Prezydencka Orkiestra Tym razem Turcy u nas
Transkrypt
Prezydencka Orkiestra Tym razem Turcy u nas
Nr 194 (593), 4-6 X 1985 Prezydencka Orkiestra Tym razem Turcy u nas P rzyjazdy orkiestr symfonicznych do grodu nad Białą należą do rzadkości. W ostatnich latach częściej gościliśmy zespoły zagraniczne niż krajowe, co tłumaczyć należy po trosze niechęcią polskich orkiestr do konfrontacji, po trosze wysokimi kosztami takich imprez. Dyrektorzy myślą obecnie bardziej ekonomicznie: jak już płacić, to za towar najlepszy i trudno odmówić im racji. W handlowej grze, jak wiadomo, bardzo liczy się okazja. Białostockiej Filharmonii już po raz drugi udało się sprowadzić okazyjnie znakomity zespół, który będzie długo wspominany, tak jak do dzisiaj pamiętamy koncert Moskiewskiej Orkiestry Symfonicznej pod dyrekcją Weroniki Dudarowej sprzed pięciu lat. Tym razem goście przybyli z jeszcze dalszego wschodu, aczkolwiek ich ojczyzna leży na Bliskim Wschodzie. Prezydencka Orkiestra Symfoniczna z Ankary nie przyjechała oczywiście specjalnie do Białegostoku. Nasi melomani po powrocie z koncertu do domu mogli obejrzeć w telewizji fragment występu tureckich gości na "Warszawskiej Jesieni". Białystok, dzięki swej bliskości stolicy i zapobiegliwości kierownictwa Filharmonii, zbiera od czasu do czasu owoce z owych "Jesieni". Nic wiem, jak smakowały słuchaczom owoce pracy tureckich kompozytorów, które wypełniły pierwszą część piątkowego koncertu (27 września). Owoce te to raczej rezultat złożonej krzyżówki armeńsko-tureckiej, niż niezależnych, oryginalnych talentów. Utwór o nazwie "Anadolu Suiti, Cesme Basi" (zapewne więc suita) jako żywo przypomina charakterem użytych środków wyrazu artystycznego kompozycje Arama Chaczaturiana. O kompozytorze nic nie wiadomo, gdyż zarówno leksykony jak i broszura programowa zgodnie milczą na temat F. Tuzuna. Niemniej jednak słuchało się tej muzyki z niejaką przyjemnością, a to dla żywiołowości nieregularnych, tanecznych rytmów, kipiącego temperamentu, pikantności instrumentacji. W częściach powolnych odurzały nas aromaty impresjonizmu. Fot. Krzysztof Świderski Drugi z zaprezentowanych kompozytorów — Ulvi Cemal Erkin (ur. 1906) uznany jest dziś za klasyka muzyki tureckiej. Jego Koncert fortepianowy (skomponowany w 1943 r.) daje wiele okazji do wirtuozowskiego popisu i spożytkowania witalności. Taka błyskotliwa muzyka dobrze "leżała" solistce Gülsin Onay. Za imponowała ona świetną techniką, brawurowym atakowaniem najtrudniejszych nawet miejsc, temperamentem i siłą uderzenia. Co pozostało z biednego, podniszczonego już bardzo koncertowego Bösendorfera pozostanie tajemnicą korektora. Gra pani Onay zdobyła sympatię publiczności toteż podziękowała bisem. A szkoda, lepiej, by tego nie czyniła, bowiem Andante spianato Fryderyka Chopina zmusiłoby do dezaprobaty najbardziej nawet tolerancyjnego jurora Konkursu Chopinowskiego. Wywołało to moje zdziwienie, gdyż z notki biograficznej wynika, że turecka pianistka (ojciec jej był Niemcem) już w wieku 16 lat ukończyła z wyróżnieniem Konserwatorium Paryskie, gdzie kształciła się m.in. u słynnej Nadii Boulanger i Witolda Małcużyńskiego — przecież speca od stylu chopinowskiego. Nie wszystkiego jednak, jak widać, można nauczyć się w Paryżu. Niezapomniane wrażenia pozostawiła turecka orkiestra w drugiej części koncertu wypełniając ją Wariacjami "Enigma" Edwarda Williama Elgara, Na wykonanie tej kompozycji ważyć się mogą tylko najlepsze orkiestry i wybitni dyrygenci. Wymaga ona najwyższej techniki gry we wszystkich grupach, pięknego i różnicowanego dźwięku, absolutnej dyscypliny, głębokiej muzykalności i wielkiej kultury muzycznej. Prezydencka Orkiestra z Ankary prowadzona przez Gürera Aykala dała wspaniałą interpretację muzyki Elgara porywając i wzruszając do tego stopnia, że białostoccy melomani nie chcieli wypuścić jej z estrady. Kilka bisów (poszczególne wariacje i temat) oraz stojąca owacja była ukoronowaniem zasłużonego sukcesu tureckich muzyków w Białymstoku. STANISŁAW OLĘDZKI