ewa w krainie czarów – mumusa

Transkrypt

ewa w krainie czarów – mumusa
29
Kurier Galicyjski * 15 – 28 października 2010
EWA W KRAINIE CZARÓW – MUMUSA
Julia Łokietko
tekst i zdjęcia
Nocny Budapeszt wita gości. Oświetlenie ulic nie psuje tajemniczej atmosfery starego miasta, a lekkie dźwięki
muzyki tu i ówdzie kuszą przechodniów do swego źródła w
małych knajpkach lub wokół
fontann. My jednak niewzruszenie dążymy do celu, którym są romkocsmy – puby w
ruinach. Z wąskiej ulicy niosą
nas nogi, pod zębami wielkiego klauna, w świat dziwny –
świat artystycznych polotów
fantazji, pamiątek z lat niedawno minionych, chimernej
atmosfery półcieni i alegorii,
niespodzianych i figlarnych
rozwiązań. Ciekawi nas nie
tylko historia miejsca, w którym obecnie znajduje się pub
Mumus (czytaj – Mumusz).
Zastanawiamy się, jacy ludzie
tu pracują i dlaczego, jakich
gości możemy spotkać.
Rozglądamy się ciekawie, a od
strony baru wita już nas mała brunetka
z dziecięco miłym uśmiechem. Jest to
Ewa – kelnerka i szczera fanka Mumusa. To ona wtajemniczy nas za chwilę
w historię i specyfikę tego miejsca.
Opuszczamy urbanistyczne podwórko
pubu, wznosząc się na pierwsze piętro
kamiennicy po ciemnej i ozdobionej
graffiti klatce schodowej.
„Budynek ten nie należy do nas,
tylko jest własnością pewnego Irlandczyka. Właściciel niczego nie może z
nim zrobić, więc opłaca mu się wynajmować go nam. Mumus mieści się tu
od 2008 r.” – zaczyna swą opowieść
Ewa, stając kolo pary łyżew, służących
za mini-stolik przy barku. Dowiadujemy się, że cała siódma dzielnica Budapesztu, w której położony jest obecnie
Pokój Sen Wariata. Na zdjęciu od lewej: Maria Felföldi (POLONIA NOVA), Michał Lewicki (Niemcy) i Ewa (kelnerka Mumusa)
Skorpioniku, czemu masz takie duże oko? – Żebym nie pogubił butów
Katarzyna Kwiatkowska znalazła dla siebie kącik i wzięła się
do pracy
romantyczna pieczara
CMYK
Mumus, była mocno uszkodzona w
drugiej połowie XX w. Podczas II wojny światowej znajdowało się tu getto
żydowskie. Po wojnie, zrujnowanych
budynków nie wolno było wyburzyć ze
względu na ich wartość historyczną.
Postanowiono je więc odpowiednio
zagospodarować. Gmach, w którym
się znajdujemy, sprzedano jako ostatni
podczas skandalu z biurem nieruchomości Ina House. Cena domów była
wtedy śmiesznie niska, przykrym było
też to, że Węgrzy nie mogli ich nabywać. Ten akurat dom dostał się do rąk
Irlandczyka. „Nie narzekamy. Właściciel pozwala nam na wszystkie inicjatywy, uregulowane prawnie oczywiście ”
– mówi z radością Ewa. Jedyne, czego
pub nie może zmieniać, to zabytkowy
front budynku. „Wewnątrz mamy szerokie pole do popisu. Często rożni artyści, zostawiają nam w prezencie swe
chimerne instalacje i prace plastyczne.
Nieraz ktoś z gości proponuje nam by
sprzedać któryś ze skarbów, lecz jesteśmy nieugięci” – wpół serio, wpół
żartem mówi dziewczyna. Z jej miny
i sposobu opowiadania widać, że kocha swoją pracę i czuje się tu, jak „rybka w wodzie”. Ewa trafiła do Mumusa
przez przypadek. Dziewczyna robi się
bardziej poważna, kiedy o tym opowiada – znika z jej ust figlarny uśmiech
i oczy wilgotnieją. Rok temu, pracowała w bardziej „normalnym” lokalu. Gdy
okazało się jednak, że jest poważnie
chora i musi poddać się operacji, nikt
nie chciał jej zrozumieć i straciła pracę. O romkocsmach do tej pory wiedziała niewiele, ale słyszała o Mumusie
od kolegi i znalazła w gazecie ofertę
pracy. Postanowiła zaryzykować. Praca
nie była z tych najłatwiejszych, gdyż w
tym czasie prowadzono prace nad remontem dachu budynku. Nie zraziło to
jednak naszej bohaterki, a poza tym,
atmosfera w lokalu panowała rzeczywiście niezwykła. „Musmus jest „anoma-
Kto tu rządzi...
lią” – wyjaśnia. No i nie sposób się z nią
nie zgodzić. Nazwa knajpy pochodzi z
mitologii węgierskiej, gdzie jest imieniem straszydła, chowającego się w
ciemnych zakamarkach pomieszczeń i
przy spotkaniu z człowiekiem materializującego się w jego największy strach.
Każde pomieszczenie pubu jest urządzone w niepowtarzalnym chimerycznym stylu. Wystarczy wymienić Sen
Wariata z ogromnym obutym skorpionem na ścianie, na którego gapi się
z głupkowatym uśmiechem kolorowy
klaun. W Pieczarze romantycznej
natomiast, zakochani mogą przemile
spędzać czas w otoczeniu stalaktytów i stalagmitów… pod gwiaździstym niebem. Ktoś mógłby porównać
to miejsce do strychu lub piwnicy
starego artysty, gdzie skarbom i niespodziankom nie ma końca. Wszystkie
pomieszczenia sprawiają wrażenie krainy po drugiej stronie lustra, z tą różnicą,
że czujesz się tu niezwykle bezpiecznie.
No, czasami nie za bardzo...
„Pewnego razu zostałam tu sama
na noc. Raptem, w głuchej ciszy usłyszałam koło baru jakiś szum. Gdy
poszłam sprawdzić, nie zastałam
nikogo. Nie wiedziałam, co o tym
myśleć i zwierzyłam się przyjaciołom.
Okazało się, że oni też mieli podobne
doświadczenia. Kto wie? Może to mumus nas straszy...” – mówi z uśmiechem nasza przewodniczka.
KG