józef limburg
Transkrypt
józef limburg
Gliwice, Zabrze 4 Nowe „Wycieczki z Metamorfozami” JÓZEF LIMBURG (1874–1955) Joseph Wilhelm Karl Limburg urodził się 10 lipca 1874 roku w Hanau nad Menem jako szóste z kolei dziecko złotnika Walentego i Katarzyny z domu Dress. Tradycje złotnicze w tej rodzinie trwały już od trzech pokoleń, złotnikiem został również starszy brat rzeźbiarza, Karl Wilhelm. J oseph wykształcenie artystyczne zdobywał najpierw w warsztacie ojca, następnie w Akademiach Sztuk Pięknych w Hanau, Wiedniu i Berlinie. W 1900 roku wykonał rzeźbę konkursową „Taniec”, która w efekcie przyniosła mu w nagrodę roczny pobyt w Rzymie. Pobyt ten zaowocował wieloma znaczącymi dziełami oraz nawiązaniem rozległych kontaktów z przyszłymi zleceniodawcami. Na zdolnego rzeźbiarza zwrócił uwagę wieloletni prezydent Reichstagu, Franz hrabia von Ballestrem i w 1905 roku ściągnął go na Górny Śląsk. Artysta wykonał dla niego szereg popiersi a w parku pałacu w Pławniowicach stanął w 1907 roku, wykonany przez Limburga, pomnik przodka jego chlebodawcy, Giovanniego Battisty Angela hrabiego Ballestro di Castellengo, protoplasty śląskiej linii Ballestremów. Limburg żył ze zleceń dla rodziny Ballestremów i pracowników ich koncernu przez długie lata. Oprócz wolnostojących rzeźb czy pomników (np. w parku hrabiego w Szklarach) projektował i wykonywał rzeźbę sepulkralną i grobowce, płaskorzeźby na elewacjach budynków, liczne popiersia a także pomniki poległych oraz ołtarze i inne elementy wyposażenia kościołów. Związek Limburga z Górnym Śląskiem umocnił się po zawartym 23 czerwca 1920 roku małżeństwie z pochodzącą z Jędrzejowa koło Grodkowa wnuczką Hansa Ulricha von Schaffgotscha, hrabianką Harriet von Francken-Sierstorpff. Posiadający własną pracownię w Berlinie, był Limburg nie tylko rzeźbiarzem, ale również malarzem i zdolnym karykaturzystą. Życie tego artysty było jednym wielkim pasmem sukcesów. Liczne zlecenia, szacunek wysoko postawionych możnych współczesnego mu świata, hierarchów kościoła i polityków zapewniały mu podziw i uznanie. Był laureatem licznych konkursów, zdobywcą wielu znaczących nagród. Posiadał tytuły naukowe i odznaczenia państwowe i kościelne, należał do ściśle elitarnych organizacji. Z wielkim żalem i przykrością przychodzi mi zatem opisać koniec jego życia i twórczości. Jak podaje Jacek Schmidt w swoim wielotomowym opracowaniu „Ludzie i dzieła”, w 1943 roku doszło do tragicznego w skutkach bombardowania Berlina, podczas którego dom rodzinny arty- sty, jego pracownia oraz wszelkie zbiory legły w gruzach... Limburg przeżył wówczas ogromne załamanie nerwowe i nigdy już, ciężko schorowany, nie powrócił do twórczej pracy. Zmarł w Berlinie tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 20 grudnia 1955 roku, życząc sobie w ostatnim słowie aby pochowano go w skromnym grobie... W Gliwicach zachowały się dwie prace, obie wykonane około 1925 roku. Znajdują się na elewacjach budynków i składają się z kilku osobnych części. Pierwsza z nich to cztery osobno stojące rzeźby na elewacji budynku byłego zarządu dóbr długoletniego głównego zleceniodawcy artysty, hrabiego Ballestrema i jego rodziny. Jest to budynek u zbiegu ulic Berbeckiego i Wyszyńskiego, obok placu Piłsudskiego. Rzeźby przedstawiają ludzi pracy wykonujących różne zawody, zapewne związane z rodzajami posiadanych przez Ballestremów dóbr, a więc po kolei od lewej: rolnika, górnika, hutnika i drwala (leśnika). Druga zachowana praca to dwie sporych rozmiarów kamienne płaskorzeźby na elewacji dawnego gwarectwa węglowego u zbiegu ulic Młyńskiej i Powstańców Warszawy. Budynek ten był siedzibą różnych instytucji: Urzędu Bezpieczeństwa, jednego z wydziałów Politechniki Śląskiej (Mechaniczno-Technologicznego), a obecnie mieści się tu Komenda Miejska Policji. Zgodę na wykonanie zdjęć wspomnianych prac uzyskałem zatem od dyżurnego funkcjonariusza policji, co było nowym doświadczeniem w moich wędrówkach. Najczęściej proszę o taką zgodę księży... Dzieła te w założe- niu miały przedstawiać: opiekę nad chorym oraz opiekę nad inwalidą. Przedstawione poniżej prace spoza Gliwic to tylko część spuścizny artysty, w reportażu na stronie www.gliwiczanie.pl będą one sukcesywnie uzupełniane. Zacznę prezentację od najbardziej znanej rzeźby autorstwa Limburga – anioła z nagrobka Richarda Ottona Krausego na cmentarzu Mater Dolorosa w Bytomiu. Obecnie oryginał tego dzieła znajduje się w Muzeum Miejskim w Rudzie Śląskiej, a na jego miejscu umieszczono gipsową kopię. W wędrówkach śladami rzeźb pomocą były zdjęcia i krótkie opisy zamieszczone we wspomnianej pracy Jacka Schmidta oraz informacje z pracy „Sztu- ka Górnego Śląska” pod redakcją Ewy Chojeckiej. Uczepiłem się jednego zdjęcia zamieszczonego przez pana Jacka, przedstawiającego zaprojektowany w latach 1913–1914 grobowiec zmarłego w 1910 roku dyrektora majątku Ballestremów, pełnomocnika hrabiego, wynalazcy lampy spirytusowej stosowanej do badania zawartości metanu w kopalniach, Franciszka Pielera starszego i jego rodziny. Podpis sugerował, że grobowiec i detale rzeźbiarskie są zachowane do dziś i to całkiem niedaleko: w Rudzie Śląskiej. Korzystając z tego, że Gliwickie Metamorfozy otrzymały zaproszenie od rudzkiego stowarzyszenia „Geniusz loci” do zwiedzenia Rudy, podczas wycieczki wypytałem dokładnie rudzkich pasjonatów i po chwili wiedziałem już prawie wszystko. Jak tylko czas mi pozwolił, udałem się do kościo- ła św. Józefa w Rudzie Śląskiej, gdzie na balustradach przy zejściach do krypty przy prezbiterium znalazłem dwie rzeźby spiżowych (?) aniołów ze wspomnianej fotografii. Niezwykle uczynny ksiądz proboszcz zezwolił na zrobienie zdjęć, udzielił mi informacji jak udać się na cmentarz, by obejrzeć mauzoleum oraz gdzie zapukać, do kogo się zwrócić i na kogo powołać aby zostać wpuszczonym do środka grobowca. Dziękuję! Oto grobowiec współcześnie – zamiast aniołów wazony, a wewnątrz doskonale zachowany marmurowy pomnik wykonany przez Limburga przedstawiający dwumetrowej wielkości Chrystusa pochylającego się nad klęczący m pielg rzy mem posiadającym rysy twarzy Franciszka Pielera. Tenże proboszcz zachęcił mnie również do odwiedzenia kościoła w Szombierkach. Znajdować się tam miał „krucyfiks Limburga”. Dzieło okazało się wykonanym przez Limburga pomnikiem poległych w wojnie światowej ufundowanym przez Schaffgotschów w 1929 roku. Wymienić należy również wspomniany na wstępie stojący obok pławniowickiego pałacu odbudowany pomnik hrabiego Ballestro di Castellengo, choć napis sugeruje „niezbyt duże nawiązanie do oryginału”. A na zakończenie opiszę spotkanie z niespodzianką w Żyrowej. Jak pamiętają uważni czytelnicy opowieści o moich wędrówkach śladami rzeźbiarzy, odwiedziłem tę miejscowość w trakcie poszukiwań figury Jana Nepomucena autorstwa Johannesa Nitschego. Po zrobieniu zdjęcia odnalezionej na ścianie zewnętrznej prezbiterium miejscowego kościoła figurze, odwróciłem się i oniemiałem. Niespodziewanie za plecami zobaczyłem to: Pamięć zasygnalizowała mi, że gdzieś się z tą rzeźbą zetknąłem. Że widziałem tę figurę na jakimś zdjęciu... Rzeczywiście. W artykule Jacka Schmidta znajdują się dwie fotografie, z których jedną tu zaprezentuję: Z podpisu pod zdjęciem możemy dowiedzieć się, że rzeźbiarz z żoną dokonują prezentacji rzeźby biskupowi Schreiberowi. Uważnie przyglądając się fotografii możemy być zaskoczeni nienaturalnie smutnym wyrazem twarzy żony Limburga. Za moment spróbuję to wyjaśnić. Zdementuję też błędną informację, że rzeźba przedstawia Madonnę z Dzieciątkiem. Kiedy podszedłem bliżej do rzeźby już po chwili wiedziałem, że absolutnie nie przedstawia Marii z Dzieciątkiem. Dzieciątko w żadnej sztuce nie ma skrzydeł anioła... Rzeźba jest częścią nagrobka, napis na grobie brzmi w tłumaczeniu „Tu spoczywa Tiny, nasze słoneczko. Elizabeth Christinae hrabianka von Francken-Sierstorpff”. To nazwisko (identyczne z nazwiskiem fundatora nagrobka) padło już w artykule. Jest to nazwisko rodowe małżonki rzeźbiarza. Zapewne jej bliski krewny stracił swe trzyletnie dziecko i poprosił artystę o wykonanie rzeźby nagrobnej. Stąd smutek pani Limburg podczas prezentacji rzeźby. Poszperałem trochę w skąpych, niestety, źródłach szukając powiązań rodzinnych małżonki Limburga z żyrowskimi hrabiami i oto co udało mi się ustalić: Ród von Francken-Sierstorpff rezydował w Kopicach, Frączkowie i Jędrzejowie koło Grodkowa. Z tej jędrzejowskiej gałęzi pochodziła żona Limburga i również m.in. hrabia Johannes von Francken-Sierstorpff, który w 1899 roku został właścicielem żyrowskiego pałacu. Stało się tak, bowiem pewien bogaty Amerykanin kupił tę zadłużoną rezydencję w prezencie ślubnym dla swej córki, Mary Knowlton, a ona właśnie wyszła za tegoż hrabiego. Po różnych zmiennych kolejach losu, w 1922 roku można znaleźć w historii miejscowości informację, że po zakończeniu I wojny światowej wraca do Żyrowej hrabia Hans Clemens von Francken-Sierstorpff z małżonką księżną Elizabeth (Lilly) von Hohenloe-Oehrigen. Hrabia Hans Clemens to syn Mary i Johannesa, a oboje z żoną Elizabeth to rodzice Tiny z nagrobka. Tiny przyszła na świat w 1925 roku, a zmarła na grypę w roku 1928... Zatem rzeźba przedstawia albo personifikację śmierci – to śmierć unosi aniołka, czyli zmarłą hrabiankę – a l bo, co bard ziej prawdopodobne, twarz kobiety ma rysy hrabiny Elżbiety, matki Tiny, której twarzyczkę Limburg równie wiernie przedstawił w aniołku na ramieniu kobiecej postaci. Ten zabieg pasowałby do Limburga, przypomnijmy jego przedstawienie Franciszka Pielera starszego w rudzkim mauzoleum. Tu sytuacja mogła być podobna. Ale to tylko moje dywagacje... Więcej przeczytasz na stronie www.gliwiczanie.pl EMMA – Gliwickie Metamorfozy