Tadeusz Klimczak - Dom Muzealny Ornak
Transkrypt
Tadeusz Klimczak - Dom Muzealny Ornak
Tadeusz Klimczak Warszawa 15.06.2010 o pożytkach i powinnościach właściciela, rządcy i pielęgniarza zabytku Zabytek. Czym jest, jaka jest jego istota? Czy i jaki ma sens sztuka uprawiania opieki nad zabytkami? Żeby odpowiedzieć na te pytania musimy wkroczyć na teren rozważań o egzystencjalnej wadze. Będziemy musieli pytać o naszą tożsamość i – co za tym idzie – o sens ludzkiego życia. *** Tym, co czyni przedmiot zabytkiem nie jest ani on sam, ani nawet (jak wielu było by skłonnych pobieżnie zastanowiwszy się sądzić) jego wiek. Gdyby to te elementy czyniły z przedmiotu zabytek, to najcenniejszymi zabytkami świata byłyby proste kamienie polne – wszak każdy z nich liczy co najmniej parę setek tysięcy lat. Ten sam jednak kamień – jeśli znajdziemy na nim tylko ślad muszli – bardziej jesteśmy skłonni postrzegać jako wyjątkowy obiekt historyczny. Dlaczego? Bo oto dostrzegamy w tym kamieniu świadectwo chwili, ślad indywidualnego życia. Oto ja – sześćdziesięcioletni mężczyzna – dotykam palcem przedmiotu naznaczonego piętnem istoty, która tu była tysiące lat temu. Istoty konkretnej, której życie kiedyś się zaczęło i kiedyś skończyło, istoty obdarzonej własną tożsamością, wyróżnionej z otoczenia, posiadającej swój niepowtarzalny kształt, niepowtarzalną historię. Doznaję iluminacji – już wiem, że nie jestem przypadkową drobiną zawieszoną w czasoprzestrzeni, ale uczestnikiem „continuum istnienia”, mam swoje miejsce w historii gatunków. To oczywiście tylko przykład modelowy – skrajny, przejaskrawiony – ale ujmujący istotę rzeczy. Oczywiście właściwą domeną badaczy i pielęgniarzy prawdziwych zabytków nie jest spuścizna przedwiecznych ślimaków, ale ludzi. Obcując z zabytkiem, wytworem ludzkich rąk i myśli, stajemy się świadomi uczestniczenia w dziejach, wiemy jakich mieliśmy (w sensie dziedzictwa kulturowego ) przodków, lepiej rozpoznajemy nasze miejsce (jako aktorów, a może tylko statystów) w teatrze życia. To właśnie dzięki takiemu (między innymi) rozpoznaniu kształtuje się nasza osobista, indywidualna tożsamość, czyli nasze poczucie osobistej odrębności. Wszak to, że ja – sześćdziesięcioletni mężczyzna – wyglądam, jak (pożal się Boże) wyglądam, nie czyni mnie osobą świadomą swej tożsamości. Tę świadomość daje mi pamięć, wspomnienia, osobisty związek ze zdarzeniami minionymi. Na moją tożsamość składa się pamięć doznań własnego życia, pamięć o najbliższych osobach, pamięć rodzinnego domu, grupy społecznej, państwa, narodu – słowem historia (w kategoriach przyczynowo – skutkowych i emocjonalnych) mi najbliższa. Z tej pamięci czerpię swoje poczucie wartości, godności, łagodnej pewności siebie. Ta pamięć bywa zawodna, ułomna, skromna, niepełna. Ale ta pamięć to moja zbroja ze szlachetnej stali, którą tym trudniej przebić, im pełniejsza, im lepiej rozpoznana. I oto waśnie jednym z najważniejszych budulców tej pamięci – fundamentu naszej tożsamości – jest zabytek – szansa na tę iluminację, oświecenie ukazujące nam nasze uczestnictwo w historii, kulturze, otwierające przed nami drogę przyjaźni, czasem sporu i wojny z tymi, którzy dawno odeszli. Dzięki tej iluminacji nasza zbroja staje się i bardziej odporna i bardziej nieskora do zaczepnej wojny. Chwała zabytkom! Ale zabytek to też i powinność. Przede wszystkim musimy pamiętać, że pierwszą jego wartością, o którą musimy dbać bardziej niż o samą substancję jest historia. Ta historia zabytkowego obiektu musi być pielęgnowana w możliwie najpełniejszej formie. Zabytki też mają swoją tożsamość, o której nie stanowią tylko kształt i surowiec, ale właśnie historia. Ciężar gatunkowy zabytkowego obiektu tym jest większy, im lepiej znamy jego przeszłość i im pełniej w tej przeszłości jest osadzony (np. eksponowany). Obiekt w sposób skrajny pozbawiony przeszłości nie różni się od swojej kopii. Po drugie: zabytek bardzo dobrze się czuje, jeśli ma swojego właściciela zwłaszcza, jeśli jest to historyczny właściciel. Jednak zabytek – jako uczestnik „teatru dziejów” w którym występowało wielu aktorów – nie znosi własności absolutnej. Tę konstatację czynię nie tylko, ani nawet przede wszystkim, kierując się pobudkami społecznymi. Uczestnicząc w owym teatrze zabytek sprawił, że nikt nie ma prawa go z tego teatru wyrwać pozbawiając istnienia, albo przeszłości. W pewnym sensie te jego atrybuty (ale tylko one) – istnienie i historia – stały się własnością publiczną. Zabytek domaga się więc od swego właściciela, by stał się (w ograniczonym sensie) jego służącym. *** Tak rozumiane poczucie sensu przyświecało mi kiedy decydowałem się na remont Ornaku i podjęcie odpowiedzialności za jego los. Ornak to dom o ciekawej zakopiańskiej architekturze. Jednak tym co ma najcenniejszego jest wyjątkowo, jak na polskie warunki, dobrze i w prawie pełnej formie zachowana spuścizna historyczna: • pozostaje nieprzerwanie – od chwili wybudowania do dziś – w rękach jednej rodziny, • w swoich ścianach zachował prawie kompletną dokumentację przeszłych czasów, • pisane pięknym stylem (i pięknym charakterem pisma) listy Profesora Stanisława Sokołowskiego, listy jego licznych dzieci do rodziców, inna korespondencja, teksty naukowe, wspomnieniowe dają fenomenalnie autentyczny i na szerokim tle ukazany werbalny przekaz tamtych czasów (początek zeszłego stulecia i lata następne), • dziesiątki zdjęć zachowanych w formie oryginalnych odbitek i szklanych negatywów przedstawiają naoczny ich obraz, • sprzęty codziennego użytku, urządzenia gospodarskie i kuchenne, którymi często do dziś domownicy w naturalny sposób się posługują sprawiają, iż powstaje złudzenie, że nawet zapachy są autentyczne (co zresztą czasami też się zdarza), • mnóstwo książek: zarówno klasyka literatury, jak i zupełnie dziwaczne z dzisiejszego punktu widzenia książki o tematyce gospodarskiej, albumy, atlasy, mapy, • pamiątki wojenne (głównie z czasów pierwszej wojny światowej), obrazy i portrety, dokumenty, świadectwa szkolne, kwity z poczty, korespondencja urzędowa, • dokumenty sprowadzone przez rodzinę dotyczące czasów dawniejszych. Wszystko to powoduje, że niemal dosłownie człowiek zostaje przeniesiony w dawne czasy jakby uczestnicząc w życiu dobrej polskiej inteligenckiej rodziny. Taka jest moja zbroja. O takich rodzinach, które przeniosły Polskę od czasów pierwszej, poprzez drugą aż po trzecią Rzeczpospolitą niestety często nie tylko nie pamiętamy, ale w ogóle nie wiemy o ich istnieniu. Tworząc Pensjonat Muzealny starałem się oddać jego mieszkańcom jak najwięcej z jego historii, ułatwić i uczynić możliwie najpełniejszym to „przeniesienie” w dawny czas. Dlatego z zasady jak najwięcej przedmiotów oryginalnych pozostaje do dyspozycji gości. Tu obiekty nie służą oglądaniu, ale używaniu zgodnie z przeznaczeniem, jakie nadano im pierwotnie. Niech choć dla niektórych mieszkańców Ornaku przebywanie w nim stanie się okazją do tej „iluminacji”, o której pisałem. Niech dzięki temu ich zbroja stanie się twardsza i bardziej szlachetna.