Nr 27. Wrzesień 2009 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu
Transkrypt
Nr 27. Wrzesień 2009 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu
Pismo Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego Wrzesień 2009 Pawpaw, czyli indiańskie banany ielu z nas chciałoby mieć w swoim ogrodzie coś wyjątkowego, jakąś rzadką, ciekawą roślinę, która wzbudzałaby zainteresowanie i zazdrość sąsiadów i znajomych. Do takich roślin zalicza się z pewnością pochodzący ze wschodnich rejonów Stanów Zjednoczonych urodlin trójłatkowy (Asimina triloba), jeden z siedmiu gatunków z rodzaju Asimina. Należy do tropikalnej rodziny flaszowcowatych (Annonaceae) i jako jedyny jej przedstawiciel rośnie w klimacie umiarkowanym. Wytrzymuje nawet bardzo niskie temperatury: od –20°C w młodości do –35°C w starszym wieku. Urodlin jest niewielkim drzewem lub dużym krzewem osiągającym najwyżej 10–12 m wysokości. Egzotyczny wygląd nadają mu duże, eliptyczne liście o długości do 30 cm, które zwieszają się z gałązek, jak gdyby były zwiędnięte. Po rozgnieceniu wydzielają nieprzyjemny zapach. Jesienią przebarwiają się na żółto. Wiosną, w kwietniu, jeszcze przed rozwojem liści na gałązkach pojawiają się bordowe kwiaty, osiągające 2,5–5 cm średnicy. Powstają z nich zielonkawe owoce, nazywane „pawpaw” lub „Indian banana”. Dojrzewając we wrześniu żółkną, natomiast gdy zwarzą je pierwsze przymrozki, nabierają barwy brązowoczarnej. Owoce te są owalne, wydłużone i miękkie, mają 8–12 cm długości i wiszą zwykle w pęczkach po kilka sztuk. Jadalne, bardzo smaczne, słodkie, aromatyczne, smakiem oraz konsystencją przypominają banana, mango i ananasa. Są też niezwykle pożywne, zawierają bowiem sporo węglowodanów, białka, witamin i soli mineralnych. W ich wnętrzu znajdują się duże, brązowe nasiona o długości do 2,5 cm. Mają kształt fasoli, ale są niejadalne. Cała roślina, a w szczególności kora, nasiona, młode pędy i niedojrzałe owoce, zawiera toksyczne alkaloidy, które mogą powodować zatrucia. Największe stężenie tych substancji występuje w okresie od maja do czerwca, natomiast w owocach zanikają one w miarę ich dojrzewania. Związki chemiczne zawarte w roślinie znalazły jednak inne zastosowanie: wytwarza się z nich między innymi leki przeciwnowotworowe, a sproszkowane nasiona służą jako naturalne pestycydy. Dawniej wykorzystywano też jej korę, której włókien używano do wyplatania lin i szycia ubrań. W Stanach Zjednoczonych wyhodowano już wiele odmian urodlinu. W okolicach miasta Albany w stanie Ohio odbywa się nawet coroczny „festiwal pawpaw”, organizowany przez stowarzyszenie hodowców i producentów tych owoców. Urodlin w swoim naturalnym środowisku często rośnie na terenach zalewowych lub wzdłuż brzegów rzek, odgrywając dużą rolę w ich stabilizacji. Chcąc go uprawiać w ogrodzie, trzeba zapewnić mu żyzne, wilgotne, lekko kwaśne podłoże. Toleruje też tereny mokre, czasowo zalewane. W pierwszych latach wytrzymuje nawet głęboki cień, ale później najlepiej rośnie i najładniej wygląda w pełnym słońcu. Na jego wzrost bardzo dobrze wpływa ściółkowanie gleby liśćmi, kompostem lub innym organicznym materiałem. Jest wrażliwy na niską wilgotność powietrza i suche wiatry, ale choroby i szkodniki zwykle go omijają. W Ogrodzie Botanicznym dziesięcioletni urodlin ma postać krzewu, a znaleźć go można w arboretum. Tekst i zdjęcie: Kwiaty urodlinu trójłatkowego. ANNA ŁĘCKA W ZE STARYCH KSIĄG 2 Grzyby i pleśnie wilgotnéj trawie, – pod uschłemi liśćmi, – w pośród kamieni, – w głębi jaskiń lub piwnic, – we wszech nizinach ciemnych, zapadłych, – plenią się rośliny, lepkie, miękkie, prawie zawsze sine, często jadowite – to grzyby. Grzyby, z małym wyjątkiem, należą do rodziny występnéj, rozradzającéj się na ciałach gniciu uległych, żyjącéj kosztem innych jestestw, wietrzącéj z daleka woń trupią. Na wszelakiém drzewie schorzałém dostrzegamy grzyby, – zjawiające się niewiadomo kiedy i zkąd, wyzierające z pośród kory żółtawemi klejkowatemi główkami. W płynie fermentującym – w konserwach mięsnych ulegających zepsuciu – w owocu skwaśniałym – w chlebie nawet, pozostającym przez pewien czas w miejscu wilgotném, – znachodzimy grzyby, te sępy roślinne. Od najlichszéj pleśni zielonawéj przypominającéj grynszpan, do kolosalnéj raflezyi, grzyb przejawia się wszędzie w niezliczonych legjonach. Jedne grzyby wgryzają się we włosy człowieka, – inne rozrastają się w jego schorzałych płucach, – inne jeszcze zapełniają nasze przewody słuchowe. Niektóre ich gatunki krzewią się na owadach, w oczach pszczół lub pod pokrywami żuków. Niema jednéj tkanki chorobliwéj w człowieku lub zwierzętach, któréjby nie opanowały te obrzydłe pasożyty. Postać ich zawsze dziwaczna, podejrzana, tajemnicza. Napotykacie na łące ładny agaryk (Agaricus albus), rozumiejąc że to grzyb prawdziwy, – że to roślina całkowita. Złudzenie! to co widzicie na powierzchni ziemi, to tylko odrostek organu owocodajnego. Rzeczywisty grzyb znajduje się pod ziemią, gdzie się rozgałęzia. Obrazy z życia Flory. Opracował według najnowszych źródeł Wincenty Niewiadomski. Warszawa, drukiem Józefa Ungra, 1880, s. 47–48 (pisownia oryginalna). W Pieczarka polna (Agaricus campestris). Za: Edmund Michael, Führer für Pilzfreunde […], Zwickau 1898. Wincenty Niewiadomski (1826–1892) – warszawski literat, publicysta, popularyzator wiedzy przyrodniczej; z zawodu urzędnik, pracował m.in. w mennicy Królestwa Polskiego i na kolei. Jakiej ziemi potrzebują nasze rośliny? ajlepszą z ziem ciężkich jest inspektowa, którą otrzymuje się w ogrodzie, skoro tylko jest w nim choć kilka grządek inspektowych. Koński nawóz zwala się na czworokątną kupę i pozostawia na półtora roku. Chcąc jednak ziemię uczynić bardzo już pożywną i przewiewną, trzeba w pierwszym roku zlewać ją płynnym gnojem i kilkakrotnie kupę przewrócić. Gotowa ziemia inspektowa jest czarna i nieco tłusta w dotknięciu. W podobny sposób jak ziemię inspektową przygotowuje się darniową. Warstwy darniny, poprzekładane zbutwiałym nawozem, układa się na kupę, która po roku lub dwuch [sic!] leżenia daje ziemię ciężką, czarną lub szarą, nadającą się wybornie dla róż, oleandrów rezedy. [...] Do ziemi inspektowej zbliża się najbardziej liściowa. Dla otrzymania jej zgromadza się w kupy liście, opadające z drzew jesienią, i pozostawia na lat dwa. [...] Ziemię wrzosową trzeba kupować, albo też brać ze starych lasów iglastych, gdzie spoczęły w ziemi liczne pokolenia wrzosów a na ich grobach bujnie i wesoło rozrastają się najmłodsze generacje. Tam to ziemia brunatna, lekka, włóknista zajmuje nieraz stopę i więcej na wysokość. [...] Ziemia nabierze wartości, jeżeli przynajmniej na pół roku przed jej użyciem zmieszana będzie z przegniłym obornikiem, opiłkami rogowemi, krwią suszoną i guanem, a następnie pozostaje na otwartem powietrzu, przez to staje się daleko pożywniejszą. N Robert Betten, Praktyczna hodowla kwiatów, przekład według 5-go wydania oryginału, Wydawnictwo M. Arcta w Warszawie 1911, s. 10–12 (pisownia oryginalna). Pantofelnik (Calceolaria). Za: Vilmorin’s Blumengärtnerei, Band II, Berlin 1896. Robert Betten (1861–1916) – niemiecki ogrodnik, redaktor „Praktycznego Poradnika Sadowniczo-Ogrodniczego”, autor książek o pielęgnowaniu roślin pokojowych. Jego imieniem nazwano jedną z odmian gruszy. CZASOPISMO WYDAWANE PRZEZ OGRÓD BOTANICZNY UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 23 50-335 Wrocław tel. (071) 322 59 57 w. 14 e-mail: [email protected] dtp i druk: 6x7 ([email protected]) Wojciech Chądzyński – redaktor prowadzący Magdalena Mularczyk – konsultacja botaniczna oraz autorzy: Ewa Biała, Wioletta Foremska, Hanna Grzeszczak-Nowak, Marcin Kaczmarek, Ryszard Kamiński, Jacek Kański, Justyna Kiersnowska, Jolanta Kochanowska, Jolanta Kozłowska-Kalisz, Krystyna Kromer, Anna Łęcka, Tomasz Nowak, Karolina Sokołowska, Krzysztof Szczerbiński. www.biol.uni.wroc.pl/obuwr OSOBLIWOŚCI SPRZED LAT olny Śląsk w swoich dziejach wielokrotnie przechodził z rąk do rąk – w znacznej mierze dlatego, że jest krainą niezwykle bogatą w surowce naturalne. Oprócz węgla kamiennego, wydobywanego do niedawna na dużą skalę w Zagłębiu Wałbrzyskim, słynął zawsze z najróżniejszych minerałów, rud metali i skał użytkowych. Do budowy wielu reprezentacyjnych gmachów i pomników wykorzystano trwały śląski granit, eksploatowany przede wszystkim w Strzegomiu i Strzelinie. Z tego też kamienia powstała licząca sobie już niemal 150 lat kolumna, ustawiona w pobliżu dawnej palmiarni Ogrodu Botanicznego. 3 D Obelisk z granitu strzelińskiego ustawiony przy Dębie Papieskim w 2006 roku. czu z granitu wzniesiono miejscowe świątynie i mury obronne. Zapotrzebowanie na materiał budowlany stale rosło. Jak podaje kronika miejska z 1845 roku, w starszym wyrobisku, które musiano później zamknąć z powodu zalania go przez wodę, wydobywano rocznie „4650 stóp sześciennych bloków do dalszej obróbki, 2300 stóp kwadratowych płyt oraz 2250 sążni sześciennych kamienia budowlanego i kostki brukowej”. Nowy kamieniołom otwarto w roku 1861. Obecnie, mając 650 m długości, 300 m szerokości i 120 m głębokości, jest największym kamieniołomem granitu w Europie i jednym z największych Echo bizantyjskiej świetności NA WIECZNĄ PAMIĄTKĘ Jeden z ogrodowych mitów, powtarzany z upodobaniem przez wrocławskich przewodników, głosi, że na szczycie owej kolumny miał stanąć pomnik profesora Heinricha Roberta Goepperta (1800–1884). Źródła historyczne tego nie potwierdzają, ale nie da się zaprzeczyć, że zasługi owego lekarza, farmaceuty i botanika, dyrektora Ogrodu w latach 1852–1884 i jego reformatora, a zarazem niestrudzonego wrocławskiego działacza społecznego, całkowicie uzasadniałyby uczczenie jego pamięci w taki sposób. W rzeczywistości jednak brązowe popiersie Goepperta, autorstwa berlińskiego rzeźbiarza Fritza Schapera, stanęło w holu oddanego do użytku w 1888 roku budynku Muzeum Botanicznego i Instytutu Fizjologii Roślin, dzisiejszego Instytutu Biologii Roślin UWr przy ulicy Kanonii. Jego kopia zaś, w otoczeniu egzotycznych roślin, zdobiła Promenadę w okolicy dzisiejszego Muzeum Architektury. Obydwie te rzeźby zaginęły po wyzwoleniu Wrocławia w 1945 roku. Na cokole ośmiometrowego granitowego monolitu wyryty jest napis: „G.E. Wandrey in Strehlen 1862”. Nie wiemy, kim dokładnie był ów darczyńca ze Strzelina. Zapewne należał do elity finansowej miasteczka, skoro mógł sobie pozwolić na sprawienie Ogrodowi tak kosztownego prezentu. Bardzo prawdopodobne wydaje się, że potomkiem tego samego rodu był urodzony w Strzelinie w 1887 roku historyk literatury i muzykolog Konrad Wandrey, autor między innymi biografii Wernera Siemensa (1816–1892) – założyciela słynnego na cały świat przedsiębior- stwa energetycznego, elektrotechnicznego i telekomunikacyjnego. Kolumna powstała w tym samym czasie, kiedy profesor Goeppert kończył gruntowną przebudowę największej szklarni ekspozycyjnej. Na miejscu, gdzie już w 1812 roku stała pierwsza cieplarnia o drewnianej konstrukcji, wzniesiono ze stali i szkła – według projektu znanego architekta Theodora Milczewskiego – dużą, ozdobną, trzyczęściową palmiarnię, przystosowaną do uprawy roślin z rozmaitych stref klimatycznych (do dziś zachowało się tylko zachodnie skrzydło, tzw. Australia). Ofiarowana popularnemu na całym Śląsku uczonemu kolumna w stylu bizantyjskim dodawała nowej budowli splendoru. Choć wtedy chyba jeszcze tego nie przeczuwano, to następne półwiecze miało przynieść Ogrodowi niebywały rozkwit, na świecie. Pochodzący z niego szary granit posłużył do budowy ratusza w Berlinie i Tczewie, wielu śląskich dworców kolejowych, mostów na Wiśle, Pałacu Kultury i Nauki oraz Dworca Centralnego w Warszawie, a także pomnika papieża Jana XXIII we Wrocławiu. Warto dodać, że trzon kolumny Zygmunta III Wazy, pomnik Bohaterów Getta w Warszawie oraz monument na Westerplatte wykonano z granitu strzegomskiego, odznaczającego się równie wysoką jakością. Władze powiatu strzelińskiego wpadły niedawno na pomysł, aby rozpropagować skalne bogactwo Granit strzegomski w alpinarium Ogrodu Botanicznego. Kolumna z granitu strzelińskiego z 1862 roku. wzbogacenie kolekcji roślinnych i muzealnych, oryginalne rozwiązania edukacyjne i prestiż na skalę europejską. STRZELIŃSKIE „SZARE ZŁOTO” Z granitu zbudowana jest duża część Sudetów i Przedgórza Sudeckiego. Geolodzy z łatwością rozpoznają pochodzenie różnych odmian tej skały. Granit karkonoski jest na przykład grubokrystaliczny i ma nie szarą, lecz różowawą barwę. W Strzelinie kamieniołom istniał od XII wieku. W średniowie- regionu wśród turystów. Wytyczono Strzeliński Szlak Kamieniołomów i Minerałów, wiodący przez najciekawsze wyrobiska granitu, bazaltu, marmuru i kwarcytu. Tych, którzy chcieliby się przygotować do takiej wycieczki, zapraszamy do Ogrodu Botanicznego. W alpinarium i na wystawie Panorama Natury można zobaczyć skały ze wszystkich ważniejszych kamieniołomów Dolnego Śląska. Tekst i zdjęcia: MAGDALENA MULARCZYK ROŚLINY DLA CIAŁA 4 krzyp polny (Equisetum arvense) jest pospolitą byliną z rodziny skrzypowatych (Equisetaceae). Występuje w strefie umiarkowanej prawie całej kuli ziemskiej. W Polsce możemy go spotkać na polach, ugorach, przydrożach, rowach i zboczach. Preferuje gleby o wysokim poziomie wód gruntowych. Dzisiejsze drobne skrzypy są pozostałością po rozległych lasach tropikalnych. Tworzyły je kiedyś między innymi olbrzymie, osiągające 30 m wysokości skrzypy, widłaki i paprocie. Z ich obumarłych szczątków powstały w okresie karbońskim pokłady węgla kamiennego. Odwar – jedną łyżeczkę suszu zalewamy szklanką wody i gotujemy 30 min, nie dopuszczając do wrzenia. Pijemy 2–4 razy dziennie po pół szklanki. S Skrzyp polny w Ogrodzie Botanicznym. Picie odwaru pomaga leczyć choroby układu moczowego, choroby serca, miażdżycę, żylaki i otyłość oraz utrzymywać prawidłowy stan naczyń krwionośnych, kości i błon śluzowych. Bardzo sprzyja również urodzie, wzmacnia paznokcie i włosy, doskonale regeneruje każdy rodzaj cery. Tampony nasączone odwarem tamują krwawienie z nosa, dziąseł „Koci ogon” dla zdrowia i urody Skrzyp polny dorasta do 50 cm wysokości. Ma czarne kłącza, pokryte brązowymi włoskami. W marcu i kwietniu wyrastają pędy zarodnikonośne, żółtobrunatne lub czerwonawe, bez liści i rozgałęzień, zakończone kłosem zarodnikowym. Zarodniki są opatrzone wieloma wstęgowatymi wyrostkami ściany komórkowej, zwanymi hapterami. Wyrostki pozostają zwinięte lub rozkręcają się i splatają ze sobą zależnie od wilgotności powietrza i ułatwiają ich rozprzestrzenianie się. Po wydaniu zarodników pędy zarodnikonośne zasychają, a latem pojawiają się zielone, płonne pędy, gęsto okółkowo rozgałęzione. To właśnie te pędy zbiera się i suszy na „ziółka”, od lipca do września. Skrzyp polny znany jest pod rozmaitymi nazwami: choszczna, chrzęść, chwoszczajka, firlaczka, jadlina, jodełka, koci ogon, kochry, koczak, koni ogon, kostka, krząś, krzemionka, przełęk, padywolos, przestrach, przęślina, prządka, skrzypulka, sosonka, sprańcka, sprzeczka, strzępka, świńskie orzechy, wiła. W medycynie ludowej ziele skrzypu stosowano wewnętrznie przy schorzeniach dróg moczowych, krwotokach, gośćcu, opuchliźnie. Letnim naparem obmywano rany. Dymem z palonych pędów okadzano przestraszone dzieci. Skrzyp polny zawiera łatwo rozpuszczającą się w wodzie krzemionkę, alkaloidy, kwasy organiczne, 17% soli mineralnych, ale także antywitaminę B1 (brak w organizmie witaminy B1 może objawiać się między innymi zanikiem pamięci). i żylaków. Kąpiele działają kojąco na podrażnioną skórę, przyspieszają leczenie drobnych zmian dermatologicznych (wyprysków, plam). Okłady z papki z ziela skrzypu mają zastosowanie w chorobach reumatyczno-artretycznych, złamaniach, zwichnięciach i nerwobólach. Matki karmiące mogą spożywać sproszkowane ziele skrzypu dla utrzymywania właściwego poziomu krzemu we krwi i wzbogacania pokarmu w mikroelementy. Na temat skuteczności leczniczej innych gatunków skrzypu zdania są podzielone. Tekst i zdjęcie: JOLANTA KOCHANOWSKA Z zarodników skrzypu polnego można przygotować doskonałą zupę dla smakoszy. Skrzyp polny: 1 – pęd podziemny z bulwkami spichrzowymi i wyrastające z niego wiosną pędy zarodnionośne; 2 – letni pęd płonny; 3 – dojrzały kłos zarodnikowy; 4 – sporofil: a – ze sporangiami zamkniętymi, b – z otwartymi; 5 a – zarodnik w stanie suchym, z rozprostowanymi wyrostkami – hapterami, 5 b – haptery spiralnie skręcone pod wpływem wilgoci. Za: Otto Schmeil, Leitfaden der Botanik, 37. Auflage, Leipzig 1911. Pędy skrzypów wykorzystuje się też do czyszczenia i polerowania przedmiotów metalowych. Ksiądz Krzysztof Kluk w pierwszym tomie swojego Dykcyonarza roślinnego, wydanym w 1805 roku, tak opisuje skrzyp zimowy (Equisetum hyemale), zwany wówczas „końskim ogonem chwoszczką”: „Rośnie w lasach wilgotnych. Części owocowania pokazuią się prędko na wiosnę po zginieniu śniegów. Lubo wszystkie gatunki tego rodzaiu zdać się mogą, naybardziey iednak Chwoszczka do polerowania miedzi, żelaza, i-t. d. Potrzebuią iey malarze, tokarze i stolarze do gładzenia swoich robót” . POZNAJMY BLIŻEJ (Agave) i drobne sukulenty z rodziny gruboszowatych (Crassulaceae). W gruncie rosną duże agawy, m.in. A. americana, A. sisalana, A. lechuguilla, A. cantala, wilczomlecze (Euphorbia), wśród nich ciekawy okaz E. tirucalli – wysokie drzewo o ciemnozielonych, walcowatych pędach, różne gatunki z rodzaju Sansevieria, zwane popularnie szablami, liczne aloesy (Aloe) i nasze największe okazy kaktusów: Cereus jamacaru (Cereus – z łac. świeca) kwitnący od maja do września i Opuntia bergeriana o pięknych, pomarańczowych kwiatach, pojawiających się na przełomie kwietnia i maja. Fot. Marek Grotowski ział sukulentów w naszym Ogrodzie powstał na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku i zajmował wówczas odbudowaną szklarnię nr 1, w której obecnie znajduje się kolekcja sukulentów Afryki. Nazwa sukulent wywodzi się od łacińskiego słowa succus – sok. Są to więc rośliny zdolne gromadzić w swych grubych, mięsistych łodygach i liściach duże zapasy wody, pozwalające im przetrwać długie okresy suszy, w miejscach bowiem, gdzie występują, opady deszczu zdarzają się bardzo rzadko. Kolekcja sukulentów tworzona była od podstaw, ponieważ zbudowana w 1852 r. szklarnia, w której D 5 Zofia Orzeszkowska i Weronika Grabska w kaktusiarni, lata 70. XX w. jak Kalanchoe, występujące na Wyspach Kanaryjskich Aeonium, a także Adromischus, Cotyledon i wiele gruboszy (Crassula), wśród których warto zwrócić uwagę na grubosz widłakowaty (C. lycopodioides). Ciekawą grupą są rośliny z rodziny trojeściowatych (Asclepiadaceae), do której należą m.in. stapelie (Stapelia) o pięknych kwiatach w kształcie gwiazdy, mających jednak przykry zapach rozkładającego się mięsa. Ma on przywabiać muchy, które składają jaja wewnątrz kwiatów, jednocześnie zapylając je. Pośrodku szklarni wysadzone są wysokie okazy występującego wyłącznie na Madagaskarze Pachypodium lamerei o silnie uciernionej łodydze zakończonej pióropuszem lancetowatych liści oraz wilczomlecze: Euphorbia trigona, E. grandialata i E. canariensis. Rośliny te wyglądem przypominają kaktusy i często są z nimi mylone. Jest to zjawisko konwergencji, będącej wyrazem przystosowań roślin do zbliżonych warunków siedliskowych. Wystawa „Sukulenty Meksyku” prezentuje rośliny występujące wyłącznie na obszarze tego kraju. Zobaczyć tu można głównie przedstawicieli rodzin Cactaceae i Agavaceae oraz w mniejszym stopniu Crassulaceae, Liliaceae i Fouquieriaceae. Ciekawymi okazami są: Fot. Jacek Kański rosły te ciekawe rośliny, w wyniku działań wojennych została zniszczona, a wraz z nią przepadł cały zbiór. Pierwszym jej opiekunem był dr Jan Augustynowicz (1921– 1980). On też dokładnie opisał ją w wydanym w 1960 r. pierwszym Przewodniku po Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Wrocławskiego. W 1955 r. sukulenty przeniesiono do kaktusiarni, oddanej do użytku po odbudowie. We wrześniu 1958 r. pieczę nad nimi objęła mgr Zofia Orzeszkowska (1933–2008), która pełniła swoją funkcję aż do grudnia 1994 r., współpracując najpierw z Weroniką Grabską, a później z Jackiem Kańskim i Justyną Choroś. Od stycznia 1999 r. samodzielnym opiekunem kolekcji jest Jacek Kański. Obecnie kolekcja sukulentów rozmieszczona została w trzech szklarniach: tzw. starej kaktusiarni oraz w ekspozycjach „Sukulenty Meksyku” i „Sukulenty Afryki”. Liczy ok. 2060 taksonów, w tym 1260 kaktusów i 800 innych sukulentów. Można tu obejrzeć rośliny z rodzin: Cactaceae, obejmującej wszystkie kaktusy, Agavaceae, Aizoaceae, Asclepiadaceae, Crassulaceae, Euphorbiaceae, Fouquieriaceae, Liliaceae i Vitaceae. W starej kaktusiarni na parapecie prezentowane są występujące na kontynencie amerykańskim kaktusy różnorodnych kształtów, a wśród nich najwcześniej zakwitające Rebutia, gęsto owłosione Oreocereus, różne gatunki z rodzajów Cereus, Cleistocactus, Notocactus, Opuntia, Parodia czy Trichocereus. Oprócz nich są tu też niskie agawy Opuntia bergeriana w kaktusiarni. W szklarni z sukulentami Afryki, przy wejściu po prawej stronie, można podziwiać przedstawicieli rodziny przypołudnikowatych (Aizoaceae) z rodzajów Conophytum, Delosperma, Faucaria, Gibbaeum, Lithops i Pleiospilos. Najciekawsze są litopsy, zwane też „żywymi kamieniami”, wykazujące najwyższy stopień sukulentyzmu. Wyglądem upodabniają się do podłoża, na którym występują, chroniąc się w ten sposób przed zjadaniem przez zwierzęta, zawierają bowiem w liściach do 95% wody. Zjawisko to nazywa się mimikrą. W szklarni tej można również obejrzeć wiele gatunków aloesów, m.in. popularny w naszych mieszkaniach aloes drzewiasty (Aloe arborescens) czy stosowany w kosmetyce aloes zwyczajny (A. vera) oraz należące do tej samej rodziny liliowatych (Liliaceae) rośliny z rodzajów Havorthia i Gasteria, kwitnące od kwietnia do września. Bardzo liczne są gruboszowate (Crassulaceae), takie Fot. Magdalena Mularczyk Opuncje, agawy, wilczomlecze… Pachypodium lamerei w szklarni „Sukulenty Afryki”. Ferocactus horridus o grubych, haczykowatych cierniach, liczne gatunki z rodzaju Mammillaria pokrywające się wiosną wianuszkiem różnobarwnych kwiatów, Leuchtenbergia principis – kaktus przypominający wyglądem miniaturową agawę, liczne opuncje (roślina widniejąca w godle Meksyku), a także mniejsze i większe agawy, np. Agave ferdinandi-regis, której liście zakończone są cierniami w kształcie korony, A. victoriae-reginae, A. cantala. Na szczególną uwagę zasługuje nolina wygięta (Beaucarnea recurvata) o łodydze rozszerzającej się ku dołowi, a na szczycie obficie ulistnionej. W szklarni tej prezentowane są również przywiezione z Meksyku przez dr Jolantę Kozłowską-Kalisz i Jacka Kańskiego oryginalne wyroby ludowego rękodzieła, takie jak damskie torebki czy ozdobne koszyki wyplatane z włókna różnych gatunków agaw i innych roślin. Przedstawiony jest też cykl produkcji tequili, czyli słynnej meksykańskiej wódki wytwarzanej z soku Agave tequilana. Ma to na celu pokazanie gospodarczego wykorzystania sukulentów w ich ojczyźnie. JACEK KAŃSKI 6 Wąs ogórka (Cucumis sativus). Z ARCHIWUM FOTOGRAFII PRZYRODNICZEJ Fot. Tomasz Nowak Z PRAC STUDENTÓW I PRACOWNIKÓW OGRODU Gerbery. 7 Maria Sochacka NASZE PASJE 8 Do świetlicy przychodzą dzieci w wieku od lat sześciu do szesnastu. Mimo tego zróżnicowania, od dawna bardzo dobrze sprawdza się prowadzenie zajęć w takiej właśnie grupie. Wychowankowie różnią się nie tylko wiekiem, ale też statusem społecznym rodziców, rodzajem wyznawanej wiary oraz wynikami w nauce. Dzięki temu, że mają ze sobą kontakt, uczą się wzajemnej tolerancji, życzliwości i odpowiedzialności. Świetlica chroni ich przed niedoj rzałymi pomysłami, często jest odskocznią od problemów życiowych, z jakimi muszą się codziennie zmagać. Pani Iwona Trześniewska z podopiecznymi. się do rozmowy piętnastoletnia Asia. Gdy lekcje zostały już odrobione, nadszedł czas na zabawy. Patrycja i Asia zaśpiewały kilka piosenek, a chłopcy popisywali się deklamacją wierszy polskich poetów. Potem były tańce ludowe i wesołe przyśpiewki. Po wspólnym obejrzeniu świetlicowej kroniki z mnóstwem zdjęć i opisów wycieczek pani Iwona poprosiła podopiecznych, aby namalowali portrety swoich najbliższych. Przyłączyłem się do zabawy i po chwili na kartce widniała moja rodzina, tylko że niezbyt podobna do oryginału. No cóż, nie każdy urodził się Matejką. Po prezentacji – Lubię młodzież i mam z nią świetny kontakt o jest najwspanialsze miejsce, jakie można sobie wymarzyć – mówi dwunastoletni Kamil. – Przychodzę tu często, bo mogę spotkać się z kolegami i wesoło spędzić czas. Najfajniejsze są nasze opiekunki. Mądre, wyrozumiałe i bardzo serdeczne. Świetlica środowiskowa „Iskierki”, działająca przy ulicy Samborskiej 3–5 na wrocławskim Muchoborze Wielkim, jest miejscem, do którego chętnie zaglądają dzieci mieszkające w okolicznych blokowiskach. Przychodzą tu, by odrobić lekcje, pobawić się z rówieśnikami i mile spędzić popołudnie. W świetlicy znajdują bowiem to, czego często nie mają w swoich rodzinnych domach – spokój, życzliwość i poczucie bezpieczeństwa. Jedną z pracujących tu wychowaw- T czyń jest Iwona Trześniewska, na co dzień sekretarka wrocławskiego Ogrodu Botanicznego. Praca z dziećmi w muchoborskiej świetlicy to jej wielka pasja, której poświęca swój wolny czas w każdy poniedziałek i czwartek. W dniu, w którym zawitałem na dyżur pani Iwony, w placówce było ośmioro dzieci. Czwórka odrabiała lekcje, pozostałe grały w gry planszowe. Nad „Iskierkami” pieczę sprawuje Stowarzyszenie Psychoedukacji i Terapii „Evolutio” oraz Wydział Zdrowia Urzędu Miejskiego Wrocławia. Na zajęciach dzieciaki nie tylko się uczą, ale też tańczą, śpiewają, rysują, a od czasu do czasu wychodzą również do kina lub teatru. Tu nie ma miejsca na nudę. POMAGAM PODOPIECZNYM UWIERZYĆ W SIEBIE UCZYMY TOLERANCJI, ŻYCZLIWOŚCI I ODPOWIEDZIALNOŚCI – Z wykształcenia jestem magistrem pedagogiki i kiedy zaproponowano mi prowadzenie zajęć w „Iskierkach”, chętnie się zgodziłam – mówi pani Trześniewska. – Lubię bowiem młodzież, potrafię ją zrozumieć i mam z nią świetny kontakt. Wiele dzieci woli spędzać czas w świetlicy niż w domu. – O wiele bardziej wolę siedzieć w świetlicy niż w domu – mówi jedenastoletni Adrian. – Nasze panie są wspaniałe. Lubią nas, rozumieją i chętnie nam we wszystkim pomagają. – Przychodzę tu, by nie tylko spotkać się ze znajomymi, ale też pomagać pani Iwonie w opiece nad młodszymi dzieciakami – włącza naszych dzieł zaczęliśmy zabawę w zgadywanki na wzór telewizyjnych Milionerów. Po chwili okazało się, że dzieciaki mają całkiem niezłą wiedzę na różne tematy. Zabawy i radości było przy tym co niemiara. – W świetlicy pracują dwie wychowawczynie – mówi pani Iwona. – Staramy się dawać naszym podopiecznym dobry przykład, wskazówki, które ułatwiają im dojście do celu, pomagać uwierzyć w siebie i co najważniejsze – rozmawiać. Bo właśnie rozmów naszym wychowankom brakuje w domu i w szkole. Dzięki świetlicy i zajęciom, które się tu odbywają, nasze dzieci stronią od negatywnych wyborów, wiedzą, co jest dobre, a co złe. Tekst i zdjęcia: WOJCIECH CHĄDZYŃSKI W świetlicy dzieci nie tylko się bawią, ale również uczą. ROŚLINA ROKU ortensja ogrodowa (Hydrangea macrophylla) pochodzi z Japonii i Korei. Jak długą drogę pokonała i jak udało jej się oczarować całą Europę, opowiada ta krótka historia długiej podróży urokliwej Azjatki. Krzewy hortensji od dawna znane i uprawiane były w Kraju Kwitnącej Wiśni. Zwrócił na nie uwagę zainteresowany roślinnością tamtych stron Engelbert Kaempfer – niemiecki podróżnik, a zarazem lekarz zatrudniony w Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Były to formy uprawne będące wielokrotnymi mieszańcami takich dzikich gatunków, jak H. maritima, H. acuminata, H. thunbergii i H. japonica, które rosną H 9 ra Japonica opisał hortensję jako Viburnum macrophyllum, czyli uznał ją za kalinę, natomiast portugalski misjonarz Juan Loureiro uważał nawet, że jest to gatunek pierwiosnka – Primula mutabilis. W międzyczasie francuski astronom Legentie de la Galairière, przebywając w Japonii, zainteresował się urokliwym krzewem i postanowił przewieźć go na Isle de France, dzisiejszą wyspę Mauritius. Tam nieznany wcześniej, pięknie kwitnący krzew zauważył francuski lekarz i botanik Philibert Commerson. W 1773 roku przesłał kilka zasuszonych okazów zielnikowych do Paryża. Roślina wywarła na owym podróżniku takie wrażenie, że postanowił nadać roślinie nazwę Hortensja ogrodowa 'Renate Steiniger'. Skomplikowane dzieje azjatyckiej piękności w lasach łęgowych Azji Wschodniej. Niestety, jako mieszańce miały wszystkie kwiaty płonne (pozbawione słupków oraz pręcików) i dlatego ich taksonomiczna klasyfikacja sprawiała przez długi czas spore kłopoty. Kaempfer uznał, że ten piękny krzew jest bardzo podobny do bzu (Sambucus), i nazwał go „bzem wodnym” (S. aquatica), podając w jego pierwszym naukowym opisie z 1712 roku również japońską nazwę Sijo. Ponad 70 lat później nadal borykano się z zagadnieniem prawidłowej klasyfikacji hortensji. W 1784 roku szwedzki botanik Carl Peter Thunberg, uczeń Karola Linneusza, w swojej książce Flo- Hortensja 'Otaksa'. Za: Ph.F. von Siebold, J.G. Zuccarini, Flora Japonica […], Sectio Prima […], 1876. Hortensia, tak jak miała na imię jego ukochana, Hortensja Barrét, która towarzyszyła mu w jego wyprawach. Nazwę tę opublikował po raz pierwszy Antoine-Laurent de Jussieu w roku 1789, czyli dopiero 16 lat po śmierci Commersona. Ostateczne rozwiązanie zagadki przynależności systematycznej krzewu nastąpiło wtedy, gdy angielski botanik Joseph Banks przywiózł go z Paryża do Kew Gardens pod Londynem. Trzy lata później, w roku 1792, James Edward Smith słusznie zaliczył roślinę do rodzaju Hydrangea, a nadaną przez niego nazwę Hydrangea hortensis zmienił w 1830 roku na używaną do dziś H. macrophylla Nicolas Charles Seringe. Z Ogrodu Botanicznego w Kew rozsyłano hortensję do innych krajów Europy, gdzie wnet stała się rośliną bardzo modną i poszukiwaną. W połowie lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku pewien nie- miecki ogrodnik przesłał z Anglii do Saksonii sadzonkę, którą później przez blisko sto lat uprawiano w donicy w ogrodzie przypałacowym w Pillnitz koło Drezna. W roku 1889 krzew miał 2,5 m wysokości i 9,5 m obwodu. Wcześnie, bo w 1798 roku, zasadzono hortensje w Ogrodzie Botanicznym w Kopenhadze, w Berlinie zaś, jak podają źródła historyczne, kwitły już w roku 1808. W ciągu XIX stulecia dotarło z Japonii do Europy wiele różnorodnych form hortensji, między innymi za sprawą botanika Philippa Franza von Siebolda, który jednej z odmian nadał imię swojej japońskiej córki – 'Otaksa'. Wiele osób zafascynowanych hortensją zaczęło prowadzić hodowlę, w wyniku czego w 1870 roku w Europie znanych było już około 200 różnych odmian. Obecnie krzew można zobaczyć w wielu środkowoeuropejskich ogrodach, w których gleba jest wy- starczająco żyzna i wilgotna. Często jeszcze spotyka się właśnie ową klasyczną odmianę 'Otaksa' o dużych, kulistych kwiatostanach złożonych z kwiatów płonnych. Współcześni hobbyści preferują jednak odmiany niższe, o intensywnych barwach kwiatów, uprawiane w doniczkach i nadające się do dekoracji wnętrz. Piękny krzew docenili też ogrodnicy amatorzy, którzy prześcigają się w tworzeniu „ogrodów marzeń“, wykorzystując do tego celu późno i obficie kwitnącą hortensję ogrodową. Tekst i zdjęcia: EWA BIAŁA Hortensja ogrodowa 'You and Me Romance'. Hortensja ogrodowa 'Sabrina'. Kwitnące krzewy hortensji ogrodowej. CO NAM GROZI 10 d 2006 roku z różnych regionów Polski dochodziły słuchy o pojawieniu się nowego gatunku biedronki, nienotowanego dotychczas na terenie naszego kraju. Tym owadem okazała się Harmonia axyridis, zwana biedronką azjatycką. W zasadzie powinniśmy się cieszyć z nowego przybysza, bo przecież rodzime gatunki biedronki znamy jako stworzenia pożyteczne. Okazuje się jednak, że nie mamy aż tak O cesem. Do Europy Zachodniej owad ten został wprowadzony w 1997 roku. Od tamtego czasu, szybko się rozmnażając, opanował terytorium USA i część Europy Zachodniej. Jego inwazyjność jest na tyle duża, że wypiera rodzime gatunki biedronek, wygrywa z nimi konkurencję o pokarm, a także zjada ich jaja. W Polsce nie doszło jeszcze do takiej sytuacji, ale populacja biedronek azjatyckich powiększa się z roku na rok. W październiku chrząszcze gromadzą się licznie na nasłonecznionych ścianach budynków. Przez szpary w oknach lub inne otwory wchodzą do pomieszczeń, aby w nich przezimować. W tym czasie mogą być uciążliwe, są bowiem na tyle aktywne i pobudzone, że zdarzają się przypadki ukąszenia ludzi. Ugryzienie nie jest bolesne, ale może pojawić się reakcja alergiczna. Z Europy Zachodniej napływają informacje o innych przejawach dużym problemem, ponieważ dostając się wraz z winogronami do kadzi fermentacyjnej, psuje smak i zapach produkowanego wina. Człowiek ma na swoim koncie kilka nieudanych introdukcji. Dotyczy to zarówno świata zwierząt, jak i roślin. W przyrodzie występuje wiele bardzo złożonych zależności pomiędzy organizmami. Wprowadzając nowy gatunek do ekosystemu, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich zagrożeń towa- Niebezpieczna inwazja azjatyckiej biedronki rzyszących temu działaniu. Taki nowo introdukowany organizm może bowiem poważnie zachwiać równowagę panującą w środowisku. MARCIN KACZMAREK Fot. Janusz Mazurek szkodliwości tego owada: biedronki azjatyckie nadgryzają mianowicie i uszkadzają owoce. Szczególnie upodobały sobie dojrzałe jagody winorośli. Dla producentów wina Harmonia axyridis może być Fot. Marcin Kaczmarek Harmonia axyridis jest dosyć trudna do rozpoznania. Dorosłe chrząszcze różnią się od siebie ubarwieniem pokryw, czyli zmodyfikowanych skrzydeł przednich, i liczbą kropek. Mogą być jasne (żółte, pomarańczowe, czerwone) w czarne kropki lub czarne z czerwonymi plamami. Można spotkać również osobniki jednobarwne, bez kropek. Dorosłe chrząszcze wielkością zbliżone są do naszej rodzimej biedronki siedmiokropki (Coccinella septempunctata), natomiast larwy przybysza ze Wschodu są wyraźnie większe. Biedronkę azjatycką najczęściej możemy zaobserwować na drzewach i krzewach liściastych. Przystosowała się do życia w środowisku miejskim. Larwa biedronki azjatyckiej (większa) i biedronki siedmiokropki. Fot. Wojciech Chądzyński Poczwarki biedronki azjatyckiej. Fot. Janusz Mazurek wielu powodów do radości. Obecność tego owada może bowiem spowodować spore zamieszanie w rozwoju krajowych biedronek. Harmonia axyridis pochodzi ze środkowowschodniej Azji. Bez udziału człowieka nie znalazłaby się aż tak daleko od swojego naturalnego środowiska. Ludzie, chcąc wykorzystać żarłoczność i szybki rozwój owej biedronki, introdukowali ją w różnych częściach świata w celu ograniczenia populacji mszyc i innych szkodników. Pierwsze próby wprowadzenia jej do obcego ekosystemu podjęto na początku ubiegłego wieku w Kalifornii, ale dopiero w końcu lat osiemdziesiątych w Luizjanie takie przedsięwzięcie zakończyło się suk- Biedronka azjatycka – postać dorosła. Rodzima biedronka siedmiokropka niewiele różni się od azjatyckiej. WIEŚCI Z WOJSŁAWIC owojenne losy wojsławickiego parku-arboretum zostały przesądzone w sierpniu 1945 roku, gdy na konferencji poczdamskiej zapadły ostateczne decyzje w sprawie zachodniej granicy Polski i traktowania niemieckich rodzin zamieszkałych na terenach tzw. Ziem Odzyskanych. Trudy wojny i konieczność dostaw żywności na front przesunęły na dalszy plan dbałość o park i roślinne kolekcje. Mimo to właściciele Wojsławic, von Oheimbowie, do P Czesław Terlecki (1899–1983) przepracował w Arboretum równo 30 lat. Archiwum OBUWr. 11 na wdrożenie postanowień konferencji poczdamskiej i nadejście nieuchronnych zmian obaj panowie postanowili zwrócić uwagę władz na unikatowy wojsławicki zakątek i uratować go przed zaniedbaniem lub zniszczeniem. Zamysł ten udało im się tylko po części zrealizować. Za namową Kuczyńskiego latem 1946 roku Oheimb wykonał drewniane etykiety, które wspólnie zakładali na drzewa i krzewy. Arno przygotował również francuskojęzyczną inwentaryzację parku wspomina jego wnuczka. Szlify ogrodnicze zdobył w latach dwudziestych w majątku Radziwiłłów w Nieświeżu, następnie pracował w zieleni miejskiej w Kobryniu, a w czasie wojny – we Włodawie. W wojsławickim Arboretum przepracował aż trzydzieści lat. Do 1959 roku był jedynym pracownikiem doglądającym tego pięciohektarowego parku, przy tym najniżej w całym kombinacie rolnym opłacanym. Nieco apodyktyczny i małomówny, ale jednocześnie prosto- Powojenne dzieje Arboretum Część 1 czasu wysiedlenia, czyli do sierpnia 1946 roku, zatrudniali wykształconego ogrodnika Fritza Webera. Nie został on powołany do wojska ze względu na podeszły wiek i codziennie na rowerze dojeżdżał do pracy z odległego o sześć kilometrów Gilowa. Pielęgnować park pomagali mu również polscy przymusowi robotnicy. Zasiedlanie Ziem Odzyskanych przez Polaków rozpoczęło się już w czasie działań wojennych. Agendy Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, mimo że nie znały jeszcze terenu, już od października 1944 roku przydzielały polskim przesiedleńcom niemieckie majątki ziemskie. Dlatego też pierwszym osadnikiem skierowanym do Wojsławic był przypadkowy rolnik indywidualny, niejaki Lesak, który z synem Janem jesienią 1946 roku zamieszkał w domku ogrodnika. Dzierżawę wojsławickich gruntów wypowiedziano im jednak już po roku gospodarowania, z chwilą powstania Państwowych Nieruchomości Ziemskich (PNZ), przekształconych 1 stycznia 1949 roku w Państwowe Gospodarstwa Rolne (PGR). Prawdopodobnie pierwszym urzędnikiem z ramienia władz polskich, który skontaktował się z Arno von Oheimbem (synem założyciela Arboretum) i na początku 1946 roku zamieszkał w Wojsławicach, był inżynier Andrzej Kuczyński (1913–2002). Pełnił on funkcję administratora Zespołu PNZ Przerzeczyn-Zdrój, a później także inspektora rolnego rejonu Niemcza. Będąc leśnikiem, ukończył bowiem Wydział Rolniczo-Lasowy Politechniki Lwowskiej, natychmiast docenił wartość naukową wojsławickiej kolekcji. W oczekiwaniu Mapa Niemczy i okolic, 1943. Archiwum OBUWr. i opracował artykuł przedstawiający naukową i kulturową wartość parku w Wojsławicach (Oheimb A., Februar 1946. Der Park von Eibenhof als Kulturgut). Usilne starania Kuczyńskiego i Oheimba, aby dawny właściciel mógł pozostać i pracować u Polaków jako inspektor Arboretum, zakończyły się fiaskiem. Oheimbowie zostali wysiedleni w głąb Niemiec 23 sierpnia 1946 roku, w drugiej (pierwszy transport zorganizowano wiosną), dużej grupie przesiedleńców. Państwo otoczyło obiekt skromną opieką, przydzielając w kwietniu 1948 roku etat ogrodnika. Usuniętego z parku rolnika zastąpił Czesław Terlecki (1899– 1983), wykwalifikowany ogrodnik, skierowany przez Urząd Pracy do opieki nad roślinnymi kolekcjami w Wojsławicach – pierwszy polski mieszkaniec Wojsławic, zameldowany urzędowo 10 maja 1948 roku. Zawsze nienagannie, schludnie ubrany, w koszuli z krawatem, był dobrze ogrodniczo wyedukowany – Naturalistyczny staw z grupą drzew iglastych, 1950. Fot. Tadeusz Szymanowski. Za: „Rocznik Dendrologiczny” VIII, 1952. duszny i skromny, nie był w stanie podołać nadmiarowi obowiązków i na tak rozległym obszarze prostymi narzędziami ogrodniczymi opanować chwastów oraz samosiewów drzew zagrażających cennym okazom. W okolicy zasłynął jako obrońca tego pięknego miejsca, który przeganiał chuliganów i plądrujących park pracowników wojsławickiego PGR-u, grzmocąc ich swoją laską. Mimo tych paru pozytywnych działań, do roku 1950 park pozostawał w niemal zupełnym zaniedbaniu. HANNA GRZESZCZAK-NOWAK Dwór w Wojsławicach – elewacja zachodnia. Autor nieznany. Za: „Rocznik Dendrologiczny” 37, 1986–87. BYŁO, JEST, BĘDZIE 12 Plan Ogrodu Botanicznego Warto zobaczyć Wczesna jesień to czas owocowania. Od lat czekaliśmy na jadalne, smaczne owoce urodlinu trójłatkowego (Asimina triloba) (1, opis na str. 1) i w tym roku ten rzadki północnoamerykański krzew po raz pierwszy nie sprawił nam zawodu. Warto również zobaczyć jego piękne, wielkie liście, a następnej wiosny „upolować” niepospolitej urody kwiaty. Niedaleko, obok placu zabaw dla dzieci, zwraca uwagę tulipanowiec amerykański (Liriodendron tulipifera) 'Aureomarginatum' (2) – wyjątkowo efektowna odmiana o liściach żółto obrzeżonych. W dziale roślin ozdobnych kwitnie jedna z niewielu mrozoodpornych fuksji, mogących zimować w gruncie – Fuchsia 'Margaret' (3). Polecamy także nasze kolekcje szklarniowe. Wśród gatunków meksykańskich bardzo cenna, bo wpisana na światową czerwoną listę roślin zagrożonych, jest wachlica długa (Dasylirion longissimum) (4). W basenie hydroponicznym imponująco rozrasta się i kwitnie kolumbijska helikonia kosmata (Heliconia villosa) (5). Ponad sto gatunków i odmian tropikalnych żabienic (Echinodorus spp.) (6) można podziwiać zarówno w akwariach, gdzie rosną w całkowitym zanurzeniu, jak i w uprawie błotnej w szklarni kolekcyjno-ekspozycyjnej. • WRZEŚNIOWE IMPREZY • WRZEŚNIOWE IMPREZY • SPACER Z PRZEWODNIKIEM Zapraszamy na dwa ostatnie tegoroczne spacery tematyczne: pierwszy poświęcony hortensji – Roślinie Roku 2009, drugi – gatunkom „botanicznym”, uprawianym w dziale systematyki roślin. Na kiermaszach można będzie kupić nowe, atrakcyjne odmiany hortensji z gospodarstwa szkółkarskiego Piotra Burziwody, a także trawy ozdobne oferowane przez Tomasza i Katarzynę Grochowskich oraz Mariusza i Anetę Surowińskich. Wstęp – w cenie biletu do Ogrodu. wzięcia udziału w kolejnym plenerze plastycznym, pod takim właśnie hasłem, który odbędzie się w sobotę, 19 września. Poprzedzi go ciekawa opowieść o rodzimych i egzotycznych trawach uprawianych w naszym Ogrodzie. Zbiórka o godz. 10.00 obok kasy przy ul. Sienkiewicza. Uczestników prosimy o przyniesienie ze sobą papieru rysunkowego, farb, kredek, węgla. Organizatorzy: Młodzieżowy Dom Kultury im. Mikołaja Kopernika oraz Ogród Botaniczny, życzą wszystkim uczestnikom dobrej zabawy. Najlepsze prace zostaną nagrodzone. Zbiórka w niedzielę o godz. 12 pod dębem ŚWIATOWY DZIEŃ SERCA przy Alei prof. F. Paxa. Jeszcze jedną imprezą organizowaną w trzeci weekend września – 13 września Hortensje w jesiennej szacie + kiermasz nowości mgr inż. Hanna Grzeszczak-Nowak, mgr inż. Ewa Biała 20 września Dział systematyki roślin + kiermasz traw mgr inż. Justyna Kiersnowska PLENER PLASTYCZNY „W szumie traw” można się zakochać, a przy odrobinie wyobraźni da się go też namalować. Zachęcamy dzieci i młodzież do w niedzielę, 20.09 – będzie tradycyjny „piknik dla zdrowia”, na który zapraszają Dolnośląskie Centrum Chorób Serca „Medinet” i Ogród Botaniczny. Ten dzień poświęcony jest promocji zdrowego stylu życia, racjonalnego odżywiania, aktywnego wypoczynku i unikania nałogów. W programie jak zwykle: bezpłatne badanie EKG, pomiar ciśnienia tętniczego oraz poziomu cukru i cholesterolu we krwi, porady lekarzy kardiologów i psychologów, wystawa sprzętu rehabilitacyjnego. Od godz. 14.00 – wstęp do Ogrodu wolny. • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • • Nawałnica, która przeszła nad Wrocławiem wieczorem 23 lipca, powaliła w arboretum Ogrodu Botanicznego trzy stare, cenne okazy drzew: orzesznik owłosiony (Carya tomentosa) oraz dwa pomniki przyrody – SZKÓŁKA NA MEDAL z e go r z K uro w scy Lu cj a n i POLECAMY: Gr orzesznik pięciolistkowy (C. ovata) i skrzydłorzech kaukaski (Pterocarya fraxinifolia). Wiele innych roślin zostało w różnym stopniu uszkodzonych. ospodarstwo Szkółkarskie Lucjan i Grzegorz Kurowscy, istniejące od 1960 roku w Końskowoli koło Puław, należy do najlepszych tego typu przedsiębiorstw w Polsce. Znane jest w kraju i za granicą z bogatego asortymentu liściastych oraz iglastych drzew i krzewów ozdobnych. Oferowane do sprzedaży rośliny zawsze odznaczają się najwyższą jakością. Warto dodać, że założyciel firmy, Lucjan Kurowski, jeden z najaktywniejszych działaczy Polskiego Towarzystwa Miłośników Róż, pełnił funkcje prezesa i wiceprezesa Związku Szkółkarzy Polskich. Nasz Ogród Botaniczny od dziesiątków lat korzysta ze wsparcia hojnych szkółkarzy z Lubelszczyzny, którzy w bieżącym roku podarowali materiał roślinny na obsadzenie prawie kilometra nowego ogrodzenia w wojsławickim Arboretum. Więcej informacji na stronie internetowej: www.kurowski.pl G
Podobne dokumenty
Nr 32. Lipiec 2010 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego
Sadzonka liściowa begonii. Za: H. Settegast (red.), Illustriertes Handbuch des Gartenbaues, 2. Auflage, Nordhausen [1922], s. 187.
Bardziej szczegółowo