Orientacja
Transkrypt
Orientacja
Mirasolla Orientacja Następnego dnia, w sobotni poranek członkowie klasy 1a stali przed wejściem do lasu w oczekiwaniu na rozpoczęcie biegu na orientację. Dziewczyny zajęte były rozmową na temat Jana Wareckiego – nowego ucznia, który wczoraj na lekcji matematyki wywołał poruszenie wśród wszystkich uczniów. - Wiecie co, jak dla mnie jest po prostu zarozumiały - prychnęła Izabella, która mimo, że była zwolniona z biegu musiała pomagać nauczycielom w organizacji. Może to wczorajsze zamknięcie w szafce go czegoś nauczyło i trochę spuści z tonu. - Ale, Izka, on jest taki francusko romantyczny! - stwierdziła z zachwytem w głosie Melania (również zwolniona). - Żadna "Izka"! Jestem Izabella - poprawiła dziewczynę blondynka. - Tia... Romantyczny... Jasne. - Wiedziałam, że wybranie zaawansowanej grupy z francuskiego to był dobry pomysł - powiedziała Ewelina. - Miałam wczoraj z nim lekcję. Żałujcie, że nie słyszałyście jak on przepięknie mówi po francusku. Jest lepszy od nauczyciela. Prawda, Miro? Szczupła, wysoka dziewczyna z długimi, związanymi w dwa warkocze blond włosami podniosła wzrok znad książki. - Tak - przyznała nieśmiało, poprawiając okulary, które zsunęły jej się z nosa. Ewelina chciała jeszcze coś dodać na temat zachwycającego akcentu Jana, ale wtedy Filip podszedł do niej od tyłu i położył jej dłoń na ramieniu. - Wiesz, Ewelinko, francuski francuskim, ale najpierw proponuję się dowiedzieć, czy on przypadkiem nie woli chłopców - zasugerował cynicznie. - Odwal się, Dragonowicz. Mógłbyś trochę odpuścić nowemu - warknęła dziewczyna. - Dobrze, odpuszczę! - Podniósł obie ręce w obronnym geście. - Na tro'ę! Ewelina tylko przewróciła oczami. W tym momencie dołączył do nich Jan. - Bonjour - przywitał się. 1 - Cześć, Jasiek! - zawołał Filip, uśmiechnął się szeroko. - Nie mów do mnie "Jasiek". Jestem Jean, ale jeżeli miałbyś kaleczyć piękno języka francuskiego, to może być Jan - wycedził, po czym zwrócił się do Eweliny. Sprawdziłem w słowniku, a potem jeszcze zadzwoniłem do mamy i wczoraj źle mnie poprawiłaś. Forma "'łopacy" jest poprawna. - Naprawdę? - zdziwiła się dziewczyna. - Aha, okej, nie wiedziałam. - Macie jakieś plany na dzisiaj? - zapytał Jan. - Zostawiłam Heńka samego w domu. Kiedy wrócę, będę musiała posprzątać mu klatkę - odezwała się Amelia. - A kim jest 'eniek? - zapytał zdezorientowany Francuz. - 'eniek jest 'omikiem! - przedrzeźnił Jana Filip, po czym zaniósł się głośnym śmiechem. - Brawo, Dragonowicz! Jesteś taki zabawny! Po prostu boki zrywać! - ironizowała Ewelina, patrząc z zażenowaniem na śmiejącego się z własnego żartu kolegę. Lepiej się przyznaj, kto nazwał swojego szczura Tołstoj! Kasztanowowłosy chłopak rozbawiony spojrzał na Jana. wziął głęboki wdech, dalej wyjątkowo - Szkoda, Jasiu, że nie znałem cię wcześniej, bo specjalnie dla ciebie nazwałbym go Buł'akow! Sorry, Ewciu, to "tro'ę" właśnie minęło! Jan tylko popatrzył na Filipa z litością, zwrócił się w stronę Amelii. - Może stąd 'odźmy - zaproponował. - Pewnie zaraz zacznie się bieg. *** Dziesięciokilometrowy bieg na orientację rozpoczął się. Pary, sklasyfikowane na podstawie czasów osiągniętych na lekcjach WF-u, były wypuszczane co pięć minut. Jan i Amelia biegli po leśnej drodze. Byli ostatnią parą na starcie, a przez słabą kondycję dziewczyny, pozostałe pary zostawiły ich daleko w tyle. - Jean, jesteś pewien, że dobrze biegniemy? - zapytała nieśmiało Amelia, kiedy po raz kolejny skręcili w prawo. - Oczywiście, że tak - odpowiedział chłopak, nie przerywając biegu. 2 - A może mogłabym zobaczyć mapę? Szatyn zatrzymał się, podał dziewczynie mapę i kompas, które dostali na starcie. Amelia przez krótką chwilę studiowała ją po czym spojrzała niepewnie na Jana. - Z twoją orientacją w terenie chyba jest coś nie tak -stwierdziła powoli. - Dwa razy skręciliśmy w złą stronę. Jan skrzywił się lekko na tę uwagę, ale później kiwnął głową i ruszył truchtem przed siebie. - W takim razie będziesz prowadzić - powiedział. - Swoją drogą, skąd umiesz tak dobrze czytać mapy? - Chciałabym zostać architektem, chociaż jeszcze nie wiem z jaką specjalizacją. Muszę umieć robić takie rzeczy. - A, dobra - mruknął Jan, po chwili dodał, jakby coś sobie przypomniał: Słu'aj, kim był ten 'łopak, który rozdawał nam mapy i karty startowe? Taki wysoki, włosy ciemny blond, opalony. 'yba ze starszej klasy. - Hm... To chyba był Hubert - odpowiedziała po namyśle dziewczyna. - Starszy brat Pawła Zielińskiego z naszej klasy. Kojarzę go, bo jest chłopakiem Izabelli. - 'ubert, 'łopak Izabelli... - powtórzył cicho Jan. - To by wyjaśniało dlaczego wczoraj zamknął mnie w szafce. Zapamiętam go sobie. *** Maks Orłowski, który pomysł biegu w parach uważał za wielki błąd, wbiegł na drewniany mostek, pod którym płynął strumyk. Nagle usłyszał huk dochodzący zza jego pleców. Zatrzymał się i z pogardą spojrzał na drobną, zielonooką blondynkę z cienką blizną na lewym policzku - Elżbietę Czajkowską, jego partnerkę w tym biegu. Dziewczyna przewróciła się na mokrych deskach. - Widzisz, nawet biegać nie potrafisz! Wyrżnęłaś się na prostej drodze! - warknął do siedzącej na ziemi dziewczyny. - Za jakie grzechy w ogóle muszę z tobą biegać?! Tak mi zależało na dobrej ocenie z WF-u! Zresztą, czego mogłem spodziewać się po dziewczynie...?! Nie nadajecie się do niczego! Wstawaj, przecież nie będę cię teraz nosił! Pewnie to koleżanka mierzyła ci czas na lekcji i odjęła pół godziny. Tylko takim sposobem taki krasnal mógł mieć porównywalny czas ze mną. Ile ty masz? Sto pięćdziesiąt centymetrów, czy mniej? 3 Odwrócił się na pięcie i kontynuował bieg. Elżbieta podniosła się, z kieszeni czarnej bluzy wyjęła mapę. - Hej, wielkoludzie! Zależy ci na wyniku? - zapytała głośno, stojąc w miejscu. Chłopak przystanął, odwrócił się w jej stronę. - Tak! Dopiero teraz się zorientowałaś...? - To biegnij i się orientuj, Waligóro! - wycedziła blondynka, szybko drąc mapę i wrzucając jej części do strumienia. Maks spojrzał na nią zszokowany, zamrugał szybko oczami. - Ty chyba jesteś nienormalna! - wydusił w końcu. - Teraz będziemy musieli czekać na jakąś inną parę, która będzie tędy biegła! Właśnie zaprzepaściłaś moją szansę na udział w zawodach! Poza tym... Przecież to też TWÓJ wynik! A jeżeli nikt nie wybierze tej drogi, to tu zakwitniemy i nie zaliczymy biegu! Zostały tylko dwa punkty kontrolne! Dziewczyna tylko wzruszyła lekceważąco ramionami, jakby niewiele ją to obchodziło. *** Minęło kilkanaście minut, podczas których Ela i Maks w milczeniu czekali na kogoś, kto będzie przebiegał przez ten most. Na szczęście, była to jedna z dwóch opcji przeprawy przez strumień w okolicy, a im, mimo ciągłych kłótni, wcześniej udało się zostawić kilka par w tyle. W końcu zauważyli dwóch chłopaków idących w ich kierunku. Właściwie to niski, piegowaty blondyn był niesiony na plecach przez chudego bruneta, który wyglądał na strasznie zdenerwowanego tą sytuacją. Kiedy stanęli przy moście Maks spojrzał na nich pytająco. - Kamil wytyczył drogę na skróty. Uznał, że będzie Assassinem i na pewno da radę przeskoczyć na drugi brzeg - wycedził zirytowany brunet. - Chyba skręcił kostkę. - To był dobry pomysł! To, że się nie udało to pewnie twoja wina, bo we mnie nie wierzyłeś! - powiedział z wyrzutem blondyn. - Poza tym, wygrana wcale nie jest najważniejsza! Przecież dobrze się bawimy! Maks pokiwał ze zrozumieniem głową. 4 - Musimy się z wami zabrać. Ktoś - tu spojrzał znacząco na Elżbietę, która udała, że tego nie zauważyła - zniszczył naszą mapę. Dariusz (bo tak miał na imię brunet) postawił Kamila na ziemi i razem z Maksem zaczęli go we dwójkę holować, zupełnie ignorując dziewczynę. - Ale super, że znalazłem w liceum takich dobrych kolegów! - stwierdził radośnie blondyn. - Ty już lepiej się nie odzywaj... - westchnął z rezygnacją Dariusz. *** Kiedy Jan i Amelia dobiegli na metę, dziewczyna ledwo miała siłę stać. Chciała wreszcie odpocząć i usiadła na trawie. - Po takim wysiłku nie wolno siedzieć. Spaceruj - polecił Francuz, podciągając ją za ramię do góry. Wtedy podszedł do nich Aleksander z tryumfalnym uśmiechem na ustach. - Cześć. Zajęliście siódme miejsce na dziewięć możliwych - oświadczył, nie kryjąc satysfakcji. "Tylko siódme... Prawie wszyscy byli ode mnie lepsi!" - pomyślał z goryczą Jan, jednak nie okazał rozczarowania. - Aleks, znasz mnie od gimnazjum! Wiesz, że nie umiem biegać i męczę się już po kilku okrążeniach! - odezwała się Amelia, robiąc krok do przodu. - Jeanowi udało się dobiec ze mną do mety! Gdyby był z kimś innym w parze, to na pewno zająłby pierwsze miejsce! On jest jak Hermes w ulepszonych sandałach, musisz z nim trenować! - Eh... Dobra, Jean, sprawdzę, czy jesteś taki uzdolniony jak mówi Amelia stwierdził po namyśle Aleksander. - Jutro o dziewiątej, przed szkołą. Jan skinął głową, Aleksander odwrócił się i odszedł w kierunku kolegów. Szatyn spojrzał na dziewczynę z wdzięcznością. - Dzięki - mruknął pod nosem. *** Dalej czekali na dwie ostatnie pary, które nie dobiegły jeszcze do mety. Jan stał sam i pisał na telefonie, kiedy podszedł do niego Filip. 5 - Jak tam, Janku? Słyszałem, że chcesz zająć moje miejsce i biegać z Aleksym. Nie uda ci się! À propos, mam do ciebie pytanie, bo nas wszystkich to niezmiernie intryguje. Powiedz, wolisz chłopców czy dziewczyny? - Jeśli o to ci 'odzi, to miałem w Paryżu dziewczynę. Rozstaliśmy się, bo uznaliśmy, że związki na odległość nie mają sensu. Jesteśmy przyjaciółmi i właśnie pisałem do niej relację z biegu - odpowiedział spokojnie Jan. - Teraz ja mam do ciebie pytanie. Czemu mnie ciągle 'ejtujesz? Co ja ci takiego właściwie zrobiłem? - 'ejtuję, bo 'cę! - odparł Filip, któremu najwidoczniej nie znudziło się parodiowanie sposobu mówienia Francuza. - I co mi zhrobisz, Jasiu?! Filip spojrzał w bok i zauważył Ewelinę, która szła przed siebie zajęta czytaniem książki. Była zbyt pochłonięta lekturą, żeby zauważyć Filipa, który stanął dokładnie na środku jej drogi. Kiedy na niego wpadła, chłopak złapał ją w talii i uśmiechnął się szeroko. - Witaj, Elinko! - Spojrzał na książkę, którą rudowłosa trzymała w ręce. - Co, główna bohaterka właśnie wybiera między wampirem a wilkołakiem, że się tak zaczytałaś? - Po pierwsze: naucz się wreszcie, że mam na imię Ewelina. Po drugie: nie, aktualnie czytam alternatywną historię Templariuszy. Właśnie mordują twojego imiennika - Filipa Pięknego. W średniowieczu tortury były sztuką samą w sobie. Nie uważasz?- Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. - Sadystka - stwierdził chłopak. - Piękny, mądry, zabawny... Hm... Nie, jednak nie - Trzepnęła go książką po głowie, odwróciła się i odeszła. - Zgasiła cię jak świeczkę - skomentował Jan, który stał niedaleko i przyglądał się całej akcji. - 'ociaż to i tak był piękny podryw na słupa. "1:1, Jasiu" - przeszło przez myśl Filipowi, kiedy piorunował Francuza wzrokiem. 6