Bajki Baczewskiego
Transkrypt
Bajki Baczewskiego
Bajki Baczewskiego nt mepl g ra . y f artek w o k rm.bez a D ww w nt mepl g ra . y f artek w o k rm.bez a D ww w Marek K.E. Baczewski Bajki Baczewskiego nt mepl g ra . y f artek w o k rm.bez a D ww w nt mepl g ra . y f artek w o k rm.bez a D ww w Bajka o królewnie, której nie było Była sobie pewnego razu królewna, której nie było. Coś tu nie gra, prawda? Była, ale jej nie było. A może ani to, ani to? Albo i to, i tamto — była i zarazem jej nie było? Za jednym, jak to mówią anarchiści, zamachem stanu? Kimkolwiek jesteś, czytelniku, założę się, że oczekujesz ode mnie jednoznacznej odpowiedzi w kwestii królewny: było z nią tak i tak. Nie było zaś — ani tak, ani nt rozczarować: potak. Nic z tego, czytelniku, muszę mepcię l g myliłeś drzwi, pomyliłeś piętra. światy. Pytanie k. fra tPomyliłeś e y r istnieje, powinno być wpytanie a o o nieistnienie, jeśli takie k z arm .be Wszak nigdy do końca nie zadawane tym, coDnie istnieją. w ww nieistniejący nie istnieje w ogóle, wiadomo, czy człowiek czy też nie istnieje w każdym z osobna zdarzeniu, które mogłoby mu się przytrafić, gdyby istniał. Nie mnie w każdym razie rozstrzygać, czy królewna czeka w progu zaświatów na spóźniający się przelew rzeczywistości, czy też wymyka się obławom akwizytorów doczesnego bytu. Jeśli wolno mi zaprezentować ukutą naprędce hipotezę, to przypuszczam, że jej nieistnienie miało się tak: kiedy ktoś myślał o niej, nie było jej w tym miejscu, gdzie ów ktoś przebywał. Jeżeli natomiast nie zastanawiano się nad nią wcale, nie wspominano jej etc. — nie było jej w żadnym punkcie wszechświata. Tak oto wyglądało nieistnienie królewny, której nie było. Bajki Baczewskiego 5 Ktoś, kto przez całe życie doglądał plantacji wężowego ogórka albo bielunia dziędzierzawy, może doznać przeświadczenia, że jego żywot osiągnął stan pustki doskonałej. Nie jest to zgodne z prawdą. Bo skąd niby pewność, że czas istnienia nie jest najodpowiedniejszą porą na gromadzenie słabości? Nasze braki — tu, na ziemi — być może są tylko nędzną karykaturą prawdziwych niedoskonałości. I pomyśleć, że w świecie platońskich idei zabrakło miejsca dla idealnych wad i nieprawości! Zakończmy tę dygresję i wróćmy do królewny. Poza tym drobnym detalem, że nie istniała, żywot jej w zasadzie niewiele różnił się od naszego. Weźmy na przykład stan posiadania słoni. I ona, i my — nie posiadamy ani jednego. A więc pod tym względem nie różnimy się od siebie. Różnice między nią a nami są nt naprawdę drobne i należą właściwie mepl do kategorii zjag ra ek. wisk czysto językowych. Na ona nie żyła t y f arprzykład: w o k w dostatku, my żyjemy w niedostatku. Ona nie miała z arm .bejesteśmy po prostu niepiękokazji być piękną,Dmy zaś w ww mówiąc. ni. Po prostu i delikatnie Taka była nieistniejąca królewna. Odczytajmy raz jeszcze pierwsze zdanie tej opowieści. Pada tam następujące sformułowanie: „pewnego razu”. Uściślijmy czas akcji: jak na bajkę przystało, rzecz dzieje się u schyłku średniowiecza. Trudno byłoby ustalić konkretną datę; ot, po prostu któregoś dnia świat odczuł naglącą potrzebę braku królewny. Może stało się to za sprawą dławiącego bezsensu tamtych czasów rozkładu, a może potrzeba owa wynikła z powszechnego niedostatku epoki, która wyprodukowała hurtem masę przeróżnych braków. Trudno powiedzieć. Świat nie był wtedy jeszcze tak stary jak dziś, ale nosił już wszelkie 6 Marek K.E. Baczewski oznaki nieadekwatności. Owoce podawano do obiadu we czwartki i w soboty. I to raczej wietnamskie mango aniżeli puszyste gruszki z miejscowych sadów. Brodaci mnisi wędrowali po wsiach, głosząc kacerskie brednie o antypodach i równości społecznej. Wydawało się (wówczas jeszcze tylko wydawało!), że nie ma żadnego ratunku. Gdyby zdarzyło się to ze dwieście lat później, może wystarczyłoby pokazać historii goły tyłek i wrócić do gazety, iskania pcheł czy też innych zadań, które jednomyślnie uznajemy za godne kiepskich czasów. Lecz wtedy, w epoce przerażających burz i niepokojów dziejowych, nieistniejąca królewna trwała wśród zamętu niezmienna niczym opoka. Jej piękna nieobecność podtrzymywała przy życiu przygasający płomyczek średniowiecza. Nieistniejąca królewna okazała się zatem jedynt nym stabilnym punktem w zmieniającym się świecie! O, mepl g . Gdyby przyszłość ra rzeczy! k chwiejna partyturo istniejących f y te ow zkar miejscu, oniemiałyby ze i przeszłość zbiegły sięmw jednym r .be zdumienia. NiebytDa okazał w się solidniejszy od wszelkiego w w dotykalnego istnienia! I gdzież twój oścień, Nirwano? Tymczasem w państwie królewny działy się rzeczy, jakie zwykle przydarzają się istniejącym ludziom: chorowano na hiszpankę, toczono dysputy o wyższości wyższości nad niższością. Na mapach barycznych wyże ścigały się z niżami. Kończyła się zima, pora bezowocnych rozmyślań, i zaczynała wiosna — święto wszelkich nieroztropności. Badania naukowe dowodziły, że niewierność małżeńska może być przyczyną wielu groźnych chorób. Czapki niewidki to wychodziły z mody, to wracały do łask. Jednym słowem: było albo wesoło, albo smutno. Natomiast co do królewny, to nie było jej ani wesoło, ani smutno. Nie było jej wcale. Bajki Baczewskiego 7 Coś tam jednak uległo zmianie w realnie istniejącym świecie, od kiedy wyszło na jaw nieistnienie królewny. Nie dało się tego ukryć. Na przykład przy zakupie sieci rybackich kupujący zaczęli zwracać uwagę na jakość dziur, nie zaś, jak dawniej, na sploty i grubość linek. W łodziach i okrętach mierzono wydrążenie, a nie długość kadłuba. Guziki dokupywano do gotowych dziurek, miast dorabiać dziurki do nabytych wcześniej guzików. Mąki nie sprzedawano na funty i buszle, lecz wyceniano pustkę, jaka zostawała w worku po usypaniu potrzebnej klientowi ilości. Absencja na godzinach lekcyjnych nie przeszkadzała uczniom w promocji, przeciwnie: zdaje się, że bez niej nie udawało się przejść na wyższy kurs. Poeci wychwalali „niegdysieysze śniegi”, teologowie — „kwiaty pustki”, damska bielizna przybierała coraz bardziej zdawt en kowe gabaryty. W owych czasachmpojawił się kult bóstw l g nieskończenie odległych od ystworzenia. fra tek.p Katedrę pod weow zkar Żadnego Boga wypełzwaniem Chwilowej Nieobecności m r be Daww.pustka niła nieskazitelna wprost i grobowa cisza. W efekw cie w całym kraju podniesiono ciszę do rangi oficjalnego obrządku. Był to, jak można się domyślać, najmniej uciążliwy ze wszystkich kultów, jakich dopracowała się religijna inwencja ludzkiego gatunku. Raj niewątpliwie stał się jeszcze bardziej utracony, noce — pełne tajemniczych szeptów, nawiedzane przez watahy demonów. Ostatecznie zdjęto z religii odwieczną powinność stania na straży moralności. Teraz to już naprawdę każdy mógł robić, co chciał. Nie trzeba dodawać, że zaowocowało to dramatycznym wzrostem bezrobocia. Byt — tak uczono na fakultecie filozofii — jest tylko pustym miejscem po tym, cośmy utracili, przychodząc na świat. Utrata weszła na trwałe do mody. W towarzystwie licytowano się 8 Marek K.E. Baczewski zerwanymi zaręczynami, przebytymi amputacjami, interesami, które nie doszły do skutku. Braki, nadżerki, manka, niedobory kasowe, debety, uszczerbki, ubytki — wszystkie te zjawiska spotykały się ze zrozumieniem ogółu. Nie trzeba było do tego marksistowskich wywodów: puste kieszenie same z siebie stawały się zarzewiem duchowego blasku. Tak oto nicość poczęła wpływać na losy najzwyklejszych ludzi. W końcu zeżarte przed laty kartofle przewyższyły ceną te, które pochodziły z aktualnych zbiorów. Królewna tymczasem nie istniała sobie w najlepsze. Komnata, w której nie mieszkała, przesiąkła zatęchłym zapachem jej nieobecności. Nieistnienie królewny rzucało się w oczy natychmiast po przekroczeniu progu. Łóżko z adamaszkowym baldachimem stało nieużywane. Próżno byłoby szukać na zżółkłym prześcieradle rudych plam t en po przedwczesnej menstruacji. m Królewna tu nie spała. l g .p rarzeźbionym k Nie siadywała na wykwintnie krześle z pof y arte w o k ręczami. Ani troszeczkę ez wytarła brokatowej tapicerki rm.bnie Daw o barwie dojrzałego burgunda. w w Na siedzeniu krzesła leżała pozostawiona robótka ręczna. Wzruszający, pobożny haft. Niezakończony, choć prawie już zaczęty. Można powiedzieć: o połowę odległy od połowy. Safianowe pantofelki o śmiesznych, wąskich noskach wyglądały spod łóżka królewny, przyozdobione kokardką z różowego atłasu. Smutne i rozeschnięte przez lata nienoszenia. Kolorowe sukienki z wielkiej szafy rozsypywały się pod byle dotknięciem. Na sekretarzyku leżał otwarty zeszycik, jeden z tych, jakich dorastające panny używają do spisywania swych błahych memuarów. Na jego nieparzystej, czystej stronie spoczywało pióro z zardzewiałą stalówką. Po parzystej, również niezapisanej, spacerował karaluch wąsaty niczym Bajki Baczewskiego 9 halabardnik. W szufladzie sekretarzyka leżały dwa nienapisane listy, parę niezerwanych i niezasuszonych kwiatów oraz kilka sztuk drobnej, nieużywanej biżuterii. Na toaletce z chińskiej laki stało kościane puzderko na puder. Na jego wieczku mrówki faraona urządziły sobie plac do musztry. Tuż obok puzderka leżał przewrócony flakonik. Ze stłuczonej szyjki dawno ulotnił się słodkawy zapach larendogry. Kościany grzebyczek wyróżniał się kompletnym uzębieniem z rzeszy pobratymców, spoczywających na wszystkich toaletkach świata. Otwarty słoiczek z resztką zeschniętego, wyblakłego różu posłużył jakiemuś chrząszczowi za miejsce ostatniego spoczynku. Porcelanowa lalka o rysach Azjatki przywarła do mosiężnej ramy toaletowego zwierciadła. Od lat nikt jej nie odkurzał. Gdyby któregoś dnia nt nie spostrzegł. umarła na astmę, nikt nawet bymetego l g Stare lustro ukazywało wszystkie fra tetek.pprzedmioty spowite y r owczęść w mgłę, która odbierałamim zka realności. e r Dawsię Meblom nie udało w.buniknąć osteoporozy. Masywna w szafa chyliła się w stronę podłogi, rozeschłe krzesło skrzypiało przeraźliwie, ostrzegając każdego, kto chciałby na nim usiąść. Sprzątaczki, ku uciesze niezliczonych pająków, nauczyły się omijać ten rewir pałacu. Kurzu nazbierało się w panieńskim buduarze królewny tyle, że po sprzętach można było pisać palcem. Ale nie było co pisać. Mylilibyśmy się jednak, sądząc, że nieistnienie królewny wywoływało wyłącznie przykre konsekwencje. Z racji nieistnienia królewna nie trwoniła czasu na płoche zabawy i plotkowanie z głupimi pannami z fraucymeru. Wolała stateczniejsze sposoby spędzania czasu. Stanowczo należała do kategorii wyjątkowo dobrze ułożonych panienek. Nie piła, nie paliła, nie grała w karty, 10 Marek K.E. Baczewski