Dni Solidarności z Osobami z Doświadczeniem Choroby
Transkrypt
Dni Solidarności z Osobami z Doświadczeniem Choroby
Dni Solidarności z Osobami z Doświadczeniem Choroby Psychicznej pod hasłem „Potęga rodziny” we Wrocławiu, 15-19 października 2012 Skończyły się miłe chwile w słonecznym Wrocławiu, wypełnione słuchaniem wykładów przeplatanych dyskusjami. Organizacja Forum pozwoliła na zaangażowanie umysłowe przed południem i wypoczynek wieczorny wykorzystany na zwiedzanie miasta i posiłek. Przekroczywszy niedługi dystans Kraków – Wrocław mogliśmy zetknąć się ze znakomitymi sławami europejskimi w dziedzinie psychiatrii, jak prof. Jaakko Seikkula z Finlandii, dr Werner Schuetze z Niemiec, prof. Thomas Keller i Arnhild Lauveng z Norwegii. Mogliśmy też wysłuchać takich osobistości świata psychiatrycznego jak prof. dr hab. Jacek Wiórka, prof. dr hab.Bogdan de Barbaro, dr n. med. Aleksander Beszłej, dr n. med. Roman Ciesielski, doc. dr hab. Katarzyna Prot – Klinger, prof. dr hab. Maria Załuska, dr n. med. Łukasz Cichocki, dr n. med. Iwona Koszewska, dr n. hum. Hubert Kaszyński, Burkhard Broege, mgr Józef Bogacz, mgr Aleksandra Kożuszek. Obrady rozpoczął prof. dr hab. Jacek Wiórka wykładem o języku psychiatrii, który powinien wyrazić wszystkie stany napięcia chorobowego pacjentów. Jest on narzędziem wiedzy, interpretuje rzeczywistość. Język psychiatrii, jeśli ma mieć sens musi służyć porozumiewaniu się. Zmienia się on z czasem, zmieniając nazwy. My jednak mamy wybór i za ten wybór ponosimy odpowiedzialność. Nie wolno zachwaszczać języka, wywołując negatywne konotacje. Nasza koleżanka Ola Kożuszek jakby do wtóru profesorowi pięknym i barwnym językiem opowiadała o swoich doświadczeniach chorobowych, które doprowadziły ją do remisji, gdyż nauczyła się kontrolować swój nastrój. Ola jest pacjentką prof. de Barbaro, który wyłożył swój pogląd na rolę rodziny w zdrowieniu. Stwierdził on, że gdy psychiatrzy są bezradni wobec choroby, przesuwają odpowiedzialność za jej zaistnienie na rodzinę. Zaleca on, by nawiązywać współpracę z rodziną i nie traktować problemu jako: kto za co winien, tylko podjąć wspólne pokonywanie choroby. Trzeba zmienić postawę rodziny na spokojną życzliwość. W sytuacji choroby przeżywa ona dramat drogi, jest to zatrzymanie. Wkracza ona w obszar wykluczenia społecznego. Tym czasem terapeuci bywają dla niej źródłem zagrożenia. Mają pokusę, by sytuację tę traktować jako patologię rodziny. Są oni agresywni wobec rodziny. Profesor zaleca respekt do sytuacji życiowej rodziny i uważność i empatię wobec tego, co rodzina czuje, gdyż terapia przymusowa jest nieskuteczna. Mówił też o równowadze dynamicznej między wolnością i miłością. Rodzina może dając wolność doprowadzić do zaniedbania i opuszczenia, ale może też osaczać i blokować rozwój. O potędze rodziny wymownie świadczy zdjęcie gołębia, który uwił sobie gniazdo na kolcach fasady budynku – wbrew wszelkim prawom. Z pozostałych mówców zapadła mi w pamięć wypowiedź doc. dr hab. Katarzyny ProtKlinger z Warszawy, która zdała sprawę z pracy z rodziną w domu. Przedstawiła ona korzyści I wyzwania tej metody leczenia środowiskowego, gdy psycholog, pielęgniarka i lekarz psychiatra interweniują w życie pacjenta u niego w domu. Mówi ona też o zagrożeniu tego modelu pracy, prowadzącego do częstszego hospitalizowania, zrywania leczenia i izolacji. Prof. Maria Załuska wzywała do niesienia pomocy dzieciom osób chorujących psychicznie. Mówiła o ich poczuciu piętna, ciężaru choroby, lęku i depresji. W dyskusji w odpowiedzi na to powiedziano, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale jesteśmy ludźmi, a człowiek w życiu podejmuje ciągle ryzyko. Daliśmy też świadectwo tego, że można żyć z tą chorobą w remisji i wychować dobrze i szczęśliwie swoje dzieci. Mówiono o edukacji osób chorujących, a także o metodzie Ex - In „experience – involvment, czyli kształceniu osób z doświadczeniem psychiatrycznym i włączaniu ich w pomoc chorującym. W ostatnim dniu obrad, prof. Seikkula oraz Werner Schuetze przedstawili metodę otwartego dialogu. Były to warsztaty, na których mogliśmy się dowiedzieć obszernie o rozwoju tej metody. Prof. Seikkula uczył nas tego, że żyć to uczestniczyć w dialogu. Dialog jest jak oddychanie. Gdy nie mamy dialogu też umieramy. Bez dialogu nie uczestniczymy w życiu. Ważnym jest, by podjąć terapię jak najwcześniej po wystąpieniu kryzysu psychiatrycznego. Trzeba działać w sieci społecznej. W otoczeniu bliskich pacjentowi. Nie ma metody, ani opracowanych wzorów tej terapii. Autor porównuje ją do dialogu noworodka z jego mamą. Dialog nawiązuje się sam, gdy noworodek gaworzy. Mama mu odpowiada naśladując jego mowę. Tak powinien nawiązać się w sposób naturalny dialog między terapeutą i chorym. Profesor wyjaśnia także znaczenie pojęcia „czuła terapia par”. Mówi o tym, jak radzimy sobie z synchronizacją gestów w czasie tańca psychotycznego. Jak dostosowujemy ruchy ciała do zewnętrznych odruchów drugiej osoby. Pokazuje on wykres bicia serca czterech osób, które jednocześnie reagują na jakąś sytuację. Przy problemach wszystkim zaczynają bić serca mocniej. Tak wygląda współpraca pacjenta z terapeutą w otwartym dialogu. Mimo, że studenci próbowali zdyskredytować wyjątkowość i nowatorstwo metody prof. Seikkuli, to przecież otwarty dialog sam siebie broni, mając zastosowanie w pracy wielu terapeutów w Europie przynosząc pozytywne skutki. Gdy pożegnaliśmy się wzajemnie sobie dziękując, uczestnicy dostali certyfikaty z seminarium i warsztatów. Dziękujemy organizatorom, p. Ewie Barteckiej – Piłasiewicz, dr. n. med. Aleksandrowi Beszłejowi i p. Reginie Bisikiewicz za piękne przeżycia. Dorota Trybis