Uwagi KIPA do testu regulacyjnego do projektu

Transkrypt

Uwagi KIPA do testu regulacyjnego do projektu
Załącznik do uwag do projektu założeń projektu ustawy o otwartych zasobach
publicznych (l.p.020/KIPA/2013).
Uwagi KIPA do testu regulacyjnego
do projektu założeń projektu ustawy o otwartych zasobach publicznych
Obowiązek pisania testów regulacyjnych uważa się zwykle za niepotrzebną
biurokratyczną mitręgę. W tym wypadku jego istnienie jest wręcz zbawienne.
Ujawnia bowiem prawdziwe intencje autorów ustawy, a poprzez swoją nieudolność
i brak znajomości rzeczy, autorzy testu, panowie Dominik Sybilski i Jędrzej Malesza,
wyświadczają projektowi niedźwiedzią przysługę (za to akurat dzięki:).
Zacznijmy od sugestii (pierwszy akapit), że utwory objęte ochroną
prawnoautorską są w małym stopniu wykorzystane. Po pierwsze, jak dowodzą
ideolodzy złodziejstwa w sieci z dr Alkiem Tarkowskim na czele, obrót piracki jest
ogromny i ochrona prawnoautorska go nie powstrzymuje. Po drugie, gdyby
panowie wiedzieli o czym piszą, to rozumieliby, że obrotowi dzieł nie służy
koncentracja praw u pośredników, którzy są zainteresowani wyłącznością i
stopniowalnością wykorzystywania (by jak najdłużej utrzymać commercial value)
oraz muszą dbać, by cena nie spadła poniżej ich korporacyjnych kosztów własnych,
natomiast obrotowi SŁUŻY utrzymanie własności w rękach pierwotnych
producentów i twórców, którzy z kolei są zainteresowani jak najszerszym obiegiem,
a mając niewielkie koszty własne są skłonni do obniżania ceny oraz chętnie
sublicencjonują dzieła, czego nie robią korporacje bojąc się hodować sobie
konkurencję.
Drugie kłamstwo w tym akapicie, to stwierdzenie że jest „brak jednolitych
zasad nabywania prawa do zasobów publicznych przez podmioty publiczne”. Te
zasady oczywiście istnieją i określa je prawo autorskie oraz kodeks handlowy.
Autorzy zapewne mieli na myśli, że brak jest odrębnych i specjalnych zasad
określonych WYŁĄCZNIE dla podmiotów publicznych, bo o tym traktują te
nieszczęsne założenia. Nie zauważają jednak, że dyskryminacja ze względu na formę
00-724 Warszawa, ul.Chełmska 21 bud. 28 c, tel./fax 22 840 59 01, e-mail:
[email protected], www.kipa.pl
własności jest niekonstytucyjna i niezgodna z prawem europejskim, więc takie
zasady w państwie prawa nigdy nie powstaną.
W dziale: „Rekomendowane rozwiązanie i oczekiwany efekt” – nie ma
żadnego stwierdzenia o udostępnianiu obywatelom treści za darmo - pisze się o
łatwiejszym, szerszym, otwartym w pewnym stopniu, ale nie o darmowym.
Dlaczego? Autorzy wyjaśniają to wprost w tym samym akapicie: Celem jest „Wzrost
wykorzystania zasobów do celów komercyjnych”. Jeśli cel jest komercyjny, to ktoś
za to płaci, a ponieważ nie ma śladów, by miało płacić państwo – zapłacą odbiorcy.
Ciekawe jest także określenie, że celem jest „rozwój przemysłu kreatywnego”.
Nic tylko przyklasnąć. Państwo powinno wspierać ten przemysł m.in. dlatego, że
dużo łatwiej wchłania młodych ludzi niż inne gałęzie gospodarki. Ale o ile można
wyczytać o milionach dla LOT-u, obniżkach podatków dla przemysłu
samochodowego, wsparciu rolnictwa, to nigdzie nie ma śladów dodatkowego
wsparcia budżetowego dla rozwoju przemysłu kreatywnego (jedyne realne
wsparcie, w dodatku pozabudżetowe czyli abonament RTV jest nieustannie przez
rząd PO atakowane). Tak samo jest i tutaj. Wsparcie przemysłu kreatywnego polega
na wywłaszczeniu autorów i przerzuceniu kosztów na odbiorców.
Skutki dla sektora finansów publicznych.
To nasz ulubiony akapit i dobitne wytłumaczenie celu ustawy. Najpierw
następuje stwierdzenie, że udostępnienie zasobów, dzięki internetowi, może nastąpić
„relatywnie niskim kosztem”, a w następnym zdaniu następuje szczere przyznanie,
że MAiC nic nie przebadał, a nawet nie ma metodyki badania skutków finansowych
ustawy (co od razu unieważnia deklarację ewaluacji efektów projektu z ostatniej
strony, bo nie można ewaluować efektów nie mając po pierwsze metodyki, po drugie
opisu stanu wyjściowego!). Wprowadzanie takich ustaw „na czuja” powinno być
skutecznie zakazane!
A oto korzyści dla budżetu:
„1. Przychody podatkowe od nowych produktów i usług powstałych z
wykorzystania zasobów publicznych”. Czyli znowu nie chodzi o darmowy dostęp
Kowalskiego, ale o to żeby zapłacił i wspomógł dziurę budżetową. Ale i to wątpliwe,
bo nie ma żadnego badania, które by pokazało na ile nowy obrót powstający
kosztem zmniejszenia starego, będzie korzystniejszy dla gospodarki i budżetu.
W punkcie drugim korzyścią dla budżetu jest „zmniejszenie opłat za dostęp
do zasobów publicznych, obecnie objętych prawem autorskim bądź z innych
powodów dostępnych za opłatą”. Najpierw zauważmy, że pkt. 2 jest SPRZECZNY z
pierwszym. Zmniejszenie opłat OBNIŻA wpływy budżetu. I to na dwa sposoby. Po
pierwsze zmniejszają się wpływy z PIT, CIT i VAT. Po drugie jeśli spadną tantiemy,
to państwo, które właśnie podwyższyło ich opodatkowanie, żeby sobie dorobić,
straci, bo opodatkowana będzie mniejsza kwota. Autorzy zdają się zresztą
KIPA-uozp.zał.
Strona 2
sugerować, że korzyść budżetu polega na tym, że w obecnej praktyce za tantiemy
płaci budżet – to oczywista nieprawda – płacą w niemal stu procentach użytkownicy,
najwięcej telekomy, platformy cyfrowe, kablarze i nadawcy radiowo-telewizyjni.
Ergo dla budżetu państwa korzystne jest, gdy tantiem jest jak najwięcej. Ten punkt
powinien się więc znaleźć po stronie KOSZTÓW a nie korzyści budżetowych.
Po stronie kosztów nie ma żadnych szacunków, choć przecież są
doświadczenia np. NINY czy TVP. Można by je zbadać i ekstrapolować, zwłaszcza
gdy się twierdzi niżej, że już 1/3 jest zdigitalizowana i przystosowana do
rozpowszechniania cyfrowego. 1/3 zazwyczaj wystarcza do pełnej oceny kosztów
procesu, a tu ani słowa, nawet próby otrzymania materiałów od instytucji zależnych
od Skarbu Państwa. Wstyd!
Główne kategorie korzyści też są przedstawione kompromitująco. Choć
wiadomo, że nie ma darmowego obiadu nie wspomina się ani słowem o kosztach
wdrożenia rozwiązań ustawowych, choć jak wskazaliśmy w ocenie założeń są one
bardzo kosztochłonne.
Szczytem kompromitacji jest punkt o dodatkowych przychodach z opłat
licencyjnych. Po pierwsze stwierdza się, że zbadano dane z 4 instytucji na 14. Do
pozostałych dziesięciu nieznane są telefony i adresy mailowe?! Po drugie takich
podmiotów publicznych jest znacznie więcej, co oznacza, że autorzy w ogóle nie
rozumieją jak działa w Polsce kultura i ignorują liczne instytucje, w tym zwłaszcza
samorządowe.
Kpiną z rozsądku jest wskazanie, że Zespól Filmowy Kadr (nota bene podmiot
ten nazywa się Studio Filmowe Kadr) w samym roku 2011 osiągnął 3,7 mln zł ze
sprzedaży licencji. Po pierwsze to wynik wyjątkowy. Po drugie autorzy nie
rozumieją, że Kadr jako producent sprzedaje dystrybutorowi licencje na
rozpowszechnianie filmu, a następnie z przychodów dzieli się z pozostałymi
inwestorami w film oraz że z tych pieniędzy powinien zwracać dotację PISF.
Kategoria przychodu jest wiec informacyjnie nic nie warta. Służy wyłącznie
podrasowaniu wyników dla politycznych decydentów zajmujących się głównie
łataniem dziury budżetowej.
Koszty i korzyści społeczne.
Okazuje się z nich, że małe i średnie przedsiębiorstwa oraz „pozostałe” nie
poniosą żadnych kosztów, nawet na licencje. Czytając literalnie te bzdury,
należałoby wyciągnąć wniosek, że płacić ma tylko zwykły obywatel, a
przedsiębiorcy i koncerny będą z opłat zwolnieni. Ale nawet gdyby tak było, to i tak
przedsiębiorca udostępniając coś ponosi koszty (np. formatowania dzieła do
przekazu cyfrowego), wiec wypełnienie tej tabelki jest kompromitujące tak czy siak.
Nie wiadomo jak traktować pominięcie uszczuplenia przychodów
przedsiębiorców, którzy już działają w sektorze kreatywnym (wg autorów testu
KIPA-uozp.zał.
Strona 3
„potencjalne zmniejszenie przychodów” dotyczy tylko sektora wydawniczego –
bagatelka 15 tys. podmiotów), mowa jest wyłącznie o korzyściach i to WSZYSTKICH
przedsiębiorców. Może należy traktować tak jak wszystko inne w tym teście.
Określenie kosztów i korzyści społecznych dla obywateli ograniczyło się do
pracowników (w tym twórców) nauki, edukacji i kultury oraz do uczniów i
studentów. Łącznie 8 mln ludzi. Oczywiście nie ma wśród obywateli twórców
niezatrudnionych (czyli niemal wszystkich) i oryginalnych, którym niepotrzebny jest
cudzy utwór aby stworzyć własny. Pozbawienie ich praw osobistych i majątkowych
nie jest zdaniem autorów nawet kosztem społecznym, nie mówiąc o materialnym.
Ciśnie się też pytanie... czy obywatele zatrudnieni w sektorze np. budowlanym nie
będą mieli z ustawy żadnych korzyści?
Koszty i korzyści pozafinansowe.
Kompletna ściema. Żeby ta ustawa miała realny wpływ na podniesienie
poziomu kształcenia nauczycieli, studentów i uczniów poprzez swobodny dostęp do
wyników naukowych, to najpierw polska nauka musiałaby w świecie coś istotnie
znaczyć. Ustawa nie otworzy bowiem światowych zasobów. Niech autorzy najpierw
pokażą nam badania, z których wynika jaki procent postępu naukowego na świecie
tworzą publiczne polskie instytucje, a dopiero potem wciskają ciemnotę.
Gdyby wiedzieli o czym piszą, to napisaliby być może, że otwarcie polskich
zasobów naukowych będzie dla budżetu kosztowne (bo ktoś musi zapłacić za
zmianę modelu biznesowego nauki, jeśli nie chcemy, by kompletnie upadła), ale dla
rozwoju kraju może być korzystne, gdy wszystkie inne kraje otworzą swoje zasoby i
wejdziemy do takiego partnerstwa na zasadzie wzajemności. Ale kto otwiera? Na
szczeblu państwa NIKT.
Inna rzekoma korzyść: „Twórcy- możliwość swobodnego wykorzystania
otwieranych zasobów do swojej działalności”. Jeśli chodzi o kulturę, to jest to jakiś
margines twórczości i to głównie prześmiewczej w Internecie. Agnieszka Holland nie
potrzebuje praw do filmów Krzysztofa Krauzego, by stworzyć nowe dzieło i
odwrotnie. Wspieranie twórczości na otwartej licencji to osobny program możliwy
bez ustawy (jak pokazała obywatelska ustawa medialna).
Generalnie ten katalog korzyści pokazuje (po usunięciu bzdur), że do
osiągniecia tych korzyści W OGÓLE nie jest potrzebna nowa ustawa!
Inne dane podkreślające wagę projektu.
Znów kpina w żywe oczy. W jaki sposób zostanie uproszczony dostęp, jeżeli
powstaną dziesiątki, a może setki „instytucji zobowiązanych”?! Zasób publiczny
zostanie rozdrobniony, każda instytucja będzie miała prawo zawieszania dostępu do
swojej części, wyznaczania swoich reguł i na dokładkę komercjalizowania w
nieskończoność (mimo rzekomego ograniczenia do lat 7). Bez jednej publicznej
KIPA-uozp.zał.
Strona 4
platformy takiej jak proponowany w obywatelskiej ustawie o mediach publicznych
Portal Mediów Publicznych, ustawa wprowadzi chaos i podniesie koszty i dla
państwa i dla użytkowników.
Podobną kpiną jest stwierdzenie, że projekt zmniejsza ilość procedur (patrz
np. metadane, sprawozdawczość i uchwalanie zasad nabywania przez Radę
Ministrów) oraz stwierdzenie, że projekt NIE wprowadza dodatkowych obciążeń
regulacyjnych, gdy wprowadza ich multum, żeby znów wspomnieć rozporządzenia
Rady Ministrów.
Również przytoczone przykłady (ostatnia strona) projektów wdrażających
otwarte zasoby na świecie kompromituje autorów. Po pierwsze w większości są to
projekty pilotażowe i branżowe, a te założenia chcą uregulować wszystko, bez
badań, pilotażu i zrozumienia specyfiki różnych dziedzin. Po drugie nie mówią ile to
kosztuje (poza USA) i kto za to płaci (bo starają się utrzymać fikcję na rzecz
przełożonych, że to wszystko będzie za darmo).
Wreszcie powołując się na przypadek brazylijski zapominają wspomnieć, że
otwieranie zasobów jest poprzedzone stworzeniem bonu kulturowego dla
najuboższych, który kosztować będzie Brazylię kilka miliardów dolarów rocznie!
Podsumowując: - test regulacyjny pisali wyjątkowi ignoranci albo ludzie
działający w złej wierze albo ludzie, którzy dostali polecenie napisania go (bo jest
wymóg napisania) bez danych. Wszystkie warianty powinny być dyskwalifikujące
dla pracy w instytucjach publicznych i może warto prace nad ustawą rozpocząć od
zwolnienia panów Dominika Sybilskiego i Jędrzeja Maleszy (choć oczywiście główna
odpowiedzialność spada na Michała Boniego, który ten bubel prawny skierował do
konsultacji, a kłamliwy test regulacyjny potwierdził podpisem).
Z poważaniem
KIPA-uozp.zał.
Strona 5

Podobne dokumenty