ABSOLWENCI_ nr 9 - Zawsze Razem AWF 65
Transkrypt
ABSOLWENCI_ nr 9 - Zawsze Razem AWF 65
ABSOLWENCI Kwartalnik Stowarzyszenia Absolwentów AWF Warszawa www.absolwenci.awf.waw.pl ISSN 2353-4001 1% – 3 O Ramie Kwalifikacji.. – 4 Pożyteczna psychologia... – 6 szkoci nie są skąpi – 12 Gastronomia czy... – 19 NR 1(9)2014 WYDARZENIA W styczniu br. podpisane zostało porozumienie między Akademią Wychowania Fizycznego a Polskim Związkiem Pięcioboju Nowoczesnego w sprawie organizacji Mistrzostw Świata Seniorów. Zawody odbędą się na obiektach AWF w dniach 1-7 września. n W dniu 6 czerwca br. odbędzie się zjazd absolwentów stacjonarnego rocznika 1960-1964 z okazji 50-lecia ukończenia studiów. Zainteresowanych, do których nie dotarły nasze zaproszenia, prosimy o kontakt mailowy ze Stowarzyszeniem. n W Jeleniej Górze w dniach 23.021.03. odbyły się kolejne Zimowe Igrzyska Polonijne. Impreza ta już tradycyjnie jest okazją do spotkania się przedstawicieli Stowarzyszenia z naszymi „polonijnymi absolwentami”. Delegowany na ZIP członek naszego Prezydium, Stanisław Furman, odbył tam szereg rozmów, których tematem były plany rozwoju aktywności Stowarzyszenia na terenie „diaspory awuefowskiej”. Sportową gwiazdą Igrzysk – podobnie jak na tegorocznej letniej imprezie – była Krystyna Kacperczyk (abs.’75). n Przygotowujemy się do przyjęcia w maju br. 15-osobowej grupy polonijnych działaczy kulturalnych i pedagogów z Ukrainy. Dzięki wielkiej przychylności JM. Rektora prof. dr. hab. Andrzeja Mastalerza, możemy bezpłatnie zakwaterować tę grupę w Domu Rotacyjnym, co pozwala na realizację tego ważnego, także ze względów patriotycznych, przedsięwzięcia. Inicjatorem i kierownikiem tej akcji jest Stanisław Furman, mający do pomocy zespół wolontariuszy n. W 2014 r. Jubileusz 30-lecia obchodzić będzie Wydział Rehabilitacji Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie. W ramach obchodów, w dniach 24-25 października 2014 r. przewidziane są: Spotkanie Absolwentów Wydziału Rehabilitacji, IV Międzynarodowa Konferencja Myśl Rehabilitacyjna Prof. Andrzeja Seyfrieda „Adaptowana Aktywność Fizyczna w Rehabilitacji i Edukacji” oraz Bal Wydziału Rehabilitacji. n 2 Od redakcji Numer 1/9 otwiera trzeci już rok działalności „Absolwentów”. Ale zarówno my – zespół redakcyjny, jak i nasi odbiorcy, musimy zdawać sobie sprawę, że to przedsięwzięcie znajduje się wciąż w fazie rozruchu. Do pełnej stabilizacji wysokiej formy – jeszcze daleko. Uświadomienie tego faktu przez nas – redakcję dowodzi, że trzeźwo stąpamy po ziemi, dostrzegamy braki w naszej pracy, że wiele w niej musimy poprawić, żeby zyskać wysoką ocenę u odbiorców. Co do odbiorców, tytuł czasopisma wskazywałby, że jest ono głosem absolwentów kierowanym do absolwentów. Ale to błędna interpretacja, pismo jest łącznikiem między dawnymi i dzisiejszymi czasy, a punktem odniesienia jest nasza Uczelnia. Ważne są zarówno losy i wspomnienia tych, którzy Uczelnię opuścili, jak i problemy społeczności akademickiej obecnie. Jesteśmy lub będziemy absolwentami, dlatego wszyscy powinniśmy przejawiać troskę o pomyślny bieg spraw bieżących, wskazywać na zagrożenia i cieszyć się z sukcesów naszych ludzi. Nigdy w życiu nie jest ani całkiem źle, ani tylko cudownie. Pismo ukazuje się raz na kwartał, dokładamy starań, aby ukazywało się regularnie. Nie stać nas na zwiększenie jego częstotliwości i objętości (ograniczone zasoby ludzkie i finansowe Stowarzyszenia). W polu zainteresowania redakcji znajdą się, jak dotąd, wydarzenia z życia Uczelni i środowiska, w całej ich różnorodności. Będziemy starali się podejmować zagadnienia o kluczowym znaczeniu dla całej naszej społeczności. Publikowane teksty, oprócz warstwy informacyjnej, zawierać będą nasz stosunek do danej sprawy. Już w tym numerze pojawi się nowa rubryka pod nazwą „Wieści z diaspory”. Chcemy ukazywać w niej losy wcale niemałej awuefowskiej emigracji rozproszonej po całym świecie. Pismo ma być nicią łączącą wszystkich, gdziekolwiek się znajdują, a posiadają bielański rodowód. Oprócz wersji drukowanej „Absolwenci AWF” będą ukazywać się w wersji elektronicznej. Sądzimy, że łatwiejszy do niej dostęp znajdą młodsi. Wszyscy członkowie Stowarzyszenia będą otrzymywali czasopismo na adres domowy, pozostali mają szansę jego zakupu. Wszelkie informacje na ten i inne tematy dostępne są na witrynie internetowej Stowarzyszenia – link „kwartalnik”. Czekamy na opinie, sugestie, porady. Do zobaczenia w czerwcu. Koszt prenumeraty Absolwentów na rok 2014 wynosi 25,00 zł. Istnieje możliwość zakupienia zbioru wszystkich dotychczas wydanych numerów naszego kwartalnika Absolwenci. Koszt 40,00 zł wraz z wysyłką. partner projektu medaliści igrzysk olimpijskich – absolwenci awf W przypadku zainteresowania prosimy o wpłatę na nasze konto 66 1090 1014 0000 0000 0303 5233 z dopiskiem Absolwenci-zbiór. Pismo Stowarzyszenia Absolwentów AWF Warszawa 01-968 Warszawa, ul. Marymoncka 34; tel.: 22 8354890 e-mail: [email protected]; www.absolwenci.awf.waw.pl Redaguje zespół: Hanka Delbani, Halina Hanusz, Jadwiga Kłodecka-Różalska, Andrzej Martynkin, Jacek Nachyła, Andrzej Pac-Pomarnacki, Zbigniew Sikora, Ryszard Wysoczański Wydanie 1(9)/2014 Zdjęcie na okładce: Czesław M. Kruk z Bożeną Ptaszek na polu golfowym w Sobieniach Królewskich k/Konstancina, 2013 r. Redakcja zaprasza wszystkich absolwentów do współpracy, nadsyłania tekstów, wspomnień, dzielenia się informacjami o wydarzeniach bieżących związanych z pracą zawodową (obok tekstów pożądane zdjęcia), a także opiniami dotyczącymi treści i formy naszego czasopisma. Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótów w nadesłanych tekstach. Cenny % Zbliża się termin, kiedy będziemy decydować o przekazaniu 1% podatku z ubiegłorocznych dochodów na rzecz organizacji pożytku publicznego. Stowarzyszenie Absolwentów AWF taki status uzyskało w 2008 roku. Każdego roku zachęcamy Was – koledzy absolwenci – do wpłaty kwoty tego podatku na konto naszej organizacji. I cieszy nas, że ten apel nie pozostaje bez echa. W roku 2013 kwota przekazana nam tą drogą wyniosła 5260,00 zł. Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękujemy! Każda złotówka wzbogacająca nasz skromny budżet jest cenna. Pozyskane ostatnio pieniądze postanowiliśmy przeznaczyć m.in. na wydanie w zwiększonej objętości kilku numerów naszego czasopisma „Absolwenci AWF”, cieszącego się coraz większym zainteresowaniem i uznaniem. To czasopismo to ważny środek, służący wymianie informacji o życiu pokoleń absolwentów i zacieśnieniu więzi absolwentów z naszą Uczelnią. Chcielibyśmy stworzyć też specjalny fundusz na doraźną pomoc kolegom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej. Dotychczas z jego ubogich zasobów mogliśmy pomóc tylko jednej osobie. Rozpoczęliśmy realizację kilku innych projektów. Rozpoczęliśmy przygotowania do organizacji Zjazdu Absolwentów z okazji 85-lecia Uczelni. To wielka impreza, która odbędzie się we wrześniu przyszłego roku. Chcielibyśmy, aby ten Zjazd miał jeszcze bogatszy program niż poprzedni. To jednak wymaga środków finansowych. Z wymienionych wyżej względów, w poczuciu wspólnoty i solidarności – prosimy Was o wsparcie działalności naszego Stowarzyszenia. Zakreślając odpowiednią rubrykę w formularzu podatkowym wyrażacie zgodę na podanie swojego nazwiska. Do formularza PIT należy wpisać kwotę wyliczoną jako 1% podatku oraz nasz numer KRS z życia stowarzyszenia Nowa perspektywa Rozpoczynamy akcję wyborczą Stowarzyszenia. Walne Zebranie planowane jest na początek czwartego kwartału tego roku, i aczkolwiek do przedstawienia sprawozdania z mijającej kadencji pozostało jeszcze kilka miesięcy, to już teraz należy kreślić perspektywy na przyszłe lata. Im wcześniej – przed wyborami – zainicjowana zostanie dyskusja na ten temat, tym bliższy oczekiwań środowiska będzie program Stowarzyszenia. Mamy nadzieję, że umożliwi to również znalezienie takich kandydatów do Zarządu, którzy oczekiwania te zdołają spełnić. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że jednym z głównych problemów, z którymi Stowarzyszenie musi się zmierzyć, jest dobranie takiego zespołu, w którym znajdą się osoby z inwencją, gotowe poświęcić swój wolny czas na realizację dobrych pomysłów. Warto tu już zasygnalizować, że w trakcie Walnego Zebrania niezbędna będzie modyfikacja statutu, który nie spełnia wymogów, stawianych przed strukturą, mającą aspiracje do prężnej i nowocześnie zarządzanej. Dzisiejsze realia wymagają nadto podjęcia kroków, zmierzających do budowy fundamentów działalności gospodarczej, np. poprzez powołanie fundacji, ukierunkowanej na tego typu pracę (pierwsza wersja statutu fundacji stała się już przedmiotem prac Zarządu). Obydwa projekty tych dokumentów zostaną w najbliższym czasie poddane pod dyskusję środowiskową, po ich opublikowaniu na stronie internetowej Stowarzyszenia. Zapraszamy przeto gorąco do dyskusji przedwyborczej (na łamach kwartalnika, stronach www, bądź korespondencyjnie), prosząc o opinie, refleksje i propozycje, dotyczące wszelkich tematów związanych z rozwojem Stowarzyszenia. W szczególności takich jak: – formy wzbogacania integracji absolwentów (w kraju i zagranicą), – formy aktywizacji liderów roczników i rozwijanie wolontariatu, – koncepcja tworzenia tematycznych zespołów zainteresowań, – zasady pomocy osobom potrzebującym wsparcia, – rozwój związków z uczelnią, – promocja wizerunku Stowarzyszenia jako Organizacji Pożytku Publicznego, – pozyskiwanie środków finansowych na działalność. Oczekujemy na Wasze głosy w powyższych sprawach oraz zgłaszanie kandydatur do władz Stowarzyszenia. Liczymy na Waszą aktywność! /rw/ 0000 194 157 Potrzebna jest Wasza pomoc! 3 ROZMOWA Z... Czym jest „rama kwalifikacji”, czemu ma służyć i z jakich potrzeb zrodziła się ta idea? – Mówi się, iż to skutek globalizacji. W tych warunkach, przy swobodzie przemieszczania się i wyboru miejsca pracy, posiadanie sprawnych narzędzi oceny kwalifikacji osób na rynku pracy było koniecznością.– Czy wchodziły w grę także inne względy? Prof. Jolantą Żyśko krajów europejskich wskazały na konieczność lepszego dopasowania ich kwalifikacji do potrzeb rynku pracy. W ten sposób rama kwalifikacji staje się „językiem komunikacji” pomiędzy systemem kształcenia, uzyskiwania kompetencji (wiedzy, umiejętności i kompetencji personalno-społecz- fikacji (ERK) zawiera 8 poziomów: 5 poziomów kształcenia ogólnego oraz 3 poziomy kwalifikacji szkolnictwa wyższego. W wielu krajach rama posiada 8 poziomów, ale przykładowo w Szkocji, gdzie istnieje ona od ponad 10 lat, konstrukcję ramy tworzy 12 poziomów. O Ramie Kwalifikacji w Sporcie Rzeczywiście globalizacja i integracja, dwa zasadnicze procesy zachodzące obecnie w krajach europejskich, wywołują poważne zmiany na r ynku pracy i na r ynku kształcenia. Możliwość przemieszczania się osób w celu wyboru miejsca pracy i kształcenia ukazała wyraźnie potrzebę „porównywalności” wykształcenia uzyskiwanego w różnych krajach. Z kolei zmiany technologiczne, procesy demograficzne wraz ze wspomnianą mobilnością na rynku pracy, wymusiły tzw. politykę uczenia się przez całe życie (lifelong learning). Zgodnie z jej założeniami jako równoważne uznane zostało kształcenie: formalne, nieformalne i pozaformalne. To zaś wymagało stworzenia układu odniesienia dla porównywania kwalifikacji, a nie, jak dotychczas, procesu kształcenia. Idea Europejskiej Ramy Kwalifikacji pojawiła się w 2004 roku, a rok później została przyjęta jako Rama Kwalifikacji dla Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego. W 2006 roku dokument został sformułowany przez Komisję Europejską, a 23 kwietnia 2008 roku przyjęty przez Parlament Europejski. Europejska Rama Kwalifikacji umożliwia porównywanie systemów kształcenia, co – jak zaznaczyliśmy – jest istotne z punktu widzenia kontynuacji kształcenia i podejmowania zatrudnienia na rynku pracy. Trudności z „zatrudnialnością” absolwentów studiów wyższych w większości 4 nych) oraz kwalifikacji będących potwierdzeniem tych kompetencji a rynkiem pracy. Wymaga to nowego spojrzenia na kształcenie – nie tyle istotny jest tu sam proces, ile jego efekty. Inaczej mówiąc, nie tak istotne jest, jak długo trwa szkolenie i jakie treści zawiera, ale jakie kompetencje uzyskiwane są w jego efekcie. Podsumowując można stwierdzić, iż rama kwalifikacji pozwala na mobilność, gwarantuje transparentność przy zachowaniu różnorodności treści kształcenia, instytucji kształcących, pozwala także na różnorodność dróg uzyskania kompetencji i kwalifikacji. Powstała Europejska Rama Kwalifikacji, zbudowano ramy kwalifikacji w wielu krajach europejskich. – Co mówią pierwsze doświadczenia na temat ich funkcjonowania? W krajach Wspólnoty europejskiej powstały narodowe oraz sektorowe ramy kwalifikacji. Ten proces ma zresztą charakter globalny. Międzynarodowa Standardowa Klasyfikacja Kształcenia (International Standard Classification of Education, w skrócie ISCED) została opracowana przez UNESCO jeszcze w latach 70. Przewiduje się wdrożenie 38 Krajowych Ram Kwalifikacji w 34 krajach. W krajach postkomunistycznych mają one służyć jako narzędzie reformy systemu edukacji i powiązania go z potrzebami rynku pracy. W Polsce rama może odegrać ważną rolę także w procesie deregulacji. Różne są cele i różna jest budowa ram. Europejska Rama Kwali- Sektorowe ramy kwalifikacji mają służyć jako narzędzie komunikacji na międzynarodowym rynku pracy w poszczególnych sektorach. Trudno dziś mówić o doświadczeniach, można je będzie ocenić dopiero w dłuższej perspektywie czasu. Komu należy powierzyć zadanie opracowania projektu polskiej ramy kwalifikacji w sporcie? Zasadnicza zmiana w kształceniu kadr dla potrzeb sportu wymaga odejścia od systemu państwowocentr ycznego i stworzenia nowych me- chanizmów regulacji, które zastąpią istniejące regulacje prawne. Takim narzędziem mogłaby być rama kwalifikacji w sporcie. Mogłaby ona być stworzona przez polskie związki sportowe. Tam, gdzie istnieją regulacje międzynarodowych federacji sportu wykonać to zadanie będzie łatwiej, tam gdzie takich regulacji nie ma, trudniej. Zmiany te spowodują zróżnicowanie systemów, co może okazać się okolicznością ułatwiającą stworzenie sektorowej kwalifikacji w sporcie. W krajach UE ramy kwalifikacji dla sportu powstają w różny sposób. Przeważa jednak dialog organizacji sportowych oraz instytucji oferujących różne formy kształcenia, wspieranych przez organizacje wyspecjalizowane w tworzeniu takich rozwiązań. W Polsce powstanie komisji reprezentującej różnych interesariuszy biorących udział w kształceniu kadr dla potrzeb sportu, która działałaby przy PKOl lub przy MSiT, wydaje się najwłaściwszym krokiem. Wprowadzenie ramy kwalifikacji oznacza wyższe wymagania i większe obowiązki dla wszystkich instytucji uczestniczących w systemie kształcenia. Dotyczą one zarówno sfery programowej jak i formalnodokumentacyjnej, np. dyplom poświadczający ukończenie studiów czy kursu będzie stwierdzał, czego konkretnie student/kursant się nauczył, jakie umiejętności, i w jakim stopniu, opanował. Zgadza się, wymaga to zdecydowanie większego zaangażowania instytucji kształcących w proces kształcenia i jego monitorowanie. To oznacza wprowadzenie zarządzania jakością do systemów kształcenia. Instytucje kształcące otrzymają znacznie większą autonomię, ale będzie ona wymagała od nich, nie jak dotąd, odtwórczego sterowania procesem kształcenia, lecz zaplanowania, we wszystkich elementach, tego procesu, tzn. stworzenia najpierw koncepcji kształcenia w postaci opisu efektów kształcenia, potem opracowania procedur, metod, narzędzi ich monitorowania, a następnie prowadzenia tego procesu i ciągłego jego doskonalenia. Podstawą systemów zarządzania jakością kształcenia jest monitorowanie osiąganych przez studentów efektów kształcenia. Istotną rolę odgrywają tutaj także badania potrzeb rynku pracy oraz monitorowanie losów absolwentów. Jaka instytucja w naszym kraju winna „zarządzać” ramą kwalifikacji w sporcie, tzn. odpowiadać za kontrolę jej funkcjonowania, mieć prawo wnoszenia propozycji zmian itp.? Nie o „zarządzanie” tu idzie, a o modyfikowanie ramy, który to proces winien przebiegać w „dialogu” wewnątrz środowiska sportu. W systemach państwocentrycznych większą rolę będą odgrywały organa państwowe (np. ministerstwa), w społecznym modelu zarządzania sportem – organizacje zarządzające ruchem sportowym (np. konfederacje sportu). W Polsce wciąż przeważającą rolę w zarządzaniu sportem odgrywa państwo. Kluczową rolę, jaką rama winna spełniać to „czuwanie” nad jakością kształcenia. Niezbędne przy tym wydaje się powołanie sektorowej komisji akredytującej jednostki i programy kształcenia. Dopuszcza się różnorodność i uznaje równoważność dróg kształcenia – liczą się zarówno formalne jak i nieformalne, a nawet, jak się je określa, incydentalne. W ten sposób wychodzi się naprzeciw tak ważnemu w wielu zawodach, także w zawodzie trenera, postulatowi – uczenia się przez całe życie (LLL – Life Long Learning)… W sporcie idea uczenia się przez całe życie (LLL) była znana od dawna, ale nie była ona dobrze realizowana. Myślę o systemie licencyjnym dla trenerów, którego obowiązek wprowadzenia przez polski związek sportowy (pzs) nałożyła ustawa o sporcie kwalifikowanym z 2005 roku. Niestety, niewiele związków miało dobrze przemyślany system licencyjny, skorelowany z systemem kształcenia kadr i polityką pzs w tym zakresie. Rama posługuje się językiem modułów kształcenia, które mogą być zestawiane dowolnie. To osoba kształcąca się powinna być kreatorem własnej kariery i komponować swoje kompetencje w oparciu o różne zestawy modułów. Rynek pracy posługując się językiem kompetencji także poszukiwał będzie różnych zestawów kompetencji. To stworzy ogromną różnorodność kompetencji osób na rynku pracy. Coraz wyraźniej formułowane są ostatnio zastrzeżenia wobec systemu kształcenia w Polsce. Dotyczą one również szkół wychowania fizycznego. Tymczasem uczelniom tym z coraz większym trudem przychodzi realizacja powierzonych im zadań. Jak się podaje, głównie z powodu niedoboru środków finansowych. Na istotną Dr hab. prof. nadzw. Jolanta Żyśko – od 1988 roku pracownik naukowodydaktyczny, a następnie (2006 - 2013) kierownik Zakładu Organizacji Kultury Fizycznej Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. W minionym roku objęła funkcję rektora Szkoły Głównej Turystyki i Rekreacji Vistula w Warszawie. poprawę w sferze finansowo-materialnej – trudno liczyć. Nie sądzi Pani, że te okoliczności wręcz wymuszają od uczelni wychowania fizycznego wyjście z projektem nowej koncepcji systemu zdobywania kwalifikacji w zawodzie nauczyciela wychowania fizycznego i trenera? Jeśli to nie nastąpi, może się okazać, że aktywizacja innych podmiotów uprawnionych do kształcenia spowoduje, że pozycja hegemona, jaką do niedawna zajmowały uczelnie wychowania fizycznego, przejdzie do historii… Dokładnie tak. Moim zdaniem już tak się stało, w Polsce kształcenie na kierunku wychowanie fizyczne prowadzi obecnie ponad 40 uczelni wyższych. Uczelnie wychowania fizycznego nie mają już monopolu kształcenia w obszarze kultury fizycznej. Autonomia uczelni w tworzeniu programów kształcenia sprawia, iż powstają różne programy kształcenia na kierunkach o takich samych nazwach. Rodzi się konkurencja na rynku kształcenia. To oznacza konieczność zmiany podejścia nie tylko do kształceniu, ale i prowadzenia badań. Dziś badania np. genetyczne dla sportu prowadzą uniwersytety, a nie uczelnie wychowania fizycznego. Ponadto, o czym już mówiliśmy, uczelnie będą musiały konkurować z innymi podmiotami kształcącymi dla sportowego rynku pracy. To wymaga zarządzania strategicznego uczelniami wyższymi i szerokiego ich otwarcia na środowisko i otoczenie społeczno-gospodarcze, czego, obserwując aktywność uczelni wychowania fizycznego, jak na razie, nie dostrzegam. Rozmawiał: Andrzej Pac-Pomarnacki Warszawa, styczeń 2014 r. 5 pożyteczna psychologia Spraw, aby lekcje wf były dla Twoich uczniów ważne... Dobry nauczyciel dostrzeże u swego ucznia iskrę, której nikt inny nie zauważył. Alan Loy McGinnis Z perspektywy psychologii, emocjonalnie otwarci i akceptujący nauczyciele pozytywnie oddziaływują na rozwój uczniów nie tylko wzbogacając ich wiedzę i umiejętności, ale również poprzez jakość osobistych relacji. Dla ilu uczniów aktywność fizyczna i przyjemność wzajemnie się wykluczają? Jak często na pytanie „dlaczego nie chodzisz na wf?” pada odpowiedź: „bo nauczyciel mnie poniża... bo koledzy śmieją się ze mnie... bo stawiają przede mną zbyt trudne wymagania... bo Pani od wf-u nigdy mnie nie pochwaliła... bo nie mam szansy na lepszą ocenę... „ Emocje są przeżywane i dotyczą w takim samym stopniu umysłu, duszy, jak i ciała. Ćwiczenia fizyczne wpływają nie tylko na chwilowy nastrój. Ukierunkowana aktywność formuje charakter, osobowość, tożsa- 6 mość człowieka. W wieku dorastania poziom akceptacji ciała jest głównym źródłem poczucia własnej wartości, niezależnie od zasobów intelektualnych czy uzdolnień artystycznych. Niepowtarzalna atmosfera radości grupowej potęguje pozytywne efekty ruchu, wzmacnia procesy integracyjne i przyjaźnie utrzymywane od wiosny do jesieni życia. W książce pt. Sztuka motywacji, Alan Loy McGinnis zamieścił wiele cennych myśli o tym „jak wydobywać z ludzi to, co w nich najlepsze”. Szczególnych korzyści oczekuje po przesłaniu kierowanym do nauczycieli: „Powiedzmy naszej młodzieży, że najciekawsze książki trzeba dopiero napisać, najpiękniejsze obrazy namalować, największe rekordy ustanowić, najmądrzejsze rządy powołać...i że to wszystko co najlepsze, zrobią dopiero oni”. Zwraca też uwagę na biografie wielkich ludzi, z których wynika, że „dobry nauczyciel przygląda się swoim uczniom na tyle wnikliwie, aby dostrzec iskrę, której nikt inny nie zauważył”. Istotne znaczenie dla uznania fundamentalnej roli nauczyciela wf ma zakres odpowiedzialności, obejmującej nie tylko sprawność motoryczną ucznia, ale równie celowe dążenie do jego rozwoju emocjonalnego i społecznego. Funkcja głównego sojusznika w realizacji programów edukacyjnych i profilaktycznych przynależy Rodzicom, świadomym tego, że niedobór aktywności ruchowej blokuje pełny rozwój psychofizyczny dziecka, a w kolejnych etapach życia zwiększa ryzyko utraty sprawności funkcjonalnej i ogólnego dobrostanu. Możliwość podążania za Autor ytetem stanowi najkrótszą drogę uczenia się i nauczania. Osiągnięcie celu wiąże się z budowaniem własnego etosu zawodowego. W słowie NAUCZYCIEL ukrywają się swoiste „drogowskazy sukcesu”, takie jak: Nadzieja – optymistyczna wizja własnej misji i roli zawodowej; Akceptacja – życzliwość i szacunek dla indywidualności każdego ucznia; Uczciwość – postępowanie fair wobec przyjętych zobowiązań; Celowość – racjonalne planowanie kolejnych etapów pracy; Zaufanie – pozytywne wzmacnianie relacji i poczucia bezpieczeństwa; Yakość – umiejętność przeciwdziałania błędom i zagrożeniom; Cierpliwość – zdolność oczekiwania na prawdziwe osiągnięcia: Inspiracja – poszukiwanie najlepszych wzorców i rozwiązań; Empatia – rozumienie emocji uczniów i współpracowników; Legalność – respektowanie norm prawnych i etyczno-zawodowych. WYCHOWANIE FIZYCZNE posiada swoją odrębność w stosunku do wszystkich innych przedmiotów objętych programem edukacji szkolnej. Jego efekty, osiągane dzięki tworzeniu warunków i celowemu stymulowaniu rozwoju „fizycznego”, są obiektywnie wymierne w centymetrach, sekundach i kilogramach. Nauczyciel wf-u ma więc szansę na docenienie każdego najmniejszego sukcesu i wysiłku mniej zdolnego ucznia. Wartością nie do przecenienia są w przypadku wszystkich uczniów subiektywne efekty ćwiczeń (pozytywne uczucia, myśli, postawy, relacje społeczne, aspiracje i dążenia). Ważnym czynnikiem kształtującym poczucie własnej wartości jest to, czy informujemy dziecko, że jego/ jej obecność ma istotne znaczenie dla osiągnięć grupy. Wyznaczanie zadań „na miarę talentu” danego uczestnika, decyduje o sukcesie indywidualnym i zespołowym. Poziom samooceny i uznawanie siebie za nieudacznika, bądź śmiałka, którego dążenia są równie wysokie jak posiadane możliwości, zależy od opinii na swój temat otrzymywanych w dzieciństwie. Rodzice i nauczyciele często nie doceniają zalet dziecka, a deprecjonują jego pomysły i pragnienia. Lekcje wychowania fizycznego będą atrakcyjne dla wszystkich uczniów tylko wtedy, kiedy spełnią funkcję poligonu w większości pozytywnych przeżyć. Nie każde dziecko lubi rywalizację. Aby poczucie własnej wartości mogło się rozwijać, w bagażu szkolnych doświadczeń porażki nie powinny dominować nad zwycięstwami. Zdolność nauczyciela do prawidłowe- go odczytania potrzeb i zakresu tolerancji na stres związany ze współzawodnictwem, stanowi klucz do pozytywnego motywowania uczniów i umożliwienia im osobistego przeżycia sukcesu. „Stop zwolnieniom z WF-u” , „Mały mistrz” ,„WF z klasą”, to projekty rządowe, kampanie społeczne i akcje promocyjne, nagłaśniane przez media i wspierane przez portale internetowe oraz gwiazdy polskiego sportu. Ich celem jest poszukiwanie odpowiedzi na pytania „ jak zachęcić dzieci do podejmowania aktywności fizycznej oraz jak uatrakcyjnić lekcje wychowania fizycznego?”. Newralgiczna rola w spełnieniu tak formułowanych oczekiwań przypada nauczycielowi wf. Umiejętność postępowania z innymi, a szczególnie klimat motywacyjny prowadzonych zajęć decyduje o jakości angażowania się uczniów z równą siłą co atrakcyjność proponowanych wzorców aktywności. Budowaniem atmosfery zadowolenia i wspólnoty, tak ważnej w wieku dorastania, kierują żelazne reguły psychologii społecznej, jak i najprostsze gesty, np.: używaj imion uczniów, kiedy z nimi rozmawiasz... częściej zadawaj pytania i słuchaj tego co mówią... dostrzegaj zalety i nie pozwól aby „grzanie ławy” było stałym udziałem słabszych... chwal za osiągnięcia zawsze, kiedy na to zasługują... stosuj jednolite kryteria wyboru i nagradzania... gań czyn a nie osobę...odróżniaj fakty od podejrzeń... uzasadniaj trudne decyzje... potwierdzaj wartość osiągnięć (np. „naprawdę jestem dzisiaj z ciebie dumny... twój pomysł był świetny... oby tylko tak dalej... brawo!). Tradycyjnie, w ocenie dorobku zawodowego „ WUEFIAKA” , wiele znaczą pamiątki odniesionych zwycięstw, puchary, wyróżnienia i dyplomy, umieszczone w gablocie szkolnych trofeów jako bezsporny wyraz dumy z osiągnięć nauczyciela i jego najzdolniejszych uczniów. Niestety, mimo ogromnej „potrzeby naszych czasów”, nie wypracowano systemu nagradzania tych nauczycieli, dla których najwyższym priorytetem i celem zawodowego spełnienia jest DOBRO KAŻDEGO DZIECKA. Jadwiga Kłodecka-Różalska 7 Rocznikowe spotkania Pragniemy spotykać się dotąd,, aż „ostatni zgasi światło”. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w gronie absolwentów rocznika 1961-1965 po dwudziestu sześciu latach od ukończenia studiów. Wtedy postanowiliśmy, że będziemy się spotykać regularnie, by wspominać czas studiów i swej młodości, bawić się, póki zdrowie i siły dopisują, a przy okazji poznawać ciekawe zakątki naszego kraju. *** Chronologia spotkań, jakie od tamtej pory miały miejsce przedstawia się następująco: 1991 Rycerka – organi- 2010 Sobków – organizatorzy W. Liszka, A. Trytko i U.J. Hermansonowie, 2011 Bocheniec – organizator W. Liszka, 2012 Bocheniec – organizatorzy W. Liszka, E. Miciek, 2013 Pilica – organizatorzy W. Liszka, E. Bodzioch z mężem i E. Miciek. Jaki charakter i przebieg mają nasze spotkania, jaka jest ich treść opiszę na przykładzie dwóch ostatnich, jakie odbyły się w 2012 i 2013 roku. *** Rok 2012 (9-11 czerwca) – Bocheniec k/Małogoszcza. Udział wzięło 40 osób. Scenariusz jak co roku: gorące powitania, potem obiad i spotkanie organizacyjne przy kawie. W jego trakcie Wciąż niesyci wrażeń z koleżeńskich spotkań Rocznik 1961 - 1965 zator W. Liszka, 1993 Rynia – organizatorzy M. Trzaska, K. Zielińska, T. Kiełczewski, 1995 Poraj – organizator M. Własak, K. Cylc, 1997 Giżycko – organizator W. Graczyk, 1999 Wisła – organizatorzy W. Liszka, A. Piechniczek, C. Okoński, J. Borski, 2001 Cetniewo – organizator Z. Szot, B. Czajkowski, E. Tomczak, 2003 Kłębowo – organizator M. Szpecht, 2005 Krasnobród – organizatorzy J. Kozak, M. Daca, R. Kalinowska, 2007 Międzybrodzie – organizatorzy W. Liszka, A. Trytko, 2009 Augustów – organizatorzy J. Kuźmicki, A. Wróblewska, rozdano ważne nominacje zjazdowe: Marszałek Senior Zjazdu – Zbyszek Szot, Chorążyna – Krysia Zielińska, Kaowiec – Czesiu Okoński, Kwatermistrzyni – Ala Wróblewska, Naczelny Strażak – Tomek Kiełczewski, Wodzirej – Wojmir Kowalski z dwiema asystentkami – Olą Teslar i Elą Miciek, Maruda – Januszek Rudawski, Podczaszy – Ludwik Wardzyński, Podstolina – Tereska Mosiej, Przewodnik – Ela Bodzioch. Każdej nominacji przypisany jest zakres obowiązków, do honorowego wypełnienia których zobowiązał się każdy nominat. 1 8 Marszałek Senior trzykrotnie uderzając „laską marszałkowską” uroczyście otworzył zjazd. W pierwszym punkcie programu kilku osobom wręczone zostały dokumenty potwierdzające nabycie sprawności Weterana Zjazdowego (trzynastokrotne przybycie na kolejny zjazd) oraz kamizelka arlekina, dla wyróżnienia spośród pozostałych. Otrzymali je – Czesiu Okoński, Januszek Rudawski, Rysiu Dziemba, Włodek Liszka, Tereska Mosiej, Ola Teslar, Krysia Zielińska, Ala Wróblewska, Eliza Kędzierska, Ludwik Wardzyński, Ela Miciek i Lilka Burak. Wszyscy pozostali otrzymali potwierdzenie uzyskania sprawności Zjazdowego Wygi a ich współmałżonkowie sprawności Pomocna Dłoń. Wśród rozdanych upominków znalazły się też: szaliki z napisem Polska (był to rok EURO) i butelki z zawartością wyprodukowaną w puszczy Knyszyńskiej na bazie „trawki żubrowej”. Czesiu Okoński „Kaowiec” zaprezentował film z wszystkich naszych zjazdów. Na ekranie pojawili się nieobecni już koledzy – Heniek Abrycki, Krzysiek Kolęda, Krzysiu Ruzikowski, Sławek Kowalczyk, Jasiu Kuźmicki, Antek Kurcz, Basia Wilowska, Anielka Kołodziej, Jurek Borski, Ewa Strzała, Jurek Ziemba, Lechu Potoczek. Tym wspomnieniowym akcentem zakończyło się spotkanie organizacyjne. Pod wieczór, odświętnie ubrani, przybyliśmy na uroczystą kolację. Wodzirej z asystentkami przygotował kilka zabaw. Miały służyć jako przerywniki w jedzeniu i tańcach. Przy wejściu każdy otrzymał kotylion z wypisanym nazwiskiem danej osoby. Utworzone w ten sposób pary były później proszone do zabaw. Po toa- 2 ście powitalnym wzniesionym przez Marszałka Seniora natychmiast przystąpiliśmy do jedzenia, potrawy ledwo mieściły się na stole. Po zaspokojeniu pierwszego głodu, Wodzirej rozpoczął zabawy. Trwały bez przerwy do nocy. Następnego dnia, w niedzielę 10 czerwca, po śniadaniu wyruszamy na wycieczkę do Kurozwęk na zwiedzanie pałacu i hodowli bizonów. Pałac ładny, choć nie należy do zabytków z najwyższej półki, po odrestaurowaniu wnętrz pełni również funkcje komercyjne – hotel, organizowanie przyjęć itp. Obok pałacu właściciele prowadzą mini-zoo i hodowlę amerykańskich bizonów. nych było… poczęstowanie wszystkich obecnych swym wyrobem. Ognisko płonęło pięknym płomieniem, aż tu nagle – burza i ulewny deszcz. Chronimy się pod wiatę. Sytuację ratuje Zbynio Szot – Człowiek Orkiestra, sięgając po akordeon. W rytm jego piosenek i melodii, pod wiatą odbyła się potańcówka. Poniedziałek 11 czerwca 2012 r. pożegnalne śniadanie, „gadu-gadu”, życzenia pomyślności na przyszłość. Wszyscy, którzy otrzymali nominacje na funkcje zjazdowe, wyrazili zgodę na ich pełnienie w roku następnym. Na następne spotkanie każdy musi zabrać ze sobą „Indeks Absolwenta”, w którym potwierdzona zostanie jego obecność 3 4 Wozem westernowym odbywamy przejażdżkę pośród żyjących na wolności bizonów. Najładniejsze są małe bizonki. W mini-zoo są jeszcze dziki, strusie, osiołki, lamy – w sam raz do oglądania dla maluchów. A dla tatusiów bar „Pod Bizonem”. Po powrocie do ośrodka jemy obiad i niedługo potem „Kaowiec” zaprasza na zabawy integracyjne. Cała grupa podzielona na 5 zespołów 6-osobowych, które mają do zaliczenia pięć konkurencji: „kop trepem”, „rzut żelastwem do wiadra”, „rzut kulami do dołków”, „strzelanie z wiatrówki” i „łowienie rybek”. Na dokładkę jeszcze – „rzut jajkiem do celu” i zgadywanka „co Robinson Crusoe zabrał na wyspę”. Wieczór, zbieramy się pod wiatą wokół ogniska. Kuchnia podrzuciła doskonałe jedzonko, a Podczaszy ogłasza konkurs na nalewkę własnej roboty. Startuje pięć nalewek. Trudne zadanie ma Jury, bo smaki wyborne. Wreszcie ogłoszenie werdyktu i rozdanie medali. Zwyciężył wyrób Krysi Golby, wyróżniono także nalewkę Zofii Jabłońskiej i Wandy Wardzyńskiej. Nagrodą dla zwycięzców i wyróżnio- 5 na zjeździe oraz zdobyte sprawności zjazdowe. Marszałek Senior dziękuje organizatorom i uczestnikom i trzykrotnie uderzając laską o podłogę – oficjalnie zamyka zjazd. Mówimy sobie: do zobaczenia za rok w Pilicy! *** Rok 2013 (12-14 czerwca) Pilica k/Zawiercia. Przyjechało tylko 30 osób. Powody absencji różne – opieka nad chorym, pogrzeb, jubileusze, wyjazd zagraniczny itp. Marszałkiem Seniorem nominowany został Włodek Graczyk. Wieczorem – bal, który dodatkowo uatrakcyjnili konkursami Mira i Tomek Kiełczewscy. Janusz Rudawski przeprowadził konkurs na najlepszą parę taneczną. Zwyciężyli Ewa Liszka i Edek Sterczewski. Nazajutrz po śniadaniu wyjazd do Ogrodzieńca – zwiedzanie zamku i grodu na Birowie. Piękna pogoda, sporo zdjęć, niezapomniane wrażenia. Po obiedzie Czesiu Okoński – przeprowadza integracyjne zabawy. Udział biorą wszyscy, najlepsi zostają nagrodzeni. Po zabawach przygotowania do ogniska. Duża wiata, grill, steki, że- berka, pieczone kiełbaski i ognisko. Trochę napojów wyskokowych, spontaniczne tańce i śpiewy. Ludwik Wardzyński przeprowadził konkurs nalewek własnego wyrobu – zasłużenie zwycięzcą został Andrzej Golba mąż Krysi Borkowskiej. Zwolna zaczynamy się specjalizować w produkcji nalewek i nie można powiedzieć, że nam one nie smakują. Piątek – dzień wyjazdu. Po śniadaniu spotykamy się przed budynkiem, tworzymy krąg, śpiewamy pożegnalne piosenki, wspominamy minione trzy dni. Następne, 15 spotkanie odbędzie się w dniach 10-13 czerwca 2014 roku w Niedzicy, nad Zalewem Czorsztyńskim, Pieniny. Obyśmy tylko zdrowi byli! Włodzimierz Liszka Oświęcim, styczeń 2014 r. Fotografie ze zbiorów autora. 1 – Szczyrk 2007; 2 – Góra Żar, czerwiec 2007, 3 – Wilno 2009; 4 – pod Św. Krzyżem 2010; 5 – Sobków 2010. 9 jubileusze Prof. dr hab. Ryszard Żukowski Prof. dr hab. Henryk Sozański Ryszard Żukowski (ur. 1932 r. w Wilnie) szkołę podstaHenryk Andrzej Sozański (ur. w 1939 r. w Probużnie) był wową i liceum ukończył w Olsztynie. Uprawiał wiele dyscyczynnym sportowcem, uprawiał skok wzwyż, był rekordziplin sportu, poziom kadry narodowej juniorów osiągnął stą Polski juniorów i reprezentantem kraju. W 1962 r. ukońw rzutach lekkoatletycznych i piłce ręcznej. czył z wyróżnieniem studia w Akademii Wychowania FizyczW 1951 rozpoczął studia w AWF w Warszawie. Na III nego w Warszawie. Pracował jako szkoleniowiec w CWKS roku studiów podjął pracę nauczyciela akademickiego w ZaLegia w Warszawie w sekcji lekkiej atletyki do 1972 r. Wśród kładzie Lekkiej Atletyki, obok jego wychowanków byli repretak znakomitych specjalistów, Profesor Ryszard Żukowski obchodzi w br. jubileusz 60-lecia, zentanci Polski w skoku w dal jak: Zygmunt Pabiś, Antoni i trójskoku, medaliści mia Profesor Henryk Sozański 50-lecia pracy naukowoMorończyk, Zygmunt Szelest, strzostw Europy juniorów. -dydaktycznej w Akademii Wychowania Fizycznego Włodzimierz Drużbiak. Pracę naukowo-dydakJózefa Piłsudskiego w Warszawie. Uczestniczył w pracach wielu tyczną podjął w 1969 r. jako zespołów badawczych, ich asystent w Zakładzie Sporwyniki publikował w wydawtu Instytutu Naukowego Kulnictwach monograficznych, tury Fizycznej w Warszawie. skryptach, podręcznikach. W 1971 r. przeszedł do praW 1966 obronił pracę doktorcy w Zakładzie Teorii Sportu ską, przygotowaną pod kieAWF. W okresie od 1984 do runkiem prof. Stefana Woło2008 r. był jego kierownikiem. szyna. W latach 90. poświęcił Stopień doktora nauk wysię badaniom problemów chowania fizycznego otrzymał kształcenia, pracy i zawodu w 1970 r., stopień naukowy trenera. Wyniki tych badań doktora habilitowanego nauk ukazały się w monografii pt.: o kulturze fizycznej, w zakre„Zawód i praca trenera” sie teorii sportu – w 1987 r. 1 (1984). Stała się ona podstawą listopada 1990 r. otrzymał mianadania mu stopnia doktora nowanie na stanowisko profehabilitowanego w 1990 roku. Dziewięć lat później otrzymał sora nadzwyczajnego na Wydziale Wychowania Fizycznego tytuł profesora nauk o kulturze fizycznej. AWF Warszawa. W 1994 r. otrzymał tytuł profesora zwyczajProf. Ryszard Żukowski, nauczyciel akademicki AWF nego. w Warszawie, pełnił funkcje: prorektora, dyrektora InstytuRektor AWF Józefa Piłsudskiego w Warszawie w trzech tu Sportu, kierownika Zakładu Lekkiej Atletyki. Jako trener kadencjach: 1996-1999, 1999-2002, 2005-2008. Przewodniklasy mistrzowskiej w lekkiej atletyce pracował w AZSczący Konferencji Rektorów AWF oraz członek Centralnej AWF, a także w innych klubach warszawskich i kadrze naKomisji ds. Stopni i Tytułów w latach 2003-2009. rodowej PZLA. Wypromował ponad 400 magistrów, 150 treDorobek naukowy prof. Henryka Sozańskiego stanowi nerów i 7 doktorów. ponad 300 pozycji, w tym 33 książki. Jego zainteresowania Obecnie pracuje na Wydziale Wychowania Fizycznego filii naukowo-badawcze koncentrowały się na problematyce treAWF w Białej Podlaskiej. Jest wieloletnim działaczem ruchu ningu sportowego, sprawności fizycznej, uwarunkowaniach sportowego i olimpijskiego; członkiem Akademii Olimpiji skutkach treningu (obciążeń treningowych) na organizm skiej i Klubu Fair Play PKOl, Komisji Kształcenia i Doskonai sprawność fizyczną dzieci i młodzieży. Wypromował ponad lenia Kadr Trenerskich Ministerstwa Sportu i Turystyki. 350 magistrów i 18 doktorów nauk o kulturze fizycznej. Profesor jest autorem kilkuset prac: naukowych, metoZa kadencji prof. Henryka Sozańskiego jako rektora dycznych i popularno-naukowych z zakresu kultury fizyczAWF nawiązała współpracę z ośrodkami akademickimi nej (teoria sportu, ruch olimpijski, edukacja olimpijska, w Europie środkowej i wschodniej, m.in. z Instytutem Kulwartości sportu i olimpizmu). W październiku 2013 roku tury Fizycznej w Kijowie i Lwowie. w Białej Podlaskiej uroczyście obchodzono Jubileusz 60-leProf. Henryk Sozański otrzymał tytuł doctor honoris cia pracy zawodowej Profesora. Z tej okazji wydana została causa Państwowego Uniwersytetu Wychowania Fizyczneksiążka pt: Trener – wczoraj, dziś, jutro, prezentująca Jego go i Sportu w Kijowie oraz AWFiS w Gdańsku oraz nagrodę sylwetkę i wypowiedzi osób z którymi współpracował. „Olimpionik” (1996). Odznaczony został Krzyżem OficerZa zasługi na polu nauki i kształcenia oraz działalność skim Orderu Odrodzenia Polski (1999). społeczną prof. Ryszard Żukowski został uhonorowany wieW ub. roku prof. Henryk Sozański został odznaczony loma odznaczeniami państwowymi (m.in. Krzyżem Oficer,,Medalem za Zasługi dla Akademii Wychowania Fizyczneskim OOP), resortowymi i związkowymi. opr. Z.S. go Józefa Piłsudskiego w Warszawie”. opr. J. K. 10 wspomnienia Przez długie lata studenci AWF Warszawa zajęcia z zakresu narciarstwa odbywali w Zieleńcu, małej wiosce, położonej powyżej Dusznik-Zdroju, gdzie nigdy nie brakowało śniegu, a spośród stoków o różnorodnej konfiguracji można było bez trudu wybrać taki, który odpowiadał aktualnym umiejętnościom narciarskim poszczególnych grup. Był rok 1963. Przyjechaliśmy do Zieleńca na drugi programowy kurs narciarstwa. Moją grupę stanowili przyszli specjaliści narciarstwa: instruktorzy i trenerzy. Po tym dwutygodniowym kursie, wszystkich nas czekały „wędrówki narciarskie”. Głębiej zapadają w pamięć zdarzenia szczególne, silne przeżycia, zarówno radosne jak i przykre. Wiele takich zdarzeń z okresu studiów potrafię odtworzyć bez większego trudu, chociaż upłynęło od nich już sporo czasu. Muszę jednak przyznać, że nawet te odbierane wtenczas jako nie najprzyjemniejsze, dziś nabierają ciepłej barwy. Tak jest również z „zimowymi wędrówkami”. Ostatni odcinek trasy wędrówek, prowadzący ze schroniska na Szrenicy, przez Halę Szrenicką, do Szklarskiej Poręby, też dobrze zapamiętałem. Obie nartostrady wychodzące z Hali Szrenickiej – Lolobrigida i Filutek – wyglądały podobnie, były to zlodowaciałe rynny. Jazda w takich koleinach nie jest ani przyjemna, ani bezpieczna. Ale większą jej część udało się nam pokonać bezwypadkowo. Pozostały, wydłużony, płaski odcinek niektórzy z nas, za podszeptem złego ducha, postanowili skrócić. Zeszliśmy z nartostrady i skierowaliśmy się w stronę wodospadu Kamieńczyk. Obok niego zbiegała ostro w dół, kilkudziesięciometrowa przecinka. Zjazd nią nie byłby problemem, gdyby nie to, że jej środkiem ciągnęły się dziury, jedna głębsza od drugiej. Jedyna możliwość dotarcia na dół, to zjazd tuż przy ścianie lasu. Każdy błąd kończył się fatalnie; wpadnięcie w dziury oznaczało sponiewieranie nar- Pamięć krajobrazu Turystyka, obozy wędrowne (piesze, rowerowe, kajakowe, żeglarskie) to stały punkt programu studiów od początku istnienia naszej Szkoły, czyli przedwojennego Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego (CIWF). Wówczas obejmował je przedmiot o szerszym znaczeniu – krajoznawstwo. Celem tego przedmiotu, jak wskazywała nazwa, było – poznawanie kraju, jego regionów, docieranie do najpiękniejszych zakątków Polski. Poznawanie ich historii, kultury, obyczaju, krajobrazu. Innym celem tych zajęć było praktyczne uczenie się zasad dobrej organizacji takich przedsięwzięć. Ich znajomość dla przyszłego nauczyciela wychowania fizycznego miała bardzo ważne znaczenie. Każde takie wędrówki miały też walor integracyjny. Wiele było sytuacji, kiedy pokonanie trudności wymagało solidarnego działania, pomocy słabszym (zwłaszcza dziewczętom – grupy były koedukacyjne). *** Zasadniczą trudnością wędrówek narciarskich w okresie moich studiów nie były trasy, choć nie należały do łatwych, lecz fakt, że trzeba było je pokonać w butach i nartach zjazdowych. Przemieszczanie się terenowe z użyciem takiego sprzętu, z solidnie obciążonym plecakiem, to mała przyjemność. A niekiedy do pokonania były odcinki kilkunastokilometrowe. *** Najlepiej pamiętam środkowy odcinek trasy naszej wędrówki z Karpacza do Szklarskiej Poręby, wiodący granią górską, ale szeroką, przetartą. Pogoda tego dnia była znakomita – niebo przejrzyste, bezwietrznie, nie za zimno. Nie musieliśmy się spieszyć, robiliśmy przystanki, by napatrzeć się gór. Schronisko na Szrenicy, gdzie mieliśmy nocleg – stare, drewniane, mocno przewiewne. Jak każdego wieczora, po standardowej kolacji: kubek gorącej herbaty, kromka chleba z masłem, kawałek kiełbasy czy jakiejś konserwy i zaraz każdy szukał wygodnej pozycji dla odpoczynku. Dużo rozmawialiśmy ze sobą. Mówiło się zwykle o tym, cośmy przeszli tego dnia oraz o tym, co nas czeka nazajutrz. Z wykonywaniem przydzielonych obowiązków na dany dzień nie było żadnych problemów. Zimą 1963 roku na trasie wędrówki narciarskiej ze schroniska Samotnia do schroniska na Szrenicy – śniegu nie brakowało. ciarzem, lądowanie w lesie mogło kosztować jeszcze drożej. Jakim cudem, cali i zdrowi znaleźliśmy się na dole, tego nie umiem wytłumaczyć. Dość na tym, że krótko potem, w miłej hotelowej kawiarence w Szklarskiej Porębie podsumowywaliśmy w dobrych nastrojach nasze „wędrówki narciarskie”. *** Gdy teraz wspominam tamto wydarzenie, dochodzę do wniosku, że do pełnej satysfakcji brakowało nam jednego – butów i nart turystycznych. Krajobrazy oglądane po drodze mają w pamięci trwałe miejsce. Andrzej Pac-Pomarnacki 11 Wieści z diaspory Niemała grupa absolwentów naszej Uczelni żyje na obczyźnie, w rozproszeniu – w diasporze. Wyjechali w poszukiwaniu pracy, bardziej atrakcyjnej, lepiej płatnej. Wcześniejsi emigranci pragnęli żyć w wolnym świecie. Umiejętności nabyte na studiach oferują nowym pracodawcom stając do rywalizacji w silnej konkurencji. Jak sobie radzą na polu zawodowym, jak im się powodzi? – Tym sprawom poświęcamy tę rubrykę. sze było łóżko. Takie to wówczas prowadziłem życie. Dodam, że wspólnie z kolegą z rocznika, Waldkiem Nowakowskim rozpoczęliśmy w akademiku twórczość artystyczną. To znaczy, Waldek rzeźbił figurki w czarnym dębie wydobywanym z dna Wisły, a ja byłem menedżerem, organizowałem wystawy, sprzedaż, a raz nawet występ w telewizji. Waldek był asystentem w Zakładzie Podnoszenia Cię- Brytyjska ekspedycja dla upamiętnienia 25 rocznicy objęcia tronu przez królową Elżbietę trwała 6 miesięcy. Jej celem było wyrażenie woli kontynuowania przyjaźni z krajami i mieszkańcami byłych kolonii. Po drodze do Indii odwiedziliśmy Syrię – teraz zniszczone Aleppo, Damaszek, Bagdad i babilońskie ogrody, Isfahan, gdzie w 1941 roku, po opuszczeniu syberyjskich łagrów, napływali Polacy Szkoci nie są skąpi a golf jest grą dla wszystkich – rozmowa z Czesławem M. Krukiem Kiedy wybierałeś się na studia do AWF interesowało Ciebie wiele sportów – lekkoatletyka, piłka nożna, koszykówka, gimnastyka. W trakcie studiów natomiast wybrałeś specjalizację w zakresie rehabilitacji ruchowej. W polu zainteresowania pojawiła się też turystyka. - W jakim charakterze podjąłeś pracę po studiach? Najpierw pracowałem jako szkoleniowiec w Radzie Głównej LZS, do której trafiłem dzięki pomocy kolegi - awuefiaka, Maćka Sadowskiego oraz jako doktorant - asystent w Katedrze Turystyki. Myślałem o tym, żeby mieć przed nazwiskiem skrót „dr”, to miało dodawać powagi i prestiżu. Rozpocząłem też podyplomowe studia na Wydziale Urbanistyki i Planowania Przestrzennego Politechniki. Ponieważ awuefiacy, to nie próżniacy, dostałem pełny etat w P.P. Uzdrowisko Konstancin, jako rehabilitant w Instytucie Reumatologii. Jak widzisz, Andrzeju, zaczynałem świetnie, tyle tylko, że nie mając zameldowania stołecznego (przepis nie do pomyślenia w normalnym kraju), musiałem się „ukrywać”. Dzięki życzliwości Uczelni i p. Ejmonta, kierownika akademika, przez cztery lata mieszkałem w „łazience” (ogólna łazienka była za ścianą), ale ponieważ miałem dużo zajęć, więc najważniej- 12 żarów na 2-letnim kontrakcie. Nagle ten nasz „wspaniały świat” się zawalił. Otrzymaliśmy nakaz wyprowadzenia się z naszych łazienkowych pokoików. Wszystko w moim życiu zawdzięczam uporowi i znajomym. Tak było i w tym krytycznym momencie. Moja znajoma, Ewa Krasnodębska poradziła mi wyjazd do Francji, a pomógł kolega z Zakładu Turystyki, Rysiek Suda. I tak rozpoczęły się moje „życiowe cuda”. Najpierw – Szwecja, kłopoty z wizą. Pomogli Duńczycy. Nauczyłem się trochę języka, popracowałem w szpitalu, zaoszczędziłem kilka koron, a ponieważ tegoż 1970 roku były początki rewolucji społecznej w Gdańsku, zostałem za granicą. Do Kanady wyjechałem tylko dlatego, że znałem tam kogoś z AWF. Podróże, poznawanie świata to marzenie wielu ludzi. Aby mogło się ono ziścić, trzeba mieć środki. Lista krajów i trasy podróży, jakie odbyłeś robi imponujące wrażenie. – W jaki sposób udało Ci się ten cel zrealizować? Jako uczeń podstawówki w Radomiu kupowałem tygodnik „Dookoła Świata”. Wtedy marzyły mi się podróże po świecie. W 1977 roku okazało się, że te marzenia pozostają wciąż żywe. i tworzyła się Armia Andersa. Indie – wspaniałe, ciepłe, pełne ludzi, bogactwa i biedy. Afganistan z serdecznymi nomadami. Nie była to podróż turystyczna. Każda 30-35 osobowa grupa była odpowiedzialna za prowadzenie autobusu, wyżywienie (na ten cel miała 5 ) i zgłoszenie się w odpowiednim punkcie dla złożenia kurtuazyjnej wizyty. Czesław M. Kruk jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie (1962-1966). Od 1977 roku mieszka w stolicy Szkocji, Edynburgu. Odwiedzaliśmy szkoły i uniwersytety, odbywaliśmy spotkania z pieśnią i tańcem. Trudna, męcząca ekspedycja, ale ja, awuefiak, miałem wspaniałe przygotowanie wytrzymałościowe, wyrobione podczas zajęć z lekkoatletyki prowadzonych przez dr Kurasia. Dzięki niemu potrafiłem kiedyś w trzy dni samochodem pokonać trasę z Toronto w Kanadzie do Acapulco w Meksyku. Dorzucę jeszcze, że widziałem na własne oczy zabalsamowanych twórców komunizmu, Lenina w Moskwie i Mao w Pekinie. Na potwierdzenie tego posiadam „czerwoną książeczkę”. Jak doszło do tego, że wylądowałeś w Szkocji – jak się okazało – na stałe? Poznałem uroczą Szkotkę, która pamiętała z opowiadań rodziców, jacy to wspaniali byli polscy żołnierze podczas drugiej wojny światowej. Mówiła, że to świetni tancerze i dżentelmeni. Nasz nauczyciel tańca, Czesław Sroka wyszkolił mnie na tyle, że mogłem udowodnić przyszłej żonie, że nie tylko poleczki są moją umiejętnością. Doszedł jeszcze jeden fakt. Otóż wujek mojej żony uratowany został przez w pracy na Zachodzie. To chyba wyjaśnia sprawę. Golf posiada długą i bogatą historię. Szkocja poznała tę grę już bardzo wcześnie. Jaka tajemnica tkwi w golfie, że współcześnie uprawiają go miliony ludzi na całym świecie. Ty również stałeś się jego miłośnikiem – grasz i popularyzujesz golfa, jesteś członkiem golfowych towarzystw… Należę do czterech klubów (spore wydatki, ale oszczędzam na paleniu), jestem również członkiem Brytyjskiego Stowarzyszenia Kolekcjonerów Golfa. Międzynarodowy Turniej Hickory w Sobieniach Królewskich 2013 r. Dla emigranta zasadniczy problem stanowi adaptacja do nowego otoczenia; inny język, klimat, krajobrazy, ludzie i zwyczaje. Przypuszczam, że w Twoim przypadku proces ten przebiegał łagodniej z uwagi na fakt, że Twoją żoną została Szkotka… Język jest bardzo ważny, ale ważniejsza jest chyba decyzja odcięcia się Pinehurst, Północna Karolina , 2011 r, mecz USA - Europa, C. M. Kruk w środku od przeszłości na tyle, aby móc żyć w nowym środowisku bez bólu i tęsknoty. Potrzebowałem aż dziesięciu lat, aby zrozumieć nowe środowisko i wdrożyć się w nowe życie. Szybciej jest się akceptowanym, jeśli się wykazuje chęć do tworzenia czegoś w nowym środowisku. polskich marynarzy z krążownika „Burza” na Morzu Północnym w 1940 roku, o czym sam chętnie opowiadał. Szkoci są niezwykle szczodrzy i życzliwi, szczególnie wobec Polaków, więc bardzo szybko poczułem się wśród nich jak u siebie w domu. Jaką wartość na rynku pracy w Szkocji miały Twoje umiejętności i wiedza nabyte w czasie studiów w Akademii? Jak przebiegała Twoja kariera zawodowa w Szkocji? Według mnie ludzie dzielą się na dwie grupy: absolwenci AWF Warszawa oraz ci, którzy chcieliby być absolwentami AWF. Przyznam się, że bardzo szybko poznano się na moich kwalifikacjach i nie miałem trudności w pracy w rehabilitacji czy w sporcie. Moi koledzy i koleżanki z roku, z którymi utrzymuję kontakt – Inka Stucker z Kalifornii, Basia Marchewka z Vancouver, Mirek Stpicki i Kazio Bablich z Toronto, Longina Łuszczewska ze Sztokholmu, Rysiek Samborski z Austrii, Renata Głowacka z Edmonton, Marysia Zdzieniecka z New Yorku, Rysiek Zyśko z Clewland, Staszek Musiałczyk z Hamburga, Ewa Tobolewska z Montrealu, czy tutaj, w UK, Jurek Maciukiewicz, z którym trenowałem trochę lekką atletykę pod okiem p. Drużbiaka – wszyscy oni mieli świetne stanowiska i sukcesy Bliżej poznałem grę w golfa, kiedy pomagałem grać niewidomym. Tak się nią zaraziłem, że teraz, po prostu, ją uwielbiam. W Szkocji, nie bez racji, mówi się: golf to nie jest gra, to choroba. C.M. Kruk z Pucharem 7 Grail, USA, Północna Karolina, 2011 r. Golf jest towarzyską grą, którą można uprawiać od wczesnej młodości do późnej starości. Grywam czasami z kolegami, którzy są już dobrze po 90. i wcale niełatwo z nimi wygrać mecz. Gra jest handikapowa, więc wszyscy startujemy z jednakowej pozycji. Odbywa się na powietrzu, często w ciekawych widokowo okolicach. Do gry nie potrzeba wielkiej siły fizycznej, potrzeba za to cierpliwości, pełna jest niespodzianek, no i stanowi znakomitą okazję do towarzyskich spotkań z ludźmi z różnych sfer życia, czy, jak w moim przypadku, z różnych krajów. Obiegowa opinia głosi, że Szkoci są skąpi. Na ten temat krążą dziesiątki dowcipów, np. Jak zaczyna się każda szkocka książka kucharska? „Pożycz kilo mąki i trzy jajka...”. Wśród Szkotów żyjesz już wiele lat, zdołałeś ich dobrze poznać. – Powiedz, czy ta opinia nie jest dla nich krzywdząca? Tylko ignoranci zajmują się opowiadaniem takich kawałów. Zresztą przypuszcza się, że wymyślają je sami Szkoci, żeby się o nich mówiło na świecie. Szkoci są najbardziej szczodrym narodem, z jakim miałem okazję się zetknąć, a było ich sporo. Szkoci są oszczędni i rozsądni w wydatkach, ale gdy przychodzi potrzeba pomocy innym, są na pierwszym miejscu w świecie. Doznałem tego nie tylko wtedy, gdy potrzebowałem sponsorów biegnąc w Edynburskim Maratonie w 1985 roku dla mojego szpitala, aby zdobyć środki na zakup sprzętu rehabilitacyjnego. Kiedy nastał w Polsce stan wojenny, akcja zbiórki darów żywnościowych, 13 pieniężnych dla zaopatrzenia szpitali – trwała w Edynburgu pół roku. Osobiście uczestniczyłem w zbiórkach i dowożeniu darów do kraju. Aleja Absolwentów Polonia szkocka jest dość liczna. – Czy miałeś okazje do bliższych kontaktów z Polakami, czy może wśród nich znaleźli się jacyś awuefiacy? W Edynburgu podobno mieszka ponad 18 tys. Polaków. Muszę przyznać, że jeszcze nie spotkałem awuefiaka. Znam dość dobrze miasto i trochę ludzi wśród Polonii. Młodzi ludzie obecnie inaczej patrzą na życie niż my, już półwieczna Polonia. Jurek Maciukiewicz jest warszawskim awuefiakiem, z którym utrzymuję kontakt i zawsze jesteśmy gotowi do pomocy jeden drugiemu. Jak często odwiedzasz Polskę, swój rodzinny Radom? Czy przy takich okazjach zaglądasz na Bielany, do Akademii? W przyszłym roku przypada 85-lecie Akademii Wychowania Fizycznego, odbędzie się zjazd absolwentów. – Czy się na nim spotkamy? Polaka można wywieźć na drugi koniec świata, ale Polski nie można wyrwać z jego serca. Od lat odwiedzam Radom i rodzinę, przyjaciół, szkołę „budowlankę”, ale moje ulubione zajęcie, to współpraca z Miejską Biblioteką. Sponsoruję konkurs artystyczny dla dzieci w wieku 5-9 lat zwany Światowym Dniem Pluszowego Misia. Wspieram też konkurs Bibliotekarki Roku. Od dziecka kochałem książki i uwielbiam panie bibliotekarki, bo zawsze mi pomagały. Zajmuję się również promowaniem miasta przez czytanie „Miesięcznika Prowincjonalnego” – jest świetnie wydawany. Bywam na zjazdach naszego Rocznika 66, które co roku organizujemy w różnych okolicach kraju od 23 lat. Tam właśnie wspominamy przy ognisku Akademię i ze śpiewem dziękujemy Jej, że nas dobrze wychowała. Będę oczywiście na Zjeździe z okazji 85 rocznicy Mojej Alma Mater. Przyjadę, aby zobaczyć się z kolegami z innych roczników, których mam nadzieję rozpoznać i aby jeszcze raz oddychać bielańskim powietrzem, które – mam nadzieję – pomoże dotrwać do setki. Dziękuję ci za tę rozmowę, z twoją osobą kojarzy mi się nasza studencka gazetka „Miniatury”, dzięki temu natychmiast poczułem się młodszy. Rozmawiał: Andrzej Pac-Pomarnacki Warszawa-Edynburg, styczeń 2014 r. 14 Projekt Alei Absolwentów zyskuje coraz większą liczbę zwolenników. Akcję wsparły już 252 osoby. Bardzo pozytywnie reagują na nią nasi absolwenci zza granicy przesyłając wpłaty na nasze konto. Mamy już zakupione i wygrawerowane słupki, które umieścimy przed każdym drzewem. Ustawimy je wczesną wiosną. Pozyskaliśmy ważnego partnera dla naszego projektu. Bank WBK BZ zgodził się sfinansować tablice z biogramami medalistów igrzysk olimpijskich – naszych absolwentów. Tablice te rozmieszczone zostaną wzdłuż tzw. Osi Kusocińskiego przecinającej naszą Aleję. Całość stworzy kameralny zakątek, miejsce spotkań, spacerów i zadumy nad czasem kiedyś tu spędzanym. Cały projekt planujemy zamknąć do września 2015 roku, kiedy odbędzie się Zjazd Absolwentów z okazji 85-lecia. Na sąsiedniej stronie drukujemy pełną listę nazwisk darczyńców, którzy wsparli naszą akcję. Dziękujemy Wam za to. Zbieramy jeszcze fundusze na chodnik i krawężniki, które pobiegną wzdłuż Alei. Apelujemy zatem do Wszystkich, którzy jeszcze o tej akcji nie wiedzą – wpłacajcie pieniądze na nasze konto. Musimy zdążyć przed Zjazdem. Prosimy o wpłaty na konto 66 1090 1014 0000 0000 0303 5233 z dopiskiem „Aleja” Lista Darczyńców ANTONIAK Wojciech BANASIAK Andrzej BEDNARCZYK Zofia BEK Grażyna BEK Jerzy BIERZANEK Remigiusz BILSKA Krystyna BORKOWSKA Danuta BOROWIECKI Janusz BRAND Edward BRONIEWSKI Kajetan BUCZYŃSKA Barbara BUCZYŃSKI Wiesław BUJNOWICZ Anna CAŁKA Ewa CAŁKA Włodzimierz CHEŁMECKI Jerzy CHĘĆ Grażyna Barbara CHOBOCKA Ewa CŁAPIŃSKI Zbigniew CYBULSKA-LEMPART Karolina CYGAŃSKI Włodzimierz CZAPSKA Elżbieta CZECHOWSKI Marcin CZEREMUŻYŃSKA Ewa DANISZEWSKA Barbara DĄBROWSKI Jan DELBANI Hanka DERBICH Jolanta DŁUGOSIELSKA Maria DŁUGOSIELSKI Marek DUDA Wiesława DZIESZYŃSKA Krystyna DZIUBIŃSKA Liliana DZIUBIŃSKI Zbigniew FERRARA Aleksandra GAJEWSKI Antoni GŁAZ Andrzej GĄSIEWSKA Wanda GÓRECKI Tadeusz GRACZYK Agata GRANAT Wojciech GROCHOWSKI Zdzisław HACHULSKI Jacek HANUSZ Halina ILNICKA Lidia JACZYNOWSKI Leszek JAJTE Barbara JANKOWSKA Urszula JANOWICZ Jacek JANUĆ Bożena JANUĆ Wiesław JARKOWSKA Krystyna JEZIOREK Anna JĘDRYSIK Mieczysław JÓŹWIAK Zbigniew JUNGRAV Wiera KARDAŚ Ewa KAHL Maria KALECIŃSKA Joanna KANIA Henryk KANIEWSKI Zygmunt KARPIŃSKA Nina KINICKI Jerzy KŁOS Stefan KNAP Wojciech KNITTEL Grażyna KOBZA Adam KOŁODZIEJ Zbigniew KOPANIAK Janusz KOPYT Andrzej KOSELSKA Ewa KOSIEWICZ Jerzy KOSIŃSKI Jerzy KOSMALA Anna KOSMOL Andrzej KOT Krzysztof KOUNTY Maria KOZDROŃ Ewa KOZŁOWSKA Ilona KOŹMA Marek KRAWCZYK Jacek KRAWCZYK Zofia KRAWIECKA Maria KRÓLAK Adam KRÓLICKI Jerzy KRZEMIŃSKI Zbigniew KRZESIŃSKI Adam KUCHTA Zygfryd KUDER Anna KWIATEK Krzysztof LIEPELT Maciej LISZKOWSKI Ryszard LUBACH Krzysztof ŁUCZYŃSKA Gabriela MADEJ Waldemar MARANDA Piotr MAREK Maria MASTALERZ Andrzej MASZCZAK Tadeusz MATUSIAK Beata MATUSIAK Janusz MATUSZKOWIAK Alicja MICHNO Michał MIERZEJEWSKI Zbigniew MIKIELEWICZ Jolanta MIKOŁAJEWSKA Anna MISZTAL Marek MOGIŁA-LISOWSKA Jolanta MOLIK Bartosz MORGULEC-ADAMOWICZ Natalia MOSKWA Danuta MOŚCICKI Gabriel MULTAN Leszek NAJMARK Eugeniusz NAWARA Mieczysław NAWARA Monika NEUHORN Sławomir NORKOWSKA Alicja NORKOWSKI Henryk NOSARZEWSKI Joseph NOWAK Tadeusz NOWICKI Tadeusz NOWOCIEŃ Jerzy OJRZANOWSKI Andrzej OPASZOWSKI Benedykt PACELT Barbara PACELT Krzysztof PACELT Maria PACELT Zbigniew PAC-POMARNACKA Ewa PAC-POMARNACKI Andrzej PARASZKIEWICZ Barbara PASTUSZKO Apolinary PASZCZYK Danuta PAZIK Włodzimierz PAZIO Krystyna PERKOWSKI Krzysztof PETROWICZ Barbara PETROWICZ Bohdan PIŁKA Barbara POLISZCZUK Dmytro POŚNIK Jan POWSIŃSKA Katarzyna PROŃCZUK Józef PRZEWĘDA Ryszard PRZEWOŹNY Józef PRZYBYLSKI Saturnin RAKOWSKI Andrzej RĘKAS Aleksander ROBACKI Andrzej ROCZYŃSKA Ewa RONIKIER Aleksander ROTKIEWICZ Maria ROŻEJ Tadeusz RUTKOWSKI Zbigniew RUTKOWSKI Zbigniew RYSZKOWSKI Wojciech RZEDZICKI Janusz SADOWSKA Maria SADOWSKI Grzegorz SADOWSKI Jerzy SAMBIERSKI Piotr SIERADZKA Magda SIKORA Bożena SIKORA Szymon SIKORA Zbigniew SIKORSKI Waldemar SIWEK Wiesław SKRUDLIK Czesława SKRUDLIK Zbigniew SKUBIS Jacek SŁOMIŃSKI Paweł SŁONIEWSKA Jolanta SŁONIEWSKi Michał SŁONIEWSKI Sebastian SŁUPSKI Jacek SOBIERAJ Jan SOZAŃSKI Henryk SROKA Elżbieta STANISZEWSKI Tadeusz STĘPIEŃ Stanisław STĘPniewSKI Roman STROKA Piotr SUCHANOWSKA Ewa SUCHANOWSKI Andrzej SYNORADZKA-KRAJNOW Regina SZCZECHOWICZ Marian SZCZEPAŃSKA Renata SZCZYPIORSKI Marcin SZOT Zbigniew SZULC-WIDOMSKA Celina SZWARC Zdzisław SZYMCZAK Zbigniew ŚCISŁOWSKA Donata ŚLAWSKA-SZALEWICZ Jadwiga ŚLEDZIEWSKI Dariusz TARGOSIŃSKI Paweł TATKO Teresa TOKARSKI Romuald TOMASZEWSKA Ewa TOMCZAK Andrzej TOMCZAK Małgorzata TRACEWSKI Janusz TROĆ Bogdan TRZASKOMA Zbigniew TUKALSKA Magdalena TUKALSKI Ryszard TURSKI Stanisław URBANIK Czesław WACHOWIAK Janusz WASIAK Wojciech WASILEWSKA Renata WAŻNY Krystyna WAŻNY Zenon WĘŻOWSKI Jerzy WIEDEREK Jan WIERNIUK Andrzej WIERNIUK Anna WIERNIUK Barbara WIERNIUK Wiktor WIPLER Elżbieta WIŚNIOWSKI Paweł WLECIAŁ Alicja WOJDA Grzegorz WOJDA Ilona WOŁOSZKO Bazyli WÓCIK Maria WÓTOWICZ Jacek WRZEŚNIEWSKA Ewa WRZEŚNIEWSKI Stefan WSZOŁA Roman (w imieniu R-54) WYBRANIEC Barbara WYSOCZAŃSKA Barbara WYSOCZAŃSKI Bartosz WYSOCZAŃSKI Ryszard ZABŁOCKA Barbara ZAJKOWSKA Anna ZAŁUSKI Stefan ZAWADA Andrzej ZGIŃSKA-SKIERSKA Katarzyna ZIELIŃSKA Teresa ZIENDALSKA Iga ZIENDALSKI Witold ZIENKOWICZ Elżbieta ZIENTKOWSKA Iwona ZIÓŁKOWSKI Paweł ZUCHORA Krzysztof ŻYŚKO Jolanta ŻEMANTOWSKA Anna ŻUKOWSKA Zofia ŻUKOWSKI Ryszard 15 świadkowie historii Żyjących absolwentów, pamiętających czasy CIWF i początki AWF pozostało już niewielu. Korzystajmy z każdej możliwości dotarcia do nich, gromadźmy ich autentyczne wspomnienia o naszej Alma Mater. To bezcenne pamiątki, które należy przechować naszym następcom. Jedną z takich osób jest 93-letnia Janina Maria Łostowska-Tenderenda. Poniżej przedstawiamy zasadnicze momenty z Jej długiego i pracowitego życia oraz krótki wywiad. Urodziła się 2 lutego 1920 roku w Grodnie. Dzieciństwo i młodość spędziła w Łodzi, gdzie jej ojciec Sylwester Łostowski, były legionista i zawodowy żołnierz, objął stanowisko urzędnika państwowego. Po odbyciu nauki w szkole powszechnej 18 maja 1938 roku uzyskała maturę w Państwowym Gimnazjum Żeńskim im. Emilii siedmioklasowej szkoły powszechnej. W czerwcu 1941 roku miejscowość ta znalazła się w Süd Ost-Preussen/Prusach Południowo-Wschodnich. Janina i Jan Tenderendowie z kilkumiesięcznym synkiem Ryszardem zamieszkali wówczas w Kozarzach, rodzinnej wsi męża, gdzie Janina Tenderenda podjęła tajne nauczanie dla około 30 dzieci. Janina Maria Łostowska-Tenderenda Sczanieckiej. Po otrzymaniu świadectwa maturalnego, w lipcu 1938 roku złożyła wymagane dokumenty i przystąpiła do egzaminu kwalifikacyjnego w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego w Warszawie. Po ich pomyślnym przebyciu Janina Łostowska znalazła się w grupie 30 dziewcząt przyjętych na I rok i w październiku tegoż roku rozpoczęła studia w CIWF, późniejszej Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego. Nauka w czasie studiów dzielona była między liczne zajęcia przedmiotowe oraz praktyczne, wśród nich najbardziej ulubione to tańce, pływanie, gimnastyka, ćwiczenia muzyczno-ruchowe oraz wyjazdy na obozy letnie i zimowe. Wybuch wojny przerwał naukę w Akademii. W wyniku działań wojennych, wówczas panna – Janina Łostowska znalazła się w Ciechanowcu Podlaskim, na terenie Zachodniej Białorusi. Tam wyszła za mąż za absolwenta weterynarii Uniwersytetu Warszawskiego Jana Tenderendę i rozpoczęła pracę nauczycielki wychowania fizycznego w „Niepełnej Szkole Średniej’’, o przedwojennym statusie 16 W czerwcu 1944 roku pani Janina Tenderenda na mocy decyzji Kuratorium Oświaty w Białymstoku otrzymała zadanie zorganizowania w Kozarzach czteroklasowej szkoły (później mianowano ją kierownikiem tej placówki). W 1946 roku państwo Tenderendowie przenieśli się do Sterdyni, gdzie w tamtejszym Gimnazjum Samorządowym Janina Tenderenda rozpoczęła pracę jako nauczycielka wychowania fizycznego dziewcząt, a wierna swoim pasjom powołała społecznie działający Ludowy Zespół Taneczny „Wici”. Po kilkuletniej przerwie, poświęconej wychowaniu kolejnych dzieci, Barbary i Andrzeja, zorganizowała dla starszej młodzieży w Sterdyni gromadzką świetlicę i prowadziła Zespół Taneczny w Sokołowie Podlaskim. W 1954 roku, po kolejnych kursach dokształcających, zdała egzamin i otrzymała dyplom Nauczyciela Średnich Szkół Ogólnokształcących i Zakładów Kształcenia Nauczycieli. 24 czerwca 1963 roku z wynikiem bardzo dobrym obroniła pracę magisterską pt. „Gimnastyka niemiecka Adolfa Spiessa” w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. 1 Rok później została powołana na Kuratora Sądu dla Nieletnich, którą to funkcję pełniła przez 10 lat. Za swą działalność kulturalną w 1972 roku została udekorowana odznaką „Zasłużony Działacz Kultury”, przyznaną przez Ministra Kultury i Sztuki. Także w 1972 roku otrzymała nagrodę Ministra Oświaty i Wychowania za osiągnięcia w pracy, a rok później powołano ją na stanowisko zastępcy dyrektora w Zbiorczej Szkole Gminnej w Sterdyni. Na tym stanowisku pracowała do przejścia na emeryturę, tj. do 1976 roku. Janina Tenderenda pełniła również szereg innych funkcji, np. zorganizowała międzyszkolne zajęcia gimnastyki korekcyjnej dla dzieci z wadami postawy, była prezesem Rady Zakładowej ZNP, a w roku 1975 – inicjato- 2 rem zorganizowania Izby Pamięci Narodowej im. patronki szkoły Anieli Krzywoń w Sterdyni. W uznaniu zasług na polu kultury, w 1974 roku została odznaczona przez Radę Państwa Złotym Krzyżem Zasługi, a Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego w 1977 roku przyznał jej Złotą Odznakę ZNP. Odznaczono ją także Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski oraz Medalem Komisji Edukacji Narodowej. Do jej zasług należy dopisać także zebranie materiałów do Honorowej Księgi Poległych, w której znalazło się ponad 150 osób poległych w czasie II wojny światowej z terenu gminy Sterdyń, współpracę z Gminnym Ośrodkiem Kultury oraz aktywny udział w spotkaniach Sterdyniaków. tamte czasy, zawsze zdumiewa mnie znakomita organizacja pracy; przy takiej różnorodności zajęć nigdy żadnej „wpadki”. Z przyjemnością szłyśmy na każde zajęcia, czy to na boisko, czy na salę gimnastyczną, basen lub salę wykładową. Wszędzie spotykaliśmy „kadrę”, którą mogłyśmy traktować jak przyjaciół. Byli to ludzie znakomitej klasy, wielkiej wiedzy, a jednocześnie skromni. Nie ma tu miejsca, by operować przykładami miesiąc po miesiącu, więc tamtą Akademię niech opisze określenie – Arcydzieło „in statu nascendi” („w trakcie rodzenia się”). Dlaczego powinniśmy kochać, tak Pani uważa, naszą Akademię? J.T. Kochamy naszą Akademię, Wy także, bo jest nasza, a za co jeszcze – sami musicie wiedzieć! Musi Pani mieć jakąś cudowną receptę na długowieczność i zachowanie wspaniałej kondycji psychofizycznej, czy zechce Pani nam ją zdradzić? 3 Janina Tenderenda do dziś odwiedza warszawski AWF, w 2010 roku wzięła udział w obchodach 80-lecia Uczelni, a w listopadzie 2013 roku była obecna na otwarciu wystawy z historii narciarstwa jako uczestniczka jednego z przedwojennych obozów zimowych AWF. *** Parę miesięcy temu mieliśmy okazję spotkać się z panią Janiną Tenderendą. Zadaliśmy Jej wówczas kilka pytań. Oto pytania i odpowiedzi. Proszę opisać atmosferę panującą w Akademii w 1938 roku – relacje między studentami a wykładowcami, życie studentów. J.T. Nie jestem pewna, czy potrafię opisać atmosferę panującą w naszej Uczelni w tamtym czasie, to znaczy od października 1938 do lipca 1939 roku włącznie (w legitymacji widnieje data – październik 1939) – okres studiów mojego rocznika. Spróbuję. Przestrzeń, na której przebywałam pachniała lasem, była pełna zieleni i kwiatów. Jednocześnie wzbudzała uznanie dla porządku i czystości panujących wszędzie. Kiedy wspominam J.T. Długowieczność prawdopodobnie otrzymujemy w genach, a kondycja fizyczna też im towarzyszy, z tym, że (moim zdaniem) możemy ją doskonalić lub psuć. Po przejściu na emeryturę (43 lata pracy z młodzieżą) i opanowaniu kilku poważnych dolegliwości, postanowiłam „nie dać się”. A więc: • rower (w dalszym ciągu, pierwszorzędny rehabilitant), niestety, obecnie już nie dla mnie; • basen – kochałam wodę i pływanie od 10 roku życia do dziś, gdzie jest możliwość uprawiam pływanie; • gimnastyka, codziennie, w odciążeniu kręgosłupa (stawy kończyn są w idealnym stanie!), zajmuje mi 20 minut. Kondycja psychiczna: 1. miałam szczęście pokochać to, co robiłam (wbrew planom życiowym!); 2. starałam się wszędzie szukać dobra; 3. próbowałam znów stać się uczniem (Uniwersytet III Wieku); 4. próbowałam i próbuję przypominać sobie pewną wskazówkę na życie poznaną około 9 roku życia, składającą się z dwóch krótkich części: Kochaj bliźniego...! Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę pomyślności w Nowym Roku! Waldemar Dorcz Fotografie ze zbiorów Janiny Tenderendy nr 1 i 3, Zofii Jabłczyńskiej nr 2. 1 – legitymacja szkolna, 2 – z Zofią Jabłczyńską na obozie narciarskim w Bukowinie, marzec 1939 r., 3 – obóz wędrowny w Tatrach 1939 r. LISTY DO REDAKCJI Z zadowoleniem przeczytałem w poprzednim „Absolwencie” list do redakcji poruszający sprawę „Sauny Marszałka”, tego dziwnego miejsca, które jest niby klubem studenta, niby barem, w dodatku można tam pograć w bilard. Tylko nie ma atmosfery, jaka bywała i ani krzty kultury. Sama nazwa „Sauna Marszałka” jest z gruntu idiotyczna. Można się domyślać, że skoro AWF jest Józefa Piłsudskiego, to sauna jego imienia, ale dla kogoś z zewnątrz może być i innego marszałka, np. Sejmu, Senatu, nawet podwójnego marszałka Polski i Związku Radzieckiego Konstantina Ksawerowicza Rokossowskiego. Interesuję się trochę historią najnowszą, lecz nigdzie nie natknąłem się na wzmiankę, że Józef Piłsudski był zwolennikiem sauny. Skąd więc taka nazwa ni przypiął ni przyłatał? W liście do redakcji jeden z absolwentów poruszył sprawę byłego klubu, działającego w tym samym miejscu, którego - niestety już nie ma. To klub pracownika i absolwenta, a od jakiegoś czasu – niestety - „Sauna Marszałka”, niby klub studencki, lecz nie w takim znaczeniu, jakie było za czasów pani Teresy Grochal, w którym kwitło życie kulturalne, czuliśmy się swobodnie, nie było gwaru, gry w bilard, ani baru z z przekąskami i czymś na gorąco oraz głośniej muzyki. Teraz można przychodzić „z ulicy” i nikogo nie obchodzi, kto zacz. Liczy się każdy klient, na którym można zarobić. Słyszałem, że obecny właściciel miał podpisaną umowę na prowadzenie tego interesu do 31 grudnia ub. roku. Ale nic się nie zmieniło, chodzą słuchy, że będzie go prowadził do końca czerwca, a skoro przedłużono z nim umowę, to chyba tak się stanie. Bo trudno sobie wyobrazić, że prowadzi działalność, mimo że umowa się skończyła. Co będzie po końcu czerwca? Oczywiście wakacje a od początku nowego roku akademickiego? Nowy najemca i działalność o tym samym profilu? Czy przedłużona umowa z obecnym? A miejsca na spotkania absolwentów, rocznikowe, jubileusze ileś tam lecia i inne spotkania wcale. J. K. rocznik 1969 Od redakcji Redakcja „Absolwentów” nie zna planów władz Uczelni w tej kwestii, ale podziela opinię wielu, którzy w miejscu „Sauny Marszałka” widzieliby obiekt o szerszym profilu kulturalnym, odpowiadający potrzebom całego środowiska akademickiego, tzn. studentów, pracowników i absolwentów. 17 korespondencja z podkowy leśnej Jestem zbudowany tekstem Andrzeja Dominiaka, pięcioboisty nowoczesnego z Drzonkowa. Tytuł jego wypowiedzi (Absolwenci AWF nr 3/7/ 2013) „W aksjologicznej próżni” podziałał na mnie intrygująco. Po pierwsze, mało kto dziś w ogóle mówi o „wartościach” jako takich, nawet pod adresem najważniejszych ile wygeneruje ona zysku. A to zależy od ilości widzów na trybunach przed ekranami telewizorów”. Oraz: „Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że gra idzie o większą stawkę. Brak wsparcia dla dyscyplin wyrosłych z pięknych tradycji niosących istotne wartości, spycha cały sport do roli pustego wi- Dopowiedzenia w temacie „aksjologicznej próżni” dziedzin życia – polityki, gospodarki, czy kultury. A co dopiero – o sporcie jako przedmiocie aksjologii. W dodatku o sporcie „niszowym” – jak pisze Autor – pięcioboju nowoczesnym. Język, którym się posłużył Andrzej Dominiak, jest w moim pojęciu wyjątkowy – w sensie dodatnim. Poza tym, sam niegdyś, pół wieku temu, mówiłem tym samym językiem. Pozwalam sobie przypomnieć niewielki rozdział z mojej książeczki, „Olimpia i Akademia”, Sport i Turystyka, 1970. Jego tytuł – to właśnie „Aksjologia, anatomia wartości” (ss. 148-153). Aksjologia, to dość rzadka specjalność filozoficzna, inaczej mówi się – ogólna teoria wartości. Ponieważ z tą specjalnością opuściłem moje stanowisko uczelniane, przechodząc na emeryturę (ale wciąż nie przestając myśleć wartościami), zachowuję pełny sentyment i uważne spojrzenie wobec tego sposobu myślenia. Z tekstu Andrzeja Dominiaka wyjmuję dwa esencjonalne cytaty, do których chciałbym dodać swój komentarz. „Ogon merda psem” – jak wyraził się pewien działacz MKOl. – Wartość tej czy innej dyscypliny sportu ocenia się prawie wyłącznie z pozycji kupieckich, 18 dowiska. W aksjologiczną próżnię. Jeśli tego nie zmienimy, to nie zostanie po nas nawet ślad podków.” Dodałbym od siebie poprawkę – nie spycha w „próżnię aksjologiczną”, a raczej w próżnię medialną. A zatem poza margines głównego nurtu uwagi publicznej, poza big show organizowany przez medialny mainstream. Do roli nieobecnego spychają telewizje wartościowe dyscypliny sportu, ale uznane za „niszowe”, a więc, które nie są żużlem, footballem, skokami narciarskimi… Kryterium jest ściśle komercyjne – ile reklam da się przykleić i – ile kasy trzeba dać za transmisję. Jest też jakieś dodatkowe, tajemnicze kryterium, którym kieruje się mainstream – falująca moda na dyscypliny nagłaśniane – lub nie. Z dyscyplin preferowanych ubyła lekka atletyka, łyżwiarstwo figurowe, także – pięciobój nowoczesny. Choć są one nadal nie tylko „wartościowe”, ale także atrakcyjne jako tworzywo widowiska telewizyjnego. Wartość samoistna, a nie tylko wartość widowiskowa, takich sportów jak dla przykładu – gimnastyka akrobatyczna czy artystyczna, kaja- karstwo górskie, bobsleje i wiele innych „sportów niszowych”, nie gra roli dla organizatorów biznesu sportowo-telewizyjnego. I tutaj właśnie leży pies pogrzebany. Kluczowe jest słowo Biznes – on kieruje się tylko argumentami komercyjnymi. Sport został równo skomercjalizowany, to właśnie jest problem aksjologiczny – i etyczny. Ale to nie oznacza „próżni aksjologicznej”. Próżnia taka nie istnieje. Wartości nie podlegają kasacji za sprawą decydentów telewizji. Są tylko wymanipulowane z przekazu masowego, przesunięte na miejsca poślednie lub w niebyt medialny. Nie waham się powiedzieć – przez społecznych szkodników, ignorantów lub facetów, którzy kierują się małpim rozumem. Pan Andrzej nazywa go uprzejmie „rozumem kupieckim”. I p. Andrzej ma rację, gdy mówi, że gra idzie o większą stawkę. Co to za stawka? Komercjalizacja wartości jest cechą całej cywilizacji globalnej. Ona właśnie zniszczyła system wartości, którym kierował się także sport epoki Coubertinowskiej. „Sport amatorski” skończył się, na jego miejsce wszedł sport profesjonalny, sport skomercjalizowany, przemysł sportowo-telewizyjny. Pieniądz też jest wartością, nie ma co do tego wątpliwości. Chodzi tylko o to, jakie miejsce zajął on w całej hierarchii wartości. Jest to miejsce pier wsze, miejsce nadrzędne nad wszystkimi innymi wartościami. To jest problem „odwróconej aksjologii”, w której fetysz Mamony reguluje całe życie jako uniwersalny miernik i wykładnik wartości. Dotyczy to komercjalizacji zdrowia, miłości, piękna i sztuki, pracy, czasu wolnego, a także – nie na ostatku – transferów piłkarskich, ceny za sprzedany mecz. Pieniądz na szczycie piramidy wartości jest anomalią aksjologiczną naszych czasów, zwyrodniałością cywilizacji. Ale klimatowi tej cywilizacji nie ulega Andrzej Dominiak, broni wartości niezależnych od praw kapitału, wielkich pieniędzy, zysku. Ja także ich bronię z głębi lasów Zachodniego Mazowsza – więc jest nas już dwóch. Liczę, że dołączy do nas jeszcze Krzysztof Zuchora, a za nim szerokie masy prawdziwych entuzjastów sportu jako skarbnicy wartości. Andrzej Tyszka zdanie odrębne Już od dłuższego czasu nasze środowisko akademickie pozbawione jest bezpośredniego kontaktu z kulturą. Straty, jakie z tego powodu poniosły roczniki absolwentów ostatnich lat i poniosą aktualni studenci, są trudne do oszacowania. Kultura studencka w Polsce ma długą i bogatą tradycję. Ten ożywczy nurt wniósł do ogólnych wartości kultury polskiej nie- zawsze przezwyciężony, model awuefiaka – „matołek od fikołków”. Snując rozważania na temat obecności kultury w życiu akademickim, trzeba mieć na względzie charakter uczelni i sposób jej funkcjonowania. AWF jest instytucją specyficzną, zarówno ze względu na przedmiot nauczania, jak i warunki, w jakich się ono odbywa. Uczelnia od początku była Gastronomia czy kultura? Władze Uczelni przed wyborem mały wkład. Były czasy, kiedy na tym polu widoczna była również aktywność studentów z Bielan. Wiązały się one, lata 60. i 70., z działalnością klubu studenckiego „Relax”. Potem to umarło, przyszły nowe roczniki, zmieniały się władze i kadra Uczelni, nowa rzeczywistość wtargnęła przez bramę naszej Uczelni. A jaki jest tego efekt? Można w skrócie powiedzieć: życie uczelniane spsiało. W opinii publicznej, tej ogólnej, szeroko pojętej, znów zaczyna powracać dawny, wydawało się raz na pomyślana, projektowana i wzniesiona, jako samowystarczalny, względnie niezależny kompleks. W takich warunkach kulturę trzeba do środowiska dostarczyć, a jednocześnie tworzyć warunki sprzyjające jej kultywowaniu od wewnątrz. Czy władze Uczelni powinny się o te sprawy troszczyć, czy to nie margines ich trudnej misji? Wątpić w znaczenie kultury dla rozwoju jednostki zwłaszcza w okresie najbardziej chłonnym byłoby nierozumne, a w przypadku władz naszej Akademii, uwzględniając jej uwarunkowania – nieodpowiedzialne. Piszę o tych sprawach dlatego, gdyż usłyszałem od kilku osób niezależnie, jakoby powstała inicjatywa reaktywowania działalności dawnego klubu „Relax”. Rzekomo istnieją nawet zarysy projektu powołania centrum kulturalno-oświatowego pod nazwą „Nowy Relax”. Władze Uczelni, mając do wyboru, czy odnowić umowę z ajentem lokalu „Sauna Marszałka” (że też jeszcze kara boska nie spotkała tego, kto wymyślił tę nazwę i tych, którzy ją zaakceptowali?!), czy oddać lokal we władanie działaczy kultury, dają preferencje gastronomii. Krąży opinia, iż do takiego wyboru zmusza je trudna sytuacja materialna Uczelni, jej budżet trzeba wszelkimi sposobami ratować, przyda się więc i ten niewielki grosz z wynajmu „Sauny Marszałka”. Odpowiem na to w ten sposób: nie znam sytuacji budżetowej Uczelni, ale nie pomylę się, jeśli powiem, że – dochód z wynajmu „Sauny…” nie będzie miał w tym względzie żadnego znaczenia. Jestem bardzo ciekaw jaka będzie ostateczna decyzja władz Uczelni w tej sprawie. Rafał Zwierzyniecki 19 KUPON *Oferta ważna przy dokonaniu zakupów w sklepach Adventure Sports i PM Sport Pro Shop. Rabat dotyczy produktów nieprzecenionych. Rabat przysługuje po okazaniu magazynu w sklepie. O SZCZEGÓŁY PYTAJ SPRZEDAWCĘ 20 Rabat ważny do dnia 31.07.2014 ADRESY SKLEPÓW: