Wiary głodni świadkowie Chrystusa

Transkrypt

Wiary głodni świadkowie Chrystusa
Cyrenejczyk - Katolickie Stowarzyszenie Niepełnosprawnych Ruchowo
Wiary głodni świadkowie Chrystusa
„Wiary głodni świadkowie Chrystusa”
Często przychodzą momenty kiedy mam dość rzeczywistości. Zabiegany świat przytłacza, a codzienne obowiązki
stają się nie do zniesienia. Mój tegoroczny rok akademicki był bardzo wyczerpujący. Szczególnie pod koniec
brakowało mi siły do zdawania egzaminów i walki o każdy dzień. Pewnego popołudnia rozmawiałam z przyjaciółką
przez telefon, narzekałam na sesje, wykładowców, wszystko było pod hasłem: „NIE CHCE MI SIĘ”. Bacha wiesz o
czym pomyślałam?! – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. No o czym? – spytałam zrezygnowana. Za dwa
miesiące oaza! Jedziemy razem! Bacha będzie tak fajnie jak w zeszłym roku albo lepiej... Uśmiechnęłam się i
pomyślałam, że Aga ma racje. Od tamtej pory prawie codziennie pisałyśmy, albo rozmawiałyśmy o tym jak to
wspaniale będzie w Łososinie. Ani się obejrzałam i nadszedł lipiec.
Przed oazą dużo modliłam się o to, by Pan posłał mnie tam, gdzie tylko zechce. Trochę „nieświadomie” tłumaczyłam
Mu, iż chcę być narzędziem w Jego rękach. Cokolwiek się stanie: „bądź wola Twoja”. – Przyjechałam do Łososiny i
już od pierwszych chwil wiedziałam, że to będą niezwykłe dwa tygodnie. Dźwięk gitary grającej na korytarzu
wywołał we mnie niepohamowaną radość. Przy okazji natknęłam się na trzech przerażonych kleryków. Przedstawili
się, ale nie zapamiętałam imion. Jedynie ich przestraszone oczy pozostały mi w pamięci. Porozmawialiśmy chwilę,
potem kolejne spotkania ze starymi dobrymi znajomymi, poznawanie nowych kociaków… Chłonęłam każdą minutę.
Późnym wieczorem, kiedy większość towarzystwa kładła się spać, wstąpiłam do naszej kaplicy. Starałam się tak robić
każdego wieczoru. To był dla mnie czas marnowany z Bogiem. Mówiłam Mu o wszystkim, co zdarzyło się w danym
dniu. Zostawiałam spotkanych ludzi, dziękowałam za otrzymane dobro. A czasem milczałam nie wiedząc, co mam
powiedzieć - cisza zdawała się być najlepszą odpowiedzią na wszystkie nurtujące pytania.
Czas na oazie upływa zupełnie inaczej, niż zwykle. Dni mijają niezwykle szybko i są przepełnione radością,
która związana jest z możliwością spędzania czasu z innym nowopoznanym czy też starym przyjacielem, z którym
spotykamy się na rewizjach życia, rozmawiamy, spacerujemy. Zazwyczaj wypijamy mnóstwo kawy, która w połowie
turnusu jest jedynym sposobem na to, by przetrwać kolejną przegadaną noc. Właśnie wtedy najlepiej nam się
rozmawia, nie ważne jest zmęczenie. W głowie kołacze tylko jedna myśl: „szkoda czasu na spanie”, a chwile
poświęcone drugiemu człowiekowi stają się tymi najcenniejszymi. Tego doświadczyłam najmocniej.
Chyba nigdy nie odbyłam tylu rozmów, co w ciągu tych dwóch tygodni. Były one różne, jedne łatwiejsze, drugie
trudniejsze, ale każda z nich uświadamiała mi, że bez Boga z niczym sobie nie możemy poradzić. Jesteśmy zbyt słabi.
Usłyszałam wiele historii o tym jak ciężko jest dźwigać krzyż. Ze szczególnym trudem słuchało mi się osób
niepełnosprawnych. Często po tym jak opowiedzieli mi o drodze, którą idą na co dzień kłóciłam się z tym na górze,
pytając Go: ,,Czemu nie mogę im pomóc?” Chciałam coś zrobić dla każdego, kto dzielił się swoimi zmorami, ale nie
wiedziałam co… Dobrze wiem, jak smakuje samotność i co oznacza mieć zwyczajnie dosyć.
W momentach bezradności ratowały mnie wizyty w kaplicy, stawałam przed krzyżem, zadawałam Mu tysiące pytań,
na które nie otrzymywałam konkretnej odpowiedzi. Zamiast tego coś w środku mówiło mi: „Dziękuj za to co
otrzymałaś, dziel się tym co masz i nie bój się iść tam gdzie Cię posyłam, bo ja jestem z Tobą.” Na początku
buntowałam się i nie chciałam przyjąć tych słów, ale w końcu zrozumiałam, że tak naprawdę nic innego nie mogę
zrobić. – Dziękuję za wszystkie świadectwa jakimi mnie obdarzyliście, bo to właśnie one pokazały mi co oznacza z
pokorą w bezgranicznym zaufaniu i w pełni przyjmować to, co otrzymujemy.
Spotkanie młodych w Dębowcu chyba dla każdego z nas było absolutnie niesamowitym przeżyciem. Po raz pierwszy
w historii oaz udało nam się dołączyć na jeden dzień, by pomodlić się wraz z młodzieżą z różnych zakątków świata.
Wstaliśmy bladym świtem i ledwo dobudzeni (aczkolwiek pobudka przy dźwiękach „Eye of the tiger” była bardzo
skuteczna i nie pozwoliła nikomu zaspać) wyruszyliśmy. Na miejscu spotkaliśmy się z ogromną życzliwością i
strona 1 / 2
Cyrenejczyk - Katolickie Stowarzyszenie Niepełnosprawnych Ruchowo
Wiary głodni świadkowie Chrystusa
podziwem ze strony za równo organizatorów jak i uczestników. Spędziliśmy z nimi cały dzień, uczestniczyliśmy we
wszystkich punktach dnia. Tegoroczne spotkanie odbyło się pod hasłem: „WIARY GŁODNI”. Kiedy ludzie patrzyli
na nasze wózki pomyślałam sobie, iż nie ma piękniejszego świadectwa wiary niż to, które wspólnie daliśmy tam.
Radość, śpiew, dobra zabawa! Czegóż trzeba więcej? To był naprawdę niezwykły dzień w którym, mocno dotarło do
mnie, iż zawsze jest coś czym nie tylko możemy, ale MUSIMY dzielić się z innymi. Bo tylko w taki sposób stajemy
się dla siebie świadkami.
Nigdy nie mam pomysłu na zakończenie, właściwie mogłabym bez końca mówić o tym wyjątkowym i niezwykłym
czasem są, te zdawałoby się, tylko dwa tygodnie. W czasie ostatniego kazania zapadło mi w serce zdanie: „ bo oaza nie
kończy się tu i teraz, ona trwa cały rok”. Dlatego nie będę wysilać się nad zakończeniem, bo po co kończyć coś, co
nie ma końca? J W ostatnich słowach chciałam podziękować wszystkim, którzy tworzyli tą Łososińską rodzinę. Bo
myślę, że byliśmy, jesteśmy i zawsze będziemy wspaniałą wspólnotą, w której dla każdego znajdzie się miejsce przy
naszym stole. Już nie mogę się doczekać kolejnej oazy! A póki co, pamiętajcie: NIE MA TAKIEGO JAK JEZUS!
NIE MA TAKIEGO JAK ON! J
Do zobaczyska!
Basia
strona 2 / 2