Robert „Bob” Cleveland – 82 lata z cukrzycą

Transkrypt

Robert „Bob” Cleveland – 82 lata z cukrzycą
Bob Cleveland uznawany jest
za jedną z osób najdłużej żyjących z cukrzycą typu I. O niecały rok bije go tylko Gladys Dull.
Chorobę zdiagnozowano u niego w 1925 roku, krótko po tym,
jak insulina trafiła na rynek i
stała się szerzej dostępna. Długowieczność zawdzięcza z pewnością odziedziczonym genom
(co ciekawe, jego brat, Gerald,
choruje na cukrzycę od ponad
75 lat), ale nie tylko.
Chociaż zachorował ponad 80 lat
temu, Bob nadal pamięta dzień, w którym trafił do szpitala. „Byłem przekonany, że żywy ze szpitala nie wyjdę” – przyznaje. Chociaż i tak był już
przeraźliwie chudy, lekarze zastosowali na początku „dietę głodową”,
aby móc kontrolować poziom cukru
we krwi pacjenta – była to standardowa metoda w czasach poprzedzających wprowadzenie na rynek insuliny.
Na szczęście dla Boba w 1921 roku odkryto insulinę, którą można było wykorzystać do leczenia. Gdy tylko lekarzom udało się dostosować dawkę insuliny oraz dietę, dzięki czemu Bob
odzyskał trochę masy ciała, odesłano
go do domu.
Pierwsze lata z cukrzycą były dla
Boba szczególnie trudne. Wspomina,
że matka, która oprócz niego miała na
głowie jeszcze troje dzieci, często ratowała go ze śpiączek cukrzycowych
spowodowanych zbyt niskim poziomem cukru we krwi. „W tamtych czasach nie było właściwie czym mierzyć poziomu glukozy we krwi, więc
wszystko opierało się na wyczuciu”
– wspomina. Wraz z matką bardzo
wcześnie zdał sobie sprawę z pozytywnych efektów aktywności fizycznej.
„Przyjmowałem dużo insuliny i
mama ograniczała dawki, kiedy dużo
się ruszałem. Sprawdzała cukier w
moczu. Jeśli cukru nie było, ograni8
Szczęściarz
czała dawkę”. Bob po dziś dzień jest
zapalonym rowerzystą i potrafi przejechać nawet do trzydziestu kilometrów
dziennie. Bywa, że przez cały dzień
nie przyjmuje insuliny, poza normalną
dawką długo działającej insuliny bazowej (Lantus), a poziom cukru w jego
krwi mimo to utrzymuje się na właściwym poziomie.
Bob jest dumny z tego, że ma cukrzycę i pomaga każdemu, kto pomocy potrzebuje. W młodości było jednak inaczej – wolał nie wspominać o swojej chorobie. Mówi nawet, że cukrzyca przez większą część jego życia była
Robert „Bob”
Cleveland
– 82 lata z cukrzycą
„chorobą, o której nikt nie mówił”.
Przekonał się na własnej skórze, że potencjalni pracodawcy nie byli zachwyceni słysząc, że choruje. Skończył studia na kierunku księgowość, ale kilkakrotnie stracił pracę po tym, jak przyznał, że ma cukrzycę.
W rezultacie zmuszony był kłamać
na temat swojego stanu zdrowia. „Po
tym, jak kilka razy zbywano mnie,
obiecując zadzwonić, kiedy zwolni się
jakieś miejsce, przestałem przyznawać
się, że mam cukrzycę. W końcu dostałem pracę w księgowości koncernu General Motors w Syracuse, ale chorobę
musiałem utrzymywać w tajemnicy”.
Cukrzyca jednak nie przeszkodziła mu
w rozwoju kariery, uwieńczonej stanowiskiem głównego księgowego General Motors.
Według Boba dobre zdrowie zawdzięcza on kombinacji ćwiczeń fizycznych, dbania o właściwą dietę, kontrolowania poziomu cukru we
krwi oraz wsparcia ze strony kochającej żony (z Ruth są małżeństwem
od blisko sześćdziesięciu lat). Długowieczność i dobre zdrowie Boba, a także jego brata Geralda, docenione zostało przez Joslin Diabetes Center oraz
firmę Lilly Pharmaceutical, które kilka
lat temu ufundowały pomnik ku czci
braci w Indianapolis w stanie Indiana.
„Czuję się prawdziwym szczęściarzem, że żyję tak długo. Nawet lekarze z Joslin Diabetes Center nigdy nie
mieli do czynienia z kimś, kto chorowałby na cukrzycę tak długo jak ja”.
Być może celem Boba powinno być
zostanie pierwszym człowiekiem chorującym na cukrzycę przez całe stulecie? Jeśli ktokolwiek miałby szansę coś
takiego osiągnąć, to z całą pewnością
właśnie on.