Jak wspierać zatrudnienie…
Transkrypt
Jak wspierać zatrudnienie…
Dr Piotr Kaczmarek-Kurczak, dr Magdalena Kaczmarek Jak wspierać zatrudnienie… Jedną z recept na kryzys, którą w obfitości usiłują stosować politycy jest promowanie przedsiębiorczości. Przedsiębiorczość ma być lekiem na całe zło, ma w niemal cudowny sposób leczyć ekonomiczne rany, rozwijać gospodarkę, przekształcać biedne regiony w regiony bogate, czynić z bezrobotnych nowych pracodawców itd. Ostatnie lata wskazują jednak, że dotychczasowy sposób patrzenia na przedsiębiorczość nie tylko jest fałszywy, ale w zasadzie przyczynia się do marnowania środków, które rządy mogłyby przeznaczyć na rozwój gospodarki. Dylemat stojący przed rządami można byłoby podsumować pytaniem: komu dawać wsparcie? I niestety jak do tej pory większość rządów udziela na to pytanie niewłaściwej odpowiedzi. W 2008 roku ukazała się książka „Iluzja przedsiębiorczości: kosztowne mity, które mamią inwestorów, przedsiębiorców i polityków”, która wywołała wielkie poruszenie w świecie specjalistów od przedsiębiorczości. Autor tej pozycji, Scott Shane, który za swoją pracę otrzymał w 2009 roku nagrodę Global Award for Entrepreneurship Research, dość brutalnie rozprawił się w niej z wieloma mitami na ten temat. Pierwszym mitem było założenie o istnieniu zależności pomiędzy wzrostem gospodarczym a poziomem przedsiębiorczości. Tu pojawia się pytanie: co rozumiemy pod nazwą przedsiębiorczość? Czy chodzi nam o osoby, które założyły własną działalność gospodarczą? Jeśli tak, to powinniśmy obserwować wyraźny związek pomiędzy tempem wzrostu gospodarczego lub zaawansowania rozwoju a tzw. stopą przedsiębiorczości, czyli odsetkiem dorosłych obywateli, którzy planują lub już uruchomili własną działalność gospodarczą. I tu zaskoczenie – jak pokazują od wielu lat badania Global Enterpreneurship Monitor najwyższą stopę przedsiębiorczości mają nie kraje bogate, ale kraje rozwijające się, a wśród liderów przedsiębiorczości znajdziemy np. Ugandę, Tajlandię i Wenezuelę. Kraje o najniższej stopie przedsiębiorczości to np. Hongkong, Japonia i Belgia, których raczej nie kojarzymy z najbiedniejszymi. Całe to zamieszanie jest rezultatem pewnego nieporozumienia, a chwilami nawet dezinformacji, jakiej ofiarą padamy. W badaniach prowadzonych od wielu lat potwierdza się reguła, że ogromna część tzw. przedsiębiorczości to w rzeczywistości samozatrudnienie - forma substytutu znalezienia innej pracy. Wspieranie „przedsiębiorczości” tego rodzaju jest zatem w tym przypadku formą ukrywania, czy zmniejszania dotkliwości bezrobocia i nietrudno dostrzec w tym zjawisku powód, dla którego politycy nagminnie wykazują zainteresowanie wspieraniem powstawania nowych firm właśnie w czasach recesji, a ich zapał zdaje się słabnąć w okresach koniunktury. Małe firmy są traktowane przez polityków niczym zbiornik rezerwowy do którego przelewa się fala bezrobotnych w chwili gdy gospodarkę spotyka kryzys. W ten sposób społeczne napięcie się rozładowuje, obywatele odzyskują poczucie kontroli, a jeśli w nowej sytuacji im się nie wiedzie, cóż – sami są swoimi szefami i nie mogą mieć do nikogo pretensji, że ich zarobki są niskie lub że zalegają z wypłatą własnego wynagrodzenia. Kiedy koniunktura się polepsza – małe firmy przestają obchodzić kogokolwiek, bo problem bezrobocia znika, pracownicy zamykają działalność i zaczynają pracować na etacie – aż do następnego kryzysu. Shane powołuje się w swojej książce na jeszcze jedno zjawisko – produktywność firmy wzrasta wraz z wiekiem przedsiębiorstwa. To naturalne – nowopowstałe firmy nie mają ani kontaktów ani doświadczenia rynkowego. Mają trudności ze sprzedażą produkcji czy rozwijaniem usług. Mają też duże problemy finansowe związane z pokrywanie swoich zobowiązań wynikających z zaciągniętych pożyczek. Starsze firmy na ogół wyrosły już z wieku dziecięcego: mają rozwinięte sieci kontaktów, mają doświadczenie rynkowe, spłaciły już większość zobowiązań i mogą zaciągać nowe na rozwój działalności. Ekonomia skali w znacznie większym stopniu sprawdza się w odniesieniu do maszyn i urządzeń (większa skala produkcji – niższe koszty) niż w przypadku ludzi. Małe firmy produkują niewiele w stosunku do wielkości zatrudnienia, duże firmy produkują bardzo dużo, oszczędnie zwiększając zatrudnienie. Prowadzi to do jeszcze jednej konkluzji – zwiększając liczbę nowych firm (poprzez zachęcanie obywateli do ich zakładania) nie zwiększamy globalnie zamożności społeczeństwa – jedynie zmniejszamy skalę bezrobocia. Oczywiście – mała firma małej firmie nie równa. Pośród całej rzeszy małych podmiotów powstających co roku znajduje się zawsze kilka perełek, które prędzej czy później przekształcają się w prężne i szybko rosnące przedsiębiorstwa. Jednak patrząc na tę grupę widać wyraźnie, jak niewiele ją łączy z innymi małymi przedsiębiorstwami. W zarządzaniu ukuto nawet termin „dynamicznej przedsiębiorczości”, „przedsiębiorczości nowego typu”, czy „gazel biznesu” dla określenia tej grupy firm. Odznaczają się kilkoma szczególnymi cechami. Po pierwsze w zdecydowanej większości zakładają je ludzie z pewnym doświadczeniem biznesowym, najczęściej menedżerowie lub specjaliści, którzy spędzili w firmach kilka lat i teraz chcą wykorzystać jakieś szczególne szanse biznesowe (pomysł, technologię) na własną rękę. Po drugie, firmy te mają zdecydowanie większy kapitał startowy (w USA średnio 25-50 tys. dolarów wobec 11 tysięcy jakimi dysponuje przeciętna początkująca amerykańska firma) uzbierany na ogół jako oszczędności założycieli. Po trzecie, zdecydowanie częściej firmy takie powstają jako projekty zbiorowe, zakładane przez kilka osób, które łączy nie tyle przyjaźń, czy więzi rodzinne co raczej wspólna wizja biznesu. Po czwarte, firmy takie zdecydowanie intensywniej eksploatują zarówno kapitał intelektualny jak i kapitał ludzki. Zatrudniają ludzi o wyższych kwalifikacjach i znacznie mocniej ich angażują (np. poprzez wyższe zarobki) stawiając wyższe oczekiwania. Korzystają także pełnymi garściami z zaawansowanej wiedzy menedżerskiej, finansowej, technicznej itp. do rozwoju przedsiębiorstwa. Są również zdecydowanie bardziej innowacyjne: znają luki rynkowe i wykorzystują je do znalezienia dla siebie miejsca.