Czarno na Białym: spokojnie, to tylko krach

Transkrypt

Czarno na Białym: spokojnie, to tylko krach
Czarno na Białym: spokojnie, to tylko krach
Wpisany przez Jarosław Ryba
Rozmowa z Krzysztofem Kolany, Głównym Analitykiem Bankier.pl, o sytuacji na rynkach
finansowych.
Jarosław Ryba: To co obserwujemy na giełdach to krach? Czy to dobre sformułowanie?
Krzysztof Kolany: Powoli można zacząć go używać, to jest sytuacja podobna jak jesienią 2008
r., czyli krach rozłożony na raty. To znaczy, że nie mamy jednego dnia, w którym giełdy spadają
20-30%, ale jeżeli w tydzień światowe giełdy główne spadają 6-8%, a w poniedziałek lecą o
kolejne 5-6, to można to powoli nazywać krachem.
J.R: A skąd takie tempo przeceny akcji?
K.K: Jest kila przyczyn. Mamy naprawdę dużo powodów do zmartwień, które przez ostatnie
dwa lata, zwłaszcza przez ostatnie miesiące były zupełnie lekceważone przez inwestorów –
niesłusznie, ale były. I teraz nagle wszyscy sobie o tym przypomnieli i zaczynają reagować, po
pierwsze na fatalne dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych, które tak naprawdę
pokazują, że istnieje bardzo duże ryzyko nawrotu recesji w największej gospodarce świata. Do
tego mamy coraz ostrzejszy kryzys w strefie euro, gdzie niewypłacalność grozi Włochom i
Hiszpanii. Mamy hamującą gospodarkę Chin oraz czwarty czynnik, który jest ryzykiem
systemowym. Tak naprawdę globalny system finansowy, taki jaki znamy od 30 lat, trzęsie się w
posadach. Dolar i euro, czyli główne waluty rezerwowe świata, tracą zaufanie. Być może czeka
nas upadek zaufania w kwestii wiarygodności Stanów Zjednoczonych. To wszystko są czynniki,
które istniały obiektywnie od miesięcy, ale dopiero teraz rynek nagle zdał sobie sprawę z tego,
jak one są groźne.
J.R.: Zatrzymajmy się na chwilę przy rynku akcji. Jaki scenariusz czeka nas w
najbliższych dniach (Od red. Biuletynu BDO: ta rozmowa została opublikowana 10 sierpnia
br.):
nadal trend spadkowy, czyli klasyczna bessa, a może
gwałtowne odbicie lub zupełnie inny scenariusz?
K.K: Nie podejmuję się tego prognozować. Rynkiem w tej chwili żądzą emocje. W dniu 8
sierpnia mieliśmy do czynienia tak naprawdę z paniką na Wall Street. 9 sierpnia było pierwsze
odbicie. Teoretycznie rynek jest już skrajnie wyprzedany i należy mu się odreagowanie, nie
widać jednak katalizatora dla trwałych wzrostów.
1/3
Czarno na Białym: spokojnie, to tylko krach
Wpisany przez Jarosław Ryba
J.R: No właśnie, a czy może się powtórzyć sytuacja z 2008 roku, gdy spadające wyceny
akcji doprowadziły do realnych strat w przedsiębiorstwach i sektorze bankowym?
K.K: Sytuacja w tej chwili jest trochę inna niż była trzy lata temu. Świat już nie jest tak mocno
zlewarowany jak wtedy, jednak przedsiębiorstwa mają więcej zasobów gotówki. Są jakby
odchudzone, zrestrukturyzowane, są lepiej przygotowane na kryzys i recesję, więc to nie będzie
aż takim szokiem. Moim zdaniem zagrożenia dla gospodarki wynikają raczej z czynników, które
istniały już od kilku miesięcy: Drogie surowce, koniec impulsów fiskalnych, błędna polityka
monetarna. Te wszystkie zagrożenia istniały i tutaj przecena akcji niewiele zmieni.
J.R: Obserwowaliśmy paniczną wyprzedaż na rynkach akcji, a kapitał uciekał na rynek
obligacji, w instrumenty bezpieczniejsze. Mimo że jednym z powodów wyprzedaży jest
obcięcie ratingu dla Stanów Zjednoczonych oraz możliwe kolejne cięcia dla wielu
europejskich krajów. Czy twoim zdaniem ten odpływ kapitału na rynek obligacji ma
szanse poprawić kondycję państw?
K.K: Nie sądzę, ale na razie reakcję mamy absurdalną. W odpowiedzi na obniżkę ratingów
Stanów Zjednoczonych dramatycznie rośnie cena amerykańskich obligacji, które inwestorzy
wciąż uważają za bezpieczne i tak naprawdę pokazują, że problemem nie jest decyzja agencji
S&P, tylko problemy tkwią dużo głębiej. W tej chwili rynek może się obawiać serii obniżek w
Europie. To znaczy, jeżeli rating został obniżony Stanom Zjednoczonym, no to nie ma żadnego
uzasadnienia, żeby Wielka Brytania czy Francja zachowały swój rating na poziomie potrójnego
A. Paradoksem jest, że w tej chwili Belgia ma ten sam rating co Stany Zjednoczone. Belgia,
która jest wymieniana jako potencjalny kolejny euro-bankrut, która tak naprawdę nie ma rządu i
jest to kraj na skraju rozpadu. Tak więc będą ostre cięcia ratingów w Europie i to będzie czynnik
mogący pogłębić kryzys w strefie euro.
J.R: Sytuacja w strefie euro wydaje się bardzo poważna i na fali tych problemów zyskuje
frank szwajcarski. To jest główną bolączką polskich kredytobiorców, którzy w tej właśnie
walucie kupowali mieszkania. Jaka przyszłość ich czeka?
K.K: No właśnie to mnie zaskakuje, że po interwencji Szwajcarskiego Banku Narodowego, po
tak spektakularnej serii wzrostów nie mamy tak naprawdę żadnej korekty. Spodziewałem się, że
teraz sytuacja się uspokoi, cena franka spadnie o 50-60 groszy i dopiero później ewentualnie
zaatakujemy te mityczne 4 zł, co oznaczałoby, że frank zrówna się mniej więcej na parze z
euro, na poziomie jeden do jednego. Tymczasem te 4 zł w tej chwili już zostało osiągnięte.
J.R: Rynkiem w tej chwili rządzą emocje – to samo dzieje się na rynku złota, który przez
wielu jest oceniany jako przewartościowany. Prognozy z początku roku najczęściej
mówiły o 1650 dol. za uncję do końca roku, dziś jesteśmy znacznie powyżej tego
poziomu.
K.K: Złoto i srebro są moim zdaniem jedynymi instrumentami, które zachowują się racjonalnie –
to znaczy rośnie ryzyko niewypłacalności dużych krajów, rośnie ryzyko recesji i kryzysu
finansowego – złoto i srebro drożeją. I to jest tak, jak te rynki powinny się zachować w obliczu
2/3
Czarno na Białym: spokojnie, to tylko krach
Wpisany przez Jarosław Ryba
tak silnych spadków giełdowych. Złoto można powiedzieć, że z nawiązką wyrobiło wszystkie
tegoroczne prognozy – 9 sierpnia kosztowało 1770 dolarów za uncję, czyli jakby przewyższyło
prognozy większości analityków. Dla mnie to nie jest zaskoczeniem. Oczywiście
krótkoterminowo złoto może być ciut przewartościowane, natomiast w długim terminie złoto
nadal jest względnie tanie w porównaniu do akcji czy ilości pieniądza, który został
dodrukowany.
J.R: Dziękuję za rozmowę.
3/3

Podobne dokumenty