Rola pamiętników i relacji w badaniach historycznych w ogóle oraz
Transkrypt
Rola pamiętników i relacji w badaniach historycznych w ogóle oraz
Andrzej Rzepniewski ROLA PAMIĘTNIKÓW I RELACJI W BADANIACH HISTORYCZNYCH W OGÓLE ORAZ W KONKRETNEJ SYTUACJI HISTORII POLSKI 1914—1945 W klasycznym już dziele Marcelego H a n d e i s m a n n a: Historyka, w rozwiniętej postaci opublikowanym w roku 1928, autor przedstawia znamienną różnicę podejścia do samego charakteru historii między czołowymi historykami niemieckimi, a francuskimi i włoskimi, zaznaczającą się już w drugiej połowie XIX stulecia. Otóż historycy niemieccy — i niektórzy angielscy — chcieli widzieć w historii naukę i tylko naukę. Historycy francuscy, włoscy, większość polskich i część angielskich — chcieli, by historia łączyła w sobie wymagania, stawiane nauce ale zarazem i sztuce. Jak możemy interpretować różnicę tego podejścia i jakie ma ona znaczenie dla kwestii ujętej w tytule niniejszego szkicu? Otóż przedstawiciele obu orientacji zgodni byli co do tego, że zadaniem historii jest badanie procesów dziejowych, określanie konkretnych zależności, dopracowywanie się tego, co było w kolejnych epokach wspólne a co odrębne dla każdej z nich. W ten sposób historia miała na podstawie badań przeszłości u c z y ć wyciągania z niej wniosków co do teraźniejszości i przyszłości. I w takim sensie miała być nauką, podlegającą określonym wymogom, częściowo wspólnym dla nauk społecznych, częściowo właściwym jej samej. Historycy francuscy, włoscy a w większości i polscy, stawiając historii wymagania, właściwe dla sztuki, czynili to z obawy przed przekształceniem historii w zimny, pozbawiony realnego życia, zbiór schematów. Wskazywali oni, że odtworzenie życia minionych epok w całym jego bogactwie i złożoności — jest sztuką, wymagającą nielada intuicji, co podkreślał zwłaszcza Benedetto C r o c e. Cytując sformułowanie Jules Michaleta, Marceli H a n d e l s m a n istotę poglądów Ernesta Renana, Hipolita Adolfa Taine’a i Gabriela Hanotaux na historię precyzuje następująco: „Jako nauka, na podstawie dokumentów i tylko dokumentów i dokumentów ustala ona fakty, jako sztuka odtwarza t y l k o rzeczywistość minioną «wskrzesza integralne życie» (Michalet) i odtworzone przedstawia w sposób, dający zrozumienie rzeczywistości istotnej, a nie schematu suchego. Moment twórczości artystycznej obejmuje nie tylko zagadnienia formy wykładu, występuje on zwłaszcza w samym procesie wskrzeszania przeszłości. I tu istotnie pierwiastek intuicji odgrywa rolę zasadniczą”. Sformułowany wyżej pogląd możemy przyjąć za punkt wyjścia naszych rozważań na temat roli pamiętników i relacji, a także listów i stojących na pograniczu dokumentu i relacji raportów nieoficjalnych w badaniach historycznych w ogóle. Otóż jest znaczny obszar badań historycznych, w którym powyższy typ źródeł historycznych nie odgrywa prawie żadnej roli, bądź odgrywa rolę podporządkowaną lub fragmentaryczną. Jeśli ograniczymy się do najbliższej nam dziedziny: historii wojskowej — możemy stwierdzić, że wiele opisów, analiz i studiów może ograniczyć się w swej bazie źródłowej do dokumentów: rozkazów, raportów, sprawozdań, statystyk lub danych statystycznych, a na wyższych szczeblach dowodzenia wytycznych i memoriałów. Pomijając raczej nietypowe sytuacje, wiążące się z wszelkiego rodzaju fałszowaniem dokumentów (zmiany w tekstach dokumentów istniejących, podsuwanie dokumentów sfingowanych lub zamiana przez nie dokumentów rzeczywistych) celowym usuwaniem, bądź niszczeniem dokumentów — możemy stwierdzić że we wszystkich innych wypadkach dokument był, jest i będzie najbardziej autentycznym, najbardziej wiarygodnym, a więc budzącym największe zaufanie badacza, przekazem historycznym. Jeśli ponownie ograniczymy się do dziedziny historii wojskowej — możemy stwierdzić, że np. przy odtwarzaniu intencji rozkazodawcy, a więc rekonstrukcji ciągów przyczynowo-skutkowych, przy ustalaniu chronologii wydarzeń — dokument posiada rangę najwyższą. Słowem: w tych formach działalności historyka — również historyka wojskowego, w których zasadniczą rolę odgrywa ustalanie faktów, ich zestawianie, odtwarzanie chronologii wydarzeń, analiza i synteza danych, wynikających z faktów — dokument był, jest i będzie najważniejszą a nierzadko jedyną formą przekazu historycznego — nawet w sto lat po referowanych przez nas dyskusjach historyków, kiedy form przekazu historycznego mamy znacznie więcej. Ale ci wielcy historycy XIX i pierwszych dziesięcioleci XX wieku, których dyskusje referował Handeisman, widzieli dla historii szersze zadania: zadania odtwarzania minionego życia, wiążące się z tym zadania utrwalania elementów tak przelotnych, tak nieuchwytnych, jak zewnętrzny kształt i wewnętrzna treść życia mijających czy minionych już pokoleń, barwa, klimat i atmosfera tego życia. Słowem — to wszystko, co w ich wyobrażeniu decydowało o uznaniu historii za sztukę. Oczywiście — możemy tę definicję akceptować, możemy ją też podważać. Wydaje się jednak nie ulegać dyskusji, że zarysowane tu zadania stają przed historią tak, jak stały przed nią sto lat temu i wcześniej. Często bowiem tak pojęta historia potężnie wpływała na wyobraźnię, nierzadko wręcz fascynowała, budziła uczucia tak skrajne, jak upokorzenia lub dumy, wzniecała chęć wzorowania się, naśladowania minionych pokoleń, a z reguły działała na znacznie szerszy krąg odbiorców, aniżeli wysoce zobiektywizowane wyniki badań dokumentów, które — im bardziej specjalistyczne — tym mniejszemu kręgowi odbiorców — odpowiednio przygotowanych do ich studiowania —były dostępne. Należy podkreślić, że również w tej formie historii, którą dziewiętnastowieczni klasycy uważali za sztukę — podstawową rolę odgrywał dokument. Dokument bowiem był najważniejszą i najbardziej wiarygodną podstawą ustalania faktów. A fakty, które były jedyną podstawą historii, ocenianej jako nauka — stanowiły również kościec tej historii, którą uważano za sztukę. Z dokumentów potrafili i potrafią historycy wysnuwać wiele wniosków co do tej historii, jaką kwalifikowano jako sztukę: co do obrazu życia minionego, co do jego klimatu, ducha i atmosfery. W tej jednak dziedzinie niezbędne były w uprawianiu tej formy historii, którą klasycy traktowali jako sztukę — inne rodzaje przekazu historycznego, jaka interesuje nas w niniejszym artykule: pamiętniki, relacje, a także listy, w jakimś stopniu prasa i radio, różne formy ikonografii, wreszcie film. Właśnie znaczny rozwój form przekazu historycznego w XX stuleciu potęguje możliwości historyka ukazywania historii żywej, barwnej, plastycznej. Nie podważa to jednak faktu, że — podobnie, jak w wieku XIX — pamiętniki i relacje odgrywają tu nadal rolę czołową. Wszystkie te formy przekazu razem wzięte w ogromnym stopniu wspierają dokument w tworzeniu obrazu życia minionego: obrazu jego materialnej formy i duchowej treści, pozwalają pogłębiać i różnicować obraz, wynikający ze studiowania dokumentów różnego rodzaju. Ale nie tylko to. Często wszystkie inne, wymienione wyżej formy przekazu historycznego pozwalają głębiej, bardziej krytycznie spojrzeć i na sam dokument. Na jego genezę, na jego formę, na to, co, jak i dlaczego znalazło się w dokumencie. Czasem nawet i na to, co w ostatecznej formie dokumentu zostało pominięte, choć było w jego projektach. Jest to szczególnie potrzebne i szczególnie owocne przy analizie tych — z reguły ważnych — dokumentów, które powstawały, jako wynik negocjacji, a często i kompromisów, zawieranych przez twórców dokumentu. Bywają i inne dokumenty. Dokumenty układane tak, ażeby ładnie wyglądały. Dokumenty, z motywów znanych ich autorom, rozmijające się z obiektywną rzeczywistością. I tu niejednokrotnie bo owocne bywa porównanie takich dokumentów nie tylko z innymi dokumentami ale i z relacjami, czasem i pamiętnikami osób, których obecność w miejscu i czasie powstania dokumentu pozwala na porównanie i ustosunkowanie się do dokumentu. Generalną zasadę możnaby sformułować następująco: w sprawach ważnych — im więcej dokumentów, relacji i innych form przekazu potrafi zgromadzić historyk — tym lepiej, bo bardziej wszechstronnie może spojrzeć na interesujące go zjawisko lub proces, tym pełniejszą krytykę sprzecznych z sobą przekazów może przeprowadzić. Z tego wniosek, że historyk powinien dążyć do opanowania różnych form przekazu w stopniu, pozwalającym na ich wzajemną konfrontację i uzupełnianie się. Nie powinien fetyszyzować żadnego z nich — nawet tak ważnego, jak dokument. I to nawet w tym omawianym wcześniej wypadku, gdy zbierając i analizując jedynie fakty, bazuje w zasadzie na dokumentach. Jak bowiem stwierdziliśmy — bywa czasem potrzeba krytycznego spojrzenia na dokumenty. Pamiętniki i relacje mogą tu okazać się przydatne. * * * Jeśli w ten sposób ocenilibyśmy rolę pamiętników, relacji i ew. innych, wcześniej wyliczonych form przekazu historycznego w ogóle — to konieczne będzie uzupełnienie naszych wniosków tymi, które wynikają z konkretnej sytuacji historii Polski lat 1914—1945. Ze zrozumiałych względów skoncentrujemy się na naszej historii wojskowej, jej położeniu i jej potrzebach. Otóż okres pierwszej wojny światowej i konfliktów pierwszych lat po odzyskaniu niepodległości charakteryzowały dwa momenty. Pierwszy — to niszczący walec wojny, przetaczający się przez Polskę między 1914 a 1920 rokiem, który doprowadził do dewastacji, wywiezienia bądź rozproszenia dokumentów — i tych, które powstały przed i tych, które powstały po 1 sierpnia 1914 roku. Drugi — to fakt, że dokumenty szczebla centralnego, w państwach niepodległych wytwarzane i przechowywane w ich stolicach — w Polsce, podzielonej między trzech zaborców, przechowywane były w stolicach państw zaborczych. Na zasadzie przynależności kancelaryjnej akt mieliśmy prawo rewindykować jedynie te zasoby, które niewątpliwe związane były z ziemiami polskimi. Już więc pierwsze sześciolecie interesującego nas okresu: 1914—1920 — zapoczątkowało zjawisko, które w pogłębionej formie zaobserwujemy w latach 1939—1945; pamiętniki i relacje musiały zastępować zniszczone, wywiezione, bądź rozproszone dokumenty. Czy mogły zastąpić je w pełni? Oczywiście — nie. Były po temu przyczyny zarówno obiektywne, jak i subiektywne — i jedne i drugie tkwiły swymi korzeniami w tym, co w nauce historycznej ocenia się, jako niższość pamiętników i relacji w stosunku do dokumentów. Przyczyny obiektywne — to mniejsza wiarygodność przekazów, sporządzanych po upływie czasu w stosunku do przekazów, sporządzonych bieżąco w miarę przedstawianych wydarzeń. Często też inny, węższy horyzont relacjonistów, jeśli byli oni świadkami wydarzeń ale nie ich twórcami. Nie mogli znać motywów bądź wszystkich motywów, jakimi kierowali się główni „aktorzy” wydarzeń. Przyczyny subiektywne — to świadome zatajenie, bądź przeinaczenie motywów działalności, jeśli z perspektywy czasu pisania relacji lub pamiętnika świadczyłyby niekorzystnie o ich autorze. Także zatajanie samej działalności, jeśli krąg jej świadków był na tyle wąski, że pozwalał na to. Proces ten pogłębił się po zamachu majowym, gdy rozdymanie „Legendy Legionów” stało się pomocne tylu karierom weteranów trzech istniejących i czwartej — właśnie po 1926 roku powstałej — Brygady. Natomiast samo dziewiętnastolecie międzywojenne w Polsce możemy ocenić jako ten okres, w którym dokument odzyskuje pełną rangę najważniejszej formy przekazu historycznego. Tworzona od podstaw własna państwowość pozwala na normalne funkcjonowanie instytucji i urzędów, których podstawową i najważniejszą w hierarchii formą przejawiania się ich działalności był właśnie dokument. Odnosi się to również do wojskowości. Wszystkie władze, jednostki i instytucje wojskowe wytwarzały dokumenty, w których najbardziej miarodajnie odbija się ich działalność w całym okresie 1921—1939 roku. Oczywiście w okresie tym powstawały również pamiętniki i relacje także inne, wyliczane przez nas już wcześniej formy przekazu historycznego. Pochodziły one częściowo spod piór wojskowych, częściowo byłych wojskowych, a także polityków cywilnych. Znamienne było jednak, iż w znacznej większości obejmowały swym zasięgiem chronologicznym, bądź wyłącznie, bądź przeważnie okres do roku 1920. Jeśli chodzi o okres późniejszy, to z jakimś przybliżeniem określić możemy, że w pewnym sensie punktem zwrotnym, w pewnym zaś niejako katalizatorem twórczości w tej dziedzinie był zamach majowy. Zamach ten w sposób dość jednoznaczny podzielił relacjonistów i pamiętnikarzy. Ci, którzy poparli zamach — wykorzystywali swą twórczość dla działalności panegirycznej na część autora zamachu i umocnienia swojej pozycji wśród jego stronników. Ci, którzy popierali władze legalne — przedstawiali racje, które skłoniły ich do tego, a które nie zawsze mieli możność przedstawić w innej formie, np. artykułów i polemik prasowych. Gęstniejąca w miarę trwania rządów sanacji atmosfera polityczna w Polsce pogłębiała znane zjawisko, że pamiętniki i relacje pisali ludzie, mający okres aktywności, życiowej już za sobą. Młodzi, bardziej dbali o aktualną i przyszłą karierę, bądź po prostu nie bardzo mieli czas na tego rodzaju działalność, bądź uważali ją za nie zawsze sprzyjającą tej karierze, jeśli mieli ambicje, wykraczające poza tworzenie panegiryków na cześć aktualnie panującej ekipy. Splot tych przyczyn spowodował, że powstające w latach 1921—1939 pamiętniki i relacje miały większe znaczenie dla oddania czy uzupełnienia obrazu Polski do roku 1920 włącznie — skromniejsze zaś dla takiegoż obrazu Polski między wojnami. Gdy potworny walec wojny dwukrotnie przetoczył się w latach 1939—1945 po ziemiach polskich, gdy ponadto przez całe sześciolecie okupant planowo niszczył żywą i materialną substancję naszego narodu — częściowo powtórzyły się na tych ziemiach zjawiska, znane nam z okresu 1914—1920, częściowo wystąpiły zjawiska nowe, wiążące się z różnicami między okupacją wilhelmińską a okupacją hitlerowską. Podobnie, jak w latach 1914—1920, również w latach 1939—1945 dokumenty ale także relacje i pamiętniki uległy daleko idącemu wyniszczeniu, wywiezieniu bądź rozproszeniu. I nawet ta korzyść — opisywana przed chwilą — że nowo powstałe państwo polskie od roku 1818 zaczęło wytwarzać własne dokumenty szczebla centralnego — została w daleko idącej mierze zniwelowana faktem, że miasto, w którym powstawało i było przechowywane gros dokumentów szczebla centralnego — Warszawa — była wraz z większością jej archiwów dwukrotnie zniszczona przez wroga; w 1939 i w 1944 roku. Jeśli część istotnych dokumentów wojskowych okresu międzywojennego wyszła z wojny obronną ręką — było to wynikiem ich wywiezienia z Warszawy przez okupanta, który w chaosie swej klęski, wiosną 1945 roku nie zdążył już zniszczyć ich. Dzięki temu służą historykom po dziś dzień. I dzięki temu przy badaniach nad dziejami wojska polskiego w latach 1918—1939 dokumenty mogą odgrywać i odgrywają doniosłą rolę. Nie tak pomyślnie wygląda sytuacja w odniesieniu do działań Wojska Polskiego w wojnie obronnej 1939 roku. Nieoczekiwanie szybka i totalna klęska doprowadziła do sytuacji, wydającej się nie do pomyślenia jeszcze w pierwszej wojnie światowej. Zdruzgotana armia utraciła gros dokumentów, wytworzonych bezpośrednio przed Wrześniem i w samym Wrześniu. Większość ich wpadła w ręce Wehrmachtu wraz z kancelariami rozbitych dywizji. Część, którą zdołało wywieźć za Bug — przejęła Armia Czerwona po zajęciu tych ziem. Niewiele akt zdołano wywieźć do Rumunii, a stamtąd stopniowo do Francji i na Wyspy Brytyjskie. Te ostatnie akta zatrzymał na Zachodzie rząd emigracyjny. Ani jego epigoni ani władze brytyjskie nie były zainteresowane w ich zwrocie Polsce Ludowej. Tkwią więc na Zachodzie, nie zawsze najlepiej konserwowane, wykorzystywane przez emigracyjnych historyków wojskowych. Część pozostałych akt odzyskaliśmy. Najpierw wykopane z ziemi tam, gdzie zdążyły ukryć je przed kapitulacją dowództwa niektórych jednostek. Następnie te, które radzieckie władze wojskowe, bądź z własnych zasobów, bądź w miarę porządkowania i inwentaryzowania zdobytych zasobów aktowych Wehrmachtu, wydzieliły i zwróciły nam. Jest to zasób bezcenny, gdyż w znacznej mierze obejmuje dokumenty dowództw średnich i wyższych szczebli — ale przecież fragmentaryczny. Niemały zasób dokumentów, wytworzony przez Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie — pozostał w zasadzie tam, gdzie te siły powstały. Jedynie fragmenty, zwłaszcza dokumenty 2 Dywizji Strzelców Pieszych, internowanej w Szwajcarii, zdołały utorować sobie po wojnie drogę do Ojczyzny. Dokumenty ruchu oporu powstają zawsze w specyficznej sytuacji. Zawsze narażone bywają na przejęcie przez wroga. Stąd dążenie do ograniczenia ich do minimum, a w miarę możności utrzymywania ich w takiej formie, ażeby przynajmniej czasowo wróg nie był w stanie odczytać i wykorzystać ich. Tę zasadę polski ruch oporu winien był przestrzegać wyjątkowo, skrupulatnie i ze względu na bestialski charakter okupacji hitlerowskiej w Polsce i ze względu na to, że — w odróżnieniu od okupowanych obszarów ZSRR, Jugosławii, a częściowo np. i Francji — ziemie polskie — od 1941 roku pomost na najważniejszy dla hitlerowców front — były stosunkowo silnie nasycone wojskowym i cywilnym elementem niemieckim. Nigdzie nie było obszarów, wolnych od infiltracji wroga. Bardzo istotne dokumenty, odnoszące się do łączności z ruchem oporu w kraju — powstały ale i pozostały w Londynie. Ludowe Wojsko Polskie było w tej sytuacji, że szło i doszło do Polski, tam rozbudowało się i od początku aż do końca swego szlaku bojowego nie poniosło — z wyjątkiem 5 dp — jakichś ciężkich porażek, których ofiarą padałyby całe związki taktyczne z ich kancelariami. Wytworzony przez nie w czasie wojny zasób aktowy pozostał więc, pomijając może część dokumentów wyższego szczebla, wytwarzanych w ramach Frontów i odnoszących się do armii polskich, ewentualnie też dokumentów nieodpowiednio wybrakowanych już w okresie powojennym. Ogólny obraz jest więc taki, że — z wyjątkiem ludowego Wojska Polskiego — stan zachowania dokumentów do dziejów naszego wysiłku zbrojnego jest bardzo zły, choć złagodzony nieco udostępnieniem historykowi krajowemu drukowanych wyborów źródeł do przygotowań wojennych, Września, ruchu oporu i — znów najobszerniejszych — do dziejów ludowego Wojska. Można jednak stwierdzić, że w całości stan zachowania dokumentów dotyczących polskiego wysiłku zbrojnego 1939—1945 jest gorszy niż był w roku 1921 do okresu 1914—1920. W tej sytuacji nie wymaga komentarza stwierdzenie, sformułowane przy omawianiu potrzeb naszej historii wojskowej po pierwszej wojnie światowej. Wyniszczenie dokumentów ponownie zmusiło do zastępowania ich relacjami i pamiętnikami. Znamienne, że działania w tym kierunku podjął już jesienią 1939 roku rząd gen. Sikorskiego w odniesieniu do wojny wrześniowej. Kierował się wprawdzie nie potrzebami przyszłych historyków Września lecz hasłem ustalenia odpowiedzialności za klęskę, za którym krył się polityczny cel okiełznania apetytów obozu piłsudczykowsko-sanacyjnego na powrót do władzy. Ważne było jednak to, że świeżo zbierane relacje mogły mieć większy walor, jako zastępcze źródło historyczne, aniżeli relacje, zbierane wiele lat później. Akcję powyższą zakłóciła klęska Francji, a jej wyniki są dostępne na tych mniej więcej warunkach, co dokumenty, przechowywane w instytucjach emigracyjnych, dziedziczących zasoby archiwalne władz rządu emigracyjnego. W tej sytuacji celowe było zarządzone przez Naczelnego Dowódcę WP w roku 1946 zebranie relacji dot. wojny wrześniowej od wszystkich oficerów LWP, którzy w wojnie tej uczestniczyli. Odzyskane później dokumenty pozwalają na porównanie i ew. wniesienie korekt do relacji, przy zachowaniu ich wartości dla odtwarzania oblicza tej wojny. Nasze rozważania, obejmujące rolę pamiętników, relacji i innych form przekazu historycznego w historii wojskowej Polski lat 1939—1945 wypada uzupełnić nawiązaniem do wątku, wzmiankowego przy omawianiu roli pamiętników i relacji, powstałych w okresie istnienia Drugiej Rzeczypospolitej, a odnoszących się do jej charakteru, do zasadniczych decyzji polityczno-militarnych, przez jej władze podejmowanych, zwłaszcza w trzynastoleciu rządów sanacji. Stwierdziliśmy, że ważkich pamiętników i relacji, podejmujących tę problematykę przed 31 sierpnia 1939 roku nie powstało zbyt wiele. Lawinowo zaczęły one narastać po wybuchu wojny, konkretnie zaś po zakończeniu wojny wrześniowej. Mniejszą rolę odegrało przy tym zjawisko przezwyciężenia obaw, wiążących się z krytyką rządzącej ekipy, dopóki była ona u steru, choć i ten moment mógł odegrać swą rolę. Przede wszystkim jednak zadecydował moment potrzeby rozładowania nastrojów zaskoczenia klęską, poszukiwania jej bezpośrednich i głębszych przyczyn i — oczywiście — poszukiwania dróg wyjścia z klęski a — w dalszej perspektywie — wyciągnięcie zasadniczych wniosków dla państwa i armii na przyszłość. Ten nurt zasadniczej krytyki Drugiej Rzeczypospolitej, rozpoczęty zaraz po klęsce wrześniowej w pamiętnikach i relacjach w kraju i na emigracji — trwał przez całą wojnę, trwał a nawet narastał w okresie powojennym. I ze względu na jego kapitalne znaczenie dla zagadnień obronności — musimy go uwzględnić również w badaniach historii wojskowej. Reasumując dokonania okresu 1945—1984 w dziedzinie zbierania pamiętników i relacji do okresu drugiej wojny światowej i lat ją poprzedzających stwierdzamy, że niewątpliwym elementem działalność tę stymulującym jest powszechna świadomość niedostatku dokumentów, utrwalających fakty, z których składał się nasz wysiłek zbrojny w tym najtrudniejszym z dziejowych egzaminów. A więc pragnienie oddania w możliwie pełnej, kompletnej formie tego, czego starzy mistrzowie, cytowani przez Marcelego Handelsmana, wymagali od historii, jako nauki. Motyw uzupełniania relacjami i pamiętnikami brakujących dokumentów — bardzo ważny, dla wielu może najważniejszy — nie był motywem jedynym. Ci Polacy, którzy walczyli, którzy przeżyli tę wojnę — świadomi byli wyjątkowej wagi, niepowtarzalnego znaczenia lat, jakie przeżyli, a jakich nie zdołało przeżyć tyle milionów ich bliskich. Czy nie było więc oczywiste ich pragnienie utrwalenia obrazu tych lat, obrazu swej działalności, swych uczuć i doznań, a przede wszystkim obrazu tych, którzy byli z nimi, walczyli wraz z nimi — a nie doczekali końca tej najtrudniejszej z wojen? Nawet więc, jeśli nie znali definicji Handeismana, cytowanej na wstępie — to czy w setkach i tysiącach swych wspomnień, pamiętników, czy w tylu innych formach przekazu historycznego nie wnieśli zarazem największego wkładu w to, co słuszne czy niesłuszne i z formalnego punktu widzenia mistrzowie sprzed wieku zamknęli w wymaganiach od historii jako sztuki utrwalania naszego życia w tym tak trudnym dziejowym egzaminie stopniowo oddalającej się od nas rzeczywistości lat 1939—1945?