szeroki_margines numer strony

Transkrypt

szeroki_margines numer strony
Przysięgający krzywo
Mój ojciec był pieniaczem. Kiedy mu się zdarzyło, że rozerwał sobie spodnie o gwóźdź
wystający z kolejowej ławki, pierwszą jego myślą było: zażądać od PKP odszkodowania.
Pieniaczowi potrzeba „świadka”. Toteż w parę dni później ucieszył się na widok szwagra
spotkanego w tym samym feralnym miejscu.
– O, cześć Kacperek, dobrze, żeś mi się nawinął. Widzisz tamtą ławkę?
Opowiedział, co mu się przytrafiło, i zakonkludował:
– Ty będziesz świadkiem.
Nie czekając, aż szwagier wyrazi zgodę, popędził do nadjeżdżającego pociągu.
Listonosz przyniósł Kazimierzowi pismo z Dyrekcji OKP zaczynające się od słów: „Czy
obywatel był świadkiem, że w dniu tym a tym, na peronie stacji Pruszków...”
– Jestem wierzący – mówił Kazimierz do mojej matki – wierzę w Boga, chodzę do kościoła,
co tam będę przysięgał krzywo.
„Ja tego nie widziałem – brzmiała odpowiedź na urzędowy list. – Nie byłem świadkiem
rozerwania spodni. Słyszałem o tym tylko.”
Odszkodowanie nie zostało wypłacone. Mój ojciec zapałał nienawiścią do szwagra, że taki
nieużyty. Wybrał się do niego rozwścieczony, do człowieka Bogu ducha winnego, do kogoś, kto po
prostu nie chciał „przysięgać krzywo”. Znalazłszy niedoszłego świadka na przyzbie domostwa,
wygrzewającego kości w słońcu, jeszcze niezupełnie wykurowanego po niedawnej chorobie,
obrzucił rekonwalescenta najgorszymi wyzwiskami.
Opowiadając o zdarzeniu swojej siostrze Kazimierz powiedział na zakończenie:
– Gdybym nie był taki kiepski, wziąłbym kija i popędził awanturnika. Ale ja dopiero co
zwlokłem się z łóżka.
Czy można tu mówić o krzywoprzysięstwie? To znaczy, o chęci uniknięcia
krzywoprzysięstwa? Kazimierz nie chciał kłamać – i tyle. Wyraz krzywoprzysięstwo należy
rozumieć nieco inaczej. Krzywoprzysięzca to ktoś, kto chce, aby wilk był syty i owca cała.
Już w samych wyrażeniach przysięgać, krzywoprzysięzca tkwi zalążek przyszłych
oszukańczych machinacji. Bo co znaczy przysięgać i jaka jest etymologia tego słowa? Jest ono
opisem rytuału składania przyrzeczenia, obiecywania czegoś, zobowiązywania się do czynów
takich lub innych, zapewniania o swej prawdomówności itd. Słowianin przy-sięgał, czyli nachylał
się, aby palcami sięgnąć świętej ziemi. Pochylenie nie całkiem prawidłowe, z nieznacznym,
niedostrzegalnym przez obserwatorów skrzywieniem ciała powodowało, że taka przysięga,
niezupełnie zgodna z rytuałem, stawała się nieważna. Wobec czego wypowiedzianych słów można
było „z czystym sumieniem” nie dotrzymać.
Wyrazy wykręt, wykręcać się nabrały znaczenia metaforycznego. Kto wie, może delikwent
miał nawet prawo do niedotrzymania słowa, do „wykrętu” (w przenośnym znaczeniu), jeśli
przedtem udało mu się tułów dyskretnie wykręcić? Jeżeli sędzia grzesząc brakiem bystrości
dopuścił do krzywego, nieprzepisowego ruchu, to tak, jakby przysięgi nie było.
*
W filmie Czarci żleb oglądamy wnętrze leśniczówki i scenę popijawy. Żona leśnika spoziera z
ukosa na biesiadny stół i przypomina mężowi: „Ślubowałeś...” Mąż zwraca się z kolei do swoich
kompanów, siedzących z nim przy stole: „Racja, panowie, ślubowałem, że nie będę pił.” Na to
jeden z nich nalał wódki do pustego talerza i podsunął łyżkę: „Pić wam wódki nie wolno, no to
będziecie ją jeść.”
1
Ze mną, smarkaczem, było podobnie. Matce, która przyłapała mnie z papierosem i zagroziła
chłostą, ślubowałem, że nie będę palić. I faktycznie, tytoń przestał dla mnie istnieć. Przerzuciłem
się na suszone liście pospolitych drzew, lipy, klonu. Z deszczu pod rynnę. A jak się świetnie tlił
papier posmarowany mydłem! Wynaleziona przeze mnie metoda: natrzeć mydłem kawałek gazety,
zwinąć w rurkę, przytknąć zapałkę – i do gęby. Sumienie było w dużej mierze przytłumione.
Podobnie jak namydlony papier, tliło się, ale nie płonęło.
*
Vito Corleone, tytułowy bohater powieści Ojciec Chrzestny, oświadczył: „Obaj straciliśmy
synów, jesteśmy kwita”, a to oświadczenie oznaczało przysięgę, że nie będzie się mścił. Słowa
dotrzymał, a jakże. Szkoda tylko, że innym rodzinom mafijnym nie przyszło na myśl, aby tę
przysięgę rozciągnąć na następne pokolenie. Przysięgając, że on sam nie ruszy palcem, król
nowojorskiego podziemia myślał już o swoim synu Michaelu, na niego przelewając obowiązek
vendetty. Dopóki pulsowała krew w żyłach starego, dopóty obowiązywał układ pokojowy. Ale już
dzień pogrzebu Vita był pierwszym dniem wojny wznieconej przez jego syna i następcę, Michaela.
Vito Corleone odszedł do grobu „z czystym sumieniem”.
*
Pani Latter pyta syna, czy się nie zadłużył. „Drobiażdżki – pada odpowiedź – nie ma o czym
mówić, matuchno.” „Kaziu, czy na pewno nie ciążą na tobie długi?” „Ależ, matuchno, wszystko
spłacone”, zaklina się synalek całując matuchnę w jedno oczko, w drugie oczko, podczas gdy mnie,
czytelnikowi Emancypantek, od czułości demonstrowanej przez tego draba rzygać się chce.
Aż tu raptem zjawia się Fiszman z wekslami podpisanymi przez Latterową. Ona nie
przypomina sobie, by u Fiszmana zaciągała jakieś pożyczki. Ale podpisy figurują czarno na białym.
To robota Kazia: podrobił podpisy matki. Czy całując matuchnę w jedno i drugie oczko oraz
zapewniając o swej niewinności, kłamał? Ależ nie, on faktycznie nie był nikomu niczego dłużny,
jego nazwiska – Norski – nie uświadczyłeś na żadnym wekslu.
*
Czytając Na polu chwały Sienkiewicza, byłem niemal chory z nienawiści do paskudnego
szlachciury, co wziął parę garści czarnoziemu z własnego pola (nie było to bynajmniej pole chwały,
skoro dzierżył je osobnik z piekła rodem) i nasypawszy sobie ziemnego prochu do butów
pomaszerował na cudzy grunt, przez sąsiada zajmowany, a będący przedmiotem sporu. Stanąwszy
na tej spornej ziemi mógł już „z czystym sumieniem” przysiąc, że stoi na własnej.
*
Waltari, autor Egipcjanina Sinuhe, opisuje scenę w sądzie. Oto zabierając się do złożenia
przysięgi dłużnik podał swą laskę stojącemu obok wierzycielowi. „Potrzymaj, bo muszę mieć
wolne ręce.” Istotnie, ceremonia składania przysięgi wymaga wolnych rąk. Wierzyciel wziął laskę
(na krótko), nie domyślając się, że jest wydrążona i napełniona dukatami. A w tym momencie
zabrzmiały słowa: „Oświadczam, że dług oddałem.”
*
Czy można potępiać ludzi za te szwindle, skoro zapoczątkował je bóg? Sam Zeus pomysłowo
unieważnił swoją przysięgę wkładając na palec Prometeusza ogniwo łańcucha, pęknięty pierścień z
wprawionym weń odłamkiem skały. Prometeusz nie przestał być „skowany”. Wciąż złączony z tą
samą skałą, mógł się jednak poruszać i iść sobie, gdzie chce. Gromowładny uwolnił herosa wbrew
własnej przysiędze, która pozornie została dotrzymana.
2

Podobne dokumenty