Ko re spon den cja sztuk w twór czo ści Ju liu sza Sło wac kie go. Re

Transkrypt

Ko re spon den cja sztuk w twór czo ści Ju liu sza Sło wac kie go. Re
acta universitatis Wratislaviensis No 2998
Prace Literackie XLVII
Wrocław 2007
EWE­LI­NA WY­SZYŃ­SKA
Kolegium Karkonoskie
Ko­re­spon­den­cja sztuk
w twór­czo­ści Ju­liu­sza Sło­wac­kie­go.
Re­ko­ne­sans ba­daw­czy
1
Syn­te­za sztuk by­ła jed­nym z naj­waż­niej­szych za­ło­żeń pro­gra­mo­wych ro­man­
ty­zmu. Jej źródeł na­le­ży szu­kać w na­stę­pu­ją­cych po­glą­dach mło­de­go po­ko­le­nia:
1) ide­a­li­za­cji rze­czy­wi­sto­ści ar­ty­stycz­nej; 2) prze­ko­na­niu, iż pod­czas two­rze­nia
za­rów­no li­te­ra­tom, jak i ma­la­rzom nie­zbęd­ne jest na­tchnie­nie; 3) prze­świad­cze­
niu o obra­zo­wo­ści sztu­ki sło­wa1. No­va­lis (wła­śc. Frie­drich Le­o­pold von Har­den­
berg, 1772–1801), je­den z naj­wy­bit­niej­szych po­e­tów nie­miec­kich, tak pi­sał
o wza­jem­nym oświe­tla­niu się sztuk:
Pla­stycz­nych dzieł sztu­ki nig­dy nie na­le­ża­ło­by oglą­dać bez mu­zy­ki – na­to­miast dzieł sztu­ki
mu­zycz­nej na­le­ża­ło­by słu­chać tyl­ko w pięk­nie de­ko­ro­wa­nych sa­lach. Jed­nak­że dzie­ła­mi sztu­ki po­e­tyc­
kiej nig­dy nie na­le­ża­ło­by się roz­ko­szo­wać, nie roz­ko­szu­jąc się za­ra­zem dzie­ła­mi obu tam­tych sztuk2.
Ludwik Aleksander Bu­szard uwa­żał zaś, że:
sztu­ki, tak jak na­u­ki, trzy­ma­ją się za rę­ce, jed­na dru­gą ro­dzi, wspie­ra, pod­no­si, wy­wyż­sza sko­ro
raz już w ja­kim na­ro­dzie zbu­dzi się duch, za­dźwię­czy jed­na stru­na lut­ni, to go już nie okre­ślo­na tę­sk­
no­ta prze ku peł­niej­szej i wy­ższej har­mo­nii i przy­by­wa jed­na stru­na po dru­giej, do­póki się ży­wot na­ro­
do­wy nie wy­peł­ni, do­póki mu star­czy za­so­bów mo­ral­nych, do­póki tle­je cho­ciaż­by iskier­ka ży­cia3.
1
J.−B. Du­bos, Réfle­xions cri­ti­qu­es sur la poésie et la pe­in­tu­re, Pa­ris 1719; cyt. za: J. Pelc,
Ut pic­tu­ra po­e­sis erit. Mię­dzy te­o­rią a prak­ty­ką twór­ców, [w:] J. Bia­ło­stoc­ki, Sło­wo i obraz. Ma­te­
ria­ły Sym­po­zjum Ko­mi­te­tu Na­uk o Sztu­ce Pol­skiej Aka­de­mii Na­uk, pod red. A. Mo­ra­wiń­skiej,
War­sza­wa 1982, s. 67.
2
No­va­lis, Ucznio­wie z Sa­is. Pro­za fi­lo­zo­ficz­na – stu­dia – frag­men­ty, wy­brał, prze­ło­żył
J. Pro­ko­piuk, War­sza­wa 1984, s. 107; cyt. za: W. Okoń, Sztu­ki sio­strza­ne. Ma­lar­stwo a li­te­ra­tu­ra
w Pol­sce w dru­giej po­ło­wie XIX wie­ku. Wy­bra­ne za­ga­dnie­nia, Wro­cław 1992, s. 16.
3
L.A. Bu­szard, Kil­ka uwag o roz­wo­ju i kie­run­ku sztu­ki ma­lar­skiej w Pol­sce, [w:] Z dzie­jów
pol­skiej kry­ty­ki i te­o­rii sztu­ki, t. 2, War­sza­wa 1961, s. 87; cyt. za: ibi­dem, s. 26.
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
76
EWELINA WYSZYŃSKA
Mo­że­my za­tem stwier­dzić, że ro­man­tycz­ne ko­re­spon­den­cje to nie wy­nik „znu­
że­nia for­mą” czy próby oży­wie­nia tra­dy­cyj­ne­go odbio­ru dzieł li­te­rac­kich i ma­lar­
skich, lecz zja­wi­sko ma­ją­ce podło­że me­ta­fi­zycz­ne4. To nie mar­gi­nal­na ten­den­cja,
lecz pod­sta­wo­we ha­sło epo­ki, wy­ra­sta­ją­ce z głę­bi XIX−wiecz­nej my­śli ar­ty­stycz­nej
i fi­lo­zo­ficz­nej. Nie­zwy­kle płod­ny pi­sarz Józef Igna­cy Kra­szew­ski (1812–1887),
ubo­le­wa­ją­cy czę­sto nad ogra­ni­cze­nia­mi li­te­ra­tu­ry, która, na­wet w par­tiach opi­so­
wych, nie mo­że ide­al­nie od­po­wia­dać obra­zom, jed­no­cze­śnie pod­kre­ślał, że:
obraz, jak książ­ka, jest wy­ra­że­niem idei lub uczu­cia, jest od­two­rze­niem prze­szło­ści lub
schwy­ce­niem te­ra­źniej­szo­ści, wy­ra­ża du­cha epo­ki i du­cha ar­ty­sty, który re­pre­zen­tu­je ogół rów­nie
jak po­e­ta. W Sztu­ce nie cho­dzi o na­śla­do­wa­nie na­tu­ry, to na­śla­do­wa­nie jest tyl­ko na­rzę­dziem, idzie
o wy­da­nie my­śli5.
Wi­dzi­my, iż w róż­ne­go ro­dza­ju spo­rach o ko­re­spon­den­cje sztuk, o ich pra­wo
do ist­nie­nia, tak na­praw­dę nie są waż­ne dro­bia­zgi, szcze­góły, ta­kie np. jak roz­
wa­ża­nia o podo­bień­stwach bądź róż­ni­cach po­mię­dzy two­rzy­wa­mi, z których
po­wsta­ją dzie­ła, ale naji­stot­niej­sza jest idea6 – nie­za­leż­nie od te­go, czy przy­szła
ona na świat dzię­ki ma­lar­stwu, li­te­ra­tu­rze, rzeź­biar­stwu czy mu­zy­ce. Idea ta
bo­wiem sta­no­wi swe­go ro­dza­ju ra­mę dla wszy­st­kich sztuk (wła­ści­wie po­win­ni­
śmy na­wet po­wie­dzieć, że Sztu­ka jest po pro­stu jed­na!), których wspól­no­ta
wy­ni­ka po­nad­to z nadrzęd­ne­go ce­lu, do ja­kie­go dą­żą wszy­scy twór­cy, a mia­no­
wi­cie „ma­larz, rzeź­biarz i po­e­ta za­rów­no po­świę­ca­ją ży­cie swo­je, aby pło­da­mi
pióra, pędz­la lub dłu­ta przy­czy­nia­li się do kształ­ce­nia ser­ca i umy­słu czło­wie­ka…
za­wsze ma­jąc na ce­lu dla do­bra spo­łe­czeń­stwa bu­dzić du­cha, utrzy­my­wać go
i do dal­szych prze­sy­łać po­ko­leń”7.
W świe­tle po­wyż­szej wy­po­wie­dzi por­tre­ci­sty wy­bit­nych pol­skich po­e­tów
ro­man­tycz­nych, Woj­cie­cha Kor­ne­le­go Stat­tle­ra (1800–1875) oraz przy­wo­ła­nych
wcze­śniej słów Bu­szar­da prze­ni­ka­nie się sztuk na­bie­ra je­szcze więk­sze­go zna­
cze­nia, gdyż zo­sta­je prze­nie­sio­ne z ob­sza­ru este­tycz­ne­go na so­cjo­lo­gicz­ny. Tym
4
W. Okoń, op. cit., s. 17.
I. Kra­szew­ski, Po­ga­dan­ki o sztu­ce (Do Ka­zi­mie­rza Ko­mor­nic­kie­go), [w:] Z dzie­jów pol­skiej
kry­ty­ki i te­o­rii sztu­ki, t. 1: Myśl o sztu­ce w okre­sie ro­man­ty­zmu, s. 112; cyt. za: ibi­dem, s. 22.
6 Za­ga­dnie­nie to po­ru­szy­ła Ali­na Ko­wal­czy­ko­wa w ar­ty­ku­le O wza­jem­nym oświe­tla­niu się
sztuk w ro­man­ty­zmie, [w:] Po­gra­ni­cza i ko­re­spon­den­cje sztuk. Z dzie­jów form ar­ty­stycz­nych
w li­tera­tu­rze pol­skiej. Stu­dia, t. LVI, pod red. T. Cie­śli­kow­skiej i J. Sła­wiń­skie­go, Wro­cław 1980,
s. 177–190. Au­tor­ka po­sta­wi­ła py­ta­nie: Ja­ki jest sens zaj­mo­wa­nia się czymś po­zor­nie tak do­wol­
nym, jak wza­jem­ne oświe­tla­nie się sztuk? Stwier­dzi­ła, iż nie ma sen­su ja­kie­kol­wiek po­rząd­ko­wa­
nie na­szych wy­o­bra­żeń do­ty­czą­cych za­war­tych w dzie­le li­te­rac­kim wa­lo­rów pla­stycz­nych. Ko­re­
spon­den­cja sztuk jest bo­wiem zja­wi­skiem zbyt twór­czym, w którym istot­ną ro­lę od­gry­wa su­biek­
tyw­ny gust odbior­cy. Su­biek­ty­wizm ten jest oczy­wi­ście ogra­ni­cza­ny wie­dzą o epo­ce i o pro­ce­sie
ar­ty­stycz­nym, dzię­ki syn­te­zie sztuk zaś i od­naj­dy­wa­niu po­mię­dzy ni­mi związ­ków pa­ra­lel­nych
le­piej wi­dzi­my wspól­no­tę idei lub ciąg tra­dy­cji.
7 Cy­tat wg I. Swi­ri­dy z: Ma­la­rze pol­scy w okre­sie od Oświe­ce­nia do Ro­man­ty­zmu, [w:] In­te­
li­gen­cja pol­ska XIX i XX wie­ku. Stu­dia, t. IV, pod red. R. Cze­pu­lis−Ra­ste­nis, War­sza­wa 1981,
s. 17–18; cyt. za: W. Okoń, op. cit., s. 18.
5 Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
Korespondencja sztuk w twórczości Juliusza Słowackiego
77
do­bit­niej po­twier­dza się na­sza te­za o wy­jąt­ko­wo istot­nej ro­li ko­re­spon­den­cji
sztuk w ro­man­ty­zmie.
Wraz ze wzro­stem zna­cze­nia syn­te­zy sztuk zmie­ni­ło się podej­ście do po­e­zji
(pa­mię­ta­my, iż w cza­sach oświe­ce­nia mu­sia­ła ona czę­sto ustą­pić miej­sca pro­zie),
którą za­czę­to uwa­żać za podwa­li­nę wszel­kiej ko­re­spon­den­cji:
Ko­re­spon­den­cje po­mię­dzy na­tu­rą, oso­bo­wo­ścią ludz­ką a sztu­ką, prze­bie­ga­ją­ce po­nad re­al­ny­
mi wła­ści­wo­ścia­mi two­rzy­wa i obok co­dzien­ne­go oglą­du świa­ta, do­ty­ka­jąc du­cho­wej isto­ty stwo­
rze­nia, sta­wa­ły się moż­li­we dzię­ki po­e­zji, która uła­twiała za­rów­no ogląd „for­my we­wnę­trz­nej”, jak
też sprzy­ja­ła „oswo­je­niu na­tu­ry” i wpro­wa­dza­ła śmier­tel­nych w sfe­rę do­tąd dla nich nie­do­stęp­ną8.
We­dług No­va­li­sa czło­wiek kształ­tu­je i roz­wi­ja sa­me­go sie­bie tyl­ko dzię­ki
po­e­zji. To ona umoż­li­wia mu kon­takt z in­ny­mi dzie­ła­mi, a tym sa­mym otwie­ra
go na rze­czy­wi­stość i po­zwa­la mu do­tknąć te­go, co do tej po­ry by­ło przed nim
za­mknię­te. Jest za­tem po­e­zja królo­wą wszy­st­kich sztuk, od­no­si się do każ­dej
z nich i spa­ja je ze so­bą w swo­im ło­nie. An­to­ni Czaj­kow­ski (1816–1873) w 1840
ro­ku w roz­pra­wie O po­e­zji w sztu­kach pięk­nych pi­sał:
[…] du­sza ludz­ka po­ro­zu­mie­wa­ją­ca się z Bo­giem si­ły swo­je mo­ral­nie uwiecz­nia, wle­wa­jąc
je w fan­ta­stycz­ne kształ­ty i bar­wy, har­mo­nij­ne dźwię­ki i gło­sy. Tak więc po­e­zja po­łą­czy­ła rzeź­bę
z ma­lar­stwem, a obok mu­zy­ki sta­wia mo­wę9.
Idea ko­re­spon­den­cji sztuk nie zro­dzi­ła się z ana­liz po­rów­naw­czych róż­nych
dzieł, lecz by­ła poj­mo­wa­na po pro­stu ja­ko z góry usta­lo­na za­sa­da. Jej po­cząt­ków
na­le­ży szu­kać w dwóch prze­ko­na­niach: 1) o pier­wia­st­ku mo­ral­nym, który wy­zna­
cza kształt wi­zu­al­ny i my­ślo­wy sztu­ki oraz 2) o prze­wa­dze idei nad for­mą, która
jest wy­łącz­nie ma­te­rial­ną re­a­li­za­cją na­tchnie­nia10. Do­sko­na­łym ucie­le­śnie­niem owej
re­gu­ły jest po­e­zja, po­nie­waż łą­czy ona rzeź­bę z ma­lar­stwem, za­ra­zem wy­da­jąc
z sie­bie dźwię­ki za po­mo­cą mo­wy. Dla­te­go też każ­dy twór­ca po­wi­nien naj­pierw
po­wo­łać do ist­nie­nia myśl, a do­pie­ro później nadać jej kon­kret­ny kształt – przez
uję­cie jej w naj­bar­dziej we­dług nie­go od­po­wie­dnie bar­wy, dźwię­ki czy sło­wa:
Po­trze­ba stwo­rzyć myśl w ry­sach czuć się da­ją­cą i tę myśl do­pie­ro w ko­lo­ry lub dźwię­ki
ob­wi­nąć jak sza­tę11.
Nie tyl­ko An­to­ni Czaj­kow­ski gło­sił ta­kie po­glą­dy. W Li­stach z Kra­ko­wa
Józe­fa Kre­me­ra (1806–1875) czy­ta­my:
Po­e­zja, ma­lu­je i sta­wia… przed oczy i bo­ha­te­rów i bo­gów po­są­giem rzeź­bio­nym… ona roz­
wi­ja jak­by dla wzro­ku obra­zy na­tu­ry i śpie­wa i we­se­li się i pła­cze w ser­cu mu­zy­ką swo­ją… sło­wem
ona w har­mo­nie ze­stra­ja wszel­ki du­a­lizm sztu­ki, bo za­ślu­bia te jej ro­dza­je z so­bą, które do prze­
8
No­va­lis, op. cit., s. 60; cyt. za: ibi­dem, s. 16.
A. Czaj­kow­ski, O po­e­zji w sztu­kach pięk­nych, „Prze­gląd War­szaw­ski” Li­te­ra­tu­ry, Hi­sto­rii,
Sta­ty­sty­ki. Roz­ma­i­to­ści, rok 1840, War­sza­wa 1840, t. 1, s. 150; cyt. za: ibi­dem, s. 19.
10
Ibi­dem.
11
A. Czaj­kow­ski, op. cit., s. 160; cyt. za: ibi­dem.
9
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
78
EWELINA WYSZYŃSKA
strze­ni, więc do oczu się od­no­szą, ze sztu­ką, która jest córą cza­su i dla słu­chu stwo­rzo­ną. Ona te­dy
jest trze­cim ro­dza­jem sztu­ki12.
Wy­ni­ka z te­go, że w epo­ce ro­man­ty­zmu po­e­zja by­ła trak­to­wa­na na zu­peł­nie
in­nych pra­wach niż po­zo­sta­łe dziedziny sztuki. Pa­no­wał bo­wiem pre­zen­tu­ją­cy
bo­ski wy­miar słów „pan­po­e­tyzm”, w myśl które­go sztu­kę po­e­tyc­ką uzna­no za
ide­al­ną – w prze­ci­wień­stwie do in­nych me­cha­nicz­nych.
2
Na grun­cie przy­to­czo­nych in­for­ma­cji mo­że­my mówić o ko­re­spon­den­cji
sztuk13 w dzie­łach wiel­kie­go ro­man­ty­ka Ju­liu­sza Sło­wac­kie­go. Po­e­ta już za mło­
du czuł po­ciąg do ma­lo­wa­nia14, które to­wa­rzy­szy­ło mu później w ca­łej dro­dze
twór­czej15. Ma­lar­stwo by­ło bo­wiem dla nie­go za­wsze sztu­ką rów­ną sztu­ce po­e­
tyc­kiej, co wy­ra­źnie pod­kre­ślił w li­ście do Eu­sta­che­go Ja­nu­szkie­wi­cza, pi­sząc
o Anhel­lim ja­ko o po­e­ma­cie ob­fi­tym w te­ma­ty dla przy­szłe­go ma­la­rza16:
I sta­ło się, że na dziec­ka wo­ła­nie wy­szedł z Anhel­le­go duch ma­ją­cy po­stać pięk­ną i bar­wy roz­
ma­i­te17, i skrzy­dła bia­łe na ra­mio­nach. / A uj­rzaw­szy się wol­nym po­szedł ów Anioł na wo­dę i po
słu­pie świa­tło­ści księ­ży­co­wej od­cho­dził na po­łu­dnie. / [...] / A zbu­dziw­szy się Anhel­li usiadł i za­py­
tał, co się z nim sta­ło. / Od­po­wie­dzie­li mu ry­ba­cy: Pa­nie! wi­dzie­li­śmy du­szę two­ją i pro­si­my cię,
bądź królem na­szym! al­bo­wiem nie w ta­kiej ja­sno­ści ubra­ni są królo­wie chiń­scy, jak du­sza, która jest
z twe­go cia­ła. / A nie wi­dzie­li­śmy nic ja­śniej­sze­go na zie­mi, oprócz słoń­ca; i nic ja­śniej mi­ga­ją­ce­go,
12
J. Kre­mer, Li­sty z Kra­ko­wa, War­sza­wa 1877, t. 1, s. 67; cyt. za: ibi­dem, s. 21.
Ko­re­spon­den­cja sztuk jest zja­wi­skiem, z którym ma­my do czy­nie­nia od sta­ro­żyt­no­ści po
współ­cze­sność. Sztu­ki – mi­mo iż każ­da z nich zawiera wy­jąt­ko­we i cha­rak­te­ry­stycz­ne tyl­ko dla
niej ce­chy oraz ele­men­ty – oświe­tla­ją się wza­je­mnie, czer­pią od sie­bie, a cza­sem (na­wet ko­sztem
wła­snej odręb­no­ści) zra­sta­ją się w jed­ną spój­ną ca­łość. Za­leż­no­ści te prze­ja­wia­ją się w dwo­ja­ki
spo­sób: 1) ja­ko im­ma­nent­ne czę­ści kon­kret­ne­go dzie­ła lub 2) ja­ko „dro­gi” łą­czą­ce po­szcze­gól­ne
utwo­ry ar­ty­stycz­ne. Pierw­szy wa­riant prze­ja­wia się np. w po­szu­ki­wa­niu ele­men­tów pla­stycz­nych
i mu­zycz­nych w te­kstach po­e­tyc­kich (tu istot­ną ro­lę bę­dzie od­gry­wa­ła sy­ne­ste­zja), dru­gi zaś to
m.in. próby od­da­nia dzieł pla­stycz­nych za po­mo­cą sło­wa (tak­że od­wrot­nie) oraz od­naj­dy­wa­nie
wspól­nych dla ma­lar­stwa, mu­zy­ki i li­te­ra­tu­ry te­ma­tów, pro­ble­mów, mo­ty­wów itp. Osob­ną ka­te­go­
rię na­to­miast, wy­da­jącą się łą­czyć dwie po­prze­dnie, sta­no­wią te dzie­ła, w których sztu­ki, za­tra­ca­
jąc swo­je gra­ni­ce, sca­la­ją się – dzie­je się tak np. w ba­ro­ko­wych em­ble­ma­tach.
14 Zob. D. Ku­del­ska, Ju­liusz Sło­wac­ki i sztu­ki pla­stycz­ne, Lu­blin 1997, s. 51–68. Au­tor­ka
szcze­góło­wo oma­wia eta­py edu­ka­cji este­tycz­nej Ju­liusz Sło­wac­kie­go. Uka­zu­je, iż by­ły one ści­śle
zwią­za­ne z do­mem ro­dzin­nym i szko­ła­mi, do których uczę­szczał po­e­ta, a owo­co­wa­ły sa­mo­dziel­
ny­mi ry­sun­ka­mi ro­man­ty­ka.
15 J. Kle­i­ner, Ju­liusz Sło­wac­ki. Dzie­je twór­czo­ści, wstęp i opra­co­wa­nie J. Star­naw­ski, t. 3:
Okres „Be­niow­skie­go”, Kra­ków 1999, s. 112.
16 Cyt. za: ibi­dem.
17 Wszy­st­kie pod­kre­śle­nia po­cho­dzą od au­tor­ki i ozna­cza­ją: li­nia podwój­na – wra­że­nia wzro­
ko­we, po­gru­bio­na – zja­wi­ska świe­tl­ne, po­je­dyn­cza – wra­że­nia słu­cho­we, prze­ry­wa­na – wra­że­nia
wę­cho­we.
13
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
Korespondencja sztuk w twórczości Juliusza Słowackiego
79
oprócz gwiazd, które są różo­we i si­ne. / Skrzy­deł ta­kich nie ma­ją ła­bę­dzie prze­la­tu­ją­ce w ma­ju
przez zie­mię na­szą. / A na­wet uczu­li­śmy woń; jak­by woń ty­sią­ca kwia­tów i za­pach kon­wa­lij18.
Po­wyż­szy frag­ment to przy­kład ide­al­ne­go ze­spo­le­nia po­e­zji z pla­sty­ką, gdyż
wła­śnie dzię­ki niej spra­wy du­cho­we twór­ca przy­bli­żył czy­tel­ni­ko­wi do te­go stop­
nia, że są one wręcz na­ma­cal­ne. Szcze­góło­wa pre­zen­ta­cja wra­żeń zmy­sło­wych
spo­wo­do­wa­ła, iż trud­ne, a na­wet nie­po­ję­te wi­zje mi­stycz­ne sta­ły się kon­kret­ne,
bli­skie, bar­dziej zro­zu­mia­łe. Barw­ny, spo­wi­ty od stóp do głów w nie­zwy­kłą, ośle­
pia­ją­cą świa­tłość duch Anhel­le­go z bia­ły­mi skrzy­dła­mi wkra­cza po słu­pie ja­sno­
ści księ­ży­co­wej na zło­tą fa­lę wo­dy, wy­da­je z sie­bie głos podob­ny do har­fy, wo­kół
zaś roz­ta­cza się nie­zwy­kła woń ty­sią­ca kwia­tów. Sce­ny tej nie moż­na po pro­stu
prze­czy­tać, wchła­nia się ją zmy­sła­mi, aż my­śli au­to­ra bę­dą ja­sne i wy­ry­ją się
w na­szej pa­mię­ci ja­ko trwa­łe obra­zy. Umie­jęt­ność two­rze­nia ta­kich wła­śnie obra­
zów Sło­wac­ki zdo­był dzię­ki wspo­mnia­nej już wcze­śniej mi­ło­ści do ma­lar­stwa,
która nie ogra­ni­cza­ła się do sa­mo­dziel­nych prób ma­lo­wa­nia, ale wy­ra­ża­ła się tak­
że w czę­stym ob­co­wa­niu z dzie­ła­mi sztu­ki. Po­e­ta wi­dział uno­szą­cą się w po­wie­
trzu, oto­czo­ną anio­ła­mi Ma­don­nę Bar­to­lomé Mu­ril­la19 i spo­tę­go­wa­ła się w nim
dąż­ność do ide­a­li­zo­wa­nia i wy­a­nie­la­nia po­sta­ci ko­bie­cej na nie­zwy­kłym tle20:
Wi­dzia­łem dwo­je lu­dzi nad mo­gi­łą: / Wi­dzia­łem Kle­fta i Gre­czyn­kę mło­dą; / [...] / Mia­ła na
twa­rzy smu­tek – lecz nie ża­łość, / Bar­wę ko­ra­lu łzą nie opłu­ka­ną, / Ru­mie­niec to­nął w bez­pro­
mien­ną bia­łość; / I w bia­łych sza­tach sta­ła mię­dzy drze­wa / W pół prze­świe­co­na bla­ska­mi za­cho­du,
/ Podob­na sre­br­nej fon­tan­nie ogro­du, / Z której wiatr mgli­ste war­ko­cze odwie­wa21; Raz mię ów
anioł za­pro­wa­dził zło­ty / Przez ja­sne łą­ki do lo­do­wej gro­ty. / Tam ją obie­lił dzień ala­ba­stro­wy; /
I mróz na czo­le mej ja­snej królo­wej / Per­ła­mi okrył wszy­st­kie po­lne róże; / I ze skle­pie­nia łzy
le­cia­ły du­że, / A we łzach syl­fy z ja­sno­ścią ogrom­ną / De­szczem spa­da­ły na bia­łą i skrom­ną. /
Sły­sząc, że ścia­ny pła­czą co­raz gło­śniej, / Ca­ła się sza­tą okry­ła za­zdro­śnie / I wszy­st­ko oczom
cie­ka­wym ukra­dła, / I je­szcze rę­ce skrzy­żo­wa­ne kła­dła / Na ala­ba­stry wid­ne, choć za­kry­te. / Tak
nie­ru­cho­ma sta­ła – a ko­ło niej / Igra­ły tę­cze w bla­ski roz­ma­i­te. / Ja wten­czas mo­dlić się za­czą­łem
do niej. / Ave Ma­ria! / Jak bia­ła róża, kie­dy się roz­wi­ja, / Róż po­ka­zu­je z pier­si ode­mknię­tej, / Ta­ki
ru­mie­niec wy­szedł z li­ca świę­tej. / I za­my­ślo­na od­wróci­ła gło­wę, / Pa­lec na ścia­ny kła­dąc kry­szta­
ło­we, / Jak ta, co imię uko­cha­ne kre­śli / Lub o błę­kit­nych ja­kich my­ślach – my­śli. / Wre­szcie się
do mnie obróciw­szy rze­kła: / „Mo­że za mi­łość ja pój­dę do pie­kła, / I gdzieś w pie­kiel­ne wpro­wa­
dzo­na chło­dy, / Wszcze­pio­ną bę­dę w kry­szta­ło­we lo­dy, / Ja­ko ta bań­ka z po­wie­trza i tę­czy…” /
„Lecz praw­da” – rze­kła – „je­że­li się mę­czy / Ta ja­sność, słoń­ca stwo­rzo­na pro­mie­niem, / Którą lód
w so­bie mro­zi i za­bi­ja, / Moż­na ją z lo­du uwol­nić wes­tchnie­niem…” / Ave Ma­ria!22
W przed­sta­wio­nych obra­zach nie­zwy­kłą ro­lę od­gry­wa świa­tło: każ­da z nie­
wiast jest oto­czo­na ja­sno­ścią, prze­świe­co­na bla­skiem, każ­da z nich pro­mie­nie­je.
18
J. Sło­wac­ki, Dzie­ła, pod. red. J. Krzy­ża­now­skie­go, t. 2: Po­e­ma­ty, Wro­cław 1949, s. 233
(Anhel­li, roz­dział V, w. 296–302, 311–323).
19
Nie był to oczy­wi­ście je­dy­ny ar­ty­sta ma­larz, do które­go od­no­sił się Ju­liusz Sło­wac­ki. Je­go
ulu­bio­nym mi­strzem pędz­la był Pa­o­lo Ve­ro­ne­se. Zob. D. Ku­del­ska, op. cit., s. 202–222.
20
J. Kle­i­ner, op. cit., s. 114.
21
J. Sło­wac­ki, op. cit., s. 162 (Lam­bro, Pieśń I, w. 212–213, 222–228).
22
Ibi­dem, s. 296–297 (W Szwaj­ca­rii, w. 133–166). Wszy­st­kie pod­kre­śle­nia jak po­prze­dnio, do­dat­
ko­wo jed­nak za­zna­czo­no li­nią krop­ko­wa­ną wra­że­nia do­ty­ko­we oraz wy­tłu­szczo­ną czcion­ką sy­ne­ste­zję.
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
80
EWELINA WYSZYŃSKA
Owe­mu roz­świe­tle­niu to­wa­rzy­szy biel ozna­cza­ją­ca do­sko­na­łość, świę­tość, chwa­łę,
zba­wie­nie, czy­stość i nie­win­ność23, a tym sa­mym wy­jąt­ko­we trak­to­wa­nie po­sta­ci
ko­bie­cych przez ro­man­ty­ka. Uka­za­ne tu nie­wia­sty są nie tyl­ko pięk­ne, wszy­st­kie
skry­wa­ją w so­bie ja­kieś ta­je­mni­ce, wzbu­dza­ją nie­co­dzien­ne uczu­cia, cze­muś się
po­świę­ca­ją, dźwi­ga­ją na swych bar­kach cier­pie­nie. Wszy­st­kie są rów­nież olśnie­
wa­ją­ce i nie­ma­ją­ce rów­nych so­bie, co jest wi­docz­ne zwła­szcza we frag­men­cie
ostat­nim, po­cho­dzą­cym z po­wie­ści po­e­tyc­kiej W Szwaj­ca­rii. Zwróć­my uwa­gę, jak
wie­lo­ma wra­że­nia­mi zmy­sło­wy­mi po­słu­żył się po­e­ta, aby przed­sta­wić nam tę nie­
zwy­kłą, po­rów­na­ną do bia­łej, roz­wi­ja­ją­cej się róży, pięk­ność. Ma­my tu do czy­nie­
nia z roz­bu­do­wa­ną sy­ne­ste­zją24, w której obok uak­tyw­nia­nia zmy­słów wzro­ku
i słu­chu przede wszy­st­kim na­le­ży spo­strzec mi­strzow­skie po­bu­dza­nie zmy­słu do­ty­
ku czy­tel­ni­ków: wi­dzą oni nie­prze­cięt­ną uro­dę ko­chan­ki spo­wi­tej w świa­tło i ko­lo­
ro­we re­fle­ksy, sły­szą dźwięk spa­da­ją­cych kro­pel wo­dy, a tak­że czu­ją chłód i ogień
to­wa­rzy­szą­ce spo­tka­niu ko­chan­ków. Na­le­ży je­szcze wspo­mnieć o dru­giej sy­ne­ste­
zji – wy­ra­żo­nej za po­mo­cą epi­te­tu „błę­kit­ne my­śli”. Mi­mo iż na­le­ży ona do ca­łe­go
obra­zu po­e­tyc­kie­go i jest je­go czą­st­ką, która po­bu­dza zmysł wzro­ku, ma tak­że,
dzię­ki te­mu, że łą­czy zmy­sło­wość z ab­strak­cją, swo­ją odręb­ną funk­cję, a mia­no­
wi­cie nie­sie zna­cze­nie me­ta­fo­rycz­ne. Błę­kit to sym­bol nie­biań­sko­ści i sie­dzi­by
bo­gów25, z cze­go wy­ni­ka wnio­sek, iż Sło­wac­ki nadał ko­bie­cie ce­chy bo­skie, stwo­
rzył ją ja­ko isto­tę nie­u­chwyt­ną i nie­rze­czy­wi­stą – wła­śnie ta­ką, ja­ką mo­że­my oglą­
dać na obra­zach hi­szpań­skie­go ma­la­rza Bar­to­lomé Estéba­na Mu­ril­la.
In­ter­pre­ta­cja omówio­nych frag­men­tów nie by­ła­by moż­li­wa bez do­strze­że­nia
ro­li świa­tła. Stwier­dze­nie to jed­nak od­no­si się do ca­łej twór­czo­ści au­to­ra Kor­
dia­na, a znaj­du­je ono swo­je uza­sa­dnie­nie w fa­scy­na­cji po­e­ty ma­lar­stwem Rem­
brand­ta, które­go świa­tło­cień od­czu­wał on do­sko­na­le26:
I ci­cho smut­ne pły­nę­ły go­dzi­ny. / Za­chód ozło­cił słoń­ca blask ja­skra­wy, / Brzo­zy po gro­bach dłu­
gie kła­dły cie­nie, / Won­nej cze­rem­chy orze­źwia­ło tchnie­nie, / Szu­mia­ły wznio­słe po gro­bow­cach tra­wy;
/ Lecz co­raz bar­dziej cie­mnie­ją ko­lo­ry / I przez liść brzo­zy księ­życ za­pło­nio­ny / To­pił się we mgłach
w róż­ne kształ­ty, wzo­ry, / Li­ca wy­śre­brzał – a noc­ne za­sło­ny / Okry­ły cer­kiew i gro­by cmen­ta­rza27.
Świa­tło i ciem­ność two­rzą spój­ną ca­łość, są ze so­bą zwią­za­ne tak ści­śle, jak
gdy­by nie mo­gły bez sie­bie ist­nieć. Naj­pierw wi­dzi­my blask za­cho­dzą­ce­go słoń­
23
W. Ko­pa­liń­ski, Słow­nik sym­bo­li, War­sza­wa 1999, s. 22.
Za­bieg po­e­tyc­ki, który po­le­ga na współ­od­czu­wa­niu, łą­cze­niu i prze­kształ­ca­niu róż­nych
wra­żeń zmy­sło­wych, cze­go au­to­rzy do­ko­nu­ją w róż­nej for­mie: 1) przez łą­cze­nie w jed­nym obra­zie
po­e­tyc­kim barw, dźwię­ków, za­pa­chów, sma­ków i do­znań do­ty­ko­wych; 2) przez przed­sta­wia­nie
pew­nych wra­żeń zmy­sło­wych w ka­te­go­riach cha­rak­te­ry­stycz­nych in­nym zmy­słom; 3) przez roz­
sze­rze­nie za­kre­su sto­so­wa­nia ka­te­go­rii zmy­sło­wych za po­mo­cą wią­za­nia ich z po­ję­cia­mi ab­strak­
cyj­ny­mi. Za: Słow­nik ter­mi­nów li­te­rac­kich, pod red. J. Sła­wiń­skie­go, Wro­cław 2000, s. 551.
25
W. Ko­pa­liń­ski, op. cit., s. 27.
26
J. Kle­i­ner, op. cit., s. 114.
27 Ibi­dem, s. 105 (Jan Bie­lec­ki, w. 556–565). Pod­kre­śle­nia w za­sa­dzie jak po­prze­dnio, je­dy­
nie li­nia po­gru­bio­na zo­sta­ła za­sto­so­wa­na nie tyl­ko dla uka­za­nia świa­tła, ale rów­nież cie­nia.
24
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
Korespondencja sztuk w twórczości Juliusza Słowackiego
81
ca, tuż obok drze­wa rzu­ca­ją cie­nie na gro­by, wszy­st­kie ko­lo­ry cie­mnie­ją, lecz
nie­mal­że w tym sa­mym mo­men­cie po­ja­wia się sre­br­ny księ­życ za­wie­szo­ny na
tle czar­nych za­słon okry­wa­ją­cych cer­kiew i cmen­tarz. Ca­ły czas tuż za świa­tłem
po­dą­ża ciem­ność, a tuż za ciem­no­ścią świa­tło. Za­sto­so­wa­ny przez ar­ty­stę świa­tło­cień na­bie­ra szcze­gól­ne­go zna­cze­nia ze wzglę­du na cmen­tar­ną sce­ne­rię, na
której tle się pojawia. Wy­ra­źnie od­czu­wa­my, że nie jest to sy­tu­a­cja zwy­czaj­na,
że dzie­je się coś ta­je­mni­cze­go, nad­przy­ro­dzo­ne­go, że do­ty­ka­my rze­czy­wi­sto­ści
nie­u­chwyt­nej żad­nym ze zmy­słów, a za­tem po­bu­dza­nie zmy­słu wzro­ku ja­sno­ścią
i ciem­no­ścią na prze­mian spra­wia, iż uru­cha­mia­my szósty zmysł otwie­ra­ją­cy
przed na­mi świat du­cho­wy, nie­co­dzien­ny i nie­zba­da­ny. Pla­stycz­ność za­cy­to­wa­
ne­go uryw­ka Ja­na Bie­lec­kie­go kreu­je nie tyl­ko omówio­ny świa­tło­cień, jest on
jed­nym z za­bie­gów sty­li­stycz­nych. War­te za­u­wa­że­nia są tu­taj mgły, wśród
których po­e­ta umie­ścił księ­życ i dzię­ki którym nadał mu róż­ne kształ­ty, pod­kre­śla­jąc tym sa­mym nie­sa­mo­wi­tość opi­sy­wa­nej chwi­li, a za­ra­zem po­bu­dza­jąc wy­o­
bra­źnię czy­tel­ni­ków – owych kształ­tów i wzo­rów księ­ży­ca bo­wiem nie zna­my,
lecz mo­że­my two­rzyć ich nie­zli­czo­ną ilość, za­leż­nie od na­szej fan­ta­zji. Dla­te­go
też my­ślę, iż ma­lar­ska po­jem­ność przed­sta­wio­ne­go tu obra­zu po­e­tyc­kie­go
w za­sa­dzie nie ma gra­nic. Je­go ma­low­ni­czość jest jed­no­cze­śnie wy­ra­zi­sta, okre­ślo­na i nie­do­o­kre­ślo­na. W tych kil­ku we­rsach twór­ca po­wie­dział nam, co wi­dział
ocza­mi swo­jej wy­o­bra­źni, ale rów­nież za­zna­czył, że o wie­le wię­cej mo­że­my
zo­ba­czyć sa­mi28. Cho­ciaż Ju­liusz Sło­wac­ki po­ru­szył tu przede wszy­st­kim wraż­
li­wość wzro­ko­wą czy­tel­ni­ków, nie za­po­mniał o in­nych zmy­słach, stąd ma­my do
czy­nie­nia z cie­ka­wą sy­ne­ste­zją, która sta­no­wi nie­ja­ko ra­mę dla uka­za­nych po­wy­
żej środ­ków po­e­tyc­kich. Po­za świa­tłem i cie­niem oraz roz­ma­i­ty­mi, mi­mo iż
nie­skon­kre­ty­zo­wa­ny­mi bar­wa­mi au­tor po­bu­dził tak­że nasz słuch i węch, dla­te­go
na­strój pa­nu­ją­cy na opi­sa­nym cmen­ta­rzu zo­stał do­dat­ko­wo spo­tę­go­wa­ny przez
za­pach cze­rem­chy i szum traw. Odbior­cy na­to­miast nie tyl­ko wi­dzą gro­by i cer­
kiew, lecz nad­to czu­ją ta­je­mni­czą at­mo­sfe­rę te­go miej­sca.
Ob­co­wa­nie z dzie­ła­mi ma­lar­ski­mi to nieje­dy­ne źródło pla­stycz­no­ści, a za­ra­
zem ko­re­spon­den­cji sztuk w dzie­łach wiel­kie­go ro­man­ty­ka; dru­gie to rzeź­ba
i ar­chi­tek­tu­ra. Jed­nym z przy­kła­dów jest opis kształ­tu gło­wy bo­ha­ter­ki Be­niow­
skie­go, Aniel­ki, w którym po­e­ta od­niósł się do We­nus Me­dy­cej­skiej29:
Wło­sy jej dłu­gie, kru­cze, w róg zwi­nię­te, / Cię­ży­ły gło­wie swą je­dwab­ną wa­gą. / Ta sa­ma
gło­wa mia­ła kształ­ty świę­te / I uświę­co­ne sny­cer­ską po­wa­gą, / Smu­kłe, ku ple­com w okrą­głość
28
Ju­liu­szo­wi Sło­wac­kie­mu za­rzu­ca­no (w od­nie­sie­niu do Króla−Du­cha) „ciem­ność sty­lu”, co
ro­zu­mia­no ja­ko nie­moż­ność prze­ło­że­nia tre­ści fa­bu­lar­nej na opo­wieść o czy­tel­nym po­cząt­ku i koń­
cu. Podob­nie rzecz ma się z obra­za­mi two­rzo­ny­mi przez ro­man­ty­ka – nie da­ją się ści­śle okre­ślić,
za­mknąć w kon­kret­ne ra­my. Stąd za­pew­ne wy­ni­ka­ją związ­ki po­e­zji Sło­wac­kie­go ze sztu­ką mo­der­
ni­zmu. Zob. D. Ku­del­ska, op. cit., s. 191–202; a tak­że I. Ma­tu­szew­ski, Sło­wac­ki i no­wa sztu­ka
(mo­der­nizm). Twór­czość Sło­wac­kie­go w świe­tle po­glą­dów este­ty­ki no­wo­cze­snej. Stu­dium kry­tycz­
no−po­rów­naw­cze, War­sza­wa 1965.
29
J. Kle­i­ner, op. cit., s. 113.
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
82
EWELINA WYSZYŃSKA
ścią­gnię­te – / Kto­kol­wiek wi­dział mar­mu­ro­wą na­gą / Flo­renc­ką We­nus, nie we­źmie za fra­szki /
Te­go, co mówię tu, o for­mie cza­szki30.
Na­wią­za­nia do ar­chi­tek­tu­ry na­to­miast za­u­wa­ża­my w czę­sto sto­so­wa­nych
przez ar­ty­stę efek­tach świe­tl­nych, kie­ru­ją­cych na­sze my­śli bez­po­śre­dnio ku
go­tyc­kim ka­te­drom31: „Ko­ściół i wiel­ka sło­necz­na fra­mu­ga, / I na tę­czo­wym
Duch Świę­ty pro­my­ku”32.
Rów­nie sil­na w twór­czo­ści Ju­liu­sza Sło­wac­kie­go jest ko­re­la­cja po­e­zji
z mu­zy­ką. Jej do­sko­na­ły przy­kład, będący ryt­micz­nym po­pi­sem, od­naj­dzie­my
w po­wie­ści po­e­tyc­kiej Żmi­ja33. W każ­dym wier­szu Żmii pa­nu­je wy­jąt­ko­wa
śpiew­ność. Takt mu­zycz­ny zo­stał sil­nie pod­kre­ślo­ny, fra­zo­wa­nie zaś, dzie­lo­ne
przez wy­bi­ja­nie ryt­mu, po­ję­te w du­chu lu­do­we­go za­mi­ło­wa­nia do wy­ra­zi­stej
ryt­micz­no­ści. We­rsy kształ­tu­je rów­ność tak­to­wa. Wszy­st­kie są dwu­tak­to­we,
30
J. Sło­wac­ki, Dzie­ła, pod red. J. Krzy­ża­now­skie­go, t. 3: Po­e­ma­ty, Wro­cław 1949, s. 116
(Be­niow­ski, Pieśń I, w. 625–632).
31
J. Kle­i­ner, op. cit., s. 113.
32
J. Sło­wac­ki, op. cit., s. 121 (Be­niow­ski, Pieśń I, w. 781–782). Wraż­li­wość na for­my ar­chi­
tek­to­nicz­ne w twór­czo­ści Sło­wac­kie­go nie koń­czy się jed­nak­że na od­nie­sie­niach do sty­lów czy
kon­kret­nych bu­dow­li, wraż­li­wość ta prze­ja­wia się rów­nież w nie­zwy­kle ma­lar­skiej pre­zen­ta­cji
roz­ma­i­te­go za­go­spo­da­ro­wa­nia prze­strze­ni, ja­kie au­to­ro­wi pod­su­wa­ła je­go wy­o­bra­źnia. Przyj­rzyj­my
się za­mko­wi, a wła­ści­wie ca­łej po­sia­dło­ści oj­ca Anie­li, Ka­zi­mie­rza: „Za­mek je­go stał nad rzecz­ką
Bla­da­wą, / Na ska­le – a pod ska­łą staw był wiel­ki. / W tym sta­wie wi­dać by­ło twarz ja­skra­wą /
Słoń­ca i bia­łe ła­bę­dzie Aniel­ki – / Gro­bel­ka z młyń­ską u koń­ca za­sta­wą, / Za gro­blą ko­ściół Pan­
ny Zba­wi­cie­li / Z trze­ma wie­ża­mi ba­nia­sty­mi w zło­cie, / I chat okien­ka ni­by oczy ko­cie. // Wszy­
st­ko to by­ło dziw­nie pięk­ne, cud­ne! / Zwła­szcza, że szlach­cic, wiel­ki ory­gi­nał, / Góry uczy­nił do
prze­by­cia trud­ne, / Wę­żo­we w ska­łach ścież­ki po­wy­ci­nał / I mię­dzy róże, co ro­sły od­lud­ne, / Po­sta­
wiał gol­ce rzym­skie: ten pu­gi­nał / W rę­ku swym trzy­mał i twarz miał bro­da­tą / Skąd ła­two by­ło
po­znać, że to Ka­to; // Apol­lo w mo­rzu zo­sta­wił ko­szu­lę / I na Sta­ro­sty górach stał bez li­st­ka; /
Da­lej w egip­skich ka­ta­kom­bach ule; / Da­lej po­są­gi, którym ko­niec świ­st­ka / Wy­ła­ził z gę­by i prze­
ma­wiał czu­le / Do pa­na za­mku jak do An­ty­chry­st­ka… / Al­bo­wiem wszy­st­kie te po­my­sły pań­skie
/ Nie ka­to­lic­kie by­ły – lecz po­gań­skie. // W ogro­dzie sta­ła ja­kaś lar­wa nie­ma, / Czar­na, ogrom­na,
roz­ro­sła sze­ro­ko; / Był to krze­sa­ny dąb na Po­li­fe­ma. / Jed­no w ko­ro­nie miał wy­bi­te oko, / A ty­le
wi­dział nie­ba, co obie­ma, / I nad sa­dzaw­ką coś du­mał głę­bo­ko / Pa­trząc tym jed­nym okiem w ciem­
ną wo­dę: / Na deszcz miał czar­ny wzrok, ja­sny na po­go­dę. // Na­prze­ciw by­ła bar­dzo ciem­na gro­ta;
/ Przed nią się nie­raz si­wy ry­bak skło­ni, / Gdy go na sta­wie ogar­nie ciem­no­ta, / A sie­ci plu­szczą
śród spo­koj­nych to­ni; / Al­bo­wiem w gro­cie Mat­ka Bo­ska zło­ta, / Z wień­cem róża­nych lamp na
ja­snej skro­ni, / Ja­ko Dy­jan­na o po­ran­ku bia­ła, / Na staw z róża­nej tę­czy wy­zie­ra­ła…” (J. Sło­wac­ki,
op. cit., s. 121 – Be­niow­ski, Pieśń I, w. 121–160). Nie wi­dzi­my tu jed­nej bu­dow­li, ale ich ca­ły kom­
pleks (za­mek Ka­zi­mie­rza, ko­ściół, cha­ty), który wraz z ele­men­ta­mi przy­ro­dy sta­no­wi prze­pięk­ny
i wy­ra­zi­sty kra­jo­braz. Je­go za­sa­dni­czą czę­ścią są roz­ma­i­te, umie­szczo­ne po­mię­dzy róża­mi i przed­
sta­wio­ne z nie­zwy­kłym pie­ty­zmem po­są­gi, zwień­cze­niem zaś gro­ta Mat­ki Bo­skiej. W jej pre­zen­
ta­cji na szcze­gól­ną uwa­gę za­słu­gu­je świa­tło – róża­ne, tę­czo­we, po­łą­czo­ne z bia­łą i zło­tą bar­wą,
ota­cza­ją­ce gło­wę świę­tej. Uka­zy­wa­nie au­re­o­li za­czerp­nął po­e­ta z daw­ne­go ma­lar­stwa wło­skie­go,
a podob­ną gro­tę oglą­dał w Ro­sen­lau­en pod­czas wy­ciecz­ki. (J. Kle­i­ner, op. cit., s. 114–115).
33
J. Kle­i­ner, Ju­liusz Sło­wac­ki. Dzie­je twór­czo­ści, wstęp i opra­co­wa­nie J. Star­naw­ski, t. 1:
Twór­czość mło­dzień­cza, Kra­ków 1999, s. 159–160. W dal­szym cią­gu wy­wo­du ko­rzy­stam ze stron
160–162 cytowane­go opra­co­wa­nia.
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
Korespondencja sztuk w twórczości Juliusza Słowackiego
83
prze­cię­te śre­dniów­ką w po­ło­wie. Zgo­dnie z tą ten­den­cją do dwu­tak­to­wo­ści re­gu­
lar­nej wier­sze mu­szą być pa­rzy­sto­zgło­sko­we – prze­waż­nie są dzie­się­cio­zgło­sko­
we, cza­sem ośmio− i dwu­na­sto­zgło­sko­we:
To nad­to wcze­śnie! || to nad­to sko­ro!34;
Gdzie się koń­czy || ta do­li­na […]35;
Dzie­cin­nie się śmie­je, || gdy w dło­ni jej tra­wa […]36.
Re­gu­lar­ność podzia­łu tak­to­we­go zwięk­sza się je­szcze w we­rsie dwu­na­sto­
zgło­sko­wym, po­nie­waż każ­dy z dwu tak­tów dzie­li się je­szcze na rów­ne, trój­zgło­
sko­we jed­no­st­ki ryt­micz­ne: „Dzie­cin­nie | się śmie­je, || gdy w dło­ni | jej tra­wa
[…]”. Spo­ty­ka­my się w tym po­e­ma­cie tak­że z we­rsem pię­cio­zgło­sko­wym, który
po­e­ta sto­su­je dla zwięk­sze­nia si­ły i szyb­ko­ści ryt­mu; wów­czas po­ło­wy wier­sza
otrzy­mu­ją ry­my wła­sne: „Jak wiatr ste­po­wy, / Jak wąż pier­sia­mi / Tra­wy roz­ci­na;
/ Mię­dzy kwia­ta­mi / Zło­tem po­ły­ska. / I łuk na­pi­na, / I strza­ły ci­ska, […]”37.
Po­nad­to cza­sem wy­stę­pu­ją wier­sze o nie­rów­nych tak­tach – ma­ją­ce trzy i pięć
zgło­sek, lecz jest to je­dy­nie przej­ście lub za­koń­cze­nie mu­zycz­ne: „Po­wsta­ją
z ro­sy | per­ła­mi. – / Po­nu­ry, | pier­si na­pu­szył. / Cią­gnie się smut­ny | na sfo­rze”38.
Skąd ty­le mu­zy­ki w oma­wia­nym tek­ście? Ma ona swo­ją pod­sta­wę w osno­wie
po­e­ma­tu, który mo­że­my na­zwać po­e­ma­tem ru­chu, gdyż prze­jął on cał­ko­wi­cie
pięt­no ru­cho­we ko­zac­kiej po­e­zji Za­le­skie­go39 i me­to­dę ma­lo­wa­nia ru­chu przez
rytm. Wy­star­czy przy­wo­łać obra­zy pły­ną­cych czaj­ki i ga­le­ry – krót­ki wiersz
ma­lu­je szyb­kość czaj­ki, wiersz dwu­na­sto­zgło­sko­wy zaś po­ka­zu­je ru­chy cięż­kiej
ga­le­ry: „Okrzyk sto­krot­ny / Bi­je o chmu­ry; / I ża­giel lot­ny / Jak skrzy­dło pta­ka
/ Bia­ły­mi pióry / Czaj­kę Ko­za­ka / Nie­sie… Ta drzą­ca / Wy­gi­na szy­ję, / Ką­pie się
w wo­dzie, / Fa­le roz­trą­ca; / I Ko­zak ży­je, / I czaj­ka ży­wa”40. Mu­zy­ka Żmii nie
ogra­ni­cza się jed­nak­że do ryt­mi­za­cji, jest rów­nież za­mknię­ta w ono­ma­to­pe­jach:
Ci­cho… Wtem trą­by za­gra­ły grzmią­ce / I za­grzmiał ra­zem pod nie­bo wzbi­ty / Z brzę­kiem
surm, ko­tłów, okrzyk we­so­ły, / I uwol­nio­ne z wię­zów so­ko­ły / Szyb­ko w po­wie­trza le­cą błę­ki­ty, /
Krą­żą i kra­czą, dzwon­ka­mi dzwo­nią, / I psy spu­szczo­ne ję­czą, i go­nią41.
Po­za tym czę­sto po pro­stu się o niej mówi; po­e­ta sta­ra się ją opi­sać sło­wami:
Ci­szej!... tam ja­kiś śpiew obłą­ka­ny / Z echem przez su­che pły­nie bu­rza­ny; / Pieśń ta­ka smut­
na, dzi­ka i rzew­na. / Obla­na zło­tem słoń­ca pro­mie­ni, / Zbli­ża się po­stać jak cień nie­pew­na, / Dzie­
34
J. Sło­wac­ki, Dzie­ła, pod red. J. Krzy­ża­now­skie­go, t. 2: Po­e­ma­ty, Wro­cław 1949, s. 31
(Żmi­ja, Pieśń I, w. 124).
35
Ibi­dem (w. 136).
36
Ibi­dem, s. 52 (Pieśń III, w. 141).
37
Ibi­dem, s. 33 (Pieśń I, w. 191–197).
38
Ibi­dem, s. 30–31 (w. 110, 122, 134).
39
J. Tre­tiak, Za­le­ski od upad­ku po­wsta­nia li­sto­pa­do­we­go. 1802–1831. Ży­cie i po­e­zja. Kar­ta
z dzie­jów ro­man­ty­zmu pol­skie­go, Kra­ków 1911; cyt. za: J. Kle­i­ner, op. cit., s. 161.
40 J. Sło­wac­ki, op. cit., s. 62–63 (Pieśń IV, w. 61–72).
41 Ibi­dem, s. 32 (Pieśń I, w. 157–163).
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
84
EWELINA WYSZYŃSKA
wi­ca mo­gił – to mło­da Kse­ni! / Pieśń jej jak lut­ni nie­sfor­nej gło­sy / Na­gle sko­na­ła krzy­kiem ucię­
ta, / Bo ko­ło Kse­ni skrwa­wio­ne wrzo­sy; / [...] / I by­ła ci­sza – ci­sza ste­po­wa, / Prze­rwa­na cza­sem
łza­mi i łka­niem / Smut­nej dzie­wi­cy. […]42
Sce­nę spo­tka­nia Kse­ni i Żmii Sło­wac­ki oparł na kon­tra­ście po­mię­dzy śpie­
wem dziew­czy­ny a zło­wro­gą ci­szą, która za­pa­dła po po­d­nie­sie­niu przy­łbi­cy
ry­ce­rza. Za­po­wia­da­ją­cą przy­szłe tra­gicz­ne wy­da­rze­nia, smut­ną i rzew­ną pieśń
dzie­wi­cy po chwi­li roz­dzie­ra jej prze­ra­źli­wy okrzyk. Za­raz po nim za­pa­da gro­
bo­wa ci­sza, na której tle sły­chać już tyl­ko łka­nie dziew­czy­ny. Po­wyż­szy frag­ment
zo­stał nie­ja­ko zbu­do­wa­ny na wra­że­niach słu­cho­wych, lecz war­to za­u­wa­żyć, że
nie tyl­ko. Cie­ka­wym do­peł­nie­niem dźwię­ków sta­ły się efek­ty świe­tlne: nu­cą­ca
pieśń Kse­nia ja­wi się bo­wiem przed ocza­mi czy­tel­ni­ka ja­ko po­stać ca­ła „obla­na
zło­tem słoń­ca pro­mie­ni”.
Me­licz­ność jest w utwo­rach Ju­liusz Sło­wac­kie­go wręcz wszech­o­bec­na i nie
ogra­ni­cza się do po­wy­żej omówio­nych za­bie­gów. Chcia­ła­bym uka­zać śpiew­ność
wier­szy wiel­kie­go ro­man­ty­ka osią­ga­ną tak­że za po­mo­cą róż­no­rod­nych środ­ków
sty­li­stycz­nych: in­stru­men­ta­cji gło­sko­wych („Róż­ne są drzew le­śnych li­ście, /
Róż­ne są ga­tun­ki two­rów / I umy­sły lu­dzi róż­ne / Ja­ko żu­ra­wie podróż­ne”43 –
tu­taj mu­zycz­ność opie­ra się nie tyl­ko na po­wta­rzal­no­ści gło­ski „ż”, ale tak­że
wy­ra­zu „róż­ne”, sta­no­wią­ce­go rów­nież czą­st­kę in­ne­go wy­ra­zu, „podróż­ne”;
w eu­fo­nii za­wie­ra­ją się za­tem ana­fo­ra i epi­fo­ra); ono­ma­to­pei („Ja­szczur­ki łu­ską
brzę­czą”44 – dźwięk za­war­ty w wy­ra­zie „brzę­czeć” zo­stał do­dat­ko­wo wzmoc­
nio­ny przez ze­sta­wie­nie go z wy­ra­zem „ja­szczur­ka”; „Je­steś jak mo­rze roz­hu­ka­
ne śpiew­na, / Lecz próż­no twój głos fal ty­sią­cem szcze­ka”45 – gra­da­cję dźwię­ku
za­war­te­go w wy­ra­zach „roz­hu­ka­ne” oraz „szcze­ka” osią­gnął au­tor dzię­ki po­łą­
cze­niu ich z epi­te­tem „fal ty­sią­cem”); roz­bu­do­wa­nych ana­for i po­li­syn­de­to­nów
(„[…] przed­się­brać przed­się­wzię­cie, / Ja­kie mi pięk­ność na­zna­czy, / Ja­kie… twe
chę­ci obio­rą: / Je­śli po­kor­ne – z po­ko­rą, / Je­śli roz­pacz­ne – w roz­pa­czy… / Je­śli
mi­ło­śne… z mi­ło­ścią, / Z dziel­no­ścią – je­że­li dziel­ne, / Przez śmierć – je­że­li
śmier­tel­ne, / Szla­chet­ne… ze szla­chet­no­ścią, / Je­że­li… podłe… ze­lży­wie, / Je­że­
li dłu­gie… cier­pli­wie, / Je­śli nie­ludz­kie… z ża­ło­ścią, / Je­śli mil­czą­ce… z mil­
cze­niem, / Je­śli ogni­ste – z pło­mie­niem, Za­wsze ja­ko słu­ga wdzię­ków, / Cho­ciaż
cier­pią­cy – bez ję­ków… / Choć nie­szczę­śli­wy – bez skar­gi…”46; „A ci… ka­za­no
gło­wę uciąć ka­tu, / A ci… że nio­są trum­nę do se­na­tu, / A trum­na krwa­wą zda­je
się po­two­rą, / A za nią idzie ma­łych dzia­tek czwo­ro”47). Za­bie­gi te są przez ar­ty­
42
Ibi­dem, s. 82–83 (Pieśń VI, w. 145–153, 163–165).
J. Sło­wac­ki, Dzie­ła, pod red. J. Krzy­ża­now­skie­go, t. 9: Dra­ma­ty, Wro­cław 1949, s. 217,
(Sa­mu­el Zbo­row­ski, Akt II, w. 3–6). Ozna­cze­nia, jak we wszy­st­kich cy­ta­tach po­cho­dzą, od au­tor­
ki. Pół­gru­bym dru­kiem ozna­czy­łam wy­ra­zy, a tak­że ich czą­st­ki istot­ne dla ana­li­zy.
44
Ibi­dem, s. 213 (Akt I, w. 193).
45
Ibi­dem, s. 236 (Akt III, w. 122–123).
46
Ibi­dem, s. 66 (Za­wi­sza Czar­ny, Sce­na XI, w. 1488–1504).
47
Ibi­dem, s. 292 (Sa­mu­el Zbo­row­ski, Akt V, w. 819–822).
43
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
Korespondencja sztuk w twórczości Juliusza Słowackiego
85
stę tak czę­sto wy­ko­rzy­sty­wa­ne, iż nie­jed­no­krot­nie łą­czył je ze so­bą, wzma­ga­jąc
w ten spo­sób mu­zycz­ność we­rsów: „We mnie jest moc pło­mie­ni, / Co ro­ze­rwa­ne
zwią­że… / Nie wiesz ty – gdzie ja dą­żę, / Nie wiesz ty, co ja stwo­rzę… / Dziec­
ko ja je­stem Bo­że… / Idę, gdzie prze­zna­cze­nie. / Wiatr świ­szcze… i odry­wa / Ze
mnie wiel­kie pło­mie­nie... / A każ­dy z nich od­pły­wa, / Po nie­bie le­ci, skłę­bia /
I kształt so­bie zdo­by­wa, / I mar­mur się ozię­bia, / I zo­sta­je…”48. Me­lo­dię te­go
frag­men­tu two­rzą po­wtórze­nia (apo­stro­fa i po­li­syn­de­ton), ono­ma­to­pe­ja, re­gu­lar­na
we­rsy­fi­ka­cja (w każ­dym we­rsie, oprócz ostat­nie­go, po sie­dem sy­lab), a tak­że ry­my,
mi­mo iż nie­re­gu­lar­ne, jed­nak wy­ra­zi­ste. Przy oma­wia­niu me­licz­no­ści po­e­zji Sło­
wac­kie­go nie spo­sób nie wspo­mnieć o bar­dzo czę­stych sko­ja­rze­niach mu­zycz­nych
po­e­ty – one też bu­du­ją ko­re­la­cję li­te­ra­tu­ry z mu­zy­ką: „Przy­słu­chi­wa­łem się Pa­nu
/ Jak har­fie… którą wiatr trą­ca, / Bo czę­sto je­go kol­czu­ga / Na wscho­dzą­cą
twarz mie­sią­ca / Grzmi… a gdy za­szu­mią drze­wa, / Czę­sto coś tar­cza od­śpie­wa
/ I czę­sto… wia­trom po­nu­ro / Szep­cze coś na heł­mie pióro / Tak, że choć ten ry­cerz
nie­my / W my­śli – al­bo w sen za­pa­da, / Dla mnie je­go zbro­ja ga­da, / A cza­sem
z brzo­za­mi pła­cze­my / Nędz­ne­go ry­ce­rza lo­su, / Gdy on śpi i nas nie sły­szy…”49.
Twór­ca za­warł ją w po­rów­na­niu („Pa­nu / Jak har­fie…”), me­ta­fo­rach („har­fę wiatr
trą­ca”, „tar­cza od­śpie­wa”, „zbro­ja ga­da”, „z brzo­za­mi pła­cze­my”), jak rów­nież
w wy­ra­zach dźwię­ko­na­śla­dow­czych („grzmi”, „za­szu­mią”, „szep­cze”), które już
omówi­łam. War­to je­szcze do­dać, że cy­tat ten jest ko­lej­nym po­twier­dze­niem te­zy,
iż ro­man­tyk łą­czył róż­ne za­bie­gi po­e­tyc­kie, dzię­ki cze­mu wzmac­niał i stop­nio­wał
dźwięk, two­rząc nie­jed­no­krot­nie wręcz ca­łe sym­fo­nie. Mu­zy­ka jest aż tak waż­na
dla oj­ca fi­lo­zo­fii ge­ne­zyj­skiej, że nie­zwy­kle czę­sto pi­sze o niej wprost, nie po­słu­
gu­jąc się żad­ny­mi środ­ka­mi sty­li­stycz­ny­mi, nie ukry­wa­jąc jej, lecz czy­niąc z niej
mo­tyw głów­ny, wio­dą­cy: „Co są te cią­głe, te na­boż­ne śpie­wy, / Które tam sły­
chać… ni­by śpie­wy z ra­ju, / Gdy wiatr po­wie­je od tam­te­go kra­ju, / A my go­to­wi
chwy­tać dźwięk har­fia­ny?”50. Zwróć­my uwa­gę, iż pierw­szy we­rs przy­to­czo­ne­go
uryw­ka dra­ma­tu Sa­mu­el Zbo­row­ski jest punk­tem wyj­ścia, od które­go au­tor roz­
po­czy­na kształ­to­wa­nie śpiew­no­ści ca­łe­go frag­men­tu. Owszem, da­lej po­ja­wia­ją się
po­rów­na­nie („śpie­wy ni­by śpie­wy z ra­ju”) oraz prze­no­śnia („chwy­tać dźwięk har­
fia­ny”), nie­mniej jed­nak nie sta­no­wią one tu fun­da­men­tu dźwię­ku, są je­dy­nie
kon­se­kwen­cją wzmian­ki o „na­boż­nych śpie­wach”51.
48 Ibi­dem, s. 227 (Akt II, w. 273–283).
Ibi­dem, s. 74 (Za­wi­sza Czar­ny, Sce­na XIV, w. 1708–1721). Wszy­st­kie za­zna­cze­nia pół­
gru­bym dru­kiem po­cho­dzą od au­tor­ki pra­cy i, tak jak po­prze­dnio, wska­zu­ją na frag­men­ty naj­bar­
dziej istot­ne dla ana­li­zy uryw­ka.
50 Ibi­dem, s. 288 (Sa­mu­el Zbo­row­ski, Akt V, w. 679–682).
51 Obok me­lo­dii ro­man­tyk wy­śmie­ni­cie skry­wa w sło­wach ci­szę, co nie jest bez zna­cze­nia,
gdyż sta­no­wi ona in­te­gral­ną część mu­zy­ki, uwy­pu­kla dźwię­ki, a tak­że do­peł­nia obra­zy po­e­tyc­kie.
Je­ste­śmy te­go nie­ja­ko ucze­st­ni­ka­mi za­wsze wte­dy, gdy dzię­ki na­szej wy­o­bra­źni prze­ni­ka­my
w świat utwo­rów po­e­ty: „Mia­stecz­ka ci­che i po­u­sy­pia­ne, / Wio­ski o wie­kach mo­że zło­tych śni­ły
/ Tak ja­ko sa­dy owo­cem ru­mia­ne / W ci­chy je­sien­ny dzień, al­bo mo­gi­ły / Zda­ją się smęt­ne i po­za­
49 Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
86
EWELINA WYSZYŃSKA
W twór­czo­ści ro­man­ty­ka bar­dzo czę­sto ma­my do czy­nie­nia z ide­al­nym
ze­spo­le­niem mu­zy­ki z pla­sty­ką; ta dru­ga po­ja­wia się wów­czas w peł­nej swej
kra­sie: „Już znik­nął Het­man – czas szyb­ko bie­ży… / Ci­cho i głu­cho – sły­chać
jęk dzi­ki… / To pew­no straż­nik sko­nał?... Na wie­ży / Błę­kit­ne siar­ki wi­dać pło­
my­ki. / I na­gle świa­tło na mo­rze pa­da, / Krwa­wo się czar­na fa­la ru­mie­ni. / I twarz
mie­sią­ca zga­sa bla­da, / Sły­chać huk ognia i trzask pło­mie­ni, / I oży­wio­ne jak
ma­lo­wi­dłem / Da­le­kie mia­sto z mi­na­re­ta­mi / Z cie­niów wy­pły­wa – a tu chmu­ra­
mi / W dy­mach po­ża­ru zbu­dzo­ne wro­ny / Nie­kie­dy bia­łym mi­ga­ją skrzy­dłem”52.
Po­e­ta o ni­czym nie za­po­mniał. Sły­szy­my jęk ko­na­ją­ce­go, a za­raz po tym wi­dzi­
my błę­kit­ne pło­mie­nie po­ża­ru, które­go blask krwa­wo za­ru­mie­nia czar­ną fa­lę.
Ga­śnie bla­de świa­tło księ­ży­ca, sły­chać huk i trzask. Nad ogniem wi­dnie­ją bia­łe
skrzy­dła ptac­twa. Je­ste­śmy ob­ser­wa­to­ra­mi ide­al­ne­go ze­spo­le­nia dźwię­ków z bar­
wa­mi, jak­by­śmy pa­trzy­li nie na obraz, ale na kadr fil­mo­wy53.
3
Do­tych­czas po­szu­ki­wa­li­śmy związ­ków po­e­zji z in­ny­mi dzie­dzi­na­mi sztu­ki,
nie zwa­ża­jąc na te­ma­ty­kę dzieł Ju­liu­sza Sło­wac­kie­go. Ist­nie­je jed­nak ści­sły zwią­
zek mię­dzy po­ru­sza­ną przez ro­man­ty­ka pro­ble­ma­ty­ką a re­a­li­zu­ją­cą się w je­go
utwo­rach ko­re­spon­den­cją sztuk. Za­cznij­my od fi­lo­zo­fii ge­ne­zyj­skiej54, w której
my­śla­ne, / My­ślą, czym bę­dą, i po­mną, czym by­ły; / A tyl­ko cza­sem li­st­ki na nich wsta­ją / I ni­by
mu­zyk glo­bo­wych słu­cha­ją” (J. Sło­wac­ki, Dzie­ła, pod red. J. Krzy­ża­now­skie­go, t. 4: Król−Duch,
Wro­cław 1949, s. 86 – Ra­psod III – Pieśń III, w. 49–56).
52
J. Sło­wac­ki, Dzie­ła, pod red. J. Krzy­ża­now­skie­go, t. 2: Po­e­ma­ty, Wro­cław 1949, s. 56
(Żmi­ja, Pieśń III, w. 260–272).
53
Zob. W. Łu­szczak, Lek­cja pej­za­żu we­dług „Króla−Du­cha”, [w:] Iko­no­gra­fia ro­man­tycz­na,
Ma­te­ria­ły Sym­po­zjum Ko­mi­te­tu Na­uk o Sztu­ce Pol­skiej Aka­de­mii Na­uk, Nie­bo­rów, 26–28 czerw­
ca 1975, pod red. M. Po­przęc­kiej, War­sza­wa 1977, s. 299–322. Au­tor wska­zu­je na szcze­gól­ny
dy­na­mizm pej­za­ży Sło­wac­kie­go. Uka­zu­je, jak po­e­ta po­słu­gu­je się tech­nicz­ny­mi chwy­ta­mi „fil­mo­
wy­mi”.
54
Pod­sta­wo­we za­ło­że­nia fi­lo­zo­fii ge­ne­zyj­skiej: 1) sta­no­wi ona odmia­nę spi­ry­tu­a­li­stycz­ne­go
ro­man­ty­zmu, która to odmia­na za­kła­da du­cho­wą isto­tę wszech­rze­czy oraz trak­tu­je ca­ły ko­smos
ja­ko dzie­je nie­u­stan­nie two­rzą­ce­go się du­cha; 2) jest fi­lo­zo­fią uni­wer­sal­ną, co zna­czy, że ob­ja­śnia
to­tal­nie ca­ły wszech­świat, przy­ro­dę mar­twą i ży­wą, na­tu­rę i hi­sto­rię; 3) ma cha­rak­ter mi­stycz­nej
re­we­la­cji, ob­ja­wie­nia, które­go jej au­tor do­znał dzię­ki od­po­wie­dnie­mu „po­d­nie­sie­niu du­cha”. Isto­
ta ge­ne­zyj­skiej kon­cep­cji świa­ta opie­ra się za­tem na na­stę­pu­ją­cych re­gu­łach: 1) ca­ły wszech­świat
ma cha­rak­ter du­cho­wy, każ­dy duch zaś prze­ja­wia się w wie­lu for­mach ma­te­rial­nych, które sam
two­rzy; 2) przy­bra­nie przez du­cha for­my ma­te­rial­nej jest je­go de­gra­da­cją i ogra­ni­cze­niem; 3) każ­
dy ogra­ni­czo­ny i zde­gra­do­wa­ny duch podej­mu­je pra­cę, aby się do­sko­na­lić (tzn. przyj­mo­wać co­raz
to pięk­niej­sze for­my), a tak­że wpły­wać na roz­wój wszech­świa­ta; 4) dla zmia­ny for­my ko­niecz­na
jest ze stro­ny du­cha ofia­ra z wła­snych wy­gód; 5) naj­wyż­szą ofia­rą jest po­rzu­ce­nie sta­rej for­my,
czy­li „śmierć”. (K. Wy­ka, W krę­gu „Ge­ne­zis z Du­cha”, [w:] Ju­liusz Sło­wac­ki. W sto­pięć­dzie­się­
cio­le­cie uro­dzin, War­sza­wa 1956, s. 227–282; cyt. za: S. Ma­kow­ski, Ju­liusz Sło­wac­ki, cz. 1, War­
sza­wa 1980, s. 113–115).
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
Korespondencja sztuk w twórczości Juliusza Słowackiego
87
roz­wój wszech­rze­czy po­le­ga na nie­u­stan­nych ofia­rach, mę­czar­niach55, co ma
klu­czo­we zna­cze­nie dla sty­lu, w ja­kim pi­sał po­e­ta. Nie­zwy­kle roz­le­gły i ob­szer­
ny po­e­mat Król−Duch ob­fi­tu­je wręcz w sce­ny prze­peł­nio­ne bólem i cier­pie­niem,
a w związ­ku z tym po­ja­wia­ją się w nim moc­ne ko­lo­ry i dźwię­ki:
Wten­czas tę wal­kę we mnie Bóg wy­na­tu­rzył, / We mnie krzyk, we mnie blask – i mie­czów
rżnię­cie, / We mnie się obłok za­krwa­wio­ny ku­rzył, / We mnie szło z po­la tru­pów du­cha wzię­cie…
/ A jam za­cier­piał jak sza­tan – i stchórzył, / W iskrze du­cho­wej ni­by w dy­ja­men­cie / Ma­jąc bo­le­ści
róż­nych ta­je­mni­ce, / Ko­lo­ry – krzy­ki – ję­ki – bły­ska­wi­ce. // Ca­ły się sta­łem oj­czy­zną… i ca­ły /
Sta­łem się pro­chem… i ca­ły roz­pa­czą! / Fra­szka te wę­że, co w pie­kle ką­sa­ły / Daw­ne anio­ły. –
Niech lu­dzie zo­ba­czą / To ziar­no mę­ki i ten pro­szek ma­ły, / W którym się mia­sta pa­lą, mat­ki pła­
czą, / Dzie­ciąt­ka swo­je wła­sne gry­zą z gło­du, / Niech poj­mą du­cha jęk – Sło­wo na­ro­du… // Na
mo­im ser­cu, jak na zło­tej tar­czy, / Sto dzid się ła­mie i sto mie­czów kru­szy, / I sto utkwio­nych strzał
bo­le­śnie war­czy, / I sto anio­łów upa­da bez du­szy, / My­śląc, że ser­ce za wszy­st­ko wy­star­czy, /
Wszy­st­ko uzbroi so­bą – wszy­st­ko wzru­szy! / A ja co? – anioł na dnie mgieł czer­wo­nych, / Pan
nie­wi­dzial­nych du­chów – brat sza­lo­nych…56
Frag­ment ten jest nie­sły­cha­nie spój­nym po­łą­cze­niem wy­ra­zi­stej obra­zo­wo­ści
i głę­bo­kiej my­śli etycz­nej. Przed­sta­wio­ny tu po­ku­tu­ją­cy duch dzię­ki te­le­pa­tii
czu­je w swo­im wnę­trzu wszel­kie zło wy­ni­ka­ją­ce z je­go dzia­ła­nia. Aby sku­pić
uwa­gę czy­tel­ni­ka na bólu Po­pie­la, który prze­ży­wa woj­nę do­mo­wą to­czo­ną przez
swo­ich podłych na­stęp­ców57, po­e­ta się­gnął po ono­ma­to­pe­je (krzyk, jęk, war­cze­
nie) oraz bar­wę czer­wo­ną – wy­ra­ził ją nie tyl­ko wprost („czer­wo­ne mgły”), ale
rów­nież przez wi­dok krwi („obłok za­krwa­wio­ny”). Sy­ne­ste­zja bu­du­ją­ca obra­zo­
wość przy­to­czo­ne­go fragmentu nie ogra­ni­cza się wy­łącz­nie do ko­lo­rów i dźwię­
ków, jej istot­nym skła­dni­kiem są bo­wiem zja­wi­ska świe­tl­ne, przede wszy­st­kim
bla­ski, iskry i bły­ska­wi­ce. Szcze­gól­ną uwa­gę war­to zwrócić na na­stę­pu­ją­ce
we­rsy: „A jam za­cier­piał jak sza­tan – i stchórzył, / […] / Ma­jąc bo­le­ści róż­nych
ta­je­mni­ce, / Ko­lo­ry – krzy­ki – ję­ki – bły­ska­wi­ce”. Oprócz te­go, że sku­pia­ją się
w nich wszy­st­kie ele­men­ty sy­ne­ste­zji, ob­ser­wu­je­my wy­jąt­ko­wo cie­ka­we uję­cie
barw – nie ma tu bo­wiem kon­kret­nych ko­lo­rów, lecz po pro­stu przy­wo­ła­nie ka­te­
go­rii ko­lo­ru, stąd mo­że­my wnio­sko­wać, iż jest ona bar­dzo waż­na dla wy­o­bra­źni
ro­man­ty­ka.
Ko­lej­ny ele­ment war­stwy tre­ścio­wej utwo­rów Sło­wac­kie­go, który sprzy­ja
syn­te­zie sztuk, to pej­za­że. Wy­jąt­ko­wo prze­peł­nio­ny obraz­ka­mi na­tu­ry jest utwór
W Szwaj­ca­rii58:
W szwaj­car­skich górach jest jed­na ka­ska­da, / Gdzie Aar wo­dy błę­kit­ny­mi spa­da. / Po­zwól
tam spój­rzeć za­wróco­nej gło­wie. / Wi­dzisz tę tę­czę na bu­rzy w pa­ro­wie? / Na mgłach sre­brzy­stych
55
Ibi­dem, s. 115–116.
J. Sło­wac­ki, Dzie­ła, pod red. J. Krzy­ża­now­skie­go, t. 4: Król-Duch, Wro­cław 1949, s. 56–57
(Ra­psod II, w. 65–88). Wszy­st­kie pod­kre­śle­nia jak po­prze­dnio.
57
J. Kle­i­ner, Ju­liusz Sło­wac­ki. Dzie­je twór­czo­ści, wstęp i opra­co­wa­nie J. Star­naw­ski, t. 4:
Po­e­ta mi­styk, Kra­ków 1999, s. 559.
58
Zob. D. Ku­del­ska, op. cit., s. 76–88.
56
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
88
EWELINA WYSZYŃSKA
ca­ła się roz­wie­sza, / Nic ją nie zbu­rzy i nic ją nie zmie­sza; / A cza­sem tyl­ko bia­łe ja­gnię / Przez
tę­czę idzie na skra­ju do­li­ny / Szczy­pać kwit­ną­ce róże i le­szczy­ny; / Lub ja­ki go­łąb, co wo­dy za­pragnie, / Jak­by się bla­skiem po­chwa­lić umy­śl­nie, / Przez tę­czę szyb­ko prze­le­ci i bły­śnie59.
Spo­ty­ka­my tu zna­ne już nam za­bie­gi, m.in. wy­jąt­ko­wo cie­ka­we ope­ro­wa­nie
świa­tłem czy łą­cze­nie róż­nych wra­żeń zmy­sło­wych. War­to jed­nak za­trzy­mać się
chwi­lę dłu­żej nad mo­ty­wem tę­czy, która w przy­to­czo­nym frag­men­cie, a tak­że
w ca­łym utwo­rze po­ja­wia się dość czę­sto. Jest ona sym­bo­lem zgo­dy, po­ko­ju,
nadziei, uspo­ko­je­nia i po­go­dy du­cha60; ze­sta­wio­na z bia­łym ja­gnię­ciem oraz go­łę­
biem, bę­dą­cy­mi zna­ka­mi bez­bron­no­ści, kształ­tu­je na­strój ca­łe­go pej­za­żu, w którym
przede wszy­st­kim ude­rza nas nie­sły­cha­na har­mo­nia. Au­tor ma­lu­je sło­wa­mi obra­
zek wręcz ko­ją­cy: ła­du sre­brzy­stych mgieł nic nie jest w sta­nie zbu­rzyć, cho­ciaż
przez mo­ment wy­da­je się, iż ten po­rzą­dek roz­bi­ja­ją zwie­rzę­ta, fak­tycz­nie utwier­
dza­ją go i pod­kre­śla­ją. Ar­ty­sta po­słu­gu­je się za­tem za­sa­dą har­mo­nii:
Jest chwi­la, gdy się ma księ­życ po­ka­zać, / Kie­dy się wszy­st­kie sło­wi­ki uci­szą, / I wszy­st­kie
li­ście bez sze­le­stu wi­szą, / I ci­szej źródła po mu­ra­wach dy­szą / Jak­by ta gwia­zda mia­ła coś na­ka­
zać / I o czym ci­chym po­mówić ze świa­tem, / Z każ­dym sło­wi­kiem, z li­stecz­kiem i z kwia­tem61.
Ma­my tu na­wet do czy­nie­nia ze zdrob­nie­niem pod­kre­śla­ją­cym at­mo­sfe­rę
we­wnę­trz­ne­go uko­je­nia i wy­ci­sze­nia. Ro­man­tyk umie­jęt­nie wy­ko­rzy­stu­je ma­lar­
skie spoj­rze­nie w prze­ka­zy­wa­niu uczuć oraz emo­cji:
[…] kie­dym spoj­rzał z góry, / Nasz ogród z wi­szeń jak cmen­tarz po­nu­ry; / I nie­spo­koj­ne
o nas go­łę­bi­ce / I za­du­ma­ne o nas w łą­kach trzo­dy; / Zie­mia smut­niej­sza, błę­kit­niej­sze wo­dy, /
Za­bi­te śmier­ci ćwie­kiem okien­ni­ce; / Wszy­st­ko za­czę­ło mię stra­szyć i smu­cić, / Jak­by­śmy nig­dy
nie mie­li po­wrócić. / Sze­dłem po­sęp­ny i drżą­cy na góry… / Je­zio­ra czar­ne, gła­zy, śnie­gi, chmu­ry;
/ Gir­lan­dy z orłów na błę­kit­nym lo­dzie, / Słoń­ce czer­wo­ne jak krew o za­cho­dzie62.
Bar­wy: nie­bie­ska, czar­na i czer­wo­na oraz skon­tra­sto­wa­ne wra­że­nia do­ty­ko­we
zim­na lo­du i go­rą­ca słoń­ca na­ło­żo­ne nie­ja­ko na róż­ne środ­ki sty­li­stycz­ne (po­rów­
na­nie ogro­du do cmen­ta­rza, uo­so­bie­nie trzód i zie­mi, tak­że me­ta­fo­ry „za­bi­tych
śmier­ci ćwie­kiem okien­nic” i „gir­land orłów”) da­ły nam wy­jąt­ko­wo su­ge­styw­ny
kra­jo­braz, który z ta­kim sa­mym po­wo­dze­niem mo­gli­by­śmy zarówno opo­wie­dzieć,
sku­pia­jąc się na na­stro­ju i prze­ży­ciach podmio­tu mówią­ce­go, jak i na­ma­lo­wać.
Wpływ na kształt syn­te­zy sztuk ma­ją rów­nież od­nie­sie­nia do re­li­gii.
W po­wie­ści po­e­tyc­kiej Mnich ty­tu­ło­wy bo­ha­ter z za­chwy­tem mówi o ko­ście­le,
a je­go na­wróce­nie na wia­rę chrze­ści­jań­ską jest wy­ni­kiem este­tycz­ne­go prze­ży­cia
wy­wo­ła­ne­go pięk­nem ka­to­li­cy­zmu63:
59
J. Sło­wac­ki, Dzie­ła, pod red. J. Krzy­ża­now­skie­go, t. 2: Po­e­ma­ty, s. 292 (W Szwaj­ca­rii,
w. 7–18).
60
W. Ko­pa­liń­ski, op. cit., s. 424.
61
J. Sło­wac­ki, op. cit., t. 2, s. 392 (W Szwaj­ca­rii, w. 313–319).
62
Ibi­dem, s. 303 (w. 358–369).
63
J. Kle­i­ner, Ju­liusz Sło­wac­ki. Dzie­je twór­czo­ści, wstęp i opra­co­wa­nie J. Star­naw­ski, t. 4:
Po­e­ta mi­styk, Kra­ków 1999, s. 94–95.
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
Korespondencja sztuk w twórczości Juliusza Słowackiego
89
Wcho­dzę, sta­ną­łem przy ciem­nym fi­la­rze, / Już nie pa­mię­tam wra­że­nia tej chwi­li. / W oczach
się lśni­ły zło­ci­ste ołta­rze, / Wy­ście śpie­wa­li i świa­tła pa­li­li. / Ścia­na jak nie­bo gwia­zda­mi okry­ta, /
Każ­da ko­lum­na jak pal­ma ste­po­wa, / A na jej czo­le zło­ty liść roz­kwi­ta, / A pod jej sto­pą ska­ła
mar­mu­ro­wa. / Pro­mień z bar­wio­nych bi­jąc szyb ko­ścio­ła / Niósł z so­bą obraz na szkle ma­lo­wa­ny,
/ A po­tem, w dy­mie ka­dzi­deł zbłą­ka­ny, / W mgli­stych błę­ki­tach utwo­rzył anio­ła; / Nie zna­łem
wów­czas sztu­ki ma­lo­wi­dła, / Wi­dzia­łem tyl­ko, że anioł nade mną / Roz­ta­czał zło­tem ma­lo­wa­ne
skrzy­dła, / Spły­wał i pa­trzał w du­szę mo­ją ciem­ną… / Wten­czas rzu­ci­łem oj­ców mo­ich wia­rę…64
Na­le­ży za­u­wa­żyć, że pięk­no to jest odbie­ra­ne przez mni­cha, a po­przez je­go
po­stać rów­nież przez czy­tel­ni­ka, nie tyl­ko zmy­sła­mi wzro­ku i słu­chu, ale rów­nież
zmy­słem wę­chu. Ma­my tu za­tem do czy­nie­nia z nie­zwy­kle bo­ga­tą sy­ne­ste­zją,
która kształ­tu­je pla­stycz­ność te­kstu. Mi­strzo­stwo po­e­ty w ko­re­spon­do­wa­niu
z in­ny­mi dzie­dzi­na­mi sztu­ki by­ło jed­nak tak da­le­ce po­su­nię­te, iż nie mu­siał on
ko­rzy­stać z te­go środ­ka, aby nadać swym sło­wom nie­zwy­kłą obra­zo­wość:
Pięk­ny nasz ko­ściół! u stóp je­go wa­ły / Spie­nio­ne mie­cą na gła­zy ukro­py; / Stoi na ska­le,
je­go krzyż nad ska­ły / Jak ptak ule­ciał aż pod nie­ba stro­py; / A cud­ne pal­my, pu­sty­ni królo­we, /
Przy nim się zda­ją jak po­wiew­ne zio­ła: / Czo­łem zmia­ta­ją gan­ki mar­mu­ro­we, / Jak gdy­by chcia­ły
w pro­chu zło­żyć czo­ła…65
64 J. Sło­wac­ki, op. cit., s. 127 (Mnich, w. 55–71). Na­wią­za­nia do wia­ry od­naj­dzie­my tak­że
w to­po­sie stwa­rza­nia świa­ta, które­mu Sło­wac­ki po­świę­cił ca­łe dzie­ło Ge­ne­zis z Du­cha: „Tu, gdzie
za ple­ca­mi mo­i­mi pa­lą się zło­te i sre­br­ne ska­ły na­bi­ja­ne mi­kow­cem, ni­by tar­cze olbrzy­mie przy­
śnio­ne oczom Ho­me­ra, tu, gdzie od­strze­lo­ne słoń­ce oble­wa mi pło­mie­nia­mi ra­mio­na, a w szu­mie
mo­rza sły­chać cią­gły głos pra­cu­ją­ce­go na for­mę Cha­o­su, […] po­zwól mi Bo­że, że ja­ko dzie­ciąt­ko
wy­ją­kam daw­ną pra­cę ży­wo­ta i wy­czy­tam ją z form, które są na­pi­sa­mi mo­jej prze­szło­ści. […]
A gdy oto za­le­ni­wio­ny w pra­cy mój duch sło­necz­no­ści z sie­bie wy­do­być za­nied­bał i z dro­gą się
Twór­czo­ści roz­mi­nął, Tyś go, Pa­nie, wal­ką sił wnę­trz­nych i roz­bra­ja­niem onych uka­rał, nie świa­tłem już, ale ogniem ni­szczy­cie­lem bły­snąć przy­mu­sił, a dłuż­ni­kiem mie­sięcz­nych i sło­necz­nych
świa­tów uczy­niw­szy za­mie­ni­łeś du­cha me­go w kłąb ognia i za­wie­si­łeś go na prze­pa­ściach. A oto
na nie­bio­sach dru­gi krąg du­chów świe­cą­cych, krę­go­wi ognia podob­ny, lecz czy­st­szej i od­ku­pio­nej
na­tu­ry, anioł zło­ty z roz­wi­nię­ty­mi wło­sa­mi, sil­ny i po­ry­wa­ją­cy, uchwy­cił jed­ną garść glo­bów,
za­krę­cił nią jak tę­czą ogni­stą i po­rwał za so­bą” (J. Sło­wac­ki, Dzie­ła wy­bra­ne, pod red. J. Krzy­ża­
now­skie­go, t. 2: Po­e­ma­ty, War­sza­wa 1987, s. 277–278 – Ge­ne­zis z Du­cha, w. 19–23, 27–29,
38–49). Ro­man­tyk przed­sta­wił w swo­im po­e­ma­cie fi­lo­zo­fię ge­ne­zyj­ską, której pod­sta­wę sta­no­wi
pra­ca du­cha i je­go sa­mo­do­sko­na­le­nie. Stąd wszel­kie kształ­ty wy­klu­wa­ją się dzię­ki wy­do­by­tym
przez Bo­ga z Cha­o­su du­chom. W pre­zen­ta­cji oma­wia­ne­go mo­ty­wu jest za­tem szcze­gól­nie wi­docz­
ne wy­ko­rzy­sta­nie pla­sty­ki. Po­e­ta nie opi­su­je po­cząt­ków ist­nie­nia, lecz ma­lu­je je sło­wa­mi. Au­tor
Bal­la­dy­ny ko­rzy­sta przede wszy­st­kim z efek­tów świe­tl­nych. Świa­tło bo­wiem ma tu­taj nie tyl­ko
zna­cze­nie ma­lar­skie, jest tak­że waż­nym sym­bo­lem ro­dze­nia się no­wej, do­sko­nal­szej for­my du­cha.
Obok nie­go do­strze­ga­my bli­skie mu bar­wy – zło­tą i sre­br­ną. Po­nad­to na­szą wy­o­bra­źnię wspo­ma­
ga­ją wra­że­nia słu­cho­we, two­rzą­ce wraz z wra­że­nia­mi wzro­ko­wy­mi sy­ne­ste­zję. Wszy­st­kie te za­bie­
gi nada­ją pla­stycz­no­ści, nie­mniej ni­cze­go nie na­rzu­ca­ją. Kie­dy czy­ta­my, wi­dzi­my obra­zy, od­czu­
wa­my ich ła­du­nek ma­lar­ski, ale osta­tecz­ny kształt mu­si im nadać na­sza wy­o­bra­źnia. Tak wła­śnie
two­rzył Ju­liusz Sło­wac­ki, pa­trzył jak ma­larz, jed­nak ewen­tu­al­ne­mu mi­strzo­wi pędz­la je­dy­nie pod­
su­wał obra­zy, nie odbie­ra­jąc mu moż­li­wo­ści uru­cho­mie­nia je­go wła­snej in­wen­cji ar­ty­stycz­nej, co
za­pew­ne zbli­ża­ło go do sztu­ki mo­der­ni­stycz­nej. Zob. przy­pis 28.
65
Ibi­dem, s. 131 (Mnich, w. 162–169).
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS
90
EWELINA WYSZYŃSKA
4
Ju­liusz Sło­wac­ki nie go­dził się na ustęp­stwa w for­mie dzie­ła na­wet na rzecz
naj­szczyt­niej­szych idei, dla­te­go też szu­kał kon­tak­tu z czy­tel­ni­kiem wy­ro­bio­nym,
wraż­li­wym, otwar­tym na pro­po­zy­cje no­wych roz­wią­zań for­mal­nych. Wy­ma­gał
od nie­go współ­pra­cy, a na­wet współ­two­rze­nia przez pra­cę wy­o­bra­źni, która stwa­
rza świat o kształ­tach nie­zwy­kłych, wy­jąt­ko­wych, nie­podob­nych do co­dzien­nych
re­la­cji. Odbior­ca wy­my­ślo­nych przez po­e­tę obra­zów mu­siał po­siąść nie tyl­ko
wie­dzę książ­ko­wą, lecz tak­że tę wy­ni­ka­ją­cą z pra­cy Du­cha dą­żą­ce­go ku do­bru
i do­sko­na­ło­ści, do­stęp­ną tyl­ko na dro­dze po­zna­nia mi­stycz­ne­go66. Stąd wła­śnie
w twór­czo­ści ro­man­ty­ka istot­ną ro­lę od­gry­wa ko­re­spon­den­cja sztuk, której kil­ka
cha­rak­te­ry­stycz­nych cech, na pod­sta­wie po­wyż­szych roz­wa­żań, mo­że­my przed­
sta­wić. Po pierw­sze: syn­te­za sztuk Sło­wac­kie­go jest nie­zwy­kle po­jem­na, od­no­si
się bo­wiem nie tyl­ko do ma­lar­stwa, do które­go po­e­ta miał szcze­gól­ny sen­ty­ment,
ale rów­nież do rzeź­by, ar­chi­tek­tu­ry, mu­zy­ki. Po dru­gie: w ra­mach na­wią­zań do
pla­sty­ki za­u­wa­ża­my pre­zen­ta­cję spraw du­cho­wych i ab­strak­cyj­nych oraz bez­po­
śre­dnie od­nie­sie­nia do kon­kret­nych płócien (obra­zy z Ma­don­na­mi B. Mu­ril­la),
rzeźb (We­nus Me­dy­cej­ska, gro­ta w Ro­sen­lau­en), bu­dow­li (ka­te­dry go­tyc­kie),
a na­wet tech­nik ma­lar­skich (rem­brand­tow­ski świa­tło­cień). Po trze­cie: ze­spo­le­nie
sło­wa z mu­zy­ką uka­zu­je ro­man­ty­ka ja­ko mi­strza ryt­mu i ry­mu. Na tym jed­nak
je­go po­e­tyc­kie dźwię­ki się nie koń­czą, są tak­że za­mknię­te w ono­ma­to­pe­jach,
in­stru­men­ta­cjach gło­sko­wych, po­wtórze­niach (ana­fo­rach, epi­fo­rach, po­li­syn­de­
to­nach, re­fre­nach) oraz w bez­po­śre­dnim mówie­niu o pie­śniach, śpie­wa­niu,
in­stru­men­tach mu­zycz­nych. Po czwar­te: Sło­wac­ki nie ogra­ni­cza się do jed­nej ze
sztuk, łą­cząc je ze so­bą w spo­sób ści­sły i nie­roz­er­wal­ny. Wów­czas wy­jąt­ko­wą
funk­cję peł­ni sy­ne­ste­zja, która bar­dzo czę­sto nie koń­czy się na wra­że­niach słu­
cho­wych i wzro­ko­wych, ale się­ga po ko­lej­ne: za­pa­cho­we, do­ty­ko­we i sma­ko­we.
Po pią­te: na­le­ży zwrócić uwa­gę na ci­szę, pod­kre­śla­ją­cą i uwy­pu­kla­ją­cą nie­jed­
no­krot­nie dźwię­ki, oraz na świa­tło – nie­zwy­kle bo­ga­te, zróż­ni­co­wa­ne, nie­rzad­ko
wzmac­nia­ją­ce efek­ty ko­lo­ry­stycz­ne. Wre­szcie po szóste: syn­te­za sztuk Ju­liu­sza
Sło­wac­kie­go wcho­dzi w re­la­cję z po­ru­sza­ną przez au­to­ra w te­kstach te­ma­ty­ką.
Zwią­zek ten za­u­wa­ża­my przy fi­lo­zo­fii ge­ne­zyj­skiej, pej­za­żach czy na­wią­za­niach
do re­li­gii.
66
D. Ku­del­ska, op. cit., s. 293.
Prace Literackie 47, 2007
© for this edition by CNS

Podobne dokumenty