Iwan Łysiak-Rudnycki „Między historią a polityką”
Transkrypt
Iwan Łysiak-Rudnycki „Między historią a polityką”
195 Komentowana publikacja, ze względu na specyfikę poruszanej problematyki, zajmuje miejsce wyjątkowe wśród polskich opracowań politologicznych. To ponadto praca zachęcająca do prowadzenia badań i pogłębiania zasobu wiedzy na temat przywództwa polonijnego. Uznać ją więc można za godną polecenia osobom zainteresowanym prezentowaną tematyką, a także tym, które pragną podjąć wyzwanie rzucone przez twórców pracy. 1 Spośród nich wymienić można opracowania autorstwa Marka Bankowicza, Tadeusza Biernata, Jerzego Wiatra i Przemysława Żakiewicza, oraz prace powstałe pod redakcją naukową Tadeusza Bodio, Agnieszki Kasińskiej-Metryki, Andrzeja Konrada Piaseckiego czy Lecha Rubisza i Krzysztofa Zuby. 2 Tematyka polonijna znalazła się w kręgu zainteresowań wielu badaczy. Wśród licznych wartościowych opracowań na uwagę zasługują między innymi publikacje powstałe pod redakcją Andrzeja Chodubskiego, Kazimierza Dopierały, Jacka Knopka oraz Adama Walaszka. Anna Ratke-Majewska RECENZJE Iwan Łysiak-Rudnycki „Między historią a polityką” Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Wrocław 2012, ss. 583 Stosunki polsko-ukraińskie naznaczone są wieloma tragicznymi wydarzeniami, które skutkowały wzajemną niechęcią czy wręcz wrogością. Historia często kładzie się cieniem na współczesności i nie pozwala wyjść poza stereotyp, utwierdzony schemat myślenia. Jawnym czy też ukrytym animozjom towarzyszą emocjonalne postawy, niepoparte wiedzą o faktach. Dlatego też każda publikacja przybliżająca polskiemu czytelnikowi historię Ukrainy warta jest uwagi. Zmiana wzajemnego nastawienia to długi, ewolucyjny proces, w którym najważniejszą rolę odgrywają relacje między konkretnymi ludźmi. Ale katalizatorem takiego procesu, paradoksalnie, jest wiedza historyczna, która pozwoli zrobić pierwszy krok w kierunku wyzbycia się utwierdzonych mniemań. Między historią a polityką, książka wydana przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jan Nowaka-Jeziorańskiego, może pełnić taką funkcję. Jest to obszerny zbiór różnorodnych tekstów, znajdziemy tam artykuły, referaty, wykłady, recenzje, szkice, eseje, artykuły polemiczne, ale także przedmowy do książek. Autor tych tekstów to ukraiński emigracyjny historyk (1918–1985), którego twórczość to wyłącznie drobne formy literatury naukowej, gdyż nigdy nie napisał pracy o charakterze monograficznym. Obszerna i bardzo interesująca biografia została zamieszczona we wstępie. Recenzowana książka składa się z 28 tekstów, uwzględniających aspekt chronologiczny. Pierwsze dotyczą genezy narodu ukraińskiego, ostatnie zaś ukraińskiego ruchu dysydenckiego w drugiej połowie XX wieku. Taki układ pracy jest uzasadniony, daje możliwość śledzenia dziejów Ukrainy, choć w wielu wypadkach treść różnych artykułów się powiela, autor powraca wielokrotnie do tych samych wątków. I. Łysiak-Rudnycki jest historykiem zajmującym się przede wszystkim dziejami Ukrainy i narodu ukraińskiego, ale włącza także do obszaru swoich zainteresowań zagadnienia z dziedziny myśli politycznej. Są to bardzo interesujące fragmenty pracy, gdyż wiedza na ten temat jest znikoma. Można domniemywać, że współcześni badacze myśli politycznej zupełnie pomijają ukraiński wkład Wrocławskie Studia Politologiczne 14, 2013 © for this edition by CNS WSP14(2003)-księga.indb 195 2013-10-09 12:46:41 RECENZJE 196 w intelektualny dorobek Europy. Należy zgodzić się z twierdzeniem autora, iż humaniści z Europy Zachodniej marginalizują kulturę duchową Ukrainy, ponieważ ich zainteresowania Europą Wschodnią koncentrują się na Rosji i generalnie wiedza na temat Ukrainy jest znikoma. Natomiast dla osób zainteresowanych ukraińską myślą społeczną i polityczną recenzowana książka może być drogowskazem i wstępem do poszukiwań. Mykoła Kostomarow czy Mychaił Drahomanow to nazwiska, które nie mają żadnych odniesień dla politologów czy historyków zajmujących się myślą polityczną. To symptomatyczne, że polscy intelektualiści spoglądają na Zachód, na wschodzie zaś dostrzegają bogactwo myśli rosyjskiej. Dlatego omówienia Łysiaka-Rudnyckiego mają szczególne znaczenie dla środowiska naukowego, ponieważ mogą być inspiracją do zainteresowania się dorobkiem naszych wschodnich sąsiadów. Jeśli potraktujemy recenzowany zbiór jako opracowanie popularnonaukowe, to dochodzimy do wniosku, że nie spełnia ono wymogów takich prac. Jednocześnie jednak dla naukowca zajmującego się historią czy politologią także może powstać problem, gdyż autor zbyt często nie potrafi oddzielić nauki od emocji i własnych bardzo subiektywnych odniesień. Oczywiście, żadna nauka nie jest wolna od wartościowania i osiągnięcie pełnego obiektywizmu jest niemożliwe, nawet w naukach ścisłych. Natomiast w wypadku Łysiaka-Rudnyckiego jego emocjonalne zaangażowanie jest bardzo widoczne, dlatego też polski czytelnik, który też może kierować się sentymentem czy nostalgią za „krainą utraconą”, nie jest w stanie przyjąć wizji historii zaprezentowanej przez autora. Zatem recenzent musi zdecydować, jakie kryteria oceny zostają przyjęte, czy te odnoszące się do prac popularnych, czy te odnoszące się do prac naukowych. Biorąc pod uwagę charakter zgromadzonego materiału, należy uznać, że mamy do czynienia z publikacjami nauko- wymi i można domniemywać, że takie cele stawiał sobie autor. Recenzowany zbiór bardzo różnorodnych tekstów nastręcza trudności ze względu na ocenę warsztatu naukowego, gdyż inne wymogi stawiamy artykułowi naukowemu, inne recenzji, a jeszcze inne artykułowi polemicznemu czy odpowiedzi na recenzję, stąd brak jednolitego podejścia. Niektóre teksty wzbogacone są o bibliografię, inne nie, w wypadku niektórych tekstów mamy bogate i wyczerpujące przypisy, inne zaś są ich pozbawione. Ponadto autor idzie tropem własnych założeń, do których poszukuje egzemplifikacji, efektem czego jest zbyt duża symplifikacja. I jakkolwiek jest to zadaniem dociekań naukowych, to takie postępowanie wymaga uwiarygodnienia w postaci materiału źródłowego. To niestety jest najsłabsza strona tekstów Łysiaka-Rudnyckiego, nie powołuje się on na źródła. Oczywiście wyjaśnienie jest proste — będąc od lat na emigracji, nie ma możliwości badania archiwów, ale trudno wytłumaczyć fakt, że kiedy pisze o Galicji, nie powołuje się na źródła zgromadzone w archiwach, np. austriackich. W zasadzie opiera się na opracowaniach i informacjach „z drugiej ręki”, co w wypadku badań historycznych jest poważnym mankamentem i budzi nieufność. Autor powołuje się na literaturę obcą (angielską, amerykańską i polską), ale niestety czyni to bardzo wybiórczo, czyli przywołuje tylko tych autorów, którzy udowadniają jego tezy. Nie próbuje konfrontować różnych wersji zdarzeń, co dla historyka powinno być oczywiste. Oceniając postępowanie badawcze autora, które znalazło odzwierciedlenie w publikowanym zbiorze, mamy do czynienia niestety z wieloma mankamentami i z poważnymi potknięciami faktograficznymi, trudnymi do wytłumaczenia: „Kiedy w 1923 r. utworzono Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich…” (s. 161) i drugi przykład: „Antyrosyjskie powstanie Wrocławskie Studia Politologiczne 14, 2013 © for this edition by CNS WSP14(2003)-księga.indb 196 2013-10-09 12:46:41 197 rycy pomijają wątek ukraiński w swoich badaniach, koncentrując się na Rosji. Przeczy temu doskonała praca Karola Koranyiego, polskiego badacza, którego Powszechna historia państwa i prawa1 do dzisiaj stanowi bogate źródło wiedzy i właśnie w owej pracy Koranyi analizuje początki „Państwa Kijowskiego”, absolutnie nie utożsamiając go z Rosją. Oczywiście można by uznać, że Łysiak-Rudnycki nie musi znać polskich prac, ale w wielu innych swoich tekstach powołuje się na polską literaturę historyczną, tyle że wybraną według własnego klucza. Analizując stosunki polsko-ukraińskie, autor robi to z perspektywy swojego narodu i jest to oczywiste. Wiele z jego obserwacji i uogólnień jest bardzo trafnych, choć nie zawsze łatwych do zaakceptowania dla strony polskiej, gdyż niewątpliwie w długiej historii trudnych relacji między naszymi narodami Polacy bardzo niewiele uwagi poświęcali sprawie niepodległej Ukrainy. Nawet XIX-wieczni liderzy polityczni czy elity intelektualne nie potrafili wyrwać się z polonocentryzmu, zakładając, że Ukraińcy w sposób naturalny będą dążyć w stronę Polski, wyrywając się spod wpływów rosyjskich. Natomiast dużą przesadą ze strony autora jest stwierdzenie: „stosunki polsko-ukraińskie w dużym stopniu zdefiniowały przebieg losów historycznych obu narodów”. Nie odmawiając temu stwierdzeniu pewnej słuszności, wydaje się, że jest to teza, która nie znajduje uzasadnienia, już nie tylko w faktach, gdyż badając dzieje jakiegokolwiek narodu, nie odnajdziemy jednego decydujące czynnika, który określiłby jego losy. Życie społeczne i polityczne jest zbyt skomplikowane i podlega zbyt wielu wpływom, aby można było podać jeden, decydujący czynnik. Jest to o tyle ważna konstatacja recenzenta, że Łysiak-Rudnycki deklaruje się jako liberał, zatem jest to wyraz niekonsekwencji metodologicznej. Także z tej perspektywy trudno zaakceptować argumentację dotyczącą pogromów żydowskich RECENZJE styczniowe w Polsce Kongresowej (1830– 1831)…” (s. 307). Są to tego typu błędy, które zawodowemu historykowi przydarzyć się nie powinny, gdyż wystawiają złe świadectwo jego fachowości i wiarygodności. Jeśli mamy ambicje naukowej analizy rzeczywistości, musimy zwracać uwagę na szczegóły, jeśli nie chcemy popaść w publicystyczną narrację, musimy bardzo ważyć słowa i przede wszystkim poszukiwać dowodów w materiale empirycznym. Poważnym mankamentem metodologicznym jest brak uściślenia kategorii państwo i naród, które mają wiele definicji i uzasadnień. Jednocześnie są to kategorie kluczowe, analizowane z perspektywy historycznej, socjologicznej, politologicznej. Autor nie tworzy siatki pojęć, dlatego mamy ogromny dylemat, gdyż często miesza te pojęcia i niekonsekwentnie przedstawia swoje argumenty. Na stronie 90 stwierdza, że ukraińscy Kozacy w XVII wieku mieli pełną świadomość narodową, skutkiem czego było państwo istniejące do XVIII, a na stronie 119 jednoznacznie stwierdza: „Fakt, iż Ukraina w XIX w. nie posiada wewnętrznej integracji terytorialnej, był oznaką tego, że naród ukraiński, w pełnym tego słowa znaczeniu, jeszcze nie istniał”. Natomiast na stronie 74: „Wystarczy powiedzieć, że była to epoka [od lat 80.–90. XVIII wieku do 1914 roku — przyp. K.R.], w której na skutek głębokich społecznych i kulturowych zmian zaczął formować się naród ukraiński”. Wykład Problemy związane z terminologią i periodyzacją w ukraińskiej historii jest próbą uporządkowania terminologii, wyjaśnienia przede wszystkim pojęcia „Ukraina” w ujęciu historycznym. Niestety tekst ten pozostawia niedosyt, jest dość pobieżny, nie odwołuje się do źródeł, ale nawet literatura przedmiotu, na którą się powołuje, nie jest wystarczająca. Autor, stwierdzając, że historiozofia europejska utożsamia Ruś Kijowską z Rosją, nie podaje przykładów. Wychodzi z założenia, że europejscy histo- Wrocławskie Studia Politologiczne 14, 2013 © for this edition by CNS WSP14(2003)-księga.indb 197 2013-10-09 12:46:41 RECENZJE 198 dokonywanych przez Chmielnickiego w połowie XIX wieku i na początku XX wieku. „Żydzi nazbyt często zachowywali się wobec ukraińskiego chłopa nieuczciwie i współpracowali z jego prześladowcami” (s. 213). Polski czytelnik może też doznać zdziwienia stwierdzeniami: „Lata dwudzieste XX wieku były najszczęśliwszym okresem w historii Ukraińskiej SRR” (s. 531). Kategoria szczęścia jest względna i na pewno nie pełni żadnej funkcji w opisie naukowym, nawet jeśli próbujemy czynić porównania z innymi okresami historii. Przenikanie się języka publicystyki z terminologią naukową jest cechą charakterystyczną recenzowanej publikacji. Zbiór różnorodnych tekstów dotyczy całej historii Ukrainy, ze szczególnym uwzględnieniem wydarzeń dramatycznych, będących swoistymi momentami zwrotnymi w historii narodu i można by domniemywać, że autor w miarę kompleksowo je omówi. Niestety, powracając często do powstania Chmielnickiego, zupełnie pomija tzw. koliszczyznę, wojnę chłopską z 1768 roku pod wodzą Iwana Gonty i Maksymiliana Żeleźniaka. Ta krwawa wojna była wyrazem dążeń emancypacyjnych, a jednocześnie przejawem okrucieństwa zarówno ze strony ukraińskiej, jak i polskiej. Pominięcie tak ważnego wydarzenia z historii wzajemnych stosunków polsko-ukraińskich jest o tyle niezrozumiałe, że Łysiak-Rudnycki przypisywał im tak duże znaczenie i pokaźna część omawianej książki właśnie tego zagadnienia dotyczy. Ostatnie teksty dotyczą Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukrainy Radzieckiej, ukraińskiego ruchu dysydenckiego, zwłaszcza jego wymiaru ideologicznego. I właśnie te teksty zdecydowanie pozytywnie wypadają w konfrontacji z wcześniejszymi. Być może jest to wynikiem przyjęcia innej metody i perspektywy badawczej. Teksty te mają charakter polemiczny w odniesieniu do UON. Autor zastosował analizę politologiczną, z czym o dziwo znacznie lepiej sobie poradził, zważywszy, że był zawodowym hi- storykiem. Warto także podkreślić, że autor zdaje sobie sprawę z bagażu historycznego, zwłaszcza tego z lat II wojny światowej, kiedy relacje polsko-ukraińskie były wyjątkowo dramatyczne. Ma świadomość długiej drogi, którą muszą przemierzyć obydwa narody, aby móc na nowo budować dobrosąsiedzkie stosunki. Łysiak-Rudnycki zmarł przed obaleniem żelaznej kurtyny i rozpadem Związku Radzieckiego, nie doczekał czasów niepodległej Ukrainy, co było jego pragnieniem przez całe życie. Ale jego pisma, poświęcone historii narodu ukraińskiego, po upadku komunizmu znalazły poczesne miejsce w spuściźnie intelektualnej. Wydanie zbioru tekstów Łysiaka-Rudnyckiego można uznać za symptomatyczne, gdyż już sam fakt ich opublikowania pokazuje, że istnieje potrzeba podejmowania nawet trudnych tematów. Recenzowana książka powinna być analizowana z dwóch perspektyw, które w pewnym sensie zawarte zostały w tytule Między historią a polityką. Tytuł został wyjątkowo trafnie dobrany, gdyż jedna ścieżka analizy odnosi się do warsztatu naukowego, treści merytorycznych, logiki wywodu, materiału źródłowego, czyli tych wszystkich kwestii, które interesują badacza. Na tym poziomie mamy prawo nawet do surowych ocen, które nie mogą implikować oskarżenia o tendencyjność, naukowa ocena powinna być wyzuta z emocji, sentymentów, mniemań czy uprzedzeń. Natomiast drugi poziom analizy dotyczy delikatnej materii pamięci zbiorowej, której autor jest częścią, a w której nie ma obiektywnych kryteriów oceny. I właśnie na tym poziomie napotykamy trudności, gdyż każdy nosi w sobie własną kliszę tych samych wydarzeń. To swoisty archetyp wyniesiony z edukacji szkolnej, przekazu rodzinnego, a czasami nieposiadający konkretnego źródła. Wówczas teksty Łysiaka-Rudnyckiego będą analizowane z emocjonalnym zaangażowaniem. I jeśli chcielibyśmy idealistycznie przyjąć, że mogą posłużyć zrozumieniu drugiej strony, będzie to niezwykle trudne. I ma rację Adam Michnik, który we Wrocławskie Studia Politologiczne 14, 2013 © for this edition by CNS WSP14(2003)-księga.indb 198 2013-10-09 12:46:41 199 wstępie napisał, że „nie jest to dla polskiego czytelnika lektura przyjemna”, bo nie jest, jeśli potraktujemy ją jako zwierciadło odbijające także losy Polaków. Klasyczna historia wydarzeniowa zawsze uzupełniona jest komentarzem historyka, przyjmującego własny sposób wyjaśniania. I nie można odmówić mu tego prawa, zatem nie można odmówić Łysiakowi-Rudnyckiemu prawa do oceny zjawisk tylko i wyłącznie z uwzględnieniem 1 interesów narodowych. Każda historia jest determinowana wieloma czynnikami, fakt historyczny (albo ogólniej społeczny) to nie jest to samo co rachunek w matematyce. Dwa plus dwa oznacza zawsze to samo, zarówno dla Ukraińca, jak i Polaka, ale już działanie Bohdana Chmielnickiego — nie. I dopiero kiedy będziemy o tym nieustannie pamiętać, możemy skutecznie budować poprawne relacje między Polakami i Ukraińcami. K. Koranyi, Powszechna historia państwa i prawa, t. 1. Średniowiecze, cz. 1, Warszawa 1963. Jan Ryszard Sielezin „Badania źródłoznawcze w politologii. Wybrane zagadnienia metodologiczne” RECENZJE Krystyna Rogaczewska Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2010, ss. 178 Autor recenzowanej publikacji jest znanym i cenionym w środowisku naukowym badaczem i nauczycielem akademickim, autorem ponad 200 publikacji naukowych i popularnonaukowych, w tym ośmiu książek autorskich. Jego zainteresowania badawcze obejmują szeroki wachlarz zagadnień: od opozycji politycznej okresu PRL, służb specjalnych aż po kwestie regionalne. Tym razem pochylił się nad problematyką źródłoznawczą w politologii w aspekcie metodologicznym. Źródła historyczne różnej proweniencji nie są zbyt często wykorzystywane przez politologów. Tymczasem zarówno politolodzy, jak i historycy nie mogą się uskarżać na ich brak. Brak polskiego podręcznika z dziedziny metodologii nauki o polityce dodatkowo motywował autora do napisania książki. Lukę tę tylko częściowo jest w stanie uzupełnić bieżąca literatura przedmiotu. Trzeba natomiast dodać, że recenzowana publikacja nie odnosi się tylko do samej politologii, ale też do pokrewnych dyscyplin. Praca składa się z pięciu rozdziałów, indeksu osób, wykazu bibliografii i wyboru dokumentów źródłowych. Zamieszczona w wykazie literatura jest imponująca i robi wrażenie, tym bardziej że jak zaznacza autor, nie zawiera ona wszystkich opracowań wykorzystanych w pracy. W szczególności same przypisy źródłowe stanowią 332 pozycje. Zamieszczona bibliografia obejmuje w sumie 352 pozycje. Autor solidnie potraktował swoje dzieło, jeśli chodzi o warsztat i starał się niczego nie uronić, opracowując tak złożoną materię badawczą. W pierwszym rozdziale omawia wybrane zagadnienia związane z procesem poznawczym. Jako priorytetowe dla badacza uznaje kwestie sformułowania samego problemu badawczego. Według niego granica między politologią i historią najnowszą jest bardzo trudna do uchwycenia i nie zawsze konkretne badanie można umiejscowić w obszarze jedynie historii lub tylko politologii (s. 24). Te dwie dyscypliny naukowe traktuje jed- Wrocławskie Studia Politologiczne 14, 2013 © for this edition by CNS WSP14(2003)-księga.indb 199 2013-10-09 12:46:41