TO NIE JA, TO KOBIETA, KTÓRĄ GRAM Wczorajszy monodram w

Transkrypt

TO NIE JA, TO KOBIETA, KTÓRĄ GRAM Wczorajszy monodram w
TO NIE JA, TO KOBIETA, KTÓRĄ GRAM
Wczorajszy monodram w wykonaniu Ewy Szykulskiej
zamykał pierwszy dzień festiwalu. Dzień, w którym wszyscy
chyba zostali zaszokowani wyjątkowo odwaŜną „Wlotką.pl”
oraz odczytanym „Samobójem na parapecie”. Była okazja i
do śmiechu, i do głębszych refleksji.
Przez ostatnich kilka lat mogliśmy oglądać Szykulską w znanym
telewizyjnym sitcomie. Nic więc dziwnego, Ŝe wiele osób kojarzy
aktorkę właśnie z rolą w serialu. Jak powiedział nam jeden z
widzów, kilka osób przyszło na spektakl, by „porównać panią Ewę
ze szklanego ekranu z obrazem na Ŝywo”. Wszyscy oni, i
pozostali teŜ, mogli wczoraj zobaczyć, Ŝe jest to przede wszystkim
aktorka teatralna najwyŜszej klasy.
Tak jednak nie było, tekst powstał wcześniej i był inspirowany
autentycznymi wydarzeniami. Ale autor i reŜyser Paweł Sala od
razu zaproponował tę rolę pani Ewie. Jak się okazuje, był to strzał
w dziesiątkę. Kto bowiem lepiej moŜe zagrać doświadczoną
aktorkę?
Spektakl miał charakter bardzo osobisty. Aktorka ukazała dramat
„zamarzniętej” kobiety, wypalonej aktorki, zniewolonej nałogami,
dokonującej ostatnich rozrachunków z Ŝyciem i z samą sobą. „To
nie ja, to kobieta, którą gram” – próbowała przekonać widzów.
Czy ci jednak uwierzyli? Na ile w tym było samej pani Ewy
Szykulskiej? To najczęściej padające wśród widzów pytanie
pozostaje bez odpowiedzi. Sama aktorka podczas dyskusji po
spektaklu stwierdziła, Ŝe mimo wszystko chciała przekazać więcej
pozytywnych emocji w tym trudnym tekście. Dlatego cieszą
zarówno ją, jak i reŜysera, uśmiechy wśród widzów w trakcie
spektaklu. Widzowie TND o uśmiechach nie zapomnieli, ale juŜ po
spektaklu, kiedy to nagradzano ją owacją na stojąco. Z całą
pewnością zasłuŜenie.
PAULINA
CZYTANIE PO RAZ PIERWSZY
Paweł Sala i Ewa Szykulska podczas rozmowy z widzami
Opinie widzów na temat monodramu były jednomyślne,
wszystkie pozytywne. Ich oczekiwania zostały spełnione. TakŜe
występujący wczoraj aktorzy, z którymi udało się nam
porozmawiać po spektaklach, docenili kunszt aktorstwa pani Ewy.
Podkreślali, Ŝe stworzenie monodramu to arcytrudne zadanie i
rzadko który aktor podejmuje się takiego zadania. Znacznie łatwiej
jest zainteresować widza nowoczesnym spektaklem, grą świateł,
bogatą scenografią, przede wszystkim znacznie łatwiej jest to
zrobić kilku aktorom na scenie. Stąd teŜ trudności w porównaniu
wczorajszych sztuk. „To zupełnie inny kaliber” – stwierdziła jedna
z naszych rozmówczyń. – „To, co zrobiła Ewa Szykulska, było
niesamowite” – dodała. Faktycznie, spektakl przykuwał uwagę.
JuŜ wchodząc na salę, patrzyliśmy na olbrzymi portret aktorki i
inne zdjęcia wokół. Na środku sceny zwyczajna kanapa, a przy
niej, na niej, pod nią... Ewa Szykulska. Zadziwiające, jak ona to
zrobiła... szeptała, mówiła cicho i spokojnie, co raczej nie jest
chyba jej cechą charakterystyczną. Bo wszyscy znamy z filmów
jej donośny głos, śmiech. Tutaj dała się poznać z innej strony.
Sama przyznała, Ŝe od dawna chciała wrócić na teatralne deski, a
„Zamarznięta” wydawała się wręcz napisana dla niej.
JuŜ pierwszego dnia udało się rozbawić publiczność Targów
Nowej Dramaturgii. Teksty, które pojawiały się podczas
czytania sztuki „Samobój na parapecie” Zdzisława
Grabowskiego, powodowały uśmiechy na twarzach nie tylko
widzów, ale i samych aktorów.
To historia pewnej polskiej rodziny. Ojciec, jej głowa, próbuje
popełnić samobójstwo, skacząc przez okno. Znowu. Okazuje się
bowiem, Ŝe nie jest to Ŝadna nowość dla sąsiadów czy stojących
pod blokiem meneli, którzy wykorzystują okazję, by zdobyć
pieniądze na alkohol; chcą wypić za zdrowie samobójcy,
oczywiście.
Zatem ojciec postanawia popełnić samobójstwo. Jak w kaŜdej
kłótni, zawsze ktoś się dołącza, i do jego pomysłu takŜe. Na
tytułowym parapecie znajdują się juŜ wszyscy członkowie rodziny.
Wszystko obserwują sąsiedzi, przypadkowi przechodnie, z
czasem zjawia się telewizja, nie wspominając o blokersach czy
straŜy miejskiej. Łatwiej wyliczyć, kogo tam nie ma. Rodzi się
swoistego rodzaju reality show. Czy tak wygląda Ŝycie
współczesnego radomianina lub mieszkańca któregokolwiek z
innych miast? KaŜdy z nas ma na to pytanie swoją odpowiedź, ale
punkt widzenia autora jest niezwykle ciekawy – krytyczny i ...
bardzo realistyczny. W sztuce obserwujemy swoisty czarny
humor. Niby bawią nas teksty, potoczny język, ale przecieŜ
obserwujemy dramat ludzki, patologię rodziny zza ściany.
RównieŜ postacie „z ulicy” to tragizm – współczesnej ulicy,
współczesnego miasta! Z drugiej strony zakończenie całej sztuki
jest dość zaskakujące, bo jest to słowo: „gooool”, wykrzyczane
przez wszystkich, tym samym wszyscy schodzą z parapetu
oglądać mecz „naszych”.
Sztuka do końca utrzymana w konwencji humorystycznej z
naprawdę mocnymi niektórymi kwestiami. Komedia? Dramat?
Śmiać się, czy płakać? Śmiejmy się, ale nie zapominajmy, Ŝe to
śmiech z nas samych, z sąsiadów... Jury konkursowe chyba
słusznie zwróciło uwagę na ten właśnie utwór. Dobrze, Ŝe mógł
być odczytany akurat w naszym mieście, bo nie wyobraŜam sobie
zagrania tej sztuki nigdzie indziej niŜ w przestrzeni prawdziwych
blokowisk. To byłoby dopiero wyzwanie. Dla reŜysera, aktorów, i
dla widzów przede wszystkim. „Samobój na parapecie” mówi
przecieŜ o typowych mieszkańcach dzisiejszego polskiego miasta,
to przekrój praktycznie przez całe społeczeństwo. Ukazuje
szeroką paletę ludzkich charakterów, ale i skupia uwagę na
jednostce, na człowieku. Początek festiwalu okazał się więc
dobry. JeŜeli kolejne sztuki mają być podobne, to warto się na nie
wybrać.
PAULINA
GŁOSY PUBLICZNOŚCI
O wraŜenia po spektaklu „Wlotka.pl” zapytaliśmy widzów. Z
uczennicami VI LO im. Jana Kochanowskiego Agatą
Szczepkowską i Magdaleną Nitą rozmawiał Damian:
Czytanie sztuki Zdzisława Grabowskiego
Ta absurdalna sytuacja wiele mówi o charakterze całej sztuki.
Prosta rodzina (z Radomia!), prosty język i dla nich równieŜ prosta
sytuacja, typowy domowy konflikt. Zupa była za słona.
M: – Bardzo się mi podobało. Spektakl był efektowny, szczególnie
niektóre sceny, jak np. „erotyczna”.
A: – Dla mnie ciekawe było to, Ŝe reŜyser przedstawił świat
krytycznie, nie tylko w róŜowych barwach. Interesujące było to, Ŝe
miejsca dla widzów były na scenie. Dobrze takŜe, Ŝe scenografia
nie była rozbudowana, była prosta.
M: – DuŜe wraŜenie zrobił na mnie deszcz. Zaskoczyła mnie teŜ
duŜa ilość wulgaryzmów.
A: – A mnie osobiście spodobał się Pan gitarzysta. Dobrze grał.