku zaostrzone. Dziecko, które nie jest
karcone w odpowiednio wczesnym wieku, będzie miało sumienie niewyćwiczone. Spowoduje to na przykład, że nie będzie odczuwało
winy albo wstydu z powodu okłamania czy
uderzenia innego dziecka, ponieważ wcześniej
nie było za to karcone. Jeśli natomiast będzie
konsekwentnie dyscyplinowane za takie postępki, uświadomi sobie powagę swego nieposłuszeństwa, a jego sumienie zostanie wyćwiczone, by poczuć winę, gdy zrobi coś złego.
Wychowawcy powinni pomóc dziecku
w zrzuceniu poczucia winy, gdy przychodzi do nich, by wyznać swój występek. Rodzice nie powinni zamykać oczu na
nieposłuszeństwo dziecka, a z drugiej strony
reprymenda nie uspokaja dziecięcego sunie należy zniechęcać go do otwartości pomienia, lecz raczej prowadzi do zatwardziaprzez zbyt surowe karanie. Generalnie, włałości sumienia. O wiele lepiej stosować karę
ściwa reakcja polega na wyrażeniu uznania
cielesną lub inny odpowiedni środek.
za wyznanie błędu, a kara powinna być nieco miej surowa niż wtedy, gdyby rodzic doNie należy wzbudzać w dziecku poczuwiedział się o tym w inny sposób.
cia winy przed Bogiem. Nieposłuszeństwo
Dziecku należy pomóc w odnalezieniu
dziecka jest buntem przeciwko wychowawpokoju w sercu, jeśli jest bardzo wrażliwe
cy, a poczucie winy jest związane z wystąw sprawach moralnie obojętnych. Czasem
pieniem przeciwko autorytetowi ludzkiedzieci zmagają się z nieznacznymi błędami
mu, a nie bezpośrednio przeciwko Bogu.
lub niedokładnymi wypowiedziami, zaNakazywanie małemu dziecku, żeby wystanawiając się, czy nie skłamały. Na przyznało grzech Bogu w modlitwie i poprosiło
kład, jeśli dziecko powiedziało, że
Go o przebaczenie oznacza wzbudzena nabożeństwie były obecne
nie poczucia winy, której maluch
122 osoby, a potem się okanie powinien odczuwać. Takie
Dalsze ganienie
zało, że było ich 119, albo
podejście może dezorientodziecka
za
jego
gdy stwierdziło, że opad
wać dziecko, a nawet zawystępek mimo
deszczu wyniósł 10
twardzić jego sumienie
mm, a następnie odw miarę dorastania.
wykonania kary
kryło, że był o 5 mm
Gdy dziecko osiągnie
spowoduje
w
dziecku
większy. Jeśli pozwojuż wiek dojrzewania,
ciągłe poczucie winy
limy dziecku męczyć
będzie z czasem odczusię z takim poczuciem
wało coraz większą odzamiast świadomości,
winy, to w końcu odpowiedzialność
przed
że
jest
już
czuje pokusę, żeby się
Bogiem. Jednak nawet
„po wszystkim”.
niczym nie przejmować,
wtedy wychowawcom nie
ignorując sygnały płynące
wolno traktować tego jako wyz sumienia. Wrażliwość sumiemówki do zaniechania niezbędnej
nia można podtrzymywać na właścikorekty.
wym poziomie, jeśli wytłumaczymy dziecWypadków nie wolno traktować na
ku, że błędy nieświadomie popełnione nie
równi z umyślnym nieposłuszeństwem.
są nieuczciwością. Jeśli błąd jest poważniejWypadki spowodowane lekkomyślnością
szy, należy po prostu wyjaśnić sprawę.
należy odróżniać od celowych występków.
Rodzice i nauczyciele powinni unikać
Jeśli trzeba będzie pokryć jakieś straty z pookreślonych reakcji na poczucie winy i niewodu przypadkowej szkody, należy to trakposłuszeństwo. Oto kilka błędów, które
tować jako konsekwencję wypadku, a nie
mogą utrudnić rozwój zdrowego sumienia:
jako karę.
Czasem wychowawcy obarczają dziecRobienie bury i „zmywanie głowy” nie
ko odpowiedzialnością zbyt wielką jak na
są zadowalającym środkiem wychowawjego wiek, co powoduje jego porażkę. Jeśli
czym. Wychowawcy mogą odczuwać powychowawca wystarczająco szybko uświakusę robienia bury w miejsce kary cielesnej
domi sobie własny błąd, najlepszym rozczy innego środka dyscyplinarnego. Dziawiązaniem jest pomóc dziecku w wykonałanie dyscyplinujące jest bardziej biblijne
niu zadania. Jeśli ta świadomość przyjdzie
i miłosierne od takiego podejścia. Sama
zbyt późno, należy przyznać się do błędu
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
15
i pomóc w naprawieniu ewentualnych
szkód – taka postawa pomoże dziecku odnaleźć się w sytuacji, która je przerasta.
Gdy będziemy konsekwentnie pomagać
dziecku we właściwych reakcjach na sygnały płynące z sumienia, wówczas zostanie
przygotowane na odpowiednie słuchanie
Boga, kiedy dorośnie, a także na poddanie
się prowadzeniu Ducha Świętego, gdy będzie On wykorzystywał poczucie winy
i sumienie jako aleję prowadzącą nowego
chrześcijanina przez życie.
Zaczerpnięto z The Christian School Builder, marzec 2014
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Służeni e z ni echęcią
C
zy czuliście się kiedykolwiek przymuszeni do pomocy komuś, choć
jednocześnie wewnątrz przeżywaliście bunt, ponieważ było to nieprzyjemne?
Mnie się to przydarzyło: jedna z naszych
sędziwych sióstr ze zboru przeprowadzała się
na nowe miejsce i czułem, że powinienem jej
pomóc. Ponieważ jej zdrowie szwankowało,
nie przyłożyła się specjalnie do sprzątania
i zdecydowanie widać to było po jej meblach.
Razem z synem uwinęliśmy się dość szybko.
Po skończonej pracy konieczny był prysznic
i zmiana ubrania. No cóż, ja swoje zrobiłem
– pomogłem tej starszej kobiecie. Jednak patrząc wstecz na całą tę sprawę, praca ta nie
zapisała się na moim koncie, ponieważ była
wykonana z niechęcią.
Myślę teraz, że powinniśmy wówczas poprosić siostry z naszego zboru, aby posprzątały w jej domu i poustawiały meble. Powinienem był poświęcić jej czas, wypowiadając
ciepłe słowa zachęty i pocieszyć ją w tym stresującym doświadczeniu. Niestety, teraz było
już na to za późno – moment okazji przeminął. W tym doświadczeniu nie było dla mnie
błogosławieństwa.
Jeśli nie jesteśmy czujni, możemy iść przez
życie z niechętnym nastawieniem. Możemy
dawać niechętnie różne rzeczy naszym rodzicom, pracodawcy, a co najgorsze – naszemu
Panu. Jak należy się odnosić do takiej postawy? List do Kolosan w rozdziale 3., werset
16 Ziarno Prawdy • listopad 2015
—Norman F. Wine
23. napomina nas: „Cokolwiek czynicie,
z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi”.
Więc jeśli robimy to, co ma być zrobione,
czemu mielibyśmy tracić błogosławieństwo?
Służenie z miłością przynosi korzyść nie tylko
osobie, której pomagamy, ale i nam samym,
a ponadto jest miłe Panu.
Bóg powiedział do Jonasza: „Wstań, idź
do Niniwy, tego wielkiego miasta, i mów
głośno przeciwko niej, gdyż jej nieprawość doszła do mnie”. Jonasz chciał uciec
przed Panem, jednak dosięgła go Boża interwencja i ostatecznie poszedł do Niniwy.
W rezultacie jego służby nastąpiło wielkie przebudzenie. Jednak on był z tego
bardzo niezadowolony, choć raczej powinien się radować. Wykonał swój obowiązek, ale jakie błogosławieństwo go ominęło
z powodu jego postawy!
Oby nasza opieszałość i niechęć zostały
zamienione w ochotną służbę miłości. Tylko
Pan wie, jak wielu dozna błogosławieństwa.
Bóg dla każdego ma swój plan,
Szczególne dzieło do wykonania;
W Jego zamyśle tylko ty,
możesz się podjąć tego zadania.
—Ada L. Wine
Zaczerpnięto z The Christian School Builder, maj 2013
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleninem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Wszak jej zawdzięczają przodkowie chlubne świadectwo.
Przez wiarę poznajemy, że światy zostały ukształtowane
słowem Boga, tak iż to, co widzialne,
nie powstało ze świata zjawisk.”
List do Hebrajczyków 11,2–3
Część
H istoryczna
Przysięgi i sprawy sądowe
—Klemens Aleksandryjski (ok.150 – 215 n.e.)
O
soba o sprawdzonym charakterze i oddana Bogu nie musi ani
kłamać, ani przysięgać. Przysięga jest bardzo poważnym poświadczeniem,
a jej treść wymaga wzięcia Boga na świadka
i użycia Jego imienia w tym celu. Dlaczego
zatem ktoś, kto dotychczas był wiarygodny,
miałby podważać własną wiarygodność poprzez potrzebę przysięgania? Czyż samo jego
życie nie jest pewną i wystarczającą rękojmią
jego słów? Przecież całym swoim postępowaniem pokazuje, że zasługuje na wiarę. Zatem
ktoś, kto ma osobistą więź z Bogiem, nigdy
nie będzie kłamał ani popełniał krzywoprzysięstwa. W ten sposób obrażałby Boga.
Nie możemy wprawdzie zrobić Bogu krzywdy, ale możemy Go obrazić.
Zatem osoba będąca w bliskiej relacji z Bogiem nie przysięga. Woli potwierdzić swoją
wolę mówiąc „tak” lub zaprzeczyć, mówiąc
„nie”. Przysięgą jest potwierdzanie lub obiecywanie czegokolwiek w formie, która przysięgę przypomina. Jeśli ktokolwiek chciałby
się upewnić co do prawdziwości zapewnień
chrześcijanina, wystarczy, że on powie:
„Mówię zgodnie z prawdą”. Jednocześnie
powinien żyć tak, żeby nawet obcy ludzie
widzieli, że jest godzien zaufania. W rezultacie niewierzący nie będą musieli prosić go,
by powoływał się na Boga w ramach składania przysięgi. Jego życie powinno również
wzbudzać pozytywne samopoczucie w nim
samym i dobrą atmosferę wokół niego. Na
tym polega dobrowolna prawość.
Innym powodem, dla którego człowiek
prawdziwie pobożny unika kłamstwa i czynienia zła jest dobro bliźniego. Wiemy, że
bliźnich mamy miłować, a bliźni to nie tylko nasi bliscy znajomi. Wreszcie, unikamy
kłamstwa i łamania umów ze względu na
nasze własne dobro, bo przecież nie chcemy
sami sobie robić krzywdy.
Dlaczego prawdziwie pobożny człowiek
miałby składać przysięgi, skoro żyje w harmonii z samym pionem prawdy? Ten, kto
nawet nie kłamie, będzie jeszcze dalszy od
popełnienia krzywoprzysięstwa. Ten, kto zawsze dotrzymuje zawartych umów, nigdy nie
będzie przysięgał. Zawarta umowa jest dotrzymywana lub łamana poprzez konkretne
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
17
działania. Kłamstwo i krzywoprzysięstwo
są popełnianiem niegodziwości, a przecież
człowiek posiadający osobistą relację z Bogiem prowadzi życie sprawiedliwe, nie uchylając się od swych powinności. W rezultacie,
jego działania same w sobie stanowią rodzaj
przysięgi i nie ma konieczności wypowiadania jej ustami.
Osoba znająca Boga jest świadoma, że Bóg
jest wszechobecny i że nie można uciec przed
Nim jako świadkiem. Nie boi się mówić
prawdy i wie, że nie warto kłamać. Dlatego
nie wypowiada kłamstwa, ani nie łamie zawartych umów. I nie przysięga nawet wtedy,
gdy jest o to proszona. Nigdy nie zapiera się
prawdy, nawet jeśli zostaje poddana śmiertelnym torturom1.
Osoby posiadające żywą relację z Bogiem nie podają nikogo do sądu
Jak już powiedziałem, osoba mająca żywą
relację z Bogiem jest wolna od cielesnych pożądliwości. Poprzez wzrastanie w miłości doskonałość wierzących dorasta do wymiarów
pełni Chrystusowej (Ef 4,13). Są zjednoczeni
z Bogiem i w procesie uświęcenia stają się
prawdziwymi aniołami – jak to się potocznie mówi. Mógłbym cytować wiele innych
świadectw Pisma na poparcie tego poglądu,
lecz to znacznie wydłużyłoby niniejszy artykuł. Czytelników, którzy pragną zgłębić
ten temat bardziej szczegółowo, zachęcam
do poszukania dodatkowych fragmentów
Pisma na ten temat.
Mimo to przytoczę jeden fragment, żeby
nie zostawiać sprawy bez biblijnej podstawy.
W Pierwszym Liście do Koryntian błogosławiony apostoł mówi: Czy śmie ktoś z was,
mając sprawę z drugim, procesować się przed
niesprawiedliwymi, zamiast przed świętymi?
Czy nie wiecie, że święci świat sądzić będą?
(1 Kor 6,1–2).
Fragment, z którego pochodzą te wersety,
1. Chrześcijanin mógłby uniknąć tortur, gdyby po pro-
stu skłamał i zaparł się swojej wiary.
18 Ziarno Prawdy • listopad 2015
jest dość długi. Dlatego spojrzymy na jego
najcelniejsze frazy, pokazując znaczenie słów
apostoła. Poza tym, krótko wyjaśnię wypowiedź apostoła, w której opisuje on doskonałość osoby posiadającej relację z Bogiem.
Woli ona cierpieć krzywdę niż wyrządzić komuś krzywdę. Apostoł dodaje, że taka osoba
nawet woli nie pamiętać wyrządzonych jej
krzywd i nie powinna modlić się przeciwko swemu winowajcy. Człowiek posiadający
osobistą więź z Bogiem zdaje sobie sprawę,
że Pan nakazał szczególnie modlić się za naszych nieprzyjaciół (Mt 5,44).
Jeśli pokrzywdzony wytacza sprawę sądową przed niesprawiedliwymi, to w oczywisty
sposób jest kierowany żądzą odwetu. Pragnie
zranić innego człowieka w zamian za własną
krzywdę. A to znaczy, że krzywdzi również
siebie samego. Apostoł dodaje, że nie powinni procesować się nawet między świętymi
(1 Kor 6,7–8). Chodzi o tych, którzy modlą
się, by ich winowajca poniósł karę za wyrządzoną niesprawiedliwość. Są oni wprawdzie
lepsi od osób procesujących się z grzesznikami przed sądami świeckimi, ale nadal nie
okazują posłuszeństwa przykazaniu. Nie są
jeszcze całkiem wolni od urazy. I nie modlą
się za swoich nieprzyjaciół.
Dlatego dobrze byłoby, gdyby przyjęli
właściwą postawę poprzez pokutę, która
skutkuje wiarą. Nawet jeśli prawda wydaje
się przyciągać wrogów, nigdy nie jest wobec
nikogo nienawistna. Bo słońce Jego wschodzi
nad złymi i dobrymi (Mt 5,45). Sam Ojciec
posłał naszego Pana do sprawiedliwych i do
niesprawiedliwych. Ten, kto chce się uświęcać na podobieństwo Pana, musi być wolny
od uraz i przebaczać nawet siedemdziesiąt
razy po siedem razy przez całe swoje życie.
Całe jego ziemskie pielgrzymowanie będzie
„usiane” takimi „siódemkami” i będzie odpuszczał każdemu, kto go skrzywdzi.
Jak ktokolwiek może sądzić kiedyś aniołów,
jeśli sam stał się odstępcą, nie przebaczając
krzywd, tak jak naucza Ewangelia? Apostoł
powiada: Dlaczego raczej nie cierpicie? Czemu szkody nie ponosicie? Tak, sami krzywdzicie
i szkodę wyrządzacie, i to braciom (1 Kor
6,7–8). Chcecie ich ograbić ze współczucia
i dobroci Bożej.
Osoba posiadająca osobistą więź z Bogiem
uznaje, że wszyscy ludzie są stworzeniami
jednego Boga. Wie, że są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże – nawet, jeśli to
podobieństwo widać w jednych bardziej niż
w drugich. Rozpoznaje dzieło Boże w każdej
stworzonej osobie, i kolejny raz poddaje się
woli Bożej.
Zaczerpnięto z Intimacy with God
© 1990, 2008 David W. Bercot
Published by Scroll Publishing
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład: Krzysztof Dubis
Oczyszczanie duszy
—Klemens Aleksandryjski (ok. 150–215 n.e.)
K
ażdy, kto łączy bogactwo z silnymi
pragnieniami, tworzy śmiercionośną mieszankę dwóch składników. W takim wypadku zdrową alternatywą
byłaby utrata tego pierwszego. Aby oczyścić
duszę – czyli stać się człowiekiem ubogim
w sercu – musimy się skupić na słowach Jezusa: Przyjdź i naśladuj mnie (Mk 10,21).
Jezus staje się drogą do czystego serca. Boża
łaska nie ma wstępu do nieczystej duszy. A
dusza bogata w materialistyczne pragnienia i zakochana w rzeczach tego świata jest
nieczysta.
Owszem, niektórzy ludzie potrafią traktować swoje złoto, srebro, domy i inne majętności po prostu jako dary od Boga. Używają
tego wszystkiego w służbie innym ludziom,
w ten sposób zwracając Bogu to, co od Niego
dostali. Zdają sobie sprawę, że posiadają te
dobra bardziej ze względu na braci i siostry
niż dla siebie. Są panami posiadanych dóbr,
a nie ich niewolnikami. Nie noszą ich
w duszy, ani nie planują życia w zależności
od nich. Przeciwnie, zawsze używają ich do
czynienia dobra inspirowanego przez Boga.
Nawet jeśli czasem bywają pozbawiani
swych majętności, są w stanie z radością
to znosić, podobnie jak potrafią obfitować
(Flp 4,11–12). Są błogosławieni przez Pana.
Są tymi, których On nazywa ubogimi
w duchu (Mt 5,3) i prawowitymi dziedzicami Królestwa Niebios.
Są jednak i tacy, którzy noszą swe bogactwa w duszy. Zamiast napełniać się Duchem
Bożym, ich serca są pełne złota. Zawsze chcą
gromadzić więcej i nigdy nie są nasyceni.
Skuci kajdanami żądzy chodzą w jarzmie
tego świata. Są ze świata i dlatego staną się
jego częścią, do czego są przeznaczeni. Jakże
mogliby zwracać uwagę na Królestwo Boże?
Wszak interesuje ich to, co ziemskie i wydobywane z ziemi szlachetne kruszce. Zawsze
można ich widzieć w otoczeniu przedmiotów, które sobie wybrali, bo gdzie jest serce
człowieka, tam jest jego skarb (Mt 6,21).
Pan mówi, że istnieją dwa rodzaje skarbów. Pierwszy jest dobry w swoim rodzaju: „Dobry człowiek wydobywa z dobrego
skarbca serca dobre rzeczy” (Mt 12,35).
Drugi jest zły: Zły człowiek wydobywa ze
złego skarbca złe rzeczy. [...] Gdyż z obfitości
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
19
serca mówią usta (Mt 12,35.34). Zatem według Chrystusa istnieją dwa różne rodzaje
skarbu: Pierwszy daje niespodziewany zysk
swemu znalazcy. Drugi natomiast jest bezwartościowy, niepożądany, a nawet szkodliwy. Można obfitować w to, co dobre albo
w to, co złe. Gromadzenie obfitości pierwszego rodzaju jest słuszne, lecz drugiego należy się wystrzegać.
Prawdziwe i fałszywe ubóstwo
W podobny sposób błogosławione jest
ubóstwo duchowe. Dlatego w Ewangelii
Mateusza czytamy, że błogosławieni ubodzy
(Mt 5,3). O jakich ubogich chodzi? O ubogich w duchu. Napisano również: Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości
(Mt 5,6). Jakże nędzni zatem są ubodzy
innego rodzaju – ci, którzy nie mają działu
w Bogu ani nawet nie posiadają dóbr ziemskich. Ci nie zasmakowali sprawiedliwości
Bożej.
W takim razie stwierdzenie Jakże trudno
będzie tym, którzy mają bogactwa, wejść do
Królestwa Bożego! (Mk 10,23) należy rozumieć trzeźwo i duchowo, zamiast cieleśnie
i prostacko. Gdy rozumiemy je właściwie,
wtedy staje się jasne, że zbawienie nie zależy
od rzeczy zewnętrznych – ani od obfitości
dóbr ziemskich, ani od ich blasku, ani od
wartości mierzonej po ludzku. Zależy ono
raczej od tego, co żyje w duszy – od wiary, nadziei, miłości, braterstwa, poznania,
cichości, pokory i prawdy. Nagrodą za to
wszystko jest zbawienie.
Podobnie, nikt nie zapewnia sobie zbawienia na podstawie pięknego wyglądu. Ani nie
idzie do piekła za to, że nie jest przystojny.
Każdy jednak, kto używa swego ciała zgodnie z Bożym zamysłem, będzie żył. A ten,
kto niszczy ciało jako świątynię Bożą, sam
zostanie zniszczony (1 Kor 3,16). Poza tym,
20 Ziarno Prawdy • listopad 2015
człowiek brzydki może prowadzić się niemoralnie, a przystojny może żyć powściągliwie.
Siła i rozmiary ciała również nie dają życia, podobnie jak żaden członek ciała nie
daje życia ani go zniszczyć nie może. Lecz
dusza, która posługuje się ciałem, potrafi
doprowadzić je do zniszczenia. Ilustracja
tej prawdy mówi, że jeśli ktoś nas uderzy
w policzek, powinniśmy to po prostu znieść
(Mt 5,39). Silny i zdrowy mężczyzna jest
w stanie przestrzegać tego przykazania, choć
z punktu widzenia tężyzny fizycznej mógłby
odpowiedzieć siłą. Słaby i chorowity może
to samo przykazanie łatwo złamać z powodu wrednego charakteru. Podobnie, biedak
może być wręcz odurzony pragnieniem dóbr
materialnych, a bogacz mieć czyste serce
i wrażliwość na potrzeby innych, rzadko pozwalając sobie na brak powściągliwości.
Dusza jest więc pierwszym i najważniejszym aspektem naszego życia. W sercu tryska źródło życia i to ono zbawia, podczas gdy
zepsucie duszy zabija. Przestańmy zatem szukać przyczyny życia i śmierci gdziekolwiek
indziej niż w czystości duszy i posłuszeństwie
Bogu lub w łamaniu przykazań i trwaniu
w nikczemnym postępowaniu.
Człowiek prawdziwie bogaty to ten, kto
posiada bogactwo cnót. On będzie umiał
zarządzać swym majątkiem wiernie i po Bożemu. Z drugiej strony fałszywie bogaty jest
ten, kto wzbogacił się jedynie według ciała,
traktując życie jak pochodną posiadanych
dóbr doczesnych, które dziś mogą należeć
do jednego właściciela, jutro do innego,
a na samym końcu i tak staną się niczyje.
Podobnie, istnieje prawdziwie ubogi i jego
„podróbka”. Ubóstwo „w duchu” jest właściwe, podczas gdy ubóstwo w sensie światowym to zupełnie inna sprawa.
—ciąg dalszy na str. 24
„Zabiegajcie nie o pokarm, który ginie, ale o pokarm, który trwa,
o pokarm żywota wiecznego, który wam da Syn Człowieczy...”
Ewangelia Jana 6,27a
Część
Praktyczna
Prostota w naszych domach
—Michael Schueler
C
zy mój dom jest skromny? Czy
ludzie z mojego otoczenia mówią, że żyję w skromnym domu?
Jedną z definicji prostoty jest „brak luksusu lub chęci pokazania się; zwyczajność”.
Jako ludzie prostolinijni powinniśmy
mieszkać w domach charakteryzujących
się prostotą. W przeciwnym wypadku byłoby to niespójne z naszym powołaniem
jako dzieci Bożych. Nasze domy powinny
wskazywać, że Bóg jest Panem i właścicielem wszystkich naszych dóbr. Jeśli rzeczywiście Bóg jest naszym Panem, to w naszych domach będzie widoczne oddzielenie
od świata. Nasi goście zobaczą, że jesteśmy
pokornymi, spełnionymi ludźmi, obcymi
i pielgrzymami na tej ziemi, dobrze wykorzystującymi czas, zanim zostaniemy powołani do wiecznego domu w niebie.
Jako dzieci Boga traktujemy Go jako właściciela wszystkiego, co nazywamy naszym.
(...) Bo beze mnie nic uczynić nie możecie
(J 15,5). Bo któż ciebie wyróżnia? Albo co
masz, czego nie otrzymałbyś? A jeśli otrzymałeś, czemu się chlubisz, jakobyś nie otrzymał? (1 Kor 4,7). Nie jakobyśmy byli zdolni
pomyśleć coś sami z siebie i tylko z siebie, lecz
zdolność nasza jest z Boga (2 Kor 3,5).
Co robi wrażenie na gościach wchodzących do naszych domów? Czy widoki i być
może zapachy dają im powody, by pomyśleć, że lubię ładne rzeczy i używam środków danych mi przez Pana, by dogadzać
sobie? Mam nadzieję, że dojdą do wniosku,
iż moim pragnieniem jest takie używanie
wszystkiego, by zadowolić Boga i uwielbić
Go przed innymi.
Jeśli jesteśmy oddzieleni od świata, to
nasze domy będą cechowały się prostotą
(2 Kor 6,17). A nie upodabniajcie się do tego
świata, ale się przemieńcie przez odnowienie
umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest
wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe (Rz
12,2). Jako chrześcijanie zostaliśmy przemienieni, więc dbając o nasz dom, robimy
to inaczej niż świat. Nie kupujemy nowych
mebli i sprzętów tylko dlatego, że stare wyszły z mody albo nie pasują do obecnych
trendów kolorystycznych. Używamy rzeczy dotąd, dopóki spełniają swoją rolę. Czy
nasz dom lub mieszkanie rzeczywiście jest
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
21
zwyczajne, czy może wyróżnia się spośród
innych? Czy mamy nieruchomość po to,
żeby dobrze ją sprzedać, czy po to, by odpowiadała potrzebom rodziny i dobrze służyła przestrzeganiu biblijnego przykazania
gościnności?
Wiemy, że dzieci Boże powinny być pokorne. Bóg nienawidzi pychy. Jak pokorne
dziecko Boże może urządzać i dekorować
swój dom w taki sposób, żeby wszyscy goście odnosili wrażenie, że chcemy mieć
wszystko, co najlepsze, i że mamy środki finansowe, by dogadzać swoim zachciankom?
Mamy poprzestawać na małym: Jeżeli zatem
mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy
na tym. W dobie powszechnych kredytów
nie jest łatwo poprzestawać na tym, co zaspokaja nasze podstawowe potrzeby. Naszą
naturalną tendencją jest ciężka praca po to,
żeby ułatwić i umilić sobie życie. Lepiej jednak ciężko pracować dla Boga, co wymaga
czasem skromniejszego życia i wyrzeczenia
się ładnych rzeczy, które chciałoby się mieć.
Jako dzieci Boże jesteśmy obcymi i pielgrzymami na tym świecie. Wszyscy oni poumierali w wierze, nie otrzymawszy tego,
co głosiły obietnice, lecz ujrzeli i powitali je
z dala; wyznali też, że są gośćmi i pielgrzymami na ziemi. Bo ci, którzy tak mówią, okazują, że ojczyzny szukają (Hbr 11,13–14).
Żyjemy na tej ziemi przez krótki czas, tęskniąc za „przeprowadzką” do mieszkań
w niebie, które Jezus przygotował dla
swoich. Czy nasz ziemski dom jest wyrazem
tej tęsknoty i świadomości, że tutaj jesteśmy jedynie „przejazdem”? Wkładanie całego czasu i środków w ziemskie dobra, które
pewnego dnia zostaną spalone, stanowi nie
tylko fizyczną stratę, ale również dyskwalifikuje nas w staraniu się o mieszkanie w niebiańskim domu.
Pielgrzym jest podróżnym, a chrześcijanie są w drodze do nieba. Możemy mieszkać w danym miejscu na ziemi, ale czasem
– w wyniku powołania przez Boga – będziemy musieli się przeprowadzić w inne
miejsce, by Mu służyć. Jeśli nasze domy
znaczą dla nas zbyt wiele, to nie będziemy
umieli się z nimi rozstać, gdy przyjdzie taka
konieczność.
Nasze domy na tej ziemi – jak wszystko
inne w świecie – są budowane, a potem, po
jakimś czasie, przestają istnieć. Traktujmy
poważnie fakt, iż sposób, w jaki je traktujemy w tym życiu, jest świadectwem tego,
gdzie jest nasze serce. To, gdzie jest nasze
serce w tym życiu, determinuje miejsce naszej duszy w wieczności. Musimy kontrolować pragnienia naszych serc. Jakie są nasze motywacje? Tylko wtedy, gdy czynimy
wszystko na chwałę Boga tutaj, będziemy
mieli gwarancję mieszkania w domu Ojca
na zawsze.
Zaczerpnięto z The Christian Contender, luty 2013
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
—Howard Bean
J
estem zdumiony tym, jak kości współdziałają ze sobą nawzajem. Klaśnijcie w dłonie,
a poruszy się ich aż sześćdziesiąt cztery.
Wiele waszych kości ma za zadanie podtrzymywać masę ciała. Osoby, o których mawiamy,
22 Ziarno Prawdy • listopad 2015
że są „przy kości”, zmuszają je do niesienia czasem potężnej masy.
Niektóre kości chronią inne części ciała. Na
przykład, dwadzieścia dwie kości czaszki tworzą hełm, który zabezpiecza mózg, zbudowany
z delikatnej tkanki. Kręgi składające się na
kręgosłup chronią wasz cenny rdzeń kręgowy.
Dwadzieścia cztery żebra i inne kości klatki
piersiowej formują twardą klatkę zabezpieczającą tak ważne organy jak płuca, serce czy wątroba. Idąc w dół ciała, kości biodrowe chronią organy położone poniżej pasa. Oczywiście
mięśnie również są istotne – nie musicie szukać
złamanego żebra, bo mięśnie piersiowe przytrzymają je na swoim miejscu.
W Księdze Kaznodziei 11,5 czytamy: Jak nie
wiesz, dokąd wiatr wieje, jak kształtują się kości
w łonie brzemiennej, tak nie znasz dzieła Boga,
który wszystko czyni.
Kości dziecięce we wczesnej fazie rozwoju są
w większości chrząstkami. W miarę wzrastania
twardnieją dzięki procesowi kostnienia. Twarde
kości stają się w pełni rozwinięte i dojrzałe dopiero w wieku nastoletnim.
W ludzkim ciele znajduje się około 350 kości,
przy czym niektóre są połączone w odrębną całość. Na przykład kości czaszki tworzą mozaikę
zespolonych wzajemnie płytek. W czaszce niemowlęcia są one połączone luźno, co pozwala
na wzrastanie objętości mózgu, którego objętość
stanowi na początku jakieś 20% rozmiaru mózgu dorosłej osoby. Pod koniec pierwszego roku
po urodzeniu objętość mózgu się podwaja. Dorosły człowiek posiada w sumie 206 kości, choć
niektórzy mają ich mniej niż 206. Mężczyźni
i kobiety mają tę samą ilość żeber.
W Księdze Hioba czytamy, że zdrowa osoba
ma w kościach nasycony szpik (Hi 21,24). Autor Przypowieści zdawał sobie sprawę z tego,
jak ważny jest szpik (choć prawdopodobnie nie
w sensie medycznym), gdy napisał, że bojaźń
Pana i unikanie zła odświeża szpik kości (Prz 3,8).
Po utracie dużej ilości krwi trzeba długiego
czasu, by uzupełnić poziom czerwonych krwinek. Po oddaniu pół litra krwi w stacji krwiodawstwa, moje kości potrzebują około dwóch
miesięcy, by odbudować ich liczbę.
To, jak przebiega proces wzrostu kości, jest
tajemniczym cudem. Jak powiada Księga Kaznodziei 11,5: nie wiesz, jak kształtują się kości
w łonie brzemiennej. Podziękuj Bogu z całego
serca za kości, które je ochraniają.
Midwest Mennonite Focus
Wydawca: Howard Bean
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Błogosławieństwa ze strony starszych osób
—Mary Burkholder
B
yła drobną, starszą kobietą, pracującą w domu starców, w którym
śpiewaliśmy. Powoli szła korytarzem, zgięta prawie w pół. Zapytana, jak
się czuje, odparła: „Czekam, aż pójdę na
śmietnik”.
Nie znałam jej, lecz wedle moich obserwacji było co najmniej kilka rzeczy, za które powinna być wdzięczna. Mogła chodzić
bez pomocy, choć mocno przygarbiona –
w przeciwieństwie do większości pensjonariuszy tego ośrodka. Była zdolna do myślenia i mówienia, w przeciwieństwie do ludzi
starszych od niej, którzy ze względu na starczą demencję popadli w umysłowe otępienie.
Było mi przykro patrzeć, jak ta kobieta
pozwala się tak bardzo zniechęcić ułomnościom związanym z jej wiekiem. Nadal żyła,
więc Bóg najwyraźniej miał dla niej jakiś
cel. Żaden żyjący człowiek nie „nadaje się na
śmietnik”!
Życie wielu starszych chrześcijan jest dla
mnie inspiracją. Czasem jest mi ciężko, lecz
gdy patrzę na starszych ode mnie, którzy
przeszli zwycięsko przez swoje próby, czuję
przypływ nadziei.
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
23
Doceniam uśmiech na każdej wiekowej
twarzy, bo on potwierdza, że jej „właściciel”
przyjmuje właściwą postawę wobec
życiowych trudności. Jestem błogosławiona każdym radosnym słowem wychodzącym z ich ust i pozytywnym
spojrzeniem na świat, choć wiem,
jak im musi być ciężko.
Uczę się dzięki słowom mądrości od starszych mężów
i niewiast Bożych, którzy mają
znacznie większe doświadczenie
życiowe ode mnie. Czerpiąc z bogatej przeszłości, potrafią udzielić
wielu wartościowych rad młodszemu
pokoleniu.
Jestem wdzięczna za chrześcijańskie świadectwo wielu starszych braci i sióstr. Życie
wierzących wydaje się czasem tak trudne, że
zastanawiam się, czy wytrwam w wierności
Panu do końca. Obserwując ludzi u schyłku życia, którzy nadal mają żywą więź
z Bogiem, nabieram otuchy
i widzę, że i dla mnie jest taka
nadzieja. Podziwiam starsze
osoby, które zamiast myśleć
o sobie, że nadają się na śmietnik, szukają codziennie okazji,
by stać się błogosławieństwem
dla innych.
Starsi ludzie mogą się czuć,
jakby wyłącznie zabijali czas –
ale przecież i dla nich Bóg ma jakiś plan. Z jego pomocą mogą być
inspiracją i zachętą dla młodszych.
Zaczerpnięto z Companions, marzec 2013
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Oczyszczanie duszy
—ciąg dalszy na str. 20
Do człowieka ubogiego w dobra doczesne,
lecz bogatego w występki, powiedziano: ‘Porzuć cudze dobra, których pragnie twoja dusza, abyś, będąc czystego serca, mógł oglądać
Boga’. Innymi słowy, ‘abyś wszedł do Królestwa Bożego’. Taka osoba nie jest bowiem ani
uboga w duchu, ani bogata w Bogu.
Jak pozbyć się takich dóbr? Sprzedając
je. Ale co potem? Czy powinieneś zamienić
swe pragnienia na pieniądze, zmieniając po
prostu formę bogactwa z jednej na drugą?
Bynajmniej. Zamiast tego, powinieneś nimi
zadysponować zgodnie z Bożym przykazaniem, gromadząc w duszy takie bogactwa, które uwielbiają Boga i służą ku życiu
wiecznemu. W ten sposób przypadną ci
24 Ziarno Prawdy • listopad 2015
w udziale: wieczna nagroda i pochwała, zbawienie i nieśmiertelność. Tak należy sprzedawać majętności.
Wiele twoich zbędnych dóbr zamyka przed
tobą niebo, lecz możesz je wymienić na takie,
które pozwolą ci tam wejść. Pozostaw twoje
dobra ludziom ubogim według ciała. Oni
są pozbawieni tego, co może zbawić. Ale ty,
otrzymując w zamian duchowe bogactwo,
zgromadzisz sobie skarb w niebie.
Zaczerpnięto z Intimacy with God
© 1990, 2008 David W. Bercot
Wydawnictwo Scroll Publishing
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Chlubą młodzieńców jest ich siła, lecz
ozdobą starców jest siwy włos.”
Księga Przysłów 20,29
Dla
MŁODZIEŻY
­­­­—Mary Murphy Kibler
B
ył rok 1935, a nasz kraj znajdował się w środku Wielkiego Kryzysu. Moja mama
miała wtedy 11 lat i była jednym
z siedmiorga dzieci w wieku od roku
do 16 lat.
Dziadek, który pracował w pobliskim kamieniołomie, został zwolniony z całą resztą pracowników wkrótce
po rozpoczęciu kryzysu. Aby wyżywić
rodzinę, imał się różnych dorywczych
prac, jakie tylko mógł znaleźć. Polowanie i łowienie ryb – dwa sporty,
które uprawiał dawniej w wolnym
czasie – teraz stały się niezbędne, by
przeżyć.
Wiosną całą rodziną uprawialiśmy
ogród, który dostarczał pożywienia.
Trzymaliśmy je w pojemnikach przez
cały rok – jednak tego roku była susza
i część pojemników została pusta.
Po lecie nadeszła zima. Dziadek codziennie szukał pracy, mając nadzieję
na rychłe otwarcie kamieniołomu.
Pod koniec listopada babcia przeszła
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
25
prawdziwą próbę wiary. Ostatni słoik zapasów został już zjedzony. Wszystkie produkty
z szafki zostały zużyte. Tego ranka na śniadanie dzieci zjadły placki z ostatniej porcji
mąki, jaka jeszcze została. Dziadek wziął
ostatnią kanapkę domowego chleba i jabłko, wychodząc z psem, żeby upolować coś
na kolację. Tego ranka czas pędził szybko.
W południe moja ciocia Emma podeszła do
babci i zapytała:
– Mamo, co zrobimy? Nic już nie zostało.
Ani kęsa w całym domu!
– Wiem – odparła babcia. – Pieniędzy też
nie ma. Ale wierzę, że Bóg zaspokoi nasze potrzeby. Przyjdźcie do mnie wszyscy i uklęknijmy razem. Pomodlimy się i poprosimy Go
o pomoc.
Następnie poprowadziła dzieci w modlitwie. Gdy skończyła, poprosiła syna, Williama, by przyniósł jej Biblię i przeczytała
fragment Psalmu 37: Pan kieruje krokami
męża, wspiera tego, którego droga mu się podoba. Choćby się potknął, nie przewróci się,
Gdyż Pan podtrzyma go ręką swoją. Byłem
młody i zestarzałem się, a nie widziałem, żeby
sprawiedliwy był opuszczony, Ani potomków
jego żebrzących chleba.
– Bóg nas nie opuści – powiedziała. – Podziękujmy Mu za opiekę i za wszystko, co
dotychczas od Niego otrzymaliśmy.
Wszyscy zamknęli oczy i pochylili głowy,
a babcia znów poprowadziła ich w modlitwie. Gdy jeszcze się modlili, ktoś zapukał
do drzwi. Najmłodsze z dzieci przestraszyło
się i zapłakało. Babcia ostrożnie podeszła, by
otworzyć.
W progu stał młody człowiek, którego nigdy wcześniej nie widziała. Miał miły wygląd
i był skromnie ubrany.
– Pani Henry?
– Tak.
– Powiedziano mi, że pani może tego potrzebować i zostałem posłany, żeby to pani
dostarczyć – powiedział, wręczając babci
26 Ziarno Prawdy • listopad 2015
białą kopertę. Zawierała ona 50 dolarów, co
w tamtych czasach było sporą sumą1. Babcia
podniosła głowę znad koperty, lecz nieznajomy zniknął. Wysłała więc Williama, żeby
go dogonił i skłonił do powrotu. Chciała
podziękować i zaspokoić ciekawość: Kto go
przysłał i jak się nazywa?
William wrócił i powiedział:
– Nikogo nie ma na drodze! Pobiegłem aż
na wzgórze, ale wszędzie pusto. Nie mam
pojęcia, gdzie on się podział! Jak myślisz,
mamo, skąd przyszedł i dlaczego dał nam
te pieniądze?
– Dlatego, bo Bóg wiedział, że ich potrzebujemy – odpowiedziała babcia. – Williamie,
uważam, że to był anioł posłany przez Boga,
gdyż byliśmy w potrzebie.
Chwyciła syna mocno za rękę i wzruszona
do łez powoli wróciła z nim do domu. Do
dzieci czekających na werandzie powiedziała:
– Ubierajcie się, pojedziemy do miasta.
Bóg zaprosił nas na kolację dziś wieczorem!
Pięćdziesiąt dolarów wystarczyło na zakup
żywości na całą zimę, a wiosną dziadek został
z powrotem zatrudniony w kamieniołomie.
Mama opowiedziała mi tę historię, gdy
byłam małą dziewczynką. Ja przekazałam
ją moim dzieciom i mam nadzieję, że one
opowiedzą swoim, jak prosta wiara przyprowadziła anioła od Boga!
Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam
dodane (Mt 6,33).
Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą
według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie (Flp 4,19). Amen – chwała Jego
Imieniu!
Pilgrim Tract Society
Randleman, NC 27317
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
1. 50 dolarów w roku 1935 miało tę samą siłę nabywczą
co 856,72 $ w roku 2013 [przyp. tłum.]
Najbardziej niezwykła ryba Boża
­­­­—Sonia A. Randall
B
óg stworzył między innymi pewną
niezwykłą rybę. Posiada ona głowę
konia, pyszczek mrówkojada, oczy
jaszczurki, tułów pancernika, małpi chwytny ogon, torbę kangura i zdolność zmiany
kolorów kameleona. Efektem jest zachwycające stworzenie zwane konikiem morskim
(Hippocampus), opiewane przez artystów
od wieków.
W starożytnej mitologii greckiej
istniała istota będąca pół–koniem
i pół–rybą. Nazywano ją hippocampus (hippo znaczy „koń” i campus
znaczy „potwór morski”). Dzisiaj
tę samą nazwę naukowcy nadali
konikowi morskiemu. Istnieje około trzydzieści pięć odmian tego gatunku na całym świecie, przeważnie
w umiarkowanych i tropikalnych wodach przybrzeżnych. Poszczególne gatunki różnią się długością od półtora
do trzydziestu centymetrów.
Porównując konika morskiego
z innymi rybami pływającymi głową
do przodu, zastanawiacie się pewnie,
jak one się poruszają w wodzie. Otóż dzięki
mądremu zamysłowi Bożemu konik morski może pływać w pionie, używając przezroczystej płetwy grzbietowej w kształcie
wachlarza. Porusza się ona tak szybko, że
ledwie ją widać, co pozwala konikowi przemieszczać się z gracją, jakby bez wysiłku.
Inne specjalne płetwy po bokach pomagają manewrować na boki. Konik porusza się
w pionie dzięki torbie zwanej pęcherzykiem
powietrznym, do którego wpuszcza powietrze i z którego je potem wypuszcza.
Jednak większość czasu konik morski
spędza w jednym miejscu, zmieniając kolory, żeby zlać się z otoczeniem. Za pomocą
chwytnego ogona zawiniętego wokół wodorostu lub innego wygodnego obiektu, czeka na obiad płynący w postaci planktonu
i rybich larw. Zasysa je do drobnego otworu gębowego na końcu pyszczka. Wypukłe
oczy na bokach głowy pozwalają mu patrzeć
w dwóch kierunkach jednocześnie.
Inną zdumiewającą cechą
koników morskich jest sposób wychowywania potomstwa. Matka składa do tysiąca
jaj w torbie lęgowej, która znajduje
się na brzuchu ojca. Młode wykluwają się w niej od dwóch do sześciu
tygodni później i są tam karmione.
Po wykluciu się wyglądają jak maleńkie kopie rodziców, są tak przezroczyste, że z zewnątrz widać ich bijące serduszka. Osiągnięcie dojrzałości zajmuje
im około sześć miesięcy.
Koniki morskie to bardzo egzotyczne
stworzenia, a mimo to są zagrożone wyginięciem. W niektórych kulturach azjatyckich są
cennym medykamentem, a także popularną
ozdobą w akwariach. Często są łapane w sieci rybackie. Wiele ich gatunków już zostało
wpisanych na listę zagrożonych gatunków,
a obrońcy przyrody pracują nad uratowaniem tego wyjątkowego dzieła Bożego
stworzenia.
Zaczerpnięto z Partners, wrzesień 2013
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
27
“Taki sam grzech jak
CZARY”
M
oje ręce mieszały kolejną
porcję kruchych ciasteczek,
lecz mój umysł zajmował się
czymś innym. „To nie jest w porządku”
– zrzędziłam cicho do łyżeczki soli, którą
miałam właśnie wsypać do miski z masą –
„Dlaczego nie mogę czasem zrobić tego, co
chcę?”.
Zaledwie dziesięć minut temu troje mojego rodzeństwa i ja wróciliśmy ze szkoły.
Wiedziałam, że Emilka ząbkuje i ostatnio
jest bardziej kapryśna, a mama wyglądała na zmęczoną. Zapytałam, czy mogę
w czymś pomóc. Miałam nadzieję, że tym
czymś będą wypieki, bo dzień wcześniej
odkryłam nowy przepis, który chciałam
wypróbować.
I rzeczywiście.
– Mogłabyś upiec trochę ciasteczek, Lusiu. Weźmiemy je ze sobą na spotkanie do
wujka Tymoteusza – powiedziała mama.
Zanim zdążyłam wtrącić słowo o moich
nowo odkrytych ciasteczkach „świąteczna
niespodzianka”, dodała:
– Może zrób te kruche czekoladowe. Tata
mówił, że znów ma na nie ochotę.
– Ale mamo! – zaprotestowałam. – One
są takie zwyczajne. Czy nie mogłabym zrobić „świątecznej niespodzianki”?
– Możesz zrobić jedne i drugie, jeśli masz
czas – odparła mama łagodnie. – Ale zacznij
od czekoladowych.
„Nie mam czasu zrobić jednych i drugich,
bo muszę dokończyć zadanie domowe na
jutro z matematyki i z angielskiego. Więc
muszą być czekoladowe. Ale szkoda, że taka
28 Ziarno Prawdy • listopad 2015
duża dziewczyna jak ja nie może czasem
zrobić tego, co chce. Na pewno mogę już
podejmować samodzielne decyzje w takich
sprawach jak ciasteczka” – myślałam.
Przed moimi oczyma wciąż jawiła się
wizja delikatnych, maślanych ciasteczek
posypanych cukrem pudrem i oprószonych
czekoladą, gdy nagle zadzwonił telefon. Wyłączyłam mikser i podniosłam słuchawkę.
– Cześć, tu Krysia – ucieszyłam się, słysząc radosny głos po drugiej stronie. To była
moja przyjaciółka. Mieszka daleko, ale zdążyłyśmy się już poznać listownie.
– Słyszałam, że wasza rodzina planuje
przyjechać w nasze strony na święta Bożego Narodzenia. Może byśmy się wtedy spotkały? Moja mama zaprasza ciebie
i twoją kuzynkę Różę na kolację
w niedzielę.
Nie mogłam uwierzyć. To chyba jakiś sen,
a ja nie mogłam o tym nawet marzyć!
– Och, Krysiu! – zawołałam. – Z przyjemnością! Mogę oddzwonić po rozmowie
z rodzicami?
– Jasne! Mam nadzieję, że będziesz mogła
przyjść!
Odłożyłam słuchawkę podekscytowana.
– Mamo! Gdzie jesteś? – wołałam, biegnąc przez przedpokój. Gdy odpowiedziała
z pokoju chłopców, dodałam:
– Krysia właśnie dzwoniła. Zaprosiła Różę
i mnie na kolację w niedzielę. Mogę iść?
Proszę!
– Musisz zapytać tatę – odparła mama
z uśmiechem.
Jeszcze nigdy nie czekałam tak długo, aż
minie osiemnasta. Kiedy tylko tata stanął
w progu, natychmiast usłyszał moją prośbę. Nie odpowiedział od razu. Właściwie,
to musiałam poczekać jeszcze całe trzydzieści pięć minut, aż skończyliśmy kolację.
Z trudem przełykałam szarlotkę obawiając
się, że tata może odmówić.
– Możecie odejść od stołu – oznajmił
tata, gdy wreszcie wszyscy, od czternastoletniego Jacka (który zawsze kończył
pierwszy) do dwuletniego Darka (który
zawsze kończył ostatni), zjedli kolację. Nie
mogłam czekać już dłużej.
– Tato, mogę jechać?
Ojciec popatrzył na mnie łagodnie.
– Zdecydowaliśmy z mamą, że jesteś
jeszcze zbyt młoda na takie wycieczki.
Łzy błyskawicznie napłynęły mi do
oczu – zupełnie jak gorąca woda z kranu, którą właśnie zmywałam
naczynia. Przez chwilę
nie mogłam zebrać
myśli, widząc jak
mój piękny sen
rozwiewa się
niczym mgła.
Nie widzącym
wzrokiem patrzyłam
przez okno, za którym słońce powoli ustępowało wieczornej
szarówce.
Dziesiątki buntowniczych myśli cisnęły
mi się do głowy. „Dlaczego tata mi odmówił? Czy on nie wie, jak bardzo piętnastoletnia dziewczyna chce się zobaczyć
ze swoją najlepszą przyjaciółką? Dlaczego
ja nigdy nie mogę zrobić tego, co bym
chciała?”.
Moje siostry śpiewały. Drażniło mnie to.
Chciałam im powiedzieć, żeby się uciszyły,
szczególnie gdy śpiewały „Boży pokój doskonały”. Z pewnością robiły mi na złość,
bo wiedziały, że w tym momencie daleko
mi było do Bożego pokoju. Poirytowana
do granic możliwości, pobiegłam się ukryć
w zacisze swego własnego pokoju. W głębi duszy wiedziałam, że nie powinnam
hodować w sobie takich myśli, lecz nie
chciałam się do tego przyznać nawet sama
przed sobą.
Próbowałam jakoś zapomnieć o swym
rozczarowaniu, pakując się na bożonarodzeniowy wyjazd.
Cztery dni później srebrne dzwonki
oznajmiły nasze wejście do małego sklepu
tekstylnego. Zapach nowego materiału miło łechtał powonienie. Dla kobiet
mieszkających z dala od miasta wizyta
w takim sklepie jest rzadkością, więc staramy się korzystać z każdej nadarzającej
się okazji wyjazdów rodzinnych.
Przeglądając bele wzorzystego
materiału, na jedną z nich
zwróciłam szczególną uwagę. Był to piękny odcień
różu w kratę, ukwiecony wspaniałymi różami. Od razu wiedziałam, czego chcę.
– Kasiu! – trąciłam
łokciem dwunastoletnią siostrę. – Spójrz na to! A gdybyśmy
wszystkie miały takie sukienki?
Jej oczy zabłysły, gdy zobaczyła piękny
materiał, lecz zauważyłam na jej twarzy
cień wątpliwości.
– Tak, jest piękny – przyznała.
Poszłam odszukać mamę. Wraz z dziewięcioletnią Krysią podziwiała właśnie
lawendowy materiał w maleńkie, błękitne
kwiatki.
– Mamo, chodź i zobacz, jaki piękny wzór znalazłam! Taki, jaki ma Mela
– powiedziałam, wspominając o mojej
przyjaciółce.
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
29
Mama i Krysia przyszły ze mną do miejsca, gdzie stała Kasia, wciąż gładząc palcami pożądany przez nas materiał. Mama
– jak zwykle praktyczna – zanim jeszcze
spojrzała na belę, zapytała o cenę.
– Pięćdziesiąt złotych za metr. Raczej
drogo, prawda? – zauważyłam.
– Tak – odparła mama, uważnie przyglądając się materiałowi.
– Mogę go mieć? – brzmiało moje następne pytanie.
– Nie sądzę. Te kwiaty są zbyt duże i rzucają się w oczy.
– Mela ma taką sukienkę – wyjaśniałam,
skoro te róże tak mamę gorszyły.
– Wiem – tłumaczyła mama cierpliwie.
– Tata i ja uzgodniliśmy, jak duże powinny
być wzory materiałów na sukienki. Chcemy być pewni, że nie będą przekraczać
granic kościelnej dyscypliny.
– Nie kupimy żadnego z tych materiałów – dodała stanowczo.
Gdy zostawiła mnie samą, żeby dokończyć zakupy, mój umysł znów zaczął się
buntować: „To nie w porządku. Rodzice
Meli kupili jej ten sam materiał. Moi są
tacy surowi”.
Poczułam lekkie pociągnięcie za rękaw.
– Lusiu, tata i chłopcy chcą już jechać
do domu – wołała mnie Krysia. Poszłam za
nią cicho do samochodu. Płatki śniegu wirowały wokół mnie, a lodowaty wiatr przyprawiał mnie o dodatkowe dreszcze. Po
powrocie do domu późnym popołudniem
zaciągnęłam ciężką walizkę do swojego
pokoju i rozpakowałam. Gdy znalazłam
materiał, który mama kupiła mi zamiast
tego różowego, myśli o niesprawiedliwości znów zaczęły cisnąć mi się do głowy.
Wydawało mi się, że nigdy nie będę mieć
tego, co chcę.
Tego wieczoru nasza rodzina zebrała
30 Ziarno Prawdy • listopad 2015
się w salonie na wspólną modlitwę. Ojciec przeczytał fragment Pierwszej Księgi
Samuela o nieposłuszeństwie króla Saula
w sprawie Amalekitów. Moją uwagę przykuł werset 23: Gdyż nieposłuszeństwo jest
takim samym grzechem, jak czary. „Czary!
Na samą myśl dreszcz przeszedł mi po plecach. Nie, nigdy nie chciałabym w żaden
sposób mieć do czynienia z czarami. To
nikczemność! Ale co tam było napisane?
Bunt jest jak czary? Tak, dokładnie tak”.
Nagle stanęły mi przed oczami sceny
z niedalekiej przeszłości: obrazy czekoladowych ciasteczek, zaproszenie na kolację
i materiał w róże. To wszystko były sceny
buntu. Nie pogodziłam się z decyzjami
rodziców. To było tak, jakbym uprawiała
czary!
Wstyd i wyrzuty sumienia wzięły górę
nad buntem, który tak długo nade mną
panował – zbyt długo.
– Przebacz mi, Panie – modliłam się
z głębi skruszonego serca. – Przepraszam,
że nie chciałam się poddać. Pomóż mi
przezwyciężyć ducha buntu i chętnie wykonywać nawet to, co mi się nie podoba.
Pokój wypełnił moje serce i w tym momencie zdałam sobie sprawę, że rodzice
chcieli mi pomóc. Nie zawsze było im
łatwo odmawiać moim prośbom. I wtedy
zobaczyłam, jak wielkie błogosławieństwo
dał mi Bóg – rodziców, którzy kochają
mnie wystarczająco mocno, żeby czasem
powiedzieć „nie”.
Zaczerpnięto z Home Horizons
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Synu mój, słuchaj pouczenia swojego ojca
i nie odrzucaj nauki swojej matki,
bo one są pięknym wieńcem na twojej głowie
i naszyjnikiem na twojej szyi!”
Księga Przysłów 1,8–9
Kącik dla
D zieci
—Amy K. Litke
– Mateusz, zabaw przez chwilę Rachelkę,
a ja przygotuję jej mleko – zawołała mama
z kuchni.
Poszedłem do sypialni i stanąłem obok kołyski Racheli. Moja mała siostrzyczka płakała, bo była głodna.
– Zaraz będzie mleczko – powiedziałem
i podałem jej smoczek. Wypluła go.
Rachela miała bezwładny kciuk w swojej
prawej rączce. To mnie niepokoiło. Ten jej
kciuk był pozbawiony kości, dlatego nie był
sztywny. Z tego powodu Rachela nie potrafiła nic utrzymać za pomocą kciuka, ani
chwycić. Nie była w stanie nic ścisnąć za jego
pomocą.
Zabawiałem ją grzechotką i robiłem do
niej śmieszne miny. Ale nie dotykałem jej
kciuka.
Mama weszła z butelką. Pozwoliła Racheli
chwycić swój palec palcami, które działały
normalnie. Malutka przestała płakać.
– Dzięki, że starałeś się ją zająć – powiedziała mama.
Popatrzyłem w podłogę. Tak bardzo to się
nie starałem. Nie chciałem dotykać bezwładnego kciuka.
Kiedy moja siostrzyczka zasnęła,
poszedłem do pokoju i bawiłem się moimi
plastikowymi zwierzątkami w zoo. Ustawiłem je w rzędach. Mama przyszła obejrzeć
moje zoo.
– Całkiem ładne zoo – powiedziała mama
i zaraz zapytała: – A czemu jeden tygrys leży
na ziemi?
– Ma złamaną nogę – wyjaśniłem. – Ale
nie chcę go wyrzucać. On jest specjalny
i potrzebuje mojej pomocy.
– Cieszę się, że ma w tobie przyjaciela –
powiedziała mama.
Kiedy mama poszła zajrzeć do Racheli, ja postawiłem mojego tygrysa na stercie
klocków.
– Zobacz tygrysku, te klocki to skały. Powygrzewaj się teraz na słońcu – podarłem
kawałki papieru i to miało być jego jedzenie.
Mój tygrysek cieszył się, że ma takiego przyjaciela jak ja, bo potrzebował mojej pomocy.
Rachelka znowu płakała. Kiedy mama
przygotowywała jej mleko, popatrzyłem na
moją siostrzyczkę.
– Jesteś jak mój tygrysek – powiedziałem.
– Pomogłem mu i jestem jego przyjacielem.
Mogę też być twoim przyjacielem.
Sięgnąłem do kołyski i dotknąłem jej
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
31
bezwładnego kciuka. Pozwoliłem jej chwycić
swój palec jej paluszkami i to pomogło. Rachelka przestała płakać i zamrugała oczkami,
patrząc na mnie.
Mama wróciła z butelką.
– Dziękuję, że zabawiłeś Rachelkę – mama
pocałowała mnie w policzek.
Popatrzyłem na nią z wielkim uśmiechem.
Byłem taki zadowolony, że mogę być przyjacielem dla mojej wyjątkowej, malutkiej
siostrzyczki.
Zaczerpnięto ze Story Mates, marzec 2013
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Kukurydza, cegły
i nowa sypialnia
—Ida Shrock
K
eith mieszkał w Meksyku,
w małym domku razem z trzema braćmi i czterema siostrami. Wokół domu wszędzie były pola kukurydzy. W nocy Keith często słyszał, jak
32 Ziarno Prawdy • listopad 2015
wiatr porusza liśćmi kukurydzy, a nad ranem do jego uszu docierały odgłosy włączających się zraszaczy i uderzenia kropel
wody o kolby.
Keithowi podobało się w Meksyku,
pomimo że wiatr często nawiewał mu
kurzu do oczu, a domek był tak mały, że
trzeba było spać na podłodze.
Kończyło się lato i nadchodziła jesień.
Wkrótce pora deszczowa miała ustąpić wietrznej pogodzie, a Keith wraz
z siostrami mieli rozpocząć kolejny rok
szkolny. Potem przyjdzie czas na zbiory
kukurydzy.
– Cóż – powiedział tato podczas kolacji
pewnego wieczoru. – Myślę, że tej jesieni
zrobimy przybudówkę.
Keith spojrzał na niego znad talerza
pełnego fasoli.
– Przybudówkę! – westchnął. – Czy będzie
tam sypialnia dla nas,
chłopaków?
– Tak – odparł tato.
– I jeszcze jedna dla
gości.
– Zaczniemy jutro?
– zapytał Keith.
– Nie. Poczekamy,
aż skończą się deszcze
i pójdziecie do szkoły.
Wtedy poszukamy kogoś do wyrobu cegieł.
– Jak długo to wszystko
potrwa?
– Skończymy najwcześniej po
żniwach.
Keith spojrzał przez okno na liście kukurydzy kołysane wiatrem. Były jasnozielone. Przed żniwami zbrązowieją i będą
się łamać pod naporem wiatru. Trzeba
jeszcze długo poczekać.
Chłopiec myślał o swojej nowej sypialni każdego wieczoru przed snem. Myślał
o niej każdego ranka podczas ubierania.
Pierwszego dnia w szkole również. Czasami obawiał się, że tato zapomniał o tej
przybudówce. Lecz za każdym razem, gdy
o nią pytał, tato mówił, że ma nadzieję
niedługo rozpocząć budowę.
Pewnego dnia po powrocie ze szkoły Keith zobaczył, jak tato rozmawia
z jakimś panem na podwórku. Mówili
o przybudówce! O tym, ile cegieł trzeba
będzie zrobić i gdzie ją postawić.
Potem pan Pedro zaczął codziennie
przychodzić i robić cegły. Keith spiesznie wracał ze szkoły, żeby zobaczyć, jak
praca postępuje. Wkrótce poukładane
rzędy cegieł przykryły podwórko, a Keith codziennie po szkole pomagał tacie je
układać. Był tak przejęty rozmyślaniem
o przybudówce, że nawet nie zauważył, gdy liście kukurydzy zaczęły
robić się brązowe. Wracając ze
szkoły, nie zwracał uwagi
na to, jak kruszą się poruszane wiatrem.
Pewnego dnia zobaczył na polu obok
domu olbrzymi kombajn. Zaczęły się żniwa!
Keith lubił obserwować kombajny i ciężarówki rozwożące zebraną
kukurydzę. Lubił też, gdy
mama pozwalała mu wchodzić na pole razem z siostrami
i zbierać kolby kukurydzy, które
tam zostały.
Pewnego dnia mama dała mu duży
worek.
– Zbierz kukurydzę – poprosiła. –
Sprawdź, czy uda ci się zebrać pół worka.
Razem z siostrami poszedł na pole. Lubił czuć wiatr we włosach i cieszył się, że
nie nawiewa mu kurzu do oczu. Fajnie
było szukać kolb kukurydzy pod liśćmi
i słyszeć, jak wpadają do worka.
Do kolacji worek był już tak wypełniony, że Keith ledwo mógł go unieść.
Nazajutrz mama mełła kukurydzę. Po
powrocie ze szkoły Keith dostał od niej
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
33
mały czerwony młynek i przeszedł krótkie szkolenie.
Ostrożnie powtarzał to, co pokazała mu mama, wrzucając garść pieczonej
kukurydzy do młynka i pociągając za
uchwyt. Z młynka wypływała miękka,
żółta masa.
Mama odmierzyła trochę masy i wlała
do miski.
– Zrobimy chleb kukurydziany
– oznajmiła.
Keith uśmiechnął się radośnie. Sam
zapach mielonej kukurydzy sprawił, że
poczuł się już głodny.
– Pan Pedro uważa, że w tym tygodniu
wszystkie cegły będą już zrobione – rzekł
tata podczas kolacji. – A to znaczy,
że wkrótce zaczniemy budowę.
– Już prawie po żniwach – przypomniał
Keith. – Pamiętasz,
tato, że obiecałeś zakończenie budowy przed
końcem żniw?
– Masz rację –
zgodził się tata. – Ale
będziesz musiał jeszcze
cierpliwie poczekać.
Keith westchnął.
– Wszyscy czekamy na przybudówkę
– powiedział tata. – Ale byliśmy w tym
małym domku szczęśliwi tak długo, że
możemy poczekać jeszcze kilka tygodni.
– Czasem jest mi niewygodnie spać na
podłodze – odparł chłopiec. – I zmęczyłem się już codziennym zwijaniem mojej
maty przed śniadaniem.
– Wiem o tym. Biblia mówi jednak, że warto być cierpliwym. Zwijając
swoją matę każdego ranka, uczysz się
cierpliwości.
Keith wciąż rozmyślał o cierpliwości,
nakrywając stół do kolacji.
Tata wyjął z piekarnika gotowy chleb,
34 Ziarno Prawdy • listopad 2015
a mama postawiła na stole miskę fasoli.
– Przepraszam, że nie zdążyłam z kolacją na twój powrót – rzekła mama.
– Nie ma sprawy – mąż uśmiechnął się
do niej. – Chwila czekania nikogo nie
boli.
Keith rozmyślał o cierpliwości, stojąc
w kolejce do mycia rąk. W przybudówce
będzie też dodatkowa umywalka.
Gdy wszyscy siedzieli już przy stole,
tata pomodlił się, a mama rozdała kromki chleba i fasolę. Żółty chleb był jeszcze
ciepły i pachniał orzechami. Przypomniał sobie, jak ciężki był worek, który
przyniósł z pola i jak pracował nad mieleniem kukurydzy, raz po raz wrzucając
nową porcję i przekręcając uchwyt.
Ugryzł kawałek kromki.
Jak dobrze smakował!
Po kolacji pomógł
zmywać naczynia i obierać kukurydzę. Przed spaniem wyciągnął swoją matę
spod sofy i wyjął z szafy
prześcieradło. Potem ukląkł do
modlitwy.
– Dziękuję Ci, Boże – mówił. – Dziękuję Ci za chleb z kukurydzy. Dziękuję,
że mogliśmy ją zebrać i zmielić. Dziękuję za to, że niedługo zaczniemy stawiać
przybudówkę. Dzięki Ci za moją matę
i pomóż mi cierpliwie czekać, aż będę
mógł się wyspać w łóżku. W imieniu Jezusa. Amen.
Zaczerpnięto z Wee Lambs, listopad 2012
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„I widziałem umarłych, wielkich i małych, stojących przed
tronem; i księgi zostały otwarte; również inna księga,
księga żywota została otwarta...”
Apokalipsa 20,12a
Fragment
K SIĄŻKI
ZŁOŚĆ
GORZKI OWOC
I JEJ
1868
Pani Gladstone
CZĘŚĆ PIERWSZA
ROZDZIAŁ 1
KTO JEST TWOIM BLIŹNIM?
P
ewnego niedzielnego popołudnia
grupka dzieci zebrała się wokół
swojej nauczycielki. Właśnie
skończyli czytać opowieść o miłosiernym
Samarytaninie. Panna Herne kazała im
zamknąć Biblię i zaczęła zadawać pytania, aby sprawdzić, czy uczniowie zrozumieli przeczytaną historię. Popatrzyła na
małą Betty Smith – najmłodszą w klasie
i zapytała:
– Betty, możesz mi powiedzieć, kto jest
dla ciebie bliźnim?
– Tak – odpowiedziała Betty, zastanawiając się chwilę. – Pani Jones, moja
sąsiadka.
Po klasie rozszedł się chichot i starsza
siostra Betty, Helen, która siedziała obok
niej, szturchnęła ją z irytacją łokciem.
– Ale jesteś głupia – mruknęła.
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
35
– Nie, Betty nie jest głupia – powiedziała nauczycielka, która usłyszała jej
słowa. – Pod jednym względem ma rację.
Nasz bliźni to również każdy żyjący blisko
nas sąsiad, jednak zanim zadam więcej
pytań, chciałabym, żebyście posłuchali,
kiedy będę wyjaśniać przypowieść w kilku słowach. Jezus mówi nam, że pewien
człowiek podróżował z Jerozolimy do
Jerycha. Nie wiemy, jakiej był narodowości, ani jaki miał status społeczny, ale
najprawdopodobniej był Żydem. Droga
była niebezpieczna i nawiedzana przez
rozbójników, którzy tylko czyhali, jakby
tu zaatakować wędrowców. Ten człowiek
szedł sobie spokojnie drogą, kiedy został
zaatakowany. Rozbójnicy podarli na nim
ubranie i dotkliwie go pobili, a nie znalazłszy przy nim nic więcej, zostawili go na
wpół martwego.
– Kiedy on leżał nieprzytomny, akurat
obok przechodził kapłan; może wracał ze
świątyni po odprawieniu modlitw. Chciałoby się pomyśleć, że człowiek, który właśnie czcił Boga, będzie miał na pewno
miłosierdzie dla chorych i cierpiących, ale
nie; choć Prawo Mojżeszowe nakazywało
mu pomagać tym, którzy mają kłopoty,
on nie zastosował się do tego. Gdy tylko jego wzrok spoczął na rannym, zaraz
przeszedł na drugą stronę i pewnie sobie
pogratulował, że nie dał się w to wciągnąć.
Następnie przechodził Lewita; popatrzył
na cierpiącego, może nawet go dotknął,
żeby się przekonać, jak poważnie jest
ranny; ale oczywiście, jako wyższy rangą
od podróżnika, przeszedł także na drugą
stronę i poszedł dalej.
– W jakiś czas później pojawił się na
drodze Samarytanin, który należał do
narodu, który Żydzi mieli w pogardzie
i nienawiści. Na widok rannego ogarnęło
36 Ziarno Prawdy • listopad 2015
go głębokie współczucie i pomyślał sobie:
Jak mogę mu pomóc? Podszedł do obcego, aby zbadać jego stan – nie z ciekawości – ale po to, żeby zdecydować, jak
można się nim najlepiej zająć. Podniósł go
delikatnie, orzeźwił winem, opatrzył jego
rany tak, jak najlepiej umiał, posadził go
na własnego osła i poprowadził ostrożnie
do gospody przy drodze. Pozostał tę noc
z rannym, a nazajutrz, zanim odjechał
w dalszą drogę, zostawił oberżyście pieniądze, mówiąc: „Opiekuj się nim a cokolwiek więcej wydasz, zwrócę ci, wracając”. To wszystko Samarytanin uczynił
z miłości, a nie po to, by otrzymać zapłatę
za swoją dobroć.
Następnie nasz Zbawiciel zwrócił się
do uczonego w Piśmie i zapytał: „Który
z tych trzech ludzi był bliźnim tego, który
padł ofiarą rozbójników?”. Uczony odparł:
„Ten, który okazał miłosierdzie”. A teraz
Betty, umiesz powiedzieć, kto jest twoim
bliźnim?
– Ja wiem – zgłosiła się Helen.
– Ja też – wtórowało kilka głosów.
– Nie dzieci, ja nie chcę waszych odpowiedzi, tylko pytam Betty i chciałabym,
żeby się zastanowiła, zanim odpowie.
Betty zawahała się przez chwilę
i powiedziała:
– Każdy, kto pomaga w biedzie.
– Zgadza się, Betty. A teraz moje kochane dzieci, pomyślcie, kiedy wy możecie
zachować się jak miłosierny Samarytanin.
Żadne z was nie jest na to zbyt młode.
Chrystus jest naszym dobrym Samarytaninem. On okazał nam miłosierdzie, kiedy byliśmy martwi w naszych grzechach
i przewinieniach, i tak samo, jak On nas
miłuje, i my powinniśmy okazywać miłość naszym bliźnim.
Dzieci słuchały uważnie wyjaśnień
swojej nauczycielki, a kilkoro z nich odpowiedziało na dalsze jej pytania tak, jakby
zrozumiały całe przesłanie tego nauczania; szczególnie Helen Smith, która odpowiadała po namyśle, podczas gdy jej siostra, Betty, szybciej mówiła niż myślała.
Kiedy panna Herne wracała do domu
tego niedzielnego popołudnia, pomyślała: „Jak bardzo różnią się od siebie dwie
siostry – Helen i Betty! Helen była tylko
rok starsza od swojej siostry, a wyprzedzała ją bystrością, jakby miała dwa razy tyle
lat. Była też bardzo pracowita. Oj, gdyby wszyscy moi uczniowie byli jak Helen
Smith, z jaką przyjemnością przeprowadzałabym lekcje w szkole niedzielnej.
Jak głęboko prawdziwe jest to, że Bóg
nie patrzy tak jak człowiek; On patrzy na
serce, kiedy my raczej oceniamy według
zachowania, dlatego też formułujemy często błędne opinie o innych.
Helen i jej siostra Betty wracały razem do domu. Przechodząc przez wąską
uliczkę, mijały małą dziewczynkę, która
wyglądała na bardzo wystraszoną i zmartwioną. Miała na sobie podartą sukienkę
i dziurawe buty, jej czepek był tak mały, że
nie trzymał się głowy, opadając na ramiona i odsłaniając bladą, choć czystą buzię.
Miała łzy w oczach, choć próbowała to
ukryć, czując się nieswojo w obecności
dwóch dobrze ubranych dziewczynek; jej
uczucie zakłopotania potęgował fakt kalectwa. Jej plecy były tak zgięte, że chyba
tylko ktoś wyjątkowo obojętny mógłby
przejść obok niej bez współczucia z powodu jej widocznego niedomagania. Betty
z natury miała miękkie serce i nie potrafiła pójść dalej bez zainteresowania się
zmartwieniem dziecka.
– Co ci jest, dziewczynko? – zapytała szybko, bez szukania aprobaty swojej siostry, która być może byłaby temu
niechętna.
– Zgubiłam się – odpowiedziało kalekie dziecko ze smutkiem. – Nie umiem
znaleźć drogi powrotnej do domu, gdzie
mieszkam i jestem już bardzo zmęczona.
– Gdzie mieszkasz? – zapytała ostro
Helen.
– Na King’s Yard, z prawej strony Henry Street – odparło dziecko wyraźnie
przestraszone.
– Henry Street? Jesteś bardzo daleko od
tego miejsca – powiedziała Helen szorstko. – Musisz zawrócić w lewo przy pierwszej latarni i zapytać tam znowu o drogę.
Nietrudno się zorientować, o ile nie jesteś
tępa. Nie powinnaś wypuszczać się sama,
jak nie znasz drogi. No już, nie rycz, nikt
przecież nie zrobi krzywdy komuś takiemu jak ty – tu Helen zerknęła znacząco na
swoją własną ładną sukienkę, a następnie
na żałosne stworzenie stojące przed nią.
Kalekie dziecko próbowało powstrzymywać łzy i jej smutne „dziękuję bardzo”
przeszyło Betty współczuciem.
– Dziewczynko, pójdę z tobą kawałek –
powiedziała. – Na pewno w każdym razie
doprowadzę cię do właściwej drogi, którą
od razu trafisz na Henry Street. Weź mnie
za rękę i chodźmy.
– Co za pomysł! – żachnęła się Helen.
– Nie musisz jej pokazywać drogi. Jeżeli jest taka głupia, żeby płakać, zamiast
posłuchać moich wskazówek, to niech się
męczy! Chodź szybko, bo spóźnimy się do
domu. Zostaw już tego bachora; pewnie
to dziecko jakiegoś żebraka, inaczej nie
nosiłaby takich łachmanów.
Jednak Betty nie przejęła się słowami
siostry.
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
37
– Idź beze mnie, Helen. Nie zajmie mi
to dużo czasu; będę tak szybko, jak się da
i mama się nie pogniewa, jeżeli zdążę
przed piątą. Powiedz jej, dokąd poszłam,
chyba że chcesz iść z nami.
– Co to, to nie! – powiedziała Helen,
podnosząc głowę wysoko. – Nie mam
upodobania w przedłużaniu sobie drogi
do domu. Ty też nie powinnaś tego robić;
lepiej wracaj do domu, Betty, a to dziecko
sobie świetnie poradzi bez ciebie.
Betty potrząsnęła głową i pozostała nieugięta przy swojej decyzji, więc jej siostra
poszła sama do domu, a ona wzięła małą
za rękę i poprowadziła ją we właściwym
kierunku. Po drodze dziewczynki rozmawiały ze sobą i kaleka dziewczynka
opowiedziała Betty, że mieszka w King’s
Yard zaledwie od niedawna i prawie nie
wychodzi sama na ulicę, ponieważ z powodu garbatych pleców chłopcy czasem
śmieją się z niej. Z tego powodu prawie
nie zna sąsiedztwa.
– Zawsze byłaś kaleką? – zapytała Betty.
– Odkąd pamiętam. Moja mama upadła ze mną na rękach i bardzo mocno
uszkodziłam sobie kręgosłup. Nigdy od
tamtej pory się nie poprawiło i, niestety
– mój garb się powiększa coraz bardziej
z każdym rokiem. Lekarze mówią, że nie
czeka mnie nic dobrego.
– Ojej! – powiedziała poruszona Betty.
– To straszne. Musi być ci bardzo ciężko
z tym żyć.
– Da się wytrzymać – odparła mała
dziewczynka, nieco rozweselona. – I nie
zwracałabym na to wielkiej uwagi, gdybym mogła robić to, co inne dzieci, ale
nie mogę się bawić, bo szybko się męczę
i mama mówi, że nie będę nigdy na tyle
silna, żeby iść na służbę. A nawet, gdybym
mogła pracować, żadna pani nie przyjęła
38 Ziarno Prawdy • listopad 2015
by takiej garbatej służącej jak ja.
– Ale w takim razie czemu nie mogłabyś
zostać na przykład krawcową, jak moja
mama? Mama szyje suknie dla wielkich
pań, a ja pójdę w jej ślady, gdy dorosnę –
powiedziała Betty. – Czy twoja mama też
umie szyć suknie?
– Nie, chyba nie umie, choć posługuje się igłą z wielką wprawą – powiedziała
mała dziewczynka. – Ona jest praczką
i jej ręce są już zbyt szorstkie do takiej delikatnej pracy. Poza tym mama zazwyczaj
wraca do domu tak zmęczona, że wieczorami na nic już nie ma siły. Ale nie przeżylibyśmy, gdyby mama tak nie pracowała
– dodała za smutkiem.
– Czy twój tata nie żyje? – zapytała
Betty.
– Żyje, ale jest tak chory, że nie może
pracować. Miał wypadek kilka miesięcy
temu i nie pracuje od dłuższego czasu.
Kiedyś powodziło nam się lepiej, bo mieliśmy nasz własny mały domek z takim
ślicznym ogródkiem, a ja miałam swoją
własną grządkę. Obsiewałam ją nasionami co roku, a na środku rósł piękny
krzew różany z wieloma białymi różami
i pąkami. To był mój ukochany krzew,
ale musiałam go zostawić. Często o nim
myślę i przypominam sobie ten cudowny,
słodki zapach – kiedy tak nieraz siedzę
w naszych ciemnych, ciasnych pokoikach,
z których nie widać żadnych zielonych
drzew ani róż.
– Masz siostry?
– Tak, mam dwie siostry; obie młodsze
ode mnie. Opiekuję się nimi, kiedy mama
wychodzi do pracy.
– A dzisiaj gdzie byłaś? – zapytała Betty,
której chyba wydawało się, że jako tymczasowa opiekunka małej dziewczynki
miała prawo ją przepytywać.
– Wyszłam tylko na mały spacer – odparła dziewczynka. – Mama powiedziała,
że dobrze mi to zrobi, bo cały dzień bolała
mnie głowa.
– Czyli do szkółki niedzielnej też nie
chodzisz?
– Nie.
– A mama gdzie chodzi w niedzielę?
– Nigdzie. Tak się cieszy, że może być
cały dzień w domu, bo jest tyle do zrobienia. Czasem kładzie moje siostry do
łóżek, kiedy musi wyprać ich flanelowe
halki. Czasem pierze swoje własne ubranie
albo szoruje podłogi w naszych pokojach.
Mamy często smakołyki w niedzielę; jeżeli mama ma dużo pracy przez tydzień
i zarobi sporo, to kupuje kawałek mięsa
na obiad.
– A czy wiesz o tym, że to źle pracować
w niedzielę? – zapytała Betty. Nikt nie powinien prać ubrań ani szorować podłóg
w dzień święty. Powinniśmy czytać Biblię,
pójść do kościoła i do szkoły niedzielnej
i myśleć o dobrych rzeczach. Nikt ci tego
wcześniej nie powiedział?
– Tak – rzekła kaleka dziewczynka powoli. – Słyszałam już o tym. Wiem, że
bogaci ludzie chodzą do kościoła i czytają
Biblię, ale biedacy nie mają czasu, żeby
być dobrymi.
– Czemu? Przecież biedne dusze potrzebują tego samego, co bogate.
– Tak, pewnie racja – powiedziało
dziecko trochę rozkojarzone, jakby jej ta
sprawa zbytnio nie zajmowała.
– Właśnie tak – powtórzyła Betty. –
A moja nauczycielka zawsze nam mówi,
że nasze dusze są cenne w oczach Boga
i że powinniśmy więcej o nich myśleć niż
o ciałach.
– Ale nikt tak nie robi – stwierdziło
dziecko.
– Ależ nieprawda. Wielu ludzi tak robi;
a jeśli jesteśmy beztroscy, nie powinniśmy
tacy być. Jak możemy pójść do nieba, jeśli
nie czytamy Biblii, która nam mówi, jak
tam się dostać?
Garbuska westchnęła i wyglądała na
bardzo zmęczoną, podczas gdy Betty ciągnęła dalej:
– Nasza nauczycielka mówi, że jeśli kochamy Jezusa, to będziemy też chcieli chodzić do szkoły niedzielnej i na nabożeństwo, i będziemy chcieli uczyć się o Bogu.
Że będziemy też szanować niedzielę, bo
wtedy nie pracujemy, a możemy odpocząć
i uczyć się o naszym Zbawicielu. Kochasz
Jezusa? – zapytała łagodnie.
– Nie – odparła mała dziewczynka, całkiem zaskoczona pytaniem. – Prawie nic
o Nim nie wiem.
– A może byś przyszła do szkółki niedzielnej, żeby się o Nim dowiedzieć? Panna Herne opowiada nam o Jezusie w każdą niedzielę. O tym, co robił na świecie
– przywracał słuch głuchym, wzrok ślepym, mowę niemowom i uzdrawiał takich
ludzi jak ty.
– Chciałabym, żeby mnie uzdrowił i zabrał mój garb, i żebym mogła być jak inne
dziewczynki – rozmarzyło się dziecko.
– Uzdrowiłby cię, gdybyś żyła za Jego
czasów i uwierzyła w Jego naukę – wyjaśniła Betty. – On wie, co jest dla ciebie
dobre. Panna Herne mówi, że jeśli Go
prosimy o cokolwiek, dostaniemy to, jeśli
to jest dla nas dobre i że On nas kocha
i troszczy się o nas i jest naszym najlepszym przyjacielem. Przyjdziesz do szkółki
niedzielnej i posłuchasz naszej nauczycielki? Ona powie ci to lepiej niż ja.
– Mogłabym chyba, gdyby...
– Gdyby co? – zapytała Betty gorliwie.
– Gdybym mogła sobie pozwolić na
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
39
porządniejsze ubranie. Ale to nie wszystko.
– A co jeszcze?
– Jestem tak pokrzywiona, że dziewczynki będą się ze mnie śmiać.
– Skąd! – zaprotestowała Betty oburzona. – Jak mogłyby być tak okrutne, a poza
tym nie będą miały śmiałości przy pannie
Herne. Jeśli twoje ubranie będzie czyste,
to jakie znaczenie ma to, że jest stare? Jeśli
chcesz pójść ze mną, to przyjdę po ciebie
w następną niedzielę.
– Daleko jest do tej szkoły?
– Niedaleko od twojego domu, bo możemy pójść na skróty.
– Zapytam mamę – odpowiedziała dziewczynka. – A jeżeli mogę pójść
z tobą, to nie będę się tak przejmować.
O, jest Henry Street. Dziękuję, że mnie
odprowadziłaś. Jesteś bardzo miła. I widzę
moją mamę, jak idzie w naszym kierunku. Pewnie zastanawia się, gdzie byłam.
Porozmawiasz z nią?
– Nie. Wolałabym nie – spłoszyła się
Betty. – Może kiedy indziej zajrzę do was
i poznam też twoje siostry.
Betty była skromna i nie chciała, by
mama dziewczynki dziękowała jej za
opiekę nad swoją kaleką córeczką. Zawróciła pośpiesznie w kierunku domu,
zapytawszy jednak wcześniej o imię swojej
podopiecznej.
– Luiza Hall – odpowiedziała
dziewczynka.
Gdyby to Luiza usłyszała w niedzielę
wyjaśnienie przypowieści o miłosiernym
Samarytaninie, nie miałaby problemu
z odpowiedzią na pytanie: „Kto jest twoim bliźnim?”.
40 Ziarno Prawdy • listopad 2015
ROZDZIAŁ 2
POZORY A RZECZYWISTOŚĆ
Helen szybko dotarła do domu, zastając
w salonie niespodziewanego gościa. Był
to pan Holt, jej dziadek, który mieszkał
trzy kilometry dalej. Właśnie postanowił
wpaść na podwieczorek do swojej córki,
która była wdową od czterech lat. Helen
skoczyła w kierunku dziadka, żeby go ucałować, po czym zwróciła się do mamy, aby
odpowiedzieć na jej pytanie o Betty.
– Wkrótce tu będzie, mamo. Spotkała
małą żebraczkę w drodze ze szkoły, która
twierdziła, że zgubiła drogę. Daję głowę, iż
trochę przesadzała, ale Betty była tak naiwna, że jej uwierzyła i postanowiła zaprowadzić ją do domu.
– Powiedziałbym raczej, że była to
uprzejmość z jej strony – odezwał się pan
Holt z powagą, ponieważ nie spodobał mu
się ton wypowiedzi Helen.
– Może i tak – odparła Helen – tylko
że ta mała była kaleką i to tak biedną, że
mnie by było wstyd się z nią pokazywać;
no ale Betty na to nie zważa. Pewnie nawet
z kominiarzem by się pokazała, gdyby ją
poproszono.
– Dosyć już, Helen!– powiedziała
mama. – Za dużo słów. Bierz swój kapelusz
i płaszcz, bo zaraz podaję herbatę.
– Helen szybko rośnie – zauważyła pani
Smith, zwracając się do swego ojca, kiedy
zamknęły się drzwi za jej córką.
– Tak – zgodził się pan Holt – jest coraz
wyższa, ale nie jestem pewien, czy coraz
mądrzejsza.
– Ma wiele wad; lubuje się w ubraniach
i bardzo się boi, żeby koleżanki jej nie
wyśmiały. Ale jest też zdolna i bystra, jeśli chodzi o książki. I uczy się naprawdę,
podczas gdy Betty o swojej nauce głównie
myśli – mówiła pani Smith.
– Nauka nie jest najważniejszą rzeczą
w życiu, córeczko – stwierdził pan Holt
z zadumą.
– To prawda, drogi ojcze. Wiem, że nie
jest i nieraz tak sobie myślę, że chociaż Betty nie jest tak zdolna jak Helen, to za to jest
bardziej życzliwa i uczynna, i zawsze gotowa do pomocy komuś w potrzebie na tyle,
na ile potrafi. Chciałabym jednak, żeby ją
bardziej ciągnęło do wiedzy.
To mówiąc, pani Smith opuściła pokój
i poszła do kuchni sprawdzić, czy woda na
herbatę już się zagotowała. W międzyczasie
wysłała Helen, żeby dotrzymywała towarzystwa dziadkowi, zaś sama zajęła się przygotowaniem kanapek na podwieczorek.
Pan Holt przepytał swoją wnuczkę na
temat lekcji, której panna Herne uczyła dzieci tego niedzielnego popołudnia,
a ona wszystko sprawnie mu zrelacjonowała. Zapamiętała poprawnie istotę nauczania i tak rezolutnie odpowiadała, że jej
dziadek nabrał pewności, iż dziewczynka
zrozumiała przypowieść o dobrym Samarytaninie i miał tylko nadzieję, że zacznie
ona stosować jej sens w codziennym życiu.
– Czy ty będziesz taka jak ten dobry Samarytanin – zapytał – i będziesz pomagać
ludziom w potrzebie?
Helen nie paliła się bardzo do odpowiedzi; sumienie mówiło jej, że zrozumiała i zapamiętała lekcję biblijną ze szkoły niedzielnej, albowiem miała dobrą pamięć, jednak
nie chciała stosować jej w życiu. Inni jej
specjalnie nie obchodzili – czy byli szczęśliwi, czy zgnębieni – nie miało to dla niej
znaczenia. W głębi serca wiedziała, że bliżej
jej do kapłana i lewity, którzy przeszli na
drugą stronę. Jednak tak przywykła do zagłuszania głosu sumienia, że odpowiedziała
z pozornym zainteresowaniem:
– Obawiam się, drogi dziadku, że niewiele jestem w stanie zrobić dobrego w tak
młodym wieku; na pewno w przyszłości
będę starała się pomóc innym.
– Na to nikt nie jest za młody, Helen.
Jest wiele dobrych uczynków, które można spełniać wobec swoich bliźnich. Możesz pożyczać książki czy zabawki dzieciom
w szkole. Możesz powiedzieć ciepłe słowo
i zachęcać tych, którzy nie są tacy zdolni
w nauce jak ty. Możesz być czuła wobec
swojej mamy i starać się oszczędzać jej
trosk. A jeśli spotkasz obdartą dziewczynkę na ulicy, która płacze, bo się zgubiła,
możesz wziąć ją za rękę, okazać współczucie i zaprowadzić do matki. Myślałem, że
pamiętasz te słowa Biblii: „Kto jest wierny
w najmniejszej rzeczy, będzie też wierny
w dużej; kto jest niesprawiedliwy w najmniejszej rzeczy, będzie też niesprawiedliwy w dużej”. Jaka jesteś teraz, taka też
będziesz w przyszłości i dlatego tak ważne jest, żebyś miała właściwe zrozumienie
i właściwe uczucia, kiedy jesteś jeszcze młoda. Cieszę się, że tyle zrozumiałaś z Biblii,
Helen, ale chciałbym, żebyś próbowała
wdrażać Słowo Boże w swoje czyny.
Helen poczuła wielką ulgę, słysząc kroki siostry w drzwiach. Betty weszła do
domu zziajana, bo bardzo się śpieszyła
z powrotem.
– Co słychać, mała kobietko? – zapytał
łagodnie dziadek. – Słyszałem, że poszłaś
odprowadzić kaleką dziewczynkę, która się
zgubiła.
Betty była zbyt zdyszana, żeby od razu
odpowiedzieć, ale posłała dziadkowi
promienny uśmiech i po chwili zaczęła
opowiadać:
– Nie wiedziałam, dziadku, że tu jesteś,
a to była taka biedna mała dziewczynka
„...i za wszystko dziękujcie Bogu, gdyż taka jest Jego wola względem was,
którzy stanowicie jedno z Jezusem Chrystusem.” 1 List do Tesaloniczan 5,18
41
i tak nieszczęśliwa, więc po prostu czułam,
że nie mogę jej zostawić. Była mniejsza
ode mnie i chyba młodsza; taka nieśmiała
i przestraszona. Nie znalazłaby nigdy drogi
do domu, gdybym jej nie pomogła.
– Słusznie zrobiłaś, pomagając jej – ucieszył się dziadek. – Zawsze bądź uczynna,
Betty, w małych rzeczach. Czy to dziecko
było takie biedne?
– Oj tak! – odparła Betty. – Miała takie
stare buty i zniszczony płaszcz; i jeszcze –
pomyśl dziadku – chłopcy się z niej naśmiewają na ulicy i pokazują palcem, bo
jest tak zdeformowana i kaleka. Czy to nie
podłe? Miała czystą buzię i powiedziała, że
jej rodzicom kiedyś lepiej się powodziło
i wtedy mieli piękne drzewko różane, które
rosło w ich własnym, małym ogródku, gdy
mieszkali na wsi.
Krok po kroku, Betty opowiedziała
dziadkowi całą swoją rozmowę z Luizą,
a na koniec dodała:
– I obiecała, że pójdzie z nami za tydzień
do szkółki niedzielnej.
„Akurat! Z nami!” – pomyślała Helen.
„Nigdzie nie idę z tą łachmaniarą; jeszcze
Alicja Howes i Mary Eames pomyślą, że to
moja krewna. Już ja nagadam Betty, kiedy
zostaniemy same”.
– Na pewno musiałaś zrozumieć, ponieważ zachowałaś się jak bliźni wobec małej
Luizy. Prawda?
Pani Smith zawołała wszystkich troje
do kuchni, więc Betty tylko skinęła głową
w odpowiedzi.
Rodzina zgromadziła się wokół stołu
i w czasie podwieczorku pan Holt opowiedział swojej córce i wnuczkom o pewnej
młodej dziewczynce, która mieszka niedaleko jego domu i właśnie jest bliska śmierci.
I choć ma tylko dwanaście lat – dodał
starszy pan – czyli dokładnie tyle, ile ty,
Betty, wierzy w Jezusa i całkiem Mu ufa;
przyjęła od Niego zbawienie.
Betty słuchała z wielką uwagą, a Helen
tylko udawała, że bardzo bierze sobie do
serca słowa dziadka, lecz w tym czasie jej
myśli szybowały gdzie indziej. Wyobrażała
sobie właśnie nowy czepek i pelerynę swojej przyjaciółki, Mary Eames, zastanawiając
się, czy nie udałoby się namówić mamę,
żeby jej też kupiła nowy czepek i pelerynę
jeszcze przed niedzielą, tak żeby wypadła
bardziej elegancko niż Mary. Miała silne
postanowienie, żeby mocno na mamę naciskać, choć nie była przekonana, że się uda.
Pan Holt posiedział z nimi jeszcze tylko chwilę po podwieczorku, ponieważ
Kiedy te wszystkie myśli przelatywały
miał kawałek drogi do domu. Helen była
przez głowę Helen, w międzyczasie ona
zadowolona, że wreszcie pozbędzie się toCHAPTER
11 dziadka i jego wykładów, gdy
sama uśmiechała się wdzięcznie do swojego
warzystwa
tymczasem Betty myślała: „Jak przyjemnie
dziadka i udawała zainteresowanie relacją
się słucha dziadka, który jest taki dobry
siostry.
– A teraz powiedz mi, Betty – zwrócił się
i wszyscy go kochają. Mam nadzieję, że
do niej dziadek – czy zrozumiałaś rozdział
kiedy dorosnę, będę jak on”.
z Ewangelii, który dzisiaj omawialiście
—ciąg dalszy nastąpi
w szkole niedzielnej?
– Tak, dziadku, panna Herne wyjaśniFragment książki Helen; or Temper and Its Consequences
Dobro publiczne
ła nam to tak jasno, że całkiem dobrze
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
zrozumiałam.
42 Ziarno Prawdy • listopad 2015
Dajcie Panu chwałę!
Dajcie Panu chwałę,
Dajcie Panu chwałę,
Bo nas wykupił świętą krwią!
O, dajcie Panu chwałę!
Dajcie Panu chwałę,
Dajcie Panu chwałę,
Duchem nas chrzci i ogniem Swym.
O, dajcie Panu chwałę!
O, dajcie Panu chwałę!
O, dajcie Panu chwałę!
Wysoko ceń, gdy cierpisz Zań!
O, oddajcie Panu chwałę!
O, dajcie Panu chwałę!
O, dajcie Panu chwałę!
Przez ciemną noc ty wiarą idź!
O, oddajcie Panu chwałę!
—Pieśń nr 11, Spiewnik Pielgrzyma
Zbawienie
A to czyńcie, wiedząc, że już czas, że już nadeszła pora, abyście się ze
snu obudzili, albowiem teraz bliższe jest nasze zbawienie, niż kiedy
uwierzyliśmy (Rz 13,11)
Oto dziś jest dzień zbawienia – mówi apostoł Paweł. Tak, ponieważ teraz jest Dzień Sądu. Nie ma widocznego zgromadzenia
narodów, żadnego widzialnego oddzielenia kozłów od owiec...
a jednak, każdego dnia, o każdej godzinie, pośród tej niezliczonej
rzeszy ludzkich istnień na tym świecie, ta poważna przypowieść staje
się prawdą. Po trochu, stopniowo – jedni ludzie odchodzą od tego,
co prawe, odchodzą od Boga. Coraz dalej od pokoju i od błogosławieństwa, a inni z kolei wznoszą się coraz wyżej, do szlachetniejszego
życia, do którego wszelka ludzka istota została powołana. Bracia
i siostry – jakiego wyboru dokonujecie Wy?
—Brooke Herford
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis

Podobne dokumenty