Kolumny wolnostojące Isophon BERLINA RC7 Cena

Transkrypt

Kolumny wolnostojące Isophon BERLINA RC7 Cena
Kolumny wolnostojące
Isophon BERLINA RC7
Cena: 96 000 zł (para)
Dystrybucja: RCM
Kontakt:
ul. Matejki 4, 40-077 Katowice
tel.: (32) 206-40-16, (32) 201-40-96
fax: (32) 253-71-88
e-mail: [email protected]
Strona producenta: Isophon
Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła, Isophon
Berlina RC 7 to topowa kolumna niemieckiej, założonej w 1929 roku, firmy Isophon. Ronald
Gauder, szef projektantów jest z niej bardzo dumny, ponieważ udało mu się w niej zawrzeć kilka
istotnych rozwiązań. Pierwszym jest specjalny sposób konstruowania obudowy o firmowej nazwie
Rib-Construction, polegający na złożeniu jej z poziomych, cienkich płyt MDF z wyfrezowanym
środkiem, przełożonych cienkimi, miękkimi przekładkami. Całość spięta jest sześcioma prętami i
mocno skręcona od góry i dołu. Pan Gauder nazywa te kolumny High-Emotion Sound Tranducer
System, a to dlatego, że ta sztywna, ale nie „martwa” obudowa jest podstawą dla wysokiej klasy
głośników ceramicznych, kupionych u Accutona, cenionych i znanych z najlepszych kolumn firm
Avalon Acoustics Lumen White, Kharma czy Mårten Design dla przykładu. I ta kombinacja ma
zapewnić owe „emocje”. Testowane głośniki są duże, ciężkie i najlepiej sprawdzą się w dużych
pomieszczeniach. Ponieważ mają układ regulacji poziomu basu, zagrają jednak bardzo fajnie i w
pokojach o średnim metrażu. Bas-refleks skierowany jest ku dołowi, dlatego w pewnej mierze
uniezależniamy się od bliskości ścian. Brzmienie kolumn sugeruje, że jest strojony bardzo nisko.
Ilość niskich tonów można też trochę ustawić przez wkręcenie lub wykręcenie kolców. Powiedzmy
jeszcze, że do napędzenia tych Isophonów potrzebny jest mocny wzmacniacz.
Testowaliśmy:
• Kolumny podłogowe Isophon Vescova ODSŁUCH
Płyty, z których korzystałem przy odsłuchu:
• Stereo Sound Reference Record. Jazz&Vocal, Stereo Sound, SSRR4, SACD/CD.
• Tulipany, soundtrack, muz. Daniel Bloom, feat. Leszek Możdżer Trio, Warner Music Poland,
77911, CD.
• Ann Richards, Ann, Man!, ATCO/Atlantic Records/Warner Music Japan, WPCR-25181, CD.
• Artur Lesicki Acoustic Harmony, Stone And Ashes, Fonografika, 559040, CD + Master CDR; recenzja TUTAJ.
• Charlie Haden &Antonio Forcione, Heartplay, Naim, naimcd098, CD; recenzja TUTAJ.
• Chris Connor, Chris Connor, Atlantic/Warner Music Japan, WPCR-25163, CD.
• George Michael, Patience, Sony Music UK, 515402 2, CD.
• Gerry Mulligan Quartet, Dragonfly, Telarc, CD-83377, CD.
• Jim Hall, Live!, Horizon/A&M Records/Universal Music Japan, UCCM-9225, CD.
• Madaleine Peyroux, Bare Bones, Rounder/Universal Music LLC (Japan), UCCU-1188, CD.
• Milt Jackson Quartet, Statements, Impulse!/Universal Classic&Jazz/Victor Entertainment,
UCCI-9088, CD.
• Savage, Ten Years Ago (Twenty Years Later), Extravaganza Publishing Srl/Klub80, CD002,
CD.
• Savage, Tonight, Extravaganza Publishing Srl/Klub80, CD001, 25th Anniversary Limited
Edition, CD; recenzja TUTAJ.
• Wong San, Feel Like Making Love, Pony Canyon, PCCY-50014, HQCD; recenzja TUTAJ.
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.
Te kolumny nie brzmią zbyt dobrze słuchane z boku, słuchane nieuważnie. Nie dla nich
szydełkowanie gdzieś w kącie i robienie wypieków, podczas kiedy z odtwarzacza/gramofonu
reprodukowane są jedwabne głosy Pery Como, czy Ann Richards. To kolumny, które dotrą do nas
tylko w jednym przypadku: jeśli poświęcimy im całą swoją uwagę, jeśli usiądziemy przed nimi bez
obciążeń, bez brzęczących gdzieś z tyłu głowy zobowiązań, pracy do nadgonienia, spraw do
załatwienia. Przypominają w tym, przynajmniej na płaszczyźnie doświadczania, gramofon – w jego
przypadku wyrywkowe słuchanie też raczej nie wchodzi w grę. Jest więc warunek wstępny do
dobrego odsłuchu Isophonów – skupienie uwagi na muzyce. Są też inne, jak właściwy dobór
wzmacniacza oraz pomieszczenie, w którym będą grać. O tym powiem jednak później, ponieważ
wynikną one wprost z opisu charakteru brzmienia tych kolumn.
Berlina RC7 grają niezwykle skupionym dźwiękiem. Nie jest on tak żywy, tak otwarty dynamicznie
(głównie na poziomie mikrodynamiki), jak w kolumnach o innym sposobie cięcia pasma między
głośnikami. To znaczy inaczej – nie, niczego w dziedzinie dynamiki testowanym kolumnom nie
brakuje. Powiedziałbym nawet, że to niezwykle szybkie kolumny, szczególnie jeśli chodzi o sposób
rysowania czoła ataku, o to, jak podawane są informacje o uderzeniu, zadęciu, frazowaniu itp. Tutaj
ceramiczne głośniki, o których w przypadku Isophona tak dobrze pisałem przy teście modelu
Vescova, grają jeszcze lepiej i dają wszystko, z czego powinniśmy je znać (choć to wcale nie
reguła), a więc: idealną szybkość, brak rozmazywania ataku i wybrzmienia, spójność. Sztywny tłok,
jakim są membrany ze spieków ceramicznych, ma na celu właśnie to – jak najszybsze
przemieszczenie się bez łamania membrany. Dlatego, że są tak lekkie i tak sztywne. Wcale nie
zawsze to się udaje – dlaczego, nie wiem. I w Vescova, i w Berlina słychać jednak tę właściwość
głośników ceramicznych bardzo ładnie. Ale, jak mówię, pierwsze wrażenie jest właśnie takie –
dźwięk wydaje się kontrolowany w każdym aspekcie, nawet lekko „przytrzymywany”, jakby był na
miękkiej poduszce, „prowadzącej” po sznurku każdy detal przetwarzania. To dlatego nie da się ich
słuchać „z boku”. I nie chodzi nawet o kąt słuchania, choć w efekcie także i o to, ale przede
wszystkim o zaangażowanie słuchającego. Jeśli robimy coś innego i dźwięk będzie tylko szemrał z
boku, to przekaz będzie zduszony, zgaszony. I nic na to nie poradzimy, żaden dobór elektroniki tego
nie zmieni. Jeśli jednak siądziemy pośrodku, to nawet przy niskich poziomach dźwięku, przy graniu
bardzo cicho, dostaniemy pięknie wyważony dźwięk, bez jego wysuszenia. Wynika to wprost z
zastosowanych w Isophonach zwrotnic o bardzo stromym zboczu 50 dB/oktawę. Pamiętam dobrze,
jak grały kolumny firmy Joseph Audio, w których też cięcie było bardzo strome i efekt był
podobny. Taki, a nie inny podział daje określone korzyści, z największą, o której już napisałem –
absolutną koherencją – ale też wnosi własne ograniczenia. Zakładam jednak, że melomani/audiofile
(dla mnie tylko taka kombinacja ma sens) podchodzą do sprawy kompletowania systemu audio
świadomie i wiedzą, czego chcą.
Wróćmy jednak do brzmienia. Po raz pierwszy słyszę, że wcale nie tak wiele słychać z charakteru
głośników ceramicznych. Zgadzam się tu z polskim dystrybutorem Isophona, Rogerem Adamkiem,
który zwrócił na to uwagę od razu, kiedy tylko kolumny do niego dotarły. To nie jest tak, że to „zły”
charakter. Każdy materiał gra w jakiś określony sposób. Da się to w pewnej mierze zniwelować
różnymi działaniami, ale zalety i wady są w daną technologię „wdrukowane” bardzo mocno.
Dlatego głośnik ceramiczny ma dla mnie określone korzyści i równie istotne ograniczenia.
Korzyści: absolutna szybkość oraz minimalne zniekształcenia i wynikające z tego naturalne ciepło,
pochodna niskich zniekształceń, a nie „ocieplenia”. Ograniczenia: dźwięk nieco zamknięty,
„wsobny”, że tak powiem. W testowanych kolumnach, jak w najlepszych Avalonach, jakie znam,
korzyści zmaksymalizowano, a ograniczenia zepchnięto na dalszy plan. I jedne, i drugie dyktują
jednak i tutaj swoje warunki. Berlina RC7 brzmią jak jeden głośnik. Może gdzieś na wyższym
środku nieco słychać, że przetwornik średniotonowy jest osobny, ale przy pięciu głośnikach to
znakomity wynik. Przekaz jest pełny i niezwykle bogaty w barwy, odcienie, niuanse, detale. Nie
jest nadmiernie detaliczny, nie o to w nim chodzi. Słuchając muzyki dostajemy po prostu pełny
przekaz, niczego w nim nie brakuje. Dostajemy „pełnię”, spójną i holograficzną. Ważnym
elementem takiego budowania dźwięku jest sposób podawania wysokich częstotliwości. Jak
mówiłem, dźwięk Isophonów wydaje się raczej ciepły. I nawet jeśli to ciepło „naturalne”, tj.
polegające nie na dodaniu czegoś, a na braku takich dodatków, to jednak w warunkach domowych i
tak zostanie odebrane właśnie tak – jako lekkie ocieplenie. O tym, że mamy do czynienia z czymś
innym świadczy właśnie wysoki zakres – informacji o blachach perkusji, o trąbce, i powietrzu jest
mnóstwo. Wszystko ma fantastyczną wagę, nie jest to rozrzedzone powietrze, jak w stratosferze.
Atak dźwięku nie jest akcentowany, a mimo to jest lepszy niż z większości głośników bazujących
na papierowych i polipropylenowych membranach. Najbliżej mu do tego, co znam z najlepszych
głośników metalowych. Co nie powinno być zaskoczeniem, jako że i spieki ceramiczne, i metal
(przede wszystkim aluminium) dają bardzo sztywne i bardzo lekkie membrany. Oczywiście różnią
się, ale mniej od siebie niż razem od papieru i polipropylenu. Nie chcę niczego generalizować, bo to
błąd, ale mam właśnie takie spostrzeżenia.
Jak mówiłem, dźwięk jest niesłychanie koherentny. To jego dominanta i wszystko jest temu
podporządkowane. Dlatego trudno na pierwszy rzut oka porozdzielać to brzmienie na poszczególne
podzakresy. Na koniec wrócę jeszcze do całości, ale chciałbym teraz przyjrzeć się jeszcze środkowi
pasma i basowi. Ten ostatni jest mocny i pełny. Można powiedzieć, że jest bardzo, bardzo pełny. To
jeden z powodów, dla których Berlina zagrają najlepiej w dużych i bardzo dużych pomieszczeniach.
Nie, żeby grały źle w mniejszych – kolumny zachowywały się u mnie, w średnio-dużym pokoju,
przy odsłuchu w polu półbliskim, nadzwyczaj kulturalnie. Wprawdzie zwora regulująca ilość
niskich dźwięków była w położeniu ‘- 1,5 dB’ i punkt ciężkości był przesunięty w kierunku niższej
średnicy, to jednak był to wciąż zwarty, koherentny przekaz. Myślę jednak, że Isophony najlepiej
poczują się w dużej, otwartej przestrzeni. Charakter basu wskazuje na dobre przetworniki –
podobnie, jak wcześniej góry. To zwarte, gęste granie. Kontrabasy z płyt Jima Halla Live!, Antonio
Forcione & Charliego Hadena Heartplay i Ann Richards Ann, Man!, choć nagrane w różnym czasie,
w różny sposób, dobrze pokazywały wolumen tego instrumentu. Choć na żywo brzmi on w suchszy
sposób, mniej słychać pudło, a raczej coś w rodzaju melanżu pudła rezonansowego, strun i
pomieszczenia, to jednak właśnie Isophony pokazały, że techniki nagraniowe są, jakie są i że
słuchamy nagrania, a nie występu na żywo bez „prądu”. Zaskakujące było przy tym, jak wierne te
kolumny potrafią być, jak dobrze ukazują wszystko, co jest przed nimi, a więc elektronikę i to, jak
dana płyta została nagrana i zrealizowana, a przy tym, jak mało „syfu” do nas dociera. To pełne,
dźwięczne, niezwykle głębokie brzmienie o potężnym wolumenie, w którym dominuje to, co dobre,
to, co pozytywne. Ale nie dlatego, że niczego nie słychać i przekazowi narzuca się charakter
kolumn, ale dlatego, że chyba jednak w rowkach czarnych płyt i w pitach srebrnych jest więcej
rzeczy, niż byśmy mogli przypuszczać, a rolą dobrego systemu jest je tylko wydobyć.
Ponieważ właśnie wróciłem do kompa z herbatą (mój syn przywiózł znakomitą jaśminową herbatę
z Chin), przeczytałem, tak dla kontroli to, co wcześniej napisałem i nie mogę wyjść z zadziwienia,
że tak mało przykładów konkretnych płyty przywołałem. Ale nie jest to pierwszy taki przypadek.
Isophony, jak wcześniej kilka innych produktów, nie są bowiem kolumnami, które proszą o analizę.
Ich dźwięk jest całościowy. Spójny i gładki. Nie ma w nim chropowatości, ani momentów, wokół
których można by zbudować kontrapunktowy (na ‘tak’ i na ‘nie’) opis. Nie są idealne, coś już o tym
napisałem.
Ich wartość polega jednak w głównej mierze na tym, że jakby od niechcenia spełniają podstawowe
kryterium wysokiej klasy kolumny: są komunikatywne, nie stają między nami i muzyką. To dlatego
tak mało w tym tekście odwołań do konkretnych płyt, choć przesłuchałem ich nie mniej niż przy
innych hi-endowych produktach. Ale na swoje wytłumaczenie mam to, że siadając przed
Isophonami nie skupiamy się na szczegółach, a raczej staramy się najpierw zaadaptować, a potem
wpasować w nową perspektywę, jaką te kolumny kreują. A jest ona inna niż większości innych
konstrukcji. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, do czego to brzmienie jest podobne –
tak grają kolumny w zaaranżowanym akustycznie, w znacznej mierze wytłumionym pokoju.
Prezentacja sceny dźwiękowej wokół nas i za kolumnami jest niezwykle atrakcyjna. Słychać raczej
to, co jest w nagraniu, a nie pokój. Nie do końca wiem, jak to możliwe, przecież mój pokój nie jest
wytłumiony, uczestniczy w kreacji pokazu, ale nie było tego specjalnie słychać. Jego
współdziałanie wyraża się przez mocno pokazywany bas, który jeszcze lepiej rozwinie się w
większym pokoju, ale powyżej niego w ogóle nie słychać, żeby kolumny grały w
POMIESZCZENIU.
To wyjątkowe konstrukcje – szybkie, analityczne, nasycone i przestrzenne. Jednocześnie jednak
nieco ciepłe, słodkie, ze zwinnym, nie wykonturowanym, mocnym basem. Ich prezentacja nie jest
jednak uniwersalna, tj. znajdzie i zwolenników, i przeciwników. Nie każda muzyka, dla mnie, w
moim pokoju, zagrała tak, jak bym tego oczekiwał. No i nie są łatwe do napędzenia. Ostatni punkt
jest najłatwiejszy do wyłożenia: Isophony potrzebują mocnego, wydajnego prądowo, szybkiego
wzmacniacza z najwyższej półki. Piękny Tenor Audio 175S, z którego teraz korzystam był całkiem
na miejscu, ale myślę, że jeszcze lepiej zagra to ze wzmacniaczem w postaci Soulution 710. Bardzo
mi się też podobało to, jak Berliny grały na Audio Show 2010 z elektroniką Trigona (w wersji
2010). W każdy razie chodzi o moc i wyrafinowanie. Raczej bez ocieplenia, bo tego nie potrzebują.
Jak mówię, nie wszystkie moje płyty zabrzmiały w sposób dla mnie satysfakcjonujący. Nie grały
źle, ale np. z jazzem i z klasyką niemieckie kolumny grały tak dobrze, że każde wahnięcie było
dość mocno odczuwalne. Chodzi przede wszystkim o elektronikę – nie całą, ale np. klubowe
remiksy Depeche Mode z singla Fragile/Hole To Feed były trochę za „ciężkie”, zbyt zamknięte.
Przydałoby im się trochę więcej szaleństwa, jaki dają inne wysokiej klasy kolumny. W tym
przypadku skupienie i coś w rodzaju „samokontroli” Isophonów (chodzi o lekkie tłumienie) było
nie na miejscu. Już jednak Jarre i Vollenweider, gdzie rytm jest mniej akcentowany, płynniejszy,
brzmiały znacznie lepiej. Skupienie źródeł pozornych jest niezwykle dokładne. Bez ich wycinania z
reszty wydarzenia, to wciąż źródła zanurzone we wspólnym fluidzie. Projekcja głosów, szczególnie
żeńskich jest ponadprzeciętna – mają swoją wagę, bryłę, są duże. To, jak scena będzie budowana, w
pewnej mierze, choć bez przesady, zależne będzie od tego, jak dogniemy kolumny. Dystrybutor
zaleca ustawienie niemal na wprost, sugerując, że skierowanie ich na uszy słuchacza jest błędem.
Zgadzam się z tym, jednak z pewną modyfikacją – u mnie w pokoju równie dobrze, może nawet
lepiej, zagrały dogięte dość mocno do środka, z osiami skrzyżowanymi przed słuchaczem. Chodziło
o to samo, o uniknięcie promieniowania głośnika wysokotonowego bezpośrednio na nas. W takim
ustawieniu scena była węższa, co da się skorygować, rozstawiając kolumny szerzej, ale też była
dokładniejsza, miała lepsze skupienie.
To nie są kolumny dla każdego, do każdego pomieszczenia i każdej elektroniki. Grają w dość dla
siebie charakterystyczny sposób. Trzeba więc jeszcze uważniej ich posłuchać, chyba jedynie u
siebie w domu – odsłuch u dystrybutora da tylko blade pojęcie o tym, jak się zachowają w
konkretnym systemie. Sposób integracji przetworników jest w nich jednak niebywały, podobnie jak
wykorzystanie zalet oraz zakrycie wad ceramicznych głośników. Przydałoby się więcej otwarcia,
więcej swobody w tym dźwięku, ale zapewne stracilibyśmy wówczas skupienie i tę zajadłą niemal
potrzebę sklejenia wszystkiego w jeden obraz. Pięknie wykonane kolumny hi-end.
BUDOWA
Isophon Berlina RC 7 to duże, trójdrożne, pięciogłośnikowe kolumny z obudową typu bas-refleks.
Ich wymiary – wysokość 1200 mm i głębokość – 458 mm mówią same za siebie. Jak mówię, to
obudowa bas-refleks – w tym przypadku wentylowana jest dwoma, rurami o sporej średnicy (z
PCV), skierowanymi ku dołowi. Dlatego ważne jest, jak mocno wykręcimy kolce.
Wszystkie głośniki kupiono w niemieckim Accutonie – to 25 mm głośnik wysokotonowy, 173 mm
głośnik średniotonowy i aż trzy 173 mm głośniki niskotonowe. Odwróconą (jak w głośnikach
JMLaba) kopułkę ze spieku ceramicznego zawieszono na niewielkiej fałdzie z nasycanego
materiału tekstylnego. Od tyłu zamknięto ją plastikową puszką, w której umieszczono spory
magnes neodymowy. W tym konkretnym przypadku głośnik jest bez ferrofluidu – świadczy o tym
naklejka na puszce. Opcjonalnie, za dużą dopłatą, można kupić kolumny ze znacznie lepszym, 20
mm głośnikiem z membraną diamentową. Głośnik średniotonowy też ma membranę ceramiczną.
Zawieszono ją na podwójnej fałdzie z nasączanego, tkanego materiału, wyglądającego tak samo,
jak ten w kopułce. Na powierzchni membrany widać dwa czarne kółka – to element tłumienia
rezonansów własnych, na górze pasma przenoszenia – po wycięciu kółek zasklepia się je
przypominającym gumę materiałem. Kosz jest bardzo solidny, odlewany. Fantastycznie wygląda też
układ napędowy, z frezowanych elementów ze stali szlachetnej i mocnym magnesem. Cała część
średniowysokotonowa jest zamknięta poziomą półką i mocno wytłumiona. Poziomych wzmocnień
– bo tak ta odgroda także działa – jest zresztą więcej. Mamy pięć kolejnych wieńców i jeszcze jedną
odgrodę, tuż przy dole kolumny. To pod nią umieszczono i zaizolowano mechanicznie część
zwrotnicy, jej sekcję średniowysokotonową. Część niskotonowa jest osobno, w komorze głośników
niskotonowych. Te mają średnicę 173 mm każdy, także one zakryte są siateczką chroniącą kruche
membrany, jednak tutaj zawieszenie jest gumowe. W zwrotnicy widać pięć cewek Intertechnika –
cztery z rdzeniem proszkowym i jedną ze stałym – dwa oporniki masowe i pięć kondensatorów
elektrolitycznych, także od Intertechnika. Jak czytamy w materiałach firmowych, w sekcji pod
spodem znajdziemy szlachetne kondensatory polipropylenowe, srebrno-złote Mundorfy, a także
taśmowe cewki powietrzne. Głośniki połączone są plecionkami – część średniowysokotonowa z
miedzi i srebrzonej miedzi, a niskotonowa z grubszych, miedzianych. Na tych ostatnich naniesiono
napis „Made by Alfatec”. Nie wyglądają na zbyt drogie. Pomiędzy dolną i górną częścią zwrotnicy
mamy jednak znacznie lepsze, plecione, podobnie do kabli Kimbera, kable Clearwater Podział
między głośnikami ustalono na 170 i 3400 Hz, głośnik średniotonowy pokrywa więc większą,
najważniejszą część pasma. Inaczej niż zwykle, Ronald Gauder wybrał do podziału zwrotnice o
bardzo stromych zboczach 50 dB/oktawę. Ma to swoje daleko idące implikacje w dźwięku, o czym
pisałem.
Być może jednak najważniejszy jest sposób, w jaki wykonano obudowę. To bardzo kosztowna,
czasochłonna i droga technologia, polegająca na tym, że na pionowe, stalowe pręty (tutaj jest ich
sześć) nakłada się wycięte wcześniej i wyfrezowane plastry – w przypadku Isophona są to płyty
MDF o grubości 38 mm, przełożone 3 mm elementami z miękkiego materiału, powleczonego
silikonem. Całość jest mocno ściskana. Nie jest to oczywiście pierwsza taka obudowa –
przypomnijmy chociażby testowane w „High Fidelity” greckie kolumny Mythos Ligeia, czy
włoskie Eventus Audio. W ofercie Isophona jest to jednak pierwsza tego typu kolumna. Front
testowanych kolumn, również z płyty MDF, pokryty jest czarnym lakierem o ładnej, nierównej
fakturze. Głośniki maja kształt lutni, tj. zwężają się ku tyłowi, mają obłe ścianki i nie ma klasycznej
tylnej ścianki. Dlatego na dole wycięto część tyłu i przykręcono tam tabliczkę znamionową z
pojedynczymi gniazdami głośnikowymi WBT 0765 z serii Midline. Są tam również złocone
gniazda oraz zwora, którymi możemy regulować ilość niskich tonów: -1,5/0/+1,5 dB. System ten
nazwano Dynamical Bass Control. Kolumny podstawiono na czterech, bardzo ładnych,
regulowanych kolcach. Isophony budowane są w Niemczech, w Renningen, gdzie firma przeniosła
się w 1997 roku.
Dane techniczne (wg producenta):
Głośniki: niskotonowe - 3 x 173 mm, średniotonowy - 1 x 173 mm, wysokotonowy - 1 x 25 mm
Rodzaj: trójdrożna, bas-refleks
Punkty podziału zwrotnicy: 170/3400 Hz
Zbocze podziału: › 50 dB/okt.
Impedancja: 4 Ω
Wytrzymałość mocowa (sinus): 290 W
Wytrzymałość mocowa (peak): 510 W
Wymiary (HxDxW): 1220 x 230 x 460 mm
Waga: 52
Producent:
Acoustic Consulting
Gauder&Knapp GbR
Merklingerstrasse 67
71272 Renningen
Germany
tel.: 0049 7159 920 161
fax: 0049 7159 920 162
e-mail: [email protected]
web: www.isophon.de