10-19
Transkrypt
10-19
34/2011 Cedzak POZDROWIENI BĄDŹCIE… AVE CEZAR, CZYLI WYWIAD Z PANEM MARKIEM RYBĄ Dwukrotnie, bo w roku 2009 i 2010, uczniowie naszej szkoły przyznali Panu tytuł Belfra roku. Jakie znaczenie ma dla Pana ta nagroda? To wyjątkowa nagroda, ma dla mnie wielkie znaczenie. Cieszę się nią tak, jak sportowcy cieszą się z mistrzowskiego podium. O tym, Ŝe jest Pan nieprzeciętnym nauczycielem historii, wyrozumiałym wychowawcą i opiekunem Samorządu Uczniowskiego, wiedzą wszyscy. My dowiedzieliśmy się, Ŝe jest Pan jeszcze miłośnikiem białego szaleństwa, wytrwałym maratończykiem i poetą! Co jeszcze Pan przed nami ukrywa? Och, przecieŜ najpiękniejsze jest to, co niedopowiedziane. Skąd wzięło się zamiłowanie do pisania? Z piękna słowa. I z piękna muzyki. Rozumiemy, Ŝe udział w maratonach jest swoistym nawiązaniem do historii. Jak przygotowuje się Pan do udziału w takich imprezach? Po dwóch latach – kiedy spojrzę wstecz – widzę, ile błędów popełniałem w przygotowaniach. Lepiej pominąć je tutaj miłosiernym milczeniem. Maraton jest ukoronowaniem całego okresu treningowego, ale nie zamknięciem. Biegam praktycznie cały rok, przy wszelkiej moŜliwej pogodzie i w zakresie temperatur od -15 stopni Celsjusza do +35. Jeśli tylko mam czas – 5-6 dni w tygodniu, około 200 km miesięcznie. To chyba dość średni jak na maratończyka - wynik, ale mi wystarcza. Na tym buduje się formę potrzebną do startu. No i na dobrych butach – boleśnie to odczułem na maratonie poznańskim, kiedy na 8 kilometrze juŜ wiedziałem, Ŝe coś z nimi jest nie tak. Ale i takie doświadczenie jest potrzebne. WaŜnych jest kilka innych elementów wyposaŜenia biegacza, np. odzieŜ termoaktywna, ale i tak najwaŜniejsze jest bieganie. I najpiękniejsze. I zmęczenie po treningu, po którym świat choć na chwilę wydaje się prostszy. TuŜ przed świętami BoŜego Narodzenia grupa nauczycieli z naszej szkoły odwiedziła pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej w Mościszkach. Wizyta miała szczególny charakter, który wynikał z kilku powodów. A więc - wyjątkowość chwili (białe, grudniowe pejzaŜe oraz czas prawigilijny) i miejsca (dom, w którym zamieszkał lęk przed światem, jego ślepą pewnością). Wyjątkowość zadania postawionego przed nauczycielami, którzy (na czele z panem dyrektorem) przygotowali świąteczny występ dla mieszkańców Domu Pomocy Społecznej i przybyłych gości - okupiony zapewne duŜą dawką stresu i emocji, prób i przygotowań, a nawet wymagający zastosowania przez co niektórych artystów sprytnych zabiegów, wspierających ich teatralne popisy. Wyjątkowość serdecznego przyjęcia, wyczuwanej atmosfery oczekiwania na nas, zaciekawienia i radości, moŜe obawy przed nieznanym. Było jednak warto. Było warto wyjść na chwilę poza swój świat i dotknąć Ŝycia zupełnie innego. Zobaczyć to, co przeczuwane, niedopowiedziane, nieogarnione. Na koniec trzeba dodać, Ŝe wielkie słowa uznania naleŜą się pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia, czyli pani Anecie Kurzawskiej, bo to głównie jej uporowi i determinacji zawdzięczać naleŜy powodzenie tej wizyty. Fot. Były prezenty Fot. I Ŝyczenia były Fot. Kreacje teatralne naszych nauczycieli: pan dyrektor w roli dziadka, pani Dorota Łukaszczyk w roli babci, pani Violetta DrozdŜyńska jako wnuczka. Marek Ryba Fot. TuŜ przed metą maratonu – 42. kilometr Gazeta 10 Fot. Upragniony medal Fot. Co teŜ o nas napiszą w Cedzaku… Gazeta 19