Rola pamiętników i relacji w badaniach historycznych w ogóle oraz

Transkrypt

Rola pamiętników i relacji w badaniach historycznych w ogóle oraz
Andrzej Rzepniewski
ROLA PAMIĘTNIKÓW I RELACJI W BADANIACH
HISTORYCZNYCH W OGÓLE ORAZ W KONKRETNEJ
SYTUACJI HISTORII POLSKI 1914—1945
W klasycznym już dziele Marcelego H a n d e i s m a n n a: Historyka, w
rozwiniętej postaci opublikowanym w roku 1928, autor przedstawia znamienną
różnicę podejścia do samego charakteru historii między czołowymi historykami
niemieckimi, a francuskimi i włoskimi, zaznaczającą się już w drugiej połowie XIX
stulecia.
Otóż historycy niemieccy — i niektórzy angielscy — chcieli widzieć w
historii naukę i tylko naukę. Historycy francuscy, włoscy, większość polskich i część
angielskich — chcieli, by historia łączyła w sobie wymagania, stawiane nauce ale
zarazem i sztuce.
Jak możemy interpretować różnicę tego podejścia i jakie ma ona znaczenie dla
kwestii ujętej w tytule niniejszego szkicu?
Otóż przedstawiciele obu orientacji zgodni byli co do tego, że zadaniem
historii jest badanie procesów dziejowych, określanie konkretnych zależności,
dopracowywanie się tego, co było w kolejnych epokach wspólne a co odrębne dla
każdej z nich. W ten sposób historia miała na podstawie badań przeszłości u c z y ć
wyciągania z niej wniosków co do teraźniejszości i przyszłości. I w takim sensie miała
być nauką, podlegającą określonym wymogom, częściowo wspólnym dla nauk
społecznych, częściowo właściwym jej samej.
Historycy francuscy, włoscy a w większości i polscy, stawiając historii
wymagania, właściwe dla sztuki, czynili to z obawy przed przekształceniem historii w
zimny, pozbawiony realnego życia, zbiór schematów. Wskazywali oni, że odtworzenie
życia minionych epok w całym jego bogactwie i złożoności — jest sztuką,
wymagającą nielada intuicji, co podkreślał zwłaszcza Benedetto C r o c e.
Cytując sformułowanie Jules Michaleta, Marceli H a n d e l s m a n istotę
poglądów Ernesta Renana, Hipolita Adolfa Taine’a i Gabriela Hanotaux na historię
precyzuje następująco:
„Jako nauka, na podstawie dokumentów i tylko dokumentów i
dokumentów ustala ona fakty, jako sztuka
odtwarza
t y l k o
rzeczywistość minioną
«wskrzesza integralne życie» (Michalet) i odtworzone przedstawia w sposób, dający
zrozumienie rzeczywistości istotnej, a nie schematu suchego. Moment twórczości
artystycznej obejmuje nie tylko zagadnienia formy wykładu, występuje on zwłaszcza
w samym procesie wskrzeszania przeszłości. I tu istotnie pierwiastek intuicji odgrywa
rolę zasadniczą”.
Sformułowany wyżej pogląd możemy przyjąć za punkt wyjścia naszych
rozważań na temat roli pamiętników i relacji, a także listów i stojących na pograniczu
dokumentu i relacji raportów nieoficjalnych w badaniach historycznych w ogóle.
Otóż jest znaczny obszar badań historycznych, w którym powyższy typ źródeł
historycznych nie odgrywa prawie żadnej roli, bądź odgrywa rolę podporządkowaną
lub fragmentaryczną. Jeśli ograniczymy się do najbliższej nam dziedziny: historii
wojskowej — możemy stwierdzić, że wiele opisów, analiz i studiów może ograniczyć
się w swej bazie źródłowej do dokumentów: rozkazów, raportów, sprawozdań,
statystyk lub danych statystycznych, a na wyższych szczeblach dowodzenia
wytycznych i memoriałów.
Pomijając raczej nietypowe sytuacje, wiążące się z wszelkiego rodzaju
fałszowaniem dokumentów (zmiany w tekstach dokumentów istniejących, podsuwanie
dokumentów sfingowanych lub zamiana przez nie dokumentów rzeczywistych)
celowym usuwaniem, bądź niszczeniem dokumentów — możemy stwierdzić że we
wszystkich innych wypadkach dokument był, jest i będzie najbardziej autentycznym,
najbardziej wiarygodnym, a więc budzącym największe zaufanie badacza, przekazem
historycznym.
Jeśli ponownie ograniczymy się do dziedziny historii wojskowej — możemy
stwierdzić, że np. przy odtwarzaniu intencji rozkazodawcy, a więc rekonstrukcji
ciągów przyczynowo-skutkowych, przy ustalaniu chronologii wydarzeń — dokument
posiada rangę najwyższą.
Słowem: w tych formach działalności historyka — również historyka
wojskowego, w których zasadniczą rolę odgrywa ustalanie faktów, ich zestawianie,
odtwarzanie chronologii wydarzeń, analiza i synteza danych, wynikających z faktów
— dokument był, jest i będzie najważniejszą a nierzadko jedyną formą przekazu
historycznego — nawet w sto lat po referowanych przez nas dyskusjach historyków,
kiedy form przekazu historycznego mamy znacznie więcej.
Ale ci wielcy historycy XIX i pierwszych dziesięcioleci XX wieku, których
dyskusje referował Handeisman, widzieli dla historii szersze zadania: zadania
odtwarzania minionego życia, wiążące się z tym zadania utrwalania elementów tak
przelotnych, tak nieuchwytnych, jak zewnętrzny kształt i wewnętrzna treść życia
mijających czy minionych już pokoleń, barwa, klimat i atmosfera tego życia. Słowem
— to wszystko, co w ich wyobrażeniu decydowało o uznaniu historii za sztukę.
Oczywiście — możemy tę definicję akceptować, możemy ją też podważać. Wydaje się
jednak nie ulegać dyskusji, że zarysowane tu zadania stają przed historią tak, jak stały
przed nią sto lat temu i wcześniej.
Często bowiem tak pojęta historia potężnie wpływała na wyobraźnię,
nierzadko wręcz fascynowała, budziła uczucia tak skrajne, jak upokorzenia lub dumy,
wzniecała chęć wzorowania się, naśladowania minionych pokoleń, a z reguły działała
na znacznie szerszy krąg odbiorców, aniżeli wysoce zobiektywizowane wyniki badań
dokumentów, które — im bardziej specjalistyczne — tym mniejszemu kręgowi
odbiorców — odpowiednio przygotowanych do ich studiowania —były dostępne.
Należy
podkreślić,
że
również
w
tej
formie
historii,
którą
dziewiętnastowieczni klasycy uważali za sztukę — podstawową rolę odgrywał
dokument. Dokument bowiem był najważniejszą i najbardziej wiarygodną podstawą
ustalania faktów. A fakty, które były jedyną podstawą historii, ocenianej jako nauka
— stanowiły również kościec tej historii, którą uważano za sztukę.
Z dokumentów potrafili i potrafią historycy wysnuwać wiele wniosków co do
tej historii, jaką kwalifikowano jako sztukę: co do obrazu życia minionego, co do jego
klimatu, ducha i atmosfery.
W tej jednak dziedzinie niezbędne były w uprawianiu tej formy historii, którą
klasycy traktowali jako sztukę — inne rodzaje przekazu historycznego, jaka interesuje
nas w niniejszym artykule: pamiętniki, relacje, a także listy, w jakimś stopniu prasa i
radio, różne formy ikonografii, wreszcie film. Właśnie znaczny rozwój form przekazu
historycznego w XX stuleciu potęguje możliwości historyka ukazywania historii
żywej, barwnej, plastycznej. Nie podważa to jednak faktu, że — podobnie, jak w
wieku XIX — pamiętniki i relacje odgrywają tu nadal rolę czołową.
Wszystkie te formy przekazu razem wzięte w ogromnym stopniu wspierają
dokument w tworzeniu obrazu życia minionego: obrazu jego materialnej formy i
duchowej treści, pozwalają pogłębiać i różnicować obraz, wynikający ze studiowania
dokumentów różnego rodzaju.
Ale nie tylko to.
Często wszystkie inne, wymienione wyżej formy przekazu historycznego
pozwalają głębiej, bardziej krytycznie spojrzeć i na sam dokument. Na jego genezę, na
jego formę, na to, co, jak i dlaczego znalazło się w dokumencie. Czasem nawet i na to,
co w ostatecznej formie dokumentu zostało pominięte, choć było w jego projektach.
Jest to szczególnie potrzebne i szczególnie owocne przy analizie tych — z
reguły ważnych — dokumentów, które powstawały, jako wynik negocjacji, a często i
kompromisów, zawieranych przez twórców dokumentu.
Bywają i inne dokumenty. Dokumenty układane tak, ażeby ładnie wyglądały.
Dokumenty, z motywów znanych ich autorom, rozmijające się z obiektywną
rzeczywistością. I tu niejednokrotnie bo owocne bywa porównanie takich dokumentów
nie tylko z innymi dokumentami ale i z relacjami, czasem i pamiętnikami osób,
których obecność w miejscu i czasie powstania dokumentu pozwala na porównanie i
ustosunkowanie się do dokumentu.
Generalną zasadę możnaby sformułować następująco: w sprawach ważnych
— im więcej dokumentów, relacji i innych form przekazu potrafi zgromadzić historyk
— tym lepiej, bo bardziej wszechstronnie może spojrzeć na interesujące go zjawisko
lub proces, tym pełniejszą krytykę sprzecznych z sobą przekazów może
przeprowadzić.
Z tego wniosek, że historyk powinien dążyć do opanowania różnych form
przekazu w stopniu, pozwalającym na ich wzajemną konfrontację i uzupełnianie się.
Nie powinien fetyszyzować żadnego z nich — nawet tak ważnego, jak dokument. I to
nawet w tym omawianym wcześniej wypadku, gdy zbierając i analizując jedynie
fakty, bazuje w zasadzie na dokumentach. Jak bowiem stwierdziliśmy — bywa
czasem potrzeba krytycznego spojrzenia na dokumenty. Pamiętniki i relacje mogą tu
okazać się przydatne.
*
*
*
Jeśli w ten sposób ocenilibyśmy rolę pamiętników, relacji i ew. innych,
wcześniej wyliczonych form przekazu historycznego w ogóle — to konieczne będzie
uzupełnienie naszych wniosków tymi, które wynikają z konkretnej sytuacji historii
Polski lat 1914—1945. Ze zrozumiałych względów skoncentrujemy się na naszej
historii wojskowej, jej położeniu i jej potrzebach.
Otóż okres pierwszej wojny światowej i konfliktów pierwszych lat po
odzyskaniu niepodległości charakteryzowały dwa momenty.
Pierwszy — to niszczący walec wojny, przetaczający się przez Polskę między
1914 a 1920 rokiem, który doprowadził do dewastacji, wywiezienia bądź rozproszenia
dokumentów — i tych, które powstały przed i tych, które powstały po 1 sierpnia 1914
roku.
Drugi — to fakt, że dokumenty szczebla centralnego, w państwach
niepodległych wytwarzane i przechowywane w ich stolicach — w Polsce, podzielonej
między trzech zaborców, przechowywane były w stolicach państw zaborczych. Na
zasadzie przynależności kancelaryjnej akt mieliśmy prawo rewindykować jedynie te
zasoby, które niewątpliwe związane były z ziemiami polskimi.
Już więc pierwsze sześciolecie interesującego nas okresu: 1914—1920 —
zapoczątkowało zjawisko, które w pogłębionej formie zaobserwujemy w latach
1939—1945; pamiętniki i relacje musiały zastępować zniszczone, wywiezione, bądź
rozproszone dokumenty.
Czy mogły zastąpić je w pełni?
Oczywiście — nie.
Były po temu przyczyny zarówno obiektywne, jak i subiektywne — i jedne i
drugie tkwiły swymi korzeniami w tym, co w nauce historycznej ocenia się, jako
niższość pamiętników i relacji w stosunku do dokumentów.
Przyczyny
obiektywne
—
to
mniejsza
wiarygodność
przekazów,
sporządzanych po upływie czasu w stosunku do przekazów, sporządzonych bieżąco w
miarę przedstawianych wydarzeń. Często też inny, węższy horyzont relacjonistów,
jeśli byli oni świadkami wydarzeń ale nie ich twórcami. Nie mogli znać motywów
bądź wszystkich motywów, jakimi kierowali się główni „aktorzy” wydarzeń.
Przyczyny subiektywne — to świadome zatajenie, bądź przeinaczenie
motywów działalności, jeśli z perspektywy czasu pisania relacji lub pamiętnika
świadczyłyby niekorzystnie o ich autorze. Także zatajanie samej działalności, jeśli
krąg jej świadków był na tyle wąski, że pozwalał na to.
Proces ten pogłębił się po zamachu majowym, gdy rozdymanie „Legendy
Legionów” stało się pomocne tylu karierom weteranów trzech istniejących i czwartej
— właśnie po 1926 roku powstałej — Brygady.
Natomiast samo dziewiętnastolecie międzywojenne w Polsce możemy ocenić
jako ten okres, w którym dokument odzyskuje pełną rangę najważniejszej formy
przekazu historycznego. Tworzona od podstaw własna państwowość pozwala na
normalne funkcjonowanie instytucji i urzędów, których podstawową i najważniejszą w
hierarchii formą przejawiania się ich działalności był właśnie dokument. Odnosi się to
również do wojskowości. Wszystkie władze, jednostki i instytucje wojskowe
wytwarzały dokumenty, w których najbardziej miarodajnie odbija się ich działalność
w całym okresie 1921—1939 roku.
Oczywiście w okresie tym powstawały również pamiętniki i relacje także
inne, wyliczane przez nas już wcześniej formy przekazu historycznego. Pochodziły
one częściowo spod piór wojskowych, częściowo byłych wojskowych, a także
polityków cywilnych. Znamienne było jednak, iż w znacznej większości obejmowały
swym zasięgiem chronologicznym, bądź wyłącznie, bądź przeważnie okres do roku
1920. Jeśli chodzi o okres późniejszy, to z jakimś przybliżeniem określić możemy, że
w pewnym sensie punktem zwrotnym, w pewnym zaś niejako katalizatorem
twórczości w tej dziedzinie był zamach majowy.
Zamach ten w sposób dość jednoznaczny podzielił relacjonistów i
pamiętnikarzy. Ci, którzy poparli zamach — wykorzystywali swą twórczość dla
działalności panegirycznej na część autora zamachu i umocnienia swojej pozycji
wśród jego stronników. Ci, którzy popierali władze legalne — przedstawiali racje,
które skłoniły ich do tego, a które nie zawsze mieli możność przedstawić w innej
formie, np. artykułów i polemik prasowych.
Gęstniejąca w miarę trwania rządów sanacji atmosfera polityczna w Polsce
pogłębiała znane zjawisko, że pamiętniki i relacje pisali ludzie, mający okres
aktywności, życiowej już za sobą. Młodzi, bardziej dbali o aktualną i przyszłą karierę,
bądź po prostu nie bardzo mieli czas na tego rodzaju działalność, bądź uważali ją za
nie zawsze sprzyjającą tej karierze, jeśli mieli ambicje, wykraczające poza tworzenie
panegiryków na cześć aktualnie panującej ekipy.
Splot tych przyczyn spowodował, że powstające w latach 1921—1939
pamiętniki i relacje miały większe znaczenie dla oddania czy uzupełnienia obrazu
Polski do roku 1920 włącznie — skromniejsze zaś dla takiegoż obrazu Polski między
wojnami.
Gdy potworny walec wojny dwukrotnie przetoczył się w latach 1939—1945
po ziemiach polskich, gdy ponadto przez całe sześciolecie okupant planowo niszczył
żywą i materialną substancję naszego narodu — częściowo powtórzyły się na tych
ziemiach zjawiska, znane nam z okresu 1914—1920, częściowo wystąpiły zjawiska
nowe, wiążące się z różnicami między okupacją wilhelmińską a okupacją hitlerowską.
Podobnie, jak w latach 1914—1920, również w latach 1939—1945
dokumenty ale także relacje i pamiętniki uległy daleko idącemu wyniszczeniu,
wywiezieniu bądź rozproszeniu. I nawet ta korzyść — opisywana przed chwilą — że
nowo powstałe państwo polskie od roku 1818 zaczęło wytwarzać własne dokumenty
szczebla centralnego — została w daleko idącej mierze zniwelowana faktem, że
miasto, w którym powstawało i było przechowywane gros dokumentów szczebla
centralnego — Warszawa — była wraz z większością jej archiwów dwukrotnie
zniszczona przez wroga; w 1939 i w 1944 roku.
Jeśli część istotnych dokumentów wojskowych okresu międzywojennego
wyszła z wojny obronną ręką — było to wynikiem ich wywiezienia z Warszawy przez
okupanta, który w chaosie swej klęski, wiosną 1945 roku nie zdążył już zniszczyć ich.
Dzięki temu służą historykom po dziś dzień. I dzięki temu przy badaniach nad
dziejami wojska polskiego w latach 1918—1939 dokumenty mogą odgrywać i
odgrywają doniosłą rolę.
Nie tak pomyślnie wygląda sytuacja w odniesieniu do działań Wojska
Polskiego w wojnie obronnej 1939 roku.
Nieoczekiwanie szybka i totalna klęska doprowadziła do sytuacji, wydającej
się nie do pomyślenia jeszcze w pierwszej wojnie światowej.
Zdruzgotana armia utraciła gros dokumentów, wytworzonych bezpośrednio
przed Wrześniem i w samym Wrześniu. Większość ich wpadła w ręce Wehrmachtu
wraz z kancelariami rozbitych dywizji. Część, którą zdołało wywieźć za Bug —
przejęła Armia Czerwona po zajęciu tych ziem. Niewiele akt zdołano wywieźć do
Rumunii, a stamtąd stopniowo do Francji i na Wyspy Brytyjskie.
Te ostatnie akta zatrzymał na Zachodzie rząd emigracyjny. Ani jego epigoni
ani władze brytyjskie nie były zainteresowane w ich zwrocie Polsce Ludowej. Tkwią
więc na Zachodzie, nie zawsze najlepiej konserwowane, wykorzystywane przez
emigracyjnych historyków wojskowych.
Część pozostałych akt odzyskaliśmy. Najpierw wykopane z ziemi tam, gdzie
zdążyły ukryć je przed kapitulacją dowództwa niektórych jednostek. Następnie te,
które radzieckie władze wojskowe, bądź z własnych zasobów, bądź w miarę
porządkowania i inwentaryzowania zdobytych zasobów aktowych Wehrmachtu,
wydzieliły i zwróciły nam.
Jest to zasób bezcenny, gdyż w znacznej mierze obejmuje dokumenty
dowództw średnich i wyższych szczebli — ale przecież fragmentaryczny.
Niemały zasób dokumentów, wytworzony przez Polskie Siły Zbrojne na
Zachodzie — pozostał w zasadzie tam, gdzie te siły powstały. Jedynie fragmenty,
zwłaszcza dokumenty 2 Dywizji Strzelców Pieszych, internowanej w Szwajcarii,
zdołały utorować sobie po wojnie drogę do Ojczyzny.
Dokumenty ruchu oporu powstają zawsze w specyficznej sytuacji. Zawsze
narażone bywają na przejęcie przez wroga. Stąd dążenie do ograniczenia ich do
minimum, a w miarę możności utrzymywania ich w takiej formie, ażeby przynajmniej
czasowo wróg nie był w stanie odczytać i wykorzystać ich. Tę zasadę polski ruch
oporu winien był przestrzegać wyjątkowo, skrupulatnie i ze względu na bestialski
charakter okupacji hitlerowskiej w Polsce i ze względu na to, że — w odróżnieniu od
okupowanych obszarów ZSRR, Jugosławii, a częściowo np. i Francji — ziemie
polskie — od 1941 roku pomost na najważniejszy dla hitlerowców front — były
stosunkowo silnie nasycone wojskowym i cywilnym elementem niemieckim. Nigdzie
nie było obszarów, wolnych od infiltracji wroga.
Bardzo istotne dokumenty, odnoszące się do łączności z ruchem oporu w kraju
— powstały ale i pozostały w Londynie.
Ludowe Wojsko Polskie było w tej sytuacji, że szło i doszło do Polski, tam
rozbudowało się i od początku aż do końca swego szlaku bojowego nie poniosło — z
wyjątkiem 5 dp — jakichś ciężkich porażek, których ofiarą padałyby całe związki
taktyczne z ich kancelariami. Wytworzony przez nie w czasie wojny zasób aktowy
pozostał więc, pomijając może część dokumentów wyższego szczebla, wytwarzanych
w ramach Frontów i odnoszących się do armii polskich, ewentualnie też dokumentów
nieodpowiednio wybrakowanych już w okresie powojennym.
Ogólny obraz jest więc taki, że — z wyjątkiem ludowego Wojska Polskiego
— stan zachowania dokumentów do dziejów naszego wysiłku zbrojnego jest bardzo
zły, choć złagodzony nieco udostępnieniem historykowi krajowemu drukowanych
wyborów źródeł do przygotowań wojennych, Września, ruchu oporu i — znów
najobszerniejszych — do dziejów ludowego Wojska.
Można jednak stwierdzić, że w całości stan zachowania dokumentów
dotyczących polskiego wysiłku zbrojnego 1939—1945 jest gorszy niż był w roku
1921 do okresu 1914—1920.
W tej sytuacji nie wymaga komentarza stwierdzenie, sformułowane przy
omawianiu potrzeb naszej historii wojskowej po pierwszej wojnie światowej.
Wyniszczenie dokumentów ponownie zmusiło do zastępowania ich relacjami i
pamiętnikami. Znamienne, że działania w tym kierunku podjął już jesienią 1939 roku
rząd gen. Sikorskiego w odniesieniu do wojny wrześniowej. Kierował się wprawdzie
nie
potrzebami
przyszłych
historyków
Września
lecz
hasłem
ustalenia
odpowiedzialności za klęskę, za którym krył się polityczny cel okiełznania apetytów
obozu piłsudczykowsko-sanacyjnego na powrót do władzy.
Ważne było jednak to, że świeżo zbierane relacje mogły mieć większy walor,
jako zastępcze źródło historyczne, aniżeli relacje, zbierane wiele lat później.
Akcję powyższą zakłóciła klęska Francji, a jej wyniki są dostępne na tych
mniej
więcej
warunkach,
co
dokumenty,
przechowywane
w
instytucjach
emigracyjnych, dziedziczących zasoby archiwalne władz rządu emigracyjnego.
W tej sytuacji celowe było zarządzone przez Naczelnego Dowódcę WP w
roku 1946 zebranie relacji dot. wojny wrześniowej od wszystkich oficerów LWP,
którzy w wojnie tej uczestniczyli. Odzyskane później dokumenty pozwalają na
porównanie i ew. wniesienie korekt do relacji, przy zachowaniu ich wartości dla
odtwarzania oblicza tej wojny.
Nasze rozważania, obejmujące rolę pamiętników, relacji i innych form
przekazu historycznego w historii wojskowej Polski lat 1939—1945 wypada uzupełnić
nawiązaniem do wątku, wzmiankowego przy omawianiu roli pamiętników i relacji,
powstałych w okresie istnienia Drugiej Rzeczypospolitej, a odnoszących się do jej
charakteru, do zasadniczych decyzji polityczno-militarnych, przez jej władze
podejmowanych, zwłaszcza w trzynastoleciu rządów sanacji. Stwierdziliśmy, że
ważkich pamiętników i relacji, podejmujących tę problematykę przed 31 sierpnia 1939
roku nie powstało zbyt wiele.
Lawinowo zaczęły one narastać po wybuchu wojny, konkretnie zaś po
zakończeniu wojny wrześniowej. Mniejszą rolę odegrało przy tym zjawisko
przezwyciężenia obaw, wiążących się z krytyką rządzącej ekipy, dopóki była ona u
steru, choć i ten moment mógł odegrać swą rolę. Przede wszystkim jednak
zadecydował
moment
potrzeby rozładowania
nastrojów
zaskoczenia
klęską,
poszukiwania jej bezpośrednich i głębszych przyczyn i — oczywiście —
poszukiwania dróg wyjścia z klęski a — w dalszej perspektywie — wyciągnięcie
zasadniczych wniosków dla państwa i armii na przyszłość.
Ten nurt zasadniczej krytyki Drugiej Rzeczypospolitej, rozpoczęty zaraz po
klęsce wrześniowej w pamiętnikach i relacjach w kraju i na emigracji — trwał przez
całą wojnę, trwał a nawet narastał w okresie powojennym. I ze względu na jego
kapitalne znaczenie dla zagadnień obronności — musimy go uwzględnić również w
badaniach historii wojskowej.
Reasumując
dokonania
okresu
1945—1984
w
dziedzinie
zbierania
pamiętników i relacji do okresu drugiej wojny światowej i lat ją poprzedzających
stwierdzamy, że niewątpliwym elementem działalność tę stymulującym jest
powszechna świadomość niedostatku dokumentów, utrwalających fakty, z których
składał się nasz wysiłek zbrojny w tym najtrudniejszym z dziejowych egzaminów. A
więc pragnienie oddania w możliwie pełnej, kompletnej formie tego, czego starzy
mistrzowie, cytowani przez Marcelego Handelsmana, wymagali od historii, jako
nauki.
Motyw uzupełniania relacjami i pamiętnikami brakujących dokumentów —
bardzo ważny, dla wielu może najważniejszy — nie był motywem jedynym. Ci
Polacy, którzy walczyli, którzy przeżyli tę wojnę — świadomi byli wyjątkowej wagi,
niepowtarzalnego znaczenia lat, jakie przeżyli, a jakich nie zdołało przeżyć tyle
milionów ich bliskich. Czy nie było więc oczywiste ich pragnienie utrwalenia obrazu
tych lat, obrazu swej działalności, swych uczuć i doznań, a przede wszystkim obrazu
tych, którzy byli z nimi, walczyli wraz z nimi — a nie doczekali końca tej
najtrudniejszej z wojen? Nawet więc, jeśli nie znali definicji Handeismana, cytowanej
na wstępie — to czy w setkach i tysiącach swych wspomnień, pamiętników, czy w
tylu innych formach przekazu historycznego nie wnieśli zarazem największego
wkładu w to, co słuszne czy niesłuszne i z formalnego punktu widzenia mistrzowie
sprzed wieku zamknęli w wymaganiach od historii jako sztuki utrwalania naszego
życia w tym tak trudnym dziejowym egzaminie stopniowo oddalającej się od nas
rzeczywistości lat 1939—1945?