Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
GEZI
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
pakulele
Oderwała się szyszka. Choinka uśmiechnęła się, a sąsiednia załamała gałązki.
- Nie ma pani pomysłu na moje szyszunie? Nie chcą spadać, ciężary dźwigam, ptaki po mnie srają i
pożytku żadnego! – zapytała sąsiadka.
- Niech pani ptaki poprosi o pomoc. Ja nie dosięgnę. – rzekła wychylając bezradnie gałęzie.
Las toczył swój codzinny leśny żywot. Sarenki brykały po polankach, słońce zagłądało pomiędzy
konary drzew, ptaszki ćwierkały, wiart kołysał, a runo trwało wilgotne. Jednak jakimś cudem spokój
został zaburzony.
- Chyba pani przytyła pani choinko. Widzę, że pień ma pani nieco grubszy, niż w tamtym tygodniu.
- Być może. – odparła choinka znudzona komentarzami sąsiadki.
- O Matko Naturo Kochana, a cóż to? – rzekła sąsiadka wskazując najeżonymi igłami w stronę polany,
gdzie spiesznym krokiem szedł starszy mężczyzna.
- Wygląda na to, że to Ludź. W dodatku z siekierą.
- O Chrystusie na świerkowym krzyżu! On mnie zetnie! Za to, że te szyszki wciąż na mnie wiszą!
Mnie zetnie, na pewno! O Naturo ratuj!
- Niech pani tak igły dęba nie stają. Skąd pani wie po co lezie. Może sam siebie chce ściąć. Takie
harakiri siekierą.
- AAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Zbliża się! Niech mnie pani ratuje! – krzyczała sąsiadka, aż
prawie człowiek z siekierą usłyszał.
- Aaa to niby jak mam panią ratować i przed czym? W morde jeża co za drzewo... Doprawdy nie
wiem gdzie się pani wychowała, bo na pewno nie w tym samym lesie co ja.
- Słucham?! – oburzyła się sąsiadka.
- A nic, nic. Tak mi jakoś igły szumią... O! Niech pani spojrzy, idzie wprost do pani! – ironicznie
rzekła choinka.
- Niech go pierun jaśnisty! Zrobią ze mnie kserówkę!!!! NIE!!!!!!!
- Cicho! Niech się pani już ta jadaczka drewniana zamknie. Obserwujmy co robi.
- yyh – westchnęła przerażona sąsiadka.
Ludź przysiadł, popatrzył na narzędzie zbrodni zwane siekierą i westchnął. Czyżby zamierzał ściąć
biedne drzewko? Las zaczął szumieć poważną klasyczną nutą, drzewa koływać się rytualnie w
oczekiwaniu kto będzie ofiarą zbrodniarza, a wiewiórki zaczęły przeprowadzać natychmiastową
ewakuację orzechów z pobliskich dziupli. Las czeka.
- Wstaje! Idzie dalej! Boże Zielony idzie do Krzywej Maryśki! – choinki zamarły widząc jak
mężczyzna zamachnął się na pobliskiego krzywego świerka i z całych sił zaczął uderzać siekierą.
- I po Maryśce! Idealnie po talii poszedł.
- Yhym – przytaknęła choinka ze łzami w sękach. Bardzo lubiła Maryśkę. Była krzywa, ale
Strona: 1/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
przynajmniej nie trajkotała jak ta obok.
- Żywica pani cieknie. Niech się pani uspokoi. Dobrze, że to pani nie ściął. Albo mnie! Oh! Ale by to
była strata. Nie miałaby się panie do kogo odezwać.
- Yhym...
Choinka nie miała ochoty w pniu, żeby rozmawiać z natrętną sąsiadką. Ze smutniem patrzyła, jak
okrutny złoczyńca rąbie Maryśkę na kawałki, a jej krzywe gałązki opadają martwe na wilgotny mech.
Ludź ułożył zgrabny stos z większych kawałków, a na to mniejsze gałązki tak, że po Maryśce zostało
tylko parę igieł. Następnie sięgnął do kieszeni i wydobył papier i zapałki.
- Zobacz! Nasi! – sąsiadka wskazała na przyrządy zabójcy – I teraz wszystko zamieni się w proch.
Biedna Maryśka. Mogła na gimnastykę korekcyjną z wiewiórkami chodzić. A tak to teraz porąbana
na trzysta części…
- Cicho! Coś mówi! – uciszyła ją choinka i zamieniły się w słuch.
- „Pójdźże, kiń tę chmurność w głąb flaszy! Chwyć małżonkę, strój bądź pleśń z fugi”
- Co on tam mamrocze? – zapytała sąsiadka.
- „Dość gróźb fuzją, klnę, pych i małżeństw!”
- Po jakiemu on gada? – nie ustępowała sąsiadka.
- Po polsku! A co pani myślała, że będzie poprawną świerszczyzną przy pani mówił? – krzyknęła
zdenerwowana choinka.
- „Bądź waść gej, chroń kumpli! Złóż syf, tnę!”
Ludź podpalił stos i w dymie zamoczył ręce. Wymachiwał, mamrocząc pod nosem rytualne zaklęcia.
Skoczył przez ogień raz, drugi! Klasnął, mlasnął, obrócił się dwa razy! Choinki zdumione na te
dziwne czyny zaplotły razem gałęzie i szumieć zaczęły dumnie, słuchając słów mężczyzny jak
modlitwy i oglądając jego wyczynania jak czary. Po szóstej minucie wędrówek do okoła ognia Ludź
przestał hałasować, przystanął i zadumał. Zadumały się więc i choinki, czekając co będzie dalej. Las
również czekał. Nie wiedziały zające, co się dzieje na łące, nie wiedziały sarenki, co zostanie z
polanki. Drzewa wzniosły gałęzie by wiatr mógł z łatwością nieść im świeże wiadomości z miejsca
akcji. Nasłuchiwały brzozy i topole, zdębiałe dęby i smukłe sosny. Cierpliwie kamienie uśmiechały się
delikatnie, jakby wiedziały co ma dalej nastąpić, ale nic nie powiedziały, bo kamienie nie mówią.
Ludź usiadł i zapatrzył się w ogień. Cisza. W tej ciszy las… czeka. Nawet sąsiadka choinki zamilkła,
trwożnie oglądając te dziwy. Choinka patrzyła to na ludzia to na ogień, to na ogień to na dym, myśląc
kto będzie następną ofiarą zabójcy.
Nagle uniósł się dym większy, buchnęły iskry i wzrósł ogień. Ludź odsnunął się i wciąż patrzył, jak
coraz większe kłęby odchodzą z ogniska. Zabrał siekierę i odszedł. Dym z porąbanej Maryśki zaczął
słabnąć i słabnąć coraz bardziej.
- No wiecie co?! Zabił Maryśkę i poszedł. – nie wytrzymała sąsiadka.
- Mam już dość tego dnia. Chodźmy spać. – powiedziała zmęczona choinka, ale tak naprawdę
zmęczona była drewnianą sąsiadką. Długo jeszcze patrzyła w ogień, zanim zasnęła. Las zasypiał.
Dym z porąbanej Maryśki unosił się hen daleko jak ostrzeżenie i przestroga. Liście stawały się senne
i coraz bardziej seennne… sennnneeeee. Las śpi.
- W mordę jeża! Niech pani się obudzi! – usłyszała przez sen choinka. - Na ucho igielne i stado
dzików! Cud!
- Co się dzieje? – zapytała.
Strona: 2/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Maryśka rośnie! – wyrzekła zachwycona sąsiadka. Choinka zerknęła w miejsce ogniska.
Rzeczywiście. Przetarła sęki z niedowierzania. Pogorzelisko Maryśki wypuściło młody pęd. Zgrabny,
zielony, świeży patyk z delikatnymi igiełkami.
- Nie wierzę! – powiedziała choinka – jak to możliwe?!
- Ten czarodziej ją uzdrowił – oznajmiła z dumą sąsiadka – teraz Maryśka prosta jak świąteczne
drzewko. Pierwszą ją zetną hihihi…
- Bezczelne drzewo. – zdegustowała się choinka – Niech pani lepiej użyje swojej niezamykającej się
jadaczki, by poinformować las o tym wydarzeniu.
- Ale ma pani choinka niewyparzoną korę. – powiedziała po czym nastawiła gałązki by wiatr mógł
nieść nowinę o cudzie na polanie, by sarenki mogły brykać wiedząc co się tu dzieje, by jeże uważały,
by żaby z umiarem skakały, a trawa szmerem zielonym niosła wieść dalej i dalej. Wnet cały las dowie
się, jak z krzywej Maryśki wyrosła nowa, prosta za sprawą tajemniczego czarownika i będzie w ciszy
swojej mruczał bajdury do tych, co rosną w lesie nową korą i budzą się nowym pąkiem, by wszyscy
wiedzieli, co ich może spotkać i trwali w wilgotnej świadomości.
Tymczasem Maryśka rosła jak na glebach wulkanicznych. Z każdą godziną igieł pojawiało się więcej,
kora stawała się twardsza i już można było zobaczyć jaką posturę zamierza przybrać – idealną. Gdy
las niósł nowiny z pierwszej gałązki, zwierzęta świętowały cuda leśne nalewką z morwy i radość
panowała wielka, Maryśka urosła na trzydzieści sześć stóp i otworzyła sęki. Duże, wyłupiaste
patrzyły z niedowierzaniem na znajomą polanę, dobrze zapamiętane drzewa, mięciutki mech
trwający w wilgoci, mrówki łaskoczące tysiącami nóżek, korniki szykujące się na śniadanie i
przyjacielskiego dzięcioła dentystę. Nie mogła jedynie rozpoznać swojego pnia, jak dotąd krzywego z
niezdarnymi gałązkami, a teraz zgrabnego jak ze snu. Zastanawiała się jak to się stało,
przypominając ostatnie wydarzenia. Pamiętała polankę i normlny dzień w lesie a potem tylko
dotkliwy ból, który odebrał jej przytomność. – Ktoś mnie operował – pomyślała z zachwytem Maryśka
– to nie sen, to naprawdę nowa ja! - Radośnie macała swoje nowe ciało zgrabnymi gałązkami. Z tego
szczęścia otworzyła szeroko drewniane usta i zaczęła śpiewać.
- Co u licha? – zauważyła choinka – Maryśka!
- Na gniazdo bocianie z patyków! Pogrzało ją! – oburzyła się sąsiadka, ale i cały las. Nie trzeba było
już nastawiać gałązek, by wiatr mógł nieść pieśń Maryśki, dźwięk był tak głośny i przeraźliwy, że
cały las odwrócił się od słońca i zaczął ze skrzywieniem kończyn, mord i pąków patrzeć w stronę,
skąd dobiega. Melodia zaburzyła cały porządek dnia, spokój lasu, który już nie czekał, a chciał
uciekać. Śpiew wskroś przeszywający tak, że zaczęły więdnąć młode liście i niepokoić się woda.
Mchy utraciły 12% wilgotności, a zwierzyna na kacu zaczęła podążać jak najdalej od źródła dźwięku.
Ruszyły robaki i ssssunęły węże, wszystko uciekało jak porażone, nie mogąc znieść śpiewu Maryśki,
która zadowolona ze swojego nowego donośnego głosu nie przestawała zawodzić.Drzewa nieopodal
skuliły się i jęczały – Przestań Maryśka, przestań! - Ale wydobywanie takiego dźwięku było dla niej
zbyt przyjemne, by przestać. Po kilkunastu minutach dało się zauważyć ciekawskich Ludzi
przybyłych za tajemniczym dźwiękiem z lasu. Po kilku godzinach było już całe stado. Maryśka nie
przestawała śpiewać. Tłum nie przestawał przybierać, robić zdjęcia, nagrywać, dzwonić. Przybył
nawet terenowy samochód z ogromną anteną na dachu.
- Co z nami będzie? Już nie mogę znieść tego hałasu! – powiedziała cicho choinka
- Nie wiem. – Odsapnęła bezsilna sąsiadka. – Wiedziałam, że coś się tu święci. Za pięknie wyglądała
ta nowa Maryśka.
Minął dzień, a Maryśka wciąż śpiewała uśmiechnięta i zadowolona ze swojej popularności.
Wieczorem ludzie przynieśli kolorowe światełka, by udekorować drzewko. Okoliczne drzewa były
coraz bardziej słabe. Nie mogły zasnąć. Odleciały już prawie wszystkie ptaki, odeszły owady. Las
obumierał i pustoszał. Wiatr nie niósł już żadnej nowiny, nie musiał, bowiem przeraźliwy dźwięk
odstraszał wszelkie żywe stworzenie. Nieruchome rośliny żółkły i krzywiły się. Zdeptany przez tłumy
mech obumarł, połamane zostały również kwiaty i mniejsze krzewy. Impreza trwała do samego rana,
Strona: 3/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
a drzewa nie zdołały zmrużyć sęka. Ludzie przynieśli namioty, koce, jedli pili, zostawiali kolorowe
plastiki. Polana otrzymała nowych mieszkańców, wciąż zmieniających się, wrzeszczących,
deptających do okoła i bez celu. Maryśka – jak z niewyczerpywalną baterią wciąż śpiewała głośno i
radośnie, ale radośnie tylko dla przybyłych wycieczek.
Kolejne dni były już tylko gorsze. Las marniał przez tłumy i hałasy, a ludzi przybywało z coraz to
nowymi sprzętami. W końcu zaczęły pojawiać się ogromne maszyny, taranujące wszystko co stało na
ich drodze. Ludzie w odzewie rzucali w nie kamieniami i skandowali trzymając papierowe plansze z
różnymi napisami. Maszyny na chwilę ustały równania terenu i ustąpiły miejsca zbrojnym ludziom w
maskach. Z tych potworów zaczął ulatniać się dym tak żrący, że nawet ludzie zaczęli uciekać.
- To już koniec – rzekła sąsiadka – duszę się!
- Niech się pani nie poddaje – błagała choinka, lecz widziała już wygasające sęki sąsiadki i słabe
witki oblecione do okoła pnia. – Może odejdą i zostawią nasz las w spokoju!
- Jaki las? Nie ma już lasu. Wszyscy co mogli odeszli. Zostali tylko ci, co zapuścili korzenie i teraz
muszą cierpieć. Oni nie odejdą – ciągnęła dalej słabym głosem – Maryśka wyje i to im się podoba.
Słyszałam jak sowa mówiła, że chcą budować na naszej polanie. Nie rozumiem dokładnie, ale chyba
coś jak budynek. Budynek budować będą. Tak. I wszystkich nas zniszczą te wielkie maszyny.
- Nie muszą nas niszczyć maszyny – odpowiedziała choinka – już jesteśmy zniszczeni.
- A ci Ludzie, co teraz uciekają przez śmierdzącym dymem przyszli tu żeby nas bronić.
- Bronić? – zdziwiła się choinka – to po co przynoszą naszych przyjaciół w postaci książek, żeby
pokazać nam, co nas czeka? I depczą i niszczą wszystko co zielone!
- Też tego nie rozumiem kochana. Wiem tylko, że nic dobrego nas tu nie czeka.
Choinka płakała.
- Żegnam panią – rzekła sąsiadka – Przepraszam, jeśli byłam złą przyjaciółką. Niech Matka Natura
przeniesie pani duch i strzeże go. Bo tutaj już jej nie ma…
Choinka patrzyła jak wiotkie gałązki sąsiadki opadają coraz bardziej, patrzyła na las, niegdyś
radosny, dziś przeobrażony w pole walki pomiędzy Ludźmi, potworami, maszynami z których żadne z
nich nie miało prawa, by odebrać mu tętniące życie. Widziała jak giną jej przyjaciele i sama już
przestawała oddychać przez trujące gazy. Nie widziała też żadnego sensu w walce na byłej polanie.
Marzyła tylko o przeniesieniu się w krainę wolności i zieleni, gdzie ptaki będą budzić ją co rano,
wiatr będzie snuł opowieści o dawnych czasach, drzewa kołysać się dumnie, sarenki brykać, zające
kicać, a mech będzie trwał wilgotny…
Inspiracja - Gezi Park Issue
Pangramy - http://pl.wikipedia.org/wiki/Pangram
Strona: 4/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl