Czy w czasie kryzysu dobrym rozwiązaniem jest obniżenie pensji

Transkrypt

Czy w czasie kryzysu dobrym rozwiązaniem jest obniżenie pensji
opinie
jestem przeciw
Skorumpowani, nieudolni, leniwi urzędnicy
GrzegorzPiątek,
architekt,zajmujesiękrytyką
architektoniczno-urbanistyczną,
zasiadaw zarządziefundacji
CentrumArchitektury
W Warszawie runęły XIX-wieczne koszary.
W Białymstoku znikają całe kwartały charakterystycznych drewniaków. W Zakopanem góralskie
chaty oblepia się dobudówkami na kwatery. Włodarze milczą, a wydziały architektury i konserwatorzy rozkładają ręce. To nieudolność czy zła wola?
Tu spotyka się parę zagadnień, ale rzeczywiście często w grę wchodzi wola polityczna lub jej brak. Są co
prawda bowiem instrumenty prawne, takie jak rejestr zabytków, ale wiele zależy od interpretacji przepisów i od woli korzystania z tych instrumentów.
Można z nich nie korzystać i czekać, aż budynek zdegraduje się do tego stopnia, że będzie można wystąpić o wykreślenie go z rejestru. Można szukać pretekstów do odmowy wpisu. Mimo że władze lokalne są
zobowiązane do ochrony, to potrafią znaleźć mnóstwo powodów, żeby zabytku za taki nie uznać.
Nie chcę wyjść na oszołoma, ale węszę szemrane interesy.
Nie dopatrywałbym się wszędzie korupcji. Uważam
natomiast, że w polskich miastach pokutuje schemat, który przez 20 lat transformacji utrwalił się jako prawda objawiona: nie wolno robić nic, co mogłoby odstraszyć inwestorów. W związku z tym pozwala im się na wszystko, wychodząc z założenia, że ka-
sonda forum
pitał jest latający i łatwo ucieka z miejsc, gdzie utrudnia się mu życie. Mało kto zauważa, że nie jesteśmy
już na tym etapie rozwoju, kiedy trzeba pozwalać na
każdy rodzaj eksploatacji.
Myślę też, że obojętny stosunek wobec zabytków
dziedzictwa bierze się często również z poczucia niższości. Kiedy przymierzano się do wyburzenia dworca w Katowicach, mówiono, że nie powinien trafić do
rejestru zabytków, bo Katowice potrzebują napływu
kapitału – i jeden z najciekawszych przykładów architektury lat 60. runął. A przecież to jedno z najsilniejszych gospodarczo miast w Polsce, które potrzebuje raczej nowego ducha niż nowych pieniędzy.
Katowice mogłyby sobie pozwolić na dbałość
o dziedzictwo, ale w wielu miastach trzeba dosypać
nauczycielom, wiadukt się wali, wpływy maleją, a inwestor wykłada żywy pieniądz. Nie czas żałować róż,
gdy lasy płoną.
Ale inwestorzy wcale nie przystawiają od razu pistoletu do głowy! Administracja nie powinna wyprzedzać ich życzeń. Za parę lat władze wielu miast
mogą się obudzić z ręką w nocniku. Odkryją, że próbując nie przeszkadzać inwestorom, pozbawili się
dużej części dziedzictwa. A ono też tworzy otoczenie
dla biznesu. Miasta z charakterem są lepsze do inwestowania, bo są jakieś, coś je wyróżnia.
A co tłumaczy chaos estetyczny? Góralszczyzna
w Mikołajkach, zameczki w Karpaczu, bauhaus
wciśnięty obok dworku, pseudostarówki z kostką
bauma... Ktoś w urzędzie na to się zgadza. Nie ma
gustu czy nie chce wkurzać mieszkańców?
Raczej myśli o dochodach, dlatego nie korzysta
z narzędzi, które ma. Wspomniał pan o Zakopanem,
ale to problem wszystkich miejscowości wypoczynkowych. Samorządy wychodzą z założenia, że trzeba
zrobić wszystko, żeby mieszkańcy przez trzy miesiące zarobili na pozostałe dziewięć. Dlatego choćby
zgadzają się na zabudowę wybrzeża Bałtyku, przez
co kolejne pokolenie turystów straci główny powód,
żeby przyjeżdżać nad morze. Do tego dochodzą lokalne układy. Władze nie patrzą na ręce inwestorowi,
bo jest nim kuzyn, przyjaciel, kolega kolegi. A czasem chodzi po prostu o zapatrzenie na obce, więc
lepsze wzorce. Burmistrzowie i radni podglądają
miasta partnerskie albo nie bacząc na lokalne warunki, próbują aplikować rozwiązania podejrzane w metropoliach. Tak bywa z modnymi rewitalizacjami – rewitalizacja kwartału kamienic sprowadza się do wysiedlenia dotychczasowych mieszkańców, remontu
i sprzedaży na wolnym rynku.
Tak czy owak na razie lokalne władze nie zostaną
rozliczone, bo ludzie są zadowoleni.
A co z planami? To temat stary jak polska samorządność. Są takie gminy i miasta, gdzie mija
czwarta kadencja, a planu nie ma. Wuzetka jest
fajna, bo nie odstrasza dewelopera.
Uogólnia pan. To nie jest tak, że każdy urzędnik jest
zaprzyjaźniony z biznesem. Jeden jest skorumpowany, drugi nieudolny, trzeci nie zna przepisów, a radom miast po prostu się nie spieszy. Mimo to zgodzę
się, że ułatwianie życia inwestorom to częsty motyw.
Samorządowcy powinni zrozumieć, że plan miejscowy nie jest przeszkodą dla inwestorów. Przeciwnie
– deweloperzy lubią jasne zasady. Chcą wiedzieć, co,
gdzie i jak mogą postawić, zamiast użerać się dwa lata, dreptać od drzwi do drzwi i czytać w myślach
urzędnika, zabiegając o wuzetkę.
Czy w czasie kryzysu dobrym rozwiązaniem jest obniżenie pensji samorządowców?
JózefWilkosz,
wójtgminyDoruchów
raczej tak
Pełnię funkcję wójta już szóstą kadencję i nikt nie zwrócił mi w tym czasie uwagi na to, że moje wynagrodzenie jest zbyt wysokie. Prezydenci, burmistrzowie i wójtowie nie ustalają sobie sami wysokości
pensji, tylko wyznacza ją rada miasta lub gminy.
W dobie kryzysu wydaje się niezłym pomysłem
to, by samorządowcy, którzy zarabiają ponad
stan, zmniejszyli swoje pensje, ale podkreślam:
zależy to od tego, kto ile zarabia, ponieważ pensja pensji nie jest równa.
Gdyby ktoś zarzucił mi, że zarabiam zbyt dużo,
to rozważyłbym zmniejszenie wynagrodzenia,
zwłaszcza w czasie kryzysu. Najlepszym jednak
wyjściem wydaje mi się to, by ustawodawca ustalał stawki odnośnie wynagrodzenia, wtedy żaden
samorządowiec nie mógłby wywindować swojej
pensji do górnych granic i zarabiać nieadekwatnej pensji do wykonywanych obowiązków.
12 forum samorządowe grudzień 2011
HannaPionk,
zastępcaburmistrzagminyKartuzy
JanuszZieliński,
ekspertBCCds.ekonomicznych
raczej nie
Przerosty zatrudnienia w administracji, w tym samorządowej, są faktem wpływającym niekorzystnie na stan
budżetów jednostek tego sektora. Według danych
na koniec 2010 roku w administracji samorządowej
wszystkich szczebli pracowało ponad 250 tys.
osób. Wobec skrajnie trudnej sytuacji finansów
państwa oszczędności trzeba szukać również
w gminnych budżetach. Zamierzony efekt będzie
można osiągnąć poprzez redukcję zatrudnienia
i/lub obniżenie wynagrodzeń.
Osobiście jestem zwolennikiem pierwszego z tych
rozwiązań, z jednoczesnym zamrożeniem wynagrodzeń na dotychczasowym poziomie. Za taką opcją
przemawia fakt, że mniejsza liczba zatrudnionych
będzie musiała wykonać te same lub nawet zwiększone zadania. Niezmienione wynagrodzenie trzeba widzieć w tej konkretnej sytuacji jako element
motywujący do bardziej efektywnej pracy.
tak
Kryzys generuje dla całego społeczeństwa
podniesienie kosztów życia. Jeżeli obniżenie zarobków kadry zarządzającej wśród samorządowców miałoby wpłynąć w jakikolwiek widocznym stopniu na złagodzenie skutków kryzysu, to można by rozważyć i taką możliwość. Jednak moim zdaniem wcześniej powinny zostać
przeprowadzone badania, czy potrzeba sięgnąć
po takie rozwiązanie. Należy się zastanowić, jakich pieniędzy oczekujemy z realizacji takiego
przedsięwzięcia. Uważam bowiem, że problemem
w Polsce nie są za wysokie zarobki, lecz za niskie.
Jako zastępca burmistrza zajmuję się sprawami
oświaty i pomocą społeczną. Zbyt często spotykam się z przypadkami, kiedy pensja ledwo starcza na zapewnienie minimalnych warunków do
życia. Niskie zarobki nie sprzyjają społeczeństwu, a tym bardziej gospodarce. Mniej zarabiamy, mniej wydajemy itd.

Podobne dokumenty