spis treśœci - e
Transkrypt
spis treśœci - e
4 Spis treści PUBLICYSTYKA 2 GALAKTYCZNY GONIEC 4 ŻYCIE JEST DYSTOPIJNE Wywiad z Thomasem M. Dischem 9 THOMAS M. DISCH Konrad Walewski 77 JAK ZASTRZELIĆ WSZYSTKO, CO SIĘ RUSZA Jarosław Grzędowicz 78 DUCH ORSONA WELLESA Łukasz Orbitowski 79 LISTY CZYTELNIKÓW Przypuszczam, że tym, co wyróżniało Nową Falę, było założenie przyjęte przez wielu z nas, piszących, że literatura SF wcale nie musi operować statkami kosmicznymi, laserami, Obcymi, latającymi talerzami itd. 12 KOMIKS 12 ŚLEDZTWO Tomasz Niewiadomski OPOWIADANIA ZAGRANICZNE 17 W DÓŁ Thomas M. Disch 22 W ZAPARTE Bruce Sterling 30 KLUB SMAKOSZY Wadim Panow OPOWIADANIA POLSKIE 41 MOONCHILD Jaga Rydzewska 52 PIASTUN Michał Urban 58 POSTĘP Marcin Szerenos Małpka i kapsuła nie miały żadnych oznakowań. Zapewne ze względu na tajemnicę eksperymentu. 78 RECENZJE 65 KSIĄŻKI 72 FILMY 74 DVD 76 KOMIKSY Drodzy Czytelnicy! Jednym z powszechnych, kulturowych paradygmatów jest wymóg czytania książek w całości. Bierze się on z założenia, że każda z nich jest niezmiennym przedmiotem, takim samym w oczach wszystkich odbiorców, więc jeśli kilku ludzi przeczyta ten sam utwór, to muszą dojść do podobnych wniosków. Nic bardziej mylnego – twierdzi profesor Pierre Bayard w swoim znakomitym eseju „Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało”. Ten francuski literaturoznawca wskazuje na kulturowe uproszczenie, które leży u podstaw współczesnego systemu edukacji. Zgodnie z nim wiedza o arcydziełach literatury to martwa domena, pełna gotowych formułek interpretacyjnych, których uczą nas podręczniki i wykładowcy. Ale prawda wygląda inaczej. Nawet książka przeczytana niewiele ma wspólnego z tym, co w niej wydrukowano, bo przeszła przez osobisty filtr pamięci i wyobraźni; przez inne książki, które przeczytaliśmy i przetrawiliśmy w głowie; przez coś, co Bayard nazywa w skrócie książką wewnętrzną. Francuski profesor twierdzi, że nie tylko nie sposób przeczytać wszystkich książek, które teoretycznie powinien znać wykształcony człowiek, ale nawet o tych przeczytanych trudno powiedzieć, że je znamy. Bo do wspomnianego wcześniej personalnego uzdatniania treści i znaczenia książki dochodzi jeszcze inny składnik ludzkiej tożsamości – zapominanie. Ilu przeczytanych książek w ogóle nie pamiętamy? Czy w takim razie możemy mówić, że je przeczytaliśmy? Bayard uważa, że możemy. Rzecz w tym, że czytelnik powinien traktować książkę jak narzędzie, wręcz wehikuł osobistego rozwoju. Należy zapomnieć o obiektywnym odbiorze, bo to intelektualny mit. Ktoś, kto mówi albo pisze o jakiejś książce, tak naprawdę mówi i pisze o sobie. Zatem najważniejszym czynnikiem jest tu kreatywny odbiór literatury, która inspiruje nas do coraz ciekawszego werbalizowania samych siebie. Bayard kilka razy powtarza, że w gruncie Kręcąc rzeczy oniryczne i symboliczne, łatwo wpaść w tzw. pułapkę Lyncha, czyli bezładne montowanie wszystkiego, co wydaje nam się fajne, w służbie bełkotu. Tymczasem przy całej wizyjności, „Malpertuis” jest poskręcany jak szwedzki komisariat. rzeczy to chyba najrozsądniejszy sposób mówienia o książkach. Trudno się nie zgodzić z jego argumentami nawet wtedy, gdy idąc za prowokacyjnymi tezami Oskara Wilde’a, sugeruje, że człowiek inteligentny i wykształcony może mieć więcej pożytku z przeglądania książek, niż z ich wnikliwego czytania. Dzięki temu zachowuje dystans do dzieła i może swobodnie, na bazie kilku luźnych przesłanek, tworzyć własną interpretację, która koniec końców i tak jest próbą odczytania własnego wnętrza. W tej inteligentnej i zabawnej książce kryje się jednak pewien haczyk. Coś o czym Bayard nie pisze, choć w trakcie lektury nasuwa się samo. Otóż pożytek z samego przeglądania książek i rozmawiania o dziełach, których się nie czytało, mogą mieć jedynie ci, którzy wcześniej zdołali już sporo przeczytać. Bez tej czytelniczej bazy (oczywiście widmowej, niekompletnej, pełnej białych plam, konfabulacji i sprzeczności) nie ma płaszczyzny porozumienia. Nieznajomość alfabetu literackich pojęć, schematów fabularnych czy stylistycznych zabiegów wyklucza jakikolwiek dyskurs. Dlatego mimo wszystko warto czytać, lecz należy to robić kreatywnie i nie przywiązywać się do nieprawdziwego wizerunku literatury uprzedmiotowionej, niezmiennej, bo ona jest żywa, cały czas się rozwija i przekształca wraz z czytelnikami. Albo i nie. Ale to już problem czytelników – nie książek. Zapraszam do lektury październikowego numeru „Nowej Fantastyki”. Paweł Matuszek W następnym numerze: MIKE RESNICK ANNA BRZEZIŃSKA IMPERIUM CUDÓW ALASTAIRA BAFFLE’A KRÓL NA TRONIE, SMOK NAD ŚWIATEM