Nr 27. Wrzesień 2009 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu

Transkrypt

Nr 27. Wrzesień 2009 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu
Pismo Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego
Wrzesień 2009
Pawpaw,
czyli indiańskie banany
ielu z nas chciałoby mieć w swoim ogrodzie coś wyjątkowego, jakąś rzadką, ciekawą roślinę, która wzbudzałaby zainteresowanie i zazdrość
sąsiadów i znajomych. Do takich roślin zalicza się z pewnością pochodzący ze wschodnich rejonów Stanów Zjednoczonych urodlin trójłatkowy
(Asimina triloba), jeden z siedmiu gatunków z rodzaju Asimina. Należy do tropikalnej rodziny flaszowcowatych (Annonaceae) i jako jedyny jej przedstawiciel rośnie w klimacie umiarkowanym. Wytrzymuje nawet bardzo niskie temperatury: od –20°C w młodości do –35°C w starszym wieku.
Urodlin jest niewielkim drzewem lub dużym krzewem osiągającym najwyżej 10–12 m
wysokości. Egzotyczny wygląd nadają mu duże, eliptyczne liście o długości do 30 cm,
które zwieszają się z gałązek, jak gdyby były zwiędnięte. Po rozgnieceniu wydzielają nieprzyjemny zapach. Jesienią przebarwiają się na żółto. Wiosną,
w kwietniu, jeszcze przed rozwojem liści na gałązkach pojawiają się bordowe kwiaty, osiągające 2,5–5 cm średnicy. Powstają z nich zielonkawe owoce, nazywane „pawpaw” lub „Indian banana”. Dojrzewając we wrześniu
żółkną, natomiast gdy zwarzą je pierwsze przymrozki, nabierają barwy
brązowoczarnej.
Owoce te są owalne, wydłużone i miękkie, mają 8–12 cm
długości i wiszą zwykle w pęczkach po kilka sztuk. Jadalne,
bardzo smaczne, słodkie, aromatyczne, smakiem oraz
konsystencją przypominają banana, mango i ananasa.
Są też niezwykle pożywne, zawierają bowiem sporo
węglowodanów, białka, witamin i soli mineralnych.
W ich wnętrzu znajdują się duże, brązowe nasiona
o długości do 2,5 cm. Mają kształt fasoli, ale są niejadalne.
Cała roślina, a w szczególności kora, nasiona, młode
pędy i niedojrzałe owoce, zawiera toksyczne alkaloidy,
które mogą powodować zatrucia. Największe stężenie
tych substancji występuje w okresie od maja do czerwca,
natomiast w owocach zanikają one w miarę ich dojrzewania.
Związki chemiczne zawarte w roślinie znalazły jednak inne zastosowanie: wytwarza się z nich między innymi leki przeciwnowotworowe,
a sproszkowane nasiona służą jako naturalne pestycydy. Dawniej wykorzystywano
też jej korę, której włókien używano do wyplatania lin i szycia ubrań.
W Stanach Zjednoczonych wyhodowano już wiele odmian urodlinu. W okolicach miasta Albany w stanie Ohio odbywa się nawet coroczny „festiwal pawpaw”, organizowany przez stowarzyszenie hodowców i producentów tych owoców.
Urodlin w swoim naturalnym środowisku często rośnie na terenach zalewowych lub wzdłuż brzegów rzek, odgrywając dużą rolę w ich stabilizacji.
Chcąc go uprawiać w ogrodzie, trzeba zapewnić mu żyzne, wilgotne, lekko
kwaśne podłoże. Toleruje też tereny mokre, czasowo zalewane. W pierwszych
latach wytrzymuje nawet głęboki cień, ale później najlepiej rośnie i najładniej
wygląda w pełnym słońcu. Na jego wzrost bardzo dobrze wpływa ściółkowanie
gleby liśćmi, kompostem lub innym organicznym materiałem. Jest wrażliwy na
niską wilgotność powietrza i suche wiatry, ale choroby i szkodniki zwykle go
omijają.
W Ogrodzie Botanicznym dziesięcioletni urodlin ma postać krzewu, a znaleźć go
można w arboretum.
Tekst i zdjęcie:
Kwiaty urodlinu trójłatkowego.
ANNA ŁĘCKA
W
ZE STARYCH KSIĄG
2
Grzyby i pleśnie
wilgotnéj trawie, – pod uschłemi liśćmi, – w pośród kamieni, – w głębi jaskiń lub
piwnic, – we wszech nizinach ciemnych, zapadłych, – plenią się rośliny, lepkie,
miękkie, prawie zawsze sine, często jadowite – to grzyby.
Grzyby, z małym wyjątkiem, należą do rodziny występnéj, rozradzającéj się na ciałach
gniciu uległych, żyjącéj kosztem innych jestestw, wietrzącéj z daleka woń trupią. Na
wszelakiém drzewie schorzałém dostrzegamy grzyby, – zjawiające się niewiadomo kiedy
i zkąd, wyzierające z pośród kory żółtawemi klejkowatemi główkami. W płynie
fermentującym – w konserwach mięsnych ulegających zepsuciu – w owocu skwaśniałym –
w chlebie nawet, pozostającym przez pewien czas w miejscu wilgotném, – znachodzimy
grzyby, te sępy roślinne. Od najlichszéj pleśni zielonawéj przypominającéj grynszpan, do
kolosalnéj raflezyi, grzyb przejawia się wszędzie w niezliczonych legjonach.
Jedne grzyby wgryzają się we włosy człowieka, – inne rozrastają się w jego schorzałych
płucach, – inne jeszcze zapełniają nasze przewody słuchowe. Niektóre ich gatunki krzewią
się na owadach, w oczach pszczół lub pod pokrywami żuków. Niema jednéj tkanki
chorobliwéj w człowieku lub zwierzętach, któréjby nie opanowały te obrzydłe pasożyty.
Postać ich zawsze dziwaczna, podejrzana, tajemnicza. Napotykacie na łące ładny agaryk
(Agaricus albus), rozumiejąc że to grzyb prawdziwy, – że to roślina całkowita. Złudzenie!
to co widzicie na powierzchni ziemi, to tylko odrostek organu owocodajnego. Rzeczywisty
grzyb znajduje się pod ziemią, gdzie się rozgałęzia.
Obrazy z życia Flory. Opracował według najnowszych źródeł Wincenty Niewiadomski.
Warszawa, drukiem Józefa Ungra, 1880, s. 47–48 (pisownia oryginalna).
W
Pieczarka polna (Agaricus campestris). Za: Edmund
Michael, Führer für Pilzfreunde […], Zwickau 1898.
Wincenty Niewiadomski (1826–1892) – warszawski literat, publicysta, popularyzator
wiedzy przyrodniczej; z zawodu urzędnik, pracował m.in. w mennicy Królestwa Polskiego
i na kolei.
Jakiej ziemi potrzebują nasze rośliny?
ajlepszą z ziem ciężkich jest inspektowa, którą otrzymuje się w ogrodzie, skoro tylko jest w nim
choć kilka grządek inspektowych. Koński nawóz zwala się na czworokątną kupę i pozostawia na
półtora roku. Chcąc jednak ziemię uczynić bardzo już pożywną i przewiewną, trzeba w pierwszym roku
zlewać ją płynnym gnojem i kilkakrotnie kupę przewrócić.
Gotowa ziemia inspektowa jest czarna i nieco tłusta w dotknięciu.
W podobny sposób jak ziemię inspektową przygotowuje się darniową. Warstwy darniny, poprzekładane zbutwiałym nawozem, układa się na kupę, która po roku lub dwuch [sic!] leżenia daje ziemię ciężką, czarną lub szarą, nadającą się wybornie dla róż, oleandrów rezedy. [...]
Do ziemi inspektowej zbliża się najbardziej liściowa.
Dla otrzymania jej zgromadza się w kupy liście, opadające z drzew jesienią, i pozostawia na lat dwa.
[...]
Ziemię wrzosową trzeba kupować, albo też brać ze starych lasów iglastych, gdzie spoczęły w ziemi liczne pokolenia wrzosów a na ich grobach bujnie i wesoło rozrastają się najmłodsze generacje. Tam to ziemia brunatna, lekka, włóknista zajmuje nieraz stopę i więcej na wysokość. [...]
Ziemia nabierze wartości, jeżeli przynajmniej na pół roku przed jej użyciem zmieszana będzie z przegniłym obornikiem, opiłkami rogowemi, krwią suszoną i guanem, a następnie pozostaje na otwartem
powietrzu, przez to staje się daleko pożywniejszą.
N
Robert Betten, Praktyczna hodowla kwiatów, przekład według 5-go wydania oryginału, Wydawnictwo
M. Arcta w Warszawie 1911, s. 10–12 (pisownia oryginalna).
Pantofelnik (Calceolaria). Za: Vilmorin’s
Blumengärtnerei, Band II, Berlin 1896.
Robert Betten (1861–1916) – niemiecki ogrodnik, redaktor „Praktycznego Poradnika Sadowniczo-Ogrodniczego”, autor książek o pielęgnowaniu roślin
pokojowych. Jego imieniem nazwano jedną z odmian gruszy.
CZASOPISMO WYDAWANE PRZEZ OGRÓD BOTANICZNY
UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO
Adres redakcji:
ul. Sienkiewicza 23
50-335 Wrocław
tel. (071) 322 59 57 w. 14
e-mail: [email protected]
dtp i druk: 6x7 ([email protected])
Wojciech Chądzyński – redaktor prowadzący
Magdalena Mularczyk – konsultacja botaniczna
oraz autorzy:
Ewa Biała, Wioletta Foremska, Hanna Grzeszczak-Nowak, Marcin
Kaczmarek, Ryszard Kamiński, Jacek Kański, Justyna Kiersnowska,
Jolanta Kochanowska, Jolanta Kozłowska-Kalisz, Krystyna Kromer,
Anna Łęcka, Tomasz Nowak, Karolina Sokołowska, Krzysztof Szczerbiński.
www.biol.uni.wroc.pl/obuwr
OSOBLIWOŚCI SPRZED LAT
olny Śląsk w swoich dziejach
wielokrotnie przechodził z rąk
do rąk – w znacznej mierze dlatego,
że jest krainą niezwykle bogatą
w surowce naturalne. Oprócz węgla kamiennego, wydobywanego do
niedawna na dużą skalę w Zagłębiu
Wałbrzyskim, słynął zawsze z najróżniejszych minerałów, rud metali i skał użytkowych. Do budowy
wielu reprezentacyjnych gmachów
i pomników wykorzystano trwały
śląski granit, eksploatowany przede wszystkim w Strzegomiu i Strzelinie. Z tego też kamienia powstała
licząca sobie już niemal 150 lat kolumna, ustawiona w pobliżu dawnej
palmiarni Ogrodu Botanicznego.
3
D
Obelisk z granitu strzelińskiego ustawiony przy Dębie Papieskim w 2006
roku.
czu z granitu wzniesiono miejscowe świątynie i mury obronne. Zapotrzebowanie na materiał budowlany stale rosło. Jak podaje kronika
miejska z 1845 roku, w starszym
wyrobisku, które musiano później
zamknąć z powodu zalania go przez
wodę, wydobywano rocznie „4650
stóp sześciennych bloków do dalszej obróbki, 2300 stóp kwadratowych płyt oraz 2250 sążni sześciennych kamienia budowlanego i kostki brukowej”. Nowy kamieniołom
otwarto w roku 1861. Obecnie, mając 650 m długości, 300 m szerokości i 120 m głębokości, jest największym kamieniołomem granitu
w Europie i jednym z największych
Echo bizantyjskiej
świetności
NA WIECZNĄ PAMIĄTKĘ
Jeden z ogrodowych mitów, powtarzany z upodobaniem przez
wrocławskich przewodników, głosi, że na szczycie owej kolumny
miał stanąć pomnik profesora
Heinricha Roberta Goepperta
(1800–1884). Źródła historyczne
tego nie potwierdzają, ale nie da
się zaprzeczyć, że zasługi owego lekarza, farmaceuty i botanika, dyrektora Ogrodu w latach 1852–1884
i jego reformatora, a zarazem niestrudzonego wrocławskiego działacza społecznego, całkowicie uzasadniałyby uczczenie jego pamięci
w taki sposób. W rzeczywistości
jednak brązowe popiersie Goepperta, autorstwa berlińskiego rzeźbiarza Fritza Schapera, stanęło
w holu oddanego do użytku w 1888
roku budynku Muzeum Botanicznego i Instytutu Fizjologii Roślin,
dzisiejszego Instytutu Biologii Roślin UWr przy ulicy Kanonii. Jego
kopia zaś, w otoczeniu egzotycznych roślin, zdobiła Promenadę
w okolicy dzisiejszego Muzeum Architektury. Obydwie te rzeźby zaginęły po wyzwoleniu Wrocławia
w 1945 roku.
Na cokole ośmiometrowego granitowego monolitu wyryty jest napis: „G.E. Wandrey in Strehlen
1862”. Nie wiemy, kim dokładnie
był ów darczyńca ze Strzelina. Zapewne należał do elity finansowej
miasteczka, skoro mógł sobie pozwolić na sprawienie Ogrodowi tak
kosztownego prezentu. Bardzo
prawdopodobne wydaje się, że potomkiem tego samego rodu był
urodzony w Strzelinie w 1887 roku
historyk literatury i muzykolog
Konrad Wandrey, autor między
innymi biografii Wernera Siemensa (1816–1892) – założyciela słynnego na cały świat przedsiębior-
stwa energetycznego, elektrotechnicznego i telekomunikacyjnego.
Kolumna powstała w tym samym czasie, kiedy profesor Goeppert kończył gruntowną przebudowę największej szklarni ekspozycyjnej. Na miejscu, gdzie już w 1812
roku stała pierwsza cieplarnia
o drewnianej konstrukcji, wzniesiono ze stali i szkła – według projektu znanego architekta Theodora
Milczewskiego – dużą, ozdobną,
trzyczęściową palmiarnię, przystosowaną do uprawy roślin z rozmaitych stref klimatycznych (do dziś
zachowało się tylko zachodnie
skrzydło, tzw. Australia). Ofiarowana popularnemu na całym
Śląsku uczonemu kolumna w stylu
bizantyjskim dodawała nowej budowli splendoru. Choć wtedy chyba jeszcze tego nie przeczuwano, to
następne półwiecze miało przynieść Ogrodowi niebywały rozkwit,
na świecie. Pochodzący z niego szary granit posłużył do budowy ratusza w Berlinie i Tczewie, wielu
śląskich dworców kolejowych, mostów na Wiśle, Pałacu Kultury i Nauki oraz Dworca Centralnego w Warszawie, a także pomnika papieża Jana XXIII we Wrocławiu. Warto dodać, że trzon kolumny Zygmunta III
Wazy, pomnik Bohaterów Getta
w Warszawie oraz monument na
Westerplatte wykonano z granitu
strzegomskiego, odznaczającego się
równie wysoką jakością.
Władze powiatu strzelińskiego
wpadły niedawno na pomysł, aby
rozpropagować skalne bogactwo
Granit strzegomski w alpinarium Ogrodu Botanicznego.
Kolumna z granitu strzelińskiego
z 1862 roku.
wzbogacenie kolekcji roślinnych
i muzealnych, oryginalne rozwiązania edukacyjne i prestiż na skalę
europejską.
STRZELIŃSKIE „SZARE ZŁOTO”
Z granitu zbudowana jest duża
część Sudetów i Przedgórza Sudeckiego. Geolodzy z łatwością rozpoznają pochodzenie różnych odmian
tej skały. Granit karkonoski jest na
przykład grubokrystaliczny i ma
nie szarą, lecz różowawą barwę.
W Strzelinie kamieniołom istniał od XII wieku. W średniowie-
regionu wśród turystów. Wytyczono Strzeliński Szlak Kamieniołomów i Minerałów, wiodący przez
najciekawsze wyrobiska granitu,
bazaltu, marmuru i kwarcytu.
Tych, którzy chcieliby się przygotować do takiej wycieczki, zapraszamy do Ogrodu Botanicznego.
W alpinarium i na wystawie Panorama Natury można zobaczyć skały
ze wszystkich ważniejszych kamieniołomów Dolnego Śląska.
Tekst i zdjęcia:
MAGDALENA MULARCZYK
ROŚLINY DLA CIAŁA
4
krzyp polny (Equisetum arvense) jest pospolitą byliną z rodziny skrzypowatych (Equisetaceae).
Występuje w strefie umiarkowanej
prawie całej kuli ziemskiej. W Polsce możemy go spotkać na polach,
ugorach, przydrożach, rowach i zboczach. Preferuje gleby o wysokim
poziomie wód gruntowych.
Dzisiejsze drobne skrzypy są pozostałością po rozległych lasach
tropikalnych. Tworzyły je kiedyś
między innymi olbrzymie, osiągające 30 m wysokości skrzypy,
widłaki i paprocie. Z ich obumarłych szczątków powstały w okresie
karbońskim pokłady węgla kamiennego.
Odwar – jedną łyżeczkę suszu zalewamy szklanką wody i gotujemy
30 min, nie dopuszczając do wrzenia.
Pijemy 2–4 razy dziennie po pół
szklanki.
S
Skrzyp polny w Ogrodzie Botanicznym.
Picie odwaru pomaga leczyć choroby układu moczowego, choroby
serca, miażdżycę, żylaki i otyłość
oraz utrzymywać prawidłowy stan
naczyń krwionośnych, kości i błon
śluzowych.
Bardzo sprzyja również urodzie,
wzmacnia paznokcie i włosy, doskonale regeneruje każdy rodzaj cery.
Tampony nasączone odwarem tamują krwawienie z nosa, dziąseł
„Koci ogon”
dla zdrowia i urody
Skrzyp polny dorasta do 50 cm
wysokości. Ma czarne kłącza, pokryte brązowymi włoskami. W marcu i kwietniu wyrastają pędy zarodnikonośne, żółtobrunatne lub czerwonawe, bez liści i rozgałęzień, zakończone kłosem zarodnikowym.
Zarodniki są opatrzone wieloma
wstęgowatymi wyrostkami ściany
komórkowej, zwanymi hapterami.
Wyrostki pozostają zwinięte lub
rozkręcają się i splatają ze sobą zależnie od wilgotności powietrza
i ułatwiają ich rozprzestrzenianie
się. Po wydaniu zarodników pędy
zarodnikonośne zasychają, a latem
pojawiają się zielone, płonne pędy,
gęsto okółkowo rozgałęzione. To
właśnie te pędy zbiera się i suszy na
„ziółka”, od lipca do września.
Skrzyp polny znany jest pod rozmaitymi nazwami: choszczna,
chrzęść, chwoszczajka, firlaczka,
jadlina, jodełka, koci ogon, kochry,
koczak, koni ogon, kostka, krząś,
krzemionka, przełęk, padywolos,
przestrach, przęślina, prządka,
skrzypulka, sosonka, sprańcka,
sprzeczka, strzępka, świńskie orzechy, wiła.
W medycynie ludowej ziele
skrzypu stosowano wewnętrznie
przy schorzeniach dróg moczowych,
krwotokach, gośćcu, opuchliźnie.
Letnim naparem obmywano rany.
Dymem z palonych pędów okadzano przestraszone dzieci.
Skrzyp polny zawiera łatwo rozpuszczającą się w wodzie krzemionkę, alkaloidy, kwasy organiczne,
17% soli mineralnych, ale także antywitaminę B1 (brak w organizmie
witaminy B1 może objawiać się między innymi zanikiem pamięci).
i żylaków. Kąpiele działają kojąco
na podrażnioną skórę, przyspieszają
leczenie drobnych zmian dermatologicznych (wyprysków, plam).
Okłady z papki z ziela skrzypu
mają zastosowanie w chorobach
reumatyczno-artretycznych, złamaniach, zwichnięciach i nerwobólach.
Matki karmiące mogą spożywać
sproszkowane ziele skrzypu dla
utrzymywania właściwego poziomu
krzemu we krwi i wzbogacania pokarmu w mikroelementy.
Na temat skuteczności leczniczej
innych gatunków skrzypu zdania są
podzielone.
Tekst i zdjęcie:
JOLANTA KOCHANOWSKA
Z zarodników skrzypu polnego
można przygotować doskonałą zupę dla smakoszy.
Skrzyp polny: 1 – pęd podziemny z bulwkami spichrzowymi i wyrastające z niego wiosną pędy zarodnionośne; 2 – letni pęd płonny; 3 – dojrzały kłos zarodnikowy; 4 – sporofil: a – ze sporangiami zamkniętymi,
b – z otwartymi; 5 a – zarodnik w stanie suchym, z rozprostowanymi wyrostkami – hapterami, 5 b – haptery spiralnie skręcone pod wpływem
wilgoci. Za: Otto Schmeil, Leitfaden der Botanik, 37. Auflage, Leipzig
1911.
Pędy skrzypów wykorzystuje się
też do czyszczenia i polerowania
przedmiotów metalowych. Ksiądz
Krzysztof Kluk w pierwszym tomie swojego Dykcyonarza roślinnego, wydanym w 1805 roku, tak
opisuje skrzyp zimowy (Equisetum hyemale), zwany wówczas
„końskim ogonem chwoszczką”:
„Rośnie w lasach wilgotnych.
Części owocowania pokazuią się
prędko na wiosnę po zginieniu
śniegów. Lubo wszystkie gatunki
tego rodzaiu zdać się mogą, naybardziey iednak Chwoszczka do
polerowania miedzi, żelaza, i-t. d.
Potrzebuią iey malarze, tokarze
i stolarze do gładzenia swoich robót” .
POZNAJMY BLIŻEJ
(Agave) i drobne sukulenty z rodziny gruboszowatych (Crassulaceae). W gruncie rosną duże agawy, m.in. A. americana, A. sisalana, A. lechuguilla, A. cantala, wilczomlecze (Euphorbia), wśród
nich ciekawy okaz E. tirucalli – wysokie drzewo o ciemnozielonych,
walcowatych pędach, różne gatunki z rodzaju Sansevieria, zwane popularnie szablami, liczne aloesy
(Aloe) i nasze największe okazy
kaktusów: Cereus jamacaru (Cereus – z łac. świeca) kwitnący od
maja do września i Opuntia bergeriana o pięknych, pomarańczowych kwiatach, pojawiających się
na przełomie kwietnia i maja.
Fot. Marek Grotowski
ział sukulentów w naszym
Ogrodzie powstał na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku
i zajmował wówczas odbudowaną
szklarnię nr 1, w której obecnie
znajduje się kolekcja sukulentów
Afryki. Nazwa sukulent wywodzi
się od łacińskiego słowa succus –
sok. Są to więc rośliny zdolne gromadzić w swych grubych, mięsistych łodygach i liściach duże zapasy wody, pozwalające im przetrwać
długie okresy suszy, w miejscach
bowiem, gdzie występują, opady
deszczu zdarzają się bardzo rzadko.
Kolekcja sukulentów tworzona
była od podstaw, ponieważ zbudowana w 1852 r. szklarnia, w której
D
5
Zofia Orzeszkowska i Weronika Grabska w kaktusiarni, lata 70. XX w.
jak Kalanchoe, występujące na Wyspach Kanaryjskich
Aeonium, a także
Adromischus, Cotyledon i wiele gruboszy (Crassula),
wśród których warto zwrócić uwagę na
grubosz widłakowaty (C. lycopodioides). Ciekawą grupą są rośliny z rodziny trojeściowatych (Asclepiadaceae), do której należą m.in. stapelie (Stapelia) o pięknych kwiatach w kształcie gwiazdy,
mających jednak przykry zapach
rozkładającego się mięsa. Ma on
przywabiać muchy, które składają
jaja wewnątrz kwiatów, jednocześnie zapylając je. Pośrodku szklarni
wysadzone są wysokie okazy występującego wyłącznie na Madagaskarze Pachypodium lamerei o silnie
uciernionej łodydze zakończonej
pióropuszem lancetowatych liści
oraz wilczomlecze: Euphorbia trigona, E. grandialata i E. canariensis. Rośliny te wyglądem przypominają kaktusy i często są z nimi mylone. Jest to zjawisko konwergencji, będącej wyrazem przystosowań
roślin do zbliżonych warunków
siedliskowych.
Wystawa „Sukulenty Meksyku”
prezentuje rośliny występujące
wyłącznie na obszarze tego kraju.
Zobaczyć tu można głównie przedstawicieli rodzin Cactaceae i Agavaceae oraz w mniejszym stopniu
Crassulaceae, Liliaceae i Fouquieriaceae. Ciekawymi okazami są:
Fot. Jacek Kański
rosły te ciekawe rośliny, w wyniku
działań wojennych została zniszczona, a wraz z nią przepadł cały
zbiór. Pierwszym jej opiekunem
był dr Jan Augustynowicz (1921–
1980). On też dokładnie opisał ją
w wydanym w 1960 r. pierwszym
Przewodniku po Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Wrocławskiego. W 1955 r. sukulenty przeniesiono do kaktusiarni, oddanej
do użytku po odbudowie. We
wrześniu 1958 r. pieczę nad nimi
objęła mgr Zofia Orzeszkowska
(1933–2008), która pełniła swoją
funkcję aż do grudnia 1994 r.,
współpracując najpierw z Weroniką Grabską, a później z Jackiem
Kańskim i Justyną Choroś. Od
stycznia 1999 r. samodzielnym opiekunem kolekcji jest Jacek Kański.
Obecnie kolekcja sukulentów
rozmieszczona została w trzech
szklarniach: tzw. starej kaktusiarni
oraz w ekspozycjach „Sukulenty
Meksyku” i „Sukulenty Afryki”.
Liczy ok. 2060 taksonów, w tym
1260 kaktusów i 800 innych sukulentów. Można tu obejrzeć rośliny
z rodzin: Cactaceae, obejmującej
wszystkie kaktusy, Agavaceae,
Aizoaceae, Asclepiadaceae, Crassulaceae, Euphorbiaceae, Fouquieriaceae, Liliaceae i Vitaceae. W starej kaktusiarni na parapecie prezentowane są występujące na kontynencie amerykańskim kaktusy
różnorodnych kształtów, a wśród
nich najwcześniej zakwitające Rebutia, gęsto owłosione Oreocereus,
różne gatunki z rodzajów Cereus,
Cleistocactus, Notocactus, Opuntia, Parodia czy Trichocereus.
Oprócz nich są tu też niskie agawy
Opuntia bergeriana w kaktusiarni.
W szklarni z sukulentami Afryki, przy wejściu po prawej stronie,
można podziwiać przedstawicieli rodziny przypołudnikowatych (Aizoaceae) z rodzajów Conophytum,
Delosperma, Faucaria, Gibbaeum,
Lithops i Pleiospilos. Najciekawsze
są litopsy, zwane też „żywymi kamieniami”, wykazujące najwyższy
stopień sukulentyzmu. Wyglądem
upodabniają się do podłoża, na którym występują, chroniąc się w ten
sposób przed zjadaniem przez
zwierzęta, zawierają bowiem w liściach do 95% wody. Zjawisko to
nazywa się mimikrą. W szklarni tej
można również obejrzeć wiele gatunków aloesów, m.in. popularny
w naszych mieszkaniach aloes
drzewiasty (Aloe arborescens) czy
stosowany w kosmetyce aloes zwyczajny (A. vera) oraz należące do
tej samej rodziny liliowatych (Liliaceae) rośliny z rodzajów Havorthia
i Gasteria, kwitnące od kwietnia
do września. Bardzo liczne są gruboszowate (Crassulaceae), takie
Fot. Magdalena Mularczyk
Opuncje, agawy,
wilczomlecze…
Pachypodium lamerei w szklarni
„Sukulenty Afryki”.
Ferocactus horridus o grubych, haczykowatych cierniach, liczne gatunki z rodzaju Mammillaria pokrywające się wiosną wianuszkiem
różnobarwnych kwiatów, Leuchtenbergia principis – kaktus przypominający wyglądem miniaturową agawę, liczne opuncje (roślina widniejąca w godle Meksyku),
a także mniejsze i większe agawy,
np. Agave ferdinandi-regis, której
liście zakończone są cierniami
w kształcie korony, A. victoriae-reginae, A. cantala. Na szczególną
uwagę zasługuje nolina wygięta
(Beaucarnea recurvata) o łodydze
rozszerzającej się ku dołowi, a na
szczycie obficie ulistnionej.
W szklarni tej prezentowane są
również przywiezione z Meksyku
przez dr Jolantę Kozłowską-Kalisz
i Jacka Kańskiego oryginalne wyroby ludowego rękodzieła, takie jak
damskie torebki czy ozdobne koszyki wyplatane z włókna różnych
gatunków agaw i innych roślin.
Przedstawiony jest też cykl produkcji tequili, czyli słynnej meksykańskiej wódki wytwarzanej z soku
Agave tequilana. Ma to na celu pokazanie gospodarczego wykorzystania sukulentów w ich ojczyźnie.
JACEK KAŃSKI
6
Wąs ogórka (Cucumis sativus).
Z ARCHIWUM FOTOGRAFII PRZYRODNICZEJ
Fot. Tomasz Nowak
Z PRAC STUDENTÓW I PRACOWNIKÓW OGRODU
Gerbery.
7
Maria Sochacka
NASZE PASJE
8
Do świetlicy przychodzą dzieci
w wieku od lat sześciu do szesnastu. Mimo tego zróżnicowania, od
dawna bardzo dobrze sprawdza się
prowadzenie zajęć w takiej właśnie grupie. Wychowankowie
różnią się nie tylko wiekiem, ale
też statusem społecznym rodziców, rodzajem wyznawanej wiary
oraz wynikami w nauce. Dzięki temu, że mają ze sobą kontakt, uczą
się wzajemnej tolerancji, życzliwości i odpowiedzialności. Świetlica chroni ich przed niedoj rzałymi pomysłami, często jest odskocznią od problemów życiowych, z jakimi muszą się codziennie zmagać.
Pani Iwona Trześniewska z podopiecznymi.
się do rozmowy piętnastoletnia
Asia. Gdy lekcje zostały już odrobione, nadszedł czas na zabawy.
Patrycja i Asia zaśpiewały kilka
piosenek, a chłopcy popisywali się
deklamacją wierszy polskich poetów. Potem były tańce ludowe
i wesołe przyśpiewki.
Po wspólnym obejrzeniu świetlicowej kroniki z mnóstwem zdjęć
i opisów wycieczek pani Iwona poprosiła podopiecznych, aby namalowali portrety swoich najbliższych. Przyłączyłem się do zabawy
i po chwili na kartce widniała moja rodzina, tylko że niezbyt podobna do oryginału. No cóż, nie każdy
urodził się Matejką. Po prezentacji
– Lubię młodzież i mam z nią
świetny kontakt
o jest najwspanialsze miejsce,
jakie można sobie wymarzyć –
mówi dwunastoletni Kamil. –
Przychodzę tu często, bo mogę
spotkać się z kolegami i wesoło
spędzić czas. Najfajniejsze są nasze
opiekunki. Mądre, wyrozumiałe
i bardzo serdeczne.
Świetlica środowiskowa „Iskierki”, działająca przy ulicy Samborskiej 3–5 na wrocławskim Muchoborze Wielkim, jest miejscem, do
którego chętnie zaglądają dzieci
mieszkające w okolicznych blokowiskach. Przychodzą tu, by odrobić
lekcje, pobawić się z rówieśnikami i mile spędzić popołudnie.
W świetlicy znajdują bowiem to,
czego często nie mają w swoich rodzinnych domach – spokój, życzliwość i poczucie bezpieczeństwa.
Jedną z pracujących tu wychowaw-
T
czyń jest Iwona Trześniewska, na
co dzień sekretarka wrocławskiego
Ogrodu Botanicznego. Praca
z dziećmi w muchoborskiej świetlicy to jej wielka pasja, której poświęca swój wolny czas w każdy poniedziałek i czwartek. W dniu,
w którym zawitałem na dyżur pani
Iwony, w placówce było ośmioro
dzieci. Czwórka odrabiała lekcje,
pozostałe grały w gry planszowe.
Nad „Iskierkami” pieczę sprawuje Stowarzyszenie Psychoedukacji i Terapii „Evolutio” oraz Wydział Zdrowia Urzędu Miejskiego
Wrocławia. Na zajęciach dzieciaki
nie tylko się uczą, ale też tańczą,
śpiewają, rysują, a od czasu do czasu wychodzą również do kina lub
teatru. Tu nie ma miejsca na nudę.
POMAGAM
PODOPIECZNYM
UWIERZYĆ W SIEBIE
UCZYMY
TOLERANCJI, ŻYCZLIWOŚCI
I ODPOWIEDZIALNOŚCI
– Z wykształcenia jestem magistrem pedagogiki i kiedy zaproponowano mi prowadzenie zajęć
w „Iskierkach”, chętnie się zgodziłam – mówi pani Trześniewska.
– Lubię bowiem młodzież, potrafię
ją zrozumieć i mam z nią świetny
kontakt.
Wiele dzieci woli spędzać czas w świetlicy niż w domu.
– O wiele bardziej wolę siedzieć
w świetlicy niż w domu – mówi jedenastoletni Adrian. – Nasze panie są wspaniałe. Lubią nas, rozumieją i chętnie nam we wszystkim
pomagają.
– Przychodzę tu, by nie tylko
spotkać się ze znajomymi, ale też
pomagać pani Iwonie w opiece nad
młodszymi dzieciakami – włącza
naszych dzieł zaczęliśmy zabawę
w zgadywanki na wzór telewizyjnych Milionerów. Po chwili okazało się, że dzieciaki mają całkiem
niezłą wiedzę na różne tematy. Zabawy i radości było przy tym co
niemiara.
– W świetlicy pracują dwie wychowawczynie – mówi pani Iwona.
– Staramy się dawać naszym podopiecznym dobry przykład, wskazówki, które ułatwiają im dojście
do celu, pomagać uwierzyć w siebie
i co najważniejsze – rozmawiać. Bo
właśnie rozmów naszym wychowankom brakuje w domu i w szkole. Dzięki świetlicy i zajęciom, które się tu odbywają, nasze dzieci
stronią od negatywnych wyborów,
wiedzą, co jest dobre, a co złe.
Tekst i zdjęcia:
WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
W świetlicy dzieci nie tylko się bawią, ale również uczą.
ROŚLINA ROKU
ortensja ogrodowa (Hydrangea macrophylla) pochodzi
z Japonii i Korei. Jak długą drogę
pokonała i jak udało jej się oczarować całą Europę, opowiada ta krótka historia długiej podróży urokliwej Azjatki.
Krzewy hortensji od dawna znane i uprawiane były w Kraju
Kwitnącej Wiśni. Zwrócił na nie
uwagę zainteresowany roślinnością
tamtych stron Engelbert Kaempfer
– niemiecki podróżnik, a zarazem
lekarz zatrudniony w Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Były to formy uprawne
będące wielokrotnymi mieszańcami takich dzikich gatunków, jak H.
maritima, H. acuminata, H. thunbergii i H. japonica, które rosną
H
9
ra Japonica opisał hortensję jako
Viburnum macrophyllum, czyli
uznał ją za kalinę, natomiast portugalski misjonarz Juan Loureiro
uważał nawet, że jest to gatunek
pierwiosnka – Primula mutabilis.
W międzyczasie francuski astronom Legentie de la Galairière,
przebywając w Japonii, zainteresował się urokliwym krzewem i postanowił przewieźć go na Isle de
France, dzisiejszą wyspę Mauritius.
Tam nieznany wcześniej, pięknie
kwitnący krzew zauważył francuski
lekarz i botanik Philibert Commerson. W 1773 roku przesłał kilka zasuszonych okazów zielnikowych do
Paryża. Roślina wywarła na owym
podróżniku takie wrażenie, że postanowił nadać roślinie nazwę
Hortensja ogrodowa 'Renate Steiniger'.
Skomplikowane dzieje
azjatyckiej piękności
w lasach łęgowych Azji Wschodniej. Niestety, jako mieszańce
miały wszystkie kwiaty płonne
(pozbawione słupków oraz pręcików) i dlatego ich taksonomiczna
klasyfikacja sprawiała przez długi
czas spore kłopoty. Kaempfer
uznał, że ten piękny krzew jest bardzo podobny do bzu (Sambucus),
i nazwał go „bzem wodnym” (S.
aquatica), podając w jego pierwszym naukowym opisie z 1712 roku
również japońską nazwę Sijo.
Ponad 70 lat później nadal borykano się z zagadnieniem prawidłowej klasyfikacji hortensji.
W 1784 roku szwedzki botanik
Carl Peter Thunberg, uczeń Karola Linneusza, w swojej książce Flo-
Hortensja 'Otaksa'. Za: Ph.F. von
Siebold, J.G. Zuccarini, Flora Japonica […], Sectio Prima […],
1876.
Hortensia, tak jak miała na imię
jego ukochana, Hortensja Barrét,
która towarzyszyła mu w jego wyprawach. Nazwę tę opublikował po
raz pierwszy Antoine-Laurent de
Jussieu w roku 1789, czyli dopiero
16 lat po śmierci Commersona.
Ostateczne rozwiązanie zagadki
przynależności systematycznej krzewu nastąpiło wtedy, gdy angielski
botanik Joseph Banks przywiózł go
z Paryża do Kew Gardens pod Londynem. Trzy lata później, w roku
1792, James Edward Smith
słusznie zaliczył roślinę do rodzaju
Hydrangea, a nadaną przez niego
nazwę Hydrangea hortensis zmienił w 1830 roku na używaną do
dziś H. macrophylla Nicolas Charles Seringe.
Z Ogrodu Botanicznego w Kew
rozsyłano hortensję do innych krajów Europy, gdzie wnet stała się
rośliną bardzo modną i poszukiwaną. W połowie lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku pewien nie-
miecki ogrodnik przesłał z Anglii
do Saksonii sadzonkę, którą później przez blisko sto lat uprawiano
w donicy w ogrodzie przypałacowym w Pillnitz koło Drezna. W roku 1889 krzew miał 2,5 m wysokości i 9,5 m obwodu. Wcześnie,
bo w 1798 roku, zasadzono hortensje w Ogrodzie Botanicznym w Kopenhadze, w Berlinie zaś, jak podają źródła historyczne, kwitły już
w roku 1808.
W ciągu XIX stulecia dotarło
z Japonii do Europy wiele różnorodnych form hortensji, między innymi
za sprawą botanika Philippa Franza
von Siebolda, który jednej z odmian
nadał imię swojej japońskiej córki –
'Otaksa'. Wiele osób zafascynowanych hortensją zaczęło prowadzić
hodowlę, w wyniku czego w 1870
roku w Europie znanych było już
około 200 różnych odmian.
Obecnie krzew można zobaczyć
w wielu środkowoeuropejskich
ogrodach, w których gleba jest wy-
starczająco żyzna i wilgotna. Często jeszcze spotyka się właśnie ową
klasyczną odmianę 'Otaksa' o dużych, kulistych kwiatostanach
złożonych z kwiatów płonnych.
Współcześni hobbyści preferują
jednak odmiany niższe, o intensywnych barwach kwiatów, uprawiane w doniczkach i nadające się
do dekoracji wnętrz. Piękny krzew
docenili też ogrodnicy amatorzy,
którzy prześcigają się w tworzeniu
„ogrodów marzeń“, wykorzystując
do tego celu późno i obficie
kwitnącą hortensję ogrodową.
Tekst i zdjęcia:
EWA BIAŁA
Hortensja ogrodowa 'You and Me
Romance'.
Hortensja ogrodowa 'Sabrina'.
Kwitnące krzewy hortensji ogrodowej.
CO NAM GROZI
10
d 2006 roku z różnych regionów Polski dochodziły słuchy
o pojawieniu się nowego gatunku
biedronki, nienotowanego dotychczas na terenie naszego kraju. Tym
owadem okazała się Harmonia
axyridis, zwana biedronką azjatycką.
W zasadzie powinniśmy się cieszyć z nowego przybysza, bo przecież
rodzime gatunki biedronki znamy
jako stworzenia pożyteczne. Okazuje się jednak, że nie mamy aż tak
O
cesem. Do Europy Zachodniej
owad ten został wprowadzony w
1997 roku. Od tamtego czasu,
szybko się rozmnażając, opanował
terytorium USA i część Europy Zachodniej. Jego inwazyjność jest na
tyle duża, że wypiera rodzime gatunki biedronek, wygrywa z nimi
konkurencję o pokarm, a także zjada ich jaja. W Polsce nie doszło
jeszcze do takiej sytuacji, ale populacja biedronek azjatyckich powiększa się z roku na rok.
W październiku chrząszcze gromadzą się licznie na nasłonecznionych ścianach budynków. Przez
szpary w oknach lub inne otwory
wchodzą do pomieszczeń, aby
w nich przezimować. W tym czasie
mogą być uciążliwe, są bowiem na
tyle aktywne i pobudzone, że zdarzają się przypadki ukąszenia ludzi.
Ugryzienie nie jest bolesne, ale
może pojawić się reakcja alergiczna.
Z Europy Zachodniej napływają
informacje o innych przejawach
dużym problemem, ponieważ dostając się wraz z winogronami do
kadzi fermentacyjnej, psuje smak
i zapach produkowanego wina.
Człowiek ma na swoim koncie
kilka nieudanych introdukcji. Dotyczy to zarówno świata zwierząt,
jak i roślin. W przyrodzie występuje wiele bardzo złożonych zależności pomiędzy organizmami. Wprowadzając nowy gatunek do ekosystemu, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich zagrożeń towa-
Niebezpieczna inwazja
azjatyckiej biedronki
rzyszących temu działaniu. Taki
nowo introdukowany organizm
może bowiem poważnie zachwiać
równowagę panującą w środowisku.
MARCIN KACZMAREK
Fot. Janusz Mazurek
szkodliwości tego owada: biedronki azjatyckie nadgryzają mianowicie i uszkadzają owoce. Szczególnie
upodobały sobie dojrzałe jagody
winorośli. Dla producentów wina
Harmonia axyridis może być
Fot. Marcin Kaczmarek
Harmonia axyridis jest dosyć
trudna do rozpoznania. Dorosłe
chrząszcze różnią się od siebie
ubarwieniem pokryw, czyli zmodyfikowanych skrzydeł przednich,
i liczbą kropek. Mogą być jasne
(żółte, pomarańczowe, czerwone)
w czarne kropki lub czarne z czerwonymi plamami. Można spotkać
również osobniki jednobarwne,
bez kropek. Dorosłe chrząszcze
wielkością zbliżone są do naszej rodzimej biedronki siedmiokropki
(Coccinella septempunctata), natomiast larwy przybysza ze Wschodu są wyraźnie większe. Biedronkę
azjatycką najczęściej możemy zaobserwować na drzewach i krzewach
liściastych. Przystosowała się do
życia w środowisku miejskim.
Larwa biedronki azjatyckiej (większa) i biedronki siedmiokropki.
Fot. Wojciech Chądzyński
Poczwarki biedronki azjatyckiej.
Fot. Janusz Mazurek
wielu powodów do radości. Obecność tego owada może bowiem spowodować spore zamieszanie w rozwoju krajowych biedronek.
Harmonia axyridis pochodzi ze
środkowowschodniej Azji. Bez
udziału człowieka nie znalazłaby
się aż tak daleko od swojego naturalnego środowiska. Ludzie, chcąc
wykorzystać żarłoczność i szybki
rozwój owej biedronki, introdukowali ją w różnych częściach świata
w celu ograniczenia populacji
mszyc i innych szkodników. Pierwsze próby wprowadzenia jej do obcego ekosystemu podjęto na początku ubiegłego wieku w Kalifornii, ale dopiero w końcu lat osiemdziesiątych w Luizjanie takie
przedsięwzięcie zakończyło się suk-
Biedronka azjatycka – postać dorosła.
Rodzima biedronka siedmiokropka niewiele różni się od azjatyckiej.
WIEŚCI Z WOJSŁAWIC
owojenne losy wojsławickiego
parku-arboretum zostały przesądzone w sierpniu 1945 roku, gdy
na konferencji poczdamskiej zapadły ostateczne decyzje w sprawie
zachodniej granicy Polski i traktowania niemieckich rodzin zamieszkałych na terenach tzw. Ziem Odzyskanych.
Trudy wojny i konieczność dostaw żywności na front przesunęły
na dalszy plan dbałość o park i roślinne kolekcje. Mimo to właściciele
Wojsławic, von Oheimbowie, do
P
Czesław Terlecki (1899–1983)
przepracował w Arboretum równo
30 lat. Archiwum OBUWr.
11
na wdrożenie postanowień konferencji poczdamskiej i nadejście nieuchronnych zmian obaj panowie
postanowili zwrócić uwagę władz
na unikatowy wojsławicki zakątek
i uratować go przed zaniedbaniem
lub zniszczeniem. Zamysł ten udało im się tylko po części zrealizować. Za namową Kuczyńskiego latem 1946 roku Oheimb wykonał
drewniane etykiety, które wspólnie
zakładali na drzewa i krzewy. Arno
przygotował również francuskojęzyczną inwentaryzację parku
wspomina jego wnuczka. Szlify
ogrodnicze zdobył w latach dwudziestych w majątku Radziwiłłów
w Nieświeżu, następnie pracował
w zieleni miejskiej w Kobryniu,
a w czasie wojny – we Włodawie.
W wojsławickim Arboretum przepracował aż trzydzieści lat. Do
1959 roku był jedynym pracownikiem doglądającym tego pięciohektarowego parku, przy tym najniżej
w całym kombinacie rolnym opłacanym. Nieco apodyktyczny i małomówny, ale jednocześnie prosto-
Powojenne dzieje
Arboretum
Część 1
czasu wysiedlenia, czyli do sierpnia
1946 roku, zatrudniali wykształconego ogrodnika Fritza Webera.
Nie został on powołany do wojska
ze względu na podeszły wiek i codziennie na rowerze dojeżdżał do
pracy z odległego o sześć kilometrów Gilowa. Pielęgnować park pomagali mu również polscy przymusowi robotnicy.
Zasiedlanie Ziem Odzyskanych
przez Polaków rozpoczęło się już
w czasie działań wojennych. Agendy Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, mimo że nie znały jeszcze
terenu, już od października 1944
roku przydzielały polskim przesiedleńcom niemieckie majątki ziemskie. Dlatego też pierwszym osadnikiem skierowanym do Wojsławic
był przypadkowy rolnik indywidualny, niejaki Lesak, który z synem Janem jesienią 1946 roku zamieszkał w domku ogrodnika.
Dzierżawę wojsławickich gruntów
wypowiedziano im jednak już po
roku gospodarowania, z chwilą powstania Państwowych Nieruchomości Ziemskich (PNZ), przekształconych 1 stycznia 1949 roku
w Państwowe Gospodarstwa Rolne (PGR).
Prawdopodobnie
pierwszym
urzędnikiem z ramienia władz polskich, który skontaktował się z Arno von Oheimbem (synem założyciela Arboretum) i na początku
1946 roku zamieszkał w Wojsławicach, był inżynier Andrzej Kuczyński (1913–2002). Pełnił on funkcję
administratora Zespołu PNZ Przerzeczyn-Zdrój, a później także inspektora rolnego rejonu Niemcza.
Będąc leśnikiem, ukończył bowiem
Wydział Rolniczo-Lasowy Politechniki Lwowskiej, natychmiast
docenił wartość naukową wojsławickiej kolekcji. W oczekiwaniu
Mapa Niemczy i okolic, 1943. Archiwum OBUWr.
i opracował artykuł przedstawiający naukową i kulturową wartość parku w Wojsławicach
(Oheimb A., Februar 1946. Der
Park von Eibenhof als Kulturgut).
Usilne starania Kuczyńskiego
i Oheimba, aby dawny właściciel
mógł pozostać i pracować u Polaków
jako inspektor Arboretum, zakończyły się fiaskiem. Oheimbowie zostali wysiedleni w głąb Niemiec 23
sierpnia 1946 roku, w drugiej (pierwszy transport zorganizowano wiosną), dużej grupie przesiedleńców.
Państwo otoczyło obiekt skromną opieką, przydzielając w kwietniu 1948 roku etat ogrodnika.
Usuniętego z parku rolnika zastąpił Czesław Terlecki (1899–
1983), wykwalifikowany ogrodnik,
skierowany przez Urząd Pracy do
opieki nad roślinnymi kolekcjami
w Wojsławicach – pierwszy polski
mieszkaniec Wojsławic, zameldowany urzędowo 10 maja 1948 roku.
Zawsze nienagannie, schludnie
ubrany, w koszuli z krawatem, był
dobrze ogrodniczo wyedukowany –
Naturalistyczny staw z grupą
drzew iglastych, 1950. Fot. Tadeusz Szymanowski. Za: „Rocznik
Dendrologiczny” VIII, 1952.
duszny i skromny, nie był w stanie
podołać nadmiarowi obowiązków
i na tak rozległym obszarze prostymi narzędziami ogrodniczymi opanować chwastów oraz samosiewów
drzew zagrażających cennym okazom. W okolicy zasłynął jako
obrońca tego pięknego miejsca,
który przeganiał chuliganów i plądrujących park pracowników
wojsławickiego PGR-u, grzmocąc
ich swoją laską.
Mimo tych paru pozytywnych
działań, do roku 1950 park pozostawał w niemal zupełnym zaniedbaniu.
HANNA GRZESZCZAK-NOWAK
Dwór w Wojsławicach – elewacja zachodnia. Autor nieznany. Za: „Rocznik Dendrologiczny” 37, 1986–87.
BYŁO, JEST, BĘDZIE
12
Plan Ogrodu Botanicznego
Warto zobaczyć
Wczesna jesień to czas owocowania. Od lat czekaliśmy na jadalne,
smaczne owoce urodlinu trójłatkowego (Asimina triloba)
(1, opis na str. 1) i w tym roku ten rzadki północnoamerykański
krzew po raz pierwszy nie sprawił nam zawodu. Warto również
zobaczyć jego piękne, wielkie liście, a następnej wiosny „upolować”
niepospolitej urody kwiaty. Niedaleko, obok placu zabaw dla dzieci,
zwraca uwagę tulipanowiec amerykański (Liriodendron tulipifera)
'Aureomarginatum' (2) – wyjątkowo efektowna odmiana o liściach
żółto obrzeżonych. W dziale roślin ozdobnych kwitnie jedna z niewielu mrozoodpornych fuksji, mogących zimować w gruncie
– Fuchsia 'Margaret' (3). Polecamy także nasze kolekcje szklarniowe. Wśród gatunków meksykańskich bardzo cenna,
bo wpisana na światową czerwoną listę roślin zagrożonych,
jest wachlica długa (Dasylirion longissimum) (4). W basenie hydroponicznym imponująco rozrasta się i kwitnie kolumbijska helikonia kosmata
(Heliconia villosa) (5). Ponad sto gatunków i odmian tropikalnych żabienic (Echinodorus spp.) (6) można podziwiać zarówno
w akwariach, gdzie rosną w całkowitym zanurzeniu, jak i w uprawie błotnej w szklarni kolekcyjno-ekspozycyjnej.
• WRZEŚNIOWE IMPREZY • WRZEŚNIOWE IMPREZY •
SPACER Z PRZEWODNIKIEM
Zapraszamy na dwa ostatnie tegoroczne spacery tematyczne:
pierwszy poświęcony hortensji – Roślinie Roku 2009, drugi –
gatunkom „botanicznym”, uprawianym w dziale systematyki
roślin. Na kiermaszach można będzie kupić nowe, atrakcyjne
odmiany hortensji z gospodarstwa szkółkarskiego Piotra Burziwody, a także trawy ozdobne oferowane przez Tomasza i Katarzynę Grochowskich oraz Mariusza i Anetę Surowińskich.
Wstęp – w cenie biletu do Ogrodu.
wzięcia udziału w kolejnym plenerze plastycznym, pod takim
właśnie hasłem, który odbędzie się w sobotę, 19 września. Poprzedzi go ciekawa opowieść o rodzimych i egzotycznych trawach
uprawianych w naszym Ogrodzie. Zbiórka o godz. 10.00 obok
kasy przy ul. Sienkiewicza. Uczestników prosimy o przyniesienie
ze sobą papieru rysunkowego, farb, kredek, węgla. Organizatorzy: Młodzieżowy Dom Kultury im. Mikołaja Kopernika oraz
Ogród Botaniczny, życzą wszystkim uczestnikom dobrej zabawy.
Najlepsze prace zostaną nagrodzone.
Zbiórka w niedzielę o godz. 12 pod dębem
ŚWIATOWY DZIEŃ SERCA
przy Alei prof. F. Paxa.
Jeszcze jedną imprezą organizowaną w trzeci weekend września –
13 września
Hortensje w jesiennej szacie + kiermasz nowości
mgr inż. Hanna Grzeszczak-Nowak,
mgr inż. Ewa Biała
20 września
Dział systematyki roślin + kiermasz traw
mgr inż. Justyna Kiersnowska
PLENER PLASTYCZNY
„W szumie traw” można się zakochać, a przy odrobinie wyobraźni da się go też namalować. Zachęcamy dzieci i młodzież do
w niedzielę, 20.09 – będzie tradycyjny „piknik dla zdrowia”, na
który zapraszają Dolnośląskie Centrum Chorób Serca „Medinet”
i Ogród Botaniczny. Ten dzień poświęcony jest promocji zdrowego stylu życia, racjonalnego odżywiania, aktywnego wypoczynku i unikania nałogów. W programie jak zwykle: bezpłatne
badanie EKG, pomiar ciśnienia tętniczego oraz poziomu cukru
i cholesterolu we krwi, porady lekarzy kardiologów
i psychologów, wystawa sprzętu rehabilitacyjnego.
Od godz. 14.00 – wstęp do Ogrodu wolny.
• Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU •
• Nawałnica, która przeszła nad Wrocławiem wieczorem 23 lipca, powaliła w arboretum Ogrodu Botanicznego trzy stare, cenne okazy drzew:
orzesznik owłosiony (Carya tomentosa) oraz dwa pomniki przyrody –
SZKÓŁKA NA MEDAL
z e go r z K
uro
w scy
Lu cj a n i
POLECAMY:
Gr
orzesznik pięciolistkowy (C. ovata) i skrzydłorzech kaukaski (Pterocarya
fraxinifolia). Wiele innych roślin zostało w różnym stopniu uszkodzonych.
ospodarstwo Szkółkarskie Lucjan i Grzegorz Kurowscy, istniejące od 1960 roku w Końskowoli koło Puław, należy do najlepszych tego typu przedsiębiorstw w Polsce. Znane jest w kraju i za granicą z bogatego asortymentu liściastych oraz iglastych drzew i krzewów ozdobnych. Oferowane do sprzedaży rośliny zawsze odznaczają się najwyższą jakością. Warto dodać, że
założyciel firmy, Lucjan Kurowski, jeden z najaktywniejszych działaczy Polskiego Towarzystwa Miłośników Róż, pełnił funkcje
prezesa i wiceprezesa Związku Szkółkarzy Polskich. Nasz Ogród Botaniczny od dziesiątków lat korzysta ze wsparcia hojnych
szkółkarzy z Lubelszczyzny, którzy w bieżącym roku podarowali materiał roślinny na obsadzenie prawie kilometra nowego ogrodzenia w wojsławickim Arboretum.
Więcej informacji na stronie internetowej: www.kurowski.pl
G

Podobne dokumenty

Nr 32. Lipiec 2010 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego

Nr 32. Lipiec 2010 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego Sadzonka liściowa begonii. Za: H. Settegast (red.), Illustriertes Handbuch des Gartenbaues, 2. Auflage, Nordhausen [1922], s. 187.

Bardziej szczegółowo