Podziwiam naszych siatkarzy

Transkrypt

Podziwiam naszych siatkarzy
Podziwiam naszych siatkarzy
Pochodzący ze Starachowic Janusz Radek miał koncert w Londynie, a po nim poleciał na urlop do
Chorwacji. Spędza go z żoną i dwoma córkami. W Londynie śpiewał z okazji rozpoczęcia działalności
Polonijnego Centrum Olimpijskiego. Po koncercie odebrał wiele gratulacji, pozował do zdjęć i
podpisywał swoją płytę „Z ust do ust”. Chętnie też zgodził się na rozmowę z „Echem Dnia”.
Repertuar został wybrany specjalnie na tę uroczystość?
Tak. Programów mam co najmniej siedem-osiem. Repertuar jest często zmieniany w zależności od
tego, jaka aura w danej sytuacji się pojawia. Zauważyłem, że dzisiaj ludzie chcieli bardziej refleksyjnie
podejść do tego występu, dlatego modulowałem repertuar w tym kierunku. Jesteśmy otwarci. Jeśli
ludzie tego pragną, to śpiewamy z wielką przyjemnością. Myślę, że było fajnie.
To na pewno wyróżnienie, że Polski Komitet Olimpijski na tak ważną uroczystość zaprosił akurat
Janusza Radka.
Wyróżnienie i chyba mądrość Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Nie tylko bardzo ciężka muzyka
poważna, której - jak sądzę - w Londynie jest niemało, i to w najlepszym wykonaniu. Nie gwiazdy
polskiego show biznesu, które nie wiem, czy by się tu odnalazły. Takie wypośrodkowanie, czyli
znalezienie przekazu przez piosenkę przez kogoś, kto szeroką paletą barw swoich możliwości może
opowiedzieć różne rzeczy.
Jako artysta dużo czasu spędza pan w podróżach. Często odwiedza pan rodzinne Starachowice?
Przyjeżdżam w miarę możliwości, bo mam tam mamę, ojca i przyjaciół. Z koncertami jest różnie. To
tak jak z ludźmi. Jak są bardzo zajęci zdobywaniem, to nie chodzą na koncerty. A później, jak to
zdobywanie jest w jakiś sposób ugruntowane, to myślą o tym, jak wzbogacić się duchowo. Wydaje mi
się, że ludzie wybierają to, czego chcą słuchać, co w danym stanie ducha jest odpowiednie. Ja nie
narzekam. Mam publiczność i niesamowicie ją sobie cenię.
Do Londynu przyleciał pan specjalnie na ten koncert?
Tak, i nawet trochę opóźniłem urlop. Powinienem się już grzać na wyspie Korczula w Chorwacji i być z
moimi dziewczynami.
Czyli z żoną i dwoma córkami…
Tak. Ale one są już na miejscu, dojechały w sobotę, a ja w niedzielę dolecę do Splitu (rozmawialiśmy
w sobotę wieczorem - przyp. red.).
W takim olimpijskim towarzystwie nasuwa się pytanie o sport. Interesuje się pan tą dziedziną
życia?
Lubię sport i staram się być w ruchu. To jest wymóg tego, żebym potem wyszedł na scenę, ruszał się
na niej i jednocześnie dobrze śpiewał. Trzeba mieć kondycję. Ja dużo biegam. Staram się co najmniej
trzy-cztery razy w tygodniu biegać. Jeżeli nie w plenerze, to ćwiczę na przyrządach, na orbitreku, na
rowerze. Chodzę też na basen. Ostatnio miałem takie zdarzenie. Poszedłem z córką, która pływa od
sześciu, czy siedmiu lat. Byliśmy na jednym torze. I ona na trzech-czterech długościach basenu
prześcignęła mnie. Później opadła z sił, ale początek miała bardzo mocny.
Na pewno śledzi pan igrzyska. Którzy polscy sportowcy są panu szczególnie bliscy?
Myślę, że większość polskich olimpijczyków ma to na uwadze, w odróżnieniu od polskich piłkarzy, że
bycie sportowcem to bycie wzorem. Bardzo mi się podoba polska drużyna w piłce siatkowej. Nie tylko
gra, ale i wypowiedzi. To są słowa mądrych ludzi. Sportowców, którzy nie tylko uderzają piłkę, ale
myślą też o tym, w jaki sposób zrealizować nakreślony plan, przy współudziale doskonałego trenera.
To są wzorce dla młodych ludzi. Takie rzeczy powinno się pokazywać. Nie tylko wyniki, ale też
postawę zawodnika jako człowieka. To jest bardzo wzniosłe. Oglądam mecze siatkarzy i jestem
zachwycony ich poziomem. Niebywała jest przy tym ich skromność, a wiadomo, ile już osiągnęli. Ja
wiem, że to są inne pieniądze niż w piłce nożnej, ale to jest niebywale budujące, że mamy takich
sportowców jak siatkarze, siostry Radwańskie - Ula i Agnieszka, czy lekkoatleci. Oprócz całego
sportowego show biznesu ważny jest etos sportowca.
Dziękuję za rozmowę.
Z Londynu Dorota KUŁAGA
echodnia.eu 30.07.2012