Niemcy wobec rosyjskiego zagrożenia

Transkrypt

Niemcy wobec rosyjskiego zagrożenia
Rolę prasy w sprawach wojskowości i bezpieczeństwa oceniam
jako dość szkodliwą. Dziennikarze w sposób nieodpowiedzialny
podkręcają atmosferę i sieją panikę. Bardzo nie podoba mi się
więc artykuł Bartosza Wielińskiego w Gazecie Wyborczej 7-8
marca, s. 2, pt.: „Czy Europa będzie umierać za jakąś Narwę”.
Pisze on tam o utrzymującym się niemieckim pacyfizmie, o
przekonaniu, że RFN nie potrzebuje silnej armii, bo otaczają
ją same przyjazne państwa, a dalej o zniesieniu poboru w 2011
roku, kiedy uważano, że armia będzie niosła glownie, lub
wyłącznie pomoc humanitarną, a zaraz potem jednak o tym, że
niemiecka MON Ursula von der Leyen powołuje kolejny batalion
pancerny (teraz Niemcy mają 225 Leopardów II w 6 batalionach
pancernych), złożony z czołgów
zamówionych w Krau-Maffei
Wegman, lub od Holendrów, którzy rezygnują z czołgów.
Wieliński pisze o braku europejskiej solidarności, zapomina o
procedurach NATO, które już od dawna zakłada, że w razie
zagrożenia Bałtów i/lub Polski 4 dywizje (2 US Army, 1
Bundeswehry
i
1
British
Army)
ruszają
Niziną
Środkowoeuropejską na Zachód, zatem jego artykuł uważam za
głupie sianie paniki.
W tym samym numerze Gazety Wyborczej znajdziemy wywiad
Wielińskiego z prof. Karlem Schloeglem o niemieckim
pacyfizmie, o sympatykach Rosji (Ruslandversteher) z lewa i
prawa (głównie skrajnego lewa i prawa), o Die Linke
uważających, że na Krymie referendum odbyło się jak trzeba
(mieli tam obserwatorów), o wrogach USA, który lubią Rosję,
pastorze Friedrichu Schorlemmerze, dysydencie z NRD, który dał
się złapać na bajkę, że III Rzesza powinna zawsze naprawiać
krzywdy jakie wyrządziła Rosjanom, choć w ZSRR wyrządzała ją
głównie Ukraińcom i Białorusinom, ale to dla wielu Niemców
nierozróżnialna Zwischeneuropa. Rosja nie uchodzi w niemieckim
mainstreamie za agresora. Profesor Schloegel uważa, że NATO w
razie zajęcia przez Rosję Estonii złamie art 5 układu
waszyngtońskiego i nie przyjdzie z pomocą. Tok rozumowania
profesora wydaje mi się dziwny. Nie wiem dlaczego zarówno on
jak i jego rozmówca upierają się, że jest jakiś punkt wspólny
między postępowaniem wobec Ukrainy – kraju trzeciego, a wobec
terytorium NATO. Każdy sojusz charakteryzuje się zmuszaniem
opornych do pamiętania o wspólnym wózku i równaniu do szeregu.
Ukraina jako problem dla NATO właściwie nie istnieje, chyba,
że rozzuchwali Putina na tyle by tknął państwa NATO. Nieśmiałe
milczenie UE i NATO plus sankcje to moim zdaniem zupełnie
dopuszczalna i zrozumiała postawa wobec wojny dwóch państw
nienatowskich, po co eskalować konflikt? Zapewne skończy się
na uzbrojeniu lub samych instruktorach i to będzie w pełni
zrozumiałe. Obaj zapominają też, że przeciętna brygada
niemiecka równa się kilku rosyjskim sprzętowo; np. Rosja na
papierze ma 16 tys czołgów, ale coś warte jest 4 tys, w
samolotach NATO ma zdecydowaną przewagę, a to one są
najważniejsze.