Document 404691

Transkrypt

Document 404691
Inność...
Czy żałowaliście kiedykolwiek, że nie jesteście kimś innym? Że nie poszliście inną drogą, nie podjęliście innych
decyzji, nie wyglądacie i nie zachowujecie się inaczej?
Czy nie kształtujecie siebie i swojego życia na obraz
i podobieństwo… no właśnie kogo? Rodziców, małżonka, krewnych, kolegów z pracy, a może sąsiadów? To
właśnie najbliżsi najczęściej nie pozwalają nam być sobą.
Krytykują nasz indywidualizm, efektywnie tępią każdy
przejaw inności, który nie wpisuje się w powszechnie
obowiązujący schemat. Wiedzą najlepiej jacy powinniśmy być.
W bieżącym numerze kwartalnika poruszamy problem
tolerancji (patrz strona 10-11). Zastanawiamy się na ile
jesteśmy otwarci na inność i czy potrafimy stanąć w jej
obronie. Ewa Błaszczyk – w rozmowie z Kubą Ziółkowskim, absolwentem CM – namawia do zrzucenia maski
obojętności i zmierzenia się z pytaniem „A kogo to?”
Mamy nadzieję, że lektura kwartalnika zmotywuje Was
do zawalczenia o siebie. O swój rozwój, o realizację celów, na które dotąd zabrakło odwagi. Może będzie to
własny biznes? Na stronie 6 znajdziecie podpowiedź jak
nawiązać współpracę pomiędzy biznesem a nauką. Wychodzimy też z atrakcyjną ofertą do mam, które chciałyby podjąć studia. Zapraszamy ich maluchy na Uczelnię
(patrz strona 8-9).
Tym, którzy marzą o spakowaniu plecaka i ruszeniu
w świat z biletem w jedną stronę polecamy artykuł Moniki Bieleckiej (strona 15). Autorka z pasją opowiada o podróżach innych, niż te ogólnie dostępne w popularnych
katalogach. Z dala od hotelowych molochów i przepełnionych turystami plaż. W bliskości z naturą, gościnnością okolicznych mieszkańców i tym co nieznane.
Nie pozwólcie innym tłamsić swoich marzeń. Przywołując słowa Edwarda Stachury „Inność zawsze będzie drażnić jednakowość”.
Urszula Paczuska,
koordynator projektu „ideAGORA
– absolwenci kapitałem społecznym uczelni”
Zespół redakcyjny: Agnieszka Janiszewska, Urszula Paczuska
Redakcja i korekta: Joanna Kurowska-Śledź
Skład: stowarzyszenie tutajteraz
Grafika: Paweł Trojanowski
Foto: Adam Tarkowski, Monika Bielecka
Druk: P.P.H.U. FOLDRUK, Marian Borkowski, ul. Starzyńskiego 5, 08-102 Siedlce
Nazwa wydawnictwa: Wydawnictwo COLLEGIUM MAZOVIA Innowacyjna Szkoła Wyższa
Adres wydawnictwa: ul. Sokołowska 161, 08-110 Siedlce
e-mail: [email protected]
tel.: 25 633 30 32, w. 86 lub 783 121 065
2
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
EWA
BŁASZCZYK
w specjalnym wywiadzie
dla Kwartalnika ideAGORA
Optymistka, pesymistka czy realistka?
Jaka jest Ewa Błaszczyk i skąd czerpie
siłę?
Staram się twardo stąpać po ziemi, więc raczej
myślę o sobie jako o realistce. Czerpię siłę od
moich córek, z pracy, ale przede wszystkim
z mojej osobistej relacji z Bogiem.
Jak rozpoczęła się Pani przygoda z aktorstwem?
W młodości byłam bardzo nieśmiała. Interesowałam się też psychologią i zdecydowałam się na podjęcie próby przełamania
tej swojej nieśmiałości. Obserwowałam aktorów w spektaklach dyplomowych PWST,
dlatego postanowiłam spróbować swoich
sił na tej uczelni. Studia ukończyłam w roku
1978. Ale już rok wcześniej zadebiutowałam
w Teatrze Współczesnym w Warszawie.
Jest Pani uznaną aktorką i artystką, a także założycielką Fundacji „Akogo?”, która
w 2013 roku otworzyła Klinikę Budzik. W
jaki sposób udaje się Pani pogodzić życie teatralne i filmowe z wykonywaniem
obowiązków w tak ogromnym przedsięwzięciu, jakim jest prowadzenie kliniki, w
której codziennie coś się dzieje?
Mój zawód daje mi siłę do walki o Olę oraz
o inne dzieci. Gdybym nie miała takiej „odskoczni” teatralno-filmowej, to już dawno
bym się załamała. Jeśli chodzi o klinikę, to
nie ja ją prowadzę – ja tylko pomagam. Są
tam odpowiedni specjaliści, znający się na
opiece nad dziećmi w śpiączce. Prowadzę
za to Fundację „Akogo?”. Samej ciężko by
mi było udźwignąć ten ogromny ciężar, ale
na szczęście mam wokół siebie wielu życzliwych ludzi.
Czy podczas budowy kliniki miała Pani momenty zwątpienia? Z jakimi problemami
spotykała się Pani najczęściej?
Jeszcze zanim rozpoczęła się budowa, było
wiele trudności. Miałam chwile zwątpienia,
zwłaszcza, kiedy mieliśmy problemy finansowe. Wtedy pytałam Boga, po co to wszystko… i niedługo potem pojawiał się na horyzoncie przebłysk nadziei – osoby, instytucje,
firmy, fundacje, a nawet środki unijne. Ale we
wszystko trzeba było włożyć pracę rąk zespołu
fundacyjnego. Projekt „Budzika” był wzorcowy.
Przecieraliśmy szlaki w tej dziedzinie. Chodziło
o procedury prawno-organizacyjne oraz medyczno-neurorehabilitacyjne. Stworzyliśmy
od podstaw program wybudzania dzieci ze
śpiączki. A jeśli chodzi o największą przeszkodę… była nią biurokracja.
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
3
Określenie AKOGO stało się znakiem rozpoznawczym Fundacji. A co ono znaczy dla Pani?
Dla mnie pozostanie zawsze pytaniem mojej córki Oli, kiedy chciała brać udział w rozmowach dorosłych, jakie się obok niej toczyły. Była skupiona na rysowaniu, czy innym
równie absorbującym zajęciu, nagle unosiła
głowę i pytała, otwierając szeroko oczy: „A co?
A kogo?”. Jest to także pytanie: „A kogo obchodzi
los dzieci w śpiączce, znajdujących się w takim
samym stanie, w jakim jest Ola?”. Jak ktoś leży
w śpiączce, nie ma żadnej mocy sprawczej, czyli
właściwie ci świadomi muszą za niego podejmować decyzje i działać w jego imieniu. On po prostu sam nic nie zrobi. AKOGO to obchodzi? Bo
jeśli kogoś to obchodzi, to wtedy to, co robimy
nabiera sensu. Stąd wzięła się nazwa fundacji.
Klinika „Budzik”, obok opieki i rehabilitacji
nad dziećmi po urazach neurologicznych, podejmuje się także wspierania ich rodzin. Na
czym polega to wsparcie?
Rodzice i opiekunowie naszych pacjentów
przebywają w „Budziku” bezpłatnie z dzieckiem przez 24 godz. na dobę i są włączani
w proces rehabilitacji. Zapewniamy im także fachową pomoc psychologiczną. Przygotowujemy
ich na moment, kiedy dziecko będzie musiało
opuścić Klinikę, zarówno, jeśli się wybudzi lub
też nie… W „Budziku” dziecko może przebywać
maksymalnie 15 miesięcy, wtedy jest największa
szansa na wybudzenie. Później na jego miejsce
przyjmowane jest kolejne dziecko, dla którego
jest stworzona optymalna możliwość na powrót
do zdrowia. A jeśli dziecko się wybudzi, to może
przebywać jeszcze miesiąc, rodzice wtedy uczą
się, jak postępować, by zapewnić mu najlepszą
opiekę.
W ciągu minionych lat była Pani zapewne
świadkiem wielu radosnych chwil, powrotów
Waszych podopiecznych do zdrowia, ale też
przeżywała niejedną sytuację, w której trzeba było pogodzić się z brakiem nadziei. Jak
osoby towarzyszące dzieciom radzą sobie ze
swoimi emocjami?
Często sobie nie radzą. Potrzebna jest pomoc
psychologów. Właśnie w tym celu stworzyliśmy specjalistyczny program dla rodzin dzieci
w śpiączce oraz dla personelu medycznego,
wspierający ich podczas długotrwałego stresu
44
KWARTALNIKIDEAGORA
IDEAGORA10/2015
10/2015
KWARTALNIK
i syndromu wypalenia. Moim wielkim pragnieniem jest, aby wszystkie dzieci się wybudzały.
Niestety medycyna czasem nie wystarcza. Wtedy czekamy na przełom, cud. W „Budziku” wybudziło się 18-cioro podopiecznych, choć niektórzy
lekarze nie dawali im najmniejszej szansy.
Co Pani czuje widząc dziecko wybudzające
się ze śpiączki?
Tego nie da się opisać słowami. Czuję WIELKĄ radość. Daje mi to niesamowitą energię do dalszego działania. Utwierdzam się w przekonaniu, że
to co robię, co robimy wspólnie, ma sens.
Śpiewa Pani cudowne i mądre piosenki m.in.
Agnieszki Osieckiej czy Jonasza Kofty. Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem utworu
„Orszaki Dworaki”, często do niego wracam.
A czy Pani ma utwór, który szczególnie lubi
wykonywać?
Aktualnie jest to Modlitwa III Ryśka Riedla „Pozwól mi spróbować jeszcze raz”. Taki jest tytuł
najnowszego recitalu i płyty, którą właśnie nagrywamy.
W ramach Akcji Kluczyk dla „Budzika”, organizowanej wraz z Arturem Barcisiem dla pozyskania funduszy na rzecz kliniki, coraz więcej
ludzi z Siedlec angażuje się w pomysł zbierania kluczy. Jak zachęciłaby Pani tych, którzy
nigdy nie pomagali, aby wreszcie zrobili maleńki krok?
Czasami nie trzeba wiele, aby wiele dać. Drobne gesty znaczą więcej, niż wielkie czyny.
Przede wszystkim liczą się intencje. Jeśli sami
nie doświadczyliśmy czegoś, co wstrząsnęło
naszym życiem, to do końca nie zrozumiemy
ludzi, którzy mieli podobne przeżycia. Czasem wystarczy dać jeden klucz i zachęcić parę
osób, aby przekazywały kolejne... Parę tygodni później jest już tych kluczy parę tysięcy,
a zamienione na złotówki będą bardzo ważne
i pomogą dzieciom w śpiączce. Zachęcam do
włączenia się do tej akcji.
Rozmawiał Jakub Ziółkowski,
absolwent Collegium Mazovia
Co nowego na Uczelni?
Centrum Szkoleniowo-Konferencyjne Mazovia, współpracując z najlepszymi wykładowcami i trenerami biznesu, z powodzeniem organizuje szkolenia wewnętrzne dla regionalnych przedsiębiorstw.
Trener dokładnie poznaje potrzeby firmy, dostosowując do nich strategię i program zajęć – jest to
naszym zdaniem najskuteczniejszą formą wspierania jej rozwoju. Dodatkowo, koszt w przeliczeniu
na pracownika, często jest niższy, niż uczestnictwo w warsztatach otwartych.
W ostatnim czasie „szyte na miarę” szkolenia przeprowadziliśmy dla firm Odmet S.A oraz Jubiler Niewęgłowski. Oto opinie naszych Klientów:
„Szkolenia wewnętrzne są dla mnie najskuteczniejszą formą doskonalenia umiejętności i pozyskiwania wiedzy. Kluczową
kwestią dla ich skuteczności jest nie tylko wiedza, ale również praktyczne doświadczenie trenera. CSK Mazovia udało się
spełnić nasze oczekiwania w doborze trenera, który wykazał się dużym zaangażowaniem, praktyką, wiedzą i umiejętnością jej przekazywania. Tematyka była ściśle dostosowana do profilu naszej firmy, procedur w niej panujących i specyfiki
środowiska w którym działamy.”
Grzegorz Pietrzak, Dyrektor Handlowy, Prokurent firmy Odmet S.A.
„Pracownice mojej firmy wykazują duże zdolności w kontaktach z klientem. Jednak intuicja to nie wszystko. Wierzę, że
uzupełnienie doświadczenia zawodowego o profesjonalne techniki obsługi klienta, przyniesie wymierne efekty. Mam na
myśli zadowolenie klientów i pracowników, a w efekcie, dobry wizerunek i wzrost sprzedaży. Tematyka była odpowiednio
dostosowana dzięki wcześniejszemu spotkaniu, mającemu na celu badanie potrzeb. Szkolenie odbywało się na zasadzie
warsztatów. Pozostałe problemy poruszane były na sali i na bieżąco omawiane. Mile zaskoczyła mnie otwarta, luźna forma zajęć: nieustanny kontakt trenera z uczestnikami. Był to czas, obfitujący w ćwiczenia, gry i pytania. Takie nowoczesne
szkolenie w niczym nie przypomina nudnych wykładów z teorii sprzedaży. Fakt, że CSK jest częścią struktury szkoły wyższej,
dodatkowo zwiększa moje zaufanie do tej jednostki. Szkolenie w pełni spełniło moje oczekiwania i, z czystym sumieniem,
polecam usługi centrum innym firmom.”
Sebastian Niewęgłowski, współwłaściciel salonów sprzedaży Jubiler Niewęgłowski.
Szkolenia wewnętrzne mogą być zorganizowane dla grup różnej wielkości lub mieć formę indywidualnego doradztwa.
Zapraszamy do kontaktu: tel.: 25 633 30 32, w. 67, kom.: 783 121 073, www.csk.mazovia.edu.pl
Collegium Mazovia współorganizatorem XXV
Konferencji Stowarzyszenia PR i Promocji Uczelni Polskich „PRom”
W dniach 21–22 czerwca 2015 r., w Pałacu w Łochowie, spotka się 150 przedstawicieli różnych środowisk akademickich naszego kraju. Pierwszego dnia
konferencji zaprezentowany zostanie innowacyjny
model kształcenia „ideAGORA – absolwenci kapitałem społecznym uczelni”, a uczestnicy wezmą udział
w warsztatach, mających przybliżyć go wszystkim
uczelniom. Model opracowany został przez Collegum
Mazovia Innowacyjną Szkołę Wyższą w ramach projektu nadzorowanego przez Narodowe Centrum Ba-
dań i Rozwoju oraz finansowanego ze środków Unii
Europejskiej. Jego głównym celem jest zbudowanie
aktywnej społeczności absolwentów, działającej na
rzecz uczelni. Stworzono go w oparciu o fińskie doświadczenia. Stąd obecność na konferencji przedstawicieli Aalto University Design Factory oraz firmy
Capful Finlandia, specjalizującej się w tworzeniu scenariuszy przyszłości.
Model ideAGORA zostanie nieodpłatnie udostępniony do wdrożenia wszystkim zainteresowanym uczelniom. Konferencja „PRom” stanowi doskonałą okazję
do podsumowania prac nad nim i upowszechnienia
go w szerokim środowisku akademickim.
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
5
Mazovia naukowy partner dla biznesu
Polscy przedsiębiorcy dobrze wykorzystali szansę, jaką dały przemiany
polityczne po 1989 roku. Wyraźnie
to widać na tle innych krajów europejskich. Nie ma doskonałej miary,
ale porównanie wzrostu PKB przeliczonego na Parytet Siły Nabywczej
dosyć dobrze oddaje rzeczywiste
warunki życia w danym kraju. Wiadomo, że za 100 euro na Słowacji
kupimy jednak więcej niż w Niemczech, szczególnie jeśli płacimy za
usługi, bo te są silnie powiązane
z kosztami pracy lokalnego rynku.
Tabelka obok pokazuje wzrost PKB
na mieszkańca w okresie 10 lat,
od 2003 do 2013 roku, wyrażony
w jednostkach parytetu siły nabywczej (PPK). Zauważmy, że w sporej
części krajów siła nabywcza ludności w ostatnich latach wyraźnie
spadła. Teraz już rozumiemy, dlaczego Grecy protestują na ulicach.
Ich realne dochody skurczyły się
aż o 25%. Szczególnie, że w tym
samym czasie w Rumunii wzrosły o 75%. To może deprymować
i budzić w społeczeństwie obawy
o słuszność wybranej strategii rozwoju.
Na szczęście Polska należy do grupy krajów o dynamicznym wzroście siły nabywczej społeczeństwa.
W stosunku do najbardziej rozwiniętych krajów świata, gdzie dynamika wzrostu PPK była bliska zeru
lub nawet ujemna, udało nam się
odrobić wiele z zaległości. Oczywiście, nadal PKB na mieszkańca
liczony w parytecie siły nabywczej,
jest około dwukrotnie większy
w wiodących krajach UE (Austra,
Belgia, Niemcy, Szwecja) niż w Polsce. Ale dziesięć lat temu była to
różnica trzykrotna!
Wszystkie kraje o wyraźnie wyższej
dynamice PPK na mieszkańca należą do grupy państw przyjętych do
UE w 2004 i 2007 roku. Choć sam
fakt wejścia do Unii nie stanowił
6
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
jeszcze dostatecznego czynnika zmian, bo Węgry, Czechy a szczególnie Słowenia nie mają takiego wzrostu. Nasuwa się pytanie
o przyczynę tak dobrych wyników gospodarczych Bułgarii, Estonii,
Litwy, Polski a zwłaszcza Rumunii? Niestety, prawda po części nie
jest przyjemna. Te kraje miały zacofaną gospodarkę. Ich dynamiczny rozwój opierał się na wykorzystaniu prostych rezerw gospodarczych. Łatwo sobie wyobrazić, że pierwsza autostrada zmienia dia-
metralnie warunki komunikacji, druga je znacznie
poprawia, ale już kolejne wywierają coraz mniejszy
wpływ na sprawność połączeń drogowych.
Zachodzą obawy, że utrzymanie wysokiego tempa rozwoju kraju będzie możliwe tylko i wyłącznie
przez innowacje. Żaden chodnik, żadna kanalizacja
czy wodociąg jeszcze nic nie wymyśliły. Musimy inwestować w pomysły. Oferować lepsze produkty,
taniej wytwarzane, z dużą marżą z racji ich niepowtarzalnej jakości i rozwiązań.
Polska przewidziała olbrzymie fundusze na
wsparcie przedsiębiorstw, które chcą się zmieniać, które chcą poszukiwać. Doświadczenia wysokorozwiniętych krajów pokazały, że najlepsze
efekty dają poszukiwania na styku nauki i biznesu.
Wykorzystał to fiński Uniwersytet Aalto w Design
Factory, prezentowany w poprzednich numerach
Kwartalnika. W tym sensie, hasło współpracy nauki
z biznesem jest mylące. Nie chodzi o współpracę
w dwóch obszarach, które z natury są sobie obce. Istotą jest znalezienie wspólnego obszaru kompetencji,
w każdym jednostkowym przypadku innego i odpowiedniego. Różne spojrzenia na świat, inna wiedza
i doświadczenie - to baza do generowania nowych
pomysłów. Często brak zrozumienia i nieufność stanowią pomiędzy naukowcami i przedsiębiorcami
barierę nie do przejścia. Wielka szkoda, że tak mało
przedsiębiorców próbuje zdobyć tą “barykadę”. Nie
jest to łatwe, ale przecież wielkie idee zawsze rodzą
się w bólach tworzenia.
Collegium Mazovia ma już za sobą pierwsze doświadczenia w tworzeniu innowacji gospodarczych, w tym wspieranych ze środków unijnych.
Uczelnia stanowi lokalny ośrodek badawczy.
Jednak główną jej siłą jest know how w tworzeniu warunków współpracy nauki z biznesem.
Potrafimy rozmawiać i kreatywnie rozwiązywać
problemy. Odnosząc się do alegorii barykady potrafimy tłumaczyć z języków, którymi mówią
ludzie po obu jej stronach.
Na terenie uczelni ma swoja siedzibę Wschodnia
Izba Gospodarcza, Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości, Mazowiecka Izba Inżynierów Budownictwa, współpracujemy z Business Centre Club,
Towarzystwem Naukowym Organizacji i Kierowania
i wieloma innymi środowiskami naukowymi i biznesowymi. Naszym celem jest dynamiczny rozwój realnej współpracy z przedsiębiorstwami dla rozwoju
innowacyjnej gospodarki. Cel wydaje się skomplikowany. Jednak w praktyce współpraca nauki
z biznesem jest znacznie prostsza niż się wydaje.
Aby się o tym przekonać, trzeba spróbować. Jesteśmy otwarci.
mgr inż. arch. Mariusz Szabłowski
kanclerz Collegium Mazovia
Nowi przedsiębiorcy na Uczelni
Projektowo-wykonawcza firma „TRAKT”. Prężnie działa na rynku budowlanym. Głównym jej zadaniem
jest kompleksowa obsługa inwestycji drogowych − począwszy od badań i ekspertyz technicznych, poprzez
przygotowanie wielobranżowych dokumentacji budowlanych, na realizacji szeroko pojętych inwestycji
publicznych kończąc.
Klientom indywidualnym oferuje wykonawstwo oryginalnych projektów zaaranżowania i utwardzenia terenu oraz ogrodzeń posesji.
Kontakt:
ul. Sokołowska 161, 08-110 Siedlce, pokój A1-026, tel.: 608 402 771, e-mail: [email protected]
Agencja Brokerska, to zespół niezależnych doradców i ekspertów z całej Polski. Oferuje szeroką gamę
usług konsultingowych i doradczych, które umożliwiają skuteczną optymalizację kosztów firmowych
i osobistych. W głównej mierze skupia się na pozyskiwaniu klientów z sektora dużych, średnich i małych
przedsiębiorstw, które poszukują optymalizacji kosztów związanych ze zużyciem energii elektrycznej
i gazu ziemnego. Na rynku działa od 2011 r.
Kontakt:
ul. Sokołowska 161, 08-110 Siedlce, pokój A1-027, tel.: 798-788-798, e-mail: [email protected]
KWARTALNIK
KWARTALNIK IDEAGORA
IDEAGORA 10/2015
10/2015
7
Mama na studiach
Kobieta, będąca matką, podejmując decyzję
o rozpoczęciu studiów, zawsze staje przed dylematem – co ważniejsze: własny rozwój, czy rodzina i domowe obowiązki? Ja zaryzykowałam.
No i… zaczęła się codzienna walka z czasem.
W domu postawiłam korkową tablicę z mnóstwem kolorowych karteczek: co, gdzie, kiedy
i kto? Życie moje i moich bliskich zaczęło toczyć
się według skrupulatnie zaplanowanego schematu. Oznaczało to także weekendy spędzone
poza domem i ciągłe poczucie winy. A gdyby
istniała możliwość zabrania dziecka na uczelnię?
Współczesnym kobietom nie wystarcza już rola
etatowej matki. Chcą pracować, rozwijać swoje
8
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
umiejętności i kompetencje. Wiele instytucji zaczyna doceniać i szanować ambicje mam, organizując różne formy opieki nad dziećmi.
Moim zdaniem pomysł, aby na uczelni stworzyć
miejsce, gdzie studiujące mamy mogą pozostawić swoje dzieci pod fachową opieką – to idealne rozwiązanie. Poczucie, że dziecko jest blisko
i rozwija się edukacyjnie w kontakcie z rówieśnikami, na pewno uwolni wiele kobiet od poczucia winy, pozwalając na pełny i świadomy
rozwój.
Anita Olszewska,
studentka kierunku finanse i rachunkowość
Maluch na uczelni
Collegium Mazovia Innowacyjna Szkoła Wyższa, wychodząc naprzeciw potrzebom studiujących mam, postanowiła aktywnie włączyć się do akcji „Maluch na uczelni”, wspieranej
przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. We współpracy z firmą Zegar Słoneczny, już
od września, na terenie Uczelni zorganizowana zostanie profesjonalna opieka nad małymi
dziećmi. Katarzyna Czublun, współtwórczyni przedsięwzięcia, opowiada o nowym pomyśle.
CM: Jaką formę opieki nad dziećmi będzie oferować Collegium Mazovia?
KCZ: Z ankiety przeprowadzonej wśród studentów
i pracowników uczelni wynika, że problem ze zorganizowaniem opieki nad dziećmi istnieje nie tylko w dni
powszednie, ale również w weekendy, podczas zajęć
na studiach zaocznych. Dlatego otwieramy żłobek
w domu akademickim przy ul. Prusa 26, który będzie
pracował w dni powszednie oraz organizujemy opiekę
sprawowaną przez 4 dziennych opiekunów w soboty
i niedziele na terenie głównego gmachu uczelni przy
ul. Sokołowskiej 161. Specjalnie w tym celu wydzielone zostały 2 sale, które uczelnia obecnie remontuje. Przygotowane też będą specjalne toalety dla najmłodszych.
i edukacji dla dzieci zlokalizowane jak najbliżej miejsca zamieszkania, pracy lub nauki rodziców.
CM: Czy znana jest już nazwa placówki dla „najmłodszych studentów”?
KCZ: Żłobek nazywa się „MIŚ”. Nazwy dla miejsca opieki przy ul. Sokołowskiej jeszcze nie mamy. Może dzieci i rodzice coś nam podpowiedzą? Żłobek ruszy od
1 września, a dzienni opiekunowie od 1 października.
Serdecznie zapraszamy.
CM: Kto z tej oferty będzie mógł skorzystać?
KCZ: Zapraszamy przede wszystkim dzieci studentów,
doktorantów oraz osób zatrudnionych przez uczelnię
lub wykonujących zadania na rzecz uczelni. W przypadku niewykorzystania wszystkich miejsc przez tę
grupę, za zgodą uczelni, opieką będą mogły być objęte dzieci innych osób.
CM: Ile to będzie kosztować?
KCZ: W tej chwili nie możemy jeszcze podać dokładnej wysokości opłat za pobyt dziecka. Staramy się,
aby dzięki dotacji z programu „Maluch na uczelni”
i dofinansowaniu, o które wystąpimy do miasta, opieka była dostępna finansowo dla wszystkich zainteresowanych. Szacujemy, że średnia opłata za pobyt
dziecka w żłobku nie będzie wyższa niż 400 zł.
CM: Skąd pomysł na „Malucha na uczelni”?
KCZ: Badania socjologiczne pokazują, że niemal wszyscy młodzi ludzie chcieliby założyć rodziny i mieć co
najmniej 2 lub 3 dzieci. Jednak demografia przeczy
tym deklaracjom. Codzienne zmagania rodziców starających się pogodzić obowiązki rodzinne, szczególnie zapewnienie opieki małym dzieciom, z pracą zawodową i studiami znam z własnego życia, też jestem
mamą. Mikołaj, mój najmłodszy syn, chodzi do przedszkola przy naszej firmie. Dzięki temu mogę spokojnie
pracować. Chcielibyśmy chociaż trochę przyczynić
się do tego, aby inni rodzice też mogli być spokojni
o swoje dzieci, a one czuły się bezpiecznie podczas
zabawy w pobliżu rodziców. Dlatego od 8 lat ze środków unijnych i rządowych zakładamy miejsca opieki
Zegar Słoneczny
- firma specjalizująca się w zakładaniu różnego
rodzaju placówek edukacyjnych dla najmłodszych.
Współpracuje z instytucjami w zakresie tworzenia
i funkcjonowania przedszkoli i żłobków przyzakładowych. Zajmuje się pomocą w pozyskiwaniu i rozliczaniu
grantów dla przedszkoli i żłobków. Od wielu lat współpracuje z komisją sejmową w zakresie konsultacji
zmian w prawie oświatowym. Prowadzi szkolenia
i warsztaty, oferuje indywidualne konsultacje
dla osób prowadzących lub zamierzających rozpocząć działalność edukacyjną dla najmłodszych.
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
9
Po pierwsze nie szkodzić
Brak akceptacji grupy rówieśniczej może zabrać całą radość życia. Dyskryminowana osoba czuje się gorsza, traci poczucie własnej wartości i, nie znajdując
rozwiązania dla zaistniałej sytuacji, odcina się od zewnętrznego środowiska.
Przyczyną dyskryminacji może być stan majątkowy, wyznawana religia, odmienne poglądy czy nietypowa
fizjonomia, np. inny kolor skóry, specyficzna uroda, nadwaga, ułomność, brak włosów bądź ich nadmiar,
wzrost… Szkalująca innych osoba rzadko bierze pod uwagę fakty (nadwaga to nie tylko efekt nadmiernego jedzenia, ale również przebytych chorób czy podjętego leczenia), częściej opinie wydaje na podstawie
utartych schematów i stereotypów.
Niedawno można było obejrzeć program telewizyjny Martyny Wojciechowskiej o zabijaniu i okaleczaniu
albinosów w Afryce. W naszym społeczeństwie, nie jest może przelewana krew, ale próby eliminowania
„innych” mogą być równie groźne. Życie wrażliwych osób może stać się koszmarem w samotności. Czy
o prawdziwej wartości człowieka może stanowić jego fizyczność? Czy prawo do radości, szczęścia, uśmiechu, akceptacji ma tylko człowiek mieszczący się w określonych normach? Kto ma prawo je ustalać?
Bożena Wielgosz,
kierownik Biblioteki Collegium Mazovia
Czym jest tolerancja? Jak
należy ją rozumieć? Czy
Polacy są tolerancyjnym
narodem? Jesteśmy otwarci
na „inność”, czy nie?
Myślę, że tolerancja jest poszanowaniem wartości innych ludzi, a co za
tym idzie niezmuszaniem ich do własnego tylko dlatego, że nasza postawa
i nasze przekonania są jedyne i słuszne,
i to my mamy rację. Nawet próba ograniczania możliwości wyboru innym ludziom nie jest przejawem tolerancji. (…)
Zauważyłam, że młodzi ludzie są bardziej
otwarci na zmiany ideologiczne, kulturowe
czy społeczne. Więc miejmy nadzieję, że poziom tolerancji w naszym otoczeniu będzie
wzrastał. Czego sobie i całemu światu życzę
Alicja
Bliskie jest mi stanowisko V.E.Frankla w tej kwestii: tolerancja nie oznacza, że ktoś akceptuje
przekonania kogoś innego, ale oznacza, że darzy
go szacunkiem jako istotę ludzką, wraz z przysługującym jej prawem i wolnością wyboru własnych
przekonań i stylu życia.
Anna
Więcej na: www.ideagora.pl/Forum/Kultura
10
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
Co twoje, to i moje, co moje… nie ruszaj
Tym razem będzie o tolerancji i wolności. Jak to brzmi? Macie ochotę czytać
dalej czy raczej pojawiają się myśli, że tekst będzie ciężki i trudny? Bardzo jestem ciekawa, na ile takie fundamentalne pytania towarzyszą Wam w codziennym życiu.
Leszek Kołakowski w Mini wykładach o maxi sprawach zajmuje się jednym i drugim pojęciem. Promuje postawę tolerancji w społeczeństwie, pokazuje historyczny kontekst, natomiast przestrzega
przed tolerancją jako obojętnością. Przypomina nam, że: Potencjał nietolerancji jest w każdym z nas, bo
potrzeba narzucania innym własnego obrazu świata jest na ogół silna; chcemy, by wszyscy wierzyli
w to samo, co my, bo wtedy czujemy się duchowo bezpieczni i nie musimy rozważać własnych wiar albo
ich konfrontować z innymi. Skąd my to znamy? Warto wciąż na nowo odpowiadać sobie na pytanie,
czy umiemy dostrzegać te swoje skądinąd naturalne „ciągoty”? I jak one się mają do poczucia wolności − naszej i innych? Kołakowski uznaje wolność za fundament człowieczeństwa, przypomina też, że
to nie tylko wybieranie między gotowymi możliwościami, ale także twórczość, stwarzanie rzeczy całkiem
nowych, całkiem nieprzewidywalnych.
Jorge Bucay – psychoterapeuta Gestalt i pisarz, w Drodze do samozależności bardzo obrazowo tłumaczy swoje rozumienie wolności: (…) gdybyś mając wybór, myślał, że nie możesz robić tego, czego chcesz,
nie jesteś wolny. Oczywiście istnieją rzeczy, których nie można zrobić. Mogę wyjść nago na ulicę, mogę
też nawymyślać szefowi w banku, ale bez względu na to, jak byłbym wolny, nie uda mi się wyfrunąć przez
okno. To oznacza, że musimy zaakceptować pewne ograniczenia. Podaje też definicję tego pojęcia: Wolność polega na mojej umiejętności dokonywania wyborów w ramach tego, co rzeczywiście
jest możliwe. Kilka stron dalej dodaje niezwykle ważny element – odpowiedzialność za poczynione wybory.
Podobnie rozumiem codzienne doświadczanie wolności: widzę jakieś możliwości,
wybieram którąś z nich (albo – podążając za
wskazówką Kołakowskiego – tworzę nową),
przyjmując jednocześnie odpowiedzialność
za dokonany wybór. Takie podejście można
traktować jako papierek lakmusowy dla naszej
psychicznej dojrzałości – czy, mówiąc „tak” lub
„nie”, czujemy, że podejmujemy autonomiczną decyzję? Czy przyjmujemy, że każde nasze
„tak” i każde „nie” wiąże się z konkretnymi konsekwencjami? Czy raczej mamy zwyczaj zrzucania
odpowiedzialności na okoliczności, społeczeństwo, świat? Wtedy sami siebie pozbawiamy poczucia wolności i wpływu na swoje życie. Drogim Czytelniczkom i Czytelniczkom przed wakacjami, życzę oceanu tolerancji i morza wolności!
Beata Kupiec
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
11
Początki sportu w Siedlcach
Czy wiedzieliście, że historia wielu dyscyplin w Siedlcach zaczęła się w gimnazjach
im. Prusa i Żółkiewskiego? Młodzież garnęła się wówczas do sportu, a reprezentacje
obu szkół toczyły zacięte boje w wielu odmianach aktywności ruchowej.
Przygoda z siedlecką piłką nożną zaczęła się dosyć wcześnie,
bo już na początku lat 20-tych ubiegłego stulecia. Drużyna
22 Pułku Piechoty uczestniczyła od 1922 roku w rozgrywkach
Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Warszawie. Fenomen tej
dyscypliny był znany w całym kraju. Z czasem społeczność siedlecka zaczęła się interesować również innymi sportami.
Pierwsze informacje na temat wydarzeń sportowych, niezwiązanych z piłką nożną, pochodzą z końca lat 20-tych. W czerwcu
1929 roku mieszkańcy Siedlec byli świadkami ćwiczeń obronnych, podczas których żołnierze wspomnianego już 22 Pułku
w pełnym wyposażeniu wykonywali manewry pod ogniem
artylerii bliskiej oraz osłoną dymów bojowych. Pokaz odbył się
w Mordach w obecności ponad 1000 widzów. Dziś możemy się
spierać, czy takie widowisko można nazwać imprezą sportową.
Jeśli tak, to formułą przypomina dzisiejsze – tak popularne –
sporty ekstremalne.
W tamtych czasach inicjatorami wielu wydarzeń sportowych
była młodzież, która coraz częściej i tłumniej garnęła się do
uprawiania aktywności ruchowej oraz współzawodnictwa. Popularność zdobywał tenis stołowy, który początkowo traktowany był jako element treningu zimowego piłkarzy nożnych.
W kwietniu 1929 roku uczniowie z gimnazjów im. Prusa i Żółkiewskiego zmierzyli się w rozgrywkach popularnego ping-ponga o tzw. nagrodę wędrowną (obecne tłumaczenie – puchar przechodni), którym była statuetka z zegarem. Nagroda
trafiła do gimnazjum im. Żółkiewskiego. Ciekawostką jest fakt,
że w rozgrywkach miały wziąć udział uczennice żeńskiego gimnazjum im. Królowej Jadwigi, ale z nieznanych powodów nie
stawiły się na turnieju.
Kilka dni później odbył się wielki rewanż, jednak tym razem
w piłce ręcznej. Dyscyplina – której potoczna nazwa „szczypiorniak” pochodzi od miejscowości Szczypiorno (dzisiejszej dzielnicy Kalisza), gdzie w czasie I wojny światowej oficerowie I i III
brygady Legionów Polskich uprawiali ją w wersji niemieckiej
(11-osobowej) – zyskiwała coraz szersze kręgi zwolenników.
Mecz odbył się przy ul. Wojska Polskiego. Pogoda nie dopisała, większość mieszkańców Siedlec wolała zapewne pozostać
w domach, dlatego zmaganiom uczniów przypatrywała się
garstka widzów. Po raz kolejny zwyciężyła reprezentacja ze
szkoły im. Żółkiewskiego, która dominowała nad rywalami – zarówno techniką, jak i taktyką. Wygrana w rozmiarach 11:3 była
w pełni zasłużona.
W tym samym roku odwołano cyklicznie organizowane międzyszkolne zawody lekkoatletyczne, które miały być punktem
kulminacyjnym sportowego święta szkół średnich w mieście.
Decyzję zerwania z wieloletnią tradycją tłumaczono tym, że
organizator zawodów nie jest w stanie utrzymać porządku
wśród licznie zgromadzonej, przyglądającej się zmaganiom
kolegów młodzieży. Ich rzekoma niesubordynacja utrudniała
przeprowadzenie rywalizacji, a ponadto stwarzała zagrożenia
wypadków. Odbyły się niemal wszystkie zaplanowane konkurencje. Nie zabrakło pokazu gimnastyki metodycznej w wykonaniu chłopców i pokazu gimnastyki rytmicznej w wykonaniu
dziewcząt. Publiczność oglądała również takie gry zespołowe,
12
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
jak siatkówka czy piłka nożna, a także premierowe zawody
w strzelaniu z broni małokalibrowej. Nie zabrakło też zapomnianej obecnie gry – hazeny, która zbliżona była zasadami
do dzisiejszej piłki ręcznej. Co ciekawe, odwołano jedynie zmagania młodych lekkoatletów. Święto rozpoczęło się mszą w katedrze i uroczystym przemarszem na stadion, gdzie odbyła się
defilada. Największym zainteresowaniem cieszyły się zawody
w strzelaniu; rywalizowano na różnych dystansach z użyciem
Kilka lat później Siedlce stały się areną zmagań międzynarodowych. W 1932 roku piłkarska reprezentacja 22 Pułku Piechoty
zmierzyła się z austriackim zespołem Rapidu Wiedeń. Przed meczem dwuminutową ciszą uczczona została śmierć protektora
siedleckiej drużyny, zmarłego niedawno płk. Hozera. Spotkanie
zakończyło się pewnym zwycięstwem bardziej doświadczonej
ekipy gości w stosunku 6:1. Śmierć płk. Hozera była początkiem
końca zespołu, który z trudem utrzymał się w lidze do końca
sezonu w 1933 roku. W następnym został jednak wycofany
z rozgrywek z powodu nierozliczenia składek finansowych na
rzecz ligi. Problemem była również organizacja meczów, co wynikało z faktu, że w Siedlcach brakowało sędziów piłkarskich.
Przez ponad 10 lat mieszkańcy Siedlec bardzo zżyli się ze swoją
drużyną, więc decyzję o jej rozwiązaniu przyjęli ze smutkiem.
Na każdym meczu utrzymywała się całkiem spora, jak na miasto bez tradycji sportowych, frekwencja na poziomie około 2–3
tysięcy kibiców.
Michał Hasik
dziennikarz portalu SportowaHistoria.PL
Zdjęcie dzięki uprzejmości Narodowego Archiwum Cyfrowego
broni długiej i małokalibrowej. Z broni długiej strzelano ze 100
metrów do tarczy o średnicy 80 cm. Spośród 42 startujących
zawodników najlepsi okazali się Władysław Wakuła z Chodowa
oraz Stefan Stefanoff z gimnazjum im. Żółkiewskiego. Na dwa
razy dłuższym dystansie najlepiej radził sobie Julian Koć, reprezentujący OSP Przywory, zaś z 300 metrów najcelniej strzelali
Jan Dziewulski z powiatu radzyńskiego oraz Kazimierz Zawistowski z gimnazjum im. Żółkiewskiego, którego uczniowie
przejawiali wyjątkowe predyspozycje do uprawnia dyscyplin
strzeleckich. Panowie, poza nagrodą przechodnią Obwodowej
Komendy P.W. 22 p.p., otrzymali karabinki typu flower, medale
i dyplomy. Panie zaś, rywalizujące wyłącznie w kategorii małokalibrowej, otrzymały karabinki flower.
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
13
Sylwetki absolwentów
W ramach własnej działalności gospodarczej prowadzi badania termowizyjne dla budownictwa
i branż pokrewnych. Pracował między innymi nad budynkiem znajdującym się na terenie Ambasady RP
w Moskwie. Z Kamilem Mokickim, absolwentem Collegium Mazovia, rozmawia Agnieszka Przesmycka,
animatorka aktywności absolwentów.
Kamilu, jak potoczyły się Twoje losy zawodowe po ukończeniu
uczelni?
Już w trackie studiów prowadziłem własną działalność gospodarczą, świadczyłem usługi remontowo-budowlane. Do tego doszła
praca handlowca w branży materiałów budowlanych. Na trzecim roku zainteresowałem się wykorzystaniem termografii w budownictwie. Mój promotor, prof. Jan Konieczny, podzielił mój
entuzjazm odnośnie do wybranego zagadnienia i pomógł napi-
Te zagadnienia są bardzo ważne, jednak należy pamiętać, że budownictwo to nie tylko wznoszenie nowych konstrukcji, ale także rozwiązywanie problemów z istniejącymi. Mogę podać przykładową sytuację – młody inżynier dostaje pierwszą pracę i prowadzą go na obiekt,
gdzie widzi dziwne rysy na balkonach oraz zawilgocone i zagrzybione
mury kondygnacji podziemnych. Inżynier powinien potrafić ocenić czy
konstrukcja balkonów kwalifikuje się do wzmocnienia, czy może wspomniane rysy to niegroźne zmiany, np. „skurczowe”. Powinien również
zaproponować sensowne rozwiązanie tych problemów, adekwatne do
stosowanych współcześnie technologii.
Natomiast, jeżeli chodzi o zmiany w moim postępowaniu, bogatszy
o dzisiejsze doświadczenia, jako swoją pierwszą uczelnię wybrałbym
Collegium Mazovia. Podczas studiów, możliwie jak najwcześniej, starałbym się poszerzać wiedzę o wspomniane praktyczne umiejętności
i ukierunkować się na najbardziej interesujący mnie dział budownictwa. Współczesny rynek pracy jest okrutny. Trzeba być specjalistą i to
najlepszym w swoim fachu.
Jakiego wykładowcę wspominasz najlepiej?
Oczywiście Profesora Jana Koniecznego. Dzięki niemu zdobyłem wiedzę i mogłem rozwijać się w dziedzinie, która mnie interesowała. Poza
tym, cały czas miałem – i nadal mam – jego merytoryczne wsparcie.
Jestem mu za to wdzięczny. Drugą osobą, którą miło wspominam jest
dr Andrzej Raczkowski, recenzent mojej pracy. Człowiek o ogromnej
wiedzy, zawsze gotowy do pomocy i służący fachową radą. Ostatnio
uczestniczyłem w szkoleniu, które prowadził. Z sentymentem wspominam też dr. Zygmunta Michnowskiego, jego praktyczne podejście do
zajęć i prosty, ale konkretny język przekazu.
sać pracę inżynierską na ten temat. Po obronie, wprowadziłem
do oferty swojej firmy badania termowizyjne dla budownictwa
i branż pokrewnych – ciepłownictwo, instalacje sanitarne i elektryczne. Zaowocowało to licznymi zleceniami. Między innymi prowadziłem badanie budynku na terenie Ambasady RP
w Moskwie. Występowałem też w roli biegłego ds. badań termowizyjnych na zlecenie sądu.
Jestem w stałym kontakcie z Profesorem Koniecznym, który interesuje się
wykorzystaniem urządzeń UAV (dronów) w pracach pomiarowych. Przymierzamy się do komercyjnego wykorzystania wspólnych zainteresowań
i przeprowadzenia testowych pomiarów termowizyjnych z wykorzystaniem urządzeń latających. Takie rozwiązania są pomocne przy badaniu wysokich budynków, linii energetycznych, czy lokalizacji przebiegu sieci ciepłowniczych w gruncie. Nawiązałem kontakt z jedną
z warszawskich firm, posiadających urządzenia UAV. Jeżeli testy dojdą
do skutku i wypadną pomyślnie, wyjdziemy na rynek z ofertą termografii lotniczej.
Gdybyś jeszcze raz miał wrócić na studia, co byś zmienił?
Ale w swoim postępowaniu, czy w samych studiach? A tak poważnie
– jako czynny zawodowo absolwent budownictwa mogę powiedzieć,
że w toku studiów przydałoby się więcej zajęć praktycznych. Pokazujących współczesne technologie wykorzystywane w budownictwie oraz
techniki ich stosowania. Większy nacisk położyłbym również na kształtowanie umiejętności prawidłowej identyfikacji problemów budowlanych, takich jak wady wykonawcze czy projektowe. Program studiów
na uczelniach technicznych w Polsce skupia się głównie na sprawach
mniej lub bardziej związanych z pracą samej konstrukcji – fizyka, mechanika, statyka itp. Przed podjęciem studiów w Collegium Mazovia
studiowałem na innej uczelni i tam również zauważyłem taki schemat.
14
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
Zaangażowałeś się w tworzenie Klubu Absolwenta. Dlaczego?
Chcę maksymalnie przedłużyć ten miły okres w moim życiu, jakim
jest obecność na CM. Chciałbym również w jakimś stopniu przyczynić się do rozwoju uczelni, która mnie tak pozytywnie zaskoczyła.
Jak już wspomniałem, Collegium Mazovia nie jest moim pierwszym wyborem. Sprawy osobiste wymusiły na mnie przerwanie
pierwszych studiów na III roku. Wcześniej studiowałem na uczelni
publicznej, najpierw w trybie stacjonarnym, później niestacjonarnym. Mam więc porównanie. Na CM zaskoczyła mnie pozytywna
atmosfera, łatwość załatwienia wszelkich spraw formalnych, minimum „papierologii”. Poza tym uczelnia jest pełna wspaniałych
i wartościowych ludzi. Wykładowcy wyróżniają się indywidualnym podejściem do studenta. Zawarłem tutaj wiele nowych znajomości. Teraz
chciałbym popchnąć do przodu sprawy dotyczące tworzenia Klubu
Absolwenta.
W jaki sposób, z Twojego punktu widzenia, uczelnia powinna dbać
o utrzymywanie trwałej więzi z absolwentami?
Podobają mi się szkolenia organizowane w ramach projektu ideAGORA.
Uczestniczyłem już w kilku. Szczególnie zainteresowały mnie tematy:
Poznaj swoje mocne strony oraz Racjonalne gospodarowanie energią cieplną w budynkach mieszkalnych. Myślę, że jest to dobra droga do utrzymywania stałych relacji z absolwentami. Poprawić należałoby system informowania absolwentów o nowych wydarzeniach. Obecnie informacje
pojawiają się wyłącznie na portalu ideAGORA, czasem w wirtualnym
dziekanacie. Koniecznie trzeba do tego dołączyć kontakt telefoniczny
i sms-owy. Zapraszając na szkolenia, warto podkreślać ich formę – nie
są to przecież nudne monologi prowadzącego, lecz ciekawe panele
dyskusyjne… jest nawet jedzenie i coś do picia, panuje luźna atmosfera
i zawsze jest wesoło.
Zwiększyć też trzeba liczbę spotkań towarzysko-rozrywkowych. Aby
wystartować z działalnością Klubu Absolwenta nie musimy czekać na
zakończenie pełnego remontu pomieszczenia. Ostatnio rzuciłem hasło,
aby wykorzystać dobrą pogodę, i już teraz, w gronie zainteresowanych,
spotkać się np. przy ognisku. Mam nadzieję, że absolwenci „podchwycą” temat.
Bez nudy...
Dokąd na wakacje?
Czy myśleliście o spakowaniu plecaka i ruszeniu w świat z biletem
w jedną stronę? Jeśli tak, to ten artykuł jest dla Was.
Ileż to razy podziwiamy innych za odwagę, zazdrościmy im i dziwimy się skąd biorą pieniądze na dalekie podróże. A jak się okazuje,
wcale nie potrzeba tak wiele, by spełnić swoje marzenie. Gdzie zatem pojechać, bez konieczności „napadania na bank”? Do Azji Południowo-Wschodniej! Najtańsze loty zabiorą nas do Tajlandii, skąd
dalej możemy przemieszczać się lądem – autobusami, pociągami,
motorami, rowerami, a także autostopem.
Wielu z nas Tajlandia kojarzy się wyłącznie z plażami pełnymi turystów, wysyłanych tu przez biura podróży. Nic jednak bardziej
mylnego. Znajdziemy tu przepiękne wyspy z czystymi plażami,
jak choćby Ko Phayam, gdzie poruszać się można tylko na motorze albo na rowerze, gdzie za domek na, niemal bezludnej, plaży
zapłacimy zaledwie 15 zł. Wystarczy przejść parę kroków dalej,
a znajdziemy się w prawdziwej dżungli, oszołomieni śpiewem niezliczonej ilości gatunków ptaków. Tajlandia oferuje również wspaniałe parki narodowe, gdzie (poza niezwykłymi odgłosami dżungli)
w dzień zaskoczyć nas mogą jelonki, spacerujące po kempingu
i zaglądające do naszego namiotu, a nocą – przemykające w pobliżu jeżozwierze. Możemy tu też natrafić na dzikie słonie, ale takiego
spotkania lepiej unikać.
Sąsiadująca z Tajlandią Kambodża to przede wszystkim archeologiczny raj; kraina niezwykłych świątyń z czasów khmerskich,
ze słynną hinduską świątynią Angkor Wat na czele. To najtańszy kraj w tej części Azji. Nocleg w hotelu kosztuje od 1 dol.
w górę, a dzienne wyżywienie dla niezbyt wymagających to wydatek rzędu około 10 zł. Najbardziej ekonomicznym środkiem transportu jest pociąg – za przejechanie kilkuset kilometrów zapłacimy
ledwo kilkanaście zł.
Przez Laos, Kambodżę i Wietnam przepływa jedna z najdłuższych
rzek świata – Mekong. W całym jej dorzeczu możemy podziwiać
niezliczoną ilość wodospadów i kaskad. Ale Mekong to także życiodajne źródło dla mieszkańców. Aby z bliska przyjrzeć się ich co-
dziennym zajęciom, najlepiej wsiąść do łodzi i udać się do licznych
tutaj pływających wiosek oraz zamieszkać w jednej z nich na parę
dni.
Azja Południowo-Wschodnia zasiedlona jest przez setki grup etnicznych, a przedstawiciele niektórych z nich nadal noszą swoje
dawne stroje. Ludzie z plemienia Karen kultywują tradycje chrześcijańskie i zamieszkują głównie górskie tereny Tajlandii. Plemię
Akha wyróżnia się przede wszystkim ozdobnymi nakryciami głowy;
można ich spotkać w Tajlandii i Laosie. W Birmie (Mjanma) ubiorem
najbardziej wyróżniają się ludzie z plemion Chin (czyt. czin) oraz
Shan (czyt. szan). Poza tym większość mieszkańców tego kraju
ubiera się w tradycyjne stroje. Tutaj na szczęście jeansy i chińskie
t-shirty nie wyparły jeszcze charakterystycznego longyi, czyli męskiej spódnicy. Dodatkowo Birmańczycy do dzisiaj malują twarze,
a często również całe ręce specjalną żółtawą miksturą, która chroni
przed komarami i słońcem, a wzory wymalowane na policzkach
mają dodawać uroku.
Jest to kraj najmniej „skażony” turystyką, więc im szybciej tu dotrzemy, tym więcej doświadczymy bezinteresownej gościnności
i otwartości mieszkańców.
W Wietnamie mniejszości etniczne stanowią około 14 proc. populacji. Grzechem byłoby nie pojechać do miejscowości Sapa,
której okolice zamieszkują niezwykle otwarci i gościnni ludzie
z plemion Czarnych Hmongów oraz Czerwonych Dao – najliczniejszych w tym kraju. Trekking w górach między wioskami to także
raj dla spragnionych wspaniałych krajobrazów górskich. Ogromne
obszary pokryte są tarasami pól ryżowych, które w sezonie niemal
rażą oczy jaskrawością zielonych źdźbeł.
Rozmarzyliście się? No to pora zejść na ziemię. Pakujemy plecaki
i ruszamy! „Teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu… ”.
Monika Bielecka,
założycielka profilu www.facebook.com/noiwdroge
KWARTALNIK IDEAGORA 10/2015
15

Podobne dokumenty

kwartalnik ideagora 06/2014

kwartalnik ideagora 06/2014 koordynator ds. współpracy międzynarodowej

Bardziej szczegółowo