historia o mojżeszu

Transkrypt

historia o mojżeszu
HISTORIA O MOJŻESZU
(Kazanie wygłoszone przez brata Williama Branhama
13 maja 1956 roku w Jeffersonville, IN, USA)
1. Dobrze, niech cię Bóg błogosławi, bracie Neville. W porządku. Dzieo dobry
przyjaciele. Muszę patrzed od czasu do czasu, czy jest poranek czy wieczór. Cóż, cieszę się,
że mogę byd tutaj tego poranku. Jest ciepło i na pewno miałem ciepłe przyjęcie. Już nie
mamy więcej wiosny, mamy lato i zimę, prawda? Wszystko wydaje się jakoś nie spełnione.
2. Cóż, spóźniłem się, dlatego że robię teraz domowe porządki. Byłem sztywny i obolały
tego poranku. Wstałem i miałem dużo czasu, ale nie uświadamiałem sobie, że kobieta ma
tyle rzeczy do zrobienia. One muszą przygotowad troje dzieci i wyruszyd na szkółkę
niedzielną. Ojej. Mnóstwo pracy, więcej niż się spodziewałem. Pomyślałem: "No cóż,
teraz...". Pracowałem ostatniego wieczoru, myślę, że przyszedłem z pola
ewangelizacyjnego, by wysprzątad dom. Och, czy ta harówka jest tak ciężka, żeby nie móc
wziąd się w garśd? Hm. Zaproponowałem komuś trzydzieści pięd dolarów na tydzieo za
popilnowanie dziecka i nikt nie chciał.
3. Nie tak dawno przeczytałem coś w gazecie. Oczywiście to nie odnosi się do tego.
Pisali, że był tutaj jakiś polityk z Kentucky i on mówił, że był dwa razy w armii i trzy razy
ranny. Żył w tej okolicy jako bohater i uczynił wiele dobrego. Uratował życie dwojgu dzieci,
jednego z jakiegoś strumyka, a drugiego z czegoś innego. Zapomniałem, jak wiele rzeczy on
uczynił. W koocu pomyślał, że mógłby kandydowad na jakiś urząd, aby utrzymad tę okolicę
w porządku. Kiedy to uczynił, ze stu tysięcy głosujących ludzi, miał tylko pięd głosów. On
zapytał zbór, czy mógłby dostad jakąś spiłowaną śrutówkę, aby pomogła mu wydostad się z
tej okolicy. On powiedział: "Tutaj jest zbyt niebezpiecznie, żeby tu żyd". On nie miał
wystarczająco dużo ludzi, żeby pomogli mu wydostad się z miasta. To jest amerykaoska
wdzięcznośd, nieprawdaż? Tak jest. W Ameryce im więcej robisz, tym więcej od ciebie
oczekują. To prawda, więcej od ciebie oczekują.
4. Cóż, chcę tego poranku wyrazid moje uznanie za tę czystośd i miły wygląd zboru. Kiedy
tutaj wchodziłem, zauważyłem, że wstawili tam drzwi, by była lepsza cyrkulacja powietrza.
Jest więc to naprawdę miłe. Ktokolwiek jest tu członkiem zarządu i pomógł to zrealizowad,
to było naprawdę bardzo miłe. To jest porządnie i czysto wykonana praca. Jeśli się nie mylę,
zrobił to brat Hall. Jest to bardzo ładnie wykonana praca.
5. Teraz jest trochę późno, ale wiecie, jaką świętośd mają ludzie. Nie ma żadnego
określonego czasu. A może jest, bracie Slaughter i bracie Deakman? Zatem, niech wszystko
toczy się swoim torem.
6. Miałem wspaniałe zgromadzenia tam na Południu. Ale mogłem opowiedzied o tym
zaledwie parę dni temu. Głosiłem cały czas przez cztery miesiące i nie miałem nawet na tyle
głosu, aby coś wyszeptad. Musiałem po prostu skinąd na moją żonę, wiecie, odnośnie tego
co potrzebuję i to jest pewnego rodzaju... A potem powróciłem tutaj, gdzie mieliśmy taką
zmienną pogodę. No cóż, jednego dnia zimno, a następnego ciepło. Nabawiłem się
naprawdę, naprawdę starodawnej grypy. Wstałem kilka dni temu i zacząłem na nowo. A
więc tak czy inaczej jesteśmy wdzięczni naszemu Panu za całą Jego dobrod i łaskę, którą
nam okazał i za to, że był dla nas tak dobrym. Mieliśmy tam wspaniałe zgromadzenia, a Pan
pobłogosławił nas nadzwyczaj obficie.
7. Ostatniej nocy, blisko północy, brat Wood zawołał mnie do swojego domu, bo brat
Arganbright dzwonił i chciał, bym zaczął głosid w Szwajcarii. Cóż, za dużo rzeczy dzieje się
dla takiego starego człowieka.
8. A więc nasze następne zgromadzenie rozpocznie się jedenastego, przyszłego
miesiąca, w Kaplicy Cadle w Indianapolis. W Kaplicy Cadle w Indianapolis od jedenastego aż
do piętnastego. A stamtąd udamy się do Minneapolis. Z Indianapolis do Minneapolis, do
chrześcijaoskich biznesmenów.
9. Myślę, że zadzwonił do mnie brat Neville, a ja chciałem wyrazid swoją wdzięcznośd dla
niego i dla tercetu Nevillów, że przyszli i zaśpiewali dla mnie na tym pogrzebie, który
odprawiałem przedwczoraj. Zapytałem się brata Neville, czy nie ma jakiś śpiewaków dla
rodziny Liddick. Pan Liddick odszedł do domu, do chwały. A ja z pewnością... Jeśli jego syn,
nie widzę go tutaj... Potem dowiedziałem się, że on był przybranym synem. Kiedy
dowiedział się, że jego tata umiera niezbawiony, zaraz przybiegł do mojego domu, by mnie
przyprowadzid, zanim on umrze. Jego tata został zbawiony przed śmiercią. Cóż, największą
rzeczą, którą ten chłopiec kiedykolwiek uczynił, było przyjście po kogoś, by ten się pomodlił
za jego tatą przed jego odejściem. A tercet Nevillów przyszedł i zaśpiewał dla nich naprawdę
pięknie.
10. Brat Neville zapytał mnie, czy nie usłużyłbym rano i wieczorem. Zauważcie, Pismo
mówi: "Proście o obfitośd, abyście...". Więc brat Neville jest na pewno bardzo biblijny w
tych rzeczach. A więc zrobię co w mojej mocy.
11. Mówiłem już tego poranku, że jest Dzieo Matki i chcemy przemawiad do tych małych
dzieci. Pomyślałem, że to będzie dobry czas dla małych dzieci. Myślę, że Dzieo Matki...
12. Nie ma nic słodszego na ziemi niż naprawdę prawdziwa matka. Niech Bóg błogosławi
jej waleczną duszę. Tak, prawdziwa, prawdziwa matka. Ale my mamy tak wiele podróbek,
które nazywają matkami, a w rzeczywistości nimi nie są. One są po prostu kobietami, które
mają dzieci, ale nie są matkami. Starodawna matka to taka, która zajmuje się swoją rodziną,
a nie przesiaduje w tych barach, gdzie taoczy przez całą noc, pali, pije, a potem wraca do
domu. Taka nie zasłużyła na to zaszczytne imię matka. Ona jest tylko kobietą (to wszystko),
która wychowuje dziecko, ale ona nie jest matką, ponieważ matka ma do tego inne
podejście. Cóż, myślę, czy znacie...
13. W Dniu Matki chcę wyrazid to naprawdę dobrze. Sam mam tutaj siedzącą, starą,
siwowłosą matkę. Myślę, że ten dzieo jest w porządku. Jednak każdy dzieo powinien byd
dniem matki, nie tylko jeden dzieo w roku. A przyczyną, dla której te rzeczy w Dniu Matki
tak się teraz układają...
14. Widzę, że jest nas tu tylko garstka i dobrze znamy jedni drugich. Jesteśmy więc sami
swoi i dlatego będziemy mówid w taki sposób.
15. Myślę, że matka powinna byd respektowana każdego dnia tak samo. To prawda.
Mam na myśli prawdziwą matkę. Jednak ten dzieo, który jest nazwany Dniem Matki, jest
niczym innym, tylko handlowym nonsensem. Jest to jedynie po to, by pozbawid ludzi
pieniędzy. Haobą jest obchodzenie Dnia Matki tylko raz w roku. "Cóż, nie pójdziemy jej
odwiedzid, ale poślemy mały bukiet kwiatów i będzie spokój". Tak się nie traktuje matki. O
mój Boże. Prawdziwa matka to kobieta, która ciebie wychowała, a ty ją miłujesz. Widujesz
się z nią, rozmawiasz i wyrażasz swoją miłośd do niej przez cały czas, nie tylko raz na rok.
16. Zanim rozpocznę moją małą opowieśd, chciałbym to wyrazid i odnowid dla
niektórych z was. A wiele z was już zmarło, to znaczy, wiele z nich zmarło, zanim to było
powiedziane. To było w 1933 roku.
17. Czy czytaliście w gazecie, parę wieczorów temu, artykuł o tym jak jakaś kobieta
zabiła mężczyznę? Wrzuciła go pod swój pojazd i jeździła po nim tam i z powrotem swoim
samochodem, aż go roztarła po całej drodze. I oni powiedzieli... Adwokat i ci inni zapytali:
"Czy to nie potępia twojego sumienia?". Ona powiedziała: "Bóg i ja jesteśmy zmęczeni
sposobem, w jaki są traktowane kobiety". Co? Czyżby? Ona jest jakąś gwiazdą. To prawda.
"Byd zmęczonym". Jak nisko ten naród może upaśd? Jak daleko możemy zajśd bez Boskiego
sądu? Zastanawiam się: "Bóg i ja...". Jeśli Bóg byłby winny tych wszystkich nonsensów, które
zostały na niego nałożone, wtedy On nie byłby Bogiem, to wszystko. "Bóg i ja". Och, Bóg nie
miał nic do czynienia z czymś takim. Zastanawiam się, co ona będzie myślała o tym, kiedy
będzie tam w tych męczarniach. Och.
18. Ameryka... Teraz pamiętajcie, jeżeli nie macie tego zapisane, wtedy zapiszcie to. To
jest moja przepowiednia. Widzicie? W 1933 roku, kiedy mieliśmy zgromadzenia tutaj
poniżej, tam gdzie ten stary, myślę, że tam teraz jest Kościół Chrystusowy, gdzie był ten
stary amery... To jest wprost tam, bracie Neville, tam na dole. Żył tam Charlie Kurn. Co tam
było? Dom dziecka, tam na Meigs Avenue. W 1933 roku. W tym roku kupiłem forda i
poświęciłem go tego poranku dla Pana. Zanim opuściłem dom, to otrzymałem wizję. Mam
ją napisaną na starym, żółtym papierze, który wciąż czeka w mojej Biblii. Widziałem
nadchodzący czas kooca.
19. Ilu z was pamięta, jak wyglądały te samochody z 33 roku? Och, tutaj miały taki
kształt, dalej w górę, a na koocu ścięte, by można było tam zawiesid zapasowe koło.
Widziałem wizję, że przed przyjściem Paoskim samochody będą wyglądały jak jajka. Ilu z
was pamięta tę przepowiednię? Czy ktoś z nich jeszcze pozostał tutaj? Brat Steward
odszedł, tak myślę. To był rok 1933, kiedy mieliśmy tam zgromadzenia. Myślę, że już
wszyscy odeszli przez ten czas.
20. Przepowiedziałem także, że najwyższym bóstwem Ameryki będzie kobieta. Tak jest.
Cała moda wzoruje się na Hollywood. Mam zapiski pochodzące z teczek FBI, które zwaliłyby
was z nóg. Skandale dotyczące gwiazd filmowych, gdzie niemal każda z nich jest
prostytutką. Ostatnio FBI ujawniło to. Mam to z ich własnych akt. Oni wszyscy postępowali
w ten sposób, nawet te gwiazdy filmowe. Oni to udowodnili, weszli i znaleźli je żyjące z
innymi mężczyznami za dwadzieścia pięd i pięddziesiąt dolarów za noc. Działo się to przez
cały czas w Hollywood i wszędzie. One miały prywatne domy, a mężczyźni wchodzili tam
tyłem, gdzie one mogły potem odesład ich w skrytości przed ludźmi.
To jest to, na co patrzymy w telewizji i tutaj na tych ekranach, pozwalając naszym
dzieciom, by nazywały to gwiazdą. A potem nazywad ją matką? To jest dalekie od bycia
matką. To jest brud. Dokładnie tak. A jednak to one wciąż ustanawiają styl tego dnia. Cóż,
obserwujcie, w co się ubierają i zobaczcie, że Amerykanki też się będą tak ubierad, i tak jest
ze wszystkim. Na pewno. A bóstwem Ameryki jest kobieta. Nie Jehowa. Oni się odwrócili od
Niego. Teraz to nie jest skierowane do matki, odłóżcie to, to jest święta sprawa, o której
będziemy później mówid. Chodzi mi o kobietę.
21. Pamiętajcie, przepowiadam, że przed wielką, ostateczną zagładą, nie mówię, że to
Pan mi powiedział, ale wierzę, że coś się wydarzy pomiędzy tym a 77 rokiem. To może
przyjśd... w tej godzinie. Jednak pomiędzy obecnym czasem a 77 rokiem, przepowiadam, że
przyjdzie albo wielkie zniszczenie, albo ostateczna zagłada całej ziemi. Będzie to pomiędzy
dniem dzisiejszym a 77 rokiem. Przepowiedziałem to w 1933 roku.
22. Przepowiedziałem też, że kobiety dalej będą się demoralizowały, a naród będzie
upadał i one przestaną byd prawdziwymi matkami, aż doprowadzą do tego, że kobieta
stanie się idolem. A po jakimś czasie kobieta będzie panowała nad Ameryką. Zaznaczcie to,
a zobaczycie, czy to nie jest prawdą. Kobieta zajmie miejsce prezydenta lub jakieś
stanowisko o wielkiej mocy w Ameryce.
23. Kiedy... Drogie panie, mówię to z respektem. Gdy kobieta opuszcza kuchnię, jest
poza swoim miejscem. To jest prawda. To jest dla niej odpowiednie miejsce. Poza tym ona
nie ma żadnego innego miejsca. Cóż, nie jestem dla nich surowy, ale mówię tylko to, co jest
prawdą i co mówi Biblia. Byd mężczyzną oznaczało byd głową domu, ale tak było w
biblijnych czasach. On już nią nie jest. On jest marionetką lub opiekunką dla dzieci lub czymś
takim. A teraz... Nie, one chcą się opiekowad psem, stosowad kontrolę narodzin i trzymad
małego pieska w ramionach, aby móc biegad wszędzie przez całą noc.
24. Nie mówię o matce. Niech je Bóg błogosławi. To co właśnie trzyma w miarę nasz
naród razem, to jest prawdziwa, dobra, święta, zbawiona przez Boga matka. To jest prawda.
25. Wstyd jednak jak zdeprawowane są nasze kobiety. Mam fragment gazety. Wyciąłem
to po tej ostatniej wojnie światowej, tej drugiej. Było tam napisane: "Gdzie odeszła
moralnośd amerykaoskich kobiet, skoro czterech z pięciu żołnierzy, przebywających przez
sześd miesięcy za morzem, zostało rozwiedzionych, a ich żony poślubiły innych mężczyzn?".
One nawet nie potrafiły poczekad, aż oni wrócą zza morza, ci żołnierze walczący na polu
bitwy. Osoba, która tak czyni, nie jest godna nazywad się matką, tym świętym imieniem.
Nie, nie może. Więc, ja zawsze byłem nazywany wrogiem kobiet, ale ja nim nie jestem.
Myślę, że kobieta jest wspaniała, szczególnie matka. Ale one powinny byd na swoim
miejscu, a nie na miejscu mężczyzny i nie na miejscu Boga.
26. Tego poranku słyszałem, jak jakiś święty kościół mówił, że matka rządzi gwiazdami
na niebie i tym wszystkim. Mogę sobie wyobrazid katolików, którzy przypisują to dziewicy
Marii i tak dalej. Oni oddają cześd martwym kobietom, jak św. Cecylia i reszta, a to jest
najwyższa forma spirytyzmu. To wszystko jest prawdą. Wszystko co szuka pośrednictwa u
umarłych, jest spirytyzmem. A więc jest tylko jeden Pośrednik między Bogiem i człowiekiem,
a jest nim Jezus Chrystus. To prawda. Żaden święty, nikt poza Jezusem Chrystusem, nie
może byd Pośrednikiem pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Kiedy jednak widzę te kościoły,
nawet zza pulpitu, oni zabierają całą świętośd Chrystusa i przypisują ją matce. Zabierają całą
świętośd i potem z czymś takim rozpoczynają. Tam właśnie jesteście.
27. Cóż... Lecz istnieje także prawdziwa matka. Chwała Bogu. Kiedy widzisz obłudnika, to
wiesz, że jest także prawdziwy chrześcijanin, który naprawdę żyje tym życiem. Tam gdzie
masz za, masz też i przeciw. To jest dokładnie prawda. Pragniemy teraz mówid z Biblii o tego
rodzaju matce i dziecku.
28. Zastanawiam się ile małych chłopców i dziewczynek mamy tu tego poranku? Jeśli
słyszeliście wczorajszą audycję radiową brata Neville... Ile małych chłopców i dziewczynek
zechciałoby przyjśd tutaj do przodu i siąśd na tych przednich siedzeniach, kiedy będę do was
mówił? Czy nie zechcielibyście tu przyjśd? Jest tu jeden, dwa, trzy, cztery, pięd miejsc. Jedno
tutaj, jest sześd, i są tam jeszcze mniejsze siedzenia. Czy zechcielibyście przyjśd tu do
przodu? Niektórzy z was, mali towarzysze, mogą przyjśd bez mamy. Możecie tu przyjśd.
Jesteście tu więcej niż mile widziani. Nasze matki nie są... *Ktoś mówi: "Oni są tam z tyłu, w
pomieszczeniu dla szkoły niedzielnej" - uw. wyd.+. Och, oni są w pokoju dla szkoły
niedzielnej, no cóż, w porządku. Poczekamy na nich kilka minut i będziemy rozmawiad, a oni
przyjdą za chwilę. Zgromadzimy po prostu te małe, czarne, brązowe i niebieskie oczęta i
będziemy przemawiad do każdego z nich. Ilu z was miłuje Pana, powiedzcie "amen".
*Zgromadzenie mówi: "Amen" - uw. wyd.+. W porządku.
29. Teraz chcę mówid do matek i dzieci. To jest skierowane do nich. Tego wieczoru, jeżeli
Bóg pozwoli, chcę mówid o pierwszym cudzie, który uczynił Jezus. O tym jak to uczynił i jaką
mocą to zrobił, a także co się stało, kiedy to uczynił. Ilu z was wie, jaki był pierwszy cud,
którego dokonał Jezus? Powiedzcie, wszyscy razem. Przemienił wodę w wino.
30. To prawda, pierwszy cud, którego On dokonał... Cóż, jeśli Bóg pozwoli. Kiedy dziś
rano studiowałem, właśnie ta myśl przyszła mi do głowy.
31. Widzę, że mamy tu naszych dobrych przyjaciół, pana i panią Gender. Wydaje mi się,
że oni siedzą tam z tyłu tego poranku. Zauważyłem go, kiedy obróciłem się w ten sposób
względem tego słupka. Któregoś dnia przechodziłem badania. Muszę poddawad się
badaniom w związku z zamorskimi podróżami. Gdy wyszedłem, spotkałem pana i panią
Gender, siedzących tam w gabinecie doktora Schoen, w Louisville. Jest to bardzo dobry
chrześcijaoski brat. Mówię wam, naprawdę spotkałem tam prawdziwego człowieka, który
wierzy w Boga i Mu ufa.
32. Wiecie co? Coś wam powiem, spotykam więcej lekarzy, którzy wierzą w Boskie
uzdrowienie niż kaznodziei. To jest prawda. Rozmawiasz z nimi. Powiedziałem: "Z
pewnością". A kiedy on... Kiedy chciałem odejśd, on chwycił moją rękę i rzekł: "Bracie
Branham, ty czynisz więcej dla ludzkości, niż ja mógłbym kiedykolwiek zrobid". On
powiedział: "To jest prawda". Rzekł: "Ty możesz pomóc ludziom, których ja nawet nie mogę
dotknąd". Powiedział: "To prawda".
33. Rzekłem: "Cóż, z pewnością możesz ich zeszyd lub nastawid kośd lub coś takiego, ale
to Bóg daje uzdrowienie".
34. On powiedział: "To się zgadza". Amen. Och, lubię widzied inteligentnych i rozsądnie
myślących ludzi. Ja myślę, że chirurgia, lekarz, kręgarstwo, Boskie uzdrowienie i to wszystko,
jeżeli któreś z nich może komuś pomóc, to ja to popieram. A kiedy lekarz potępi
kaznodzieję, kaznodzieja potępi lekarza, kręgarz potępi chirurga, a chirurg potępi lekarza,
możecie przypuszczad, że gdzieś tam jest jakiś egoistyczny motyw za tym, to prawda.
Przecież każdy jeden z nich udowodnił, że komuś pomaga. To jest dokładnie prawda.
35. Z tego wynika, myślę, że jeśli nasze motywy są dobre, a nasze serca otwarte dla
ludzi, wtedy wszyscy powinniśmy pracowad razem, by pomóc naszym rodakom i uczynid
życie łatwiejszym. Wtedy twoje motywy nie są egoistyczne, oddajesz chwałę Bogu, który
daje wszystko za darmo. Amen. Tak, panowie. Nie powinniśmy mied nigdy egoizmu. To
powinno byd doskonałe.
36. Jeśli chiropraktyka może pomóc temu, kręgarz temu, chirurg temu, a ktoś inny
tamtemu, módlmy się za nich wszystkich (amen), by Bóg dopomógł Jego drogim ludziom,
aby byli zdrowi i szczęśliwi. "Nie zostaniemy tu długo, tylko parę dni i już będziemy w
drodze gdzieś indziej". A więc próbujemy trochę ułatwid sobie życie, abyśmy mieli tutaj
lepszy czas. Amen.
37. Mając to w myślach, skłoomy nasze głowy, zanim otworzymy Biblię i porozmawiajmy
z naszym wspaniałym Zbawicielem.
38. Nasz dobry niebiaoski Ojcze, przychodzimy w taki pokorny sposób tego poranku do
Twojej Obecności i dziękujemy Ci ponad wszystko, co kiedykolwiek było i będzie na ziemi, za
Pana Jezusa Chrystusa. On jest tym, który połączył człowieka z Bogiem i pojednał nas,
biednych, niegodnych, bezbożnych cudzoziemców. Przez nasz własny wybór znaleźliśmy się
z dala od Boga, podjęliśmy naszą własną decyzję i odeszliśmy od Niego. On był tak dobry dla
nas, że kiedy my byliśmy niemiłymi Bogu, kiedy byliśmy grzesznikami, z dala od Boga, On
nas pojednał z Ojcem przez przelanie swojej własnej Krwi.
39. Jakże dziękujemy ci za Niego. A dzisiaj On stoi tu jako Pośrednik, ten Jedyny
pomiędzy Bogiem a człowiekiem, który może sprawid, że modlitwa przyjdzie do Obecności
Bożej, przez pomost Jego własnej przelanej Krwi, z ziemi do chwały. Przyszedł na ziemię w
stajni, urodzony w żłóbku, a odszedł skazany karą śmierci. Ziemia Go nie chciała, a niebo nie
mogło Go przyjąd, bo był grzesznikiem. Nasze grzechy były na Nim. Ziemia Go nie chciała.
Oni Go odrzucili. "Trzymajmy się z dala od takiej osoby". Nie miał nawet miejsca, by się
urodzid ani umrzed. Wisiał tak pomiędzy niebem a ziemią. Niebiosa nie mogły Go przyjąd, a
ziemia Go nie chciała. A On i tak umarł, by zbawid nas od naszych grzechów, by uzdrowid
nas z naszych chorób, dad nam radośd i piękny pobyt tutaj na ziemi. Co za Zbawiciel. Och,
jak my Ci za Niego dziękujemy.
40. O Boże, niech wszelkie uwielbienie z naszych serc spłynie na Niego i tylko na Niego.
Niech każdy respekt i wszelkie oddawanie czci, wszystko, co wychodzi z naszych ust i z
naszych serc, będzie położone przed Tym, który jest tego godzien. Tym, który pewnego dnia
usiadł na tronie z Księgą w Swoim ręku. Żaden człowiek w niebie ani na ziemi nie był
godzien, albo nie był nawet w stanie, zajrzed do tej Księgi lub zerwad jej pieczęcie, którymi
była zapieczętowana. Ten Baranek, który był zabity od założenia świata, podszedł, wziął to z
Jego ręki, otworzył te pieczęcie i uwolnił te Słowa dla ludzi.
41. Ojcze, modlimy się dzisiaj, żeby Jego Duch Święty uwolnił nasze serca od każdej
ciemności, nasze języki od wszelkiego zła. Przebacz wszystkie nasze grzechy, weź całą
ciemnośd i wstąp do naszych serc tego poranku.
42. Boże, błogosław szczególnie te małe dzieci, kiedy siedzą tu tego poranku, ze swoimi
wspaniałymi matkami. Boże, jakże dziękujemy ci za macierzyostwo, za prawdziwe kobiety.
W pośrodku tej ciemności, bałwochwalstwa, brudu i demoralizacji tego świata wciąż jednak
mamy prawdziwe matki. Jakże Ci za nie dziękujemy. Starsze czy młodsze, obojętnie,
dziękujemy Tobie za prawdziwe macierzyostwo. Modlimy się Panie, byś je błogosławił.
43. Tego poranku siedzi tu wiele naszych braci i sióstr, którzy noszą białe róże lub białe
goździki, jakieś kwiaty. One oznaczają, że ich droga, poświęcona matka przeszła już przez tę
zasłonę na drugą stronę. One nie umarły, lecz żyją na zawsze. Pewnego dnia oni też przyjdą
w dół tej rzeki, a tam zobaczą je po drugiej stronie. Wielu nosi czerwone róże, co oznacza,
że ich matki są wciąż tutaj. Dziękujemy Ci za to.
44. Modlę się, byś nas błogosławił, kiedy studiujemy Twoje Słowo, bo prosimy o to w
imieniu Chrystusa. Amen.
45. Niech was Bóg błogosławi. Dziś rano rozpoczniemy bezpośrednio od Słowa. Cóż,
przed rozpoczęciem tej historii, myślałem sobie o matkach i małych dzieciach... One będą
mnie prawdopodobnie dobrze słyszały, bo ta mała rzecz tutaj ma dużą siłę głosu. Mam
zamiar udramatyzowad pewną historię, bo zauważyłem na moich zgromadzeniach, że taki
sposób o wiele bardziej pomaga w zrozumieniu. Czy też tak myślicie? Ci mali zrozumieją to
lepiej. Patrzę na tych kilku małych, jasnookich chłopców siedzących tutaj, którzy mnie teraz
obserwują. Oni wkrótce będą mężczyznami, jeśli będzie jakieś jutro.
46. Zanim przedstawimy jakiś dramat lub cokolwiek w zborze, wszystko to musi byd
ugruntowane na Biblii. Amen. Fundamentem musi byd Biblia. Najpierw zwródmy się do
Ewangelii Mateusza, 16. rozdziału, 25. wersetu. Przeczytamy te wersety. Najpierw je
przeczytamy i przygotujemy się, póki nie ma tych małych. Czytamy z Mateusza 16, 25.
25. Bo kto by chciał życie swoje zachowad, utraci je,
a kto by utracił życie swoje dla Mnie, odnajdzie je.
47. To jest bardzo ważne miejsce Pisma. Przeczytajmy to wszyscy razem. Co na to
powiecie? Każdy, małe dzieci i wszyscy, teraz razem. *Brat Branham i zgromadzenie czytają
razem to miejsce Pisma - uw. wyd.].
25. Bo kto by chciał życie swoje zachowad, utraci je,
a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je.
48. Wy wiecie, chłopcy i dziewczynki, i ja wiem, że dorosłym będzie się to tak samo
podobało jak i dzieciom. Pismo jest tak ważne. A niektóre miejsca Pisma są tak ważne, że
Bóg umieścił je we wszystkich czterech Ewangeliach: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Ale
to miejsce jest tak ważne, że On umieścił je sześd razy w Ewangeliach. Sześd razy wyszło to z
ust Jezusa.
49. Przejdźmy do Marka i zwródmy się do 8. rozdziału. Marek, zacznijmy od 34. wersetu.
Przeczytam to. A chcę, byście także tutaj zauważyli małą kontynuację tego, co Jezus
powiedział. Pamiętajcie, On to umieścił sześd razy w Ewangeliach, żeby to było pewne. Aby
otrzymad świadectwo wystarczy dwóch świadków, a On umieścił to tam trzy razy
(widzicie?), aby to na pewno zapamiętad.
34. A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im:
Jeśli kto chce pójśd za Mną, niech się zaprze
samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje Mnie.
50. Jeden z tłumaczy podał to tak: "Weźmie krzyż swój i naśladuje Mnie, każdego dnia".
Teraz 35. werset. Posłuchajcie.
35. Bo kto by chciał duszę swoją zachowad, utraci ją, a kto
by utracił duszę swoją dla Mnie i dla ewangelii, zachowa ją.
36. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, chodby cały świat
pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł?
37. Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją?
51. Weźmy 35. werset i zacytujmy go razem. W porządku. Teraz powiedzmy go razem.
Weźmy Marka 8, 16 i powiedzmy to razem. Marek 8, 16, bardzo przepraszam, Marek 8, 1635. Nie, wciąż jeszcze źle. Marek 8 (przepraszam), Marek, Ewangelia Marka 8. rozdział 35.
werset. Teraz spróbujmy. Marek 8. rozdział, 35. werset. Teraz to mamy. Czytajmy to. *Brat
Branham i zgromadzenie czytają razem to miejsce Pisma - uw. wyd.+. Bo kto by chciał duszę
swoją zachowad, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla Mnie i dla ewangelii... zachowa
ją.
52. Czy to nie jest cudowne? Teraz zaczniemy naszą krótką historię, a kiedy małe dzieci
przyjdą, to zajmą swoje miejsca. Niech odźwierni uważają na nie, by je uciszyd, podczas
kiedy będziemy przedkładad naszą historię. Tego poranku przedstawimy to w formie
dramatu. A ja, wiele razy, tutaj parę dni temu, ja...
53. Myślę, że brat i siostra Wood byli ze mną na ostatnim zgromadzeniu. Przemawiałem
na śniadaniu Chrześcijaoskich Biznesmenów. Przedstawiłem mały dramat o Zacheuszu na
drzewie sykomory. On wziął pojemnik na śmieci, kiedy Jezus tamtędy przechodził, wiecie (
ja to udramatyzowałem), aby wejśd na drzewo, by widzied Jezusa. Ten biznesmen, siedział
na drzewie, wiecie, aby ukryd się przed Jezusem. A Jezus nie wiedział, gdzie on jest, tak
jakby nie wiedział, rozumiecie. Potem ten biznesmen rzekł: "Mówią mi, że ten człowiek zna
różne rzeczy i może je przepowiadad i wiedział, gdzie ta ryba miała... Ja w to nie wierzę". A
Jezus przechodził pod tym drzewem. A tamten powiedział: "Ach, On nie może mnie
zobaczyd, przecież siedzę sobie na drzewie".
54. Jezus zatrzymał się, popatrzył w górę i rzekł: "Zacheuszu, zejdź na dół". Nie tylko
wiedział, że był tam u góry, ale wiedział też, kim on był.
55. Myślę więc, że taki mały dramat czasami pomaga zarówno dorosłym, starszym
chłopcom i dziewczynom jak i młodym.
56. Może zapytacie potem: "Bracie Branham, skąd masz te informacje o tych imionach i
charakterach?". Niektóre z nich pomógł mi zebrad mój dobry przyjaciel, brat BoothClibborn. A inne mam od Josephusa, tego wielkiego historyka, a jeszcze inne z książek
historycznych, które czytałem o tych wydarzeniach, i tak dalej. W taki właśnie sposób
uzyskałem informacje, z których będziemy korzystad w tym dramacie tego poranku, bo to...
57. Widzę, że nasi mali właśnie teraz wchodzą, aby posłuchad tej historii, którą
zamierzamy opowiedzied. Teraz, mali chłopcy i dziewczynki, jeśli chcecie, tylu, ilu was chce,
podejdźcie tu do przodu. Mamy pięd lub sześd wolnych miejsc. Jeśli przyjdziecie tu do
przodu, to będziemy zadowoleni. Wchodzicie w samą porę tutaj na ten mały dramat.
58. Tak więc, w ten sposób zdobyłem te informacje, tak je znalazłem. Ktoś mógłby
roztrząsad to i powiedzied: "Cóż, nigdy nie czytałem tej części Biblii". Gdybyś nawet nie
czytał, to historia to zapisała. Widzicie? To jest ciągle ta sama historia, tylko podana w
formie małego dramatu.
59. A więc tak to jest. To jest to. Czy to jest twój mały braciszek? Och, on z pewnością
jest do ciebie podobny. On jest fajnym chłopcem. Możesz mu to powiedzied. W porządku.
60. Czy chcesz przyjśd do przodu i usiąśd tutaj? Tu są dwie lub trzy małe dziewczynki.
Och, to jest po prostu świetne. Teraz, chcę... Ta historia, tego poranku, jest dla małych
chłopców i dziewczynek. Pani Collins, myślę, że to ty tam siedzisz z jakąś inną małą siostrą.
Kochanie, idź i usiądź tam. Tak, myślę, że tam znajdzie się miejsce, jeśli ta pani posunie
swoją torebkę. I może... Tam, tam jest parę wolnych miejsc.
61. Chcę, by wszyscy ci mali chłopcy i dziewczynki usiedli tu z przodu, abym mógł do nich
mówid. Mamy tu trochę krzeseł. Widzimy, że przynieśliście kilka. Tak. Niektórzy z nich
pomogą nam tutaj, bo chcemy, by to było dla tych małych chłopców i dziewczynek. Ojej. Czy
to w porządku? Teraz, kiedy... Myślę, że potrzeba trochę więcej, bracie Neville. Teraz jest
tak jak trzeba.
62. Ile jest tu matek? Podnieście ręce. O, to wspaniale. Teraz, to jest w porządku.
63. Jeśli, wy, małe dziewczynki tam z tyły, chcecie tu przyjśd do przodu, to przyjdźcie od
razu, jeśli jesteście na tyle duże, by nie byd z mamusią. Jeśli mama chce cię przyprowadzid,
to powiedz jej, by zaraz przyszła. To jest też dla twojej mamusi. W porządku.
64. Mówię wam dzieci, przeczytamy tylko ten werset. Czy chcielibyście go ze mną
zacytowad? Czy wy wszyscy go ze mną zacytujecie? To, o czym będziemy mówid, znajduje
się w Ew. Mateusza 16. rozdział, 25. werset. Teraz, te małe... Tego poranku każdy mały
chłopczyk i dziewczynka zacytuje to teraz ze mną. Powiedzcie: "Św. Mateusz". *Chłopcy i
dziewczynki mówią: "Św. Mateusz" - uw. wyd.+, "16. rozdział" *"16. rozdział"+, "25. werset"
*"25. werset+. Teraz cytujcie ze mną. "Bo kto by chciał życie swoje zachowad" * "Bo kto by
chciał życie swoje zachowad"+, "utraci je" *"utraci je"+ "a kto by utracił życie swoje dla mnie,
odnajdzie je" *"a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je"+. Jeszcze raz. "Kto"
*"Kto"+ "by utracił swoje życie" *"by utracił swoje życie"+ "dla mnie" *"dla mnie"+ "odnajdzie
je" ["odnajdzie je"]. Wspaniale.
65. Wiecie co, chłopcy i dziewczynki? Jest wiele rzeczy na świecie, które są naprawdę
drogocenne. A jedną z tych rzeczy macie dzisiaj ze sobą, to jest dusza wewnątrz tego ciała. A
to jest najbardziej drogocenna rzecz na całym świecie, którą macie. Matki, czy to prawda?
Powiedzcie: "Amen". *Matki mówią: "Amen" - uw. wyd.+. Najbardziej wartościową rzeczą,
którą macie, jest wasza dusza. A teraz, kiedy zachowasz swoją duszę, to wtedy ją utracisz. A
jeżeli utracisz swoją duszę, wtedy ją zachowasz, jeśli stracisz ją dla Jezusa. Widzicie? Innymi
słowy, jeżeli uwierzysz Jezusowi, to wtedy zostajesz jego uczniem. Potem, kiedy oddasz
swoje życie Jezusowi w tak młodym wieku, potem idziesz... On ciebie wybawi, dając
wieczne życie. Ale, jeżeli chcesz je zachowad, wtedy je utracisz. Tak, utracisz je. Jeśli chcesz
się zachowywad tak jak ci inni chłopcy i dziewczynki, wychodzid i robid to co oni czynią,
wtedy to utracisz. Jednak jeśli chcesz oddad swoje życie Jezusowi, wtedy zachowasz je na
zawsze.
66. Zapamiętajcie to teraz, że najbardziej wartościową rzeczą na całym świecie, którą
posiadacie, jest wasza mała dusza. Kiedy zachowasz życie dla siebie, utracisz je. Jeśli oddasz
je Jezusowi, zachowasz je. Czy możecie to ze mną powiedzied? Jeśli... Powiedzcie: "Jeśli je
zachowam," *chłopcy i dziewczynki mówią: "Jeśli je zachowam"+ "utracę je" *"utracę je"+, "a
jeśli oddam je Jezusowi" *"a jeśli oddam je Jezusowi"+, "zachowam je" *"zachowam je"+. O
to chodzi. Teraz to macie. Czy to nie jest...
67. Wszystkie matki, które uważają, że to było dobre, niech powiedzą: "amen". *Matki
mówią: "amen!"+. Och, fajnie. To dobrze.
68. Teraz, widzicie, jest jedna rzecz, którą możesz uczynid. Cóż, idźcie dalej. Jeśli oni chcą
w taki sposób się zachowywad i mają pragnienie za światem... Jeśli dziewczynki i chłopcy
chcą chodzid tam, robid różne rzeczy, opowiadad jakieś pogłoski, mówid złe rzeczy,
oszukiwad, kraśd, robid złe rzeczy, odpisywad zadanie w szkole i różne inne sprawy, wy
idźcie dalej. Oni to utracili. Oni to utracili. Ale jeśli oddadzą to Jezusowi, oni nie będą już tak
postępowad i zachowają życie. Tak chcecie czynid. Nieprawdaż?
69. Teraz rozpoczniemy naszą małą opowieśd. To jest naszym fundamentem,
pamiętajcie. Zacznijmy teraz naszą małą historię. Dorośli, ojcowie i matki, wy teraz też
słuchajcie. Szczególnie ojcowie i matki. Zaczynamy. Czy lubicie krótkie historie? Czy tak? Ja
po prostu je miłuję, szczególnie teraz... Czytacie wiele historii, które nie polegają na
prawdzie. Jednak ta historia jest prawdą. Każde Słowo jest absolutną prawdą. To jest w
Bożej Biblii, więc to musi byd prawdą (widzicie?), bo to jest Boże Słowo. Boże Słowo jest
prawdą.
70. - Wiesz, jestem taki zmęczony. Jestem tak zmęczony, że chyba umrę - rzekł Amram. Cóż, czemu nie pójdziesz na górę do łóżka? Połóż się tam na łóżku polowym, tej sofie, i śpij powiedziała Jochebed.
71. - Ale, och, ja jestem taki zmęczony. Kochanie, gdybyś widziała to, co ja dzisiaj
widziałem, och, jestem... Co... Nie będę nawet jadł kolacji. To co dzisiaj widziałem, było
okropne.
72. - Co takiego widziałeś?
73. - Nie mogę ci powiedzied, póki są tu dzieci, bo to jest tak straszne. Och, to było
przykre. - Więc, cóż takiego zobaczyłeś?
74. - Pójdę tam na górę i na chwilę się położę. Potem, po kolacji, kiedy położysz dzieci,
powiem ci, co się dzisiaj stało. - W porządku - odpowiedziała.
75. Więc poszedł na górę i położył się.
"Och, jestem taki zmęczony - pomyślał.
Wiecie, jaki jest tatuś, kiedy jest zmęczony, naprawdę zmęczony.
76. Po chwili, mała, jasnooka dziewczynka zaczęła biegad wokół i mówid trochę za
głośno.
- Pst, nie rób tak. Obudzisz tatusia. On jest taki zmęczony, że chciałby umrzed. Nie
chciałby już dłużej żyd. Kiedy tatuś jest taki zmęczony, powinniśmy pozwolid mu pospad
przez chwilę. Nie budź go.
I mała Miriam usiadła sobie i była naprawdę cicho.
77. Po chwili Jochebed miała już gotową kolację, więc weszła na górę i zawołała:
- Amram?
78. - Tak, Jochebed, kochanie, już idę.
Zeszli na dół i zjedli dobrą kolację.
79. Kiedy zjedli, mama posprzątała i położyła spad tego małego chłopca i dziewczynkę.
80. Potem poszli do pokoju, ona i jej mąż, i usiedli sobie.
- A więc co takiego dzisiaj widziałeś, Amram, że byłeś taki wstrząśnięty i nie chciałeś już
więcej żyd?
81. - Och, kochanie, ja tego po prostu nie potrafię zrozumied - powiedział. - Widziałem...
To jest... Cóż, my to widzimy każdego dnia, ale dzisiaj to było naprawdę szczególne.
Zobaczyłem najokropniejszą scenę, jaką kiedykolwiek widziałem. Nasi biedni chłopcy,
niektórzy z nich nie mają nawet dwunastu lat, muszą ciągnąd ten duży, stary wóz ze
sznurami zawiązanymi wokół szyi. Tamte biedne małe dzieciaki ciągnęły tak, że już więcej
nie mogły. Ciągnęły po takiej wielkiej pochyłości te ciężkie kamienie i nie mogły już iśd dalej.
Po chwili ten wóz zaczął skrzypied i jechał naprawdę wolno, aż w koocu się zatrzymał.
Podbiegł jakiś szalony mężczyzna i krzyczał: 'Dlaczego zatrzymaliście ten wóz?'. Łup! Smagał
ich tymi skręconymi biczami, a krew ściekała po ich plecach. Te dzieci kurczowo trzymały się
tych sznurów i płakały. Och, Jochebed. Co możemy uczynid, mamo? Jesteśmy Bożym ludem.
Bóg nas błogosławił. Jesteśmy dziedmi Abrahama, Izaaka i Jakuba. Dlaczego musimy tu byd
niewolnikami i wykonywad te prace? Och, to było okropne, jak ci chłopcy płakali. Och,
Jochebed, modlę się, modlę i modlę, a wygląda na to, jakby Bóg nawet mnie nie słyszał.
Modlę się i modlę, a wygląda to tak, jakby Bóg puszczał to mimo uszu, jakby mnie w ogóle
nie słyszał. Wydaje się, że Bóg już się więcej nie troszczy.
82. - Popatrz Amramie - powiedziała - to nie pasuje do ciebie. Ty jesteś prawdziwym
ojcem i... To, co mówisz, nie pasuje do ciebie. Ty zawsze nas zachęcałeś. Mówiłeś, żebyśmy
mieli wiarę w Boga.
83. - Ale kochanie, tyle się modlę, a Bóg ciągle mnie nie wysłuchuje. Wydaje się, że to
staje się cały czas gorsze. Im więcej się modlę, tym jest gorzej.
Mali chłopcy i dziewczynki, czy Bóg słyszy modlitwy? Powiedzcie: "On słyszy modlitwy".
Czy Bóg odpowiada na modlitwy? Tak. Czy On odpowiada bardzo szybko? Nie zawsze,
prawda? Nie. Czasami On sprawia, że musimy czekad. Czy to prawda? Ale Bóg odpowiada
na modlitwy. Czy tak? Kiedy wszystko toczy się źle, to nie jest znakiem, byśmy przestali się
modlid. Po prostu modlimy się pomimo wszystko. Czyż nie? To prawda. Odpowiedzieliście
prawidłowo. Bóg odpowiada na modlitwy. Powiedzmy to razem. [Brat Branham i
zgromadzenie mówią: "Bóg odpowiada na modlitwy" - uw. wyd.]. Tak. On i tak odpowiada,
bez względu na okoliczności. W porządku.
84. - Cóż, czy znowu idziesz na górę, by się modlid?
85. - Tak - powiedział.
Ojciec miał sekretny pokój na strychu, gdzie chodził się modlid. A więc tego wieczoru on
tam idzie, klęka w kącie.
- Jochebed - powiedział - idźcie spad, ty i dzieci. Nie przeszkadzajcie mi. Byd może będę
się dziś modlił całą noc.
86. Więc teraz on klęka i modli się i modli. Widzę jak podnosi swoje ręce i mówi: "O Boże
Abrahama, Izaaka i Jakuba, pamiętaj, co obiecałeś Twojemu ludowi. Jesteśmy tu w dole w
Egipcie i jesteśmy w niewoli. Och, a nasi okrutni tyrani zmuszają nas, byśmy robili różne
rzeczy. Biją nas. Nasi biedni ludzie są rozbierani do naga, a oni biją nas biczami. My jesteśmy
twoim ludem. O Boże, Ty z pewnością słyszysz modlitwy i odpowiadasz na nie. Modlę się i
modlę, a wydaje się, jakbyś mi nawet nie odpowiadał. Ale ja wierzę, że Ty jesteś Bogiem i w
koocu odpowiesz na modlitwy". Modlił się tak prawie całą noc.
87. Następnego poranku, około trzeciej lub czwartej, on schodzi na dół, rozgląda się, a
tam jest jego śliczna, mała żona, mała Jochebed. Leżała tam w łóżku, usypiając. Mały Aaron i
Miriam byli już otuleni w łóżku, a byli tak śpiący jak susły, więc w mig zasnęli. W porządku.
On powiedział do niej... Ona rzekła:
- Jest już tak późno, a ty dopiero przychodzisz?
88. - Tak, modliłem się całą noc.
Jego oczy były mokre od łez, bo płakał za swoim ludem.
- Spójrz, Amram - powiedziała - ty nie powinieneś tak się tym przejmowad.
89. - Posłuchaj, kochanie. To jest w porządku. Ale teraz popatrz, ty masz dwoje dzieci do
wychowania. To brzemię zostało na mnie nałożone. Jeżeli ktoś nie będzie się modlił za
naszych biednych ludzi, co się z nimi stanie? Co się stanie, jeśli ktoś nie będzie miał tych
ludzi na sercu? Ktoś musi się modlid.
90. - Cóż, Amram - powiedziała - ale to brzemię nie jest całe twoje.
91. - Może nie, ale i tak będę się modlił przez cały czas.
92. Tego dnia on znowu idzie do pracy, jak każdego innego dnia. Przychodzi i znów
odchodzi, ciągle ten sam trud... A miał ciężką pracę. On musiał... Oni wlewali zaprawę
murarską do olbrzymich form, a on musiał stad przy tym wielkim piecu. Kiedy go otworzyli,
och, to okropne ciepło prawie przypalało mu skórę. On tam wpychał te cegły i je wypalał.
One służyły do budowy wielkich dróg, wysokich wież dla bożków i takich podobnych rzeczy.
I wyglądało, jakby ten prawdziwy chrześcijanin pracował tam dla wroga... On był
niewolnikiem, był w niewoli. On to musiał robid.
93. Każdego wieczoru, kiedy przychodził do domu, modlił się. Szedł do góry po schodach
i modlił się, i modlił. Schodził z powrotem w dół, a nie było lepiej, ale ciągle gorzej.
94. Któregoś dnia w pracy usłyszał pewną pogłoskę. Zapytał:
- Co to? Co się dzieje? Powiedzcie mi.
Jeden szeptał do drugiego. Zanim skooczył się dzieo, już wszyscy w kraju wiedzieli, co ma
się wydarzyd.
95. O co chodziło? Tego wieczoru miało odbyd się posiedzenie rady. Stary Faraon, ten
stary, podły król, miał zwoład razem wszystkich swoich ludzi na wielką naradę. Oni mieli
mied tę wielką naradę.
96. Kiedy tego wieczoru Amram przyszedł do domu, był zupełnie załamany. Kiedy
wchodził, jego żona powiedziała:
- Amram, kochanie - Ona spotkała się z nim w drzwiach, ucałowała go i rzekła - Mam
naprawdę dobrą ciepłą kolację. Kochanie, ty jesteś taki blady. Co się stało?
97. - Och, Jochebed, gdybyś tylko wiedziała, co się dzieje. Jest gorzej niż kiedykolwiek.
- Co?
98. - Ciii..., nie mogę tego powiedzied, póki tu są dzieci. Poczekaj. Po kolacji ci o tym
opowiem.
- Dobrze.
99. Przygotowała i podała kolację. Położyła wszystkie dzieci do łóżka.
100. A potem poszli. On rzekł:
- Jochebed, chcę ci coś powiedzied. Dzieje się jedna z najstraszniejszych rzeczy.
- Co takiego?
101. - Oni będą się znowu naradzad tego wieczoru. Kiedy się naradzą, to włożą jakieś
inne brzemiona na nasz lud.
102. Przenieśmy się teraz na chwilę do królewskiego pałacu. Król Faraon zgromadził ich
wszystkich razem i przemówił:
- No tak, co się z wami dzieje, wy wszyscy generałowie? Wydaję rozkazy, a nadal wzrasta
liczba tego ludu. Co się dzieje? Czy nie możemy tego powstrzymad? Pewnego razu wtargnie
tu jakaś inna armia, a nasi wrogowie z Goszen, ci Izraelici, przyłączą się do tej armii i
pokonają nas. Nasza wielka gospodarka załamie się, nasze wielkie królestwo zostanie
zniszczone. Oni nas pokonają. Co się z wami dzieje? Niech ktoś się wypowie. Czy nie macie
nic do powiedzenia?
Och, on był podły i nieuczciwy. Wszyscy generałowie trzęśli się ze strachu.
103. Jeden z nich powstał i rzekł:
- Niech żyje faraon.
- Mów, co chcesz powiedzied.
- Niech żyje król. Wasza wysokośd, życzyłbym sobie, abyś włożył na ten lud więcej
brzemion.
104. - Ty tępaku, przecież już i tak włożyliście mnóstwo brzemion na ten lud, a oni wciąż
się rozmnażają. Czemu, ty... Jeżeli masz tylko taki pomysł, to zachowaj go dla siebie.
Och, on był ostry.
105. Po chwili powstał inny człowiek z szerokim uśmiechem na twarzy jak diabeł.
- Niech żyje faraon - powiedział. - Mam pewien pomysł.
106. - No, mów. Nie stój tam tak.
- Powiem wam, co możecie zrobid. Wiecie, że ci ludzie rozmnażają się tak szybko.
107. - Tak, to prawda.
- Niektórzy z nich mają czternaścioro dzieci, a czasami aż dwadzieścia. A nasi ludzie nie
mają czasem nawet jednego. Oni się tak szybko rozmnażają, że niebawem pokryją całą tę
ziemię.
108. Widzicie, Bóg coś czynił. Bóg zawsze mydli diabłu oczy. Widzicie? Czy tak? On wie,
co czyni. Widzicie? Wszystkie te kobiety miały dużo dzieci.
109. - Niech żyje król. Cóż, powiem wam, o co chodzi. Za każdym razem, kiedy kobieta
urodzi małego chłopca... Poszukajcie w kraju kilka kobiet, które nie są matkami (widzicie?),
takie, które nigdy nie miały dzieci, nie chcą ich mied i nie miłują ich, te stare, długonose
czarownice (widzicie?), im dłuższy nos tym lepiej. Takie ze starymi, długimi palcami i
pomalowanymi twarzami. Takich szukajcie. One nie wiedzą, czym jest matczyna miłośd.
Więc potem, kiedy urodzi się mały chłopiec, niech go wezmą i wyniosą, uderzą jego głową o
ścianę i w takim stanie wrzucą go z powrotem matce do domu. Albo niech wrzucą go do
głębokiej studni. Och, a jeszcze lepiej, niech wezmą go, zwiążą mu ręce i nogi i rzucą go
krokodylom na pożarcie. W taki sposób to załatwimy. Wtedy już nie będą się tak bardzo
rozmnażad, bo nie będzie już więcej mężczyzn. Zabijajcie wszystkich małych chłopców.
110. - Och - rzekł faraon - to jest dobre. To jest dobry pomysł.
Patrzcie, jaki jest diabeł? On był podły, prawda?
- Tak będziemy czynid. Ty, weź... Masz... Ty miałeś ten pomysł, więc uczynię cię
nadzorcą. Idź i znajdź takie kobiety, o których wiesz, że nigdy nie były matkami i nie miłują
dzieci. A one... One...
111. Widzicie, trzeba byd matką, by miłowad dziecko. Czy pamiętacie, jak kochała was
wasza mama? Więc teraz, patrzcie, matka kocha małe dzieci.
112. - Musisz znaleźd kogoś, kto nie miał dzieci i nie chciał ich, po prostu takie naprawdę
stare, podłe kobiety - rzekł. - Ustanów je policjantkami. Kiedy je zrobisz policjantkami... Daj
im zezwolenie, żeby mogły iśd do każdego domu, do którego zechcą i mogły zabrad każde
małe dziecko, rozbid jego głowę o ścianę i dad go krokodylom na pożarcie. Każde małe
dziecko.
Och, jakie to okrutne. Wiecie, co potem zrobili?
- W porządku, to jest dobre.
113. Następnego dnia w pracy Amram usłyszał wydany dekret.
114. I, och, on idzie do domu.
- Jochebed, och kochanie, chcę ci coś powiedzied. Czy wiesz, o czym mówi ten nowy
dekret? O zabijaniu wszystkich małych chłopców.
Potem opowiedział jej o tym.
- Och, ja już tego nie mogę wytrzymad.
I znów poszedł po schodach na górę, by się modlid. Tej nocy modlił się tak, jak nigdy
wcześniej.
115. Czy mamy nie ustawad w modlitwie? O, tak, módlmy się dalej. Czy to prawda? Po
prostu módl się, nieważne co się dzieje. Módl się dalej.
116. Wiemy, że on modlił się całą noc. "O Boże, bądź miłościw. Pomóż, Boże. Modlimy
się, abyś nam pomógł w jakiś sposób". Zszedł w dół, gdy już prawie świtało.
117. Och, jaki krzyk rozlegał się w całym kraju dzieo po dniu. Każdego dnia można było
słyszed na ulicach krzyczące matki. Tamte kobiety brały z ich ramion te małe dzieci lub
raczej tych maleokich chłopaczków. Te stare czarownice wchodziły tam, brały je za nogi i
uderzały nimi o ścianę, zabijały i rzucały krokodylom. Te biedne matki padały na kolana i
wołały: "Och, nie zabieraj mojego dziecka. Nie bierz mojego dziecka". Och, jaki one miały
czas.
118. Wiecie, jak matka kocha małe dzieci, znacie ten sposób, w który ona naciska mu na
podbródek. Pamiętacie jak mama się wami zajmowała, myła was, całowała i mówiła, jacy
jesteście piękni. Potem kładła was wieczorem do łóżka. Jeśli byłbyś... Kiedy były otwarte
drzwi i był tam mały przeciąg lub coś takiego, ojej, ona biegła bardzo szybko, by zamknąd
drzwi i przykryd to małe dziecko. Wiecie, ona to wszystko znosiła. Ona ciebie kochała.
Widzicie? Ona was miłowała. Ona kochała te bezradne maleostwo, które dał jej Bóg. Ono
było bezsilne i nie mogło sobie pomóc, więc ona miłowała to małe dziecko. Ona go po
prostu całowała i bawiła się z nim, ponieważ była prawdziwą matką. Widzicie?
119. Ale te stare kobiety, które zabijały dzieci, one nie wiedziały, co to jest matczyna
miłośd. One nie były matkami. One myślały tylko o rzeczach tego świata, tylko to zaprzątało
ich umysły. A więc wchodziły tam i zabijały te dzieci. Jesteście zbyt młodzi, by o tym
wiedzied, ale to ciągle ma miejsce. To prawda. Wy dorośli wiecie, o czym mówię. W
porządku. Zbyt wiele z tego... Och, mówicie: "Nie brałbym...". Jednak problem aborcji to ta
sama rzecz. Dobrze, zobaczcie, one nie wiedzą, co to jest miłośd matki. Wiecie, o co mi
chodzi, kiedy mówię prawdziwe matki? Tak jest. Żadnej różnicy, to jest ten sam diabeł...
Więc potem, tylko pomyślcie o tysiącach i tysiącach, i tysiącach rocznie. Jest tak źle, jak było
w Egipcie lub gorzej. A tam...
120. One tam wchodziły, a nie miały matczynej miłości, więc brały te małe dzieci i
zabijały je. Było gorzej i gorzej. A pewnego dnia rozniosła się pogłoska, że planują następne
spotkanie.
121. Faraon zwołał wszystkich swoich doradców razem i powiedział:
- W porządku, oni wciąż się rozmnażają. Co teraz zrobimy?
122. Ten sam stary, przebiegły, wygadany facet, z twarzą jak diabeł, powstał i
powiedział:
- Niech żyje faraon. Mam pomysł. Patrzcie, ci mężczyźni pracują. Wielu z nich zostało
spalonych w piecach do wyrobu cegieł, gdy znoszono ich każdego dnia ze ścierniska.
Zabiliście te małe dzieci, ale oni wciąż się rozmnażają. To co powinniście uczynid, to nakazad
pracowad także kobietom. Jeśli kobiety będą pracowad, wtedy nie będą...
To nie jest miejsce matki. Nie. Więc on rzekł:
- Każcie pracowad kobietom. Dajcie je tam, niech też wypalają cegły. Wtedy będą takie
zmęczone, że kiedy przyjdą do domu, nie będą w stanie ugotowad mężom kolacji. One już
nie będą mogły byd dobrymi matkami. Rozumiecie? A więc, kiedy one będą pracowad,
wtedy nie będą potrafiły robid innych rzeczy. Tak więc każcie im także pracowad.
123. - To jest dobre. Ty jesteś mądrym człowiekiem.
A więc nakazał wszystkim kobietom iśd do pracy.
124. Wieczorem stary, biedny Amram przychodzi do domu i mówi:
- Och, Jochebed, nie wiem już co zrobid. Oni nakazali pracowad wszystkim kobietom.
Mówię ci, och, nie wiem co robid. My jesteśmy po prostu... Jesteśmy niewolnikami i jest z
nami coraz gorzej. Przewiduję, że jeśli Bóg kiedykolwiek coś dla nas uczyni, to będzie to
dopiero po naszej śmierci.
125. Bóg nie czeka w taki sposób, prawda? Nie. Bóg po prostu czasami nas obserwuje,
nieprawdaż? W porządku.
126. Więc tego wieczoru on mówi:
- Idę na górę modlid się jak nigdy wcześniej.
127. W taki sposób trzeba się modlid. Czy tak? Modlid się jak nigdy wcześniej, naprawdę
zabrad się do rzeczy! Zobaczcie, nie wystarczy, jeśli tylko pójdziecie na górę i powiecie:
"Panie błogosław tego, tego i tamtego". Wtedy Bóg nie przywiązuje do tego zbyt wielkiej
uwagi. Ale jeśli się rzeczywiście zabierzesz do rzeczy... Kiedy wy, mali chłopcy i dziewczynki,
modlicie się, podejdźcie do tego poważnie. Czy to robicie odnośnie szkolnych spraw? Czy to
pomaga... Czy prosicie Boga, by wam pomógł w szkole? Czy kiedy macie iśd do szkoły, a nie
macie za dobrych ocen, mówicie: "Boże, czy nie zechciałbyś mi pomóc?".
128. Czy modlicie się? Ilu małych chłopców i dziewczynek modli się? Chciałbym widzied
wasze ręce. Och, dobrze. To jest dobre. Czy macie takie odosobnione miejsce, gdzie
możecie się modlid, gdzie nawet mama i tata was nie widzą? Czy modlicie się w ten sposób?
Nie modlicie się tak? Miejcie takie małe miejsce, do którego wejdziecie i będziecie się
modlid, mówid waszą małą modlitwę. Czy modlicie się za każdym razem przed pójściem do
łóżka? Czy modlicie się także o poranku, kochani? To jest dobre. Ilu jeszcze innych małych
chłopców i dziewczynek w tym budynku modli się, podnieście swoje ręce. Och, czy to nie
jest miłe? Cóż, to jest dobre. To pokazuje, że macie prawdziwe matki i prawdziwych
tatusiów, którzy uczą was tych rzeczy. Kiedy naprawdę macie potrzebę, to lepiej módlcie się
szczerze, czy tak?
129. A więc ten niewysoki Amram szedł po schodach na górę. Och, jej. On nie chciał
żadnej kolacji.
- Jest zbyt źle - powiedział. - Moja...
130. - Och, ty musisz zjeśd kolację tato.
- Ja po prostu nie mogę, Jochebed. Po prostu nie mogę. Ja...
131. - Och - powiedziała - ale ty tracisz na wadze, jesteś nerwowy, blady i wymiotujesz.
132. - Och, ja nie wiem, co mam czynid - rzekł. - Kochanie, jeśli ktoś nie będzie miał na
sercu tego ludu, jeżeli ktoś nie będzie się za nim modlił, co wtedy zrobimy? Z nami jest coraz
gorzej. Z pewnością przyjdzie czas, że Bóg usłyszy.
Tak, to jest prawda. To jest prawda. Bóg usłyszy. Zabierz się za to i trwaj w tym.
133. Och, tym razem on wychodzi na górę jakoś inaczej. Klęka, podnosi swoje ręce do
góry.
- Boże, mówię do ciebie - krzyczy.
Amen. On się naprawdę zabrał...
- Boże, ty masz uszy i potrafisz usłyszed. Ty masz oczy i potrafisz widzied. Ty masz
pamięd, ty znasz swoje Słowo. Ty znasz swoje obietnice. Błagam cię, Boże, spójrz w dół,
Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba. Twój lud cierpi i umiera. Uczyo coś dla nas, Boże.
Potrzebujemy Ciebie teraz. Potrzebujemy Ciebie, bo inaczej zginiemy. Musimy Ciebie mied.
Po prostu musimy, jeśli mamy żyd.
To jest prawdziwa modlitwa. Och, on się modlił.
134. Wiecie, czasami ludzie, kiedy się modlą, stają się zmęczeni. Czy tak, mamo i tato?
Och, oni są tacy zmęczeni. Brat Branham czasami też jest taki zmęczony, że kiedy modlę się
długo, to prawie mdleję, po prostu mdleję. Bez jedzenia i tych spraw przez parę dni modlę
się i modlę, głoszę. Po prostu dochodzę do takiego miejsca, że prawie mdleję. A czasami
ludzie dochodzą do takiego stanu. To nie jest czas, aby się poddad. Nie przestawaj. Bóg
odpowie. Tak, panowie. Trzymaj się tego. Tak, panowie.
135. Tak więc on idzie w górę po tych małych, starych, skrzypiących schodach. Widzę
Jochebed przechodzącą obok i mówiącą:
- Och, Amram, nie. Kochanie, wierzę...
136. - Jochebed, spójrz, ty jesteś miłą, śliczną...
Ona była piękną, śliczną, młodą matką. Idąc do góry, pogłaskał ją i rzekł:
- Teraz mamo idź i połóż Aarona i małą Miriam spad. Ja idę tam się modlid. Jeśli będziesz
słyszała mój płacz, nie przychodź na górę.
137. - Cóż, ale, Amram, co zamierzasz zrobid, kochanie? Ty ledwo żyjesz.
138. - Zgadza się, lecz ja mam brzemię tego ludu na moim sercu. Muszę coś uczynid.
Muszę pozostad na kolanach. Tak więc cały ten lud... Dzisiaj, zaledwie dzisiaj, byłem tam
przy tym stosie cegieł i mówiłem: "Cóż, dzieci, Bóg usłyszy". A jeden duży, starszy człowiek
podszedł, oparł ręce na biodrach i rzekł: "Kiedy on usłyszy, kiedy?". Patrz, jak ludzie stają się
zgorzkniali? Oni obracają się przeciwko Bogu, bo modlą się i modlą, a nic się nie dzieje. A
tamten też modli się i modli i nic się nie dzieje. Wszyscy kapłani mówią: "Dni cudów
przeminęły, jedyną rzeczą, którą możemy czynid, to podporządkowad się naszym starym
tyranom, którzy oddają cześd poganom lub raczej pogaoskim bogom itd... Cóż innego
możemy zrobid?". Ale ja wierzę w Jehowę. Amen. Wierzę, że On wciąż odpowiada na
modlitwy.
139. Czy w to wierzycie? Czy wierzycie? Amen. Wy wszyscy, którzy temu wierzycie,
powiedzcie: "Amen". *Zgromadzenie mówi: "Amen" - uw. wyd.+. Wciąż odpowiada na
modlitwy... W porządku.
140. Małe, stare, słabowite ciało, które straciło tyle na wadze, idzie do góry po
skrzypiących schodach, idzie tam, klęka i mówi:
- O Jehowo...
On modlił się jak jeszcze nigdy przedtem.
- Jehowo, spójrz tutaj - rzekł. - Ty jesteś prawdziwym Bogiem. Wierzymy, że masz uszy.
Wierzymy, że masz oczy. Ty wszystko wiesz. Wierzymy, że jesteś Bogiem Hebrajczyków, a
my jesteśmy ludźmi obietnicy. Wierzymy, że dotrzymujesz swojego Słowa. Spójrz na tych
pogan, jak oni wykorzystują naszą pracę. Budują wielkie drogi i bożki, i wszystko inne.
Jehowo, czy będziesz siedział w niebie i pozwalał tym poganom panowad nad nami? Nie
wierzę, że tak będziesz czynił. Amen.
141. Wciąż nie wierzę, że On tak czyni. Amen. Kiedy przychodzi diabeł, to Bóg jest wciąż
Bogiem. Dobrze. On nie pozwoli diabłu tego czynid. Wierzę, że w tym dniu, kiedy istnieje
moda, nonsensy i wszystkie te głupstwa, to Bóg wciąż panuje i On wciąż jest Bogiem.
Dobrze. Potrzebujemy takich ludzi jak Amram, którzy mają brzemię na swoim sercu, którzy
będą tam stad i będą się modlid, aż niebiosa się otworzą i Bóg zstąpi w dół, odpowiadając na
modlitwy. Amen.
142. - Spójrz tutaj, Boże - rzekł - czy pozwolisz tym poganom, żeby tak wyśmiewali się z
Twojego ludu? Minęły tygodnie, miesiące i lata, a my ciągle się modlimy. Zalaliśmy łzami
nasze... *Puste miejsce na taśmie - uw. wyd.].
- Boże, czy ty zezwolisz na takie rzeczy?
143. Zastanawiam się dzisiaj, czy kiedy te setki dzieci są wrzucane do rzek i szamb, nie
pozwalając im żyd, kiedy dopuszczane są sprawy aborcji i wszystko to inne jest popełniane,
o, Jehowo, czy pozwolisz, by to wszystko toczyło się tak dalej? Dzisiaj, kiedy whisky, piwo,
nocne życie i wszystko inne napiera. Nawet pulpit stał się tak słaby, że boją się coś
powiedzied na ten temat. Jehowo, czy pozwolisz, by ten nonsens wciąż trwał? On pewnego
dnia odpowie. Och, Jego gniew będzie straszny, kiedy On przyjdzie. Tak, panowie. Te
kobiety biegające tu i tam, przyprawiające swoje dzieci o śmierd, te popielniczki, do których
strząsają popiół i wszystkie te inne sprawy. Ludzie zabierają swoje małe dzieci do tych
piwiarni. Te małe dziewczynki i chłopcy, którzy mają po sześd czy osiem lat, siedzą tam,
gdzie oni piją i robią takie rzeczy. A w kraju jest to legalne. I to jest w porządku? Och.
Myślicie, że Jehowa tego nie widzi? Oni nawet wyśmiewają się z ludzi, którzy są naprawdę w
porządku przed Bogiem. To wszystko będzie toczyd się dalej, a oni będą się wyśmiewad.
Wytrwaj, po prostu wytrwaj. Jehowa odpowie. W porządku.
144. Posuomy się trochę dalej. Znajdujemy go tam modlącego się. On jest taki
zmęczony, że już prawie się kładzie. Modli się tak długo, aż pada na podłogę. Nie daje już
więcej rady, więc ucina sobie małą drzemkę. Obudził się.
"Co się dzieje?" - pomyślał.
Rozgląda się dookoła. Skąd pochodzi to światło? Och. Patrzy. Tam stoi coś w rogu. To był
anioł z przepasanym u boku mieczem. Och, znów popatrzył i przetarł oczy. On podciągnął
się, aby uklęknąd.
- Panie - powiedział. - Och, och, czego sobie życzysz ode mnie?
145. - Amramie, jestem aniołem Bożym. Zostałem posłany z nieba, aby ci powiedzied, że
Bóg usłyszał twoje modlitwy. Przyszedłem ci oznajmid, że On pośle wam wyzwoliciela. On
pamięta o wszystkich Swoich obietnicach.
Widzę teraz tego anioła. Spójrzcie na niego. On wyciąga ten miecz i wskazuje na północ.
Amram patrzy.
- Ten miecz jest nakierowany na obiecaną ziemię - mówił dalej. - Obiecałem
Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, waszym ojcom, że wasz lud odziedziczy tę ziemię.
Słyszałem jęki ludzi, płacz dzieci i zstąpiłem na dół. Chcę, byś wiedział Amramie, że będziesz
w tym odgrywał wielką rolę, ponieważ byłeś wierny w modlitwie. Byłeś wierny we własnym
domu. Za rok o tym czasie, twoja śliczna, młoda żona Jochebed będzie piastowała małego
chłopczyka. Ten mały chłopczyk będzie wyzwolicielem. Chwała.
146. - Och, tak. Tak. Och, tak. Tak. Och, On jest taki cudowny.
Spojrzał, a ten anioł zaczął się podnosid. Wyglądało, jakby całe niebo się otwarło i on
odszedł z pokoju. Amram czekał chwilę.
- Och, mam nadzieje, że nie zwariowałem - powiedział.
147. Szybko zszedł na dół.
- Jochebed, Jochebed, szybko.
- Tak, co się stało kochanie?
148. - Wstawaj.
A księżyc świecił przez okno... ona wyglądała tak pięknie.
- Widziałem właśnie anioła Paoskiego - rzekł - a on mi powiedział wszystkie te rzeczy.
- Jak on wyglądał? - zapytała ta matka - Jak wyglądał?
149. - Och, on był cudowny. Miał ubraną lśniącą szatę, jego oczy błyszczały. Miał w ręce
miecz i wskazywał na północ.
Jak wiecie, w tym kierunku, patrząc z Egiptu, leży ziemia obiecana, tam w górę,
Palestyna.
- On wskazał na północ. Powiedział, że będziemy mieli dziecko, gdzieś w tym czasie za
rok. To małe dziecko, które się urodzi, będzie zwycięzcą i wyzwoli Jego lud. Och, alleluja,
Jochebed.
150. Zauważył, że ona ucichła. Jej twarz, jej oczy były szeroko otwarte. Jej wielkie oczy
wpatrywały się w niego.
- Jochebed, co się stało?
- Och, Amram! Nie, nie, nie. Czy my będziemy mieli chłopca?
- Tak.
151. - Och, ty... To nie może się stad. Wiesz co? Och, żebyś nigdy nie miał tej wizji.
Wiesz, że faraon zabija wszystkie małe dzieci.
152. - Tak. Ale wiesz, że jeśli Bóg da nam dziecko, to On się o nie zatroszczy. Amen. Bóg
obiecał. Bóg się o niego zatroszczy.
153. Cóż, następnego dnia on wychodzi do pracy. Wszyscy ci faceci tam zwrócili uwagę
na Amrama. Zamiast byd pochylony i słaby, stał wyprostowany.
- Podajcie więcej cegieł. No, szybciej - rzekł.
- Co się stało?
- Chwała Bogu. On odpowiada na modlitwę. Uhm.
I pracował dalej.
154. Wiecie, kiedy macie odpowiedź, to czujecie się dobrze. Czy znamy to uczucie, tato i
mamo, kiedy Bóg daje odpowiedź? Nie musisz widzied wizji, musisz po prostu tylko
wiedzied, że odpowiedź tam jest, to wszystko. To wszystko, bądź pewny, że odpowiedź tam
jest.
155. Teraz słuchajcie uważnie. Chcę, byście słuchali, co było dalej. W porządku.
- No dobrze, Amram, co się z tobą dzieje? - powiedzieli po chwili.
156. - Bóg odpowiada na modlitwę. Bóg odpowiada na modlitwę.
- Cóż, jak On odpowiada na modlitwę?
157. - To nie ma żadnego znaczenia.
Jeden stary gośd przyszedł i powiedział:
- Myślisz, że On kiedykolwiek odpowie na modlitwy?
158. - Nie powiem ci, bo i tak jesteś niewierzącym. Podajcie mi więcej cegieł.
On je tam wrzucał w ten sposób. Nie... Nie martwcie się, nie musicie tego wszystkiego
mówid niewierzącym. Czy tak? To nie ma żadnego znaczenia. Nie, panowie. Z pewnością
nie.
- Podajcie mi więcej cegieł. Alleluja. On odpowiada na modlitwę.
Tak się czujesz, gdy wiesz, że to się wydarzy. Czy tak? Tak, panowie.
159. - Więc, jak On to uczyni?
- Żadnym sposobem nie dowiecie się tego, więc po prostu podawajcie mi cegły.
On je tam wszystkie ułożył. Wziął wszystkie te stare cegły.
160. Tego wieczoru, kiedy powrócił do domu, rzekł:
- Och, Jochebed, pomyśl o tym, będziemy mieli dziecko. On będzie tym wyzwolicielem.
Bóg go pośle. Och, to będzie cudowne.
161. - Hm, ale ja jestem taka...
- Och, zostaw to zmartwienie. Nie martw się. Cóż , Bóg jest... Bóg jest teraz na drugim
koocu linii. Bóg ma uszy, On potrafi słyszed. Bóg ma ręce, On może wyswobodzid. Och, on
miał dużo wiary.
162. Wiecie, kiedy się przemodlicie, otrzymacie odpowiedź, wtedy naprawdę macie
dużo wiary. Och. Czy kiedykolwiek modliliście się o coś i wiedzieliście, że Bóg to dla was
uczyni? Czy wy, małe dziewczynki i wy, mali chłopcy, robicie to? Tak, oczywiście. Tak się
dzieje, kiedy wiecie, że to się stanie. W porządku.
163. Minął cały rok. Widzimy Amrama przychodzącego pewnego dnia z pracy. Co się
wydarzyło? Pojawiło się najsłodsze małe dzieciątko, takie małe maleostwo, gdzieś tak
długie. Więc ona go podniosła i podała Amramowi. Wiecie, on je ucałował. On je miłował.
Widzicie? A ta matka go trzymała. Och, jaki to skarb. Powiedziała:
- Jestem taka przestraszona, wiesz. To małe dziecko jest takim słodkim, małym
stworzonkiem.
164. Wiecie co? Biblia mówi, że on był najpiękniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek się
urodziło. Wiem, że matki się ze mną nie zgodzą. One myślą... Twoja matka myśli, że to ty
jesteś tym najpiękniejszym dzieckiem. Czy tak jest? Tak. Ona ma prawo, by tak myśled. Ale
Biblia mówi, że on był najpiękniejszym małym dzieckiem. Och, on był skarbem. Wiecie, Bóg
miał nad nim swoje ręce. Och, więc on był najsłodszym małym stworzeniem. Leżał tam i
uśmiechał się delikatnie, bez ząbków.
165. Czy macie małego braciszka, który nie ma zębów i uśmiecha się mniej więcej tak?
Następną rzeczą, wiecie. O, nie!
- Och. Uff. Te stare... ukryd.
- Co się stało? Co robisz?
166. - Weź go na dół. Wiesz jaki wydano rozkaz. Widzisz, jeśli te stare długonose
czarownice tu przyjdą, one wezmą nasze dziecko i zabiją je. To jest prawda. Nie możemy
pozwolid, żeby płakał.
On potrzebował śniadanie lub kolację. Więc mama wzięła go gdzieś do kąta i nakarmiła,
wiecie. Potem już nie krzyczał.
167. Kilka wieczorów później, oni bawili się z nim, a wtedy (o, nie!), wiecie, on zaczął
płakad. Ona odeszła i ukryła go bardzo szybko. Na dole, tam z tyłu w ścianie, Amram
przygotował małe miejsce, gdzie mógł schowad to dziecko.
168. Pewnego razu usłyszeli, jak ktoś szedł po schodach... *Brat Branham puka palcem w
pulpit - uw. wyd.].
- Oj, przyszły.
Wszyscy pobiegli na jedno miejsca i powiedzieli:
- To one. To te stare czarownice.
One miały długie palce i pomalowane paznokcie. Te czarownice zaglądały tam. Oni
patrzyli przez okno i mówili:
- Tak, to one. One tam stoją.
169. [Brat Branham puka w pulpit - uw. wyd.].
- Otwierad!
Amram podszedł otworzyd drzwi i rzekł:
- Czego chcecie?
170. - Macie tu dziecko, wiemy o tym. Zamierzamy je zabrad.
- Nie mamy żadnego dziecka, które moglibyśmy wam dad. (Oni nie mieli).
171. - Tak i tak wejdziemy i sprawdzimy. Jesteśmy policjantkami. To są nasze plakietki! A
to jest... Czy to ma byd zajęcie dla kobiety?
- My jesteśmy policjantkami. Mamy pozwolenie od władz.
Wiecie, dzisiaj też mamy je w tym zawodzie. Więc weszły i przeszukały dół. Idą,
przesuwają kanapę, otwierają wszystkie szuflady i wyrzucają ubrania na podłogę. Biorą całą
pościel, przetrząsają i idą na górę, gdzie znajdują małe, sekretne miejsce taty. Sprawdziły
wszystko, ale nie znalazły dziecka.
172. Nie mogły go znaleźd, więc poszły do tej kobiety... biedna Jochebed, stała tam, a jej
twarz była blada. One podeszły i powiedziały:
- Spójrz tu. My wiemy, że jesteś matką. Możemy to stwierdzid po twoim wyglądzie.
Wiemy, że karmisz i wiemy, że dziecko jest tutaj. Wrócimy i weźmiemy je. Wyszły.
Zatrzasnęły za sobą drzwi i poszły.
173. - Och, co możemy zrobid? Co możemy zrobid? - powiedziała.
Więc Amram odpowiedział:
- Modlid się.
Czy to jest ta rzecz, którą trzeba czynid? Czy to jest to? "Modlid się. Pomódlmy się".
174. - Och, och, och. Nie wiem co czynid. Och.
- Uspokój się i idź nakarmid dziecko. Ja idę na górę, żeby się modlid.
175. On idzie na górę i modli się. Mówi:
- Jehowo, ty masz uszy. Jehowo, masz oczy. Jehowo, ty potrafisz usłyszed. Potrafisz
odpowiadad na modlitwy. Dałeś nam to dziecko. Dałeś nam Swoją obietnicę, której
dotrzymasz i zachowasz to dziecko. Jestem o tym przekonany. 176. Po modlitwie stał się
bardzo zmęczony, osunął się i zasnął. On był taki zmęczony. Pracował cały dzieo i modlił się
całą noc. Był zmęczony. Wiecie, co się potem stało? Poszedł spad i śnił mu się sen.
177. Wiecie co, Bóg mówi także przez sny. Czy tak? Na pewno tak. Tak, On to czyni. On
może. Widzicie? Przemawia przez sny.
Och, on się obudził. *Brat Branham pstryka palcami - uw. wyd.].
- To jest to - powiedział. - Powinienem był o tym pomyśled. To właśnie powinienem
czynid. Ja po prostu nic o tym nikomu nie powiem.
178. Zszedł na dół i rzekł:
- Jochebed.
- Tak, kochanie? Och, tak się martwię. Nie mogę spad.
- Oj, idź spad. Idź spad. To już jest załatwione.
- Skąd wiesz?
- Och, po prostu wiem. Mam pewnośd.
179. Tego wieczoru zamiast iśd na górę modlid się, ojciec poszedł do piwnicy. Był bardzo
zajęty. Zastanawiam się, co tam robił? Wślizgnijmy się tam i zobaczmy, co robi. Widzę jak
tam... *Brat Branham zaczyna stukad młotkiem i pokazuje, jakby coś budował - uw. wyd.].
"Stuk, stuk, stuk". [Brat Branham nuci - uw. wyd.+. Bierze trzcinę, ogląda ją, skręca i
sprawdza, czy jest dobra. [Brat Branham nuci - uw. wyd.+. Tego dnia mały Aaron przyniósł
całą wiązkę trzciny i zaniósł ją do piwnicy. *Brat Branham nuci: "Bóg troszczy się o ciebie" uw. wyd+. "Starodawna religia, jest to nic innego tylko cała prawda!". *Brat Branham w coś
uderza - uw. wyd.+ ...trzaska dookoła.
180. - Amram, co się z tobą dzieje?
- Alleluja. Nic kochanie. Idziemy naprzód.
*Brat Branham podśpiewuje - uw. wyd.]. "Starodawna religia". [Brat Branham znowu
uderza - uw. wyd.+. "Starodawna religia". Przenosi to gdzieś tutaj. "Starodawna religia".
"Psss". On to wszystko uszczelnia. "Wystarczalna dla mnie jest. Dajcie mi tę starą...". On coś
dalej robił.
181. Wiecie, po tygodniu czy dwóch, wszyscy zastanawiali się, co on tam robi.
182. Pewnej nocy, kiedy wszyscy już spali, on wyszedł do góry z tym małym czymś.
Niesie to w ten sposób. Przynosi na górę. Podnosi przykrycie, gdzie śpi jego żona, Jochebed,
i wsuwa to pod to nakrycie. Mały Aaron i Miriam śpią. Och, ta mała dziewczynka, a także
mały Aaron, byli słodkimi dziedmi. Więc on to tam wsunął. Powiedział:
- Jochebed, kochanie.
183. - Czy byłeś w piwnicy i modliłeś się tam teraz w nocy, Amram?
- Nie. Byłem w piwnicy i oddawałem cześd Bogu.
184. - Co robiłeś? - spytała.
- Chcę ci coś powiedzied. Wiesz, że te czarownice znowu przyjdą.
- Tak.
- Chcę ci powiedzied, co będziemy czynid. Mamy już to dziecko przez trzy miesiące i
musimy się go pozbyd.
185. - Och, Amram, co ty chcesz uczynid?
- Musimy się pozbyd tego dziecka.
- Pozbyd się dziecka?
- Tak.
- Och, jesteś okrutny.
186. - Nie, nie jestem okrutny. Nie, nie, nie. Wiem, co robię.
- Co masz na myśli? Czy zamierzasz byd tak zły jak faraon. Chcesz się pozbyd naszego
dziecka?
- Tak, chcę się go pozbyd.
- Och, my nie możemy tego zrobid.
187. - Teraz posłuchaj. Jeżeli je zatrzymamy, wtedy je stracimy. A jeśli oddamy je Temu,
który nam je dał, On go odnajdzie.
Czy to jest prawda? "Jeśli go zatrzymamy, wtedy go stracimy".
- Dlaczego chcesz się go pozbyd?
- Cóż, ponieważ te stare czarownice przyjdą i wezmą go sobie.
188. Patrz, kiedy zachowasz dla siebie swoją duszę i będziesz szedł dalej z tym światem,
to wtedy ją stracisz. Te czarownice z piekła pędzą za tobą. To jest prawda. Wszystkie te
stare świeckie głupstwa cały czas cię prześladują. Jeśli ją zatrzymasz, utracisz ją, ale kiedy
dasz ją Temu, który ci ją dał, wtedy znajdziesz i zachowasz ją. Co to teraz uczyni? Jeśli ją
zatrzymamy, to co się stanie? *Dzieci mówią: "Stracimy ją" - uw. wyd.+. Stracimy ją. Jeśli ją
oddamy Chrystusowi, to co się stanie? Zachowamy ją. Amen! To jest dobre. Odpowiadacie
dobrze.
189. - Jochebed - rzekł - musimy to stracid, jeżeli chcemy to odzyskad. Więc jeśli oddamy
to Temu, który nam to dał, wtedy to zachowamy.
190. Macie duszę, wy także ojcowie i matki. Ale jeśli ją zachowacie dla siebie, wtedy ją
utracicie. To prawda, czarownice z piekła zabiorą ją wam. One pędzą tuż za nią. Ale jeżeli
oddacie ją temu, który wam ją dał, wtedy otrzymacie ją na Wiecznośd. Alleluja. Amen.
Przepraszam was dzieci, że jestem staromodny i wciąż krzyczę. Jeśli ją zatrzymacie...
191. Powiedzmy to razem. [Brat Branham i zgromadzenie mówią razem - uw. wyd.].
"Jeśli to zachowasz, to wtedy to stracisz. Ale jeśli oddasz to
Temu, który ci to dał, wtedy to zachowasz". Amen. Zapamiętajcie to, oddajcie to Jemu.
Popatrzmy teraz. Ona płakała i rzekła:
- Co z nim uczynisz?
- Spójrz, chcę ci coś pokazad.
- Co tam masz pod łóżkiem?
- Pokażę ci.
On to wyciągnął.
- Och, to jest mały wiklinowy koszyczek.
192. To był mały statek. Bez steru, bez żagli i dział, ale zamierzono przewieź nim
najcenniejszy ładunek, jaki kiedykolwiek miał możliwośd płynąd na statku. Słuchajcie. Nie
było tam ani kapitana, ani załogi. Bracie, ja znam także taki Statek dla dorosłych.
193. - Och, Amram, czy mogę na to spojrzed. Daj mi popatrzed.
Podeszła tam.
- Popatrz, tutaj jest małe wieczko. Można je podnosid.
- Uff, śmierdzi. Och. Uff. Ojej.
194. - Tak, śmierdzi - powiedział.
- Dlaczego?
195. - Nasączyłem go dużą ilością smoły. Jest całe przesiąknięte żywicą.
Żywica jest jak smoła, więc oni całe to nasączyli. To było właśnie to, co Amram robił na
dole. Gotował żywicę i lał ją na tę słomę. Zasmołował to.
- Widzisz, woda przez to nie przecieknie. To jest całe zatkane. Woda po prostu nie może
się tam przedostad. Nasmołowałem to.
- Uff, tak brzydko to pachnie!
196. Dzieci, wy wiecie, co to jest smoła. Używa się ją do naprawienia dróg. Oooch, to
okropnie śmierdzi. Ale ona zatrzymuje... Ona uszczelnia wszystkie pęknięcia na drodze. Tak
właśnie ona działa; nie pozwala przedostad się wodzie.
197. Tak się dzieje, kiedy wierzący się modli. To trzyma świat z dala od ciebie, kiedy
smołujesz na kolanach i mówisz: "Panie Jezu". Wtedy przychodzi Krew i pieczętuje cię tak,
że diabeł nie może cię dostad. Widzicie, to jest prawda. Widzicie? Potem wiele razy ludzie
przychodzą i mówią: "To jest okropne". Ale dla ciebie to nie ma żadnego znaczenia. Jesteś
zabezpieczony. Widzicie? To jest ta główna rzecz - byd bezpiecznym. Powiedzą, że jesteś
staromodny, ale to nic nie szkodzi. Jesteś zabezpieczony.
198. - Cóż, w takim razie co zrobimy? - zapytała Jochebed.
- W porządku. Powiem ci, co będziemy czynid. Weźmiemy to dziecko i porozmawiamy
jeszcze trochę. Potem włożymy je tutaj i położymy je na wodach Nilu.
199. - Och, nie, nie, nie. Amram, nie możesz włożyd naszego dziecka do rzeki.
200. - Tak, tak. Wiem, co robię.
Widzicie, on miał sen i wiedział co czynid. Widzicie? Bóg go poinstruował. Wiedział, co
czynid. Zbudował to i wiedział, że to był dokładny typ arki, która zachowała Noego w jego
dniach.
201. Więc on rzekł:
- Popatrz tu. Z wierzchu zrobiłem mały otwór, żeby mógł oddychad. Przez niego będzie
też przedzierało się światło słoneczne.
202. Wiecie co, ta arka w starodawnej Biblii została uczyniona w ten sam sposób. Ona
miało na górze mały otwór, przez który mogłeś zobaczyd do środka (rozumiecie?) i przez
który on musiał patrzed do góry.
203. Tak więc to małe, biedne dziecko nie miało nawet imienia. Małe, bezimienne
dziecko, a jednak to było najsłodsze dziecko na świecie.
204. Następnej nocy, kiedy już wszystko było gotowe, czekali aż do trzeciej godziny nad
ranem, a potem... On przyszedł. Już się przemodlił. Poszedł tam i powiedział:
- Chodź Jochebed, wstawaj.
205. Obudzili małego Aarona i Miriam. Och, ona przyszła i objęła go.
- Tatusiu - powiedziała mała Miriam - chyba nie zabierzesz nam naszego małego
braciszka i nie zostawisz go na Nilu, gdzie są wszystkie te stare krokodyle?
206. On poprawił jej włoski. A jej... Ona miała śliczne oczy i śliczne włoski. On ucałował ją
w policzek.
- Kochanie, mnie też to boli. Mnie też to boli, ale musimy to zrobid.
207. Widzicie, chłopcy i dziewczynki, czasami musimy robid rzeczy, które nas w pewnym
sensie ranią, ale i tak musimy to robid. Kiedy jakieś dziewczynki mówią: "Hej, czy
kiedykolwiek paliłaś papierosa?".
208. Powiesz: "Nie".
209. "Spróbuj jednego. Och, wiesz, jestem twoją przyjaciółką. No, spróbuj jednego". Ale
wy, chod to może będzie trochę bolesne, powiedzcie: "Nie chcę tego. Nie chcę".
210. "Czy pójdziesz ze mną na seans do kina tego wieczoru?".
"Nie, nie. Ja tam nie chodzę". Rozumiecie? To może trochę zaboli. Widzicie?
211. "Och, jesteś starym dziwakiem". Nie wierz temu. To może troszeczkę sprawi ból,
ale po prostu odwród się od tego. Tak powinniście czynid. Widzicie? Zawsze tak czyocie.
Zachowujcie się we właściwy sposób. W porządku.
212. Teraz, kiedy dziewczyny uczą się tego baletu i tych innych głupstw, one chcą, byście
to także robiły. Powiedzcie im: "Nie, nie". Nie róbcie tego. Rozumiecie?
213. "Och, ale w tym jest tak wiele zabawy". Nie ważne ile jest w tym zabawy. Jeśli
pragniecie czynid to co właściwe, czyocie tak zawsze. Zapamiętajcie to. Czy nie zapomnicie?
214. Cóż, więc co oni dalej zrobili? Oni wzięli to dziecko i poszli. Mały Aaron przyszedł i
powiedział:
- Tatusiu, co chcesz zrobid z naszym dzidziusiem?
215. - Aaron, kochanie, usiądź mi na kolanach. Popatrz Aaronie, jeżeli zatrzymamy to
dziecko, co wtedy się stanie? *Zgromadzenie mówi: "Stracimy je" - uw. wyd.]. Stracimy je.
Ale jeśli oddamy je Temu, który nam je dał, to co wtedy? Otrzymamy je z powrotem. To jest
prawda.
216. - Ale jak zamierzasz to zrobid, tatusiu?
- Nie wiem. Nie wiem, jak to się stanie, ale Bóg tego dokona.
Widzicie?
217. Zabrali to małe dziecko i chcą już iśd. Podchodzą do drzwi. On spogląda w dół ulicy.
Nikogo nie ma.
- Chodź, Jochebed. Chodźcie, Aaron i Miriam. Idziemy.
218. Biorą swoją małą arkę i podchodzą do przybrzeżnych zarośli. Było jeszcze daleko do
świtu. Mały Aaron trzyma za rękę małą Miriam, braciszek i siostrzyczka. Oni płaczą. Idzie
tam ta biedna mała Jochebed, idzie... *Brat Branham naśladuje płacz Jochebed - uw. wyd.].
- Cii, cii, ciii. Obserwujcie ulicę. Bądźcie ostrożni. Ciii. Ostrożnie.
Idą w dół ulicą.
- Ciii, bądźcie ostrożni. Niosą to małe dziecko. Matka trzyma dziecko, a tata arkę.
219. Podeszli do rzeki. Och, to jest olbrzymia rzeka, druga co do wielkości na świecie. To
wielka szumiąca rzeka, w której było pełno starych krokodyli i aligatorów. One już były
bardzo tłuste. Uff. Karmiono je małymi dziedmi. Po prostu były tłuste. Jochebed mówi do
swojego męża Amrama:
- Och, a co jeśli te aligatory to pożrą? A co jeżeli te krokodyle jednak się tego tkną?
220. - Nie martw się. Jeśli kiedykolwiek wsadzą swój nos do tej smoły, to zaraz odpłyną.
Rozumiesz? Z tego powodu to tak śmierdzi. Widzisz? One pokręcą nosem, bo nie będą
mogły wyczud zapachu ludzkiego ciała, więc się oddalą. Ta smoła będzie tak śmierdzied, że
zaraz uciekną. Wszystko będzie w porządku. Nie martw się.
Oni... Uklęknął i położył tę małą arkę.
- Nakarm je.
221. Więc ta matka karmiła to dziecko, aż dostało porządne poranne śniadanie. Potem
go pocałowała. *Brat Branham demonstruje pocałunek - uw. wyd.].
- Teraz ty Aaron, pocałuj go - powiedziała.
Aaron go pocałował, a potem Miriam i mama. Rzekła:
- Och, po prostu...
222. - Ciii. Słuchajcie, musimy byd teraz żołnierzami. Widzicie? Musimy byd jak oni. Czy
chcecie go jeszcze raz pocałowad?
Wszyscy jeszcze raz pocałowali to dziecko. Potem ułożyli go do koszyka.
223. Matka włożyła tam mały kocyk i poduszkę. Powiedziała:
- Moje małe dzieciątko, niech cię Bóg błogosławi.
224. - Cii. Bóg się o to zatroszczy. Nie martw się.
Zamknęli wieczko. Ojciec ściąga płaszcz, koszulę i wchodzi do wody.
225. Co myślicie, co działo się w tym czasie w niebie? Alleluja. Wiecie, kiedy wszystkie
sprawy idą w dół, jest też coś, co idzie do góry. Amen. Widzę, jak Bóg wstał ze swojego
tronu, podszedł i powiedział: - Gabrielu, Gabrielu, gdzie jesteś?
226. - Tu jestem Panie.
- Chodź tu, chcę ci coś pokazad. Wszyscy aniołowie, chodźcie tu na chwilę. Chcę wam coś
pokazad. Mam tu ludzi, którzy mi wierzą. Tak, mam ludzi, którzy Mi ufają. Chodźcie tu. Jest
to dobre dla was aniołowie. Spójrzcie na to. Patrzcie.
227. - Gdzie?
- Tam na dole. Mniej więcej tam.
- Tak, tak, tak widzę.
- Spójrzcie tam. Widzicie, na skraju sitowia, tam przy brzegu?
- Tak.
228. - Popatrzcie tam.
- Co to jest?
229. - Tam jest mężczyzna na kolanach, z rękami uniesionymi do góry, który Mnie woła.
Jest tam płacząca matka i płaczące dwoje małych dzieci. Oni ufają mi aż do kooca. Gabrielu,
pamiętasz, jak tam byłeś? Pamiętasz tego mężczyznę?
230. - Tak, spotkałem go w tym pokoju w nocy i rozmawiałem z nim. Uhm.
- On wciąż Mi ufa. Mam lud, który mi wierzy. Oni wierzą mi do kooca. Widzicie go?
Patrzcie. Tak, czy to nie jest chwalebne.
231. Ten ojciec brnie w wodzie i zaczyna popychad tę łódeczkę.
Słyszę jak On mówi:
- Gabrielu.
- Tak, Panie.
232. - Zawołaj dziesięd tysięcy aniołów i daj im rozkaz do wymarszu. Zwołaj całe zastępy
niebieskie. Roześlij ich wzdłuż i wszerz granic nieba i każ im poustawiad się wzdłuż Nilu.
Nakazuję, aby żaden krokodyl ani nic innego, nie dotknęło tego ładunku. Nie pozwólcie
nawet, aby jakieś kawałki drewna podpłynęły do tego. Alleluja.
233. - Tak jest - odpowiedział Gabriel.
- ...zadmij w trąbę.
Przyszło dziesięd tysięcy uzbrojonych aniołów.
- Ojcze... Gdzie będziesz się znajdował, Panie?
234. - Ja będę na drugim koocu.
On zawsze jest przy odbiorniku.
- Będę czekał na drugim koocu. Mam do tego pewien powód. Gdy ludzie Mi ufają, to
wtedy mam w tym pewien cel. Wszystko będzie z nimi w porządku.
Dobrze, On idzie w dół na drugi koniec.
235. Widzę Aarona i pozostałych wracających ulicą, płacząc.
- Cii, ciii.
Obserwujcie to.
Mała Miriam wciąż tam stoi i patrzy. Mówi:
- Och, Och.
236. - Chodź Miriam, już robi się jasno. Chodź, koguty zaczynają już piad, obwieszczają
nowy poranek. No, chodź, bo już jest prawie jasno. Chodź kochanie, idziemy.
237. - Och, tato, tato. Jeszcze chwilę, proszę. Pozwól mi tu postad. Po prostu będę się
patrzyła i zobaczę, co się stanie. Za chwilę będę w domu.
238. - Och. [Brat Branham pstryka palcami - uw. wyd.+. To dobry pomysł, Miriam. To
może byd w porządku. Stój tam i patrz, co się stanie.
239. - Dobrze, będę się patrzyła.
- Za chwilę przyjdź do domu. Zobacz tylko, co się będzie dziad, a potem przyjdź i przynieś
nam jakieś wieści, o tym co się dzieje.
240. - Dobrze, tato.
Oni w pośpiechu powracali do domu.
241. Mała Miriam stoi tam i obserwuje. Po chwili jest już jasno. "Och, och, och, co tam
płynie? Cóż, to jest jakiś kloc. Nie. Czy to aligator? Och, odpłynął".
242. Ha, ha. Co on zobaczył? Zobaczył to, co wielu ludzi nie zauważa. Widzicie? Ten mały
ładunek, unoszący się na wodach... Oni myśleli, że on nie ma pilota ani kapitana. Ale tak nie
było. Oni wszyscy tam byli zgromadzeni.
243. Podpływa mały krokodyl i mówi:
- Och, spójrzcie tutaj.
Podpływa, unosząc się w taki sposób, on... Och, nie. Nie, nie. On nie może zbliżyd się do
tego ładunku. Tam stał wyzwoliciel, który wyswabadza i uwalnia milion Żydów w czasie
potrzeby. Żaden diabeł w piekle, nie mógł się go dotknąd. Ta mała, stara arka nasączona
smołą płynie w dół rzeki.
244. Zaraz na początku wpada do wiru wodnego. Miriam mówi:
- Och, nie. Popatrz tam, na ten wir, spójrz na to.
Ni z tego ni z owego ta arka pokonuje ten wir.
245. Tak właśnie się to dzieje. My też czasami wpadamy naszą małą łodzią do wiru. Nie
martw się. Jest Ktoś, kto cię obserwuje. "Aniołowie Pana, zakładają obóz wokół tych, którzy
się Go boją". Teraz było ich dziesięd tysięcy na liście do wymarszu.
246. Mała Miriam schodzi, wspina się na skałę, pędzi dookoła, w ten sposób. Znów
biegnie w dół i obserwuje tę arkę. A ta płynie w dół i przepływa przez zarośla. Po chwili
utknęła tam.
- Och, och, zastanawiam się.
247. Jej tatuś powiedział jej wcześniej: "Nie pozwól, aby ktoś zobaczył, że obserwujesz tę
arkę. Jeśli ktokolwiek będzie przechodził, po prostu zachowuj się, jakbyś w ogóle na to nie
patrzyła. Po prostu idź jakąś inną drogą. Nie pokazuj, że na coś patrzysz, tylko idź dalej.
- W porządku - powiedziała.
248. Ona idzie do brzegu, gdzie utknęła ta arka. Zbliża się duża grupa rybaków. Ona
zachowuje się po prostu jak mała dziewczynka, która tam sobie spaceruje. Jest około
dziesiątej rano. Ona zeszła do rzeki i patrzy ukradkiem, czy ktoś nie idzie.
249. Za chwilę, znów mija ją jakaś inna grupa. Ona nie spuszcza oka z arki i przysuwa się
trochę bliżej. Obserwuje i znów podchodzi bliżej.
250. Po chwili zbliża się do wielkiego muru.
- Ojej, ta arka popłynęła za mur.
Co ona może teraz zrobid? Nie wie, co robid. Nie może przejśd przez mur, więc
przeprawia się przez wodę, przechodzi przez to w ten sposób i czołga się w górę. Dostaje się
tam i znów idzie dalej.
251. Jest w ślicznym ogrodzie. Wszędzie kwitną kwiaty i jest tak ładnie. Posłuchajcie
teraz na chwilę. Patrzcie małe dziewczynki. Piękne kwiaty i przycięte drzewka. Było to takie
ładne. To był park.
- Och, spójrz na to! - rzekła. - Ojej, jestem w parku pałacowym, na terenie pałacu
faraona. Co mam teraz zrobid? Jeśli przyłapią mnie tutaj, och, jej, co mi wtedy zrobią?
252. Ona popatrzyła. Tam płynie ta mała arka, potem staje i kręci się w miejscu. Ciekawe
czemu? Słyszy, jak ktoś rozmawia. Wślizguje się pod krzaki. Siada tam i obserwuje, wiecie,
ta mała Miriam... uważa i patrzy.
253. Nadchodzi kilkoro dużych, silnych, ciemnych mężczyzn niosących baldachim. Idą też
damy dworu i śpiewają. W koocu nadchodzi kobieta z długą, złotą wstęgą wokół głowy. Na
przedzie ma dużego węża z otwartą paszczą (o tak). Ona jest ładną kobietą. Schodzi w dół.
Ma ubraną naprawdę piękną szatę. Słyszę, jak jedna z dam dworu mówi:
- Wasza Wysokośd, czy myślisz, że woda dzisiaj rano, będzie ciepła?
254. - Wysokośd? - mówi Miriam. - To z całą pewnością jest park królewski. Jeśli mnie tu
złapią, co ze mną zrobią?
255. Ona chce zejśd w dół, a ci wielcy, ciemni mężczyźni niosą ją, po prostu trzymają w
ten sposób. Podchodzi do wody i zsuwa buty. Jedna z dam dworu trzyma ręcznik, a druga
mydło. Ona zamierza wziąd kąpiel. Przygotowuje się, aby wziąd kąpiel. Zdejmuje buty i
mówi:
- Wsadzę swój palec do wody i zobaczę, czy woda jest już ciepła. Och, wspaniała, po
prostu... Co to tam jest?
256. - Och - mówi mała Miriam. - Och, och, och, ona dostrzegła tę arkę.
- Czy to jest krokodyl?
257. Jeden z tych dużych, silnych mężczyzn mówi:
- Chwileczkę. Zaraz to sprawdzę.
Plusk, plusk, on wchodzi do wody, bierze to i wychodzi na brzeg.
- Wasza wysokośd... - mówi.
Podaje to damie dworu, a ta kładzie to na ziemi przed księżniczką.
258. - Co to jest? Uff, to śmierdzi. Całe pokryte smołą. Spójrz, tam na górze jest otwór.
259. - O, nie - mówi Miriam. - Tam jest mój mały braciszek. Tam znajduje się mój mały
brat.
260. Więc oni podnieśli to wieczko.
- Och, to jest dzidziuś.
Zaczął... Najpiękniejszy na świecie... Bóg, który mógł spowodowad nienawiśd, mógł też
spowodowad miłośd. A całą miłośd matki w stosunku do dziecka, którą może pomieścid
ludzkie serce, On umieścił w sercu tej młodej dziewczyny. Ona rzekła:
- To jest Heb... Wiem, kim on jest. To jest z powodu mojego złego ojca. On jest taki
podły. Nakazał, by zabijad wszystkie małe hebrajskie dzieci. A jedna z tych matek wsadziła tu
swoje dziecko, oczekując, że gdzieś bezpiecznie dopłynie. Och, on jest okrutny. Tego on nie
zabije, bo ten będzie mój.
Uhm, widzicie co Bóg czyni?
261. Wzięła go i *brat Branham naśladuje cmoknięcie - uw. wyd.+ ucałowała go. To
dziecko zaczęło płakad. Ten płacz po prostu rozgrzał jej serce. Powiedziała:
- Biedne maleostwo. Wezmę go i nazwę go... Dam mu imię.
Tam on otrzymał swoje imię.
262. Jakie było jego imię? *Zgromadzenie mówi: "Mojżesz" - uw. wyd.+. Mojżesz.
Mojżesz znaczy wyciągnięty z wody. Widzicie?
263. Ona rzekła:
- Nazwę go Mojżesz, a to będzie moje własne dziecko. Zatrzymam je. Lecz ja jestem
dziewicą. Nie mogę go karmid. Nie mam możliwości, by go karmid.
W tych czasach oni nie mieli butelek i tych innych rzeczy. Kobiety nie paliły papierosów,
tak jak teraz. Widzicie? One się trują. Więc powiedziała:
- Cóż, jeśli znacie... Co mogę zrobid? Ja...
264. Jeden z nich powiedział:
- Doradzę ci, Wasza Wysokośd. Znajdę mamkę dla tego dziecka.
- Och, to bardzo dobrze.
265. Coś przemówiło delikatnie. To anioł stał przy tym krzaku i powiedział:
- Miriam, masz teraz szansę. Tu jest twoja szansa.
Mała Miriam wybiegła.
- Nie mów o tym ani słowa - powiedział - nic nie wygadaj. Idź tam i powiedz, że
znajdziesz mamkę. Potem idź i przyprowadź swoją mamę.
W porządku, więc ona tak powiedziała.
- Wasza Wysokośd... - rzekła
266. Normalnie ta zapytałaby: "Co ty tu robisz?". Ale widzicie, Bóg to wszystko zakrył.
Dlaczego? On miał dziesięd tysięcy aniołów gotowych do walki. Widzicie? Jego plan zaczął
działad. Stało tam dziesięd tysięcy aniołów.
267. - Tak, moja kochana, co ty tu robisz?
268. - Właśnie zobaczyłam ciebie z tym dzieckiem. Znam miłą matkę, która zajęłaby się
tym dzieckiem.
269. - Przyprowadź ją i powiedz, że dam jej trzysta dolarów na tydzieo i apartament w
pałacu za to, że będzie się troszczyd o to dziecko. Jeśli znasz jakąś hebrajską kobietę, która
akurat karmi piersią, to niech karmi to dziecko. To jest moje dziecko.
270. - Tak, Wasza Wysokośd. Przyprowadzę ją.
- Zaczekaj. Zanim wejdziesz do zamku, musisz znad hasło. Widzisz, ty go nie znasz.
Każdego dnia mamy inne. Wiesz, jakie jest dzisiejsze hasło? "Widły w stogu siana". Tak
musisz powiedzied, kiedy będziesz przechodzid przez bramę.
271. Miriam wraca do domu. Biegnie szybko, przeskakuje przez mur, biegnie wąską
uliczką, bardzo szybko. Biegnie do domu.
272. Amram właśnie wrócił do domu. Jochebed powiedziała... Byli smutni, zastanawiali
się, co się dzieje.
- Moje biedne maleostwo, moje biedne dziecko - powiedziała ona...
273. - Posłuchaj. Szedłem chwilę temu ulicą w dół. Ta biedna matka. One dzisiaj nikomu
nie dały spokoju. Tego poranku przyszły do sąsiedztwa i roztrzaskały głowy wszystkim tym
małym dzieciom. Jak one krzyczały i płakały. My nie wiemy, co się dzieje z naszym
dzieckiem. Jednak gdziekolwiek ono jest, Bóg się o nie troszczy.
274. Właśnie wtedy ktoś... *Brat Branham stuka w pulpit - uw. wyd.].
- Och, och, one są za drzwiami.
Podeszli więc i zajrzeli. Nie, to była Miriam.
275. - Och, Miriam! Wejdź, kochanie. Co się dzieje z dzieckiem?
- Mamo, jestem taka głodna.
276. - Ale co się dzieje z dzieckiem?
277. - Mamo, umieram z głodu. Och, chwała Panu! Alleluja. Mamo, zaraz umrę z głodu.
278. - Lecz, co się dzieje z naszym dzieckiem?
- Mamo, jestem taka głodna, że mogłabym zjeśd wszystko, co jest w domu.
279. - Dobrze, zrobię ci coś do jedzenia, ale powiedz, co się z nim dzieje?
280. - Wszystko jest w porządku, mamo. Daj mi coś do jedzenia. Och, jestem taka
szczęśliwa.
- Ale co się z nim dzieje?
281. - Daj mi coś zjeśd, bo umieram z głodu.
Czy możecie sobie to wyobrazid?
- Miriam, jesteśmy twoimi rodzicami. Gdzie jest to dziecko?
282. - Mamo mówiłam ci, że widziałam je i wszystko jest w porządku. Teraz mamo daj
mi coś do jedzenia, bo umrę. Wiesz, umieram z głodu.
Podobnie jest z wami, kiedy wracacie ze szkoły, wiecie. Och, wy po prostu musicie coś
zjeśd.
283. Ona poszła i przyniosła jej kanapkę.
- Powiedz mi teraz.
- Mniam, mniam - wiecie, ona zajada w ten sposób. - Mamo?
- Tak, co się w koocu dzieje z dzieckiem?
284. - Mamo...
Ona opowiedziała jej tę historię.
- Mamo, ubierz swoje najlepsze ubrania i spakuj walizkę, bo będziesz się opiekowała
swoim dzieckiem. Och.
- Co?
285. Jeśli coś stracisz, to na nowo to odzyskasz. Czy to prawda? Jeśli to zachowasz,
wtedy to utracisz. Jeżeli to oddasz czy stracisz, to wtedy to znajdziesz. Czy to jest prawda.
286. Mała Miriam je i mówi:
- Tak, dzisiaj idziesz do pałacu. Nie tylko to, ale dostaniesz trzysta dolarów tygodniowo i
najlepsze pokoje w kraju, żebyś mogła opiekowad się swoim dzieckiem.
287. Pierwszy raz w historii świata płacono matce, by karmiła swoje dziecko. Widzicie,
jak to Bóg czyni? Alleluja. Karmiąc swoje dziecko, dostawad trzysta dolarów na tydzieo i
najlepsze pokoje w całym kraju. Widzicie, co Bóg czyni? Czy warto się modlid? Czy dobrą
rzeczą jest się modlid?
288. Przygotowała więc swoją małą walizeczkę. Będziemy się śpieszyd, aby za chwilę
zakooczyd. My... Przygotowała walizkę i poszła jak mogła najszybciej ulicą w dół. Podeszły i
natknęły się na dużego strażnika z wielką włócznią.
- Kto tam idzie?
289. - "Widły w stogu siana" - odpowiedziała.
- Przejdźcie.
Widzicie, jak Bóg to czyni?
290. Doszły do następnego strażnika. Ten wyciągnął swój miecz i rzekł:
- Kim jesteście? Kto tam idzie?
- "Widły w stogu siana".
- Przejdźcie.
Och, widzicie, jak Bóg to czyni?
291. Idą w górę do pałacu, a ci lokaje wychodzą i wyciągają swoje miecze.
- Kto idzie?
292. - "Widły w stogu siana".
- Wejśd.
Wreszcie podchodzi pewien mężczyzna i pyta:
- Czy ty jesteś tą małą damą, na którą czeka Wasza Wysokośd?
- Tak.
293. - A czy to jest ta mamka dla dziecka, które zostało znalezione dzisiaj rano?
- Tak, proszę pana.
- Przyprowadź ją.
Ona wprowadziła to dziecko, raczej tę matkę, do środka.
294. Ta mała księżniczka weszła i zapytała:
- Czy wiesz cokolwiek o dzieciach?
295. - Tak, Wasza Wysokośd.
- Spójrz na to dziecko. Czy ono nie jest piękne?
- O, tak, tak, Wasza Wysokośd.
- Czy wiesz, jak je karmid?
- Z pewnością, Wasza Wysokośd.
- Tak więc, twoja zapłata będzie wynosiła trzysta dolarów tygodniowo.
Hm. Czy Bóg nie był dobry?
- Dostaniesz najlepsze pokoje w pałacu - dodała - a posiłki będą ci przynoszone. Nawet
nie będziesz musiała wychodzid i sama sobie gotowad. Tu jest to dziecko. Bądź ostrożna. Nie
upuśd go.
296. - Och, proszę się nie martwid. Nie upuszczę go.
- Proszę się o niego troszczyd jak najlepiej.
- Naprawdę, proszę się nie martwid. Będzie miał najlepszą opiekę.
Pewnie, bo to było jej własne dziecko. Widzicie? "Zapewnię mu najlepszą opiekę".
- To jest piękne dziecko, nieprawdaż?
- O, tak, jest naprawdę śliczny.
- W porządku.
297. Drzwi zamknęły się za Miriam, jej mamą i małym Mojżeszem. Kiedy te drzwi się
zamknęły, Jochebed rozglądnęła się dookoła i powiedziała:
- A ona myśli, że jesteś jej dzieckiem. Ha, ha, ha.
Och, ojej, jak ona go ukochała.
298. Co ona uczyniła? Ona... Jeżeli by go zachowała, co by się wtedy stało?
*Zgromadzenie odpowiada: "Straciłaby go" - uw. wyd.+. Ponieważ ona oddała go Temu,
który jej go dał, to co się stało? Znalazła go. I mogła go zatrzymad. Co się teraz stanie, kiedy
stracimy... Jeśli zatrzymamy nasze dusze, co się stanie? Stracimy je. A co się stanie, jeśli
oddamy je Temu, który nam je dał? Zachowamy je. Czy to prawda?
299. Ilu z was zechciałoby przyjśd do ołtarza i modlid się? Czy chcielibyście to zrobid? Czy
chciałbyś, by Jezus opiekował się tobą tak, jak to uczynił z tym małym dzieckiem? Niech
teraz wszystkie małe dzieci zgromadzą się wokół ołtarza. Czy to zrobicie? Chodźcie i
uklęknijcie wokół ołtarza. Módlmy się. Niech wszystkie małe dzieci tu przyjdą. Czy podobała
wam się moja historia? Czy tak? Dobrze, teraz przyjdźcie tutaj. Chodźcie. Wy, małe dzieci,
klęknijcie dookoła, tu zaraz przy ołtarzu. To jest to. Ci mali, którzy są z tyłu, niech przyjdą, bo
będziemy się modlid. Dobrze. Chcecie przyjśd i modlid się? Chodźcie i uklęknijcie przy
ołtarzu. W porządku. Dobrze. Po prostu świetnie. Tak.
300. Matki i ojcowie, czy chcecie też przyjśd. Klęknijcie między ławkami.
301. Chcę was o coś zapytad, małe dzieci. Czy wierzycie, że Jezus kocha was tak samo jak
Mojżesza? Czy wierzycie, że aniołowie strzegą was w ten sposób? Bóg dał wam duszę. Czy
tak? Jeśli zachowasz swoją duszę, co się z nią stanie? Stracisz ją. Ale jeżeli oddacie ją
Jezusowi tego poranku, to co się wtedy stanie? Zachowacie ją... Chcecie uratowad swoją
duszę, czy tak? Czy chcecie wyrosnąd na prawdziwe matki i damy, prawdziwych mężczyzn,
kaznodziei itd.? Czy chcecie nimi byd? Jeśli tak, to oddajcie swoją duszę Jezusowi. Tak
powinniście uczynid. Powiedzcie: "Drogi Jezu, to jest wszystko, co mogę ci dad, moją duszę.
Proszę, strzeż mnie tak jak Mojżesza".
302. Jeśli jakaś starsza osoba, chce przyjśd i uklęknąd, może któraś z matek chciałaby tu
uklęknąd... Będzie miło, jeśli zechcecie sami tu przyjśd i uklęknąd. Tu idzie matka ze swoim
małym chłopczykiem. Czy jeszcze ktoś?
303. Ojcowie, tatusiowie, jeśli chcecie byd takim mężem modlitwy jak Amram, to
przyjdźcie i uklęknijcie tu.
304. Matki, jeżeli chcecie byd jak Jochebed, to chodźcie tu i uklęknijcie.
305. To na pewno jest dla każdego. Dlaczego? Bo wy też macie duszę. Jeśli ją
zatrzymacie, co wtedy się stanie? Stracicie ją. A gdy oddacie ją Temu, który wam ją dał, co
się stanie? To ocalicie ją na wieczne życie. To jest prawda. Chcę, żebyście się zgromadzili,
abyśmy pomodlili się z tymi małymi, wszyscy razem.
306. Dzieo Matki, wspaniały dzieo... Może tego wieczoru, mógłbym zmienid mój temat i
mówid o tym, co tamta matka robiła, jak ona się zachowywała. Ona była tą, która nauczała
swojego małego chłopca, że poprowadzi całego Izraela do ziemi obiecanej. Och, ona była
prawdziwą matką. Czy ona nią była? Wy też macie prawdziwą matkę, która modli się za
wami. A on był prawdziwym tatusiem. A tatusiowie także modlą się za wami. Teraz wszyscy
pomodlimy się razem, prosząc Jezusa, by nam dopomógł.
Bracie Neville, czy przyszedłbyś tu i uklęknął z nami?
307. Skłoomy wszyscy nasze głowy. Teraz, siostro Gertie... *Pianistka zaczyna grad:
"Przynoście je" - uw. wyd.].
308. Drogi niebiaoski Ojcze, to była mała, prosta historia o dawnych czasach, które już
przeminęły, gdzie prawdziwy ojciec i matka, prawdziwi wierzący, przychodzili do Ciebie i
oddawali Ci cześd, wierząc Tobie. Wtedy w tym kraju ludzie cierpieli. Skąd możemy
wiedzied, czy nie klęczy tu współczesny, mały Mojżesz? Skąd wiemy, że tu nie ma
współczesnej Miriam, tej prorokini, która byd może klęczy tu tego poranku?
309. O, kochany Ojcze, te małe dzieci miłują Ciebie. Przychodzą, klęczą przy krzyżu,
uświadamiając sobie, że mają duszę, która musi byd zbawiona. Oni ją oddają Tobie.
Przeczytaliśmy w Twoim Słowie: "Jeśli ją stracisz, znajdziesz ją, ale jeżeli ja zachowasz, to
utracisz ją". Ojcze, oni nie chcą zachowad swojej duszy dla siebie. Nie chcą też żyd dla siebie.
Oni chcą Tobie oddad swoją duszę, aby przez to znaleźli Życie Wieczne... Spraw to, Panie.
310. Pobłogosław wszystkich tych chłopców i dziewczynki, którzy są przy ołtarzu.
Błogosław także ich matki i ojców tego poranku. Niech twoja pełna miłości łaska i
miłosierdzie spoczną na nich. Przebacz nam Panie nasze grzechy i wady. Zabierz choroby
spomiędzy nas.
311. Poślij aniołów. Alleluja. Boże, to Ty wydałeś rozkaz Gabrielowi, a także zwołałeś pod
broo dziesiątki tysięcy aniołów. O ileż więcej aniołów przychodzi, kiedy widzisz tego
poranku, te biedne dzieci klęczące wokół ołtarza. Wszędzie, przy ołtarzu, w całym zborze
stoją Boży aniołowie. Jest tu także zapisujący anioł, który zapisuje te imiona w tej Księdze.
Oni tracą swoje dusze, aby mogli je znaleźd w Chrystusie. Spraw to, Panie.
312. Niechby od tego dnia ich życie było pokorne i słodkie. Niechby były posłuszne
swoim rodzicom, a także ich Ojcu, który jest w niebie, aż do tego dnia, kiedy Ty zawołasz ich
do domu. Chroo ich w ich małej łódce, kiedy znajdą się blisko tego wiru. A kiedy tylko ona
utknie w zaroślach, niechby anioł Paoski zepchnął ją ku płynącym prądom Bożej miłości.
Uczyo to, Panie. Niechby na koocu tej drogi znaleźli ten ukochany Dom, swoje matki i
wszystkich umiłowanych, tam w chwale, gdzie Bóg będzie stał w bramie, by nas powitad.
Spraw to, Ojcze.
313. Przebacz nam nasze grzechy i przewinienia. Pomóż nam dzisiaj, byśmy byli zupełnie
Twoimi. Powierzamy teraz te małe dzieci wraz z matkami w Twoje ręce. Panie, niechby one
były prawdziwymi matkami w tym Dniu Matki, który jest przypomnieniem, danym matkom.
Niechby one, od tego dnia, były lepszymi matkami, a dzieci lepszymi dziedmi. Niechbyśmy
wszyscy byli lepsi, Panie, aby więcej Tobie służyd. Uczyo to, Ojcze, bo prosimy o to w
imieniu Jezusa. Amen.
314. Zaśpiewajmy teraz mały refren. Czy wierzycie, że Jezus was zbawił? Czy chcecie,
żeby Jezus opiekował się wami od teraz, kiedy powstaliście? Podnieście do Niego swoje ręce
w ten sposób. Chcę, byście się obrócili do matek i ojców. Obródcie się tam. Spójrzcie teraz
tutaj, mamo i tato. Wy, mali chłopcy i dziewczynki, powstaocie. Jak wielu z was przyjmuje
Jezusa jako swojego Zbawiciela i będzie Mu ufad, że On się o was zatroszczy, tak samo jak
czynił z Mojżeszem? Chcę widzied wasze ręce. Każdy z was. To dobrze. Co się teraz stało?
Jeżeli zachowacie swoją duszę, to co wtedy? Utracicie ją. Ale jeśli oddacie ją Jezusowi, co się
stanie? Wtedy ją zachowacie. A co się stało, jeśli Jezus uchwycił cię tego poranku? Teraz
jesteś Jezusowy, prawda? Jesteś małym chłopcem albo dziewczynką Jezusa.
315. Spójrzcie na tych małych, stojących tu ze łzami w oczach. Powiedzcie mi, dlaczego
oni nie mieliby tego wiedzied. Amen. Tego, że są mężami jutra. Tak. To prawda. Amen.
Przynoście je z pól grzechu,
Przynoście je, przynoście je,
Przynoście tych małych do Jezusa.
"O, jakże kocham Jezusa". No, śpiewajcie.
O... (wszyscy razem)... jakże kocham Jezusa.
(Podnieście wasze ręce).
O, jak kocham Jezusa,
O, jak kocham Jezusa,
Bo On wpierw umiłował mnie.
316. Czy to nie jest cudowne? A teraz zaśpiewajmy: "Jezus kocha dzieci z całego świata".
Siostro, zagraj ten refren. Wy, małe dziewczynki, odwródcie się do mnie. Chcę zaśpiewad:
"Jezus kocha dzieci z całego świata". Ilu z was to zna? Dobrze, zaśpiewajmy to.
Jezus kocha małe dzieci,
Wszystkie dzieci z całego świata;
Czerwone i żółte, czarne oraz białe,
One są drogocenne przed Jego obliczem.
Jezus kocha dzieci z całego świata.
317. Teraz wszyscy jesteście w armii. Czy wiedzieliście o tym? Czy wiecie, że jesteście w
Bożej armii? Popatrzcie na mnie. Zaśpiewajcie to ze mną, bo jesteście teraz żołnierzami. Czy
wiecie o tym? Jesteście żołnierzami krzyża. Teraz: "Mogę nigdy nie maszerowad...". Czy
znacie to? Dobrze. Dawno temu nauczyłem się tej pieśni na szkółce niedzielnej. "Mogę
nigdy nie...". Patrzcie na mnie. *Brat Branham maszeruje, gdy śpiewa pieśo: "Jestem w armii
Paoskiej" - uw. wyd.].
Mogę nigdy nie maszerowad w piechocie,
Jeździd w kawalerii albo strzelad w artylerii;
Mogę nigdy nie lecied nad wrogiem,
Ale jestem w armii Paoskiej,
Jestem w armii Pana,
Och, jestem w armii Paoskiej!
Teraz wszyscy razem.
Mogę nigdy nie maszerowad w piechocie,
Jeździd w kawalerii albo strzelad w artylerii;
Mogę nigdy nie lecied nad wrogiem,
Ale jestem w armii Paoskiej.
318. Czy myślicie, że możecie zaśpiewad to sami? Chodź tutaj do przodu dziewczynko.
Chcę, żebyście wszyscy czynili te same rzeczy, które będę czynił. Chodźcie tu za ołtarz.
Chodźcie tu. Niech każdy zbliży się tu do mnie. Widzicie? Podejdźcie tutaj. Nikogo nie ma z
tej strony ołtarza, tu gdzie jestem. O to właśnie chodzi. Chodźcie tu z tyłu. Obródcie się i
spójrzcie tam do tyłu. To jest to. Chcę wam pokazad, co mali chłopcy i dziewczynki czynią,
po tym, kiedy poznają Jezusa. Przyjdźcie tu tędy. Teraz jest dobrze. Popatrzcie tam.
319. Kiedy powiem: "Mogę nigdy nie maszerowad w armii". Wy... "Maszerowad w
piechocie". Wtedy wy też musicie maszerowad. Kiedy powiem: "Mogę nigdy nie jeździd w
kawalerii", to wtedy wy robicie to samo. Odsuocie się ode mnie, bo potrzebuję trochę
miejsca. Odsuo się jeszcze trochę synu. Zaśpiewajmy to. *Brat Branham i dzieci pokazują w
czasie śpiewania - uw. wyd.].
Mogę nigdy nie maszerowad w piechocie, (maszerujcie!)
Jeździd w kawalerii albo strzelad w artylerii;
Mogę nigdy nie lecied nad wrogiem,
Ale jestem w armii Paoskiej,
Jestem w armii Pana,
Och, jestem w armii Paoskiej! (gotowi!)
Mogę nigdy nie maszerowad w piechocie,
Jeździd w kawalerii albo strzelad w artylerii;
Mogę nigdy nie lecied nad wrogiem,
322. Możecie teraz wrócid z powrotem na miejsca i powiedzied tatusiom i mamusiom jak
dobrze się czujecie. Amen. "Przez wszystkie dni ich błąkania się, oni byli prowadzeni". ...ta,
Gertie?
...ich błąkania się, oni byli prowadzeni,
Byli prowadzeni do ziemi obietnicy;
Przez rękę Pana i pewne wskazówki
Byli przyprowadzeni do brzegów Kanaanu.
323. Teraz wszyscy.
Znakiem ognia nocą,
A chmurą za dnia,
Wiszącą w powietrzu, tuż przed nimi.
Kiedy podróżują swoją drogą
Jest stróż i przewodnik jest
Aż się skooczy ta pustynia,
Bo Pan, nasz Bóg, w swoim dogodnym czasie
Doprowadzi nas w koocu do Światłości.
324. Ilu jest tu chorych i chce, by się za nich pomodlono? Chcę widzied wasze ręce.
Jesteśmy już trochę spóźnieni, więc może odłożymy usługę uzdrawiania na wieczór. Tylko
krótka modlitwa, bo jesteśmy spóźnieni.
Czy podobała wam się ta historia? Czy myślicie, że to było dobre dla małych dzieci?
[Zgromadzenie odpowiada: "Amen" - uw. wyd.]. Tak. Wiele razy o nich zapominamy. Nie
powinniśmy tego czynid. Widzicie, ja nigdy nie mam okazji, by uczyd na szkółce niedzielnej,
ale tego poranku mogłem z nimi rozmawiad. Nie chciałem was wyczerpad, tylko chciałem
opowiedzied tę krótką historię.
Zapamiętajcie, małe dzieci, to nie jest tylko jakaś opowieśd, którą możecie gdziekolwiek
przeczytad. To prawda. To jest prawda. Bóg to uczynił. A teraz On jest z tobą. W porządku.
Skłoomy nasze głowy, kiedy będziemy śpiewad koocową pieśo: "Weź ze sobą imię Jezusa
jako tarczę chroniącą od każdego wroga". W porządku.
Weź ze sobą imię Jezusa,
Dziecię smutku i niedoli.
***

Podobne dokumenty