Pobierz plik pdf 2.18 mb

Transkrypt

Pobierz plik pdf 2.18 mb
Nr 1 • paŸdziernik 2006 • rok I
ISSN 1896-1649 • cena 7 z³
resocjalizacja
WYCHOWANIE • PROFILAKTYKA SPO£ECZNA • PREWENCJA • RESOCJALIZACJA
Przygarn¹æ koty
str. 3
PrzygodnoϾ moja
i tego, co mówiê
rozmowa z filozofem
i psychologiem
dr. hab. Szymonem Wróblem
str. 6
SPIS TREŒCI
Od redaktora
TEMAT
3 Przygarn¹æ koty • Jak walczyæ z fal¹
Miros³aw Krzyczkowski
ROZMOWA
6 Przygodnoœæ moja i tego, co mówiê
z dr. hab. Szymonem Wróblem, filozofem,
rozmawia Jolanta Workowska
W
po³owie wrzeœnia, na zaproszenie Fundacji Ius et
Lex, przyjecha³ do Polski James Q. Wilson, amerykañski specjalista w dziedzinie polityki karnej.
Na Uniwersytecie Warszawskim wyg³osi³ wyk³ad, w którym wskaza³ na rodzinê jako najskuteczniejsze miejsce
przeciwdzia³ania przestêpczoœci. Jednak rodzina mo¿e byæ
te¿ miejscem rodzenia siê przemocy i zbrodni. Wtedy dotykamy Ÿróde³ patologii. W historii, któr¹ przytoczê, pomijam
nazwiska.
To mia³o wygl¹daæ zupe³nie inaczej. Sama nie wiedzia³a
jak, ale czu³a, ¿e jest z niew³aœciwym mê¿czyzn¹. Niesprecyzowane marzenia nie pozwala³y jej byæ szczêœliw¹. Kiedy
patrzy³a na Krzysztofa, odnosi³a wra¿enie, ¿e nie jest przez
niego rozumiana. Co wiêcej, myœla³a o tym, jak uwolniæ siê
od niego. Silny, niedelikatny, ironizuj¹cy na ka¿dy temat,
a najchêtniej o niej w gronie kolegów, po arabsku.
Siedzia³a przy stole i zastanawia³a siê, dlaczego od dziesiêciu lat mieszka z Krzysztofem i do tej pory nie nauczy³a
siê jego jêzyka. Mo¿e nie chcia³a us³yszeæ prawdy o ich
zwi¹zku? ¯e nie ma przysz³oœci, ¿e powinna od niego odejœæ,
¿e nie powinien jej biæ…
W tej szarpaninie chcia³a tylko uwolniæ siê z jego uœcisku, ale odepchnê³a go zbyt mocno. Upad³ i rozbi³ g³owê
o schody. – Krzysiek!– krzycza³a d³ugo, próbuj¹c go ocuciæ.
Potem zadzwoni³a na policjê. – To by³ wypadek – t³umaczy³a.
Od tamtego dnia nosi w sobie winê: za œmieræ mê¿a i za
to, ¿e dzieci trafi³y do domu dziecka. Siedzi w wiêziennej celi,
u¿ala siê nad sob¹ i wyrzuca sobie beznadziejne ¿ycie. Ma
osiem lat na przemyœlenia.
– Cicho Felka, ma³po jedna, daj ludziom spaæ – warczy
kole¿anka, kiedy ta p³acze, wtulaj¹c twarz w poduszkê.
W zak³adzie nie jest ³atwo. W ci¹gu dnia mo¿na bezczynnie
przele¿eæ na pryczy albo szyde³kowaæ w sali terapeutycznej.
Mo¿na s³uchaæ opowiadañ innych, oskar¿aæ siê nawzajem
lub poddaæ terapii i zrozumieæ, ¿e by³o siê ofiar¹.
Teraz musi siê uwolniæ od natrêtnych myœli, zacz¹æ ¿yæ
inaczej… Ale jak? Czy uda siê bez poczucia winy? Morderczyni – to s³owo wpisa³o siê do jej œwiadomoœci na zawsze.
Agata Pilarska-Jakubczak
POZNANIE
8 Wina bez skruchy • Wp³yw poczucia winy
na zachowanie
Maria Gordon
10 Dzieciêce Soho • Prostytucja nieletnich
Andrzej Kapuœciñski
REPORTA¯
12 Nauczy³em siê uczuæ • Program interwencyjny
dla sprawców przemocy w rodzinie
Marek Mikielewicz
WYCHOWANIE
14 To¿samoœæ cz³owieka • Proces wychowania m³odych
Marek Konopczyñski
17 Byæ zamiast chcieæ • O bezdro¿ach wychowania
Agata Pilarska-Jakubczak
OKIEM KURATORA
18 5 lat ustawy o kuratorach s¹dowych
Tadeusz Jedynak
ŒWIAT
21 Zastrzyk na zdrow¹ rodzinê • Pomoc dzieciom
i m³odzie¿y w Niemczech
Christof Hejna
FELIETON • DZIECKO W K¥PIELI
22 Witaj, synu!
Piotr Ambroziewicz
ok³adka – fot. Piotr Kochañski
2
Nr 1 • paŸdziernik 2006
resocjalizacja
Temat
fot. AP
Przygarn¹æ koty
Odmierzanie odleg³oœci
zapa³k¹, wk³adanie
g³owy do muszli
klozetowej
i spuszczanie wody
– tzw. „sp³uczka”,
symulowanie lotu
samolotem, straszenie,
bicie, malowanie
w¹sów na twarzy
pierwszaka z napisem
„Kot”…
J
„
estem szóstoklasist¹ i ciarki mnie
przechodz¹, gdy¿ starsi koledzy mi opowiadali, jak w gimnazjum koc¹. Bojê siê, bo
mój brat zosta³ pobity, ukradli mu komórkê, odtwarzacz mp3 i discmana, a potem
podrzucili mu marihuanê” – napisa³ Patryk na forum internetowym. Takie obawy
ma wielu uczniów, u których, zamiast entuzjazmu z powodu zmiany szko³y, zaczyna
dominowaæ niepokój, panika, nawet lêk.
– Nie doœæ, ¿e cz³owiek idzie w nowe otoczenie, prze¿ywa stres z tym zwi¹zany, bo
zaczyna nowy etap swojego ¿ycia, to jeszcze
go takie stare byki katuj¹, czy to fizycznie,
czy psychicznie – mówi Tomek, który przekona³ siê, na czym polega fala, na drugi
dzieñ po inauguracji roku szkolnego.
Nadal temat tabu
Jeszcze do niedawna „falê” kojarzono
jedynie z wojskiem. Wyznacza³a ona nie-
resocjalizacja
Nr 1 • paŸdziernik 2006
formalny nurt ¿ycia ¿o³nierzy w jednostce. Niestety, ostatnio „fala” wrasta w realia wielu typów szkó³, obejmuj¹c coraz
ni¿sze poziomy kszta³cenia.
Fala w szkole (mobbing lub bullying)
w praktyce oznacza utrudnienia dla pierwszoklasistów w ich dostosowaniu siê do
wymogów szkolnych po to, aby – zdaniem
oprawców – uczyniæ z nich pe³noprawnych
cz³onków spo³ecznoœci uczniowskiej.
Znêcanie siê jest tym groŸniejsze, ¿e
czêsto bezkarne. Jest dzia³aniem ukrywanym i odbywa siê na klatkach schodowych, w toaletach, szatniach, czyli wszêdzie tam, gdzie uczniowie nie s¹ obserwowani. Ofiary przemocy szkolnej przewa¿nie
nie
zg³aszaj¹
nauczycielom
incydentów, w których doznaj¹ krzywdy.
Boj¹ siê zemsty i ostrzejszych szykan.
Uwa¿aj¹ te¿, ¿e nauczyciele i rodzice niechêtnie w³¹czaj¹ siê w konflikty uczniowskie. Natomiast oprawcy ze starszych
klas wykorzystuj¹ wszystkie sprzyjaj¹ce
okolicznoœci do atakowania m³odszych.
Pocz¹tek roku szkolnego dla dyrektorów
i nauczycieli jest okresem wzmo¿onej
3
ä
fot. AP
Temat
pracy nad organizacj¹ szko³y, zaœ dla starszych uczniów – zaczyna siê czas niebezpiecznej „zabawy” z kotami.
Fala szkolna najbardziej widoczna
jest w gimnazjach i szko³ach ponadgimnazjalnych, ale znane s¹ przypadki, ¿e dosiêga klas pocz¹tkowych szko³y podstawowej. Trudno dok³adnie oszacowaæ, jak
wielka jest skala tego zjawiska. Nadal jest
to temat tabu. Szko³y oraz w³adze oœwiatowe przejawy fali traktuj¹ incydentalnie,
a nauczyciele nie chc¹ siê do tego przyznawaæ, aby nie robiæ antyreklamy swojej placówce na bardzo konkurencyjnym rynku
us³ug edukacyjnych. Uczniowie równie¿
niechêtnie mówi¹ na ten temat. Brakuje
te¿ narzêdzi do przeprowadzenia rzetelnych badañ. Jednak o fali w szkole trzeba
mówiæ, trzeba jej siê przeciwstawiaæ i piêtnowaæ ka¿de jej przejawy.
Sprzyjaj¹ce czynniki
Wœród podstawowych determinantów tego zjawiska specjaliœci wymieniaj¹:
wzrost przestêpczoœci nieletnich, tworzenie subkultur m³odzie¿owych, negatywne oddzia³ywanie mediów, coraz popularniejsze wœród nieletnich picie alkoholu,
narkomania, frustracja z powodu alienacji i braku perspektyw.
Zdaniem Karoliny Walczak z Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowe-
go w £odzi, jedn¹ z g³ównych przyczyn
narastaj¹cej fali szkolnej jest postêp
cywilizacyjny.
– Na to zjawisko wp³ywaj¹ te¿ zaburzone relacje i komunikacja w rodzinie. Jednak to tylko wierzcho³ek góry, pod którym
kryj¹ siê inne, niesprzyjaj¹ce sytuacje –
twierdzi. – Szczególnie w najm³odszych latach bardzo wa¿na jest obecnoœæ rodziców
w ¿yciu dziecka, czas jaki mu poœwiêcaj¹
i okazywanie zainteresowania jego problemami. Dziecko pozostawione bez opieki pozostaje bezbronne, np. w obliczu destrukcyjnej rzeczywistoœci medialnej. Prezentuje
ona przemoc – równie¿ szkoln¹ – i negatywne wzorce. Rzadko wskazuje na pozytywne
rozwi¹zania problemu.
Mówi¹c o pozostawieniu dziecka samemu sobie, Walczak ma na myœli z jednej strony pogoñ za pieni¹dzem, zaanga¿owanie rodziców we w³asny rozwój naukowy, a z drugiej – bezrobocie i obawy
przed utrat¹ pracy.
Zerwane wiêzi z dzieckiem prowadz¹
do utrwalania siê wzorca zachowania
antyspo³ecznego, czemu sprzyja tolerancja rodziców dla agresywnego zachowania dziecka.
Szkolne dziadki
W zjawisku fali szkolnej wystêpuje
szczególna forma agresji miêdzy rówieœnikami – znêcanie siê. Tu zarówno ofiary,
jak i sprawcy nale¿¹ do jednej grupy
spo³ecznej.
Sta³ym elementem znêcania siê jest
nierównowaga si³y. Ofiary nie s¹ w stanie skutecznie broniæ siê przed atakami
kolegów. Dla sprawców przemocy wa¿ny
jest cel, satysfakcja z jego osi¹gniêcia.
Nie s¹ istotne krzywdy, jakie zosta³y wyrz¹dzone.
Dziadki ze starszych klas, jak potocznie siê ich nazywa, potrafi¹ zachowywaæ
siê bardzo okrutnie. – Fala w moim przypadku by³a doœæ ostra – ¿ali siê pewien
pierwszak. – Zanim przeszed³em przez
drzwi, gdzie zawsze sta³o du¿o osób, to co
najmniej z piêæ kopów dosta³em. O wy³udzeniach ju¿ nawet nie wspomnê...
Zgodnie z rozporz¹dzeniem MEN (DzU nr 164, poz. 1154), które obowi¹zuje
od 22 wrzeœnia, oprócz wyników w nauce, tak¿e notoryczne z³e zachowanie
w szkole bêdzie rzutowaæ na to, czy uczeñ zda do nastêpnej klasy. Rada
pedagogiczna szko³y bêdzie mog³a zdecydowaæ o powtarzaniu klasy przez ucznia,
który drugi kolejny raz otrzyma³ na koniec roku nagann¹ ocenê z zachowania.
Natomiast ten, kto dostanie tak¹ ocenê po raz trzeci, automatycznie nie otrzyma
œwiadectwa, a w ostatniej klasie – nie ukoñczy szko³y. Przy ocenianiu zachowania
uczniów z zaburzeniami lub odchyleniami rozwojowymi wychowawcy bêd¹ musieli
wzi¹æ pod uwagê opiniê poradni psychologiczno-pedagogicznej.
4
Nr 1 • paŸdziernik 2006
Kiedyœ w toalecie kazali mi, abym usiad³
na sedesie i udawa³, ¿e kierujê samochodem. Musia³em g³oœno naœladowaæ warkot silnika. Do zmiany biegów dali mi
szczotkê i przywi¹zali papierem toaletowym do kaloryfera, œmiej¹c siê, ¿e to pasy
bezpieczeñstwa. Mia³em na czole i na rêkach napisane markerem KOT, a na policzkach namalowane w¹sy. Pomazali mi
póŸniej ca³¹ bluzê i musia³em tak wracaæ
do domu. Bluza nie da³a siê dopraæ i nadawa³a siê tylko do wyrzucenia.
Wachlarz przejawów kocenia jest
doœæ spory, gdy¿ agresywni uczniowie
wymyœlaj¹ coraz to bardziej wyrafinowane metody. Zaczynaj¹ od niegroŸnych
form (wy¿ej wspomniane malowanie twarzy lub r¹k, pe³nienie warty przy plecakach starszych uczniów, zmuszanie do
miauczenia i œpiewania sproœnych piosenek w ubikacji), ale z czasem niewinna
zabawa przeobra¿a siê w pierwsze wykroczenia przeciw prawu.
Dochodzi do pl¹drowania toreb pierwszaków, zabierania pieniêdzy, telefonów komórkowych, elementów garderoby i innych
wartoœciowych przedmiotów. W toaletach
silniejsi i starsi poni¿aj¹ m³odszych. Opluwaj¹ ich, przypalaj¹ papierosami, zmuszaj¹
do picia moczu i obna¿ania siê. Nak³aniaj¹
ich do spo¿ywania alkoholu i „czêstuj¹” narkotykami. Zastraszone pierwszaki musz¹
kupowaæ starszym uczniom papierosy, narkotyki, oddawaæ swoje œniadanie. W szatniach chowa siê im buty i ubranie.
Zastraszanie nie koñczy siê wraz
z opuszczeniem murów szkolnych. Przemoc dociera do domów „kotów”. GroŸby
wysy³ane s¹ im przez Internet, przy u¿yciu
choæby komunikatorów, np. „Gadu-gadu”.
A pliki z kocenia, zarejestrowane przez telefony komórkowe, rozpowszechniane s¹
w sieci. Bezpoœrednie formy znêcania siê,
polegaj¹ce na jawnym, fizycznym przeœladowaniu ofiary, koñcz¹ siê bardziej dramatycznie, gdy ciê¿ko pobity uczeñ z obra¿eniami cia³a trafia do szpitala.
Sk¹d m³odociane dziadki czerpi¹ pomys³y dla swoich zachowañ? Kiedyœ by³y
to opowiadania kolegów, którzy wyszli
z wojska. A obecnie zwykle s¹ to filmy,
programy telewizyjne i Internet. Modne
s¹ te¿ otrzêsiny w szko³ach, na wyjazdach integracyjnych, obozach.
– Kiedyœ sam robi³em falê – mówi
Grzesiek – ale to by³o dla jaj, nic agresywnego. Nie by³o zabaw w stylu „krêcimy pornola” czy „ile osób zmieœci siê do kibla”.
Raz kiedyœ m³odszemu koledze w³o¿yliœmy do torby pisemko gejowskie, on wyci¹gn¹³ je na lekcji i by³ ubaw.
resocjalizacja
Temat
Znêcanie siê przybiera czasem – trudne do zaobserwowania – formy poœrednie,
polegaj¹ce na subtelnych, wyrafinowanych
przeœladowaniach, ukrytych atakach prowadz¹cych do wykluczenia potencjalnej
ofiary i jej spo³ecznej izolacji. Takie zachowania przejawiaj¹ bardziej dziewczêta,
które zaczynaj¹ aktywnie w³¹czaæ siê
do „drugiego ¿ycia” szko³y, staraj¹c siê
sw¹ bezwzglêdnoœci¹ doganiaæ ch³opców.
– W gimnazjum starsze kole¿anki pobi³y
moj¹ znajom¹ z czystej zazdroœci o ch³opaka – mówi Ania. – Dziewczyna wyl¹dowa³a
w szpitalu z groŸnymi obra¿eniami, a sprawa zosta³a zg³oszona na policjê. Na szczêœcie, wobec mnie fala polega³a raczej na obrzucaniu wulgaryzmami.
Przyszli przestêpcy
Oprawcy ze starszych klas chc¹ koniecznie zaznaczyæ swoj¹ wa¿noœæ, próbuj¹
w ten sposób podnieœæ sobie samoocenê, rekompensuj¹c niepowodzenia w nauce. Niektórzy wy³adowuj¹ frustracjê, odreagowuj¹c agresywne metody wychowawcze,
których doœwiadczaj¹ w domu rodzinnym.
Jak twierdzi prof. Dan Olweus z Bergen (Norwegia), który od ponad 20 lat zajmuje siê zagadnieniem mobbingu w szkole – m³odzi ludzie, którzy s¹ agresywni
i znêcaj¹ siê nad kolegami, wyraŸnie podlegaj¹ zwiêkszonemu ryzyku póŸniejszego zaanga¿owania siê w zachowania
stwarzaj¹ce problemy, takie jak przestêpczoœæ i nadu¿ywanie alkoholu.
Zatem nie tylko ofiary, ale i sprawcy
ponosz¹ ryzyko psychicznych strat takich
zachowañ. Nauczyciele i wychowawcy
musz¹ robiæ wszystko, aby obaliæ stereotyp, pokutuj¹cy wœród uczniów w wielu
szko³ach, ¿e: „ka¿dy musi przez to przejœæ,
ja od tego nie umar³em, wiêc obecnym „kotom” taki chrzest te¿ siê przyda”.
Zastraszone ofiary fali zrobi¹ wszystko, co oprawcy im ka¿¹. Aby odcierpieæ
i zapomnieæ, byle tylko nie wypaœæ z grupy. Cierpi¹ fizycznie i psychicznie, bêd¹c
w tym cierpieniu opuszczone i osamotnione, gdy¿ nie za bardzo wiedz¹, gdzie szukaæ sprzymierzeñców. U nauczycieli, dyrektora, personelu szko³y czy mo¿e rodziców? Nielicznym pomagaj¹ koledzy. Ale
nie zawsze w nowej szkole koledzy s¹.
Czy jedynym pocieszeniem dla ofiar szykanowania ma byæ mo¿liwoœæ nieuchronnego rewan¿u, gdy¿ kiedyœ przyjd¹
m³odsi i wtedy one bêd¹ mog³y byæ szkolnymi „dziadkami”? Z pewnoœci¹, nie.
BOGDAN DROZDOWICZ
mediator, trener ART
Jak walczyæ
z fal¹?
dr IRENEUSZ SIUDEM
Instytut Psychologii
Uniwersytetu Marii
Curie-Sk³odowskiej
w Lublinie
Jednym
z psychologicznych
mechanizmów
powstawania fali jest silna potrzeba utrzymania
b¹dŸ podniesienia samooceny, wystêpuj¹ca
u uczniów, którzy nie odnosz¹ sukcesów
w nauce. Uczniowie ci maj¹ równie¿ zwiêkszone
zapotrzebowanie na stymulacjê.
Stan ten mo¿e byæ zwi¹zany z t³umieniem
sfery emocjonalnej, ze wzglêdu na lêk
przed prze¿ywaniem czêstych frustracji,
wynikaj¹cych najczêœciej z niekorzystnej
sytuacji rodzinnej, trudnoœci szkolnych
oraz nieumiejêtnoœci tworzenia prawid³owych
relacji interpersonalnych. Upokarzanie
m³odszych staje siê wtedy jednym
z wa¿niejszych sposobów budowania poczucia
w³asnej wartoœci, a przez to umacniania swojej
pozycji w grupie rówieœniczej.
¯eby ograniczyæ falê w szko³ach, trzeba:
• dostosowaæ sposób nauczania i program
do mo¿liwoœci uczniów maj¹cych trudnoœci
w nauce – umo¿liwiæ im odniesienie sukcesu,
• powierzyæ s³abszym uczniom, znajduj¹cym siê
w starszych klasach, odpowiedzialne zadania,
daj¹ce mo¿liwoœæ wykazania siê,
np. opiekowanie siê „pierwszakami”
na pocz¹tku roku szkolnego,
• organizowaæ silnie stymuluj¹ce zajêcia
pozalekcyjne, odbywaj¹ce siê pod kontrol¹
nauczycieli – rywalizacje sportowe, sztuki walki,
szko³y przetrwania itp.,
• wprowadziæ zajêcia interpersonalne,
kszta³tuj¹ce umiejêtnoœci spo³eczne
oraz zwiêkszaj¹ce œwiadomoœæ prze¿ywanych
emocji i mo¿liwoœci ich wyra¿ania,
• usankcjonowaæ falê przez wprowadzenie
tradycji oficjalnych otrzêsin,
• utrzymywaæ, w miarê potrzeb, indywidualny
kontakt z rodzicami uczniów sprawiaj¹cych
trudnoœci wychowawcze,
• wprowadziæ dzia³ania maj¹ce na celu
zmniejszenie trudnoœci adaptacyjnych uczniów
klas pierwszych.
Miros³aw Krzyczkowski
pedagog
resocjalizacja
Nr 1 • paŸdziernik 2006
Zjawisko fali
jest ³atwiejsze
do zwalczenia
w szko³ach ma³ych,
o wyraŸnie okreœlonych
i konsekwentnie
przestrzeganych prawach i obowi¹zkach
– uczniów i nauczycieli. Najtrudniej w gimnazjach.
Sama instytucja szko³y jednak nie wystarczy
w przypadkach, gdy zachowania agresywne
uczniów s¹ replik¹ np. zachowañ rodzinnych.
Potrzebne jest wsparcie specjalistów.
Jedn¹ z obiecuj¹cych metod, pomocnych
w zwalczaniu przemocy i agresji, jest program
Treningu Zastêpowania Agresji.
Jego trzy komponenty – trening umiejêtnoœci
prospo³ecznych, trening kontroli z³oœci
oraz modu³ wnioskowania moralnego –
mog¹ byæ u¿ywane do redukowania agresji
i przemocy. Mog¹ wp³ywaæ równie¿ na
obni¿anie zachowañ przestêpczych.
Metoda ta z powodzeniem by³a stosowana
w szkole podstawowej nr 7 w S³upsku.
Trening jest równie¿ przydatny do pracy
z rodzinami. Bez wsparcia rodziny szko³a
zawsze w wychowaniu bêdzie skazana na
niepowodzenia. W rozwoju m³odego cz³owieka
s¹ to dwie instytucje niczym niezast¹pione.
Obie powinny byæ zdrowe.
ROMUALD SADOWSKI
dyrektor Schroniska
dla Nieletnich i Zak³adu
Poprawczego
w Warszawie-Falenicy
W Schronisku
dla Nieletnich i Zak³adzie
Poprawczym w Falenicy
za czyny zwi¹zane z fal¹ w szko³ach
i placówkach opiekuñczo-wychowawczych
przebywa ok. 8 proc. nieletnich.
Ostatnio coraz wiêcej dziewcz¹t.
Fala to nic innego, jak drugie ¿ycie szko³y.
Jedn¹ z g³ównych jej przyczyn jest z³a atmosfera
wychowawcza, wynikaj¹ca np. z konfliktów,
jakie istniej¹ miêdzy nauczycielami a dyrekcj¹
szko³y, co siê przek³ada na z³e relacje z uczniami.
Nie ma jednej cudownej metody na zwalczenie
fali. Z pewnoœci¹ wa¿ne jest, aby dyrektor,
nauczyciele i woŸna, czyli ca³a kadra, zgodnie
ze sob¹ wspó³pracowali. A z nimi rodzice
i uczniowie.
Aby tak siê sta³o, w szkole musi panowaæ
atmosfera otwartoœci, ¿yczliwoœci i wzajemnego
poszanowania godnoœci, zarówno nauczycieli,
jak i uczniów. Dziêki temu nauczyciele
nie tylko poznaj¹ problemy uczniów,
ale – co wa¿niejsze – zbli¿¹ siê do swoich
wychowanków. Powinni ich uczyæ empatii,
altruizmu, a nastêpnie nagradzaæ takie postawy.
Z drugiej strony, musz¹ natychmiast reagowaæ
na przemoc fizyczn¹ i psychiczn¹ i surowo karaæ
sprawców. Niedopuszczalne jest tolerowanie
w klasie „elity”, która u¿ywa takich s³ów,
jak np.: ty „frajerze”, „cwelu”, „œmieciu”.
Dla uczniów o cechach przywódczych powinno
siê stworzyæ mo¿liwoœæ ich samorealizacji
w szkole.
5
Rozmowa
fot. Piotr Kochañski
PrzygodnoϾ moja
i tego, co mówiê
z dr. hab. SZYMONEM WRÓBLEM, filozofem i psychologiem z Instytutu Filozofii
i Socjologii PAN w Warszawie, rozmawia Jolanta Workowska
Czy istnieje wyraŸna granica miêdzy prywatnoœci¹ cz³owieka a sfer¹
publiczn¹?
Tak, ale jest to granica niepewna i chybotliwa, pozostaj¹ca
w równowadze nietrwa³ej. Œciœlej, jest to zbiór granic ³¹cz¹cy sferê intymn¹ naszego Ja z ró¿nymi dziedzinami tego, co spo³eczne.
Z jednej strony podzielam niektóre feministyczne tropy mówi¹ce,
¿e chronienie sfery prywatnej sprzyja jedynie chronieniu ukrytych form przemocy, np. w rodzinie. Z drugiej jednak strony
uwa¿am, ¿e niektóre ludzkie pragnienia nigdy nie znajd¹ ujœcia
w sferze publicznej, np. pragnienie transgresji i sta³ego przekraczania granic swego cz³owieczeñstwa. Uwa¿am, ¿e cz³owiek
musi zrobiæ wszystko, aby wyprowadziæ z siebie maksimum
energii i twórczoœci. W³aœnie w ¿yciu prywatnym powinniœmy
„wyprowadziæ” cz³owieka z siebie. Nie s¹dzê, aby droga od cz³owieka potencjalnego do cz³owieka spe³nionego bieg³a przez figurê obywatela. Nie znaczy to jednak, ¿e sfera prywatna ma siê
staæ sfer¹ nieskoñczonych eksperymentów na sobie; zadanie
zbudowania siebie jest ograniczone zobowi¹zaniem do zachowania miary. Mam rozwijaæ siê do momentu, w którym poczujê,
¿e tu koñczê siê „ja”, tu jest ostatni przyczó³ek mojej „kartografii”.
Mam œwiadomoœæ, ¿e zrobi³em wszystko, co mog³em i teraz nie
próbujê staæ siê Bogiem. Jeœli ten wysi³ek zachowania miary mi
siê nie uda, przekroczê granice cz³owieczeñstwa.
Mistrz Eckhart twierdzi³, ¿e Bóg jest w drugim cz³owieku.
I dlatego jestem stworzeniem amistycznym; na tym polega
ró¿nica miêdzy Szymonem Wróblem i mistykami. Wci¹¿ siê pilnujê, by tak pojêtych granic nie przekraczaæ.
Sk¹d pan wie, ile dzieli pana od linii demarkacyjnej?
Wpisany jest we mnie receptor otch³annoœci; kiedy docieram do granicy, za któr¹ znajduje siê otch³añ, w³¹czam ca³¹
swoj¹ aktywnoœæ, by nie iœæ dalej i nie przekroczyæ tej granicy.
6
Bardzo subiektywne jest to kryterium, które oddziela sferê prywatn¹
od publicznej.
Tak. Cz³owiek jest figur¹ paradoksaln¹, bo i nieskoñczon¹,
i skoñczon¹ zarazem. Nie potrafiê konkretnie odpowiedzieæ na
pytanie ogólne typu: „Kim jest cz³owiek?”, poniewa¿ szczerze
i bardzo subiektywnie mogê powiedzieæ tylko: jestestwem, ¿yciem, które przeze mnie przemawia, cia³em, które – w pewnym
sensie – mnie goœci, jestem mow¹, której u¿ywam w ka¿dej
chwili swojego istnienia. W pewnym sensie jestem prac¹, zespo³em zadañ, jak i procesów organicznych, ale czy to jestem
„ja”? W równym stopniu mogê powiedzieæ, ¿e „ja” to coœ, co mnie
przekracza, bo jêzyk bêdzie istnia³ o wiele d³u¿ej ni¿ ja, praca
i ¿ycie podobnie. Ale teraz, kiedy rozmawiamy, jestem tym
wszystkim, co mnie przekracza. Nawet jeœli to istnienie nazwiemy chwilowym zaw³aszczeniem.
W jaki sposób mogê byæ odpowiedzialny(a) za siebie, skoro wci¹¿
siê zmieniam?
Odpowiedzialnoœæ wi¹¿e siê nie tylko z w³adz¹, ale i z wiedz¹. Problem z wiedz¹ jest taki, ¿e albo mamy jej za ma³o, albo
w pewnym sensie za du¿o. Najczêœciej przez filozofów i psychologów denuncjowane s¹ deficyty, które streszcza s³ynna formu³a Sokratesa – „wiem, ¿e nic nie wiem”, ale równie groŸne, jeœli nie groŸniejsze, s¹ nadmiary funkcjonuj¹ce w formie uprzedzeñ. Te ostatnie s¹ gorsze ni¿ brak wiedzy, poniewa¿ skazuj¹
nas na z³udzenia oraz wywo³uj¹ w nas fa³szywe tendencje do
dzia³ania. Reasumuj¹c, mamy niewiedzê lub pseudowiedzê na
swój temat, ale musimy dzia³aæ – i to jest w³aœnie odpowiedzialnoœæ, albo raczej szaleñstwo odpowiedzialnoœci!
Wziê³am na siebie odpowiedzialnoœæ za wys³anie wojsk do Iraku,
mam ma³¹ wiedzê, ale du¿¹ w³adzê, czy jestem odpowiedzialna za
œmieræ moich ¿o³nierzy?
Nr 1 • paŸdziernik 2006
resocjalizacja
Rozmowa
Tak, jest pani odpowiedzialna, choæ wiem, ¿e jest to podszyte szaleñstwem. Jest pani odpowiedzialna, bo decyzja oparta na
ma³ej wiedzy, ale du¿ej stanowczoœci – granicz¹cej z nieprzyzwoit¹ pewnoœci¹ siebie i arogancj¹ – musi rodziæ monstrualn¹
odpowiedzialnoϾ.
Kant podkreœla³ zwi¹zek miêdzy odpowiedzialnoœci¹ za swoje czyny
a godnoœci¹. Im cz³owiek jest bardziej godny miana cz³owieka, tym bardziej powinien odpowiadaæ za swoje czyny. Wspó³czeœnie pañstwa Unii
Europejskiej s¹ przeciwne karze œmierci. Czy oznacza to, ¿e opowiadaj¹
siê za brakiem odpowiedzialnoœci przestêpcy za niegodne czyny? Czy
cz³owiek nie musi ju¿ byæ odpowiedzialny?
W pewnym sensie tak, ale nie wini³bym tutaj pañstw Unii
Europejskiej, lecz technologiczny rozrost naszej wiedzy naukowej, która nakazuje nam myœleæ o sobie jako bardziej skomplikowanych automatach. Kiedy chodzi³em do szko³y podstawowej,
by³em oskar¿any o brak woli i pracowitoœci, kiedy pope³nia³em
b³êdy ortograficzne, pamiêtam jak nauczycielka od jêzyka polskiego, po sprawdzianie, spyta³a mnie: „Wróbel, a do jakiej
szko³y zawodowej to siê wybierasz?”; dziœ by³bym zdiagnozowany
jako dyslektyk i w pe³ni przed œwiatem usprawiedliwiony.
A wracaj¹c do Kanta. Kant wskaza³ na trzy najistotniejsze pytania, które stymuluj¹ myœl ludzk¹: co mogê wiedzieæ?, czego mogê
siê spodziewaæ?, co powinienem czyniæ? Wiedzia³, ¿e s¹ one równowa¿ne pytaniu: kim jest cz³owiek? I myœlê sobie, ¿e gdyby
Kantowi przysz³o ¿yæ dzisiaj, gdyby mia³ odwagê napisaæ „Krytykê czystego rozumu” i jeszcze raz zadaæ te trzy pytania, to mia³by
powa¿ne problemy z powi¹zaniem godnoœci z odpowiedzialnoœci¹, poniewa¿ szybko natrafi³by na problem, z którym zetkn¹³
siê m.in. Wittgenstein, mianowicie, ¿e te trzy pytania pozwalaj¹
nam doœwiadczyæ naszej bezradnoœci intelektualnej. Na pytanie:
„Co mogê wiedzieæ?”, odpowiadamy jedynie fragmentarycznie,
raczej godzimy siê z tym, ¿e na pytania wa¿ne nie jesteœmy w stanie daæ mocnej odpowiedzi. Na pytanie: „Czego mo¿emy siê spodziewaæ?”, dajemy odpowiedzi pe³ne ryzyka i niepewnoœci, nikt,
poza Lemem, nie próbowa³ uprawiaæ pod koniec XX wieku futurologii, a i on u schy³ku ¿ycia szydzi³ z tej dyscypliny. Wreszcie na
trzecie pytanie: „Co mo¿emy czyniæ?” – nierzadko odpowiadany
tak, jak Beckett sam sobie: lepiej nie rób nic, b¹dŸ jak najmniej.
Nie potrafimy sobie równie¿ poradziæ z pytaniem o istotê cz³owieka, a zatem godnoœæ jest jedynie s³owem, które zdradza nasz¹
intelektualn¹ bezradnoœæ i wspólnotowe zagubienie.
Zmieniaj¹ siê pojêcia pañstwa, polityki, godnoœci cz³owieka. Jak
wiêc mo¿emy prowadziæ dyskurs publiczny?
Przecie¿ w ogóle go nie prowadzimy! Publicznoœæ istnieje ju¿
tylko na stadionach, tam wraca jako anonimowa masa. A nieco
powa¿niej: ¿yjemy w œwiecie ambiwalencji, od której nie ma
ucieczki. Coraz trudniej o jak¹kolwiek jednoznacznoœæ, otwartoœæ i bezpoœrednioœæ i w rezultacie publicznoœæ. W tym sensie
powiedzia³bym, jeœli sobie przypomnimy lekcjê Freuda, ¿e
Ÿród³em naszych ambiwalencji emocjonalnych i politycznych
jest kompleks Edypa. Edyp nie mo¿e wyrobiæ sobie zdania na
temat wartoœci jakiegokolwiek zdarzenia, bo to zawsze koñczy
siê myœleniem na temat ojca i prowadzi do wniosku, ¿e ka¿de
dobro jest podszyte z³em, a ka¿de z³o niesie ze sob¹ element dobra. Œmieræ ojca jest innym imieniem œmierci tego, co publiczne.
W rezultacie wkraczamy w sferê publiczn¹ jedynie pod ikon¹
podmiotów skrzywdzonych, a ca³e spo³eczeñstwo przypomina
nieco spo³eczeñstwo niekoñcz¹cej siê skargi. Szukamy ojców,
których moglibyœmy oskar¿yæ za swoje niepowodzenia i do tego
jedynie s³u¿y nam sfera publiczna.
resocjalizacja
Czyli jesteœmy coraz mniej greccy?
Tak, bo z ka¿dym dniem coraz mniej w ¿yciu jest filozofii rozumianej jako sztuka ¿ycia. Staro¿ytni Grecy nie doœwiadczali
tego, co jest naszym chlebem powszednim, a mianowicie rozdŸwiêku miêdzy filozofi¹ a nauk¹, miêdzy kultur¹ ekspertów
a kultur¹. Dla Greków nade wszystko relacje czysto poznawcze
by³y poprzedzane relacjami etycznymi. Prawdê móg³ posi¹œæ jedynie ten, kto wykona³ pewn¹ pracê etyczn¹ nad sob¹. Prawda
nie mog³a byæ dostêpna psychopatom. Tragicznym odkryciem
nowoczesnoœci jest to, ¿e psychopaci te¿ maj¹, czêsto nawet szerszy od œwiêtych, dostêp do poznania i wiedzy. Psychopatia i inteligencja czêsto stymuluj¹ siê wzajemnie! Na tym polega w pewnym sensie fascynacja z³em w XX wieku! Dobro jest banalne.
I dlatego nie bardzo wierzê we wszelkie mo¿liwe reanimacje
czasu, a co za tym idzie w reanimacjê etyki cnót w stylu œw. Tomasza czy Arystotelesa. Musimy szukaæ autorytetów na w³asn¹
rêkê. Musimy mozolnie, ka¿dego dnia wykuwaæ siebie w skorupie nowoczesnoœci.
Ale to bêd¹ pana autorytety. A co z intersubiektywnoœci¹?
Czy brak intersubiektywnoœci, czy brak piêtna uniwersalizmu musimy stale uznawaæ, za Platonem, za jak¹œ chorobê? Bliska jest mi postawa liberalnej ironistki Richarda Rorty’ego.
Mia³a ona w sobie dostatecznie du¿o sceptycyzmu i poczucia humoru, ¿eby nie uzasadniaæ tego, co mówi³ poprzez odwo³ywanie
siê do natury, Boga, transcendencji. Godzi³a siê na etnocentryzm. Z drugiej jednak strony nie porzuca³a w ca³oœci projektu
liberalnego, a co za tym idzie nowoczesnoœci. By³a przywi¹zana
do podstawowych instytucji politycznych wspó³tworz¹cych nowoczesnoœæ, by³a przywi¹zana do wielu ludzkich, arcyludzkich
wynalazków dekadenckiego Zachodu. Ja akceptujê swoj¹ przygodnoœæ i przygodnoœæ tego, co mówiê na tym œwiecie, ale równoczeœnie mam œwiadomoœæ w³asnej indywidualnoœci ugruntowanej w instytucjach lokalnych œwiata zachodniego. Kim by³bym,
gdybym urodzi³ siê 500 km dalej na wschód? To rozpoznanie
w³asnej przygodnoœci nie jest zerwaniem z tradycj¹, ale rozpoczêciem nowej drogi, która zmierza do pokonania lêku przed
odpowiedzialnoœci¹ za swoje ¿ycie.
W epoce ambiwalencji ka¿dy musi swoje ¿ycie prze¿yæ na w³asny
koszt. Kategoria bliŸniego i jednej prawdy nie maj¹ ju¿ racji istnienia?
Szestow napisa³ kiedyœ, ¿e pomys³ na jedn¹ prawdê jest pomys³em starców. Oni nie maj¹ ju¿ doœæ si³y, aby toczyæ miêdzy
sob¹ pojedynki fizyczne. W zwi¹zku z tym wymyœlaj¹ idee jedynej prawdy i tocz¹ pojedynki intelektualne. Taka idea jest o tyle
dla mnie poci¹gaj¹ca, o ile jest spójna z moj¹ koncepcj¹ poczucia
miary. Z drugiej strony, prawda nie interesuje mnie, poniewa¿
jest pewnego rodzaju zamkniêciem strumienia nieskoñczonego;
jest ograniczeniem do jednoœci. Dlatego bardziej od prawdy
interesuje mnie prawdomównoœæ. Przynale¿y ona do bardziej
„czu³ego” s³ownika ni¿ prawda, która jest zainstalowana
w s³owniku twardej epistemologii. Prawdomównoœæ wymaga
uwagi, czujnoœci wobec siebie, prawdziwej troski. Prawda daje
szybkie, proste, mechaniczne zadowolenie, a prawdomównoœæ
wymaga sta³ej aktywnoœci. Prawda usypia, a prawdomównoœæ
potêguje w nas zmys³ krytyczny.
¢
dr hab. Szymon Wróbel – Stypendysta Institut für die Wissenschaften vom
Menschen w Wiedniu, autor ksi¹¿ek: „Odkrycie nieœwiadomoœci” (1997 r.),
„Galaktyki, biblioteki, popio³y” (2001 r.), „W³adza i rozum. Stadia rozwojowe
krytycznej teorii spo³ecznej” (2002 r.), obecnie równie¿ pracownik Wydzia³u
Pedagogiczno-Artystycznego UAM w Kaliszu.
Nr 1 • paŸdziernik 2006
7
fot. AP
Poznanie
Wina bez skruchy
Poczucie winy
jest naszym
najdelikatniejszym
³¹cznikiem
z ludzk¹ natur¹.
Zaœ u pod³o¿a
poczucia winy
i poczucia krzywdy
tkwi d¹¿enie
do sprawiedliwoœci
– w jednym
przypadku wyrok
akceptuje siê,
a w drugim
siê z nim walczy.
Antoni Kêpiñski
8
P
oczucie winy definiuje siê jako nieprzyjemny stan emocjonalny spowodowany przekroczeniem przez
cz³owieka norm spo³ecznych, moralnych
lub religijnych.
W psychologii przyjmuje siê, ¿e poczucie winy powstaje wówczas, gdy osoba
sama dojdzie do przekonania, i¿ zachowuj¹c siê w pewien sposób, np. agresywnie w stosunku do innego cz³owieka, naruszy³a w³asne standardy, to znaczy
zinternalizowane wartoœci i normy postêpowania.
W innym rozumieniu, poczucie winy
polega na obarczaniu samego siebie odpowiedzialnoœci¹ za doœwiadczane niepowodzenia, dostrzeganiu w sobie Ÿród³a
frustracji.
Tak prze¿ywane poczucie winy wi¹¿e
siê z przekonaniem o mniejszej wartoœci
i zwykle wp³ywa destrukcyjnie na cz³owieka, obni¿aj¹c jego zdolnoœæ do satysfakcjonuj¹cego zaspokajania w³asnych
potrzeb. Dlatego jest przedmiotem zainteresowania psychoterapeutów.
W procesie resocjalizacji wa¿ny jest
przede wszystkim pierwszy sposób rozumienia poczucia winy. U jego podstaw
le¿y przekonanie, ¿e cz³owiek w swoim
postêpowaniu kieruje siê pewnymi normami i zasadami, które sam uzna³ za
s³uszne i obowi¹zuj¹ce.
Nr 1 • paŸdziernik 2006
Z kolei naruszenie przyjêtych za
w³asne norm prowadzi do krytycznej oceny siebie, do prze¿ywania zwi¹zanego
z tym poczucia winy i wzbudza chêæ powrotu do zachowañ zgodnych z w³asnymi
standardami postêpowania. W rezultacie
osoby, które posiadaj¹ zdolnoœæ kontroli
swojego zachowania za pomoc¹ przyjêtych standardów, bêd¹ bardziej podatne
na jego zmianê.
ZdolnoϾ do obiektywnej
samooceny
Z punktu widzenia skutecznoœci oddzia³ywañ resocjalizacyjnych, wa¿ne jest
uzyskanie odpowiedzi na pytanie: czy osoby naruszaj¹ce prawo maj¹ zdolnoœæ dokonywania adekwatnej samooceny i prze¿ywania poczucia winy z powodu w³asnych negatywnych zachowañ?
Interesuj¹cej, a równoczeœnie dalekiej
od optymizmu, odpowiedzi na to pytanie
dostarczy³y wyniki badañ ró¿nych grup
sprawców przestêpstw o charakterze
agresywnym. Okaza³o siê bowiem, ¿e:
u Spoœród 80 sprawców przestêpstw
agresywnych, skierowanych przeciwko
osobom bliskim, do pope³nienia zarzucanego czynu przyzna³o siê 43 proc. badanych, ale zaledwie 13 proc. ujawnia³o ¿al i poczucie winy z powodu swojego
resocjalizacja
Poznanie
agresywnego, krzywdz¹cego bliskich
zachowania. Natomiast a¿ 38 proc. manifestowa³o poczucie krzywdy.
u Zaledwie 30 proc. z 83 sprawców ró¿nego rodzaju przestêpstw o charakterze seksualnym, przyzna³o siê do
pope³nienia zarzucanych im czynów.
¯al i poczucie winy stwierdzono tylko
u trzech badanych. Natomiast 36 proc.
ujawnia³o poczucie krzywdy z powodu
nies³usznego w ich ocenie oskar¿enia
przez osoby pokrzywdzone i przez wymiar sprawiedliwoœci.
u W grupie 48 sprawców seksualnego
wykorzystywania dzieci, do pope³nienia przestêpstwa przyzna³o siê 52 proc.
badanych, a zaledwie trzech podawa³o, ¿e czuj¹ siê winnymi i ¿a³uj¹, i¿
wyrz¹dzili krzywdê dzieciom. Przeœwiadczenie, ¿e zostali niesprawiedliwie potraktowani, manifestowa³o a¿
43 proc. badanych sprawców.
u Spoœród 77 m³odocianych zabójców, do
pope³nienia zarzucanych im czynów
przyzna³o siê 64 proc. badanych. Jednoczeœnie tylko u 19 proc. stwierdzono
prze¿ywanie ¿alu i poczucia winy z powodu skrajnie agresywnego zachowania, jakie by³o ich udzia³em. Poczucie
krzywdy manifestowa³o a¿ 55 proc.
badanych.
u W grupie 70 sprawców zabójstwa
pope³nionego w warunkach art. 148
par. 2 kodeksu karnego, a wiêc czynu
o szczególnym nasileniu brutalnoœci
i okrucieñstwa, poczucie winy prze¿ywa³ tylko jeden badany, zaœ poczucie
krzywdy ujawnia³o 26 proc. z nich.
Manifestowane przez badanych poczucie krzywdy wi¹za³o siê zwykle z przypisywaniem ofiarom odpowiedzialnoœci
za agresjê. Wyra¿a³o siê szkalowaniem
ofiar, przypisywaniem im z³ych intencji
wobec sprawców, np. chêci zemsty, pos³u¿enia siê sprawc¹ w celu ukrycia w³asnych przewinieñ, ponadto formu³owaniem pod ich adresem oskar¿eñ o celowe,
czêsto napastliwe dzia³anie na szkodê
sprawców i niejako wymuszanie agresji
jako formy obrony. Sprawcy ci przypisywali ofiarom cechy i zachowania, które
prowokowa³y, a nawet zmusza³y do agresji, takie jak alkoholizm, agresywnoœæ,
tendencje do wywo³ywania konfliktów
i awantur, zdrady ma³¿eñskie.
Bez wyrzutów sumienia
Z przedstawionych danych wynika,
¿e przyznanie siê do winy sprawców czynów zabronionych nie jest równoznaczne
resocjalizacja
z prze¿ywaniem ¿alu, skruchy, wyrzutów
sumienia z powodu w³asnego negatywnego zachowania. Nie ³¹czy siê te¿ przewa¿nie z d¹¿eniem do zadoœæuczynienia za
wyrz¹dzone krzywdy.
Mo¿na przypuszczaæ, ¿e w wielu przypadkach przyznanie siê do pope³nienia
przestêpstwa nie jest wynikiem refleksji
nad pope³nionym czynem i krytycznej
oceny w³asnego zachowania. Raczej jest
rezultatem wp³ywu zewnêtrznych okolicznoœci, takich jak zatrzymanie sprawcy
w trakcie czynu, przedstawienie dowodów przestêpstwa niemo¿liwych do podwa¿enia, czy szczególnego stanu emocjonalnego wywo³anego zdarzeniem.
W tym ostatnim przypadku czêsto dochodzi do zmiany treœci pocz¹tkowo z³o¿onych wyjaœnieñ, gdy emocje zostaj¹
zast¹pione racjonaln¹ ocen¹ swojej sytuacji, dokonan¹ z perspektywy zagro¿enia
kar¹.
Kat w roli ofiary
Wzbudzenie poczucia winy wymaga
dokonania oceny w³asnego zachowania
z punktu widzenia jego zgodnoœci z przyswojonymi spo³ecznymi standardami postêpowania. Jest to mo¿liwe wtedy, gdy
w wyniku prawid³owo przebiegaj¹cego
procesu socjalizacji cz³owiek uznaje za
w³asne normy i zasady postêpowania
i nabywa zdolnoœci zaspokajania swoich
potrzeb za pomoc¹ zachowañ spo³ecznie
aprobowanych.
Naruszanie przez siebie samego zinternalizowanych norm postêpowania wywo³uje krytyczn¹ ocenê siebie, prowadzi
do prze¿ywania zwi¹zanego z tym poczucia winy i wzbudza chêæ powrotu do zachowañ zgodnych z w³asnymi standardami postêpowania.
Wielu sprawców czynów zabronionych prawem, to osoby charakteryzuj¹ce
siê aspo³ecznym, a nawet antyspo³ecznym systemem wartoœci. W konsekwencji, nie s¹ zdolne do refleksji nad swoim
zachowaniem, gdy¿ nie czuj¹, ¿e zrobi³y
coœ z³ego.
W wielu przypadkach schemat funkcjonowania spo³ecznego i psychologicznego sprawców czynów zabronionych
znacznie odbiega od po¿¹danego ze spo³ecznego punktu widzenia. Osoby te bowiem nie zinternalizowa³y norm i zasad
spo³ecznego zachowania, nie potrafi¹ dokonywaæ odpowiedniej samooceny i nie
s¹ zdolne do prze¿ywania poczucia winy
z powodu w³asnych, niezgodnych ze spo³ecznymi standardami zachowañ. Ujaw-
Nr 1 • paŸdziernik 2006
niaj¹ czêsto tendencjê do reagowania obronnego, manifestuj¹c poczucie krzywdy
i sk³onnoœæ do obarczania innych ludzi
odpowiedzialnoœci¹ za skutki w³asnych
zachowañ lub wini¹c niekorzystne okolicznoœci.
Jak pokaza³y wyniki badañ sprawców czynów agresywnych, znacznie czêœciej prze¿ywaj¹ oni poczucie krzywdy ni¿
poczucie winy. Bêd¹ wiêc raczej buntowaæ siê przeciwko wymierzonym im karom ni¿ je akceptowaæ. Prowadzi to do
konkluzji, ¿e sprawcy przestêpstw w znacznej liczbie przypadków nie s¹ nastawieni
na zmianê w³asnego stylu funkcjonowania, gdy¿ mechanizm wewnêtrznego karania nie zosta³ u nich wykszta³cony,
a kary zewnêtrzne s¹ sk³onni traktowaæ
jako niezas³u¿one i niesprawiedliwe.
Nas¹czyæ wartoœciami
Cele oddzia³ywañ naprawczych s¹
wyznaczane w³aœciwoœciami psychicznego i spo³ecznego funkcjonowania osób
naruszaj¹cych prawo. W tym procesie
chodzi nie tylko o uzyskanie zmiany zewnêtrznych form zachowania, ale te¿ o
to, by jednostka poddawana korekcji zaczê³a traktowaæ proponowane jej wzorce zachowañ jak w³asne. Jednym
s³owem, by naby³a umiejêtnoœci kontrolowania swoich zachowañ za pomoc¹
przyjêtych za w³asne wartoœci i norm
spo³ecznych.
Warunkiem niezbêdnym do uzyskania takich rezultatów jest wykszta³cenie
podatnoœci na wp³ywy korekcyjne. Nie
mo¿na liczyæ na osi¹gniêcie celów resocjalizacyjnych, je¿eli osoba poddawana
temu procesowi nie bêdzie akceptowa³a
wymagañ i nie bêdzie aktywna w d¹¿eniu do zmiany zachowañ, a w dalszej perspektywie – aspo³ecznych wartoœci i postaw.
Podatnoœæ na oddzia³ywania resocjalizacyjne zale¿y od wielu czynników.
Bywa ograniczona zaburzeniami osobowoœci, zaburzeniami funkcji poznawczych, czynnikami organicznymi, a tak¿e
stopniem identyfikacji z aspo³ecznym systemem wartoœci. Kszta³towanie gotowoœci do zmiany stylu zachowania, przekonañ, potrzeb i co najwa¿niejsze, postaw
zale¿y w znacznej mierze od tego, czy
cz³owiek jest zdolny do prze¿ywania poczucia winy za pope³nione przestêpstwo.
dr Maria Gordon
Oddzia³ Psychiatrii S¹dowej
Szpitala AΠw Warszawie
9
Poznanie
Dzieciêce Soho
Prostytucja wœród m³odzie¿y. Dlaczego? Jak jej przeciwdzia³aæ?
N
Prostytucja m³odocianych
O prostytucji wœród m³odocianych
sporo mo¿e powiedzieæ prof. Zbigniew
Izdebski, który w 2005 r. przeprowadzi³
badania dotycz¹ce tego problemu. A¿
34 proc. nastolatków doœwiadczy³o przemocy seksualnej (g³ównie ze strony rówieœników), z czego 18 proc. by³o zmuszanych do stosunków seksualnych (równie¿
oralnych i analnych), a 16 proc. – do innych zachowañ seksualnych. Jednoczeœnie 12 proc. m³odzie¿y przyzna³o siê, ¿e
by³o sprawc¹ przemocy seksualnej. Ju¿
nie wystarczy, ¿e gimnazjaliœci koledze
z podstawówki wsadz¹ g³owê do muszli
klozetowej. Teraz, ¿eby go upokorzyæ, wymuszaj¹ np. kontakt oralny.
P³atne us³ugi seksualne œwiadczy³o
1,4 proc. nastolatków, a z us³ug prostytutek korzysta³ co 40 badany. 2,2 proc.
ch³opców uprawia³o mêsk¹ prostytucjê
homoseksualn¹; z regu³y s³abo siê uczyli
i pochodzili z miast od 20 do 100 tys. mieszkañców. Dla porównania, ³¹czna liczba
molestowanych nieletnich w Estonii by³a
taka sama (34 proc.), ale zgwa³conych
by³o jedynie 6 proc. – trzykrotnie mniej
ni¿ w Polsce.
Dlaczego m³odzi wybieraj¹ prostytucjê? Wiele dziewcz¹t i ch³opców, zanim
wejdzie na drogê prostytucji, ma problemy z „normalnym ¿yciem”, brakuje im
umiejêtnoœci adekwatnego radzenia sobie, nie maj¹ ci¹g³oœci wykszta³cenia,
wchodz¹ w z³e relacje interpersonalne,
pozbawieni s¹ oparcia spo³ecznego. Powtarzanie klasy, przerwanie nauki szkolnej, wagary, ucieczki z domów u³atwiaj¹
seksualn¹ eksploatacjê.
Wybór prostytucji jako sposobu na
¿ycie ma te¿ korzenie w doœwiadczeniach
przemocy z dzieciñstwa. Dochodz¹ do
tego uwarunkowania osobowoœciowe: poszukiwanie i potrzeba wzmo¿onej i nieustannej stymulacji bodŸcami, z niskim
poziomem lêku, zale¿noœæ emocjonalna
od innych, „zewn¹trzsterownoœæ” czyli
poleganie na opiniach innych i kierowa-
fot. AP
a warszawskiej Pradze jest
sporo slumsów, które dla wielu m³odych
s¹ szko³¹ przestêpczoœci i prostytucji.
¯eby po³o¿yæ tamê tym patologiom,
w 2000 r. szeœciu ludzi rozpoczê³o pracê
z blokersami w ramach programu „Uniwersytet osiedlowy”. Promuj¹ normalnoœæ,
przeciwdzia³anie alkoholizmowi, narkomanii, agresji i przejmowaniu z³ych wzorców ¿yciowych. A nie jest to ³atwe, bo
m³odzie¿ nie s³ucha „krawaciarzy”. Wiele
razy przekona³ siê o tym Marek Sieniewicz, który pracuje z kibicami sportowymi.
Statystyki praskiej policji pokazuj¹,
¿e pracy na pewno jej nie zabraknie.
W ubieg³ym roku udowodnili oni pope³nienie 860 ró¿nego rodzaju przestêpstw 535
nieletnim. Zatrzymali ok. 220 osób pod
wp³ywem alkoholu i 63 narkomanów. Najbardziej bulwersuj¹ce przypadki to: porzucenie noworodka przez 16-letni¹ matkê,
rzucanie jajami w nauczyciela przez dwóch
16-latków, zak³ócanie przez dwóch 15-lat-
ków przebiegu rekolekcji wielkopostnych
w koœciele. Wielu m³odych nie chodzi do
szko³y, pali papierosy, wagaruje, ucieka
z domu i siê prostytuuje.
10
Nr 1 • paŸdziernik 2006
resocjalizacja
Poznanie
nie siê czyimœ zdaniem przy niskim lub
ca³kowitym braku poczucia w³asnej
wartoœci.
Takie osoby s¹ podatne na wp³yw mediów, opinie rówieœników, a ich moralnoœæ i wzorce etyczne zale¿¹ od koniunktury. Szybko przejmuj¹ model „zwierzêcej seksualnoœci”. Sprzyja temu oferta
wspó³czesnej rzeczywistoœci medialnej,
szerz¹ca „kulturê obna¿ania siê” (Wielki
presje oraz poczucie lêku prowadz¹ce
do samobójstw.
Czêste praktyki seksualne w okresie
dojrzewania zaburzaj¹ prawid³owy rozwój sfery seksualnej, prowadz¹c do trwa³ych urazów, a w sferze moralno-etycznej pojawia siê poczucie winy i „bycia
brudnym”.
Prostytucji towarzysz¹ równie¿ czyny
przestêpcze, takie jak: udzia³ w produkcji
dzieciêcych materia³ów pornograficznych, szanta¿owanie przez gangi, ¿¹danie
okupu za dyskrecjê, bycie
ofiar¹ przemocy, co w konsekwencji prowadzi za bramy
zak³adów karnych.
fot. Piotr Kochañski
Resocjalizacja
Brat, Rozmowy w toku), hedonistyczna
etyka posiadania, propagowanie pornografii.
Przemys³ pornograficzny lansuje
pogl¹dy: wstrzemiêŸliwoœæ seksualna jest
niemodna, regresywne fantazje, swoboda
p³ciowa s¹ zdrowe, seks dewiacyjny,
w³¹czaj¹c w to homoseksualizm, nie jest
zboczeniem. Nastêpuje unifikacja seksualna: brak zró¿nicowania pe³nienia roli
nale¿nej danej p³ci.
Prostytuowaniu siê m³odzie¿y sprzyja tak¿e „wyœcig szczurów”, bezwzglêdne
d¹¿enie do osi¹gania sukcesów bez budowania wiêzi i bliskoœci z innymi ludŸmi.
Substytutem mi³oœci s¹ przygodne zwi¹zki
seksualne po³¹czone z piciem alkoholu
i za¿ywaniem narkotyków. Prostytucja
staje siê szybk¹ drog¹ osi¹gania wysokiego statusu materialnego.
Szybko za kratami
Uprawianie prostytucji przynosi
wiele szkód w ¿yciu psychicznym i spo³ecznym m³odzie¿y: wyraŸne zawê¿enie
zainteresowañ, wykszta³cenie siê zachowañ instrumentalnych, postaw konsumpcyjnych, izolacja od wartoœciowych œrodowisk m³odzie¿y, zejœcie na
margines spo³eczny oraz konsekwencje
zdrowotne (choroby przenoszone drog¹
p³ciow¹, niechciane ci¹¿e i aborcje). Dochodz¹ do tego uzale¿nienia od alkoholu i substancji psychoaktywnych, de-
resocjalizacja
M³odociani – choæ stanowi¹ 6,5 proc. wœród osadzonych – stwarzaj¹ najwiêcej problemów s³u¿bie
penitencjarnej. Jako jedyni
objêci s¹ oddzia³ywaniem
wychowawczym obowi¹zkowo. A¿ 234
programy wychowawcze, spoœród 700
realizowanych w aresztach œledczych
i zak³adach karnych, skierowane s¹
w³aœnie do nich.
Szczególny nacisk k³adzie siê na
aktywnoœæ m³odego cz³owieka, która ma
prowadziæ do wypracowania samokontroli. Wa¿na jest edukacja, praca oraz
przeciwdzia³anie agresji. W minionym
roku w szko³ach wiêziennych uczy³o siê
4 tys. skazanych (w tym w szko³ach policealnych – 515), a pracowa³o 28 proc. osadzonych.
Równie¿ w zak³adach poprawczych
w³asna aktywnoœæ m³odych jest kluczem
do ich readaptacji. Dyrektor pierwszego
na ziemiach polskich domu poprawczego,
powsta³ego w 1886 r. w Studzieñcu, Andrzej Zakrzewski, podkreœla, ¿e nie wolno nie doceniaæ pracy jako œrodka wychowawczego. – Praca u¿yteczna przyczynia
siê do rozwoju moralnego i etycznego wychowanków, w przeciwieñstwie do æwiczeñ fizycznych, których efekty mog¹ byæ
Ÿle wykorzystane – mówi. Do M³odzie¿owego Oœrodka Adaptacji Spo³ecznej dla
Ch³opców trafiaj¹ najczêœciej wychowankowie domów dziecka. Wiêkszoœæ z nich
kieruje siê przede wszystkim chêci¹ zdobycia dóbr materialnych i trudno im
wyt³umaczyæ koniecznoœæ wyboru uczciwej drogi, prowadz¹cej do tego celu.
Andrzej Kapuœciñski
Nr 1 • paŸdziernik 2006
List od czytelnika
Mi³oœæ jest pojêciem o szerokim znaczeniu. Tym razem, rozumiem j¹ jako
g³êbok¹ empatiê po³¹czon¹ z ciep³¹,
przyjacielsk¹ postaw¹ wychowawcy wobec wychowanka: dziecka, nastolatka
czy osoby doros³ej.
W resocjalizacji obowi¹zuje podstawowa zasada, podobnie jak w medycynie – nie szkodziæ. Nie pog³êbiaæ istniej¹cego oddalenia od spo³eczeñstwa.
Udawanie ¿yczliwoœci, moim zdaniem, w³aœnie szkodzi. Nieszczera postawa zniechêca do pozytywnych zmian,
nie przynosi efektu terapeutycznego.
Czy przejawianie autentycznej ¿yczliwoœci jest ³atwe? Istniej¹ ludzie ciepli
z natury, posiadaj¹cy wysok¹ inteligencjê emocjonaln¹, ale s¹ wyj¹tkami. Wiêkszoœæ, zajmuj¹cych siê zawodowo lub
spo³ecznie resocjalizacj¹, musi nad sob¹
pracowaæ. Jest to proces ci¹g³y. Stopniowo uczymy siê „innych ludzi”. Zaczynamy ich rozumieæ, rozwijamy empatiê
niezbêdn¹ w pracy zawodowej.
Obecnie dominuje trend, aby zatrudniaæ wysoko wykwalifikowanych
specjalistów. I bardzo dobrze. Lecz ukoñczone z wyró¿nieniem studia na renomowanej uczelni i posiadanie rozleg³ej
wiedzy zawodowej, to nie wszystko.
Aby skutecznie pomagaæ innym,
trzeba mieæ „osobowoœæ wychowawcy”,
której nie uzyskuje siê z chwil¹ otrzymania dyplomu i nie zdobywa na uniwersytetach.
Dlatego namawiam w³adze uczelniane i nauczycieli akademickich, aby oprócz
rozwijania umiejêtnoœci myœlenia, nabywania wiedzy teoretycznej i praktycznej,
zwracali uwagê na kszta³towanie odpowiednich cech charakterów przysz³ych
pedagogów, psychologów i socjologów.
Bez wytrwa³oœci, cierpliwoœci, panowania nad emocjami, wiary w niemo¿liwe oraz mi³oœci wobec podopiecznego
– bêd¹ oni nieskuteczni. Najgorsz¹
rzecz¹, jaka mo¿e im siê przydarzyæ, to
pojawienie siê wrogich uczuæ wobec wychowanków. Niech nikt siê nie ³udzi!
Nie wywrze korzystnego wp³ywu, jeœli
nie zdobêdzie siê na przyjacielsk¹ postawê. I wbrew pozorom, wcale nie jest to
³atwe. Pierwszy entuzjazm szybko mija,
a resocjalizacja wymaga wypracowania
mistrzostwa.
Lucyna Borzêcka
11
Reporta¿
Trzy miesi¹ce
spotkañ,
kilka razy
w tygodniu.
W Oddziale
Zewnêtrznym
Zak³adu Karnego
Potulice
w Strzelewie
realizowano
program
interwencyjny
dla sprawców
przemocy
w rodzinie.
W
ojtek i Adam przebrnêli
przez wszystkie spotkania. Mieli doϾ
motywacji, by wytrwaæ i pracowaæ nad
sob¹. Niektórzy zrezygnowali po sesjach
indywidualnych. Mówili, ¿e to nie dla
nich, ¿e nie chc¹ wracaæ do przesz³oœci.
A w³aœnie na tym polega terapia. Trzeba
spojrzeæ prawdzie w oczy, wyrzuciæ ca³e
z³o z siebie i zrozumieæ, gdzie tkwi³ b³¹d.
– Jaki by³em? – g³os Adama lekko
siê ³amie. Podnosi wzrok. – Trudno
by³o… Ale teraz jestem zadowolony.
Chcê na wolnoœci razem z moj¹ partnerk¹ kontynuowaæ terapiê, bo chcê, ¿eby
by³o ju¿ dobrze.
– Poszed³em na zajêcia z nastawieniem odpêkaæ tê terapiê – Wojtek uœmiecha siê. – Dopiero po kilku spotkaniach
zrozumia³em, ¿e jest mi ona potrzebna.
Dziêki sesjom wracam do partnerki, do
dzieci... Zrozumia³em, ¿e chcê, ¿eby by³o
normalnie. Nie tak, jak wczeœniej, ¿e
pi³em i by³y awantury – zawiesza g³os.
Przez chwilê patrzy w pod³ogê. Nagle
o¿ywia siê. Zaczyna gestykulowaæ.
– Nauczy³em siê rozpoznawaæ emocje,
12
Nauczy³em siê
wiem jak siê zachowaæ, czego siê wystrzegaæ. Uwierzy³em, ¿e mo¿na inaczej.
Papierek w aktach
Prowadz¹cy zajêcia, Robert Lubrant
oraz Maria Jankowska-Polus ze Stowarzyszenia „Bezpieczeñstwo Dziecka”, nie
maj¹ z³udzeñ. Zwykle pierwsza wizyta
wynika z chêci zabicia wiêziennej nudy,
potrzeby „³adnego” papierka w aktach lub
ze zwyk³ego „skierowania” wychowawcy.
Po spotkaniu informacyjnym i pierwszych indywidualnych sesjach okazuje
siê, ¿e zajêcia nie maj¹ charakteru
wyk³adów. Trzeba samemu ciê¿ko pracowaæ, du¿o mówiæ, anga¿owaæ siê emocjonalnie. Wówczas pozostaj¹ ci, którzy
rzeczywiœcie chc¹ w sobie coœ zmieniæ.
– Na wolnoœci na pewno nie
poszed³bym na terapiê. Nie zdawa³em
sobie sprawy, ¿e robiê Ÿle. W domu
zawsze mia³o byæ tak, jak ja chcê i koniec
– wyznaje Wojtek.
– Byli te¿ inni, na przyk³ad uparty
i z³oœliwy Artur – mówi Lubrant.
– Chodzi³ na zajêcia, ale powtarza³: siedzê do dzwonka i po wyjœciu wracam do
wódy. Opowiada³ o swoim ¿yciu, ale nie
Nr 1 • paŸdziernik 2006
by³ gotowy do zmian. Sam musi do tego
dojrzeæ.
Z kolei inny skazany, po sesjach
indywidualnych, nie podpisa³ kontraktu
„ze wzglêdów podkulturowych” – jak
stwierdzi³, ale najprawdopodobniej
chcia³ siê „zemœciæ” na s¹dzie penitencjarnym za nieudzielenie warunkowego
przedterminowego zwolnienia.
Zaczynaj¹ „pêkaæ”
Otwieraj¹ siê i oswajaj¹ powoli.
Zaczynaj¹ „pêkaæ” mniej wiêcej po dziesiêciu sesjach grupowych. – Podejrzewam,
¿e najpierw chc¹ sprawdziæ terapeutów,
czyli przygl¹daj¹ siê, jacy jesteœmy, po co
to robimy i przede wszystkim, jak to
robimy – mówi Lubrant. – A w pewnym
momencie dochodzi do nich, ¿e maj¹
problem z agresj¹. I okazuje siê, ¿e nie
tylko oni. Inni te¿. Wtedy prze³amuj¹ barierê wstydu.
Na pocz¹tku wszyscy przyznawali
siê tylko do k³ótni, awantur i ewentualnie do lekkiego szarpania. Potem
w ferworze grupowej pracy wychodzi³y
prawdziwe kwiatki. Okazywa³o siê, ¿e
lata³y talerze i garnki, bo nie by³o obia-
resocjalizacja
Reporta¿
Podczas jednej sesji rozmowa zesz³a
na temat przemocy seksualnej. Jeden
z uczestników chwali³ siê, ¿e kontrolowa³
kalendarzyk ma³¿eñski ¿ony. – Nie mog³a
mi wmawiaæ, ¿e ma „te dni”, bo wiedzia³em, kiedy je ma naprawdê – mówi³.
Od terapeutki po raz pierwszy dowiedzia³
siê, ¿e kobiety te¿ maj¹ swoje potrzeby,
¿e czasami mog¹ po prostu Ÿle siê czuæ lub
nie mieæ ochoty na bliskoœæ. Zdziwi³ siê.
– Nie pomyœla³em o tym – przyzna³.
Wojtek: – W domu niewiele mnie
obchodzi³o. S¹dzi³em, ¿e moje zdanie
jest najwa¿niejsze. Zero rozmowy z partnerk¹. Niewa¿ne, czy moje decyzje by³y
dobre, czy z³e, musia³o byæ po mojemu.
Teraz dopiero rozumiem, ¿e trzeba siê
liczyæ z innymi i po prostu rozmawiaæ.
Du¿o rozmawiaæ.
Wiedzieæ wiêcej
uczuæ
du, ¿e kiedyœ ktoœ uderzy³ ¿onê otwart¹
d³oni¹ tak, ¿e wyl¹dowa³a u okulisty.
– Nie wiedzia³em, ¿e te wszystkie z³e
rzeczy wyjd¹ na wierzch – przyznaje
Adam. – Podczas terapii wysz³a ze mnie
ca³a prawda. Gdybym chodzi³ na takie
zajêcia na wolnoœci, nie siedzia³bym
teraz w wiêzieniu.
Wojtek: – Na pocz¹tku niewiele
mówi³em. Nie umia³em. W trakcie terapii
nauczy³em siê opowiadaæ o w³asnych
odczuciach i czynach. To by³o silne
prze¿ycie. Nie by³o ³atwo.
Terapiê prowadz¹ kobieta i mê¿czyzna. To konieczne. W koñcu chodzi o relacje damsko-mêskie. Prowadz¹cy odgrywaj¹ scenki awantur, pokazuj¹, jak
mo¿na w cywilizowany sposób rozwi¹zywaæ problemy, przez dyskusjê, przedstawiaj¹c argumenty.
Lubrant na zajêciach opowiada³
o chorobie alkoholowej. Omawia³ zespó³
Otella, kiedy to facet wymyœla partnerce
ró¿nych kochanków. Na przyk³ad dzielnicowy, który przychodzi, by interweniowaæ podczas awantury ma³¿onków,
brany jest za kochanka. Albo s¹siad,
pomagaj¹cy jej r¹baæ drzewo – bo m¹¿
le¿y pijany – te¿ postrzegany jest jako
kochanek.
Jeden z uczestników podczas tej sesji zacz¹³ przebieraæ nogami, z³apa³ siê
za g³owê, gwa³townie wsta³ i zawo³a³:
„K..a, ch³opaki, poczekajcie! Moment!”
Wszyscy zg³upieli. O co chodzi? Sta³ ca³y
podniecony. Gestykulowa³ i mówi³:
„Panie Robercie, tak tego s³ucham…
to normalnie jestem ja! Jeny! To ja!
Ja te¿ mam ten problem”.
Zajêcia koñczy³y siê podsumowaniem.
Ka¿dy mia³ sobie uzmys³owiæ, czego nowego nauczy³ siê o sobie danego dnia.
Nie bêdzie jak w bajce
Po przebytej terapii skazani podpisali kontrakty. Zgodzili siê na kontrolowanie ich ¿ycia po wyjœciu z wiêzienia.
Terapeuci kontaktuj¹ siê z ich rodzinami,
ze znajomymi, z kuratorami s¹dowymi
Program interwencyjny dla sprawców przemocy w rodzinie (Education Groups
For Men Who Batter – The Duluth Model) zosta³ napisany przez Agatê Skorupkê
– psychologa i Dariusza Skowroñskiego – pracownika s³u¿by wiêziennej.
Powsta³ on na bazie szkolenia przeprowadzonego przez Marka Prejznera
– pracownika Polish American Association, Chicago USA Partner Abuse
Intervention Program – zaproszonego przez Komisjê Edukacji w Dziedzinie Uzale¿nieñ
Fundacji im. Stefana Batorego w Warszawie.
resocjalizacja
Nr 1 • paŸdziernik 2006
i sprawdzaj¹, jak sobie radz¹, czy
przestrzegaj¹ warunków kontraktu
i czy nie potrzebuj¹ pomocy.
Równie¿ dzielnicowi bacznie im siê
przygl¹daj¹. Przychodz¹ sprawdzaæ, czy
wszystko jest w porz¹dku, jakie panuj¹
relacje miêdzy ma³¿onkami.
Maciej wyszed³ na warunkowe pod
koniec terapii. Zamiast do schroniska,
wróci³ do domu. Ma ¿onê i czwórkê dzieci. Zawsze najgorzej uk³ada³y mu siê
relacje z najstarszym 25-letnim synem.
Ten na jego widok pop³aka³ siê.
Miesi¹c póŸniej w domu Macieja
pojawi³ siê Lubrant. Najpierw rozmawia³
z dzielnicowym. Ten siê dziwi³, mówi¹c:
– Co ¿eœcie z nim zrobili w wiêzieniu?
On nie jest tym samym cz³owiekiem.
– To dopiero pocz¹tek – odpowiedzia³
trochê sceptycznie terapeuta – Zobaczymy, czy mu siê uda, czy wytrwa. Potrzeba na to czasu.
U Macieja w domu jest biednie, ale
schludnie i czysto. Oboje z ¿on¹ nie pracuj¹. Utrzymuj¹ siê g³ównie z zapomóg
z opieki spo³ecznej. Na stole le¿y zielona
teczka z materia³ami z programu interwencyjnego dla sprawców przemocy
w rodzinie. – Czytam sobie – wyjaœnia
by³y wiêzieñ – Przypominam, czego siê
nauczy³em.
¯ona nadal mu nie ufa. Ma do niego
du¿y dystans: – Du¿o cierpienia mieliœmy przez ciebie. Nie myœl sobie, ¿e od
razu bêdzie jak w bajce. Daje do zrozumienia, ¿e przyjê³a go, ale jest to jego
ostatnia szansa. – Niech nie myœli, ¿e
przeprosi³ i nagle wszyscy siê zmieni¹.
Przesz³oœæ rzutuje na teraŸniejszoœæ,
pijañstwo, awantury… tego tak szybko
siê nie zapomina. A Maciej chcia³by,
¿eby mu wybaczyli, wtedy zacz¹³by
wszystko od nowa. Lubrant t³umaczy
mu, ¿e nie jest to proste i ³atwe, musi
uzbroiæ siê w cierpliwoœæ.
– Wspólnie ustaliliœmy, czym powinien siê zaj¹æ – mówi terapeuta.
– Bêdzie odœwie¿a³ mieszkanie. Jest
bezrobotny i nie powinien siedzieæ
w domu z za³o¿onymi rêkami. Warto,
by robi³ cokolwiek.
Lubrant odwiedza tak¿e innych
uczestników. – Niech wytrzyma chocia¿
kilku, a bêdzie super – mówi. Wspólnie
z Mari¹ Jankowsk¹-Polus przeprowadzili kolejn¹ edycjê programu za murami
Aresztu Œledczego w Chojnicach.
tekst i zdjêcie
Marek Mikielewicz
inspektor dzia³u kadr ZK Potulice
imiona bohaterów reporta¿u zosta³y zmienione
13
fot. AP
Wychowanie
To¿samoœæ cz³owieka
To¿samoœæ cz³owieka mo¿e byæ dla niego Ÿród³em satysfakcji
lub zmartwieñ. Mo¿e te¿ byæ piêtnem.
T
o obrazowe stwierdzenie Ervinga Goffmana nabiera realnych kszta³tów w procesie wychowawczym, który jest ukierunkowany na kreowanie to¿samoœci indywidualnej i spo³ecznej, umo¿liwiaj¹cej prawid³owe funkcjonowanie cz³owieka.
Czego potrzeba, ¿eby proces wychowawczy zaistnia³? Po pierwsze, wychowanie musi mieæ zaplanowany i œwiadomy charakter. Po drugie, musi opieraæ siê na wytyczonych celach wychowawczych i odwo³ywaæ do wskazanego idea³u wychowawczego
(zbioru cech i wartoœci, które chcemy, aby reprezentowa³ podmiot wychowania). Po trzecie, jego efekty powinny byæ weryfikowalne w czasie. I wreszcie po czwarte, proces wychowania
winien byæ kontrolowany i realizowany za pomoc¹ etycznie uzasadnionych metod.
14
Niespe³nianie któregokolwiek z warunków oznacza, ¿e mamy
do czynienia ze zbiorem wybranych form oddzia³ywañ o charakterze wychowawczym, a nie z procesem wychowawczym.
Jednym z najsilniejszych mechanizmów wp³ywu wychowawczego jest regu³a wzajemnoœci i towarzysz¹ce
jej poczucie zobowi¹zania. Istot¹ tej regu³y jest przekonanie, ¿e relacje miêdzyludzkie poci¹gaj¹ ze sob¹ obowi¹zek dawania, przyjmowania i oddawania zarówno rzeczy materialnych, jak i niematerialnych (Cialdini, 2004).
Przystêpuj¹c do realizowania procesu wychowawczego na
ogó³ zak³adamy istnienie tej regu³y. Ale nie zawsze ona funkcjonuje u osób poddawanych procesowi wychowawczemu. I wówczas wywieranie wp³ywu na wychowanka mo¿e byæ ograniczone
i ubo¿sze.
Ka¿dy m³ody cz³owiek, zarówno przed jak i w trakcie
procesu wychowania, odczuwa, mniej lub bardziej wyraŸnie, œwiadomoœæ swojego istnienia jako zindywidua-
Nr 1 • paŸdziernik 2006
resocjalizacja
Wychowanie
lizowanego podmiotu. Œwiadomoœæ ta jest stabilizatorem uzupe³niaj¹ lub wykluczaj¹. Zjawisko to jest zwi¹zane z cechautrzymuj¹cym wewnêtrzn¹ samoregulacjê i umo¿liwiaj¹cym mi strukturalnymi to¿samoœci.
dialog miêdzy œwiatem wewnêtrznych prze¿yæ a œwiatem zewWyró¿niamy dwa podstawowe typy tych cech: zró¿nicowanêtrznych doznañ.
nie i integracja. Pierwszy – to wielowymiarowoœæ spontaniczneM³odzi czêsto boleœnie doœwiadczaj¹ œwiadomoœci swojego go myœlenia o sobie. Drugi zwi¹zany jest z jakoœci¹ i jednorodistnienia. Wini¹ za to (œwiadomie lub nieœwiadomie) innych, na noœci¹ tego myœlenia.
ogó³ nie doszukuj¹c siê w sobie przyczyn niepowodzeñ. Wtedy
Przyk³adem zró¿nicowania (jako cechy strukturalnej „Ja”)
powstaje w nich przekonanie, ¿e inni nie ceni¹ ich, nie lubi¹, po- jest funkcjonowanie osoby nieprzystosowanej spo³ecznie w kilgardzaj¹ nimi.
ku przeciwstawnych rolach. Z jednej strony – poprawnych, np.
Aby m³ody cz³owiek wspó³uczestniczy³ w kszta³towaniu rola dobrego ojca, z drugiej – nieakceptowanych spo³ecznie
swojej spo³ecznej indywidualnoœci musi mieæ poczucie uznania – rola przestêpcy czy dewianta.
u innych. Dziêki temu nabiera przekonania o w³asnej wartoœci,
Z kolei integracja (jako cecha strukturalna „Ja”) przejawia
o kompetencjach uznawanych przez otoczenie.
siê niejednorodnoœci¹ i wzglêdn¹ zgodnoœci¹ treœciow¹ ról ¿yŒwiadomoœæ cz³owieka kszta³towana jest przez stru- ciowych (co prowadzi do wykluczania siê niektórych ról lub do
ktury, które nazywamy to¿samoœci¹. Mówi¹c najogólniej, to¿- ich wspó³istnienia).
samoœæ jest kategori¹ rozumienia samego siebie i swoich prioryteIntegracja i zró¿nicowanie (jako cechy strukturalne ludztów oraz rozpoznawania nas przez innych ludzi (Giddens, 2006).
kiego „Ja”) s¹ od siebie zale¿ne. Od stopnia wieloaspektowoœci
Socjologowie wyró¿niaj¹ to¿samoœæ spo³eczn¹ i jedno- schematu naszego „Ja” zale¿y poziom ujednolicenia naszego wistkow¹. Pierwsza zwi¹zana jest z cechami, które przypisuj¹ zerunku podczas odgrywania poszczególnych ról ¿yciowych.
nam inni, druga oznacza nasz¹ indywidualnoœæ i odrêbnoœæ.
Wysoki poziom zró¿nicowania obrazów w³asnej osoW psychologii filozofii oraz pedagogice to¿samoœæ cz³owieka by prowadzi do utworzenia wielu wyspecjalizowanych
uto¿samiana jest z pojêciem „Ja”. Ju¿ w staro¿ytnej Grecji Ary- to¿samoœci. Zapewniaj¹ one elastyczne przystosowanie
stoteles dokona³ podzia³u na to, co w cz³owieku „cielesne” i „du- cz³owieka do wielu okolicznoœci i kontekstów zwi¹zanych
chowe”, rozpoczynaj¹c wielowiekowy spór dotycz¹cy istoty lu- z pe³nieniem okreœlonych ról spo³ecznych, a wiêc pozwalaj¹ na
dzkiej umys³owoœci.
wype³nienie tych ról poprawnymi i akceptowanymi spo³ecznie
Na prze³omie XIX i XX w. dokonano podzia³u na „Ja pod- treœciami to¿samoœciowymi. Mówimy wówczas o jakoœciowo
miotowe”, czyli wyodrêbniony podmiot dokonuj¹cy procesu po- prawid³owym poziomie przystosowania spo³ecznego cz³owieka
znania rzeczywistoœci oraz „Ja przedmiotowe” – treœci wiedzy i o prawid³owej realizacji okreœlonych ról spo³ecznych.
sk³adaj¹ce siê na nasz¹ œwiadomoœæ.
Z kolei ma³y stopieñ zró¿nicowania wi¹¿e siê z nisk¹ elasty„Ja podmiotowe” uwarunkowane jest trzema typami do- cznoœci¹ i wysokim poziomem kompulsywnoœci przystosowawœwiadczeñ: fizyczno-materialnymi, spo³ecznymi i duchowymi. czej, co prowadzi do trudnoœci to¿samoœciowych w wype³nianiu
Pierwsze (sk³adaj¹ siê na kategoriê „Ja materialnego”) dotycz¹ ról spo³ecznych. Cz³owiek posiadaj¹cy fragmentaryczne, o nisfery cielesnoœci i przynale¿skim poziomie zró¿nicowania
noœci do innych ludzi. Drugie
„Ja”, odczuwa brak wewnêtrzKa¿dy posiada w³asny sposób kwalifikowanie innych ludzi,
– kontakty z innymi ludŸmi –
nego punktu odniesienia umona przyk³ad do kategorii osób od nas wa¿niejszych,
sk³adaj¹ siê na kategoriê „Ja
¿liwiaj¹cego integralne i ci¹g³e
m¹drzejszych, bogatszych, g³upszych, spo³ecznie mniej
spo³ecznego”. Natomiast pozopoczucie to¿samoœci.
istotnych czy przestêpczych. W ten sposób, na pierwszy rzut
sta³e doœwiadczenia (wystêM³odzi czêsto prze¿ywaoka, kszta³tujemy przekonania o innych, a nasze nastawienie
puj¹ce pod pojêciem „Ja duchoj¹ dysonans poznawczy (powywo³uje okreœlone dzia³anie.
wego”) zwi¹zane s¹ z cechami
legaj¹cy na wystêpuj¹cych
i dyspozycjami psychicznymi.
rozbie¿noœciach poznawG.H. Mead (1975), twórca interakcjonizmu symbolicznego, czych), co wywo³uje dyskomfort psychiczny. Rozbie¿noœci
rozszerzy³ pojêcie „Ja” o kategoriê symboli, jako ludzkiego spo- poznawcze uwarunkowane s¹ z jednej strony socjalizacj¹
sobu definiowania sytuacji. Oznacza to, ¿e znaczenie osobowego m³odych ludzi, a z drugiej potrzeb¹, jak¹ posiadaj¹, wypróbowy„Ja” zale¿y od g³êbokoœci spo³ecznych interakcji oraz od pozio- wania nowych ról, a wiêc w konsekwencji wype³niania nowymi
mu traktowania siebie jako obiektu symbolicznego.
treœciami to¿samoœciowymi tych ról.
To, czego jesteœmy w stanie dowiedzieæ siê o sobie
Dyskomfort ten jest redukowany przez dzia³ania wychowapodczas naszego ¿ycia zale¿y od przyjêtej przez nas per- wcze, które maj¹ na celu zmianê elementów poznawczych,
spektywy postrzegania innych. Ta jedna z naczelnych tez wchodz¹cych w sk³ad ich wiedzy. S¹ to: przekonania, uczucia
interakcjonizmu symbolicznego pos³u¿y³a Ervingowi Goffma- wobec siebie i innych, postawy.
nowi do zaprezentowania w po³owie XX w. socjologicznej teorii
Niski poziom zró¿nicowania obrazu w³asnej osoby powoduje,
„teatralizacji ¿ycia spo³ecznego”.
¿e próby redukcji dyskomfortu psychicznego (powsta³ego w wyRozwinê³y siê potem liczne badania empiryczne i teorie po- niku dzia³ania mechanizmu dysonansu poznawczego) ograniœwiêcone poznawczym i spo³ecznym aspektom „Ja”. Koncen- czaj¹ siê do ubogiego repertuaru œrodków umo¿liwiaj¹cych redutruj¹ siê one wokó³ takich zagadnieñ jak: samowiedza, samo- kcjê, a wiêc nieelastycznych sposobów wype³niania podejmowaœwiadomoœæ, ich wp³yw na zachowania itd.
nych ról, co z kolei skutkuje ich zubo¿a³ymi i na ogó³ spo³ecznie
Przyjmuje siê, ¿e to¿samoœæ cz³owieka wi¹¿e siê z odgrywa- nieakceptowanymi, fragmentarycznymi to¿samoœciami.
nymi rolami spo³ecznymi. Role, które s¹ uwewnêtrznione (zin Takie ujêcie problemu traktuje wychowanie jako proces
terrioryzowane) posiadaj¹ charakter i cechy to¿samoœciowe.
formowania to¿samoœci m³odych osób przez rozwój procesów
Cz³owiek mo¿e tworzyæ ró¿ne przestrzenie to¿samoœciowe, poznawczych. Dziêki temu zwiêksza siê zró¿nicowanie obrazu
w zwi¹zku z wieloma pe³nionymi przez siebie rolami, które siê w³asnej osoby, elastycznoœæ mechanizmów adaptuj¹cych do no-
resocjalizacja
Nr 1 • paŸdziernik 2006
15
Wychowanie
wych sytuacji oraz nastêpuje kreowanie ról opartych na wyspecjalizowanych parametrach to¿samoœciowych.
Efekty dysonansu poznawczego w przypadku wychowanków poddawanych procesowi wp³ywu pedagogicznego wynikaj¹
z potrzeby zachowania w³asnej integralnoœci. Chodzi tu o integralnoœæ aksjologiczn¹ (moralnoœæ) i aspekty przystosowawczej
adekwatnoœci sytuacyjnej.
Rozbie¿noœæ miêdzy pojêciem w³asnego obrazu a wiedz¹ na
temat w³asnego wadliwego zachowania jest zdecydowanie wiêksza u osób posiadaj¹cych pozytywny obraz samego siebie (dostrzegaj¹ ró¿nicê miêdzy swoim „Ja” idealne a „Ja” realne).
W przypadku wychowanków, którzy maj¹ z regu³y zani¿one
i negatywne pojêcie „Ja”, ta ró¿nica bêdzie nieistotna lub nie bêdzie wystêpowa³a, gdy¿ ich obraz samych siebie dopuszcza mo¿liwoœæ wadliwych zachowañ, a konstruowane przez nich parametry to¿samoœci s¹ na ogó³ jednowymiarowe i zubo¿a³e.
Efekty dysonansu poznawczego wystêpuj¹ przede wszystkim
w sytuacjach zagro¿enia potrzeby postrzegania siebie jako osoby kompetentnej, moralnej
i racjonalnej, np. w szkole, gdzie jesteœmy
oceniani.
W œrodowiskach tych osób trudno mówiæ
o wystêpowaniu efektu dysonansu poznawczego. Mechanizm ten powstaje w momencie
przemieszania œrodowisk, gdy osoby nieprzystosowane spo³ecznie wejd¹ w bli¿sze relacje
z osobami poprawnie zsocjalizowanymi.
Chodzi wiêc o stworzenie sytuacji, w której podsuwamy m³odzie¿y wzory do naœladowania, czyli dzia³ania ludzi, które imponuj¹
i mog¹ wywrzeæ pozytywny wp³yw. Sytuacjê tê mo¿emy porównaæ do zalecanej przez Czapówa metody wp³ywu osobistego.
Po to, aby mechanizm wzoru móg³ zaistnieæ, musz¹ byæ spe³nione dwa warunki. Pierwszy zak³ada potrzebê postrzegania osi¹galnoœci wzoru przez wychowanka, drugi (wynikaj¹cy z myœlenia
analogicznego) polega na rzutowaniu swojego wizerunku na tê
osobê (relewantnoœæ) w celu wyci¹gniêcia wniosków na swój temat.
W pierwszym przypadku bêdziemy mieli do czynienia ze
wzrostem poziomu pozytywnego obrazu samego siebie i przyp³ywem inspiracji, w drugim natomiast – ze wzrostem wp³ywu wzoru na nasz¹ kreowan¹ to¿samoœæ w pe³nieniu ról spo³ecznych.
Do porównañ spo³ecznych dochodzi wiêc wtedy, gdy wychowanek ma szansê dokonywaæ analogii miêdzy sob¹ a osob¹
znacz¹c¹. Jeœli wzór prezentuje mo¿liwy do osi¹gniêcia przez
wychowanka sukces (niekoniecznie musi to byæ percepcja obiektywna), wówczas w wyniku inspiracji wychowanek mo¿e wyobra¿aæ sobie potencjalne „Ja” jako odnosz¹ce sukcesy, a wiêc
stanie siê ono jednym z istotniejszych parametrów jego konstruowanych cech zwi¹zanych z pe³nionymi rolami.
Przyp³yw inspiracji (w wyniku oddzia³ywañ wzoru)
wywo³uje u m³odzie¿y uruchomienie mechanizmu wyobra¿eñ, pozwalaj¹c ujrzeæ im siebie w podobnej roli i w podobnych kostiumach to¿samoœciowych. Pamiêtaæ nale¿y jednak,
¿e oddzia³ywanie wzorca w procesie wychowania jest o tyle pozytywne, o ile wychowanek ma szansê dokonaæ podobnych
osi¹gniêæ, co wzorzec (mieæ takie subiektywne poczucie).
W przeciwnym przypadku wychowankowie mog¹ odczuæ zniechêcenie i poczucie niemocy, ograniczaj¹ce mo¿liwoœci kreowania ich parametrów to¿samoœciowych.
Jednym z najistotniejszych efektów wynikaj¹cych z kreowania nowych cech to¿samoœci wychowanków jest uruchomienie
16
mechanizmu ich adekwatnej autoprezentacji, rozumianej jako
mechanizm kontroluj¹cy informacje na temat w³asnego „Ja”.
Autoprezentacja nastêpuje wtedy, gdy cz³owiek skupia siê
na wra¿eniu, jakie wywiera na innych. Wed³ug Schlenkera
i Pontari, wystêpuje ona w sytuacjach:
u wa¿nych, wi¹¿¹cych siê z ocen¹ zachowania lub postêpowania (egzamin),
u wyzwalaj¹cych doprecyzowane role spo³eczne (uroczystoœæ
jubileuszowa),
u kiedy osoba jest w centrum uwagi innych osób (wyk³ad lub
przemówienie).
Cz³owiek nie jest zaanga¿owany w strategiczn¹ autoprezentacjê w przypadku: zadania wymagaj¹cego od niego du¿ego
zaanga¿owania (sport, teatr) i du¿ej ekspresji emocjonalnej
(k³ótnia, wielka radoœæ) oraz dba³oœci o autentycznoœæ dzia³ania
(wizyta u lekarza), a tak¿e w sytuacjach „zrytualizowanych",
np. podczas kupowania biletu autobusowego.
Autoprezentacje m³odzie¿y maj¹ czasem nieadekwatny sytuacyjnie charakter i s¹ ubogie w treœci wyra¿ania w³asnego „Ja”. Ich podstawowym wyznacznikiem
s¹ cele (ukierunkowane przez potrzeby i doœwiadczenia socjalizacyjne).
Osi¹ganie celów odbywa siê dziêki skryptom i planom. Skrypty s¹ zawczasu sformu³owane, a plany dotycz¹ rozwi¹zania bardziej
skomplikowanych problemów. Mo¿na powiedzieæ, ¿e ich dzia³anie jest podobne do dzia³ania
programu komputerowego, który uruchomiony,
ju¿ samoistnie, a wiêc bez udzia³u œwiadomoœci,
realizuje za³o¿one cele. Mo¿emy uznaæ, ¿e zwi¹zek za³o¿onego celu
oraz powi¹zanego z nim skryptu lub planu okreœlamy jako d¹¿enie.
Modelowanie celów, d¹¿eñ, skryptów i planów m³odzie¿y
w ramach metod wychowawczych jest jednym z zasadniczych
motywów podejmowanych oddzia³ywañ. Bowiem kontakty miêdzyludzkie wymagaj¹ od ludzi podtrzymywania i prezentowania wzglêdnie spójnej to¿samoœci.
Na zakoñczenie, przywo³am w³asn¹ definicjê to¿samoœci. Jest ona, wed³ug mnie, urzeczywistnionym dialogiem
miêdzy aktualnoœci¹ a potencjalnoœci¹ naszego losu. Aktualnoœæ zaœ wynika z wp³ywu przesz³oœci na nasz¹ teraŸniejszoœæ.
Ta definicja zak³ada pedagogiczn¹ perspektywê wizji
przysz³oœci m³odych osób poddawanych zabiegom wychowawczym. Wynika z niej, ¿e mo¿emy mieæ wp³yw zarówno na aktualnoœæ, jak i potencjalnoœæ losu wychowanków.
Kreowanie nowej to¿samoœci m³odzie¿y (nastêpuj¹ce przez
wzory osobowe, zró¿nicowanie i integracjê jej cech strukturalnych) doprowadza do prawid³owego zaistnienia „Ja podmiotowego” i „Ja przedmiotowego” wychowanka w podstawowych wymiarach „Ja materialnego”, „Ja spo³ecznego” i „Ja duchowego”.
Kreowanie cech to¿samoœciowych wychowanków wymaga
wiele cierpliwoœci i umiejêtnoœci wychowawczych. Wymaga te¿
nowego aparatu metodycznego, opartego na trenowaniu nowych wizerunków publicznych wychowanków.
Jest to wychowywanie przez autoprezentacjê. Ta nowa formu³a
oddzia³ywañ wychowawczych otwiera nieistniej¹c¹ wczeœniej perspektywê poznawcz¹ i realizacyjn¹. W ten sposób znosimy „star¹”
to¿samoœæ, a kreujemy „now¹”. Wyposa¿amy m³odzie¿ w nowe jakoœciowo role spo³eczne, zgodne z kulturowymi normami i wzorami.
prof. Marek Konopczyñski
„Pedagogium” Wy¿sza Szko³a Pedagogiki Resocjalizacyjnej w Warszawie
Nr 1 • paŸdziernik 2006
resocjalizacja
Wychowanie
Byæ zamiast chcieæ
O
metodach pseudowychowawczych, które prowadz¹ na manowce, piêknie pisa³ ks. prof. Janusz Tarnowski. Te
manowce nazwa³ bezdro¿ami. Kiedy tam
siê zapêdzimy, potrzebujemy drogowskazów, które nas z tych bezdro¿y wyprowadz¹.
Dobry wychowawca rozgrywa z wychowankiem
¿yciow¹ przygodê. Nie stara siê go zmieniæ,
po prostu z nim jest. W wychowaniu bowiem
wa¿niejsze od „chcieæ” jest „byæ”.
Tresura
Id¹c z dzieæmi do koœcio³a matka
wk³ada do jednej kieszeni p³aszcza cukierki, a do drugiej rozetkê. Jeœli dzieci
s¹ grzeczne i modl¹ siê w skupieniu, po
mszy nagradza je s³odyczami. Jeœli
ha³asuj¹ – u¿ywa rozetki.
Matka nie wnika, czy jest coœ dobre,
czy z³e, nie t³umaczy dlaczego. Za przewinienie i z³amanie ustalonych (nie przez
dziecko) zasad zostaje ono natychmiast
ukarane. Tak samo skarcone, jak pies,
który ugryz³ w³asnego pana.
– Wychowuj¹c przez tresurê, traktujemy innych jak zwierzêta i tworzymy niemoraln¹ atmosferê – twierdzi prof.
Tarnowski.
Wychowawca – administrator kontroluje jakoœæ wykonania zadania. Cechuje go ch³ód i oficjalnoœæ. Jego celem
nie jest dobro cz³owieka, ale efekt – opanowanie zadanego materia³u. Nie zastanawia siê nad tym, co myœli czy czuje podopieczny, chce jedynie us³yszeæ meldunek:
zadanie zosta³o wykonane.
Trening
Ma charakter techniczny. Zmierza do
uzyskania maksymalnej sprawnoœci za
pomoc¹ æwiczeñ. Ma wymiar pozytywny,
bo przez trening zdobywamy umiejêtnoœci. Jednak stosowany w czystej postaci,
bez wnikania w osobê – odziera j¹ z cz³owieczeñstwa i tworzy robota.
resocjalizacja
fot. AP
Administrowanie
Moralizowanie
Kszta³towanie osobowoœci
Podczas œniadania, kiedy syn spieszy
siê do szko³y, mama szepcze mu do ucha
litaniê prawid³owego zachowania siê.
Oddzia³ywuje na niego perswazj¹ i sugesti¹, nie podnosz¹c argumentacji. Nie
próbuje dotrzeæ do syna, nie pyta o to, co
on myœli. Wa¿ne jest tylko, co ona ma do
powiedzenia. I to, ¿eby uda³o siê wyperswadowaæ i wymusiæ okreœlone postêpowanie.
Wychowawca, który chce kszta³towaæ
osobowoœæ, jest podobny do artysty, który
przy pomocy d³uta od³upuje fragmenty
marmuru, aby uzyskaæ twarz, tors, d³oñ
pos¹gu. Realizuje w³asn¹ wizjê, jest stron¹ czynn¹. Wychowanek zaœ – osob¹
przyjmuj¹c¹. Pomiêdzy nimi nie ma
wspó³dzia³ania. Czy tak pojmowane
wychowanie mo¿e byæ skuteczne?
Nr 1 • paŸdziernik 2006
APJ
17
Okiem kuratora
Piêæ lat ustawy
o kuratorach s¹dowych
fot. AP
Niedawno minê³o piêæ lat od momentu uchwalenia
ustawy o kuratorach s¹dowych. Zazwyczaj takie
rocznice staj¹ siê okazj¹ do podsumowañ i ocen.
Obecnie dla blisko jednej czwartej kuratorów
zawodowych ustawa jest stanem zastanym
i oczywistym. Ale jeszcze piêæ lat temu status
kuratora by³, delikatnie mówi¹c, s³abo okreœlony.
Z
jednej strony, w myœl kodeksu karnego wykonawczego (k.k.w.), kurator by³ organem merytorycznym
i autonomicznym s¹du, z drugiej – tkwi³
w zawi³ym uk³adzie organizacyjnym wydzia³u rodzinnego lub karnego, jako persona doœæ podejrzana, bo nie sêdzia i nie
urzêdnik. Odpowiednio do tej pozycji w
strukturze organizacyjnej s¹du, przedstawia³ siê status finansowy kuratorów,
18
niesatysfakcjonuj¹cy zainteresowanych
i ca³kowicie nieadekwatny do powagi zadañ, jakie na nich zosta³y na³o¿one.
Pocz¹tki
Droga kuratorów do ustawy rozpoczê³a siê na pocz¹tku lat 90. Na konferencji Towarzystwa Naukowego Prawa
Karnego (TNPK) 7 paŸdziernika 1991 r.,
Nr 1 • paŸdziernik 2006
w której uczestniczyli kuratorzy z ca³ej
Polski, po raz pierwszy sformu³owano
niemal kompletn¹ listê zagadnieñ, które
powinny zostaæ podjête w celu unowoczeœnienia i usprawnienia kurateli
s¹dowej.
TNPK opowiedzia³o siê za uchwaleniem kompleksowej ustawy o kurateli
s¹dowej, w której powinny zostaæ rozwi¹zane nowe zadania wynikaj¹ce
z reformowanego prawa karnego. Kuratorzy s¹dowi mieliby zostaæ zaliczeni do
pracowników dzia³alnoœci podstawowej
s¹downictwa i wykonywaæ pracê o charakterze
wychowawczo-resocjalizacyjnym wobec nieletnich, ma³oletnich i doros³ych, co powinno znaleŸæ stosowny
wyraz w ustawie o ustroju s¹dów powszechnych. Kuratela powinna przyj¹æ
model zawodowo-spo³eczny, w miejsce
dzia³alnoœci o charakterze urzêd niczo-kontrolnym. Postulowano odejœcie od
resocjalizacja
Okiem kuratora
kurateli o charakterze instytucjonalno-formalnym i przejœcie do – wy³¹czonej
ze struktur wydzia³owych s¹dów – niezale¿nej organizacyjnie s³u¿by spo³ecznej.
Na³o¿enie nowych zadañ powinno prze³o¿yæ siê na wzrost wynagrodzenia kuratorów. W ustawie powinny siê tak¿e znaleŸæ podstawy dla utworzenia samorz¹du kuratorskiego.1
Za tymi postulatami posz³y czyny.
W marcu 1992 r. Ministerstwo Sprawiedliwoœci podjê³o decyzjê o wdro¿eniu modelu kurateli zawodowo-spo³ecznej o charakterze profilaktyczno – wychowawczo
– resocjalizacyjnym. Rozpoczêto pierwszy z etapów reformy (etatyzacja, legislacja, zmiana metod dzia³ania). W dziewiêciu wybranych okrêgach s¹dowych w:
Bia³ymstoku, Bydgoszczy, Gorzowie Wielkopolskim, Koninie, P³ocku, Siedlcach,
S³upsku, Toruniu i we W³oc³awku, niemal dwukrotnie zwiêkszono liczbê etatów kuratorów zawodowych.
Niestety, znacz¹cy wzrost liczby etatów kuratorskich mia³ miejsce tylko
w 1992 r. W latach nastêpnych etatyzacja
kurateli przebiega³a mniej spektakularnie i nie nad¹¿a³a za dynamicznie rosn¹cymi potrzebami. Sytuacja taka utrzymuje siê do dziœ.
W tym samym czasie w okrêgu S¹du
Okrêgowego w Bia³ymstoku, Maria
Kokorzecka-Piber, kurator wojewódzki
dla doros³ych, wdro¿y³a program wprowadzenia kuratora do jednostek penitencjarnych, w celu przygotowania skazanych do ¿ycia na wolnoœci, czyli program
kuratora penitencjarnego. Ten tzw. eksperyment bia³ostocki, przynosz¹cy nadspodziewanie dobre efekty, znalaz³ póŸniej wyraz w k.k.w. jako tzw. program
wolnoœciowy.
Inicjatywa Ministerstwa
Sprawiedliwoœci
Próby legislacyjnego uporz¹dkowania kurateli (II etap reformy) poprzedzono pracami nad wypracowaniem modelu
kurateli rodzinnej i kurateli dla doros³ych. W tym celu w Ministerstwie
Sprawiedliwoœci powo³ano w 1995 r. Zespó³ do spraw reformy kurateli s¹dowej
pod przewodnictwem dr Katarzyny Sawickiej, a rok póŸniej Komisjê do opracowania systemu kurateli dla doros³ych pod
przewodnictwem prof. Andrzeja Ba³andynowicza. W sk³ad zespo³u weszli: dr
Irena Budrewicz, dr Angelika Wêgliñska i dr Andrzej Wêgliñski. W pracach
zespo³u uczestniczyli tak¿e kuratorzy:
resocjalizacja
Anna Korpanty, Miros³awa Ksi¹¿ek, Andrzej Duñski, Andrzej Martuszewicz,
S³awomir Kêpka, Hanna Szyfman, sêdziowie rodzinni: Halina W³azewicz i dr
Krystyna Gromek oraz przedstawiciele
Ministerstwa Sprawiedliwoœci: Ma³gorzata D¹bek i Hanna Zmorzyñska.
Wnioski z prac Zespo³u potwierdzaj¹
opiniê TNPK: koniecznoœæ profesjonalizacji kurateli s¹dowej, udoskonalenia
metod pracy z podopiecznymi w celu
zrealizowania modelu kurateli wychowuj¹cej typu klinicznego, zorganizowania kuratorów w autonomiczn¹ s³u¿bê
w ramach wymiaru sprawiedliwoœci i potwierdzenia tej organizacji aktem prawnym najwy¿szej rangi2.
Na konferencji O nowy model kurateli
s¹dowej dla nieletnich, prezentuj¹cej
wnioski z prac zespo³u, kuratorzy wojewódzcy Maria D¹bska i Andrzej Duñski
z Lublina oraz Anna Ba³azy ze Œwidnicy,
a tak¿e komisja wnioskowa w sk³adzie:
Anna Korpanty, Andrzej Martuszewicz
i Halina Tatarczuk, nie tylko ocenili jako
niezadowalaj¹cy stan kurateli s¹dowej,
ale wskazali propozycje poprawy tej sytuacji. Stwierdzili, ¿e nale¿y stworzyæ warunki do wypracowania spójnego modelu
kurateli s¹dowej na podstawie koncepcji
przedstawionych w raporcie zespo³u i komisji, podj¹æ prace nad ustaw¹ o kuratorach s¹dowych, powo³aæ Centrum Doskonalenia Zawodowego dla Kuratorów
w celu przygotowania ich do nowych zadañ, zapewniæ œrodki finansowe dla oœrodków kuratorskich, gwarantuj¹ce prawid³owe funkcjonowanie i realizacjê
na³o¿onych zadañ, systematycznie zwiêkszaæ kadrê kuratorów zawodowych,
a ich uposa¿enia uczyniæ adekwatnymi
do stopnia trudnoœci i skomplikowania
ich pracy oraz do zagro¿eñ i przykroœci,
na jakie s¹ nara¿eni przy jej wykonywaniu.
Wysi³ki legislacyjne podejmowane
pod koniec lat 90. w Ministerstwie Sprawiedliwoœci w celu realizacji tych postulatów nie znalaz³y uznania ani w œrodowisku kuratorskim, ani wœród uczonych,
ani w opinii S¹du Najwy¿szego. Prof.
Teodor Szymanowski, konsultant powo³any przez Ministerstwo Sprawiedliwoœci do pracy przy opracowaniu rozporz¹dzenia w sprawie kuratorów s¹dowych, napisa³: Projekt rozporz¹dzenia
stanowi zlepek przypadkowych przepisów, na ogó³ zapo¿yczonych z innych
aktów prawnych, które nie wype³niaj¹
delegacji zawartej w art. 176 k.k.w. Przeciwnie, wprowadzaj¹ one zamieszanie
Nr 1 • paŸdziernik 2006
w dzia³alnoœæ kuratorów… (opinia z 10
czerwca 1998 r.). W podobnym tonie w listopadzie 1998 r. wypowiedzia³o siê Biuro Orzecznictwa S¹du Najwy¿szego: rozwi¹zania proponowane w Projekcie prowadz¹ do rozbijania jednolitej i zwartej
grupy zawodowej kuratorów s¹dowych,
o wspólnym statusie i podstawowym zadaniu, jakim jest dzia³alnoœæ wychowawczo-resocjalizacyjna i profilaktyczna (…). Za bieg ten nie tylko nie ma ¿ad nego uzasad nienia, ale wobec potrzeby
konsolidacji dzia³añ zwalczaj¹cych
przestêpczoœæ i przeciwstawiaj¹cych siê
zjawiskom patologii spo³ecznej – nale¿y
uznaæ za szkodliwy spo³ecznie. (…) Kuratorzy rodzinni, tak wa¿ni w walce
z przestêpczoœci¹ nieletnich oraz jako
wspieraj¹cy ma³oletnich z rodzin patologicznych czy niewydolnych wychowawczo, nie zostali objêci now¹ regulacj¹,
choæ taka potrzeba wystêpuje.
27 paŸdziernika 1999 r. reprezentanci Krajowego Stowarzyszenia Zawodowych Kuratorów S¹dowych (KSZKS):
Maria Kokorzecka-Piber, Andrzej Martuszewicz i Andrzej Rzepniewski przedstawili Komisji Prawniczej Centrum
Legislacyjnego Rz¹du, która zajmowa³a
siê przed³o¿onym przez Ministerstwo
Sprawiedliwoœci projektem rozporz¹dzenia w sprawie s³u¿by kuratorskiej, negatywn¹ opiniê prof. Teodora Szymanowskiego i w³asne uwagi krytyczne. To
ostatecznie przes¹dzi³o losy rozporz¹dzenia: komisja odes³a³a projekt do poprawek, sugeruj¹c ministerstwu podjêcie
prac nad projektem ustawy o kuratorach
s¹dowych.
Inicjatywa kuratorów
Po nieudanych próbach opracowania
rozporz¹dzenia w sprawie organizacji
s³u¿by kuratorskiej, kuratorzy postanowili wzi¹æ sprawy we w³asne rêce. Na
Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Delegatów KSZKS podjêli uchwa³ê o podjêciu
prac nad ustaw¹ o kurateli s¹dowej
(17.10.1998 r.). Kiedy nastêpnie w projekcie ustawy Prawo o ustroju s¹dów powszechnych zapisano, ¿e zasady organizacji s³u¿by kuratorskiej i wykonywania
obowi¹zków przez kuratorów s¹dowych
oraz status kuratorów s¹dowych okreœla
odrêbna ustawa (29.06.1999), prace nad
kuratorskim projektem ustawy o kuratorach nabra³y tempa.
W okresie 15–18.07.1999 r. zespó³ kuratorów w sk³adzie: Andrzej Rzepniewski, Andrzej Martuszewicz (prezes sto-
19
Okiem kuratora
warzyszenia), Adam Gutenberg, Ryszard
Pruszinski, Magdalena Jamza-Ka³ka
i Gra¿yna Michalska napisa³ wstêpny
projekt ustawy o kuratorach s¹dowych.
Projekt ten by³ jeszcze kilkakrotnie redagowany. Pozyskano miêdzy innymi
opinie i uwagi Teodora Bulendy i Ryszarda Musid³owskiego, Biura Legislacyjnego Sejmu oraz terenowych oddzia³ów KSZKS. W czerwcu 2000 r. radca
Grzegorz Kozubski i kurator Andrzej
Rzepniewski poprawili projekt pod
wzglêdem legislacyjnym i nadali mu
ostateczny kszta³t, w jakim zosta³ przekazany do sejmowej Komisji Sprawiedliwoœci i Praw Cz³owieka.
21 wrzeœnia 2000 r. w porz¹dku posiedzenia komisji umieszczono punkt
o rozpatrzeniu na posiedzeniu 3 paŸdziernika 2000 r., projektu ustawy o kuratorach s¹dowych. W tym te¿ dniu ówczesny
minister sprawiedliwoœci Lech Kaczyñski wyda³ zarz¹dzenie o powo³aniu zespo³u do opracowania projektu ustawy
o kurateli s¹dowej. Zespo³owi przewodniczy³a Ma³gorzata Bañkowska, a w jego
sk³ad weszli przedstawiciele ministerstwa: Wojciech Dziuban, Krystyna Gromek, Urszula Wieczorek, Maciej Bia³ek
oraz kuratorzy: Anna Korpanty, Alina
Kula, Krzysztof Bunda, Piotr Burczyk
i Andrzej Rzepniewski. Efekt prac
zespo³u – projekt ustawy o kurateli
s¹dowej (z 25.01.2001 r.) przekazano komisji sejmowej.
W toku dalszych prac nad po³¹czonymi projektami poselskim (kuratorskim)
i rz¹dowym, na forum sejmowej Komisji
Sprawiedliwoœci i Praw Cz³owieka i jej
podkomisji, œrodowisko kuratorskie reprezentowali przedstawiciele KSZKS:
Andrzej Martuszewicz, Anna Korpanty
i Andrzej Rzepniewski. Ich udzia³ w pracach komisji w okresie od jesieni 2000 r.
do lata 2001 r. mia³ kapitalne znaczenie
dla ostatecznego kszta³tu ustawy.
Równoczeœnie z pracami legislacyjnymi, kuratorzy w ca³ej Polsce prowadzili
w swoich œrodowiskach lokalnych
dzia³alnoœæ oœwiatow¹. Dotarli do wszystkich parlamentarzystów i przedstawili
im problematykê kurateli s¹dowej,
w wielu przypadkach bêd¹c pierwszym
Ÿród³em informacji o jej problemach. Nie
sposób wymieniæ tych wszystkich, którzy
w tej dziedzinie wykazywali siê aktywnoœci¹ i zaanga¿owaniem, tak jak trudno
przeceniæ ich dzia³ania. Wyj¹tkowe
zas³ugi wnieœli znowu kuratorzy okrêgowi: Anna Korpanty, Maria D¹bska, Anna
Ba³azy i Teresa Borucka, którzy wielo-
20
krotnie uczestniczyli w spotkaniach
z prominentnymi politykami.
Pisz¹c o osobach, które wywar³y
znacz¹cy wp³yw na powstanie ustawy
o kuratorach, nie mo¿na zapomnieæ o pos³ach i senatorach. Wœród nich w szczególnoœci nale¿y wymieniæ pos³ów: Marka
Markiewicza, Stanis³awa Iwanickiego,
Grzegorza Kurczuka, Jerzego Wierchowicza i Aleksandra Bentkowskiego, ale
przede wszystkim niestrudzonych protektorów kurateli: pos³a Antoniego Szymañskiego oraz senatora Zbigniewa Romaszewskiego.
Ustawê trzeba doskonaliæ
Ustawa o kuratorach s¹dowych jest
wyrazem kompromisu miêdzy postulatami œrodowiska kuratorskiego i naukowego, a ówczesnymi mo¿liwoœciami pañstwa. Nie wszystkie idee zrealizowano.
Nie uda³o siê wypracowaæ podstaw dla
centrum kszta³cenia kadry kuratorskiej
ani przepisów okreœlaj¹cych zadania kuratorów rodzinnych (na podobieñstwo
k.k.w.), ani te¿ nadaæ oœrodkom kuratorskim w³aœciwego statusu finansowego.
Uda³o siê jednak stworzyæ ustawê
konstytuuj¹c¹ jednolit¹, profesjonaln¹
s³u¿bê w wymiarze sprawiedliwoœci,
o efektywniejszym modelu kadrowym
i po¿¹danym modelu metodycznym.
Ustawa okreœli³a specyficzny profil zadañ kuratorskich, pozycjê kuratora
wzglêdem innych s³u¿b, strukturê organizacyjn¹ s³u¿by oraz sposób doboru
i szkolenia kadr. Uregulowa³a tak¿e zasady odpowiedzialnoœci i postêpowania
dyscyplinarnego, ustanowi³a podstawy
dla dzia³alnoœci samorz¹du kuratorskiego i zagwarantowa³a kuratorom godziwe
wynagrodzenie, adekwatne do powagi
spe³nianej roli zawodowej, odpowiedzialnoœci i uci¹¿liwoœci wykonywanych zadañ.
Porównanie liczby postulatów niespe³nionych i tych, które ustawa zrealizowa³a, pozwala na uznanie, ¿e uchwalona
5 lat temu ustawa o kuratorach s¹dowych jest niezaprzeczalnym i ogromnym
sukcesem. Jest to sukces pokolenia kuratorów, którzy – przez ca³¹ dekadê przemian ustrojowych pañstwa – z ogromn¹
determinacj¹ realizowali swoje marzenia
o profesjonalnej, sprawnej, prawid³owo
zorganizowanej i metodycznie autonomicznej s³u¿bie kuratorskiej. Poniewa¿
w tych d¹¿eniach byli autentyczni,
a w ich staraniach widaæ by³o nie tylko
chêæ podniesienia zawodowego presti¿u,
Nr 1 • paŸdziernik 2006
ale przede wszystkim troskê o dobro podopiecznego s¹du, a przez to i o dobro wymiaru sprawiedliwoœci, potrafili zyskaæ
zrozumienie w œrodowisku naukowym,
wœród polityków, a tak¿e w kierownictwie i wœród przedstawicieli resortu sprawiedliwoœci.
Za sukcesem œrodowiska kuratorskiego w d¹¿eniu do zmian systemowych,
zwieñczonych uchwaleniem ustawy, stoi
jego spiritus movens – Andrzej Martuszewicz, niestrudzony organizator, negocjator i promotor wizji kurateli, która znalaz³a wyraz w ustawie. Wespó³ z Ann¹
Korpanty zjednywa³ œrodowisku kuratorskiemu sympatiê i przychylnoœæ przedstawicieli ró¿nych gremiów, poczynaj¹c
od sêdziów i kierownictwa resortu, poprzez uczonych, polityków, a¿ po s³u¿bê
pomocy spo³ecznej i S³u¿bê Wiêzienn¹.
Na rzeteln¹ ocenê tej ustawy przyjdzie jeszcze pora. Zosta³a ona wdro¿ona
w ekstremalnych warunkach, planowano
jej zamro¿enie na dwa lata, o rok przesuniêto regulacje p³acowe, liczba etatów
jest nieproporcjonalna do stale rosn¹cych
zadañ, nadal brakuje obs³ugi i urz¹dzeñ
biurowych, a w czteroletnim okresie jej
obowi¹zywania czterokrotnie próbowano
j¹ zmieniaæ. Warunki te nie mog³y pozostaæ bez wp³ywu na funkcjonowanie
s³u¿by kuratorskiej, ale to ju¿ materia³
do osobnych rozwa¿añ.
Pomimo niesprzyjaj¹cych okolicznoœci, s³u¿ba kuratorska krzepnie i staje siê
z roku na rok sprawniejsza. Aby jednak
ten potencja³, który w niej tkwi, móg³ zostaæ w pe³ni wykorzystany, potrzebuje
¿yczliwego wsparcia i pomocy. Wsparcia
nie tylko etatowego, sprzêtowego, ale tak¿e edukacyjnego, naukowo-badawczego,
a nawet psychologicznego i moralnego
oraz uznania osi¹gniêæ s³u¿by kuratorskiej. Takiego wsparcia i zrozumienia dla
kuratorskiego trudu nale¿y ¿yczyæ kuratorom w piêæ lat po uchwaleniu ustawy
o kuratorach s¹dowych.
Tadeusz Jedynak
zastêpca kuratora okrêgowego
w S¹dzie Okrêgowym w S³upsku
1
L. Tyszkiewicz, Opinia Towarzystwa Naukowego Prawa Karnego w kwestii reformy kurateli
s¹dowej. Maszynopis do³¹czony do pisma
TNPK/1/92 z 8.01.1992 do A. Martuszewicza.
2
Por. K. Sawicka, Model kurateli s¹dowej, Biuletyn Polskiego Towarzystwa Kryminologicznego
im. profesora Stanis³awa Batawii nr 5, Warszawa
1996, s. 12-21, A. Ba³andynowicz, Raport Komisji
powo³anej do opracowania systemu s¹dowej kurateli dla doros³ych, tam¿e, s. 22-34.
resocjalizacja
Œwiat
Zastrzyk na zdrow¹ rodzinê
W Niemczech pomoc ambulatoryjna rodzinom
maj¹cym problemy z wychowaniem w³asnych dzieci
stanowi wa¿ny element polityki spo³ecznej pañstwa.
P
añstwo udziela pomocy ambulatoryjnej dzieciom i m³odzie¿y od dziesi¹tego roku ¿ycia. Albo przez rozwi¹zywanie ich problemów rodzinnych,
albo wspieraj¹c dorastaj¹c¹ m³odzie¿
przy usamodzielnianiu siê.
Rodzice tworz¹ dom
Przy okazji reform socjalnych
w Niemczech w 1997 r. zmieniono przepisy
dotycz¹ce praw dzieci i m³odzie¿y. Nowe
(„Kinder-und Jugendhilferecht”)
uwzglêdniaj¹ koncepcje wychowania
oparte na doœwiadczeniach pedagogicznych i teoriach wspó³czesnych,
dotycz¹cych rozwoju psychicznego
i fizycznego dzieci i m³odzie¿y, ich
potrzeb oraz wp³ywu czynników
wynikaj¹cych z ogólnego rozwoju
spo³eczeñstwa. Wszyscy zajmuj¹cy siê
opiek¹ nad dzieæmi podkreœlaj¹, ¿e
jedynie rodzina jest w stanie zaspokoiæ
w pe³ni potrzeby dziecka i wp³ywaæ
pozytywnie na jego rozwój.
Na podstawie tych przepisów mo¿liwe
sta³o siê zwiêkszenie pomocy rodzinom
i stworzenie im mo¿liwoœci zatrzymania
dziecka przy sobie, mimo powa¿nych
trudnoœci. Wp³yw na to mia³a równie¿
analiza ekonomiczna, która wykaza³a,
¿e koszty utrzymania dzieci i m³odzie¿y
w placówkach opiekuñczo-wychowawczych
czy te¿ takich, które w Polsce okreœlamy
jako resocjalizacyjne, s¹ niewspó³miernie
wiêksze od obecnie przeznaczanych na
wsparcie rodzin. Tak jak i w innych
dziedzinach ¿ycia (np. ochronie zdrowia),
profilaktyka bardziej siê op³aca.
Szczególny nacisk po³o¿ono na
mo¿liwie wczesne przyjœcie z pomoc¹
rodzinom, uwzglêdniaj¹c wszystkich jej
cz³onków, równie¿ tych dalszych
(dziadkowie, ciocie, wujkowie, kuzyni itd.).
O znaczeniu tej formy pomocy najlepiej
powiedz¹ dane statystyczne. O ile
w 1992 r. na ten cel przeznaczono
211,9 mln euro, to w 2003 r. ju¿
resocjalizacja
1,1 mld euro, co stanowi wzrost
o 422 proc. Z drugiej strony, znacznie
zmala³y koszty utrzymania placówek
opiekuñczo-wychowawczych i liczba
kierowanych do nich dzieci i m³odzie¿y.
Remenhof
W Remenhof („Wiatr w plecy”
Resocjalizacja nr 0/06), podobnie jak
w innych oœrodkach dzia³aj¹cych
w okolicach Hanoweru, wprowadzono
pracê ambulatoryjn¹ jako jeden
z istotnych elementów dzia³alnoœci.
Na pocz¹tek poszerzono zakres
obowi¹zków dwóch pracowników pedagogicznych, zobowi¹zuj¹c ich do sprawowania
opieki nad m³odzie¿¹ przebywaj¹c¹ poza
placówk¹. Stopniowo zwiêkszano zakres
i formy pomocy rodzinom wychowanków,
a w 2003 r. utworzono specjalny dzia³,
zajmuj¹cy siê wsparciem rodzin.
Obecnie do pomocy ambulatoryjnej
zaanga¿owanych jest 8 pedagogów,
którzy opiekuj¹ siê ponad 40 rodzinami.
Utworzono te¿ specjalny oddzia³
dla ma³oletnich matek. W przyjêtych
za³o¿eniach pomoc ambulatoryjna
planowana jest na 6 miesiêcy,
ale w praktyce czêsto okazuje siê to
niewystarczaj¹ce i wtedy jest
przed³u¿ana nawet o dwa miesi¹ce.
Pedagodzy musz¹ umieæ udzielaæ
porad, odpowiadaæ na pytania rodziców
dotycz¹ce ró¿nych dziedzin ¿ycia,
pomagaæ w za³atwianiu spraw urzêdowych oraz ukierunkowywaæ, kiedy
Nr 1 • paŸdziernik 2006
w grê wchodz¹ zagadnienia prawne
czy koniecznoœæ terapii uzale¿nieñ.
Szczególnym wyzwaniem dla
pedagogów jest udzielanie pomocy
cudzoziemcom, ze wzglêdu na ich
mentalnoœæ, odmiennoœæ kulturow¹
i religijn¹. Do tego dochodz¹ problemy
z porozumieniem siê, wynikaj¹ce
z nieznajomoœci jêzyka niemieckiego.
Warto podkreœliæ, ¿e liczba mieszkaj¹cych
w Niemczech cudzoziemców stale wzrasta.
Wa¿na wspó³praca
Problemy dzieci s¹ czêsto wynikiem
trudnych sytuacji ich rodziców.
Zadaniem pedagogów z Remenhof jest
wp³ywanie na stosunek rodziców do
dzieci poprzez wyjaœnianie, gdzie tkwi
Ÿród³o trudnoœci oraz motywowanie ich,
aby po okresie bezczynnoœci wreszcie
zobaczyli swoje dziecko na tle problemów
rodziny. Wa¿ne, choæ trudne, jest
ukazywanie rodzicom perspektyw
i mo¿liwoœci zmiany swojej sytuacji
oraz zachêcanie ich to tego.
Pomoc ambulatoryjna nie przyniesie
efektów bez wspó³dzia³ania placówki
i rodziców w osi¹ganiu œciœle okreœlonego
celu. Dlatego pedagodzy z Remenhof na
bie¿¹co i systematycznie (co trzy miesi¹ce)
analizuj¹ swoj¹ pracê podczas spotkañ,
w których bior¹ udzia³ osoby zainteresowane, m.in. dzieci wraz z rodzicami.
Wspólnie omawia siê efekty pracy,
trudnoœci z ni¹ zwi¹zane i mo¿liwoœci ich
rozwi¹zania. Rodzice sami formu³uj¹
cele, które zamierzaj¹ osi¹gn¹æ.
tekst i zdjêcia Christof Hejna
kierownik oddzia³u ambulatoryjnego
w Remenhof
t³umaczenie Ewald Jacek Dukaczewski
21
Felieton
Witaj, synu!
Dziecko w k¹pieli
M
am przeœwiadczenie granicz¹ce
z pewnoœci¹, ¿e w Polsce resocjalizacji
nigdy nie traktowa³o siê powa¿nie.
Przynajmniej w tzw. d³u¿szej perspektywie
czasowej. Owszem, pok³adali w niej
(resocjalizacji, nie perspektywie) nadzieje twórcy
kodeksu karnego z 6 czerwca 1997 r.
Ten donios³y wówczas akt prawny, zrywaj¹cy
z represyjnoœci¹ okresu Polski Ludowej*,
dziœ nazywany jest pogardliwie liberalnym.
Nies³usznie, zw³aszcza w œwietle ostatnich
nowelizacji, przy czym – jak s³yszymy –
jest to dopiero owych nowelizacji pocz¹tek.
Ataki na ówczesne kodyfikacje karne,
bo równoczeœnie zosta³y uchwalone kodeksy
postêpowania karnego oraz wykonawczy,
przewidzia³ od razu œp. Lech Falandysz, swego
czasu pierwszy prawnik prezydenta Lecha
Wa³êsy. Od jego nazwiska ukuto termin
f a l a n d y z a c j i prawa, poniewa¿ – jak rzadko
kto – potrafi³ wynajdywaæ luki w prawie
i niebezpiecznie zbli¿aæ siê do granic jego
stosowania w „demokratycznym pañstwie
prawnym” (art. 2 Konstytucji RP
z 2 kwietnia 1997 r.).
Podczas wywiadu spyta³em o to Lecha F.:
– Przecie¿ by³o tak, ¿e pogranicznicy
zdejmowali ju¿ karabiny.
Na co Falandysz:
– No dobrze, ale czy przekroczyliœmy te granice?
Musia³em mu przyznaæ racjê. Nie przekroczyli.
Rozmawialiœmy g³ównie o k.k. i k.p.k., ale jak
gdyby przewiduj¹c znacznie póŸniejszy w³asny
akces do „Resocjalizacji”, zagadn¹³em go i o tê
problematykê.
– Wiesz co – powiedzia³ – ja siê na tym tak do
koñca nie znam, ale chodzi o to, by skazany by³
odt¹d nie przedmiotem, ale podmiotem
odbywania kary. Konsekwencj¹ takiego stanu
rzeczy by³by obowi¹zek zajêcia siê nim tak¿e
wtedy, gdy wychodzi na wolnoϾ bezbronny,
bo ¿ona go opuœci³a, bo nie ma gdzie mieszkaæ,
¿adnej pracy, jakichkolwiek perspektyw oprócz
powrotu do celi.
Wtedy akurat pracowa³em w Wydawnictwie
Zrzeszenia Prawników Polskich, a Lech
Falandysz pisa³ s³owo wstêpne do trzech
kodeksów. Zacytowa³ m.in. uzasadnienie
ówczesnej Komisji ds. Reformy Prawa Karnego,
w którym mowa o okreœleniu celu wykonywanych
kar: „(...) powinno nim byæ umo¿liwienie
skazanym powrotu do spo³eczeñstwa oraz
prawid³owe ich funkcjonowanie w spo³eczeñstwie,
co zarazem bêdzie przeciwdzia³aæ powrotowi
do przestêpstwa.”
Idee, pomys³y by³y równie szlachetne,
co nieziszczalne. A to z powodu trzech braków:
pieniêdzy, pieniêdzy i jeszcze raz pieniêdzy.
Syndrom krótkiej ko³dry oznacza nie tylko
niedobór œrodków dla wychowawców wiêziennych
z prawdziwego zdarzenia, dla kuratorów,
ale jednoczeœnie kompletn¹ „impotencjê”
w tak istotnych kwestiach, jak mo¿liwoœæ pomocy
w zdobyciu pracy, jakiegoœ miejsca zamieszkania,
ubezpieczenia spo³ecznego.
Po czym ja siê nawet nie dziwiê, ¿e nowa
w³adza przesta³a ukrywaæ od dawna w niej
istniej¹c¹ niewiarê co do skutecznoœci
przedsiêwziêæ resocjalizacyjnych. Podejrzewam
przy okazji, ¿e przera¿a j¹ nieszczêsny cz³on
„socjalizacja” (z socjalizmem siê kojarzy), bez
przedrostka „re”. Co gorsza, nie brak dowodów
na inkryminowan¹ ¿a³osn¹ skutecznoœæ, o której
œwiadczy niebagatelna populacja recydywy.
Obok niej mamy tak¿e zjawisko, które
nazwa³bym rodzinn¹ niepoprawnoœci¹
czy uwarunkowaniem. W tym momencie
przypomnia³ mi siê dowcip o pewnej m³odej,
ambitnej dziennikarce, która postanowi³a napisaæ
reporta¿ o ludziach po raz pierwszy trafiaj¹cych
do wiêzienia, przepraszam, zak³adu karnego.
Znalaz³a bardzo m³odego cz³owieka i pyta go:
– Kto pana przyj¹³ i jakie s³owa us³ysza³ pan
po zatrzaœniêciu bramy?
– Jak to kto? – odpowiada m³odzian. – Tatuœ.
A pierwsze s³owa brzmia³y: – Witaj, synu!
Chyba przyznaj¹ Pañstwo, ¿e, pomijaj¹c
warstwê didaskaliów, to wcale nie musi byæ
dowcip.
Mamy wiêc kolejny syndrom: b³êdnego ko³a.
Z powodu wiadomych braków resocjalizacja
nie wydaje takich owoców, na jakie oczekujemy.
A skoro nie przynosi, to sceptycy nie widz¹
powodu, by j¹ wzmacniaæ. Nie wpadajmy
jednak w panikê, bo i parê osób, i parê
instytucji obywatelskich sprawy nie odpuszcza,
mimo krzywych spojrzeñ. Musimy sobie
jednak zdaæ sprawê, ¿e tak¿e i od nas zale¿y,
czy o resocjalizacji bêdzie siê wiele mówi³o,
ale niewiele robi³o, czy bêdzie siê mniej mówi³o,
ale wiêcej robi³o, czy te¿ nie mówi³o nic
– i tyle¿ robi³o. I w rezultacie, albo przys³owiowe
dziecko zostanie w k¹pieli, albo zostanie
wylane wraz z ni¹.
22
Nr 1 • paŸdziernik 2006
Piotr Ambroziewicz
* Potocznie o latach 1945-1989
mówi siê jako o czasach PRL.
Tymczasem Polska Rzeczpospolita Ludowa powsta³a dopiero na mocy Konstytucji
z 22 lipca 1952 roku. To tylko
tak dla formalnoœci.
resocjalizacja
Informacje
Recenzja
Kalendarium
Polecamy
11-13 paŸdziernika
Konferencja „Przesz³oœæ – TeraŸniejszoœæ – Przysz³oœæ. X-lecie
Dzia³alnoœci Psychologów Policji”.
Organizatorzy: psycholodzy Komendy G³ównej Policji. Równie¿
dla przedstawiciele innych s³u¿b mundurowych (PSP, MON, SG),
œrodowisk naukowych, s³u¿by zdrowia.
Wiêcej informacji: tel. 022 60 125 04
„STREETWORKING.
TEORIA
I PRAKTYKA”.
Praca pod red.
El¿biety Bieleckiej.
Warszawa 2005
W ramach cyklu
monografii czasopisma
„Pedagogika spo³eczna”
(4/2005) ukaza³a siê
niezwykle wa¿na
ksi¹¿ka pod redakcj¹
dr El¿biety Bieleckiej.
Przedstawiono w niej metodê
pracy socjalnej zwan¹
streetworkingiem (dos³.: praca
na ulicy czyli bezpoœrednio
w œrodowisku zagro¿onym)
i programy realizowane t¹
metod¹ oraz ogóln¹
charakterystykê wspó³czesnej
m³odzie¿y w Polsce.
Ksi¹¿ka jest zbiorem
praktycznych uwag
skierowanych do obecnych
i przysz³ych streetworkerów,
wolontariuszy –
koordynatorów projektów.
Wœród autorów s¹
pracownicy naukowi bêd¹cy
jednoczeœnie praktykami
(Jacek Kurzêpa, El¿bieta
Bielecka, Ewa Kozdrowicz),
autorzy i koordynatorzy
programów (Tomasz
Szczepañski i Piotr
S³upek-Opolski z Zespo³u
Ognisk Wychowawczych
im. Kazimierza Lisieckiego
„Dziadka”, Joanna Winiarska
13-14 paŸdziernika
Mazowieckie Centrum Szkoleñ „Anna” organizuje szkolenie dla
pracowników socjalnych: „Mediacje i negocjacje w rozwi¹zywaniu
konfliktów rodzinnych” w Radzikowie pod Warszaw¹.
Zg³oszenia: [email protected], tel. 692 026 602, 505 284 549
i Wojciech Ronatowicz ze
Stowarzyszenia na rzecz
Dzieci i M³odzie¿y „Program
Stacja”), a tak¿e praktycy
streetworkerzy (Jacek
Charmast, Natalia Magreta
i Aleksandra Stañczak
z Centrum Redukcji Szkód
MONAR, Katarzyna Kaszek
ze Stowarzyszenia Pomocy
Rodzinie DROGA
w Bia³ymstoku). Wszyscy
dziel¹ siê swoimi
doœwiadczeniami pracy
z dzieæmi wykluczonymi
spo³ecznie.
O doœwiadczeniach
zagranicznych pisze Daniel
Queff z francuskiego
stowarzyszenia Grupy
Pedagogiki i Animacji
Spo³ecznej, Anna Kruszewska
omawia pracê prewencyjn¹
w Holandii, a Monika
Winiarska wspomina pracê
z dzieæmi ulicy w Peru.
dr Ewa Kozdrowicz
REDAKCJA: 00-102 Warszawa, ul. Marsza³kowska 115, tel. 022 620 76 54, redaktor naczelna
Agata Pilarska-Jakubczak, [email protected], redaktor Hanna Œwieszczakowska
RADA PROGRAMOWA: prof. Andrzej Ba³andynowicz, Jacek Budner (zastêpca przewodnicz¹cego), dr Maria Gordon, Wojciech Jodko, prof. Marek Konopczyñski (przewodnicz¹cy), dr Ewa Kozdrowicz, prof. Henryk Machel, Andrzej Martuszewicz, prof. Irena
Pospiszyl, Romuald Sadowski, prof. Bronis³aw Urban
WYDAWCA: Wydawnictwo „Pedagogium” Wy¿szej Szko³y Pedagogiki Resocjalizacyjnej
w Warszawie, tel. 022 620 76 54, rektorat@ pedagogium.edu.pl
GRAFIKA: Krzysztof Bachorzewski
PRENUMERATA: Miesiêcznik Resocjalizacja kolportowany jest w systemie prenumeraty,
któr¹ przyjmuje redakcja. Nak³ad 500 egz.
SK£AD, £AMANIE, DRUK: WEMA Wydawnictwo-Poligrafia Sp. z o.o., 00-950 Warszawa,
ul. Dani³owiczowska 18A, tel. 022 828 62 78, fax 022 828 57 79
Redakcja nie zwraca materia³ów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do skrótów
i redakcyjnego opracowania tekstów przyjêtych do druku.
resocjalizacja
17 paŸdziernika
Targi Pracy dla Humanistów odbêd¹ siê w siedzibie Szko³y Wy¿szej
Psychologii Spo³ecznej w Warszawie, w godz. 10.00-16.00.
Organizatorem jest Centrum Pracy i Kariery SWPS.
Wstêp wolny dla wszystkich zainteresowanych.
Wiêcej informacji: Sylwia Kociszewska [email protected],
tel./fax 022 813 64 42 lub na stronie internetowej:
www.absolwent.swps.pl
20 paŸdziernika (Poznañ), 14 listopada (Gdañsk), 12 grudnia (Katowice)
„Badanie efektywnoœci pomocy dla grup szczególnego ryzyka –
Twoja Szansa Plus” – cykl seminariów organizowanych przez ASM –
Centrum Badañ i Analiz Rynku.
Pracownicy Oœrodków Pomocy Spo³ecznej podziel¹ siê
doœwiadczeniami z pracy z osobami nale¿¹cymi do grup
szczególnego ryzyka.
Informacje: Ilona Matusiak, tel. 024 355 77 61
23 paŸdziernika
Oœrodek Kultury „Ziemowit” w Kielcach zaprasza m³odzie¿ i doros³ych do
udzia³u w warsztatach pracy nad sob¹, opartych na psychologii i filozofii
chrzeœcijañskiej: „W zgodzie ze sob¹ czy w zgodzie na siebie?”.
Zajêcia prowadzi Ma³gorzata Ja³ocho, filozof i psychoterapeuta.
Informacje i zapisy: tel. 041 345 20 63
17-18 listopada
Ogólnopolska Konferencja Naukowa pod honorowym patronatem
ministra sprawiedliwoœci i rektora Pomorskiej Akademii Pedagogicznej
w S³upsku: „Wyzwania pedagogiki. Dynamika przestêpczoœci w Polsce
– psychospo³eczne i kulturowe determinanty zjawiska oraz nowatorskie
pr¹dy dzia³añ zaradczych”. Konferencja po³¹czona z seminarium
kó³ naukowych. Szczegó³owe informacje:
Pawe³ Koz³owski 698 675 025, [email protected],
£ukasz Wirkus 602 767 841, [email protected].
Przeciw agresji w szkole
„Budowanie koalicji szko³y, rodziców i poradni przeciw agresji
i przemocy rówieœniczej” – kurs doskonal¹cy, przeznaczony dla
psychologów, pedagogów, nauczycieli, studentów. Zajêcia w siedzibie
Centrum Metodycznego Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej
w Warszawie przy ul. Polnej 46a oraz w specjalistycznych placówkach
oœwiatowo-wychowawczych na terenie kraju. Mo¿liwe organizowanie
szkoleñ i kursów na zlecenie konkretnej placówki.
Szczegó³owe informacje na stronie Centrum
oraz pod nr. tel. 022 825 44 51 – do 53 (w. 112, 104 i 115)
Nr 1 • paŸdziernik 2006
23
Fotoreporta¿
W
1998 r. rozpocz¹³em w Zak³adzie Karnym w K³odzku realizacjê autorskiego projektu artystyczno – terapeutycznego „Sztuka dla pokoju – teatr jako
katalizator”. Za³o¿y³em wraz ze skazanymi Teatr Wiêzienny „Po Drodze...”.
Od tego czasu minê³o osiem pracowitych lat. Skazani, pod moj¹ opiek¹, stworzyli cztery autorskie przedstawienia:
„Tak bardzo Ciê kocham...”, „Jam Jest...”,
„Przyjaciele z Czarodziejskiego Lasu – bajka o poszukiwaniu tego, co w ¿yciu najwa¿niejsze”, „Bajka o zwariowanym œwiecie”.
Wszystkie by³y inspirowane rozmowami,
Teatr „Po Drodze...”
pytaniami, marzeniami i doœwiadczeniami
wiêŸniów. Nigdy nie korzystaliœmy z gotowych scenariuszy. Skazani sami projektowali i budowali scenografiê, a do przedstawieñ wykonali lalki teatralne.
Poniewa¿ spektakle by³y kilkakrotnie wznawiane, co w warunkach wiêzien-
nych oznacza – tworzone jakby od
pocz¹tku, to mo¿na powiedzieæ, ¿e scenariuszy stworzyliœmy du¿o wiêcej. Tak
dzia³o siê wtedy, kiedy np. po roku lub
dwóch od premiery zmienia³ siê sk³ad
grupy. Jedni wyje¿d¿ali do innych wiêzieñ, inni wychodzili na wolnoœæ i trzeba
by³o scenariusz dopasowaæ do nowych
aktorów.
Ostatnio przygotowaliœmy „Makbeta”
Williama Szekspira, pierwsz¹ sztukê
opart¹ na gotowym scenariuszu. Do tej
pory nasze przedstawienia zobaczy³o ok.
3,7 tys. osób, g³ównie m³odzie¿ szkolna,
dzieci, wiêŸniowie i ich rodziny.
Teatr i sztuka s¹ dla skazanych drog¹
i metod¹ wspomagaj¹c¹ proces poznawania siebie, swoich emocji, w³asnego sposobu komunikowania siê ze sob¹ i innymi
ludŸmi, a tak¿e uczenia siê wspó³pracy,
uaktywniania twórczych zdolnoœci. Poprzez spektakle rozwijaj¹ siê i robi¹ coœ
dla innych. Maj¹ szansê wyra¿enia tego,
co jest dla nich wa¿ne i okazjê do nawi¹zania dialogu z ludŸmi zza wiêziennych murów.
Prócz bezpoœredniej pracy ze skazanymi, w ramach Teatru Wiêziennego „Po
Drodze...” realizujemy te¿ dzia³alnoœæ
profilaktyczn¹, edukacyjn¹ i artystyczn¹
(przeciwdzia³anie uzale¿nieniom, przemocy w rodzinie i przestêpczoœci), skierowan¹ do dzieci i m³odzie¿y.
tekst i zdjêcia Krzysztof Papis
certyfikowany psychoterapeuta
www.teatroterapia.pl

Podobne dokumenty