Hetmanowi w hołdzie W każdym zaułku Tarnowa można znaleźć

Transkrypt

Hetmanowi w hołdzie W każdym zaułku Tarnowa można znaleźć
Hetmanowi w hołdzie
W każdym zaułku Tarnowa można znaleźć świadectwa obfitego w zasługi życia hetmana
Jana Tarnowskiego, mimo że od pogrzebu tegoż tarnowianina wszech czasów dzieli nas
czteroipółwiekowy okres. Nie tylko hetman, ale i kasztelan, wojewoda, rycerz i hrabia w
jednej osobie wiódł żywot arcybujny i chlubny. Kształcące wojaże z podręcznym
instruktarzem przymnożyły mu niechybnie nie byle jakiej wszechwiedzy. Tenże obieżyświat
z królem Portugalii Maurów vulgo Połańców batożył i chłostał. Pod Obertyn z wojskami
ruszył nie po to, by obertasy, hopaki, hory wywijać, ani też krzesać hołubce, ale by
grabieżców i hultai siec. Zdobywszy Homel, Starodub i Chocim łupiestwa się wyrzekła
i przed ohydztwem grabieży ostrzegał. Zażył niemało koszarowych niewygód. Zewsząd tez
ani chybi czyhały nań różne zagrożenia. Wystarczy krzyna wyobraźni, by ujrzeć naszego
superbohatera jako hożego rycerza w puklerzu i srebrzystoszarej zbroi, który półwisząc na
charczącej chabecie, trzymając się jednorącz naczółka, to szpadą, to puginałem, nieomal nie
chybiając, chyżo dorzyna wraże watahy. A jakżeż, nie od tego są hardzi żołnierze, by siać
hreczkę i reż, ale by z hurkotem//hurgotem i chrzęstem przetaczać działa i grzmocić z nich w
schamiałe hordy chcących nas zhańbić najeźdźców. Gdy jednak po batalii głód drażni
trzewia, trzeba raz-dwa lada jednego, hycającego zająca szaraka schwytać. Żebyż on był
czerwononogi lub pstro nakrapiany, a tu ani-ani i dojrzyjżeż go wpośród chaszczy, chabazi
czy besarabskich czaharów. Nikt nie zechce przyrzec, że to może się powieść. Gdy mimo to
długouchy da się ustrzelić znienacka, można go w kotle uwarzyć albo na ogniu przyżec
i spożyć choćby na półsurowo. Trzeba zapomnieć o jarmużu, bakłażanach przyprószonych
ledwie co ziółkami i o świeżej rzeżuszce. Kiep, kto się maże i zżyma na swój los. Marzże
sobie w niedoli żołdaku o pół jawnym, pół tajnym rendez-vous z quasi-Habsburżanką
w gorsecie przypominającym chitynowy pancerz rohatyńca albo upojnym, półgodzinnym
tete-a-tete z przysadzistą, rzadkowłosą niby-chełmżanką o przaśnych manierach. Hetman
Tarnowski jednak na nic nie zważał i takim mrzonkon nie ulegał, chcąc chwałę ojczyźnie
przynieść i dobrodziejstw swemu miastu przysporzyć.