file
Transkrypt
file
Polska Gazeta Krakowska Piątek, 9 maja 2014 //11 www.gk.pl każdy dzień życia Okiem Jerzego Stuhra Odpoczynek wojownika em lat temu miał wypadek. W szpitalu nie dopilnowali jego leczenia. Teraz nie nie i rentę. I w domu – o to, by móc z nim porozmawiać – pisze Marta Paluch Tragiczny wypadek Tegoferalnegodniaw2007 r.zespół Adriana jechał z koncertu zRosjinakolejny,naBiałoruś.Ich bus zderzył się z ciężarówką z drewnem. Jeden z bali wpadł do środka. Perkusista Witek zmarł, Adrian miał opuchnięty mózg, połamany nos. Ale był przytomny, chodził i mówił. W listopadzie 2007 r. w szpitaluuniwersyteckimwKrakowie operowali go najlepsi chirurdzy, zabieg się udał. Jednak, 36 godzin po operacji, Adrian zaczął się dusić – zatkała się rurka, przez którą oddychał. Nikt mu niepomógłnaczas,mózgzadługo był niedotleniony. – Adrian bał się tej operacji. Zawszebałsięszpitali.Takjakby miał przeczucie – mówi Marcin Leszczyński, przyjaciel Covana. Na wieść o udanej operacji szykował mu imprezę. – Myślałem, że już po strachu... – wspomina. Kiedy potem zobaczył przyjaciela skulonego na łóżku, bez reakcji, był w szoku. W domu Kowanków o tych zdarzeniach się nie mówi. – Każdy by zaraz uciekł do swojego kąta – mówi pan Le- Niechwykręcinumer A pan Leszek staje na głowie, by syn miał lepiej. Ćwiczenia, bioenergoterapeuci,pielęgniarki,logopeda… Przez 7 lat 30 osób. Koszty:20tys.złmiesięcznie.Żebytoopłacić,harujejakwół.Sąd, gdzie wniósł pozew cywilny o odszkodowanie dla Adriana, na razie zdecydował, że szpital uniwersyteckiwypłacimu5tys. złrentycomiesiąc.Sędziauznał, że dowody na zaniedbania szpitala są na tyle mocne, że można ją przyznać przed wyrokiem. A szykują się kolejne koszty. – Chcę zainstalować rodzaj windy na schodach. Ciężko nam wnosić syna, a młodsi nie będziemy. Ale to kolejne 30 tys. zł – wylicza ojciec Adriana. Ma śniadą twarz, bardzo podobną do twarzy syna sprzed wypadku. Tylko włosy krótkie, i prawie zupełnie już siwe. Charakter też mieli podobny, silny. TenupórpomagapanuLeszkowi.Corokuorganizujespotkanie dla przyjaciół Adriana. A oni pomagają jak mogą. Zorganizowalim.in.trasękoncertowąwramach akcji „wake up Covan” (grało 30 zespołów), ze świata spływają maile, drobne datki , zagraniczne zespoły organizowały dla niego koncerty. RodziceAdrianarzadkosąsami. To ich podnosi na duchu. – Wpadamy tam kilka razy w miesiącu, jak kto może. Kilka osóbprzeszłokrótkikursrehabilitanta. Czasem też robimy zrzutęnajakieśurządzenie,które pomoże Adrianowi. Rodzą namsiędzieciidołączajądogrupy, Adrian w tym stale uczestniczy – mówi Marcin Leszczyński. Jest przekonany, że Covan ich jeszcze zaskoczy. – Zawsze to robił, w końcu to artysta.Byłbymzdumiony,gdyby i teraz nie wykręcił jakiegoś numeru – wyrokuje. Pan Leszek ma tylko jedno marzenie: – Żeby podniósł rękę. I coś do mnie powiedział. Naprzykład,czyjestmudobrze, czy źle... a Można pomóć Adrianowi wpłacając pieniądze na Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, koniecznie z dopiskiem „Adrian Kowanek” na konto BZ WBK 65 1090 1665 0000 0001 0373 7343 P b Adrian Kowanek przed wypadkiem rzecież niedawno wypoczywałem! W czasie świąt. Zawsze dbam o luksus tych kilku dni wyciszenia się, kontemplacji. Bo te święta są prawdziwym misterium. Przypuszczam, że nawet dla człowieka niewierzącego muszą być podniosłe, jeśli uświadomi sobie, że był w historii ludzkości ktoś, kto dla idei oddał życie. Ta kontemplacja jest mi coraz bardziej potrzebna, bo daje mi spokój. Po prostu spokój. A w tym roku zbiegło się z tymi dniami akurat to, że zakończyłem ważne prace: skończył się film, skończyło się moje jurorowanie w gdyńskim konkursie na dramat i skończyła się sekcja ekspercka w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. A taka chwila spływa z człowieka spokojem, bo wiadomo, że decyzje zostały podjęte, już nic nie da się zmienić, wierzysz, że dobrze zadecydowałeś, masz spokój. Nadchodzi wyciszenie. To był mój przypadek. Wreszcie w święta mogłem też zająć się czym innym. Jakaś domowa praca, jakaś gazeta, jakiś film… Powoli muszę się przygotowywać do piaru mojego filmu. To wielka rzecz, która mnie czeka. Jeszcze idzie wolno, ale za chwilę ruszy pełną parą i chcę być do tego przygotowany merytorycznie. Muszę zastanowić się, gdzie są korzenie mojego gatunku, mojego „Obywatela”. Więc w święta było też oglądanie filmów Munka: „Eroica”, „Zezowate szczęście”. „Eroica” wylała mi miód na serce! Dokładnie taki bohater jak mój! Jeśli jest w nim coś innego, to może to, że jest spryciarzem. Ale afery, w które jest wplątany, mogłyby się i u mnie zdarzyć. Pamiętamy? Pewnie, że pamiętamy: Węgrzy, choć są w sojuszu z Hitlerem, chcą sprzedać broń powstańcom warszawskim… I Dzidziuś Górkiewicz zaczyna z ni- FOT. MARCIN MAKÓWKA szek. Dlatego z żoną i córką chodzą na terapię. FOT. ARCHIWUM Ale to przez muzykę cały świat zwiedził. – Niech pani popatrzy – pan Leszek wyciąga paszport syna, z wytartą okładką. Wizy: Rosja, Kanada, USA, Australia…Zespółbyłtaksłynnyjak Behemoth,nakoncertyprzychodziły tłumy, spali w pięciogwiazdkowych hotelach. – Z początku nie miałem pojęcia, jaki jest sławny – mówi ojciec. Decapitated to obok Behemotha i Vadera najpopularniejszepolskiezespołymetalowe.Są gwiazdami za granicą. Dziś Adrian mógłby całkiem nieźle żyć z muzykowania. W firmowym gabinecie, za szkłem, pan Leszek trzyma kilkanaściesegregatorówosynu. Dokumenty, zdjęcia, artykuły. – O! Tu wygląda cały jak jeż. Specjalista od akupunktury go leczył – pokazuje. Na innym zdjęciu Adrian leży, pochyla się nad nim profesor wokularach.–ProfesorTalar.Ma sukcesyzwybudzanialudzi.Byliśmyuniegonatygodniowejrehabilitacji, teraz nas nie stać – opowiada pan Leszek. Kolejne zdjęcie – buddyjski mnich.ModliłsięnadAdrianem. – Chwytamy się każdej nadziei – mówi pan Leszek. Znowu przepełnił się Panu kalendarz: spotkania, wywiady radiowe i telewizyjne, OffPlusCamera, gdzie jest Pan szefem jury, przygotowywanie nowych wyjazdów, itd. Znowu wygląda to na gorączkową nadaktywność. Wiem, że nie potrafi Pan odmówić komukolwiek, ale… czy potrafi Pan choć trochę wypocząć? mi pertraktacje! No węzeł absurdu! Idealny bohater! A w II części robi się bardzo gorzko pokazane jest polskie środowisko wojskowe w oflagu, zmitologizowane, histeryzujące. Wymyślona, przerażająca sytuacja! Pomyślałem sobie – mam czego bronić! Tak mówię, bo przed każdą premierą, gdy się zbliża zakończenie intensywnego czasu realizacji, wpadam w niepewność. Zaczynam być zdenerwowany. Dzisiaj wpadłem w panikę, bo ma się odbyć pierwszy pokaz roboczy poza salą produkcji, więc pytam: czy jesteśmy aby w pełni zabezpieczeni, czy coś nie wycieknie? Pokaz ma się odbyć na żądanie dźwiękowców, bo to jest właśnie sprawdzenie dźwięku. Ale mi wytłumaczyli, dysk, który tam idzie, ma swój klucz, i to jednorazowy. I oni tylko raz, na naszej projekcji mogą tym kluczem dysk otworzyć. Taki to czas nam nastał, że trzeba się uciekać do wszelkich zabezpieczeń! Że ukraść można wszystko wszystkim! Więc wymyśla się hasła, blokady, klucze, żeby zabezpieczyć się przed bliźnim… Za chwilę nie będę panem swojego filmu, już będę patrzył, czy ktoś nie siedzi z kamerką na sali kinowej. Oglądnąłem cały film z dźwiękiem, to jednak jest zupełnie inny film! Dźwięk czyni ten film przestrzennym! Nawet moja ekipa, oglądając ze mną powiedziała, że zrobił się nostalgiczny film! Muzyka, efekty, komentarze dźwiękowe… Wszystko to wyrywa ten film z dosadnego humoru „blisko ziemi”. Już za chwilę biuro dystrybutora przejmuje całe działanie i oni mi będą dyktować nawet to, gdzie jaki wywiad mam powiedzieć. Już za chwilę! Jeszcze może mi się podobać wszystko „zwyczajnie”. a NOT.: MARIA MALATYŃSKA