pierwsze udane ślizgi to niezapo mniane uczucie

Transkrypt

pierwsze udane ślizgi to niezapo mniane uczucie
| 20 | kite |www.h2o-magazyn.pl
M
oją przygodę z kitesurfingiem rozpoczęłam na obozie
Liquid Camp w Water Sport Center, na półwyspie Hel.
Od pierwszych minut pobytu w bazie czułam przyjazną atmosferę w połączeniu z chilloutowym klimatem. Już od chwili przyjazdu kadra zaczęła wypełniać
nam czas różnymi zajęciami. Nie było wiatru, więc na
pierwszy ogień poszła zabawa na bananie ciągniętym
przez motorówkę. Po kilku przejazdach i kilkunastu
zaliczonych wywrotkach pojawiło się kilka bananów
więcej, tym razem na twarzach uczestników zabawy.
Mijały dni, a wiatru ciągle nie było. Instruktorzy
zapełniali nam czas różnymi formami wypoczynku.
Pływaliśmy na wake’u, ślizgaliśmy się na skimboardzie i graliśmy w siatkówkę na plaży. Oglądaliśmy też
filmy instruktażowe i starty z zawodów kiteboardowych. Po zapoznaniu się z latawcem treningowym
PIERWSZE
UDANE
ŚLIZGI TO
NIEZAPO
MNIANE
UCZUCIE
LIQUID
przyszedł czas na oswojenie się z kiteroomingiem
i z sesjami na batucie. Zostały zorganizowane także
warsztaty taneczne breakdance, które poprowadził
BBoy Zajcew z RockaFellaz. Męska cześć obozu mogła poćwiczyć ciosy i uniki pod okiem Alberta Mioduszewskiego, trenera boksu.
Po opanowaniu teorii pływania na kajcie w końcu doczekaliśmy się pierwszych podmuchów wiatru
i mogliśmy wykorzystać naszą wiedzę w praktyce
– tak przynajmniej nam się wydawało. Początki były
trudne, ale nikt nie narzekał. Po spędzeniu 3 godzin
na wodzie, ćwiczeniu body dragów, nadszedł czas na
pierwsze podejście do startów z deską. Niektórym
szło dobrze, innym jeszcze lepiej. Dzięki doświadczeniu i profesjonalizmowi instruktorów pierwsze
kroki w pływaniu na kajcie były bardzo przyjemne.
Żaden uczestnik Liquid Campu nie miał wątpliwości, że pierwsze udane ślizgi to niezapomniane
uczucie. Każdego kolejnego wietrznego dnia migiem
pompowaliśmy latawce, by móc w pełni wykorzystać sprzyjające warunki pogodowe.
Kiedy opanowaliśmy wstawanie na desce,
instruktorzy postawili nam poprzeczkę trochę wyżej.
Po dokładnym omówieniu ćwiczeń zaczęliśmy halsować, robić zwroty, a niektórzy próbowali swoich sił w
skokach. Otwartość i dobre podejście instruktorów
do naszej ekipy sprawiły, że każde wyjście na wodę
sprawiało nam przyjemność i nie było miejsca na
żaden niepotrzebny stres.
Obóz, na którym miałam być dwa tygodnie, przeciągnął się do miesięcznego pobytu w WSC. To i tak za
krótko! ❚❚❚❚❚
Tekst: Katarzyna Budzyńska, foto: WSC team
www.h2o-magazyn.pl
CAMP
| kite | 21 |