PRZYSZŁOŚĆ JEST STRASZNA, BRACISZKOWIE MOI
Transkrypt
PRZYSZŁOŚĆ JEST STRASZNA, BRACISZKOWIE MOI
PRZYSZŁOŚĆ JEST BRACISZKOWIE MOI STRASZNA, MAREK OKTAWIAN BULANOWSKI Anthony Burgess, Mechaniczna pomarańcza (A Clockwork Orange), przeł. R. Stiller, Kraków 2002 PRZYSZŁOŚĆ JEST STRASZNA, BRACISZKOWIE MOI Clockwork Orange zazwyczaj się tłumaczy na inne języki jako odpowiednik Mechanicznej pomarańczy. Jest to dosłowne rozumienie słów angielskich, których użył autor, lecz, według niego, nie jest to właściwe odczytanie jego intencji. Tytuł powieści pochodzi bowiem nie z języka ogólnego, lecz z londyńskiego slangu, w którym oznacza extreme queer. Wyrażenie to nie oznacza jednak największą ciotę, choć i tak można je rozumieć, lecz krańcowo dziwny. Tytuł ten odgrywa pewna pewną rolę w narracji powieści i odnosi się do utworu jednego z bohaterów, którego Alex, główny protagonista i narrator, zaatakował w jego mieszkaniu. Znaczenie autorskie rzuca także światło na całość utworu, który jest skomponowany jako wywołujące grozę opowiadanie młodego szefa gangu, napadającego na niewinnych ludzi, w końcu popełniającego morderstwo, za które zostaje skazany na więzienie. Tam przechodzi tajemniczy proces „resocjalizacji”, w wyniku którego dokonuje się w nim przemiana z groźnego bandyty w łagodnego baranka. Nie zostaje on jednak przyjęty przez społeczeństwo, a krańcowa zmiana osobowości staje się elementem walki politycznej pomiędzy rządem a opozycją. Eksperyment leczniczy „powiódł się” za ogromną cenę interwencji w biologiczną naturę człowieka. Udaje się wprawdzie głównego bohatera później po raz kolejny „wyleczyć” ze skutków medycznej interwencji, lecz on z powrotem powraca na złą drogę. W części trzeciej, w ostatnim rozdziale, jednak niespodziewanie dojrzewa i staje się porządnym obywatelem. Tak skonstruowana fabuła, w sumie prosta i schematyczna, opowiedziana zostaje niezwykłym językiem, stworzonym z różnych neologizmów językowych na wzór największego, jak się wydaje dzieła Joyce’a Finneganów Tren. Polskiemu tłumaczowi udało się oddać ten niezwykły zabieg artystyczny, powodujący odrealnienie fabuły i przeniesienie jej miejsca akcji w nieokreśloną przyszłość i miejsce, co znajduje odpowiedniki w różnych antyutopiach – np. G. Orwella, A. Huxleya czy u nas Witkacego – przez stworzenie analogicznego sztucznego języka z wtrętami głównie rosyjskiego, angielskiego, niemieckiego i rodzimego żargonu przestępczego oraz elementów gwary ludowej. W posłowiu Robert Stiller pisze: … każdy przekład (a taki po stokroć) wymaga stworzenia pewnej rzeczywistości stylistycznej, rzec by można własnego dialektu. A następnie artystycznego posługiwania się nim jak każdym idiolektem czy odmianą języka. (op. cit. , R. Stiller, Burgess a sprawa polska, str. 227). Wydaje się, że opis translatorskich dokonań tłumacza nie zastąpi przykładu, który czytelnikowi unaoczni trudności, przed jakim stanął: Byłem ja, to znaczy Alex, i trzech moich kumpli, to znaczy Pete, Georgie i Jołop, a Jołop to znaczy po nastajaszczy jołop, i siedzieliśmy w Barze Krowa zastanawiając się, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym, a wieczór był chujnia mrok ziąb zima sukin kot choć suchy. (op. cit. str. 7) To język głównie staje się elementem estetycznym, oddziałującym na równi z fabułą na czytelnika. Losy bohatera budzą grozę, bo Alex popełnia zbrodnie bez żadnego powodu, a motywacja działań bohaterów w powieści jest znacznie ograniczona. Jednakże zakończenie powieści, według mnie, szkodzi jej artyzmowi. Regularność narracji, skonstruowanej w trzech częściach po 7 rozdziałów, została zaburzona niczym starożytne deus ex machina moralizatorskim i płytkim zakończeniem, które, chyba słusznie, zarówno wydawca amerykański, jak i Stanley Kubrick, autor adaptacji filmowej, usunęli. Anthony Burgess chyba nie zdawał sobie sprawy z wielkości swego dzieła, które ze zwykłego moralitetu w jego zamierzeniach, mogło się przemienić w oskarżenie współczesnej cywilizacji. A tak właśnie się dzieje na planie semantycznym. Losy bohatera powieści nabierają wartości symbolicznych i przerażają swą grozą. Przy tym, w przeciwieństwie do historycznego symbolizmu, który tylko w zamierzeniach tworzył symbole, nagromadzenie efektów zbrodniczego barbarzyństwa wstrząsa czytelnikiem mimo upływu już kilku dziesięcioleci od powstania dzieła Anthony’ego Burgessa. Jednak pozostanie ono jego największym osiągnięciem, bo już weszło do grona tych nielicznych dzieł, które mówią głęboko o naszym człowieczeństwie.